„Wiemy jaki chcemy grać futbol’’. Powołania do piłkarskiej kadry narodowej i konferencja prasowa Paulo Sousy 

Paulo Sousa, podał liste 27 nazwisk piłkarzy powołanych na najbliższe mecze eliminacji do mistrzostw świata, które polski zespół rozegra przeciwko Węgrom, Andorze i Anglii.

Paulo Sousa, podał liste 27 nazwisk piłkarzy powołanych na najbliższe mecze eliminacji do mistrzostw świata, które polski zespół rozegra przeciwko Węgrom, Andorze i Anglii.

Oto lista piłkarzy:

Bramkarze: Łukasz Fabiański, Łukasz Skorupski, Wojciech Szczęsny

Obrońcy: Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Paweł Dawidowicz, Kamil Glik, Michał Helik, Kamil Piątkowski, Arkadiusz Reca, Maciej Rybus

Pomocnicy: Rafał Augustyniak, Kamil Grosicki, Kamil Jóźwiak, Mateusz Klich, Sebastian Kowalczyk, Kacper Kozłowski, Grzegorz Krychowiak, Jakub Moder, Przemysław Płacheta, Bartosz Slisz, Sebastian Szymański, Piotr Zieliński

Napastnicy: Karol Świderski, Krzysztof Piątek, Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik

Na pytanie o brak Bartosza Kapustki i Tomasza Kędziory selekcjoner odpowiedział, że zazwyczaj nie wypowiada się o  zawodnikach, którzy nie zostali powołani do kadry,  ale jest grupa około 45-50 zawodników, którzy powinni być  na to gotowi.

Mam nadzieje, że jak zobaczycie naszą koncepcje i plan gry, to zrozumiecie decyzje personalne.

Dodał też, że przed nikim droga do kadry na euro nie jest jeszcze zamknięta.

Kamil Grosicki znalazł się na liście, ale nie pojawił się na boisku od połowy stycznia. Trener polskiej kadry zaznaczył, że:

Wierzymy, że Grosicki może się kadrze jeszcze bardzo przydać, choć nie jest to sytuacja idealna, jego charakterystyka i doświadczenie może być nawet ważniejsze od gry w klubie.

Paulo Sousa pytany o młodych zawodników powiedział:

Kowalczyk to zawodnik uniwersalny i radzący sobie pod presją. Ci młodzi gracze są tu po to, żeby zrozumieć poziom, na którym się znaleźli, doświadczyli większej intensywności gry.

Wiemy jaki chcemy grać futbol – dodał.

Najbliższe spotkanie już 25 marca z Węgrami.

North London Derby dla Arsenalu

Obydwa zespoły są w trudnej sytuacji w lidze. Do TOP 4, czyli miejsc gwarantujących udział w przyszłorocznej Lidze Mistrzów, obydwu zespołom trochę brakuje. Choć nie tak dużo, by nie marzyć…

To, czego brakuje w tym sezonie wszystkim zespołom w Anglii (oprócz Manchesteru City), to regularność. Sprawia to, że co chwile poddaje się w wątpliwość kompetencje kolejnych managerów. Zarówno tych świeżo upieczonych, jak Mikel Arteta, jak i tych bardzo utytułowanych jak Jose Mourinho.

Sytuacja obydwu szkoleniowców przed i po derbach prezentuje się bardzo podobnie. Jeden i drugi, przede wszystkim, potrzebuje zwycięstw.

Spurs grają w tym sezonie nieźle, choć miewają duże tąpnięcia formy i okresy destabilizacji, co skutkuje niższą niż spodziewana pozycją w ligowej tabeli. Na ich szczęście, dobrze funkcjonuje duet Kane  – Son, który bije kolejne rekordy,  a do formy powoli wraca Gareth Bale

Arsenal, po trudnych początkach, chyba w końcu znalazł receptę na swoje problemy, czyli młodzież. Najlepszymi graczami The Gunners w ostatnich miesiącach są wychowankowie, czyli Bukayo Saka i Emil Smith-Rowe, a ostatniej zimy na zasadzie wypożyczenia, z Realu Madryt dołączył do nich Martin Odegaard, który strzelił wczoraj jedną z bramek.

Nie chcę pisać o przebiegu wczorajszych wydarzeń, choć muszę wspomnieć, że trzeba zobaczyć pierwszą bramkę, strzeloną przez Erika Lamelę. Po prostu trzeba.

Obydwa zespoły są w trudnej sytuacji w lidze. Do TOP 4, czyli miejsc gwarantujących udział w przyszłorocznej Lidze Mistrzów, obydwu zespołom trochę brakuje. Choć nie tak dużo, by nie marzyć, bo mimo, iż konkurencja jest ogromna, to wszyscy regularnie tracą punkty.

W tabeli, tych odwiecznych rywali , dzielą tylko cztery oczka. Możliwe, że jedni i drudzy, będą musieli rzucić wszystkie siły na Ligę Europy, gdzie oprócz dwóch największych firm z północnego Londynu, wciąż w grze jest miedzy innymi Manchester United.  Tędy, może prowadzić prostsza droga do piłkarskiego raju, oraz… do utrzymania posady. Tego życzę zarówno Jose Mourinho, jak i Mikelowi Artecie, bo piłkarsko, obydwa projekty wyglądają ciekawie i warto dać im więcej czasu.

 

Sportowe podsumowanie tygodnia

Antoni Partum-dziennikarz Sport.pl odpowiada na pytania dotyczące Serii A. Zapowiedź dzisiejszego spotkania Interu z Atalantą, pogoń Juventusu za Mediolańczykami i jak radzą sobie we Włoszech Polacy?

Antoni Partum- dziennikarz Sport.pl, zajmujący się głównie ligą włoską, odpowiada na pytania dotyczące Serie A. Zapowiedź dzisiejszego spotkania Interu z Atalantą, pogoń Juventusu za Mediolańczykami i jak radzą sobie we Włoszech Polacy?

Na te i więcej pytań, znajdą Państwo odpowiedzi w sportowym podsumowaniu tygodnia.

Bitwa o Anglię, czyli FC Liverpool kontra Manchester United

Historia rywalizacji w północno-zachodniej Anglii sięga jeszcze 19 wieku i ekonomicznej dominacji Liverpoolu w regionie. Wszystko zmieniło się po budowie kanału…

Już w najbliższą niedzielę, kibiców na wyspach czeka elektryzujące starcie między dwiema najbardziej utytułowanymi klubami w kraju. Smaku tej potyczce dodaje fakt, że te dwie drużyny okupują dwa pierwsze miejsca w tabeli. A stało się tak pierwszy raz od 24 lat…

Historia rywalizacji w północno-zachodniej Anglii sięga jeszcze 19 wieku i ekonomicznej dominacji Liverpoolu w regionie. Wszystko zmieniło się po budowie kanału łączącego Manchester z zatoką liverpoolską. Na znaczeniu stracił port w mieście Beatlesów, a przez to całe miasto. Ktoś musiał stracić, by zyskać musiał ktoś…czyli Manchester.

Piłkarska historia obydwu klubów jest tak bogata, że warto sięgnąć po szerszą lekturę. Skupmy się zatem na rozwoju rywalizacji. W latach 70′ i 80′ Liverpool FC był prawdziwą potęgą. Czasy Boba Paisleya i Billa Shanklyego to dla klubu ,,złota era” sukcesów. Zarówno na krajowym podwórku, jak i w Europie. ,,Scousers” jak mówi się o liverpoolczykach, dzięki wyjazdom za swoją drużyną, przywozili do domu ubrania i modę z Francji czy Włoch. Następnie z dumą ,,świecili” w nowych ,,ciuchach” na angielskich stadionach. Manchesterowi pozostawała zazdrość i okazjonalne wzniesienie krajowego pucharu, gdzie na pocieszenie, czasem udało się ograć ,,the Reds”.

Odwrócenie sytuacji nastąpiło po przyjściu Alexa Fergusona i lat 90′. W United pojawiła się grupa zdolnych młodych piłkarzy, tzw ,,class of 92′ ”. Wśród nich byli m. in tacy gracze jak David Beckham czy Paul Scholes. Do tego trzeba dodać przemyślane zakupy, jak chociażby sprowadzenie Erica Cantony. To wszystko skutkowało mistrzostwami i pucharami Anglii oraz, w końcu,  sezonem 98/99, gdy United wygrali wszystko. Sięgnęli po ligę mistrzów i zdobyli potrójna koronę. Do teraz, jako tylko jeden z sześciu zespołów w historii europejskiej piłki.

Od tego czasu to United dominowali i bili się zawsze o najwyższe laury, a Liverpool walczył z przeciętnością. Co prawda nigdy nie był bardzo daleko i pozostawał mocny w międzynarodowych rozgrywkach (zwycięstwa w pucharze UEFA i w lidze mistrzów 2005), ale na mistrzostwo Anglii musiał czekać aż 30 lat, czyli do zeszłego roku.

Po wielu latach sukcesów i odejściu ,, Fergiego”, United popadli w marazm. Już czwarty manager w osobie Ole Gunnara Solskjeara próbuje im przywrócić dawny blask. Liverpool, dzięki osobie Jurgena Kloppa, zdobył ligę mistrzów w 2019 roku i upragnione mistrzostwo Anglii w poprzednim sezonie.

W tym sezonie, nikt z całej ligowej stawki nie radzi sobie specjalnie dobrze. Liverpool cierpi przez kontuzje obrońców i brak powtarzalności. United jest pierwsze w tabeli, choć gdyby ktoś im to powiedział miesiąc temu, to pewnie popukaliby się w czoło, ponieważ ich zdobycz punktowa nie jest imponująca.

W niedzielę na Anfield, gdzie mistrzowie Anglii nie przegrali w lidze od blisko 4 lat, czerwone diabły będą musiały udowodnić że nie są liderem z przypadku. Natomiast Liverpool, będzie musiał pokazać, kto jest mistrzem i że najgorsze dni ma już za sobą. Piłkarska bitwa o Anglię już w niedzielę o 17:30.

 

Podsumowanie 14 kolejki Bundesligi

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni…

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni, a nie można również zapominać, że część klubów rozgrywała również mecze pucharu Niemiec w dniach 22-23 grudnia. Dla porównania – w ubiegłym roku przerwa w tym okresie trwała blisko miesiąc.

W sobotnich meczach zwycięstwo odniosła m.in. Borussia Monchengladbach, która po kwalifikacji do fazy pucharowej Ligi Mistrzów powinna w końcu ugruntować swoją pozycję w lidze i dobić do czołówki. Wprawdzie za tydzień czeka ich ciężkie wyzwanie (mecz u siebie z Bayernem Monachium), lecz skoro przyjdzie im się mierzyć z Manchesterem City w europejskich rozgrywkach, to starcie z Bawarczykami mogą potraktować jako solidne przetarcie.

Zaskoczeniem z pewnością jest porażka niedawnego lidera, Bayeru Leverkusen w potyczce z Eintrachtem Frankfurt. Kolejna porażka z rzędu sprawia, że Aptekarze tracą do lidera już pięć punktów. Z kolei Eintracht odnosi drugie zwycięstwo z rzędu, i, po wcześniejszej fatalnej serii dziewięciu meczów bez wygranej, wydają się zaczynać grać na miarę potencjału kadrowego. Warto odnotować, że pierwszego gola w barwach Eintrachtu strzelił wypożyczony z Napoli Amin Younes.

W meczu Schalke-Hertha gola zdobył Krzysztof Piątek, wchodząc z ławki w 78 minucie i wpisując się na listę strzelców już dwie minuty później. Jest to jednak jedyna dobra wiadomość dla reprezentanta Polski. Bramkę zdobył również jego konkurent w walce o pierwszy skład, Jhon Cordoba, który wydaje się faworytem trenera Labbadii jeśli chodzi o występy w pierwszej jedenastce. Piątek będzie musiał pogodzić się z rolą dżokera wchodzącego z ławki lub zmienić klub w zimowym oknie transferowym. Słyszy się o zainteresowaniu Genoi, czyli ostatniego klubu, w którym pobyt Piątek może uznać za w pełni udany. Może to jest słuszny kierunek?

Z pozostałych sobotnich zmagań wypada wspomnieć o kolejnym zwycięstwie Rassenballsportu Lipsk, które to na jeden dzień wywindowało Byki na pozycję lidera, oraz o zwycięstwie Unionu Berlin, który po tym rezultacie zajmuje piątą lokatę! Jest to zapewne największa sensacja tego sezonu. Tym bardziej imponuje to zwycięstwo, bo zostało odniesione bez największej gwiazdy zespołu, Maxa Kruse, który wciąż jest kontuzjowany. Czyste konto zanotował Rafał Gikiewicz (Augsburg pokonał Koln 1:0), a Hoffenheim poległo u siebie 1:3 z Freiburgiem.

Sobotnie granie było preludium do meczów niedzielnych – meczów Borusii i Bayernu.

Na Signal Iduna Park Borussia podejmowała będący w dobrej dyspozcyji Wolfsburg. Żółto-czarni, będący świeżo po zmianie trenera, mieli nadzieję na przekonujące zwycięstwo. Czy im się tu o udało? Niepecjalnie.

Z dobrych wiadomości można wyróżnić czyste konto oraz dobrą grę Jadona Sancho. Młody Anglik, w zeszłym sezonie grający fenomenalnie i będący motorem napędowym zespołu, w meczu z Wolfsburgiem zdobył dopiero swoją pierwszą bramkę w tym sezonie! Sancho w dobrej formie jest Borussii niezbędny w walce o najwyższe lokaty w lidze i w zmaganiach w Lidze Mistrzów.

Sympatyków klubu z Zagłębia Ruhry może z kolei martwić nieprzekonująca postawa całego zespołu oraz niemrawe poczynania Erlinga Haalanda. Młody Norweg dochodzi do siebie po kontuzji i widocznie potrzebuje jeszcze czasu na dojście do optymalnej dyspozycji. Z kolei reszta zawodników powinna bardziej dominować nad rywalem, agresywniej narzucać swój styl gry, jak działo się to za najlepszych meczów pod wodzą Luciena Favre’a. To jest zmartwienia trenera Edina Terzicia na najbliższe tygodnie.

Starciem kończącym czternastą kolejkę Bundesligi był mecz Bayern-Mainz. Mecz pozornie nieemocjonujący – starcie lidera z przedostatnią drużyną w tabeli – był zdecydowanie meczem kolejki.

Bayern zaczął mecz ospale. Powolna i przewidywalna gra połączona z dużą ilością błędów i złego ustawienia w obronie – to typowy Bayern w pierwszej połowie w ostatnim czasie. Die Roten tracili pierwsi bramkę w siedmiu ostatnich kolejkach ligowych i tak się stało również tym razem. Dobrze dysponowany Burkardt przepchnął Jeroma Boatenga i bardzo mocnym strzałem pokonał Neuera. Tuż przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego gola zdobył Alexander Hack i Bawarczycy mogli się zacząć zastanawiać, nie tyle czy uda się ten mecz wygrać, ale czy ugrają w nim choć punkt.

W Bayernie funkcjonowało mało elementów. Fatalnie grał Boateng, bezproduktywny był Pavard, niedokładnościami razili Tolisso i Gnabry. Tolisso mógł zresztą zdobyć dwie bramki, raz jednak w dobrej sytuacji spudłował, raz strzelił prosto w bramkarza. Robert Lewandowski oddał jeden celny strzał w pierwszej połowie, jednak dobrą interwencją popisał się Dahmen.

Po przerwie trener Bayernu Hansi Flick oddelegował na boisko Sule i Goretzkę na boisko, co po przesunięciu Kimmicha na bok obrony dało jasny sygnał do ataku. I Bayern zagrał zapewne najlepsze 45 minut w tym sezonie.

Uprzedzając fakty należy wspomnieć jeszcze o kapitalnej paradzie Neuera tuż po przerwie, gdy w magiczny sposób sparował strzał na słupek. W dalszej części meczu Quaison posłał piękną bombę, która zatrzymała się jednak na poprzeczce. Ofensywne konkrety w drugiej połowie w wykonaniu gości z Moguncji na tym się wyczerpały. Na boisku widoczny tylko Bayern.

W 56. minucie było już 2:2. Najpierw Kimmich zdobył kontaktowego gola po zgraniu główką Lewandowskiego, potem Leroy Sane po zejściu z piłką z prawej strony boiska nie dał szans bramkarzowi strzałem na długi słupek. Prowadzenie dał Bayernowi Sule sytuacyjnym strzałem z woleja po rzucie rożnym. W tym momencie było już jasne, że Bawarczycy zwyciężą.

Diametralną zmianą było wprowadzenie Goretzki do środka pola, który ustabilizował i upłynnił grę. Widać również, ile Bayern tracił, gdy kontuzjowany był Joshua Kimmich. Po powrocie nie dość, że zdobył ważną dla przebiegu meczu bramkę, to po prostu był liderem na boisku. Imponował jakością i przemyślanymi zagraniami.

Bayern w drugiej odsłonie gry prezentował futbol znany z ubiegłego sezonu. Wielka instensywność, lawinowe ataki i różnorodność rozwiązań w ofensywie pozwoliły odwrócić losy meczu i wybić gościom wszystkie argumenty z rąk.

Nie było jeszcze mowy o najlepszym piłkarzu na świecie, który również odcisnął swoje piętno na tym spotkaniu. Lewandowski strzelił bramkę nr 4. (po karnym, faul na Gnabrym) i 5. (zgrabny strzał z powietrza po dobrej centrze Mullera). Kapitan reprezentacji Polski ma tym samym 19 strzelonych bramek w 14 spotkaniach, co jest wynikiem absolutnie niewiarygodnym. Mogła zakładać, że tym występem Polak zadeklarował walkę o najwyższe laury indywidualne także w roku 2021 r.

Bayern tym występem pokazał, że gra bardzo nierówno. Ma momenty bardzo przeciętnej gry, ale pokazuje również przebłyski najlepszej drużyny na świecie. Zawodnicy Gwiazdy Południa muszą ustabilizować formę, gdyż aktualna wystarczy zapewne na zwycięstwo w Bundeslidze, ale na tryumf w LM już niekoniecznie. A Mainz? Paradoksalnie, bo tak trzeba to ująć po porażce 2:5, trener Jan Siewert wlał w serca sympatyków klubu nieco optymizmu. Gra zespołu w pierwszej połowie pozwala przypuszczać, że zespół z Moguncji wyciągnie się ze strefy spadkowej. Do będącej na 16. miejscu, oznaczającego już grę w barażach, Arminii traci 4 punkty.

Na czoło po niedzielnym meczu powraca Bayern, który ma dwupumktową przewagę nad RB Lipsk. Borussia plasuje się na miejscu czwartym z ośmiopunktową stratą do bawarskiego giganta.

Co nas czeka za tydzień? Wspomniany już mecz Bayernu ze Żrebakami z Monchengladbach. Spotkanie to odbędzie się w piątek. W sobotę na początek ciekawe starcie Union-Wolfsburg, które będzie przedsmakiem przed hitem kolejki – Lipsk – Borussia Dortmund. W niedzielę warto rzucić okiem choćby na drużynę Łukasza Gikiewicza, a mierzy się ona z VFB Stuttgart.

Rozlosowano 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów

W największym hicie tej fazy rozgrywek Barcelona zmierzy się z PSG.

Dzisiaj wylosowano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów.

 

Prezentują się one następująco:

Borussia Moenchengladbach –  Manchester City

Lazio Rzym – Bayern Monachium

Atletico Madryt – Chelsea Londyn

RB Lipsk – Liverpool FC

FC Porto – Juventus Turyn

FC Barcelona – PSG

Sevilla FC – Borussia Dortmund

Atalanta Bergamo – Real Madryt

 

W przypadku starć Manchesteru City z Borussią, Bayernu z Lazio, Realu z Atalantą, Juve z Porto czy Liverpoolu z Lipskiem, można mówić o faworytach. Choć dużych pieniędzy nikt by na nich nie postawił. W pozostałych parach, ciężko jakkolwiek wyrokować.

We wszystkich najmocniejszych rozgrywkach europejskich, ciężko doszukać się wyraźnego kandydata do zwycięstwa. Ta sytuacja zdecydowanie przekłada się na rozgrywki międzynarodowe. W gronie faworytów na pewno są Bayern i Juventus. Pierwsze losowanie też wydaje się dla nich względnie szczęśliwe. Pierwsze spotkania zaplanowano na 16,17, 23 i 24 lutego przyszłego roku, rewanże w marcu.

Mistrz Anglii? Sprawa bardzo otwarta

Ostatnia kolejka w lidze angielskiej przyniosła kilka zaskoczeń. Przede wszystkim zawiedli aktualny lider- Tottenham, oraz mistrz – Liverpool.

 

Obydwa zespoły nie poradziły sobie w ostatni weekend z niżej notowanymi rywalami i do środowego, bezpośredniego starcia podejdą z taką samą ilością punktów. A grupa pościgowa nie śpi. W przypadku kolejnej straty punktów, sytuacja na szczycie tabeli może się jeszcze bardziej skomplikować.

Za plecami wyżej wymienionych zespołów czają się m. in Chelsea, Leicester oraz oba kluby z Manchesteru (które w ostatni weekend podzieliły się punktami).

Tak napiętej sytuacji w górnej części angielskiej ekstraklasy, tuż przed intensywnym okresem świątecznym, nie obserwowaliśmy od dawien dawna. Zazwyczaj na tym etapie sezonu, mogliśmy już stwierdzić, kto ma jeszcze realne szanse na mistrzostwo, a kto będzie musiał stoczyć bój o czołową czwórkę.

W tym roku wygląda to zgoła inaczej. Najmocniejsze drużyny trapione są przez kontuzje lub słabą formę, a te niżej notowane ,,poczuły krew’’ i nie chcą oddawać faworytom punktów za darmo. Tym bardziej, że potrafią osiągać w tych starciach bardzo przyzwoite rezultaty. Wystarczy spojrzeć na przykłady Aston Villi, Leeds czy Southampton. Postawa tych ekip, w starciach z faworytami, świadczy o braku kompleksów i wiarę we własne umiejętności. W tym sezonie, każdy może wygrać i przegrać z każdym.

W poprzednich latach, starcie dwóch czołowych ekip, na tym etapie sezonu, sporo by nam wyjaśniło w kwestii walki o mistrzostwo. A na pewno, rozjaśniło by nam sytuacje w tabeli. Można by się było ,,w końcu’’ dowiedzieć, kto będzie ,,uciekać’’, a kto ,,gonić’’.

Już nie trzeba zakreślać w kalendarzu dat najważniejszych spotkań. Teraz można obserwować takie co kolejkę. Mimo, iż w środę zobaczymy starcie na szczycie tabeli, dowiemy się tylko, która drużyna znajduje się obecnie w lepszej formie. Bez względu na rezultat, sprawa pozostanie otwarta i wielce prawdopodobne, że po intensywnym okresie świąteczny, również. Tym lepiej dla kibiców!

 

 

Czas próby Mikela Artety

Na samym początku muszę się pochwalić. 30 listopada, po meczu Tottenhamu z Chelsea, napisałem, że projekt Mourinho zaczyna nabierać kształtów.

Stwierdziłem również, że Olivier Giroud powinien być częściej brany pod uwagę przy ustalaniu składu przez Franka Lamparda.

Szkoleniowiec ,,The Blues’’ prawdopodobnie przeczytał mój artykuł, gdyż Francuz w meczu z Sewillą wyszedł w pierwszym składzie i strzelił cztery bramki. Świadczy to dobrze, nie tyle o mnie, ale o zespole ,,portalowym’’ Radia WNET i o naszych zasięgach.

Na razie, nie myliłem się też w sprawie Mourinho. W prestiżowych derbach północnego Londynu, przeciwko Arsenalowi,  ,Spurs pokazali dlaczego trzeba się z nimi liczyć.  Do tego z lokalnym rywalem, w którego cieniu Tottenham musiał funkcjonować przez tyle lat.

Obydwaj trenerzy dostali pracę w wyżej wymienionych klubach lekko ponad rok temu. Przejęcie drużyny w trakcie sezonu, do tego w kryzysie, do zadań najprostszych nie należy. I o ile zeszły sezon był jeszcze czasem aklimatyzacji i wprowadzania nowych, własnych rozwiązań, to teraz przyszedł czas weryfikacji. Tutaj, niestety dla fanów Arsenalu, Mikel Arteta wypada blado przed Portugalczykiem.

,,The Special One’’ zaimplementował w swoim zespole to, z czego znane były jego poprzednie wielkie drużyny. Chodzi o dyscyplinę taktyczną, szybki kontratak i nieprzerwaną wiarę w zwycięstwo.

Symptomatyczna była bramka na 2:0 w niedzielnych derbach. Arsenal był bardzo bliski strzelenia gola, zawiódł na ostatniej prostej i momentalnie piłka była po drugiej stronie boiska i zaraz potem w siatce „Kanonierów”. Tego typu akcje leżą w DNA drużyn Jose Mourinho.

Kibice Arsenalu liczyli, że ich los odwróci się w derbach. Że ta atmosfera wyniesie ich ulubieńców ponad przeciętność, do której powoli zaczynają przyzwyczajać kanonierzy. Jednak po raz kolejny, wydawali się ,,bezzębni’’ w starciu z bardziej wymagającym przeciwnikiem.

Ostatnio, sezon Arsenalowi uratowało zwycięstwo w pucharze Anglii. Teraz może to być za mało. Poza tym, przy takich wynikach wątpliwe jest, by Mikel Arteta doczekał na swoim stanowisku wiosny.

Ledwo rok temu, miałem okazję być w Londynie na spotkaniu Arsenal- Eintracht Frankfurt. Po tamtym meczu, pracę stracił Unai Emery, a następnie zatrudniono jego rodaka. Raczej nikt się nie spodziewał, że ledwie rok później ,,the gunners’’ znajdą się w podobnej sytuacji. Arteta jest młody, ambitny i związany z klubem. Twierdzi, że potrzebuje czasu na wprowadzenie swojej filozofii gry.

Pytanie czy zamiast próbować grać pięknie jak Guardiola, nie musi teraz zacząć wygrywać, jak Mourinho. Czyli nie ważne jak, ale wygrywać.

Zapowiedź wtorkowych meczów 5. kolejki piłkarskiej Ligi Mistrzów

Najwięcej emocji można się spodziewać w grupie B, gdzie każda z drużyn może jeszcze zająć zarówno pierwsze, jak i ostatnie miejsce.

Grupa A

Lokomotiv Moskwa – Red Bull Salzburg

Patrząc na tabelę, to Rosjanie są faworytem. Tracą też znacznie mniej goli niż Austriacy, którzy muszą zwyciężyć by marzyć jeszcze choćby o awansie do ligi Europy z trzeciego miejsca. Lokomotiv, w razie zwycięstwa może jeszcze się pokusić o wyprzedzenie Atletico. Grzegorz Krychowiak nie wystąpi przez koronawirusa. Prawdopodobnie w pierwszym składzie zagra Maciej Rybus.

Atletico Madryt – Bayern Monachium

Bayern ma już zapewniony awans i pierwsze miejsce w grupie. Bawarczycy polecieli do Madrytu bez kontuzjowanego Lewandowskiego. Hiszpanie bezwzględnie potrzebują zwycięstwa, by przy złym układzie wyników, nie wyprzedził ich Lokomotiv.

Grupa B

Szachtar Donieck – Real Madryt

Pogoda i braki w składzie Realu zagrają na korzyść Ukraińców. Jednak Real Madryt to wciąż jedna z najmocniejszych drużyn w stawce i osłabieni umieli pokonać m.in. Inter. Zapowiada się bardzo ciekawie. Szachtar musi ten mecz wygrać.

Borussia Moenchengladbach – Inter Mediolan

Mediolańczycy zawodzą od początku rozgrywek. By przedłużyć marzenia, muszą wygrać. Niemcy pozytywnie zaskoczyli przeciwników i przewodzą w grupie B. Jeśli dziś wygrają, to awans mają w kieszeni.

Grupa C

Manchester City – FC Porto

Olimpique Marseille – Olympiakos Pireus

W te grupie już prawie wszystko jasne. Pierwsze z tych spotkań jest o prymat w grupie i awans z pierwszego miejsca. Drugi, to pojedynek o trzecią lokatę i awans do ligi Europy.

Grupa D

Atalanta Bergamo – FC Midtjylland

Włosi powinni wygrać, by mieć lepszą pozycję w grze o awans w ostatniej kolejce z Ajaksem, na razie mają po siedem punktów. Duńczycy jeszcze w tej edycji nie zdobyli nawet punktu.

FC Liverpool – Ajax Amsterdam

The Reds muszą wygrać, by zapewnić sobie awans. Ajax również, by zachować szanse i lepszą pozycję przed ostatnią kolejką (mecz z Atalantą). Liverpool ma bardzo osłabiony skład, w tym można upatrywać szans Holendrów.