Gospodarze innych miast potrafiliby wykorzystać chociażby dorobek archeologów. U nas turysta – zamiast dobrze wyeksponowanych wyników prac archeologicznych – zobaczy wciąż zaawansowane roboty drogowe…
Przemysław Alexandrowicz
Rowerzystom wydaje się, że zawsze mają prawo korzystać z chodników – a tylko, gdy mają ochotę – ze ścieżek rowerowych, które przecież przygotowano specjalnie dla nich, zwężając ulice miasta… Tymczasem przebudowy kolejnych dróg doprowadzają do chaosu komunikacyjnego. Niektóre z nich (jak ciągnąca się przebudowa ulicy św. Marcina) rujnują lokalny biznes. Czy prezydenta Jaśkowiaka w ogóle interesuje to, ile lokalnych sklepików, punktów usługowych i kulinarnych przetrwa rozłożone w nieskończonym czasie remonty? Starożytni wierzyli, że koło fortuny decyduje o losach ludzi. Współcześni chyba już wiedzą, że to prezydent ma wpływ na jakość życia mieszkańców miasta. Pytanie tylko, czy weźmie on odpowiedzialność za zrujnowanie inicjatyw gospodarczych poznaniaków odciętych od klientów zakorkowanymi lub rozkopanymi ulicami… (…)
Latem najwięcej podróżujemy, zwiedzamy, obserwujemy… I uwierzyć nie możemy, że – na przykład w centrum Wrocławia – miejskie życie tętni. Ilość ogródków, restauracji, rozmaitych kawiarni jest naprawdę imponująca. Po takich podróżach wracamy do rodzinnego Poznania i… no właśnie – centrum miasta martwe.
Studenci wyjechali, więc nie warto nic organizować! Stary Rynek z naszym dumnym Ratuszem powoli zamiera. Z jego okolic wprowadzają się księgarnie, lepsze sklepy, a nawet kramy… Brakuje tylko napisu: „Proszę nie dotykać eksponatów muzealnych”. Gospodarze innych miast potrafiliby wykorzystać chociażby dorobek archeologów. Niebagatelne odkrycia ściągałyby turystów. U nas turysta – zamiast dobrze wyeksponowanych wyników prac archeologicznych – zobaczy wciąż zaawansowane roboty drogowe… (…)
W czasie swojej kadencji prezydent Jacek Jaśkowiak dokonał naprawdę wiele, by uświadomić mieszkańcom miasta, że mieszkają wśród nas osoby „innej orientacji seksualnej”. Elementem tej przymusowej andragogiki (edukacji dorosłych) były chociażby tęczowe chorągiewki na poznańskich tramwajach. Nie wiem, jak prezydent czuje się, gdy nazywają go „Tęczowym Jackiem” – mnie zmusiłoby to do zastanowienia. Zdecydowanie nie chcę jednak, by do szkół coraz szerzej docierali „tęczowi” edukatorzy oraz „tęczowe” pomoce dydaktyczne i podręczniki…
Przemysław Alexandrowicz – 57 lat, urodzony w Poznaniu. Absolwent VI LO i UAM (mgr historii, nauczyciel). Żonaty, ojciec czwórki dzieci. Uczestniczy w życiu publicznym od 1980 r. Prezes poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Radny Miasta Poznania. W latach 2002–2005 Przewodniczący Rady Miasta. Obecnie przewodniczy Komisji Oświaty i Wychowania. Kandyduje do Rady Miasta.
Cały artykuł Przemysława Alexandrowicza pt. „A u nas, w Poznaniu” znajduje się na s. 4 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Przemysława Alexandrowicza pt. „A u nas, w Poznaniu” na s. 3 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
U nas, w Wielkopolsce, szanujemy ludzi i jest przede wszystkim szacunek do pracy. Kiedy ocenia się człowieka, patrzy się przede wszystkim na to, co zrobił, jakie ma plany, na pracę organiczną.
Tomasz Wybranowski
Tomasz Szrama
Jak można funkcjonować w Rzeczpospolitej Polskiej bez partii politycznych?
Udaje nam się to już drugą kadencję. W pierwszej jeszcze były partyjne podziały, a w tej są po prostu radni. Radni ze stowarzyszeń, komitetów, klubów społecznych. Rządzi się w ten sposób wspaniale, dlatego że kłócimy się, dyskutujemy, na przykład, gdzie ma być chodnik, gdzie ma być droga, którą szkołę wyremontować, co w tym roku zrobić, co w przyszłym – o to toczą się wszystkie spory. Wtedy bardzo często dojrzewamy do nowych pomysłów…
I w Obornikach, i w Wielkopolsce widać szacunek do samych siebie.
Uważam, że żeby ktoś nas szanował, musimy przede wszystkim szanować i kochać samego siebie. Nie egoistycznie, tylko w taki porządny, pracowity, organiczny sposób. Bo jak siebie samego człowiek nie szanuje, to trudno oczekiwać szacunku od innych. U nas, w Wielkopolsce, szanujemy innych ludzi i jest przede wszystkim szacunek do pracy. Kiedy ocenia się w Wielkopolsce człowieka, patrzy się przede wszystkim na to, co zrobił, jakie ma plany, na pracę organiczną.
Niektórzy mówią, że Wielkopolanie mają gen etosu dobrej pracy. Czy Pan to potwierdza?
Nie jestem filozofem ani historykiem, ale chyba tak, ten etos tutaj czuć i gospodarność, i dbałość. Oborniczanin na przykład idzie ulicą i podniesie papier, i go do kosza wrzuci, mimo że ten papier nie jest jego. To jest sympatyczne. (…)
Jak się współpracuje z tą ponad pięćdziesiątką stowarzyszeń, fundacji w gminie i w mieście?
Bardzo dobrze, ale oczywiście każdy medal ma dwie strony. Na początek strona lepsza: stowarzyszenia, kluby sportowe mnożą się na potęgę ku naszej radości. Współpraca jest idealna, ponieważ oni mogą na nas liczyć w miarę możliwości finansowych i my możemy zawsze na nich liczyć, kiedy zwracamy się o jakąś pomoc. Mamy przeróżne koncerty charytatywne, masę różnych imprez dla dzieciaków, dla seniorów. Jeszcze żadne stowarzyszenie nam nie odmówiło. Tam są ludzie, którzy wręcz czekają, żeby coś robić.
A druga strona medalu jest taka, że w związku z tym, że jest tych klubów i stowarzyszeń bardzo dużo, mamy też problemy, żeby wszyscy byli zadowoleni pod względem finansowym. I musimy co roku zwiększać pulę finansową na pomoc organizacjom i stowarzyszeniom, żeby mogły działać. Na sport w Obornikach poświęcamy około 2 mln złotych, ale jaka to jest radość, kiedy wracam z pracy i widzę, że boiska są pełne! Mamy dużo boisk, dużo stadionów i – co ciekawe – wprowadziliśmy taką, nietypową może, uchwałę rady miejskiej, że kluby sportowe wchodzą na wszystkie obiekty sportowe za darmo.
Jak to?
Nie zarabiamy na boiskach – tak to. (…)
Podsumujmy: można dobrze zarządzać gminą i miastem bez podziałów politycznych. Można słuchać obywateli, wyborców i można też sprawić, że mieszkanie w tym mieście, w tej gminie przynosi zadowolenie.
Muszę zaznaczyć, że to nie jest tak, że nie ma partii. Są partie, ja też jestem członkiem partii, nieważne jakiej. Szereg działaczy jest członkami partii. My się z tych partii nie wypisaliśmy, ale udało nam się doprowadzić do tego, że nikt nie czuje, z jakiej kto jest partii – to jest najpiękniejsze. (…)
To dorzućmy do tej wielkiej beczki miodu i dobrobytu trochę dziegciu.
Mamy na przykład problem z firmami. Ogłaszamy przetarg i albo się żadna firma nie zgłasza do inwestycji, albo zgłasza się taka, która chce dwa razy więcej, niż wynosił kosztorys. To są problemy tegoroczne.
Otrzymaliśmy ogromne ilości środków unijnych. Wiedząc od kilku lat, że te środki będą, robiliśmy projekty do tak zwanej szuflady. I kiedy ruszyły konkursy, pootwieraliśmy te szuflady i się okazało, że byliśmy jedną z pierwszych gmin, które w tych konkursach startowały. Myślałem, że połowa naszych wniosków odpadnie. A co się okazało? Wygraliśmy 100% konkursów i nastąpiła klęska urodzaju. Trzeba to wszystko zbudować, a ceny materiałów budowlanych w Polsce poszły bardzo mocno w górę, nie ma pracowników. Jakoś udało się na każdą inwestycję – mamy ich ponad dwadzieścia – zdobyć firmy i pracowników. Ale trzeba teraz zapłacić i czekać parę miesięcy na to, aż Unia zwróci pieniądze.
W przyszłym roku miód i mleko będą płynąć z nieba, a w tym roku, o dziwo, mając ogromne ilości inwestycji, ogromne środki unijne, bardzo mocno musimy zaciskać pasa. Przychodzą mieszkańcy: Panie burmistrzu, mamy prośbę o chodnik… Proszę państwa, w przyszłym roku. W tym roku nie mam grosza już na żadne nieunijne inwestycje. I to jest ten dziegieć… (…)
Gdy ktoś przyjedzie do Obornik w Wielkopolsce i pójdzie na dworzec, nie będzie mógł skorzystać z toalety, bo tego przybytku tam nie ma. Ludzie narzekają też na korki, ale przecież nie przebudujemy obornickiego rynku i centrum.
Zbudowaliśmy od nowa drogi, ścieżki rowerowe, lampy, dworzec autobusowy, parkingi – zresztą ze środków unijnych – a kolej zbudowała nowe tory i nowy peron. Został w tym miejscu stary, brzydki, paskudny dworczyk kolejowy bez toalet. I przyznam, że jest to wina burmistrza. Bo zaufał kolei. Dogadaliśmy się z koleją, że wybuduje nowy dworzec, a przy nim toalety. Nie budowaliśmy na naszym dworcu autobusowym toalet i poczekalni, bo miały być kilka metrów dalej… Ale w dziwny sposób zniknęło to z planów kolejowych i zostaliśmy z pięknym terenem, a w środku…
Czy ktoś poinformował włodarzy miasta i gminy, że tak się stanie? Poprawcie projekt, wstawcie do planu ten przybytek?
Żałuję jednego. Mogłem ten dworzec przejąć i budować go za własne pieniądze, korzystając ze środków unijnych. Mam żal do PKP. Mogli powiedzieć: panie burmistrzu, nie mamy kasy, weź pan sobie ten dworzec i pan go sobie buduj. I tak byśmy zrobili.
Ale były wielkie plany, że w Obornikach powstanie modelowy dworzec. Były wizualizacje, dogadaliśmy się nawet, że to będzie dworzec autobusowo-kolejowy, takie szczegóły nawet ustaliliśmy, że będą kasy biletowe autobusowo-kolejowe, czyli gminno-kolejowe, że będą stojaki na rowery. Wszystko było ustalone. Mamy te wszystkie dokumenty. I nagle to zniknęło.
Bardzo żałuję, bo gdybyśmy wiedzieli, zgłosilibyśmy do środków unijnych, oprócz dworca autobusowego, budowę dworca kolejowego. I byśmy go sami zrobili. Teraz zwróciliśmy się do PKP z ofertą, że damy połowę pieniędzy i prosimy, żeby PKP jednak to w planach ujęło, bo dowiedziałem się, do 2023 r. nie ma Obornik w tych planach. A nawet, gdyby w jakiś cudowny sposób się w nich znalazły, nie ma żadnej gwarancji, że do 2023 r. roku to będzie zbudowane. Pewnie my to w przyszłym roku przejmiemy i sami sobie zbudujemy, z ubikacjami, z poczekalnią, w tym miejscu, gdzie chcemy. Tak to chyba się skończy.
Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z Tomaszem Szramą, burmistrzem Obornik w Wielkopolsce, pt. „Oborniki – wielkopolska Arkadia”, znajduje się na s. 13 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Tomasza Wybranowskiego z Tomaszem Szramą, burmistrzem Obornik w Wielkopolsce, pt. „Oborniki – wielkopolska Arkadia”, na stronie 13 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl
Chcesz służyć innym – musisz zrezygnować z wysokiego statusu materialnego. Chcesz mieć specjalny status materialny – myśl o sobie, zajmij się dochodową działalnością biznesową; nie przeszkadzaj innym.
Tomasz Wybranowski
Tadeusz Dziuba
Częstym zarzutem wobec wielu osób tak zwanej Dobrej Zmiany jest to, że tyle od nich oczekiwano po październiku 2015 roku, a nie zawsze są tam, gdzie być powinni. Jak Pan to skomentuje?
Każde duże środowisko łączy ludzi o bardzo różnych upodobaniach i motywacjach. Środowisko Prawa i Sprawiedliwości nie składa się z samych aniołków i to chyba nie jest jakaś wielka tajemnica. Ale spójrzmy na drugą stronę medalu. Bez Prawa i Sprawiedliwości nie ma dobrej zmiany w Polsce. Tak więc jedna kwestia to niedoskonałość ludzi, a druga kwestia – to użyteczność i pożyteczność tej formacji politycznej.
Wejdę w słowo. Nawet posłowie opozycyjni twierdzą, że Prawo i Sprawiedliwość to pierwsza z partii politycznych w Polsce, która od bardzo dawna, może po raz pierwszy w historii, realizuje to, co miała napisane w programie wyborczym.
Mam dokładnie to samo zdanie.
Jesteśmy w Poznaniu, więc może warto powiedzieć, że marsz Prawa i Sprawiedliwości ku programowi obywatelskiemu, który w zamiarze miał być realizowany później, zaczął się właśnie tu, w Poznaniu. Od kongresu, który odbył się mniej więcej miesiąc przed katastrofą smoleńską w 2010 roku. I wtedy właśnie opracowano pierwszą wersję, już dosyć dojrzałą, programu Prawa i Sprawiedliwości, która potem była modyfikowana w różnych aspektach.
Ten korpus, wtedy uchwalony tu, w Poznaniu, pozostał podstawą programu wyborczego z 2015 r. A po zwycięstwie wyborczym najważniejsze elementy tego programu – oczywiście sukcesywnie – są realizowane, bo za jednym zamachem wszystkiego się nie da wprowadzić. Podzielam wyrażoną przez Pana opinię, że Prawo i Sprawiedliwość jest formacją polityczną uczciwą w tym sensie, że obiecało i realizuje, a przynajmniej stara się to robić.
I w miarę szybko reagujecie na różne przypadki niecnych zachowań w łonie partii Prawa i Sprawiedliwość, co również nie jest typowe. Jako grupa polityczna trzymająca władzę nie boicie się oczyszczać swoich szeregów.
To jest element realizacji uczciwych deklaracji. Chcemy, by nasi przedstawiciele, nasi funkcjonariusze zachowali czyste ręce i jeśli tak się nie dzieje, to wyciąga się z tego konsekwencje. Ale muszę dodać, że w takim sposobie działania – właśnie konsekwentnego – moim zdaniem dużą rolę odgrywa osobisty wybór naszego lidera Jarosława Kaczyńskiego, który jest bardzo uczulony na kwestie przyzwoitego zachowania w życiu publicznym i z całą pewnością ta jego skłonność jest decydująca dla wyciągania wniosków dyscyplinujących względem osób, które nie podporządkowują się regułom, nazwijmy je, moralnym, etycznym czy regułom przyzwoitości.
Mam wrażenie, że na Zachodzie, aby być posłem, senatorem, trzeba mieć dobry życiorys, wykazać się czymś w życiu biznesowym, naukowym, mieć coś do zaproponowania. A mandat społecznego zaufania jest taką kropką nad i. Idzie się do parlamentu po to, aby zrobić coś dobrego; to jest jakby ukoronowanie życia.
Powiem szczerze, że przedstawił Pan dosyć idealistyczną wizję modelu kariery politycznej w krajach, które określamy jako zachodnie. Myślę, że tam jest nie mniej karierowiczów niż u nas i nie mniej ludzi, którzy kierują się nieuczciwymi motywacjami.
Ale z całą pewnością warto przyjąć takie stanowisko, że ten, kto chce się poświęcić sprawom wspólnotowym, sprawom publicznym, musi mieć umiarkowane oczekiwania co do swojego statusu materialnego. Chcesz pracować dla innych, chcesz służyć innym – musisz umieć zrezygnować z wysokiego statusu materialnego. Chcesz mieć specjalny status materialny – zajmij się działalnością biznesową, gospodarczą czy innego typu, która przynosi dochody; myśl o sobie, nie przeszkadzaj innym.
To jest punkt wyjścia. Każda osoba angażująca się w życie publiczne musi dokonać takiego wyboru gdzieś na początku drogi, czy to racjonalnie, czy intuicyjnie. Bo jeśli tego wyboru się nie dokona, potem pojawiają się sytuacje konfliktowe, pokusy, ulega się łatwo pokusom.
Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z posłem Tadeuszem Dziubą, pt. „O polityce w Poznaniu” znajduje się na s. 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Tomasza Wybranowskiego z posłem Tadeuszem Dziubą, pt. „O polityce w Poznaniu”, na s. 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl
Wójt nalegał, żeby kupić skondensowany pot człowieka i rozlać panu pod autem. Auto jest do wyrzucenia – nie da się tego smrodu usunąć. Tego się używa w polowaniach na dziki. Wtedy się przestraszyłem.
Mariusz Pilis
Wójt zlecał, ja robiłem, Likom płacił
Czy można w walce o wpływy polityczne, pieniądze i władzę posunąć się do czynów podłych, kłamstw, preparowania dokumentów i godzenia w bezpieczeństwo swoich przeciwników? Znamy takie scenariusze z filmów. Wiemy do czego są zdolni zaślepieni obłędem mali ludzie, którym marzy się „władza i kasaˮ. Oglądając te pasjonujące historie, zwykle siedzimy wygodnie w fotelu, popijamy herbatę, zajadamy się czymś tam. I czujemy się bezpieczni, bo to, co oglądamy, dzieje się tylko w filmie, w telewizorze, daleko od nas.
Oglądając te pasjonujące historie, zwykle siedzimy wygodnie w fotelu, popijamy herbatę, zajadamy się czymś tam. I czujemy się bezpieczni, bo to, co oglądamy, dzieje się tylko w filmie, w telewizorze, daleko od nas. Tym razem jest inaczej.
Te historie dotarły do naszej gminy. Numer specjalny naszej gazety poświęcamy opisaniu mechanizmów i wydarzeń, od których stają włosy na głowie i każdy z nas ma prawo czuć się zagrożony. Wszystko wydarzyło się naprawdę. Wszystko, o czym piszemy, poparte jest dokumentami wskazującymi na zjawisko, którego nie można nazwać po prostu skandalem. To coś znacznie większego i groźniejszego. To przestępcza patologia, której rozmiarów do końca jeszcze nie znamy. Dlatego zdecydowaliśmy się również na złożenie doniesienia do prokuratury, ponieważ stanęliśmy w obliczu zjawiska, które nie ma prawa istnieć w sferze publicznej. Z którym trzeba walczyć i które trzeba pokonać. W imię prawdy, prawa i sprawiedliwości. Nie wiemy jeszcze, jak wielu ludzi jest zamieszanych w to wszystko. Na razie dowody, poszlaki prowadzą do jednego człowieka. Tą osobą jest wójt Paweł Miś. Ale mamy pewność, że nie działał sam. Na to wskazują przeanalizowane dokumenty.
Materiał, który publikujemy, trafił do naszych rąk półtora miesiąca temu. Nie wierzyliśmy, że że przedstawione nam dowody są prawdziwe. Redakcja zaczęła długą weryfikację zarówno źródła, jak i samych dokumentów. Przeprowadziliśmy oficjalny wywiad z człowiekiem, który współpracował z gminną spółką komunalną Likom i który, jak mówi, został przez nią poszkodowany. Dlatego, jak twierdzi, zdecydował się z nami porozmawiać i gotów jest poświadczyć swoje słowa przed prokuratorem. W trakcie dwóch spotkań został nagrany 2,5-godzinny wywiad, a dziesiątki dokumentów i korespondencji, faktur, doniesień do prokuratury na politycznych przeciwników, fałszywek często pisanych językiem wulgarnym i prymitywnym – trafiły do naszych rąk.
Do wstępnej weryfikacji wywiadu i dokumentów zaprosiliśmy najlepszych dziennikarzy w Polsce. Kilkugodzinne konsylium dziennikarskie dało jednoznaczną opinię: materiał, który leżał przed nami na stole, sprawia wrażenie wiarygodnego i udokumentowanego. Jest tak szczegółowy, że prowokacja wymierzona w naszą gazetę jest praktycznie wykluczona.
Oddaliśmy materiał do dalszej analizy, tym razem prawnej. Uzyskaliśmy jednoznaczną opinię: przedstawione nam dokumenty mogą stanowić podstawę do podjęcia działań przez prokuraturę i postawienia szerokich zarzutów, ponieważ zachodzi prawdopodobieństwo łamania prawa. Dlatego materiał, który publikujemy, znalazł się też w rękach prokuratury.
Co się wydarzyło? Jakie dokument do nas trafiły? Co usłyszeliśmy? Materiał jest wielowątkowy. Obejmuje np. szczegółowy opis funkcjonowania trójkąta finansowego na linii: wójt – firmy zewnętrzne – spółka komunalna Likom. Ten trójkąt pozwalał na wyprowadzanie pieniędzy ze spółki komunalnej, tak aby nikt się nie mógł połapać i przyczepić. Zeznania naszego rozmówcy nie pozostawiają wątpliwości, podobnie jak dokumenty i korespondencja wójta w tych sprawach.
Są wśród tych dokumentów i takie, które mają znamiona całkowicie fałszywych. A skoro sam wójt wyraża się o nich: „Produkcja kwitów idzie pełną parą“, to raczej nie pozostawia wątpliwości, gdzie jest źródło tych prowokacji. Na ich podstawie wójt Miś składał doniesienia do prokuratury na swoich samorządowych przeciwników i posługuje się nimi do dzisiaj, w celu zapewnienia sobie określonych korzyści, rozpowszechniając je np. wśród księży w naszej gminie.
Mamy dowody, że wójt dopuszczał się przekazywania osobom trzecim danych osobowych, danych o płaconych podatkach, danych finansowych, poufnych informacji, w celu dyskredytacji swoich przeciwników. Posługiwał się, jak sam pisał, wpływami na policji i pracą własnej siostry w tej instytucji. Być może to ostatnie to tylko jego konfabulacje, w celu wywarcia wrażenia na rozmówcach, niemniej takie słowa padają w jego korespondencji. A to budzi nasz niepokój i sprzeciw.
Z pieniędzy Likomu płacono za sabotowanie dyskusji internetowych na profilu Fb – Gmina Liszki, która od lat jest krytyczna wobec działań wójta. Według naszego rozmówcy, z pieniędzy gminnej spółki komunalnej opłacano ludzi, którzy uprawiali tzw. trollowanie, które polega na wpływaniu na innych użytkowników, w celu ich ośmieszenia lub obrażenia poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów. Krótko rzecz ujmując, chodziło o wywoływanie kłótni, zdyskredytowanie dyskusji i jej uczestników.
Mnie osobiście trudno pisać o wszystkich wątkach sprawy, ponieważ główne działania, o których się dowiedzieliśmy, dotyczą mojej osoby, mojej żony i osób związanych programowo z opozycją wobec wójta Pawła Misia, skupioną w klubie radnych Prawa i Sprawiedliwości. Cztery lata temu ta grupa została oszukana przez tego człowieka, którego wspierała w wyborach na wójta. Mimo zawartych umów o współpracy i deklarowanych przez niego intencji. Nie od dzisiaj wiadomo, że to właśnie z tego grona wyjdzie kolejny kontrkandydat wójta w zbliżających się wyborach samorządowych. A tego akurat wójt Miś bardzo się obawia.
Otrzymaliśmy dokumenty, które mówią o nakłanianiu do popełnienia przestępstwa przeciwko mieniu i zdrowiu. Wulgarnego języka, jakim posługuje się przy tym wójt, nie da się nawet cytować.
To często prostackie inwektywy bez żadnych hamulców. Tylko ich część nadaje się do publikacji. Zachodzi również podejrzenie wytworzenia fałszywych dokumentów i ich rozpowszechniania.
Ta sprawa mogłaby być traktowana jako prywatny konflikt. Mogłaby – pod jednym warunkiem: że byłaby finansowana przez wójta z jego prywatnej kieszeni, a nie kieszeni mieszkańców gminy Liszki. Według dokumentów uruchomiono patologiczny mechanizm, w którym niszczenie dziennikarskiej działalności opłaca spółka komunalna, a za różne czarne działania płaci podatnik w gminie. To stawia wszystko w zupełnie innym miejscu i świetle. Ta sprawa przestaje być prywatną i staje się publiczną. Dotyczy naszej gminy bo urzędnik pomieszał tu swoje prywatne interesy ze sferą finansów publicznych.
To nie jest kolejna nic nie znacząca sprawa, która po prostu wypływa przed wyborami samorządowymi. Rodzi się sprzeciw i jedyna możliwa refleksja: DOSYĆ! Tak dalej być nie może. Dosyć zastraszania ludzi, kłamstw, fałszywych oskarżeń, tworzenia atmosfery strachu. Dosyć łamania demokratycznych standardów i mafijno-bandyckich metod. Zdecydowaliśmy się położyć temu kres. Zanim będzie za późno. Zanim komuś stanie się krzywda.
Mamy świadomość, że nasza publikacja rozpoczyna długą i ciężką drogę przez procesy sądowe i próby zdyskredytowania naszej wiarygodności. Nie boimy się tego. Mamy przekonanie, że występujemy w słusznej sprawie.
Sprawie dobra publicznego. Że prawda jest po naszej stronie. Patologię, którą odkryliśmy, trzeba wypalać z życia publicznego ogniem i żelazem. A ludzie, którzy się takich czynów dopuszczają, powinni lądować na śmietniku historii.
Rozmowa Mariusza Pilisa z byłym współpracownikiem gminnej spółki komunalnej Likom, przeprowadzona 22 i 28 czerwca 2018 r.
Co Pana łączy z gminą Liszki?
Przez pewien okres współpracowałem z podmiotami zależnymi od gminy Liszki. Przede wszystkim z firmą Likom.
Do kiedy Pan współpracował z Likomem? Bo rozumiem, że już Pan nie współpracuje?
Ta sytuacja jest skomplikowana prawnie, ponieważ Likom bez zachowania okresu wypowiedzenia wypowiedział umowę mojej firmie. Przy czym nie zostały również zapłacone dwie ostatnie faktury za usługi, które wykonałem. Pomimo zapewnień, że zostaną zapłacone.
Kiedy zaczęła się Pana współpraca z Likomem?
Oficjalnie 1 lutego 2018 roku. Prowadzę własną działalność gospodarczą. Wszystkie moje ustalenia dotyczące zatrudnienia i współpracy były prowadzone przez wójta Pawła Misia. Z prezesem Likomu [Arturem Gołdą – przyp. red.] spotkałem się dopiero po podpisaniu umowy. Tak naprawdę, to spółka Likom była tylko i wyłącznie od tego, żeby płacić faktury, które wystawiałem.
A negocjował Pan swoją umowę z…
Z wójtem i z Krupą. Bardziej z panem Krupą [Łukasz Krupa – wówczas pełnomocnik wójta ds. inwestycji i rozwoju w Urzędzie Gminy Liszki, przewodniczący struktur Platformy Obywatelskiej w powiecie krakowskim – przyp. red.].
Jaki był zakres Pana współpracy z gminą, ze spółką komunalną?
De facto bardzo szeroki. W umowie jest zapisane, że miałem ściągać do gminy inwestorów. Ale tak naprawdę to było tylko 20 procent mojej pracy wykonywanej na rzecz spółki komunalnej, ponieważ głównie zajmowałem się sprawami związanymi z budowaniem wizerunku wójta i różnymi nieformalnymi zadaniami.
I tego nie było w zakresie obowiązków Pana firmy?
Nie.
Jakie, w takim razie, podejmował Pan działania w ramach tych 80 procent, których nie było w umowie? Jaki był Pana nieformalny zakres obowiązków?
Organizowanie, tak naprawdę, już początków kampanii wyborczej dla wójta. Organizowanie spotkań w różnych mediach – od gazet przez radia po telewizje ogólnopolskie. Przez moją firmę przechodziły na przykład faktury na płatne komentarze w internecie, które były ukierunkowane tylko i wyłącznie na sabotowanie jednego profilu na Facebooku – „Gmina Liszki”. Zlecał to bezpośrednio wójt.
Facebookowy profil „Gmina Liszki”, którym ja współzarządzam, był poddawany sabotażowi i opłacała to gminna spółka komunalna Likom?
W skrócie – tak.
Ma Pan na to jakieś dowody?
Na wszystko są zlecenia. Maile od wójta, rozmowy z nim na Messengerze i oczywiście faktury. Moje faktury skierowane do Likomu z opisem dokładnego działania, czyli: „płatne komentarze w internecie zgodnie z wytycznymi”. Komentarze umieszczali pracownicy mojej firmy.
A może Pan to rozszerzyć?
Firma Likom na zlecenie wójta gminy Liszki opłacała komentatorów, którzy mieli za zadanie pisać na Pana profilu na Facebooku. Wrzucali tam różnego rodzaju inwektywy, burzyli porządek dyskusji…Te działania miały zdyskredytować Pana osobę.
Pan zatrudniał ludzi do pisania płatnych komentarzy. Jaka stawka obowiązywała?
Rynkowa. 700 zł od osoby.
Ilu tych ludzi było?
Na miesiąc wychodziło 2400 zł, bo płaci się od liczby komentarzy.
Czy oprócz ataków na profil facebookowy były jeszcze inne działania?
Były na przykład zlecenia, których nie wykonałem. Na przykład zapytania wójta, czy można złamać hasło do profilu czy do Pana maila. No, takie zagrania, że tak powiem, łamiące prawo.
Jak to wyglądało?
Pan wójt w pewnym momencie stwierdził, że „trzeba zrobić panu Pilisowi lewatywę”. Dosłownie. Że trzeba się włamać na konto i przejąć władzę czy to nad profilem „Gmina Liszki” na Facebooku, czy to nad kontem mailowym i również nad prywatnymi kontami facebookowymi.
I to się działo?
Została wynajęta na jakiś czas firma, która to zrobiła. A pan wójt dostał dostęp do maila radnej Dagmary Pilis.
Chce Pan powiedzieć, że wójt zlecił włamanie na skrzynkę mailową mojej żony?
Wójt przesłał do mnie korespondencję mailową pomiędzy Dagmarą Pilis a jakimś nieznanym adresem. Potem stwierdził, że jest to udokumentowane, że się udało i mamy kontrolę nad mailem, że możemy ośmieszyć i zdyskredytować radną. Do tego też przesłał mi dowód osobisty radnej celem zrobienia jakiegoś wywiadu środowiskowego na jej temat.
Zna Pan treść tych maili, które rzekomo wychodziły z konta mojej żony?
Tak.
I czego one dotyczyły?
Tak naprawdę łamania prawa.
To znaczy?
Rzekomego obiecywania stanowiska, ataku na wójta Misia… Wójt stosował obronę przez atak. Żeby wyglądało to tak, że radna spiskuje z kimś o obiecanych stanowiskach, łamaniu prawa, nasyłaniu kontroli z CBA. Nasyłaniu innych kontroli na wójta w celu zdyskredytowania go. Przy czym wiem, że swoimi kanałami rozesłał te maile między innymi do wojewody, starosty powiatowego oraz wszystkich działaczy PiS, jak również do działaczy samorządowych w okolicy.
Jak Pan się dowiedział o istnieniu tych maili?
Wójt Messengerem przekazał mi kopie. I napisał jeszcze, że „produkcja kwitów idzie pełną parą”.
W jakim czasie mniej więcej powstały te maile?
Ostatnie były z lutego bieżącego roku.
A pierwsze?
Z listopada albo października ubiegłego roku.
Czyli wtedy, kiedy był wniosek do Prawa i Sprawiedliwości o wykluczenie wójta Misia z partii…
One były tworzone de facto właśnie pod to.
Mamy informację, że procedura wykluczenia Pawła Misia z PiS została zawieszona. Czy z powodu tych spreparowanych maili?
Tak. Sprawę tych maili Miś zgłosił też do krakowskiego CBA. Przesłał mi nawet odpowiedź szefa delegatury krakowskiego CBA. Poza tym wielokrotnie powoływał się, nawet w mailach, na siostrę pracującą w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Wygląda na to, że mamy do czynienia z bardzo szeroko zakrojoną akcją przeciwko mojej żonie, radnej PiS, ale też przeciwko mnie, jak rozumiem? Bo na moje konto też próbowano się włamać, tak?
Tak. Ale się nie udało.
Te działania były podejmowane w związku z nadchodzącymi wyborami?
Część tych działań była podejmowana zgodnie z harmonogramem stworzonym przez moją firmę na kampanię wyborczą Misia. Za co zapłacił Likom.
Likom zapłacił za harmonogram kampanii wyborczej Misia?
Tak. Na fakturze. Jako „usługa marketingowa”.
Rozumiem, że to jest harmonogram działań negatywnych, czy w ogóle wszystkich?
Wszystkich.
Łącznie z jakimiś akcjami przeciwko…
Panu.
Przeciwko innym ludziom również?
Tak. Na przykład przeciwko radnemu Mastkowi [Tadeusz Mastek – przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Gminy Liszki, sołtys Czułowa – przyp. red]. Ponadto zlecenia kontroli, donosów na „Koszyk Lisiecki”, na osoby produkujące mięso dla „Koszyka Lisieckiego” czy na sprawy związane z dofinansowaniem jakichś projektów unijnych pisanych przez radną Pilis.
Czy inspiracje do tych działań wychodziły bezpośrednio od wójta Misia? Ma Pan na to dowody?
Tak. Rozmowy z wójtem na Messengerze oraz maile od wójta. Ogólnie cały plan był Misia i Krupy, bo Krupa zawsze mocno ingerował.
Ingerował czy wciąż ingeruje?
Wiele tych działań było nakreślonych bezpośrednio przez Krupę: – Najpierw pokażmy wszystkim maile Pilisowej i zostanie zablokowane usunięcie Misia z partii, potem zatrudniamy trolli internetowych. A później przejdziemy już do totalnej ofensywy. Znajdziemy na Pilisa haka, zgłosimy do CBA, wyszukamy, że miał np. burdel w domu.
Burdel w sensie?
Dom publiczny.
To interesujące. Może mi Pan powiedzieć coś więcej o tym, na czym miała polegać ta intryga?
Jako były współpracownik Urzędu Ochrony Państwa…
Kto?
Pan. Za rządów SLD miał Pan mieć burdel u siebie, w Kaszowie. Prowadził go pan z żoną. Obecny minister, Andrzej Adamczyk ponoć miał tam korzystać z usług. Rzekomo nagrał go Pan i innych ludzi, i ma pan na nich haki.
Stworzyli taką historię? Niebywałe…
Wójt miał różne pomysły. Nalegał dosłownie, żeby kupić skondensowany pot człowieka i rozlać panu pod autem. Auto jest wtedy do wyrzucenia, bo nie da się tego smrodu usunąć. Ja o takim czymś nie miałem pojęcia. Byłem w szoku. Tego się używa w polowaniach na dziki. Wtedy się przestraszyłem.
A co do tego wszystkiego ma minister Adamczyk?
Ponoć minister chce Misia usunąć z Prawa i Sprawiedliwości, więc ten chce go, jak pisze, „uj…ać”.
Miś chce?
Tak. Wielokrotnie o tym pisze. Zacytuję go: „Uj…ać sitwę z Krzeszowic. Wystarczy tylko powiedzieć, jakie firmy architektoniczne wygrywają przetargi”. Wójt uważa, że Adamczyk chce się go pozbyć z PiS. Wielokrotnie Miś mówił też, że ma w d… Prawo i Sprawiedliwość. On jest samorządowcem i on robi na swoim poletku, co chce.
W tym mailu wójta, w którym mówi o nasłaniu CBA na moją żonę, jest jeszcze prośba do Pana o zakup biletów na koncert Metalliki. Cytuję: „Mam do ciebie jeszcze prośbę, kup bilety na koncert Metallica w Krakowie, bo chciałbym pójść i jeszcze dać Agnieszce prezent, bo dobrze referat prowadzi. Wystaw fakturę za to jak zwykle, to Artur [Gołda – przyp. red.] zapłaci jak zwykle”.
Wójt stwierdził, że fajnie by było wysłać panią Agnieszkę, czyli kierowniczkę referatu promocji, na koncert, bo mało zarabia. A te bilety były drogie. Wysłał do mnie maila, że prosi o zakup biletów. Oczywiście kazał, jak zwykle, wysłać fakturę Likomowi, na zasadzie rozliczenia usługi marketingowej. Z tego, co wiem, na koncercie był Miś z żoną oraz mąż pani Agnieszki z synem. Pani Agnieszka potem wielokrotnie mi dziękowała.
Czy z podobnymi rozliczeniami w Likomie spotykał się Pan częściej?
Oczywiście.
Co to było?
Zakup roweru dla pana wójta. Poprosił na przykład, żebym ja mu kupił rower, a Gołda zapłaci.
I zapłacił?
Tak. Wójt potrzebował roweru na prezent dla siostrzeńca. Mam całą korespondencję i faktury, które wszystko dokumentują.
Według tego, co Pan mówi, gminna spółka komunalna płaciła za prywatne zakupy wójta. Czy tak? Czy było tego więcej?
Poprosił mnie ustnie na przykład, żebym mu kupił telefon. Jest oficjalnie na fakturze jako zakup sprzętu radiotelefonicznego, a w nawiasie telefon komórkowy. Wójt mówił, że potrzebował na prezent.
W rozmowach na Messengerze jest też coś o wynajęciu biura, o bezpiecznym spotykaniu się. O co chodzi?
Oni się cały czas spotykali ze mną w McDonaldzie przy Makro, tym na Bronowicach.
Oni, czyli kto?
Miś i Krupa, i Gołda. I ja im mówię: – Słuchajcie, nie dość, że mówicie o tematach, których nie powinny słyszeć osoby trzecie, to jeszcze tutaj wyskakujecie z tekstami typu „włam na konto”, co jest nielegalne. Tam, gdzie mam mieszkanie, na dole są lokale użytkowe do wynajęcia. Wynajmę lokal i tam możemy się spotykać.
Gdzie to jest?
Na Woli Justowskiej. Przy ulicy P. Borowego.
I kto zapłacił za wynajęcie tego biura?
Likom.
Jak taka faktura była zatytułowana?
Jak zwykle, „usługa marketingowa”.
Ile to kosztowało?
Płacili 1500 zł miesięcznie.
Ile razy tam byliście? Był Pan tam chociaż raz z nimi?
Dwa razy byłem z nimi. Ale oni się tam spotykali, bo mieli klucze. I było duże zużycie prądu.
Czy jest Pan gotowy wszystkie swoje słowa potwierdzić na policji, w prokuraturze czy też w sądzie, gdyby zaszła taka konieczność?
Ależ oczywiście, że tak.
Dziękuję za rozmowę.
Materiały zostały przedrukowane z wydania specjalnego „Kuriera Lisieckiego” nr 03/2018, lokalnej gazety gminy Liszki.
Artykuł Mariusza Pilisa i jego wywiad z (pragnącym pozostać anonimowym) byłym współpracownikiem wójta gminy Liszki i spółki komunalnej Likom, pt. „Wójt zlecał, ja robiłem, Likom płacił”, znajdują się na s. 1 i 5 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Mariusza Pilisa z byłym współpracownikiem wójta gminy Liszki, pt. „Wójt zlecał, ja robiłem, Likom płacił” na stronie 5 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl
Nie da się Polski zmienić, mając tylko rząd w Warszawie i obecny układ sił w sejmikach i powiatach. Władza realna bowiem jest w samorządach i mieszkańcy Nowego Tomyśla odczuli to na własnej skórze.
Aleksandra Tabaczyńska
9 lipca odbył się trzeci przetarg ustny, nieograniczony, na sprzedaż nieruchomości stanowiącej własność Powiatu Nowotomyskiego, położonej w Starym Tomyślu. Chodzi o znany wszystkim mieszkańcom kompleks pałacowo-parkowy w Starym Tomyślu i przylegające do niego grunty. Razem 13 ha, na które składa się: pałac, park, zabudowania gospodarcze, stołówka oraz 7 ha „czystych gruntów”, innymi słowy działek, przeznaczonych według planu zagospodarowania pod budownictwo jednorodzinne.
Przetarg ten został ogłoszony 30 kwietnia. Warto jeszcze uzupełnić, że wycena gruntów w pierwszym przetargu oscylowała w granicach 4,5 mln zł, a w trzecim już tylko na 2 mln złotych. Powiat zastrzegł sobie prawo do odwołania przetargu z uzasadnionej przyczyny.
Gmina Nowy Tomyśl w osobie burmistrza dra Włodzimierza Hibnera zdecydowała się na zakup tych gruntów. Wiadomo było, że Powiat jest w potrzebie finansowej, a szkoda, by taki majątek straciła nowotomyska społeczność. Wystosowane więc zostało w tej sprawie odpowiednie pismo do starosty Ireneusza Kozeckiego. 25 czerwca odbyła się sesja Rady Miasta i Gminy Nowy Tomyśl, w której uczestniczył starosta Kozecki. Podczas obrad burmistrz Włodzimierz Hibner potwierdził, że posiada środki własne, więc nie będzie musiał zaciągać kredytu i jest zdecydowany zakupić nieruchomości w Starym Tomyślu. (…)
Wszystkie gesty, wypowiedzi, pisma i uchwały wskazywały na to, że grunty Starego Tomyśla pozostaną w majątku publicznym. Wydawało się również, że starosta rozumuje podobnie jak mieszkańcy powiatu i wie, co jest dobrem i interesem społecznym. Można by powiedzieć – obopólna korzyść. Starosta chciał sprzedać, więc sprzedałby, a majątek i tak pozostałby w rękach miasta. (…)
5 lipca, to jest w czwartek, odbyło się posiedzenie zarządu Powiatu Nowotomyskiego. Następnego dnia, czyli w piątek 6 lipca, Włodzimierz Hibner otrzymał pismo, w którym powiat informuje między innymi, że mógłby odstąpić od przetargu, gdyby miał ważny powód. Dodaje też, że dwa miliony to jednak za mało, trzeba dołożyć vat i dodatkowo jeszcze wspomina, że nieruchomość ta jest warta 3 mln. Burmistrz natychmiast potwierdził wszystkie ustalenia, czyli zamiar kupna 13 ha wraz zabudowaniami, kwotę 2 mln netto oraz podatek vat, i takie pismo (w ten sam piątek) wysłał. Pismo zostało doręczone tego samego dnia do Starostwa Powiatowego, co zostało potwierdzone przyjęciem dokumentu przez sekretariat powiatu.
I tak dochodzimy do poniedziałku 9 lipca. Tego dnia odbył się jednak przetarg na nieruchomość w Starym Tomyślu. Przetarg, którego miało nie być. Na korytarzu widziano dwóch oferentów: jednego znanego w Nowym Tomyślu przedsiębiorcę, a drugiego nieznanego. Wicestarosta Tomasz Kuczyński nie zgodził się na obserwację przetargu przez na przykład radnych – na miejscu byli Wojciech Andryszczyk i Adam Frąckowiak – albo media – dwutygodnik „Powiaty Gminy” i Radio Poznań. Na marginesie tej sprawy należy zwrócić uwagę na postawę lokalnych tytułów prasowo-internetowych, których po prostu nie było. Miejscowi „dziennikarze” nie wyrywają sobie rękawów, by patrzeć na ręce władz Powiatu. Obecny włodarz Nowego Tomyśla wygrał wybory w 2014 roku wbrew nachalnej propagandzie miejscowych mediów. Tym samym naruszył „uporządkowane” relacje ogłoszeniowe lokalnych tytułów, jak i wszelkie inne ustabilizowane od pięciu kadencji dojścia, wejścia i koneksje.
13 lipca, czyli już po przetargu, do burmistrza wpłynęło pismo od starosty Ireneusza Kozeckiego, w którym informuje on, że Zarząd Powiatu postanowił jednak kontynuować procedurę sprzedaży w trybie przetargowym oraz że przetarg już się odbył.
Po siedmiu dniach wywieszono na tablicy ściennej Starostwa Powiatowego kartkę, z której można wyczytać, że kandydatem na nabycie nieruchomości został Grzegorz Bartol, nowotomyski przedsiębiorca. Cena wywoławcza wynosiła, tak jak poprzednio, 2 mln zł, a Grzegorz Bartol podniósł ją tylko o czterdzieści tysięcy złotych. O vacie nikt już nawet nie wspomniał. (…)
Każdy mieszkaniec każdej gminy czy powiatu powinien mieć pewność, że władze obu tych struktur współpracują. Innymi słowy, że starosta i burmistrz działają dla dobra mieszkańców i interes publiczny stoi zawsze przed prywatnym. Okazuje się, że nowotomyślanie dali się ograć staroście. Deklaracje do kamery rozminęły się z faktycznym działaniem, które legitymizuje pięć osób Zarządu Powiatu.
Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Jak starosta ograł nowotomyślan” znajduje się na s. 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Jak starosta ograł nowotomyślan”, na s. 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl
Tomasz Kromolicki– przedsiębiorca- szef lokalnych struktur PiS w Puszczykowie;
Agata Wójcik – kandydatka na burmistrza w Puszczykowie;
Jan Bogatko- korespondent Radia Wnet w Niemczech
Maciej Krzyżański- radny Rady Miasta Puszczykowa, historyk, regionalista;
Marta Mrowińska– redaktor naczelna Gazety Mosińsko-Puszczykowskiej;
Prof. Zenon Błądek- architekt i znawca hotelarstwa;
Marcin Paetz– notariusz, pasjonat historii;
prof. Jan Skuratowicz – historyk sztuki, profesor UAM, pracownik Instytutu Historii Sztuki;
Mikołaj Pietraszak-Dmowski– prezes majątku Rogalin;
Mirosław Piasecki – prezes Stowarzyszenia na rzecz nowej Konstytucji KUKIZ’15 Okręgu nr 37.
Prowadzący: Łukasz Jankowski
Wydawca: Luiza Komorowska
Realizator: Paweł Chodyna
Tomasz Kromolicki / fot. Luiza Komorowska
Część pierwsza:
Tomasz Kromolicki opowiedział o Puszczykowie – małym mieście położonym w województwie wielkopolskim, w powiecie poznańskim. Puszczykowo oddalone jest 12 km na południe od Poznania, otoczone obszarem Wielkopolskiego Parku Narodowego. Tomasz Kromolicki opowiedział również o lokalnej polityce.
Maciej Krzyżański opowiedział o historii Puszczykowa. Miasto powstało w 1962 roku z połączenia czterech miejscowości: Puszczykówka, Puszczykowa, Starego Puszczykowa i Niwki.
Agata Wójcik / fot. Luiza Komorowska
Część druga:
Marta Mrowińska opowiedziała o mediach lokalnych w gminach pod Poznaniem;
Agata Wójcik opowiedziała o scenie politycznej w Puszczykowie oraz o swojej kandydaturze w wyborach samorządowych;
Część trzecia:
Prof. Zenon Błądek/ fot. Luiza Komorowska
Jan Bogatko skomentował sposób, w jaki media niemieckie zareagowały na wczorajsze obchody 74 rocznicy powstania warszawskiego w Polsce.
prof. Zenon Błądek opowiedział o historii Kościoła Rzymskokatolickiego pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Puszczykowie. Kościół parafialny został zbudowany w latach 1981-1991.
Część czwarta:
Marcin Paetz opowiedział o akcentach kresowych w Puszczykowie. „W każdym Polskim domu żywa jest cząstka kresów, również w Wielkopolsce”. Marcin Pec pasjonuje się tematyką kresową, wraz z parafią pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Puszczykowie zorganizował m.in. spotkanie z księdzem Tadeuszem Isakowiczem Zaleskim.
prof. Jan Skuratowicz opowiedział o historii Wielkopolski oraz o pięknych pałacach i obiektach dworsko-parkowych, które ocalały w tym regionie.
Część piąta:
Mikołaj Pietraszak-Dmowski opowiedział o działalności Fundacji im. Raczyńskich w Rogalinie, która zajmuje się Majątkiem Rogalin. Opis ze strony www.majatekrogalin.pl „Rogalin najczęściej kojarzony jest z dębami i pałacem. Ale to przecież nie wszystko! Wokół parku pałacowego, na powierzchni ok. 600 ha, rozciąga się majątek ziemski, istniejący od XIV wieku. W roku 1766 zakupiony przez hrabiego Kazimierza Raczyńskiego stał się najsłynniejszą rezydencją zasłużonego rodu hrabiów Raczyńskich herbu Nałęcz. Z powodu położenia blisko stolicy Wielkopolski i malowniczego usytuowania nad doliną Warty, Rogalin okazał się idealnym miejscem na główną siedzibę tego wpływowego i zamożnego rodu”.
Mirosław Piasecki opowiedział o problemie z wykupowaniem ziemi przez deweloperów po zaniżonej ziemi w Śremie i okolicach, oraz o zbliżających się wyborach samorządowych.
Gośc Poranka WNET opowiedział o problemach małych i średnich przedsiębiorców w Gdańsku. Polityk mówił również o tym, jak będzie wyglądać jego kampania prezydencka.
Niedawno drogę z Rataj na Wildę udało mi się pokonać w 50 minut. Zawsze można wypożyczyć miejski rower. Co jednak, jeśli jest się kobietą tuż przed porodem lub chorym, np. ze złamaną ręką czy nogą?
Małgorzata Szewczyk
Cała południowa część, wraz z mniejszymi miejscowościami, miasta chlubiącego się od lat „gospodarnością, pragmatyzmem, punktualnością i oszczędnością” – po prostu stoi. Nieprzerwany sznur samochodów codziennie formuje kilometrowe korki od ronda Stare Żegrze aż do końca ul. Hetmańskiej, ruch na osiedlowych uliczkach, bo w stolicy Wielkopolski trudno szukać arterii, przypomina ruch na Marszałkowskiej. Czy naprawdę trzeba było rozpoczynać tę najważniejszą w tym roku dla stolicy Wielkopolski inwestycję w najgorętszym okresie egzaminów gimnazjalnych, matur i sesji? Dlaczego nie można było rozpocząć robót w wakacje, kiedy już uczniowie i studenci wyjadą z miasta? Gdzie troska o tak modną dziś ekologię? Gdzie dbałość o czyste powietrze? (…)
Slogan reklamowy, którym urzędnicy promują Poznań: „Poznań miasto przyjazne biegaczom i rowerzystom” warto by uzupełnić zdaniem: „Nieprzyjazne zwykłym mieszkańcom, pieszym i kierowcom”.
Poznaniacy i nie tylko oni tracą w korkach czas i pieniądze. A skoro o tych drugich mowa… Jeszcze kampania samorządowa dobrze się nie rozpoczęła, a już prezydent miasta Jacek Jaśkowiak wpadł na populistyczny pomysł uruchomienia gabinetu ginekologicznego, czynnego 24 godziny na dobę, finansowanego z kasy miasta. Mają w nim być wypisywane recepty, m.in. na pigułki „dzień po”. „Poznaniankom, które z niego skorzystają, nikt nie będzie prawił kazań, tylko udzieli koniecznej pomocy” – napisał prezydent Poznania na Twitterze.
Cóż, biorąc pod uwagę prognozy demograficzne tego miasta nad Wartą, które w najbliższych wyborach samorządowych zostanie podzielone na sześć, a nie na siedem okręgów i którego nowa Rada Miasta będzie liczyć 34, a nie 37 radnych, to naprawdę genialny pomysł na pomoc w unicestwieniu potencjalnych mieszkańców Poznania i prosta droga do kolejnych cięć w wydatkach miasta dla samorządowców. Będzie ich po prostu jeszcze mniej.
Cały komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Nie dla zwykłych mieszkańców” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Nie dla zwykłych mieszkańców” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl
Zdaniem kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Łodzi, obecna prezydent miasta z Platformy Obywatelskiej nie ma do zaoferowania mieszkańcami żadnych nowych pomysłów.
Waldemar Buda, poseł PiS wskazał na podstawowe problemy rozwojowe Łodzi: Demografia to wielki problem Łodzi. Najszybciej się wyludniającym i jeżeli tego nie zatrzymamy, to spadniemy do rangi miasta średniego. To jest podstawowy problem. Mamy świetną ofertę edukacyjną, ale potem nie możemy zaoferować dobrych warunków do życia i pracy. To musi się zmienić.
Łódź to miasto, które od wielu lat ma swoje nierozwiązane problemy. To miasto, które zasługuje, aby być liderem wśród wielkich miast, a nie w ich ogonie – zaznaczył gość Poranka Wnet.
Waldemar Buda podkreślił, że dotychczas duże inwestycje omijało miasto zarządzane przez Hannę Zdanowskiej: Łódź ma duże bezrobocie jak na wielkie miasto, więc jest baza pracownicza do wykorzystania przez pracodawców, a niestety nowe inwestycje pojawiania tuż za granicami miasta. Potrzebujemy nowych terenów inwestycyjny w Łodzi.
Ciężko mówić o nowym programie prezydenta, który rządzi 8 lat. Hanna Zdanowska nie ma odpowiedzi na najważniejsze problemu Łodzi to znaczny na demografię oraz korki – wskazał Waldemar Buda.
Kandydat na prezydenta Łodzi wskazał, że obecne władze wydając znaczne sumy na drogi nie zmniejszyły korków: Hanna Zdanowska podjęła się próby inwestycji w infrastrukturę, ale robiła to tak nieumiejętnie, wydając znaczne pieniądze, które nie przyniosły rozwiązania problemów komunikacyjnych.
Poseł PiS wskazał również na zagrożenia dla łódzkiego przemysłu jakie niesie współpraca z Chinami: Jedwabny Szlak to nie są tylko zalety. Szczególne branża tekstylna i włókiennicza bardzo się obawiają tanich produktów z Chin. Musimy uszanować obawy przemysłu tekstylnego i musimy dbać o ten biznes.
Budując Centralny Port Komunikacyjny, zbliża Łódź do centrum komunikacyjnego Polski. CPK nie będzie konkurencją dla lokalnego łódzkiego lotniska. To jest wielka szansa na zatrudnienie w Baranowie – podkreślił w Poranku Wnet poseł Waldemar Buda.
Gość Poranka Wnet jest również wymieniany jako możliwy śledczy w komisji w sprawie wyłudzeń podatku VAT: zakładam z prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, że na czerwcowym posiedzeniu Sejm powoła komisję ds. VAT.
Największe szanse ma ta osoba, która współbrzmi z profilem PiS, ale jest autonomiczna. Swoim życiem musi poświadczać, że pasuje do roli gospodarza Poznania. Dr Tadeusz Zysk spełnia te oczekiwania.
Jolanta Hajdasz
Tadeusz Dziuba
Z posłem PiS Tadeuszem Dziubą, wojewodą wielkopolskim w latach 2005–2007, dziś szefem poznańskich struktur PiS, o oczekiwaniach wobec przyszłego prezydenta Poznania rozmawia Jolanta Hajdasz.
Tadeusz Zysk, poznański przedsiębiorca i wydawca, jest oficjalnym kandydatem Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Poznania. Potwierdził to Jarosław Kaczyński, przedstawiając go wśród kandydatów na prezydentów największych polskich miast.
Tak, dr Tadeusz Zysk jest już oficjalnie potwierdzonym kandydatem na prezydenta Poznania. Ale wszelkie informacje wskazywały na niego już od grubo ponad roku. Jesienią 2016 r. odbyły się wybory do władz okręgowych PiS i pierwsze trzy posiedzenia poznańskiego zarządu – w listopadzie i grudniu 2016 r. oraz w styczniu 2017 r. – były poświęcone jednej tylko kwestii: wskazaniu kandydata na prezydenta stolicy Wielkopolski. Na tym ostatni posiedzeniu zarząd postawił jednogłośnie na dr. Tadeusza Zyska. Zgodnie z naszym statutem kandydatura ta winna uzyskać akceptację naszych władz krajowych. Nastąpiło to w kwietniu tego roku wraz z akceptacją kandydatów wielu innych miast polskich. Warto dodać, że już w styczniu 2017 r. mieliśmy opracowany program wyborczy PiS dla Poznania, przygotowany przez poznańskich radnych PiS. (…)
Dlaczego Tadeusz Zysk ma Państwa poparcie? Czego Pan oczekuje po jego kandydaturze, jego programie? Będzie musiał pokonać Jacka Jaśkowiaka, wspieranego nie tylko przez PO, ale i przez Nowoczesną.
Warto zauważyć, że nasza poznańska formacja miała do dyspozycji kilku kompetentnych kandydatów na funkcję prezydenta Poznania. Wskazanie jednego spośród nich wymagało, moim zdaniem, odpowiedzi na pytanie o to, który z nich najskuteczniej przemówi do elektoratu dotąd zdystansowanego do PiS albo też obojętnego na PiS. Wydaje się, iż największe na to szanse ma ta osoba z naszego środowiska społecznego, która nie jest wprost organizacyjnie związana z PiS. Osoba, która – można powiedzieć – współbrzmi z naszym profilem społecznym i publicznym, ale jest względem nas autonomiczna. I będzie autonomiczna po wyborach. Oczywiście całym swoim życiem musi poświadczać, że pasuje do roli gospodarza jednego z największych miast Polski. Dr Tadeusz Zysk spełnia te oczekiwania.
Jest on człowiekiem gruntownie wykształconym, i to w dziedzinach pożytecznych dla pełnienia publicznych funkcji. Jest bowiem socjologiem i psychologiem społecznym. Jakiś czas pracował naukowo, więc ma opanowany warsztat analityczny. Wykazał się sporym talentem gospodarczym i organizacyjnym. Stworzył od zera przedsiębiorstwo, i to na niełatwym rynku wydawniczym. Dziś jego wydawnictwo należy do najbardziej rozpoznawalnych w Polsce. Tadeusz Zysk ma intuicję biznesową. Jako jeden z pierwszych popularyzował literaturę science fiction. Udanie promował polskich autorów, dziś bardzo poczytnych. Jest filantropem i fundatorem licznych nagród, w tym prestiżowego medalu Przemysła II. Nie bez znaczenia jest i to, że ma żywe i liczne kontakty w wielu środowiskach Poznaniu i poza Poznaniem.
Krótko mówiąc, to człowiek utalentowany i gospodarz mający szczęśliwą rękę. Nie pozostaje więc nam nic innego jak powiedzieć po prostu: Zysk dla Poznania. (…)
Ocenia Pan krytycznie prezydenturę Jacka Jaśkowiaka. Które z jego działań wskazałby Pan jako szczególnie szkodliwe dla nas, mieszkańców?
Tadeusz Dziuba | Fot. archiwum WKW
(…) Epoka pierwszych Piastów – tak pięknie opisywana przez Elżbietę Cherezińską, autorkę wypromowaną przez Tadeusza Zyska – to tylko punkt wyjścia do eksploatacji zasobu poznańskiej historii. Równolegle warto byłoby eksploatować inne wątki, np. ożywić i udostępnić zachowane jeszcze obiekty militarnego budownictwa dziewiętnastowiecznego, którego miłośników w Europie jest co niemiara. Masowa turystyka przyniosłaby poznaniakom i Poznaniowi przyzwoite dochody i renomę.
Niewykorzystanym zasobem niematerialnym jest to, że Poznań jest największym i najbogatszym miastem Wielkopolski. Jego władze mogłyby więc być np. promotorem porozumienia gmin nadwarciańskich i nadnoteckich w celu utworzenia zorganizowanego szlaku wodnego wzdłuż t.zw. Wielkiej Pętli Warciańskiej, która byłaby wyjątkową atrakcją poznawczą i turystyczną środkowo-zachodniej Polski. Ale dotychczasowe władze Poznania myślały raczej o tym, jak inne wspólnoty samorządowe oszwabić, a nie o tym, by je inspirować. (…)
Czego powinniśmy oczekiwać od prezydenta Poznania w nadchodzących latach? Na jakie elementy ich kampanii wyborcy powinni zwracać uwagę?
Nowy prezydent miasta powinien zaprezentować długofalowy program rozwiązania głównych problemów poznańskiej wspólnoty samorządowej, zresztą ze sobą splecionych. W szczególności zaliczam do nich wyludnianie się Poznania, niewystarczająca jakość życia w mieście, zbyt małą siłę przyciągającą młodych ludzi do stolicy Wielkopolski, fasadowość życia obywatelskiego i związane z tym wyobcowanie władz samorządowych, oczywiście niewykorzystywanie, czy też niewłaściwe wykorzystywanie materialnych, osobowych i niematerialnych zasobów miasta… To nie jest pełne wyliczenie.
Zarządzający miastem mają do dyspozycji bardzo szeroką gamę środków wpływania na otoczenie. Rzecz w tym, by dla osiągnięcia określonych celów zastosować odpowiednią ich kombinację. Prosty przykład: jeśli chcemy zapewnić w miarę czyste powietrze w mieście, to w pierwszej kolejności tak należy kształtować – przez lata i konsekwentnie – jego urbanistykę, by w jak najmniejszym stopniu ograniczać naturalny ruch mas powietrza w obszarze miasta. Jeśli się w ten sposób nie zapewni przewietrzania terenów zabudowanych, to można wydawać miliony na inne działania pomocnicze, a efekt i tak będzie mizerny.
Najbardziej skrótowo mówiąc: zasygnalizowane wyżej problemy nie zostaną pokonane w szczególności bez dostępnych i tanich mieszkań, sprawnej i taniej komunikacji publicznej, szkolnictwa zapewniającego nowoczesną edukację, bogatego życia kulturalnego, licznych terenów rekreacyjnych i wypoczynkowych w mieście oraz przejrzystego i życzliwego działania urzędników miejskich wszystkich szczebli.
Cały wywiad Jolanty Hajdasz z posłem PiS Tadeuszem Dziubą pt. „Zysk dla Poznania” znajduje się na s. 1 i 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Jolanty Hajdasz z posłem PiS Tadeuszem Dziubą pt. „Zysk dla Poznania” na s. 1 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl