Ozdoba: Nawet wyborcy Trzaskowskiego są wściekli po obniżce bonifikat za przekształcenia użytkowania wieczystego [VIDEO]

To, co zrobiła PO oraz nowy prezydent Stolicy Rafał Trzaskowski w kwestii bonifikaty za przekształcenie użytkowania wieczystego we własność, to oszustwo wyborcze – podkreśla polityk PiS.


Nie cichną głosy po ostatnim posiedzeniu Rady Warszawy, na którym przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej przegłosowali obniżkę bonifikaty dla indywidualnych mieszkańców za przekształcenie użytkowania wieczystego do gruntu na prawo własności.

Mamy pokaz politycznego oszustwa wyborczego. Widać wściekłość na ulicy, ponieważ mieszkańcy zapłacą za możliwość posiadania własności, znacznie więcej. Kiedy spotykam wyborców PO, to oni mówią, że zostali oszukani, bo w ciągu 2,5 miesiąca zrujnowano im budżet – mówi gość Poranka Wnet Jacek Ozdoba z PiS.

Zdaniem polityka, początek rządów nowego prezydenta Warszawy w ratuszu przyniósł rozrost administracji. – Rafał Trzaskowski podkreślał, że budżet jest wyliczony i stać na realizację postulatów. Jak widać, że z jednej strony obniżono warszawiakom wymiar bonifikaty, a do tego Rafał Trzaskowski poza zwyczajowymi 4 zastępcami, powołał już trzech dyrektorów koordynujących. Nowy prezydent Warszawy sam nadzoruje mniej biur w magistracie niż Hanna Gronkiewicz-Waltz – wyjaśnia.

Gość Poranka Wnet podkreśla również, że Komisja Weryfikacyjna cały czas działa, a przed nią jeszcze wiele kluczowych przesłuchań. Najbliższe posiedzenie odbędzie się 18 grudnia.

Rada Warszawy 13 grudnia mogła zamknąć sprawę dekomunizacji i utrzymać nazwy ulicy zaproponowane przez wojewodę, natomiast te, które się nie podobało Platformie Obywatelskiej, a wiemy, że tutaj chodziło o aleję Lech Kaczyńskiego, to można było dobrze miesiąc dwa poczekać, na decyzję Rady. Trzeba zadać pytanie, z kim oni walczą? Czy walczą z Inką, czy z walczą Kaczmarskim? To jest naprawdę żenujące – mówi Jacek Ozdoba.

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

ŁAJ

Interwencja na łamach „Kuriera WNET” przyczyniła się do pozytywnego rozwiązania problemu, choć nie dla samorządowców PiS

Ludzie chcą konkretów, a tych wielkopolscy samorządowcy nie zapewnili. Przed wyborami nie pojawiły się nowe miejsca pracy w Leszczach, domy w Kole i Turku nie będą też ogrzewane energią geotermalną.

Danuta Franczak

Minister Środowiska odwołał kuriozalną decyzję wstrzymującą inwestycję wydaną 2 lata temu przez Głównego Geologa Kraju Mariusza Jędryska. Zmiany następują jak w kalejdoskopie, więc zobaczymy, jaki będzie finał tej dziwnej historii

Na razie, przy okazji tych kompromitujących wydarzeń, można przeprowadzić szerszą analizę porażki wyborczej PiS w samorządach Wielkopolski. Już wiemy, że wyborcy nie będą głosowali na obietnice, potrzebują konkretów, ale nie lubią też, jak ktoś ich oszukuje i manipuluje. (…)

Streszczając w jednym zdaniu szczegółowo opisaną w majowym „Kurierze” historię, można powiedzieć, że poseł z Wrocławia Mariusz Jędrysek bez uzasadnienia wstrzymał w 2016 r. przygotowaną i właśnie rozpoczynającą się w Leszczach inwestycję PIG. Jak się dowiadujemy z odpowiedzi na interpelację sejmową, jego zdaniem działka była krzywa.

Minister Środowiska po zapoznaniu się ze sprawą zmienił decyzję GGK i – co ogłosili posłowie i dyrektor PIG-PIB – inwestycja będzie kontynuowana. Poseł Leszek Galemba stwierdził, że powstaną nowe miejsca pracy, a budżet samorządu gminy Kłodawa powiększy się, bo będą spływać podatki. Decyzją Ministra Środowiska PIG-PIB wybuduje w Leszczach największy w Polsce, nowoczesny magazyn próbek geologicznych, zgodnie ze światowymi standardami.

Dlaczego w ogóle piszę o tej sprawie? Oczywiście ma ona znaczenie dla lokalnej społeczności (nowe miejsca pracy), dla PIG (racjonalne wydanie zainwestowanego już wcześniej ponad 1 mln zł oraz nowoczesny magazyn badawczo-laboratoryjny dla naukowców). (…) W 2016 r. wszystko było gotowe i wydawało się, że zgodnie z planem inwestycja będzie ukończona w 2018 r. Można powiedzieć, że wszystko temu sprzyjało, nawet kalendarz wyborczy, gdyż politycy mogliby tuż przed wyborami samorządowymi pochwalić się sukcesem. (…)

Ta dopięta na ostatni guzik inwestycja została zahamowana w ostatniej chwili przez Głównego Geologa Kraju Mariusza Jędryska. Decyzja o tyle dziwna, gdyż otwarcie takiej inwestycji tuż przed Świętem 100-lecia Niepodległości byłoby dla niego wymarzonym punktem w karierze politycznej. Niestety, jak widać, minister Jędrysek miał inne plany i podobno chciał przenieść inwestycję w inne miejsce. Gdzie? Tego przez dwa lata nie udało mu się nigdy sprecyzować. Osoby dobrze poinformowane twierdzą, że celem był Wrocław, który miał się w planach Pana Jędryska stać centrum polskiej geologii. Takie zamierzenia mogłyby wyjaśniać niechęć GGK do inwestycji w Leszczach.

Jak widać, tuż przed wyborami lokalnym samorządowcom oraz dyrekcji PIG udało się odwrócić tę ze wszech miar złą decyzję. Bardzo dobrze, że magazyn będzie budowany zgodnie z pierwotnymi planami.

Kandydatka na burmistrza miasta i gminy Kłodawa pani Aneta Niestrawska powiedziała podczas uroczystości, że jest to ogromny sukces gminy Kłodawa. Podjęte działania wpisywały się w program wyborczy pani Niestrawskiej w zakresie działań związanych ze zrównoważonym rozwojem i otwarciem gminy na świat.

Niestety politycznie trudno mówić tu o sukcesie, gdyż ludzie nie wierzą już w obiecanki, chcą konkretów, a tych wielkopolscy samorządowcy nie byli w stanie zapewnić. Przed wyborami nie pojawiły się nowe miejsca pracy w Leszczach, domy w Kole i Turku nie będą też ogrzewane energią geotermalną. Oczywiście opisane tu przykłady na pewno nie są jedynym powodem słabych wyników PiS w wielkopolskich miastach. (…)

Na przykładzie Leszcz widać jak w krzywym zwierciadle, że politycy ze szczebla centralnego próbują mieszać się w lokalną politykę. Niestety wszyscy na tym tracą.

Cały artykuł Danuty Franczak pt. „Cóż tam, panie, w polityce? Geolodzy trzymają się mocno” znajduje się na s. 3 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Cały artykuł Danuty Franczak pt. „Cóż tam, panie, w polityce? Geolodzy trzymają się mocno” na s. 3 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polscy obywatele muszą wreszcie mieć swobodę działalności gospodarczej w Polsce / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 53/2018

Żeby zbudować polski kapitał, należy odejść od bolszewickiej ideologii i wizji państwa. To nie może być aparat ucisku, jak postrzegane jest dziś państwo przez całą polską elitę polityczną

Jan A. Kowalski

Nowe państwo potrzebne od zaraz!

Zatem mamy listopad – najbardziej mroczny polski miesiąc, który rozpoczynają dziady, a może zakończyć powstanie. Tak było przynajmniej dawnymi czasy. Teraz, gdy mnie bolą kości, a młodzi jakby nigdy nic balują w necie, listopad minie zapewne spokojnie. Nawet pomimo drugiej tury wyborów samorządowych.

Po pięknym babim lecie, jakim obdarzył nas październik, spróbujmy jednak nie popaść w melancholię i depresję, ale wykorzystajmy długie listopadowe wieczory i pomyślmy o Polsce. I o tym, czy jest najlepsza z możliwych. W tym celu odrzućmy demony, przekleństwa i obce narracje, i bez niepotrzebnych emocji dokonajmy pewnej analizy. Skoro wiemy, że to obecne państwo nie wzięło się znikąd, odpowiedzmy na podstawowe pytanie wszystkich historyków i prawników: w czyim interesie? To właśnie odpowiedź na pytanie: w czyim interesie/kto zyskał?, pozwoli nam uporać się z dylematem takiego, a nie innego kształtu państwa. Jego struktury i sposobu zarządzania nim.

Trzy składniki zadecydowały o obecnym kształcie państwa polskiego.

Pierwszy to załamanie się gospodarcze systemu komunistycznego pod przywództwem ZSRS.

Drugi to decydująca w przemianach roku 1989 rola tajnych komunistycznych służb. Przypominam, że WSI zlikwidowano dopiero w roku 2007, a komunistycznego aparatu sądowniczego nie udało się zlikwidować do dziś.

Trzeci to rozbiór polskiego majątku narodowego. Pomiędzy uwłaszczających się komunistów z jednej strony i zachodni kapitał z drugiej. To właśnie ten czynnik, nieuwzględniający w żadnej mierze interesów narodu polskiego, odbił się najbardziej na naszej obecnej kondycji. To dlatego jesteśmy bardzo słabi pod każdym względem. I w każdych statystykach, poza liczbą mieszkańców, zajmujemy w Europie ostatnie lub przedostatnie miejsce, ścigając się z Albanią i Kosowem.

Oczywiście należy doceniać również siłę składnika drugiego, dopełniającego się z trzecim. Zabezpieczenia systemowego komunistycznej nomenklatury przed możliwością jakiegokolwiek rozliczenia prawnego i finansowego w zmienionym państwie.

Nie jest bynajmniej moim celem odgrzewanie starego leninowskiego hasła: grabit nagrabliennoje. Rabowanie zrabowanego nie dopomoże we wzroście pomyślności narodu polskiego, a może jedynie poprawić kondycję nielicznych. Dlatego takiej możliwości nawet nie rozpatrujmy.

Zastanówmy się natomiast nad jedynym problemem, który pomoże naszemu biednemu (wbrew ratingom i oficjalnej propagandzie) państwu i narodowi stanąć na nogi. Tym problemem jest zbudowanie polskiego kapitału. Tylko dzięki polskiemu kapitałowi będziemy mogli rozwinąć się w sposób samodzielny i rozumny.

Czy obecne elity polityczne aktualnie rządzące – lub aktualnie opozycyjne – takie rozwiązanie proponują? Oczywiście, że nie. Proponują rozwój jedynie w oparciu o wykorzystanie funduszy europejskich. Co jest tym bardziej niepokojące, że fundusze niebawem się skończą lub Unia Europejska się rozpadnie i zostaniemy z ręką w nocniku. Z niedokończoną infrastrukturą w szczerym polu. Nie łudźmy się też, pieniądze europejskie w żadnej mierze nie przyczyniają się do usamodzielnienia się Polski. Wręcz przeciwnie, co nie tak trudno zauważyć, budują fundament pod trwałe poddaństwo gospodarcze Unii Europejskiej (z przewagą Niemiec). Budują również fundament pod trwałe poddaństwo ideologiczne, co chyba powinno zostać dostrzeżone nawet przez największych entuzjastów unijnych.

Jak zatem zbudować niezależny polski kapitał? To proste: trzeba pozwolić na swobodne działania gospodarcze polskich obywateli na terenie Polski. Żeby takiej sztuki dokonać, należy odejść od bolszewickiej ideologii i wizji państwa.

To nie może być aparat ucisku, jak postrzegane jest dziś państwo przez całą polską elitę polityczną (minus trochę Kukiza). Należy zarazem odejść od małpowania modelu niemieckiego, kompletnie nieprzystającego do wolnościowej mentalności Polaków. Należy zlikwidować przytłaczający ten kapitał garb. Garb nie tyle w postaci podatków od dochodu, ale obciążenia kapitału kosztami absurdalnie licznej i niewydolnej państwowej struktury biurokratycznej (= 90 miliardów złotych rocznie).

A co równie ważne, należy odrzucić, i to na każdym poziomie naszej społecznej wrażliwości, myślenie o państwie jako o żerowisku dla większych i mniejszych. Tych z Centrali i tych z dziesięciotysięcznej gminy, którzy próbują ugrać przynajmniej dietę radnego. Bo takie myślenie skazuje nas na zagładę, na co najwyżej średniego poziomu bantustan. O ile sąsiedzi pozwolą.

 

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Nowe państwo potrzebne od zaraz” znajduje się na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Nowe państwo potrzebne od zaraz” na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Poznaniacy gremialnie poszli na wybory po to, aby zagłosować przeciw ogólnopolskiej polityce Prawa i Sprawiedliwości

Różnica pomiędzy kandydatami PiS i PO w Poznaniu dramatycznie wzrosła. Nie sprawdziła się teza, że kandydat spoza partii – mniej radykalny, a bardziej liberalny – przyciągnie wyborców centrowych.

Przemysław Alexandrowicz

Oprócz zdecydowanej różnicy w ilości zdobytych mandatów, na zwycięzcę wskazują też sumaryczne wyniki procentowe: PiS – 34,04%, KO – 27,66%, PSL – 13,15%, SLD – 5,46%, Kukiz’15 – 5,44%. Warto zauważyć duże różnice poparcia w poszczególnych województwach. Dwa najlepsze wyniki PiS to 52,25% w podkarpackim i 44,04% w lubelskim. Dwa najsłabsze – to 25,11% w lubuskim i 25,77% w opolskim. Z kolei dwa najlepsze wyniki KO to 40,7% w pomorskim i 34,66% w kujawsko-pomorskim. Dwa najsłabsze: 11,79% w świętokrzyskim i 13,44% w podkarpackim.

Dlaczego zatem przetoczyła się przez media dyskusja o tym, kto tak naprawdę te wybory wygrał? Pierwszą przyczyną jest – znana od trzech lat – praktyka przedstawiania przez „totalną opozycję” wszystkich sukcesów Zjednoczonej Prawicy jako jej niepowodzeń, a wszystkich niepowodzeń opozycji – jako osiągnięć. Ale wydaje się, że najważniejszą przyczyną była dość wyraźna różnica wstępnych wyników, pokazanych w studiach wyborczych, od (jawnych lub ukrytych) oczekiwań poszczególnych komitetów.

Po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość – kierując się zarówno wynikami wcześniejszych sondaży, jak i nastrojami na licznych przedwyborczych spotkaniach – mogło się spodziewać znacznie wyższej wygranej. (…) Z kolei opozycja mogła (nawet nie przyznając się do tego sama przed sobą) spodziewać się znacznie większej, bolesnej porażki. Kiedy zatem pod koniec dnia wyborów przywódcy KO zobaczyli, że od znienawidzonego PiS-u dzieli ich tylko kilka procent, a nadto kandydaci Platformy wygrywają już w pierwszej turze w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu, to – niezależnie od przywołanej wcześniej praktyki propagandowej – nawet podświadomie i szczerze zaczęli te wyniki traktować jako tak długo przecież wyczekiwany sukces.

To chyba z tej (szczerej i podświadomej) ulgi i radości wypływały absurdalne stwierdzenia, że „wygrana Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze oznacza, że odbiliśmy Polskę z rąk PiS-u” (to nie dosłowny cytat, ale dokładne oddanie sensu wypowiedzi). A przecież Warszawa od 2006 roku była rządzona przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i Platformę Obywatelską…

Nie tracąc z oczu wyników ogólnopolskich, warto też podsumować wyniki w naszej Wielkopolsce. W Sejmiku, niestety, bez większych zmian (przy nieco zwiększonej frekwencji – z 46,94% do 56,00%). Chociaż Prawo i Sprawiedliwość otrzymało 27,84% głosów (19,81% w roku 2014), a ilość radnych PiS w Sejmiku zwiększyła się z 8 do 13, to jednak wszystko wskazuje na to, że nadal rządzić tu będzie koalicja KO (która ma o 4% mniejsze poparcie niż lista PO w 2014 roku – i 14 zamiast 15 mandatów) wraz z PSL (któremu ubyło 11% poparcia i pozostało 7 z poprzednich 12 mandatów).

Z kolei w powiecie poznańskim (przy wzroście frekwencji z 48,26% do 61,04%) PiS otrzymało 19,19% głosów (17,56% w roku 2014) i zwiększyło ilość mandatów z 6 do 7 w liczącej 29 osób Radzie Powiatu. Koalicja Obywatelska praktycznie powtórzyła procentowy wynik listy PO z 2014 r., uzyskując 14 zamiast 13 mandatów. Jednak relacje pomiędzy ugrupowaniami reprezentowanymi w Radzie Powiatu zapewniają kontynuację dotychczasowych rządów PO i starosty Jana Grabkowskiego.

A u nas w Poznaniu – niestety najgorzej… Przy ogromnym wzroście frekwencji (z 38,74% do 57,30%) reprezentujący Koalicję Obywatelską prezydent Jacek Jaśkowiak zwyciężył już w pierwszej turze, otrzymując 56% głosów. (…)

Poznaniacy gremialnie poszli na wybory po to, aby zagłosować przeciw ogólnopolskiej polityce Prawa i Sprawiedliwości.

Cały artykuł Przemysława Alexandrowicza pt. „Po wyborach samorządowych” znajduje się na s. 1 i 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Przemysława Alexandrowicza pt. „Po wyborach samorządowych” na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jaka emocjonalna wartość zapewniła reelekcję niesolidnemu, pozbawionemu zmysłu zarządzania prezydentowi Poznania?

Wybierając osobę, która słowa nie dotrzymała i – co gorsza – wyraźnie nie ma realistycznej koncepcji rozwoju Poznania, znaczna część mieszkańców miasta okazała się zadziwiająco niepragmatyczna.

Tadeusz Dziuba

Urzędujący prezydent Poznania uzyskał reelekcję już w pierwszej turze, pozostawiając daleko w polu pozostałych pretendentów. Przy frekwencji znacznie większej niż cztery lata temu, zagłosowało na niego ponad 127 tys. wyborców, aż o 93 tys. więcej niż poprzednio. Jego jedyny prawdziwy rywal – dr Tadeusz Zysk, ceniony wydawca i uznany społecznik, kandydat wysunięty przez PiS – uzyskał wynik dwuipółkrotnie niższy. Głosowało na niego ponad 48 tys. poznaniaków. (…)

Większość wyborców postawiła na osobę, która cztery lata temu wystąpiła z dość interesującym programem dla Poznania, ale zrealizowała go – mówiąc dyplomatycznie – w stopniu ułamkowym. Przykładowo, prezydent obiecywał terminowe realizowanie inwestycji, tymczasem w trakcie minionej kadencji nieterminowo wydatkowano setki milionów złotych. Obiecywał budowę ul. Nowej Głogowskiej, ale przez cztery lata nie opracowano nawet projektu. Zresztą nie zrealizował większości inwestycji drogowych, które zapowiadał w 2014 r. Obiecywał dokończenie tzw. pierwszej ramy komunikacyjnej Poznania, ale u końca kadencji definitywnie wycofał się z tego zamysłu. Obiecywał zwiększenie tzw. budżetu obywatelskiego do kwoty 30 mln zł i powiększył go, ale tylko do kwoty ok. 20 mln zł. Obiecywał nowy wizerunek zabytkowego poznańskiego Starego Rynku, jednak nadal są tam pijalnie wódki i kluby go-go. Obiecywał wybudowanie 4 tys. nowych mieszkań komunalnych, powstało ledwo kilkaset. Można byłoby dłużej kontynuować tę wyliczankę.

Jednak pal licho obietnice, jeśli zamiast nich prezydent zrealizowałby albo wszcząłby inne pożyteczne dzieła. Realia jednak są takie, że w ciągu minionych czterech lat prezydent Poznania nie podjął ani jednego dużego projektu rozwojowego. (…)

Jest więc prawdopodobne, że nie zrealizuje ambitniejszych projektów także w kadencji, która się właśnie zaczyna. Zresztą każdy obserwator, nawet niezbyt uważny, widział i widzi, że prezydenta bardziej interesowały spory ideologiczne niż polityka miejska. (…) Wybierając osobę, która słowa nie dotrzymała i – co gorsza – wyraźnie nie ma realistycznej koncepcji rozwoju Poznania, znaczna część mieszkańców miasta okazała się zadziwiająco niepragmatyczna. (…)

Jaka emocjonalna wartość była priorytetowa dla tej większości, skoro zapewniła ona reelekcję prezydentowi niesolidnemu, który pozbawiony jest zmysłu dobrego zarządzania?

Tu wchodzimy w sferę ocen, więc zapewne nie każdy podzieli moją opinię. Według mnie, głosująca większość za priorytet uznała bezpieczeństwo, lecz rozumiane zachowawczo, a raczej rozumiane opacznie. Jak wiadomo, wielu poznaniaków lepiej albo gorzej ustabilizowało swe życie w obecnej rzeczywistości. A stabilizacja nie jest sojusznikiem zmian. Zmiana zaś prezydenta na osobę pochodzącą z zupełnie innego środowiska niż prezydent dotychczasowy nieuchronnie wiązałaby się ze zmianami na wielu poziomach.

Można wyobrazić sobie następujące rozumowanie: co prawda Poznań jest komunikacyjnie zakorkowany, mieszkania są tu drogie, bo dominuje komercyjne budownictwo deweloperskie, poziom tutejszych szkół powszechnych – jak wiadomo – jest przeciętny, wiele urzędów jest mało przyjaznych, ale… Ale przecież wielu daje sobie z tym wszystkim radę i widzą oni, że radę dają sobie inni, sąsiedzi i koledzy, więc z emocjonalnego punktu widzenia może bezpieczniej jest zachować to, co się już ma, niż ryzykować zmiany, choćby i pociągające. (…)

Tak więc tym razem znacząca część poznańskich wyborców wykazała się ograniczoną wrażliwością na względy rzeczowe, a nadwrażliwością na względy emocjonalne. Co z tego wynika na przyszłość?

Cały artykuł Tadeusza Dziuby pt. „Refleksje po wyborach prezydenta Poznania” znajduje się na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Tadeusza Dziuby pt. „Refleksje po wyborach prezydenta Poznania” na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Namawiałem przed wyborami, by nie było podziału, ale się nie udało. Zwyciężyły partykularyzmy, także po naszej stronie

Kandydaci PO są wybierani tylko dlatego, że są z Platformy. Kandydaci PiS w dużych miastach mogą zostać wybrani nie dzięki PiS, ale mimo tego. Dlatego tak ważna jest osobista wiarygodność.

Jolanta Hajdasz
Bartłomiej Wróblewski

Wynik wyborów samorządowych w Poznaniu i w Wielkopolsce jest dla mnie oczywiście mocno niesatysfakcjonujący, bo tutaj żyję, z tym regionem jestem związany i – jak wielu – mam prawo być z tego wyniku niezadowolony – mówi poseł Bartłomiej Wróblewski w rozmowie z Jolantą Hajdasz.

W skali kraju wybory samorządowe są dużym sukcesem Prawa i Sprawiedliwości. 34% poparcia w wyborach do sejmików wojewódzkich jest najlepszym wynikiem w historii. Dzięki temu o ponad połowę wzrosła liczba radnych sejmikowych z PiS. Aż w sześciu województwach Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić samodzielnie. Podobnie kampania do rad powiatów była sukcesem. Nie ma jednak co ukrywać, że niepokojące są wyniki w dużych miastach.

Te wyniki nie są jednorodne w całej Wielkopolsce.

To prawda. Tradycyjnie już we wschodniej i południowej części Wielkopolski wyniki PiS są dużo lepsze niż w Wielkopolsce centralnej i północnej. W skali całego województwa w wyborach do sejmiku zagłosowało na nas blisko 400 000 osób, czyli niemal dwukrotnie więcej niż w 2014 r. Dało to 13 mandatów, a więc 5 mandatów więcej. W każdym okręgu z wyjątkiem Poznania i okręgu podpoznańskiego zyskaliśmy kolejny mandat. Niestety w samym Poznaniu Koalicja Obywatelska wygrała z nami aż 4:1. Gdyby nie aglomeracja poznańska, wygralibyśmy wybory do Sejmiku w Wielkopolsce. (…)

Zostały popełnione błędy polityczne i organizacyjne. Jeśli chodzi o błędy polityczne, to niestety zabrakło otwartości, co zaowocowało tym, że w powiecie poznańskim Porozumienie Jarosława Gowina nie szło z nami w koalicji. W Poznaniu to samo dotyczyło życzliwych PiS społeczników, którzy stworzyli własny komitet.

Namawiałem przed wyborami, aby dołożyć wszelkich starań, by nie było podziału, ale się nie udało. Zwyciężyły partykularyzmy, także po naszej stronie, co działało na korzyść Platformy i Nowoczesnej. W Poznaniu nie możemy sobie na przyszłość na to pozwalać, jeśli chcemy nawiązać walkę z ugrupowaniami liberalnymi. W wyborach samorządowych trzeba współpracować ze wszystkimi, którzy choćby kierunkowo wyznają podobne wartości, także z ugrupowaniami wolnościowej prawicy. Samodzielnie te ugrupowania zdobywają niewiele, bo po kilka procent, ale ostatecznie, jak zobaczyliśmy, tych kilku procent zabrakło, aby nasza reprezentacja w Radzie Poznania utrzymała się na dotychczasowym poziomie. Straciliśmy trzy mandaty, a więc 25% naszych radnych, w tym bardzo pracowitych, jak Jan Sulanowski czy Michał Boruczkowski. A to już porażka.

Te wybory generalnie były najbardziej upolitycznione. Szczególnie w wielkich miastach ludzie głosowali na PiS lub na KO.

Dlatego wspomniałem, że w dużych miastach warunki dla PiS są trudne. Tak zapewne będzie i w przyszłości. Jeśli chcemy wygrywać albo chociaż nawiązać walkę, musimy zrobić więcej niż liberalna konkurencja.

Potrzeba kandydatów zaangażowanych w sprawy lokalne, którzy zabiegają o sprawy miasta przez długi czas. I tu jest różnica między nami a Platformą. Kandydaci PO mogą zostać wybrani tylko dlatego, że są właśnie z Platformy. Kandydaci PiS w dużych miastach mogą zostać wybrani nie dzięki PiS, ale mimo tego, że są z PiS. Dlatego tak ważna jest osobista wiarygodność.

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Bartłomiejem Wróblewskim, pt. „Mam prawo być niezadowolony”, znajduje się na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Bartłomiejem Wróblewskim, pt. „Mam prawo być niezadowolony” na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czytając powyborcze podsumowania, można odnieść wrażenie, że wygrana leży po tej ze stron, do której się ucho przyłoży…

O zwycięstwie podczas wieczoru wyborczego mówił prezes PiS. Tuż po ogłoszeniu zwycięstwa obozu rządzącego w dziewięciu województwach – podkreślił, że jest to czwarta wygrana jego ugrupowania.

Małgorzata Szewczyk

Tymczasem opozycja, Koalicja Obywatelska (KO), która zwyciężyła w siedmiu województwach, ustami swojego lidera odtrąbiła spektakularny sukces: „Stworzyliśmy skuteczny anty-PiS”. Inny rozpoznawalny polityk PO zwrócił uwagę na zmiany widoczne w Polsce, konstatując: „Widać, że w Polsce coś się zmienia, że PiS powoli traci to, że wygrywał kolejne wybory”. Można by zadać w tym miejscu proste pytanie z matematyki: która z cyfr jest większa – siedem czy dziewięć?

Kiedy piszę te słowa, wiadomo, że PiS w sześciu sejmikach będzie rządził samodzielnie, ale włodarzami kilku największych miast zostali przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej (Do drugiej tury m.in. w Szczecinie, Gdańsku i Krakowie pozostały dwa tygodnie).

Czy ktoś tego chce, czy nie, obraz naszego kraju, jaki wyłania się po tegorocznych wyborach samorządowych, jest przygnębiający. Polska jest podzielona i to niemal wzdłuż linii Wisły (wyłączając północne tereny – zwycięstwo KO i województwo opolskie – na korzyść PiS-u).

Drugi wyraźny podział jest widoczny między dużymi aglomeracjami a małymi miastami. W tych pierwszych z reguły liczy się układ polityczny, w tych drugich – konkretny człowiek: gospodarz, który jest powszechnie znany i rozliczany przez współmieszkańców za podejmowane decyzje.

W wielkich aglomeracjach zwyciężają kandydaci popierani przez partię, w małych miastach – lokalni, sprawdzeni działacze, bez rekomendacji politycznych.

Wybory samorządowe odsłoniły też smutną prawdę o naszej polskiej mentalności i moralności. W odpowiedzi na pytanie dziennikarza o kandydaturę wójta W., który prowadził kampanię… zza krat z powodu 92 zarzutów, mieszkanka gminy Daszyna w województwie łódzkim odpowiedziała: „Lepszego wójta niż pan W. to nie ma nigdzie”.

Skoro w wyborach startowali kandydaci, którzy mieli prawomocne wyroki za przekręty podczas starań o kredyt, zarzuty gwałtu i zostali czasowo odsunięci od sprawowania funkcji publicznych, kandydaci, którzy nie potrafili doliczyć się swoich mieszkań i kont lub byli zamieszani w wielomiliardową aferę reprywatyzacyjną – to jakimi wartościami kierują się na co dzień ci, którzy na nich głosowali? Jakie warunki powinien spełniać kandydat ubiegający się o ważny urząd w środowisku lokalnym?

Przypominam, że swojego zawodu nie może wykonywać notowany lekarz ani nauczyciel; ale urzędnik z prawomocnym wyrokiem – może… Może nadszedł już czas, by zmienić prawo, chyba że w tych wyborach chodziło tylko o jedno – by odsunąć PiS od władzy…?

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Kto wygrał wybory samorządowe?” znajduje się na s. 2 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Kto wygrał wybory samorządowe?” na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Michał Dworczyk: Na Mazowszu trwają rozmowy koalicyjne wszystkich ze wszystkimi i wszystko jest możliwe [VIDEO]

Dla nas każde województwo, gdzie będziemy mogli podzielić się odpowiedzialnością za rządy, poza tą szóstką gdzie mamy samodzielną większość, będzie sukcesem – podkreślił szef kancelarii premiera.

Gościem Poranka Wnet był Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który odniósł się do rezygnacji Marka Chrzanowskiego z prezesury KNF-u, po publikacji „Gazety Wyborczej”, podkreślając, że wczoraj wieczorem premier spotkał się z przedstawicielami służb, w tym z ministrem koordynatorem Mariuszem Kamińskim. Na spotkaniu zostały przekazane informacje o sprawie, które dają szefowi rządu pełniejszy obraz tego, co się wydarzyło. Gość Poranka Wnet zaznaczył, że: Jest duża determinacja pana premiera, żeby sprawa została całkowicie wyjaśniona. (…) Dobrze się stało, że szef KNF złożył dymisję.

Minister Dworczyk podkreślił, że taka sytuacja jak poufna rozmowa szefa KNF z właścicielem banku, nie powinna się zdarzyć. Jak podkreślił szef kancelarii premiera niezależnie jak przebiegała ta rozmowa i jakie słowa tam padły, to cały czas mamy do czynienia z informacjami prasowymi, które pozostawiają dużo znaków zapytania, między innymi do co terminu publikacji. Gość Poranka Wnet mówił również, że te materiały były przetrzymywane przez pół roku.

Tematem rozmowy były również trwające rozmowy koalicyjne na poziomie sejmików wojewódzkich. Do tej pory Prawu i Sprawiedliwości udało się zawrzeć koalicję na Dolnym Śląsku z politykami Bezpartyjnych Samorządowców. W pięcioosobowym zarządzie trzy stanowiska obejmą Bezpartyjni Samorządowcy. Marszałkiem pozostanie Cezary Przybylski, i dwóch wicemarszałków to będą osoby z rekomendacji bezpartyjnych samorządowców. Minister Dworczyk podkreślił, że dwa miejsca w zarządzie województwa obsadzą przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Również przewodniczący sejmiku będzie obsadzony przez PiS. (…) Absolutnie kwestia zarządu KGHM nie była częścią negocjacji – podkreślił Michał Dworczyk.

Głównie skupiliśmy się na inwestycjach infrastrukturalnych. Dobrze się rozmawia z ludźmi, których łączy wspólny cel, jakim jest rozwój i dobro Dolnego Śląska – zaznaczył gość Poranka Wnet.

Minister Dworczyk wskazywał, że polityka powinna zostać na poziomie parlamentu a nie dotyczyć konkretnych spraw w samorządach. Gość Poranka Wnet wystosował swoisty apel do polityków opozycji, aby nie zakazywali samorządowcom prowadzenia rozmów koalicyjnych, które mają na celu dobro regonów. Zdaniem polityka PiS powstałoby znacznie więcej koalicji z udziałem rządzącej partii, gdyby nie blokady polityków opozycji zapadające na poziomie krajowym: Obecnie trwają rozmowy wszystkich ze wszystkimi. Tam, gdzie nie ma samodzielnych większości, sytuacja jest otwarta i tak będzie, aż do momentu pierwszego posiedzenia sejmików wojewódzkich – podkreślił Michał Dworczyk.

Nie ulegajmy przesądowi, że „wybieramy najgorszych spośród nas”. To taki banał współczesny. Kompletnie to jałowe

Po to, by świat się kręcił, potrzebni są, oprócz inżynierów, robotników i lekarzy, także radni, posłowie, ministrowie etc. Więc takie ich gremialne stawianie do kąta to poziom licealnego anarchisty.

Wybory za nami, wyborcy powracają do prywatności, a wybrani politycy przystępują do pracy – namawiania się, tworzenia i zrywania koalicji, gardłowania na sesjach, kontaktowania się ze swymi wyborcami, występowania w mediach etc., etc.

Bez względu na to, czy „nasi” wygrali, czy przegrali, życzmy politykom jak najlepiej. A przede wszystkim nie ulegajmy dość powszechnemu w demokracjach przesądowi, który głosi, że „wybieramy najgorszych spośród nas”. To taki banał współczesny, chętnie powtarzany przez ludzi mających się za elitę od Waszyngtonu po Warszawę. Niezależnie od tego, kto rządzi, wypada zżymać się na poziom polityków wszelkich szczebli, na ich rzekomą ograniczoność, zabieganie o własne interesy, chciwość, hipokryzję, nawet język, którym się posługują.

Oraz wypada dystansować się od polityki w ogóle, jako czegoś, czym można się tylko „ubabrać”. Że przypomnę wyśmiane po wielekroć hasło „Nie róbmy polityki, budujmy mosty.”

Kompletnie to jałowe, bowiem cóż byłoby alternatywą? W końcu po to, by świat się kręcił, potrzebni są, oprócz inżynierów, robotników i lekarzy, także radni, posłowie, ministrowie etc. Więc takie ich gremialne stawianie do kąta to poziom licealnego anarchisty.

Ktoś, kto jak ja, ma ciągoty libertariańskie, może w wyobraźni przenosić się do świata wyłącznie prywatnych uczelni, odpaństwowionej kultury, a nawet niepaństwowych sądów. Jednak świat realny jest inny, wielce skomplikowany i KTOŚ musi funkcje publiczne pełnić. Byłoby lepiej, gdyby do polityki szli ludzie po zrobieniu pieniędzy we własnym biznesie, ale tak samo byłoby lepiej, gdyby, powiedzmy, Polska była mocarstwem nuklearnym. No, ale nie jest… Więc w realu musimy pewno mieć młodzieżówki partyjne, asystentów posłów po studiach politologicznych etc. etc. „Kopać nie umiem, a żebrać się wstydzę”…

A skoro nie da się żyć bez polityków, pozostaje nam patrzenie im na ręce i protest, gdy – jak prezydent Jaśkowiak – zapuszczają się w rejony dla nich nieodpowiednie.

Panie Prezydencie Jaśkowiak, dostał pan silny mandat od wyborców, więc buduj pan szybko ten tramwaj do Naramowic! Ale nie próbuj przy tym wychowywać Poznańczyków według swoich upodobań. Na liście ustawowych obowiązków prezydenta NIE MA apostolstwa tolerancjonizmu, a tramwaj, owszem, jak najbardziej jest.

Jeszcze co do „ubabrania”. Owszem, wśród polityków zdarzają się, jak w każdym środowisku, czarne owce. Jednak czy nie ma ich wśród sędziów, lekarzy czy profesorów uniwersytetu?

Podsumujmy więc – plucie na polityków to mało ambitna łatwizna.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Bronię polityków” znajduje się na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Bronię polityków” na s. 3 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Żółta kartka dla Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych. Gdy kusi się obcych ideowo, jedynie traci się swoich

Kaczyński zawiódł frankowiczów, kresowiaków, mały biznes, nie obniżył VAT-u, skłamał z imigrantami; wprowadził kapitulanctwo wobec Unii (kornik, sądownictwo, bezkarny jurgielt) – omal poddaństwo…

Zygmunt Korus

Zatem hurraoptymizm zwolenników PiS-u dostał jednak żółtą kartkę – cokolwiek by powiedzieć… Nawet jeśli te apetyty na lepszy wynik wyborczy do sejmików były za bardzo podgrzane i rozbuchane. Niemniej zawsze warto pamiętać o przepływach elektoratów: co zyskujemy, gdy kusimy „obcych” nam ideowo, a ile tracimy z grona swoich, którzy są wahliwi albo spostrzegawczy.

W istocie ta żółta kartka to zawalenie się doktryny Kaczyńskiego, że prawica nie ma wyboru – i tak musi głosować na niego. Moim zdaniem PiS stracił wielu spośród entuzjastów z tzw. pierwszego naboru, czyli najwartościowszych wolontariuszy z czasów „burzy i naporu”.

Zawsze był partią kadrową, hermetyczną, ale, gdy się włada krajem, potrzeba wsparcia sił większych, hufców oddolnych. A tu klapa – wiem, jak przez partyjnych bonzów traktowane są osoby ambitne z klubów „Gazety Polskiej”, nie mówiąc o tysiącach pomniejszych potencjalnych popleczników prawicy w terenie.

Kaczyński nie podtrzymał w wielu ważnych aspektach partyjnych cech tożsamościowych z czasów początkowych, np. zawiódł frankowiczów, kresowiaków, mały biznes (CIT 9% to pic na wodę fotomontaż), nie obniżył VAT-u, skłamał z imigrantami, wobec tych, co mają oczy i widzą, jak ich przybywa; wprowadził namacalne, upokarzające kapitulanctwo wobec Unii (lasy-kornik, sądownictwo, bezkarny jurgielt) – omal poddaństwo, nie mówiąc już o obnoszeniu się z tym POLIN-em, czyli o podstępnym filosemityzmie, co zwykłych Polaków irytuje do czerwoności (ten Kneset na Wiejskiej!). Dalej: nie tknął antypolskich gadzinówek, boi się kasty sądowniczej, mafii, możnych aferzystów – czyli ogromnym masom ludzkim zostały rozwiane złudzenia. (…)

Co robić? A, to już jest inny temat do rozważań i mądrych działań. Ja tam wiem jedno – lepiej stawiać na sprawdzonych swoich, niż liczyć na „poszerzanie grona zwolenników” z grona obcych ideowo, nie mówiąc o jawnych wrogach, bo przecież i takie karkołomne ruchy PiS czynił.

Pod płaszczykiem mobilizowania milczącej większości/mniejszości. Bo traci się wtedy swoją tożsamość, zawodzi własny, twardy elektorat. Który jest wpływowy, ale traci argumenty, gdy w gruncie rzeczy sami swoi wybijają mu zęby. (…)

Prosta, zwyczajna rada dla rządzących, jeśli ta partia nie jest kolejną „układową fałszywką”, mającą za zadanie wywieść Polaków w pole na parobkowe manowce, bo i takie, dość dobrze uargumentowane głosy się czyta i słyszy (np. hasło „PiS i PO samo zło!”): Odwaga i konsekwencja zawsze zwyciężają, bo to porywa niezdecydowanych.

Cały artykuł Zygmunta Korusa pt. „Żółta kartka dla PiS-u” znajduje się na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Zygmunta Korusa pt. „Żółta kartka dla PiS-u” na stronie 2 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego