– Śląsk jest w Polsce krajem nieznanym. Myślę, że marzenie Morcinka i Kossak sprzed stu lat o przybliżeniu tego miejsca jeszcze się nie spełniło – mówi Wojciech Grzebielec.
Wojciech Grzebielec, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Gustawa Morcinka, przybliża historię wojny polsko-czechosłowackiej o teren Śląska Cieszyńskiego. Największe starcie tego konfliktu zbrojnego miało miejsce w dniach 28-30 stycznia właśnie pod Skoczowem. Historyk posuwa się wręcz do stwierdzenia, że gdyby nie zasługi tej miejscowości, Cieszyn nie zostałby przyłączony do II Rzeczypospolitej.
„U nas to było tak troszeczkę inaczej, bo podkreślaliśmy to, że my nie po stu latach wracaliśmy do Polski, a po prawie sześciuset latach (…) [chodzi tu o wojnę polsko-czeską z lat 1345-1348 r. toczoną o Śląsk – przyp.red.], i ten rok 1918, no, był dla nas takim wstępem. Tak, tak, o tę ziemię, bardzo cenną ziemię – bo to jest ziemia cenna i pod względem strategicznym, i pod względem ekonomicznym, bo przecież i węgiel i huty”.
Gość Poranka opowiada także o promocji w Skoczowie spuścizny pisarza Gustawa Morcinka. Popularyzacją jego twórczości zajmują się miejscowe szkoły i centrum kultury, a wspiera je w tym urząd miasta. Obecnie Skoczów przygotowuje się do obchodów stulecia wpisania we wrześniu Morcinka na listę miejskich nauczycieli.
„Myślę, że uczniowie w Skoczowie coś by Panu na ten temat powiedzieli, natomiast spoza byłby już problem. Zresztą ogólnie byłby problem z historią Śląska. Śląsk jest dalej krajem nieznanym i to, co zaczął Gustaw Morcinek, a więc jakoś pokazywać ten Śląsk Polsce, czy to, co robiła Zofia Kossak (…). No, w dalszym ciągu myślę, że ich marzenie się jeszcze nie spełniło. Śląsk dalej jest miejscem nieznanym na mapie Polski, a zwłaszcza nasz ukochany Śląsk Cieszyński. Nawet patrząc po podręcznikach, tak ostatnio przeglądając jeden z nich, podręcznik dla dzieci napisany na sto lat niepodległości Polski, są powstania śląskie, jest powstanie wielkopolskie, natomiast wojny polsko-czeskiej nie ma”.
– Współpraca Zakopanego z rządem jest bardzo dobra, wręcz wzorowa. Duża zrobiła dla miasta była premier Beata Szydło, dzięki której miasto odkupiło Palace „Katownię Podhala” – mówi Tomasz Filar.
Tomasz Filar, zastępca burmistrza Zakopanego, opowiada o barierach, które utrudniają pracę w samorządzie. Jedną z nich jest brak przywiązania do regulacji własności w księgach wieczystych, przez który remont drogi czasem graniczy wręcz z cudem. Sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że nieruchomości nierzadko są rozdrobnione.
Kolejnym problemem trapiącym miasto jest działalność deweloperów, którzy pod płaszczykiem pensjonatów turystycznych budują i sprzedają lokale mieszkalne i apartamenty. Przed ich zakusami chronione są jednak tereny zielone – Zakopane bowiem w 95% jest pokryte planami miejscowymi.
Gość Poranka opowiada również o współpracy Zakopanego z rządem. Stwierdza, że współpraca z nim jest bardzo dobra, a nawet wzorowa. Ciepłych słów nie szczędzi zwłaszcza byłej premier Beacie Szydło:
„To jest taka najważniejsza chyba historycznie dla Zakopanego [sprawa – przyp.red.], bo gdyby nie pani premier i dotacja celowa z budżetu państwa, nie udałoby się nam odkupić tak szybko budynku Palace . To jest katownia Podhala. W czasie wojny budynek był wykorzystywany przez Gestapo na swoją siedzibę. Wielu górali, wielu ludzi z Podhala, tam niestety była ich ostatnia droga w życiu”.
Samorząd dostaje też duże wsparcie w komunalizacji spółki Polskie Tatry, działającej w branży turystyczno-hotelarskiej. Spółka wcześniej była częściowo własnością gminy i częściowo Skarbu Państwa. Po całkowitym przejęciu przez gminę wyniki spółki znacznie się poprawiły.
Filar opowiada ponadto, dlaczego Zakopane stało się jedyną gminą w Polsce, która nie podpisała ustawy antyprzemocowej.
Zmiana nazwy ulicy z Waryńskiego na Jana Olszewskiego wymaga opinii IPN. Nie wymaga tego jednak nazwanie ulicy imieniem austriackiej śpiewaczki, dla której Bielsko-Biała była tylko miejscem urodzenia.
Paweł Czyż
Działaczka samorządowa z Bielska-Białej zaproponowała władzom tego miasta zastąpienie nazwy obecnej ulicy Ludwika Waryńskiego nową – właśnie Jana Olszewskiego. W tym mieście rządzi dziś koalicja PO (prezydent Jarosław Klimaszewski) – Niezależni.BB (Janusz Okrzesik – były parlamentarzysta OKP/UD/UW) i radnych byłego prezydenta Jacka Krywulta (kandydat z listy PZPR do Senatu RP w wyborach z 4 czerwca 1989 roku). Najwyraźniej względy poprawności politycznej w Bielsku-Białej przesądziły o tym, że petycji/wniosku Moniki Sochy-Czyż nie ma nawet w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej.
10 czerwca była radna wojewódzka postanowiła wystąpić do władz miasta z protestem, a ich postępowanie skomentowała: „Przekazałam w sekretariacie prezydenta Klimaszewskiego 240 podpisów poparcia bielszczan pod moim projektem. Oczywiście mogło ich być więcej. Chodzi o symbol.
Dla pana Klimaszewskiego i jego koalicjantów ważniejsze jest upamiętnienie austriackiej śpiewaczki Selmy Kurz bez opinii IPN niż przyznanie, że opinia Polaków na temat zmarłego premiera jest pozytywna. To wstyd!” (…)
Za to … na stronie BIP jest zamieszczony wniosek grupy „wojujących feministek” – w tym byłej kandydat Wiosny do Parlamentu Europejskiego pani Anity Zigler-Chamielec – z 8 marca 2019 r. Kompletnie niezrozumiałe jest upublicznienie opinii Zespołu Eksperckiego ds. Nazewnictwa Ulic, Placów oraz Nazw Obiektów Fizjograficznych za pośrednictwem pisma Pana Prezydenta z 23 kwietnia br., w którym informuje Pan, że członkowie tego ciała postanowili uhonorować austriacką śpiewaczkę operową Selmę Kurz, która nagle stała się na potrzeby rozpoznania wniosku feministek osobą związaną z naszym Miastem. (…) Więcej; nie zweryfikowano też, czy Selma Kurz nie była związana z faszyzującą Partią Chrześcijańsko-Społeczną (Christlichsoziale Partei Österreichs, CS) kanclerza Engelberta Dollfußa czy Niemiecką Narodowosocjalistyczną Partią Robotniczą Austrii (Deutsche Nationalsozialistische Arbeiterpartei Österreichs, DNSAPÖ) w czasie, gdy zamieszkiwała w Wiedniu. Z wniosku feministek nie wynika też, jaki był stosunek Selmy Kurz do II RP. Skoro wiceprezydent Waldemar Jędrusiński w piśmie adresowanym do mnie z dnia 16 maja br. przypomina, że zmiana nazwy ulicy Ludwika Waryńskiego na Jana Olszewskiego wymaga opinii IPN, to zdziwienie budzi fakt pominięcia zasięgnięcia takiej opinii IPN na temat Selmy Kurz. Skąd zatem wynika takie wybiórcze traktowanie różnych postaci?”. (…)
Co szokujące, włodarze tego miasta ukryli niezwykle pozytywną opinię, jaką przesłał wiceprezydentowi Bielska-Białej Waldemarowi Jędrusińskiemu dyrektor Biura Upamiętnienia Walki i Męczeństwa IPN Adam Siwek. To jasne, jeśli się zważy, że petycji/wniosku byłej radnej nie ma w elektronicznym Biuletynie Informacji Publicznej. Po co – według urzędników z bielskiego magistratu – informować o tym bielszczan?
„Jan Olszewski był osobą o niezaprzeczalnych zasługach dla naszego kraju (…) Wobec powyższego w pełni popieramy inicjatywę upamiętnienia osoby Jana Olszewskiego w przestrzeni publicznej miasta. Proponujemy równocześnie, aby obok tablicy z nazwą ulicy rozważyć umieszczenie kolejnej, zawierającą krótką informację o osobie patrona.
Takie rozwiązanie będzie służyć naszej wspólnej pamięci, a zwłaszcza edukowaniu młodego pokolenia” – napisał 5 kwietnia dyrektor Adam Siwek w swoim piśmie do władz Bielska-Białej.
Cały artykuł Piotra Galickiego i Pawła Czyża pt. „Komu przeszkadza upamiętnienie Jana Olszewskiego?” znajduje się na s. 11 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Pawła Czyża pt. „Komu przeszkadza upamiętnienie Jana Olszewskiego?” na s. 11 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com
O tym, czemu premier Cyrankiewicz zgodził się na specjalne warunki dla Nowosądecczyzny, jak wpłynęły one na rozwój regionu i jakie obecnie ma on przed sobą perspektywy? Odpowiada Bartłomiej Orzeł.
Bartłomiej Orzeł, twórca Ośrodka Studiów o Mieście Nowym Sączu opowiada o specyfice Nowosądecczyzny, w której mieszka najwięcej milionerów na kilometr kwadratowy w Polsce. Jak dodaje, wszystko przez klimat przedsiębiorczości, który czuje się w tych stronach. Powstały tu duże firmy w skali Polski, takie jak choćby Fakro, Konspol, Koral, Wiśniowski, czy też Newag – producent taborów kolejowych.
Sądecki upór to cecha, która charakteryzuje nas jako Lachów, bo my jesteśmy taką grupą przejściową między góralami a nizinnymi. […] Jest współpraca między przedsiębiorcami, którzy często wskazują, że wolą pożyczyć pieniądze od kolegi-przedsiębiorcy niż od banku.
Ekonomista podkreśla, iż mieszkańców tych terenów charakteryzuje silny patriotyzm gospodarczy, nie tylko na poziomie konsumenckim dążącym do kupowania sądeckich produktów, ale także B2B, gdzie przedsiębiorcy zlecają pracę innym lokalnym przedsiębiorcom.
Eksperyment nowosądecki to specjalna uchwała ówczesnej rady ministrów z roku ‘58, która dawała całkiem sporu jak na te czasy autonomię ziemi sądeckiej, ale też tworzyła fundusz sądecki. Tutaj panuje trochę mitologizacja, jakoby fundusz pochodził ze środków centralnych – w dużej mierze fundusz pochodził z naszych własnych środków. Premier Cyrankiewicz upijany śliwowicą niejednokrotnie zgodził się w końcu kwestię tego eksperymentu sądeckiego podnieść.
Orzeł opowiada o specjalnych warunkach, jakie temu regionowi zapewniono jeszcze w czasach Gomułki, na długo, zanim Gierek zaczął swoje inwestycje. W ciągu trzech lat „obroty sądeckiej gastronomii skoczyły z 1 miliona do 180 mln zł”. W rezultacie Nowosądecczyzna zyskała infrastrukturę, która przełożyła się na jej sukces w latach 90.
To tutaj w roku 1990 powstała sądecka sfera usług publicznych i pilotażowy powiat. Jeszcze przed powstaniem powiatów, reformą samorządową, samorząd powiatowy był testowany na żywym ciele nowosądeckim.
Również w latach 90. region ten stał się sferą eksperymentów społecznych, gdyż tutaj testowano działanie powiatów, przed ich wprowadzeniem w 1997 r. Obecnie zaś, jak mówi, „pojawiają się nowe inicjatywy”. Gość „Poranka WNET” podkreśla, że w Nowym Sączu jest kapitał ludzki, który trzeba wykorzystać.
Paweł Kupczak opowiada o rządowym programie „Czyste powietrze”, planach modernizacji przedsiębiorstwa oraz istotnej roli węgla w energetyce.
Paweł Kupczak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nowym Sączu, mówi o rządowym programie czyste powietrze, który jest odpowiedzią na dyrektywy unijne, które nakazują jak największą eliminację węgla po przez ograniczanie emisji CO2.
Paweł Kupczak podkreśla również, że do Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej wciąż przyłączają się nowe firmy:
Przedsiębiorcy chcą mieć ten komfort ogrzewania związany z możliwością wykorzystania ciepła syntetycznego.
Gość „Poranka WNET „odnosi się także do zapowiedzi Platformy Obywatelskiej, która do 2035 roku chce zupełnie odejść od węgla. Jak mówi, aby do tego doprowadzić, musi mieć odpowiednie narzędzia, a na to jest zwyczajnie za wcześnie, a sama zmiana byłaby bardzo kosztowna:
Ciepłownictwa nie stać samego z siebie, żeby zrobić tak dużą metamorfozę, żeby przejść w 100% z węgla w inne obszary, to są bardzo kosztowne rzeczy.
Aktualnie Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej realizuje inwestycje w kocioł biomasowy, który zaspokoi 20% potrzeb. Sama inwestycja opiewa na kwotę 11,5 mln złotych i powstaje we wsparciu z Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, z dotacją na poziomie 38%.
Paweł Kupczak, jako ekspert zaznacza również, że całkowita eliminacja węgla nie jest dobrym rozwiązaniem i konieczny jest „zdrowy” podział:
Podstawą jest, żeby było to zdywersyfikowane. Taki jest nasz cel.
Gość poranka opowiada także o planach modernizacji. Już niedługo na terenie przedsiębiorstwa, oprócz kotła węglowego, powstanie kocioł na biomasę. Firma wykonawcza ma czas do końca przyszłego roku na zrealizowanie projektu.
Paweł Kupczak odnosi się również do energii geotermalnej, która jest wykorzystywana szczególnie na Podhalu, ale również w Gorlicach, jednak zaznacza, że jest to kolejna bardzo kosztowna inwestycja i wymaga przeprowadzenia odpowiednich badań, by Nowy Sącz mógł się nią zainteresować.
Artur Bochenek wiceprezydent Nowego Sącza o problemach miasta, jego perspektywach i nadziejach, jakie wiąże z jego przyszłością.
Artur Bochenek wiceprezydent Nowego Sącza mówi, że od momentu, w którym zlikwidowano miasta wojewódzkie, Nowy Sącz zszedł na drugi plan i przestał wykorzystywać swoje szanse rozwojowe.
Wyludnianie problemem nie tylko mniejszych miast, ale też dużych miast. następuje też proces urbanizacji miast i rozwijania ich, jeśli uda nam się tę dostępność komunikacyjną powiększyć, polepszyć, to, to miasto będzie miastem przyciągającym młodych, bo w tym mieście jest potencjał.
Szansę na odwrócenie tej tendencji wiceprezydent widzi w nowych inwestycjach w infrastrukturę drogową i kolejową. Jak zaznacza gość „Poranka WNET”, najważniejszą inwestycją, która poprawiłaby jakość życia mieszkańców, byłoby zapowiadane od lat ekspresowe połączenie z Krakowem. Podobnie w przypadku połączenia kolejowego Kraków – Podłęże – Piekiełko, dzięki któremu w ciągu 40 minut moglibyśmy znaleźć się w Krakowie.
Nowy Sącz mógłby się w przyszłości stać bazą turystyczną.
Jednym z największych plusów miasta jest turystyka, która prężnie się rozwija i w przyszłości może stać się bazą wypadową i hotelowo-gastronomiczną oraz zapleczem turystycznym całego regionu nowosądeckiego.
Zupełnie nie czuję się człowiekiem lewicy. Nigdy nie byłem związany z żadnymi partiami politycznymi. Reprezentujemy ruch miejski, oddolny, skupiający tak naprawdę mieszkańców reprezentujących różne poglądy polityczne od nawet skrajnej prawicy po bardziej liberalne. Natomiast nas nie interesuje polityka i poglądy polityczne, nas interesuje spojrzenie na miasto.
W ten sposób Bochenek charakteryzuje ruch miejski, z którym jest związany. Jak dodaje, Nowy Sącz jest miastem wyjątkowo religijnym i przywiązanym do wartości narodowych.
Chciałbym zobaczyć za 5 lat młode, dynamiczne, coraz młodsze miasto, które posiada ożywioną starówkę i dostępność komunikacyjną w regionie.
W powyższych słowach rozmówca Łukasza Jankowskiego odpowiada na pytanie, co chciałby po sobie pozostawić w Nowym Sączu.
– PO chce, by do 2040 r. węgiel znikł z polskiej energetyki. Niemcy natomiast nie chcą wyjść z węgla do 2050 r. Możemy pokazać, że jesteśmy innowacyjni! – mówi Andrzej Czerwiński.
Andrzej Czerwiński, poseł Platformy Obywatelskiej, wyjaśnia, skąd wziął się sukces wyborczy Prawa i Sprawiedliwości w powiecie nowosądeckim. Tam bowiem ugrupowanie to zdobyło 8 na 10 mandatów.
„To, co łączy, to jest taka bardzo ważna walka o dzień dzisiejszy, o byt, o rozwój. Tu nie ma ludzi bogatych. Co prawda na Sądecczyźnie są jednostki, które wybiły się ponad wszystko, ponieważ ta nowa zmiana po ‘89 r. umożliwiła wyzwolenie tej energii przedsiębiorczości (…), ale generalnie tutaj każdy po prostu nauczony jest pracy. Mając jeszcze te wartości konserwatywne, rodzinne, takie, które bardzo zbliżały kiedyś ludzi do Kościoła, do księży. Tu jest wpływ właśnie – nie da się ukryć – tych ludzi, którzy sterują Kościołem (…). Tu ludzie w pewnym momencie też wierzą w obietnice, że będzie lepiej, że ktoś rozdaje, że po prostu skoro mam te pieniądze od kogoś, no to po prostu je biorę”.
Gość Poranka tłumaczy także niejasności związane z programem Platformy Obywatelskiej na jesienne wybory parlamentarne. Cele partii przedstawione zostały na jej Forum Programowym, które odbyło się w dniach 12-13 lipca w Pałacu Kultury i Nauki. Czerwiński dementuje w tym miejscu informacje, jakoby PO obiecała wprowadzenie związków partnerskich. W tej sferze zależy jej jedynie na dwóch rzeczach – umożliwieniu dziedziczenia i pozyskania informacji o stanie zdrowia przez jednego z partnerów.
Poseł Platformy Obywatelskiej odnosi się również do planów swojego ugrupowania, które do 2040 r. zamierza wycofać węgiel z polskiej energetyki.
– Ignacy Łukasiewicz eksperymentował z ropą naftową we Lwowie, by potem przenieść się do Gorlic, gdzie ta sama wypływała z ziemi. W tym mieście rozpoczął się przemysł naftowy – mówi Daniel Markowicz.
Daniel Markowicz, historyk, przybliża historię miasta Gorlice, które złotymi zgłoskami zapisało się nie tylko w historii Polski, lecz również świata. Było to bowiem pierwsze miasto, w którym zapalono uliczną lampę naftową. Jej światło rozbłysło w 1854 r. w dzielnicy Zawodzie. Od tamtego momentu po dziś dzień w tym miejscu stoi kapliczka Jezusa Frasobliwego.
Za rozpoczęcie światowego przemysłu naftowego odpowiedzialny jest Ignacy Łukasiewicz, który rozpoczął prowadzenie doświadczeń z ropą we Lwowie. Następnie przeniósł się on do Gorlic, gdzie substancja ta w dużych ilościach wypływała z ziemi samoczynnie.
Znajdujące się w tym czasie pod zaborem austriackim miasto nie zmarnowało szansy, jaką dało mu odkrycie Polaka:
„Na tle ogólnej nędzy galicyjskiej, o której pisał Stanisław Szczepanowski, Gorlice – można powiedzieć – wybiły się na jako taki dobrobyt, właśnie oparty na ropie naftowej. Było tutaj mnóstwo tej ropy w połowie XIX w., powstawały kopalnie naftowe. Dość powiedzieć, że przy końcu XIX w. w przemyśle naftowym tu, na terenie ziemi gorlickiej, pracowało dwa tysiące ludzi, a więc nawet jak na nasze dzisiejsze kategorie to jest naprawdę potężne przedsiębiorstwo. To była (…) szansa i Gorlice na tyle, na ile mogły w (…) okresie zaborów na tym rzeczywiście korzystały”.
Swego czasu Austro-Węgry nie wiedziały jednak, co zrobić z ropą. Ponadto nie odpowiadał im fakt, że to właśnie w Galicji miałby rozwijać się przemysł.
O problemach Tarnowa, błędach jego obecnego prezydenta i Rady Miasta oraz o tym, czego jego mieszkańcy potrzebują, mówi Anna Krakowska.
Anna Krakowska, radna Tarnowa, mówi o problemach, które dręczą jej miasto. Jest to przede wszystkim niewydolna infrastruktura, służba zdrowia i edukacja.
Chodzi przede wszystkim o to, by Tarnów nie wyludniał się, żeby znalazł jakby tę drugą prędkość.
Dodaje, że tej drugiej prędkości nie będzie bez kilku elementów dobrej polityki socjalnej. Problemem Tarnowa jest zadłużenie, które, jak zaznacza radna, rośnie pod rządami obecnego włodarza miasta. Roman Ciepiela uzyskał absolutorium od Rady Miasta, mimo negatywnej opinii komisji rewizyjnej, która zarzucała mu błędy w wykonaniu budżetu. Wśród nich, jak mówi Krakowska, m.in. decyzję o przeniesieniu 19 zadań inwestycyjnych z zeszłego roku na obecny, na co radni pozwolili, gdyż inaczej inwestycje w ogóle nie mogłyby być realizowane.
Najważniejsze wydają się infrastruktura, inwestycję – bo one spowodują, że ten rynek pracy będzie rynkiem lepszym […] Mieszkańcom chodzi o to, żeby była lepsza służba zdrowia.
Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego mówi, czego najbardziej oczekują od władz miasta Tarnowianie. Potrzebne miastu inwestycje trudniej realizować w sytuacji znacznego zadłużenia Tarnowa. Jak podkreśla Krakowska, aktualny prezydent miasta od ubiegłego roku dołożył do niego kolejne 100 milionów. Jak wykazał audyt finansowy wykonywany przez niezależną firmę ratingową – potrzebne są oszczędności. W finansach miasta występuje tzw. rolowanie długu, czyli o zwlekanie z zapłatą kolejnych rat, bo miasto musi realizować obiecane bieżące inwestycje, takie jak inwestycje drogowe.
Jak to jest, że liczba mieszkańców maleje (szacuje się ich liczbę na 100 tys.), a urzędników mamy bardzo wielu. Mamy trzech wiceprezydentów, kilkudziesięciu dyrektorów wydziałów, mamy prawie 470 pracowników administracji publicznej.
Radna z opozycyjnego w Tarnowie PiS-u krytykuje również rozrost tarnowskiej biurokracji. Dodaje, że jako opozycja, radni PiS wetują „tylko to, co szkodzi mieszkańcom”.
O budowie Via Carpathia mówi Piotr Miąso, dyrektor zarządu dróg wojewódzkich.
Piotr Miąso, Dyrektor Naczelny z Podkarpackiego Zarząd Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie, mówi o realizacji projektu Via Carpatia. Droga ma połączyć Kłajpedę z Salonikami. Jak mówi, kraje sąsiedzkie planują swoje odnogi takie jak ta do Konstancji w Rumunii.
To bardzo ważna inwestycja z punktu widzenia województwa. […] Jako zarządca dróg samorządowych kibicujemy jej i ją wspieramy własnymi inwestycjami.
Gość „Poranka WNET” odkreśla wagę inwestycji, na którą wydano już ponad 1,6 mld zł, a jest już zaplanowane wydanie kolejnych 7 mld.
Bardzo mamy zaawansowany północny odcinek od granicy z woj. lubelskim do Sokołowa […] Na wszystkie odcinki zawarte są już umowy z wykonawcami.
Aktualnie zrealizowane są 3 odcinki. Są to m.in. odcinek w rejonie Rzeszowa oraz od granicy z województwem lubelskim do Sokołowa. Oddanie do użytkowania tych dróg powinno się zamknąć w drugiej połowie 2022 roku. Wtedy powinniśmy już móc przejechać od granicy z województwem lubelskim do Babic. Jest to część Podkarpacka Via Carpatia.