Kontrowersyjne plany budowy obwodnicy Tucholi. Jak reagują mieszkańcy?

Tuchola / Fot. Małgorzata Kleszcz

Małgorzata Kleszcz zdaje relację ze spotkania w Tucholi dotyczącego budowy obwodnicy. Swoje niezadowolenie z postępu prac głośno okazują mieszkańcy.

W ramach „Popołudnia Wnet” Jaśmina Nowak łączy się z Małgorzatą Kleszcz, by zapytać o przebieg spotkania, które dotyczyło budowy obwodnicy Tucholi w ciągu drogi ekspresowej Słupsk-Kalisz (Via Pomerania). O ile mieszkańcy są zgodni, że takowa droga musi powstać, tak jednak uważają plan budowy za mocno wadliwy. M.in. problemem jest decyzja środowiskowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, w której pojawiają się błędy:

Podam przykład. Mówimy cały czas o rzece Brdzie, a w decyzji środowiskowej występowała nazwa Notecki Park Krajobrazowy. Widać, że jest to kopia innej decyzji. […] Stąd też dużo niepokojów mieszkańców.

– mówi jeden z nich.

Spotkanie dotyczące planów budowy obwodnicy Tucholi / Fot. Małgorzata Kleszcz

Inne osoby zamieszkujące tamte tereny również zgłaszają swój niepokój. Dla niektórych oznacza to utratę bądź trudności w dojeździe do swoich ziem i gospodarstw:

To jest niesprawiedliwe, żeby obwodnica przejeżdżała przez budynki gospodarcze. Należało to zaprojektować tak, żeby ona omijała te budynki. Jestem całym sercem za ludźmi, którym rujnuje to życie prywatne.

– wyraża swoje niezadowolenie kolejna z mieszkanek.

Rozczarowani i pełni obaw są także rolnicy, którym obecny projekt budowy trasy odbierze część majątków:

Ja jestem akurat rolnikiem i mam dojazd do pól. Przez tę obwodnicę jedno pole mi zabiorą, a do drugiego nie wiem jak będę dojeżdżał.

– dodaje mężczyzna pytany o opinię przez Małgorzatę Kleszcz

Warto zaznaczyć, że sprawa powstania drogi toczy się już od ponad 12 lat.

/pk

Odsłuchaj całą rozmowę już teraz!

Czytaj także:

Powodzie na północy Polski. Jak reagują służby? Komentuje radny wojewódzki z Elbląga

 

Michał Kuź: Zaprzysiężenie Karola Nawrockiego niezagrożone; Tusk nie może liczyć w tym zakresie na poparcie Niemiec

Dr Michał Kuź / Fot. arch. MK

Ekspert ds. stosunków międzynarodowych dr Michał Kuź uważa, że umowa handlowa między USA a UE pogrzebała koncepcję podważenia wyników wyborów prezydenckich w Polsce, lansowaną przez naszych radykałów.

W niedzielę prezydent USA Donald Trump i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowali o osiągnięciu porozumienia handlowego Stanów Zjednoczonych z Unią Europejską. W „Odysei Wyborczej” dr Michał Kuź zwraca uwagę na krajowe reperkusje tego zdarzenia.

Proszę zwrócić uwagę, że krótko po tym, jak UE, a przede wszystkim Niemcy jako największa gospodarka dogadały się ze Stanami Zjednoczonymi, nagle premier Tusk stwierdził, że absolutnie nie będzie podważał wyniku wyborów

– mówi ekspert.

Kuź przytoczył w tym kontekście zaskakujące wystąpienie premiera w Pabianicach, podczas którego odniósł się do radykalnej koncepcji, lansowanej głównie przez posła KO Romana Giertycha.

Nie! Kochani, nie! Bądźcie poważni, proszę! Naprawdę chcecie żyć w kraju, w którym policja będzie liczyła głosy i ogłaszała wynik wyborów? Ludzie! Nie! Nie będzie takiej Polski, póki ja jestem premierem, gdzie policja i prokuratura będą mówiły „nieważne są te wybory, my policzymy głosy”. Proszę was!

– podnosił Donald Tusk.

Grzywaczewski: Trump chce zmusić Chiny do przeformułowania relacji z Rosją

Według Michała Kuzia jednoznaczne, ostatnio powtórzone, poparcie Donalda Trumpa dla Karola Nawrockiego w połączeniu z umową UE-USA oznacza, że gdyby Donald Tusk chciał podważyć wynik wyborów, nie miałby nie tylko poparcia Waszyngtonu, ale również Berlina.

Niemcy nie mogą się posunąć aż tak daleko w zwalczeniu polityków proatlantyckich

– dodaje.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Tusk zapowiadał wielką repolonizację. W przypadku CPK opóźnienia i brak promocji rodzimych przedsiębiorców

Projekt terminala CPK za czasów PiS l fot. Koncepcja CPK autorstwa pracowni Foster+Partners / mat. pras. Foster+Partners

Dużo takiej pustej retoryki – mówi Szymon Huptyś ze stowarzyszenia Tak dla CPK, komentując zapowiedzi rządu o wspieraniu polskich firm m.in. przy realizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Posłuchaj całej rozmowy:

Ogłoszony z opóźnieniem przetarg na terminal pasażerski Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz formuła dialogu konkurencyjnego budzą wątpliwości co do realnego wsparcia dla polskich firm

– ocenia Szymon Huptyś ze stowarzyszenia Tak dla CPK. W ten sposób odpowiedział na pytanie o ogłaszaną przez Donalda Tuska repolonizację i to, że ten rząd będzie wspierał polskie firmy.

Zgodnie z pierwotnymi założeniami CPK miał być już dawno budowany, ale niestety teraz mamy do czynienia z bardzo dużymi opóźnieniami.

Spodziewamy się, że wybór wykonawcy nastąpi raczej dopiero w przyszłym roku, być może nawet w jego drugiej połowie. To by oznaczało, że budowa terminala ruszy dopiero w 2027 r. A przecież jeszcze trzy lata temu zakładano, że cały port zostanie oddany do użytku w 2028 albo 2029 roku

– mówi.

Odnosząc się do rządowej narracji o repolonizacji, Huptyś ocenił, że jest w niej „dużo pustej retoryki”.

Rząd dostrzegł, że nastroje społeczne sprzyjają wspieraniu polskich przedsiębiorstw, więc wszedł w tę narrację, ale za słowami nie poszły czyny

– zaznaczył.

Michał Gramatyka: Nie było żadnych przygotowań do zamachu stanu w sensie prawnym

Brak refleksji i wsparcia

W jego opinii „komponent kolejowy CPK pokazuje, że nie nastąpiła żadna refleksja. Ten gospodarczy impuls, który miał iść z CPK, raczej nie zostanie wykorzystany na rzecz polskich firm w większym stopniu, niż planowano od początku”.

Ekspert wskazuje też na problemy z dostępem polskich wykonawców do przetargu: „Na początku postawiono bardzo rygorystyczne warunki dla firm chcących wziąć udział w dialogu konkurencyjnym. Później je nieco złagodzono, ale zdaniem firm, które składały protesty, te zmiany były niewystarczające”.

Krajowa Izba Odwoławcza kilka dni temu oddaliła zażalenia tych firm. Inwestor oczywiście wyraził zadowolenie z takiego rozstrzygnięcia. Pytanie, czy firmy zdecydują się teraz na ścieżkę sądową – mają do tego prawo, ale to może ponownie opóźnić cały proces inwestycyjny

– powiedział Huptyś.

Podkreślił też potrzebę modyfikacji warunków przetargowych.

Tzw. SIWZ-y, czyli szczegółowe warunki zamówienia, powinny być konstruowane w taki sposób, aby polskie firmy miały realną możliwość startu w tych postępowaniach

– zaznaczył.

/ad

Małgorzata Bojanowska: Muzeum Dulag 121 przypomina zapomniane losy ludności cywilnej Warszawy

Kolumna wypędzonych Warszawiaków po przybyciu na teren obozu Dulag 121. W tle największa z obozowych hal - hala nr 5, w której przetrzymywano nowoprzybyłych przed przeprowadzeniem segregacji. Źródło: Ze zbiorów Muzeum Warszawy

Muzeum Dulag 121 w Pruszkowie dokumentuje losy ludności cywilnej Warszawy wypędzonej podczas i po Powstaniu Warszawskim. Obóz działał od 7.08.1944 r., przez który przeszło od 400 do 650 tys. osób

W rozmowie z dyrektor Muzeum Dulag 121, Małgorzatą Bojanowską, przypominamy dramatyczne losy warszawiaków wypędzonych podczas Powstania Warszawskiego. Zbliżająca się 81. rocznica wybuchu Powstania to moment nie tylko wspomnień o walczących, ale także o cywilach, których historia zapisana jest w murach Dulagu 121 – obozu przejściowego w Pruszkowie.

„Misją tego muzeum jest upamiętnienie losów wypędzonej z Warszawy podczas powstania i po jego zakończeniu ludności cywilnej Warszawy” – mówi Małgorzata Bojanowska.

Dowiadujemy się o realiach obozu, który działał od 7 sierpnia 1944 roku, przez który przeszło od 400 do nawet 650 tysięcy osób – głównie kobiet, dzieci, osób starszych i chorych. Część z nich trafiła do obozów pracy przymusowej, część do obozów koncentracyjnych. Wśród tych dramatycznych losów nie brakowało okolicznych mieszkańców, którzy ratowali więźniów:

„Około 100 tysięcy ludzi udało się wyprowadzić z tego obozu dzięki tzw. polskiemu personelowi – wolontariuszom, pielęgniarkom, lekarzom, tłumaczkom” – przypomina dyrektorka muzeum.

Dyrektorka porusza także temat brutalności okupanta – masowych egzekucji ludności cywilnej po upadku dzielnic takich jak Wola i Ochota, a także genezę powstania obozu, który Niemcy zorganizowali, by pozyskać tanią siłę roboczą. Obóz powstał w warsztatach kolejowych na terenie Pruszkowa – w miejscu zupełnie nieprzygotowanym do przyjęcia tysięcy ludzi.

„Były dni, że przychodziło 70 tysięcy ludzi. To jest wielkość obecnego Pruszkowa” – mówi Małgorzata Bojanowska.

Rozmawiamy także o działaniach upamiętniających: spacerach historycznych po Ochocie, Woli i Marymoncie, organizowanych przez muzeum, oraz planowanych wydarzeniach, takich jak wspólne śpiewanie piosenek powstańczych czy upamiętnienie oddziału NENUFAR, który zdobył elektrownię w Pruszkowie w sierpniu 1944 roku.

„Chciałabym jeszcze powiedzieć o rzeczy, która jest mało znana – 1 sierpnia odbędzie się uroczystość złożenia wieńców pod tablicą upamiętniającą epizod pruszkowski Powstania Warszawskiego.”

Zachęcamy także do wysłuchania poniższej audycji!

„A ty mnie jeszcze nie znasz” opowieść o Alinie Janowskiej czyli Kiedyś to było – 28.07.2025 r.

Bąkiewicz będzie miał zarzuty? „Dowiaduję się o tym z mediów, ale prokuratura milczy”

Robert Bąkiewicz z przedstawicielami Ruchu Obrony Granic l fot. x.com/@ROGranic

Media i prokuratura informują, ze Robert Bąkiewicz może otrzymać zarzuty, ale jego pełnomocnik niczego nie może się z prokuratury dowiedzieć. Komentarz Roberta Bąkiewicza w Radiu Wnet.

Media w poniedziałek podały, że Prokuratura Regionalna w Szczecinie poleciła prokuratorowi z Gorzowa Wielkopolskiego postawić Robertowi Bąkiewiczowi zarzuty znieważenia funkcjonariuszy Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej podczas wydarzeń na moście granicznym w Słubicach. Informację podawał też rzecznik Prokuratury Krajowej, prok. Przemysław Nowak. Bąkiewicz twierdzi, że to próba jego uciszenia i zastraszenia Ruchu Obrony Granic. Może mu grozić grzywna, ograniczenie wolności lub do dwóch lat więzienia.

Posłuchaj całej rozmowy:

W Poranku Radia Wnet z Robertem Bąkiewiczem, liderem Ruchu Obrony Granic rozmawiał Janusz Życzkowski, gospodarz Studia Wrocław. Rozmowa miała miejsce w Słubicach, w których także bardzo aktywnie działa ROG.

Janusz Życzkowski: Muszę zapytać – Ruch Obrony Granic, patrole w różnych miejscach, tutaj zgrupowanie – jakaś większa akcja?

Robert Bąkiewicz: Spotykamy się, żeby dodać sobie animuszu, wymienić się informacjami, które każdy z nas zdobywa. Mamy też drobne szkolenia, wymianę wiedzy, tym bardziej, że presja ze strony rządowej jest coraz większa. Informowanie i wypracowanie sposobu działania jest bardzo istotne.

To są te „bojówki”, o których mówi się w mediach głównego nurtu? Ci „zadymiarze Bąkiewicza”, którzy przyjechali z biało-czerwonymi flagami i w żółtych kamizelkach? To osoby z całej Polski, które poświęcają czas, żeby pilnować granicy. Widzimy też Straż Graniczną, która tu pełni stałą kontrolę. Z ponad pięćdziesięciu przejść granicznych, jedynie kilkanaście objęto taką kontrolą. Jak oceniacie skuteczność tych kontroli?

Gdybym powiedział, że nie ma żadnej skuteczności, to bym skłamał, ale wciąż pozostawia to wiele do życzenia. Kiedy jesteśmy przy granicy, gdy działają nasze patrole, widać, że praca idzie lepiej i skuteczniej. Jednak wiele miejsc – i potwierdzają to koledzy, którzy patrolują granicę samochodami – w ogóle nie jest pilnowanych. To, co się dzieje, to trochę teatr ze strony Donalda Tuska, wcześniej Siemoniaka, teraz Kierwińskiego – mający na celu uspokojenie nastrojów społecznych w Polsce. Same kontrole są dobre, my się przyglądamy i mobilizujemy działanie. Uważam, że większość funkcjonariuszy ma dobre intencje. Natomiast intencje polityczne są inne – chodzi tylko o uspokojenie opinii publicznej i powrót do sytuacji sprzed wprowadzenia kontroli.

Paweł Lisicki: Strona rządowa przygotowywała zamach stanu

Jest też jeden polityczny wątek – zapowiedź postawienia zarzutów wobec Roberta Bąkiewicza. Formalnie, jak rozumiem, jeszcze ich nie przedstawiono. Czy dostał Pan wezwanie, czy został pan zatrzymany? Spodziewa się pan tego?

To ciekawa sytuacja. Z mediów dowiaduję się, że mają mi być postawione zarzuty, ale mój pełnomocnik, dzwoniąc do prokuratury, nie może uzyskać żadnej informacji ani kontaktu z prokuratorem prowadzącym. To dość śmieszne, bo w normalnych sytuacjach przepływ informacji istnieje. Sądziłem więc, że prokuratura czeka na odpowiedni moment i formę, by mi te zarzuty postawić. To element zastraszania Polaków i próba anihilacji Ruchu Obrony Granic. My nie tylko bronimy granic – przygotowujemy Polaków do stawienia oporu wobec masowej migracji, paktu migracyjnego, pomysłów eurokratów czy neomarksistów z UE, którzy niszczą państwa narodowe i chcą zniszczyć także Polskę.

Na koniec zaproszenie – 1 sierpnia, Marsz Powstania Warszawskiego, współorganizowany przez Ruch Obrony Granic.

Tak, serdecznie zapraszam – 1 sierpnia, godzina 17:00, czyli godzina „W”, Rondo Dmowskiego, centrum Warszawy. Przejdziemy w wielkim Marszu Pamięci, oddając cześć bohaterom Powstania Warszawskiego. Odniesiemy się też do bieżących spraw – bo przecież wtedy była prawdziwa walka Polaków z Niemcami.

/ad

Paweł Lisicki: Strona rządowa przygotowywała zamach stanu

Paweł Lisicki/ fot. Adrian Grycuk CC BY-SA 3.0 pl

Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Lisicki uważa, że słowa marszałka Sejmu Szymona Hołowni o nakłanianiu go do przeprowadzenia zamachu stanu należy traktować poważnie.

Podczas piątkowej rozmowy na antenie Polsat News marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiedział, że proponowano mu, by nie dopuścił do zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego przed Zgromadzeniem Narodowym. Użył wówczas pojęcia „zamachu stanu”. W kolejnych zdaniach zastrzegł, że nie ma na myśli kategorii prawnej.

W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk dziennikarz Paweł Lisicki zauważa, że Hołownia powinien być odwołany z tak ważnej funkcji, jak marszałek Sejmu, jeżeli nie rozumie znaczenia pojęć, które używa.

Wydaje mi się, że druga osoba w państwie pewne minimum wiedzy dotyczącej jego funkcjonowania powinna mieć. Jeśli jej nie ma, to znaczy, że nie spełnia kryteriów, które od takiej osoby możemy się domagać. Ale ponieważ nie widzę, by marszałek Hołownia został odwołany, to uznaję, że powiedział to, co powiedział, bo tak myśli i to, co powiedział, być może było prawdziwe. Mam wrażenie, że strona rządowa przygotowywała coś w rodzaju zamachu stanu

– ocenia redaktor naczelny „Do Rzeczy”.

Michał Gramatyka: Nie było żadnych przygotowań do zamachu stanu w sensie prawnym

Dziennikarz podkreśla, że ktoś z planistów zamachu stanu musiał zdać sobie sprawę, że ryzyko takiej operacji jest zbyt wysokie.

Zwykle tak to jest, jest jakaś grupa ludzi się nawzajem nakręca, napędza, ale zawsze w takiej grupie pojawi się jakiś sceptyk, który mówi „słuchajcie, a czy czy damy radę, a czy możemy?”

– kreśłi hipotetyczną debatę wśród „zamachowców” Lisicki.

Dziennikarz zauważa, że gdyby Szymon Hołownia uległ namowom „czcigodnych profesorów”, czy „bardzo podnieconych politycznie polityków”, naraziłby się na odpowiedzialność karną.

Zakładam, że w pewnym momencie zrozumiał, że jeżeli będzie próbował iść w tę stronę, to położy swoją głowę pod topór. Mówię o toporze politycznym, nie fizycznym. I zaczął rejterować. To w związku z tym pojawiła się nocna kolacja z Jarosławem Kaczyńskim

– dodaje Lisicki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Michał Gramatyka: Nie było żadnych przygotowań do zamachu stanu w sensie prawnym

Featured Video Play Icon

Wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka uważa, że w Polsce nie trwały przygotowania do zamachu stanu, a wypowiedzi marszałka Sejmu Szymona Hołowni nie należy odczytywać przez pryzmat kodeksu karnego.

Podczas piątkowej rozmowy na antenie Polsat News marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiedział, że proponowano mu, by nie dopuścił do zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego przed Zgromadzeniem Narodowym. Użył wówczas pojęcia „zamachu stanu”. W kolejnych zdaniach zastrzegł, że nie ma na myśli kategorii prawnej.

Publicystyczny zamach stanu

Magdalena Uchaniuk zapytała posła Trzeciej Drogi Michała Gramatykę, kiedy dowiedział się o rozmowach o zamachu stanu.

Nigdy nie dowiedziałem się o żadnym zamachu stanu. Jestem prawnikiem i wiem, co znaczy w kategoriach prawnych „zamach stanu”

– stwierdził Gramatyka.

Trzy wnioski po słowach marszałka Sejmu o „zamachu stanu”

Poseł przyznał, że wyborach prezydenckich pojawiały się głosy o ponownym przeliczaniu głosów i kwestionujace wynik wyborów, podnoszone przez osoby czy instytucje, które nie były do tego w myśl prawa umocowane.

Traktowałem te wezwania jako nieodpowiedzialne. Przegraliśmy te wybory, przegrał również mój kandydat, ale przegrywać trzeba umieć

– podkreślił Michał Gramatyka.

Polityk zaznaczył, że sam jako osoba z wykształceniem prawniczym nie użyłby takich słów, jak zrobił to Szymon Hołownia.

Sformułowania „zamach stanu” można użyć w kategoriach prawnych i publicystycznych. Ja jestem prawnikiem, Szymon Hołownia nie jest, więc miał pełne prawo powiedzieć to, co powiedział

– dodał.

Śledztwo będzie umorzone

W sprawie słów marszałka Hołowni stowarzyszenie Prawnicy dla Polski skierowało do prokuratury zawiadomienie, postulując przesłuchanie go w charakterze świadka. Z informacji Prokuratury Okręgowej w Warszawie wynika, że śledztwo zostanie wszczęte. Odnosząc się do jego dalszego biegu Michał Gramatyka stwierdził, że „skończy się ono prędzej, niż się zacznie”.

Skończyłem aplikację prokuratorską swego czasu i dokładnie wiem, co oznacza „zamach stanu” opisany w kodeksie karnym. W prawie karnym nie ma miejsca na clickbait. Prawo karne polega na tym, że analizuje się, czy występują znamiona jakiegoś przestępstwa

– wyjaśnił poseł.

Sędzia złożył zawiadomienie do prokuratury ws. zamachu na organ konstytucyjny. W tle wypowiedź Szymona Hołowni

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Marek Bala: tegoroczny Tour de France był najszybszy w historii

Tadej Pogačar na Tour de France / Fot. Hugo LUC, CC 4.0, Wikimedia Commons

Kolarze jechali przez 21 etapów ze średnią prędkością 43 km/h. To niesamowity wyczyn i niesamowity wysiłek – mówi redaktor portalu naszosie.pl.

Brakuje nam takich zawodników, którzy mogliby powoli zastąpić Rafała Majkę i Michała Kwiatkowskiego. Kamil Gradek jechał w tegorocznym Tourze typowo w roli pomocnika, ponieważ kolarstwo zdecydowanie jest sportem drużynowym

mówi Marek Bala, pytany o kondycję polskiego kolarstwa szosowego. W wygranym przez Słoweńca Tadeja Pogačara Tourze, Kamil Gradek zajął 155 miejsce.

Trwa Tour de France kobiet. W ocenie rozmówcy Grzegorza Milko, Katarzyna Niewiadoma ma realne szanse na powtórzenie sukcesu z 2024 roku, i wygranie całej imprezy.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Porozmawiajmy o Sporcie: Polskie siatkarki z brązem w Lidze Narodów, piłkarska Ekstraklasa nabiera tempa

Co wyróżnia Muzeum Fabryki Norblina? Odpowiada dyrektor Artur Setniewski

Muzeum Fabryki Norblina / Fot. materiały Muzeum

Dyrektor Muzeum Fabryki Norblina przybliża historię charakterystycznego dla Warszawy miejsca. Rozmowę prowadzi Wojciech Jankowski.

Artur Setniewski przedstawia na początku historię nazewnictwa miejsca. Przed wojną pełną nazwą było „Norblin, Bracia Buch i T.Werner” i za każdą z części kryje się inna marka. Natomiast sama nazwa po wojnie zmieniła się na „Walcownia Metali Warszawa”. „Fabryka Norblina” jest określeniem skrótowym, które przyjęło się wśród mieszkańców stołecznego miasta.

Wojciech Jankowski zwrócił uwagę na niecodzienny, wyspowy układ przestrzenny obiektu. Dyrektor mówi, że taki zamysł był od początku planowania projektu muzeum:

Jak myśleliśmy o tym, to wiedzieliśmy, że musimy przyjąć taką formę wyspową, ale też brak wyraźnych granic tego, co jest muzealne, a co jest niemuzealne. Wystawa stała naszego muzeum opiera się na 4 głównych ścieżkach zwiedzania: architektura i budynki, maszyny i urządzenia, wyroby i ludzie.

Dyrektor muzeum opowiada także o maszynach, które możemy zobaczyć na żywo. M.in. gilotynę do prętów sprzed I wojny światowej oraz 2 nawijarki, obie produkcji własnej.

Muzeum Fabryki Norblina / Fot. Wojciech Jankowski

Muzeum Fabryki Norblina wyróżnia przestrzeń komercyjna, w której są sklepy, kino i biobazar. Na pytanie o to, czy to dobrze, że taka sfera jest częścią muzeum, dyrektor odpowiada:

Zawsze można coś zrobić lepiej i po jakimś czasie to ocenić. […] Ten teren już w swojej historii miał wpisaną pewną formę rewitalizacji. […] Bardzo dobrym zjawiskiem jest to, że inwestor pomyślał, by w formę wielofunkcyjną wpisać muzeum.

Na koniec Artur Setniewski zachęca, by odwiedzić stronę muzeum i dowiedzieć się w jaki sposób można zwiedzić to miejsce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj także:

Julia Pietrucha o albumie SIERPNIOWE powstałym na 81. rocznicę Powstania Warszawskiego – Jak zachować pamięć?

 

Grzywaczewski: Trump chce zmusić Chiny do przeformułowania relacji z Rosją

Sankcje na państwa kupujące węglowodory z Rosji byłyby bardzo silnym ciosem dla Pekinu, ale także dla Delhi – mówi dziennikarz.

Prezydent Donald Trump podczas swojego pobytu w Europie powiedział, że jest głęboko rozczarowany postawą Władimira Putina, że to nie jest człowiek godny zaufania i że w związku, to akurat dla nas myślę jako Polaków i szerzej mieszkańców pośrodkowych nie jest żadnym zaskoczeniem, No ale przecież wydawało się, że Donald Trump od kilku miesięcy takiego kredytu zaufania dyktatorowi Władimirowi Putinowi udzielał

tak Tomasz Grzywaczewski analizuje złożoność działań amerykańskiego przywódcy wobec Federacji Rosyjskiej wobec jawnej niechęci Putina do zakończenia działań wojennych przeciwko Ukrainie.  Podkreśla, że USA są wystarczająco silne, by prowadzić twardą politykę celną wobec ChRL, Indii i Brazylii.

Lewica dopatruje się nazistowskiej  w reklamie z udziałem Sydney Sweeney

Amerykańska aktorka znana m.in. z roli w serialu „Euphoria” wystąpiła w reklamie dżinsów, gdzie w tej reklamie jest taka lekka gra słów, że :Sydney Sweeney has great jeans”, co po angielsku jest gołą słów jeans, jeans, czyli nie tylko jeansy, ale gens jako geny

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prof. Tomasz Grosse: Dla UE ambicje klimatyczne są ważniejsze, niż interesy europejskie