Urodziny Bono – wokalisty i autora metafor do piosenek U2. 10 maja 2024 roku ten syn Dublina i Irlandii kończy 64 lata

Bono w 2011roku. Fot World Economic Forum CC BY SA 2.0, via Wikimedia Commons

Dubliński kwartet przez ponad czterdzieści lat swojego istnienia wpisał się złotymi zgłoskami w historii światowej muzyki rockowej. Godne podkreślenia jest to, że U2 gra wciąż w tym samym składzie.

Sercem U2 jest Paul Hewson znany powszechnie jako Bono Vox. To charyzmatyczny wokalista i autor słów niemal wszystkich piosenek grupy. To może dziwić wielu, ale to nie Bono był założycielem U2. Od razu jednak stał się jednak jej liderem, pod dyktando którego pracuje cały zespół. To on stoi za wizerunkiem grupy tak w warstwie brzmieniowej, literackiej, jak i medialnej.

Wszystkie decyzje związane ze zmianami brzmienia i image’u to decyzje Bono. Jedno się tylko nie zmienia – przesłanie U2. To przesłanie związane jest z miłością, wiarą (iż świat może być lepszy) i bezkompromisowością wobec cynizmu, zła i spotwarzania ludzkiego życia. 

Tutaj wysłuchasz specjalnego programu z okazji premiery albumu U2 „War”:

 

Kult muzyki i ojciec Rob

Bono Vox, właściwie Paul Hewson, przyszedł na świat 10 maja 1960 roku w Dublinie. Dzieciństwo i młodość spędził w Glasnevin (dzielnica Dublina Północnego). Od maleńkości otoczony był kultem muzyki. Jego Ojciec – Rob, mimo, że pracował jako urzędnik pocztowy serce i duszę zaprzedał operze. Po pracy, wieczorami śpiewał w zaciszu domowym arie operowe.

To Rob zaraził syna miłością do muzyki. Kiedy zmarł, Bono z U2 koncertował w Ameryce Południowej. Wyrazem bólu, miłości i tęsknoty do ojca jest przejmująca piosenka z krążka „How To Dismantle An Atomic Bomb”„Sometimes You Can’t Make It On Your Own”.

Bakcyla społecznikowstwa połknął za sprawą sir Boba Geldofa. Irlandzki rockman zaprosił U2 do udziału w koncercie Live Aid. Od tego momentu czwórka z Dublina stała się gwiazdą. Ale Bono to nie demagog i „człowiek o pustych słowach bez pokrycia”. W roku 1987, kiedy U2 za sprawą płyty „The Joshua Tree” odniosła sukces artystyczny, jak i koncertowy, Bono ze swoją piękną żoną Ali wyjechał do Etiopii, aby lepiej poznać tamtejsze realia. Przez kilka tygodni pracowali w jednym z etiopskich szpitali, z dala od wygód i cywilizacji.

Walka Bono o równość wszystkich ludzi w kwestii dostępu do edukacji, lecznictwa publicznego i poszanowania praw jednostki zawstydza wielu. Jeden ze znanych amerykańskich pastorów powiedział kiedyś:

Jestem pastorem, głoszę słowo Boże a ten Irlandczyk jest jak przykład, chwalebny przykład z Biblii. I nie robi tego dla jakichś korzyści.

Bono bywa czasami próżny, tak twierdzą bliscy przyjaciele muzyka. Cóż, ma do tego prawo. Z drugiej strony, jako jego wielki fan od ponad trzydziestu lat, mogę śmiało powiedzieć, że robi to w granicach tak zwanego błędu statystycznego. Choć ostatnio ponad ów statystyczny błąd często wychodzi.

 

Tutaj do wysłuchania program z okazji LX rocznicy wydania albumu „War” (1983):

 

U2 – Wyjątkowa muzyka a nie wyjątkowi muzycy

W wielu wywiadach Bono Vox podkreśla, że gdyby nie ich kraj Irlandia, jej izolacja od świata Zachodu i  muzyki tam tworzonej, to nie zdołaliby jako zespół stworzyć nowej jakości na muzycznej mapie rocka. Dzięki temu stworzyli niepowtarzalne zjawisko – U2.

Siłą U2 jest braterstwo i szczera przyjaźń wszystkich członków grupy. Polegają na sobie i mogą sobie bezgranicznie ufać, nie tylko na scenie, w studiu nagraniowym, ale także w życiu… na dobre i złe. Znamienne są słowa The Edge’a, który kiedyś zapytany o to, jak radzi sobie z poczuciem wielkości U2, odparł:

Kiedy po kolejnym dobrym koncercie Bono i Adam twierdzą, że jesteśmy najlepsi, to – prawdę mówiąc – nie mam powodów, aby im nie wierzyć.

O tym, że U2 to jedna wielka i zgodna rodzina, przekonali się ci wszyscy, którzy mieli okazję obejrzeć film dokumentalny o zespole „Rattle And Hum” (premiera: 27 październik 1988 r., Dublin). Czwórka z U2, mimo że opływa w dostatki, a wszyscy uznają ją za grupę supergwiazdorów, nadal jest pokorna. Chcę przypomnieć znamienne słowa Bono:

U2 to wyjątkowa muzyka, a nie wyjątkowi muzycy.

Wszystko zaczęło się 1976 r., kiedy Larry Mullen Jnr., wówczas piętnastoletni początkujący perkusista,
przyczepił na tablicy ogłoszeń w Dublin’s Mount Temple Comprehensive School wiadomość, że poszukuje muzyków do nowego zespołu. Treść ogłoszenia brzmiała mniej więcej tak:

Wydałem ostatnie pieniądze na kupno perkusji. Szukam kogoś, kto tak samo postąpił z kupnem gitary.

Na apel Larry’ego odpowiedzieli Dave Evans i jego brat Dick, Adam Clayton, Paul Hewson, a także Peter Martin i Ian McCormick. Po kilku spotkaniach i próbach skład ustabilizował się. Paul, Dave, Adam i Larry, czwórka młodzieńców marzących o graniu rocka, regularnie spotykała się w kuchni państwa Mullenów już jako Feedback.

Dwa miesiące później Feedback wygrał szkolny konkurs młodych talentów. Warto dodać, że ich pierwszy publiczny występ odbył się 17 marca – w dniu św. Patryka.

Nowa nazwa, pierwszy singiel

Pod koniec 1977 r. nazwa zespołu zmieniła się na The Hyde. Pod taką nazwą zwyciężyła w konkursie talentów „Limerick Civic Week”. Na okrzykniętych mianem „talentu ostatnich lat” chłopaków natrafił Billy Graham, dziennikarz magazynu Hot Press.

Napisał on o The Hyde entuzjastyczny artykuł i zaaranżował spotkanie z Paulem McGuinnessem, który został impresario zespołu. We wrześniu 1979, już jako U2, chłopcy wydali w nakładzie 1 tysiąca egzemplarzy swój pierwszy singel „U2 : 3” , z utworem „Out Of Control”. Kolejne małe płyty „Another Day”, a zwłaszcza „11 O’clock Tick Tock” powiększyły grono fanów zespołu.

Muzyczny sukces wydawnictw skłonił szefostwo wytwórni Islands Records do podpisania z U2 kontraktu, który obowiązuje do dziś. Efektem umowy był wydany w 1980 r. debiutancki album „Boy”, z przejmującą piosenką „I Will Follow”, wyrazem tęsknoty syna do matki, która odeszła zbyt wcześnie (Iris Hewson zmarła nagle 10 września 1974 r., Paul miał wtedy 14 lat – przyp. autor).

Rok później na półki trafiła płyta „October”, pełna religijnej kontemplacji, przemyśleń na temat przemijania i ludzkiej egzystencji, z psalmowym songiem „Gloria”, pasyjnym „Tomorrow” i pełnym nostalgii tytułowym „October”.

U2 od samego początku byli pod silnym wpływem rewolucyjnego punk rocka, nie tyle w kwestii niedbalstwa muzycznego (tak charakterystycznego dla punkowej sceny), ale filozofii idei i zaangażowania. Byli ucieleśnieniem młodzieńczej pasji życia i ku życiu zwracali się w swoich piosenkach, bez upiększeń i ucieczki od trosk dnia codziennego.

 

Sunday, Bloody Sunday

Bono i spółka nigdy nie unikali bolesnych tematów trapiących podzieloną Irlandię. W sierpniu 1982 r. został napisany utwór „Sunday, Bloody Sunday”, upamiętniający wstrząsające wydarzenia z historii najnowszej Irlandii Północnej. W niedzielę 30 stycznia 1972 r. w miejscowości Derry brytyjscy komandosi bez zapowiedzi otworzyli ogień do uczestników pokojowego marszu.

W bestialski sposób zamordowano 13 osób, a ponad 20 było poważnie rannych. 1 grudnia 1982 r. zespół rozpoczął miesięczną trasę koncertową po Europie, na której prezentowane były utwory z jeszcze nie wydanego jeszcze albumu „War”. Podczas koncertu w Glasgow zespół wykonał po raz pierwszy „Sunday, Bloody Sunday”.

Polski akcent

Krążek „War” pojawił się w sprzedaży 28 lutego 1983 r., a pilotował go singel „40”. Pozostałe małe płyty to: „New Year’s Day”, „Two Hearts Bit As One” i oczywiście „Sunday, Bloody Sunday”. Nowe dzieło U2 pojawiło się na pierwszym miejscu angielskiej listy przebojów. Trzeci album ostatecznie zdefiniował styl grupy, którą uznano za najbardziej zaangażowaną politycznie od czasów rebeliantów z The Clash.

Warto dodać, że utwór „New Year’s Day” powstał z myślą o Polakach, walczących na początku lat 80. spowitych nocą stanu wojennego, o lepsze życie, wiarę, nadzieję i miłość. Inspiracją do napisania piosenki było wprowadzenie w Polsce stanu wojennego 13 grudnia 1981 r., z przejmującym widokiem czołgów na ulicach polskich miast.

Koncert życia

W marcu Dublińczycy wyruszyli w długą trasę koncertową, której spełnieniem artystycznym był pobyt
w Stanach Zjednoczonych. 5 czerwca 1983 r. zespół zagrał „koncert życia”. Stało się to w malowniczo
położonym amfiteatrze Red Rocks w Kolorado.

Grupa U2 oczarowała publiczność siłą przekazu, potężnym rockowym brzmieniem i ważnym przesłaniem – pokoju i miłości dla świata. Publiczność w Red Rocks miała okazję obserwować narodziny charyzmatycznego lidera rockowych scen świata, gwiazdę i misjonarza w jednym – Bono Vox. Występ z Kolorado został zarejestrowany i wydany na płycie „Under a Blood Red Sky”.

Bono 1983, fot. Tom Kern, Pixabay CC0 via Wikimedia Comons

Mimo że album trwa niecałe 37 minut, to jego zawartość powala na kolana, szczególnie „Sunday, Bloody Sunday”  i ognista „Gloria” . Krytycy uznali pierwszy koncertowy krążek U2 za jeden z albumów roku. Po wyczerpującej trasie członkowie U2 od razu zabrali się do pracy nad nowym albumem.

W maju 1984 r. Bono, Edge, Adam i Larry przekroczyli mury dostojnego starego zamczyska w Slane Castle w hrabstwie Meath (fotografię albumu zamieszczono na okładce nowej płyty). Produkcją „4” zajęli się Brian Eno, słynny eksperymentator, znany ze współpracy z Roxy Music i Talking Heads, oraz Daniel Lanois. W lipcu zakończono pracę nad nowym materiałem, zaś Bono i Edge założyli własną wytwórnię muzyczną Mother Records.

Album, który „wbijał w ziemię”

Tymczasem na kilka tygodni przed oficjalnym wydaniem nowej płyty (28 sierpnia 1984 r.) w nowozelandzkim Christchurch U2 rozpoczęli światową trasę koncertową promującą „The Unforgettable Fire”. W połowie września ukazał się pierwszy singel z longplaya „Pride (In The Name Of Love)”, jeden z dwóch utworów poświęconych pamięci znanego murzyńskiego działacza politycznego Martina Luthera Kinga (drugi to „M.L.K.”).

1 października 1984 r. album był już na półkach sklepów. Z perspektywy czasu „The Unforgettable Fire” to klasyczny już album z kanonu rocka. Smakowano go po kawałku, a ten powalał świeżością, celnością aranżacji, oszczędnością dźwięków.

Wbijał w ziemię… po prostu – powiedział o tym albumie nieżyjący dziennikarz muzyczny Tomasz Beksiński.

Tytuł albumu został zaczerpnięty od nazwy przechowywanego w chicagowskim Muzeum Pokoju zbioru rysunków i obrazów ludzi, którzy przeżyli wybuch bomb atomowych w Japonii. Tytułowy utwór jest hymnem na część pokoju. U2, rozdrapując bolesną ranę świata.

Eno i Lanois wzbogacili brzmienie grupy, nadając mu wirtuozerski i niepowtarzalny kształt nowej muzycznej jakości. Grupa z dnia na dzień zyskiwała coraz więcej fanów. Płyta rozchodziła się w setkach tysięcy egzemplarzy, zaś o bilety na koncerty U2 było coraz trudniej. W dodatku Bob Geldof zaprosił Bono i Adama Claytona do nagrania gwiazdkowego utworu „Do They Know It’s Christmas”.

Najgorętsze bilety na kuli ziemskiej

Pierwsze miesiące 1985 r. członkom U2 upłynęły bardzo pracowicie. Koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty. W kwietniu na singlu ukazał się tytułowy utwór z albumu „The Unforgetable Fire”. W obwolucie znalazła się jeszcze jedna płyta z utworami „60 Seconds In Kingom Come” , „The Three Sunrises” i mroczny, hipnotyczny „Love Comes Tumbling”.

Amerykański oddział Islands w maju opublikował maxisingel Dublińczyków opatrzony tytułem „Wide Awake In America”  z utworami „Bad” , „A Sort Of Homecoming”  (obie w wersjach koncertowych), oraz „Three Sunrises” i „Love Comes Tumbling”.

Narodziny supergrupy – U2

13 lipca 1985, za namową Boba Geldofa (znowu!!!), członkowie U2 wystąpili na koncercie LIVE AID. Dzięki telewizji cały świat obserwował ten dobroczynny koncert, z którego dochód przeznaczony był na pomoc dla głodującej Etiopii. Europejska odsłona LIVE AID miała miejsce na londyńskim Wembley.

Na dwóch scenach (Londyn i Filadelfia) zaprezentowało się 47 wykonawców, w tym również U2. Mając do dyspozycji 20 minut, brawurowo wykonali „Bad”, w rozbudowanej szacie aranżacyjnej cudownie rozwleczonej do prawie 13 minut. „Sunday, Bloody Sunday” dopełniło dzieła zniszczenia! Komentatorzy tego wydarzenia, reporterzy i krytycy muzyczni byli zgodni:

Oto narodziła się nowa supergrupa!

Koncert domowy„nowa perła”  

Koncerty w Dublinie pod koniec sierpnia zakończyły ponad dziesięciomiesięczną trasę. Wielki finał odbył się w dublińskim stadionie Croce Park. Dziesiątki tysięcy fanów, którzy przyszli oklaskiwać U2, nie kryło wzruszenia i dumy, że ich rodacy rzucili świat na kolana, głosząc proste i ponadczasowe prawdy z najlepszą rockową muzyką w tle.

W finale tego „domowego koncertu” zagrali utwór Bruce’a Springsteena „My Hometown”, ze specjalną dedykacją dla Ojca Bono – Roba. Jak powiedział Bono:

Zawsze gdziekolwiek byśmy nie byli, to właśnie tu, w Dublinie, na Zielonej Wyspie, jest nasz dom.

Koniec roku przyniósł kolejną irlandzką perłę do naszyjnika najpiękniejszych piosenek w historii nowożytnej muzyki. Stało się tak za sprawą Bono i Enyi z Clannad oraz ich niesamowitego duetu „In A Lifetime”.

 

Bono w 2009 roku. Fot. David Shankbone, CC BY 3.0, via Wikimedia Commons

Wraz z nastaniem wiosny roku 1986 r. U2 ponownie ruszyli w trasę koncertową. Pojawili się m.in. w
Dublinie na imprezie Self Aid. W czerwcu natomiast wzięli udział w jedenastodniowej trasie koncertowej „Conspiracy of Hope” organizowanej przez Amnesty International. Obok U2 koncertowali także Peter Gabriel, Sting i Brian Adams.

W sierpniu, w drugą rocznicę sukcesu, tak artystycznego i komercyjnego, wydania albumu „The Unforgetable Fire” zespół wraz z Danielem Lanois i Brianem Eno ponownie zaszył się w zaciszu studia nagraniowego, aby przygotowywać materiał na nowy album. W branży muzycznej zastanawiano się, czy zespół będzie w stanie przeskoczyć samych siebie…

Nadchodził czas biblijnego Jozuego. O albumie „Joshua Tree”  napisałem i powiedziałem już więcej niż powinienem. Po niej rozkoszowaliśmy się „Rattle and Hum” i idealnym, bezbłędnym „Achtung Baby”. To z tego krążka pochodzi song „One” i przejmujący „Love is Blindness” (coś dla niespełnionych, nieco neurotycznych kochanków). A „Zooropa” i „Stay (Farewell So Close)” (cudny teledysk i Nastasia Kinsky, i Berlin, i niebo nad nim, i Wim Wenders), a „Pop” z przejmującym „Please”,  mówiący o politycznych podziałach w Irlandii Północnej. A rozkołysany, nieco senny „If You Wear Your Velvet Dress”, czy „Last Night on Earth”… I mógłbym tak bez końca, aż po ostatnie albumy „Songs of Innocence” (2014) i „Songs of Experience” (2017).

 

                                 Moje czterdzieści jeden lat w blasku muzyki U2

Dla mnie dostojny jubilat kończący 10 maja 2024 roku 64. lata – Paul Hewson aka Bono Vox – to nie tylko jeden z największych współcześnie żyjących wokalistów rockowych, ale i zjawiskowa i barwna postać świata muzyki.

Co prawda jego głos drży, czasami się łamie i nie brzmi już jak niegdyś. Co prawda zdarzy mu się powiedzieć coś nie w porę, zbyt pośpiesznie i bez rozwagi przemyślenia. Upaja się nowym porządkiem świata i wszelkimi pop – lewicowymi historiami. Prawdą jest również to, że stał się znakomitym i umiejącym omijać podatkowe pajęczyny biznesmenem. Bywa czasami dziecięco naiwny i prostolinijny. Ale zapytam, wprost: To co?! 

Za to, co zrobił dla milionów młodych serc spragnionych niezwykłych metafor, dźwięków i słów często mocnych, ale prawdziwych, na zawsze pozostanie wielki.

Jest wreszcie dla mnie Bono moim muzycznym życiem. Brzmi górnolotnie? Być może, ale jego głos i muzyka towarzyszą mi od ponad trzydziestu sześciu lat. U2 są ze mną zawsze i wszędzie.

Pamiętam ten dreszcz emocji, kiedy przeżywałem pierwszy koncert U2 w Polsce, gdzieś pod niebem warszawskiego Służewca w sierpniu 1997 roku. Moja dwudziestoletnio jedna teraz córeczka Julka (też zodiakalny Byk, jak i bohater tego artykułu), rozpoznawała od małego i Bono, i U2 bezbłędnie. Tyle tylko, że po swojemu tytułowała go wtedy mianem … Bonko, ergo Bonka. 

STO LAT BONO! Trwaj, nagrywaj coraz lepsze płyty i walcz o nadzieję i miłość. No i kochaj wiecznie swoją Ali. Bowiem wspaniała i mądra Kobieta u boku mężczyzny, to cudowność i spełnienie. 

Tomasz Wybranowski

Tutaj wysłuchasz programu o U2:

Ponad Oceanami: protesty na uczelniach amerykańskich, kryzys mieszkaniowy w Irlandii

W audycji także m.in. o wyborach samorządowych w Wielkiej Brytanii i uroczystościach z okazji obchodów dnia 3 maja w Polsce.

Ewa Jeneralczuk o protestach propalestyńskich na uniwersytetach na Florydzie. W Tampie funkcjonariusze Policji rozpędzili demonstrujących, aresztując przy tym dziesięć osób.


Dmytro Antoniuk o tym, w jaki sposób Ukraińcy spędzają pierwsze dni maja w kontekście trwającej wojny.


Tomasz Wybranowski o poważnym kryzysie mieszkaniowym, z jakim boryka się Irlandia. Władze „Zielonej Wyspy” wprowadziły prawo utrudniające powstawanie miasteczek namiotowych w przestrzeni publicznej.


Alex Sławiński o trwających wyborach samorządowych w Wielkiej Brytanii. Korespondent Radia Wnet przypomina, że co roku w tym kraju wybiera się 1/3 składu rad miast i gmin.


Monika Adamski o głośnych demonstracjach propalestyńskich na uniwersytecie Columbia. Część demonstrujących zabarykadowała się, żądając od władz uczelni odcięcia od wszelkich podmiotów podejrzanych o finansowanie wojny w Strefie Gazy.


Ojciec Paweł Kosiński o odrzuceniu przez Sąd Najwyższy wniosku branży pornograficznej o zniesienie weryfikacji wieku przy korzystaniu ze stron internetowych dla dorosłych w Teksasie.


Jakub Duszak o uroczystościach towarzyszących obchodom święta Konstytucji 3. maja w Polsce.

Wysłuchaj całego magazynu „Ponad Oceanami” już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Republika Irlandii przekonuje, że Palestyna jest pełnoprawnym członkiem ONZ – Studio Dublin – 19.04.2024 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W dniu  81. rocznicy powstania w getcie warszawskim, wspomnienia walki Żydów podczas II wojny światowej powracają. Był to największy zbrojny zryw w historii żydowskiej walki podczas Holocaustu.

Tomasz Wybranowski, szef Studia 37 Dublin namawia do tego, aby w kontekście wydarzeń sprzed 81 lat bronić pamięci zapomnianych Bohaterów Powstania w getcie warszawskim.
Żydowski Związek Wojskowy – polscy Żydzi, patrioci, oficerowie i żołnierze Września 1930 roku byli główna siłą tego zrywy a nie Żydowska Organizacja Bojowa.
Oto ważny cytat:
„Prawie wszystkie napisane dotychczas – a przecież napisano wiele książek i artykułów o powstaniu warszawskich Żydów – to albo perfidna fałszywka tych, którzy szukają własnej sławy w zapomnieniu innych, albo błąd wynikający z niedostatecznej wiedzy i ufnego stosunku do pozostających przy życiu świadków, którzy wysmażyli swoje opowiadania i skrócone wersje, pomniejszające innych, i – rzecz jasna – upiększające ich samych” – napisał Chaim Lazar-Litai w swojej książce „Masada w Warszawie”.

W tym kontekście, oraz w kontekście toczącej się wojny na Bliskim Wschodzie, w Irlandii narasta niezadowolenie z decyzji USA dotyczących Palestyny, która nie została przyjęta w poczet cywilizowanych narodów przez ONZ.

Getto warszawskie / Fot. Archiwum IPN

„Irish Times” donosi, że ataki Izraela na Strefę Gazy wywołują kontrowersje, zwłaszcza że dochodzi do nich bez zgody Białego Domu. Irlandia dąży do przekonania innych krajów, że Palestyna zasługuje na uznanie i status normalnego członka ONZ, jednak krytyka Białego Domu może mieć negatywne skutki dla pozycji Irlandii na arenie międzynarodowej.

mówi na antenie szef portalu Polska-IE.com, Bogdan Feręc.

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com i szef Studia Riverside Radia Wnet

Na Szmaragdowej Wyspie pogłębiają się problemy z koniunkturą gospodarczą. Malejące liczby miejsc pracy oraz ograniczone sektory zatrudnienia powodują wzrost fal zwolnień, co zauważalne jest w coraz mniej licznych ofertach pracy. Niemniej jednak przewiduje się, że sytuacja gospodarcza poprawi się w ciągu roku, prognozując wzrost gospodarczy.

Dodatkowo, Irlandia boryka się z problemami w handlu zagranicznym, ponieważ zauważa się spadek zamówień zagranicznych, być może związany z polityką Irlandii wobec Palestyny.

W rozmowie również o tym, że Irlandia staje także przed problemem mieszkaniowym. Ucieczka budowlańców za granicę pogłębia kryzys mieszkaniowy, co może prowadzić do braku pracowników w sektorze budowlanym, tworząc błędne koło w dziedzinie mieszkaniowej i zatrudnieniowej.

 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

W programie pojawił się także Jakub Grabiasz, który był naszym wysłannikiem podczas wiosennych dublińskich targów budownictwa. Miły polski akcent był ozdobą tych targów:

Irlandzki oddział Polskiej Agencji Inwestycji Handlowych prezentowała się znakomicie. Polacy byli jedynymi uczestnikami targów.  

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątek, zawsze po Poranku WNET ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.

 

Irlandzcy eurodeputowani oskarżają Komisję Europejską o przemilczanie izraelskich zbrodni – Studio Dublin – 05.04.2024

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Nie umiemy prowadzić polityki, ani tej wewnętrznej, ani zagranicznej, międzynarodowej,

grzmi szef portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc w związku z wypowiedziami ambasadora Izraela po zabiciu przez IDF w Strefie Gazy polskiego wolontariusza, Damiana Sobola. Jak dodaje:

dla mnie dobrym rozwiązaniem byłoby wydalenie pana Liwnego z RP.

Tomasz Wybranowski zadaje pytanie wprost: czym się tak naprawdę różni zabijanie bezbronnych w Gazie od wojny na Ukrainie czy w Jemenie?

I dodaje zaraz:

Izrael nigdy nie przeprasza! Zgaszenie gaśnicą świec chanukowych przez posła Brauna zostało okrzyknięte mianem „zbrodni”. Ale już perfidne i celowe zabójstwo siedmiu wolontariuszy z World Central Kitchen, w tym i naszego dzielnego rodaka Damiana Sobóla, to – dla izraelskiego rządu, jego dyplomatów i sprzyjającym im środowisk – już tylko „incydent”! (sic!). Pierwsi obywatele Rzeczypospolitej – prezydent Duda i premier Tusk – bali się urazić Izrael, choć ambasador Jakow Liwne rozstawiający naszych polityków i mówiący o antysemityzmie powinien już pierwszym samolotem wyjeżdżać z Polski jako persona non – grata!

Natomiast w ocenie współgospodarza Studia Dublin i szefa portalu Polska-IE.com Bogdana Feręca, polskie placówki dyplomatyczne generalnie mają duże trudności w efektywnym pomaganiu obywatelom Polski przebywającym za granicą. Często tyczy się to właśnie ambasady w stolicy Szmaragdowej Wyspy.

Zgadza się także z Tomaszem Wybranowskim, że „polska dyplomacja i polityka międzynarodowa jest „zbyt spolegliwa i na klęczkach” wobec wielu krajów, ale szczególnie wobec Izraela”.

Irlandzki europoseł Barry Andrews zaapelował o zintensyfikowanie działań na rzecz postawienia Izraela przez Międzynarodowym Trybunałem Karnym.

Plany zmian w irlandzkich przepisach migracyjnych – Studio Dublin – 27.03.2024 r.

Plany zmian w irlandzkich przepisach migracyjnych – Studio Dublin – 27.03.2024 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Minister sprawiedliwości Republiki Irlandii, Helen McIntee przedstawiła projekt zmian w prawie migracyjnym. Jak komentuje redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Bogdan Feręc:

 one idą dosyć daleko, przynajmniej w niektórych aspektach, ponieważ osoby, które nielegalnie będą tutaj przebywały, czy też przybędą na wyspę, będzie się od nich pobierało palców, będzie się ich fotografowało.

W ocenie współgospodarza Studia Dublin sprawa wymaga obywatelskiej czujności, by nie doszło do kolejnego ograniczenia praw i swobód mieszkańców Wyspy.

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com i szef Studia Riverside Radia Wnet

Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc omawiają ponadto kwestię licznych w Republice Irlandii pustostanów, oraz zauważalnego odpływu z Wyspy rezydentów pochodzących z krajów słowiańskich.

To zjawisko będzie postępować. Trudno się dziwić, skoro wynajem trzypokojowego mieszkania w Galway kosztuje 2000 euro miesięcznie.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Nagła rezygnacja premiera Leo Varadkara – Studio Dublin – 22.03.2024

Nagła rezygnacja premiera Leo Varadkara – Studio Dublin – 22.03.2024

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Bogdan Feręc i Tomasz Wybranowski wspominają zmarłego 16 marca 2024 roku Ernesta Brylla – poety, pisarza i dyplomaty, pierwszego ambasadora RP w Irlandii. Pogrzeb odbędzie się 25 marca w Warszawie na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej.

Bogdan Feręc komentuje rezygnację Leo Varadkara ze stanowiska premiera Irlandii. Do tej nieoczekiwanej dymisji doszło po odrzuceniu przez Irlandczyków forsowanych przez Varadkara zmian w Konstytucji Irlandii. Modyfikacji miała ulec definicja małżeństwa jako podstawy społeczeństwa irlandzkiego oraz dotychczasowe określenie roli kobiety. Porażka Varadkara pokazuje granice liberalizacji społecznej, jakiej w przeciągu ostatnich lat poddana została Irlandia. Bogdan Feręc uważa, że za rezygnacją premiera mogły stać również inne powody:

Można się zastanawiać, czy były jakieś układy, czy coś się działo na linii Irlandia-UE (…). Dziwnie to wszystko wygląda, chociaż mniej dziwnie to wygląda dla Irlandczyków, którzy stwierdzili, że Leo Varadkar powinien już dawno odejść.

Leo Varadkar, autor: International Transport Forum, licencja: (CC BY-NC-ND 2.0)

Bogdan Feręc i Tomasz Wybranowski zwracają uwagę na znaczenie rezygnacji Leo Varadkara w kontekście nadchodzących wyborów parlamentarnych w Irlandii, które odbędą się w marcu 2025 roku. Ustępujący premier stwierdził, że jego następca będzie w lepszej pozycji, aby przygotować centroprawicową partię Fine Gael do zbliżającej się kampanii wyborczej.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Poeta to o wiele więcej niż dyplomata – rozmowa z Ernestem Bryllem, pierwszym ambasadorem RP w Republice Irlandii

Ernest Bryll zmarł w pokoju i w otoczeniu najbliższych 17 marca 2024 roku. Często gościł na antenie Radia Wnet, gdzie wspominał nie tylko swoją poetycką drogę, ale także czas służby dyplomatycznej.

 

Przyjechał na wyspę przed Wielkanocą 1992 r. Budynek ambasady był wówczas jeszcze w remoncie. Dla irlandzkiej Polonii zostało zorganizowane przyjęcie wielkanocne. Miało ono zaznaczyć obecność polskiej ambasady, a także pomóc w nawiązaniu kontaktów z ważnymi w Irlandii osobami. W czasach PRL-u relacje z państwem irlandzkim były chłodne. Zorganizowane zostało święcenie pokarmów, które było zwyczajem nieznanym Irlandczykom.

To Ernest Bryll wymyślił, że święcić potrawy będzie nuncjusz papieski [bp Emanuele] Gerada. Polonia irlandzka mogła się poczuć jak w ojczyźnie.

Często Ernest Bryll wspominał też swoje spotkanie z rodziną O’Connorów. Jako ambasador tarał się dbać o nieformalne znajomości z Irlandczykami. Na jednym z przyjęć Jego żona pani Małgorzata Goraj – Bryll spotkała potomka rodu O’Connorów, starego klanu pamiętającego czasy sprzed angielskiego podboju. Ambasador spotkał się później z O’Connorem kilkakrotnie.

W 1995 chyba roku, na moje urodziny zawiadamia mnie sekretarz O’Connora, że oni chcą dać order rodu O’Connor upoważniającej mnie do tego, że mogę używać tytułu najbliższego przyjaciela rodu. Order jest z godłem rodu i jego zawołaniem: „Ramię, które broni Irlandii”.

Ernest Bryll twierdził ze smutkiem, że  w czasie pełnienia swych obowiązków dyplomatycznych nie miał czasu na tłumaczenie wierszy, wbrew temu, co myślą niektórzy.

 

 

Oto jedna z wielu rozmów z Ernestem Bryllem, który był stale obecny na antenie Radia Wnet, tak jak i Jego wiersze… 

 

Tomasz Wybranowski: Ernest Bryll to człowiek niezwykły, bez którego ciężko wyobrazić sobie polski pierwiastek pod niebem Hibernii. Panie Erneście, Mistrzu – jak zawsze mawiam, patrząc na tomiki wierszy, które stoją na mojej półce: Kiedy ktoś pyta Pana o Irlandię, jakie myśli przychodzą Panu głowy jako pierwsze? Na samo hasło, dźwięk słowa ‘Irlandia’?

Ernest Bryll: Że dzisiejsza Irlandia to już nie jest tamta Irlandia, w której byłem przez lata i o której razem z żoną napisaliśmy książkę. Irlandia się zdecydowanie zmieniła. Kiedy byłem ambasadorem, do roku 1995, jeszcze były kolejki do emigracji. W zasadzie ogromna część, bo około czterdzieści procent ludzi w średnich szkołach w Irlandii szykowało się na emigrację i co więcej, a co mi się podobało – w tej dramatycznej przecież sytuacji władze irlandzkie w szkolnictwie robiły wszystko, żeby ich do tego dobrze przygotować. Oni po prostu uwzględniali pewną konieczność, w której trzeba ludziom pomóc.

Poza tym Polaków było tutaj wtedy troszeczkę, a teraz to jest drugi język, o ile ja wiem, po angielskim…

Dokładnie tak to wygląda. Panie Erneście, podczas któregoś z wywiadów, bo mieliśmy okazję kilkanaście razy rozmawiać i osobiście, i korespondencyjnie, powiedział Pan, że kiedy zaczynał Pan pełnić obowiązki ambasadora, udało się wiele rzeczy załatwić dzięki temu, że Ernest Bryll to poeta, znawca poezji irlandzkiej i tłumacz. W Irlandczykach wzbudzało to zachwyt, a nawet czasem zadziwienie.

Ernest Bryll: Przyznam się, że po angielsku mówię, ale nie aż tak znakomicie. Z tamtych czasów pamiętam moment, kiedy składałem listy uwierzytelniające i miałem przemówienie z tej okazji po irlandzku. Rzeczywiście ten irlandzki mnie i mojej żonie, bo oboje jesteśmy tłumaczami, jest znany. Język irlandzki, galicki, bardzo pomógł, choć nie wiem, jak by to było dzisiaj.

Ja może byłem akuratnie dobry na początek, kiedy nie było jeszcze ambasady, kiedy trzeba było ją zbudować, nawiązać kontakty, sprowadzić banki irlandzkie do Polski, dopiąć tego, żeby odbyła się wizyta pani prezydent Mary Robinson w Polsce. Ważna ta wizyta była nie tylko ceremonialnie. Tuż po niej w Irlandii zaczęli w ogóle inaczej pisać o Polsce. Mało tego, ówczesna pani prezydent i Irlandczycy zobaczyli, że są w Polsce ludzie, szczególnie młodzi, którzy znakomicie zajmują się kulturą irlandzką, językiem. To wtedy było ważne, ale to był okres początkowy. Teraz jest normalna praca, pewno trochę biurokratyczna, w ambasadzie. Na pewno jest olbrzymie obciążenie działalnością konsularną, która jest bardzo trudna, bo przecież Polaków jest pełno. Jak ja tam byłem, niewielu rodaków wówczas tam przychodziło. Teraz jest inaczej.

Co czuje serce i poety, i pierwszego ambasadora po odzyskaniu niepodległości na wieść o tym, że podczas festiwalu kultury polsko-irlandzkiej odbywają się spotkania poetów irlandzkich i poetów polskich tworzących w Irlandii? Tych imprez było już wiele.

Ernest Bryll: Cieszę się bardzo! Pan mnie podczas tej rozmowy traktuje jak ambasadora, którym tylko zdarzyło mi się być. Może nawet nie najgorszym. Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze. To bardzo dobrze. Za moich czasów były także. Wprawdzie ja chodziłem do irlandzkiego Penklubu, a z Seamusem Heneyem, zanim jeszcze był noblistą, pijaliśmy w Johnnie Fox’s Pub. Cieszę się, że poeci się organizują i działają.

To bardzo specjalny i wspaniały kraj. Irlandia zawsze bardzo wyraźnie szuka identyfikacji swojej w kulturze. Myślę, że Irlandczycy lepiej pojmują niż my, Polacy, pewne jej aspekty. Być może dlatego, że utracili swój rodzimy język na rzecz obcego, ale w tym obcym języku stali się potęgą poetycką. Wyraźnie, bardzo wyraźnie można to odczytać. Czyta się poezję języka angielskiego, szeroką jak rzeka, wielką, i nagle wiadomość, że to jest nurt irlandzki. Niby morze, a nurty płyną – takie wyraźne, w samym środku.

Wiele nas łączy, ale i wiele nas różni, Polaków i Irlandczyków. Materia czasu i zakręty losu, ich postrzeganie.

To, że Irlandczycy prawie zawsze się spóźniają, to fakt, ale z jakim wdziękiem to czynią! Szczególnie podoba mi się w nich jedna rzecz: że oni swoje kłopoty przyjmują z o wiele większą lekkością, gracją niż my. My tak nie umiemy. Nie potrafimy jak oni – trochę kpić z naszych kłopotów. Irlandczycy mają lepszy stosunek do życia i tego się trzeba uczyć od nich.

Z tego, co wiem, pierwsze Wigilie i Święta Bożego Narodzenia w polskiej ambasadzie, którą Pan tworzył, miały niezwykły, i co tu ukrywać, także poetycki charakter.

Oj, kochany, wspominam dobrze te czasy. Bo to było zaraz po moim przyjeździe. To trzeba wytłumaczyć: Ja byłem pierwszym ambasadorem w historii stosunków dyplomatycznych między Polską i Irlandią. Przedtem były kontakty na poziomie konsula, jeszcze za czasów Drugiej Rzeczypospolitej. Później był tylko radca handlowy, no i nagle, jak nowa Polska powstała, to Irlandia zdecydowała się otworzyć ambasadę w Polsce. Wtedy trzeba było otworzyć naszą w Dublinie. I okazało się, że ja jestem dopinany do tego projektu. Dlaczego? Bo tłumaczyłem z żoną z irlandzkiego i orientuję się w języku oryginalnym, czyli w irlandzkim celtyckim. Zresztą sami Irlandczycy trochę to sugerowali i takie sygnały do Polski poszły. I stało się! Pojechałem.

Panie Erneście, ale nie było to przecież takie proste. Nowa Polska wybuchła, Irlandia zainteresowana, ale ekonomia i niezwykła ciężkość bytu snują swoje opowieści.

Tak było. Pojechałem, ale… Pojechałem na ambasadorską misję do ambasady, której w zasadzie nie było. Nie było domu, nie było rezydencji, w ogóle niczego nie było. Dopiero organizowałem w wielkich pośpiechu i rozgardiaszu małe biuro. A potem zaczęliśmy remontować taki budynek przy Ailesbury Road. Poza tym nawiązywałem rozliczne kontakty. A w ogóle to skomplikowana historia tych nawiedzin w Irlandii. Musiałem mieć tak zwane credence letters, czyli listy uwierzytelniające, które musiałem złożyć na ręce ówczesnej pani prezydent Robinson. To jest długa opowieść o tym jak…

Ale tutaj wejdę w słowo Mistrzowi, bo chcę przypomnieć taką anegdotę albo facecyjkę. Kiedyś ucięliśmy sobie telefoniczną pogwarkę, kiedy to opowiedział mi Pan, jak przejmował się tym całym protokołem dyplomatycznym. Natomiast Irlandczycy mówili „Chłopie, daj sobie spokój! Jeden krok w tę czy w tamtą stronę nieważne! Ty jesteś poeta, ty jesteś ktoś! Ty tłumaczysz z naszego języka!”.

Dokładnie tak było. Pamiętam takie spotkanie z panią prezes Bank of Ireland, która w rozmowie powiedziała, że dla nich Irlandczyków poeci zawsze byli ważniejsi niż ambasadorzy i politycy.

Potem nadszedł czas Bożego Narodzenia. Pierwsze święta z polską ambasadą w Dublinie w budowie.

Ta ambasada dopiero powstawała. Jak już mówiłem, nie było właściwie niczego. A ja miałem plan, aby w na wpół wyremontowanym domu zrobić spotkanie bożonarodzeniowe dla Polaków z Irlandii. Ale chciałem jednocześnie na to spotkanie zaprosić różnych ważnych oficjeli. Tych urzędniczo-państwowych i kościelnych Irlandii. Mnie chodziło wtedy o to, żeby nasza Polonia nawiązała różnego rodzaju znajomości. Po drugie chciałem, żeby rodacy na Wyspie stali się dla tych oficjeli instytucją samą w sobie i już niejako sygnowaną, reklamowaną przez Polskę i przez ich ambasadora. No i po prostu zrobiłem te święta. Ale tu zmartwienie, bo ambasada była okropnie malutka. Ja miałem tam dosłownie paru ludzi, żadnej ochrony. Szofer był jednocześnie gospodarzem i administratorem budynku, taką złotą rączką. Na mnie spadło urządzanie i meblowanie ambasady. Pamiętam, jak z radcą ambasady oprawialiśmy grafiki, które przywiozłem z Warszawy, żeby coś powiesić na ścianach. Choinkę organizowałem i przystrajałem z żoną i z moją garstką ludzi z ambasady.

I potem było to wigilijne spotkanie w tym na wpół jeszcze wyremontowanym domu. Niezwykłe, bardzo niezwykłe i ciekawe to spotkanie było, bo ta Polonia przyszła dość chętnie i gromadnie. Nazywam ich Polonią, bo tak się mówi. Przyszli Polacy, bardzo świetni zresztą. Przyszli ci, którzy mieszkali w Irlandii od lat, ale i ci, co od niedawna tam byli. Bardzo ich to wszystko ciekawiło, bo po raz pierwszy mogli spotkać się na tym poziomie, powiedziałbym, wysokości dyplomatycznej. Teraz, z perspektywy lat może to dziwić, ale dla nich to miało wielkie znaczenie.

Dopiąłem swego, bo poznawaliśmy rodaków z różnego rodzaju ludźmi z najprzeróżniejszych irlandzkich środowisk. Dla przykładu, na spotkaniu wigilijnym pojawił się na nuncjusz apostolski arcybiskup Emanuele Gerada, który oryginalnie był Maltańczykiem. Pojawiło się też trochę biskupów i duchowieństwa, a nawet ludzi z rządu irlandzkiego, ale tak bardziej nieformalnie. I nagle okazało się, że ci oficjele nie bardzo się orientują w polskiej tradycji Bożonarodzeniowej.

Ale rodacy wzięli sprawy w swoje ręce, Panie Erneście?

No tak. Ci Polacy przecież w tej Irlandii dość długo mieszkali, przynajmniej niektórzy, i zaczęli oficjelom opowiadać i opowiadać. I potem nagle irlandzcy goście, w znakomitej większości profesorowie, nauczyciele i też politycy, ale wcześniej związani dawniej z edukacją i nauczaniem, ci Irlandczycy, którzy mówili dobrze po gaelicku, w końcu powiedzieli, że w dawnym irlandzkim obyczaju irlandzkim było też coś w rodzaju wigilii. I że dawniej śpiewało się kolędy i że oni zaśpiewają kolędy po irlandzku. I niech Pan sobie wyobrazi, łubudu! Wstała czwórka tych Irlandczyków, stworzył się nagle kwartet i jak zaśpiewali te celtyckie kolędy w języku irlandzkim, ich prawdziwym, no to wszyscy po prostu oniemieli. Ale nasi się poderwali i mówią: „To my też zaśpiewamy!”.

Powiem Panu panie Tomaszu, że dawno, bardzo dawno nikt tyle kolęd nie śpiewał, co wtedy, podczas tej wigilii zorganizowanej pod dachem ambasady w budowie po raz pierwszy. Fajnie się to wspomina. A potem wkradła się już biurokracja i powoli zaczęła się stawać praktyką. Ale ta ambasada do końca na pewno była nieco inna niż teraz. Było coś z takiej naszej typowo polskiej atmosfery w tej początkowej ambasadzie. Ja wiem, że potem nie może być tak jak na początku. Jak się już wszystko zbuduje, to później musi działać instytucja. Ale te pierwsze chwile były na medal, takie fajne i wzruszające z perspektywy lat.

Powiedzmy sobie szczerze: bez Pana nie byłoby fundamentu polskiej ambasady w Dublinie. Trzydziesta rocznica istnienia naszej placówki dyplomatycznej w Irlandii bez wątpienia nasuwa Panu pewne przemyślenia o tych pięciu latach 1991–1995. Jak Pan ocenia ten swój czas ambasadorowania z perspektywy tych lat? Chcę tutaj dopytać o Pana rozpoznawalność jako człowieka, który popularyzował irlandzką kulturę i literaturę, a nadto zna język gaelicki.

Ja ten okres nazywam czasem poetycko-dyplomatycznym, bo moja i żony poetycka relacja z Irlandią miały bardzo ważne znaczenie. Otóż my byliśmy w wielu miejscach, w których – że tak powiem – polityczni ambasadorowie nie bywali wcale. Na przykład miałem wykład w Tralee (hrabstwo Kerry); to jest miasto daleko na zachodzie. Z tego miasta pochodził wieloletni wicepremier Irlandii Dick Spring, który też tam miał wykład i przyjechał tego dnia specjalnie z Brukseli. Do Tralee przyjeżdżało mnóstwo ludzi i oficjeli, bo tam odbywają się cyklicznie spotkania poświęcone dawnej kulturze irlandzkiej, tej gaelickiej. Zjeżdżały się różnego rodzaju zespoły, które jeszcze recytowały, śpiewały i grały muzykę gaelicką. Były też sympozja i wykłady. Ja miałem tam wykład o literaturze wyspy Blasket, Blasket Island.

 

Ernest Bryll. Malunek tuszem Katarzyny Sudak (2006).

O Polsce nie wiedziano wiele. No może jakieś obiegowe rzeczy podstawowe, które, szczerze mówiąc, nie oddają prawdy. Zresztą, gdyby tak popytać na temat Irlandii i jej specyfiki Polaków w Polsce, którzy kochają kogoś jak Irlandię, tylko nie bardzo wiedzą o wielu różnego rodzaju skomplikowanych rzeczach z jej historii, geografii, ekonomii, o wewnętrznych uwarunkowaniach i tak dalej… Może trochę ta książka, którą przetłumaczyliśmy z żoną, a która od wielu lat jest w Polsce dostępna pod tytułem Historia Irlandii, coś w tej kwestii zmieniła i zmienia na lepsze.

A ja przypomnę, że to pozycja, którą powszechnie uznaje się za najlepsze wprowadzenie w historię Irlandii, to Irlandia. Celtycki splot. Jej autorzy – Małgorzata Goraj-Bryll i Ernest Bryll – omawiają i interpretują dzieje tego kraju w oparciu o najnowsze badania naukowe. Ten ważny wolumin pomyślany został jako studium spełniające wszelkie wymogi rzetelności naukowej, ale znakomicie napisane i stanowiące syntetyczne źródło popularnej wiedzy historycznej.

Powiem, może nieskromnie, że to chyba najlepsze kompendium dość głębokiej wiedzy o złożonych, wielowątkowych dziejach Irlandii. Dobrze byłoby, aby taka książka powstała i o nas, Polakach i Polsce dla Irlandczyków.

Oczywiście oni zawsze coś tam wiedzieli o nas. Niektórzy na przykład zaskoczyli mnie wiedzą, że na miecz Kościuszki przysięgali rewolucjoniści, którzy rozpoczęli jedno z licznych powstań w Irlandii o niepodległość. Wiedzą też, że była hrabina Markiewicz; zresztą Irlandka, ale która była żoną naszego malarza, pewnego hrabiego – takiego dosyć utracjusza, birbanta, a ona zasłynęła jako dowódca oddziału w czasie Powstania Wielkanocnego.

W każdym razie robiłem wszystko, żeby było jak najwięcej wiedzy o Polsce, o jej historii, pięknych miastach, architekturze. Kiedy pani prezydent Mary Robinson zwiedzała Kraków, starałem się pokazać jej jak najwięcej. O Polsce nie wiedziano zbyt wiele. Dla wielu było to często takie pole między Berlinem a Moskwą. Udało się to zmienić.

Dziękuję pięknie, Mistrzu, że znalazł Pan dla nas czas. Wszystkiego, co najlepsze.

Ernest Bryll: Dla Was zawsze mam czas. Dla Was zawsze. No, powodzenia, ściskam, ściskam!

Rozmawiał Tomasz Wybranowski

Akwarela portretowa Ernesta Brylla: Katarzyna Sudak

Rozmowy z Ernestem Bryllem często pojawiają się na antenie Radia WNET oraz programu Polska Tygodniówka w dublińskiej rozgłośni NEAR FM.

Ernest Bryll: jako ambasador Irlandii starałem się nawiązywać kontakt ludźmi, którzy coś robili dla Polski

Ernest Bryll nie żyje… Polski poeta, pisarz, pierwszy ambasador RP w Irlandii odszedł w pokoju w dniu św. Patryka

Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę w Republice Irlandii. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze.

Pisarz, poeta, pierwszy ambasador RP w Republice Irlandii 1 marca 2024 roku skończył 89 lat.

Ernest Bryll to postać bardziej niż fenomenalna. Ów fenomen metafor, tkliwości nad cudem małych rzeczy świata krył w sobie nie tylko wielką misję i talent poety, pisarza, znakomitego autora tekstów piosenek, dziennikarza, tłumacza i krytyka filmowego oraz dyplomaty, ale także dobroci i franciszkańskiego podejścia do ludzi i każdego Bożego stworzenia! 

Nie mogę uwierzyć, że piszę o Nim już w czasie przeszłym. Dzisiaj, w otoczeniu kochającej Żony i Córek, w dniu św. Patryka – patrona Irlandii, którą tak bardzo kochał – odszedł w spokoju.

 

Był (znowu ten czas przeszły) człowiekiem niezwykłym i jednym z ostatnich wielkich ludzi pióra i metafor obok Józefa Barana i Bohdana Wrocławskiego. Co prawda, wielki Julian Przyboś oświadczył, że Ernest Bryll nigdy poetą nie będzie, ale… już dwa lata po wypowiedzeniu tych słów przyznał, że się pomylił.

W czasie okupacji niemieckiej Ernest Bryll był Zawiszakiem, czyli członkiem najmłodszej drużyny Szarych Szeregów. Po II wojnie światowej konspirował w podziemnym skautingu, a maturę zdał jako szesnastolatek. Po krótkim epizodzie robotniczym w gdyńskiej elektrowni w tamtejszym porcie, dostał się na polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim.

Był pierwszym ambasadorem Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Irlandii w latach 1991–1995.

Zanim pojawił się na Szmaragdowej Wyspie, był tam już znany jako wybitny tłumacz z języka irlandzkiego – gaeilge (gaelickiego). Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, polskiego i irlandzkiego PEN Clubu, jak również Society of European Culture.

Tutaj do wysłuchania jedna z moich rozmów z Ernestem Bryllem:

Dla polskiej dyplomacji Ernest Bryll to postać historyczna! Warto wiedzieć, że po zmianie ustrojowej z roku 1989 był brany pod uwagę jako kandydat na fotel ministra kultury i sztuki, choć nie zgodził się na to stanowczo. Podjął się natomiast zorganizowania pierwszej od czasów wojny ambasady polskiej w Irlandii.

Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze. Było coś z takiej naszej typowo polskiej atmosfery w tej początkowej ambasadzie. Ja wiem, że potem nie może być tak jak na początku. Jak się już wszystko zbuduje, to później musi działać instytucja. Ale te pierwsze chwile były na medal. – powiedział mi w jednym z wielu wywiadów dla Radia NEAR FM, sieci Radia Wnet, miesięcznika „Wyspa” i portalu Polska-IE.com sam Ernest Bryll.

Oczywiście wiązało się to z jego wcześniejszymi zainteresowaniami kulturą Zielonej Wyspy, co zaowocowało także oryginalną płytą Irlandzki tancerz (1979), nagraną przez zespół „Dwa plus jeden”, z jego tłumaczeniami poezji irlandzkiej. Ernest Bryll jest mi bliższy jeszcze bardziej z powodu jego wielkiej miłości do Irlandii.

Będzie mi Ciebie Mistrzu brakowało… Najbardziej niż bardzo… Odpoczywaj w pokoju gwarząc ze świętym Patrykiem o istocie shamrocka, tej trójlistnej koniczynki, co pokazuje istotę Trójcy Świętej.

Tomasz Wybranowski

 

 

Przed Dniem Świętego Patryka – Studio Dublin – 15.03.2024 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc zapowiadali tegoroczną paradę świętego Patryka, której motywem przewodnim będzie „Spark”,  czyli „iskra”. Redaktor naczelny portalu Polska-IE.com ocenia, że Polacy mogliby się nauczyć od Irlandczyków radosnego, spontanicznego sposobu świętowania.

Ci ludzie potrafią po prostu wyjść na ulicę, przywitać kogoś, kogoś kto jest dla nich ważny, kto był obecny tutaj w przestrzeni publicznej. Potrafią też doskonale żegnać swoich ulubionych wykonawców.

Św. Patryk, który schrystianizował Irlandię, zasnął w Panu 17 marca 461 roku. W hołdzie swojemu patronowi, , Irlandczycy na całym świecie obchodzą każdą rocznicę tego wydarzenia, jako święto narodowe.

Ale wróćmy do patrona Irlandii, ku czci którego odbywają się coroczne parady i huczne obchody. Za symboliczne rozpoczęcie ery chrześcijaństwa w Irlandii uważa się rozpalenie przez Patryka świętego ognia na wzgórzu Slane.

Dotychczas zwyczaj nakazywał wszystkim zgaszenie wszelkich płomieni ognisk na początku wiosny, a ponowne ich zapalenie mogło nastąpić dopiero następnego dnia, po uroczystym wznieceniu nowego ognia przez władcę rezydującego na wzgórzu Tara.

Pomnik św. Patryka u podnóża Croagh Patrick. Fot. © Studio 37.

 

Uprzedzając króla w tym rytuale o kilka chwil, św. Patryk naraził się na niebezpieczeństwo, ale symboliczne znaczenie tego faktu wpisało się na stałe do historii Irlandii.

Według tradycji chrześcijańskiej w życiu św. Patryka ważną rolę odgrywały prorocze sny, znaki od Boga i cuda, które prowadziły go przez trudną ścieżkę misjonarza.

Przed św. Patrykiem w Irlandii działali także inni misjonarze, np.  św. Declan, ale to Patrykowi przypisuje się największy udział w chrystianizacji wyspy.

Po całej Wyspie rozsiane są miejsca, które tradycyjnie wiąże się z jego obecnością, są to święte studnie, głazy, wysepki, kaplice.

Flaga Republiki Irlandii, koniczyna – shamrock i wiosenne kwiaty w Dniu św. Patryka. Fotografia z małego kościółka w miejscowości Cortoon w hrabstwie Galway. Fot. Jakub Grabiasz

17 marca Irlandczycy czczą pamięć swojego patrona św. Patryka. Przyszły święty i patron Irlandii, urodził się około 385 roku, jako Magonus Sucatus, w rodzinie rzymskiego urzędnika, gdzieś na terenie Anglii lub Walii, które wchodziły w skład już wtedy chrześcijańskiego Cesarstwa Rzymskiego.

Tomasz Wybranowski, szef Studia 37 Dublin w przeglądzie prasy irlandzkiej poruszył temat rozbicia organizacji przestępczej trudniącej się przemytem narkotyków i aresztowaniach w dwóch małych wioskach w hrabstwie Cork.

W audycji nie zabrakło relacji Jakuba Grabiasza, który opowiada o zbliżającej się ostatniej kolejce Pucharu Sześciu Narodów w rugby:

 Po wielkich, wielkich emocjach z zeszłego tygodnia muszę powiedzieć, że wszystko jest możliwe i w zasadzie troszeczkę otwarte. Po pierwsze, co stało się w zeszłym tygodniu: Irlandia niestety przegrała z Anglikami jednym punktem. No ale jednym punktem tylko. Po bardzo słabym meczu dla Irlandczyków trzeba powiedzieć, 23-22. […] Nie wiem czy Irlandia zaspała, czy była zbyt pewna siebie, bo Anglicy do tej pory grają na to, że słabo, ale muszę powiedzieć, że zasłużenie wygrali jednym punktem. To prawda, w pubie, w którym byłem, oglądałem ten mecz, to prawie tak się podnosił do góry jak przykładali Irlandczycy, ale niestety, przegrana. Ale największą niespodzianką sprawili nam Włosi, proszę Państwa, ponieważ wygrali ze Szkocją, wygrali 31-29 w zeszłym tygodniu i była to dla Włochów pierwsza wygrana w Pucharze Sześciu Narodów od dziesięciu lat.

W ostatniej kolejce zostaną rozegrane następujące mecze: Walia-Włochy, Irlandia-Szkocja i Francja-Anglia.

Irlandzka drużyna rugby, która łączy Irlandczyków z Ulsteru i Republiki Irlandii. Fot. z serwisu www.irishrugby.ie

 

 

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

 

Tomasz Wybranowski: Irlandczycy nie życzą sobie zmiany definicji małżeństwa i rodziny

„Niska frekwencja w referendum jest oznaką braku zaufania dla egzotycznej koalicji rządzącej Republiką”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Plany reformy systemu edukacji i niemrawy protest irlandzkich rolników – Studio Dublin – 08.03.2024 r.