Wielka Brytania / Unioniści: Nie ma porozumienia z Partią Konserwatywną. Dalsze rozmowy odbędą się w przyszłym tygodniu

Północnoirlandzka Demokratyczna Partia Unionistów (DPU) zaprzeczyła w nocy z soboty na niedzielę, jakoby zawarła porozumienie z brytyjską Partią Konserwatywną ws. wspierania nowego rządu Theresy May.

 

W oświadczeniu przekazanym mediom, w tym telewizji Sky News, przedstawiciele ugrupowania ocenili, że „dotychczasowe rozmowy były pozytywne”, a także zapowiedzieli, że „dalsze dyskusje odbędą się w przyszłym tygodniu w celu ustalenia szczegółów, które pozwolą na uzyskanie porozumienia dotyczącego planów dla nowego parlamentu”.

Ze względu na silne przywiązanie do religii, przedstawiciele DPU, którzy należą do prezbiteriańskiego odłamu protestantyzmu, tradycyjnie nie wykonują żadnej pracy w niedzielę. Wyklucza to kontynuację rozmów ws. poparcia rządu Theresy May przed poniedziałkiem.

Wcześniej w sobotę kancelaria brytyjskiej premier wydała oficjalne oświadczenie potwierdzające, że DPU „zgodziła się co do podstawowych zasad wstępnego porozumienia”.

„Cieszymy się z powodu tego zobowiązania, które może gwarantować stabilność i pewność, których nasz kraj potrzebuje, przystępując do (negocjacji ws.) Brexitu i poza nimi. Szczegóły zostaną przedstawione pod dyskusję i akceptację na poniedziałkowym posiedzeniu gabinetu” – podkreślono.

Według źródeł telewizji Sky News komunikat został jednak przekazany mediom w wyniku pomyłki.

Po północy z soboty na niedzielę – ponad cztery godziny po tym, gdy oryginalny tekst został rozesłany do dziennikarzy – Downing Street przesłało mediom, w tym PAP, nowy komunikat, w którym zaznaczono, że „premier rozmawiała z DUP, dyskutując o sfinalizowaniu porozumienia w przyszłym tygodniu, gdy zwołany zostanie (nowy) parlament”.

„Z radością przyjmiemy porozumienie w tej sprawie, ponieważ zagwarantuje stabilność i zaufanie, którego nasz kraj potrzebuje, przystępując do (negocjacji ws.) Brexitu i poza nimi” – dodano w zdaniu, które było niemal identyczne z tym, które zostało zawarte w oryginalnym tekście, ale zmienione na czas przyszły.

Z oświadczenia zniknęła również wzmianka o dyskusji dotyczącej porozumienia z DPU na poniedziałkowym posiedzeniu rządu.

W czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca krajem od 2010 roku Partia Konserwatywna straciła uzyskaną w 2015 roku bezwzględną większość w Izbie Gmin i zmuszona będzie do rządzenia przy wsparciu posłów Demokratycznej Partii Unionistów.

Po podliczeniu głosów we wszystkich 650 okręgach jednomandatowych, rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy – 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy.

Wynik interpretowany jest jako porażka premier Theresy May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin

PAP/WJB

Sondaż w Wielkiej Brytanii: Nie ma faworyta na premiera, a Brytyjczycy nie chcą powtarzać referendum w sprawie Brexitu

Za dymisją szefowej rządu Theresy May jest aż 48% ankietowanych. Mieszkańcy Wysp nie chcą opóźniać rozpoczęcia rozmów ws. wyjścia z Unii, choć dziś za Brexitem głosowałaby ich mniej niż połowa.

Badanie YouGov dla „The Sunday Times” wykazało, że większa grupa badanych chce rezygnacji May (48 procent) niż jej pozostania na stanowisku premiera (38%). Zdaniem 41% ankietowanych przez Survation Theresa May powinna odejść ze stanowiska natychmiast, 23% byłoby gotowe powierzyć jej proces negocjacji ws. wyjścia z Wielkiej Brytanii, a 20% – pozwoliłoby jej zostać na Downing Street przez sześć miesięcy, przeprowadzając w tym czasie proces wyboru następcy.

Jednocześnie zdecydowanymi faworytami do zastąpienia May na stanowisku są minister spraw zagranicznych i były burmistrz Londynu Boris Johnson (26%) oraz minister finansów Philip Hammond (10%). Aż 43% wyborców nie ma jednak zdania w tej sprawie.

W grupie wyborców Partii Konserwatywnej większość jest jednak za pozostaniem May na stanowisku (aż 66% wobec 24% przeciwników). Ankietowani ocenili również, że lider opozycji Jeremy Corbyn wypadł w trakcie kampanii wyborczej znacznie lepiej (67%) niż premier Theresa May (16%).

Aż 55% badanych odrzuciło propozycję drugiego referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Jednocześnie jednak większość (45%) opowiedziała się za wypracowaniem porozumienia ws. „miękkiego Brexitu”, zachowującego możliwość dalszego członkostwa we wspólnym rynku i unii celnej, przy 36% zwolenników tzw. twardego Brexitu.

Badani podkreślili także, że nie należy opóźniać rozpoczęcia rozmów ws. wyjścia ze Wspólnoty (65% wobec 25% przeciwnego zdania), ale nie mieli zaufania, że negocjacje zakończą się w zaplanowanym pierwotnie terminie, tj. przed końcem marca 2019 roku (46%). Co paradoksalne, 51% zagłosowałoby dzisiaj za pozostaniem w Unii Europejskiej – a tylko 49% przeciw.

Jak wynika z sondażu, Brytyjczycy są podzieleni również co do tego, czy w obliczu parlamentu, w którym żadne ugrupowanie nie ma bezwzględnej większości, powinny odbyć się kolejne wybory. Takie rozwiązanie popiera 40% wyborców, ale 49% jest przeciwko.

Według Survation, gdyby Brytyjczycy w sobotę ponownie poszli do urn – zaledwie 48 godzin po ostatnich wyborach – niespodziewanym zwycięzcą zostałaby Partia Pracy Jeremy’ego Corbyna, która otrzymałaby 44,9% głosów, o 5 pp. więcej niż w czwartek i o 6 pp. więcej od Partii Konserwatywnej, która odnotowałaby spadek o 3,5 pp., do 38,9 proc.

W czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca krajem od 2010 roku Partia Konserwatywna straciła uzyskaną w 2015 roku bezwzględną większość w Izbie Gmin i zmuszona będzie do rządzenia przy wsparciu posłów Demokratycznej Partii Unionistów.

Po podliczeniu głosów we wszystkich 650 okręgach jednomandatowych, rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy – 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy.

Wynik interpretowany jest jako porażka premier Theresy May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin

PAP/WJB

W. Brytania / Partia Konserwatywna bez większości. Powstanie rząd z niepoprawną politycznie irlandzką partią unionistów

W Wielkiej Brytanii zakończono wybory parlamentarne. Według oficjalnych wyników zwyciężyła Partia Konserwatywna, której jednak zabraknie mandatów do uzyskania bezwzględnej większości w Izbie Gmin.

Jako ostatnie ogłoszono wyniki w Kensington w centralnym Londynie, najbogatszym okręgu wyborczym w całym kraju, gdzie po ponownym przeliczeniu głosów kandydatka Partii Pracy Emma Dent-Coad pokonała zaledwie 20 głosami urzędującą posłankę Partii Konserwatywnej Victorię Berwick.

Po podliczeniu głosów we wszystkich 650 okręgach jednomandatowych, rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy – 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy.

[related id=”23792″]

Wynik interpretowany jest jako porażka premier Theresy May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin, a w nowym parlamencie będzie zmuszona do porozumienia się z północnoirlandzką Partią Demokratycznych Unionistów (DUP), żeby utrzymać się przy władzy. Liderka DUP Arlene Foster potwierdziła w piątek, że jej ugrupowanie rozpocznie rozmowy dotyczące warunków wsparcia rządu May.

Politycy DUP znani są z poglądów pozostających poza oficjalnymi przekonaniami tzw. głównego nurtu obowiązującego w Europie, m.in. odrzucają teorie o zmianach klimatu, opowiadają się za nauczaniem w szkole kreacjonizmu, a także stanowczo sprzeciwiają się popieraniu przez prawo związków homoseksualnych i aborcji.

Po tym, jak premier May zapowiedziała współpracę z DUP, liderka Partii Konserwatywnej w Szkocji Ruth Davidson – która żyje w związku partnerskim z kobietą – poprosiła szefową rządu o udzielenie jednoznacznych gwarancji dotyczących zachowania praw społeczności LGBT.

Partia Demokratycznych Unionistów (DUP) była w przeszłości również związana z lojalistycznymi ruchami paramilitarnymi, jak UVF, które organizowały zamachy terrorystyczne wymierzone w republikanów i katolickich mieszkańców Irlandii Północnej. W 1988 roku założyciel DUP Ian Paisley skrytykował podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim polskiego papieża Jana Pawła II, nazywając go „antychrystem”. W ubiegłorocznym referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej partia opowiedziała się za opuszczeniem Wspólnoty.

Z kolei dla Partii Pracy to najlepszy wynik od 2001 roku, kiedy ówczesny premier Tony Blair został wybrany na drugą kadencję. Popularny, radykalnie lewicowy lider ugrupowania Jeremy Corbyn zdołał powiększyć poparcie partii o 10 pkt proc. w porównaniu z katastrofalnymi wyborami w 2015 roku, wzmacniając mandat laburzystów do stworzenia silnej opozycji, naciskającej na rząd m.in. w sprawie zachowania członkostwa we wspólnym rynku Unii Europejskiej.

Trzecią największą siłą pozostała Szkocka Partia Narodowa (SNP), która jednak uzyskała zaledwie 35 mandatów, aż o 21 mniej niż w 2015 roku, tracąc posłów na rzecz Szkockiej Partii Konserwatywnej i Szkockiej Partii Pracy. W efekcie do parlamentu w Londynie nie wrócą m.in. były pierwszy minister i lider ruchu niepodległościowego w momencie poprzedniego referendum ws. niepodległości w 2014 roku, Alex Salmond, a także szef klubu SNP w Westminsterze, Angus Robertson.

Liderka SNP i pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon przyznała w piątek, że „jej ugrupowanie ma o czym myśleć”, a na słabszy niż spodziewany wynik mógł wpłynąć m.in. fakt, że SNP skupiało się w ostatnich miesiącach głównie na nawoływaniu do drugiego referendum. Według sondaży, odłączenie się od reszty kraju popiera zaledwie 43 procent wyborców.

Na czwartym miejscu znaleźli się proeuropejscy Liberalni Demokraci, którzy zwiększyli liczbę swoich posłów w Izbie Gmin do 12. Jednocześnie ugrupowanie straciło m.in. swojego byłego lidera i wicepremiera rządu koalicyjnego w latach 2010-2015 Nicka Clegga, który po 20 latach w parlamencie pożegnał się ze swoim mandatem.

Pozostałe trzy ugrupowania – północnoirlandzkie nacjonalistyczne Sinn Fein (które odmawia zasiadania w brytyjskim parlamencie), walijskie Plaid Cymru i Partia Zielonych – uzyskały łącznie 12 mandatów.

W piątek brytyjska premier Theresa May zapowiedziała po audiencji u królowej Elżbiety II, że przystąpi do stworzenia nowego rządu Partii Konserwatywnej przy wsparciu Partii Demokratycznych Unionistów (DUP).

Przemawiając na Downing Street po powrocie z Pałacu Buckingham, May wśród najważniejszych zadań nowego rządu wymieniła ustabilizowanie sytuacji politycznej w kraju, wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, a także wzmocnienie bezpieczeństwa wewnętrznego w obliczu niedawnych zamachów terrorystycznych w Londynie i Manchesterze.

– Ten rząd przeprowadzi nasz kraj przez kluczowe negocjacje w sprawie Brexitu, które zaczynają się za 10 dni, i zrealizuje wolę narodu, wyprowadzając Wielką Brytanię z Unii Europejskiej – zapowiedziała May.

PAP/JN

Czarnecki: Klęska Theresy May pokazała, ile można stracić na przedterminowych wyborach. Polska powinna wyciągnąć wnioski

Gościem Poranka Wnet był europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Głównym tematem rozmowy były przedterminowe wybory w Wielkiej Brytanii, w których żadna z partii nie uzyskała samodzielnej większości.

 

Ryszard Czarnecki powiedział, że przedterminowe wybory parlamentarne są klęską premier Theresy May.

– Rządząca dotychczas Partia Konserwatywna straciła kilkanaście mandatów, a Partia Pracy zyskała ich około 30 – podkreślił.

[related id=”23782″]

Istnieje prawdopodobieństwo, że w Wielkiej Brytanii powstanie parlament, w którym żadna z partii nie będzie mieć samodzielnej większości.

Ryszard Czarnecki zasugerował, że los dotychczasowej premier Theresy May nie jest jasny:
-Formalnie wybory wygrała Partia Pracy, więc Theresa May otrzyma misje zwołania rządu i jest pytanie, czy uzyska większość głosów.

Decyzja o zwołaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych znacząco obniżyła stabilność polityczną Wielkiej Brytanii, a tym samym jej pozycję negocjacyjną w sprawie Brexitu. Zdaniem europosła Czarneckiego taka sytuacja stwarza szanse na uzyskanie przez Unię Europejską „wielu rzeczy”, m.in. lepszych warunków dla obywateli krajów Unii mieszkając na Wyspach, w tym dla licznej grupy Polaków.

Na zakończenie rozmowy Ryszard Czarnecki powiedział, iż przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że decyzje o przedterminowych wyborach trzeba podejmować bardzo ostrożnie, nawet kiedy ma się zdecydowaną przewagę. Może się bowiem okazać, „że ta przewaga bardzo szybko topnieje. Polska powinna wyciągnąć wnioski z wyborów w Wielkiej Brytanii”.

JN

 

Wybory w Wielkiej Brytanii/ Sondaż exit poll: Partia Konserwatywna nie uzyskała samodzielnej większości w Izbie Gmin

Partia Konserwatywna wygrała wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii, ale nie uzyskała większości mandatów w Izbie Gmin. Eksperci oceniają, że premier może spróbować stworzyć mniejszościowy rząd.

Według opublikowanego tuż po zamknięciu komisji wyborczych badania przygotowanego dla telewizji BBC, ITV i Sky News, torysi mogą liczyć na 314 mandatów w nowym parlamencie (o 17 mniej niż w 2015 roku i w momencie ogłoszenia wyborów), a główna opozycyjna Partia Pracy na 266 (o 34 więcej niż w 2015 roku i 37 więcej niż w momencie ogłoszenia wyborów).

[related id=”13792″]

Na trzecim miejscu znalazła się Szkocka Partia Narodowa z 34 posłami (o 22 mniej niż w 2015 roku i 20 mniej niż w momencie ogłoszenia wyborów), a na czwartym Liberalni Demokraci z 14 mandatami (o 6 więcej niż w 2015 roku i o 5 więcej niż w momencie ogłoszenia wyborów).

Jeśli wyniki exit poll potwierdzą się, żadna z partii nie uzyskała samodzielnej większości i najbardziej prawdopodobna wydaje się być próba stworzenia mniejszościowego rządu Partii Konserwatywnej. Trzy największe opozycyjne ugrupowania – Partia Pracy, Szkocka Partia Narodowa i Liberalni Demokraci – łącznie mogą liczyć na 312 mandatów, o 14 mniej od większości 326 mandatów.

Eksperci, z którymi rozmawiała Polska Agencja Prasowa, ocenili, że premier Theresa May może zdecydować się na próbę stworzenia mniejszościowego rządu

W obliczu poważnych strat Szkockiej Partii Narodowej pod znakiem zapytania mogą stanąć także dalsze dyskusje dotyczące szkockiej niepodległości.

W momencie ogłaszania wyborów w połowie kwietnia br. Partia Konserwatywna dysponowała 331 posłami i samodzielną większością 17 mandatów.

– Te wyniki wskazują na polityczną niestabilność, która praktycznie uniemożliwi ustalenie jednoznacznej pozycji rządu dotyczącego Brexitu, a lider Partii Konserwatywnej będzie narażony na porażki w przypadku sprzeciwu któregokolwiek ze swoich posłów – analizował w rozmowie z PAP Tony Travers z London School of Economics and Political Science.

Prof. Patrick Dunleavy z LSE wtórował mu, że „o ile jednak nie dojdzie do potężnego sprzeciwu wewnątrz partii, Theresa May nadal dostanie szansę stworzenia nowego rządu”.

– Mając zaledwie 314 mandatów i nie będąc w stanie stworzyć samodzielnej większości, ostatnią rzeczą, której potrzebują, jest zmiana premiera. W pierwszej kolejności May będzie musiała negocjować z ośmioma unionistami z Irlandii Północnej, którzy według obecnych wyników byliby niezbędni, żeby przetrwać głosowanie o wotum zaufania – ale wciąż za mało, żeby proponować własną legislację – tłumaczył.

Dunleavy dodał, że exit poll wskazuje na to, że proponowana przez szefową rządu twarda retoryka wobec negocjacji ws. wyjścia z Unii Europejskiej „kompletnie zawiodła” i nowe wyniki na nowo otwierają dyskusje dotyczące tego, w jaki sposób miałoby przebiegać opuszczenie wspólnoty.

Jak jednak ocenił, „nie wydaje się, żeby kwestionowało to sam Brexit – a jedynie otwierało drogę do przeprowadzenia go 'miękką’ drogą, co pozwoliłoby na ponowne przemyślenie m.in. członkostwa Wielkiej Brytanii we wspólnym rynku U”E.

Brytyjczycy wybierali w czwartek 650 posłów na pięcioletnią kadencję Izby Gmin. Oficjalne liczenie głosów rozpoczęło się od razu po zamknięciu lokali wyborczych, o 22.00 czasu lokalnego (23.00 czasu polskiego).

PAP/JN

Libia: Zamachowiec z Manchesteru zradykalizował się w Wielkiej Brytanii – z ideologią IS zapoznał się przez internet

Brat zamachowca i jego ojciec zostali aresztowani w Trypolisie po zamachu w Manchesterze i zostali przesłuchani podobnie jak inni członkowie rodziny. To brat kupił sprzęt wykorzystany do ataku.

Salman Abedi, sprawca samobójczego zamachu, w którym pod koniec maja w Manchesterze zginęły 22 osoby, zradykalizował się w 2015 roku w Wielkiej Brytanii – poinformowały służby bezpieczeństwa Libii na podstawie zeznań jego brata.

18-letni brat Salmana Abediego, Hashem, powiedział, że to on kupił sprzęt użyty do ataku w Wielkiej Brytanii, ale nie wiedział, gdzie zamach zostanie przeprowadzony – powiedział agencji Reutera w Trypolisie rzecznik libijskich antyterrorystycznych Specjalnych Sił Odstraszania Ahmed bin Salem.

„Hashem powiedział, że on i Salman dostali się pod wpływ ideologii Państwa Islamskiego w Manchesterze w 2015 roku poprzez internet i przyjaciół z Wielkiej Brytanii” – powiedział bin Salem. Doda teżł, że  bracia oglądali filmy wideo i Salman, współczując dzieciom w Syrii, chciał coś zrobić, by pomóc IS” – dodał.

Rzecznik poinformował, że Salman i Hashem polecieli w kwietniu z Wielkiej Brytanii do Libii, a Salman wrócił do Manchesteru około tydnia przed atakiem. Wcześniej powiedział rodzicom, że wybiera się z pielgrzymką do Mekki. Hashem powiedział także, że Salman zadzwonił do rodziny w Trypolisie, „żeby się pożegnać przed atakiem”.

22 maja wieczorem w Manchesterze Salman Abedi zdetonował bombę po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande w mieszczącej 21 tys. osób hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena, zabijając 22 osoby i raniąc ponad 120. Do ataku przyznało się IS.

W ramach toczącego się śledztwa w sprawie tego zamachu do tej pory zatrzymano 21 osób; 12 z nich zostało po przesłuchaniu zwolnionych; dziewięć pozostaje w areszcie.

PAP/LK

Ostatnie sondaże w Wielkiej Brytanii wskazują na zwycięstwo Partii Konserwatywnej

Według większości sondaży premier Theresa May może spodziewać się zachowania stanowiska i powiększenia samodzielnej większości torysów w Izbie Gmin – obecnie wynosi ona 17 mandatów.

Na zwycięstwo Partii Konserwatywnej – z przewagą od niespełna jednego do 13 punktów procentowych nad opozycyjną Partią Pracy – wskazują najnowsze badania opinii publicznej, przeprowadzone na dzień przed czwartkowymi wyborami parlamentarnymi.

Na największą przewagę Partii Konserwatywnej wskazuje badanie BCG – 13 pp., ICM dla dziennika „The Guardian” – 12 pp. oraz ComRes – 10 pp.; na najmniejszą – Surveymonkey dla „The Sun” – 4 pp. i Survation – 0,9 pp. Przewidywana przez pracownie średnia przewaga wynosi niespełna 8 pp.

Opozycyjna Partia Pracy może według sondaży liczyć na wyższy wynik niż w 2015 roku. Średnia wskazuje na 35,1 proc. głosów w porównaniu do 30,4 proc. zdobytych przez ugrupowanie Jeremy’ego Corbyna w poprzednich wyborach. Jeśli – jak sugerują badania – laburzyści jednocześnie stracą część ze swoich 229 mandatów w Izbie Gmin (ze względu na nierówną dystrybucję w 650 okręgach jednomandatowych), wysokie poparcie w skali kraju może, paradoksalnie, pomóc liderowi Partii Pracy w odpieraniu wewnątrzpartyjnej krytyki i wezwań do ustąpienia ze stanowiska szefa ugrupowania.

Według obliczeń Electoral Calculus, który uwzględniając tzw. uniform swing, czyli równomierną zmianę opinii wyborców w skali całego kraju, przelicza sondaże na liczbę zdobytych mandatów, Partia Konserwatywna powinna uzyskać samodzielną większość wyrażającą się liczbą co najmniej 18, a w najlepszym wypadku nawet 96 posłów.

Wyjątkiem jest jedynie badanie Survation przewidujące ryzyko tzw. zawieszonego parlamentu, w którym żadna z partii nie ma samodzielnej większości. Przy wykorzystaniu modelu Electoral Calculus, rządzącym dotychczas torysom mogłoby zabraknąć dosłownie kilku mandatów do samodzielnych rządów.
[related id=”23139″ side=”left”]

W ostatnich dniach przed kampanią część sondażowni sugerowała, że pod wpływem rekordowej frekwencji wśród najmłodszych wyborców Partia Pracy mogłaby osiągnąć niespodziewanie wysoki wynik, który doprowadziłby do powstania właśnie „zawieszonego parlamentu”.

O ile Survation – spodziewając się 82 proc. frekwencji wśród wyborców w wieku od 18 lat do 24 lat – przyjęło taki scenariusz, o tyle druga z pracowni – YouGov  – w swym ostatnim sondażu wskazała na siedmiopunktowe zwycięstwo Partii Konserwatywnej, komfortowe dla tej ostatniej, i powiększenie obecnej większości parlamentarnej torysów.

Historycznie najmłodsi wyborcy (18-24 l.) byli grupą, która dotychczas najczęściej zostawała w domu: w 2015 roku zaledwie 44 proc. osób z tej grupy zagłosowało w wyborach. Dla porównania grupa osób powyżej 65. roku życia, która w zdecydowanej większości popiera Partię Konserwatywną, stawiła się przy urnach, osiągając wysoki wskaźnik frekwencji – 78 proc.

Radykalnie lewicowe postulaty lidera Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna zmobilizowały duże grupy najmłodszego elektoratu, a jego ugrupowanie może pochwalić się dziś rekordowo wysoką liczbą członków. Pozyskano ich w dużej mierze dzięki zaangażowaniu młodych aktywistów. W trakcie kampanii wyborczej prowadzono również wiele działań zorientowanych na tę grupę społeczną i wiekową. Miały one na celu zmobilizowanie młodych wyborców do wpisania się na listy wyborców i wzięcia udziału w głosowaniu 8 czerwca.

„Różnica w preferencjach politycznych w zależności od wieku jest bardzo istotna i zwiększyła się w toku tej kampanii” – przyznał w rozmowie z PAP główny ekspert BBC i profesor z University of Strathclyde w Glasgow John Curtice. Jak wskazał, według sondaży Partia Pracy może liczyć na poparcie dwóch trzecich wyborców do 24. roku życia, a Partia Konserwatywna na poparcie dwóch trzecich wyborców powyżej 65. roku życia.

„Pytanie brzmi: czy postawić na wyborców w wieku 18-24 lata, którzy dotychczas nie stawiali się przy urnach, ale teraz przyczynili się do wzrostu poparcia dla Partii Pracy w sondażach, czy też stawiać raczej na tych powyżej 60. roku życia, w tym byłych sympatyków Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), którzy w ciągu ostatnich trzech-czterech lat prowadzili debatę polityczną w kraju, biorąc udział w każdym głosowaniu?” – ocenił Matthew Goodwin z University of Kent.

Curtice podkreślił w swej wypowiedzi, że kluczową kwestią w tych wyborach jest „nie tylko to, kto wygra, ale jak wygra”. Jak zaznaczył, premier Theresa May ogłosiła przedterminowe wybory w celu uzyskania „wyraźnej” samodzielnej większości, a średnia sondaży wskazująca na około dziewięciopunktowe zwycięstwo nad Partią Pracy przełożyłaby się w przypadku równomiernej zmiany nastrojów na samodzielną większość ok. 32-40 mandatów.

Jak ocenił, mogłoby to być postrzegane jako „niepowodzenie misji” premier May, biorąc pod uwagę fakt, że w momencie ogłoszenia wyborów przewaga konserwatystów sięgała nawet 20 punktów procentowych, co pozwoliłoby na uzyskanie ponad 120-mandatowej większości.

„W normalnych okolicznościach większość 40 mandatów sprawiłaby, że liderzy danego ugrupowania byliby bardzo zadowoleni. Pozwoliłoby im to na spokojne przejście przez całą kadencję. Ale ona [May – PAP] zdecydowała się na wybory, licząc na olbrzymią przewagę, więc będziemy ją oceniać według innych standardów” – dodał Curtice.[related id=”23069″]

Psefolog zastrzegł jednocześnie, że choć wszystkie firmy badawcze zmieniły modele, które w 2015 roku mylnie przewidziały wyniki wyborów, błędnie wskazując na „zawieszony parlament”, chociaż Partia Konserwatywna odniosła w tamtych wyborach zdecydowane zwycięstwo, nadal nie należy traktować sondaży jako nieomylnych.

„Wiemy, że torysom spada poparcie, ale nie wiemy jak bardzo” – przyznał, zwracając również uwagę na trudność przełożenia poparcia na poziomie krajowym na wyniki w 650 okręgach jednomandatowych.

Z kolei Goodwin zaznaczył, że gdyby sondażownie się pomyliły, a torysom nie udało się uzyskać nawet samodzielnej większości, „byłaby to kompletna porażka May i skutkowałaby jej dymisją […] najprawdopodobniej następnego dnia”.

Według bukmacherów samodzielna większość Partii Konserwatywnej jest niemal niezagrożona. Również prognozy przygotowane przez najważniejszych politologów, psefologów i socjologów z najważniejszych brytyjskich uniwersytetów wskazują na zdecydowane zwycięstwo Partii Konserwatywnej: średnia dziewięciu modeli przygotowana przez Simona Hixa z London School of Economics wskazała na możliwość uzyskania przez torysów samodzielnej większości 67 mandatów.

W czwartek Brytyjczycy będą wybierali posłów spośród ponad 3,3 tys. kandydatów w 650 okręgach jednomandatowych. Lokale wyborcze otworzą się o 7.00 czasu lokalnego (8.00 czasu polskiego), a zostaną zamknięte o godz. 22.00 czasu lokalnego (23.00 czasu polskiego). Po zamknięciu lokali wyborczych ogłoszony zostanie wynik wspólnego sondażu exit poll dla telewizji BBC, ITV i Sky News.

Liczenie głosów rozpocznie się natychmiast po zamknięciu lokali wyborczych. Pełne wyniki będą znane w piątek rano.

PAP/LK

„Corriere della Sera”: Trzeci sprawca sobotniego zamachu w Londynie to Youssef Zaghba, syn Marokańczyka i Włoszki

Informację tę podał we wtorek dziennik „Corriere della Sera” na swojej stronie internetowej. Po raz ostatni zamachowiec był we Włoszech w zeszłym roku, gdy zatrzymano go na lotnisku w Bolonii.

Przestępca został zabity podczas operacji brytyjskiej policji po zamachu w Londynie. Największa włoska gazeta pierwsza ujawniła jego tożsamość.

Jak informuje „Corriere della Sera”, urodzony w Fezie w Maroku Zaghba miał 22 lata. Jego rodzice mieszkali razem w Maroku, a następnie po separacji matka powróciła do Włoch i zamieszkała w okolicach Bolonii. Syn kontaktował się z nią, także ją odwiedzał.

Ostatni raz był w Bolonii w marcu 2016 roku i został wtedy zatrzymany na tamtejszym lotnisku, gdy próbował wsiąść do samolotu lecącego do Stambułu, by z Turcji udać się do Syrii. Miał bilet w jedną stronę.

Strona włoska postawiła mu wtedy zarzut międzynarodowego terroryzmu, z którego został następnie oczyszczony. Jednak władze Włoch umieściły go mimo to na liście podejrzanych osobników.

„Corriere della Sera” podkreśla, że włoski wywiad informował o miejscach pobytu i częstych podróżach Zaghby zarówno władze Maroka, jak i Wielkiej Brytanii.

Ostatnio Youssef Zaghba pracował w restauracji w Londynie.

W poniedziałek brytyjska policja ujawniła nazwiska dwóch zamachowców, którzy w sobotę na London Bridge zabili siedem osób. Byli to 27-letni Khuram Shazad Butt oraz 30-letni Rachid Redouane. Obaj mężczyźni mieszkali w Barking we wschodnim Londynie; zostali zabici przez policję. Butt urodził się w Pakistanie, ale miał brytyjskie obywatelstwo, natomiast Rachid Redouane miał korzenie marokańsko-libijskie.

LK

Wielka Brytania: Policja ujawniła nazwiska dwóch zamachowców z London Bridge. Jeden z nich był znany służbom specjalnym

Obaj mężczyźni mieszkali w Barking we wschodnim Londynie, gdzie w niedzielę i poniedziałek policjanci przeszukiwali domy, z którymi sprawcy zamachu mogli być związani. Trzeci mógł być obcokrajowcem.

Brytyjska policja ujawniła w poniedziałek nazwiska dwóch z trzech zamachowców, którzy przeprowadzili w sobotę zamach na London Bridge, w którym zginęło siedem osób. Są to 27-letni Khuram Shazad Butt oraz 30-letni Rachid Redouane.

Do poniedziałkowego wieczora aresztowano 12 osób, z których dwie zostały zwolnione bez stawiania zarzutów.

Według informacji policji, Butt urodził się w Pakistanie, ale miał brytyjskie obywatelstwo. Był on również wcześniej znany służbom specjalnym, jednak w 2015 roku, z braku informacji o tym, że miałby planować atak terrorystyczny, nadano jego sprawie niższy priorytet.

Butt był jedną z postaci, które pojawiły się w wyemitowanym w ubiegłym roku przez telewizję Channel 4 programie dokumentalnym „The Jihadis Next Door”, gdzie m.in. modlił się w publicznym parku przed czarną flagą Państwa Islamskiego.

Według informacji dziennika „The Times”, Butt był zgłaszany policji przez osoby ze swojego środowiska: jedna osoba relacjonowała, że opowiadał z pasją o dostępnych w internecie nagraniach nawołujących do nienawiści, a jego sąsiadka poinformowała służby o swoich wątpliwościach, gdy próbował namówić dzieci w parku do przejścia na islam.

Ale jednocześnie jego sąsiedzi zwracali uwagę w rozmowie z brytyjskimi mediami, że był „bardzo przyjazny” i utrzymywał kontakt z wieloma osobami w społeczności, m.in. zapraszając na grilla lub do gry w ping-ponga. Mężczyzna był też zagorzałym kibicem piłkarskiego klubu Arsenal Londyn i miał londyński akcent.

Drugi ze sprawców, Rachid Redouane, o marokańsko-libijskich korzeniach, nie był znany wcześniej policji. Mężczyzna używał także imienia i nazwiska Rachid Elkhdar i innej, fałszywej daty urodzenia.

Tożsamość trzeciego z zamachowców jest według oświadczenia policji wciąż potwierdzana. Źródła telewizji Sky News podkreśliły, że jego nazwisko jest znane służbom, ale zdecydowano się na pewną ostrożność ze względu na „międzynarodowy kontekst”, co może oznaczać, że mężczyzna miał powiązania z innymi grupami terrorystycznymi poza granicami Wielkiej Brytanii lub był obcokrajowcem.

Metropolitan Police poinformowała także, że obecnie prowadzonych jest 500 śledztw ws. terroryzmu, które obejmują 3 tys. osób.

„Niewielka liczba postępowań o najwyższym priorytecie dotyczy planowania ataków i im poświęcana jest szczególna część naszych zasobów. Pozostałe (postępowania) koncentrują się na innego rodzaju działalności, związanej z aktywnym wspieraniem lub ułatwianiem aktów terrorystycznych” – tłumaczył komisarz Mark Rowley z Metropolitan Police.

PAP/LK

W. Brytania/ Imamowie: Nie odprawimy modlitw pogrzebowych za zamachowców. Ich czyny stoją w sprzeczności z Islamem

Ponad 130 imamów i liderów społeczności muzułmańskich zapowiedziało w poniedziałek, że nie odmówią modlitw pogrzebowych za zamachowców odpowiedzialnych za sobotni atak terrorystyczny w Londynie.

Ich oświadczenie zostało opublikowane przez Muzułmańską Radę Wielkiej Brytanii, która określiła tę decyzję jako bezprecedensową.

– Wspólnie z przyjaciółmi i sąsiadami opłakujemy ten atak na nasz dom, społeczeństwo i ludzi, a także współodczuwamy cierpienie ofiar i ich rodzin. Modlimy się do Boga, by sprawcy zostali ocenieni w przyszłym życiu zgodnie z ciężarem swych zbrodni. Ich działania i umyślne odrzucenie zasad naszej religii pozbawiają ich jakichkolwiek związków z naszą społecznością, dla której nienaruszalność życia każdego człowieka jest wartością podstawową – napisali.

[related id=”22746″]

– Co za tym idzie, i w obliczu podobnych zasad etycznych stanowiących kwintesencję islamu, nie odprawimy tradycyjnej islamistycznej modlitwy pogrzebowej za sprawców (zamachu w Londynie), a także wzywamy innych imamów i władze religijne, by zrezygnowali z tego przywileju. Działań (sprawców zamachu) nie da się obronić i stoją one w całkowitej sprzeczności ze wzniosłym nauczaniem islamu – oświadczyli.

Jednocześnie w dokumencie zaznaczono, że fakt, iż do tego aktu „bezwzględnej przemocy doszło podczas ramadanu, w którym muzułmanie na całym świecie skupiają się na pobożnym oddawaniu czci (Bogu), modlitwie, działalności charytatywnej i pracy nad charakterem, pokazuje (…) oddalenie tych terrorystów od naszej wiary oraz ich pogardę dla jej wartości”.

Imamowie dodali, że „ci potworni mordercy chcą podzielić nasze społeczeństwo i napawać nas lękiem. Postaramy się, by im się nie udało, i wzywamy wszystkich do zjednoczenia się. (…) W obliczu tak podłego tchórzostwa musimy, w przeciwieństwie do terrorystów, trzymać się miłości i współczucia”.

W sobotnim zamachu terrorystycznym w Londynie na moście London Bridge i na pobliskim targu Borough Market zginęło co najmniej siedem osób, a 48 zostało rannych. Według informacji przekazanych mediom w poniedziałek po południu, 18 osób nadal jest w stanie krytycznym.

PAP/JN