Podsumowanie 14 kolejki Bundesligi

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni…

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni, a nie można również zapominać, że część klubów rozgrywała również mecze pucharu Niemiec w dniach 22-23 grudnia. Dla porównania – w ubiegłym roku przerwa w tym okresie trwała blisko miesiąc.

W sobotnich meczach zwycięstwo odniosła m.in. Borussia Monchengladbach, która po kwalifikacji do fazy pucharowej Ligi Mistrzów powinna w końcu ugruntować swoją pozycję w lidze i dobić do czołówki. Wprawdzie za tydzień czeka ich ciężkie wyzwanie (mecz u siebie z Bayernem Monachium), lecz skoro przyjdzie im się mierzyć z Manchesterem City w europejskich rozgrywkach, to starcie z Bawarczykami mogą potraktować jako solidne przetarcie.

Zaskoczeniem z pewnością jest porażka niedawnego lidera, Bayeru Leverkusen w potyczce z Eintrachtem Frankfurt. Kolejna porażka z rzędu sprawia, że Aptekarze tracą do lidera już pięć punktów. Z kolei Eintracht odnosi drugie zwycięstwo z rzędu, i, po wcześniejszej fatalnej serii dziewięciu meczów bez wygranej, wydają się zaczynać grać na miarę potencjału kadrowego. Warto odnotować, że pierwszego gola w barwach Eintrachtu strzelił wypożyczony z Napoli Amin Younes.

W meczu Schalke-Hertha gola zdobył Krzysztof Piątek, wchodząc z ławki w 78 minucie i wpisując się na listę strzelców już dwie minuty później. Jest to jednak jedyna dobra wiadomość dla reprezentanta Polski. Bramkę zdobył również jego konkurent w walce o pierwszy skład, Jhon Cordoba, który wydaje się faworytem trenera Labbadii jeśli chodzi o występy w pierwszej jedenastce. Piątek będzie musiał pogodzić się z rolą dżokera wchodzącego z ławki lub zmienić klub w zimowym oknie transferowym. Słyszy się o zainteresowaniu Genoi, czyli ostatniego klubu, w którym pobyt Piątek może uznać za w pełni udany. Może to jest słuszny kierunek?

Z pozostałych sobotnich zmagań wypada wspomnieć o kolejnym zwycięstwie Rassenballsportu Lipsk, które to na jeden dzień wywindowało Byki na pozycję lidera, oraz o zwycięstwie Unionu Berlin, który po tym rezultacie zajmuje piątą lokatę! Jest to zapewne największa sensacja tego sezonu. Tym bardziej imponuje to zwycięstwo, bo zostało odniesione bez największej gwiazdy zespołu, Maxa Kruse, który wciąż jest kontuzjowany. Czyste konto zanotował Rafał Gikiewicz (Augsburg pokonał Koln 1:0), a Hoffenheim poległo u siebie 1:3 z Freiburgiem.

Sobotnie granie było preludium do meczów niedzielnych – meczów Borusii i Bayernu.

Na Signal Iduna Park Borussia podejmowała będący w dobrej dyspozcyji Wolfsburg. Żółto-czarni, będący świeżo po zmianie trenera, mieli nadzieję na przekonujące zwycięstwo. Czy im się tu o udało? Niepecjalnie.

Z dobrych wiadomości można wyróżnić czyste konto oraz dobrą grę Jadona Sancho. Młody Anglik, w zeszłym sezonie grający fenomenalnie i będący motorem napędowym zespołu, w meczu z Wolfsburgiem zdobył dopiero swoją pierwszą bramkę w tym sezonie! Sancho w dobrej formie jest Borussii niezbędny w walce o najwyższe lokaty w lidze i w zmaganiach w Lidze Mistrzów.

Sympatyków klubu z Zagłębia Ruhry może z kolei martwić nieprzekonująca postawa całego zespołu oraz niemrawe poczynania Erlinga Haalanda. Młody Norweg dochodzi do siebie po kontuzji i widocznie potrzebuje jeszcze czasu na dojście do optymalnej dyspozycji. Z kolei reszta zawodników powinna bardziej dominować nad rywalem, agresywniej narzucać swój styl gry, jak działo się to za najlepszych meczów pod wodzą Luciena Favre’a. To jest zmartwienia trenera Edina Terzicia na najbliższe tygodnie.

Starciem kończącym czternastą kolejkę Bundesligi był mecz Bayern-Mainz. Mecz pozornie nieemocjonujący – starcie lidera z przedostatnią drużyną w tabeli – był zdecydowanie meczem kolejki.

Bayern zaczął mecz ospale. Powolna i przewidywalna gra połączona z dużą ilością błędów i złego ustawienia w obronie – to typowy Bayern w pierwszej połowie w ostatnim czasie. Die Roten tracili pierwsi bramkę w siedmiu ostatnich kolejkach ligowych i tak się stało również tym razem. Dobrze dysponowany Burkardt przepchnął Jeroma Boatenga i bardzo mocnym strzałem pokonał Neuera. Tuż przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego gola zdobył Alexander Hack i Bawarczycy mogli się zacząć zastanawiać, nie tyle czy uda się ten mecz wygrać, ale czy ugrają w nim choć punkt.

W Bayernie funkcjonowało mało elementów. Fatalnie grał Boateng, bezproduktywny był Pavard, niedokładnościami razili Tolisso i Gnabry. Tolisso mógł zresztą zdobyć dwie bramki, raz jednak w dobrej sytuacji spudłował, raz strzelił prosto w bramkarza. Robert Lewandowski oddał jeden celny strzał w pierwszej połowie, jednak dobrą interwencją popisał się Dahmen.

Po przerwie trener Bayernu Hansi Flick oddelegował na boisko Sule i Goretzkę na boisko, co po przesunięciu Kimmicha na bok obrony dało jasny sygnał do ataku. I Bayern zagrał zapewne najlepsze 45 minut w tym sezonie.

Uprzedzając fakty należy wspomnieć jeszcze o kapitalnej paradzie Neuera tuż po przerwie, gdy w magiczny sposób sparował strzał na słupek. W dalszej części meczu Quaison posłał piękną bombę, która zatrzymała się jednak na poprzeczce. Ofensywne konkrety w drugiej połowie w wykonaniu gości z Moguncji na tym się wyczerpały. Na boisku widoczny tylko Bayern.

W 56. minucie było już 2:2. Najpierw Kimmich zdobył kontaktowego gola po zgraniu główką Lewandowskiego, potem Leroy Sane po zejściu z piłką z prawej strony boiska nie dał szans bramkarzowi strzałem na długi słupek. Prowadzenie dał Bayernowi Sule sytuacyjnym strzałem z woleja po rzucie rożnym. W tym momencie było już jasne, że Bawarczycy zwyciężą.

Diametralną zmianą było wprowadzenie Goretzki do środka pola, który ustabilizował i upłynnił grę. Widać również, ile Bayern tracił, gdy kontuzjowany był Joshua Kimmich. Po powrocie nie dość, że zdobył ważną dla przebiegu meczu bramkę, to po prostu był liderem na boisku. Imponował jakością i przemyślanymi zagraniami.

Bayern w drugiej odsłonie gry prezentował futbol znany z ubiegłego sezonu. Wielka instensywność, lawinowe ataki i różnorodność rozwiązań w ofensywie pozwoliły odwrócić losy meczu i wybić gościom wszystkie argumenty z rąk.

Nie było jeszcze mowy o najlepszym piłkarzu na świecie, który również odcisnął swoje piętno na tym spotkaniu. Lewandowski strzelił bramkę nr 4. (po karnym, faul na Gnabrym) i 5. (zgrabny strzał z powietrza po dobrej centrze Mullera). Kapitan reprezentacji Polski ma tym samym 19 strzelonych bramek w 14 spotkaniach, co jest wynikiem absolutnie niewiarygodnym. Mogła zakładać, że tym występem Polak zadeklarował walkę o najwyższe laury indywidualne także w roku 2021 r.

Bayern tym występem pokazał, że gra bardzo nierówno. Ma momenty bardzo przeciętnej gry, ale pokazuje również przebłyski najlepszej drużyny na świecie. Zawodnicy Gwiazdy Południa muszą ustabilizować formę, gdyż aktualna wystarczy zapewne na zwycięstwo w Bundeslidze, ale na tryumf w LM już niekoniecznie. A Mainz? Paradoksalnie, bo tak trzeba to ująć po porażce 2:5, trener Jan Siewert wlał w serca sympatyków klubu nieco optymizmu. Gra zespołu w pierwszej połowie pozwala przypuszczać, że zespół z Moguncji wyciągnie się ze strefy spadkowej. Do będącej na 16. miejscu, oznaczającego już grę w barażach, Arminii traci 4 punkty.

Na czoło po niedzielnym meczu powraca Bayern, który ma dwupumktową przewagę nad RB Lipsk. Borussia plasuje się na miejscu czwartym z ośmiopunktową stratą do bawarskiego giganta.

Co nas czeka za tydzień? Wspomniany już mecz Bayernu ze Żrebakami z Monchengladbach. Spotkanie to odbędzie się w piątek. W sobotę na początek ciekawe starcie Union-Wolfsburg, które będzie przedsmakiem przed hitem kolejki – Lipsk – Borussia Dortmund. W niedzielę warto rzucić okiem choćby na drużynę Łukasza Gikiewicza, a mierzy się ona z VFB Stuttgart.

Polskie podium 69. Turnieju Czterech Skoczni! Kubacki wygrywa, Żyła trzeci

Dawid Kubacki w świetnym stylu wygrał noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen, ustanawiając nowy rekord skoczni. Piotr Żyła zajął trzecie miejsce. Tuż poza podium znalazł się Kamil Stoch.

W noworocznym konkursie Turnieju Czterech Skoczni wzięło udział siedmiu Polaków, spośród których najlepszy okazał się Dawid Kubacki.

Nowo ustanowiony  przez niego  rekord skoczni – 144 metry w II serii – przyniósł skoczkowi wygraną piątkowych zawodów w Garmisch-Partenkirchen. Tym samym wyprzedził lidera klasyfikacji generalnej Turnieju Halvora Egnera Graneruda i  Piotra Żyłę. Czwarty był Stoch, a dziesiąty Andrzej Stękała.

Wygrana Kubackiego przyczyniła się do  jego awansu w klasyfikacji generalnej. Obecnie zajmuje 4. miejsce. O jedno wyżej znajduje się Kamil Stoch – strata 6,7 pkt. do lidera Graneruda. Siódmy jest Stękała, a dziesiąty Piotr Żyła.

 

A.N.

Apoloniusz Tajner: oczekujemy dopuszczenia Polaków do konkursu w Oberstdorfie lub powtórzenia kwalifikacji

Oczekujemy dopuszczenia Polaków do konkursu w Oberstdorfie lub powtórzenia kwalifikacji” – powiedział prezes Polskiego Związku Narciarskiego (PZN) Apoloniusz Tajner.

W niedzielę wieczorem okazało się, że Klemens Murańka jako jedyny z Polskiej reprezentacji miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Nie był on jednak jednoznaczny, ale mógł wskazywać na początek zakażenia. Pozostali członkowie kadry w myśl niemieckich przepisów są w grupie kontaktu 1 – spędzili ponad 15 minut twarzą w twarz lub ponad 30 minut w zamkniętym pomieszczeniu z osobą zakażoną. Z tego powodu cała  reprezentacja została wykluczona  z kwalifikacji inaugurującego Turniej Czterech Skoczni konkursu w Oberstdorfie.

W poniedziałek rano wszyscy  polscy skoczkowie, oprócz Murańki, ponownie zostali testom kasetkowym. Ich wynik był znany po kilkudziesięciu minutach. Wszystkie z nick były negatywne. Murańka miał test szczegółowy i on wieczorem też dał wynik negatywny.

Przebadaliśmy skoczków w Polsce przed wyjazdem i wszyscy byli zdrowi. Nasz wniosek jest więc jasny – pierwszy test w Oberstdorfie był błędny. To się zdarza, rozumiemy to. Protestujemy natomiast przeciwko całej procedurze i sposobie komunikacji – zaznaczył Tajner.

Oprócz Murańki, w siedmioosobowej polskiej kadrze na TCS znaleźli się: Kamil Stoch, Piotr Żyła, triumfator poprzedniej edycji Dawid Kubacki, Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł i Maciej Kot.

Z uwagi na to, że Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) przed startem sezonu nie przygotowała odrębnych procedur odnośnie dopuszczania do startu reprezentacji, w przypadku zakażenia koronawirusem któregoś z jej członków, obowiązują przepisy kraju, w którym akurat odbywają się zawody.

Polacy zostali wykluczeniu z kwalifikacji ale jak zaznaczył Apoloniusz Tajner nie przesądza to o tym, że w konkursie zabraknie biało-czerwonych.

Sytuacja jest nadzwyczajna. Oczekujemy dopuszczenia Polaków do konkursu lub powtórzenia kwalifikacji. Na wtorkowej odprawie technicznej zwrócimy się do pozostałych ekip, aby w duchu fair play poparły nasz wniosek – powiedział Tajner.

W poniedziałek wieczorem cała polska kadra została ponownie przetestowana przez niemiecki odpowiednik sanepidu. Wyniki mają być znane we wtorek rano i po nich można się spodziewać ostatecznej decyzji.

Szczerze mówiąc, to nie dopuszczam myśli, że wynik znów będzie pozytywny. Czujemy wsparcie polskich władz i wierzę, że ta sprawa będzie dla nas miała szczęśliwy finał – przyznał prezes PZN.

 

A.N.

Źródło: Twitter/IAR

Piotr Żyła na podium konkursu Pucharu Świata! Polak zajął trzecie miejsce

W niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich, który miał miejsce w Engelbergu, Piotr Żyła znalazł się na podium. Polak po drugiej serii zajął trzecie miejsce.

Piotr Żyła zajął trzecie miejsce w konkursie PŚ w Engelbergu. Wygrał Halvor Egner Granerud.

Rozlosowano 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów

W największym hicie tej fazy rozgrywek Barcelona zmierzy się z PSG.

Dzisiaj wylosowano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów.

 

Prezentują się one następująco:

Borussia Moenchengladbach –  Manchester City

Lazio Rzym – Bayern Monachium

Atletico Madryt – Chelsea Londyn

RB Lipsk – Liverpool FC

FC Porto – Juventus Turyn

FC Barcelona – PSG

Sevilla FC – Borussia Dortmund

Atalanta Bergamo – Real Madryt

 

W przypadku starć Manchesteru City z Borussią, Bayernu z Lazio, Realu z Atalantą, Juve z Porto czy Liverpoolu z Lipskiem, można mówić o faworytach. Choć dużych pieniędzy nikt by na nich nie postawił. W pozostałych parach, ciężko jakkolwiek wyrokować.

We wszystkich najmocniejszych rozgrywkach europejskich, ciężko doszukać się wyraźnego kandydata do zwycięstwa. Ta sytuacja zdecydowanie przekłada się na rozgrywki międzynarodowe. W gronie faworytów na pewno są Bayern i Juventus. Pierwsze losowanie też wydaje się dla nich względnie szczęśliwe. Pierwsze spotkania zaplanowano na 16,17, 23 i 24 lutego przyszłego roku, rewanże w marcu.

Mistrz Anglii? Sprawa bardzo otwarta

Ostatnia kolejka w lidze angielskiej przyniosła kilka zaskoczeń. Przede wszystkim zawiedli aktualny lider- Tottenham, oraz mistrz – Liverpool.

 

Obydwa zespoły nie poradziły sobie w ostatni weekend z niżej notowanymi rywalami i do środowego, bezpośredniego starcia podejdą z taką samą ilością punktów. A grupa pościgowa nie śpi. W przypadku kolejnej straty punktów, sytuacja na szczycie tabeli może się jeszcze bardziej skomplikować.

Za plecami wyżej wymienionych zespołów czają się m. in Chelsea, Leicester oraz oba kluby z Manchesteru (które w ostatni weekend podzieliły się punktami).

Tak napiętej sytuacji w górnej części angielskiej ekstraklasy, tuż przed intensywnym okresem świątecznym, nie obserwowaliśmy od dawien dawna. Zazwyczaj na tym etapie sezonu, mogliśmy już stwierdzić, kto ma jeszcze realne szanse na mistrzostwo, a kto będzie musiał stoczyć bój o czołową czwórkę.

W tym roku wygląda to zgoła inaczej. Najmocniejsze drużyny trapione są przez kontuzje lub słabą formę, a te niżej notowane ,,poczuły krew’’ i nie chcą oddawać faworytom punktów za darmo. Tym bardziej, że potrafią osiągać w tych starciach bardzo przyzwoite rezultaty. Wystarczy spojrzeć na przykłady Aston Villi, Leeds czy Southampton. Postawa tych ekip, w starciach z faworytami, świadczy o braku kompleksów i wiarę we własne umiejętności. W tym sezonie, każdy może wygrać i przegrać z każdym.

W poprzednich latach, starcie dwóch czołowych ekip, na tym etapie sezonu, sporo by nam wyjaśniło w kwestii walki o mistrzostwo. A na pewno, rozjaśniło by nam sytuacje w tabeli. Można by się było ,,w końcu’’ dowiedzieć, kto będzie ,,uciekać’’, a kto ,,gonić’’.

Już nie trzeba zakreślać w kalendarzu dat najważniejszych spotkań. Teraz można obserwować takie co kolejkę. Mimo, iż w środę zobaczymy starcie na szczycie tabeli, dowiemy się tylko, która drużyna znajduje się obecnie w lepszej formie. Bez względu na rezultat, sprawa pozostanie otwarta i wielce prawdopodobne, że po intensywnym okresie świąteczny, również. Tym lepiej dla kibiców!

 

 

Planica: Drużynowy brąz Polaków. Norwegowie mistrzami świata w lotach

Na podium zawodów stanęli również Niemcy ze stratą 19,2 pkt do zwycięzców. 5 pozostałych zespołów nie liczyło się w rywalizacji o medale.

Reprezentacja Polski wystąpiła w składzie: Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Najlepiej zaprezentowali się dwaj pierwsi, po pierwszej próbie Stękały ( 228 m ) biało-czerwoni zajmowali nawet pierwszą pozycję. Szanse na złoto odebrał jednak nieudany ( 205,5 m ) lot Stocha w serii pierwszej.

4-krotny mistrz olimpijski wyraźnie poprawił się za drugi m razem ( 224 m), dzięki czemu przewaga Polski nad czwartą Słowenią w ostatecznym rozrachunku okazała się olbrzymia.

Po zepsutym locie Johanna Andre Forfanga ( 202,5 m ) wydawało się, że reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów zdobędzie złoto, jednak wielka forma Halvora Egnera Graneruda i pokerowa zagrywka trenera Alexandra Stoeckla przeważyły szalę na korzyść Skandynawów ( przed decydującym Stoeckl skokiem poprosił o obniżenie belki aż o dwa poziomy, co dało Granerudowi znaczącą bonifikatę punktową).

Przed czempionatem dużo mówiło się o medalowych nadziejach Austriaków oraz gospodarzy, Słoweńców. Ci pierwsi stracili swoje szanse po wpadce młodego Timona Pascala-Kahofera, który w swojej pierwszej próbie wylądował zaledwie na 129 m. ratując się przed groźnym upadkiem.

Słoweńcy z kolei przystępowali do rywalizacji w cieniu skandalu. Wczoraj do dymisji podał się ich trener Gorazd Bertoncelj, skonfliktowany z Timim Zajcem. Ten ostatni również opuścił Planicę, w dzisiejszym konkursie zastąpił go pozostający w słabej formie Peter Prevc.

A.W.K.

Czas próby Mikela Artety

Na samym początku muszę się pochwalić. 30 listopada, po meczu Tottenhamu z Chelsea, napisałem, że projekt Mourinho zaczyna nabierać kształtów.

Stwierdziłem również, że Olivier Giroud powinien być częściej brany pod uwagę przy ustalaniu składu przez Franka Lamparda.

Szkoleniowiec ,,The Blues’’ prawdopodobnie przeczytał mój artykuł, gdyż Francuz w meczu z Sewillą wyszedł w pierwszym składzie i strzelił cztery bramki. Świadczy to dobrze, nie tyle o mnie, ale o zespole ,,portalowym’’ Radia WNET i o naszych zasięgach.

Na razie, nie myliłem się też w sprawie Mourinho. W prestiżowych derbach północnego Londynu, przeciwko Arsenalowi,  ,Spurs pokazali dlaczego trzeba się z nimi liczyć.  Do tego z lokalnym rywalem, w którego cieniu Tottenham musiał funkcjonować przez tyle lat.

Obydwaj trenerzy dostali pracę w wyżej wymienionych klubach lekko ponad rok temu. Przejęcie drużyny w trakcie sezonu, do tego w kryzysie, do zadań najprostszych nie należy. I o ile zeszły sezon był jeszcze czasem aklimatyzacji i wprowadzania nowych, własnych rozwiązań, to teraz przyszedł czas weryfikacji. Tutaj, niestety dla fanów Arsenalu, Mikel Arteta wypada blado przed Portugalczykiem.

,,The Special One’’ zaimplementował w swoim zespole to, z czego znane były jego poprzednie wielkie drużyny. Chodzi o dyscyplinę taktyczną, szybki kontratak i nieprzerwaną wiarę w zwycięstwo.

Symptomatyczna była bramka na 2:0 w niedzielnych derbach. Arsenal był bardzo bliski strzelenia gola, zawiódł na ostatniej prostej i momentalnie piłka była po drugiej stronie boiska i zaraz potem w siatce „Kanonierów”. Tego typu akcje leżą w DNA drużyn Jose Mourinho.

Kibice Arsenalu liczyli, że ich los odwróci się w derbach. Że ta atmosfera wyniesie ich ulubieńców ponad przeciętność, do której powoli zaczynają przyzwyczajać kanonierzy. Jednak po raz kolejny, wydawali się ,,bezzębni’’ w starciu z bardziej wymagającym przeciwnikiem.

Ostatnio, sezon Arsenalowi uratowało zwycięstwo w pucharze Anglii. Teraz może to być za mało. Poza tym, przy takich wynikach wątpliwe jest, by Mikel Arteta doczekał na swoim stanowisku wiosny.

Ledwo rok temu, miałem okazję być w Londynie na spotkaniu Arsenal- Eintracht Frankfurt. Po tamtym meczu, pracę stracił Unai Emery, a następnie zatrudniono jego rodaka. Raczej nikt się nie spodziewał, że ledwie rok później ,,the gunners’’ znajdą się w podobnej sytuacji. Arteta jest młody, ambitny i związany z klubem. Twierdzi, że potrzebuje czasu na wprowadzenie swojej filozofii gry.

Pytanie czy zamiast próbować grać pięknie jak Guardiola, nie musi teraz zacząć wygrywać, jak Mourinho. Czyli nie ważne jak, ale wygrywać.