Komisja Europejska praktykuje filozofię Kalego i aby to zauważyć, nie trzeba być wielkim znawcą ekonomii

Jeżeli sprawy toczą się zgodnie z interesami niemieckimi – jest to demokracja, ale jeżeli zgodnie z interesami na przykład Polski – jest to wyraźny brak demokracji, który trzeba piętnować i potępiać.

Wacław Mauberg

Czy Polsce potrzebna jest Unia Europejska? To jest truizm. Nie ma wątpliwości, że tak.

A jaka jest odpowiedź na pytanie odwrotne: Czy Unii Europejskiej potrzebna jest Polska? To pytanie również jest truizmem, bo odpowiedź jest także oczywiście twierdząca.

Zastanówmy się jednakże, bez zbędnych sentymentów i na zimno, jakie są powody, dla których Polska jest potrzebna Unii Europejskiej? Oraz także i nad tym,  j a k a  Polska jest potrzebna UE?

Z punktu widzenia interesów Unii, Polska jest atrakcyjna z wielu powodów, z których wymienię tylko niektóre:

  • Polska jest państwem europejskim o stosunkowo dużej powierzchni, a więc stanowi cenne przedpole, oddzielające centralne kraje Unii od Rosji, potencjalnego agresora. To na polskim obszarze odbędzie się pierwsza faza starcia  i to polska ludność i polskie terytorium, a nie niemieckie, ucierpią w pierwszej kolejności. Stąd zgoda Unii na rozmieszczenie wojsk NATO na naszym terenie.
  • Polska jest na tyle liczebnym krajem, że stanowi także znaczący rynek zbytu dla przemysłu UE i atrakcyjny teren dla lokaty unijnego kapitału.
  • Polska była i nadal jeszcze jest (choć już w coraz mniejszym stopniu) krajem słabym ekonomicznie i administracyjnie, że można ją łatwo eksploatować i nią manipulować.

Mówiąc wprost, Polska słaba, z ustępliwym, miernym rządem i z nieudolną, skorumpowaną administracją państwową jest dla Unii cennym nabytkiem.

Unii potrzebna jest Polska potulna i pokorna, biorąca bez protestu na swe barki różne fatalne skutki nieuzgodnionych z nią decyzji władz Unii. Przykładem jest jednoosobowa, niekonsultowana z Polską decyzja Pani kanclerz Niemiec o przyjęciu do Europy niekontrolowanej rzeszy emigrantów. Taka właśnie ustępliwa Polska przyjęła potulnie narzuconą jej kwotę emigrantów.

Natomiast Polska prężna, silna gospodarczo i mocna ekonomicznie jest dla Unii raczej niechcianym kłopotem, bo taka Polska w pierwszej kolejności dba o bezpieczeństwo własnych obywateli i własnych spraw, a nie unijnych.

Polska współczesna ma ambicje na dużo wyższym poziomie niż ten, jaki miała pod rządami PO-PSL, a także jaki Unia Europejska dla nas przewiduje. Unia lęka się silnej Polski i energicznych przywódców, takich jak Jarosław Kaczyński i jego otoczenie, czy premier Węgier, Viktor Orbàn.

Niemcy, jeden z głównych graczy na arenie UE, potrzebują dla poparcia swych hegemonistycznych aspiracji Polski uległej, pokornej i potakującej. W tym celu kanclerz Angela Merkel potrzebuje, aby stanowisko prezydenta Polski w wyborach 2020 roku objął Donald Tusk, dotychczasowy niezawodny wykonawca jej dyrektyw na terenie Komisji Europejskiej.

Tak właśnie wygląda demokracja według Niemiec, będąca w gruncie rzeczy jedną z odmian filozofii Kalego. Jeżeli sprawy toczą się zgodnie z interesami niemieckimi – to jest to demokracja, ale jeżeli zgodnie z interesami innego kraju, na przykład Polski – to jest to wyraźny brak demokracji, który trzeba piętnować i potępiać. Zajadły inkwizytor zawsze w Komisji Europejskiej się znajdzie – w postaci niezbyt inteligentnego, ale za to bardzo dobrze opłacanego urzędnika.

Sytuację tę widać wyraźnie, obserwując historię ostatniej dekady. Poprzedni rząd PO-PSL, uległy wobec KE i nieudolny w swych gospodarczych przedsięwzięciach, uczynił z Polski dziewiczy teren dla ekspansji unijnego kapitału i taniego nabywania polskiego majątku narodowego. Z tego powodu rząd ten był nader cenny dla władz Unii i popierany przez nią bez zastrzeżeń.

Natomiast obecny rząd PiS, mający ambicję uczynić Polskę krajem zasobnym, silnym ekonomicznie i ze sprawną, uczciwą administracją państwową, a więc niewrażliwym na zewnętrzne naciski i szantaże ekonomiczne, mającym ambicję być równorzędnym partnerem, jest dla władz Unii wyraźnie niewygodny.

Każda polska reforma jest negowana i każde działanie rządu mające na celu uczynienie z Polski kraju niewrażliwego na obce naciski jest wyraźnie i stanowczo przez władze Unii potępiane. Hipokryzja praktykowanej przez Komisję Europejską filozofii Kalego objawia się tu w całej swej krasie. Z całą wyrazistością ujawniła się także polityka podwójnych standardów, charakterystyczna dla kręgów liberalnych, które obecnie panują w Komisji.

Nie trzeba być wielkim znawcą ekonomii, aby to zauważyć. Widzi to każdy, obserwator naszych stosunków z Unią. Kto twierdzi, że tego nie widzi, ten jest albo nieświadomym istoty rzeczy naiwnym wielbicielem UE, albo, co gorzej, wysoko opłacanym unijnym politykiem, cynicznie broniącym własnych, partykularnych interesów i dotychczasowego status quo, świadomym dywersantem godzącym w polskie interesy.

Jak długo jeszcze Polska ma pozwalać na to, aby Komisja Europejska praktykowała wobec niej mieszaninę filozofii Kalego i polityki podwójnych standardów?

KE jest gotowa na wprowadzenie odpowiednich regulacji służących walce z nielegalnymi treściami i mową nienawiści w sieci

Komisja Europejska chce, by portale internetowe mocniej zwalczały mowę nienawiści i nielegalne treści w sieci, i nie wyklucza sankcji wobec firm internetowych, które tego nie będą robić.

– Nie możemy akceptować cyfrowego „dzikiego zachodu” – powiedziała w Brukseli komisarz UE ds. konsumentów Vera Jourova.

Podkreśliła, że ustalony wcześniej z firmami Facebook, Twitter, Google i Microsoft kodeks postępowania w walce z mową nienawiści i nielegalnymi treściami jest dowodem na to, że w tym przypadku może zadziałać samoregulacja rynku. Dodała jednak, że jeśli firmy internetowe nie podejmą w tej sprawie działań, zajmie się tym KE.

Jak zaznaczyła, jeśli część platform i portali internetowych nie podejmie odpowiednich działań, KE nie wyklucza nałożenia na nie sankcji. „Jeśli część rynku nie będzie chciała współpracować, być może przejdziemy ze stanowiska 'powinniście to zrobić’ do stanowiska 'musicie to zrobić’. Mowa nienawiści to nie tylko słowa, może ona prowadzić do przemocy wobec konkretnych osób w świecie rzeczywistym. Nie możemy tego tolerować” – zaznaczyła.

KE jest gotowa na wprowadzenie odpowiednich regulacji służących walce z nielegalnymi treściami w sieci, „jeśli będzie to potrzebne”. Mówił o tym jej wiceszef, komisarz ds. rynku cyfrowego Andrus Ansip. Jego zdaniem czwartkowa konferencja to głośny sygnał ze strony UE, że nielegalne treści w sieci są ważnym wyzwaniem dla Wspólnoty. Zaznaczył, że KE chce ułatwić platformom „wykonywanie ich obowiązków”, w ścisłej współpracy z organami ścigania i społeczeństwem.

Nielegalne treści w sieci – jak podkreśla KE – to nie tylko mowa nienawiści, ale też treści związane z propagandą terrorystyczną. W czwartek mówił o tym unijny komisarz ds. bezpieczeństwa Julian King.

„Firmy internetowe muszą odgrywać kluczową rolę w eliminowaniu z sieci treści związanych z terroryzmem. To, o co prosimy je dziś, to okazanie społecznej odpowiedzialności w tych cyfrowych czasach. Normy, wartości i praworządność dotyczą tak samo życia online, jak i rzeczywistości. Rekrutacja i szkolenie ludzi w działalności terrorystycznej są nielegalne w sieci” – podkreślił. Dodał, że liczy na to, że platformy internetowe będą bardziej aktywne w walce z treściami związanymi z terroryzmem w sieci.

Marija Gabriel, komisarz UE ds. gospodarki cyfrowej, powiedziała, że KE podjęła decyzję o „całkowitym” rozwiązaniu problemu nielegalnej treści online. „Sytuacja jest nie do zaakceptowania – w ponad 28 proc. przypadków potrzeba więcej niż jednego tygodnia, by internetowa platforma usunęła nielegalne treści. Dzisiaj wychodzimy z wyraźnym sygnałem do platform, aby działać w sposób bardziej odpowiedzialny”- zaznaczyła.

KE opublikowała w czwartek zestaw wskazówek dla platform i portali internetowych, które mają im pomóc we wprowadzeniu narzędzi, dzięki którym będą mogły szybko identyfikować i usuwać z internetu nielegalne treści. Proponuje wprowadzenie wspólnych narzędzi w całej UE do ich sprawnego wykrywania i usuwania oraz zapobiegania ponownemu pojawieniu się w online.

Zdaniem KE platformy internetowe powinny ściślej współpracować z właściwymi organami krajowymi przez powoływanie punktów kontaktowych zapewniających możliwość szybkiego kontaktowania się z nimi. Ponadto platformy – zdaniem KE – powinny wprowadzić łatwo dostępne mechanizmy pozwalające użytkownikom na wskazywanie nielegalnych treści oraz inwestować w technologie automatycznego ich wykrywania. Firmy internetowe powinny również wprowadzić zabezpieczenia, aby zapobiec usuwaniu treści omyłkowo uznanych za nielegalne.

PAP/MoRo

Pakiet Komisji Europejskiej: Nowy system „rekomendacji” relokacji imigrantów w UE i korekta zasad w strefie Schengen

Nowy system przesiedleń i możliwość przedłużenia okresów wewnętrznych kontroli w strefie Schengen zaproponował unijny komisarz ds. migracji. Zaapelował też o przyjęcie do Schengen Rumunii i Bułgarii.

W pakiecie propozycji przedstawionych przez Dimitrisa Awramopulosa znalazły się m.in. regulacje w sprawie utworzenia nowego unijnego programu przesiedleń oraz wydłużenie wyjątkowych okresów przywrócenia kontroli na wewnętrznych granicach w strefie Schengen.

W swoim wystąpieniu komisarz przypomniał, że w ramach dotychczasowego programu z Włoch i Grecji relokowano 29 tys. osób, a na dalszą relokację oczekuje wciąż jeszcze ok. 11 tys. uchodźców, którzy zostali zakwalifikowani do programu przed upływem jego zakończenia 26 września.

Uznając jednak, że są to jedynie środki doraźne, które nie rozwiązują problemu migracji do Europy w sposób całościowy i długofalowo, Komisja Europejska zaproponowała stworzenie nowego unijnego programu przesiedleń, w ramach którego w ciągu najbliższych dwóch lat do Europy miałoby być przeniesionych co najmniej 50 tys. osób wymagających ochrony międzynarodowej.

Komisarz Awramopulos powiedział, że proponowany system nie będzie obligatoryjny dla państw członkowskich, a jest jedynie rekomendacją. Poprzez niego KE chce otworzyć legalne ścieżki dla uchodźców chcących szukać schronienia w UE.

Podkreślił przy tym, że jest to wyraz dążenia Komisji do zapewnienia „realnych, bezpiecznych i legalnych alternatywnych rozwiązań” osobom, których życiu grozi niebezpieczeństwo ze strony grup przemytników. Nowy program ma być zrealizowany do października 2019 r. i będzie się opierał na bieżących programach przesiedleń. Z informacji KE wynika, że dotychczas 11 państw członkowskich zobowiązało się do przesiedlenia 14 tys. osób.

Dla państw uczestniczących w obecnych i przyszłych programach relokacji Komisja przeznaczyła dodatkowe 500 mln euro; zaapelowała też o tworzenie w państwach członkowskich prywatnych systemów sponsorowania, które pozwolą prywatnym grupom lub organizacjom społeczeństwa obywatelskiego organizować i finansować przesiedlenia zgodnie z ustawodawstwem krajowym.

By zamienić nieuregulowane przepływy na migrację ekonomiczną do państw członkowskich UE stosownie do potrzeb, Komisja proponuje również koordynowanie i wspieranie finansowo projektów pilotażowych na rzecz legalnej migracji z państwami trzecimi. Takie projekty powinny koncentrować się w pierwszej kolejności na państwach, które wykazały zaangażowanie w dotychczasowe próby zażegnania kryzysu migracyjnego.

Parlament Europejski i Rada UE powinny też, zdaniem Komisji, dojść do porozumienia i przyjąć wniosek w sprawie zmienionej niebieskiej karty UE, który pozwoli Unii przyciągnąć i zatrzymać wysoko wykwalifikowanych pracowników.

KE zajęła się też polityką UE dotyczącą powrotów osób, które nie kwalifikują się do przyznania im azylu. Według jej danych w roku 2016 na terenie UE było obecnych 1 mln obywateli krajów trzecich. Połowa z nich dostała nakaz opuszczenia miejsca pobytu, z czego 226 tys. wyjechało.

Komisja podkreśliła, że państwa UE muszą usprawniać swoje działania w tym obszarze. Bruksela dopuszcza utworzenie na granicach zewnętrznych tzw. hotspotów, które miałyby usprawniać deportacje.

Druga część pakietu propozycji przedstawionych w środę przez Komisję Europejską dotyczy zmian w przepisach dotyczących strefy Schengen.

Komisarz Awramopulos podkreślał, że zostały one opracowane z myślą o zachowaniu równowagi między swobodą przepływu i mobilnością z jednej strony i bezpieczeństwem z drugiej. „Możemy to osiągnąć jedynie dzięki skoordynowanym i jednolitym ramom Schengen, które powinny także obejmować Rumunię i Bułgarię” – zaznaczył.

Główny postulat Komisji dotyczy wydłużenia okresu, w którym państwo członkowskie z powodu „poważnego zagrożenia porządku publicznego lub bezpieczeństwa wewnętrznego” wprowadza kontrole na wewnętrznych granicach Unii, z sześciu miesięcy do roku. Jednocześnie wprowadza ostrzejsze wymogi proceduralne – m.in. nakłada na państwa członkowskie obowiązek przeprowadzenia analizy w celu stwierdzenia, czy istniejących zagrożeń nie można by skuteczniej zniwelować za pomocą alternatywnych środków.

Zgodnie z proponowanymi przepisami państwa UE będą również mogły wyjątkowo przedłużyć okres kontroli, jeżeli to samo zagrożenie będzie utrzymywać się przez ponad rok i jeżeli w celu zniwelowania tego zagrożenia wprowadziły na swoim terytorium odpowiednie wyjątkowe środki krajowe, np. wprowadziły stan wyjątkowy. Takie przedłużenie wymagałoby zalecenia Rady UE, która musiałaby uwzględnić opinię Komisji. Maksymalny okres przedłużenia wynosiłby sześć miesięcy, przy czym z możliwości tej można by było skorzystać nie więcej niż trzy razy w maksymalnym okresie dwóch lat.

W oczekiwaniu na przyjęcie tych zmian legislacyjnych Komisja wydała w środę także wytyczne dla państw członkowskich w sprawie lepszego stosowania istniejących przepisów dotyczących Schengen. Komisja przypomina państwom członkowskim, że wprowadzenie tymczasowych kontroli na granicach wewnętrznych musi pozostać środkiem wyjątkowym, stosowanym w ostateczności, że należy ograniczyć jego wpływ na swobodny przepływ osób oraz że w pierwszej kolejności należy stosować środki alternatywne, takie jak kontrole policyjne oraz współpraca transgraniczna.

Z powodu kryzysu migracyjnego i zagrożeń terrorystycznych Niemcy, Francja, Austria, Szwecja, Dania i Norwegia przywróciły częściowe kontrole graniczne na okres sześciu miesięcy. Okres ten był dwukrotnie przedłużany; obecnie obowiązuje do 11 listopada 2107 r. (we Francji do 31 października).

Obecnie strefa Schengen obejmuje 26 państw, z których 22 należy do UE: Austrię, Belgię, Danię, Estonię, Finlandię, Francję, Grecję, Hiszpanię, Holandię, Litwę, Luksemburg, Łotwę, Maltę, Niemcy, Polskę, Portugalię, Czechy, Słowację, Słowenię, Szwecję, Węgry i Włochy, jak również Islandię, Liechtenstein, Norwegię i Szwajcarię.

PAP/MoRo

Zwolennicy secesji Katalonii rozdają karty do głosowania. Madryt przejmuje kontrolę nad katalońską policją

Katalońscy separatyści rzucili wyzwanie hiszpańskim władzom, rozdając miliony kart do głosowania w zaplanowanym referendum niepodległościowym.  Madryt przejmuje kontrolę nad katalońską policją.

[related id=39459]Szef separatystycznego ugrupowania Omnium Cultural Jordi Cuixart poinformował, że pakiety kart rozdano podczas wiecu w Barcelonie w celu rozprowadzenia ich po całej Katalonii.

Agencja Associated Press pisze, że w ostatnich dniach hiszpańska policja skonfiskowała miliony kart do głosowania w ramach działań mających na celu niedopuszczenie do plebiscytu 1 października. Referendum zostało uznane za nielegalne przez Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii.

Katalońscy separatyści zapowiadają, że mimo działań władz w Madrycie przeprowadzą głosowanie i w niedzielę demonstrowali w tej intencji na placach Barcelony i innych miast. Wielu miało flagi Katalonii i hasła nawołujące do głosowania za niepodległością.

Tymczasem Madryt w sobotę wyznaczył koordynatora działań wszystkich struktur siłowych w Katalonii. Został nim pułkownik Diego Perez de los Cobos. Władze autonomicznego regionu uznały to za niedopuszczalną ingerencję w jego sprawy.

Szef resortu spraw wewnętrznych Katalonii Joaquim Forn powiedział, że jej władze nie akceptują takiego mieszania się do działań regionalnej policji – Mossos d’Esquadra.

O zmianach w koordynacji działań lokalnych resortów siłowych poinformował ich przedstawicieli główny, prokurator Katalonii Jose Maria de Tejada. Z opublikowanego w sobotę wieczorem przez EFE dokumentu Mossos d’Esquadra wynika, że chociaż katalońska policja ma zastrzeżenia do decyzji prokuratury, to jednak uzna nowy porządek.

Sytuacja w Katalonii zaostrzyła się jeszcze bardziej, gdy w ubiegłą środę 12 czołowych katalońskich polityków zostało zatrzymanych przez Gwardię Cywilną (Guardia Civil). Byli to członkowie władz regionalnych, którzy kierowali przygotowaniami do referendum niepodległościowego. Ostatecznie wszyscy zostali zwolnieni z aresztu.

[related id=39446]Hiszpański premier Mariano Rajoy wystąpił w ubiegłym tygodniu z apelem telewizyjnym do katalońskich władz regionalnych i wyborców, mówiąc, że „referendum nie może się odbyć, nigdy nie było legalne i zgodnie z prawem jest niemożliwe” do przeprowadzenia. Wicepremier Katalonii Oriol Junqueras oświadczył z kolei, że referendum się odbędzie.

W Katalonii mieszka 15 proc. ludności Hiszpanii, czyli 7,5 mln spośród 47 mln obywateli. Region ten wytwarza aż 20 proc. PKB całego kraju.

PAP/MoRo

KE: sytuacja w Katalonii wewnętrzną sprawą Hiszpanii

Sytuacja w Katalonii pozostaje wewnętrzną sprawą Hiszpanii to zdanie KE. Mimo aresztowań katalońskich polityków i rosnącej presji ze strony mediów KE nie chce zająć stanowiska w sprawie referendum.

[related id=39442]Podczas czwartkowej konferencji prasowej rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas odrzucał sugestie, jakoby władze Unii nie chciały zauważyć łamania praw Katalończyków przez rząd w Madrycie. Powtarzał, że stanowisko Komisji pozostaje niezmienne: KE respektuje konstytucję państwa hiszpańskiego. Tłumaczył jednocześnie, że Komisja Europejska nie ma kompetencji, które pozwalałyby jej podejmować w tego rodzaju sprawach jakiekolwiek działania mediacyjne.

Dziennikarze wskazywali, że ostatnie wydarzenia w Katalonii, takie jak aresztowania separatystycznych polityków czy konfiskata dokumentów niezbędnych do przeprowadzenia referendum w sprawie niepodległości tego regionu powinny wzbudzić zaniepokojenie Komisji – zwłaszcza jeśli idzie o przestrzeganie przez Madryt standardów demokratycznych. Pytali również, czy nie jest to właściwa okazja, by rozważyć wobec Madrytu zastosowanie artykułu 7 – tego samego, którego użycie KE rozważa w sprawie naruszenia praworządności i naruszenia prawa unijnego wobec Polski.

Na wszystkie te uwagi rzecznik KE odpowiadał niezmiennie, że Komisja w pełni respektuje konstytucję Hiszpanii, tak jak i wszystkie konstytucje państw członkowskich.

Kwestia stosunku Komisji Europejskiej do dążeń niepodległościowych Katalonii stała się przedmiotem gorących dyskusji w ubiegłym tygodniu, po tym gdy w trakcie telewizyjnej konferencji z internautami Jean-Claude Juncker napomknął, iż po uzyskaniu niepodległości mieszkańcy tego regionu mogliby przystąpić do Unii Europejskiej.

Dla większości Katalończyków był to wyraz poparcia dla ich dążeń. Sam szef KE oświadczył jednak, że został błędnie zrozumiany, bo chciał jedynie przypomnieć, iż po ewentualnym odseparowaniu się od Hiszpanii region ten mógłby podjąć starania o przyjęcie do Unii, ale na takich zasadach, jak wszystkie inne starające się o członkostwo kraje.

Wielu brukselskich komentatorów uważa, że obecne niewzruszone stanowisko KE jest w dużej mierze skutkiem tamtego nieporozumienia i teraz Komisja woli w ogóle nie komentować tego, co dzieje się w Katalonii, by nie posądzono jej o stronniczość.

Stanowisko to jest mile widziane w większości europejskich stolic, zwłaszcza tych krajów, gdzie wciąż jeszcze żywe są ruchy separatystyczne, np. w Belgii czy we Włoszech. Ale nie tylko – w podobnym tonie, wzywającym do poszanowania obowiązującego prawa i porządku publicznego, brzmiał komunikat rzecznika prasowego rządu w Berlinie.

W niektórych krajach i instytucjach zaczynają się jednak pojawiać głosy wyrażające poparcie dla referendum i krytyczne wobec metod, jakimi w obronie porządku konstytucyjnego posługuje się rząd Mariano Rajoya.

Szefowa Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon oświadczyła w czwartek w związku z wydarzeniami w Katalonii, że prawo do samostanowienia narodów stanowi ważną zasadę. Z kolei Ska Keller, współprzewodnicząca ugrupowania Zielonych w PE napisała na swoim Twitterze: „Represje nie stanowią rozwiązania dla problemów politycznych. Dialog i polityka powinny wziąć górę.”

Natomiast poseł do duńskiego parlamentu krajowego Nikolaj Villumsen wezwał ministra spraw zagranicznych Danii Andersa Samuelsona, by podjął działania wobec „represji państwa hiszpańskiego w Katalonii”.

W środę katalońscy eurodeputowani z Wolnego Sojuszu Europejskiego w liście do Komisji Europejskiej i posłów Parlamentu Europejskiego wezwali instytucje unijne do reakcji na ostatnie działania Madrytu, które ich zdaniem stanowią naruszenie traktatów UE oraz europejskich praw podstawowych.

Referendum niepodległościowe w Katalonii, przewidziane na 1 października, zostało uznane przez hiszpańskie władze za nielegalne. Wkrótce potem stanowisko to zostało poparte orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie. Mimo to zwolennicy niepodległości nie przerwali kampanii. W konsekwencji władze Hiszpanii aresztowały w środę separatystycznych polityków i skonfiskowały dokumenty związane z referendum; rząd przejął też bezterminowo kontrolę nad budżetem Katalonii.

PAP/MoRo

Ryszard Czarnecki: Jean-Claude Juncker pokazał Donaldowi Tuskowi czerwoną kartkę przed całym Parlamentem Europejskim

Dzień 80. z 80/ Sobieszewo/ Poranek WNET- O tym, co oznacza propozycja zlikwidowania stanowiska przewodniczącego RE, w rozmowie z europosłem PiS, wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

[related id=38206]Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki w dzisiejszym Poranku WNET zdał Krzysztofowi Skowrońskiemu relację z ostatnich wydarzeń w Unii Europejskiej. Najistotniejszym było wygłoszenie przez Jeana-Claude’a Junckera, szefa Komisji Europejskiej, orędzia do Parlamentu Europejskiego.

Po tej wypowiedzi zapachniało sensacją. Przewodniczący KE ogłosił bowiem, że stanowisko szefa Rady Europejskiej jest zupełnie niepotrzebne, że trzeba je zlikwidować, tzn. – jak podkreślił Ryszard Czarnecki – pozbawić Donalda Tuska pracy. Juncker mówił to do pełnej sali Parlamentu Europejskiego i to nie przy błahej okazji, ale w dorocznym orędziu o stanie Unii Europejskiej. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Juncker jest z tej samej, co „jeszcze pan przewodniczący” Rady Europejskiej Donald Tusk, Europejskiej Partii Ludowej. „To jest jakaś rewolucja, czerwona kartka, pokazanie, że jego pracy się nie ceni”, ocenił Ryszard Czarnecki.

Poprzednikiem Tuska był Herman van Rompuy, też przez dwie kadencje. Były wtedy różne spory i konflikty kompetencyjne między nim a ówczesnym szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. Nie było jednak mowy o tym, żeby szef KE żądał pozbawienia stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej. [related id=38383]

Ta wypowiedź szefa Komisji Europejskiej była w Brukseli newsem numer jeden. Juncker nie powiedział nic na temat Polski. Zatem – stwierdził Ryszard Czarnecki – w prawdziwych relacjach Unia – Polska nie jest tak dramatycznie (poza obsesjami pana Timmermansa). Natomiast „zanegowanie pracy, a raczej braku pracy” Donalda Tuska jest spektakularne. Jest to pewna rewolucja.

Van Rompuy, poprzednik Donalda Tuska, „był taką mróweczką”, pracował od rana do wieczora, miał masę konferencji, przedstawiał różne wizje przyszłości Unii Europejskiej. Tusk „ma puste szuflady”, nie przedstawił żadnej wizji. Jedyny projekt polityczny, który firmował własną twarzą, to były negocjacje z Wielka Brytanią na temat jej pozostania w Unii. Zakończyły się one katastrofą.

Według Ryszarda Czarneckiego w sporze o reformę sądownictwa w Polsce wcale nie chodzi o sądy. Są one tylko pretekstem. W Niemczech, w Austrii, Hiszpanii sędziowie nie mają immunitetów. Chodzi o to, że Unia chce Polsce „wcisnąć na siłę” imigrantów. Kwestia mediów czy sądownictwa to są tylko preteksty, żeby przymusić Polskę do ich przyjęcia. Nie sierot z Aleppo, matek i dzieci z Syrii, ale dwudziestoparo-, trzydziestoparoletnich samotnych mężczyzn przebywających obecnie w obozach we Włoszech i w Grecji. My ich nie chcemy przyjąć, ponieważ troszczymy się o bezpieczeństwo nie tylko dzisiaj i jutro, ale i za 30 lat. Zamachy w Europie Zachodniej były przecież dziełem dzieci i wnuków imigrantów.

Całej wypowiedzi Ryszarda Czarneckiego można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET.

JS

 

Szef KE kreśli drogę dla UE: Europa dwóch prędkości, likwidacja suwerenności i eliminacja z rynku firm z Europy „B”

Szef KE Jean-Claude Junker chce dla UE bez exitów „kapitana” z szefem Eurolandu u boku, ekstra kasy i scedowania na TSUE przez państwa członkowskie ostatecznych rozstrzygnięć w sporach prawnych.

Tyle można było wychwycić analizując okrągłą i pełną frazesów mowę szefa KE o planach zmian, jakie mają stać się udziałem UE w ciągu najbliższych lat do czasu Brexitu.

W trakcie trwającego nieco ponad godzinę dorocznego przemówienia przewodniczącego Komisji Europejskiej o stanie UE, jakie wygłosił w Strasburgu zaprezentował  program dalekosiężnych zmian, jakie powinny być przeprowadzone do końca obecnej kadencji KE i europarlamentu.

Do najistotniejszych propozycji należy zmiana zasady głosowania na kwalifikowaną większością głosów  w kwestiach związanych z polityka zagraniczną zamiast zasady jednomyślności, co wymaga zrzeczenia się suwerenności przez państwa członkowskie UE. Junker widzi także konieczność osobnego budżetu dla strefy euro, co nazwał tylko osobną częścią w budżecie UE. Chciałby jeszcze połączenia stanowisk szefa Rady Europejskiej i KE to jest usunięcia Donalda Tuska z zajmowanej funkcji, a także unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który pilnowałby aby zarobki pracowników delegowanych były takie same, jak w miejscu wykonywania pracy, czyli de facto spowodować wyrugowanie z rynku państw bogatych firm, które zdobywają rynek ze względu na niskie koszty pracy, tak jak to jest w przypadku polskich firm transportowych – to niektóre z propozycji, jakie szef KE Jean-Claude Juncker przedstawił w środę w PE.

Po Brexicie -UE dwóch prędkości

[related id=38245]Reformy mają być znaczne, ale bez konieczności nowelizacji traktatów unijnych. Zamysł Junckera jest taki, by przeprowadzić je do końca marca 2019 roku, by wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE na specjalnym szczycie w rumuńskim mieście Sybin przedstawić pozytywne przesłanie dla Europejczyków. Nie jest przypadkiem, że będzie to zaledwie kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Szef KE zwracał uwagę na dobrą sytuację gospodarczą, w jakiej jest Wspólnota i spadek bezrobocia. „Wszystko to każe nam wierzyć, że wiatr wieje w nasze żagle. Otworzyło się okno możliwości, ale nie pozostanie ono otwarte na zawsze” – zaznaczył. Wśród pięciu priorytetów, na jakie wskazał Juncker na najbliższe kilkanaście miesięcy, znalazły się: wolny handel (umowy z kolejnymi krajami), przemysł (nowa agenda), cyberbezpieczeństwo i migracja (kolejne propozycje – relokacji?), a także walka ze zmianami klimatycznymi (kolejne możliwości pętania wolności gospodarczej w państwach UE).

Nur fur Euroland : budżet, „kroplówka finansowa”, własny szef i „instrument” do nęcenia naiwnych

Z perspektywy Polski ważne słowa w środowym wystąpieniu dotyczą strefy euro. Juncker wprawdzie wyraźnie odciął się od pomysłu osobnego budżetu dla państw wspólnej waluty, jednak zapowiedział wydzielenie „mocnej linii” dla Eurolandu w ramach ogólnego budżetu UE, czyli osobnego budżetu .

Strefa euro ma mieć również swojego ministra gospodarki i finansów, który byłby jednocześnie członkiem Komisji Europejskiej (najlepiej jej wiceprzewodniczącym) oraz szefem eurogrupy. Już w grudniu KE ma zaproponować przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilności w europejski fundusz ratunkowy, który na wzór Międzynarodowego Funduszu Walutowego byłby „kroplówką finansową” dla krajów w kryzysie.

Zachętą dla państw takich jak Polska, będących poza strefą euro, ma być specjalny instrument przedakcesyjny, który na wzór środków przyznawanych państwom starającym się o wejście do UE, ma ułatwiać dołączenie – czytaj wciągnąć Polskę  do obszaru wspólnej waluty.

Nadzór nad prawem pracy urzędem eliminującym konkurencyjne firmy spoza Eurolandu

Juncker zapowiedział też utworzenie unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który miałby się zajmować m.in. egzekwowaniem przepisów dotyczących pracowników delegowanych z jednego państwa UE do drugiego. „W UE równych nie może być pracowników drugiej kategorii. Za tę samą pracę, w tym samym miejscu, powinno przysługiwać to samo uposażenie” – podkreślił. Jak tłumaczył, nowy urząd miałby zapewnić, że wszystkie zasady dotyczące delegowania pracowników są w UE przestrzegane, co doprowadzi w krótkim okresie do wyeliminowania firm bazujących na taniej sile roboczej z rynku bogatych państw UE.

„Kapitan”, chce pożegnać ” dobrego przyjaciela Tuska”

Luksemburczyk zaproponował też połączenie stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej. Kandydat miałby być znany w trakcie wyborów do europarlamentu. Tłumaczył, że „krajobraz europejski byłby bardziej czytelny i zrozumiały, gdyby statek Europa był prowadzony przez jednego kapitana”. Juncker zastrzegł, że sam nie będzie się starał o tę nominację.

„Więcej demokracji oznacza więcej efektywności, skuteczności na szczeblu europejskim i pewnie udałoby się to jeszcze lepiej, gdyby udało się połączyć stanowiska przewodniczącego KE i Rady. Ta propozycja nie jest skierowana personalnie ani do mojego dobrego przyjaciela Donalda Tuska (szefa Rady), ani do mnie” – zastrzegał szef KE.

Fundusze nur fur euroentuzjaści

Opowiedział się też za ponadnarodowymi listami w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz za tym, by kampanię do PE rozpoczynano wcześniej, niż miało to miejsce dotychczas. Juncker poinformował również, że Komisja Europejska proponuje nowe zasady finansowania ugrupowań, by uniemożliwić korzystanie ze środków przez ruchy, które są przeciwne UE to jest zapewnić finansowanie euroentuzjastom, a krytyków ładu europejskiego od finansowania odciąć.

Cała sprawiedliwość państw UE dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Mówiąc o zasadach, jakie powinny być niepodważalne w UE, wskazał na wolność, równość i praworządność. Jak podkreślał, praworządność dla UE nie stanowi opcji, tylko musi być obowiązkiem. „Prawo, ustawodawstwo muszą być chronione przez niezawisły system wymiaru sprawiedliwości. Oznacza to, że trzeba akceptować prawomocne orzeczenia i wyroki oraz respektować je” – oświadczył szef KE. Dlatego chciałby, alby kraje członkowskie scedowały na Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej kompetencje podejmowania decyzji jako na ostatecznej instancji.

„Wyroki Trybunału należy respektować w każdym przypadku. Nierespektowanie ich lub kwestionowanie niezawisłości sądów krajowych pozbawia obywateli praw podstawowych” – dodał.

Coraz więcej władzy w rękach KE kosztem suwerenności państw członkowskich

Juncker oznajmił, że chciałby, aby państwa członkowskie odeszły w niektórych przypadkach od podejmowania jednomyślnie decyzji na rzecz większości kwalifikowanej. Chodzi o zmiany dotyczące wspólnej podstawy opodatkowania dla firm, VAT, czy podatku od transakcji finansowych, co odbiera kompetencje krajowym ministrom finansów i jak dowodzą problemy niektórych państw strefy euro, zastosowanie tych samych mechanizmów dla gospodarek w różnej fazie rozwoju daje odmienne efekty – 250mld euro nadwyżka handlowa Niemiec i gigantyczny deficyt państw tzw. podbrzusza Europy.

Unia bez wyjścia, bo Europa musi „oddychać dwoma płucami” A i B 

Mówiąc o innej nienaruszalnej wartości UE – równości – podkreślił, że odnosi się ona do tego, że wszystkie kraje UE niezależnie od tego czy są małe, czy duże, na wschodzie, czy na zachodzie, mają takie same prawa. „Europa musi oddychać obydwoma płucami: wschodnim i zachodnim, w przeciwnym razie dostanie zadyszki” – zaznaczył.

Solidarni wobec uchodźców

Juncker zapowiedział, że do końca września KE przedstawi nowe propozycje dotyczące migracji. Mają być one skoncentrowane na odsyłaniu tych, którzy nie kwalifikują się do przyznania azylu, współpracy z krajami afrykańskimi oraz tworzeniu legalnych ścieżek migracji do UE.

„Nawet jeśli widzimy, że nie wszystkie kraje członkowskie – i bardzo mnie to zasmuca – wykazują się takim samym poziomem solidarności, to Europa jako całość cały czas pokazuje, że jest solidarna. Zaledwie w zeszłym roku kraje członkowskie przyjęły ponad 720 tys. uchodźców” – mówił. Zwrócił uwagę, że to trzy razy więcej niż Australia, Kanada i Stany Zjednoczone razem wzięte.

W przemówieniu szef KE poinformował, że kierowana przez niego instytucja proponuje utworzenie Europejskiej Agencji Cyberbezpieczeństwa, która ma pomóc UE lepiej bronić się przed cyberatakami.

Szef KE oświadczył też, że Rumunia i Bułgaria powinny niezwłocznie zostać przyjęte do strefy Schengen. Wyraził również poparcie dla rozszerzenia wspólnoty o kraje Bałkanów Zachodnich. Zastrzegł jednak, że nie stanie się to w trakcie obecnej kadencji KE i PE, ale w perspektywie do 2025 roku. „UE będzie miała więcej niż 27 członków” – zapowiedział Juncker. W przewidywalnym czasie wykluczył członkostwo Turcji w UE.

Monika Rotulska

 Debata w PE: projekty Junckera ambitne, ale nie bez wad. Plan gospodarczy dla UE jak pięciolatka w ZSRR

Projekty przedstawione przez szefa KE to ambitny program reformy UE – przyznała większość posłów podczas debaty w PE na temat orędzia o stanie UE. Nie wszyscy jednak zgodzili się z jego propozycjami.

Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Manfred Weber zaznaczył, że UE potrzebuje dzisiaj odwagi, optymizmu i kreatywności i te elementy w przemówieniu Junckera się znalazły.

Podkreślił jednak, że wśród obywateli UE jest wciąż wiele lęku spowodowanego efektami globalizacji: o miejsca pracy i sprawiedliwe wynagrodzenia, i w związku z tym pomysły na ożywienie gospodarki powinny być zrównoważone typowo europejskimi regulacjami socjalnymi.

„Mówimy 'tak’ dla handlu światowego, ale mówimy również 'tak’ dla ochrony kluczowych gałęzi przemysłu i standardów socjalnych w Europie” – powiedział.

Zdaniem Webera europejski styl życia to również specyficzne, pełne zrozumienia podejście do problemu imigracji, ale z drugiej strony także stanowcza obrona i sprzeciw wobec tych, którzy nie respektują europejskich wartości, jak np. Turcja. W przemówieniu Weber wyraził również zaniepokojenie sytuacją za wschodnimi granicami UE, w tym rosyjsko-białoruskimi manewrami Zapad 2017. Oświadczył przy tym, że ze względów unijnego bezpieczeństwa projekt gazociągu Nord Stream 2 powinien zostać zatrzymany.

O większą odwagę w przeprowadzeniu reformy UE zaapelował szef Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) Gianni Pittella. Jego zdaniem działania Unii Europejskiej powinny skupić się obecnie na kwestiach takich jak walka z ponadnarodowymi korporacjami unikającymi opodatkowania czy ograniczenie bezrobocia, szczególnie wśród ludzi młodych, poprzez np. likwidację zjawiska umów śmieciowych.

Odniósł się przy tym do procesów decyzyjnych w instytucjach europejskich. „Zasada weta w Radzie UE, to wirus – powiedział. – Popieramy pomysł stworzenia ministra finansów UE (…), ale nie takiego, który będzie żandarmem, lecz takiego, który będzie walczył o miejsca pracy, rynek i wzrost”.

Z największą rezerwą do pomysłów gospodarczych przedstawionych w orędziu odniósł się przewodniczący Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR)

Syed Kamall. Jego zdaniem dla poprawy sytuacji gospodarczej obywateli UE i zwiększenia liczby miejsc pracy potrzeba stworzenia nowych możliwości, a nie kolejnych agencji i regulacji.

Kamall zaznaczył, że wielu Europejczyków czuje, iż ma niewielki wpływ na decyzje podejmowane przez władze UE – zwłaszcza w kwestiach takich jak imigracja, bezpieczeństwo czy właśnie zatrudnienie. Dlatego działania Unii powinny koncentrować się przede wszystkim na tworzeniu warunków dla powstawania i rozwoju małych i średnich firm, szczególnie tych prowadzonych przez młodych ludzi.

Jednym z takich działań powinno być np. udostępnianie im nowoczesnych technologii internetowych i funduszy crowdfundingowych. „Musimy uwolnić ducha przedsiębiorczości – apelował Kamall.

– Tak jak plan pięcioletni w ZSRR nie przyczynił się do wzrostu gospodarki, tak i plany Unii nie stworzą miejsc pracy. To przedsiębiorstwa tworzą miejsca pracy”.

Przewodniczący Porozumienia Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy (ALDE) Guy Verhofstadt podkreślił, że w porównaniu z zeszłorocznym orędziem środowe wystąpienie Junckera jest pełne odwagi i wizji. Przypomniał, że większość zagrożeń ze strony populistycznych, antyeuropejskich ugrupowań przestała być aktualna, co jego zdaniem świadczy, że obywatele Unii nie chcą niszczenia Unii, tylko jej zreformowania.

„73 proc. obywateli chce bardziej europejskich działań wobec migracji. 75 proc. chce bardziej europejskich działań przeciwko zmianom klimatu. Ten sam odsetek życzy sobie europejskich sił zbrojnych. Jeszcze więcej Europejczyków chce europejskiego potencjału w zwalczaniu terroryzmu” – wyliczał.

Jego zdaniem jest to sygnał, by właśnie w tym momencie podjąć szereg ogólnoeuropejskich działań, takich jak system azylowy, unia na rzecz obronności, „europejskie FBI” czy rząd strefy euro. Opowiedział się przy tym stanowczo za utworzeniem ponadnarodowej, ogólnoeuropejskiej listy wyborczej do Parlamentu Europejskiego, by PE „nie był nigdy zakładnikiem” tego, co dzieje się w poszczególnych krajach członkowskich, jak np. Węgry czy Polska.

Z kolei współprzewodniczący frakcji Zielonych Philippe Lamberts oświadczył, że radość z przygaśnięcia ruchów antyeuropejskich jest przedwczesna, bo złość obywateli UE z powodu obecnej sytuacji, zwłaszcza socjalnej, nie wyparowała.

Jego zdaniem projekt europejski wymaga poparcia wszystkich Europejczyków, a trudno się spodziewać, by przedstawiony przez Junckera program reform zyskał takie poparcie.  Zdaniem Lambertsa programowi temu brakuje wrażliwości zarówno w kwestiach dysproporcji społecznych, jak i środowiska naturalnego.

„Debata na temat stanu Unii Europejskiej dobiegła końca. Ale debata na temat przyszłości Unii jest nadal otwarta i będzie się toczyć” – podsumował środowe posiedzenie przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani.

PAP/MoRo

Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę

Dzień 78. z 80/Toruń/Za nami 839 km Wisły – W rozmowie z prof. Wojciechem Polakiem o tym, jak powinniśmy reagować na działania UE wobec Polski, o projekcie Trójmorza oraz o reparacjach wojennych.

W Poranku WNET nadawanym z Torunia Krzysztof Skowroński rozmawiał z historykiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, od 2016 r. członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Wojciechem Polakiem. Zasadniczym tematem rozmowy były stosunki Polski z Unią Europejską i z Niemcami.

Gość Poranka powiedział, że jest zaniepokojony działaniami Komisji Europejskiej wobec Polski. Podpowiadał, jak Polska powinna na nie reagować.

– Czy nie należałoby w końcu powiedzieć, kochani panowie, jeśli tak bardzo nas nie lubicie, tak bardzo chcecie nam szkodzić, nakładać kary, organizować jakieś sabaty czarownic nad nami, to może my wam podziękujemy podobnie jak Anglicy? To są mocne słowa, ale w końcu tego argumentu też trzeba będzie użyć. Może to by tych panów z gorącymi głowami trochę ostudziło. Wszystkie zarzuty wobec Polski są kompletnie absurdalne, wynikają z nieznajomości naszego kraju, z czystej złośliwości albo z różnych politycznych powodów. Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę.

Czy to nie jest wspólna strategia Komisji Europejskiej i polskiej opozycji, i czy nie jest to zamysł wypychania takich krajów jak Polska z Unii Europejskiej? Zdaniem profesora Polaka elity zachodnioeuropejskie nie chcą nas wyrzucić z Unii, gdyż wiązałoby się to ze zbyt dużymi perturbacjami (co prawda mniejszymi niż w przypadku wyjścia z Unii Wielkiej Brytanii). Elity unijne chcą z Polski zrobić państwo wasalne, podporządkowane, niestawiające się. W odpowiedzi na to „trzeba kategorycznie powiedzieć NIE”.

Gość Poranka uważa, że skoro Francja i Niemcy chcą tworzyć „Unię dwóch prędkości”, czy też tworzyć w niej tzw. twarde jądro składające się z Niemiec, Francji, Włoch i państw Beneluksu („Może jeszcze kogoś by tam dorzucili łaskawie”), to pozostałe państwa UE powinny organizować się w opozycję przeciwko takiemu rozwiązaniu i ewentualnie grozić wyjściem z UE. „Nadszedł czas na język bardziej zdecydowany”.

W tym kontekście ważny staje się projekt Trójmorza. Jest on krytykowany między innymi ze strony tzw. realistów.

– Ci, którzy za dużo mówią o realizmie politycznym, zbyt wiele nie osiągają. W polityce trzeba mieć wyobraźnię. Gdyby Piłsudski w 1914 roku mówił o realizmie, to pewnie niepodległej Polski by nie było – tak prof. Polak odpowiada na ich zarzuty.

Zwraca jednak uwagę, że projekt Trójmorza nie jest koncepcją, którą dałoby się zrealizować w ciągu kilku lat. Trzeba do niej dochodzić latami, opleść kraje siecią porozumień, wzajemnie korzystnych umów, stworzyć ciała koordynujące politykę, gospodarkę, kulturę. „To musi potrwać, ale to trzeba robić, dobrze, że zrobiono pierwszy krok”. Ważne według profesora jest to, że Polska nie próbuje dominować nad pozostałymi krajami Trójmorza.

Jeśli chodzi o głośny obecnie temat żądania przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec, profesor zwraca uwagę, że sprawa ta ma kilka aspektów – moralny, gospodarczy i prawny. Uważa, że reparacje nam się należą.

„Pod względem prawnym każdy rozsądny człowiek powie, że nie ma żadnych przeszkód”. Pod względem moralnym, to nawet Niemcy z tym się zgadzają. Z reparacjami jest jednak podobnie jak z Trójmorzem – to nie jest sprawa na parę tygodni czy miesięcy. Nad tym trzeba pracować, stawiać sprawę na forum międzynarodowym, w różnych gremiach, szukać sojuszników.

Profesor Polak krytykuje przy tym to, że Polska odcina się od Grecji, która już kilka lat temu domagała się reparacji od Niemiec. Z Niemcami trzeba rozmawiać w sposób ostry, ale w granicach dyplomacji.

[related id=38076]Ważny jest też aspekt psychologiczny reparacji wojennych w sytuacji, gdy Niemcy prowadzą nagonkę przeciwko Polsce. Przypomnienie im o ogromie zbrodni popełnionych przeciwko Polsce, o niezapłaconych rachunkach, może na nich podziałać moderująco, jak to ujął Wojciech Polak.

Biuro Analiz Sejmowych sporządziło ekspertyzę, według której Polska skutecznie nie zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Profesor Polak uważa, że najpierw należy dokładnie policzyć straty Polski i podsumować roszczenia Polski – państwa i osób indywidualnych, czego efektem byłaby konkretna kwota liczona w dolarach lub w euro.

Niemcy w odpowiedzi na to nie będą mogły wystawić rachunku za zachodnie ziemie obecnej Polski, gdyż Polska ich nie zajęła. Otrzymała je na mocy traktatu poczdamskiego jako rekompensatę za kresy wschodnie. Jeżeli Niemcy mieliby za to komuś wystawiać rachunek, to Amerykanom i Anglikom, ewentualnie Rosjanom.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET z Torunia, a w niej także o tym co profesor Polak sądzi o „dobrej zmianie”.

JS

 

Rzecznik rządu Rafał Bochenek w związku z decyzją KE: Przepisy, które wdrażamy, nie mają wpływu na niezawisłość sędziów

Wszelkie przepisy, które wdraża Polski rząd w związku z reformą sądownictwa, są odwzorowaniem tych regulacji, które „obowiązują już w wielu krajach Europy Zachodniej od wielu lat”.

Rafał Bochenek podkreślił we wtorek, że wszelkie przepisy, które wdraża Polski rząd w związku z reformą sądownictwa, są odwzorowaniem tych regulacji, które „obowiązują już w wielu krajach Europy Zachodniej od wielu lat”.

„Te regulacje nie mają żadnego wpływu na niezależność wymiaru sprawiedliwości i niezawisłość sędziowską. One dotyczą tylko i wyłącznie kwestii organizacyjnych i administracyjnych, po to, aby usprawnić funkcjonowanie sądów” – powiedział Bochenek.

„Zmiany, które wdrażamy nie mają żadnego, ale to żadnego wpływu na sferę orzekania” – dodał rzecznik rządu.

[related id=38033]Komisja Europejska może wszczynać procedurę o naruszenie unijnego prawa, jeśli uzna, że w danym kraju doszło do naruszenia prawa UE, unijne przepisy nie są wdrażane albo lub zostanie złożona skarga w sprawie ich naruszenia. Postępowanie obejmuje trzy przewidziane w traktatach etapy: Komisja początkowo zwraca się do rządów krajowych o usunięcie naruszenia prawa („wezwanie do usunięcia uchybienia”), w kolejnym kroku daje krajom określony czas na zmiany („uzasadniona opinia”), a w następnym etapie może pozwać kraj do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

KE może też wnioskować do Trybunału Sprawiedliwości o nałożenie na kraj kary pieniężnej. Komisja wszczęła postępowanie wobec Polski o naruszenie unijnych przepisów w tej sprawie pod koniec lipca.

PAP/MoRo