Frans Timmermans: Nie czas na dalsze działania przeciwko Polsce – wciąż jest jeszcze miejsce na dialog polityczny

Frans Timmermans przygotował w sprawie tzw. rządów prawa w Polsce raport. Strona polska ocenia go jako stronniczy i szykuje odpowiedź na wtorkowe posiedzenie Rady ds. Ogólnych na temat Polski.

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Timmermans powiedział w czwartek w Sztokholmie, że nie czas jeszcze na podejmowanie dalszych działań przeciwko Polsce w sprawie rządów prawa – podał Reuters.

„Nie jestem gotów ogłosić żadnych dalszych kroków na tym etapie. Mamy pewną liczbę instrumentów. […] Wierzę, że wciąż jest miejsce na dialog polityczny” – powiedział Timmermans dziennikarzom.

Dodał, że ma nadzieję na przeprowadzenie debaty w tej sprawie na forum Rady do Spraw Ogólnych w przyszłym tygodniu.

Szef MSZ Witold Waszczykowski poinformował w środę, że Polska otrzymała raport, który Timmermans przygotował dla Rady. Zapowiedział, że na wtorkowym posiedzeniu Rady w Brukseli zostanie przedstawiona odpowiedź na raport, który on ocenia jako stronniczy.

Sprawa prowadzonej wobec Polski przez KE procedury ochrony praworządności ma trafić we wtorek 16 maja na posiedzenie unijnej Rady ds. Ogólnych, czyli ministrów odpowiedzialnych za sprawy europejskie. Informacje w tej sprawie ma przedstawić KE, która sama, jak podaje PAP, domagała się, by wprowadzić ten punkt do porządku obrad.

(PAP)

USA nakłaniają Danię, by nie godziła się na budowę rurociągu Nord Stream 2. Chcą powstrzymać rosyjską dominację ws. gazu

Zdaniem USA ważne strategicznie kraje NATO są zbyt uzależnione od dostaw energii z Rosji, która „posługuje się gazem, gdy chce zniszczyć inny kraj” – powiedziała Robin Dunnigan z Departamentu Stanu.

USA rozpoczęły ofensywę mającą na celu powstrzymanie rosyjskiej dominacji na europejskim rynku gazowym; świadczą o tym wypowiedzi, w tym nt. gazociągu Nord Stream 2 dla duńskiego dziennika „Berlingske”, przedstawicielki Departamentu Stanu Robin Dunnigan.

Na celowniku administracji Donalda Trumpa znalazł się rurociąg Nord Stream 2, który ma biec dnem Bałtyku w pobliżu duńskiego Bornholmu aż do stacji przesyłowej w Niemczech. USA chcą wywrzeć presję dyplomatyczną na kraje, które jeszcze nie zatwierdziły tego projektu, jak np. Dania. To na tym kraju ogniskuje się obecnie zainteresowanie Amerykanów.

Na chwilę obecną nie ma sensu realizowanie tego projektu, skoro istnieje tak dużo ewentualności. Nie jest to także zgodne z deklarowanymi przez Unię Europejską celami energetycznymi i dlatego lepiej będzie skoncentrować się na szeregu innych projektów w celu dywersyfikacji zaopatrzenia w gaz ziemny – oznajmiła Robin Dunnigan. Na co dzień pracuje ona w Departamencie Stanu, gdzie zajmuje się kwestiami strategicznego zaopatrzenia w energię. Przed przybyciem do Kopenhagi odwiedziła w Brukseli Komisję Europejską, która otrzymała identyczny przekaz.

Nasz interes jest zbieżny z interesem Komisji Europejskiej, która także jest zaniepokojona. Chce ona pertraktować z Rosjanami w imieniu Danii – dodała Robin Dunnigan i zauważyła, że w interesie USA jest, aby Komisja Europejska przejęła pertraktacje w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego ”w razie każdej ewentualności”.

Zdaniem USA ważnie strategicznie kraje NATO, jak Niemcy, i inne europejskie państwa sojusznicze są zbyt uzależnione od dostaw energii z Rosji. USA podkreślają, że Rosja stanowi dziś większe zagrożenie niż wcześniej i – zdaniem Robin Dunnigan – posługuje się gazem, gdy chce zniszczyć inny kraj.[related id=”17356″]

Amerykanie zwracają uwagę, że Nord Stream 2 może stać się narzędziem Rosji w politycznej walce z Ukrainą, która w przypadku uruchomienia tego rurociągu utraci miliardowe wpływy pochodzące z transferu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, co będzie ostrym ciosem w ukraińską gospodarkę, w której dochody z gazu są istotnym jej elementem.

Trasa Nord Stream 2 ma przebiegać przez terytorium Danii; wcześniej kraj ten udzielał zezwolenia na prowadzenie rurociągów, tym razem jednak decyzję ma podjąć premier Danii z uwagi na polityczną wagę projektu. Dlatego też kraj ten chce oddać Brukseli inicjatywę prowadzenia rokowań w tej delikatnej sprawie.

W razie niepowodzenia USA zamierzają wesprzeć projekt Baltic Pipe, a także Południowy Korytarz Gazowy z Azerbejdżanu do Europy przez Grecję i Turcję.

Gazociąg Bałtycki (Baltic Pipe) ma połączyć systemy gazowe Danii i Polski. Dzięki temu połączeniu do Polski popłynąłby gaz m.in. ze złóż norweskich.

PAP/LK

Stanisław Michalkiewicz: wypowiedzi Macrona o Polsce wpisują się w dalszy ciąg świętej wojny z demokracją spontaniczną

„Trzeba przywrócić pruską dyscyplinę w reszcie UE, zwłaszcza w bantustanach niższej rangi; przecież Niemcy tyle zainwestowały w budowę w jedności, tzn. w budowę IV Rzeszy metodami pokojowymi”…

Gość Poranka Wnet, Stanisław Michalkiewicz, odniósł się do wypowiedzi Emmanuela Macrona, kandydata na prezydenta Francji, o Polsce i Jarosławie Kaczyńskim.

– Jest to fragment świętej wojny z populizmem – skwitował krótko Stanisław Michalkiewicz. Jego zdaniem „mamy konflikt między demokracją kierowaną a demokracją spontaniczną”. Pierwszą ofiarą tej wojny została Holandia, gdzie  wybory zakończyły się zwycięstwem demokracji kierowanej. Definiując pojęcie demokracji kierowanej, stwierdził, że w takim przypadku „obywatele głosują zgodnie ze wskazaniami pani wychowawczyni”.  

– Natomiast demokracja spontaniczna jest wtedy, kiedy obywatele głosują, jak chcą – powiedział i jako przykład podał Wielką Brytanię, gdzie – według establishmentu – „obywatele nie wiedzą, czego powinni chcieć”.

– Władcy Unii Europejskiej postawili zaporowe warunki Anglikom – 60 mld funtów do zapłaty. Rozumiem, że Niemcy chcą odzyskać swoje reparacje wojenne, ale Wielka Brytania leży na wyspie, ma broń jądrową i specjalne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, więc tak łatwo z nią nie pójdzie – zauważył  Michalkiewicz.

Jego zdaniem dlatego tak intensywne są starania, aby  przywrócić „pruską dyscyplinę”  wśród państw  UE, „zwłaszcza w bantustanach niższej rangi„.

– Niemcy nie po to tyle zainwestowały w budowę jedności europejskiej, tzn. budowę IV Rzeszy metodami pokojowymi, by teraz jakaś Polska czy jakieś Węgry im podskakiwały – powiedział Stanisław Michalkiewicz.

Publicysta twierdzi, że awangarda UE nie może mówić, że wojuje z demokracją spontaniczną, dlatego wymyśliła nowego wroga, czyli populizm.

Stanisław Michalkiewicz opowiadał także o możliwym przewrocie wojskowym w Polsce, który miałby się odbyć pod sztandarem praworządności.

W audycji była także mowa o ostatnich działaniach rządu i szczególnej roli Antoniego Macierewicza.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

lk

MSZ: Emmanuel Macron, kandydat na prezydenta Francji, używa wprowadzających w błąd porównań i skrótów myślowych

Emmanuel Macron nazwał Jarosława Kaczyńskiego „przyjacielem i sojusznikiem” Marine Le Pen, stawiając go w jednym szeregu z premierem Węgier Viktorem Orbanem i rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.

Przemawiając w poniedziałek na wiecu w Paryżu, kandydat na prezydenta Francji Emmanuel Macron uznał prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego za „przyjaciela i sojusznika” swej rywalki, przywódczyni Frontu Narodowego Marine Le Pen, stawiając go w jednym szeregu z premierem Węgier Viktorem Orbanem i rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.

– Znacie przyjaciół i sojuszników pani Le Pen. To reżimy panów Orbana, Kaczyńskiego i Putina. To nie są ustroje otwartej i wolnej demokracji. Codziennie łamane są tam liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady – powiedział Macron.

„Z zainteresowaniem śledzimy kampanię wyborczą we Francji ze względu na znaczenie tego kraju dla przyszłości UE. W tym kontekście z żalem odnotowujemy, że po raz kolejny w czasie kampanii prezydenckiej we Francji, kraju sojuszniczym, należącym tak jak Polska do NATO i Unii Europejskiej, kandydat ubiegający się o najwyższy urząd w państwie używa niedopuszczalnych porównań i skrótów myślowych, które wprowadzają w błąd opinię publiczną” – czytamy we wtorkowym komunikacie resortu spraw zagranicznych.

MSZ podkreśliło, że rząd polski nie jest sojusznikiem Marine Le Pen. „Wskazywanie na rzekomy sojusz między panią Le Pen a prezesem PiS jest manipulacją, a zaliczanie Jarosława Kaczyńskiego do grona łamiących liczne swobody przyjaciół Le Pen – niewłaściwe i wysoce niestosowne” – oświadczyło MSZ.

„Wartości i zasady wolnej demokracji są w Polsce przestrzegane. Do fundamentalnych wartości obecnych w polskiej kulturze i tradycji politycznej od kilkuset lat zaliczamy także szacunek i tolerancję dla tych, którzy mają inne poglądy polityczne lub są innego wyznania. Chcemy ponadto przypomnieć, że ktokolwiek zna historię i wewnętrzną scenę polityczną w Polsce, nie ma prawa oskarżać Polaków o sympatię wobec imperialnej Rosji” – czytamy w komunikacie resortu spraw zagranicznych.

Ministerstwo oczekuje, że „przyszły prezydent Francji – niezależnie od tego, który z kandydatów wygra wybory – przed formułowaniem sądów dotyczących polityki innych państw dokona pogłębionej analizy, a ewentualne wątpliwości wyjaśni w kontaktach dwustronnych”.[related id=”14894″]

Druga tura wyborów prezydenckich we Francji odbędzie się w niedzielę 7 maja. Według poniedziałkowego badania Instytutu OpinionWay na Macrona zagłosowałoby dziś 61 proc., a na Le Pen 39 proc. wyborców. W piątek sondaż tego instytutu dawał Macronowi 59 proc. głosów, a Le Pen 41 proc.

Emmanuel Marcon wypowiedział się na temat Polski także wcześniej, w wywiadzie dla dziennika „Voix du Nord”. Powiedział tam, że jeśli zostanie prezydentem, opowie się za sankcjami UE wobec Polski, która „naruszyła wszystkie zasady Unii”. Polityk udzielił tego wywiadu po spotkaniu w Amiens ze strajkującymi pracownikami zakładów Whirlpool, które zostaną zamknięte ze względu na przeniesienie produkcji do Łodzi.

Źródło: PAP

lk

Niemcy, FAS: Juncker wstrząśnięty postawą premier May, która według niego nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji Brexitu

Niemiecki dziennik podaje, że niedawne spotkanie Jeana-Claude’a Junckera z Theresą May było dla szefa KE wstrząsem i spowodowało, że ocenia on bardzo sceptycznie szanse na kompromis ws. Brexitu.

Thomas Gutschker opisuje w niedzielno-poniedziałkowym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAS) dotychczas nieznane fakty ze spotkania przewodniczącego Komisji Europejskiej Junckera z premier Wielkiej Brytanii Theresą May 26 kwietnia w Londynie.

„Juncker był do głębi wstrząśnięty i wcale tego nie krył” – pisze autor, przytaczając jego wypowiedź po zakończeniu rozmowy: „Opuszczam Downing Street dziesięć razy bardziej sceptyczny niż przed (spotkaniem)”. Jego doradcy nie słyszeli od swego szefa tak pesymistycznej oceny, nawet w najbardziej dramatycznych chwilach – twierdzi autor.

Podczas rozmowy, w której udział brali także doradcy obu stron oraz główny negocjator KE ds. Brexitu, Michel Barnier, poruszono m.in. temat praw obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków w UE. Zdaniem premier May powinni oni być traktowani jak obywatele krajów trzecich. „Dla Junckera problem jest bardziej skomplikowany, gdyż korzystają oni teraz z wielu przywilejów, które powinny zostać zachowane” – czytamy na łamach FAS.

[related id=”15829″]

Obywatele UE korzystają na Wyspach Brytyjskich z bezpłatnej opieki lekarskiej i, zdaniem Junckera, przywilej ten powinien obowiązywać także po Brexicie. „Uważam, że nie doceniasz wagi tego problemu” – miał powiedzieć Juncker do szefowej brytyjskiego rządu.

Theresa May, obawiając się brytyjskich tabloidów, chce, by negocjacje prowadzone były za zamkniętymi drzwiami. Z punktu widzenia Brukseli jest to niemożliwe, gdyż każdy krok musi być uzgodniony z krajami członkowskimi i z Parlamentem Europejskim – czytamy w FAS.

Najpoważniejszym punktem spornym jest kolejność podejmowanych działań. Zdaniem UE najpierw powinny zostać uzgodnione „zasady rozwodu”, a dopiero później kwestie przyszłej współpracy. Premier May chce natomiast rozpocząć natychmiast rozmowy o umowie o wolnym handlu, a o kosztach „rozwodu” porozmawiać na końcu procesu negocjacji. Brytyjska premier powtórzyła podczas spotkania hasło „Let us make Brexit a success”.

Szef KE zwrócił uwagę, że Wielka Brytania będzie dla UE państwem trzecim, pozbawionym nawet wspólnej unii celnej, znajdzie się więc w sytuacji gorszej niż Turcja. „Brexit nie będzie sukcesem” – ostrzegł.

[related id=”10935″]

Spór dotyczy też kwestii finansowych. UE uważa, że Wielka Brytania będzie musiała ponieść koszty w wysokości 60-65 mld euro. May stoi na stanowisku, że Brytyjczycy nie są winni Unii ani pensa – pisze Gutschker. „UE nie jest klubem golfowym, gdzie zgodnie w własnym widzimisię można wstępować i występować” – oświadczył Juncker.

Przewodniczący KE odniósł wrażenie, że May wyobraża sobie, iż Brexit będzie dla Londynu „oficjalnie ostrym cięciem, a w rzeczywistości relacje zostaną utrzymane tam, gdzie odpowiada to brytyjskim interesom”. „Im dłużej tego słucham, tym bardziej jestem sceptyczny” – miał powiedzieć Juncker, reagując na brytyjskie nadzieje, będące jego zdaniem złudzeniami.

Aby wzmocnić wagę swojej oceny, poinformował on w czwartek rano Angelę Merkel o przebiegu rozmowy. Powiedział niemieckiej kanclerz, że May „żyje w innym układzie planetarnym” i jest „pełna złudzeń”.

Pod wpływem tej rozmowy Angela Merkel zmieniła tekst swojego oświadczenia, które wygłosiła wkrótce potem w Bundestagu. Wymieniła trzy najważniejsze cele negocjacji: zachowanie praw Niemców w Wielkiej Brytanii, niedopuszczenie do tego, by UE poniosła straty i zachowanie jedności pozostałych krajów. Zgodnie ze stanowiskiem Junckera zastrzegła, że najpierw należy rozmawiać o „rozwodzie”, wraz z konsekwencjami finansowymi, a dopiero potem o nowych relacjach.

Fragment dodany przez Angelę Merkel po rozmowie z Jeanem-Claude’em Junckerem brzmiał: „Drogie Koleżanki, drodzy Koledzy, być może myślicie, że mówię o sprawach oczywistych. Muszę, niestety, tak to wyraźnie powiedzieć, ponieważ czuję, że niektórzy w Wielkiej Brytanii ulegają złudzeniom, a byłaby to dla nich jedynie strata czasu”.

Jak zaznacza Gutschker, przesłanie z Bundestagu okazało się skuteczne: brytyjskie media poinformowały o twardej linii kanclerz Merkel wobec Brexitu.

FAS zaznacza, że Juncker powrócił z Londynu „mocno zatroskany”, a jego otoczenie szacuje prawdopodobieństwo fiaska negocjacji na „więcej niż 50 procent”.

Władze w Londynie nie uznają relacji niemieckiej gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAS).

„Nie uznajemy tej relacji” – powiedział w poniedziałek rzecznik brytyjskiego rządu. Podkreślił, że May i Juncker, którzy spotkali się 26 kwietnia w Londynie, oświadczyli, iż „było to konstruktywne spotkanie przed formalnym rozpoczęciem negocjacji” w sprawie Brexitu.

PAP/JN

Premier Beata Szydło: Unijny szczyt w Brukseli dotyczący wytycznych do negocjacji ws. Brexitu był świętem jedności Unii

Premier Polski stwierdziła, że na unijnym szczycie panowała świąteczna atmosfera, a Polska jest państwem, które nie chce karać Wielkiej Brytanii za Brexit, tylko będzie dbać o prawa swoich obywateli.

Unijny szczyt w Brukseli dotyczący wytycznych do negocjacji ws. Brexitu był świętem unijnej jedności – uważa premier Beata Szydło. Jak przyznała, przed nami kolejne szczyty, np. w sprawie kryzysu migracyjnego czy kwestii energetycznych, które będą wyzwaniem dla tej jedności.

Na sobotniej konferencji po szczycie w Brukseli premier była pytana o atmosferę szczytu. – Atmosfera dzisiaj, nawet określiłabym to w ten sposób, była to atmosfera świąteczna, wszyscy podkreślali, że jest jedność, że udało się wypracować ten dokument – odpowiedziała szefowa rządu. W jej ocenie „dzisiejszy dzień był świętem jedności”.

Mam nadzieję, że tak szybkie przez pana przewodniczącego (Donalda-PAP) Tuska zaproponowanie przyjęcia tego dokumentu od razu, zaraz, bez dyskusji było spowodowane tylko i wyłącznie chęcią świętowania i cieszenia się, że ten dokument został dobrze wcześniej przygotowany – zaznaczyła.

Premier zadeklarowała, że „rzeczywiście to jest bardzo istotne, ażeby budować jedność UE”.

Ja na poprzednim szczycie bardzo wyraźnie również o tym mówiłam o tych zasadach i o tych wartościach, które kiedyś zachęciły Europejczyków do tego, aby stworzyć wspólny projekt wspólnej Europy, po to, żeby razem rozwiązywać poważne problemy i być w tym razem, solidarnie. W pewnym momencie UE tę jedność i solidarność gdzieś zatraciła i zaczęły się tworzyć różne kluby, które załatwiały swoje sprawy, swoje interesy i nie dostrzegały problemów całej UE, wszystkich obywateli, i to było przyczyną m.in., jedną z przyczyn Brexitu – mówiła.

Jak podkreśliła, jeżeli jedność, którą udało się osiągnąć w sobotę, „zostanie utrzymana i potwierdzona w kolejnych sprawach bardzo ważnych (…) to jest to dobry prognostyk dla UE”. Jeżeli natomiast – kontynuowała – nie uda się tej jedności utrzymać, „to znaczy, że Unia ma coraz większe problemy i musi zastanowić się nad tym, co z tym zrobić”.

Beata Szydło przypomniała, że przed nami kolejne szczyty, „które będą podejmowały kwestie zasadnicze dotyczące kryzysu migracyjnego, kwestii energetycznych. – To będą wyzwania dla tej jedności – przyznała.

„Dzisiaj możemy być zadowoleni i Polska również jest zadowolona, że UE potrafiła pokazać jedność, polegającą na tym, że interesy wszystkich państw członkowskich zostały zagwarantowane w tych wytycznych negocjacyjnych, które przyjęliśmy, ale to jest dopiero początek drogi – zakonkludowała.[related id=”10874″ side=”left”]

Zaznaczyła ponadto, że premier Theresa May podkreślała kilkakrotnie w rozmowie z nią, że chce rozwiązać problem obywateli polskich, co oznacza również obywateli Unii Europejskiej – i kwestie finansowe na tym pierwszym etapie. – Nikt nie ma wątpliwości, że jeżeli nie będzie porozumienia na pierwszym, wstępnym etapie dotyczącym tych ważnych kwestii, drugi etap będzie niezwykle trudny – dodała.

I kontynuowała: – Polska jest państwem, które mówi, iż nie należy Wielkiej Brytanii karać za Brexit. To jest decyzja Brytyjczyków; każdy może podejmować suwerennie decyzje (…) Obywatele brytyjscy podjęli taką decyzję, w związku z czym my musimy ją uszanować. Ale to nie znaczy, że nie karając Wielkiej Brytanii, możemy odstąpić od zagwarantowania naszym obywatelom (…) interesów finansowych z punktu widzenia Polski. To nasz obowiązek. Na tym polegają negocjacje. Wszyscy musimy mieć świadomość – tę świadomość ma Theresa May – że po opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, pozostajemy ze sobą powiązani gospodarką, sprawami obronnymi. Wielka Brytania jest dla nas ważnym partnerem w NATO. Musimy szukać konsensusu i porozumienia.

Źródło: PAP

lk

Morawiecki o celach rządu w negocjacjach dotyczących Brexitu – „Będziemy troszczyć się o swoich obywateli”

Mateusz Morawiecki zadeklarował, że rząd Beaty Szydło będzie walczył o to, by Polacy, którzy mają już pewne prawa nabyte na Wyspach, byli traktowani tak samo jak mieszkańcy Wielkiej Brytanii.

Zachowanie praw nabytych przez Polaków na Wyspach, równe traktowanie polskich produktów i usług oraz korzystny dla Polski budżet UE po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii – to – według wicepremiera Mateusza Morawieckiego – cele polskich negocjacji związanych z Brexitem.

Przywódcy państw UE przyjęli podczas sobotniego szczytu UE wytyczne do negocjacji w sprawie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Jak poinformował szef Rady Europejskiej Donald Tusk, decyzja została podjęta jednomyślnie.

O celach negocjacyjnych rządu wicepremier, szef resortów finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki mówił w sobotę w TVP Info.

Wicepremier zadeklarował, że rząd Beaty Szydło będzie walczył o to, by Polacy, którzy mają już pewne prawa nabyte na Wyspach, byli traktowani tak samo jak mieszkańcy Wielkiej Brytanii. „Chcemy po prostu troszczyć się o naszych obywateli”, powiedział Morawiecki.

Podkreślił przy tym, że dla tych, którzy chcieliby wrócić do kraju i np. założyć firmę, rząd oferuje jeden z najniższych w Europie podatków – 15-procentowy CIT. Przekonywał również, że Polska ma obecnie bardzo szczodry system zabezpieczenia socjalnego. Jak mówił, w 2012 r. średnio na jedno dziecko do 18 roku życia państwo wydawało 2600 złotych, a w tym roku to 8600 złotych. „Czyli ponad trzykrotny wzrost dla tych, którzy chcą tutaj wychowywać swoje dzieci i chcą szukać swojego miejsca do życia” – zaznaczył Morawiecki.

Zdaniem wicepremiera, Polska ma ponadto obecnie coraz ciekawszą i coraz bardziej wartościową ofertę dla wszystkich, którzy chcą się rozwijać. Jest krajem m.in. bezpiecznym i o bardzo niskim bezrobociu. „I wśród moich wielu już wyjazdów do Londynu (…) udało się stworzyć bardzo wiele miejsc pracy poprzez namawianie do przeprowadzek, i to nie tylko tych wielkich instytucji finansowych z City of London, ale również, np. ostatnio, dwa tygodnie temu, byłem pod Rzeszowem, w Ropczycach, i tam forma Rolls Royce, która jest dzisiaj drugim co do wielkości producentem samolotowych silników, tworzy swoją nową fabrykę, wraz z firmą Safran, więc to są naprawdę możliwości i oferty, których jeszcze kilka lat temu nie było” – mówił Morawiecki.

Przyznał, że są jeszcze różnice płacowe między Polską i Wielką Brytanią. „Ale jak już popatrzymy na nieruchomości, na różnego rodzaju dobra codziennej potrzeby, to tutaj te proporcje zmieniają się na naszą korzyść. Mieszkanie, nawet w Warszawie, jakieś małe kosztuje 300 tys. złotych, w Poznaniu 250 tys. Tymczasem w Londynie za te 50-60 tys. funtów na pewno się mieszkania nie kupi, trzeba zapłacić trzy razy więcej” – dodał Morawiecki.

[related id=”14256″]

Wicepremier zadeklarował ponadto, że Polska będzie walczyć o to, by po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE polskie produkty i usługi polskich firm były w dalszym ciągu równo traktowane. Celem negocjacji jest też, by Polska po Brexicie nie stała się płatnikiem netto do budżetu UE.

Premier Beata Szydło mówiła dziennikarzom przed szczytem, że Polska na obecnym etapie negocjacji dotyczących Brexitu ma trzy cele: zagwarantowanie praw obywateli polskich w Wielkiej Brytanii, rozliczenie finansowe i zbudowanie partnerskich relacji z Londynem już po Brexicie.

Po tym, jak szefowie państw i rządów przyjmą wytyczne, Komisja Europejska 3 maja przedstawi propozycje mandatu negocjacyjnego. Ma on zostać przyjęty przez unijnych ministrów ds. europejskich 22 maja. Same negocjacje mają ruszyć dopiero po wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii, które odbędą się 8 czerwca.

Wielka Brytania opuści Unię Europejską do 29 marca 2019 roku.

Źródło: PAP

lk

W Brukseli zaostrzono normy emisji dla elektrowni, mimo sprzeciwu m.in. Polski; może nas to kosztować 10 mld zł 

Dla polskiego przemysłu, elektrowni węglowych oraz z tzw. dużych obiektów wysokiej emisji spalania, nowe rozwiązania oznaczają konieczność ograniczenia emisji i kolejne wydatki.

Przedstawiciele państw członkowskich przegłosowali w piątek nowe standardy zaostrzające normy emisji dla przemysłu, w tym elektrowni węglowych. Polska i kilka innych państw były temu przeciwne. Według resortu środowiska może nas to kosztować 10 mld zł.

W Brukseli odbyło się głosowanie w sprawie nowych wymagań środowiskowych dla zakładów energetycznych. Przyjęte konkluzje wprowadzają m.in. bardziej restrykcyjne wymogi dla takich zanieczyszczeń, jak: SO2 (dwutlenek siarki) , NOx (tlenki azotu) i pyłu, niż przewiduje to dyrektywa o emisjach przemysłowych (dyrektywa IED).[related id=”3140″]

Dostosowanie się do nowych przepisów emisyjnych może kosztować polskie przedsiębiorstwa ok. 10 mld zł. Nie zgadzamy się na takie podejście – powiedział Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej.

Niemcy, Polska, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja i Finlandia głosowały przeciw konkluzji ws. najlepszych dostępnych technik dla dużych obiektów spalania. Polska zaproponowała system głosowania nicejski, ale Komisja przyjęła jednak system głosowania lizboński, bardziej korzystny dla ludniejszych panstw Unii,  w tym Niemiec, a mniej dla Polski.

Jest rzeczą zaskakującą, że państwa, które nie mają węgla brunatnego, decydują o tym, jak inne państwa członkowskie, posiadające te zasoby, mają je wykorzystywać – powiedział PAP rzecznik ministerstwa środowisk,a Paweł Mucha. – Nasz głos, jak również państw wspomnianych wyżej, został pominięty – dodał.

Źródło: PAP

lk

Wszczęto II etap procedura Komisji Europejskiej przeciw Polsce; trwa także planowa wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej

Rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska Paweł Mucha zapewnił, że działania prowadzone w Puszczy wynikają z prawa europejskiego i krajowego, w tym m.in. z przepisów dyrektyw siedliskowej i ptasiej.

Komisja Europejska poinformowała w czwartek o przejściu do drugiego etapu prowadzonej od ubiegłego roku procedury przeciwko Polsce w związku z decyzją o zwiększonej wycince w Puszczy Białowieskiej. Resort środowiska zapewnia, że działa zgodnie z prawem polskim i unijnym.

Wycinka trwa; uważamy, że odpowiedź (od polskich władz – PAP) jest niesatysfakcjonująca na ten moment. Wciąż jesteśmy zaniepokojeni wycinką w tym ważnym obszarze Natura 2000, dlatego zdecydowaliśmy się przejść do kolejnego etapu – powiedział rzecznik KE Enrico Brivio na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli.

Rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska Paweł Mucha w przesłanym PAP oświadczeniu zapewnił, że działania prowadzone w Puszczy wynikają z prawa europejskiego i krajowego, w tym m.in. z przepisów dyrektyw siedliskowej i ptasiej.

Komisja skierowała do naszych władz wezwanie do usunięcia uchybienia, domagając się przestrzegania unijnych przepisów z dyrektywy ptasiej i siedliskowej. Warszawa dostała krótszy niż zazwyczaj czas na odpowiedź. Wynosi on miesiąc, a nie jak zwykle dwa. Brivio tłumaczył, że wynika to tego, że sytuacja jest pilna.

„Komisja Europejska wzywa Polskę do wstrzymania zaplanowanego na szeroką skalę wyrębu w Puszczy Białowieskiej – ostatnim w Europie kompleksie pierwotnej puszczy i obszarze ochrony przyrody objętym siecią Natura 2000” – podkreślono w komunikacie.

Postępowanie przeciw naszemu krajowi zostało wszczęte w czerwcu ubiegłego roku. Od tego czasu trwała wymiana korespondencji między resortem a Komisją Europejską w tej sprawie.

Początek sprawy to decyzja ministra środowiska z marca ubiegłego roku, która umożliwia trzykrotne zwiększenie pozyskiwania drewna oraz wprowadzenie gospodarowania w lasach na obszarach, które były dotychczas wyłączone spod interwencji. Większe cięcia tłumaczone są przez polskie władze koniecznością zwalczania plagi kornika drukarza.

Według Komisji Europejskiej, z dostępnych dowodów wynika, że działania te nie są zgodne z celami ochrony tego obszaru i wykraczają poza to, co jest niezbędne do bezpiecznego użytkowania Puszczy.

„Pozyskiwanie drewna prawdopodobnie niekorzystnie wpłynie na zachowanie siedlisk i gatunków obszarów Natura 2000, a także spowoduje nieodwracalne straty w zakresie różnorodności biologicznej” – oceniła KE.

Komisja zarzuca Polsce naruszenie niektórych przepisów dyrektywy siedliskowej (ws. ochrony siedlisk przyrodniczych i dzikiej flory i fauny) oraz dyrektywy ptasiej (ws. ochrony dzikiego ptactwa); obie dyrektywy są podstawą europejskiego programu Natura 2000.

„Ponieważ wyrąb w Puszczy jest już obecnie prowadzony i obejmuje usuwanie stuletnich i starszych drzew oraz działania w siedliskach, które powinny być ściśle chronione zgodnie z planem zadań ochronnych dla obszaru Natura 2000, Komisja przekazuje obecnie ostateczne ostrzeżenie” – podkreślono w komunikacie.

Jeżeli Polska nie podejmie odpowiednich działań w ciągu miesiąca, sprawa może zostać skierowana do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Z kolei rzecznik resortu środowiska podkreślił w oświadczeniu, że działania, jakie podejmowane są w Puszczy, „nastawione są tylko i wyłącznie na przywrócenie jej do stanu z czasu, kiedy zachwycała swoim pięknem i majestatem”.

„Celem MŚ jest zachowanie Puszczy Białowieskiej jako lasu wielowiekowego, wielopiętrowego i wielogatunkowego. Działania podejmowane przez Ministerstwo Środowiska nastawione są na powstrzymanie utraty gatunków i siedlisk przyrodniczych chronionych na tym obszarze na mocy dyrektyw siedliskowej i ptasiej” – dodał.

Rzecznik przypomniał, że niedawno, pierwszy raz w historii Puszczy, została przeprowadzona inwentaryzacja stanu jej środowiska przyrodniczego.

„W poprzedni piątek, 21 kwietnia, w Puszczy Białowieskiej prowadzona była akcja odnowienia Puszczy. Młode pokolenie drzew liściastych zostało posadzone w miejsce drzewostanu świerkowego, który na skutek gradacji kornika obumarł i został usunięty. Niestety, nad czym ubolewam, akcja ta została skrytykowana przez niektóre środowiska, które w dyskusji nt. Puszczy biorą czynny udział” – dodał Mucha.

Organizacje ekologiczne, komentując decyzję KE, zwróciły uwagę, że oznacza to, iż argumenty ministerstwa są niezasadne, a zwiększona wycinka łamie unijne prawo.

Jest to absolutnie ostateczne ostrzeżenie dla ministra Szyszki – ma miesiąc na cofnięcie decyzji. Komisja już nie będzie więcej czekać – oświadczyła Agata Szafraniuk z „ClientEarth Prawnicy dla Ziemi”.

Dariusz Gatkowski z WWF Polska zaznaczył, że „krótkie terminy wskazują, że naruszenie prawa jest w tym przypadku oczywiste, a szkoda, jaka może być wyrządzona – prawdopodobna i poważna”.[related id=”6470″]

Całą odpowiedzialność za ten kryzys ponosi minister (Jan-PAP) Szyszko, który nie widzi różnicy między skarbem przyrodniczym, jakim jest Puszcza Białowieska, a plantacją drzew. Nieracjonalne, sprzeczne z wiedzą przyrodniczą decyzje Szyszki postawiły nasz kraj w bardzo trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że przełożeni Jana Szyszki – premier (Beata-PAP) Szydło i prezes (Jarosław-PAP) Kaczyński, powstrzymają ministra i oszczędzą sobie kompromitacji – powiedział szef Greenpeace Polska, Robert Cyglicki.

Minister środowiska decyzją z końca marca 2016 r. zatwierdził aneks do Planu Urządzenia Lasu (PUL) dla Nadleśnictwa Białowieża. Przewiduje on większe cięcia, tłumaczone przez leśników koniecznością walki z masowym występowaniem kornika atakującego świerki. Aneks zakłada zwiększenie pozyskania drewna do 188 tys. metrów sześciennych w ciągu 10 lat (lata 2012-2021). Stary plan zakładał pozyskanie ponad 63,4 tys. metrów sześciennych drewna w ciągu 10 lat.

Decyzja ta wywołała sprzeciw części organizacji naukowych i ekologicznych, które przekonują, że zwiększenie wycinki jest niepotrzebne, a tzw. gradacja kornika jest procesem naturalnym. Ekolodzy postulują też, by cała Puszcza Białowieska została objęta statusem parku narodowego.

Źródło:PAP

lk

Maciej Szymanowski: sprawa ustawy o uczelniach wyższych jest tylko pretekstem do nękania państwa węgierskiego przez KE

Ustawa o uczelniach wyższych na Węgrzech zrównuje w prawach i obowiązkach wszystkie uniwersytety działające na na terenie tego państwa. Niektóre z nich to prawo obchodzą – uważa gość Poranka Wnet.

 

Witold Gadowski rozmawiał w Poranku Wnet z Maciejem Szymanowskim, dr historii i doradcą Marszałka Sejmu o sprawie ustawy o uczelniach wyższych na Węgrzech. Komisja Europejska uznała, że nowe prawo godzi w Uniwersytet Środkowoeuropejski (CEU) i wszczęła postępowanie przeciw państwu węgierskiemu.

– Nowa ustawa zrównuje w prawach i obowiązkach wszystkie uniwersytety działające na na terenie państwa węgierskiego. Wcześniej niektóre z nich dopuszczały się pewnego obchodzenia prawa. Np. Uniwersytet Środkowoeuropejski wręcza dyplomy, nie posiadając akredytacji państwa węgierskiego. Teraz, wg nowej ustawy taka uczelnia będzie musiała zgłaszać program swoich zajęć, a każda katedra i instytut będą musiały posiadać odpowiednią liczbę osób i wykładowców – poinformował Szymanowski.

Następnie gość audycji próbował wyjaśnić, skąd bierze się ta agresywna polityka Komisji Europejskiej względem Węgier?

– Rząd węgierski jest w sporze z KE i kilkoma innymi państwami. Złożył np. wniosek do Europejskiego Trybunale Sprawiedliwości w sprawie obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców, nie zgadza się na unię podatkową. Przede wszystkim UE do tej pory oparta była oparta o dwa filary, na bezpieczeństwie i zapewnieniu dobrobytu swoim obywatelom i stałego wzrostu stopy życiowej. Dzisiaj te filary padły, a państwa z grupy Wyszehradzkiej całkiem dobrze sobie radzą i mają odrębne stanowiska w różnych kwestiach. To drażni polityków starej Europy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

lk