All the President’s tweets: Cejrowski kontra Zyzak i spór o Trumpa w Poranku WNET

Godzina Trumpa w Radiu WNET – ostry spór o politykę amerykańskiego prezydenta. Dyskutują Wojciech Cejrowski i Paweł Zyzak

Kim jest Donald Trump – przemyślnym strategiem, który realizuje konsekwentny plan, czy szaleńcem zmieniającym zdanie w rytm kolejnych tweetow?  Jak oceniać spotkanie w Singapurze  – jako przełamanie izolacji przez morderczy reżim czy jako genialny manewr Trumpa, który zmusi koreańskiego dyktatora do ustępstw?  Czy nad amerykańskim liderem rzeczywiście wisi cień rosyjskich kontaktów jego ekipy, czy to tylko kolejny fake-news wymierzony w polityka nielubianego przez elity?  I jaki z tego wniosek dla polskich interesów?

Wojciech Cejrowski i dr Paweł Zyzak w ostrym polemicznym starciu. Takie dyskusje – tylko w Poranku WNET!

www.wspieram.to/radiownet

 

Ameryka, Chiny i zaostrzający się konflikt. Czy to już wojna… handlowa? [VIDEO]

Radosław Pyffel komentował w Poranku WNET o coraz bardziej konfliktowe relacje Chiny-USA

 

Prezydent Donald wprowadza cła na import chińskich towarów do USA. Wojna handlowa między globalnym hegemonem a wschodzącym mocarstwem staje się rzeczywistością. Relacje ekonomiczne i polityczne obu krajów oraz ich wpływ na światową i polską gospodarkę komentował w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim Radosław Pyffel , członek Rady Dyrektorów Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. W dyskusji uczestniczył także obecny w studiu Jan Pospieszalski.

 

 

Donald Trump w Azji: Żaden reżim nie powinien lekceważyć amerykańskiej stanowczości

Hanna Shen zrelacjonowała podróż Donalda Trumpa do Azji, spotkanie z premierem Japonii Shinzō Abe. Opowiedziała również o nastrojach politycznych w poszczególnych państwach regionu.

 

Wizyta Donalda Trumpa w Japonii i Korei Południowej była długa, trudna, ale również bardzo owocna. Przed chwilą zaczęła się wizyta w Chinach, a przed prezydentem USA jeszcze wizyta w Wietnamie i na Filipinach oraz dwa międzynarodowe szczyty.

T0 najdłuższa wizyta amerykańskiego przywódcy w tym regionie w ciągu 25 lat. Była to także pierwsza od 25 lat oficjalna wizyta prezydenta USA w Korei Południowej. Bardzo duże znaczenie ma fakt, że pierwsze kraje, które odwiedził Donald Trump to sojusznicy Ameryki. Donald Trump zapewniał tam o amerykańskiej gotowości do obrony sojuszników, ale także powiedział, że pokój przychodzi poprzez siłę – co oznacza, że kraje te powinny być gotowe do własnej obrony.

W Japonii Donald Trump miał bardzo dobre przemówienie w bazie sił powietrznych obok Tokio. Podkreślił w nim, że nikt – żaden dyktator ani reżim – nie powinien lekceważyć amerykańskiej stanowczości. Widać było również bardzo dobre relacje, jakie rozwijają się pomiędzy premierem japońskim Shinzō Abe a amerykańskim prezydentem.

Po Japonii była trochę trudniejsza wizyta w Korei Południowej. Trudniejsza, ponieważ w Korei Południowej rządzi lewica, która prowadzi tzw. politykę słoneczną, polegającą na wciąganiu Korei Północnej do współpracy. Tę politykę powstrzymały ostatnie testy broni nuklearnej, które przeprowadziła Korea Północna. [related id=44360]

Dziś miało miejsce rewelacyjne przemówienie Donalda Trumpa w parlamencie Korei Południowej. Jeden z amerykańskich dziennikarzy nadał mu tytuł: „Wolność kontra tyrania”, co bardzo dobrze oddaje jego treść. Amerykański prezydent przeciwstawił dobrze prosperującą Koreę Południowa, w której obywatele cieszą się wolnościami i mogą wybierać swoich przywódców, Korei Północnej, gdzie obecnie obywatele nie mają wpływu na nic co się z nimi dzieje, gdzie ludzie umierają z głodu, a chrześcijanie, są prześladowani i mordowani. Fakt, że Trump wspomniał o losie chrześcijanach w Korei Północnej, jest bardzo ważny, ponieważ mało się o tym mówi, a ma to miejsce zarówno w Korei Północnej, jak i w Chinach.

Dziś rozpoczyna się wizyta w Chinach. Media chińskie, mówią, że głównym tematem spotkania będzie Korea Północna, poza tym poruszane mają być kwestie współpracy w energetyce i infrastrukturze. Mówią też o tym, że Pekin ma wystosować zaproszenie do Waszyngtonu, by ten wziął udział w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku oraz w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. Wizytę Donalda Trumpa obie strony będą chciały przedstawić jako sukces wizerunkowy. Prezydent Xi Jinping będzie starał się wykorzystać tę wizytę na potrzeby wewnętrzne. Właśnie zakończył się zjazd Partii Komunistycznej, na którym Xi Jinping otrzymał niemal taką samą władzę jak Mao Tse Tung. Teraz będzie chciał pokazać Chińczykom, że jest przywódca, z którym liczą się ważne osoby, takie jak prezydent USA.

Ta wizyta będzie bardzo uważnie śledzona na Tajwanie. Tajwańczycy mają nadzieję, że prezydent USA nie powie niczego, co będzie dla nich zagrożeniem – na przykład nie będzie sugerować, że Tajwan mógłby być jakąś kartą przetargową, że pod jakimiś warunkami prezydent USA mógłby zrezygnować z jego obrony.

Hanna Shen z Tajwanu

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Tajwanu w rozmowy w części piątej Poranka WNET.

 

Czterech ludzi powstrzymuje USA przed chaosem. Paweł Zyzak o polityce Trumpa i polskich interesach w Ameryce

Polska ma w amerykańskich mediach fatalną opinię. Pracują nad tym tacy ludzie jak Anne Applebaum czy Sławomir Sierakowski. Tymczasem sytuacja strategiczna każe Ameryce szukać partnera w Europie…

 

O aktualnej sytuacji politycznej w USA, a także o tym, jak realizować polskie interesy w Ameryce, Krzysztof Skowroński rozmawiał w Poranku WNET z dr. Pawłem Zyzakiem – historykiem i znawcą zagadnień amerykańskich. Dr Paweł Zyzak, autor m.in. głośnej biografii Lecha Wałęsy, opublikował w ubiegłym roku pracę Efekt domina. Czy Ameryka obaliła komunizm w Polsce?

Historyk komentował ostatnie wydarzenia w amerykańskiej polityce. Zwrócił uwagę, że jak dotąd prezydentowi nie udało się przeprowadzić przez Kongres żadnej poważnej ustawy. Prezydent i Republikanie chcą uchwalić ustawę o znacznym obniżeniu podatków. To jest ważnie zwłaszcza w perspektywie przyszłorocznych wyborów do Kongresu. Republikanie chcą wrócić do swoich okręgów z informacją, że obniżyli podatki dla klasy średniej i dla swoich głównych ofiarodawców (donors) z korporacyjnego biznesu. Powstaje jednak pytanie, w jaki sposób tak poważna obniżka podatków wpłynie na stan amerykańskich finansów publicznych.

Tymczasem opinia o Polsce w amerykańskich mediach i środowiskach opiniotwórczych jest fatalna: Polskę uważa się za kraj upadającej demokracji. Jeszcze nie jesteśmy w tak złej pozycji jak Węgry, które uważa się za państwo niemal nazistowskie. Paweł Zyzak powołał się na wypowiedź wpływowego politologa Francisa Fukuyamy, autora m.in. słynnej książki The End of History and The Last Man. Opinię o Polsce kształtują w USA tacy ludzie jak Anne Applebaum czy Sławomir Sierakowski. Ten uważany kiedyś za nadzieję lewicy publicysta głosi tezy o „proputinowskim” charakterze polskiego rządu. Ta narracja wpływa na opinię amerykańskich środowisk politycznych i pozostających na zapleczu polityki ośrodków analitycznych. Są jednak też pozytywne symptomy – Amerykanie gwałtownie potrzebują partnerów w Europie Środkowej.  To stwarza dla nas okazję do promowania polskich interesów. Nie pomagają w tym amerykańskie występy polityków polskiej prawicy. Często nie potrafią oni poruszać się w tamtejszych realiach, np. chwalą politykę Donalda Trumpa w środowiskach bardzo niechętnych wobec polityki prezydenta USA. Do skutecznej obrony interesów RP na gruncie amerykańskim potrzebna jest tymczasem orientacja w skomplikowanych relacjach między Donaldem Trumpem a elitami obu wielkich partii w Kongresie.

Prezydent walczy zarówno z republikańskimi kongresmenami i senatorami, jak i z członkami własnej administracji. Politycy republikańscy coraz częściej mówią, że tylko cztery osoby powstrzymują administrację przed chaosem, a USA przed III wojną światową: sekretarz stanu Tillerson, doradca do spraw bezpieczeństwa generał McMaster, szef Pentagonu generał Mattis i szef personelu Białego Domu generał Kelly.

Paweł Zyzak wskazał, że polskich interesów powinniśmy bronić także w Kongresie. Zwłaszcza że właśnie tam są ludzie, którzy coraz bardziej rozumieją zagrożenie ze strony Rosji. Natomiast środowiska tak zwanej alt-right, czyli nowej, antysystemowej prawicy, łączą postawę prorosyjską z niechęcią do chrześcijaństwa i nie powinniśmy na nich liczyć.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

ax

 

W polityce zagranicznej USA źle się dzieje. Kto ma wpływ na Donalda Trumpa?

Wypowiedzenie porozumienia nuklearnego z Iranem jest – zdaniem Ireny Lasoty – przykładem tego, jak Donald Trump, w sposób przedziwny, a nawet szkodliwy dla USA, wypełnia swoje obietnice wyborcze.

Jest napięcie na linii Teheran – Waszyngton, choć na razie tylko słowne. Dużo mówiło się, że USA wypowiedzą porozumienie nuklearne z Iranem. Nie jest to jednak proste, gdyż jest to porozumienie wielostronne, a zniesienie sankcji wobec Iranu na jego podstawie bardzo dobrze wpłynęło na rozwój handlu między Iranem a niektórymi krajami, stronami tego porozumienia – Francją, Rosją czy Wielką Brytanią. Nie wiadomo, na czym miałoby polegać to wypowiedzenie. Prezydent Donald Trump na razie nie zatwierdził dalszego porozumienia, ale – jak twierdzi Irena Lasota – z tego nic nie wynika. Wypowiedzenie porozumienia wymaga zgody Kongresu, a ponadto spotkałoby się ze sprzeciwem sojuszników USA.

Sprawa porozumienia nuklearnego jest – zdaniem Ireny Lasoty – przykładem tego, jak Donald Trump w sposób przedziwny, a nawet szkodliwy dla USA wypełnia swoje obietnice wyborcze. W tej kwestii doprowadzić to może do konfliktu na linii prezydent – Kongres.

Działania Donalda Trumpa Iran przyjął dość nerwowo. Podgrzewają one sytuację na Bliskim Wschodzie, nie wiadomo jeszcze, co będzie z Syrią czy Irakiem. Według obserwatorów Iran nie dał powodów do wypowiedzenia porozumienia, ponieważ nic nie zrobił wbrew jego postanowieniom. Tłumaczenia, że działa, co prawda, zgodnie z jego literą, a niezgodnie z jego duchem, nie są przekonujące.

Sprawa Iranu nieco przysłoniła napięcie wokół Korei Północnej. Jej dalsze działania zależeć będą od Chin. O tym, że Korea ma pociski, które są w stanie dotrzeć do USA, mówi się już od dawna. Nie wiadomo jednak, na ile jest to teoretyczne, gdyż wiele jej prób balistycznych kończy się niepowodzeniem.

Generalnie Irena Lasota twierdzi, że w polityce zagranicznej USA źle się dzieje. Wiele osób z otoczenia Donalda Trumpa mówi, że ma na niego wpływ, przy czym nie wiadomo, jak jest naprawdę. Niewykluczone, że nie słucha on nikogo.

JS

Całej wypowiedzi Ireny Lasoty można posłuchać w części piątej Poranka WNET.

Korespondentka Radia WNET, z Tajwanu: Niełatwa współpraca Chin z USA z powodu koreańskiego „rocket man”

Sankcje USA na instytucje i firmy mające powiązania z Koreą Północną to jedno z ważniejszych posunięć kilku ostatnich administracji amerykańskich na rzecz rozwiązania kwestii północnokoreańskiej.

[related id=39810]Wymiana „uprzejmości” między prezydentem Donaldem Trumpem a dyktatorem Korei Północnej Kim Dzong Unem powoduje, że światowa opinia publiczna przyzwyczaiła się do tego i nie zwraca uwagi na ważne kroki, które są aktualnie podejmowane.

Niełatwa współpraca

W dniu wczorajszym Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na osiem północnokoreańskich banków i 26 osób, które pracują dla tych banków w Chinach, Rosji i Emiratach Arabskich. To wynik zarządzenia prezydenta Trumpa z zeszłego tygodnia.

Przeminęło ono bez echa, a wielu komentatorów zwraca uwagę, że to jedno z ważniejszych posunięć kilku ostatnich administracji prezydenckich w USA na rzecz rozwiązania kwestii północnokoreańskiej.

Zarządzenie pozwala na nakładanie sankcji na instytucje i firmy mające powiązania z Koreą Północną. Gdy je Trump ogłaszał, zlecił amerykańskiemu Departamentowi Skarbu, aby sporządził listę firm i instytucji finansowych, które robią interesy z Koreą Północną. Oczywiście czołowe miejsca na tej liście zajęłyby chińskie banki. Aby jednak nie znaleźć się na tej liście, Chiny wcześniej ogłosiły, że już poleciły swoim bankom wstrzymanie usług finansowych dla klientów z Korei Północnej, co zostało bardzo dobrze przyjęte w Białym Domu.

Preludium do wizyty Trumpa w Pekinie

Aktualnie wiele się dzieje na linii Pekin – Waszyngton. W tym tygodniu mają miejsce dwie ważne wizyty. Na początku tygodnia był w Państwie Środka amerykański sekretarz handlu Wilbur Ross. Wizyta dotyczyła przede wszystkim kwestii gospodarczych – Amerykanie chcą, aby Chiny bardziej otworzyły swój rynek na produkty amerykańskie – ale były również poruszane sprawy drażliwe w ostatnich tygodniach wśród Chińczyków, takie jak kwestia kradzieży własności intelektualnej.

Kiedy w sierpniu tego roku Trump ogłosił rozpoczęcie śledztwa w tej sprawie, Chiny nazwały ten krok „nieodpowiedzialnym”. Drugą sprawą, która w ostatnim czasie rozzłościła Chińczyków, była decyzja prezydenta Trumpa o przerwaniu transakcji zakupu przez Chiny firmy Lattice Semiconductor, produkującej układy elektroniczne. Miano jej dokonać za pośrednictwem funduszu Canyon Bridge Capital Partners, którego jednym z głównych udziałowców jest Pekin. Trump uznał, że ta transakcja zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA.

Jutro odwiedzi Pekin Rex Tillerson, amerykański sekretarz stanu, który podczas planowanych spotkań będzie podejmować tematy dotyczące w dużym stopniu Korei Północnej. Obie te wizyty to przygotowania do zbliżających się – prawdopodobnie w listopadzie, czyli zaraz po zjeździe Chińskiej Partii Komunistycznej – odwiedzin Donalda Trumpa w Chinach. Zjazd jest szczególnie ważny dla chińskiego przywódcy Xi Jinpinga, natomiast światu pokaże, do jakiego stopnia umocnił się on na swojej pozycji i ile władzy jest w stanie skumulować w swoich rękach.

Chińscy szpiedzy na Tajwanie

[related id=39826]W ciągu ostatnich miesięcy na Tajwanie pojawiło się wiele artykułów na temat chińskiej agentury – pierwsze na początku roku, mniej więcej wtedy, kiedy Tajwan rozpoczął rozmowy z USA w sprawie zakupu uzbrojenia. Wielu ekspertów, ku czemu się przychylam, uważa, że ujawnianie agentury w tej chwili na Tajwanie to jest wynik nacisków amerykańskich. Amerykanie zgodzili się na to, aby uczestniczyć w unowocześnieniu armii, ale nadali jasny sygnał władzom tajwańskim, że muszą coś zrobić z rozrastającą się w ostatnich latach na Tajwanie agenturą chińską.

W miniony poniedziałek wydano wyrok w jednej z takich spraw. W marcu został zatrzymany 29-letni młody człowiek z Chin, który swego czasu studiował na Tajwanie i po jakimś czasie powrócił tu z Chin.

[related id=39751]Próbował on budować agenturę ze swoich byłych kolegów ze studiów, którzy m.in. pracowali w tajwańskim ministerstwie spraw zagranicznych. Była to nieudana próba i został skazany na dwa i pół roku więzienia. Takie właśnie sprawy pokazują Tajwańczykom, jak bardzo są narażeni na akcje szpiegowskie ze strony Pekinu.

Hanna Shen poleca również swój artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Polska” o inwestycjach Chińczyków nad Wisłą, w którym pokazuje brak wyczulenia polskich władz na zagrożenia związane z bezpieczeństwem narodowym.

Hanna Shen z Tajwanu

Oprac. MoRo

 

 

 

 

 

Chiny przeciwne opcjom militarnym wobec Korei Północnej

Działania bądź retoryka sięgające po groźby nie pomogą w rozwiązaniu sytuacji na Półwyspie Koreańskim – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ w reakcji na wypowiedzi sugerujące opcje militarne.

Prezentując takie stanowisko na rutynowym briefingu prasowym w Pekinie rzecznik Lu Kang zaznaczył jednocześnie, że Chiny liczą na pełne wprowadzenie w życie odnoszących się do Korei Północnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ.

„Patrząc na rozwój sytuacji na Półwyspie Koreańskim aż do dnia dzisiejszego, widać, że zainteresowane strony występowały od czasu od czasu z wzajemnymi groźbami tak w retoryce, jak i swych działaniach, co nie pomagało w uregulowaniu problemu. Wprost przeciwnie, wzmagały one napięcie i w żaden sposób nie przyczyniały się do rozwiązania całej kwestii. Dlatego chciałbym ponownie podkreślić, że mamy nadzieję, iż różne strony mogą w spójny, dokładny, ścisły i skuteczny sposób wprowadzić w życie wszystkie dotyczące Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ” – oświadczył rzecznik.

W trakcie swej poniedziałkowej konferencji prasowej w Waszyngtonie Mattis wypowiedział się na temat kryzysowej sytuacji na Półwyspie Koreańskim po podziemnym zdetonowaniu w Korei Północnej 3 września potężnego ładunku nuklearnego i przeprowadzonej przez to państwo w kilka później kolejnej próbie rakiety balistycznej o znacznym zasięgu.

Zapytany, czy Stany Zjednoczone dysponują wobec Korei Północnej jakimikolwiek opcjami militarnymi, które nie wystawiałaby Korei Południowej na poważne ryzyko, szef Pentagonu odparł: „Tak, mamy je. Ale nie będę wchodził w szczegóły”.

PAP/MoRo

Irena Lasota z Waszyngtonu: Czy USA powinny wprowadzić sankcje wobec Chin jako protektora Korei Północnej?

Dzień 69. z 80 / Wisła / Poranek Wnet – W relacji Ireny Lasoty o napiętej sytuacji na Dalekim Wschodzie w związku zapowiedziami przeprowadzenia przez Koreę Północną kolejnych prób broni atomowej.

[related id=36762]W Poranku WNET nadawanym z Wisły Antoni Opaliński rozmawiał z Ireną Lasotą. Mieszkająca w Waszyngtonie dziennikarka uważa, że sprawa z Koreą Północną, która prawdopodobnie dokona kolejnej próby z bronią jądrową, jest bardzo poważna.

Zaistniała sytuacja nie jest wynikiem polityki Donalda Trumpa, ale kilkunastoletniej polityki prowadzonej przez USA, które nie traktowały poważnie tego, co się dzieje w Korei Północnej. Posyłano tam różnych emisariuszy. To był błąd, który Ameryka robi od kilkudziesięciu lat, od czasu do czasu próbując „dogadać się z wampirem”.

Jedyna rzecz, która może – zdaniem Ireny Lasoty – doprowadzić do ograniczenia zbrojeń Korei, to groźby i sankcje. Teraz jednak może już być na to za późno. Obecnie zaczyna się mówić o tym, że USA powinny wprowadzić sankcje wobec krajów, które handlują z Koreą Północną, czyli przede wszystkim wobec Chin. Czy jednak USA byłyby teraz w ogóle w stanie coś takiego zrobić? Chiny są od dawna protektorem Korei Północnej. Irena Lasota uważa, że wprowadzenie sankcji w reakcji na postępowanie Chin potrzebne było już dawno. Tymczasem Donald Trump mówi o zerwaniu umowy handlowej z … Koreą Południową.

Korespondentka Radia WNET zwraca uwagę na to, że tak naprawdę nie wiadomo, „czym jest Korea Północna” i jakie zasoby posiada. Dlatego też trudno przewidzieć, jakie byłyby skutki militarnego zaangażowania USA w konflikt z nią. Mogłoby to zmienić cały porządek świata. USA byłyby wtedy zaangażowane już nie tylko na Bliskim, ale też na Dalekim Wschodzie. Co by to miało oznaczać dla Europy i dla NATO, nikt nie wie.

Niewiadomą też jest to, co się dzieje w Korei Północnej. Dziennikarze, którzy tam byli, oglądali wioski potiomkinowskie. O północnokoreańskim mechanizmie sprawowania władzy, poza tym że jest to zaostrzona wersja komunizmu wojennego, nic nie wiadomo. Ośrodki analityczne podzielone są jak zawsze na tych, którzy „są bardziej gołębiami lub bardziej jastrzębiami”.

[related id=36586]Tymczasem tak samo jak nieprzewidywalna jest Korea Północna, tak też nieprzewidywalny jest sam Donald Trump. Jedyne, co jest przewidywalne, to sztab generalny i Pentagon. Według Ireny Lasoty generałowie nie dopuszczą do pochopnych kroków. Jak na razie Donald Trump zrobił ten sam błąd, który już kilkakrotnie popełnił Obama – krzyknął :”Ani kroku dalej, bo was rozniosę!”, ten krok został zrobiony i… jak na razie, nic się nie dzieje.

Irena Lasota liczy, że najbliższe dni przyniosą coś więcej niż rezolucje ONZ i ogólne wyrazy oburzenia.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Waszyngtonu w Poranku WNET w części piątej.

JS/Irena Lasota z Waszyngtonu

Jacek Bartosiak: Stany Zjednoczone chciałyby rewizji porządku światowego na taki, który dalej sprzyjałby ich gospodarce

Dzień 50. z 80/ Olsztyn/ Poranek Wnet/ O trwającej już wojnie o supremację nad światem między Chinami i USA oraz o jednym z jej przejawów – konflikcie w związku z groźbami ataku atomowego Korei Płn.

– Rozwój technologii, sieci transportowych, komunikacji czyni świat coraz bardziej kalustrofobicznym, a więc reguły geograficzne mówiące, gdzie są napięcia, wojny o wpływy będą miały coraz większe znaczenie – powiedział Jacek Bartosiak, gość Aleksandra Wierzejskiego w Poranku Wnet. Uważa on, że w dzisiejszej geopolityce ciągle aktualna jest teoria Mackindera wymyślona ponad wiek temu, która mówi, że Heartland (stepy Azji Środkowej) stanowi klucz do kontroli nad Eurazją, a ta z potęg, która kontroluje Eurazję, może zapanować nad światem.

Wyjaśnił, że mimo iż koszty transportu spadają, to zwiększenie wielkości transportu, jego mobilności w konsekwencji  sprowadza się do tego, kto więcej, a kto mniej korzysta. I nie ma tu mowy o zyskach wymiernych, bowiem bilans jest zerowy. Jego zdaniem chodzi tu bardziej o korzyści natury geopolitycznej poprzez prowadzenie właściwej strategii, co będzie miało coraz większe znaczenie w XXI wieku ze względu na problem „ścieśniania się świata i czynienia go coraz bardziej napiętym”.

Jego zdaniem batalia w związku z eskalacją konfliktu z Koreą Północną nie jest główną batalią, którą powinny toczyć Stany Zjednoczone.

– Korea jest używana przez Chińczyków, żeby Amerykanie mieli taki side shore (boczny trend) i Amerykanie nie za bardzo mogą wygrać tę sytuację – powiedział Bartosiak. Jego zdaniem nie ma tu optymalnego rozwiązania, a Amerykanie „tracą czas i energię, pokazując swoją bezradność”. W dodatku Chiny dalej rosną w siłę i utrzymują gospodarczy porządek globalny, jaki nie podoba się Amerykanom. Zwrócił uwagę na to, że Chińczycy wcale nie chcą pomóc w tej trudnej sytuacji.

– Trump grozi użyciem siły, Koreańczycy z kolei bombardowaniem Guam – hubu logistycznego USA na Pacyfiku, a Chińczycy eskalują konflikt, mówiąc, że jeśli Amerykanie pierwsi zaatakują, to oni staną po stronie Korei, chyba że zrobi to Korea Północna – wtedy będą neutralni. To jest bardzo twarde dictum – ocenił Bartosiak. Przypomniał, że w 1950 roku, gdy Chińczycy byli po stu latach upokorzenia niewolniczego i kolonizacji, po wojnie domowej „biedni strasznie, tak jak najbiedniejsze kraje afrykańskie, gdzie PKB na głowę mieszkańca kształtowało się w okolicach tego, jakie mamy w Mozambiku”, wówczas weszli do wojny, popierając rewolucję w Korei  i Kim Ir Sena przeciwko pierwszej potędze ówczesnego świata – USA.

– Trump zrozumiał już, że został wciągnięty w pułapkę i przedwczoraj wydał rozporządzenie, aby amerykańska komisja specjalna zbadała naruszanie praw autorskich i własności intelektualnej w wymianie handlowej ze Stanami przez Chiny – powiedział Bartosiak, który stwierdził, że tego typu działania zazwyczaj poprzedzają sankcje. W odpowiedzi na te poczynania Amerykanów jeden z chińskich ministrów w oficjalnym wystąpieniu zagroził im wojną handlową, „jeśli nie zejdą z tej ścieżki”.

– To już nie są żarty, bo to dwa najpotężniejsze państwa świata – ocenił Bartosiak, który zauważył, że PKB chińskie, nawet liczone nominalnie, a nie według parytetu siły nabywczej, ma już 60 procent tego, co posiadają Stany Zjednoczone, „a to jest dwa razy tyle niż miały Niemcy hitlerowskie i Japonia imperialna razem wzięte w roku 1943; dwukrotnie, a nawet trzykrotnie więcej niż Związek Sowiecki u szczytu swej potęgi”.

[related id=34684]- Nigdy Amerykanie nie mieli w Eurazji takiego przeciwnika, i to jeszcze wpiętego w handel globalny, właściwie fabrykę świata, z którą wszyscy chcą handlować – powiedział Bartosiak. Jego zdaniem Korea Północna jest tematem, którym Amerykanie nie bardzo chcieliby się zajmować, a są niejako zmuszeni.

– Amerykanie chcieliby się zajmować rewizją systemu globalnego, tak aby nadal wspierał gospodarkę Stanów Zjednoczonych – podsumował Bartosiak.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

W Południu Wnet dalsza część rozmowy z Jackiem Bartosiakiem na tematy geopolityczne.

O konflikcie nuklearnym na razie nie może być mowy, chyba że Korea Północna „coś” spróbuje wystrzelić

Najważniejsze w tej sprawie nie jest to, co mówi Korea i Donald Trump, ale zachowanie Chin i w jakimś sensie również Rosji. Zbyt mocne uderzenie może sprowokować Chiny do większego poparcia Korei.

– Od jakiegoś czasu toczy się w USA głośna dyskusja nad tym, czy należy zostawiać, czy usuwać pomniki bohaterów Południa z wojny domowej z XIX wieku – powiedziała Irena Lasota, publicystka, wydawca, działaczka społeczna i dyrektorka Fundacji na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej w Waszyngtonie, przypomnając, że wojna secesyjna była najkrwawszą wojną w historii Ameryki i jej głównym skutkiem było zniesienie niewolnictwa. Jej zdaniem podział w sporze o pomniki nie jest jasny, bowiem są ludzie, którzy wcale nie utożsamiają się z ideałami rasizmu, a są przeciwni usuwaniu pomników, które stoją już od 150 lat. Relacjonując wydarzenia, jakie miały miejsce w Charlottesville w stanie w Virgina, przytoczyła również argumentację drugiej strony, powołującej się najczęściej na odczucia ciemnoskórych mieszkańców Ameryki, których przodkowie byli niewolnikami.

Zajścia w Chalottesville

Fot. PAP EPA/PETER FOLEY
Marsz protestacyjny solidaryzujący się z ofiarami przemocy, która miała miejsce podczas wiecu w Charlottesville w stanie Wirginia. W demonstracji w Nowym Jorku 13 sierpnia 2017 r. wzięli udział członkowie różnych grup przeciwnych polityce prezydenta Trumpa oraz grupa Black Lives Matter.

Przypomnijmy – w sobotę w Charlottesville został zorganizowany wiec pod hasłem „Zjednoczyć prawicę”, który był protestem przeciwko planowanemu przez władze miejskie usunięciu pomnika generała Roberta E. Lee, dowódcy wojsk Konfederacji w czasie wojny secesyjnej (1861–65). Podczas zajść zginęły trzy osoby: kobieta potrącona przez samochód, który wjechał w kontrdemonstrantów, oraz dwaj policjanci, ofiary katastrofy śmigłowca, której przyczyn nie ustalono do dziś. Jak podkreślają uczestnicy manifestacji, służby porządkowe nie stanęły na wysokości zadania, bowiem zamiast odgrodzić manifestantów od kontrmanifestatntów, przyczyniły się do zaostrzenia konfliktu, każąc manifestantom z wiecu „Zjednoczyć prawicę” przejść trasą, na której zgromadzili się kontrmanifestujący lewacy, zagradzający dostęp do pomnika generała Lee.

– Zrobiła się draka nie wiadomo z czego – powiedziała Irena Lasota, wyjaśniając, że wszystko zaczęło się od dwóch małych i głośnych grupek alt-prawicy i alt-lewicy, które stanęły naprzeciw siebie w  Charlottesville. Jej zdaniem członkowie alt-prawicy, tak jak ma to miejsce również w Europie, usiłują nazywać się prawicowymi i podłączać do formacji rządzącej. Przy okazji zajść w Virginii narracja mediów usiłowała powiązać ich z Republikanami. Zwróciła uwagę, że Republikanie od tej alt-prawicy, od rasizmu i innych poglądów, jakie te osoby reprezentują, natychmiast się odcięli, tak jak zawsze się odcinali.

[related id=34548]- Partia Republikańska to partia Abrahama Lincolna, czyli przeciwnika niewolnictwa – zaznaczyła publicystka. Jej zdaniem alt-lewica w USA jest bardzo podobna do tej europejskiej.

– Skrzykują się za pomocą internetu i ich głównym zadaniem jest sprowokować do tego, żeby była jakaś awantura, draka, i czasami im się to udaje, czasami nie – mówiła. W sobotę dopięli swego w głównej mierze dlatego, że było to zapowiadane już od jakiegoś czasu w internecie, bowiem „głównie internet kreuje naszą wyobraźnię polityczną”.

Jak powiedziała, zastanawia się, dlaczego zajść w Charlottesville nie nazwano terroryzmem, bowiem podobny przebieg miały wydarzenia sprzed roku w Nicei czy niedawne w Londynie, gdzie również samochodami wjeżdżano w tłumy.

– Niestety żyjemy w bardzo nielogicznych czasach, bo terrorysta koniecznie musi być muzułmaninem, natomiast jeżeli jest to biały zwolennik Ku Klux Klanu, to już nie jest terroryzm – zauważyła Irena Lasota.

Jej zdaniem grupy skrajne zarówno prawicowe, jak i lewicowe są bardzo nieliczne, a jedynie dobrze rozpracowały technikę „udawania”, że są bardzo silną zorganizowaną partią. Podała tu za przykład jedno alt-prawicowe ugrupowanie, które – jak ktoś wyśledził – jest w stanie w ciągu miesiąca powysyłać kilkaset tysięcy listów oburzonych w jakiejś sprawie, a jak się okazało, wychodzą one tylko z 1600 adresów IP.

– Pewnie to również trzeba brać pod uwagę, jeżeli człowiek mówi o radykalnych partiach w Polsce – powiedziała. Według niej postawa gubernatora stanu Virginia była „bardzo ładna i wszystkim się podobała”, bo Terry McAuliffe, demokratyczny gubernator Virginii, w ostrych słowach przeciwstawił się osobom występującym pod sztandarami „białej supremacji” (ang. white supremacy). Jej zdaniem złe wrażenie zrobił na wszystkich prezydent Donald Trump, „który w dyplomatycznym języku wezwał obie strony rozrabiających do zachowania spokoju”, a Republikanie oczekiwali, że potępi on marsze z symbolami Ku Klux Klanu, neonazistów itd.

Eskalacja konfliktu USA – Korea Północna

[related id=34554]W sprawie zaostrzającego się konfliktu koreańskiego, jak powiedziała Irena Lasota, krąży wiele interpretacji, ale nie jest to kwestia, która głównie zaprząta prezydenta Trumpa.

– Ludzie z otoczenia prezydenta Trumpa mówią, że on nie jest w stanie skupić się na niczym dłużej niż 10 minut – relacjonowała publicystka doniesienia mediów na temat Donalda Trumpa, który w stosunku do Korei Północnej używał ostrego języka, za co „był bardzo krytykowany przez zwolenników i przez przeciwników”, bowiem był to „język niegodny prezydenta, zwłaszcza w stosunku do innego prezydenta, który słynie z tego, że lubi się przekomarzać i walczyć na słowa”.

– Najważniejsze w tej sprawie nie jest to, co mówi Korea i prezydent Trump, ale zachowanie Chin i w jakimś sensie również Rosji – zauważyła Irena Lasota. Przypomniała, że Chiny głosowały w ONZ za potępieniem Korei Północnej, ale w praktyce cały czas podtrzymują ją, sprzedając jej ropę naftową, którą kupują w Iranie. Jej zdaniem Chiny coraz bardziej odgrywają rolę państwa niezależnego, ale również nastawionego „niezbyt pokojowo”.

Jej zdaniem w całej tej sprawie trzeba bacznie przypatrywać się temu, co mówi jedna i druga strona konfliktu. Zauważyła, że początkowa ostra retoryka prezydenta Trumpa została nieco złagodzona, bowiem nie mówi on już, że USA zareagują na wszelkie pogróżki, ale jedynie na te poparte czynem.

[related id=34471]- Jeśli Korea coś wystrzeli albo wysunie się poza swoje wody terytorialne, myślę, że wtedy rzeczywiście Stany Zjednoczone odpowiedzą. W jaki sposób odpowiedzą, jest bardzo trudno mi przewidzieć, ponieważ wszyscy debatują po pierwsze na temat kosztów mocnego uderzenia – powiedziała Lasota i dodała przy tym, że debata na ten temat dotyczy również kwestii nieobliczalności Korei, a także możliwości „zbyt mocnego uderzenia, które może sprowokować Chiny do większego poparcia Korei Północnej”. Zwróciła przy tym uwagę, że „tak naprawdę to, czego Chiny nie chcą, to większej obecności Stanów Zjednoczonych na Dalekim Wschodzie”. Miniony weekend w USA przyniósł w mediach wiele wypowiedzi na ten temat osób, które były na najwyższych stanowiskach w armii, ale nikt z zawodowo czynnych oficerów, jak i z administracji nie wypowiadał się w tej kwestii.

– O konflikcie nuklearnym na razie nie może być mowy, chyba że Korea Północna coś spróbuje wystrzelić, co może polecieć nie w tę stronę, gdzie trzeba – powiedziała pani Lasota, relacjonując wnioski amerykańskich specjalistów. Poinformowała również, że specjaliści wypowiadający się na temat możliwości koreańskich pocisków z głowicami nuklearnymi są zgodni co do tego, że próby z bronią jądrową tego państwa są obarczone bardzo dużym ryzykiem ze względu na niedopracowane technologie, nawet do tego stopnia, że mogą się one zakończyć eksplozją na terenie samej Korei Północnej.

W audycji również o wyścigu, jaki toczy się między USA i Niemcami jako najsilniejszym państwem Unii Europejskiej.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj.

Czytaj również: Jacek Bartosiak: Stany Zjednoczone chciałyby rewizji porządku światowego na taki, który dalej sprzyjałby ich gospodarce