Piątkowe Studio Dublin jest poświęcone sprawom związanym z Brexitem. Premier Wielkiej Brytanii pani Teresa May obroniła we wtorek projekt kompromisu z Unią Europejską w sprawie okoliczności Brexitu.
Przypomnę, że w niedzielę odbędzie się specjalny szczyt Rady Europejskiej. Premier Teresa May powiedziała, że to „ostatnia prosta negocjacyjna” przed specjalnym szczytem Rady Europejskiej. Premier Wielkiej Brytanii powiedziała:
Wierzę, że wypracujemy pełne i ostateczne szczegóły tychże ram prawnych, które będą tworzyły podstawę naszych przyszłych relacji. Jestem pewna, że jesteśmy w stanie wypracować porozumienie, które będę mogła później przedstawić w Izbie Gmin.
Wiemy, że nie będzie łatwo o poparcie projektu porozumienia, ponieważ – jak już podawał nasz portal WNET.fm, premier rządu Hiszpanii oznajmił, że „nie zgodzi się na porozumienie między Unią Europejską a Wielką Brytanią dotyczącą Brexitu”. Kością niezgody pozostaje status Gibraltaru.
Teresa May, premier rządu Wielkiej Brytanii. Fotografia z oficjalnego serwisu brytyjskiego rządu.
Teresa May uważa, że do niedzielnego szczytu uda się i tę przeszkodę pokonać. Zdaniem szefowej brytyjskiego rządu Brexit ma zakończyć faworyzowanie imigrantów z UE, oraz pozwolić odzyskać podmiotowość Wielkiej Brytanii:
„Chcemy odzyskać kontrolę nad naszymi granicami, co zwiastuje raz na zawsze koniec ze swobodą przepływu osób; kontrolę nad pieniędzmi, abyśmy mogli zdecydować o tym, jak będziemy je wydawać, w tym na priorytety takie jak publiczna służba zdrowia;
a także kontrolę nad prawodawstwem, zakończenie jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii i zagwarantowanie, że nasze prawo będzie powstawać w tym kraju i będzie w nim egzekwowane”
Alex Sławiński, dziennikarz, poeta i literat, korespondent Radia WNET z Londynu.
Zdaniem korespondenta Radia WNET z Londynu, Alexa Sławińskiego „życie w Wielkiej Brytanii toczy się normalnie”. Jak twierdzi problem z Brexitem ma Unia Europejska a nie Londyn.
Z Bogdanem Feręcem, redaktorem naczelnym portalu Polska – IE, rozmawialiśmy o scenariuszach zdarzeń po-Brexitowych. W jednym z nich Republika Irlandii opuszcza UE. Na linii Dublin – Londyn bez zmian!
Czyli„nikt niczego i nic nie wie”, co wydarzy się po 29 marca 2019 roku, kiedy Wielka Brytania opuści Unię Europejską.
Ostatni brukselski szczyt Unii Europejskiej także niczego nowego nie przyniósł. Tymczasem napięcie na linii Dublin – Londyn, via Belfast (stolica Irlandii Północnej) rośnie.
Irlandczycy, ci z północy Wyspy, jak i mieszkańcy Republiki są coraz bardziej zaniepokojeni wizją „twardego Brexitu” i powstania prawie pięciuset kilometrowej granicy między Ulsterem a Republiką Irlandii.
Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska – IE.
W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim, Bogdan Feręc, właściciel i szef portalu Polska – IE, mówi:
Nastrój niepewności udziela się przedsiębiorcom z obu stron, w tym właścicielom linii lotniczych, oraz Polakom mieszkającym na Wyspie. Sporo przedsiębiorców z terenu Ulsteru, już przeniosło się na południe Wyspy.
Oto zapis pełnej rozmowy:
Co dalej Irlandio po Brexicie? Foto: Tomasz Szustek.
Szef Gabinetu Politycznego Premiera nie wykluczył, że jest związek między zwalczaniem mafii vatowskich, a działaniami brukselskich urzędników w zakresie procedur sprawdzania praworządności nad Wisłą.
Zdaniem gościa Poranka Wnet obecny rząd dochowuje zasad demokracji, w odróżnieniu od zapowiedzi opozycji, która zapowiada, że będzie wsadzać za poglądy: Grzegorz Schetyna pojechał po prośbie do Berlina, jak Jaruzelski [ jeździł do Moskwy] po interwencję. To, że szef opozycji jest przewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych, jest najlepszym dowodem, jaka to „dyktatura” panuje w Polsce. (…) Szanujemy demokrację i szanujemy parytety obsadzania komisji w Sejmie, czego dowodem jest stanowisko Grzegorza Schetyny.
W Unii Europejskiej panuje przekonanie, że w Polsce panuje przekonanie, że jest dyktatura i ludzie siedzą w więzieniach za poglądy polityczne. W Brukseli nie ma woli dostrzeżenia stanu faktycznego – podkreślił Marek Suski.
Zdaniem szefa Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów, działania Komisji Europejskiej i europosłów mogą być podsycane przez korporacje, które straciły nielegalne źródło zarobków w Polsce: Nie dajemy się w ostatnich latach okradać z miliardów z VAT, które przekazujemy Polakom w ramach programów społecznych, jak na przykład Rodzina 500 plus. Jak ktoś tutaj te pieniądze dostaje, to ktoś tam z wielkich korporacji, które nie płaciły VAT-u, traci. A te korporacje tam w Brukseli mają wpływy i chcą, aby było tak, jak było, żeby dało się dalej doić Polski. Tu chodzi o ogromne pieniądze, które powstrzymujemy przed wypłynięciem z Polski i to jest odpowiedź, dlaczego jest uruchamiany artykuł 7 Traktatu i UE.
Gdyby związki Ludmiły Kozłowskiej z Rosji nie zostały udowodnione, to na pewno nie byłoby wydanego zakazu wjazdu na teren UE – podkreślił gość Poranka Wnet,chociaż przyznał, że osobiście nie widział dokumentów w tej sprawie.
Marek Suski odniósł się również do wyroku wprawie wypowiedzi premiera Mazowieckiego: Sąd nie nakazał premierowi przeprosin, tylko sprostowania i doprecyzowanie sformułowań. To jest uszczegółowienie faktów dotyczących programu drogowego. Ja bym wolał, żeby pozycja była konstruktywniejsza i miała pomysły jak szybko budować drogi, zamiast mieć pretensje, że budujemy infrastrukturę lepiej od nich.
Sukcesem wyborczym dla PiS będzie poprawienie wyniku sprzed czterech lat. Staramy się w ramach kampanii nie używać retoryki wojennej – mówił w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim polityki Prawa i Sprawiedliwości.
Marek Suski odpowiadał również na pytania o wyjaśnienia afery Amber Gold: Nie udało się do końca ustalić, gdzie są pieniądze z Amber Gold. Część środków zostało wydane przez małżeństwo państwa P. Sądzę, że cześć środków gdzieś jest ukryty, część wyprowadzono zagranicę poprzez liczne spółki, które łączyły się w łańcuszek do wyprowadzania środków z Polski.
Zdaniem wiceminister spraw zagranicznych w kwestii art. 7 traktatu o UE, obecnie nie ma większości w Radzie Europejskie, która mogłaby przegłosować jakąkolwiek negatywną rezolucję w polskiej sprawie.
W czwartek rząd przedstawiał informację o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej w okresie styczeń-czerwiec 2018 r. w czasie prezydencji bułgarskiej. Istotnym tematem sejmowej debaty była kwestia negocjacji nad następną perspektywą budżetową: Aktualnie obowiązująca propozycja budżetu wieloletniego, jeżeli odejmie się składkę Wielkiej Brytanii, tak abyśmy porównywali rzeczy adekwatny, i jeżeli dołączymy Europejski Fundusz Rozwoju, to okaże się, że Komisja Europejska zaproponowała mniejszy niż dotychczas budżet w relacji do dochodu narodowego brutto.
Trakcie odpowiadania na pytania parlamentarzystów w czasie debaty o polityce europejskiej państwa polskiego, przedstawiciel rządu wskazał na niebezpieczeństwo politycznego sprowadzania wspólnoty europejskiej do poziomu korzyści majątkowych: Ponieważ Polska się bogaci, to z natury rzeczy rola budżetu Unii Europejskiej będzie malała. Mam nadzieję, że mamy co do tego pełną zgodność. Państwo, którzy dzisiaj sprowadzają członkostwa Polski w Unii Europejskiej do transferów bezpośrednich, co będziecie mówić swoim wyborcom, przekonujący ich do tego, że warto być w Unii, kiedy te środki staną się mniejsza, a one muszą się stać mniejsze.
Wydaje się, że sensem funduszy europejskich, jest to, aby przyspieszyć konwergencja, która będzie pozwalała na to, aby Polska nie była zależna od zewnętrznych czynników wzrostu. Jeżeli będziemy myśleli o sobie samych i planowali swoją przyszłość, na długie długie lata, jako kraju, który jest permanentnie zależny od czynników zewnętrznych, to będzie to bardzo smutny scenariusz. Muszę powiedzieć, że dziwię się, że takie słowa padają w polskim parlamencie – podkreślił z sejmowej mównicy Konrad Szymański.
Wiceminister spraw zagranicznych odnosząc się do procedowania kwestii procedury sprawdzania praworządności, nad którą aktualnie pochylają się przedstawiciele państw członkowskich UE: Dzisiaj w Radzie Unii do Spraw Ogólnych nie ma większości państw członkowskich, które byłyby w stanie przegłosować jakikolwiek negatywną opinię w polskich sprawach. Wydaje mi się, że to jest wystarczająco dużo, żeby mówić, że pomimo olbrzymiej presji, presji generowanej także z Warszawy, co jest przykrym aspektem tego procesu, że pomimo tej presji jesteśmy w stanie utrzymać rzeczowy dialog.
Wiele debat w polskim parlamencie robiło wrażenie, jakby posłowie opozycji modlili się o to, aby Polsce się nie udało, jakby modlili się tak o to, aby porażek było więcej i na tym budować swój sukces polityczny. Nie znam innego kraju, w którym ktokolwiek buduje swoją strategię polityczną niepowodzeniach własnego kraju – podkreślał w debacie Konrad Szymański.
W ramach wystąpienia wiceministra spraw zagranicznych odpowiedzialnego za politykę europejską, pojawił się również wątek działań państwa europejskich wobec budowy gazociągu Nord Stream 2: Unii Europejskiej kompetencją są reguły wspólnego rynku w zakresie infrastruktury gazowej. Z całą pewnością jest to Kompetencja Unii Europejskiej. I cóż Widzimy. Okazuje się, że państwa, które chętnie machają unijną flagą, robią wszystko Unia Europejska nie zachowała się aktywnie w sprawie Nord Stream 2. Takie paradoksy się zdarzają.
Zdaniem polityka PiS znaczną rolę w atakach na polski rząd ze strony KE, odgrywa postawa opozycji, która idąc drogą Targowicy, dla realizacji swoich celów politycznych wykorzystuje zagraniczne siły.
W środę Parlament Europejski przegłosował rezolucję otwierającą drogę do zastosowania art. 7 Traktatu Europejskiego wobec Węgier. Zdaniem posła PiS Jana Dziedziczaka, wiceprzewodniczącego sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej, powodem decyzji PE, była chęć ukarania społeczeństw wybierających polityków inaczej myślących niż brukselscy biurokraci: Frans Timmermans jest liderem jednej z partii lewicowych w Holandii i wszystkie te wartości, które wybrali Polacy w demokratycznych wyborach, po prostu mu się nie podobają. To ma być taka lekcja dla całej Unii Europejskiej, że nie wolno głosować, na chrześcijański system wartości, że nie wolno głosować za Europą narodów, za patriotyzmem rozumianym klasycznie, że tylko bycie lewicą bądź udawaną prawicą pozwala na bycie Europejczykiem.
Polska wizja uczestnictwa w Unii Europejskiej to realizacja idei ojców założycieli Unii. To, co na początku wspólnoty głosił Schuman Adenauer De Gasperi nawet de Gaulle jest dokładnie tym czy niemal dokładnie tym, co dzisiaj prezentuje polski rząd. To my jesteśmy najbliżej idei ojców założycieli. Polska jest najbardziej proeuropejskim krajem, jeżeli weźmiemy pod uwagę deklarację ojców założycieli – podkreślił polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Zdaniem byłego wiceministra spraw zagranicznych istotną sporu między Brukselą a Warszawą czy Budapesztem jest różnica w pojmowaniu roli polityków: Standardem powinno być, że politycy realizują, to co każe im suweren w wolnych wyborach. Jeśli na przykład chodzi o zgodę na wymuszanie na nas relokacji islamskich imigrantów, to jeżeli Polacy sobie tego nie życzą, czy jeśli Węgrzy sobie tego nie życzą, po prostu tego rodzaju rozwiązań nie będzie. Taki jest nasz obowiązek. Mamy, w tak strategicznych kwestia, które będą na dziesięciolecia rzutować na to, jak nasze kraje, bezwzględnie realizować to, co chcę społeczeństwo.
Doskonale pamiętam dyskusje o relokacji, kiedy decydenci Unii mówili, że denerwuje nas to, że niektórzy liderzy państwu zbyt tkliwie wsłuchuję się w głos społeczeństwa. To jest tak naprawdę podważenie demokracji, to jest pokazanie, że urzędnicy unijni bez żadnego mandatu demokratycznego, wiedzą lepiej co społeczeństwa co mają robić. Nie ma na to zgody – podkreślił Jan Dziedziczak.
Tematem rozmowy było również przygotowywane kolejne przesłuchanie Polski przed Parlamentem Europejskim w ramach procedury artykułu 7. Zdaniem Jana Dziedziczaka debata nie przyniesie żadnych efektów, ponieważ nie praworządność jest główną osią sporu: Fakty dla brukselskich dygnitarzy nie mają żadnego znaczenia. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, jakikolwiek argumentów byśmy nie użyli i tak tu chodzi o coś zupełnie innego. Chodzi o niebezpieczną utopijną antyobywatelską, o wizję nowej wspólnoty, lansowanej przez skrajną lewicę i nasza koncepcja dyskusji o tym, jak ona powinna wyglądać, przypominanie co ojcowie założyciele o niej mówili, jest po prostu niewygodne, więc się o faktach nie dyskutuje.
Zdaniem wiceprzewodniczącego komisji ds. Unii Europejskiej, bez udziału opozycji urzędnicy brukselscy nie mogliby tak agresywnie występować przeciwko Warszawie: W tych wszystkich elementach, ataku na Polskę bardzo aktywną rolę odgrywa opozycja, która nawiązując, jak rozumiem do tradycji XVIII wieku, skupia się na atakowaniu polski, używając różnych nieprzychylnych sił Polsce z zagranicy. To jest dokładnie ten sam model, który nasz kraj przerabiał w XVII wieku i jak to się skończyło, to wszyscy wiemy.
Minęło kilka lat. Zapytajmy na chłodno, jakie są efekty wyboru Donalda Tuska na Polski? Proszę wskazać chociaż jedną sprawę, którą dzięki obecności na Tuska jako szefa Rady Europejskiej udało się dla Polski załatwić – pytał na koniec rozmowy polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Tak, Polska została upokorzona, Polska nauka została upokorzona, Polska ludność w Puszczy Białowieskiej została upokorzona i za to upokorzenie ktoś będzie musiał w przyszłości zapłacić.
Tomasz Wybranowski
Jan Szyszko
Z profesorem Janem Szyszką, byłym ministrem środowiska, rozmawia Tomasz Wybranowski.
Ministerstwo Leśnictwa Bawarii zakomunikowało w dramatycznym tonie, że około połowa terytorium landu jest zagrożona starym, dobrze nam znanym kornikiem drukarzem i oświadczyło: „Jedynym środkiem zaradczym jest wycinka drzew i dziennie ścina się od siedemdziesięciu do stu drzew”. Mało tego, niemieckie media, „Die Welt”, pochwalają wycinkę. O co chodzi? Czyli są równi i równiejsi, Panie Profesorze?
Niemcy są pragmatykami, postępują zgodnie ze sztuką i wiedzą naukową. Kornik drukarz wykazuje dużą ekspansywność. Potrafi mieć cztery, a nawet pięć generacji w ciągu jednego roku. Kiedy się pojawi, natychmiast trzeba przystąpić do usuwania zarażonych drzew, bo od nich zarażają się sąsiednie. Jedno zaraża trzydzieści innych. W układzie tym – postępu geometrycznego – następuje zamieranie całych drzewostanów. Niemcy postępują więc zgodnie z wiedzą, zgodnie z praktyką, tak, jak należy, aby zahamować proces gradacji.
Prof. Jan Szyszko | Fot. K. Tomaszewski
Dlaczego nasze nadleśnictwa i ich zgodne z prawem działania w Puszczy Białowieskiej są inaczej oceniane?
Uważam, że w Polsce drastycznie złamano prawo, zignorowano wiedzę i praktykę, i doprowadzono do tego, że obumarły miliony drzew. W tej chwili gnije ponad 6 mln m3 drewna; straty są ogromne. Z jednej strony zanik tysięcy hektarów siedlisk ważnych z punktu widzenia Natury 2000, a z drugiej – ogromne straty gospodarcze. Oczywiście było to bardzo mocno wspierane przez ośrodki ideologiczne Zielonych, również z państw Unii Europejskiej. Polska się poddała. Próba naprawy sytuacji spowodowała, że Komisja Europejska postawiła Polskę przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, a ten wydał wyrok, który wyraża wielki niepokój w stosunku do tego, co Polska zaczęła robić, hamując proces gradacji kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej. Trybunał stwierdził, że wpłynie to niekorzystnie na integralność obszaru Puszczy. Ten wyrok pokazał w gruncie rzeczy nieudolność strony skarżącej, ale jest ostateczny. Koła ideologiczne, które doprowadziły do tego, co stało się w Puszczy Białowieskiej, uznały za sukces, że Polska została upokorzona. Tak, Polska została upokorzona, Polska nauka została upokorzona, Polska ludność w Puszczy Białowieskiej została upokorzona i za to upokorzenie ktoś będzie musiał w przyszłości zapłacić.
Zatrważające jest, jak media w zupełnie inny sposób opisują te same zdarzenia. Panie Profesorze, pamiętam, jak wiosną leśnicy mówili: módlmy się, aby nie było zbyt sucho, bo w związku z wyrokiem Trybunału Europejskiego nie możemy nic zrobić i nie daj Boże iskierka, a nasza puszcza spłonie. Smutne.
Przerażające jest to, że na Polskę wywiera się ogromną presję po to, żeby pewna ideologia wkraczała na tereny polskiego dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego, miejscowej ludności, polskiego leśnictwa, polskiej szkoły ochrony przyrody, polskiego łowiectwa. Przecież Puszcza Białowieska w roku 2008 była wzorem dla całego świata, w jaki sposób można, gospodarując zasobami przyrodniczymi, chronić te zasoby i korzystać nich. Z powodów ideologicznych doprowadzono do ogromnych strat. Polska będzie musiała odtworzyć te zniszczone siedliska, bo takie jest również prawo Unii Europejskiej, a równocześnie miliardy złotych marnują się w gnijącym drewnie i ten proces będzie postępował. Do tego katastrofalna susza powoduje, że zamieranie drzewostanu w puszczy postępuje bardzo szybko. A Komisja Europejska wywiera presję na władze polskie, aby dalej w tym obłędzie trwać.
Przy okazji zapraszam Radio WNET do Tuczna, gdzie pokazujemy całemu światu, w jaki sposób można użytkować zasoby przyrodnicze dla dobra tych zasobów i dla dobra człowieka.
Rozmowa Tomasza Wybranowskiego z prof. Janem Szyszką, byłym ministrem środowiska, pt. „Kornik jako narzędzie walki ideologicznej”, znajduje się na s. 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Rozmowa Tomasza Wybranowskiego z prof. Janem Szyszką, byłym ministrem środowiska, pt. „Kornik jako narzędzie walki ideologicznej” na s. 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl
Zdaniem wiceprzewodniczącego obecnie Niemcy i Francja chcą szybko zreformować Unię Europejską w strukturę centralnie sterowaną z Berlina i Paryża, wykluczając mniejsze państwa wspólnoty.
Tematem rozmowy w Poranku Wnet była polityka imigracyjna w Europie, nad którą ma obradować nieformalne spotkanie grupy państw członkowski w UE: Szczyt jest po to, żeby przepchnąć imigracyjną politykę Merkel na poziomie europejskim. Czeka nas w Europie, nie tylko gorący tydzień, ale gorący rok. Rosną napięcia polityczne między krajami Europejskimi, ale również wewnątrz koalicji rządzącej w Niemczech.
Angela Merkel uzyskała zgodę Paryża na swoją wizję polityki migracyjnej, za cenę stworzenia osobnego budżetu strefy euro. (…) W Polsce już się zastanawiamy, kto będzie naszym komisarzem, a po reformie UE może się tak stać, że nie będziemy mieli żadnego przedstawiciela – podkreślił prof. Zdzisław Krasnodębski.
Zdaniem gościa Poranka Wnet wyraźnie widać, że po Brexicie, Francja i Niemcy idą w kierunku ściślejszego zarządza unią: Dwa największe państwa idą w kierunku centralizacji Unii Europejskiej. Musimy zacząć inaczej myśleć o unii i budować nowe sojusze. Dzisiaj naszymi sojusznikami są coraz bardziej Włochy, chociaż nie we wszystkich sprawach, a nie Francja.
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego podkreślił, że dla Berlina utrata wpływów w grupie wyszehradzkiej będzie bardzo kosztowna – Bez Europy środkowej Niemcy stracą swoją pozycję na świecie. W interesie Niemiec jest być adwokatem Europy środkowej. (…) Francja jest znacznie bardziej zainteresowana polityką afrykańską, może dlatego powstał pomysł powołania europejskich wojsk interwencyjnych, które będą zarządzane przez nową radę bezpieczeństwa i będą wykorzystywane do działań na terenie Afryki.
Angela Merkel jest coraz bardziej nielubiana, szczególnie w Bawarii, ale kanclerz ma cały czas poparcie w ramach swojej partii. (…) Polityka Merkel obecnie dzieli Niemcy na północ i południe, tak jak dzieli Europę – podkreślił Zdzisław Krasnodębski.
Profesor wskazał, że trzeba jak najszybciej zakończyć procedurę kontroli praworządności, ale nie poprzez dialog z komisją: W naszym interesie jest, żeby jak najszybciej doprowadzić do głosowania w Radzie Europejskiej, nad wnioskiem z artykułu 7. Komisja chce, żeby ta sprawa tak się powoli tliła, aż do wyborów do Parlamentu Europejskiego.
W cale nie chodzi o żadną zasadę praworządności. Rozwiązania przyjęte w Polsce są stosowane w bardzo różnych państwach i nikt ich nie piętnuje – stwierdził prof. Waldemar Paruch w Poranku WNET.
Profesor Waldemar Paruch podczas rozmowy z Łukaszem Jankowskim, opowiedział o zadaniach i zasadności powstania Centrum Analiz Strategicznych, które jak zapewnia „nie będzie nikogo wyręczało, nie będzie nikogo zastępowało, będzie wzmacniało i optymalizowało procesy decyzyjne, patrząc z zewnątrz”.
Zapytany o możliwość dojścia do kompromisu z Komisją Europejską odbił piłeczkę w stronę samej komisji. Profesor stwierdził, że strona polska wykonała już określone działania, a powrót do systemu prawnego sprzed wyborów parlamentarnych jest niezaakceptowania przez partię rządzącą, ale również przez polskie społeczeństwo. Co więcej zdaniem Waldemara Parucha, mówienie o praworządności w Polsce nie ma na celu strzeżenia prawa: „Cel bieżący – maksymalne osłabienie w negocjacjach jakie się toczą w Unii Europejskiej w negocjacjach budżetowych, ale także osłabienie państwa polskiego w tej rozgrywce międzynarodowej, która się dzieje, a została bardzo mocno zdynamizowana przez administrację Trumpa”.
Profesor odpowiedział również na pytania dotyczące kontrowersyjnych ustaw, takich jak zakaz hodowli zwierząt futerkowych, Pracowniczych Planach Kapitałowych, czy dekoncentracji mediów.
Poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS podkreśliła, że trwający obecnie spór z Brukselą, nie ma charakteru merytorycznego tylko czysto polityczny i jest wynikiem działań opozycji w Europie.
Zdaniem gościa Poranka Wnet, prowadzony dialog z instytucjami europejskimi zmierza do zakończenia: Można odnieść wrażenie, że sytuacja z artykułem 7 to jakiś niekończący się wenezuelski serial telewizyjny. Wczorajsze spotkanie premiera Morawieckiego z przewodniczącym Junckerem to był jasny sygnał, że jest znaczny postęp w wyjaśnianiu wątpliwości, które zgłasza Komisja Europejska.
Jadwiga Wiśniewska podkreśliła, że uruchomienie artykułu 7, to jest kwestia polityczna: To nie jest spór merytoryczny, tylko czysto polityczny, podkręcany przez totalną opozycję, która za cel postanowiła sobie donosić na polski rząd. Frans Timmermans to bankrut polityczny, który w swoim skraju nie cieszy się znaczącą estymą, z wielką estymą pochyla się nad rzekomo łamaną praworządnością w Polsce. Jestem przekonana, że uda się rozwiać wszystkie wątpliwości pana wiceprzewodniczącego Timmermansa.
Totalna opozycja jest zadaniowana na to, aby podejmować działania, w ramach wariantu zapowiedzianego przez przewodniczącego Schetynę, czyli „ulica i zagranica” i aktywność donosicielska polityków PO na forum UE, jest uzupełnieniem części dotyczącej zagranicy – podkreśliła Jadwiga Wiśniewska.
Poseł do Parlamentu Europejskiego podkreślił, że Komisja Europejska bardzo chce powiązać środki spójności z zasadami praworządności, ale aby przyjąć takie rozwiązanie potrzeba jednomyślności państw.
Zbigniew Kuźmiuk podkreślił, że główne negocjacje budżetowe w UE są dopiero przed nami: Po publikacji konkretnych danych wieloletnich ram finansowych UE 2 maja, rozpocznie się dopiero debata budżetowa między państwami członkowskimi. Komisja optymistycznie chce zakończyć negocjacje do końca tej kadencji Parlamentu Europejskiego, ale może się tak stać, że budżet będzie przyjmować już nowy europarlament.
Główni dostarczyciele składek do budżetu, w tym Niemcy zadeklarowali, że są gotowi płacić więcej do wspólnej kasy. Kiedy formułowany był poprzedni budżet w 2009 roku, to byliśmy znacznie biedniejszym krajem. Obecnie według danych UE zamożność polskiego społeczeństwa wyniesie 70 procent średniej unijnej, więc środków dla Polski z polityki spójności będzie mniej, ale nie wiemy o ile – powiedział w Poranku Wnet dr Zbigniew Kuźmiuk.
Tematem rozmowy była kwestia powiązania środków europejskich z przestrzeganiem praworządności: Komisja upiera się, aby wpisać warunkowanie środków nie do samego projektu budżetu, ale do przepisów warunkujących wydatkowanie. W ramach tego rozwiązania Komisja Europejska mogłaby już ukarać Polskę za reformę wymiaru sprawiedliwości. Nie wiem nawet jak definiować praworządności. Pamiętajmy, że budżet jest przyjmowany jednogłośnie, jeśli będą takie zapisy, to państwa po prostu takiego budżetu nie przyjmie.
U nas w kraju przyjęło się, że otrzymujemy z Brukseli pieniądze, a ci, którzy je dają, to również mają prawo do opisywania warunków ich wydawania. A przecież te środki, które kiedyś do nas przyjdą, pochodzą ze składek, które teraz musimy do Brukseli zapłacić. W obecnej perspektywie nasza składka może sięgnąć 35 mld euro, w następnym budżecie będzie jeszcze wyższa – powiedział w poranku Wnet Zbigniew Kuźmiuk.