Stawiarski: Lubelskiemu potrzeba przemysłu i nowoczesnej technologii, nie proponowanej przez opozycję decentralizacji

O rozwoju województwa lubelskiego, propozycjach opozycji dotyczących reformy samorządów i o dziedzictwie unii lubelskiej, mówi Jarosław Stawiarski marszałek województwa lubelskiego.

Jarosław Stawiarski mówi o tym, co chciałby zostawić po sobie w województwie lubelskim.

Rolnictwem nie zawojujemy świata […] Potrzebne są nam nowe technologie- tu, na wschodzie, na Lubelszczyźnie.

Marszałek województwa lubelskiego chciałby zostawić je z rozbudowaną siecią dróg, które przyciągną do niego inwestorów. W przyszłym roku oddana ma być do użytku trasa Warszawa-Lublin. Trwają pracę nad trasą S19 na linii Rzeszów-Lublin- Białystok. Odejście od rolnictwa w kierunku nowych technologii i przemysłu jest zdaniem gościa WNET konieczne, gdyż tylko stosunkowo niewielka część ludzi pracuje w rolnictwie, a trzeba myśleć o Lublinie i dawnych miastach wojewódzkich.

Nasz rozmówca odniósł się także do planów Platformy Obywatelskiej, która zapowiada decentralizację i przekazanie większej ilości władzy w ręce władzom samorządowym, w tym marszałkom.

Ja nie widzę w samorządzie wojewódzkim jakichś koniecznych zmian, które mogłyby przyczynić się do lepszego zarządzania samorządem wojewódzkim […] Pamiętajmy, że reforma samorządowa, zarówno powiatowa i wojewódzka, weszły w życie równe 20 lat temu. […] Ja tu nie widzę czegoś, co by powodowało, że samorządy […] nie mogą same decydować o tym, jakie są potrzeby mieszkańców. Dlatego uważam, że ten płacz i lament jest jedynie na użytek wyborów.

Stawiarski podkreśla, że tego, czego potrzeba samorządom, to nie więcej autonomii, ale lepsza współpraca z władzami centralnymi. Podkreśla, że Polska jest państwem unitarnym, które powinno interweniować, kiedy widzi, że dzieje się coś złego w samorządach.

To tu w Lublinie rozpoczęło się nieformalnie jednoczenie Europy” […]. Zawsze byliśmy Europejczykami, bo unia lubelska pokazała, że dwa różne narody mogą tworzyć jedno państwo.

Stawiarski skomentował także obchody 450-lecia Unii Lubelskiej w Lublinie, z których jest mocno zadowolony. Powrócił także do historii tamtych wydarzeń, określając Polskę tamtego okresu mianem tygla narodowościowego, w ramach którego państwo pięknie się rozwijało.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Kukiz: Czas na zebranie 130 tys. podpisów może być bardzo krótki, co wyklucza małe podmioty polityczne

– Co jeśli nie uda się wprowadzić JOW-ów? Dalej będziemy tkwić w bolszewizmie. Jest lekko zliberalizowany, ale to nadal bolszewizm – powiedział Paweł Kukiz.

 


Paweł Kukiz mówi o negocjacjach koalicyjnych i starcie w przyszłych wyborach, które wg niego mają być mocno utrudnione ze względu na prawdopodobny krótki, dwutygodniowy czas na zbiórkę 130 tysięcy podpisów:

To od razu wyklucza małe podmioty polityczne, to typowe działanie systemowe. Z kimś w koalicji trzeba pójść, ale z kim konkretnie — o tym będę wiedział dopiero na początku lipca.

Lider ruchu Kukiz’15 nie chce potwierdzić ewentualnej koalicji z PSL-em. Zaznacza jednak, że koalicjantem może być jedynie partia, która podpisze odpowiednie postulaty ustrojowe:

Musi w swoim programie zapisać postulaty ustrojowe, takie jak możliwość kandydowania do sejmu każdego obywatela indywidualnie, czyli tak zwane JOW-y, przynajmniej w połowie okręgów wyborczych. Do tego referenda i dzień referendalny. […] To są podstawowe warunki. Przyszedłem do sejmu aby zakończyć komunizm, który utrzymywany jest przez tę ordynację wyborczą i rolę absolutną partii politycznych w Polsce. […] Przyszedłem zmienić ustrój i skończyć komunę, a nie tłuc się o miejsca w spółkach Skarbu Państwa.

Jak wspomina Paweł Kukiz, nie zrezygnuje ze swoich postulatów antyestablishmentowych. Jak wspomina, wprowadził ok. 40 posłów do parlamentu:

Okazuje się, że połowa z nich w nosie ma wszystkie postulaty zmiany ustrojowej. Chodziło im o jakieś własne ambicje, partykularne interesy. Bóg i historia ich ocenią.

Gość „Poranka WNET” podkreślił, że tworzenie ruchu politycznego czy partii nigdy nie było jego celem. Od początku walczył o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, w ramach których każdy może startować bez poparcia przewodnich partii:

Jeżeli się to nie uda, to dalej będziemy tkwić w bolszewizmie. Jest lekko zliberalizowany, ale to nadal bolszewizm. […] Obywatele sa skazani na to, co wybierają raz na cztery lata. Wybór jest marny, bo dają go tylko partie polityczne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

Eugeniusz Kłopotek: W kierownictwie PSL ciągle przeważa opinia o potrzebie dołączenia do koalicji z PO i lewicą

Zdaniem posła PSL, wśród szeregowych działaczy zdecydowana większość chciałaby samodzielnego startu Stronnictwa, ale to może nie przełożyć się na wynik głosowania w partyjnych elitach.

 

 

Gościem Popołudnia był dr Eugeniusz Kłopotek, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, który wielokrotnie podkreślał, że jego ugrupowanie nie powinno wchodzić w koalicję z liberalną lewicą. Teraz wskazuje, że po wyborach do Parlamentu Europejskiego w opinii polityków PSL zaczyna dochodzić do przewartościowania w kierunku wartości bardziej konserwatywnych:

To wahadełko na pewno zaczyna podnosić się i próbuje iść w prawą stronę, ale czy na tyle się podniesie, żeby przechylić szalę, tego nie wiem. Jeszcze się wiele rzeczy może, w ciągu tych najbliższych dwóch-trzech tygodni, zdarzyć.

Jednocześnie polityk PSL przyznał, że cały czas nie widzi możliwości otwartego mówienia o przyszłej koalicji z partią rządzącą:

Wielokrotnie powtarzałem, że na dzisiaj moja wyobraźnia, która i tak cię mocno poszerzyła, nie jest aż tak daleka, aby widzieć koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. Tym bardziej że pamiętam jeszcze niedawne słowa pani wicemarszałek Mazurek krótko przed wyborami samorządowymi, kiedy mówiła i nawoływała, aby Polskie Stronnictwo Ludowe wyeliminować życia publicznego w naszym kraju. Nie ukrywajmy tego, że PiS, to nasz przeciwnik też w tym naszym takim tradycyjny żelazem lektoracie wiejskim. Nie bardzo sądzę, żeby chciał z nami na takich partnerskich zasadach działać.

Eugeniusz Kłopotek odpowiadając na pytanie, czy po wyborach jest gotowy na utworzenie wspólnej koalicji z formacjami skrajnie lewicowymi, jak „Wiosna Roberta Biedronia”:

Nie wyobrażam sobie, że nawet gdybyśmy poszli teraz do samodzielnego startu i oczywiście przekroczyli próg wyborczy i mieli swój klub parlamentarnych, to żebyśmy się po chwili mieli bratać z radykalną lewicą. W to nie wierzę. Takiej opcji nie ma.

Gość Popołudnia WNET wskazał na rozwarstwienie w szeregach PSL, gdzie szeregi partyjne mają zdecydowanie odmienne poglądy na przyszłości stronnictwa, niż jego kierownictwo:

Jeśli byśmy się zapytali naszych szeregowych członków, na dole, to rzeczywiście 70-80 procent, mówi, żeby pójść samodzielnie, ale im wyższa funkcja w PSL i być może również w życiu publicznym, i być może również większa odpowiedzialność za przyszłość partii, to raczej ja na dzisiaj bym mówił, że pewnie nadal jeszcze ma przewagę ta grupa, która mówi o starcie w ramach koalicji.

ŁAJ

OSTATNIE 6 DNI ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

  

Jesteśmy w grze! Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Mediów WNET/ Rozmawia Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 60/2019

Tusk twierdzi, że my mamy olbrzymią przewagę w mediach. To właśnie tamta strona ma przewagę w mediach. To dzieje się na zasadzie, że ktoś kogoś przewrócił i kopie, a jednocześnie wrzeszczy o pomoc.

Jarosław Kaczyński
Krzysztof Skowroński

Jesteśmy w grze

Z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Krzysztof Skowroński.

Spotykamy się czwartego czerwca 2019 roku. Jak Pan wspomina tę pamiętną datę?

Ten pierwszy czwarty czerwca z osiemdziesiątego dziewiątego roku to jest wspomnienie bardzo miłe. Czekałem z pewnym napięciem w Elblągu na wynik wyborów, bo informacje, które przychodziły z Warszawy, zaliczyły Elbląg do tych okręgów, gdzie będzie druga runda, jeżeli chodzi o Senat, a nawet Sejm. Później okazało się to na szczęście nieprawdą, pewnie wygraliśmy w pierwszej rundzie. Oczywiście bardzo się cieszyłem z tego zwycięstwa, a już najbardziej się cieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że wygrał mój świętej pamięci brat, więc radość była wielka i miałem poczucie wielkiej zmiany. Nie ukrywałem w czasie kampanii wyborczej, nawet w przemówieniu do wojska – bo w Elblągu był bardzo duży garnizon, tam stacjonowała dywizja – że naszym celem jest przejęcie władzy. I na to w tym wojsku burzyli się tylko panowie bez mundurów, czyli ci ze służb; wszyscy inni przyjmowali to spokojnie. Nawet założyłem się pół roku przed tymi wyborami, że będziemy mieli rząd, i te pół litra wódki wygrałem. Chociaż później mi je ukradziono.

Ale nie tylko Pan się założył, ale i przyczynił się do tego, że powstał pierwszy rząd Tadeusza Mazowieckiego.

Tak, przyczyniłem się do tego. Wraz z bratem dostaliśmy od Lecha Wałęsy polecenie, żeby ten rząd skonstruować. Rozmowy odbywały się głównie z SD, były też jakieś kontakty z ZSL-em. Prowadził je początkowo mój brat, ja włączyłem się później, kiedy brat musiał siedzieć w Gdańsku, bo był pierwszym zastępcą Wałęsy i organizował związek. Ja prowadziłem rozmowy głównie w Warszawie, z różnymi przygodami, trudno je w tej chwili opowiadać. Te środowiska, które do dzisiaj symbolizuje „Gazeta Wyborcza”, stawiały na Bronisława Geremka, a Wałęsa już długo przedtem – bo powiedział o tym mojemu bratu, chyba jeszcze na jesieni ʼ88 roku – stawiał na Tadeusza Mazowieckiego, chociaż miał wahania, bo mówił też Geremku. Wyglądało tak, jakby miał pewien kłopot z powiedzeniem Geremkowi, że to nie on będzie premierem. W końcu ten rząd powstał, ale ja w jego dalszym tworzeniu nie uczestniczyłem.

I potem obóz Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego się rozpadł, a jeszcze później były wybory prezydenckie, w których Jarosław i śp. Lech Kaczyński doprowadzili do zwycięstwa Lecha Wałęsy.

Jeśli chodzi o mojego brata, to jest nieporozumienie. Mój brat był zdecydowanym przeciwnikiem tego, żeby Lech Wałęsa był prezydentem.

Nie należał do komitetu wyborczego Lecha Wałęsy i ogóle nie brał w tym wszystkim udziału. Dzięki Lechowi Kaczyńskiemu powstało Porozumienie Centrum. Dzięki mojemu bratu dostałem nominację na redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność”. To był jego pomysł – i jego małżonki, żeby być całkowicie precyzyjnym. Jako naczelny „Tygodnika” miałem siłę przyciągania, dzięki temu mogła powstać nasza partia, a tylko Leszek był w stanie załatwić tę nominację, i to w ciągu krótkiej rozmowy z Wałęsą. Ja wtedy takiej możliwości nie miałem; też należałem do kierownictwa Solidarności, ale nie byłem taką ważną personą jak mój brat. Zacząłem zbierać ludzi i w ten sposób dość łatwo udało się zorganizować grupę, która później zmieniła się w partię polityczną. Ta partia postawiła na Lecha Wałęsę, którego ja znałem właściwie z tych jego świetnych czasów w ʼ88 roku – strajki itd. Natomiast Leszek, który znał Wałęsę dużo lepiej niż ja, mówił mi, że to jest błąd. Ja jednak postawiłem na swoim, bo chciałem wyjść z tego układu, który kojarzyłem jako swego rodzaju kontynuację frakcji puławskiej komunistów jeszcze z ʼ56 roku, dążącego do stworzenia jednej formacji, i uważałem, że to nie jest dobre dla Polski rozwiązanie. I stąd ta cała inicjatywa. Nie ma tutaj czasu opowiadać całej tej historii.

Rzeczywiście mocno przyczyniłem się razem z bratem do powstania pierwszego rządu i tego nie żałuję. Natomiast jeżeli chodzi o Lecha Wałęsę – to już mam nadzieję, że Bóg na Sądzie Ostatecznym mi to wybaczy.

Jeszcze chwilę o historii. Potem były wybory w ʼ91 roku. W ramach Porozumienia Obywatelskiego Centrum startował w tych wyborach Kongres Liberalno-Demokratyczny z młodym politykiem, który nazywał się Donald Tusk.

Nie, to zupełnie nieporozumienie. KLD miał własny gabinet wyborczy. Opowieści o KLD jako części Porozumienia Centrum można znaleźć w wielu książkach, ale są nieprawdziwe. Były rzeczywiście pewne relacje między nami, wielu ludzi się znało, na przykład mój świętej pamięci brat świetnie znał Donalda Tuska, ale to nie ma dzisiaj znaczenia, bo skoro dzisiaj Donald Tusk był łaskaw powiedzieć na przykład, że mój brat pił razem z Kiszczakiem w Magdalence. Wyjaśnię, że było trzech ludzi, którzy się tam wtedy nie fraternizowali: to był mój świętej pamięci brat, Tadeusz Mazowiecki i Władysław Frasyniuk. Natomiast inni rzeczywiście poszli na daleko idącą wódczaną fraternizację i słusznie są z tego powodu krytykowani. Ja o tym wiedziałem od brata. To wywoływało absmak już wtedy. Donald Tusk ma zwyczaj kłamać w każdej sprawie, także i w tej, chociaż oczywiście on w Magdalence nie był, bo był wtedy człowiekiem, powiedzmy, niespecjalnie ważnym.

Czy możemy uznać, że czwarty czerwca dwa tysiące dziewiętnastego roku to jest dzień początku kampanii do polskiego parlamentu?

Nie znam jeszcze dokładnie dzisiejszego przemówienia Tuska, ale mogę powiedzieć jedno: zdaje się, że było jak zawsze, to znaczy, że wielkie oczekiwania i nic z tego, więc ja bym jeszcze o początku kampanii nie mówił.

To była postawienia linii demarkacyjnej między Prawem i Sprawiedliwością a opozycją. Wyznacza ją mniej więcej to zdanie, które przytoczę: „Oni mają telewizję, a my mamy gazetki, powielacze i musimy w ten sposób iść do zwycięstwa”. Czyli – my jesteśmy opozycją, my reprezentujemy Solidarność i wolność, a oni – władzę, która dąży do tego, żeby być władzą autorytarną.

Nie sądzę, żeby ktokolwiek się nabrał na tak prymitywny chwyt. Każdy ma w domu pilota telewizyjnego i może sobie obejrzeć ileś tam programów, które są zupełnie inne niż telewizja publiczna i bardzo, bardzo ostro nas atakują, z TVN-em na czele. To dotyczy także innych, mniejszych i większych stacji, na przykład Polsatu, nie mówiąc już o różnych radiach.

Z tego wynikałoby, że TOK FM na przykład też jest po stronie Prawa i Sprawiedliwości; to naprawdę wielkie odkrycie.

Takie słowa mogą przemówić tylko do ludzi, którzy albo nie mają elementarnej wiedzy, albo mają najskrajniejszą złą wolę. To jest chwyt tak zupełnie oderwany od rzeczywistości, że nie warto o nim dyskutować. Sytuacja trochę podobna do tej, o której mówił Donald Tusk, dotyczyła Prawa i Sprawiedliwości, kiedy przy władzy była Platforma i PSL. Wtedy rzeczywiście oni mieli wszystkie mocne media, a my mieliśmy bardzo, bardzo niewiele, chociaż te media, które na szczęście były, odegrały bardzo pozytywną rolę w tym, że sytuację polityczną w Polsce udało się zmienić.

Powiedział Pan, że kampania, która nadchodzi, będzie bardziej brutalna niż ta, którą mamy za sobą. Dlaczego?

To jest kwestia znajomości naszych przeciwników, a także konkretnej wiedzy, z którą nie będę się w tej chwili dzielił, dotyczącej tego, co oni przygotowują, że tak powiem, w różnych wymiarach.

Strategia na kampanię europejską, przynajmniej reprezentowana przez „Gazetę Wyborczą”, to były najpierw „dwie wieże” i Jarosław Kaczyński, a na końcu premier Mateusz Morawiecki i jego działka.

Okazało się, że jestem najbardziej „dorobionym” politykiem, właściwie miliarderem. Powiedzieć można wszystko, na przykład – co bardzo chętnie bym przyjął, że jestem wysokim, młodym, pięknym blondynem. Chociaż tego akurat nasi przeciwnicy nie powiedzą. Ale jest, jak jest: kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać. To jest polityka, którą oni uprawiali przez cały czas. Wtedy, kiedy byliśmy po raz pierwszy przy władzy, kiedy byliśmy w opozycji i teraz, kiedy oni są w opozycji

Cała ta opowieść o dyktaturze w Polsce, o naszej przewadze medialnej jest komiczna, bo do niedawna mówiło się, że telewizji publicznej nikt nie ogląda, że telewizja publiczna to jest jedna wielka klęska.

To jak może odnosić takie sukcesy, że mówi się, że te wybory wygrał Jacek Kurski? Ale ich sprzeczności nie zniechęcają, oni uważają, że ludziom można wmówić wszystko.

Co by Pan odpowiedział dziennikarzowi niemieckiemu na pytanie: „Dokąd doprowadzi Polskę żądza władzy Kaczyńskiego?

Zachęciłbym go, żeby przyjechał do Polski na kilka tygodni, bo tyle czasu pewnie trzeba, żeby się jakoś poważnie rozejrzeć, i zobaczył, jak jest naprawdę, jeżeli chodzi o tę żądzę władzy i tę władzę w ogóle, i jej zakres, i sposób postępowania opozycji, i tego, kto ma większą siłę w mediach, także w bardzo wielu samorządach itd.

To jest twierdzenie tego typu jak to, że to Polska napadła na Niemcy w ʼ39 roku i po podboju Niemiec zmusiła Niemców do wymordowania Żydów.

Tylko że kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. I  w Paryżu na przykład odczuwamy pewien antypolonizm, którego kiedyś nie było.

To jest właśnie skutek tego rodzaju polityki. Ta całkowicie fałszywa opowieść, która niestety ma źródła w Polsce, a która jest szkodzeniem nie tylko Polsce, ale także konkretnym Polakom, którzy wyjeżdżają tylko na wycieczkę albo na przykład po to, żeby skończyć studia. To jest wprowadzenie w błąd tamtych, tyle że oni chcą być wprowadzani w błąd, bo oni chcą mieć w Polsce taki rząd, jaki im się podoba. Ale to Polacy decydują o tym, kto w Polsce rządzi.

Politycy Konfederacji mówią o tym, antypolonizm i oskarżanie Polski o antysemityzm to jest przygotowanie gruntu do tego, żeby w którymś momencie ustawa amerykańska 447 zaczęła działać, zwiększać ciśnienie na Polskę, żeby zrobiła jakiś gest w kierunku społeczności żydowskiej.

Nie chcę komentować wypowiedzi konfederacji. To jest formacja prorosyjska i po prostu szkodliwa. Powtórzę po prostu: Prawo i Sprawiedliwość jest gwarancją, oczywiście jeżeli rządzi, że Polska nie będzie płaciła za niemieckie zbrodnie II wojny światowej. Jeżeli Żydzi mają jakieś roszczenia, niech zwracają się do Niemiec. Polacy nie są im absolutnie nic winni.

Dokument, który może być częścią programu Platformy Obywatelskiej, nosi tytuł „Wielka Polska, bo obywatelska. Czym będą chcieli przeciwnicy polityczni przekonać teraz wyborców?

Sądzę, że z jednej strony będzie to, co się w nowopolszczyźnie nazywa hejtem…

Czy Pan przyzwyczaił się do hejtu i nie robi on już na Panu żadnego wrażenia?

To nie chodzi o mnie, bo ja się musiałem do bardzo wielu różnych rzeczy przyzwyczaić, nie zawsze miłych. To jest problem skuteczności wobec społeczeństwa. i Na pytanie, które Pan postawił, nie ma w tej chwili odpowiedzi. Właściwie zostało zapowiedziane, że ten hejt, który zastosowano przy końcu tej kampanii wyborczej, będzie zdecydowanie wzmocniony w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu. Sądzę, że to jest ich główna nadzieja na zwycięstwo.

Oszukiwać, opluwać, obrzucać błotem – to potrafią, natomiast nie są w stanie przedstawić żadnego alternatywnego programu. I to jest ich cecha, można powiedzieć, immanentna.

Po prostu nie potrafią nic poza takimi programami, które skądinąd znam już z początku lat 90., a które mają w istocie jeden cel: zlikwidować Polskę jako podmiot polityczny, a z czasem mechanizm, który tam zaplanowano, zlikwidowałby też naród Polski. To są niewątpliwie rzeczy suflowane z zewnątrz. Tym powinni się zająć politycy, politolodzy, historycy, ale może jeszcze ktoś inny.

A gdybyśmy mieli określić, o co idzie bitwa w tej kampanii wyborczej i w najbliższych wyborach w 2019 roku?

O to, czy w Polsce będzie coraz lepiej, tak jak jest pod naszymi rządami, chociaż oczywiście jeszcze bardzo daleko do tego, co być powinno – czy też będzie tak jak przedtem: coraz lepiej stosunkowo wąskiej elicie, a innym, powiedzmy sobie, różnie. Czasem coś tam spadało z pańskiego stołu, ale ten pański stół był dla bardzo dużej części społeczeństwa czymś zewnętrznym, abstrakcyjnym. My działamy w tym kierunku, żeby tego stołu już nie było i żeby jednocześnie wszyscy mogli zyskiwać możliwie najwięcej, chociaż powtarzam, droga do tego daleka, bo i musimy stać się bogatsi, i jeszcze mechanizmy podziału muszą być udoskonalone; jednak do tego dążymy. A jednocześnie działamy w tym kierunku, żeby Polskie interesy były przez Polskie państwo bronione, a siły, które są inspirowane zewnętrznie, zostały zmarginalizowane.

W czasie minionej kampanii była „Piątka Jarosława Kaczyńskiego”. Czy teraz pojawi się coś nowego?

Po pierwsze „Piątka” jeszcze nie jest do końca zrealizowana. Od lipca będziemy mieli na każde dziecko pięćset złotych. Na jesieni wprowadzimy zapowiedziane rozwiązania podatkowe. To już są poważne konkrety. A po drugie – będziemy mieli jeszcze inne propozycje programowe, ale w tej chwili nie chcę o nich mówić. Zresztą Państwo będą ten proces przygotowania programu mogli w niemałej mierze obserwować.

Wybory europejskie są już za nami. Wygląda na to, że Europa troszkę się zmieniła. Coś drgnęło w europejskim układzie. Ale ci, którzy mieli możliwość sterowania tym, co się dzieje w Europie, nadal ją zachowują.

Zachowują, chociaż nastąpiły pewne zmiany. Ale jaki będzie ostateczny efekt, jeszcze nie potrafię powiedzieć.

A straty?

Jesteśmy w grze. Prowadzimy różne rozmowy.

Co będzie w tych negocjacjach sukcesem Prawa i Sprawiedliwości, sukcesem rządu premiera Mateusza Morawieckiego?

Jeżeli chodzi o sukces rządu, w tej chwili w centrum jest budżet. To, co zostało przedstawione, to jest tylko bardzo wstępny projekt przygotowany na podstawie tzw. metodologii berlińskiej z 1999 r., która zakłada, że jak ktoś odnosi sukcesy – a Polska odnosiła sukcesy – to dostaje mniej. My będziemy twardo walczyć o to, żeby tych środków było znacznie więcej niż to, co zostało nam zaproponowane. Ale jeżeli ktoś mógł przeciwdziałać – nie wiem, czy skutecznie – były to dwie osoby: Donald Tusk, bo był przewodniczącym Rady Europejskiej, i pani Bieńkowska, która jest komisarzem Komisji Europejskiej. Bo można było walczyć o przyjęcie innej metodologii. Ale to jest wyłącznie punkt wyjścia i czeka nas wielka bitwa. Natomiast jeżeli chodzi o inne kwestie,

dążymy do tego, żeby Grupa Wyszehradzka, która, być może, będzie się jeszcze rozszerzała, była w Unii Europejskiej nie do zlekceważenia, tak jak nie lekceważy się Francji czy Niemiec. I to jest cel, do którego, jak sądzę, się zbliżamy. Chciałbym, żeby ten proces postępował szybciej, ale zbliżamy się z całą pewnością.

Czy sojusznikiem Prawa i Sprawiedliwości może być pan Salvini?

Pan Salvini chce założyć nową grupę wspólnie z takimi formacjami, jak Zgromadzenie Narodowe pani Le Pen, a także takie formacje jak Alternatywa dla Niemiec, czego my w żadnym razie nie jesteśmy w stanie zaakceptować.

Właściwie PiS jest partią wyjątkową w Europie, bo reprezentuje wizję Europy ojczyzn. I wygląda na to, że ta koncepcja Prawa i Sprawiedliwości jest dość osamotniona.

W dalszym ciągu tworzymy stosunkowo dużą grupę, która ma szanse się powiększać. Pan Salvini zaś wybrał inną drogę. On nie jest tak skrajny, żeby musiał iść razem z panią Le Pen. Ale… cóż, tak wybrał. On dąży do stworzenia bardzo dużej grupy. Wtedy musielibyśmy się wszyscy zjednoczyć i takie propozycje padały. Ale powtarzam, nam nie po drodze z formacją, która jest wyraźnie prorosyjska, a z drugiej strony jej źródła są z naszego punktu widzenia trudne do zaakceptowania. Mówię tutaj nie o samej pani Le Pen, tylko o jej ojcu. I o różnych rzeczach, które mówił w ciągu ostatnich dziesięcioleci, kogo popierał; ludzie starszego pokolenia to pamiętają. To tak jakby w drugą stronę ktoś nas ciągnął do komunistów.

Wspomniał Pan o Rosji. Było spotkanie ministra spraw zagranicznych Czaputowicza z ministrem spraw zagranicznych Rosji. Polscy prokuratorzy są w Smoleńsku. Czy można poprawić stosunki polsko-rosyjskie?

To to musiałaby być decyzja Rosji, że zmienia stosunek do Polski. Czy można się spodziewać takiej decyzji? Mówię tu o decyzji strategicznej, a nie o różnych grach taktycznych. Obawiam się, że będzie z tym kłopot.

Czyli nie stanie się to w najbliższym czasie?

Bardzo chciałbym się mylić, ale nie. Gdybym się pomylił, bardzo bym się ucieszył, bo nie jest w naszym interesie pozostawać w ostrym sporze z Rosją. Ale, cóż… życie.

Druga strona najwyraźniej nie przyzwyczaiła się jeszcze do tego, że tutaj istnieje państwo podmiotowe, które może odgrywać znaczną w Środkowej Europie i w tym sensie jest konkurencyjne wobec Rosji.

Do tej podmiotowości nie mogą się też przyzwyczaić nasi zachodni sąsiedzi.

A to też prawda. To jest po prostu taka tradycja. Oczywiście to się wyraża w zupełnie innych formach. Ale generalnie rzecz biorąc, chodzi o to samo. A my tę podmiotowość musimy umieć wywalczyć. Bo jeżeli ktoś nie walczy o swoje interesy, jeżeli się zgadza na niepodmiotową pozycję, to pod każdym względem – nie tylko reputacji, godności, ale pod każdym, także ekonomicznym – straszliwie na tym traci.

Mamy pewne historyczne szczęście. Wybór Donalda Trumpa i to, że chyba dobrze się współpracuje z nim i jego administracją.

Niewątpliwie mielibyśmy bardzo poważne kłopoty, gdyby wybrana została pani Clinton. A jeżeli chodzi o Donalda Trumpa, to wiele spraw posuwa się do przodu.

Powstanie w Polsce Fort Trump?

Tego nie wiem. Może nazwa jest nie najlepiej wymyślona. Natomiast wojska amerykańskie są w Polsce i sądzę, że będzie ich więcej, chociaż nie jakieś wielkie siły. Ale ich obecność tutaj wyraźnie zwiększa nasze bezpieczeństwo. Tym bardziej, że nie będzie to obecność symboliczna.

To się zdecyduje m.in. w czasie wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych. Czy nowy, właściwie nowo-stary rząd to jest drużyna na wybory w 2019 roku?

Nie sądzę, żeby przed wyborami miało się jeszcze coś zmienić. Ale byłoby lepiej, żeby na to pytanie odpowiedział premier, a tutaj go nie ma.

Zaskoczył Pana wynik wyborczy pani premier Beaty Szydło?

Był jeszcze lepszy, niż sądziłem, ale byłem przekonany, że będzie bardzo dobry. Uważałem, że jest w jej zasięgu pokonać Jerzego Buzka. I pokonała go wyraźnie.

Kiedyś powiedział Pan, że profesor Andrzej Nowak jest jedynym historykiem, który zna się na polityce jakby od wewnątrz. Co to znaczy: znać się na polityce?

Andrzej Nowak – niezależnie od jego wspaniałej historii Polski, która jest dziełem na pograniczu literatury i historii sensu stricto, bardzo wybitnym dziełem bardzo wybitnego intelektualisty – napisał książki, które pokazują, że dobrze rozumie i potrafi przedstawić, na czym polega polityka. Jak bardzo jest nieprzewidywalna, jak zmieniają się decyzje, sytuacje zaskakują; jak różne rozumowania, wydawałoby się całkowicie logiczne, okazują się zawodne. Myślę tu głównie o kilku książkach dotyczących polskiej polityki wschodniej do roku 1921 – po prostu znakomicie przedstawiają politykę, tak jak ona wygląda naprawdę. Nie w opisach, proszę wybaczyć, dziennikarzy i publicystów, ale realnie.

Pamiętam wypowiedziane przez Pana tutaj po którychś wyborach zdanie: „Wy kompletnie nic nie rozumiecie”. Czy takie ma Pan wrażenie, czytając gazety, słuchając komentarzy publicystycznych?

Panie Redaktorze, ja jeszcze ciągle jestem w polityce, więc nie będę się narażał dziennikarzom.

Zbliża się kongres Polska Wielki Projekt. Od dziesięciu lat trwa ten namysł nad Polską. Czego Pan się spodziewa po nie-politykach w czasie tej edycji? Jaki może być ich wkład w to, co Prawo i Sprawiedliwość zaproponuje Polakom?

Spodziewam się, że będzie szereg wypowiedzi, pomysłów, analiz, które na przykład pomogą nam przygotować ten program, o którym mówiłem i który ogłosimy niedługo później, a który jest przygotowywany także na różnego rodzaju konferencjach.

Proszę pamiętać, że jest coś, co wyrosło z kongresów inteligenckich Solidarności. Uczestniczyłem wraz z grupą przyjaciół w przygotowaniu do Wielkiego Kongresu Polskiej Inteligencji. Ale koło północy spasowałem. A moi przyjaciele pozostali do trzeciej w nocy i bez mojego udziału wymyślili Polskę Wielki Projekt. I to był znakomity pomysł, miał się odbywać we współpracy z moim śp. bratem, ale on zginął, tak że w 2010 r. do tego kongresu nie doszło, a miał być wydarzeniem na dużą skalę. Od 2011 roku jednak funkcjonuje i to jest naprawdę bardzo pożyteczna inicjatywa – namysł nad polskimi sprawami, ale nie z punktu widzenia politycznych rozgrywek, tylko czysto merytorycznie, w najróżniejszych dziedzinach, a zarazem biorąca także pod uwagę nasze życie duchowe. Mnie na przykład bardzo zainteresowały i zachwyciły rozważania na temat polskiego mesjanizmu; był kiedyś taki panel w Bibliotece Rolniczej. W to przedsięwzięcie włączyli się także intelektualiści z zagranicy. To jest bardzo ważne wydarzenie i jestem ogromnie wdzięczny tym, którzy to wymyślili – tutaj muszę wspomnieć o Annie Bieleckiej – którzy to prowadzą, którzy założyli też w końcu fundację. Dzisiaj ta instytucja – bo to już jest instytucja – uniezależniła się całkowicie i w sferze namysłu nad Polską intelektualistów, uczonych, publicystów stała się najważniejszą instytucją w naszym kraju.

To jest wielki sukces tych wszystkich, którzy się w to zaangażowali i dumny jestem z tego, że moja formacja polityczna też wzięła w tym znaczący udział. Chociaż – żeby było jasne – Kongres nigdy nie był partyjny.

Na jakie pytania poszukuje dzisiaj odpowiedzi Jarosław Kaczyński?

Jest tych pytań bardzo wiele. A z takich, które dzisiaj bardzo obchodzą społeczeństwo, to jest na przykład: co zrobić ze służbą zdrowia, żeby te wszystkie mankamenty, rzeczywiście bardzo poważne, można było stosunkowo szybko usunąć? Jaka koncepcja jest tutaj słuszna? Są różne, ja nie będę ich w tej chwili tutaj przedstawiał… Co uczynić? Czy iść drobnymi krokami, czy wielką reformą? W kolejnej kadencji mamy obowiązek ten problem rozwiązać. Nie tylko w ten sposób, że dojdziemy do tych 6% PKB na służbę zdrowia, bo dosypywanie pieniędzy niekoniecznie musi służyć dobru pacjentów; może służyć na przykład budowaniu różnych fortun wokół służby zdrowia, a nie o to nam chodzi. Trzeba tutaj coś, że tak powiem, przełamać, ale po pierwsze nie jestem w tych sprawach specjalistą, a poza tym byłoby to w tej chwili przedwczesne. Ale to jest niesłychanie ważne pytanie.

Tych pytań jest naprawdę mnóstwo. Mamy w tej chwili duże szanse rozwojowe, ale mamy też różne problemy związane na przykład z dzisiejszym kształtem świata, dużo lepszym niż ten, który był kiedyś, ale który powoduje też różne problemy i trudności. Na przykład dzisiaj nie można nikogo zmusić, żeby mieszkał w Polsce, i to jest bardzo dobre, ale trzeba umieć go do tego zachęcić. I o tym naprawdę warto rozmawiać.

Co najbardziej niepokoi Jarosława Kaczyńskiego?

Niepokoi mnie bardzo sytuacja międzynarodowa. Jest ona pełna takich punktów, w których może się coś poważnego wydarzyć, z bardzo daleko idącymi konsekwencjami, które nawet jeżeli nie dotkną Polski bezpośrednio, to poprzez różne mechanizmy, głównie gospodarcze, uderzą też w nasz kraj.

Niepokoi mnie kształt polskiego życia publicznego, który od 2005 roku zmienia się konsekwentnie na coraz gorszy. Przedtem też był daleki od ideału, ale jednak to, co się zaczęło wyprawiać od momentu, w którym pewna grupa nie zrealizowała swoich planów i z polityki, dyskusji gorszych-lepszych, czasem agresywnych, ale jednak dyskusji, przeszła do prowadzenia w istocie wojny, do odrzucenia demokracji – jest niesłychane. Bo jeżeli ktoś twierdzi, że jakaś formacja, która zdobyła większość w wyborach, praktycznie nie ma prawa rządzić i powinna być anihilowana, to w gruncie rzeczy odrzuca demokrację.

Proszę sobie wyobrazić, że ktoś, na przykład w Anglii, mówi: jak dojdziemy do władzy, to już nigdy nie dopuścimy do rządzenia konserwatystów, pozamykamy ich do więzienia itd. Coś takiego w Polsce dzisiaj się dzieje i nie ma na to znikąd poważnej reakcji, także w Unii Europejskiej; to jest skądinąd zdumiewające.

Na to jest jedno lekarstwo – władza Prawa i Sprawiedliwości. Bo my jesteśmy formacją, która nie kwestionuje prawa innych do tego, żeby działać w polityce, nie kwestionuje też ich ewentualnego prawa do przejmowania władzy. Można to zresztą zobaczyć w samorządach; przecież wygrali w dużej części samorządów wojewódzkich i w prawie wszystkich większych miastach – i rządzą, nikt im tego nie odmawia ani nie przygotowuje się do tego, żeby im to zabrać. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z sytuacją, która naprawdę bardzo, bardzo niepokoi, bo bardzo bym chciał, żeby w Polsce była normalna dyskusja polityczna, żeby nie opisywano rzeczywistości na zasadzie kontrfaktycznej, bo twierdzenie, że w Polsce istnieje zagrożenie demokracji czy że jedna strona, jak to Tusk twierdzi, ma olbrzymią przewagę w mediach, to przecież kompletna bzdura. To właśnie tamta strona ma przewagę w mediach. To dzieje się na tej zasadzie, że ktoś kogoś przewrócił i kopie, a jednocześnie wrzeszczy o pomoc. Z taką sytuacją mamy do czynienia od 2005 roku właściwie bez przerwy i, powtarzam, to się nie cofa, tylko pogłębia i to jest bardzo, bardzo niepokojące.

Niepokoi też to, że nie tylko w Polsce, ale także w Europie jest coraz mniej wolności. Zabija ją poprawność polityczna, która zaczyna się już zmieniać w system ograniczeń administracyjnych.

Czy jest coś, co sprawiło Panu radość w ostatnim czasie?

Na pewno moment, w którym wychodziłem, żeby ogłosić, że wygraliśmy wybory, był momentem wielkiej radości i chciałbym go za parę miesięcy przeżyć jeszcze raz. Ale poza tym bardzo wiele różnych rzeczy sprawia mi radość, począwszy od spraw bardzo ważnych, jak na przykład wiadomości o polskich sukcesach w różnych dziedzinach, a skończywszy na mruczeniu kota.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jarosławem Kaczyńskim, pt. „Jesteśmy w grze”, znajduje się na s. 1 i 7 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Jarosławem Kaczyńskim pt. „Jesteśmy w grze” na s. 14 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jacek Ozdoba: Trzaskowski nie wyklucza startu w wyborach na prezydenta kraju. Chyba źle czuje się jako gospodarz stolicy

– Trzaskowski być może wystartuje w wyborach na prezydenta kraju. Świadczy to o tym, że źle czuje się w roli gospodarza stolicy. Samorząd to nie miejsce na kwestie światopoglądowe – mówi Jacek Ozdoba.

 

Jacek Ozdoba, radny Warszawy z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, komentuje udział prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego w sobotniej Paradzie Równości. Gość Popołudnia stwierdza, że lansowanie ideologii związanej ze środowiskami LGBT+ nie jest oficjalną polityką Warszawy. Zaznacza, że promowanie tej opcji światopoglądowej jest częścią strategii politycznej Platformy Obywatelskiej. Podkreśla, że skręt partii w lewo związany jest z jej konkurowaniem o głosy wyborców z „Wiosną” Roberta Biedronia.

Ozdoba przypomina także, że Trzaskowski nie wyklucza startu w wyborach na prezydenta Polski. Zdaniem radnego świadczy to o tym, że głowa stolicy źle czuje się w pełnionej przez siebie roli. Zwraca przy tym uwagę na fakt, że samorząd nie jest miejscem na poruszanie kwestii światopoglądowych, w tym tych niezgodnych z konstytucją.

Gość Popołudnia mówi również o szansach Koalicji Europejskiej w wyborach do parlamentu krajowego. Sądzi, że ugrupowania wchodzące w jej skład nie będą w stanie wystosować wspólnego programu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Nowy szef MEN Dariusz Piontkowski: Środowiska LGBT próbują rozpętać wojnę kulturową w Polsce

Zdaniem nowego ministra edukacji pomysły takie jak seksedukacja na modłę zapisów z Deklaracji LGBT Rafała Trzaskowskiego nie mają prawa bytu w polskiej szkole.


Dariusz Piontkowski opowiada o przyszłych działaniach objętego przez niego Ministerstwa Edukacji Narodowej, w tym o wdrażaniu porozumień zawartych przez rząd z nauczycielską Solidarnością.

Jeszcze nie było takiego roku w historii III Rzeczypospolitej, aby nauczyciele dostali tak dużą podwyżkę w skali jednego roku.

Nauczyciele dostali 5 % podwyżki w styczniu, a od września dostaną kolejne 10 %, łącznie 15. Dodatkowo zaczynający pracę nauczyciele dostaną 1000 zł podwyżki. Zmienić ma się także sposób oceniania nauczycieli, a droga awansu zawodowego ma być skrócona.

Realizowane są także założenia wcześniejszej reformy edukacji. Gimnazja są wygaszane, a szkoły wyższe przegotowują się do przyjęcia większej liczby pierwszoklasistów. Jak podkreśla minister, wbrew zapowiedziom tzw. totalnej opozycji w szkołach nie zapanował w związku z tym „totalny chaos”. Zmiany czeka szkolnictwo zawodowe, które ma być nastawione bardziej na kształcenie praktyczne i ściślejszą współpracę z przedsiębiorcami, którzy mają mieć wpływ na placówki.

W najbliższych kilku miesiącach na pewno żadnej rewolucji nie będziemy przeprowadzali, aczkolwiek jakieś korekty niewielkie da się jeszcze zrobić.

Piontkowski przyznaje, że nie chce dokonywać rewolucji, a pragnie kontynuować politykę Anny Zaleskiej, która w ostatnich wyborach uzyskała mandat europoselski. Gość WNET mówi, że wie z własnego doświadczenia i z rozmów z nauczycielami jak szkoły nie lubią, kiedy przeprowadza się w edukacji gwałtowne zmiany, dlatego, że minister się zmienił.

Piontkowski chce rozmawiać o edukacji ze wszystkimi środowiskami w nią zaangażowanymi, podkreślając, że rodzice powinni współdecydować o tym, czego uczą się ich dzieci. Potępia w tym kontekście wprowadzaniu wbrew podstawie programowej lekcji edukacji seksualnej do szkół, prowadzonych zgodnie ze standardami WHO. Zapowiada, że ministerstwo będzie interweniować jeśli któreś z samorządów będą coś podobnego wprowadzać. Minister stwierdza, że „środowiska LGBT próbują rozpętać wojnę kulturową w Polsce” nie zważając na wolę rodziców dzieci.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
K.T./A.P.

Wróbel: Decentralizacja proponowana przez PO skutkowałoby ideowym rozpadem polskiego społeczeństwa

Prezes Fundacji Republikańskiej opowiada o dobrych wskaźnikach gospodarczych Polski i komentuje przedstawiane przez opozycję i organizacje pozarządowe plany decentralizacyjne.

Marek Wróbel w swej analizie finansów państwa zauważa, że nawet ambitne plany rządowe, w których wykonalność wątpiono, są realizowane. Przy tym udział wydatków sektora publicznego w PKB spada, a nie rośnie. Wbrew obawom części ekonomistów uszczelnienie systemu podatkowego nie odbiło się negatywnie na koniunkturze, co wynika z tego, że tracone wcześniej przez budżet pieniądze trafiały za granicę i nie pracowały w kraju.

Jednym z głównych celów planu Morawieckiego było zwiększenie stopy inwestycji. (…) Polska koniunktura odrywa się od niemieckiej, osiągnęliśmy to w znacznej mierze dzięki zwiększonej konsumpcji, która z kolei była możliwa dzięki programom redystrybucyjnym.

Choć nie wszystkie inicjatywy rządowe się udały, to główne punkty planu Morawieckiego są jak na razie realizowane. Zwiększa się aktywizacja zawodowa ludzi. Obecna liczba pracujących w Polsce jest rekordowa, najwyższa w dziejach III RP.

Zarzuty, że państwo polskie jest nadmiernie scentralizowane podają z różnych stron od lat. Przy okazji reformy samorządowej w „1997 roku też były propozycje dużo dalej idące niż zostało to przyjęte.

Gość WNET odnosi się do przedstawianych przez różne środowiska projektów zdecentralizowania Polski. Wróbel zauważa, że obecne nasilenie dyskusji wiąże się z przewagą tzw. totalnej opozycji w wielkich miastach.

Nie możemy sobie pozwolić na dezintegrację na podstawowych poziomach.

Odnosząc się do najdalej idących 21 propozycji Fundacji Batorego, stwierdza, że wcielenie ich w życie „skończyłoby się fatalnie”. W projekcie zdecentralizowaniu mają ulec m.in. sądownictwo i edukacja. Zdaniem Wróbla decentralizacja tej ostatniej wraz z możliwością podejmowania przez samorządy innych decyzji związanych z kwestiami światopoglądowymi skutkowałoby ideowym rozpadem polskiego społeczeństwa. Byłoby to szczególnie niebezpieczne w sytuacji jednoczesnego naporu lewicowych ideologii z Zachodu oraz naciskami ze Wschodu i z islamskiego Południa.

A.P.

Lisicki: Radykalna decentralizacja proponowana przez PO to droga do zniszczenia państwa

Paweł Lisicki mówi o ostatnich działaniach i deklaracjach opozycji oraz o tym, dlaczego pozycja partyjna Grzegorza Schetyny jest mocna, mimo jego błędów.

Lisicki stwierdza, że gdańskie wystąpienie Donalda Tuska z okazji 30. rocznicy wyborów kontraktowych w Polsce było „Bardzo słabe, merytorycznie puste, politycznie bez znaczenia”.

Pomysł tak daleko idącej decentralizacji państwa wydaje mi się zwyczajnie szkodliwy i uderza w interes Polski.

Gość WNET odnosi się do 21 postulatów przedstawionych przez związanych z Platformą prezydentów miast. Wśród nich są pomysły zastąpienia senatu izbą samorządową i likwidacji urzędów wojewódzkich i wojewodów. Lisicki wyraża obawę, że ich realizacja oznaczałaby kapitulację, już osłabionego państwa narodowego, które jest ostatnią obroną polskiego społeczeństwa przed samowolą międzynarodowych korporacji.

Schetyna pozabezpieczał się na różnych frontach, kontroluje cały czas grono swoich zaufanych, którymi obsadził najważniejsze stanowiska i w związku z tym zagrożenie dla niego jest niewielkie.

Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” ocenia także możliwą roszadę w Platformie Obywatelskiej. Gdyby w zamian za Grzegorza Schetynę liderem Platformy Obywatelskiej zastałby Rafał Trzaskowski, to mógłby się on wyżej plasować w rankingach zaufania, ale jego skrajnie lewicowe poglądy odstraszałyby wyborców, którzy nie chcą w Polsce rewolucji obyczajowej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.P.

Kaczyński: Opozycja ma jedną politykę, którą kontynuuje od początku – kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać

Jarosław Kaczyński wspomina pierwsze powojenne wolne wybory, przytacza historie powstania Porozumienia Centrum, odnosi się do ostatniej wypowiedzi D. Tuska oraz komentuje aktualną sytuację Polski.

Krzysztof Skowroński rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim o jego wspomnieniach związanymi z pierwszymi w powojennyej historii Polski kontraktowymi, półwolnymi wyborami, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku:

To wspomnienie bardzo miłe, z napięciem czekałem na wyniki wyborów. Przychodziły informacje z Warszawy, że w przypadku senatu może być druga tura, na szczęście wygraliśmy w pierwszej turze, jeśli chodzi o senat. Gdy dowiedziałem się, że wygrał mój śp. brat, to czułem wielką radość i nadchodzącą zmianę.

Prezes Jarosław Kaczyński opowiadał także o swojej nadziei , która wówczas graniczyła z pewnością, że wybory zakończą się pomyślnie dla Solidarności:

Jeszcze na pół roku przed wyborami założyłem się o butelkę wódki, że za pół roku będziemy mieli rząd. Od razu dostaliśmy zlecenie skonstruowania rządu od Lecha Wałęsy.

Jak tworzyło się Porozumienia Centrum?

Gość Poranka WNET streścił przebieg rozmów koalicyjnych i przytoczył listę wielu pojawiających się komplikacji i zawirowań towarzyszących tym rozmowom:

Środowiska, które do dzisiaj symbolizuje Gazeta Wyborcza, stawiały na Bronisława Geremka jako premiera rządu. Wałęsa już długo przedtem, chyba jeszcze na jesieni 1988 roku poinformował  mojego brata o tym, że raczej stawia na Tadeusza Mazowieckiego, chociaż miał wahania, bo mówił też o Bronisławie Geremku.

W dalszej części wywiadu Krzysztofa Skowrońskiego, prezes Prawa i Sprawiedliwości opowiadał, jak powstało Porozumienie Centrum. Jarosław Kaczyński mówił także o tym, jaki wówczas był jego i Lecha Kaczyńskiego, stosunek do Lecha Wałęsy:

Mój brat był zdecydowanym przeciwnikiem tego, żeby Lech Wałęsa został prezydentem. Nie wziął w tym udziału, nie był w komitecie Wałęsy. Dzięki Lechowi Kaczyńskiemu mogło powstać porozumienie Centrum, bo to była ta siła przyciągająca. […] Ja też byłem w kierownictwie Solidarności, ale nie byłem osobą aż tak przyciągającą do siebie ludzi jak mój brat, chociaż również tworzyłem pewne środowisko. Dzięki temu już dość łatwo można było zorganizować grupę, która później zmieniła się w partię polityczną. […] Poparłem Lecha Wałęsę w wyborach prezydenckich bo nie widziałem na tematen moment innego rozwiązania dla naszej partii […] Mam nadzieję że Bog na sądzie ostatecznym mi to wybaczy.

Prezes Kaczyński stanowczo zdementował informację, która pojawia się w wielu opracowaniach,  że podczas wyborów w 1991 roku w ramach Obywatelskiego Porozumienia Centrum startowało także ugrupowanie KLD (Kongres Liberalno – Demokratyczny), w którym pojawił się Donald Tusk:

To zupełne nieporozumienie. KLD miało własny komitet wyborczy. Opowieść o tym, że KLD i Porozumienie Centrum startowały razem, jest opowieścią zupełnie nieprawdziwą. Były pewne relacje pomiędzy nami. Wielu ludzi się znało, tak jak mój śp. brat z Donaldem Tuskiem, ale to dzisiaj nie ma znaczenia. Później Tusk mówił, że mój brat pił z Kiszczakiem, co jest wierutnym kłamstwem. Donald Tusk ma obyczaj kłamać i kłamie w każdej sprawie. Oczywiście on w Magdalence nie był, gdyż był wtedy człowiekiem niespecjalnie ważnym.

Tusk porównuje aktualną opozycję do Solidarności

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego nawiązał także do ostatniej wypowiedzi Donalda Tuska, który 4 czerwca w Gdańsku, stwierdził, że „to jego środowisko reprezentuje wolność, natomiast partia rządząca władzę autorytarną”.

Donald Tusk powiedział także, że „dzisiejsza opozycja jest jak niegdyś Solidarność, która musiała walczyć z siłą rządowej telewizji przy pomocy podziemnych drukarni”:

To jest zabieg tak skrajnie prymitywny, że nie sądzę, żeby ktokolwiek się na to nabrał. Każdy ma w domu telewizor i wiele innych programów, zupełnie innych niż telewizja publiczna. Wiele z nich nas mocno atakuje, z TVN-em na czele. Nie wspomnę już o wielu prywatnych radiach. To jest coś, co może przemówić tylko do ludzi, którym brakuje elementarnej wiedzy, bądź mają skrajnie złą wolę.

Prezes Kaczyński odniósł się także do swojego wystąpienie wygłoszonego podczas wieczoru wyborczego na temat zbliżającej się kampanii parlamentarnej, która „może być bardziej brutalna niż dotychczas”:

To jest kwestia znajomości naszych przeciwników, a także bardzo konkretnej wiedzy, którą nie będę się teraz dzielił, odnośnie do przygotowań opozycji w różnych wymiarach.

Prezes PiS acharakteryzował i ocenił strategię opozycji wykorzystaną w kampanii do Europarlamentu oraz działania bardziej niż negatywnie nastawionych zdecydowanej grupy mediów, z Gazetą Wyborczą na czele:

Okazało się, że jestem najbardziej dorobionym politykiem, właściwie miliarderem. Powiedzieć można wszystko. Można powiedzieć, co bardzo chętnie bym przyjął, że jestem wysokim, młodym, pięknym, blondynem, chociaż tego akurat nami przeciwnicy nie powiedzą. Kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać — to jest polityka, którą oni kontynuują od początku. Cała ta opowieść o dyktaturze w Polsce, o naszej przewadze medialnej, to jest komiczne, bo jeszcze do niedawna mówiono, że telewizji publicznej nikt nie ogląda, a teraz opozycja twierdzi, że te wybory wygrało TVP i Jacek Kurski.

Polska nie będzie płacić za niemieckie zbronie

Jarosław Kaczyński w kwestii amerykańskiej ustawy JUST 447 stwierdził, że Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy jest partią prorosyjską, stosującą narrację szkodzącą Polsce. Jedynym zaś, jak stwierdził gwarantem przeciwko roszczeniom żydowskim jest Prawo i Sprawiedliwość:

Polska nie będzie płaciła [żadnych pieniędzy – red.] za niemieckie zbrodnie w czasie drugiej wojny światowej. Jeśli żydzi mają jakieś roszczenia, to niech zgłaszają się do Niemiec.

Kształt Europarlametu i stosunki polsko-rosyjskie

Rozmówca Poranka WNET snuł refleksje o przyszłości Unii Europejskiej i pozycji Grupy Wyszehradzkiej, która, jego zdaniem, powinna mieć taką pozycję, jak choćby Francja czy Niemcy. Prezes J. Kaczyński podsumował także możliwość stworzenia wspólnego bloku razem z Matteo Salvinim:

Mamy taki problem, że Pan Salvini chce założyć nową grupę razem z takimi formacjami, których w  żadnym razie nie jesteśmy w stanie zaakceptować. To jest zgromadzenie narodowe Pani Le Pen, czy potencjalnie Alternatywa dla Niemiec. Nie możemy tego zaakceptować. […] Salvini dąży do stworzenia bardzo dużej grupy. Propozycje zjednoczenia padały, ale z formacją która jest wyraźnie proposyjska, a źródła są dla nas nie do zaakceptowania. Szczególnie w kontekście ojca Pani Le Pen, który wcześniej przewodniczył jej formacji.

Prezes Kaczyński wypowiedział się także na temat napiętych stosunków polsko-rosyjskich oraz roli polskich prokuratorów, którzy badają w Smoleńsku wrak prezydenckiego Tupolewa:

Co do polepszenia się stosunków Polsko-Rosyjskich, to musi być decyzja Rosji. O tym, że zmienia stosunek do Polski. Obawiam się, że może być z tym poważny kłopot. Bardzo chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że druga strona nie przyzwyczaiła się jeszcze do tego, że tutaj istnieje państwo podmiotowe, które może odgrywać rolę w europie środkowej i które jest konkurencyjne wobec Rosji. Musimy umieć wywalczyć tę podmiotowość, ponieważ jeśli ktoś nie walczy o swoje interesy, to pod każdym względem na tym straszliwie traci.

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim prezes PiS powiedział, iż nie wie, czy w Polsce powstanie Fort Trump. Jarosłąw Kaczyński zapewnił jednak, że kontyngent amerykański nadal będzie stacjonował w Polsce i będzie się stale powiększał.

 

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.

Zieliński: Prawo i Sprawiedliwość nie rozważa koalicji z PSL-em [VIDEO]

Minister Jarosław Zieliński komentuje rekonstrukcje rządu, krytykuje działania Donalda Tuska, który jego zdaniem szkodzi Polsce. Dementuje również możliwość koalicji z PSL-em.

 

Jarosław Zieliński o rekonstrukcji rządu premiera Mateusza Morawieckiego. Po tym, jak część ministrów dostało mandat do Parlamentu Europejskiego, zmiany w szeregach są konieczne:

Rekonstrukcja jest konieczna, ponieważ część naszych kolegów uzyskała mandatów do europarlamentu, w związku z tym, musi ich ktoś zastąpić. To jest naturalna sytuacja. Na wniosek Prezesa Rady Ministrów, Prezydent powołuje zgodnie z konstytucją nowych ministrów.

Gość Poranka WNET odnosi się także do dzisiejszego wiecu w Gdańsku, podczas którego wystąpić ma Donald Tusk:

Nie mam żadnych oczekiwań wobec Donalda Tuska. Gazeta Wyborcza pewnie ma, bo to jest to samo środowisko. Natomiast ja oczekiwałbym od Donalda Tuska, żeby dokończył swoją kadencję europejską i przestał angażować się w sposób tak bardzo szkodliwy w polskie sprawy, bo każde jego wystąpienie to jest wielka szkoda dla Polski. Nie spełnił swojej roli jako przewodniczący ważnego gremium europejskiego. Mógł Polsce pomóc, a wielokrotnie szkodził.

Ponadto ocenia możliwy nowy scenariusz reformy naszego kraju pt. „Wielka Polska Obywatelska”, który jest autorstwa Platformy Obywatelskiej. Podwójny wiceminister sądzi, że planowana przez największą siłę opozycyjną decentralizacja publicznych instytucji jest niszczeniem państwa na poziomie samorządowym. Albowiem oddanie części kompetencji z ministerstw w ręce województw sprawi, że Polska społecznie się rozwarstwi:

Gdyby zrealizować tę koncepcję, to państwa by nie było. Byłyby może Województwa, może regiony, gminy, gdzie słabsze by upadły. Nie byłoby służby zdrowia w biedniejszych regionach. Szkoły byłyby polikwidowane. Policja samorządowa oznaczałaby, że bezpieczeństwo byłoby na wyższym poziomie w miejsca, gdzie byłoby większe bogactwo, natomiast biedniejsze gminy nie miałyby zapewnionego bezpieczeństwa.

Dodaje, że Prawo i Sprawiedliwość nie rozważa koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym w kontekście pytania zadanego przez Jarosława Gowina – „dlaczego nie pójdziecie z nami?”:

Nic mi nie wiadomo na temat wspólnych list z PSL-em. PiS zrobi wszystko, aby wygrać wybory parlamentarne, w celu realizacji Dobrej Zmiany. […] PSL nie jest naszym parnerem, jest po tamtej stronie, jest członkiem Koalicji Europejskiej. […] Prawo i Sprawiedliwość takiej koalicji w tej chwili nie rozważa.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

K.T. / A.M.K.