Decyzja o wszczęciu śledztwa w sprawie słów europosła Grzegorza Brauna zostanie podjęta przez prokuratora oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Podczas czwartkowego wywiadu w Radio Wnet europoseł Grzegorz Braun nazwał fake newsem funkcjonowanie w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau komór gazowych. Prowadzący rozmowę Łukasz Jankowski przerwał audycję. Wypowiedź polityka wywołała oburzenie. Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska skierowała do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście – Północ zawiadomie o przestępstwie przeciwko ustawie o IPN.
W piątek około południa Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że czynności sprawdzające w tej sprawie zostały zakończone.
Materiały zostały wyekspediowane do przekazania prokuratorom z IPN celem wszczęcia i przeprowadzenia śledztwa
– napisała prokuratura na platformie X.
Czynności sprawdzające podjęte przez Prokuraturę w sprawie wypowiedzi Grzegorza Brauna zostały zakończone. Dołączono zawiadomienie Poseł na Sejm A. M. Żukowskiej. Materiały zostały wyekspediowane do przekazania prokuratorom z IPN celem wszczęcia i przeprowadzenia śledztwa.
— Prokuratura Okręgowa w Warszawie (@Prok_Okreg_Wawa) July 11, 2025
Zgodnie z art. 55 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3.
Z kolei art. 45 a tego aktu stwierdza, że śledztwa w takich właśnie sprawach wszczyna prokurator oddziałowej komisji.
Komunikat Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie oznacza zatem, że śledztwo w sprawie wypowiedzi Grzegorza Brauna już trwa, a jedynie, że powszechna jednostka organizacyjna prokuratury dopatrzyła się prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa z ustawy o IPN. Decyzja o wszczęciu – albo o odmowie wszczęcia – zostanie podjęta przez prokuratora IPN.
Rafał Brzeski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Ekspert ds. bezpieczeństwa dr Rafał Brzeski w rozmowie z Łukaszem Jankowskim ocenia, że w Polsce rozwija się proces okupowania naszego kraju środkami pokojowymi przez Niemcy.
W „Odysei Wyborczej” dr Rafał Brzeski opisując sytuację, w której znalazła się Polska, używa pojęcia „okupacji pokojowej”.
Jest to okupacja, która odbywa się nie środkami militarnymi, a środkami pokojowymi. Dzieje się to w pewnym sensie za porozumieniem stron, tzn. państwo, która ma być okupowane, zgadza się, żeby inne państwo przejęło władzę nad jego terytorium
– mówi dr Brzeski.
Analityk podkreśla, że choć działania takie mają charakter pokojowy, to ich cel pozostaje identyczny, jak w przypadku tradycyjnej okupacji – jest to interes państwa okupującego, a nie okupowanego.
Rafał Brzewski zwraca uwagę, że o ile okupacja wojenne jest klarowna i podlega uregulowaniu w prawie międzynarodowym, o tyle okupacja pokojowa wygląda już inaczej.
Swoboda działania państwa planującego okupację jest praktycznie nieograniczona. Tak długo nieograniczona, jak państwo nie odwoła się do siły. Ale przecież można „zachęcić” rząd państwa, które ma być okupowane i można tak posterować, żeby to państwo pogrążyło się w chaosie i poprosiło okupanta, żeby przejął kontrolę nad biegiem spraw wewnętrznych i przywrócił w tym państwie porządek
Krzesimir Dębski, fot. Anna Jaroszewicz/Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0
Rodzice Krzesimira Dębskiego cudem przeżyli zbrodnię wołyńską. Jego dziadkowie nie mieli już takiego szczęścia, zostali porwani i zamordowani. Lata później nasz gość patrzył w oczy ich mordercy.
Relacje jego bliskich oraz innych świadków tych wydarzeń, w tym Ukraińców, Krzesimir Dębski opisał w książce „Wołyń. Nic nie jest w porządku”. Wokół tej publikacji toczy się rozmowa z Konradem Mędrzeckim.
Na początku nasz gość patrzy wstecz i szuka pierwszych zalążków konfliktów polsko ukraińskich:
Kresy się polonizowały. Można powiedzieć, w XIX wieku, no i wcześniej też oczywiście, ponieważ, przepraszam, że to jest, nie chcę obrazić w ogóle narodu ukraińskiego, ani historii ukraińskiej, ale tak się stało, że przez katolicyzm Polacy, którzy byli katolikami w większości, stali się ludźmi nowocześniejszymi niż na przykład prawosławni, niż rusini, niż mieszkańcy, wywodzący się ze wschodu bardziej.
I kontynuuje wątek:
Był opór taki i tak, przed nowościami, przed wynalazkiem. Prawosławie troszeczkę ma w sobie taką konserwatywność, prawda? I na przykład wielkim był konfliktem, Sławoj Skłatkowski, który Sławojki wprowadzał. (…) I to było wszystko przyjmowane z wielkimi oporami, a szczególnie właśnie wśród Rusinów, wśród Ukraińców, którzy uważali, że to się niszczy w ten sposób, przepraszam, ale zapaleni nacjonaliści, tacy ukraińscy działacze, pisali, że to godzi w substancję prawdziwą kulturową ruskiego. Ukraińskiego chłopa, człowieka.
Potem przywołuje zdarzenia Krwawej Niedzieli:
Stało się tak, że po prostu zaatakowano w jedną niedzielę, 11 lipca i potem też były późniejsze, co niedzielę, prawda, kiedy były Polacy chodzili do kościołów. Ze wsi do Kościoła. Tak, bo trzeba wiedzieć, że to był teren pusty też już wtedy, po I wojnie światowej. Front I wojny światowej stał właśnie na Wołyniu, od Północy, od Dźwiny do Karpaty. I to trwało lata. Żadne zaopatrzenie, żadna pomoc, tylko żołdactwo jeszcze do tego jacyś i z jednej strony, z drugiej, z trzeciej strony i plus anarchiści jacyś czerwoni i no, rewolucja październikowa też to wszystko spowodowała.
Redaktor Mędrzecki zauważa, że te fakty stały się pożywką dla nacjonalizmu, a Krzesimir Dębski odpowiada tak:
Dla wszystkiego, dla odrodzenia się złego. Zła w absolutnej postaci. W czasie pierwszej wojny światowej to ludzie już bardzo chyba stali się obojętni na śmierć, na pomaganie, na jakieś ratowanie się, na solidarność międzyludzką. Straszliwe takie czasy. No i ten bakcyl zła, zbrodni już był na tamtych terenach. I wcześniej, i w czasie wojny, i potem właśnie ten krótki czas Polski przedwojennej.
Krzesimir Dębski, dotyka też wątku ekshumacji:
Ukraińcy twierdzą, że ekshumacje nie mogą się odbyć, no bo to obie strony były winne. No niestety to nie jest prawda, ponieważ sytuacja była taka na Wołyniu w tym właśnie 1943 roku, a już w 1939 roku się zaczęło, że mężczyźni młodzi powołani byli do wojska polskiego. W tym też Ukraińcy, którzy byli często po porządku, będąc w wojsku. Potem inni Ukraińcy dobijali rannych z polskiego wojska. Czasami też Ukraińców, którzy byli w tej armii. (…) W zasadzie nie było w ogóle mężczyzn w związku z tym.
Odnosi się też do wyników nielicznych ekshumacji, które jak dotąd przeprowadzono:
Zamordowane były kobiety, staruszkowie i dzieci. Nie ma, jak to środowiska nacjonalistyczne ukraińskie mówią, że to była symetryczna wojna, symetryczna wymiana. Nie. Nie było mężczyzn, więc nie mogło być żadnej wojny. Były nieliczne punkty oporu typu przebraże, czyli samoobrona, gdzie się Polacy, uciekając przed mordami, gdzie się zgromadzili w większej ilości. Ale tak, niestety, okazuje się, że te wszystkie ekshumacje, które były już, pokazują jasno. Było to ludobójstwo na bezdomnych ludziach, na resztkach Polaków, którzy tam jeszcze zostali.
Z niepokojem też patrzy na obecność nacjonalistycznej narracji w ukraińskiej edukacji:
Ta nieprawda, która się konserwuje w ukraińskim społeczeństwie, no ciągle jest coraz większa, bo przez ostatnie lata oświatą zarządzały na Ukrainie najmniejsze partie, najmniejsze ugrupowania polityczne. Wiadomo, jak rząd koalicyjny, ty to, ty to, a wy to dostaniecie historię. No i to okazuje się, że to byli nacjonaliści, którzy czad swój straszny, ten nacjonalistyczny, wpłaczają dzieciom w szkole podstawowej, w szkołach pierwszego stopnia tych nauczania, wszyscy tam dostają i to narrację niestety nacjonalistyczną. No taka narracja, która w żadnym kraju nie ma prawa bytu. Nie wiem, to kraj nacjonalistyczny jakiś, to kapuje, że to jest niezdrowe, prawda? Ukraińcy tego nie chcą zrozumieć, niestety.
Zauważa też, że duża część ukraińskiego społeczeństwa nie ma skąd dowiedzieć się prawdy:
Mnóstwo już książek polskich jest napisane na te tematy. Właściwie ukraińskich takich naprawdę to nie ma. Opisują jakieś tam kwestie, ale to są zawsze niedopowiedzenia (…) Tu nie można nawet usłyszeć prawdy, no, czy Ukraińcy piszą o udziale ich jednostek niestety nacjonalistycznych, strasznych w powstaniu warszawskim? To są tematy, które w ogóle nie są nawet ruszone przez Ukraińców. Ja nie spotkałem jeszcze Ukraińca, młodego, starszego, którzy są w Polsce, który by przeczytał Banderę. Jakieś pisma, manifesty, czy te wszystkie jego historie. No, więc oni wielbią kogoś, kogo w ogóle nie znają.
Kontynuując ten wątek, Krzesimir Dębski odnosi się do słów prof. Osadczuka:
To jest wstyd i hańba i jak się otworzy to, co napisał, co Bandera pisał i inni. Że to są rzeczy, które trzeba było, żeby nie było złych konotacji z niemieckimi paleniami książek, że to trzeba byłoby natychmiast zniszczyć, schować, bo to jest wstyd dla narodu ukraińskiego. To jest wstyd intelektualny, wstyd moralny i wstyd w ogóle, który powinien być najczęściej opracowany, wskazany, że to była głupota i natychmiast przede wszystkim elementy tego myślenia natychmiast wycofać ze szkolnictwa. Z życia publicznego.
Dostrzega też inny problem:
Nawet jak teraz mamy telewizji obrazki z pogrzebów młodych Ukraińców, czy zginęli, prawda, na wojnie i są uchowani na cmentarzu łyczakowskim. No i tam powiewa las czarno-czerwonych flag, czyli nacjonalistycznych. Nie ukraińskich. Nie ma tam. Bardzo mało się widzi. To jest… Już ci młodzi wszyscy ludzi i są po prostu zaczadzeni tym nacjonalizmem. I to jest bardzo, niekorzystne dla narodu ukraińskiego, bo to właśnie propaganda putinowska wykorzystuje te fakty, że to są przecież nacjonaliści, to są faszyści, bo w rosyjsku faszysta to jest najgorszy już, jaki może być faszyści.
Historyk, politolog i samorządowiec prof. Mieczysław Ryba analizuje nastroje w koalicji rządzącej. Wskazuje na lęki marszałka Sejmu Szymona Hołowni i ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego mówi o obawach liderów mniejszościowych partii koalicji rządzącej.
Boją się, że rozpłyną się i skończą jak Ryszard Petru i jego Nowoczesna. Rozpłyną się w Platformie. Ich perspektywą nie jest dotrwanie do końca kadencji. To perspektywa dla drobniutkich działaczy lokalnych, którzy załapali się do polityki. Jak to mówił Nikodem Dyzma, jeszcze jedna pensyjka, zanim zrzucą człowieka ze schodów
– opisuje sytuację, w której znaleźli się koalicjanci PO prof. Ryba.
Działania lidera Polski 2050 politolog opisuje jako szarpanie się.
Musi się szarpać, żeby pokazywać odrębność wobec Platformy, inaczej sondaże im nie drgną
Donald Trump i Benjamin Netanjahu / Fot. U.S. Embassy Tel Aviv, WIkimedia Commons (Public Domain)
Wbrew oczekiwaniom Donalda Trumpa, wizyta premiera Izraela w Białym Domu nie przyniosła przełomu w kwestii zawieszenia broni w Strefie Gazy.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
W poniedziałek 7 lipca do Waszyngtonu przybył premier Izraela Benjamin Netanjahu. Była to już trzecia jego wizyta w Białym Domu od zaprzysiężenia prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Głównym tematem ich rozmów była kwestia zakończenia wojny w Strefie Gazy w oparciu o propozycję zaprezentowaną kilka dni wcześniej przez Katar. Została ona wypracowana we współpracy z administracją amerykańską, którą reprezentował specjalny wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff. Zakłada ona wstrzymanie ognia na 60 dni – czas, w którym miałby zostać opracowany długoterminowy plan pokojowy. Jest to propozycja w dużej mierze oparta jest na wcześniejszym rozejmie ze styczniu bieżącego roku, które dwa miesiące później zostało zerwane przez stronę stronę izraelską.
Jeszcze przed przybyciem Benjamina Netanjahu do Waszyngtonu, Donald Trump kilkakrotnie podkreślał, że chciałby, aby do porozumienia doszło jeszcze w tym tygodniu, naciskając tym samym na premiera Izraela. Z podobnym optymizmem wyrażał się Steve Witkoff, który stwierdził, że zdołano zmniejszyć liczbę kwestii spornych z czterech do jednej. W momencie, gdy liderzy Izraela i Stanów Zjednoczonych rozmawiali w Białym Domu, w stolicy Kataru Dausze odbywały się pośrednie rozmowy między przedstawicielami rządu izraelskiego i palestyńskiego Hamasu.
Wygląda jednak na to, że osiągnięcie porozumienia będzie bardziej skomplikowane, niż wyobrażał to sobie prezydent Stanów Zjednoczonych. Wbrew oczekiwaniom niektórych, nie doszło do przełomu w sprawie pokoju w Strefie Gazy podczas wizyty. Wydaje się także, że rozmowy prowadzone w stolicy Kataru zakończyły się fiaskiem. Steve Witkoff, który miał udać się do Dauhy w pierwszej połowie tygodnia, postanowił odłożyć swoją podróż.
Domostawa (pow. niżański, gm. Jarocin), 14.07.2024. Uroczystość odsłonięcia Pomnika Rzezi Wołyńskiej we wsi Domostawa, 14 lipca 2024 roku. Pomnik stoi w pobliżu drogi S19 na liczącej ok. hektara działce, na której w przyszłości zostanie wzniesiona Ściana Pamiięci z nazwami wszystkich miejscowości na Kresach, w których doszło do masowych zbrodni na Polakach. Pomnik został wykonany przez nieżyjącego już rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego na zamówienie Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Inicjatorem jego umieszczenia w Domostawie jest Społeczny Komitet Budowy Pomnika Rzezi Wołyńskiej kierowany przez byłego wójta gminy Jarocin Zbigniewa Walczaka. (jm) PAP/Darek Delmanowicz
Pomnik upamiętniający Polaków pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – „Rzeź Wołyńska” – został odsłonięty w niedzielę, 14 lipca 2024, w Domostawie.
Testament autora mistrza Andrzeja Pityńskiego spełnił się.
Jeżeli ktoś trzyma w ziemi sto tysięcy pomordowanych ofiar, jeżdżą po nich traktory, […] to to jest cywilizowane zachowanie, czy nie? – pytał w Radiu Wnet Przemysław Czarnek, wiceprezes PiS.
Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej obchodzony jest 11 lipca. Upamiętnia ofiary rzezi wołyńskiej z 1943 r., kiedy to oddziały UPA dokonały masowych mordów na polskiej ludności cywilnej, głównie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Tego dnia przypada kulminacja zbrodni, zwana „krwawą niedzielą”, gdy zaatakowano dziesiątki polskich miejscowości. Święto ma przypominać o tragedii sprzed 82 lat i zachować pamięć o ofiarach.
Posłuchaj całej audycji:
Więc ja jestem absolutnie po stronie tych kolegów z PSL, którzy mówią: „nie, żadnej Unii Europejskiej, NATO dla Ukrainy, dopóki Ukraina nie zacznie zachowywać się jak cywilizowane państwo”
– powiedział w Poranku Radia Wnet Przemysław Czarnek, wiceprezes PiS.
Jeżeli ktoś trzyma w ziemi sto tysięcy pomordowanych ofiar, jeżdżą po nich traktory, brony, i nie pozwala na ich odkopanie, to to jest cywilizowane zachowanie, czy nie?
– pytał gość Radia Wnet.
Wyjaśnił też, że „sygnał, jeśli chodzi o relacje polsko-ukraińskie, zawsze jest jednoznaczny z naszej strony i niestety jednoznaczne jest również działanie Ukrainy z drugiej strony, bo przecież zapowiedź ekshumacji została tylko zapowiedzią, tak jak przypuszczaliśmy, tak jak przestrzegaliśmy – tu się niestety nic nie zmienia”.
Mamy wiele rzeczy do zrobienia jeszcze, choćby odblokowanie ustawy o kłamstwie wołyńskim, która leży w Sejmie, ma poparcie większości, a nie jest niestety dopuszczana do prac. Czy choćby dofinansowanie Muzeum Ofiar Rzezi Wołyńskiej, w którym dzisiaj o 19.00 wieczorem w Chełmie będą wielkie uroczystości państwowe, a któremu ten rząd zabrał 169 milionów złotych
– mówił.
Szczątki pomordowanych Polaków
Czarnek zaznaczył jednak, że Ukraina jest strategicznie potrzebna jako bufor między Polską a Rosją.
My potrzebujemy i Białorusi, i Ukrainy jako buforów przed Rosją, która zawsze stanowi śmiertelne zagrożenie. To pozostaje faktem niezmiennym. Ale to, że jednocześnie będziemy się zawsze domagać, żeby Ukraina pozwoliła nam zrobić rzeczy podstawowe: wykopać szczątki naszych ofiar pomordowanych przed ponad 80 laty i pozwolić je godnie pochować, żeby można było czcić ich pamięć, no to jest druga rzecz. Te rzeczy równolegle muszą iść
Fragment muralu upamiętniającego ludobójstwo na Wołyniu /Warszawa ul Młynarska/ autor: Mikołaj Ostaszewski
Dzisiaj przypada 82. rocznica Krwawej Niedzieli – kulminacyjnego punktu ludobójstwa Polaków dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.
Wspomnienie tych wydarzeń boli tym bardziej, że ofiary wciąż czekają na pogrzeb. I że znów zagrano z nami w grę na czas.
Tutaj do wysłuchania jeden z programów wspomnieniowych Tomasza Wybranowskiego:
Polska – kraj bez prawa do pamięci?
Zacznijmy od gorzkiej refleksji: żadne poważne państwo nie może pozwolić sobie na upokarzanie własnych Ofiar. Nikt, kto ma w sobie cień moralności, nie powinien się na to godzić. A jednak od dziesięcioleci wymaga się od nas, Polaków, byśmy byli świętsi od papieża, milsi od Chrystusa.
W nowej, wygodnej dla Zachodu narracji to Polacy są współwinni Holokaustu. To nie Niemcy tylko jacyś „naziści”. Były kanclerz Scholz podczas rocznicy zamachu na Hitlera gloryfikuje von Stauffenberga – człowieka, który gardził Polakami i nazywał nas narodem „czującym się dobrze tylko pod knutem”.
Friedrich Merz, nowy kanclerz Niemiec, już pierwszego dnia urzędowania w Warszawie kpiąco zamknął temat wojennych reparacji, mówiąc przy Tusku:
„Prawne dyskusje na temat potencjalnych reparacji są zamknięte”.
Obok Merza Donald Tusk bez wahania przytaknął, oznajmiając, że „Polska nie ma żadnych roszczeń” i że „nie będziemy ich stawiać”. W jednej chwili pokoleń cierpienia – od ponad sześciu milionów ofiar niemieckiej okupacji – zostało symbolicznym ruchem ręki przekreślonych. Polska godność została oddana za grzeczne gesty i wzajemne obietnice „wspólnych projektów”.
W tym samym czasie nasi rządzący nie potrafią (albo nie chcą) skutecznie walczyć o pamięć Wołynia. Bo przecież „nie można drażnić Ukraińców”, „nie wolno wbijać noża w plecy sojusznika walczącego z Rosją”.
Gładkie słowa, mowa trwa i pozorowane działania
Podczas 80. rocznicy Krwawej Niedzieli usłyszeliśmy kilka miękkich, okrągłych zdań. Wysłano delegacje, zapalono znicze. Ale zabrakło prawdy. Zabrakło oficjalnego uznania ludobójstwa. Zabrakło realnych kroków – chociażby ekshumacji ofiar.
Czy my, Polacy, nie mamy prawa do wrażliwości? Czy nasz ból się nie liczy? Ukraina przeżywa traumę Buczy – i słusznie. Ale dlaczego my mamy milczeć o Ostrówkach, o Gaju, o Parośli?
Marsz z okazji 110. urodzin Bandery / Fot. Paweł Bobołowicz
Kreoni XXI wieku? Ukraina i prawo do pochówku
W tragedii Sofoklesa Kreon zabronił pochówku ciała Polinejkesa. To był bunt nie tylko przeciw człowiekowi, ale i przeciw prawom boskim. Dziś Ukraina, niczym Kreon opisany przez wielkiego tragika, nie pozwala pochować naszych Ofiar. Nie pozwala na ekshumacje. Nie pozwala postawić krzyży.
Zwłoki dziesiątek tysięcy Polaków wciąż leżą w bezimiennych dołach. Ich rodziny nie wiedzą, gdzie zapalić znicz. A przecież nawet w starożytnej Grecji wiedziano, że bez pochówku dusza nie zazna spokoju.
„Zniszczyć wszystko, co polskie” – rozkazy z piekła rodem
W 1943 roku Dmytro Klaczkiwśkyj pseudonim „Kłym Sawur”, w tajnej dyrektywie napisał:
„zlikwidować całą ludność męską w wieku od 16 do 60 lat”.
Jeszcze bardziej przerażają instrukcje wołyńskiej OUN-B: burzyć domy, niszczyć drzewa, zacierać ślady polskości. To nie były spontaniczne odruchy tłumu – to była zaplanowana eksterminacja.
OUN-B i jej zbrojne ramię UPA działali według „dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”. Punkt dziesiąty wzywał do „nienawiści i podstępu wobec wrogów narodu”. Takich instrukcji nie wymyślili „ruscy”. One naprawdę istniały – i były realizowane z przerażającą konsekwencją.
Nie wojna – ludobójstwo
Wbrew ukraińskiej narracji – to nie była żadna „wojna polsko-ukraińska”. To było ludobójstwo. Fakty, dokumenty, rozkazy i relacje – wszystko to potwierdza: celem było fizyczne unicestwienie Polaków. Mordy nie były przypadkiem. Były polityką.
Świadczy o tym choćby przesłuchanie Jurija Stelmaszczuka „Rudego”, dowódcy UPA, który sam przyznał, że latem 1943 r. wyrżnął ponad 15 tysięcy Polaków. Cytuję: „Po spędzeniu całej ludności w jedno miejsce rozpoczynaliśmy rzeź. Zwłoki zrzucaliśmy do dołów, zasypywaliśmy ziemią i paliliśmy ogniska”.
fot. Wikipedia ofiary OUN-UPA w Lipnikach marzec 1943 roku
Mit założycielski zbudowany na zbrodni
Ukraina czci „Kłyma Sawura” jako bohatera. Stawia mu pomniki. Odznacza jego krewnych. Gloryfikuje UPA, zamiast zmierzyć się z prawdą. I to nie przez przypadek – mit UPA to fundament współczesnej ukraińskiej tożsamości narodowej.
W Polsce mówić o tym, to jak być „ruską onucą”. Ale czy naprawdę jesteśmy tak naiwni, że nie widzimy, jak fałszywy mit podbity gloryfikowaniem faszystowskich dywizji i bohaterów – rezunów niszczy prawdziwe braterstwo?
Czas, który się kończy
Ukraińcy powtarzają jak mantrę (sami w to nie wierząc): „dajcie nam czas”. Ale ten czas trwa już ponad trzy dekady. W tym czasie Polska pomagała Ukrainie jak nikt inny. A szczątki naszych rodaków dalej gniją pod ziemią w dołach śmierci. Bez imienia, bez krzyża.
Czy naprawdę chcemy wierzyć, że po wojnie Ukraina porzuci mit UPA i czczenie pamiątek z nazistowskimi symbolami Waffen SS Galizien? Skoro dziś, w czasie największej zależności od Polski, nie potrafi nawet zgodzić się na ekshumację naszych rodaków?
Przychylam się do opinii polityków i części historyków, że bez rozwiązania tej sprawy Ukraina NIE MOŻE liczyć na szacunek narodów Europy i świata!
Epilog: 82 lata po rzezi – i dalej bez grobów
Dzisiaj kolejna rocznica Krwawej Niedzieli – 82. Milczenie ukraińskich władz, zapowiedzi bez pokrycia, kolejne odsuwanie ekshumacji – to już nie deszcz. To splunięcie.
Polska musi odzyskać godność. Musi jasno powiedzieć, że pamięć o Wołyniu nie jest atakiem na Ukrainę, lecz elementarnym obowiązkiem wobec własnych Ofiar.
Bo jeśli nie teraz – to kiedy? Jeśli nie my – to kto?
Były prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki wskazuje zalety i wady Radosława Sikorskiego, w kontekście snujących się koncepcji zastąpienia Donalda Tuska przez tego polityka.
Robert Winnicki przyznaje, że z punktu widzenia poszerzenia elektoratu PO wśród konserwatystów przejęcie sterów nad partią przez Radosława Sikorskiego mogłoby być korzystne dla tego ugrupowania.
Tylko, źe ja zawsze powtarzam. Polityka składa się z dwóch warstw. Z teatru politycznego – i tutaj Sikorski mógłby być ciekawym rozwiązaniem. W teatrze politycznym swoje pięć minut miał Szymon Hołownia, Ryszard Petru, Janusz Palikot. Ale poza tym jest też rdzeniowa polityka faktyczna. Opiera się ona przede wszystkim na mechanizmach zarządzania grupami ludzi, zarządzania partią, zarządzania procesami politycznymi. I od tej strony Radosław Sikorski nie jest znany
Były poseł podkreśla, że władza PO, gdyby poszła w tę stronę, mogłaby się zacząć rozjeżdząc.
Mieliśmy z tym do czynienia na przykładzie PiS. Mieliśmy teatr polityczny, który był uprawiany w dużej mierze rękami najpierw Beaty Szydło, potem Mateusza Morawieckiego. I mieliśmy „silnik polityczny”, na którym kontrolę cały czas trzymał Jarosław Kaczyński
Wartownia i brama główna Auschwitz II (Birkenau), widok z rampy wewnątrz obozu. / Fot. Michel Zacharz AKA Grippenn / CC 2.5
Dyrektor Muzeum Auschwitz dr Piotr Cywiński zapowiedział na portalu X złożenie pozwu przeciwko europosłowi Grzegorzowi Braunowi w związku z wypowiedzią polityka na antenie Radia Wnet.
W czwartek prezes Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Braun na antenie Radia Wnet poddał w wątpliwość zbrodnie niemieckie w obozie Auschwitz-Birkenau, polegająca na uśmiercaniu ludzi w komorach gazowych.
Przekaz pseudohistoryczny, który Muzeum Auschwitz-Birkenau oferuje, jest materiałem, który nie spełnia, powiedziałbym tak, kryteriów warsztatu historyczno-naukowego we wszystkich szczegółach. I to jest właśnie fakt
– dodał polityk.
Po wypowiedzi Grzegorza Brauna prowadzący audycję Łukasz Jankowski przerwał ją, a następnie krytycznie skomentował wystąpienie gościa.
Tego samego dnia w godzinach popołudniowych do słów Grzegorza Brauna odniósł się również dyrektor Muzeum Auschwitz dr Piotr Cywiński.
Skandaliczna i zakłamana wypowiedź europosła Grzegorza Brauna, w której zaprzecza on istnieniu komór gazowych w obozie Auschwitz, to nie tylko akt negacjonizmu – przestępstwa ściganego w świetle polskiego prawa. To także akt znieważenia pamięci ofiar niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady oraz wyraz pogardy dla ocalałych i ich rodzin
Ocenił wypowiedź polityka jako wprowadzenie do debaty publicznej manipulacji opartej na antysemityzmie, fałszu i nienawiści.
To wypowiedź niegodna nie tylko osoby publicznej – w tym wypadku osoby sprawującej mandat posła do Parlamentu Europejskiego. To po prostu wypowiedź haniebna. Dla takich słów nie może być miejsca w przestrzeni politycznej, medialnej czy społecznej
– podkreślił Piotr Cywiński.
Dyrektor odrzucił oskarżenia o to, że muzeum ogranicza badania historyczne.
To pomówienie, które godzi w reputację naszej instytucji oraz całego grona osób badających historię Auschwitz. W związku z tą wypowiedzią zostanie złożony pozew do sądu o zniesławienie. Podkreślamy z całą mocą: negowanie faktu istnienia komór gazowych jest nie tylko przejawem antysemityzmu i ideologii nienawiści – w Polsce jest również przestępstwem. W tej kwestii zostanie niezwłocznie skierowane zawiadomienie do prokuratury
– poinformował dr Cywiński.
Krytyka Radia Wnet i mediów
Historyk krytycznie odniósł się również do samego zaproszenia Brauna do programu na naszej antenie.
Osoba odpowiedzialność spada na media, które podsuwają mikrofon lub kamery człowiekowi, który wielokrotnie pojazał, że nie potrafi funkcjonować w przestrzeni publicznej bez wandalizmów, kłamstwa, mowy nienawiści i rasizmu. Apelujemy do świata dziennikarzy o solidarne unikanie dopuszczenia go do wywiadów, rozmów i audycji. Mediów nie można wykorzystywać do świadomego i dla wielu tak bolesnego kłamstwa
– wezwał dyrektor, który zapowiedział również przygotowanie narzędzia internetowego do walki z negacjonizmami historycznymi