Grzegorz Kuczyński: Rosja czuje, że może sobie pozwalać na coraz więcej wobec Zachodu

grafika ilustracyjna/fot. pixabay

To nie jest przypadek, że natychmiast po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony pojawiło się wiele teorii spiskowych – mówi ekspert ds. wschodnich.

Z jednej strony słyszymy głosy, że tym bardziej to nie jest nasza wojna, mam tutaj na myśli konflikt na Ukrainie, tym bardziej powinniśmy się trzymać z dala od tej wojny, bo w jakiś sposób nam to zagraża. Pomijam już różne bzdurne teorie o tym, że to była jakaś ukraińska prowokacja, bo to było po prostu niemożliwe do zrealizowania na poziomie czysto technicznym

mówi Grzegorz Kuczyński w rozmowie z Łukaszem Jankowskim.

Władimir Putin tutaj osiągnął swój cel. Bo tu nie chodzi o to, że Polacy mają wysłać żołnierzy na Ukrainę. Moim zdaniem te działania sprawiły, że te nastroje będą jeszcze bardziej speciwne wysyłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę. Ta cała operacja rosyjska, ona raczej sprawi, że my tutaj na miejscu powinniśmy zadbać o własne bezpieczeństwo, rozbudowę systemów antydronowych.

przestrzega ekspert.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Marcin Przydacz: Jeżeli Putin oczekiwał, że pod jego batutą będziemy krytykować polski rząd, to się pomylił

Maciej Kożuszek: Donald Trump zostawił sobie furtkę do dalszych sankcji na Rosję

Maciej Kozuszek / Fot. Konrad Tomaszewski

Prezydent USA nie zareagował bardzo ostro na wymierzony w Polskę atak; dalsze kroki będzie podejmował zapewne w zależności od postępów procesu pokojowego na Ukrainie – mówi dziennikarz.

Po prowokacjach Miedwiediewa Trump wysłał łodzie nuklearne w stronę Rosji; teraz spodziewałbym się czegoś podobnego

mówi Maciej Kożuszek w rozmowie z Łukaszem Jankowskim, pozytywnie oceniając reakcję NATO na wtargnięcie rosyjskich dronów na terytorium RP.

Morderstwo Charliego Kirka

Charlie Kirk, mimo zaledwie 31 lat, był bardzo znanym, wpływowym konserwatywnym publicystą i influncerem. Maciej Kożuszek ocenia, że jego morderstwo jest kolejnym przejawem słabości i bezradności radykalnej lewicy, która traci „rząd dusz” w USA.

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Tomasz Grzywaczewski: Rosjanie testują jaka będzie odpowiedź Sojuszu Północnoatlantyckiego

Dr Artur Bartoszewicz: posiadanie systemów antydronowych powinno być już dawno zrealizowane

Dr Artur Bartoszewicz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Były kandydat na prezydenta naświetla kwestię ekonomiczne po wczorajszym ataku dronowym. Wyraża swoje zaniepokojenie stanem naszego państwa.

Łukasz Jankowski pyta o konsekwencje polityczne i ekonomiczne, jakie być może niesie za sobą atak dronowy. Ekonomista podkreśla, że może czekać nas kryzys gospodarczy:

Jeżeli nadal „dangeryzowanie” Polaków będzie następowało i cały przekaz przez polityków kreowany od wczoraj będzie straszył, to dojdzie do katastrofy gospodarczej. Zamiast podejmować działania, które chronią Polskę, od trzech i pół roku nic w tym zakresie się nie dzieje. Posiadanie systemów antydronowych powinno być dawno zrealizowane.

Redaktor Radia Wnet porusza kwestie bezrobocia wśród młodzieży, które rośnie. Dr Artur Bartoszewicz zapewnia, że młodzi ludzie, przy poczuciu zagrożenia, mogą uciec z Polski:

Młodzi ludzie, jeżeli nie będą mieli pierwszej pracy zaraz po uczelniach, po liceum, po szkołach zawodowych, po studiach, to wyjadą. Jeżeli jeszcze budowana atmosfera lęku wzmocni ich przekonanie – milion, dwa miliony ludzi ucieknie z Polski bardzo szybko.

Nauczyciel akademicki wyraża swoje zaniepokojenie również w kwestii budżetu państwa. Krytykuje obecny rząd i uznaje, że następny będzie miał trudne zadanie, by „posprzątać” po teraźniejszym:

System finansów publicznych jest rozwalony. Teraz będziemy mieli, po wczorajszych działaniach, dalsze zastraszanie w gospodarce. Cały system od następnego roku rozpadnie się przez KSEF. Przez najbliższe dwa lata czeka nas tragedia. Ja nie wiem, co zrobi za dwa lata nowy rząd, żeby w ogóle to posprzątać. To będzie niewyobrażalna trudność.

/pk

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

Czytaj także:

Marek Sawicki: W obliczu zagrożenia potrafimy mówić jednym głosem

Rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska: System kaucyjny jest gotowy, krytyka jest nieuzasadniona

Marek Pogorzelski/ fot. gov.pl

W rozmowie z Hanną Tracz rzecznik prasowy MKiŚ Marek Pogorzelski odpiera oskarżenia, jakoby system kaucyjny opakowań po napojach był nieprzygotowany. Zasady są znane od dobrych 2 lat – podkreśla.

W październiku rusza system, w ramach którego klienci, którzy kupili napoje w plastikowych butelkach i puszkach, zapłacą kaucję w wysokości od 50 gr do 1 zł. Odzyskają ją dopiero, gdy oddadzą puste opakowania w punkcie lub automacie. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że uczestnicy obrotu gospodarczego są niepoinformowani o szczegółach tego rozwiązania, a ono samo jest zbędne, bo wystarczający jest obecny system segregowania odpadów. Na antenie Radia Wnet stanowisko takie wyraził m.in. prezes Rady Przedsiębiorców Adam Abramowicz.

Z poglądem Adama Abramowicza nie zgadza się rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska Marek Pogorzelski. W rozmowie z Hanną Tracz w auducji „Cała naprzód” podnosi, że zasady systemu są znane od co najmniej dwóch lat, a obie ustawy z tego obszaru były bardzo wnikliwie konsultowane.

Wbrew temu, co mówili poprzedni goście audycji, gotowi są operatorzy systemu. W tym momencie jest ich pięciu. Przede wszystkim gotowa jest większość sklepów i przedsiębiorców, którzy będą w systemie brali udział. Jestem zaskoczony stanowiskiem części przedsiębiorców, domagających się odsunięcia wejścia w życie systemu, bo warto powiedzieć, że tysiące przedsiębiorców poniosło już nakłady zarówno finansowe, jak i pracy, by do wejścia w życie nowego rozwiązania się przygotować

– podkreśla Pogorzelski.

Adam Abramowicz: System kaucyjny jest nieprzygotowany, a obecny jest wystarczający

Rzecznik zarzuca Radzie Przedsiębiorców, że w sposób wybiórczy cytuje raport firmy audytowej Delloite, dotyczący systemu kaucyjnego.

Raport, na który powoływał się prezes Abramowicz jest z 2024 roku, czyli jeszcze z czasów, kiedy planowany był start systemu na styczeń 2025 roku. To właśnie na prośbę przedsiębiorców wejście systemu zostało przesunięte na październik. Zachęcałbym organizację pracodawców, by przeczytała raport w całości, ponieważ jest w nim naoisane, że ciągu kilku lat system kaucyjny obejmie 99 proc. opakowań, które są objęte systemem. Mówimy tutaj o butelkach PET i puszkach. 99 proc. tych opakowań będzie objęte systemem, a poziom ich zwrotu będzie wynosił 90 proc.

– przytacza prognozy przedstawiciel ministerstwa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

„Rząd Bayrou upadł cicho jak moneta upuszczona na dywan”

Piotr Witt, fot Radio Wnet

Piotr Witt w najnowszej Kronice Paryskiej komentuje upadek rządu Bayrou, słabnącą pozycję Macrona, kryzys turystyki i piramidalny dług Francji. – To była agonia od samego początku – podkreśla.

Posłuchaj całego felietonu:

W najnowszej Kronice Paryskiej Piotr Witt skupił się na polityce i gospodarce Francji. Komentował upadek rządu François Bayrou, sytuację Emmanuela Macrona oraz problemy budżetowe kraju. Sporo miejsca poświęcił także kryzysowi turystyki we Francji, która – mimo 100 milionów odwiedzających – zarabia znacznie mniej niż Hiszpania.

Rząd Bayrou upadł cicho jak moneta upuszczona na dywan – bez dźwięku, bez brzęku, bez wstrząsu. Agonia zaczęła się w momencie jego powołania

– mówił Witt, wskazując, że Macron wybrał polityka, który w swojej karierze nie przeprowadził żadnej reformy.

Marcin Przydacz: Jeżeli Putin oczekiwał, że pod jego batutą będziemy krytykować polski rząd, to się pomylił

Francja tonie

Publicysta krytycznie ocenił też sytuację gospodarczą Francji.

Przed Francją wyrósł wysoki mur pożyczonych pieniędzy. Francuska ściana płaczu, o którą każdy najbardziej pomysłowy rząd musi rozbić sobie głowę

– komentował, przypominając, że w budżecie brakuje 44 miliardów euro.

Witt zwrócił uwagę na spadek ruchu turystycznego o 25 proc. i utratę dawnego charakteru Paryża. Wspomniał też o nowym premierze Sébastienie Lecornu, dotychczasowym ministrze armii, którego nazywa „człowiekiem Macrona”.

/ad

 

Marcin Przydacz: Jeżeli Putin oczekiwał, że pod jego batutą będziemy krytykować polski rząd, to się pomylił

Minister Marcin Przydacz wyraża satysfakcję, że poprzez atak dronowy na Polskę Władimirowi Putinowi nie udało się skłócić polskiej sceny politycznej. Opozycja stanęła na wysokości zadania – podkreśla.

Na teren Polski w nocy z wtorku na środę wleciały rosyjskie drony. Część z nich została zestrzelona. W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz stwierdza, że jest zbudowany tym, że w przeciwieństwie do działań z ubiegłych lat, dziś Putinowi nie udało się skłócić Polaków wewnętrznie poprzez tę prowokację.

Pamięta pan początek operacji hybrydowej na granicy polsko-białoruskiej? Niestety wówczas część liberalno-lewicowa zaatakowała rząd prawicowy. Później, kiedy lewica i liberałowi doszli do władzy, de facto kontynuowali politykę blokowania granicy. Ale wcześniej bardziej zależało im na tym, żeby nielubiany rząd prawicowy krytykować, nawet jeśli to było na rękę Putinowi. A pamięta pan sytuację wokół rakiety pod Bydgoszczą? Dokładnie taka sama. Więc Putin miał doświadczenia w tym, że wysyłanie różnego rodzaju rzeczy w kierunku Polski powoduje wewnętrzną kłótnię i osłabianie. Tylko jest jedna mała różnica, dziś prawica jest w opozycji

– zwraca się Przydacz do redaktora Radia Wnet.

Marek Sawicki: W obliczu zagrożenia potrafimy mówić jednym głosem

Jak podkreśla prezydencki minister, choć prawej stronie nie podoba się premier Donald Tusk na wielu płaszczyznach, to jeśli Putin oczekiwał, że „my w pierwszej kolejności będziemy grać pod jego batutą i krytykować polski rząd, to głęboko się pomylił”.

I to jest budujące w tym sensie, że polska scena polityczna mogła się zachować dojrzale, przynajmniej w tym kluczowym pierwszym dniu. Teraz zapewne się dyskusje będą toczyć i krytyka na rząd spadnie, to jest jasne, bo sam fakt, że nie wiemy ile tych dronów znaleziono, gdzie one są, ile przeleciało, pokazuje, że rząd nie był do końca przygotowany. Ale w tym pierwszym kluczowym dniu ta opozycja zachowała się, stanęła na wysokości zadania

– ocenia polityk.

Odnosząc się do rozmowy telefonicznej Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem Przydacz wskazuje, że prezydent USA otrzymał bezpośrednie informacje.

Tak aby perspektywa amerykańskiego przywódcy była jak najbardziej zbieżna z perspektywą realną i perspektywą Polski. My po prostu mamy największą wiedzę na ten temat. Fakt zestrzelenia dronów został bardzo pozytywnie odnotowany przez prezydenta Donalda Trumpa

– zapewnia Przydacz.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Starosta radzyński po incydencie z dronem: Celem jest wywołanie strachu

Szczątki drona w pobliżu Wohynia, fot. lublin24.pl

Po incydencie z dronem w powiecie radzyńskim starosta Szczepan Niebrzegowski apeluje o spokój. Jego zdaniem celem Rosjan jest wywołanie paniki wśród mieszkańców przygranicznych powiatów.

Posłuchaj całej rozmowy:

W okolicach Wochynia w powiecie radzyńskim spadły fragmenty drona.

Moja rola jako starosty to przekazać sprawę służbom. Obiekt spadł na polu, ok. 200–300 metrów od zabudowań

– mówi w Poranku Radia Wnet starosta radzyński Szczepan Niebrzegowski.

Strach narzędziem kontroli

Podkreśla, że incydent nie był przypadkiem.

Jeden czy dwa obiekty można uznać za przypadek, ale nie dziewiętnaście czy dwadzieścia. To próba wywołania strachu wśród mieszkańców kolejnych powiatów przy granicy

– ocenia.

Dron spadł na dom pod Włodawą. Samorząd chce jednostki wojskowej

Niebrzegowski zaapelował do mieszkańców o zachowanie spokoju.

Panika daje satysfakcję tym, którzy tego dokonują. Jesteśmy w NATO, mamy parasol ochronny USA. Naszym obowiązkiem jest wzmacniać obronę i działać tak, by nikomu nie opłacało się nas zaatakować

– podkreśla.

/ad

Dron spadł na dom pod Włodawą. Samorząd chce jednostki wojskowej

Zniszczony przez drona budynek w miejscowości Wyryki, fot. Mariusz Zańko

Incydent z dronem w Wyrykach pokazuje, jak realne jest zagrożenie dla mieszkańców Lubelszczyzny. Samorząd chce przyspieszenia budowy Tarczy Wschód i utworzenia jednostki wojskowej we Włodawie.

Noc z 9 na 10 września przyniosła poważne naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej – rosyjskie drony zostały wykryte i częściowo zestrzelone przez siły powietrzne. Tej samej nocy w miejscowości Wyryki (powiat włodawski) fragmenty drona uderzyły w prywatny dom – uszkodzony został dach i samochód stojący na posesji, ale nikomu nic się nie stało. Na miejscu były cztery zastępy straży pożarnej.

Posłuchaj całej rozmowy:

Starosta włodawski Mariusz Zańko w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w Poranku Radia Wnet podkreśla, że takie incydenty pokazują, jak bardzo przygraniczny region potrzebuje dodatkowych działań obronnych i wsparcia.

To my tutaj żyjemy na co dzień i najbardziej odczuwamy skalę zagrożenia. W ostatnim czasie w promieniu powiatu włodawskiego mieliśmy aż sześć przypadków przekroczenia granicy przez drony

– mówi.

Dron albo jego części zniszczyły dom na Lubelszczyźnie

Zańko przypomina, że rozwój garnizonów wojskowych w Chełmie i Białej Podlaskiej oraz utworzenie XIX Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej były właściwymi decyzjami, ale potrzeba więcej.

Kontynuacja działań związanych z rozbudową granicy i jednostek wojskowych jest konieczna, bez względu na to, czy protestują politycy czy ekolodzy. Musimy rozwijać monitoring, budować zapory i wzmacniać obecność wojska

– dodaje.

Marcin Przydacz: Jeżeli Putin oczekiwał, że pod jego batutą będziemy krytykować polski rząd, to się pomylił

Kolejna jednostka na wchodzie Polski?

Samorząd prowadzi rozmowy z MON i Regionalnym Zarządem Infrastruktury na temat utworzenia jednostki wojskowej we Włodawie.

Mam nadzieję, że w tej trudnej sytuacji otrzymamy zielone światło na przeniesienie tu batalionu WOT

– podkreśla starosta.

Za ważne uważa także wzmocnienie lokalnej służby zdrowia.

Szpitale powiatowe na granicy są w trudnej sytuacji finansowej, a jednocześnie to one udzielają pomocy żołnierzom, strażnikom i – w razie tragedii – cywilom. Zabezpieczenie medyczne granicy jest równie potrzebne jak budowa zapory

– zaznacza Zańko.

Marek Sawicki: W obliczu zagrożenia potrafimy mówić jednym głosem

Według starosty, lokalne służby – policja, straż pożarna, wojsko oraz samorząd – zadziałały sprawnie i szybko, a marszałek województwa lubelskiego zadeklarował wsparcie finansowe na odbudowę domu.

W tej skali udało się pomóc. Ale musimy szkolić się i rozwijać, aby być przygotowanymi na jeszcze większe ataki i straty

– podsumowuje Zańko.

/ad

Marek Sawicki: W obliczu zagrożenia potrafimy mówić jednym głosem

Featured Video Play Icon

Marszałek senior Marek Sawicki (PSL) ocenia, że reakcja polskich polityków na wtargnięcie dronów na teren Polski pokazała, że potrafimy jeszcze współdziałać i podejmować szybkie decyzje.

W Poranku Wnet marszałek senior Marek Sawicki komentuje naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony, które wleciały w nocy z wtorku na środę. Polityk podkreśla, że powiadomieni o sprawie został niezwłocznie prezydent, premier i minister obrony narodowej.

Współdziałanie w nocy pomiędzy najważniejszymi osobami w państwie miało miejsce. Widać więc wyraźnie, że w obliczu zagrożenia potrafimy jeszcze współpracować, porozumieć się i mówić jednym głosem, ale także podejmować decyzję, bo przypomnę, że do tej pory brak było decyzji w zakresie zestrzeliwania obiektów w przestrzeni powietrznej Polski

– mówi Sawicki.

Tomasz Grzywaczewski: Rosjanie testują jaka będzie odpowiedź Sojuszu Północnoatlantyckiego

W jego ocenie rozpoczęcie strzelania do dronów to jasny sygnał dla Władimira Putina, że jego testowanie NATO i Polski praktycznie dobiega do końca.

Jakie będą dalsze decyzje? Musi o tym zdecydować i Polska, i nasi sojusznicy w ramach NATO. Artykuł 4 został wczoraj uruchomiony. Czy zostanie uruchomiony artykuł 5, to będzie zależało od poziomu agresji ze strony Rosji. Natomiast wiemy doskonale, że te wszystkie zabiegi, nadzieje na zakończenie wojny w Ukrainie są płonne. Ja mówiłem to w roku 2022, że czeka nas wojna co najmniej pięcioletnia, jak nie dłuższa

– podkreśla Sawicki.

Marszałek przypomina, że polska prokuratura dowiodła już, że w naszym kraju miały miejsca akty sabotażu ze strony Rosji, jak choćby podpalenia.

Jest pytanie, jak długo NATO może tolerować tego typu zachowania Putina? Przyjmowany z wielkimi honorami na Alasce Putin za kilka dni pokazał, że odbudowuje w formacie BRICS-u porozumienie z Chinami, z Iranem i świętuje zwycięstwo II wojny światowej rzekomo przez Chiny, które niewiele w tym miały udziału. To są wielkie znaki zapytania i widać wyraźnie, że, prezydent Trump w relacjach z prezydentem Putinem, de facto ponosi porażkę

– skrytykował politykę prezydenta USA Marek Sawicki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Sędzia Jakub Iwaniec wygrywa w Sądzie Najwyższym. Jest uchwała ws. ukrywania akt dyscyplinarnych

Posiedzenie SN w sprawie immunitetu sędziego Jakuba Iwańca/ fot. Jakub Pilarek

Sąd Najwyższy odmówił wyrażenia zgody na uchylenie immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi. Chodzi o głośną sprawę rzekomego ukrywania akt dyscyplinarnych, której akordem było siłowe wejście do KRS.

W środę w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego rozpoznawany był wniosek Wydziału Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie Jakuba Iwańca. Prokuratura chce postawić sędziemu zarzut przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków oraz ukrywania akt dyscyplinarnych sprawy przed powołanym przez wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchę tzw. rzecznikiem dyscyplinarnym ad hoc sędzią Grzegorzem Kasickim. Analogiczne wnioski zostały skierowane wobec Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych Piotra Schaba i jego zastępców Michała Lasoty i Przemysława Radzika.

W przypadku sędziego Jakuba Iwańca sporne akta dotyczyły sprawy ewentualnej odpowiedzialności sędziego za doprowadzenie do pozbawienie wolności posłów Mariusza Kamińskiego i Maciej Wąsika, ułaskawionych przez prezydenta Andrzeja Dudę w 2015 r.

W szerszym aspekcie sprawa ta stała się szeroko znana z powodu siłowego wejścia prokuratury w asyście policji do Krajowej Rady Sądownictwa, która ustawowo zapewnia obsługę „głównych” rzeczników dyscyplinarnych. Rzecznicy nie wydawali akt powołanym przez resort sprawiedliwości rzecznikom ad hoc, którzy mieli przejąć prowadzone przez nich sprawy dyscyplinarne między innymi z powodu kwestionowania sposobu ich powołania – bez wymaganego w procedurze karnej podpisu tradycyjnego. Pisaliśmy o tym już na portalu wnet.fm.

Ciężkie terminy przed prokuratorem Piotrem Myszkowcem

Myrcha nie był uprawniony do powołania rzecznika ad hoc

Podczas środowego posiedzenia Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN sprawę rozpoznawał sędzia Paweł Wojciechowski. Prokuraturę reprezentował wykonujący w Wydziale Spraw Wewnętrznych prokurator Zbigniew Synak. Na sali był również obecny sędzia Jakub Iwaniec oraz jego obrońcy prokuratorzy Robert HernandMariusz Moszowski. Trzeci obrońca, prokurator Michał Ostrowski nie brał udziału w posiedzeniu.

Sędzia Wojciechowski zgodził się z obroną, że sędzia Jakub Iwaniec mógł mieć uzasadnione wątpliwości, co do prawidłowości powołania rzecznika ad hoc Grzegorza Kasickiego z uwagi na osobę, która podjęła tę decyzję. Osobą tą był, jak już wspomniano powyżej, wiceminister Arkadiusz Myrcha. Jak wskazał sędzia, zarządzenie kompetencyjne ministra Adama Bodnara z grudnia 2023 r. nie dawało Myrsze takiego uprawnienia.

Przyjrzyjmy się temu zarządzeniu, co z niego wynika. (…) W paragrafie drugim, zacytuję, „sekretarz stanu Arkadiusz Myrcha sprawuje stałe zastępstwo ministra sprawiedliwości w sprawach” i tu mamy wymienionych w dziesięciu punktach sprawy. I żadna z tych spraw nie dotyczy postępowań dyscyplinarnych, jakkolwiek by tego nie rozumieć. Dalej mamy też, że w razie nieobecności ministra sprawiedliwości sekretarz zastępuje go w czynnościach określonych w paragrafie 1, ustęp 1 punkt 2 i 3. Znowu, zerkam do paragrafu 1, punkt 2 i 3. „Podpisywanie aktów normatywnych” i tak dalej – absolutnie nic, co jest związane z postępowaniem dyscyplinarnym. I jeszcze dalej. W razie nieobecności innych sekretarzy stanu, sekretarz Myrcha może zastępować trójkę. Natomiast, co istotne, nie ma tutaj mowy o zastępowaniu sekretarza stanu Dariusza Mazura, który rzeczywiście w ramach swoich obowiązków ma sprawy w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów

– tłumaczył Wojciechowski.

Sędzia SN podkreślił, że ze zgromadzonej w sprawie korespondencji sędziego Iwańca jako zastępcy rzecznika dyscyplinarnego z przewodniczącą Krajowej Rady Sądownictwa, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie i samym (wątpliwym) rzecznikiem ad hoc wynika, że miał on „mocne podstawy do przyjmowania tego, że to powołanie jest nieskuteczne”.

W aktach nie ma żadnego innego dokumentu, który pozwalałby przyjąć sądowi, że sekretarz stanu, który podpisał to pismo w zastępstwie ministra sprawiedliwości, że mógł to pismo podpisać

– dodał.

Mariusz Moszowski, Jakub Iwaniec i Robert Hernand/ fot. Jakub Pilarek

Prokuratura nie dostrzegła orzecznictwa SN

Paweł Wojciechowski przypomniał również, że w kwestiach dotyczących zastępstwa ministra sprawiedliwości przez sekretarzy stanu zostały wydane dwie uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego.

To pokazuje, że ta kwestia nie jest banalna, że to jest sprawa bardzo istotna i ważna, skoro Sąd Najwyższy dwukrotnie musiał się wypowiedzieć. A skoro się wypowiadał w pełnym składzie, to znaczy, że była rozbieżność w orzecznictwie

– zaznaczył prawnik.

Wyjaśnił, że druga z tych uchwał z 2014 r. jednoznacznie wspiera interpretację prawną, której dokonał sędzia Jakub Iwaniec. Dotyczyła ona przenoszenia sędziów na inne stanowisko służbowe.

W uchwale tej są kwestie związane z tym, że mamy do czynienia ze szczególnymi uprawnieniami [ministra sprawiedliwości]. To nie jest decyzja administracyjna, to działanie w zupełnie innej sferze, to jest organ władzy publicznej, a związku z tym SN wskazał, że nie mają tu w ogóle zastosowania przepisy ustawy o Radzie Ministrów

– kontynuował sędzia.

W świetle tych ustaleń sędzia Paweł Wojciechowski uznał, że sędzi Jakubowi Iwańcowi nie można przypisać, że w sposób umyślny chciał złamać prawo.

To argument za tym, że sędzia Iwaniec mógł mieć odmienną [interpretację], co nie oznacza, że jedyną i właściwą. Sąd [Najwyższy] absolutnie w tym postępowaniu tego nie przesądza. Tu skupia się wyłącznie na tym, że działania sędziego Jakuba Iwańca, czy jego czynom można przypisać znamiona przestępstw. Tylko tyle. To nie jest żadna wykładnie systemowa. Skupiamy się na sprawie, której dotyczy wniosek

– podsumował Paweł Wojciechowski, który wydał uchwałę o odmowie zgody na ściganie Jakuba Iwańca.

Porażający brak logiki w żurkizmie-bodnaryzmie

Podczas posiedzenia sądu miały miejsce dla wydarzenia poboczne dla sprawy, ale bardzo istotne dla sporu o wymiar sprawiedliwości. Pierwsze z nich dotyczyło kwestii tzw. neosędziów. Do takiej grupy w logice tzw. obrońców praworządności zalicza się orzekający sędzia Paweł Wojciechowski.

Wskutek wypowiedzi sędziego Jakuba Iwańca prokurator Zbigniew Synak został wprost zapytany, czy będzie wnioskował o wyłączenie sędziego Wojciechowskiego. Odpowiedź, która padła, była negatywna. I była ona zgodna z duchem i literą prawa, ale nie z linią kreśloną wcześniej przez Adama Bodnara, a obecnie Waldemara Żurka. Ten ostatni skierował przecież nawet zawiadomienie do prokuratury na sędzię Sądu Najwyższego Marię Szczepianiec, która orzekała w sprawie skargi nadzwyczajnej, dotyczącej sporu Żurka z jego żoną. A ostatnio, już jako Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny, wypowiadał się, że sędziowie z SN będą zwracali z własnych pieniędzy środki na odszkodowania zasądzone z powodu ich rzekomo wadliwego statusu.

Postawa prokuratora Synaka jest też sprzeczna z postawą prokuratorów, którzy kilka miesięcy wcześniej wnioskowali o wyłączenie sędziów SN, którzy rozpoznawali sprawę statusu prokuratora Dariusza Barskiego – Zbigniewa Kapińskiego, Marka Siwka i Igora Zgolińskiego. Wówczas Prokuratura Krajowa nie przyjęła orzeczenia SN do wiadomości, właśnie z powodu „neosędziów”. Dziś nie ma problemu, że orzeka sędzia powołany do SN w taki sam sposób, jak powyższa trójka.

Sędzia Zbigniew Kapiński o słowach prokuratora Dariusza Korneluka: bezpodstawne, niesprawiedliwe i bez oparcia w prawie

SN uznaje legalnych rzeczników dyscyplinarnych

Drugie wydarzenie to uznanie przez sędziego Pawła Wojciechowskiego sędziego Piotra Schaba jako urzędującego Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych. Schab zgłosił swój udział w sprawie i został do niej dopuszczony, jednak nie jako przedstawiciel stowarzyszenia, tylko właśnie jako rzecznik dyscyplinarny.

To już kolejne takie orzeczenie w Sądzie Najwyższym. Oznacza to, że istnieje ugruntowana już linia orzecznicza, zgodnie z którą SN nie uznaje nielegalnego odwołania rzeczników Schaba, Lasoty i Radzika przez Adama Bodnara i Waldemara Żurka.

Co ciekawe, również i tutaj prokurator Zbigniew Synak nie protestował. A przecież uznanie „rzecznikowania” Piotra Schaba jest oczywistym policzkiem dla Waldemara Żurka.

Prokuraturze Krajowej przysługuje zażalenie na decyzję SSN Pawła Wojciechowskiego. Jeżeli się na to zdecyduje, odwołanie rozpoznawać będzie skład trójkowy. Na rozpoznanie nadal czekają wnioski dotyczące pozostałej trójki rzeczników dyscyplinarnych. Według informacji portalu oko.press, śledztwo toczy się również w sprawie nie uznawania przez rzeczników dyscyplinarnych ich odwołania.

Przemysław Radzik będzie dalej sprawował funkcję Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego

jbp/