Polacy i Rumuni wybierają prezydenta. „Simion się zmienia – jest mu bliżej do PiS”

Featured Video Play Icon

George Simion l fot. wikimedia.org/AUR Alianța pentru Unirea Românilor

W najbliższą niedzielę Rumuni wybiorą prezydenta, natomiast w Polsce odbędzie się pierwsza tura wyborów. Możliwą współpracę Simiona i Nawrockiego komentował Michał Karnowski na antenie Radia Wnet.

Posłuchaj całej rozmowy:

We wtorek, 13 maja, podczas wiecu wyborczego Karola Nawrockiego w Zabrzu, niespodziewanie wystąpił George Simion, lider rumuńskiej partii AUR i kandydat w drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii. Simion wyraził poparcie dla Nawrockiego, podkreślając potrzebę współpracy między Polską a Rumunią w budowaniu „Europy ojczyzn” i sprzeciwie wobec centralizacji Unii Europejskiej. Obaj kandydaci staną przed wyborczym testem w najbliższą niedzielę, 18 maja – w Polsce odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich, a w Rumunii druga tura.

Możliwą współpracę obu polityków w Poranku Radia Wnet komentował Michał Karnowski, dziennikarz (tygodnik „Sieci”, telewizja wPolsce24).

To polityk, który na początku myślał trochę inaczej – o świecie, Europie, o tym, jak budować przyszłość naszego regionu. Wyrósł z protestu Rumunów przeciwko rządom biurokratycznym, postkomunistycznym. Trzeba pamiętać, że dziś w Rumunii rządzi koalicja tzw. chadecji z tzw. postkomuną. Stworzyli tam coś w rodzaju „sojuszu sojuszów” – coś, o czym u nas marzył Michnik. Tyle że to betonuje scenę polityczną i konserwuje wszystkie patologie

– mówił Karnowski.

Czytaj więcej:

Nie możemy stać się dyktatorami dla wyższego dobra. Wywiad z liderem partii rumuńskiej opozycji George Simionem

Zmiana polityczna George’a Simiona

Dodał, że „Simion z tego wyrósł”.

Na początku był bliżej tego, co dziś w Polsce prezentuje Konfederacja. Ale się zmienił, i to warto zauważyć. Przyjrzał się Prawu i Sprawiedliwości i sporo z tego przejął

– powiedział.

Michał Karnowski przypomniał też, że George Simion pojawił się jako kandydat sprzeciwu po tym jak Călin Georgescu został pozbawiony szansy na prezydenturę.

W tamtych wyborach otrzymał też silne wsparcie od Prawa i Sprawiedliwości. Był tam premier Mateusz Morawiecki, oni się bardzo cenią. Odbyło się też spotkanie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Simion wraca więc trochę w geście rewanżu, ale też – mam wrażenie – z poczuciem wspólnej walki. To polityk, który silnie wierzy, że w naszym regionie są rzeczy wspólne: choćby silne NATO jako gwarancja bezpieczeństwa czy realne zagrożenie ze strony Rosji, o którym otwarcie mówi. Nie jest żadnym prorosyjskim politykiem

– mówił.

Czytaj więcej:

Marcin Przydacz: Rumuni wybrali swojego kandydata, a nie kandydata Brukseli

Atak Tuska na Nawrockiego i Simiona

Donald Tusk po spotkaniu Simiona i Nawrockiego na portalu x.com napisał: „Rosja się cieszy. Nawrocki i jego prorosyjski rumuński odpowiednik George Simion na jednej scenie pięć dni przed wyborami prezydenckimi w Polsce i Rumunii. Wszystko jasne.”

Karnowski skomentował także ten wpis premiera Polski.

To są naprawdę kuriozalne wypowiedzi. Oni już nie mają wiele w arsenale – szukają gdzieś po kątach w tej świątyni propagandy, jakichś arcykapłanek czy arcykapłanów z resztkami wiarygodności i jakiejkolwiek amunicji. To, co mówi Tusk, to po prostu kłamstwo. George Simion nie jest politykiem prorosyjskim. Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią prorosyjską. Karol Nawrocki, choć nie jest zawodowym politykiem, również nie ma nic wspólnego z prorosyjskością – przeciwnie, Rosja go ściga za usuwanie pomników komunistycznych, których ludzie z Platformy często po cichu bronili

– mówił.

Czytaj więcej:

Ruch Kontroli Wyborów odkrył nowy obszar, gdzie może dochodzić do nieprawidłowości

Dziennikarz przypomniał, że „to właśnie PiS rzuciło pomoc Ukrainie, kiedy Europa – zwłaszcza Berlin – tylko patrzyła, jak Kijów upada. To Polska otworzyła granice dla uchodźców, co pozwoliło ukraińskim żołnierzom walczyć ze świadomością, że ich rodziny są bezpieczne.

Spółki Skarbu Państwa – w tym Obajtek – zrobili wtedy bardzo dużo. I ponieśli za to polityczną cenę, bo Tusk atakował ich za „koszty wojny”. Więc kto był prorosyjski? Tusk, który nie chciał ściągać węgla przed zimą, mimo że wschodnie dostawy się urwały? On sam przecież mówił: „Patrzcie, jaki syf przyjechał – nie dadzą rady”

– przypominał postawę Tuska Karnowski.

Prorosyjska polityka Donalda Tuska

Zdaniem publicysty to właśnie Tusk jeszcze przed rządami Zjednoczonej Prawicy realnie prowadził politykę prorosyjską.

W pierwszym okresie swoich rządów szedł pełną parą na reset z Rosją, która już wtedy miała za sobą agresję. Otwierał nasze służby na współpracę z Rosjanami. To są fakty

– zaznaczył.

Zresztą sam kandydat na prezydenta Rumunii nie pozostał dłużny Tuskowi i na jego wpis zamieścił odpowiedź o treści: „Na tym zdjęciu jest człowiek Putina w Polsce.
Cała Europa o tym wie. Nikt już nie wierzy w twoje kłamstwa i hipokryzję, Donaldzie!”.

/ad

 

Paweł Kukiz: Poraża mnie niska świadomość polityczna ludzi

Featured Video Play Icon

Członek koła poselskiego Wolni Republikanie Paweł Kukiz w rozmowie z Jaśminą Nowak oskarża Polaków o brak świadomości tego, do czego zmierza obecna polityka w Unii Europejskiej i w Polsce.

Pytany przez Jaśminę Nowak o przebieg kampanii wyborczej, Paweł Kukiz mówi, podkreślając, że dotyczy to szczególnie debat telewizyjnych, iż jest ona „nudna, żadna, przewidywalna i brudna”.

To skupianie się na sprawach nieistotnych dla Rzeczypospolitej, na kawalerkach, czy wysiedlaniu ludzi w Warszawie. To jest poziom sołectwa, a nie poziom blisko 40-milionowego państwa. Więc wygląda to strasznie

– ocenia Kukiz.

Polityk utyskuje też, że kandydaci na prezydenta obiecują rzeczy bez pokrycia.

Na przykład – „będę obniżał podatki”. Prezydent nie ma takich uprawnień. Ogromna część tych obietnic nie leży w kompetencji prezydenta

– zwraca uwagę.

Tusk vs Kaczyński – fałszywa alternatywa

Odnosząc się miejsca, w którym znalazła się polska polityka, Kukiz nawiązuje do wywiadu Roberta Mazurka z Janem Marią Rokitą. Były polityk stwierdził w nim, że Polska stoi dziś przed wyborem między jedynowładztwem Tuska, a klinczem państwa, w razie wygranej Karola Nawrockiego.

Zgadzam z tą opinią. Jestem państwowcem, nie interesują mnie poszczególni kandydaci jako celebryci. Interesuje mnie cała układanka, która pojawi się wygraniu jednej, drugiej, czy trzeciej strony. Z mojej perspektywy najlepiej życzę Sławomirowi Mentzenowi, bo jego wygrana wyklucza tak ów klincz państwowy, jak i jedynowładztwo Tuska

– stwierdza Kukiz.

Pojedynek prezydencki: Przemysław Czarnek vs Paweł Kukiz

Polacy są sami sobie winni

Jaśmina Nowak zapytała również Pawła Kukiza o kwestię walki w Unii Europejskiej o interes rolników. Koło poselskie do którego należy Kukiz bardzo podkreśla ten aspekt. Najnowsze regulacje unijne nakładają bardzo surowe sankcje np. za przycięcie żywopłotu w okresie lęgowym ptaków.

Przy tej władzy – ja to nazywam: postbolszewickie partie – odwrócenie tego trendu jest prawie niemożliwe. Z wieloma rzeczami zaczynam się po prostu godzić. Najbardziej przeraża mnie, że cały czas rozmawiamy o politykach. A mnie przeraża niska świadomość ludzi, którym to nie przeszkadza i którzy nie mają pojęcia, do czego to może doprowadzić. To nie politycy są winni temu stanowi rzeczy. Winny jest lud, który się na to godzi. I tu bym szukał winowajcy, a nie wśród polityków

– skrytykował Polaków członek koła poselskiego Wolni Republikanie.

Upartyjnione związki zawodowe

W tym kontekście Kukiz skrytykował też związki zawodowe, które w naturalny sposób powinny wypowiadać się przeciwko naruszoniom praw i interesów dużych grup zawodowych.

Przystosowały się do tego systemu partyjego i funkcjonują właściwie nie jako obrońcy praw związkowych, praw pracowniczych, tylko jako obrońcy interesów oligarchów związkowych. I to jest cała filozofia. Po prostu wszystko jest w tym naszym kraju upartyjnione, tak fizycznie, jak i mentalnie

– ocenia.

Sławomir Mentzen: W państwie polskim nic nie działa prawidłowo

Układ destrukcyjny dla państwa

Kukiz wraca w tym miejscu do kandydatury Sławomira Mentzena, w której widzi szansę na dojście do władzy ludzi, który nie są „skażeni tym postkomunistycznym systemem wypracowanym – w cudzysłowie – w Magdalence”.

Chronił komuchów i przyjął do siebie część koniunkturalnych opozycyjonistów, w części po prostu głupich

– mówi poseł o systemie III RP.

Kukiz wyraża przy tym krytykę wobec samego siebie.

Dzisiaj jestem mądry. Wtedy może mówiłbym inaczej. Cieszył się z każdego drobiazgu, który udało się wyrwać komunie. Natomiast historia pokazała, że ten układ z komuną jest dla państwa destrukcyjny

– przyznaje.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy, podczas której Paweł Kukiz mówił między innymi o disco polo oraz zespołach Abba, Slayer i Black Sabbath!

jbp/

Joanna Senyszyn: Kościołowi chcę zabrać wyłącznie przywileje

Featured Video Play Icon

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim kandydatka na prezydenta prof. Joanna Senyszyn podkreśliła, że jest zwolenniczką odebrania Kościołowi przywilejów, a nie swobody działania w sferze sacrum.

„Dzień dobry! Witajcie kochani!” – rozpoczęła swoją wizytę w Poranku Wnet kandydatka na prezydenta prof. Joanna Senyszyn, co skłoniło redaktora naczelnego Radia Wnet do zadania pytania, czy zwrot ten dotyczy również Grzegorza Brauna, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena.

„Kochani” dotyczy wszystkich, dlatego, że postanowiłam w tej naszej skłóconej, podzielonej Polsce być matką, która przygarnie wszystkich i która będzie kochała wszystkie swoje dzieci, bez względu na to, jakie drogi życiowe wybrały, jakie mają poglądy i nawet wtedy, kiedy nie podzielają takich poglądów, jakie ma one

– odpowiedziała metaforą Joanna Senyszyn.

Prezydent nie może być „długopisem”

Polityczka podkreśliła, że jej pozytywny stosunek do ludzi wywołuje dobry skutek w trakcie debat prezydenckich, w których bierze udział.

Widzę, że po debatach kandydaci zachowują się wobec siebie różnie. A w stosunku do mnie wszyscy zachowują się z szacunkiem. Ja nikogo nie atakuję, nie czepiam się. Staram się odpowiednio dostosować do funkcji prezydenta. Prezydent nie powinien być, jak to dotychczas bywało – z wyjątkiem Aleksandra Kwaśniewskiego – długopisem swojej partii, reprezentującym interesy swojej partii, a nie społeczeństwa

– stwierdziła.

Słowa Joanny Senyszyn o jej nastawieniu do innych polityków w kampanii potwierdził inny kandydat, Artur Bartoszewicz, który minął się z nią w studio Radia Wnet.

Marek Jakubiak: Trójmorze jest niebezpieczeństwem dla Niemiec

Rozczarowanie Tuskiem

Wśród powodów, dla których zdecydowała się kandydować, Joanna Senyszyn wymieniła m.in. rozczarowanie obecną koalicją rządzącą.

Podobnie jak wiele Polaków, jestem zawiedziona koalicją 15.X, na którą głosowałam i to nawet z przekonaniem, a nie tylko przeciwko PiS-owi, choć trochę oczywiście też przeciwko PiS-owi. Mieli 100 konkretów na 100 dni. Jestem marketingowcem politycznym, przez wiele lat wykładałam ten przedmiot. Chyba Lewica i Demokraci na początku wieku miała 100 konkretów. Działacze nie potrafili wymienić nawet połowy. Konkretów to może być pięć, sześć, nie mogą być aż tak szczegółowe. Wiedziałam, że to się dobrze nie skończy i będzie pożywką do krytyki. Była to swoista kiełbasa wyborcza. Nie podoba mi się, że tak wiele rzeczy zostało zarzuconych, tak niewiele zrobionych

– oceniła Joanna Senyszyn.

Krytyka przywilejów Kościoła

W rozmowie kandydatka podkreśliła swoje postulaty krytyczne wobec obecnego miejsca Kościoła w państwie.

Kościołowi chcę zabrać przywileje. Wyłącznie przywileje, nie chcę mu niczego zabierać, w sferze sacrum powinien funkcjonować. Nie chcę opodatkować tacy, ponieważ uważam, że wierni rzucają na nią pieniądze, które już raz były opodatkowane i są to ich pieniądze. Wierni powinni płacić na Kościół ze swoich pieniędzy, a nie z naszych, w tym ateistów

– zadeklarowała.

Senyszyn podkreśliła, że Kościół jest zwolniony z płacenia podatków, jeżeli powie, że dane nieruchomości są opisane jako przeznaczone na cele kultu.

Pamiętam początki lat dziewięćdziesiątych, to przedmiotami kultu były papierosy, wódka i samochody, które sprowadzali bez słowa

– dodała.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Wojciech Mucha: Kibice pamiętają, mają świadomość, z czym wiążą się rządy Tuska

Featured Video Play Icon

Wojciech Mucha | fot. Paweł Bobołowicz

Dziennikarz i pisarz Wojciech Mucha, znawca środowiska kibicowskiego mówi o stosunku tej grupy społeczeństwa do Donalda Tuska i jego sposobu sprawowania rządów.

W rozmowie z Katarzyną Adamiak Wojciech Mucha wspomina czasy rządów tzw. pierwszego Donalda Tuska, czyli lata 2007-2014 i jego wojnę z kibicami.

Mecz Polski z Rosją w trakcie EURO 2012 i ta potężna prowokacja, która miała miejsce w Warszawie. Przypomnę, pozwolono, by grupa kilkuset kibiców z Rosji, jak się potem okazało wspomaganych przez rosyjskie służby specjalne, przemaszerowała w prowokacyjnym marszu przez całą Warszawę. Skończyło się to awanturą na moście Poniatowskiego, po której Putin domagał się od Tuska, by zrobiono porządek z tymi, który atakowali biednych Rosjan. Kibice doskonale to pamiętają

– mówi dziennikarz.

Paweł Lisicki: Donald Tusk stworzył w Polsce system orwellowski

Wojciech Mucha podkreśla, że środowiska kibicowskie mają wysoką świadomość społeczną i doskonale zdają sobie sprawę, że nie można porównywać stopy życia w Polsce z chwili, kiedy Donald Tusk wyjeżdzął do Brukseli w 2014 r., a obecnej.

Kibice, i myślę, że większość Polaków, nie chcą powrotu do tamtej rzeczywistości

– zauważa gość Poranka Wnet.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

jbp/

Miłosz Lodowski: W kampanii pojawi się święty gniew

Featured Video Play Icon

Miłosz Lodowski / Fot. Materiały własne

Specjalista od marketingu politycznego Miłosz Lodowski zwraca uwagę na niegodziwy sposób, w jaki kampania dotyka rodzinę Nawrockich. Przewiduje, że obudzi to w niej tzw. święty gniew.

Pojęcie „świętego gniewu” pojawia się w rozważaniach teologicznych, zwykle w kontekście postawy Jezusa wyganiającego kupców ze świątyni. Oznacza ono uzasadniony gniew, za którym stoi chęć przeciwstawienia się złu.

W rozmowie z Katarzyną Adamiak specjalista ds. marketingu politycznego Miłosz Lodowski nawiązuje do tej semantyki, opisując reakcję rodziny Karola Nawrockiego na brutalny atak na nią w kampanii wyborczej.

Sposób destrukcji tego kandydata jest niegodziwy w jego oczach, ale nie tylko w jego oczach

– mówi Lodowski.

Daniel Nawrocki

Rozmówca Katarzyny Adamiak przytacza tu historię adopcji Daniela przez Karola Nawrockiego. Dorosły już syn prezesa IPN w bardzo emocjonalny sposób włączył się w kampanię, wspierając ojca.

To świetny temat, którego chyba poza mną niewiele kto dotyka, bo to delikatna sprawa. Ale ponieważ pojawiła się w kampanii, to pozwalam sobie ją komentować. Nawrocki swoją drogą życiową odpowiada na bardzo wiele deficytów, które w Polsce się wydarzają

– kontynuuje.

Zdaniem Miłosza Lodowskiego we współczesnym świecie wielokrotnie wsparcie kobiet dla ruchów lewicowych wynika z poczucia zaniedbania.

Kobiety nie mają opoki w mężczyźnie, która by sprawiała, że czułyby się pewniejsze. Pewne ich decyzje są decyzjami rozpaczy. Nie wynikają z ich namysłu, ideologicznego zacietrzewienia, tylko z braku wyboru i przekonania, że są same w życiu. I nagle ten kandydat przypomina, że mężczyźni istnieją

– mówi Lodowski, podkreślając znaczenie przykładu Karola Nawrockiego dla świata wartości.

Jednak dla współtwórcy sukcesu wyborczego Pawła Kukiza sprzed lat podstawowe znaczenie dla tego aspektu sprawy mają nie słowa samego Karola Nawrockiego, ale jego syna, Daniela.

W tej kampanii narodził się jeszcze jeden prawdziwy mężczyzna. Reakcja tego młodego człowieka mówi o szczerości w tej rodzinie. Chłopak jest zapatrzony w swojego ojca, i ojciec jest w niego zapatrzony. Ta relacja męsko-męska jest bardzo ciekawa do analizy psychologicznej w tej rodzinie. Pokazuje, w jak ciężkich warunkach ją zbudowano. I jak ją naprawdę zbudowano

– dodaje Lodowski.

Daniel Nawrocki w trakcie kampanii ojca/ fot. profil X Daniela Nawrockiego

Święty gniew

Ekspert przewiduje, że w tegorocznej kampanii lwicą okaże się jeszcze żona Karola Nawrockiego, Marta.

Jeszcze państwo zobaczycie, jaki przełom następił w tej kobiecie. Ona jeszcze pokaże, bo ktoś dotknął jej mężczyznę. Będzie to zjawisko bardzo ciekawe, będzie ono emanowało, bo w tej kampanii narodził się święty gniew. To jest gniew, który polega na zderzeniu z niesamowitą niegodziwością

– mówi Miłosz Lodowski.

Epoka schyłku telewizji

Biorąc w nawias aspekty moralne kampanii specjalista ds. marketingu ocenia, że jest ona niezwykle interesująca.

Dawno takiej nie było. Mocno przełomowa i zbudowana na krawędzi przełomu technologicznego, przełomu społecznego, przełomu politycznego, bardzo wielu przełomów. Także myślę, że będzie bardzo długo analizowana, bo się nałożyło bardzo wiele elementów, na które jeszcze nie zwracamy uwagi

– tłumaczy.

Według Lodowskiego jednym z tych elementów jest ostateczne zamknięcie ery mediów starego typu.

Kiedyś kampania Nixon-Kennedy metaforycznie zamknęła epokę radia. Teraz ta kampania zamyka erę telewizji i papierowej prasy. Będą wygrywać media „lekkie”, budowane we współpracy i interakcji ze społeczeństwem

– wieszczy gość Poranka Wnet.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Prof. Andrew Michta: Trump został „przeczołgany” i wyciągnął z tego wnioski

Featured Video Play Icon

W Poranku Radia Wnet Krzysztof Skowroński rozmawia z politologiem prof. Andrew Michtą o Donaldzie Trumpie, jego polityce oraz jej wpływie na sytuację na świecie.

Swoją rozmowę z profesorem Andrew Michtą redaktor naczelny Radia Wnet Krzysztof Skowroński rozpoczął od pytania o klucz do zrozumiania Donalda Trumpa.

Trump zahartowany przez trudności

Prof. Michta stwierdza, że kluczem tym jest przeszłość prezydenta, jego doświadczenie polityczne z ostatniej kadencji, a także z czterech lat pomiędzy pierwszą prezydenturą, a drugą.

Z jednej strony jest to deweloper, polityk niekonwencjonalny. Z drugiej niezwykle udana osobowość medialna. Wystarczy wspomnieć jego program The Apprentice [reality show na kanale NBC, do 14 sezonu Donald Trump był jego gospodarzem – Wnet] i umiejętność współpracy z mediami. Widać to było w czasie jego pierwszej kadencji, kiedy w bardzo dobry sposób wykorzystywał swoje social media. Ale najważniejsze są cztery lata między pierwszą kadencją a drugą. A to dlatego, że Trump został, można tak powiedzieć, przeczołgany przez systemy prawne

– mówi Andrew Michta.

Politolog przypomina, że miały miejsce dwie próby impeachmentu Trumpa i próba zniszczenia jego majątku, jak również dwa nieudane zamachy.

Jeden niemalże się udał. Więc to był okres formatywny

– zauważa.

Jacek Bartosiak krytycznie o klasie politycznej i kampanii wyborczej

Polityka kadrowa

Michta zwraca również uwagę, że obecny Donald Trump jest człowiekiem nieporównywalnie bardziej doświadczonym w doborze kadr.

W pierwszej administracji był w pewien sposób przypadkowym prezydentem, niemalże spadochroniarzem nie znającym Waszyngtonu i polegającym na tym, co on nazywał później „deep state”. Został okrążony, otorbiony takimi ludźmi, jak John Kelly, James Mattis, Rex Tillerson, a więc ludzi, którzy doskonale znali Waszyngton

– przypomina gość Poranka Wnet.

Prof. Michta ocenia, że Donald Trump początkowo uważał tych urzędników za prawdziwych doradców, jednak doszedł w końcu do wniosku, że jego agenda była przez nich negowana, a on jest włączany w kierunki, w których nie chce iść.

W tej chwili jest zdeterminowany w wyborze ludzi, którzy są lojalni do niego i jego programu

– podkreśla.

„Zero sum” w miejsce „win-win”

Mówiąc o podejściu Donalda Trumpa do umów i prowadzenia polityki, prof. Andrew Michta stwierdza, że jest on zwolennikiem zasady „zero sum”, a nie „win-win”.

„Ja wygrywam, pan przegrywa”. Nie na tej zasadzie, że jakieś magiczne rzeczy dzieją się w rozumieniu teorii ekonomicznej, w której żyliśmy od wielu lat. To trochę odzwierciedla jego doświadczenie jako dewelopera z Nowego Jorku. „Albo ja mam ten kawałek Queens, albo pan go ma”. „Albo ja zbuduję dom, albo pan”. Czy Trump wie, co robi? Uważam, że tak

– kontynuuje politolog.

O co chodzi w polityce zagranicznej Donalda Trumpa? Prof. Prokopowicz: głównie o Chiny

Cel: Chiny

Jego zdaniem wszystkie działania Trumpa są wymierzone w jeden kraj: Chiny.

Jest gotowy zmienić relacje handlowe z Chinami. I uderza w inne państwa. W Europie słyszy się bardzo dużo, że „jak tak można, my jesteśmy sojusznikami”. Uważam, że wszystkie cele Trumpa zostaną wynegocjowane, przy założeniu, że Europa nie zacznie szukać alternatywy do relacji atlantyckich przez jakieś specjalne porozumienie z Chińczykami

– twierdzi Michta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Energia odnawialna niszczy system elektroenergetyczny? Blackouty mogą stać się codziennością

Featured Video Play Icon

Pod koniec kwietnia na południu Hiszpanii, Francji i Portugalii doszło do rozległej przerwy w dostawie prądu. Czy blackouty staną się codziennością? Komentarz Piotra Grądzika w Radiu Wnet.

Posłuchaj całej rozmowy:

W piątek 28 kwietnia doszło do rozległego blackoutu w południowej Europie. Awaria objęła m.in. Portugalię i Hiszpanię, gdzie setki tysięcy odbiorców zostały pozbawione prądu. Przyczyną było zaburzenie pracy systemu elektroenergetycznego, związane m.in. z wysokim udziałem źródeł odnawialnych i nietypowymi warunkami pogodowymi. Operatorzy sieci przywrócili zasilanie w ciągu kilku godzin. Eksperci podkreślają, że rosnąca niestabilność europejskich systemów energetycznych zwiększa ryzyko podobnych zdarzeń w przyszłości.

Gościem Poranka Radia Wnet był Piotr Grądzik – ekspert w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Był m.in. pytany o to, czy „ostatni blackout na południu Europy był do uniknięcia”.

Tak, ten blackout był do uniknięcia, ale trzeba było o tym myśleć wiele lat wcześniej. Gdy już sytuacja zaczęła się zbliżać, uniknięcie go było właściwie niemożliwe. Ma to związek z całą konstrukcją systemu elektroenergetycznego — to bardzo skomplikowane zagadnienie

– mówił ekspert i dodał, że zastępowanie standardowych, konwencjonalnych elektrowni źródłami odnawialnymi prowadzi do anormalnych stanów pracy systemu elektroenergetycznego.

Czytaj więcej:

Czy ETS to wielkie oszustwo? „Politycy wiedzą, ale milczą. Zarabiają finansowi giganci”

Jak to działa? Elektroenergetyczny system w Europie

Ekspert tłumaczył, że system elektroenergetyczny został zaprojektowany w oparciu o generatory synchroniczne. To urządzenia, które nie tylko wytwarzają prąd, ale również świadczą szereg usług niezbędnych do stabilnego funkcjonowania systemu. Jedną z kluczowych funkcji jest zapewnianie tzw. masy wirującej.

Być może Państwo słyszeliście już pojęcie „inercja” albo „masa wirująca”. W ostatnich dniach wielu ekspertów, którzy wcześniej cicho siedzieli, nagle wyjęło swoje doktoraty z szuflady i zaczęło mówić o inercji. System elektroenergetyczny — a dokładniej generatory synchroniczne — możemy porównać do samochodów jadących w korku, bardzo blisko siebie, wręcz stykających się zderzakami. Wszystkie poruszają się z tą samą prędkością. W sieci częstotliwość wynosi 50,000 Hz do trzech miejsc po przecinku. Analogicznie możemy wyobrazić sobie, że te samochody jadą z prędkością 50,000 kilometrów na godzinę, zsynchronizowane co do milimetra. Jeśli jeden z samochodów najedzie na kamień i spróbuje zwolnić, to pojazd za nim natychmiast go popchnie, przywracając cały ruch do pierwotnego rytmu. Tak właśnie działa masa wirująca i tak stabilizuje się system elektroenergetyczny

– tłumaczył.

Czytaj dalej:

Klub Przyjaciół Metali Ziem Rzadkich: Polsce podobnie jak Hiszpanii grozi blackout

Dalej wyjaśniał, że „tych funkcji nie ma, jeśli generator usuniemy i zastąpimy, powiedzmy, farmą fotowoltaiczną”.

Wracając do analogii z samochodami — odnawialne źródła energii są jak samochody holowane. Doczepiają się do tego łańcucha samochodów i potrzebują wzorcowania częstotliwości z zewnątrz. Czyli obserwują: czy częstotliwość wynosi 50 Hz, czy mi pasuje? Jeśli tak, to pracują z siecią. A jeśli nie — zabezpieczenia wyłączają takie źródło

– zaznaczył.

Załamanie systemu w Europie

Grądzik dalej tłumaczył, co wydarzyło się w Europie, czyli poinformował, że systemy elektroenergetyczne zostały przekształcone w taki sposób, że generatory synchroniczne były wyjmowane, a w ich miejsce „doczepiano” tych holowanych pasażerów na gapę.

W zasadzie ja się nie dziwię, że doszło do blackoutu — dziwię się, że stało się to tak późno. Od wielu lat pisałem artykuły, starałem się alarmować, ale nigdy nie było twardego dowodu. Dzisiaj jednak widać, że transformacja już doprowadziła do tego, że europejskie systemy elektroenergetyczne działają na granicy stabilności albo wręcz bywają niestabilne

– podkreślił.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

/ad

 

Piotr Nisztor: Służby ingerowały, ingerują i będą ingerować w proces wyborczy

Featured Video Play Icon

Dopóki nie dojdzie do gruntowanej reformy służb specjalnych, nie ma możliwości, by doszło do jakichkolwiek rozliczeń – komentuje rzekomą aferę mieszkania Karola Nawrockiego dziennikarz Piotr Nisztor.

W rozmowie z Łukaszem Jankowskim dziennikarz Piotr Nisztor wspomina historię różnych afer politycznych z udziałem służb specjalnych. Mówi o szafie Lesiaka, sprawie Anny Jaruckiej, a także o inwigiliacji dziennikarzy.

Dopóki nie dojdzie do gruntownej reformy służb specjalnych, nie ma możliwości, żeby doszło w nich do jakichkolwiek rozliczeń, bo te służby są doskonale wyszkolone w tym, aby właśnie do rozliczeń nie dochodziło do przy zmianie władzy

– podkreśla Nisztor.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

jbp/

Czarnek: Ta stara kawalerka jest mniej warta niż kilometrówki Myrchy i Gajewskiej

Featured Video Play Icon

Przemysław Czarnek w Radiu Wnet

Atak na Nawrockiego to działalność służb specjalnych na zlecenie Platformy Obywatelskiej – powiedział Przemysław Czarnek, komentując sprawę kawalerki, którą w legalny sposób nabyła rodzina Nawrockich.

Posłuchaj całej rozmowy:

Od dwóch dni media relacjonują sprawę mieszkania Karola Nawrockiego, kandydata na prezydenta Polski. Chodzi o kawalerkę o powierzchni 28 m kwadratowych, której właścicielami są Karol Nawrocki i jego żona. Nieruchomość była wcześniej zamieszkiwana przez osobę, której Nawrocki miał udzielić pomocy, aby uniknęła bezdomności. Sprawa stała się przedmiotem debaty politycznej w trakcie kampanii wyborczej.

Służby w kampanii?

Sprawę w Poranku Radia Wnet komentował Przemysła Czarnek, były minister edukacji i nauki. Na pytanie: „czy poprzez sprawę drugiego mieszkania Karola Nawrockiego udało się przykryć znaczenie wizyty kandydata na prezydenta RP w USA”, odpowiedział:

Nie poprzez sprawę mieszkania Karola Nawrockiego, tylko poprzez działalność służb specjalnych na zlecenie Platformy Obywatelskiej i sztabu Rafała Trzaskowskiego. To jest kolejny raz, kiedy służby są używane w walce wyborczej. Przypomnijmy rok 2020 i sprawę domniemanego ułaskawienia pedofila przez prezydenta Andrzeja Dudę. Wówczas również wykorzystywano służby, by rzucać błotem w naszego kandydata. Bardzo podobnie

– przypominał.

Czytaj więcej:

Radosław Fogiel: Użycie wiedzy z teczek ABW uderza nie w Nawrockiego, ale zaufanie do państwa

Kilometrówki Myrchy i Gajewskiej

Czarnek tłumaczył, że „rozmawiamy o kawalerce o powierzchni 28 metrów kwadratowych — starej kawalerce, której wartość jest mniejsza niż suma kilometrówek pana Marchy, pani Gajewskiej i pana Kropiwnickiego, opłacanych z publicznych pieniędzy”. Zaznaczył też, że Karol Nawrocki nie używa tego mieszkania, a to, że stał się jego właścicielem, to efekt tego, że „lata temu pomógł biednemu, samotnemu człowiekowi, by nie został bezdomnym”, a sam „Nawrocki wykazał się wielką szlachetnością, pomagając osobie, która tej pomocy naprawdę potrzebowała”.

Zapewniam Państwa: tonący brzytwy się chwyta. A tą brzytwą, którą dziś wzięli w czarne ręce ludzie Platformy i sztabu Trzaskowskiego — używając do tego ewidentnie służb specjalnych i mediów głównego nurtu — jeszcze się dziś potną

– przepowiadał.

Gość Radia Wnet tłumaczył, że kampania Rafała Trzaskowskiego od momentu debat w Końskich ewidentnie „zaczęła tonąć i tonie nadal”. Dlatego jego zdaniem sztabowcom Trzaskowskiego nie zostało nic innego jak „obrzucić błotem kontrkandydata przy pomocy aparatu, który dzisiaj jest w rękach Platformy Obywatelskiej i który jest używany w sposób absolutnie niegodziwy”.

/ad

AfD uznana za organizację ekstremistycznie prawicową. „Lewicowa prasa się cieszy. Innej praktycznie tu nie ma”

Featured Video Play Icon

Co się dzieje z niemiecką demokracją? l fot. pixels.com/Ingo Joseph

Niemcy dążą do utworzenia fasadowej demokracji w swoim kraju? Komentarz Jana Bogatki ws. uznania AfD za organizację ekstremistycznie prawicową.

W Niemczech Urząd Ochrony Konstytucji uznał partię AfD za organizację ekstremistycznie prawicową. Decyzja dotyczy całych Niemiec, a także poszczególnych landów, jak Saksonia-Anhalt. Oznacza to możliwość inwigilacji działaczy oraz dalsze marginalizowanie partii w mediach. Krytycy decyzji wskazują na zagrożenie dla wolności politycznej i próbę wyeliminowania opozycji. AfD utrzymuje wysokie poparcie w sondażach, zwłaszcza na wschodzie Niemiec, co budzi kontrowersje wśród lewicowego establishmentu.

Posłuchaj całej rozmowy:

 

Sprawę komentował w Poranku Radia Wnet Jan Bogatko, gospodarz Studia za Nysą.

Oczywiście lewicowa prasa w Niemczech — a innej tu praktycznie nie ma — bardzo się z tego cieszy. No bo przecież nie może być tak, że AfD, ta „straszna i okropna” partia, zajmuje czołowe miejsca w rankingach różnych instytutów badających opinię publiczną. Trzeba było coś z tym zrobić — i właśnie zrobiono

– mówił.

Czytaj więcej:

Bronisław Wildstein: Kiedyś była Targowica, dziś jest Zagranica

Bogatko tłumaczył, że „Urząd Ochrony Konstytucji, czyli niemiecka tajna policja polityczna, działa również we wszystkich landach. Władze landowe podejmują własne decyzje. W Saksonii-Anhalt uznano, że AfD jest partią ekstremistycznie prawicową. To oznacza, że partia będzie marginalizowana, zwłaszcza przez media. Innych niż lewicowe mediów w Niemczech właściwie nie ma. Są one mocno przywiązane do swojej roli w budowie socjalizmu i konsekwentnie ją pogłębiają”.

W NRD była „demokracja”, przynajmniej z nazwy — tak mówią ludzie na wschodzie, śmiejąc się z tego do dziś. Demokracja rzeczywiście istniała w Niemczech, ale była „made in USA”. Dzisiaj Niemcom wydaje się, że to oni wprowadzili demokrację do Stanów Zjednoczonych, być może pokonując tam panujący faszyzm — tak się przynajmniej zachowują

– ironizował Bogtko.

Demokracja walcząca

Bogatko dodał, że w Niemczech obecnie mamy „demokrację walczącą”.

Niemieccy socjaliści chcą likwidacji opozycji w Republice Federalnej. Wielu znanych przedstawicieli SPD otwarcie to głosi. Na przykład Canan Kaftancioglu, wiceprzewodnicząca SPD w Berlinie, mówi, że AfD od dawna prezentuje postawę rasistowską i antydemokratyczną

– relacjonował.

Czytaj więcej:

Marcin Przydacz: Rumuni wybrali swojego kandydata, a nie kandydata Brukseli

Jak podał dalej gospodarz Studia za Nysą podobne stanowisko zajmuje Ario Ebrahim-Pur Mirzaje z Zielonych, berliński polityk pochodzenia irańskiego. Domaga się od władz landu CDU-SPD poparcia procesu delegalizacji AfD. Z kolei, jak słyszymy w rozmowie, Kai Wegner, nadburmistrz Berlina, obiecuje dokładną analizę dokumentu dotyczącego uznania AfD za partię ekstremistyczną. Dokument ten liczy podobno tysiąc stron, ale jest tajny — nikt go nie widział, nie można się z nim zapoznać ani publicznie o nim dyskutować.

Wiadomo tylko tyle, że AfD „nie nadaje się do rządzenia” z punktu widzenia „frontu jedności narodu”

– powiedział.

Trzy razy tak

Bogatko twierdzi, że „w Niemczech realizowana jest zasada „trzy razy tak” – bez sprzeciwu wobec tej linii. Czy na dłuższą metę uda się to utrzymać, nie wiadomo. Nie wiadomo też, czy dojdzie do ostrzejszych protestów”.

Już dziś, w poniedziałek, w niemieckim Zgorzelcu odbędzie się tradycyjna cotygodniowa demonstracja polityczna. Zobaczymy, jak ludzie reagują: czy protestujących będzie więcej, czy hasła będą bardziej radykalne. Celem lewicowych partii — starych i nowych — jest zwycięstwo „walczącej demokracji”. Do starych zaliczamy oczywiście SPD, a do nowych — CDU, niegdyś chrześcijańskich demokratów, którzy dziś z chrześcijaństwem i demokracją mają coraz mniej wspólnego

– podsumował.

/ad