W najnowszym Programie Wschodnim m.in. o wizycie Swietłany Cichanouskiej w Warszawie, sprawie Ramana Pratasiewicza, sankcjach UE wobec Białorusi oraz przewidywanych rezultatach szczytu Biden-Putin.
Prowadzący: Paweł Bobołowicz
Realizacja: Michał Mioduszewski, Wiktor Timochin, Janina Jakowenko
Goście audycji:
dr Andrzej Szabaciuk – Instytut Europy Środkowej KUL;
Janina Jakowenko – reporterka, współpracowniczka Studia Kijów;
dr Andrzej Szabaciuk odniósł się do wizyty Swietłany Cichanouskiej w Warszawie. Jak zaznaczył ma ona duże znaczenie dla samych Białorusinów i świadczy o przychylności naszego kraju dla sprawy białoruskiej.
Pokazuje to, że władze Polski pomimo represji, jakie dotknęły mniejszość polską na Białorusi (…) nie przestały wspierać niezależnej opozycji i dalej chcą stać przy Białorusi – powiedział ekspert.
W tej części Europy Białoruś może liczyć przede wszystkim na wsparcie Polski i Litwy .
Mam nadzieję, że to się nie zmieni w najbliższym czasie – podkreślił.
Co zrobi UE?
Pytany o postawę Unii Europejskiej w kwestii Białorusi zaznaczył, że wprowadzenie sankcji wobec reżimu Łukaszenki jest rozwiązaniem niosącym pewne ryzyko.
Problem polega na tym, i mówią o tym same władze Białorusi, wysyłając sygnał badawczy w stronę UE, że im te sankcje będą silniejsze, tym bardziej będzie to pchało Białoruś w objęcia Federacji Rosyjskiej. Białoruś nie będzie miała możliwości dywersyfikacji kierunków transportu – zauważył rozmówca Pawła Bobołowicza.
Spór o Cichanouską
Gość Programu Wschodniego skomentował także kontrowersyjną wypowiedź wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który na Twitterze skrytykował Swietłanę Cichanouską, sugerując, że jeśli postanowiła spotkać się z Rafałem Trzaskowskim, jednocześnie opowiedziała się przeciwko polskiemu rządowi.
Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowsiego, to niech szuka pomocy w Moskwie, a my popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników.
— Ryszard Terlecki (@RyszardTerlecki) June 4, 2021
Liczą się działania i myślę, że wypowiedź pana marszałka nie wpłynie znacząco na polską politykę wobec Białorusi – ocenił dr Szabaciuk.
Propagandowe przedstawienie
Znajdujący się w areszcie KGB białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz udzielił wywiadu białoruskiej telewizji państwowej. Podczas półtoragodzinnej rozmowy z propagandystą Maratem Markowem skrytykował m.in białoruską opozycję oraz niezależny kanał NEXTA, który sam współtworzył. Komentatorzy wskazują na pokazowy charakter wywiadu oraz ślady świadczące o tym, że Pratasiewicza poddano torturom.
Widać. że jest zastraszony. To są metody stalinowskie, które pamiętamy z lat 30. (…) Łukaszenka chce stworzyć filmy propagandowe, którymi chce udowodnić stawianą przez siebie tezę – podkreślił dr Szabaciuk.
Musimy mieć świadomość w jakiej sytuacji znalazł się Raman Protasiewicz – dodał ekspert.
„Sprawa Polaków”
Na skutek działań polskich służb dyplomatyczno-konsularnych, 25 maja do Polski przyjechały działaczki mniejszości polskiej z Białorusi: Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa – poinformował kilka dni temu polski MSZ.
Do tej sprawy odniósł się w Programie Wschodnim dr Szabaciuk, który przypuszcza, że polska dyplomacja nadal prowadzi negocjacje, dotyczące pozostałych uwięzionych w tak zwanej „sprawie Polaków.”
Możemy się domyślać, że to bardzo delikatne negocjacje (…) Mam nadzieję, że w ich trakcie polskie władze nie zdecydują się na zmniejszenie wsparcia dla białoruskiej opozycji. (…) Ostatnie miesiące pokazały, że Łukaszenka jest w stanie zrobić wszystko by zniszczyć swoich wrogów
Nowy reset z Rosją?
Trwają przygotowania do szczytu USA-Rosja. Spotkanie szefów mocarstw ma odbyć się w połowie czerwca. Obserwatorzy wyrażają obawę, że spotkanie może doprowadzić do znaczącego ocieplenia relacji na linii USA-Rosja.
Mam nadzieję, że USA nie pójdą ścieżką Baracka Obamy i nie będą próbować resetu z Rosją, bo jest to niebezpieczne dla naszej części Europy – zaznaczył gość Pawła Bobołowicza.
Janina Jakowienko relacjonowała wystawę w kijowskim Muzeum Książki i Drukarstwa Ukrainy, która potrwa 3 lipca.
Wystawa była poświęcona rozwojowi kultury ukraińskiej w latach 30. i poniesionych przez nią strat. Z materiałów wystawy odwiedzający dowiedzą się o kluczowej roli ukraińskich intelektualistów w zachowaniu ukraińskiej tożsamości narodowej w czasach globalnych przemian społeczno-kulturowych oraz o pragnieniu rządu bolszewickiego, by zadomowić się na Ukrainie poprzez (…) represje.
Do roku 2020, czyli przez ponad 30 lat po podpisaniu porozumienia Okrągłego Stołu, po okresie dynamicznego ilościowego rozwoju w latach 90., postępowała systematyczna degradacja prasy regionalnej.
Jolanta Hajdasz
Media regionalne w potocznym rozumieniu to środki masowego komunikowania ukazujące się lokalnie, „w regionach”, czyli poza centralnym ośrodkiem danego kraju, najczęściej jego stolicą. W Polsce zwyczajowo nazywamy tak wszystkie media ukazujące się poza Warszawą, których zasięg odbioru jest mniejszy niż ogólnopolski. „Media regionalne” to nie to samo, co „media lokalne”. Lokalne to te o najmniejszym zasięgu i co za tym idzie, najmniejszej sile oddziaływania, np. gazety czy portale gminne, powiatowe czy osiedlowe.
My mówimy tu o mediach regionalnych, czyli takich, dla których obszarem działania jest region, w naszym przypadku – najczęściej po prostu województwo. Jeszcze nie kraj, ale już nie jedno miasto czy jedna ulica.
Regiony są różne, mają swoją specyfikę, tradycję, kulturę, inną sytuację gospodarczą i mimo bycia częścią tego samego kraju, różnią się poziomem rozwoju, a co za tym idzie, także życia swoich mieszkańców. Potrzebują więc odmiennych treści w informacjach i komentarzach, bo inne będą oczekiwania ich odbiorców. Wystarczy sobie uświadomić różnice między Warszawą a resztą kraju, między Śląskiem a Wielkopolską, Pomorzem czy Podkarpaciem. Funkcjonujące w nich media regionalne powinny być też różnorodne, a więc przede wszystkim powinny mieć różnych właścicieli, by faktycznie mogły prezentować różne poglądy.
Do roku 2020, czyli przez ponad 30 lat po podpisaniu porozumienia Okrągłego Stołu, po okresie dynamicznego ilościowego rozwoju w latach 90., postępowała systematyczna degradacja znaczenia i jakości mediów regionalnych w polskim systemie prasowym. Świadczy o tym systematycznie malejąca liczba tytułów, zmniejszająca się liczba ich odbiorców oraz ich coraz bardziej marginalne znaczenie w publicznym życiu polskich regionów czy województw.
Najbardziej bulwersującą cechą rynku mediów regionalnych jest monopolizacja prasy. Jest to zjawisko szczególnie groźne z punktu widzenia zasad państwa demokratycznego i wolności słowa, opisywane jako naganne we wszystkich podręcznikach i ekonomii, i teorii komunikowania masowego. U nas, w Polsce, stało się groźne podwójnie, ponieważ tym regionalnym monopolistą stał się koncern będący własnością innego państwa.
Prawie wszystkie największe regionalne dzienniki do 1 marca 2021 r., czyli do momentu ich zakupu przez PKN Orlen, były własnością niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau o nazwie Polska Press Grupa.
Jaki monopol?
Polska Press Grupa powstała w marcu 2015 r. po fuzji koncernu Polskapresse i Mediów Regionalnych. Zmiana ta zakończyła etap konsolidacji obu wydawnictw, będący efektem zakupu Mediów Regionalnych przez Polskapresse. Skandalicznego zakupu, powiedzmy to wprost, bo oddawał ostatnie gazety regionalne w ręce niemieckiego potentata. Polska Press Grupa jest częścią Verlagsgruppe Passau, niemieckiej grupy medialnej obecnej przez wiele lat tylko w Niemczech i Polsce. Od niedawna wydawca ma swoje spółki-córki także w Czechach.
Wspomniana wyżej fuzja była tylko formalnością; ta zasadnicza, która ostatecznie przesądziła o monopolizacji rynku prasy regionalnej, miała miejsce w listopadzie 2013 roku. To wówczas Grupa Polskapresse sfinalizowała zakup Mediów Regionalnych od brytyjskiego funduszu Mecom. Stało się to możliwe dzięki trudnej do zrozumienia i akceptacji zgodzie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. O transakcji poinformowano w lapidarnym komunikacie przesłanym do pracowników spółki. „Zakup Mediów Regionalnych jest dla Polskapresse najważniejszym wydarzeniem w historii firmy. Jesteśmy dumni, że będziemy mogli razem pracować i wspólnie tworzyć przyszłość jednej z największych grup medialnych w Polsce” – można było w nim przeczytać.
W wyniku transakcji powstała grupa medialna wydająca wówczas 20 dzienników regionalnych, liczne tygodniki płatne i bezpłatne oraz bezpłatny dziennik „Nasze Miasto”. Posiadała ponad 60 serwisów internetowych oraz kontrolowała 11 drukarni.
Kuriozalnie brzmiała przy tym informacja, że „zgodnie z decyzją UOKiK, Polskapresse finalnie ma kontrolować tylko 19 dzienników regionalnych, bo musi w ciągu roku sprzedać ukazujący się w województwie lubelskim „Dziennik Wschodni”. Wynikało to z faktu, że spółka w tym regionie wydaje też konkurencyjną gazetę… „Polska Kurier Lubelski”. Komunikat był taki, jakby faktycznie UOKiK swoją decyzją przeciwdziałał monopolizacji rynku, przynajmniej w województwie lubelskim. UOKiK zaczął postępowanie sprawdzające, czy Polska Press Grupa wykonała nałożony przez urząd warunek przejęcia jesienią 2013 roku Mediów Regionalnych, czyli czy rzeczywiście odsprzedała innemu podmiotowi „Dziennik Wschodni”, co było warunkiem zgody na tę transakcję, ale i tak nie zmienia to faktu, iż w Polsce doszło do sytuacji niespotykanej w żadnym kraju europejskim. Praktycznie cała prasa regionalna znalazła się w rękach jednego, zagranicznego koncernu.
Prasowy rozbiór Polski
Przeciętny Kowalski zapewne nawet nie wiedział, co się stało – w końcu nazwa Polska Press Grupa nie brzmiała bardziej obco niż inne i mógł za nią stać zarówno biznesman z Madagaskaru, Koluszek, jak i Unii Europejskiej. Dociekliwy Kowalski mógł co najwyżej wyszukać w internecie, że Polska Press Grupa jest częścią Verlagsgruppe Passau. W stopkach redakcyjnych za to same polskie nazwiska i polskie nazwy, niezmienione tytuły przejętych gazet, często obecne na rynku nawet od końca II wojny światowej. Ani śladu niemieckich właścicieli.
Jak informuje Związek Kontroli Dystrybucji Prasy, Polska Press Grupa pod względem ilości sprzedawanych w Polsce gazet zajmuje obecnie trzecie miejsce. W 2017 r., mimo stale spadającej sprzedaży, sprzedała ponad 80 mln egzemplarzy swoich gazet. Trzy lata później, czyli w roku 2020, grupa kapitałowa Polska Press zanotowała spadek przychodów sprzedażowych o 6,5%, do 398,44 mln zł, oraz zysku netto z 9,64 do 8,59 mln zł. Wpływy ze sprzedaży gazet zmalały o 8,9%, z reklam – o 4,9%, a liczba pracowników – o 107, do 2126 – informował portal Wirtualnemedia.pl. Więcej od niej w naszym kraju sprzedają tylko dwa inne niemieckie wydawnictwa prasowe – nr 2 pod względem liczby sprzedanych egzemplarzy, Ringier Axel Springer Polska (wydawca m.in. dziennika „Fakt” i tygodnika „Newsweek”) i nr 1 – wydawnictwo Bauer, które w Polsce sprzedaje najwięcej czasopism i gazet.
Geneza i przebieg przejmowania polskiej prasy przez koncerny niemieckie to oczywiście temat na inny artykuł, warto jednak uświadomić sobie, że monopolizacja rynku prasy regionalnej była widocznym celem działania niemieckiego koncernu co najmniej od końca lat 90., po chaotycznej i w niczym nie kontrolowanej prywatyzacji prasy lokalnej.
Już w roku 1998 utrwalił się swoisty prasowy rozbiór Polski – jak np. nazwał efekty tego procesu poznański medioznawca z UAM, były dziennikarz „Expressu Poznańskiego”, Jan Załubski, w swojej książce Media bez tajemnic. Rozbioru tego dokonali dwaj zagraniczni wydawcy – norweski koncern Orkla Media i niemiecki Passauer Neue Presse. Każda z tych firm przejmowała kolejne lokalne pisma i drukarnie bez rozgłosu, w efekcie czego wiemy jedynie, że w pojedynku Orkla–Passauer wygrali Niemcy.
W chwili sprzedaży Polska Press (znana kiedyś pod nazwą Grupa Wydawnicza Polskapresse) była więc polską spółką-córką niemieckiego wydawnictwa Verlagsgruppe Passau GmbH, które oprócz gazet w Bawarii wydawało bądź wydaje gazety m.in. na Słowacji, w Austrii, Czechach (do 2015). Do marca 2021 r. Polska Press była wydawcą następujących 20 dzienników regionalnych: „Dziennik Bałtycki”, „Dziennik Łódzki”, „Dziennik Zachodni”, „Gazeta Krakowska”, „Głos Wielkopolski”, „Gazeta Wrocławska”, „Polska Metropolia Warszawska”, „Express Bydgoski”, „Nowości Dziennik Toruński”, „Express Ilustrowany”, „Kurier Lubelski”, „Gazeta Pomorska”, „Gazeta Lubuska”, „Dziennik Polski”, „Kurier Poranny”, „Gazeta Współczesna”, „Nowa Trybuna Opolska”, „Echo Dnia”, „Gazeta Codzienna Nowiny”, „Głos Dziennik Pomorza” („Głos Szczeciński”, „Głos Koszaliński”, „Głos Pomorza”).
Była także właścicielem regionalnych dodatków telewizyjnych, tygodników ogłoszeniowych, bezpłatnej gazety miejskiej „Nasze Miasto” ukazującej się w kilkunastu miastach Polski oraz około 150 tygodników lokalnych. W skład grupy Polska Press wchodziły także media internetowe. Grupa jest właścicielem znaczących serwisów internetowych, m.in.: serwisu motoryzacyjnego Motofakty.pl, miejskiego portalu informacyjnego naszemiasto.pl, portalu strefabiznesu.pl, portalu stronakobiet.pl, portalu strefaagro.pl, programu telewizyjnego telemagazyn.pl, serwisów sportowych i innych portali branżowych.
Metodologia Raportu
Podstawą przygotowania raportu końcowego są ankiety dla dziennikarzy z 9 regionów w Polsce. Te regiony to: Wielkopolska (Poznań), Pomorze (Gdańsk, Słupsk), Podkarpacie (Rzeszów), Łódzkie (Łódź), Zachodniopomorskie (Szczecin, Koszalin), Dolnośląskie (Wrocław), Opolskie (Opole), Śląsk (Katowice), Kujawsko-Pomorskie (Bydgoszcz) oraz Kujawsko-Pomorskie (Toruń).
Ankiety zostały wypełnione przez doświadczonych dziennikarzy pracujących od wielu lat w tym zawodzie. Ze względu na czynny charakter ich pracy zawodowej oraz konieczność dochowania tajemnicy dziennikarskiej, na podstawie której uzyskano informacje zawarte w Raporcie, ich nazwiska i biogramy są anonimowe i znane jedynie Zespołowi Autorów „Kuriera WNET” i CMWP SDP.
Działania badawcze realizowano w kwietniu i maju 2021 r. wśród dziennikarzy związanych z koncernem Polska Press sp. z o.o. umową o pracę lub umową o współpracę, aktualnie lub w przeszłości. Za ich dobór odpowiedzialni byli koordynatorzy regionalni, którzy gwarantowali dotarcie do najbardziej zaangażowanych w pracę w prasie regionalnej osób. Wynikiem przeprowadzonego badania jest 78 zrealizowanych ankiet. Ich autorami w zdecydowanej większości są doświadczeni dziennikarze, 2/3 z nich ma ponad 10-letni staż pracy w redakcjach będących własnością Verlagsgruppe Passau.
Informacje zawarte w ankietach zostały poddane analizie ilościowej, przy czym należy zaznaczyć, iż analiza ilościowa nie została przeprowadzona na reprezentatywnej próbie. Warto jednak zauważyć, iż dziennikarze w każdym kraju, także w Polsce, to bardzo specyficzna i – mimo pozorów otwartości – hermetyczna i niezbyt liczna grupa zawodowa. Możliwość poznania jej poglądów i ocen wygłaszanych w swobodnej rozmowie z ankieterem, znanym sobie „kolegą po fachu”, jest więc bardzo cenna. Nasi koordynatorzy starali się dotrzeć do dziennikarzy, którzy byli i są emocjonalnie związani z gazetami będącymi od lat liderami w swoich regionach, ich opinie są więc wyjątkowo trafne i pogłębione, ponieważ nie tylko obserwują pracę i działania tych mediów, ale przede wszystkim w niej uczestniczą.
Podkreślamy – wszyscy wypowiadający się w Raporcie dziennikarze są lub byli pracownikami lub współpracownikami mediów Polska Press sp. z o.o. lub podmiotów będących poprzednikiem tego koncernu.
O co pytaliśmy w ankietach?
Zagadnienia omówione w Raporcie to przede wszystkim szeroko rozumiana tematyka dotycząca realizacji zasady wolności słowa w redakcjach Polska Press sp. z o.o., ocenianej z perspektywy codziennej praktyki, którą staraliśmy się poznać i analizować w zakresie dotyczącym szeroko rozumianej pracy i pozycji zawodowej dziennikarzy. Istotną częścią raportu stały się więc także opinie na temat formy i metod ograniczania wolności słowa, a szczególnie przejawów cenzury i autocenzury.
Ankieta wykorzystana w Raporcie została przygotowana w oparciu o analogiczne kryteria, jakimi posługuje się, przygotowując coroczny ranking, organizacja Reporterzy bez Granic. Te kryteria to m.in.: pluralizm rozumiany jako możliwość prezentacji różnorodnych opinii w przestrzeni medialnej oraz możliwość dotarcia z nimi do opinii publicznej; niezależność mediów rozumiana jako zdolność do funkcjonowania na rynku mediów niezależnie od władzy politycznej, rządowej, gospodarczej i religijnej; pozycja zawodowa dziennikarza, na którą składają się warunki wykonywania pracy dziennikarskiej, poziom wynagrodzenia i zabezpieczenia socjalne, oraz relacje na linii przełożony–podwładny. Ocenie podlegała także infrastruktura techniczna, w jakiej funkcjonowali dziennikarze w danym regionie, w tym dostęp do internetu, wyposażenie redakcji w komputery i laptopy czy dostępność narzędzi pracy, np. smartfonów, codziennej prasy, transportu służbowego itd.
Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Bilans zamknięcia. Polska Press w ocenach jej dziennikarzy” znajduje się na s. 1, 4–7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 84/2021.
Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Bilans zamknięcia. Polska Press w ocenach jej dziennikarzy” na s. 4–5 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 84/2021
Poza strategią zamykania oczu obecny prezydent USA nie ma pomysłu na pokazanie znaczącej w świecie roli Ameryki. Cały wysiłek Donalda Trumpa odbudowania dominującej pozycji USA został stracony.
Krzysztof Skowroński
Właśnie słucham w Radiu Wnet konferencji prasowej rodziców Romana Protasiewicza, którzy dramatycznie apelują do świata o pomoc w uwolnieniu porwanego przez reżim Łukaszenki syna. Nie tracą nadziei, że wolny świat ma klucze do więzień Łukaszenki. Niestety ich wiara na razie jest płonna.
Wprawdzie państwa demokratyczne wprowadzają rozmaite sankcje, ale jeśli nie mają odwagi uznać prostego faktu, że politykę Łukaszenki kreuje mieszkaniec Kremla, ich wysiłki dyplomatyczne na pewno nie będą skuteczne.
Rosja prowadzi wojnę hybrydową w wielu obszarach świata. W ostatnich miesiącach prezydent Putin pokazuje swoją siłę i udowadnia bezkarność, śmiejąc się w nos prezydentowi Bidenowi. Podczas gdy na Białorusi setki ludzi siedzą w aresztach i koloniach karnych, główny lokator Białego Domu ogłasza koniec sankcji dla budowniczych Nordstream2, dając do zrozumienia, że część świata, w którym przyszło nam żyć, ma w głębokim poważaniu. Dla prezydenta Stanów Zjednoczonych liczą się stosunki z Moskwą i Berlinem i wydaje się, że poza strategią zamykania oczu nie ma innego pomysłu na pokazanie znaczącej w świecie roli Ameryki. Czas „pax americana” odchodzi do przeszłości. Cały wysiłek Donalda Trumpa odbudowania dominującej pozycji USA został stracony.
Bombowce rosyjskie latają nad Morzem Śródziemnym, łodzie podwodne pływają u wybrzeży Wielkiej Brytanii, wojska rosyjskie wciąż są na granicy z Ukrainą, a protegowany prezydenta Putina z Mińska porywa samoloty. Tymczasem Biden prasuje koszule, szykując się do szczytu i rozmów na temat świata z kimś, kogo jeszcze kilka miesięcy temu nazwał mordercą.
Komentując te zdarzenia, Jacek Saryusz-Wolski stwierdził, że na spotkanie z przywódcą Rosji prezydent Biden jedzie bez żadnych kart w ręku.
Z kolei politycy Unii Europejskiej wprowadzają sankcje przeciwko Białorusi, udając, że to jest spór z jej dyktatorem. A najsilniejsze państwo Unii liczy potencjalne zyski ze współpracy z Rosją. W tym kontekście (interesów niemieckich) warto zauważyć wypowiedzi wpływowej eurodeputowanej Róży Thun, domagającej się sankcji dla Polski. Nie jest ona niestety jedynym polskim politykiem pragnącym za pomocą europejskich pieniędzy (a właściwie ich braku) zdestabilizować sytuację polityczną nad Wisłą, w kraju, który z perspektywy rodziców Romana Protasiewicza jest źródłem nadziei i miejscem, w którym mogą we względnym poczuciu bezpieczeństwa oddychać wolnością.
Białoruś, Ukraina, bezpieczeństwo krajów bałtyckich to jak najbardziej nasza sprawa. Dlatego Media Wnet angażują się w nią, a Radio Wnet udostępnia antenę na audycje w języku białoruskim.
Chcemy, żeby rodzice Romana bezpiecznie spotkali się z synem we własnym domu, bo wiemy, że to oznaczałoby i nasze bezpieczeństwo. Ale droga do tego daleka.
Tym bardziej, że do tej klasycznej geopolitycznej układanki trzeba dodać koncepcję, o której w kolejnych wydaniach „Kuriera WNET” pisze Adam Gniewecki. Zaczął od Black Rock, funduszu dysponującego bilionami dolarów, przez opis działań Billa Gatesa, a w tym numerze zajął się szefem Forum Ekonomicznego w Davos, Klausem Schwabem. Co się z tego wszystkiego wykluje, nie wiemy.
A ja przypominam Państwu, że trwa nieoficjalna konsultacja na temat formatu naszej gazety. Głosy oczywiście są podzielone, ale rysuje się pewna przewaga zwolenników zmiany. Nie podejmiemy pochopnej decyzji, ale z uwagą wczytujemy się w argumenty.
Życzę Państwu miłej lektury.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 84/2021.
Czerwcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Niebezpiecznym krokiem jest zgoda na zaciągnięcie wspólnej pożyczki przez UE. Będziemy spłacać pieniądze nawet przez nas niewykorzystane. Niestety obowiązuje nas uwarunkowanie od tzw. praworządności.
Jadwiga Chmielowska
Maj, słońce wysoko, dzień coraz dłuższy, zazieleniły się drzewa i krzewy. 100 lat temu, w nocy z 2 na 3 maja wybuchło zwycięskie III Powstanie Śląskie. Przemysłowa część Górnego Śląska znalazła się w granicach RP i pozwoliła na szybką industrializację całego kraju.
Aktywiści ruchu ślązakowskiego – czytaj śląskich Niemców – chcą zablokować budowę Pomnika Powstań Śląskich w Gliwicach.
„Gazeta Wyborcza” informuje o zbieraniu podpisów pod protestem: „Od poniedziałku gliwiczanie mogą się podpisywać pod petycją w sprawie zablokowania budowy Pomnika Powstań Polskich, który już powstaje na placu Krakowskim”. W 2017 r. radni wyrazili zgodę na budowę pomnika przez oddział Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej. Miało to być miejsce patriotycznych uroczystości. „Radna Agnieszka Filipkowska z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej twierdzi: (…) znów mamy na Górnym Śląsku próby ukazywania jednej części historii tego regionu” – czytamy w GW. I tak po 100 latach, dzięki Schlesierom, spór o polskość Górnego Śląska zdaje się znów żywy.
Liberalne rządy III RP doprowadziły do zamknięcia wielu śląskich hut i prywatyzacji największej Huty Katowice. Cena stali teraz poszybowała w górę. Można oczekiwać wzrostu kosztów branży budowlanej – budowy dróg, mostów, szlaków kolejowych i domów mieszkalnych, a także cen maszyn rolniczych i samochodów.
Dyskusje o dekarbonizacji toczą się niestety głównie wokół bezpieczeństwa socjalnego osób zatrudnionych w górnictwie, a mniej – bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Błędem jest godzenie się na dyktat religii klimatycznej. Niemcy budują kopalnie węgla brunatnego na potrzeby elektrowni, a my likwidujemy jedyne bezpieczne pozyskiwanie energii. Ostatnia zima pozbawiła Szwecję i Teksas energii elektrycznej – zasypane śniegiem fotowoltaiki i oblodzone skrzydła wiatraków. O budowie elektrowni atomowej mówiono już w PRL pod koniec lat 70. Jak dotąd nie widać żadnych nowych, nieopartych na węglu, pewnych źródeł energii elektrycznej.
Niebezpiecznym krokiem jest też, moim zdaniem, zgoda na zaciągnięcie wspólnej pożyczki przez UE. Będziemy spłacać pieniądze nawet przez nas niewykorzystane. Niestety obowiązuje nas uwarunkowanie od tzw. praworządności. Wiele wskazuje na to, że przystąpiono wbrew traktatom do budowy federacyjnego państwa europejskiego – Stanów Zjednoczonych Europy. Obawiam się też, że pandemia i powszechny strach przed nią posłużą do budowania Nowego Ładu – współczesnej formy totalitaryzmu.
Niestety technika daje narzędzia do pełnej kontroli obywateli. Światowy lockdown uderzył w klasę średnią, gwaranta wolności obywatelskich.
Blokowane są informacje o starych lekach antywirusowych skutecznych w leczeniu covid-19, takich jak amantadyna. Media straszą obywateli, a nie informują, co wiemy o szerzącej się chorobie.
„Chińska restauracja w Vancouver zainstalowała kamery, które przekazują obraz do systemu oceny punktowej obywateli działającego w Chinach. Przed taką sytuacją ostrzegał już kanadyjski wywiad. Takie rozwiązania mają zostać zakazane w UE” – podał „The Epoch Times”. Menedżer Haidilao Hot Pot Ryan Pan przyznał, że w restauracji są kamery, wymóg chińskiej korporacji. „Obraz przesyłany jest do Chin w celu obserwowania i karania pracowników, którzy nie przestrzegają korporacyjnych standardów” (PAP).
Dziwią ciągłe nadzieje na zyski ze współpracy z Chinami, zamiast żądania odszkodowań za rozsianie po świecie wirusa.
Senat Teksasu jednogłośnie przyjął rezolucję potępiającą „straszliwą praktykę chińskiego komunistycznego reżimu grabieży od więźniów sumienia organów na przeszczepy”.
Walka z Kościołem ma na celu osamotnienie człowieka. Pozbawienie go wiary w Boga sprawia, że staje się bezbronny. Maj to miesiąc Maryi. Gromadźmy się przy kapliczkach na nabożeństwach majowych i nie zapominajmy o różańcu.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.
Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Cyfrowe ja ułatwia nam życie, pozwała załatwić formalności jednym kliknięciem. Jednak podlega ono pełnej kontroli i przyjdzie moment, kiedy nasz wirtualny awatar zapanuje nad naszym codziennym życiem.
Krzysztof Skowroński
Myśl o tym, że ten numer „Kuriera WNET” będą mogli Państwo czytać, siedząc w kawiarniach, jest oczywiście bardzo przyjemna. Wracamy do prawie normalnego życia, choć – zgodnie z zapowiedzią – nie będzie ono takie samo. Budzimy się w innym świecie z przekonaniem, że takie są konsekwencje pandemii. Ale to przekonanie jest błędne. Kryzys nie jest konsekwencją pandemii. Najpierw był kryzys, a później pandemia. Pandemia pozwoliła na skorzystanie z narzędzi finansowych, których w normalnych warunkach nie można było zastosować. Te narzędzia scentralizowały władzę i przeniosły na inny poziom podejmowanie istotnych decyzji. Jesteśmy bliżej władzy światowej. O nasze interesy teoretycznie dba władza wybierana w demokratycznych wyborach, a praktycznie ponadnarodowe struktury, w których najistotniejszą rolę odgrywają najbogatsi ludzie.
Klasyczne reguły kapitalistycznego rynku przestały obowiązywać. Jeszcze tego nie odczuwamy, bo jesteśmy na początku drogi do nowej normalności.
Zmiany odczujemy za kilka lat, kiedy Nowy Ład w realny sposób będzie kształtował nasze codzienne życie. Teraz niektóre regulacje, jak np. paszport covidowy, traktujemy jako coś, co ma nam ułatwić miłe spędzenie wakacji, a nie jako nowy instrument, który w przyszłości będzie służyć do ograniczania wolności.
Podobnie jest z budowaniem naszej cyfrowej tożsamości. To drugie ja ułatwia nam życie, pozwała wszystkie urzędowe, bankowe czy handlowe formalności załatwić za pomocą jednego kliknięcia. Radując się z tego faktu, zapominamy o tym, że cyfrowe ja podlega pełnej kontroli i że przyjdzie taki moment, w którym ten nasz wirtualny awatar zapanuje nad naszym codziennym życiem.
Ale póki co, korzystajmy z chwili, zamówmy kolejną kawę i przeczytajmy następny artykuł z „Kuriera WNET”. Naprawdę warto. A przy okazji mogą Państwo się zastanowić, czy ten nasz „Kurier” nie powinien zmienić formatu. Przyznam, że w redakcji mniej więcej raz do roku odbywamy rytualną naradę na ten temat. Ale teraz po raz pierwszy prawie jednogłośnie byliśmy za tym, żeby to zrobić, chociaż każdy z nas miał bardzo poważną wątpliwość, czy na pewno tego chcemy. Może to nie jest decyzja, która wisi nad nami jak ciężka, gradowa chmura, ale czujemy, że kiedyś trzeba będzie ją podjąć. Jednak zanim to nastąpi, chcielibyśmy skonsultować się z Państwem – naszymi Czytelnikami.
Pytanie brzmi: czy warto zmieniać format największej niecodziennej gazety w Polsce? W tym wydaniu „Kuriera WNET” niech zabrzmi ono jeszcze nieoficjalnie. Być może za miesiąc będziemy prosić Państwa o głosowanie w tej sprawie.
Nie wiem, czy warto zmienić rozmiary „Kuriera”, ale wiem, że warto rozmawiać. I niech to ostatnie zdanie zabrzmi jako wyraz solidarności z Janem Pospieszalskim i z innymi dziennikarzami, którzy uważają, że ich wolność jest ograniczana. A o problemach dziennikarzy mogą Państwo przeczytać w „Wielkopolskim Kurierze WNET”, którego redaktor naczelną jest Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Poza tym miejmy nadzieję, że w maju zapanuje wiosenna pogoda i będziemy mogli z uśmiechem krzyknąć: Wiosna nasza!
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.
Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Ile nas będzie kosztował unijny dług? Jan Maria Jackowski o braku debaty nad Funduszem Odbudowy i jego skutkami prawnymi oraz gospodarczymi.
Jan Maria Jackowski ubolewa nad brakiem debaty dotyczącej unijnego Funduszu Odbudowy.
Cała sprawa została spłaszczona do takiego stwierdzenia, że kto ma wątpliwości, ten w związku z tym jest przeciwko olbrzymim pieniądzom z Unii, które do nas mają przyjść. A sugestia jest taka jakoby te pieniądze miały być za darmo.
Wskazuje, że nie mówi się o tym, w jaki sposób będzie spłacany zaciągnięty teraz dług. Dochodzi do tego zwiększenie kompetencji Komisji Europejskiej, która będzie mogła nakładać podatki.
W tym zakresie suwerenność Polski ulegnie ograniczeniu.
[related id=143748 side=right] Senator stwierdza, że to milowy krok na drodze do federalizacji. Dodaje, iż znacznie zwiększone zostały cele klimatyczne na zeszłorocznym szczycie unijnym. Będzie się to przekładać na drastyczne podwyżki energii.
Polityk obawia się, że brak debaty może skutkować przyjęciem planu, który będzie nieokreślony pod kątem ingerencji organów Unii Europejskiej w budżet krajowy. Ratyfikacja KPO powinna się odbyć większością konstytucyjną.
Być może przegłosowanie tego zwykłą większością przyszłości będzie mogło być zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego, że nie przyznano nie wybrano właściwej ścieżki ratyfikacyjnych.
Potrzebna jest według Jackowskiego wnikliwa analiza finansowa. Przypomina, że łączne 750 mld zł, jakie Polska otrzymuje od UE musi być wydawane zgodnie z planem unijnym.
My nie mamy pewnych technologii, które będziemy musieli ściągnąć więc po prostu będziemy de facto kupować czy technologie, czy jakieś systemy, czy jakieś komponenty potrzebne do realizacji tych celów. Ale na tym będą zarabiały firmy niepolskie.
Nie ma jednak analiz skutków przyjęcia Funduszu Odbudowy. Nasz gość deklaruje, że nie poprze ratyfikacji.
Parlamentarzysta komentuje list otwarty w obrobnie Fundacji Lux Veritatis. Wyjaśnia, że fundacja będąca organem prowadzącym Radia Maryja została poddana presji w związku z rzekomym nieujawnianiem informacji o znaczeniu publicznym. Prokuratura umarzała postępowania nie widząc podstaw do wszczęcia śledztwa.
Organizacja w tej sprawie złożyła prywatny akt oskarżenia przeciwko Fundacji Lux Veritatis żądając przy tym w formie zabezpieczenia wydania komputerów dostępu do maili różnych informacji.
Wydanie komputerów oznaczałoby uniemożliwienie Radiu Maryja i Telewizji Trwam działalności.
Kłóci się to z wolnością słowa i z wolnością religijną.
Zaprzecza jakoby został wykluczony z klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest członkiem partii, ale pozostaje w klubie. Domaga się realizacji programu Zjednoczonej Prawicy.
Czy polski Sejm złamie Konstytucję RP przegłosowując zwykłą większością głosów otwarcie linii debetowej dla KE? Prof. Waldemar Gontarski o tym, w jaki sposób należy prawnie zabezpieczyć polski budżet.
Prof. Waldemar Gontarski sądzi, iż przyjęcie Krajowego Planu Odbudowy powinno się odbyć zwykłą większością (a nie konstytucyjną) w Sejmie. Niemniej jednak KPO powinien zawierać w sobie szereg warunków, które zabezpieczą krajowy budżet. Problemem unijnego Planu Odbudowy jest głęboka niepewność dotycząca możliwości ingerencji organów Unii Europejskich w polski budżet.
Decyzja o zasobach własnych jest tak sformułowana, że oznacza, jak czytamy w postanowieniu niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, bezpośredni dostęp do budżetu państwa członkowskiego. Na żądanie otwieramy linię debetową Komisji Europejskiej.
Prof. Gontarski zaznacza, że w przypadku gdyby jakieś państwo nie mogło lub nie chciałoby spłacać, to polski konstytucyjny limit długu mógłby zostać przekroczony. Stwierdza przy tym, że ratyfikacja powinna być warunkowa- z zastrzeżeniem, że „z decyzji o zasobach własnych nie wynika, że instytucje unijne mogą nakładać bezpośrednio na polskich obywateli podatków”. Jak wyjaśnia prawnik traktaty nie dają instytucjom unijnym prawa do bezpośredniego nakładania podatków na obywateli państw członkowskich.
Jeśli nie dokonaliśmy do tej pory zmian w ustawie wyrażającej zgodę na to, aby instytucje unijne mogły bezpośrednio nakładać podatki to ustawa musi być przyjęta w parlamencie przyjęta dwoma trzecimi.
Zauważa, że Węgry poinformowały KE, iż nie będą korzystać z części pożyczkowej Funduszu Odbudowy.
Krzysztof Bosak o umowie rządu z górnikami oraz o unijnym Funduszu Odbudowy: wzmocnieniu kompetencji KE, spolegliwej postawie polskiego rządu wobec planów Brukseli i skutkach tej postawy.
Sądzę, że temat górnictwa w Polsce mamy już pogrzebany.
Krzysztof Bosak kwestionuje zarówno Fundusz Odbudowy Unii Europejskiej, jak i umowę między rządem a związkowcami. Wyjaśnia, że mamy do czynienia z likwidacją polskiego górnictwa poprzez przekupstwo związków zawodowych. Poseł Konfederacji podkreśla, że z Konstytucji wynika uchwała Sejmu w sprawie Funduszu Odbudowy nie powinna zapadać zwykłą większością głosów, lecz większością dwóch trzecich. Obawia się, że w związku z tym funduszem Polska może wpaść w tarapaty.
.@krzysztofbosak w #PoranekWNET o #KPO : Mamy do czynienia z dramatem, że społeczeństwo, media czy klasa polityczna uczestniczy w procesach, których nie rozumie. To transfer kompetencji do Brukseli.#RadioWNET
Bosak przypomina, że premier Mateusz Morawiecki deklarował, że sam wymyślił ogólnounijne podatki. Chodzi o podatek cyfrowy, od plastiku i od śladu węglowego. Nie były one konsultowane z polskim Sejmem, nie mówiąc już o opinii publicznej. W rezultacie nowych podatków za kilkanaście lat wzrosną koszty transportu i dóbr konsumpcyjnych.
.@krzysztofbosak w #PoranekWNET: Nie jestem zwolennikiem zadłużania. (…) Te pieniądze zostaną oczywiście wpompowane w gospodarkę i podbiją #PKB, ale nie tak się buduje konkurencyjność przedsiębiorstw. #RadioWNET
Polityka Ruchu Narodowego nie przekonuje wskazywanie na duże środki finansowego, jakie mamy otrzymać z funduszu. Określa je jako łapówkę. Podkreśla, że tym, co buduje konkurencyjność w długim okresie są stabilne obroty z zamówień rynkowych. Przyznaje, że pozytywną stroną unijnego funduszu są inwestycje w energetykę i infrastrukturę.
Unia Europejska powołała nowe idących kilka miliardów funduszy na promowanie wartości Unii Europejskiej w tym demokracji i praworządności w państwach członkowskich więc teraz np. organizacje pozarządowe zajmujące się tym tematem będą finansowane bezpośrednio przez Brukselę. Będziemy się także na to zrzucać.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego wskazuje, że premierzy Polski i Węgier wycofali swoje weto, podczas gdy Komisja Europejska nie wycofała rozporządzenia o warunkowości.
Przypomina, że pakt finansowy, który dziesięć lat temu został zawetowany przez Brytyjczyków, był bardzo podobny do obecnie proponowanego funduszu odbudowy. Został on odrzucony, a UE istnieje dalej.
Krzysztof Bosak stwierdza, że na miejscu partii Zbigniewa Ziobry przeszedłby do opozycji.
Szymon Szynkowski vel Sęk mówił m.in. o poniedziałkowym spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej, sprawie Nord Stream 2 i sytuacji na Białorusi.
Premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej wsparli Czechy w konflikcie dyplomatycznym z Rosją. Szefowie rządów V4 wydali w tej sprawie specjalną deklarację. Pilne spotkanie premierów państw Grupy Wyszehradzkiej zostało zwołane przez premiera Mateusza Morawieckiego w poniedziałek i dotyczyło rosyjskich aktów sabotażu w Czechach, eskalacji przez Rosję sytuacji na Ukrainie i Białorusi i współpracy V4 we wzmacnianiu bezpieczeństwa w regionie.
O znaczeniu tego spotkania na antenie Radia Wnet mówił Szymon Szynkowski vel Sęk.
To jednoznaczne stanowisko to ważny sygnał płynący ze strony Grupy Wyszehradzkiej – zaznaczył nasz gość.
Kraje V4 solidaryzują się z Czechami po ostatnich wydarzeniach .
Część z krajów podjęła już decyzję o wydaleniu dyplomatów w geście solidarności z Czechami. (…) Część aktywizuje różne fora międzynarodowe.
Otwarta dyskusja
Wiceszef MSZ odniósł się także do kwestii Nord Stream 2.
Trzeba pamiętać ze w samych Niemczech opinie nie są tylko wspierające wobec tego projektu (…) W łonie samego CDU także pojawia się wiele ważnych głosów.
Zapytany, czy Polska jest w stanie zatrzymać ukończenie inwestycji, zauważył że dzięki staraniom polskiej dyplomacji jest ona ponownie dyskutowana także za Odrą– zaznaczył.
Nie tylko na forach miedzynarodowych, ale także w samych Niemczech ta dyskusja jest ponowie otwarta – dodał.
Jak zauważył jednogłośne stanowisko Unii Europejskiej w sprawie gazociągu nie jest możliwe, ponieważ:
Składa się ona z wielu państw, których interesy często są sprzeczne.
Dyplomacja lubi ciszę
Szynkowski vel Sęk mówił także o kwestii sytuacji na Białorusi. Skomentował głosy, mówiące o tym, że Polska w tej sprawie powinna prowadzić jedynie zakulisowe działania, wykorzystując do tego duże mocarstwa takie, jak USA.
Ważne są działania zarówno te, które są przez nas eksponowane w przestrzeni publicznej, ale dyplomacja lubi też ciszę. Jedno nie wyklucza drugiego – wskazywał.
Zapewnił również, że działacze Związku Polaków na Białorusi, którzy nadal pozostają za kratami mogą liczyć na pomoc Polski.
Pragnę zapewnić, że nie ma tygodnia, nie ma dnia, by ta sprawa nie była przedmiotem naszych działań na arenie międzynarodowej. Jest to przez nas monitorowane i nie jesteśmy w tej sprawie bezradni.
Stowarzyszenie RKW-RKW wzywa do wprowadzenia obowiązkowych badań wariograficznych dla polityków i urzędników RP wysokiego szczebla – jak się to odbywa w niektórych przypadkach służb specjalnych.
Ruch Kontroli Wyborów-Ruch Kontroli Władzy
Wnioskujemy do Pana Prezydenta RP Andrzeja Dudy o pilne podjęcie działań ustawodawczych celem wprowadzenia lustracji antykorupcyjnej dla wszystkich polskich sędziów.
Stowarzyszenie RKW Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy występuje z odezwą mającą na celu rozpropagowanie wprowadzenia obowiązkowej zasady weryfikacji wariograficznej przy doborze kandydatów oraz nadzorze nad osobami pełniącymi wysokie stanowiska demokratycznej władzy w Polsce. Nasza inicjatywa jest apolityczna i realna. Trzeba przygotować projekt ustawy sejmowej i spowodować społeczny nacisk na jej wdrożenie. Poprzez wprowadzenie ustawy antykorupcyjnej możemy realnie sprawić, że Polaków – niezależnie od opcji politycznej – będą reprezentować wyłącznie uczciwi kandydaci. Agentura, oszuści, ludzie nieobliczalni czy uzależnieni (np. pedofile, narkomani) – zostaną wyeliminowani z poszczególnych szczebli władz w naszym kraju. Zlikwidowanie w ten sposób korupcji w polityce jest możliwe! Do tej pory unikający polityki, a mądrzy i przede wszystkim uczciwi ludzie będą mieli wówczas dużą szansę, by nas reprezentować – co będzie niezwykle korzystne dla polskiego interesu narodowego.
Stowarzyszenie RKW wzywa do poparcia planu wprowadzenia obowiązkowych badań tzw. poligraficznych na wariografie dla urzędników – tak jak się to odbywa w niektórych tylko przypadkach służb specjalnych.
Docelowo badaniu podlegaliby wszyscy elekci z zakończonych procesów wyborczych oraz piastujących stanowiska: prezydenta RP, premiera, ministrów, posłów, senatorów, prezydentów czy burmistrzów miast, prezesów spółek skarbu państwa, aparatu kontroli skarbowej, władz lokalnych itp. Proponujemy, by w pierwszej kolejności zastosować taką weryfikację wobec wszystkich polskich sędziów.
Petycję, z tyloma podpisami, ile zdobędziemy do dnia 1 czerwca 2021 roku, przedłożymy Panu Prezydentowi Andrzejowi Dudzie z prośbą, by wykazał się inicjatywą ustawy antykorupcyjnej w obszarze sądownictwa, a więc w ramach jego kompetencji. W takim przypadku możliwy jest do opracowania w kilka tygodni projekt ustawy, zawierający głównie rozszerzenie dotychczasowego obowiązku sędziowskiego oświadczenia lustracyjnego (i weryfikacji przez IPN) o podobny obowiązek oświadczenia kandydatów na sędziów oraz sędziów (i weryfikacji na certyfikowanym wariografie). Mamy nadzieję, że przedstawiciele Stowarzyszenia RKW będą mogli osobiście spotkać się z Panem Prezydentem i że poprze on naszą apolityczną społeczną inicjatywę antykorupcyjną.
MEMORANDUM ANTYKORUPCYJNE
Ujawniane od wielu lat różne afery, często na najwyższych szczeblach władzy, są wynikiem złego systemu wyłaniania naszych przedstawicieli, wskutek czego do polityki, do władzy przedostają się osoby o wątpliwych kwalifikacjach moralnych, podatne na korupcję lub szantaż.
Po przemianach demokratycznych z lat 1989/90 Polacy mają możliwość głosowania w wolnych wyborach na zgłoszonych kandydatów. Jednak w ramach obowiązującego prawa wyborczego jedyną działającą w praktyce weryfikacją kandydatów do samorządu czy parlamentu jest obowiązkowe złożenie przez nich oświadczenia lustracyjnego, którego prawdziwość jest weryfikowana przez Biuro Lustracyjne IPN. Weryfikacja ta polega na sprawdzeniu, czy dana osoba wykazała prawdę o ewentualnej współpracy ze służbami PRL. Odbywa się to jednak już po wielu latach i na stosunkowo niewielkich zasobach, gdyż większość akt komunistycznych służb została zniszczona. Obowiązek ten dotyczy tylko osób urodzonych przed 1 sierpnia 1972 roku.
Zasoby IPN-u, przejęte przede wszystkim po Służbie Bezpieczeństwa, trafiły tam mocno przetrzebione, pozbawione przeważnie informacji najistotniejszych, przesądzających o fakcie współpracy danej osoby. Pozostawione ślady takiej współpracy, w postaci zapisów ewidencyjnych, w świetle obowiązującego w Polsce w tym zakresie prawa nie przesądzają o czyjejś winie. Znamienne jest też to, że największego „brakowania” tej dokumentacji dokonano już na początku lat 90., gdy znajdowały się one pod kuratelą „solidarnościowego” Urzędu Ochrony Państwa.
Należy także zauważyć, iż przemiany związane z transformacją ustrojową z przełomu lat 80./90. ominęły wojskowe organy bezpieczeństwa (kontrwywiad oraz wywiad wojskowy), gdzie nie przeprowadzono stosownej weryfikacji, na wzór tej w SB, ani ich pracowników, ani, tym bardziej, ich agentury. Fakt ten również jest znamienny, gdyż dla osób pobieżnie nawet w temacie zorientowanych wiadomym jest, że to te służby (oraz ich agentura) stanowiły właściwy trzon formacji zwanej potocznie komunistyczną bezpieką, nastawioną na obronę szeroko rozumianych interesów Wojsk Układu Warszawskiego, na najbardziej wówczas zagrożonym w Polsce obszarze, tj. froncie wewnętrznym.
Likwidacja następcy WSW, czyli Wojskowej Służby Informacyjnej, nie rozwiązała problemu i związanych z nią zagrożeń.
Jeśli więc w tych zniszczonych w większości zasobach IPN-u nie ma obecnie informacji przesądzających o haniebnej przeszłości kandydatów, to mogą oni obecnie poprzez fakt zatajenia jej, tj. kłamstwo w oświadczeniu, zostać naszymi przedstawicielami w parlamencie czy samorządzie terytorialnym. Niektórzy z nich mogą być nadal kontrolowani przez wrogie Polsce siły, o ile znają one ich przeszłość czy dysponują ich aktami.
Nikt, jak dotąd, nie postuluje sprawdzania kwalifikacji moralnych wszystkich bez wyjątku kandydatów do władzy, również najmłodszych. Nie stworzono systemu do ich sprawdzenia. O tym, czy mają oni powiązania ze światem przestępczym, obcą agenturą, czy choćby są nieobliczalni w wyniku np. uzależnienia narkotycznego czy pedofilii, dowiadujemy się poprzez afery ujawniane w mediach. Nie ma też obecnie żadnej możliwości prawnej weryfikacji polityków oraz urzędników na państwowych posadach. Jeśli nie byli karani, są i muszą być traktowani jak uczciwi ludzie. Do polityki i do władzy przedostają się przez to zbyt często ludzie małostkowi, podli i sprzedajni. Czasami tacy skorumpowani włodarze naszego państwa, naszych miast i wsi miewają oskarżenia o korupcję, czasami nawet otrzymują kary i trafiają później za kraty, ale wyrządzonych społeczeństwu szkód już nie naprawią, a straty są na ogół wielkie.
Ostatnio, w 2020 roku, najważniejsze osoby w państwie, jak marszałek Senatu czy prezes Najwyższej Izby Kontroli, mają zarzuty korupcji oraz oszustwa podatkowego. Nie powinno być tak, że aż do czasu ewentualnego udowodnienia winy lub też oczyszczenia z zarzutów sprawują oni nadal władzę przez wiele miesięcy czy lat.
Gdyby wprowadzono obowiązkowy i sprawny system kontroli uczciwości, jakim jest badanie na wariografie, wówczas natychmiast wiedzielibyśmy, kto z nich kłamie.
W obecnym systemie nadal taka wiedza niewiele by zmieniła, więc powinny zaistnieć odpowiednie zapisy prawne, by można wszystkich nieuczciwych i skorumpowanych ludzi od razu odsunąć od sprawowanego przez nich publicznego urzędu oraz postawić przed sądem.
Badanie na tzw. wykrywaczu kłamstw w przypadku dużego zamówienia (np. kilku tysięcy zleceń) jest wydatkiem tylko kilkudziesięciu złotych, więc tanim, jednorazowym zabiegiem. Niewykluczone, że zaproponujemy w projekcie ustawy, aby każdy elekt na stanowisko publiczne musiał dostarczyć na swój koszt „zaświadczenie antykorupcyjne” z badania na wariografie, oczywiście z wynikiem negatywnym. Podobnie jak w wielu wypadkach trzeba dostarczyć zaświadczenie z sądu o niekaralności, które kosztuje 30 zł i każdy musi je nabyć na swój koszt. Jednakże z uwagi na znaczne, nie do oszacowania straty mogące wyniknąć z narażenia naszego bezpieczeństwa narodowego, wszelkie inne koszty z tym związane, zwłaszcza infrastruktury do badań wariograficznych, winny być sfinansowane z budżetu państwa.
Przykład mieliśmy choćby w oszustwach na podatku VAT, gdzie starty skarbu państwa sięgały dziesiątek miliardów złotych rocznie. Nie byłoby ich w takiej skali, gdyby poprzez badanie wariograficzne musieli przejść wysocy urzędnicy i ich doradcy w ministerstwach, którzy chronili mafię VAT-owską.
Dla dalszego prawidłowego rozwoju Polski należy więc pilnie wprowadzić kontrole antykorupcyjne sprawdzające uczciwość i lojalność państwową elektorów na wszystkie ważne stanowiska państwowe oraz takie same cykliczne i okresowe kontrole dla osób piastujących już te stanowiska.
Patologia korupcji i agenturalności od wielu lat, już po zakończeniu okresu totalitaryzmu komunistycznego, jak choroba nowotworowa nadal niszczy nasze państwo. Skoro istnieje wiarygodna i niedroga możliwość skutecznej kontroli, znana od lat i ostatnio bardzo udoskonalona poprzez rozwój informatyki i sztucznej inteligencji, to należy po prostu z niej skorzystać.
Wprowadzenie USTAWY ANTYKORUPCYJNEJ w życie wymaga dobrej woli obecnych decydentów oraz naszego społecznego na nich nacisku w tej kwestii.
Stowarzyszenie RKW niniejszą odezwą inicjuje proces wdrożenia w Polsce antykorupcyjnego systemu kontroli władzy już na etapie wyłaniania kandydatów oraz późniejszych okresowych kontroli ich uczciwości jako funkcjonariuszy państwowych sprawujących władzę. Tak jak wprowadzono do kodeksu wyborczego obowiązek oświadczeń lustracyjnych dla kandydujących oraz ich weryfikację przez IPN, tak można i należy wprowadzić kolejny obowiązek, stosunkowo tani i szybki w realizacji, a stwarzający od razu nieporównywalnie wyższą jakość w funkcjonowaniu naszego państwa i dzięki temu wielkie korzyści.
Stowarzyszenie RKW inicjuje plan wprowadzenia systemu obowiązkowych badań na wariografie, tak jak się to odbywa w niektórych tylko przypadkach polskich służb specjalnych. Badaniu podlegaliby wszyscy elekci z zakończonych procesów wyborczych oraz późnej okresowo piastujący stanowiska prezydenta RP, premiera, ministrów, posłów, senatorów, prezydentów czy burmistrzów miast, prezesów spółek skarbu państwa, sędziów, prokuratorów i wszelkich władz lokalnych.
W przeciwieństwie do zaświadczeń lustracyjnych IPN-u, jest to, jak dotąd, najbardziej znany sposób zapewniający w 100% prawidłową weryfikację prawdomówności!
Istnieją też inne, ale droższe metody, jednak z większą ilością przeciwskazań zdrowotnych, więc je pomijamy w propozycji (np. niekliniczne funkcjonalne obrazowanie mózgu metodą rezonansu magnetycznego w połączeniu z najnowszymi urządzeniami łączącymi ludzki mózg ze sztuczną inteligencją).
Nawet w polskich sądach wyniki badań poligraficznych są brane pod uwagę, jeśli są jednym z różnych dowodów i są dobrowolne. Procedura dopuszcza tzw. rozpytanie wariograficzne w celu ograniczenia kręgu osób podejrzanych lub ustalenia wartości dowodowej ujawnionych śladów (art. 192a § 1 kpk).
W aferze korupcyjnej z 2019 roku byłego już szefa Komisji Nadzoru Finansowego, prokuratura w 2020 roku ujawniła i jednoznacznie stwierdziła, iż po dobrowolnych badaniach na wariografie, w sporze właściciel Getinbanku vs prezes KNF, kłamcą jest były prezes KNF. Badanie na certyfikowanym, nowoczesnym wariografie jest wiarygodne dla ponad 98,5% badanych. Istnieje statystyczna grupa osób – do 1,5% – których nie powinno się badać, gdyż wyniki będą niemiarodajne. Są to, w minimalnym procencie, przeszkoleni specjalistycznie agenci służb specjalnych. Przeszkolony agent nie ma jednak możliwości oszukania aparatury, choć potrafi do pewnego stopnia „zamazać” wynik swojego badania – ale to jest wówczas widoczne w badaniu.
Bywają też osoby, które z przyczyn zdrowotnych zażywają specyficzne lekarstwa, a z tego powodu nie można prawidłowo ich zweryfikować w systemie kontroli wariograficznej. Takie schorowane osoby nie muszą jednak kandydować lub być powoływane na urzędy. To chyba jedyny ujemny, ale niewielki koszt społeczny proponowanego wariograficznego systemu kontroli.
Uważamy, że konieczne jest wprowadzenie ustawy sejmowej regulującej całe zagadnienie i wiele specyficznych sytuacji związanych z badaniami poligraficznymi, które w 2021 roku będziemy opracowywać, m.in.:
Określenie podmiotu do przeprowadzania weryfikacji, tak aby był on w pełni wiarygodny, odporny na korupcję i transparentny (obecne firmy/instytuty raczej się do tego nie nadają);
Natychmiastowa utrata stanowisk i np. dożywotni zakaz piastowania funkcji państwowych przez osoby, którym wykazano kłamstwa lub celowe zamazywanie obrazu badania na wariografie. Na podstawie obecnie obowiązującego prawa oszuści nie mogą być oskarżani czy karani wyłącznie z powodu negatywnego wyniku badania prawdomówności (mamy nadzieję, że prawo też w tym wypadku się kiedyś zmieni);
Wykluczenie możliwości kandydowania na określone stanowiska publiczne i państwowe przez osoby zażywające z powodu rzadkich chorób specjalistyczne lekarstwa, co nie pozwala im na poddanie się poligraficznym badaniom na wiarygodność;
Opracowanie systemu badań wariograficznych i ich kontroli (w tym społecznej –np. mężowie zaufania; całe badanie nagrywane na video, a wyniki na nośniki elektroniczne – z opcją kupna przez osobę badaną), by nie było najmniejszych możliwości fałszowania wyników przez osoby pracujące dla instytucji kontrolującej (które również by obowiązkowo podlegały okresowym badaniom wariograficznym);
Ustalenie zakresu i częstotliwości badań oraz zapewnienie budżetu do tego celu, co nie jest znacznym wydatkiem (można też wprowadzać obowiązkowe badania stopniowo – zacząć od kontroli wariograficznej na najwyższych stanowiskach w państwie i samorządzie).
Jako Stowarzyszenie RKW będziemy prowadzić i pilotować do końca naszą inicjatywę stworzenia odpowiedniej ustawy antykorupcyjnej z wszystkimi jej aspektami/rozporządzeniami niezbędnych działań technicznych w praktyce. Zdajemy sobie sprawę, że napisanie takiego obywatelskiego projektu bezbłędnej prawnie ustawy do końca 2021 roku będzie bardzo trudne. Liczymy, że w zakresie działań antykorupcyjnych wśród sędziów inicjatywą wykaże się Pan Prezydent, dlatego na jego ręce złożymy 1 czerwca 2021 roku tę petycję, z uzyskanym poparciem w postaci podpisów na naszym portalu.
Liczymy na Państwa pomoc w rozpropagowaniu petycji oraz w ewentualnym wsparciu w społecznym tworzeniu projektu ustawy antykorupcyjnej.
Prosimy o pisemne poparcie w zakładce Petycje na naszym portalu stowarzyszenierkw.org oraz o jej propagowanie, a także o dalsze wspierania Stowarzyszenia RKW w tworzeniu projektu ustawy antykorupcyjnej. Liczymy, że z Państwa wsparciem projekt zostanie bezbłędnie prawnie przygotowany do końca 2021 roku, a w 2022 roku zbierzemy min. 100 tys. podpisów i przedłożymy jako gotowy projekt obywatelski pod obrady Sejmu i będziemy cały proces monitorować i informować na naszym portalu internetowym.
Memorandum antykorupcyjne Ruchu Kontroli Wyborów-Ruchu Kontroli Władzy znajduje się na s. 11 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.