Za sprawą interpretacji prawa przez byłego ministra sprawiedliwości z PO „życie przerosło kabaret”, jak za komuny

Według Borysa Budki każdy funkcjonariusz państwowy czy samorządowy jest przestępcą, ponieważ pobiera korzyść majątkową w postaci pensji, w związku z pełnioną funkcją publiczną (art. 228 § 1).

Zbigniew Kopczyński

Były minister sprawiedliwości, dziś nieustraszony bojownik o uczciwość życia politycznego i tropiciel pisozbrodni, wyszedł z prostego i oczywistego dla młodych, wykształconych Europejczyków założenia, że demokracja i praworządność jest wtedy, gdy rządzi Platforma Obywatelska. Gdy ktoś jej tę władzę odbierze, to depcze demokrację, łamie konstytucję i obraża Najjaśniejszą Unię Europejską. Po prostu kryminał. I wzorem swych wielkich poprzedników, znalazł na tych złych ludzi odpowiednie paragrafy, o czym niezwłocznie zawiadomił prokuraturę oraz opinię publiczną. (…)

Art. 228 § 1: Kto w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. I tutaj Borys Budka wyjaśnił, że radny Kałuża otrzymał „korzyść majątkową w postaci wynagrodzenia wicemarszałka i osobistą w postaci funkcji, którą obecnie sprawuje”.

Konkretniej brzmi art. 250a § 1: Kto, będąc uprawniony do głosowania, przyjmuje korzyść majątkową albo osobistą, albo takiej korzyści żąda za głosowanie w określony sposób, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Byłby to strzał w dziesiątkę, gdyby nie umieszczenie tego artykułu w rozdziale XXXI „Przestępstwa przeciwko wyborom i referendom”. Dotyczy to więc głosowań powszechnych, a nie w ramach ciał przedstawicielskich, gdzie zawieranie koalicji i związany z tym podział stanowisk, czyli korzyści majątkowych według Borysa Budki, stanowi zwykły sposób funkcjonowania. W ten sposób działają systemy parlamentarno-gabinetowe i nikomu przy zdrowych zmysłach nie wpadnie do głowy, by to penalizować. A to wszystko pisze i mówi człowiek, który był ministrem sprawiedliwości. (…)

Były minister sprawiedliwości najwyraźniej zapomina, że pensja wicemarszałka nie jest żadnym beneficjum, ale wynagrodzeniem za pracę i związaną z nią odpowiedzialność.

Według zupełnie odlotowej interpretacji prawa autorstwa Borysa Budki każdy funkcjonariusz państwowy czy samorządowy jest przestępcą, ponieważ pobiera korzyść majątkową w postaci pensji, w związku z pełnioną funkcją publiczną (art. 228 § 1). Dotyczy to również autora tej księżycowej interpretacji. Jako minister sprawiedliwości przyjmował korzyść majątkową w postaci wynagrodzenia ministra – dokładnie w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Więc poseł Budka powinien spakować szczoteczkę do zębów i pożegnać żonę na 6 miesięcy do lat 8 (art. 228 §1). Chyba, że uda mu się udowodnić, na co są duże szanse, że pensja nie miała związku z pełnioną funkcją.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Śląski kabareton” znajduje się na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Śląski kabareton” na s. 2 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wszystko jasne: pisowscy siepacze porwali Wojciecha Kałużę, a następnie zmusili go do przyjęcia funkcji wicemarszałka

Demokracja polega również na tym, że raz ma się władzę, a innym razem nie. Rozstanie z ukochaną zabawką wymaga pewnej dojrzałości. Dzieciom przychodzi to trudniej i często wywołuje agresję.

Zbigniew Kopczyński

Warty upowszechnienia wydaje się wywiad, jakiego Radiu Piekary, w osobie redaktora Marcina Zasady, udzielił były już marszałek województwa śląskiego Wojciech Saługa. Warto zapoznać się z tym wywiadem, gdyż oddaje on stan umysłu regionalnych liderów Platformy Obywatelskiej.

Marszałek zaczął klasycznie od zdrady i oszustwa, ale gdy przeszedł do korupcji, red. Zasada zapytał o dowody. Tu polityk musiał przyznać, że ich nie ma, lecz dodał „jeszcze”, bowiem znany tropiciel pisozbrodni Borys Budka przygotowuje doniesienie do prokuratury, więc tajemnice umowy PiS–Kałuża zostaną ujawnione.

Komentując przytoczone przez Marcina Zasadę przykłady zmiany frontu przez innych polityków, marszałek przywołał nieznaną wcześniej zasadę – nazwijmy ją Lex Saługa – zgodnie z którą przejścia polityków dopuszczalne są jedynie w „okienkach transferowych” przed wyborami, a po wyborach już nie.

Wynika z tego, że to, czy polityk oszukuje wyborców, zależy – według Wojciecha Saługi – od tego, kiedy to czyni. (…) Miast zamierzonej grozy, los Wojciecha Kałuży przedstawiony przez marszałka wzbudza jedynie rozbawienie. „W momencie głosowania nie był człowiekiem wolnym. (…) W trakcie głosowania została zabrana wolność panu Kałuży. Radny Kałuża zniknął przed sesją, nie wiemy, gdzie był, co robił. Nie odbierał telefonów”.

Wszystko jasne: pisowscy siepacze porwali Wojciecha Kałużę, a następnie zmusili go do przyjęcia funkcji wicemarszałka. Na sesji radni PiS-u otaczali tego zniewolonego człowieka, nie dopuszczając do nawiązania jakichkolwiek relacji ze zdążającymi na ratunek radnymi Koalicji Obywatelskiej. W opisie brakuje jedynie kajdan i kuli u nóg.

Po uświadomieniu słuchaczom tragicznego losu Wojciecha Kałuży, marszałek wyjawił swój stan psychiczny: „Czuję się, jakby mi ktoś ukradł auto. Wiem kto, a ten, kto ukradł, jeździł tym kradzionym samochodem i z tego się cieszył, i śmiał nam się w twarz”.

Uwagę redaktora Zasady: „To nie był wasz samochód. Chcieliście go kupić, tak jak PiS”, puścił mimo uszu i perorował dalej o „przejęciu władzy, zabraniu władzy, wrogim przejęciu” itp. Ten właśnie fragment wywiadu oddaje najlepiej mentalność liderów śląskiej i chyba nie tylko śląskiej Platformy. Oni naprawdę byli przekonani, że władza należy im się jak psu kiełbasa. (…)

Można tutaj zapytać, czy marszałek wie, co mówi? Nie chodzi tu jednak o to, co marszałek mówi ani co wie, lecz o sposób myślenia jego i jego otoczenia. Zachowują się jak dzieci, którym ktoś zabrał zabawki, bo nie rozumieją, że demokracja polega również na tym, że raz ma się władzę, a innym razem nie. Rozstanie z ukochaną zabawką wymaga pewnej dojrzałości. Dzieciom przychodzi to trudniej i często wywołuje agresję.

Cały felieton Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kto rządził województwem śląskim?” znajduje się na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kto rządził województwem śląskim?” na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nisztor: „Gazeta Wyborcza” wspiera PiS takimi aferami. Wszak ważniejsze było zatrzymanie Bartłomieja M. [VIDEO]

Publicysta Piotr Nisztor komentuje w Poranku WNET ujawnione przez Gazetę Wyborczą „taśmy prezesa”. – Miały być bombą, a okazały się być kapiszonem – mówi. I dodaje: – To nie afera…


– Szkodliwa działalność Bartłomieja M. w Polskiej Grupie Zbrojeniowej jest  znacznie poważniejszą aferą – mówi w Poranku WNET publicysta Piotr Nisztor.- Był pomysł, by zadłużony polski holding obronny został włączony w PGZ, co zadłużyłoby polską gospodarkę na wiele milionów. Polskie służby zareagowały i nie dopuściły do tej katastrofy.

Publicysta odnosi się również do „taśm Kaczyńskiego”, które opublikowała dzisiaj „Gazeta Wyborcza”. W nagraniach prezes Prawa i Sprawiedliwości mówi między innymi o procentach od inwestycji wartej 1,3 mld zł (190-metrowych bliźniaczych wież zwanych roboczo „Srebrna Tower”, albo – od nazwiska prezesa PiS – K-Tower), zastanawiając się przy tym, jak zapłacić faktury, aby nie były kojarzone z jego osobą. Dziennikarz nie sądzi, aby tę sprawę można uznać za aferę. Za największe zaskoczenie uważa, że Jarosław Kaczyński dał się nagrać, choć „główni zainteresowani są ze sobą spokrewnieni„.

– Nie dziwi mnie reakcja mec. Giertycha – opowiada. – Pamiętam, jak nagrywano polityków PO, a Roman Giertych burzył się, że to skandal żeby tak nagrywać. Teraz to on jest głównym taśmowym!

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

mf

Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu, który mógłby nieład mentalny uporządkować, wciąż czeka na odbudowę

Ciągle łapię się na tym, jakie zdziwienie i niedowierzanie wywołuję u mnie torpedowanie wszelkich idei patriotycznych mających na celu upamiętnienie historii ojczyzny i bohaterskich postaw Polaków.

Aleksandra Tabaczyńska

Imponuje mi determinacja Polaków, którzy w latach dwudziestych rozebrali sobór św. Aleksandra w Warszawie. Kiedy tylko Polska odzyskała niepodległość, symbol zaborczej rosyjskiej władzy został usunięty z pejzażu miasta. Zapewne i wtedy nie obyło się bez protestów. Jestem pewna, że padały argumenty o wartości kulturalnej obiektu, jego wrośnięciu w krajobraz albo braku tolerancji, a może i szowinizmie etc. Szkoda, że straciliśmy ten impet z lat dwudziestych w pozbywaniu się symboli nie tylko ucisku i niszczenia narodu polskiego, ale panowania okupantów w naszej Ojczyźnie. (…)

Nie wiem, jak mam sobie wytłumaczyć, dlaczego nie ziściło się moje marzenie, a właściwie więcej, bo nadzieja, a nawet oczekiwanie dotyczące powrotu Pomnika Wdzięczności do Poznania. Byłam pewna, że w jubileuszowym roku 2018 pomnik będzie zdobił panoramę miasta. To wotum Wielkopolan za odzyskanie niepodległości, a także architektoniczny synonim umiłowania i prawdziwego kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa zniszczyli nam Niemcy, i to najszybciej jak się dało – zaraz po napaści i wkroczeniu do Poznania w 1939 roku. Jak to jest możliwe, że są ludzie, którzy wręcz walczą by decyzję niemieckiego najeźdźcy nadal utrzymać w mocy?

Czas pracy, a więc zabiegów i wysiłków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika, liczy się już w latach. A ostatnie wyniki wyborów samorządowych uświadomiły mi, że przyjdzie poznaniakom poczekać pewnie kolejne pięć lat. I nie zmieniają tu nic zorganizowane z dużym rozmachem dwa wydarzenia, które bardzo skutecznie, moim zdaniem, przypomniały rodakom po raz kolejny przesłanie poznańskiego wotum wdzięczności oraz ideę jego odbudowy. Mam tu na myśli majową konferencję prasową w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, która to w roku jubileuszu odzyskania niepodległości miała wydźwięk ogólnopolski. Podobnie jak modlitewno-patriotyczne spotkanie zorganizowane przez Komitet na poznańskiej Malcie w 21 rocznicę pobytu Jana Pawła II w Poznaniu.

I tak zamknął się jubileuszowy rok 2018. Wybór na kolejną kadencję Jacka Jaśkowiaka jest niewątpliwie kłodą rzuconą pod nogi Komitetu. A prezydentura Rafała Trzaskowskiego to niemal gwarancja, że warszawski Pałac Kultury trwać będzie w najlepsze i nie odzyskamy centrum stolicy przez kolejnych pięć lat. Niestety i Jan Pietrzak się zawiedzie, bo myślę, że idea budowy Łuku Triumfalnego, której osobiście bardzo kibicuję, też nie ma większych szans realizacji. Jednak dzieła ważne rodzą się w dużym trudzie. Mimo opóźnienia i lekceważenia oczekiwań dużej grupy Wielkopolan, myślę, że pomnik powróci, i to w wielkiej chwale. A może ta zwłoka spowoduje, że stanie na swoim dawnym, a tym samym należnym mu miejscu?

Cały komentarz Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Nowy rok, nowe nadzieje…” znajduje się na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Komentarz Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Nowy rok, nowe nadzieje…” na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kaleta, Dorosiński: Karta LGBT+ Trzaskowskiego jest cyniczną przykrywką dla braku realizacji obietnic wyborczych [VIDEO]

– Doświadczenie rządów Trzaskowskiego pozwala przypuszczać, że wykorzysta on panującą w kraju atmosferę do działalności ideologicznej, a nie jednoczącej społeczność Warszawy – mówi Sebastian Kaleta.


Sebastian Kaleta, radny Warszawy z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, oraz Rafał Dorosiński, członek Ordo Iuris, komentują w Poranku plany wprowadzenia w Warszawie lekcji o mowy nienawiści. Radny negatywnie wyraża się o inicjatywie prezydenta stolicy Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Przedmiotem krytyki jest brak precyzyjnych informacji na temat tego, czy zajęcia tego rodzaju mają dotyczyć kultury w debacie publicznej, czy też ich celem jest wskazywanie uprzywilejowanych grup społecznych, których w żaden sposób nie można skrytykować.

Dorosiński z kolei zaznacza, że „mowa nienawiści” jest pojęciem wytrychem i w podręcznikach dotyczących edukacji dyskryminacyjnej jego użycie rozszerzane jest także na popieranie określonych poglądów politycznych. Członek Ordo Iuris stwierdza, że włączenie tego hasła do debaty publicznej stwarza zagrożenie jej cenzurowania. Podkreśla, że w łonie jego organizacji kontrowersje budzą infografiki mające być materiałami do zajęć o mowie nienawiści. Ukazują one, że osobami najbardziej narażonymi na mowę nienawiści są osoby LGBT+ czy feministki, nie wspomina się w nich natomiast o osobach otyłych czy niepełnosprawnych.

Kaleta komentuje także plany wprowadzenia przez prezydenta Warszawy „Karty LGBT+”. Mówi, że dokument zostanie niedługo podpisany, a wśród najważniejszych jego postulatów znajduje się powstanie hostelu, ośrodka sportowego czy inicjatyw kulturalnych dla osób LGBT+. Ponadto jest zdania, że Trzaskowski wykorzystuje ten akt wraz z lekcjami o mowie nienawiści do ukrycia braku realizacji obietnic wyborczych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Janusz Śniadek: Mamy do czynienia z aktem zbrodni zaplanowanej. Myślę, że burzy to poczucie bezpieczeństwa Polaków

Nie sądzę, że po tej tragedii kurcząca się bariera pomiędzy politykami a obywatelami, zmieni się z obawy o kolejne takie zbrodnie – mówi Janusz Śniadek, gdańszczanin, poseł PiS z Trójmiasta.

– Skoro nawet taki wstrząs jak katastrofa Smoleńska nie zakończył wojny polsko-polskiej, to trudno sobie wyobrazić, żeby ta tragedia coś zmieniła – tak poseł Janusz Śniadek, gdańszczanin komentuje w Poranku WNET śmierć Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska po brutalnym ataku nożownika podczas niedzielnego koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Trójmieście.

Janusz Śniadek wspomina współpracę z prezydentem Gdańska, zarówno  kiedy działali razem w samorządzie, jak i z czasów gdy byli konkurentami politycznymi. Opowiada o tym, jak przeżył wiadomość i o ataku na prezydenta Gdańska, i później – o jego śmierci.

– Nie sądzę, że po tej tragedii kurcząca się bariera pomiędzy politykami a obywatelami zmieni się teraz z obawy o kolejne takie zbrodnie – mówi Śniadek. – Mam jednak nadzieję, że Polacy będą bardziej zjednoczeni po tym wydarzeniu.

Cytuje również słowa wdowy po Adamowiczu, która apeluje, żeby nie wykorzystywać tej tragedii do celów politycznych.

Więcej w Poranku WNET. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Przewodniczący „Solidarności” nauczycielskiej: Czekamy na decyzję rządu do 15 lutego, potem może dojść do strajku[VIDEO]

Minister Zalewska nie miała żadnej konkretnej propozycji finansowej dla nauczycieli. Propozycji 5 procent podwyżek nawet nie będziemy opiniować – podkreśla w Poranku Wnet Ryszard Proksa.


Wczoraj odbyło się spotkania w sprawie podwyżek w oświacie między minister edukacji narodowej Anną Zalewską a stroną związkową. Rozmowy nie przyniosły rozwiązania sporu w sprawie pensji, a przedstawiciele lewicowego Związku Nauczycielstwa Polskiego już zapowiedzieli strajk i przerwanie pracy. Zdaniem minister obecny rząd w sposób bezprecedensowy zwiększył nakłady na edukację.

Zdaniem Ryszarda Proksy, chociaż ministerstwo ustąpiło w szeregu spraw merytorycznych, ale w zakresie finansów daleko jest od porozumienia – Minister złożyła propozycję podwyżek w wysokości 5 procent. My w ogóle nie będziemy opiniować tego rozwiązania. „Solidarność” domaga się podwyżek w edukacji o 15 procent. Minister Zalewska dale jeszcze nadzieje, że obok tych 5 proc. będą jeszcze jakieś nowe pieniądze, ale my czekamy na konkrety.

Przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność przyznał, że wydatki na subwencję oświatową są znacząco większe, ale wzrost wydatków na oświatę nie poprawiły bytu materialnego pracowników oświaty. To są pieniądze, które trafiły na większą skalę na konta nauczycieli.

Gość Poranka Wnet przyznał również, że niecierpliwość z działań i zaniechań rządu narasta w całej „Solidarności”, a nie tylko w edukacji – Dzisiaj mamy naradę w Komisji Krajowej, na temat co robić, bo nie wszystkie obietnice rządy zostały wypełnione w tym również problemy polskiej oświaty.

Żądania ZNP to jest ponad 17 mld zł kosztów dla budżetu państwa, nasza propozycja 15 proc podwyżek, to około 6 mld złotych. Jesteśmy gotowi do rozłożenia tych podwyżek na raty, ale żądamy wypełnienia naszej propozycji 15 procent podwyżek, co obiecała nam jeszcze premier Beata Szydło – podkreślił Ryszard Proksa.

Gość Poranka Wnet podkreślił, że jeżeli rząd i ministerstwo edukacji nie spełni oczekiwań płacowych związku może dojść do strajku – Nie mamy jeszcze delegacji, aby zacząć akcję protestacyjną, dopiero dzisiaj jest posiedzenie Komisji Krajowej, a we wtorek zbierze się komisja oświaty i tam ocenimy stan rozmów i negocjacji, a granicznym terminem jest 15 lutego, wówczas może zapaść decyzja o rozpoczęciu akcji protestacyjnej.

ŁAJ

Hasło: Nikt ci nie da tyle, ile Donald Tusk ci obieca zostało przejęte przez PiS/ Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 54/2018

Na rok przed najważniejszymi wyborami widać, że obóz Dobrej Zmiany zakiwał się w wewnętrznych problemach personalnych. Brakuje mu zaś wizji przebudowy państwa z postkomunistycznego na obywatelskie.

Jan A. Kowalski

Wszyscy przeciwko Prawu i Sprawiedliwości

Krajobraz po wyborach samorządowych

35 do 65. Taki jest rzeczywisty wynik ostatnich wyborów samorządowych, przynajmniej w dużych i średnich miastach. I ten wynik, wbrew rządowej propagandzie, jest klęską obozu Dobrej Zmiany. Nie pomogło Mateusza Morawieckiego bezceremonialne potrząsanie przedwyborczą sakiewką. Spragniona kasy kasta samorządowa i jej klientela wyborcza zaufała jednak europejskiej retoryce Koalicji Obywatelskiej. Pomimo zatem zdobycia sześciu sejmików wojewódzkich (wliczając w to skonfliktowane wewnętrznie Podlasie) i większościowej koalicji w kolejnych dwóch, obóz Dobrej Zmiany poniósł wizerunkową klęskę. Klęskę, która może się przełożyć na wyniki kolejnych wyborów, a zwłaszcza parlamentarnych i prezydenckich.

Jak wielokrotnie pisałem, Polska potrzebuje jeszcze jednej kadencji rządowo-prezydenckiej Prawa i Sprawiedliwości, żeby oczyścić się z patologicznego systemu Okrągłego Stołu. Z III RP zorganizowanej i zarządzanej przez Kiszczakowe oficerskie dzieci. Dlatego ten wynik napawa mnie niepokojem. Zatem zastanówmy się, co poszło nie tak.

Można minimalnie wygrać lub tylko minimalnie przegrać, chociaż na 4 lub 5 lat po prostu wygrywa się lub przegrywa. Porażka Patryka Jakiego w Warszawie i Małgorzaty Wassermann w Krakowie to modelowy przykład klęski na życzenie.

Patryk Jaki przeszedł samego siebie. Na dwa tygodnie przed wyborami oznajmił swoim zwolennikom, że wbrew dotychczasowym deklaracjom, nie wyznaje żadnych wartości. A jedyną sprężyną jego aktywności politycznej, w tym przewodniczenia komisji śledczej, jest żądza zdobycia władzy. Pokazał, że może przytulić każdego tęczowego geja lub lesbę i ukochać dziecko z probówki jak swoje. Dla władzy, panie, dla władzy. Gdybym był odrobinę tradycyjnym warszawiakiem, w życiu bym na niego nie zagłosował. I warszawiacy nie zagłosowali.

A Małgorzata Wassermann po co startowała na prezydenta? Czyżby już nie chciała wyjaśnić afery Amber Gold w sejmowej komisji, której jest przewodniczącą? Czy może, wzorem klasyka, są w Małgorzacie Wassermann dwie osobowości? Jedna chce wyjaśnić, w jaki sposób oszukano ludzi i kto tego dokonał, a druga ma to gdzieś i chce zostać prezydentem jakiegoś miasta (wybaczcie, krakusy). To samo zresztą dotyczy Jakiego (wybaczcie, warszawiacy).

Wniosek z tych dwóch klasycznych porażek jest smutny, o ile wniosek może taki być. Prawo i Sprawiedliwość wróciło do swojego starego programu, który doprowadził tę partię do klęski roku 2007: stworzenia dostatecznie wiarygodnej politycznej bajki, sorry: narracji, którą ciemny lud kupi. Tak jakby dalej, pomimo niegdysiejszej porażki, ideologami Partii byli Michał Kamiński, Adam Bielan i „bulterier” Jacek Kurski. Nie wiem, jakie nazwiska noszą obecni spindoktorzy, kierunek jest ten sam: my w Centrali wiemy, a reszta, czyli ciemny lud i lokalni działacze, ma słuchać i wykonywać polecenia.

Prawo i Sprawiedliwość przegrało też, o zgrozo!, swoje tradycyjne bastiony: Suwałki, a zwłaszcza Przemyśl i Nowy Sącz.

Z tego samego powodu jak powyżej i widocznego dla każdego mieszkańca klasycznego nepotyzmu. Ogłoszono wyborcom, że najlepszymi kandydatami są osoby blisko spokrewnione z politykami Obozu, na przykład syn albo żona, której nawet na plakacie wyborczym z samym Prezesem (Nowy Sącz) nie udało się wykreować na osobę odrobinę przynajmniej myślącą.

Zatem obóz Dobrej Zmiany dokonał jednego. Skutecznie przekonał wyborców, że nie jest żadną nowością w polskiej polityce. Że trapią go dokładnie te same choroby, co poprzedników. Niestety, takie przekonanie przy okazji następnych wyborów może doprowadzić obóz reform do klęski. Co byłoby, niestety, równoznaczne z klęską naszego państwa. Bo oznaczałoby powrót do władzy grupy zarządzającej III RP wraz z jej ekspozyturą polityczną.

Pamiętacie to hasło: nikt ci nie da tyle, ile Donald Tusk ci obieca? Również to hasło zostało przejęte przez Prawo i Sprawiedliwość, na przykład w osobie ministra Ardanowskiego (i kilku innych). Co obiecał minister rolnictwa? Szybką nowelizację ustawy o ustroju rolnym, która w durny sposób zablokowała sprzedaż najmniejszych nieużytków; od roku gotowy projekt leży w komisji sejmowej i nic. Obiecał szybki skup interwencyjny jabłek po cenie 25 groszy za kilogram… i nic, ani kilogram nie został kupiony. Minister Ardanowski obiecuje wszystko i na drugi dzień już o tym nie pamięta. Dzięki takim pozorowanym działaniom Prawo i Sprawiedliwość straci poparcie wsi, a potem będzie miało inteligenckie pretensje do wieśniaków za niewdzięczność.

Na rok przed najważniejszymi wyborami widać wyraźnie, że obóz Dobrej Zmiany zakiwał się w wewnętrznych problemach personalnych. Brakuje mu natomiast wizji przebudowy państwa z zastanego postkomunistycznego na obywatelskie.

Widać też, że ta inteligencka, żoliborska partia, wykreowana kiedyś przez media na „zawsze-opozycję”, a osaczona przez lokalne sitwy, mianowane później Prawem i Sprawiedliwością, nie jest w żaden sposób zainteresowana budową szerokiego, obywatelskiego obozu reform.

Bo musiałaby wtedy podzielić się władzą z obywatelami. Przeciwko czemu najbardziej oponują właśnie lokalni działacze, którym władza kojarzy się jednoznacznie z kasą – nie pytajcie mnie dlaczego.

Wiem, bardzo smutne to wszystko, co napisałem. Zdecydowanie smutne dla mnie samego. Dla człowieka, który jest żywotnie zainteresowany jeszcze jedną kadencją rządów Prawa i Sprawiedliwości i Andrzeja Dudy. Po to, żeby nie powrócił na polską scenę koszmar minionych lat, koszmar III RP. I po to, żeby nasz mentalny obóz zwolenników V Rzeczypospolitej mógł urosnąć w liczącą się siłę.

Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Wszyscy przeciwko Prawu i Sprawiedliwości” znajduje się na s. 4 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Wszyscy przeciwko Prawu i Sprawiedliwości” na s. 4 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jurkiewicz: Po co nam świecka Wigilia? To, jakby zrobić przyjęcie urodzinowe i nie zaprosić solenizanta

Kulisy niesławnego głosowania o zmianie cen bonifikat, muzeum KOD oraz świecką Wigilię komentuje na antenie Radia WNET warszawski radny Cezary Jurkiewicz

Warszawski radny Cezary Jurkiewicz opowiada na antenie Radia WNET o szczegółach pomysłu zmniejszenia przez Rafała Trzaskowskiego bonifikaty z poziomu 98-99 proc. do 60 proc. – To, że platforma okazała się być niewiarygodną partią, nie jest dla nikogo zaskoczeniem, ale do tej pory warszawska PO się hamowała, przepchnięcie zmiany cen bonifikaty było tak haniebne, że dla każdego kto żyje w Warszawie, nawet dla zwolenników Trzaskowskiego taki sposób rządzenia jest nieakceptowalny – mówi.

Jurkiewicz chwali postawę mediów, także tych liberalnych, oraz mieszkańców Warszawy, wobec tego prawa, które skłoniło Trzaskowskiego do wycofania się rakiem z tego pomysłu.

Gość Radia WNET ostro krytykuje warszawski ratusz za wycofanie się z dekomunizacji ulic, a śmiechem przez łzy reaguje na plotki o planach stworzenia muzeum Komitetu Obrony Demokracji, pytając, co tam właściwie ma się znajdować na wystawie. Radny opowiada również o petycji świeckiej wigilii w Ratuszu, która wypadła… absurdalnie. – Po co organizować takie wydarzenie? – pyta. Jego zdaniem nie można nie przyjmować religijnego charakteru świąt Bożego Narodzenia. – To jakby organizować przyjęcie urodzinowe i nie zaprosić solenizanta – dodaje.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Marek Suski: W piątek będą szczegóły rozwiązania dotyczącego cen prądu w Polsce. Przedstawi je minister Tchórzewski

Koszty utrzymania cen energii dla konsumentów na niezmienionym poziomie, poniosą spółki energetyczne, które ograniczą swoje zyski – mówi w rozmowie z Radiem WNET szef Gabinetu Premiera,

 

Rząd pracuje nad rozwiązaniem kwestii cen energii elektrycznej w Polsce, której wytwarzanie w wyniku gwałtownego wzrostu cen pozwoleń na emisję dwutlenku węgla zdecydowanie wzrosło. Premier i czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie zapewniali, że ceny dla odbiorców pozostaną bez zmian. Nad szczegółowymi rozwiązaniami ma pracować kilka resortów.

Z informacji, przekazanych na antenie Radia WNET przez Suskiego, wynika że konkretne rozwiązanie już jest przygotowane. Opiera się ono na na porozumieniu z Komisją Europejską, które w środę miał uzyskać minister Tchórzewski.

W Brukseli trwa się spotkanie ministrów energii, gdzie jest minister Tchórzewski i pewien dobry pakiet rozwiązań dla Polski jest tam negocjowany. W tej chwili mam od niego informację sms-em, że udało mu się osiągnąć sukces. Te szczegóły oczywiście będzie przedstawiał minister Tchórzewski, który wie jak, to będzie wyglądało w praktyce i szczegółach – mówi.

Oczywiste, że ktoś będzie musiał te koszty podnieść. To po prostu będzie mniejszy dochód spółek, które trudnią się obrotem i wytwarzaniem energii elektrycznej – odpowiada minister pytany o pokrycie strat, jakie poniosą producenci energii w przypadku niepodniesienia cen dla odbiorców.

Marek Suski zaznacza, że szczegóły rozwiązania poznamy w piątek na posiedzeniu Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Szef gabinetu przyznaje również, że system bonifikat przy przekształcaniu prawa do użytkowania wieczystego w prawo własności na gruntach skarbu państwa – przy założeniu 60 proc. upustu przy jednorazowym wykupie – nie jest sprawiedliwy wobec osób mniej zamożnych. Minister Suski potwierdza, że rządzie trwają analizy i prace koncepcyjne nad zmianą bonifikat na gruntach skarbu państwa.

ŁAJ