Czarnecki: Chciałbym, żeby Brexitu nie było

Czemu Brexit jest niekorzystny dla Polski? Czego jeszcze potrzeba, żeby Janusz Wojciechowski został komisarzem unijnym? Odpowiada Ryszard Czarnecki.

Ryszard Czarnecki, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej komentuje ostatnie sukcesy polskich siatkarzy.

Polityk omawia też polityczną rozgrywkę między „obozem patriotycznym a obozem kosmopolitycznym”, jak określa, trwającą kampanię wyborczą.  Sądzi, że Prawo i Sprawiedliwość ma duże szanse na zwycięstwo.

Europoseł w „Poranku WNET mówi o przebiegu przesłuchań na stanowiska komisarzy unijnych. Jak mówi polski, jeśli kandydat na komisarza, Janusz Wojciechowski uzyska w głosowaniu koordynatorów komisji rolnictwa dwie trzecie głosów, to może być pewien, że zostanie komisarzem. Czarnecki dodaje, że Ursula von der Leyen, nowa szefowa Komisji Europejskiej, będzie zachowywała dobre relacje z PiS, ponieważ to głosami polskich europarlamentarzystów uzyskała stołek przewodniczącej. W głosowaniu wygrała ona głosami zaledwie ośmioma głosami, a PiS ma 26 eurodeputowanych.

Królowa Elżbieta II powiedziała wyraźnie, że wyjście Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej [z UE – przyp. red.] może się odbyć wyłącznie na podstawie umowy.

Gość Poranka „WNET” odnosi się do sprawy wychodzenia Wielkiej Brytanii i Irlandii Płn. z Unii. Stwierdza, że chciałby, aby Brexitu nie było, gdyż oznacza on wyjście z Unii kraju opierającego się projektom federalizacji Europy. Wskazuje, że gdyby odbyło się to bez umowy, byłoby to dodatkowo niekorzystne dla Polski, która ma dodatni bilans handlowy z UK. Przypomina, że mieszka tam 1,2 mln Polaków. Jak dodaje, Boris Johnson podobnie jak Theresa May, ma problemy wewnętrzne, co utrudnia mu negocjacje w sprawie wyjścia. Dla polityków po obu stronach Kanału negocjacje w sprawie brexitu to „gorący ziemniak”.

Odpowiadając na pytanie o obecne w mediach kontrowersje wokół Mariana Banasia, stwierdza, że zna Banasia od dawna i że to „człowiek absolutnie uczciwy”. Stwierdza, że to, co robią media w tej sprawie to „jakaś nagonka”.

Czarnecki komentuje również spotkanie prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa i spodziewanej wizycie tego ostatniego w Polsce. Jak mówi, jest to ostrzeżenie dla Rosji, że Ameryka będzie wspierać Polskę militarnie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Kolejna kompromitacja PZKol. Polscy kolarze na MŚ jadą, ale bez strojów

Polski Związek Kolarski na rozpoczynające się w weekend mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym wysyła do Yorkshire całkiem pokaźną reprezentację. Tyle że bez strojów.

Jak podaje portal Sport.pl, problem nowy nie jest. Już w ubiegłym roku korespondenci z mistrzostw w Innsbrucku relacjonowali, że polska kadra nawet na tle skromnych reprezentacji z dalekiej Afryki wyglądała co najmniej ubogo. W ziejącej pustką kasie związku pieniędzy na reprezentacyjne dresy nie było, a niezbyt przychylnie patrzący na federację sponsorzy jakoś z pomocą się nie spieszyli. Tym bardziej że w zasadzie nikt ich o pomoc nie prosił. Na szczęście jakimś sposobem udało się skompletować stroje startowe, więc przynajmniej podczas zawodów kolarze wyglądali przyzwoicie.

Obecnie brakuje nawet tego. O ile na stroje elit mężczyzn i kobiet udało się znaleźć środki, o tyle zespoły juniorskie i młodzieżowe zostały praktycznie z niczym.
Na prezentacji przed rozgrywanymi w sierpniu mistrzostwami Europy kadra juniorów wyglądała, jakby się w stroje zaopatrywała w trzech różnych dyskontach. Już wtedy można było wyciągać jakieś wnioski, ale jak zwykle machnięto ręką. Wczoraj selekcjonerzy usłyszeli, że stroje na czempionat „może będą”.

Nie chodzi jednak o to, że zadłużony po uszy PZKol pieniędzy na stroje nie ma, gdyż pieniądze od dawna są w Polskim Komitecie Olimpijskim. Wystarczyłoby zorganizować przetarg, jednak do tego nikt się nie kwapi.

A.P.

Ewa Swoboda ustanowiła drugi wynik w historii podczas mityngu IAAF ISTAF i pobiła życiowy rekord

Ewa Swoboda z czasem 11,07 sekundy wygrała bieg na 100 metrów podczas mityngu w Berlinie. Dystans 100 metrów Polka przebiegła najszybciej w swojej karierze.

Polska lekkoatletka – Ewa Swoboda podczas prestiżowego mityngu IAAF ISTAF w stolicy Niemiec wyprzedziła Brytyjkę Ashę Philip (11,10) oraz Chinkę Xiaojing Liang (11,13). Po skończonym biegu nie dowierzała własnym oczom w rezultat, jaki uzyskała. Na mecie kręciła głową, a ze wzruszenia leciały jej łzy. Wynik 11,07 sekundy dał Polce 2 wynik w historii. Szybciej od niej pobiegła jedynie Ewa Kasprzyk, która w 1986 roku zanotowała czas 10,93 sek. Jest to najlepszy wynik w historii jej kariery. Swoboda poprawiła swój rekord życiowy sprzed trzech sezonów o 0,05 s.

Kolejny rekord Ewa Swoboda będzie mogła pobić podczas najbliższych wydarzeń – 14 września odbędzie się Memoriał Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Z kolei mistrzostwa świata w katarskiej Dosze rozpoczną się 27 września.

M.N.

Jękot: Przybywając z Krakowa do Człuchowa zdziwiło mnie, że nie uprawiano tu kajakarstwa. Przecież warunki są wymarzone!

– Gdy zobaczyłem piękne jeziora Człuchowa, zamarzyło mi się rozpoczęcie tam kajakarstwa. To one sprawiły, że upuściłem Kraków i zostałem człuchowianinem – mówi Ryszard Jękot.

 

 

Ryszard Jękot, trener kajakarstwa Międzyszkolnego Klubu Sportowego „Polstyr” Człuchów, opowiada o stworzonym przez siebie ośrodku. Jego geneza sięga 1984 r., kiedy to gość Poranka, ówcześnie krakowianin, przejeżdżał przez Człuchów. Urok tamtejszych jezior sprawił, że został w mieście po dziś dzień.

Zobaczyłem tutaj warunki, o których ja, mieszkaniec Krakowa, mogłem tylko marzyć. My mieliśmy tam dostęp tylko do brudnej wtedy, śmierdzącej Wisły. I kiedy rzuciłem okiem na tutaj taki zespół czterech przecież połączonych ze sobą pięknych jezior, zamarzyło mi się, że przecież to są warunki do uprawiania kajakarstwa wymarzone. No i po kilku tygodniach zostałem mieszkańcem Człuchowa z wyboru.

Jękot samodzielnie jako zawodowy trener stworzył w mieście od podstaw sekcję kajakarstwa. Obecnie może się ona pochwalić ponad stoma medalami z mistrzostw Polski, Europy i Świata. Jednym z wychowanków tego ośrodka jest Paweł Kaczmarek, który trzy lata temu wziął udział w XXXI Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro jako najmłodszy zawodnik. Aktualnie walczy o start w przyszłorocznych letnich igrzyskach olimpijskich w Tokio.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Zakrzewski o Auto-Moto-Klubie Polskiego Związku Motorowego: Posiłkujemy się gwiazdami, ale mamy też własnych wychowanków

Zbigniew Zakrzewski o sukcesach i wypadkach na torze motocrossowym i tym, co jest potrzebne do prowadzenia motoklubu.

Zbigniew Zakrzewski o dużych sukcesach człuchowskiego Auto-Moto-Klubu Polskiego Związku Motorowego, którego jest prezesem oraz o tragicznym wypadku na torze motocrossowym jednego z członków klubu.

Bez władz samorządowych nie da rady sprawnie prowadzić klubu.

Jak mówi gość „Poranka WNET”, klub w zeszłym roku zdobył mistrzostwa w juniorach, a w tym będzie się starał o mistrzostwo również w seniorach. Do mistrzów klubu można zaliczyć Łukasza Lonkę, jedenastokrotnego mistrza Polski i dwukrotnego Europy oraz jego syna Jacka.

Na torach motocrossowych zawsze zdarzały się kontuzje, ale nigdy wypadki śmiertelne, na torach rzadko kiedy, mają miejsce tak tragiczne wydarzenia.

Łukasz Lonka odniósł niestety tragiczny i jak się okazało śmiertelny wypadek w lipcu br. Inną tragedią jest wypadek Wiktoria Wicińska, kiedy to, jak mówi Zakrzewski, „wypadek niegroźnie wyglądający skończył się tragicznie”.

Posiłkujemy się gwiazdami.

Klub przyciąga zawodników, którzy odnieśli już sukces, ale ma już własnych wychowanków. Należą do nich Kevin i Oskar Jażdżewscy w klasie 65 i Tomek Ćwik w klasie 85. Jak  mówi Zakrzewski, „to są punktujący zawodnicy do mistrzostw Polski”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Łęszczak: Pniewy mogą pochwalić się ekstraklasą futsalu na najwyższym poziomie [VIDEO]

„Nie możemy wstydzić się infrastruktury sportowej” – Damian Łęszczak opowiada o coraz większej liczbie wydarzeń sportowych w Pniewach.

 

 

Kiedy spotykam się z ludźmi w Polsce, to niestety stwierdzam, że Pniewy kojarzą się w miliarderem czyli historią zaprzeszłą, początkiem lat 90-tych. Podczas, gdy my możemy pochwalić się ekstraklasą futsalu – opowiada gość „Poranka WNET”.

Proces powstania klubu piłkarskiego trwał dość długo. Wśród wychowanków Red Dragons są osoby, które występują na stałe w kadrze narodowej futsalu. Sztab szkoleniowy pniewskiego klubu zamierza w następnym sezonie zawalczyć o najwyższe miejsca w tabeli.

Oprócz sportu, jakim jest piłka nożna, w kalendarzu pniewskich imprez sportowych pojawia się triathlon, zawody rowerów MTB i wiele innych dyscyplin sportowych. Jak dodaje dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji – „Nie możemy wstydzić się infrastruktur sportowej”.

 

M.N.

 

Festiwal tańca. Pokazujemy ludziom, którzy nie tańczą, co właściwie robimy i że jest to dosposób na spędzenie czasu

Utytułowani tancerze błyskawicznie przebrali się na parkiecie i bardzo dynamicznie zatańczyli typowy układ formacji hip-hop. Nie wiem, czy w drugą stronę równie łatwo można się zamienić miejscami.

Aleksandra Tabaczyńska

Taniec nie ma żadnych ograniczeń. Można było się o tym przekonać w Rakoniewicach, gdzie odbył się Festiwal Tańca wolsztyńskiej szkoły Latina. W niedzielę 23 czerwca wystąpiło około 200 tancerzy.

Pokazy były podzielone na dwie części. W pierwszej wystąpiła grupa dzieci i młodszej młodzieży. I tak na parkiet wchodziły kolejno pięknie poubierane grupy i pary taneczne, a najmłodsi artyści mieli dopiero 3–4 latka.

Fot. Aleksandra Tabaczyńska

– Taki pokaz musi mieć też swoją dynamikę – wyjaśnia Ewa Skrzypek, współwłaścicielka szkoły tańca Latina, której założycielem jest Rafał Skrzypek, dyplomowany instruktor tańca sportowego, a prywatnie mąż Ewy. – Dlatego pierwsza część jest dedykowana najmłodszym. Cały pokaz uatrakcyjniamy występami starszych grup hip-hopowych oraz par tańca towarzyskiego. Rodzice, a także same dzieciaczki mogą wtedy zobaczyć, do czego dążą, co pomaga im zdecydować, która forma tańca jest im bliższa.

Taniec towarzyski to zupełnie inna estetyka niż hip-hop. Jednak obie formy wymagają od młodego człowieka zaangażowania i pasji. Obie też dostarczają radości, a co ważniejsze, podnoszą sprawność ruchową, a tym samym dodają pewności siebie.

Ta część Festiwalu Tańca stała się przede wszystkim pokazem umiejętności dla najukochańszej, jaka jest, publiczności, w dużej części złożonej z rodzin maluszków. Występy przeplatały popisy grup hip-hopowych tworzonych przez młodzież nastoletnią. Ponadto podziwiano turniejowe pary tańca towarzyskiego, które doskonalą swoje umiejętności w Latinie.

Część druga to przegląd osiągnięć wolsztyńskiej szkoły, która miała także charakter wewnętrznego konkursu, bo element rywalizacji to przecież nieodłączna część tanecznej działalności artystycznej. Na parkiet wchodzili utytułowani już po tym sezonie młodzi ludzie, ubrani w charakterystyczny dla subkultury styl i przedstawiali rytmiczne, nowoczesne i bardzo dynamiczne układy taneczne. Między grupami młodzieży prezentowały swoje umiejętności turniejowe pary tańca towarzyskiego.

Fot. Aleksandra Tabaczyńska

Podziwiano także występy dorosłych amatorów. Zaprezentowali się również seniorzy konkursów tanecznych: Zofia Hasik i Jan Nowak, których pokazy zostały przyjęte szczególnie entuzjastycznie. W tej części Festiwalu można było zobaczyć, i to w blasku świateł, jakie efekty można osiągnąć, trenując kolejne lata. Jak dodaje Ewa Skrzypek: – Pokazujemy ludziom, którzy nie tańczą, co my właściwie robimy i że jest to fajny sposób na spędzenie czasu.

Warto też wspomnieć o niespodziewanym dla publiczności wydarzeniu. Otóż pary tańca towarzyskiego, bardzo często bogato już utytułowane w turniejach, wkroczyły na parkiet, tak jakby miały zatańczyć kolejny pokaz. Jednak ku zaskoczeniu widzów tancerze w błyskawiczny sposób przebrali się już na parkiecie i bardzo dynamicznie zatańczyli typowy układ formacji hip-hop. Nie wiem, czy w drugą stronę równie łatwo można się zamienić miejscami – mam tu na myśli hip-hopowców tańczących w parach – ale z całą pewnością pokazało to, że tanieć nie musi mieć żadnych ograniczeń, jeśli ktoś tego chce.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Festiwal tańca” znajduje się na s. 8 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Festiwal tańca” na s. 8 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Górski: Nigdy bym nie pomyślał, że zostanę triathlonistą. Żeby się przekonać co się potrafi, trzeba najpierw spróbować

O tym, jak ruch zmienił jego życie, co czuje, kiedy biegnie i jak zrealizował swoje marzenie „dzięki głowie” mówi Jerzy Górski.

Jerzy Górski przedstawia swój życiorys, w którym pewnego czasu zamienił używki na sport i dziś zachęca wszystkich ludzi wokół, aby oprócz skupieniu się na rozwijaniu sił umysłowych oraz duchowych, doskonalić swoją fizyczną stronę.

Jak jesteśmy chorzy, to się nie ruszamy, ruch ukształtował mnie na nowo.

Jak mówi, „zakochałem się w triathlonie”. Jest pewien, że każdy potrafi poprawić swoje warunki fizyczne; wystarczy tylko „zacząć chcieć”. Nasz gość jest tego przykładem. Wybrał triatlon. Efektem jego ciężkiego wysiłku była wygrana Double Iron Triathlonu (podwójny Ironman)  w Huntsville w 1990 r. Dystans 7,6 km pływania, 360 km jazdy na rowerze i 84 km biegu pokonał w czasie 24 godzin, 47 minut i 46 sekund.

Nie miałem prawa tego ukończyć, ale głowa mnie doprowadziła do tego, że zrealizowałem to marzenie.

Tak mówił o biegu, który udało mu się ukończyć mimo kontuzji.

Wsparcie odczuwam od kilkudziesięciu lat, kiedy to jeszcze nie był KGMH. Pierwszą pomoc dostałem od Huty Miedzi.

Następnie mówi o biegowej Lidze Crossowej i wsparciu tej inicjatywy przez KGHM Polska Miedź S.A.

Jak mówi, „to moje nowe życie z miedzią jest związane”. Środowisko związane z przemysłem miedziowym wsparło jego inicjatywy promujące sport. Jak mówi, bez tego wsparcia „nie robiliśmy tego na tę skalę”. Przy okazji organizowanych przez niego wydarzeń sportowych ludzie przekonują się, że mogą zrobić więcej, niż się po sobie spodziewali. Zaznacza, że ruch to „autentycznie recepta na wszystko”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Mateusz i Henryk Polaczykowie zawodowi kajakarze: Wszystkie przeciwności hartują ducha.

Mieszkający w Szczawnicy Bracia Polaczykowie zdradzają, jak „za kulisami” wygląda kajakarstwo i droga do osiągnięcia zawodowstwa w tej dziedzinie: Dużo krwi, łez, wyrzeczeń, ale warto.

Mateusz i Henryk Polaczykowie to bracia mieszkający w Szczawnicy, która słynie z kajakarstwa. Od pokoleń cała ich rodzina uprawia tę dyscyplinę sportową, a co więcej odnosi w niej wielkie sukcesy. Ojciec Polaczyków był również kajakarzem i zaszczepił tę pasję w swoich dzieciach.

Bracia wspominają Igrzyska Olimpijskie, w których uczestniczyli. Sami z przyczyn organizacyjnych nie mieli okazji brać udziału w pochodach sportowców otwierających Olimpiady, jednak ich brat Grzegorz, który był na Olimpiadzie w Atenach, przyznaje, że było to bardzo emocjonujące wydarzenie.

Polaczykowie przyznają, że kajakarstwo to bardzo wymagający sport, równie pod względem fizycznym, ale również finansowym.

Poza sercem i mięśniami trzeba mieć również zaplecze techniczne.

Obecnie coraz więcej ludzi interesuje się sportem, ruch stał się modny, przybywa również infrastruktury sportowej np. w Krakowie, został wybudowany tor kajakowy, a w Szczawnicy organizowane są zawody kajakarskie.

Mateusz i Henryk Polaczykowie podkreślają, że bardzo ważnym aspektem jest wsparcie Ministerstwa Sportu, a także samorządów terytorialnych.

Wsparcia potrzebują szczególnie kluby sportowe.

Kajakarstwo górskie, które uprawiają bracia Polaczykowie, wymaga od nich dobrego przygotowania fizycznego, dlatego podczas treningów dużo biegają i pływają, a także ćwiczą gimnastykę. Często istotną przeszkodą jest również pogoda, która nieraz utrudnia treningi. Osiągnięcie zawodowstwa jest bardzo czasochłonne.

Trzeba latami trenować. Małymi krokami do przodu.

Mateusz i Henryk Polaczykowie działają także jako popularyzatorzy sportu. W Krościenku nad Dunajcem organizowane są szkolenia kajakowe dla dzieci.

Najtrudniej jest zacząć, potem jest coraz łatwiej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P./M.K.

Tomasz Hamerski: Sezonowość to nasz największy problem [WIDEO]

„My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość regionalna jest rzeczą bardzo ważną”. Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny” stawia na rozwój partnerstwa terytorialnego.

Tomasz Hamerski mówi o partnerstwie terytorialnym, jakie rozwija Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny”. Jest ona stowarzyszeniem, które korzysta ze środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak mówi, „skupiamy przedstawicieli samorządu terytorialnego, przedsiębiorców, biznesmenów, organizacje pozarządowe oraz zwykłych mieszkańców, którzy starają się dbać o rozwój lokalny”. Organy te otrzymują środki finansowe na jak najlepszy rozwój regionu.

Grupa funkcjonuje na terenie 4 gmin: na terenie miasta i gminy Szczawnica, Krościenko nad Dunajcem, Ochotnica Dolna i gminy Czorsztyn.  Hamerski podkreśla, że na tych terenach żyje się głównie z turystyki, a największym problemem jest sezonowość.

Sezonowość turystów pociąga za sobą sezonowość dochodów.

Jak mówi, „staramy się zrobić wszystko, by ta sezonowość była jak najkrótsza. Najwięcej turystów przybywa do okolicy latem. Pojawiają się oni również zimą, kiedy jest śnieg, ale w mniejszej ilości. Właśnie w tych okresach, brakuje „rąk do pracy”, co jest kolejnym poważnym problemem tego regionu.

Podczas rozmowy, poruszony został również temat dotyczący upaństwowienia kolei linowych. Nasz gość podkreśla, że istotne jest, aby wróciły one w polskie „ręce”.

My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość jest bardzo ważna.

Tomasz Hamerski przyznaje, że miały miejsce próby budowy wyciągu narciarskiego na terenie gminy Szczawnica, jednak „barierą nie do przeskoczenia”okazała się bliskość programu Natura 2000 i Pienińskiego Parku Narodowego.

Na koniec Hamerski ocenia rządowy program 500+. Jak sam przyznaje na podstawie własnych obserwacji, inicjatywa ta w zauważalny sposób, poprawiła standard życia Polskich rodzin.

Coraz więcej rodzin z dziećmi jeździ na wakacje.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P/M.K.