Komisja Europejska chce, aby mieszkańcy krajów Unii Europejskiej mieli większy wpływ na obowiązujące prawo

KE chce zmiany w europejskiej inicjatywie obywatelskiej: mieszkańcy UE mogliby proponować korekty w unijnych regulacjach, dzięki czemu znikłyby bariery między obywatelami a prawem, które ich dotyczy.

Europejska inicjatywa obywatelska umożliwia wezwanie KE do zaproponowania przepisów unijnych w kwestiach, w których Komisja ma możliwość składania propozycji legislacyjnych. Chodzi np. o kwestie środowiska, rolnictwa, transportu czy zdrowia publicznego. Inicjatywa, która została wprowadzona przez Traktat Lizboński, jest jednak obwarowana szeregiem warunków.

Po pierwsze musi ją poprzeć co najmniej milion obywateli pochodzących z przynajmniej siedmiu państw członkowskich. Teoretycznie to bardzo dużo, zwłaszcza jeśli porówna się, że do złożenia obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej np. w Polsce potrzeba 100 tys. podpisów. Warto jednak pamiętać, że UE ma ponad 500 mln obywateli i w ewentualne zbieranie podpisów zaangażowane są sztaby w kilku krajach.

[related id=”12051″]

Mówią zresztą o tym unijne przepisy, które wymagają, by przed wystąpieniem z inicjatywą powołać najpierw komitet obywatelski, składający się z co najmniej siedmiu obywateli UE zamieszkałych na stałe w co najmniej siedmiu różnych państwach członkowskich.

O zmianach, które ułatwiłyby Europejczykom sięganie po to narzędzie, mówiło się od dłuższego czasu w Parlamencie Europejskim. Komisja ds. konstytucyjnych uzgodniła niedawno zaproponowanie odpowiednich modyfikacji w prawie. „Inicjatywa nie działa i dlatego proponujemy usprawnienie tego mechanizmu” – podkreślała w rozmowie z Agencją Prasową szefowa komisji konstytucyjnej europarlamentu, Danuta Huebner.

KE, dotąd głucha na apele ws. zmian, przyznała przed świętami ustami swojego wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa, że faktycznie należy coś zrobić, by inicjatywa działała lepiej.

– Chciałbym, żeby europejska inicjatywa była bardziej dostępna i przyjazna dla obywateli. Chciałbym, żeby stał się to popularny i żywy instrument dla obywateli UE – mówił podczas kwietniowego dnia europejskiej inicjatywy obywatelskiej w Brukseli Timmermans.

Pierwszym, najprostszym sposobem, który może przyjść do głowy, by ułatwić realizowanie inicjatyw, jest obniżenie liczby koniecznych podpisów do zebrania. To jednak jest niemożliwe, bo próg miliona głosów zapisany jest w Traktacie z Lizbony.

[related id=”5227″]

Komisja chce jednak ułatwiać prace sztabom, dostarczając im np. bezpłatne, oparte na otwartych źródłach oprogramowanie dla organizatorów. W najbliższych tygodniach mają ruszyć publiczne konsultacje w sprawie kierunku proponowanych zmian legislacyjnych. Sama propozycja zmiany przepisów ma zostać zaproponowana jesienią.

Komisja chce się zająć problemami, z którymi spotykają się zbierający podpisy. Huebner zwraca uwagę, że ludzie bardzo często nie chcą udostępniać wolontariuszom np. swojego numeru PESEL czy adresu, a bez tych danych nie da się zweryfikować autentyczności zebranych podpisów.

– Trzeba usprawnić cały system np. zbierania tych list, weryfikowania; jest dużo takich technicznych, administracyjnych spraw bardzo utrudniających funkcjonowanie najczęściej ludzi młodych, którzy podejmują się zbierania podpisów i uruchamiania tej inicjatywy – podkreśliła polska europosłanka.

Z kolei Timmermans zwrócił uwagę, że potrzeba lepszych narzędzi do zbierania podpisów w Internecie. – Inicjatywy obywatelskie powinny być bardziej zgodne z tym, jak ludzie angażują się dziś w świat cyfrowy – zaznaczył wiceszef KE.

Ze zmiany nastawienia Komisji zadowoleni są europosłowie. – Komisja musi przedstawić teraz propozycje, które rzeczywiście zniosą bariery pomiędzy obywatelami a prawem, które ich dotyczy – oświadczył hiszpański deputowany, wiceszef frakcji Zielonych, Josep-Maria Terricabras.

Jego zdaniem kluczowe jest też, by KE miała jaśniejsze wytyczne co do tego, które inicjatywy przyjmuje, a z których może zrezygnować. Teraz bowiem, mimo zebrania miliona podpisów, urzędnicy w Brukseli mogą po prostu odrzucić inicjatywę – muszą jednak podać powody, dlaczego to robią.

W ciągu pierwszych pięciu lat Komisja zarejestrowała 40 inicjatyw, ale tylko w przypadku niewielkiej części z nich udało się zgromadzić wymaganą liczbę podpisów. Trzy inicjatywy po przekroczeniu miliona podpisów trafiły pod dyskusje kolegium komisarzy, dwie uruchomiły działania polityczne ze strony Komisji.

PAP/JN

Polska umacnia się na pozycji lidera absorpcji środków europejskich. 35% pieniędzy z polityki spójności trafia nad Wisłę

Jednak, jak podkreślił wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, aktualna perspektywa budżetowa UE może być zakłócona przez proces Brexitu, a przyszły kształt funduszy spójności nie jest do końca pewny.

Sytuacja absorpcji środków europejskich po pierwszym kwartale 2017 roku poprawiła się w stosunku do wyników z końca zeszłego roku. Polska zwiększyła dystans do Portugalii, która zajmuje drugie miejsce pod względem wielkości wypłaconych przez Komisję Europejską funduszy z polityki spójności. W ramach funduszy strukturalnych Polska otrzymała ponad 3,5 miliarda euro, czyli 35 procent środków wypłaconych w ramach całej wspólnoty.

W czasie spotkania z dziennikarzami wiceminister rozwoju odpowiedzialny za środki europejskie podsumowywał dotychczasowe wykonanie planów rządu w tej dziedzinie. – Polska dostała prawie trzy razy więcej środków niż Portugalia. Ponad 1/3 wszystkich płatności z polityki spójności trafia do naszego kraju. Obecnie, można powiedzieć, że cała polityka spójności opiera się na Polsce. Jeżeli w naszym kraju pojawia się zadyszka, to cała polityka spójności ma problem, a kiedy w Polsce absorpcja środków idzie dobrze, to również cała polityka idzie w dobrym kierunku.

[related id=7184]

Jerzy Kwieciński powiedział, że wzrosła ilość środków, na które zostały już podpisane umowy. Wzrost dotyczy wszystkich programów operacyjnych. Jednak dynamika wzrostu w programach wojewódzkich była niższa niż w tych realizowanych na szczeblu  centralnym. – Do tej poru  podpisaliśmy umowy na łączną kwotę prawie 140 miliardów złotych, w tym 88 miliardów dofinansowania z UE, co stanowi 29 procent dostępnych środków – podkreślił wiceminister, dodając jednocześnie: – W ramach kontraktacji zdecydowanie lepiej idą programy krajowe [które pozostają pod kontrolą rządu]. Natomiast programy regionalne idą trochę gorzej. W pierwszym kwartale najszybciej postępowała realizacja programu operacyjnego Infrastruktura i Środowiska oraz program  „Power”, czyli Wiedza, Edukacja Rozwój.

Minister odpowiedzialny za środki europejskie powiedział, że obecnie rozpoczyna się dyskusja nad przyszłym kształtem polityki spójności. Na początku marca odbyło się spotkanie w Brukseli, na którym polska delegacje proponowała połączenie polityki spójności z elementami planu Junckera. Teraz nad przyszłością funduszy spójności, z których najbardziej korzystała Polska, będą debatować unijni komisarze, a następnie szefowie państw.

Rozpoczęły się poważne rozmowy o roli i kształcie polityki spójności po roku 2020 [kiedy skończy się obecna perspektywa budżetowa]. Nie mamy wątpliwości, że będzie kontynuacja tego programu, ale nie wiemy, jaki dokładnie będzie jego kształt i wielkość. W drugim kwartale będą trwały na ten temat rozmowy. Dla nas największe znaczenie będzie miało spotkanie 14 czerwca w Warszawie, w formacie poszerzonej grupy wyszehradzkiej, tzw. V4+4, gdzie będzie również komisarz Oettinger, odpowiedzialny za przygotowanie nowych ram polityki spójności.

[related id=10799 side=left]

Jerzy Kwieciński podsumował wykonanie poprzedniej perspektywy finansowej: – Koniec marca był terminem składania ostatecznych rozliczeń z perspektywy 2007-2013. Wszystkie programy operacyjne przekazały ostateczne rozliczenia do Brukseli. Ogólnopolskie rozliczenie opiewa na 105 procent przyznanych Polsce kwot. Mamy tę nadwyżkę dzięki specjalnemu planowi działań, który uruchomiliśmy w listopadzie 2015 roku.

W czasie rozmowy z dziennikarzami wiceminister odniósł się do najnowszych prognoz dla rozwoju polskiej gospodarki: – Wszystkie instytucje finansowe podnoszą prognozy dla dynamiki wzrostu PKB w Polsce na rok 2017, niektóre mówią już o wskaźniku czterech procent. Do tego mamy bardzo dobrą sytuację na rynku pracy, jest rekordowo niskie bezrobocie rejestrowane oraz bardzo niski wskaźnik bezrobocia BAEL. Cześć przedsiębiorców już odczuwa brak rąk do pracy.

Zdaniem Jerzego Kwiecińskiego, środki europejskie zaczynają silniej wpływać dynamikę wzrostu PKB już od drugiego kwartału. – Nasze szacunki wskazują, że silny wpływ środków europejskich zacznie się przekładać na wzrost gospodarczy pod koniec drugiego kwartału tego roku, a będzie bardzo wyraźny w trzecim i czwartym kwartale.

Rośnie eksport polskich przedsiębiorstw, także w tych segmentach, które były w recesji w zeszłym roku, jak budownictwo, które zaczyna zdecydowanie się poprawiać od początku tego roku – podkreślił Jerzy Kwieciński.

Wiceminister rozwoju wypowiedział się też na temat wyników poboru podatków za pierwszy kwartał 2017 roku. –  Efekty widzimy w budżecie państwa. Mamy bardzo dobre wyniki, jeżeli chodzi o podatki VAT i CIT. Wzrost przychodów z tytułu VAT w pierwszym kwartale był wyższy o 40 procent rok do roku.

ŁAJ

KE dostrzega bardzo niepokojące trendy w Polsce i na Węgrzech – oświadczyła Vera Jourova, komisarz ds. sprawiedliwości

Nie oznacza to jednak wystąpienia przez KE o uruchomienie wobec Polski procedury opisanej w art. 7 unijnego traktatu. Do podjęcia takiej decyzji jest potrzebna jednomyślność przywódców państw UE.

Komisarz wypowiadała się przy okazji prezentacji tegorocznej unijnej tablicy wyników wymiaru sprawiedliwości, która umożliwia porównanie jakości, niezależności i skuteczności systemów wymiaru sprawiedliwości państw UE.

Jourova na konferencji prasowej w Brukseli poinformowała, że KE przygląda się w Polsce, nie tylko sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego, ale też reformie Krajowej Rady Sądownictwa i innym zmianom w systemie sprawiedliwości w Polsce.

– Analizujemy sytuację. Jestem zadowolona, że KE będzie wnioskowała – mam nadzieję, że wkrótce – do państw członkowskich o ich opinię – oświadczyła. Jej zdaniem, dyskusja państw członkowskich UE na temat sytuacji Polski, w kontekście prowadzonej przez Komisję Europejską procedury praworządności, powinna się odbyć w tym półroczu.

– Jestem przekonana, że państwa członkowskie jako klub krajów powinny powiedzieć, iż to, co dzieje się w Polsce, jest możliwe do oceny w ramach procedury praworządności. Sądzę, że powinno odbyć to tak szybko, jak tylko możliwe. Mówimy o tym, żeby dyskusja na temat Polski odbyła się w tym półroczu – powiedziała Jourova.

Jak podkreśliła, KE będzie występować do państw unijnych o ich opinię w tej sprawie. Nie oznacza to jednak wystąpienia przez KE o uruchomienie wobec Polski procedury opisanej w art. 7 unijnego traktatu. Pozwala on na nałożenie w ostateczności sankcji na kraj naruszający zasady demokracji i rządów prawa. Do podjęcia takiej decyzji jest potrzebna jednomyślność przywódców państw UE.

Jourova przyznała, że nie wierzy, iż jakiekolwiek kroki administracyjne czy procedury Komisji mogą wiele pomóc, czy to w Polsce, czy na Węgrzech, gdzie odbywają się protesty przeciwko ustawie wymierzonej w niezależny od władz Uniwersytet Środkowoeuropejski. Jej zdaniem, w obu przypadkach potrzeba zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego.

– Oczywiście przyglądamy się Polsce i Węgrom jako krajom, gdzie funkcjonują rządy wyłonione w wyniku wolnych wyborów. (Politolog i komentator) Fareed Zakaria napisał, że czasami wskutek wolnych wyborów są wyłaniane nieliberalne reżimy. Zakaria kontynuował, że dla niego wolne wybory nie są jedyną gwarancją liberalnego porządku w kraju. Napisał, że to niezależność sędziów za to odpowiada. Z tego powodu podkreślam, jak ważny jest niezależny wymiar sprawiedliwości w krajach członkowskich – powiedziała komisarz. – To widzimy w Polsce, obserwując odbywające się reformy instytucji. Nie muszę dużo mówić o Trybunale Konstytucyjnym. Przez to działamy (…). Dlatego będziemy mieli też dyskusję o Węgrzech, ponieważ widzimy bardzo niepokojące trendy w tych dwóch krajach.

Komisarz poinformowała też, że polskie władze nie przekazały KE odpowiednich danych do sporządzenia tegorocznego rankingu wyników wymiaru sprawiedliwości. – Jakość rankingu zależy od danych, od tego, czy je otrzymujemy od państw członkowskich. (…) Przykro mi, że nie otrzymaliśmy wystarczających danych z Polski. Poproszę moich partnerów w Polsce o lepszą współpracę w przyszłym roku.

Zbierane przez KE dane odnoszą się m.in. do liczby spraw cywilnych, administracyjnych i gospodarczych na 1000 mieszkańców czy czasu potrzebnego na ich przeprowadzenie. Polska nie jest jedynym krajem, z którego KE nie otrzymała danych.

Nieprzekazanie danych przez Warszawę nie jest przypadkowe. Jak powiedziała PAP rzeczniczka stałego przedstawicielstwa RP przy UE, Martyna Bildziukiewicz, kompetencje KE w zakresie wymiaru sprawiedliwości są ograniczone. – Podobnie jak szereg innych państw członkowskich, Polska sceptycznie odnosi się do podejmowania przez Komisję Europejską inicjatyw w obszarach, w których traktaty nie przyznają Unii szczególnych kompetencji.

Zwróciła uwagę, że podobną materią zajmuje się działająca w ramach Rady Europy Europejska Komisja na rzecz Efektywności Wymiaru Sprawiedliwości. – Funkcjonuje tam system wzajemnej oceny efektywności wymiaru sprawiedliwości, w którym Polska uczestniczy; jest to też kanał, którym przekazujemy odpowiednie dane.

Wiceszef KE Frans Timmermans ocenił pod koniec marca, że uruchomienie wobec Polski artykułu 7 w związku z sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego mogłoby przynieść skutek odwrotny do zamierzonego i nie byłoby zbyt pomocne. KE chce jednak, by o sytuacji w naszym kraju porozmawiali ministrowie ds. europejskich państw UE.

Źródło: PAP

lk

Dyrektywa Unii ws. pułapów zanieczyszczeń jest groźna dla Polski. Rząd skierował sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE

Wiceminister środowiska mówił w Poranku Wnet, że polski przemysł i obywatele mieliby trudności z udźwignięciem kosztów tej dyrektywy – około 500 mln euro rocznie. Ucierpiałoby także drobne rolnictwo.

Gościem Poranka Wnet 6 kwietnia był wiceminister środowiska, Paweł Sałek, który komentował skargę przygotowaną przez resort środowiska, złożoną w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu w ubiegłym miesiącu. Skarga dotyczy przepisów o krajowych pułapach zanieczyszczeń, ustanawiających maksymalne limity emisji dwutlenku siarki, cząstek stałych i tlenków azotu. Przepisy zostały sformułowane w dyrektywie unijnej, tak zwanej NEC, o krajowych pułapach zanieczyszczeń. Celem regulacji unijnych jest stopniowa poprawa jakości powietrza w całej UE. [related id=”3423″]

Zdaniem Pawła Sałka, dyrektywa NEC jest niezgodna z promowanymi przez Unię Europejską wartościami takimi, jak  tolerancja i różnorodność, także w sektorze energetycznym i sektorze ochrony środowiska. Polskę charakteryzują zasoby węgla kamiennego i brunatnego, które są podstawą jej bytu i bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego. To powinno zostać uszanowane.

Unijne ustawodawstwo dotknęłoby również innych niż energetyka obszarów polskiej gospodarki.

– Zapisy dotyczące poważnej redukcji amoniaku występującego w rolnictwie sprawiają, że jedynym sposobem wypełnienia norm jest przejście na potężne farmy dla chowu czy to świń, czy drobiu. Takie farmy, mówiąc obrazowo, byłyby termosem, z którego amoniak nie mógłby się wydobywać do atmosfery – powiedział wiceminister środowiska.

Jeśli przegramy proces, dyrektywa będzie w Polsce obowiązywać w latach 2020-2029. Oczywiście produkcja w sektorach rolnym i energetycznym będzie możliwa, ale pytanie, jakimi kosztami będzie obciążona? – mówił gość Krzysztofa Skowrońskiego. – Wyrok w tej sprawie zapadnie za rok, dwa, może półtora.

aa

Waszczykowski: są ekspertyzy naukowców, które dowodzą, że wybór Donalda Tuska na przewodniczącego RE był nieprawidłowy

Ekspertyzy są i funkcjonują, ale oczywiście żadnych politycznych decyzji nie ma, aby z tych ekspertyz skorzystać. Sprawa w sensie politycznym jest zamknięta i sugeruje się, by do niej nie wracać.

Minister spraw zagranicznych był pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej o swoją wcześniejszą wypowiedź w TVN24, w której stwierdził, że MSZ ma ekspertyzy dowodzące, że Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego. Waszczykowski był pytany, kto dopuścił się sfałszowania wyboru Tuska i jakie kroki ewentualnie rząd w tej sprawie rozważa.

Szef MSZ  nawiązał w TVN24 do wypowiedzi prof. Jacka Czaputowicza w tygodniku „Do Rzeczy”, który – jak podkreślił – odniósł się do jednego z artykułów traktatu o funkcjonowaniu UE. Gdyby go zastosowano, to wybór powinien wyglądać inaczej.

Są więc takie ekspertyzy. Oczywiście nie ma żadnych politycznych decyzji, aby z tych ekspertyz skorzystać. Natomiast one funkcjonują. Naukowcy przekonują nas, że ten wybór był niewłaściwy – podkreślił minister.

Z kolei wiceszef resortu spraw zagranicznych Konrad Szymański powiedział w Radiu ZET, że nie wie, co miał na myśli minister Waszczykowski, mówiąc o tej sprawie. Według niego prawnie nie ma podstaw, żeby podważać dzisiaj ten wybór, który został dokonany efektywnie, lecz z poważną wadą polityczną.

[related id=”8698″]

W ocenie Szymańskiego tryb wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej jest bardzo słabo opisany, co powoduje, że „faktycznie można mieć wątpliwości na gruncie chociażby uznanych reguł głosowania w sprawach personalnych”.

Wiceminister powiedział, że rząd miał wątpliwości, co do tego, w jaki sposób zgłaszani są kandydaci na to stanowisko. Jego zdaniem to jest absolutnie niecodzienna rzecz, że „bez desygnacji, bez zgłoszenia ze strony państwa można wybierać osobę na stanowisko przewodniczącego instytucji o czysto międzyrządowym charakterze”.

Prezydencki minister oznajmił, że w sensie formalno-prawnym sprawa wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej uznana jest za zamkniętą. – Sugerujemy, żeby do tej sprawy w sensie politycznym już nie wracać – powiedział.

Wypowiedź ministra SZ komentował również marszałek Senatu Stanisław Karczewski: – Wybór Donalda Tuska pokazuje, że procedury nie są doskonałe i powinno się nad nimi pracować; w sprawie obsady najważniejszych stanowisk w UE wybory powinny być transparentne, nie powinno się ich dokonywać w zaciszu gabinetów.

PAP/lk

Jackowski: Ci co mienią się bardzo europejskimi, nie próbowali na szczycie UE ukryć swoich niestosownych zachowań

Senator w Poranku Wnet skomentował spotkanie przywódców unijnych z papieżem Franciszkiem podczas szczytu UE Rzymie: – Zaskoczyło mnie, jak oni zachowują się w stosunku do Ojca Świętego.


Papież Franciszek w piątek przyjął na audiencji unijnych przywódców. Wydarzenie wywołało spore zainteresowanie, gdyż podczas przemówienia Ojca Świętego szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przyjął niedbałą postawę wobec papieża.

[related id=”5089″]
Sprawę skomentował w Poranku Wnet senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski: – Ci, co uważają się za takich wykwintnych, europejskich i salonowych, nie umieją się zachować podczas audiencji u Ojca Świętego. Znając przyjęte normy savoir-vivre’u w świecie polityki i dyplomacji oraz mając świadomość, że tam są kamery, nawet nie próbowali ukryć swoich reakcji i zachowań.

W Poranku Wnet Jan Maria Jackowski odniósł się również do sprawy projekty ustawy o dekoncentracji mediów w Polsce. Ma on wpłynąć do Sejmu w czerwcu br. Zdaniem senatora ustawa jest potrzebna ze względu na fakt „pewnej tendencji zachowania niemieckich mediów wobec krajów Europy Środkowej, a szczególnie Polski”: – Niemcy mają poczucie wyższości nad naszym krajem. Czują, że wobec Wschodu mają pewną misję cywilizacyjną. Taki sposób myślenia prowadzi do strasznych rzeczy. Widać to po wydarzeniach z XIX i XX wieku – podkreślił.

K.T.

Prof. Krasnodębski: Musimy twardo walczyć o swój interes, rozważać różne warianty, budować sojusze tam, gdzie się da

Niestety będziemy mieli przewodniczącego Rady-kandydata Berlina, który będzie zachowywał się w sposób bardziej uległy niż dotąd, będzie grał przeciwko własnemu rządowi. To sprawi nam dodatkowy kłopot.

Eurodeputowany, zapytany o komentarze po ogłoszeniu Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europy, stwierdził, że było to wydarzenie istotne, ale nie aż tak, jak się niektórym wydaje, a Europa zajmuje się już innymi tematami: – Wszyscy się zajmują Rotterdamem, kwestią turecką, za chwilę będzie szczyt w Rzymie.

Zapytany o nadzieję na zwycięstwo kandydata Polski, stwierdził, że należało się liczyć z porażką: – Moja lekka nadzieja polegała na tym, że uda się odroczyć tę decyzję. Ale nawet nie wysłuchano Jacka Saryusz-Wolskiego.

[related id=”6344″]- Smutne jest tylko to, że naszych euroentuzjastów nie martwi ani sposób wybierania, ani to, że pogwałcono regułę, zgodnie z którą należy dążyć do konsensusu, a także to, że zignorowano wolę kraju, z którego pochodził kandydat – kontynuował prof. Krasnodębski, zaznaczając, że ta sprawa będzie miała konsekwencje dla Grupy Wyszehradzkiej, Unii Europejskiej, a nawet samych Niemiec.

Zapytany o wnioski na przyszłość, odpowiedział: – Musimy robić to, co robimy, twardo walczyć o swój interes, rozważać różne warianty, budować sojusze, gdzie się da. Polacy muszą się przyzwyczaić też do tego, że będą zdarzać się sytuacje, kiedy na pewne rzeczy nie będziemy mogli się zgodzić, i że w tych sprawach możemy czasem ponieść porażkę.

Niestety będziemy mieli przewodniczącego Rady-kandydata Berlina, który raczej będzie zachowywał się w sposób bardziej uległy niż dotąd, będzie grał przeciwko własnemu rządowi. Nie on odgrywa tu główną rolę, ale to sprawi nam dodatkowy kłopot. Prof. Krasnodębski pokłada nadzieję w zbliżających się wyborach.

WJB

Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne – pouczył prezydent Francji François Hollande premier Polski Beatę Szydło

Waszczykowski: „Polska przegrała z powodu zmieniania zasad w trakcie gry”. Przywódcy zgodzili się, by jeszcze w tym roku przeprowadzić dyskusję o sposobie dokonywania nominacji na stanowiska unijne.

Spotkanie „dwudziestki ósemki”, podczas którego przy sprzeciwie Polski odnowiono mandat przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, zakończyło się w czwartek krótko po północy.

Premier Beata Szydło podziękowała Jackowi Saryusz-Wolskiemu za to, że zgodził się być kandydatem polskiego rządu na szefa Rady Europejskiej. Według niej Rada straciła okazję, by mieć przewodniczącego, który mógł UE wprowadzić na tory głębokich reform. Następnie oświadczyła, że Donald Tusk nie był kandydatem polskiego rządu i nie jest dobrym przewodniczącym Rady Europejskiej. Jej zdaniem nie gwarantuje on bezstronności.

Źle się stało, że wybór szefa Rady Europejskiej przeprowadzono wbrew państwu, z którego pochodził kandydat, to jest bardzo niebezpieczny precedens. (…) jeśli kandydat nie ma wsparcia polskiego rządu, to jest to dla nas fundamentalny powód, ażeby nie mógł być wybrany na funkcję, do której pretenduje.

Dalej premier przekonywała, że dla Polski najważniejsze są zasady, nie ma takiego kompromisu, za który rząd sprzedałby interes polskiego państwa i polskich obywateli.

Ostatecznie premier Szydło postanowiła nie przyjmować konkluzji z tego szczytu Unii Europejskiej.

Wobec tej odmowy przyjęto „konkluzję dotyczącą przewodniczącego Rady Europejskiej”, popartą przez 27 państw. Premier jeszcze przed zakończeniem szczytu stwierdziła, że nieprzyjęcie wniosków przez wszystkie państwa UE będzie oznaczać, że szczyt UE będzie nieważny. Jednak unijni dyplomaci wyjaśnili, że taki krok nie ma znaczenia z punktu widzenia legalności wyboru Tuska, ponieważ decyzja w tej sprawie jest podejmowana przez przywódców kwalifikowaną większością głosów; wnioski  są jedynie wytyczną polityczną, a nie aktem prawnym samym w sobie.

Polska premier broniła się, odwołując się do podstawowych zasad, które, jej zdaniem, powinny obwiązywać w UE. W odpowiedzi na ten apel prezydent Francji François Hollande powiedział: „Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne”.

W dyskusji wypowiadała się też kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz premier Luksemburga Xavier Bettel, którzy zgodnie krytykowali postawę Polski.

We wnioskach „27” przywódcy zgodzili się, że jeszcze w tym roku przeprowadzą dyskusję na temat sposobu dokonywania nominacji na stanowiska unijne. To ukłon w stronę władz z Warszawy, które zwracały uwagę, że procedura wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej jest nietransparentna.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski w piątek w radiowej Trójce skomentował wybór przewodniczącego następująco: – Myśmy przegrali z tym, że zasady są zmieniane w trakcie gry. Zapewnił też: – Polska chce być w Unii Europejskiej, ale w Unii z zasadami. Tłumaczył też, że Polska domaga się przestrzegania zasad w Unii Europejskiej: – Te warunki zostały wczoraj na naszych oczach zmieniane i łamane. Pytanie jest, dlaczego tak dużej grupie państw to nie przeszkadza. (…) Będziemy tego wczorajszego dnia używać jako przykładu, że trzeba zreformować Unię. Polsce nie podoba się tego typu wykręcanie rąk, presja, być może jeszcze jakieś inne działanie szantażowe, zakulisowe, wokół innych państw.

Waszczykowski przypomniał, że rząd Polski zgłosił kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego zgodnie z procedurą do prezydencji maltańskiej, która jednak na szczycie unijnym nie przedstawiła polskiego kandydata pod dyskusję.

Jak dodał, prezydencja maltańska uznała, że polski kandydat może być zaakceptowany tylko poprzez konsensus, czyli 28 państw. W międzyczasie zgłosiła innego kandydata, Donalda Tuska, i uznała, że ten kandydat może być wybrany tylko kwalifikowaną większością. Mamy podwójny standard w stosunku do dwóch kandydatów.

Szef MSZ zauważył też, że nie odbyło się głosowanie za kandydaturą Tuska: – Prezydencja (maltańska) zapytała, kto jest przeciwko, zgłosiła się tylko jedna osoba przeciwko, nie pytano już kto jest za, kto się wstrzymuje.

Zdaniem Waszczykowskiego, jeśli jedno z państw nie podpisuje konkluzji z ustaleń szczytu, to wybór Tuska powinien być nieważny. – Jeżeli się umawiamy na jakieś zasady, to te zasady powinny być przynajmniej w trakcie tego spotkania przestrzegane.

Pytany dlaczego Polska zaczęła promować kandydaturę Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej dopiero przed kilkoma dniami, szef MSZ powiedział, że dopiero wtedy Saryusz-Wolski się zdecydował: – To on definitywnie zdecydował się, że jest gotów rywalizować w takim czasie, jak to nastąpiło. Oświadczył również:

Tusk nam nie pomagał i nie będzie pomagać. (…) Tutaj, z naszego punktu widzenia, dla polskiej dyplomacji żadnej zmiany nie ma, ani na niekorzyść, ani na korzyść.

Waszczykowski odniósłszy się do wypowiedzi prezydenta Francji dotyczącej zasad i funduszy. – To bardzo niesłuszna wypowiedź, pokazująca, jak dotacje, fundusze strukturalne są traktowane przez część polityków, jako jakaś jałmużna. Według niego wypowiedź Hollande’a była bardzo złośliwa i arogancka.

PAP/lk

Jacek Saryusz-Wolski został kandydatem na szefa Rady Europy, a Platforma Obywatelska usunęła go ze swoich szeregów

Notą dyplomatyczną zgłosiłem Jacka Saryusz-Wolskiego jako kandydata polskiego rządu na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej – powiedział w sobotę PAP szef MSZ Witold Waszczykowski.

Jak poinformowało biuro rzecznika prasowego MSZ w komunikacie, kandydatura europosła PO na przewodniczącego Rady Europejskiej została w sobotę przedstawiona MSZ Malty, która od stycznia sprawuje półroczną prezydencję w Radzie UE.

W poniedziałek brytyjski dziennik „Financial Times” poinformował, że premier Beata Szydło sonduje inne kraje UE w sprawie możliwości zastąpienia dotychczasowego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska przez Saryusz-Wolskiego. Ta informacja wywołała duże zainteresowanie na polskiej scenie politycznej, a brak zdementowania tej informacji przez (już byłego) członka PO był często odbierany jako jej potwierdzenie.

Zarząd Platformy Obywatelskiej na wniosek przewodniczącego partii Grzegorza Schetyny zdecydował o wykluczeniu Saryusz-Wolskiego z jej szeregów. Rzecznik PO Jan Grabiec powiedział PAP, że oznacza to także wykluczenie Saryusz-Wolskiego z członkostwa i pozbawienie wszelkich funkcji w Europejskiej Partii Ludowej (EPP), do której należy Platforma Obywatelska.

Europoseł Jacek Saryusz-Wolski również wypowiedział się na ten temat na swoim Twitterze.

A w niedzielę rano wypowiedział się następująco:

 

PiS przeciwko kandydaturze Donalda Tuska

Jeszcze przed zgłoszeniem kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego, komitet polityczny PiS podjął uchwałę w sprawie kandydatury Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, która zawiera stanowisko, że nie może on być popierany przez Polskę – dowiedziała się PAP od polityków z władz partii.

Beata Mazurek potwierdziła wcześniejsze informacje PAP, że w podjętym stanowisku komitet polityczny PiS zobowiązuje premier Beatę Szydło, która jest też wiceprezesem PiS, do tego, by „stanowczo sprzeciwiła się” wyborowi Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej i nie zgłaszała jego kandydatury na drugą kadencję; komitet przedstawia też uzasadnienie swego sprzeciwu.

PiS zarzuca Tuskowi m.in. łamanie zasady neutralności wobec państwa członkowskiego, angażowanie się w „akcje organów UE skierowane przeciwko Polsce” oraz popieranie opozycji. – I to opozycji szczególnego rodzaju, która nie ukrywa swojego antypaństwowego charakteru – zaznaczyła rzeczniczka PiS.

Rzeczniczka prasowa PiS zwróciła też uwagę na poparcie Tuska dla rozwiązań nieakceptowanych przez polski rząd, wymieniając w tym kontekście obowiązkową relokację uchodźców. Pytana, czemu ma służyć podjęta przez komitet polityczny PiS uchwała, powiedziała, że wzmacnia ona stanowisko polskiego rządu. – I też daje wyraz temu, że my, jako największa siła polityczna w Polsce, sprawująca teraz władzę, mamy zastrzeżenia do funkcjonowania Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej, i że my go popierać nie chcemy – dodała rzeczniczka PiS.

Pierwsza 2,5-letnia kadencja Tuska jako szefa RE upływa z końcem maja. Na szczycie UE 9-10 marca przywódcy mają zdecydować, czy pozostanie on na tym stanowisku na kolejną kadencję.

WJB/PAP

Fot. European People’s Party (Wikipedia, CC BY-SA 2.0)

Profesor Grosse: Obecnie najbardziej prawdopodobny jest scenariusz Europy dwóch prędkości, ale bez zmiany traktatów

– Jaki będzie ostateczny kierunek ewolucji UE, o tym zadecydują tegoroczne wybory krajowe, zwłaszcza w Niemczech i we Francji – mówił w Południowej Audycji Wnet prof. Tomasz Grosse, politolog.

 

– W uproszczeniu są trzy scenariusze możliwego rozwoju UE: koncentracja władzy w rdzeniu Europy, w ramach tzw. Europy dwóch prędkości; pogłębianie współpracy w poszczególnych sektorach, bez segmentacji politycznej – to jest scenariusz niemiecki; trzeci scenariusz, promowany między innymi przez nas – wycofanie się o dwa lub trzy kroki w kierunku Europy ojczyzn – oceniał gość Południowej Audycji Wnet.

Rozmówca Łukasz Jankowskiego mówił o naturze procesu decyzyjnego wewnątrz UE: – Ton dyskusji nadają państwa członkowskie. Dyplomacja niemiecka najbardziej intensywnie pokazywała – już w poprzednich miesiącach – jak będzie się kształtować odpowiedź UE na Brexit. Niemcy bardzo intensywnie pracują tu z dyplomatami francuskimi, pojawiło się nawet wspólne oświadczenie w tej sprawie.

Polski rząd wysuwa pewne propozycje, dość spójne wewnętrznie, chociaż nie znamy ich szczegółów. Być może najważniejszym ich elementem jest wycofanie się UE z pewnych postulatów integracyjnych, oddanie części kompetencji do krajów członkowskich. Z tym związany jest postulat, żeby powrócić do fundamentu UE, jakim jest wspólny rynek, nie ograniczany nadmiernie przez różnego rodzaju regulacje – relacjonował politolog.

Nasz gość odniósł się także do środowego wystąpienia szefa Komisji Europejskiej, Jeana-Claude’a Junckera: – Nie nadawałbym temu przesadnego znaczenia. Przemówienie Junckera jest próbą włączenia się Komisji w dyskusję nad przyszłością Europy. Nie jest to jednak przedstawienie żadnej konkretnej wizji UE ani szczegółowego kierunku – raczej podsumowanie możliwych wariantów.
AA