Putin wejdzie w dialog z USA głównie po to, by złapać strategiczny dystans od Chin
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Poważni analitycy wskazują, że próba resetu z Rosją skończy się tak samo, jak wszystkie poprzednie. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi – mówi politolog.
Putin wejdzie w dialog z USA głównie po to, by złapać strategiczny dystans od Chin
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Gośćmi audycji byli polscy seniorzy ze Lwowa i polscy motocykliści z Macierzy.
Marian Frużyński, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku opowiedział o pracy zasłużonej organizacji
Motocykliści z Rajdu Katyńskiego jak co roku odwiedzili Lwów i Hutę Pieniacką w rocznicę zbrodni na polskiej wsi. Opowiadali o wyprawie Józef Bernacki, Tomasz Witak (nagrała Maria Pyż)
A poza tym Artur Żak przybliżył wieści ze Lwowa (w tym gorącym czasie ze świata również)
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
W Białym Domu rozegrała się grecka tragedia, w której prezydent Ukrainy otrzymał najbardziej niewdzięczną rolę – mówi publicysta.
Prezydent i wiceprezydent USA usiłowali udowodnić, że Wołodymyr Zełenski nie jest godzien, by reprezentować bohaterskich Ukraińców
wskazuje Miłosz Lodowski. Nawiązując do przychylnych dla Polski słów Trumpa, rozmówca Tomasza Wybranowskiego podkreśla, że czeka nas wiele pracy, jeżeli chcemy ten dobry wizerunek za oceanem zachować.
Miłosz Lodowski i Tomasz Wybranowski zwracają uwagę na istotne słowa, które wypowiedział Donald Trump na temat Polski, Polaków („najwspanialsza grupa ludzi, którą ostatnio poznałem” – słowa prezydenta USA) oraz nakładów na NATO i obronność. Były prezydent USA ponownie podkreślił znaczenie Polski jako kluczowego sojusznika w Europie i wskazał na jej wkład w bezpieczeństwo Sojuszu. Wypowiedź ta ma istotne konsekwencje dla polskiej polityki zagranicznej i strategii obronnej.
Dlaczego jednak żaden polski polityk nie odniósł się do tych słów? Dlaczego w przestrzeni medialnej – poza Radiem Wnet – temat ten przeszedł bez większego echa? To pytania, które wymagają odpowiedzi. Czy wynika to z celowego przemilczenia, braku refleksji, czy może ze strategii informacyjnej, która pomija niewygodne dla establishmentu kwestie? – zastanawiał się Tomasz Wybranowski.
Donald Trump podkreślił, że Polska jest jednym z nielicznych państw, które faktycznie spełniają swoje zobowiązania wobec NATO. Jednocześnie skrytykował tych, którzy nie przeznaczają wystarczających środków na obronność, co może mieć bezpośrednie przełożenie na przyszłość Sojuszu. W tym kontekście jego słowa są niezwykle istotne – szczególnie w dobie narastających napięć międzynarodowych.
Brak reakcji ze strony polskich polityków i mediów poza niezależnymi ośrodkami rodzi pytania o priorytety informacyjne i rzeczywiste zainteresowanie bezpieczeństwem kraju. Czy Polska rzeczywiście wsłuchuje się w głos kluczowego sojusznika, czy też woli unikać niewygodnych tematów? – konkluduje Miłosz Lodowski.
Artur Żak: Kłótnia Trumpa i Zełenskiego to w dużym stopniu wina formatu spotkania
Trzeba sobie zadać pytanie, czy działania Brukseli. Berlina, a od pewnego momentu także niestety Bidena były koszmarnymi błędami, czy może intencjonalną polityką – mówi dziennikarz.
Jestem przekonany, że to nie Trump, a przywódcy z Berlina i Brukseli będą w podręcznikach opisywani jako ci, którzy doprowadzili do tragedii Ukrainy
mówi Dawid Wildstein i przestrzega, by Polacy nie liczyli na to, że Niemcy i Francuzi zapewnią im bezpieczeństwo.
Jak Amerykanie patrzą na pierwsze działania administracji Trumpa na rzecz reformy systemu zarządzania państwem oraz poprawy sytuacji ekonomicznej obywateli USA? Komentarz publicysty.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
81 lat od wymordowania polskiej wsi przez 4 pułk pomocniczy SS przy wsparciu innych jednostek.
W czasie obchodów Artur Żak nagrał wypowiedzi uczestników uroczystości:
Konsul Dorota Dmuchowska, Konsulat Generalny RP we Lwowie
Jerzy Ralko, wiceprezes Katolickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku
Krystyna Frołowa-Fedejczuk, Stowarzyszenie Odra-Niemen
Piotr Polowy, Uniwersytet Trzeciego Wieku
Ponadto Wito Nadaszkiewicz wspominał początek pełnoskalowej wojny. Która rozpoczęła się 24lutego 2022 roku.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Prof. Grzegorz Motyka: sprawa ekshumacji na Wołyniu musi być uregulowana umową międzynarodową
Prezydent Donald Trump jest egocentryczny i podatny na wpływ informacyjny, uważa publicysta Filip Dąb-Mirowski. Według niego Polska ma wiele atutów, ale od polityków zależy, czy zostaną wykorzystane.
To co Donald Trump napisał o Wołodymyrze Zełenskim to negocjacje prowadzone w stylu biznesowym i celebryckim, uważa twórca bloga i kanału Globalna Gra. „Donald Trump nie jest dyplomatą. Został wyniesiony na fali kontrrewolucji. Jest trochę jak Lech Wałęsa. Wiele osób oburzyło się na to porównanie” – mówi w rozmowie z Arkadiuszem Jarzeckim publicysta, redaktor Filip Dąb-Mirowski. Według niego w kwestii Ukrainy nic nie zostało przesądzone.
„Donald Trump jest trochę ignorantem w pewnych sprawach. Polega na doradcach, a zależy od swojej bazy wyborczej. A ta baza jest mocno niedoinformowana, a wręcz przemożny wpływ na nią ma rosyjska dezinformacja. To kszałtuje percepcję Trumpa, a nawet gdyby uważał, że jest inaczej, to i tak musi odpowiadać na zapotrzebowanie tej bazy retorycznie i stąd te połajanki” – wyjaśnia Filip Dąb-Mirowski.
Całej rozmowy można wysłuchać tutaj:
Na pytanie, czy amerykański prezydent jest szaleńcem, czy tylko chce, abyśmy tak uważali, autor Globalnej Gry skłania się ku drugiej z możliwości. Donald Trump nie tylko nazwał Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem, ale zaatakował także najbliższych sojuszników NATO. Premiera Kanady określał gubernatorem i mówił o przekształceniu sąsiada z północy w 51 stan. Prezydent mocarstwa groził też siłowym przejęciem kanału Panamskiego i nie wykluczył użycia siły, aby przejąć kontrolę nad Grenlandią, która należy do Królstwa Danii.
„Trump stosował zawsze taktykę kija i marchewki. Patrzy biznesowo. Każe opłacić się za gwarancje bezpieczeństwa” – mówi Dąb-Mirowski. Jego zdaniem problem z umową USA-Ukraina, która zakłada prawo do wydobycia złóż cennych pierwiastków, polega na przeszacowaniu amerykańskiego wkładu w wojnę. „Pomoc wojskowa, cywilna i humanitarna to jest trochę ponad 100 miliardów dolarów. Inne są wskazania Kongresu, ale środki przyznane nie zostały w całości wydatkowane” – tłumaczy publicysta. Jego zdaniem „Trump chce szybko dogadać się z Putinem i szybko wycofać się z Europy” . Pozycja Polski na tym tle nie wygląda źle.
„Fajnie że jesteśmy elementem łączącym Stany Zjednoczone z Ukrainą i mamy tę rolę prymusa. Mamy też przełożenie na Ukrainę. Musimy to wykorzystywać. To jest bardzo trudna gra, ale teoretycznie możemy wyjść z niej wzmocnieni i na dużo lepszych pozycjach niż przed całą tą awanturą” – mówi Filip Dąb-Mirowski. Jego optymizm nie jest bezwarunkowy. Przyszłość jest niepewna. „Staram się być optymistą, ale to są tylko możliwości” – konkluduje twórca bloga GlobalnaGra.pl
Polskie Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie działa już od 36 lat.
Gościem Studia Lwów był Janusz Balicki, prezes Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie.
Instytut Pamięci Narodowej przyznał członkom stowarzyszenia miano Kustoszy Pamięci Narodowej. Główne miejsce pracy to Cmentarz Obrońców Lwowa, ale stowarzyszenie opiekuje się również innymi miejscami: Ponad 20 miejsc odwiedzamy 2-3 razy w roku. Oprócz Cmentarza Obrońców Lwowa mamy kwatery obrońców Lwowa na Cmentarzu Janowski, również pod naszą opieką są cmentarzyki powstańców styczniowych listopadowych. Działamy w okolicach, czyli w Hołosku, Zboiskch, Malechowie. Opiekujemy się cmentarzem legionistów w Busku, co roku uczestniczymy w uroczystości w Zadwórzu . Również czcimy pamięć zabitych profesorów lwowskich na Wzgórzach Wuleckich. Mógłbym wymieniać jeszcze inne miejsca – powiedział prezes Balicki.
Ponadto Artur Żak przybliżył wiadomości z Ukrainy i ze Lwowa.
To była 6 emisja w 2 serii Studia Lwów.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Program Wschodni 15.02.25: Chaos informacyjny. Warunki Donalda Trumpa. Konferencja w Monachium
Jak daleko wgłąb dawnego imperium rosyjskiego sięgały ziemie etnicznie ukraińskie? Jak zatrzymać widoczne wciąż parcie Rosji na Zachód? Mówi b. dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Dmytro Antoniuk: To, co robi Trump, przyspiesza III wojnę światową
Natalia Panczenko to ukraińska aktywistka, która od lat mieszka w Polsce i otrzymała polski paszport. Angażuje się w najróżniejsze działania polityczne i społeczne.
Była związana z Fundacją „Otwarty Dialog” oraz aktywnie uczestniczyła w „polskim euro(cia)majdanie” w 2017 roku, który miał na celu rozpalenie ogólnopolskiego kryterium ulicznego, aby obalić legalny rząd Zjednoczonej Prawicy.
Panczenko zdobyła „rozgłos” przede wszystkim dzięki swoim kontrowersyjnym, często skrajnie nacjonalistycznym i antypolskim wypowiedziom. w których stwierdziła [sic!], że
„Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) walczyła z Polakami o niepodległość Ukrainy” oraz że „Gdańsk to niemieckie miasto”.
Jej kontrowersyjne postawy stały się jeszcze bardziej wyraźne w październiku 2020 roku, kiedy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, delegalizującym aborcję eugeniczną, opisała Polskę w mediach społecznościowych słowami:
„wstydzę się za kraj, w którym mieszkam”.
Mój komentarz jest krótki. Co jeszcze w nim robi owa pani i dlaczego nie zrzekła się jeszcze była paszportu polskiego???!
Tomasz Wybranowski

W przeciwieństwie do innych redakcji i serwisów internetowych, postanowiłem dokładniej przyjrzeć się całemu wywiadowi Natalii Panczenko, którego udzieliła dla ukraińskiego Kanału 5. Streszczając całość Panczenko ostrzega Ukraińców na Ukrainie. ale także Polaków przed rosnącą retoryką antyukraińską, twierdząc, że
„może to prowadzić do niebezpiecznych napięć narodowościowych”.
Wedle nie tylko mojej opinii, takimi „występami” medialnymi wpisuje się ona w powszechnie znaną narrację Kremla.
Najbardziej szokującą z jej wypowiedzi jest prognoza, że w Polsce mogą zacząć się „podpalania sklepów i domów”, w wyniku eskalacji wrogości między Ukraińcami a Polakami, które ma rozpalać rozpoczęta kampania prezydencka. O tym w dalszej części artykułu.
Tutaj cały fragment tej wypowiedzi, która wzbudziła tyle kontrowersji i niepokoju:
W drobiazgowym rozbiorze na części tego wywiadu wykażę, dlaczego cała wypowiedź Panczenki i jej kontekst są groźne w ramach szerszej i jakże dynamicznej sytuacji politycznej. Tego typu „wykwity erudycji” prowadzą do niepożądanych konsekwencji i zaburzeń społecznych. Nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie.
Co minutę bez wątpienia padają sute toasty na Kremlu, kiedy oglądają tam ów wywiad.
Ale po kolei.
Moje komentarze oparte są na analizie CAŁEGO wywiadu Natalii Panczenko, którego udzieliła redaktorowi Kanału 5 na Ukrainie. Poniżej link do całego nagrania:
Redaktor Kanału 5: Kampania wyborcza. A ta prezydencka w Polsce naprawdę nabiera tempa. I to nie jest dla nas takie obojętne, bo wszystkie kwestie ukraińskie mogą, niestety, stać się zakładnikami tej rywalizacji. Głośno mówi się o tym, że ukraińscy uchodźcy, w tym kontekście, mogą być wykorzystywani w politycznych celach. Natalia Panczenko, liderka ukraińskiej diaspory w Polsce, dowiedziała się o tym skandalu.
Dzień dobry, proponuję zacząć od omówienia inicjatyw, które pojawiają się ze strony różnych ugrupowań politycznych, zarówno tych zdecydowanie prorosyjskich, jak i tych nie do końca. W szczególności koncentrują się one na uchodźcach z Ukrainy. Partia Konfederacja proponuje zniesienie prawa do darmowej opieki medycznej dla ukraińskich uchodźców, którzy nie płacą składek na ubezpieczenie zdrowotne. Rozumiem, że chodzi o osoby, które nie pracują legalnie. Jakie są szanse, że Ukraińcy zostaną pozbawieni dostępu do opieki medycznej w Polsce w najbliższej przyszłości?
Natalia Panczenko: Rzeczywiście, pojawiły się propozycje, by pozbawić tych, którzy nie pracują i nie płacą podatków w Polsce, możliwości korzystania z zasiłków na dzieci, a także z opieki medycznej, ponieważ w Polsce zawsze było to uzależnione od tego, czy osoba pracuje, czy nie. I tylko w przypadku uchodźców z Ukrainy zrobiono wyjątek w 2022 roku. Teraz te wyjątki chcą cofnąć. Oczywiście to jest negatywne, jest to złe. Ale z drugiej strony trzeba zrozumieć, że to po prostu wyrównuje prawa Ukraińców z prawami innych imigrantów, a także Polaków. Z punktu widzenia prawa i tego, że ta zmiana może być wprowadzona, wcale nie ma wielkich problemów.
Problem pojawia się gdzie indziej. Problem w tym, że poza tymi dwoma niewielkimi przywilejami, czyli dodatkami na dzieci i darmową opieką medyczną, ukraińscy uchodźcy w Polsce nie otrzymywali żadnej innej pomocy.
To jedyne, co mieli, bo przecież nie są to zwykli imigranci, którzy przyjechali tu do pracy, ale osoby, które uciekały przed wojną. I tylko z tego powodu mają wsparcie państwa w Polsce. Jednak inny, jeszcze bardziej niebezpieczny problem to populizm. Nawet jeśli ta zmiana zostanie wprowadzona i uchodźcy zostaną wyrównani w prawach do innych, to da się to zrozumieć, ale forma, w jakiej się to teraz odbywa w Polsce, to po prostu tragedia. W tej chwili zaczynają się tworzyć całe strategie kampanii wyborczej, w której Polaków straszy się bezrobotnymi Ukraińcami, którzy przyjechali i siedzą na zasiłkach. Choć to całkowita nieprawda, dane statystyczne mówią coś zupełnie odwrotnego. Co więcej, pracujących Ukraińców w Polsce jest procentowo znacznie więcej niż Polaków.
Mój komentarz:
Zacytuję raz jeszcze: Problem pojawia się gdzie indziej. Problem w tym, że poza tymi dwoma niewielkimi przywilejami, czyli dodatkami na dzieci i darmową opieką medyczną, ukraińscy uchodźcy w Polsce nie otrzymywali żadnej innej pomocy.
Opinia moja będzie znowu krótka: Natalia Panczenko napluła w ten sposób w twarz wszystkim ofiarnym Polkom i wspaniałym Polakom, którzy pośpieszyli natychmiast z pomocą, otwartymi sercami, czterema kątami i hojną zawartością swoich prywatnych portfeli.
Ten konkretny fragment wywiadu jest jednym wielkim nieporozumieniem, w którego gąszcz warto wejść i go okłamać. Po pierwsze, kwestia roszczeniowego podejście do sprawy świadczeń i zasiłków dla Ukraińców. Ten temat jest zawsze problematyczne i to nie tylko w Polsce.
Często spotykamy się z przekonaniem, głównie tych, którzy chcą u nas zamieszkać, że każda osoba, która znajdzie się na terytorium Polski, automatycznie powinna otrzymywać pełne świadczenia społeczne, niezależnie od tego czy płaci podatki i wnosi wkład do naszej gospodarki.
Takie rozumowanie jest błędne, ponieważ w Polsce, jak i w wielu innych krajach, dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej czy zasiłków na dzieci jest uzależniony od aktywności zawodowej lub innych form legalnego pobytu. Tak jest także w Republice Irlandii. Wyjątek uczyniony dla Ukraińców w 2022 roku był zrozumiały w kontekście wyjątkowej sytuacji – wybuchu wojny i masowego napływu uchodźców. Ale nie oznacza to, że ten stan powinien trwać w nieskończoność.
Wyjątkowe wsparcie dla osób uciekających przed wojną nie powinno być traktowane jak standardowe rozwiązanie. I to nie jest kwestia „wyrównywania praw” pani aktywistko, ale przede wszystkim zrozumienia specyfiki tej sytuacji.
Co do licznych oskarżeń o populizm, to należy pamiętać, że wszystkie kampanie wyborcze wykorzystują emocje społeczne. Każdy kraj ma prawo do kształtowania własnej polityki migracyjnej w sposób odpowiedzialny. Ale – tutaj zgoda! – nie może to być czynione kosztem uprzedzeń, ale także nie może się odbywać kosztem rdzennych obywateli tego kraju! W tym przypadku nas Polaków!
Ważne jest to, aby nie stawiać całych grup ludzi (narodowych, społecznych, zawodowych) w negatywnym świetle na podstawie błędnych generalizacji. Ale elementarna uczciwość tych ocen i świadomość praw, ale także przecież i licznych obowiązków, jest równie ważna!
Nie chodzi o to, by pozbawiać uchodźców wszelkiego wsparcia, ale raczej o to, aby polska polityka była oparta na zdrowym rozsądku, sprawiedliwości społecznej i równych prawach dla wszystkich, niezależnie od tego, czy są to obywatele Ukrainy, Polski, czy innych krajów.
I jeszcze jedno przypomnienie. Czy to nie aby rząd “populistów” Zjednoczonej Prawicy otworzył granice, wszelką pomoc i każde możliwe wsparcie dla Ukraińców już od pierwszego dnia wojny?! Tak mała refleksja, która w niczym „liderki ukraińskiej diaspory w Polsce” nie zmąci jej dobrego nastroju…
Natalia Panczenko kontynuuje odpowiedź na pytanie: Przykładowo, 80% Ukraińców w Polsce pracuje, a tylko 20% z różnych powodów nie może pracować. To są albo emeryci, albo osoby z niepełnosprawnością, albo dzieci, które mają problemy ze zdrowiem i dlatego nie mogą w pełni pracować. Zaledwie 20% nie pracuje. Z kolei w Polsce pracuje tylko 56% obywateli. Warto o tym mówić. I jeśli mówimy faktami, okazuje się, że Ukraińcy są bardzo produktywni.
Mój komentarz:
Natalii Panczenko przypomnę pewną organizację, to UNICEF (United Nations Children’s Fund). To agencja ONZ, której głównym celem jest pomoc dzieciom i zapewnienie im praw do zdrowia, edukacji, ochrony oraz równych szans na przyszłość. Obecnie UNICEF działa na całym świecie, szczególnie w krajach rozwijających się, ale także w obliczu kryzysów humanitarnych i katastrof.
Moje pytanie (ktoś powie, że się czepiam, ale takie słowa padły), od kiedy to dzieci na Ukrainie muszą pracować? Sam o tym nie słyszałem, ale teraz już wiem, że UNICEF może mieć pełne ręce roboty na Ukrainie. Ale bez gorzkich żartów i do rzeczy.
Reszta słów, to absolutny skandal i wroga antypolska propaganda! Już wyjaśniam faktograficznie! Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w 4. kwartale 2023 roku wskaźnik zatrudnienia ogółem wyniósł 57,1% (pierwszy błąd w wywiadzie) pośród osób w wieku od 15 do 89 lat. W tej grupie mężczyźni charakteryzowali się wyższym wskaźnikiem zatrudnienia (64,0%) niż kobiety (50,6%).
Ale jeśli skoncentrujemy się na osobach w wieku od 22 do 65 lat, to wskaźnik zatrudnienia w Polsce w 2023 roku wyniósł 77,9%. To oznacza, że w tej grupie wiekowej około 22,1% osób nie było aktywnych zawodowo. I tu jeszcze jedna uwaga, ale bardzo ważna! Wskaźnik zatrudnienia w Polsce w grupie wiekowej 20–64 lata w 2022 roku wyniósł 76,7%, co stanowiło wartość wyższą od średniej Unii Europejskiej (74,6%).
Dla porównania, w 2022 roku wskaźnik zatrudnienia dla kobiet w wieku 15–64 lata wyniósł w Polsce 65,4%, co stanowiło wzrost o 8,8 punktu procentowego w porównaniu z rokiem 2015. Wskaźniki te odzwierciedlają ogólną sytuację na rynku pracy w Polsce, uwzględniając różnice między płciami oraz porównania z innymi krajami Unii Europejskiej.
Polacy nie są narodem nierobów!
Natalia Panczenko (ciąg dalszy wywiadu z Kanału 5): Okazuje się, że mają [Ukraińcy] ogromny wkład w polską gospodarkę. Ale oczywiście te hasła, fakty i dane w kampanii wyborczej są ignorowane. O tym zaczynają mówić dopiero Szymon Hołownia i pani Biejat, kandydatka z partii „Lewica”, która jest główną kandydatką tzw. „trzeciej drogi”. To tylko dwójka z kandydatów. Większość, niestety, zarówno prawicowych, jak i częściowo lewicowych, bo na przykład Rafał Trzaskowski, który jest kandydatem rządzącej koalicji, także decyduje się na retorykę, która podburza Polaków przeciwko Ukraińcom.
Niestety, ale to jest prowokacja mowy nienawiści, która stawia Ukraińców w absolutnie niezasłużonym negatywnym świetle. Mówią to tak, jakby zabiorą ukraińskim bezrobotnym te pieniądze, które są z naszych podatków.
W rzeczywistości Ukraińcy, którzy płacą podatki, mogą absolutnie bez problemu utrzymać tych, którzy chwilowo nie mogą pracować. Polska, na przykład, dostaje z podatków Ukraińców około 15 miliardów złotych, a na wypłatę 800+ idzie około 2 miliardy złotych. Tak więc Polska jest przynajmniej 13 miliardów na plusie. My, ci, którzy płacą podatki, możemy bez problemu utrzymać tych Ukraińców, którzy nie pracują. A pomoc Polaków nam nie jest potrzebna. I jak już mówiłam, to nie jest problem. To sztucznie stworzone kłamstwo.
Problem w tym, że Polska postanowiła pójść na te wybory prezydenckie po drodze politycznej. Kampania dopiero się rozpoczęła, ale jeśli tak będzie dalej, to temat ukraiński, stosunki polsko-ukraińskie mogą stać się narzędziem, na którym populistyczni politycy będą grali. Musimy być na to gotowi.
Mój komentarz:
Rafał Trzaskowski nie podburza, tylko wreszcie zadaje ważne pytania i staje się realistą patrząc na pękający polski budżet. No i zarzucić prezydentowi Warszawy mowę nienawiści… No, no… bardzo odważnie, zwłaszcza że wiele inicjatyw ukraińskich sfinansował z kasy budżetu stolicy. Skoro Ukraińcy tyle zarabiają i odprowadzają morze podatków, to dlaczego skoro “jest tak dobrze, to jest tak źle”.
Na te tematy przynajmniej dwukrotnie rozmawiałem z publicystą, komentatorem i dziennikarzem Łukaszem Warzechą na antenie Radia Wnet. Raz krótko po tym, kiedy przyjrzał się – reagując na podobne, nieco mityczne stwierdzenia w stylu Natalii Panczenko – i powiedział: Sprawdzam!
Publicysta „Do Rzeczy” zadał Ministerstwu Finansów pytanie o wpływy podatkowe pochodzące od obywateli Ukrainy przebywających w Polsce. Dane te obejmują zarówno pracowników, jak również uchodźców i pochodzą z lat 2022 i 2023.
Z informacji przekazanych przez resort finansów (I potem wielokrotnie potwierdzonych) wynika, że w 2022 roku wpływy z tytułu podatku PIT wynosiły 801,5 milionów (nie miliardów!) złotych, a VAT – 260,5 milionów złotych. Rok później w 2023 roku było to już 997,5 milionów (wiąż nie miliardów) złotych z tytułu podatku PIT i 492,5 mln złotych z VAT.
Podatek VAT z konsumpcji w 2023 r. (oczywiście zakładając, że w Polsce konsumowany jest cały dochód, co jest nieprawdą, przy efektywnej średniej stopie VAT dokładnie 16,95 %) wyniósł 3,7 mld zł.
Pewnie nie muszę pisać, że poziom wpływów z uczciwych i ciężko harujących ukraińskich podatników – których szanuję, bo w nich, uczciwie pracujących widzę siebie w Republice Irlandii – przypomina trochę te magiczne opowieści o „wielu miliardach”, które miały popłynąć do polskiego budżetu. Bez sprawdzania faktów powielają je także czołowi politycy.
Gdyby te pieniądze rzeczywiście istniały, to pewnie byłyby one ukryte w tej samej skarpetce co legendarne złote góry – równie realne, jak obietnice polityków. No chyba, że Donald Tusk je schował na złość. Ale poważnie, fakty są takie, że te wpływy nijak nie pokrywają wydatków związanych z obecnością obywateli Ukrainy w naszym kraju. Można by powiedzieć, że budżetowe „Eldorado” może zamienić się już za chwilę w finansową pustynię, na której „wydatki” rosną szybciej niż wpływy.
Pora przestać liczyć na te hipotetyczne i mityczne miliardy, o których Panczenko mówiła w wywiadzie i zacząć myśleć o twardej rzeczywistości, gdzie każda złotówka w Polsce ma swoją wagę, a nie jest tylko migającym światłem w odległej przyszłości. Stąd pytania niektórych kandydatów na urząd prezydenta RP.
I wciąż ani słowa o pomocy zwykłych i wielkich sercach, oraz gościnności Polek i Polaków. Padają tylko stwierdzenia, że państwo polskie odbiera pieniądze i socjale Ukraińcom.
Ciąg dalszy omawianej przeze mnie rozmowy:
Redaktor Kanału 5: Jeśli chodzi o Konfederację, to już przyzwyczailiśmy się do takich gier, ale ze strony pana Tuska to jednak zaskoczenie. Bo, mówiąc wprost, pisze się „moskiewski”, a czytamy „Donald Tusk”. I to jest oczywiste. Może to po prostu próba wygrania tych wyborów za wszelką cenę, bo jak rozumiem, różnica między dwoma głównymi kandydatami, z jednej strony Platforma Obywatelska czy Koalicja, a z drugiej Prawo i Sprawiedliwość, jest naprawdę minimalna.
Natalia Panczenko: Tak, to jest próba wygrania tych wyborów za wszelką cenę. A dla Trzaskowskiego to kwestia bardzo bolesna, bo poprzednie wybory prezydenckie przegrał z Andrzejem Dudą z minimalną różnicą. Przez długi czas były one bardzo wyrównane. Wydaje mi się, że teraz próbują przeciągnąć część prawicowego elektoratu na swoją stronę, więc zaczynają stosować metody, których wcześniej nie stosowali. Dlatego teraz widzimy nie tylko walkę faktów i prawdziwych kandydatów, ale także walkę na poziomie populizmu. To znaczy, kto wymyśli jakieś głupoty, by przekonać prawicowych wyborców. Moim zdaniem to, do czego się posunął Trzaskowski to, jak mówią Polacy, „strzał w kolano”. On raczej nie zyska poparcia prawicowych wyborców, bo PiS i Konfederacja są znacznie bardziej profesjonalni w tej grze populistycznej. Po drugie, przez to, że prowadzi taką politykę, może stracić wielu swoich wyborców, bo w mediach społecznościowych, na telewizji, w wywiadach, wielu aktywistów i ekspertów, którzy wcześniej go wspierali, teraz otwarcie mówi, że jeśli będzie kontynuował tę politykę, to nie będą go popierać w wyborach.
Redaktor: To ci sami inni kandydaci, którzy otwarcie mówią o tym, że “chłopaki, stop, robicie jakąś głupotę”, bo tutaj, z Kijowa może nam się wydawać, że wszystko jest stracone. W Polsce jest źle. Tam, mówiąc w skrócie, musisz podróżować do mnie w Polsce dziesiątą drogą, bo tam jeszcze cię pobiją. Wiecie, bo w ukraińskich mediach też jest pewne podgrzewanie atmosfery. A z tymi anonimowymi kanałami Telegramu to już w ogóle. Chodzi o to, że tutaj trzeba też postawić akcenty, że mimo tego podgrzewania atmosfery, rzeczywiście są jacyś antyukraińscy wrogowie. Ale są też politycy, którzy otwarcie mówią, że Ukraińcy to ogromna część polskiej gospodarki. I nie tylko to.
Natalia Panczenko: Zgadza się. Obecnie z pięciu kandydatów, dwóch oficjalnie mówi o tym, i mówi o tym wszędzie w swoich wywiadach. Mówią, że Ukraińcy są korzystni dla gospodarki, że musimy wspierać Ukrainę w tej wojnie I, że to, co proponują siły prawicowe, a teraz dołączył do nich Rafał Trzaskowski, to kompletna bzdura. Już wspomniałam o pani, już wspomniałam o panu przewodniczącym, którzy biorą udział w tych wyborach i oni otwarcie mówią o swojej poparciu dla Ukrainy. Dlatego nie trzeba bać się jechać do Polski. Nie martwcie się, nie jest aż tak źle. Trzeba pamiętać, że to kampania wyborcza. Przypomnijmy sobie, jakie brudne były kampanie wyborcze na Ukrainie. Polska nie różni się pod tym względem. Oczywiście może to w jakimś stopniu wpływać na nastroje społeczne, ale wierzę, że to nie pójdzie aż tak daleko, by ludzie bali się jechać do Polski.
Co więcej, to przede wszystkim ogromne zagrożenie dla Polaków. Rozumiem, że oni to rozumieją. Bo dzisiaj, kiedy każdy dziesiąty mieszkaniec Polski to Ukrainiec, podgrzewanie niechęci między Ukraińcami a Polakami jest już bardzo niebezpieczne. Przede wszystkim dla Polski, bo to na terenie Polski zaczną się bójki, bo na terenie Polski zacznie się podpalanie jakichś tam sklepów, domów itd. A to przede wszystkim wpływa na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski.
Tutaj ten urywek w całości. Powyżej w tekście pytanie dziennikarza i pełna odpowiedź Natalii Panczenko:
Więc to, przede wszystkim, muszą mieć na uwadze polscy kandydaci na prezydenta i ci, którzy bawią się tymi kwestiami. Bardzo ważne jest, żeby się w to nie bawili. Wśród zwykłych ludzi na razie, przynajmniej, nastroje są normalne. Wszyscy rozumieją, że to kampania wyborcza, a żadnych zmian w społeczeństwie na razie, na szczęście, nie zauważam. Bardzo chcę, żebyśmy tak samo mówili w maju, kiedy już odbędą się wybory prezydenckie, i kiedy politycy, mimo że muszą zarabiać głosy, nie zrobią najgorszego, co może prowadzić do tego, że Ukraińcy będą się bać jechać do Polski, albo spowodują, że naprawdę kiedyś będziemy się bać jeździć do siebie nawzajem.
Mój komentarz
Te słowa identyfikuję, jako próbę wpływania na wybory prezydenckie w Polsce. “Liderka ukraińska w Polsce” podsyca obawy i niepokój w polskim społeczeństwie w kontekście relacji z Ukraińcami. W wypowiedzi pojawia się nawet nie tyle sugestia ile groźba, że podgrzewanie napięć między Ukraińcami a Polakami może prowadzić do eskalacji przemocy.
Z jednej strony ma rację, obawy o napięcia między różnymi grupami etnicznymi i narodowymi we wszystkich zakątkach świata są uzasadnione. W Polsce, szczególnie w kontekście dużej liczby uchodźców z Ukrainy, także mogą być uzasadnione. Piszę to z pełną odpowiedzialnością. Już dochodzi do rywalizacji o zasoby (przejmowane przez Ukraińców w czasie ich wojny polskich firm i zwalnianie pracowników), coraz większa konkurencja na rynku pracy czy ryku nieruchomości. Ale tak dzieje się absolutnie wszędzie!
Ale najbardziej niepokoją inne słowa Panczenki. Brzmią one – to moje odczucie – jak wielki szantaż, bo jak inaczej je nazwać (raz jeszcze dokładny cytat):
“/…/ bo to na terenie Polski zaczną się bójki, bo na terenie Polski zacznie się podpalanie sklepów, domów itd. A to przede wszystkim wpływa na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski./…/
Opinie tego typu już wpływają na wewnętrzne bezpieczeństwo Polski i przekładają się bezpośrednio od 5 lutego 2025 (data emisji tego wywiadu) na nastroje polskich wyborców i ich postawy wobec polityków a szczególnie kandydatów na prezydenta RP.
Przekaz, który na pierwszy rzut oka wydaje się ostrzeżeniem, interpretuję jeszcze inaczej. Dla mnie to próba wywołania lęku wśród obywateli. Panczenko mówi o sytuacjach „zagrażających bezpieczeństwu”, co może sugerować, że dla niektórych osób, obawy te mogą stać się wyznacznikiem ich decyzji wyborczych a dla części uchodźców zza wschodniej granicy, jako – Boże broń! – instruktaż ergo wezwanie do działania. Do tego nie wolno dopuścić!!!
Sugerowanie, że ukraińscy obywatele „mogą się bać przyjechać do Polski” (wierny cytat z wywiadu), może budować poczucie zagrożenia i niepewności, co nie ma obiektywnego uzasadnienia, a bardziej służy rozpalaniu emocji. A na tym najbardziej zależy Moskwie.
W kontekście wyborów prezydenckich (naszych!), polskich, takie wypowiedzi mogą stać się narzędziem, które zmienia dynamikę kampanii poprzez wpływ na nastroje społeczne i polityczne. Kampania, która rozgrywa się wokół kwestii bezpieczeństwa wewnętrznego wzbudza emocje i polaryzuje wyborców, szczególnie w przypadku wypowiadanych nierozważnie – tak jak w tym przypadku – bardziej radykalnych wypowiedzi sugerujących, że „obcy” stanowią zagrożenie. Taka dialektyka działa zawsze w dwie strony.
Wywoływanie obaw o przyszłość relacji polsko-ukraińskich, nawet jeśli obecnie nastroje są „normalne”, ma na celu sugerowanie – i to jest dla mnie bardzo groźne w tym wywiadzie, że
jeśli kandydaci nie zajmą odpowiedniego stanowiska, to mogą w przyszłości prowadzić do poważniejszych problemów.
To może działać jako strategia mobilizowania elektoratu, który podziela takie obawy, ale jednocześnie może wywoływać napięcia w społeczeństwie, które mogą stać się bardziej widoczne w czasie kampanii wyborczej.
Ciąg dalszy omawianego wywiadu:
Redaktor: Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo byłoby to bardzo przykre. Ale myślę, że Rafał Trzaskowski swoimi wypowiedziami robi bardzo, delikatnie mówiąc, niekorzystną rzecz. Pozwól, że to powiem. Może on tak nie myśli, ale jakie mogą być tego skutki? Jak potem ugasić ogień, który może wybuchnąć, to już inna sprawa. Jeszcze jedna jego wypowiedź dotycząca wysyłania polskich wojsk do Ukrainy. Powiedział, że nie sądzę, żeby wysyłanie polskich wojsk na Ukrainę było dobrym pomysłem, powiedział kandydat na prezydenta i obecny prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. A to znowu pewne podgrzewanie atmosfery wśród prawicowego elektoratu. Może nie jest to do końca zrozumiałe, ale nikt teraz nie wysyła Polaków przymusowo do Ukrainy, kto chce, ten idzie ochotniczo, a są przedstawiciele Polski w różnych formacjach. Chodzi o pewną reakcję na słowa ukraińskiego prezydenta, który mówi, że to właśnie z zagranicy obce wojska mogą stać się w przyszłości jakimś czynnikiem powstrzymania Rosji.
Natalia Panczenko: Tak, o tym były wcześniejsze rozmowy. Niestety, to nie jest nic nowego, to nie jego wymysł. Po prostu powtarza słowa Donalda Tuska. Kiedy odbywała się oficjalna wizyta prezydenta Francji Macrona, który, nawiasem mówiąc, poruszał kwestię stworzenia misji pokojowej ONZ w Ukrainie, która miałaby międzynarodowe wojska dbające o to, aby na terytorium Ukrainy panował pokój, to już wtedy Tusk odmówił i powiedział, że Polska nie jest tym zainteresowana, a polskie wojska tam nie pojadą.
Wydaje mi się, że tutaj jeszcze wiele pracy dyplomatycznej przed nami. Polska to nasz najbliższy sąsiad, dlatego wydaje mi się, że zarówno Macron, jak i prezydent Ukrainy myśleli, że Polska powinna być tym państwem, któremu najbardziej zależy na pokoju w Ukrainie. I dlatego powinna być zainteresowana wysłaniem swoich wojsk jako siły pokojowej do Ukrainy. Niestety, Donald Tusk powiedział, że tego nie zrobią. A teraz Rafał Trzaskowskiego, który jest członkiem jego partii, po prostu to powtarza. Dlaczego to się powtarza w kampanii wyborczej, kiedy, jak to mówią, nikt o to nie pytał? Wydaje mi się, że to po prostu sposób na zdobycie głosów wśród tych, którzy uważają, że polskie wojska nie powinny jechać do Ukrainy. Dla mnie to bardziej populistyczna, mniej pragmatyczna decyzja, bo jeśli Polacy dzisiaj nie wyślą swoich wojsk jako sił pokojowych do Ukrainy, to za rok czy dwa ich wojska będą musiały już walczyć na swojej własnej ziemi. I wydaje mi się, że wojskowi eksperci podkreślają to dość jasno. Dla tych, którzy dbają o bezpieczeństwo Polski, to powinno być zrozumiałe. Więc wybór jest oczywisty: albo pomóc Ukrainie wygrać, albo walczyć z Putinem na własnej ziemi. Na razie góruje populizm. Zobaczymy, co będzie dalej.
Mój komentarz
Takie słowa mogą brzmieć patriotycznie i budująco dla diaspory ukraińskiej. Dla mnie, jako Polaka są bardzo niepokojące, szczególnie w kontekście relacji polsko-ukraińskich i naszej polskiej sytuacji geopolitycznej. Uczestniczka “polskiego euromajdanu” z 2017 roku pani Panczenko raczy zapominać, że Polska ma swoje własne suwerenne interesy, a jednoznaczne jej wskazywanie, co powinien robić polski rząd, wprowadza niepotrzebną presję i jest niezrozumieniem prawideł demokracji.
Rządy demokratyczne, szczególnie w czasie wyborczym, nie mogą być wykorzystywane do wzniecania napięć, ani prowadzić do wygłaszania populistycznych obietnic, które mogą kosztować więcej niż się początkowo wydaje.
Donald Tusk jest premierem Polski a swoje polityczne brudy pierzemy we własnym sosie i nie potrzebujemy suflerów albo Kasandry.
Porównanie sytuacji na Ukrainie do wspomnianej przyszłej (rzekomo) wojny na polskiej ziemi podsyca niepotrzebne obawy, które zamiast budować solidarność po prostu dzielą.
Nie ma wątpliwości, że Polska ma prawo do suwerennego decydowania o tym, w jaki sposób angażuje się w konflikty międzynarodowe. Sugerowanie, że decyzje takie, jak wysłanie polskich wojsk na Ukrainę, są niezbędne by uniknąć przyszłego zagrożenia, to wywieranie w przestrzeni medialnej presji na demokratyczne decyzje, które powinny opierać się na szerokim konsensusie a przede wszystkim na dobru Polek i Polaków.
Jestem przekonany, że takie słowa już efektywnie szkodzą polskiej jedności i współpracy z Ukrainą, niż pomagają w budowaniu realnych, pragmatycznych rozwiązań ku przyszłości. Nie chodzi mi tylko o wojnę, ale też o zrozumienie, że decyzje o wysyłaniu wojsk wymagają głębokiej refleksji i są najtrudniejsze do podjęcia w atmosferze wyborczej rywalizacji i odpowiedzialności za cały polski naród.
Ciąg dalszy wywiadu:
Redaktor Kanału 5: Przepraszam, zapomniałem zapytać o pro-ukraińskich uchodźców, którzy teraz przyjeżdżają do Polski. Bo sytuacja, w ogóle, nie tylko w Polsce, wygląda skrajnie niesprawiedliwie. Faktycznie pomoc ze strony jakiegokolwiek państwa teraz nie jest możliwa do uzyskania. Czy się mylę w przypadku Polski, bo wciąż trwają aktywne działania bojowe? Pokrowsk i inne miejscowości.
Natalia Panczenko: Jakie by nie były polsko-ukraińskie relacje, w Polsce jest jednak jasne zrozumienie, że bezpieczeństwo Polski zależy bezpośrednio od bezpieczeństwa w Ukrainie i zależy od tego, kiedy lub jak Ukraina wygra tę wojnę. Dlatego Polsce bardzo zależy na tym, by Stany Zjednoczone dalej wspierały Ukrainę. Bo dla wszystkich stało się jasne, że wojna w Ukrainie to nie tylko sprawa Ukrainy, to sprawa całego regionu, a przede wszystkim krajów bałtyckich, Polski, Czech, Słowacji, tych państw, które graniczą z Ukrainą. Dlatego tak już publicznie powiedziano o “trzydziestu sekundach”. Donald Trump otrzymał takie zaproszenie i bardzo liczę na to, że Polska rzeczywiście podniesie kwestię bezpieczeństwa w naszym regionie na tym spotkaniu.
Redaktor Kanału 5: Czekamy z niecierpliwością na zakończenie kampanii wyborczej. Aktywistka społeczna, liderka ukraińskiej diaspory w Polsce, Natalia Panchenko, odpowiadała na nasze pytania.
I tu nastąpił koniec tego wywiadu.
Zamiast zakończenia
W finale gorzkie słowo i refleksja ode mnie. W tym wywiadzie udzielonym przez Natalię Panczenko Kanałowi 5 nie padają ŻADNE słowa o rzeczywistej, ofiarnej i masowej pomocy, jaką Polki i Polacy okazali Ukraińcom od pierwszych dni wojny. Zamiast tego Panczenko skoncentrowała się przedstawieniu fałszywego obrazu, który wykrzywia i zniekształca rzeczywistość.
Panczenko w ogóle w tej wypowiedzi nie doceniła skali pomocy, jaką Polska udzieliła uchodźcom, co może sugerować, że Polacy nie byli tak otwarci i pomocni, jak to było w rzeczywistości a przekazy medialne poszły na cały świat. Przedstawienie sytuacji w taki sposób wprowadza w błąd, a także wykorzystuje, by nie napisać wprost, powiela narrację propagandową Moskwy.
Obok echa narracji Kremla, ten wywiad dodatkowo przynosi zohydzenie obrazu Polski i Polaków w oczach Ukraińców na Ukrainie, przedstawiając nas bezdusznie w sposób jednostronnie wypaczony. Natalia Panczenko, która – dodam raz jeszcze – posiada polski paszport, nie zasadziła małej grządki, ale wielki zagon nieufności i wątpliwości aż za horyzont.
Tomasz Wybranowski