Marek Wróbel, prezes Fundacji Republikańskiej w popołudniowej audycji Radia Wnet, mówił o sytuacji na polskiej scenie politycznej.
Marek Wróbel stwierdził, że nie należy przeceniać znaczenia przejścia posłanki Koalicji Obywatelskiej Pauliny Henning-Kloski do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni.
Ruch Polska 2050 będzie mógł powołać koło sejmowe, co właściwie niewiele zmienia.
Prezes Fundacji Republikańskiej zwrócił uwagę, że takie transfery mogą być bronią obosieczną: albo doprowadzą do umocnienia ruchu i zwarcia szeregów, albo wywołają frustrację wśród ludzi tworzących ruch od początku, a tracących szansę na atrakcyjne miejsca na listach wyborczych.
Ma to stwarzać wrażenie puchnięcia tego ruchu i jego krzepnięcia. Na ile to jest skuteczne, trudno jeszcze ocenić.
Gość „Popołudnia WNET” analizował ponadto sytuację wewnętrzną w Koalicji Obywatelskiej, gdzie zaostrza się spór wokół aborcji.
Platforma nie może się zgodzić wewnętrznie w sprawie aborcji. Pewnie wyczekuje, na którą stronę się obrócą sympatie jej działaczy i opinii publicznej.
[related id=137186 side=left]Ocenił również, że konflikt w Porozumieniu Jarosława Gowina nie zagraża na razie trwałości koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Kryzys bez wątpienia dopadł Porozumienie, ale mimo bardzo ostrych słów i gestów wszyscy zaangażowani w konflikt bardzo jasno wyrażają się, że Zjednoczona Prawica musi zostać. Nie widać poważniejszych sygnałów, które pozwalałyby myśleć o utracie większości parlamentarnej – zaznaczył.
W samej partii Jarosława Gowina jest ewidentny kryzys – dodał.
Dr Rafał Brzeski odniósł się na antenie Radia Wnet do sytuacji za Oceanem oraz nad Sekwaną. Poruszył także kwestię konfliktu w obozie Zjednoczonej Prawicy.
Dr Rafał Brzeski mówił o zagranicznych echach procesu ws. książki profesorów Barbary Engelking i Jana Grabowskiego „Dalej jest noc”. Zwrócił uwagę, że Francja, gdzie ukazały się antypolskie komentarze na ten temat, od wielu dekad sama ma poważny problem z antysemityzmem. Francuska rozgłośnia publiczna stwierdziła, że „Polska chciałaby zakazać ” jakiegokolwiek przywoływania swojej odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę.
Ten skandaliczny wpis będzie przedmiotem protestu ambasady polskiej we Francji i interwencji prawnej Instytutu Ordo Iuris – wskazuje dr Brzeski.
Politolog skomentował ponadto zawirowania w partii Porozumienie. Wyraża obawę, że jego prawdziwym celem jest obalenie rządu Mateusza Morawieckiego.
Nieporozumienie w Porozumieniu przestało być śmieszne a zaczyna być groźne. (…) Awantura przypomina próbę obalenia rządu Mateusza Morawieckiego za cenę samolikwidacji ugrupowania politycznego.
Mówił również o przemianach politycznych w USA po ostatnich wyborach prezydenckich, oraz batalii o Nord Stream 2.
W opinii prezydenta Bidena Nord Stream 2 to złe rozwiązanie, bo dzieli Europę i naraża Ukrainę oraz Europę Środkową na rosyjską manipulację. Zgodnie z terminarzem prac Kongresu amerykańska administracja waszyngtońska ma przedstawić do jutra Kongresmenom raport z listą firm zaangażowanych w tę inwestycję.
Poruszył także temat sytuacji politycznej we Francji gdzie establishment zwiera szeregi w celu niedopuszczenia do zwycięstwa Marine Le Pen w najbliższych wyborach prezydenckich.
Bruno le Maire, francuski minister finansów stwierdził, że (…) przyszłoroczna kampania prezydencka będzie trudna (…) i będzie wymagać mobilizacji wszystkich ludzi gotowych zaangażować się, (…) by nie dopuścic do zwycięstwa frontu narodowego.
[related id=137008 side=left]Dr Brzeski podsumował postępowanie Senatu USA przeciwko byłemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Wskazuje, że ci politycy Partii Republikańskiej, którzy opowiedzieli się za postawieniem Trumpa w stan oskarżenia, znajdą się na marginesie sceny politycznej.
Ci senatorowie, którzy głosowali przeciwko Trumpowi już odczuwają polityczną niechęć swoich wyborców. (…)Partia się przegrupuje, ale ci którzy głosowali przeciwko Trumpowi wypadną z obiegu.
Joanna Lichocka o opodatkowaniu reklam i proteście mediów oraz o progach podatkowych, zaawansowaniu prac nad projektem i tym, co on zawiera.
Mamy do czynienia, jak stwierdza Joanna Lichocka, z kolejną odsłoną walki totalnej opozycji i przychylnych im mediów z Prawem i Sprawiedliwością. Dodaje, że
Projekt ustawy został zaatakowany na bardzo wczesnym etapie.
Konsultacje społeczne dopiero się toczą. Posłanka PiS stwierdza, że podatek medialny nie zagraża polskim mediom. Podkreśla, iż powinniśmy go traktować jako składkę solidarnościową.
Ten projekt nie będzie niszczył żadnych mediów. To jest tylko składka- niewielka w stosunku do przychodów największych mediów, która nie zachwieje w żaden sposób ich pozycją ekonomiczną.
Zaznacza, że podatek będzie dotyczył jedynie największych graczy na rynku. Media małe nie będą nim obciążone. W przypadku reklamy prasowej składka dotyczy przychodów nie mniejszych niż 15 mln rocznie. Powyżej tego progu będzie obowiązywał 2-5 procentowy podatek, który przy większych dochodach będzie dla części produktów wynosić 15 proc. Jednak próg dla radia i telewizji wynosi milion złotych.
Oznaczałoby to, że tą składką objęte zostałyby także lokalne media radiowe i telewizyjne. […] Uważam, że to za niski próg i powinien zostać podwyższony.
Joanna Lichocka podkreśla, że składka powinna dotyczyć największych firm. Dodaje, że przeciwnicy opodatkowania reklam nie mówią o tym, na co mają iść wpływy z niego, gdyż cele składki są jednoznacznie pozytywne.
Postawione przez jednego z komunistycznych generałów pytanie, jak żyć za dwa tysiące złotych, było obraźliwe dla całej rzeszy emerytów i rencistów, którym musi wystarczyć zdecydowanie mniejsza kwota.
Maria Czarnecka
Obowiązująca od października 2017 roku tzw. ustawa dezubekizacyjna, zrównująca emerytury, renty i renty rodzinne ze średnią krajową odpowiednio do kategorii świadczenia, była przyczynkiem do dyskusji, jaka przetoczyła się szeroką falą w mediach, wśród polityków i społeczeństwa. W pamięci pozostają obrazy manifestacji, w których oprócz zainteresowanych zmianą uczestniczyli również przedstawiciele totalnej opozycji, wyrażając troskę i zaniepokojenie o przyszłość funkcjonariuszy utrwalających przez kilka dekad władzę totalitarnego państwa.
Protestującym oprócz członków PO wsparcia udzielili towarzysze i towarzyszki z formacji, którą można obecnie określić jako PZPR po liftingu. Obrońców starego systemu emerytalnego zjednoczyło oburzenie na haniebny w ich mniemaniu czyn, jakiego rządzący dopuścili się w stosunku do ludzi, którzy przez lata strzegli prawa ustanowionego w PRL. (…)
Funkcjonariusze służb mundurowych, i nie tylko, stali na straży owego prawa podczas kolejnych zrywów niepodległościowych: w czerwcu 1956 r., w marcu 1968 r., w grudniu 1970 r., w czerwcu 1976 r., w grudniu 1981 r. Lata 80. również były czasem wytężonej pracy stróżów socjalistycznego porządku. „Wywrotowcy”, „warchoły”, „wichrzyciele” byli wciąż aktywni, więc „obowiązków” nie ubywało. (…)
Przewodnia siła narodu była dalekowzroczna. Wyższy poziom życia, nieograniczony dostęp do tak zwanych dóbr luksusowych pozwalały na pozyskanie i utrzymanie lojalności. Jednak konieczność zapewnienia ciągłości kadr wymagała ich odpowiedniego kształcenia. Epoka Gierka uchyliła drzwi na świat, dzięki czemu część dygnitarzy miała okazję poznać, jak wygląda życie z drugiej strony żelaznej kurtyny.
Nawiązanie relacji gospodarczych z państwami spoza RWPG stworzyło możliwości udziału w szkoleniach i naukowych stypendiach. Taka szansa rozwoju zawodowego była zarezerwowana dla dygnitarskiej progenitury oraz chętnych do wzmacniania i rozwoju socjalistycznego państwa. Reszcie, o ile mieli szczęście otrzymać paszport, pozostały wyjazdy na zaproszenie do rodziny lub znajomych.
Jedni poszerzali wiedzę, horyzonty i szlifowali znajomość obcych języków na stypendiach i stażach, inni byli szczęśliwi, że mogą pracować na budowie, przy winobraniu lub opiekując się dzieckiem. Przywileje zapewniały też łatwiejszy dostęp do opieki lekarskiej, miejsca w sanatoriach, talony na samochód lub inne reglamentowane dobra.
Wspomniani już „wywrotowcy”, „wichrzyciele”, „warchoły”, przy wsparciu „wrogich sił Zachodu”, usilnie dążyli do obalenia ustroju, co wśród aparatu partyjnego oraz służb mundurowych budziło obawy utraty dobrostanu. Oprócz pracy opozycyjnej część z nich zajmowała się pracą zawodową, bo z czegoś trzeba było opłacać rachunki i utrzymać rodzinę, a część uczyła się lub studiowała. Zatrzymania, aresztowania, procesy, więzienie skutkowały zwolnieniem z pracy, relegowaniem ze szkoły, uczelni. Liczni opozycjoniści, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywali się przez wiele miesięcy, a nawet lat (na przykład Kornel Morawiecki, Jadwiga Chmielowska), było pozbawionych pracy.
Brak etatu był równoznaczny z brakiem ubezpieczenia oraz z składek na poczet przyszłej emerytury. Władza ludowa dbała o to, by jej przeciwnicy byli pozbawienia możliwości pracy. W najlepszym przypadku wykonywali zajęcia poniżej ich kwalifikacji. W najgorszym szukali dorywczego zatrudnienia na czarno. Wielu działaczy opozycyjnych straciło bezpowrotnie szansę na rozwój zawodowy.
Lata po tzw. upadku komunizmu w Polsce dla licznego grona opozycjonistów nie przyniosły pozytywnych zmian w życiu zawodowym. Już na starcie przegrywali z młodymi, żądnymi sukcesu yuppies, którzy pojawili się na rynku pracy wraz z pierwszymi zagranicznymi korporacjami. Złote dzieci przemian gospodarczych w Polsce – znające angielski, po kierunkach ekonomicznych, nierzadko po zagranicznych stypendiach – nie musiały obawiać się konkurencji tych, dzięki którym mogły cieszyć się nową społeczno-gospodarczą rzeczywistością. A ta nie była łatwa.
Mówi się, że rewolucja pożera własne dzieci. Tak było też w polskich realiach. Przerwy w zatrudnieniu, kwalifikacje nieadekwatne do oczekiwań rynku pracy, redukcje zatrudnienia, prywatyzacja lub likwidacja zakładów pracy. Trudno było w takich warunkach z bagażem opozycyjnej przeszłości znaleźć pracę. A jeśli już się miało etat, to wskutek przeprowadzanych w okresie raczkującego w Polsce kapitalizmu i w realiach reform Balcerowicza łatwo było go stracić. Paradoksem był fakt, że niejeden towarzysz z dużą łatwością z orędownika władzy ludowej stawał się twarzą przemian gospodarczych w Polsce. No cóż, zachodni kapitał nie kierował się ideami, lecz pragmatyzmem, a ten nakazywał szukać osób, które poprzez sieć towarzysko-służbową oraz znajomość zasad działania poprzedniego systemu, co do którego Polakom wydawało się, że przeminął, ułatwiały robienie interesów.
Znaczna część dawnych opozycjonistów usunęła się w cień, skupiając swoje wysiłki na pokonywaniu przeszkód codziennego dnia. Niskie emerytury, będące pochodną przepracowanych lat i odłożonego kapitału emerytalnego, nie pozwalały na spokojną egzystencję. Odważni ludzie, którzy walczyli o niepodległe państwo polskie i podejmowali ryzyko świadomi konsekwencji swoich działań, z czasem w nowych realiach stali się bezimiennymi, zapomnianymi bohaterami.
Pomimo że ostatnie 5 lat przyniosło pozytywne zmiany dotyczące dawnych działaczy, to nadal wydaje się, że standard ich życia odbiega od poziomu życia emerytowanych milicjantów, funkcjonariuszy służb, partyjnych dygnitarzy.
Gdy w 2017 r. podjęto decyzję o zmianie wysokości emerytalnych uposażeń funkcjonariuszy dawnych służb, ci, wbrew przyzwoitości, rozpoczęli manifestacje protestacyjne, wspierani przez opozycyjnych polityków. Paradoksalnie dawni opozycjoniści, których emerytury były kilkakrotnie niższe od emerytur milicjantów czy esbeków, nigdy nie występowali z żądaniem podwyżek.
Medialne wypowiedzi „poszkodowanych” ustawą dezubekizacyjną były potwierdzeniem ogromnej roszczeniowości tej grupy. Znamienne jest przekonanie, że wszystkie przywileje, z których korzystali przed 1989 rokiem, powinny być dla nich nadal dostępne, a nawet dziedziczone. Minęło kilka lat od wspomnianych manifestacji, a w szczepionkowym zamieszaniu przewinęła się postać byłego funkcjonariusz SB, który skorzystał z antycovidowego szczepienia poza ustaloną kolejnością. Czyżby znów górę wzięło przekonanie o prawie do przywilejów? A może był to wyraz pogardy wobec szarej masy maluczkich? Przyzwyczajenie jest drugą naturą.
Żądania byłych funkcjonariuszy ukazały nową tendencję w interpretacji faktów. W wywodach oburzonych demonstrantów zaczęła pojawiać się narracja o poświęceniu dla kraju, obronie obowiązującego wówczas prawa. Rodzi się pytanie, przed kim broniono socjalistycznego ładu? Przed obywatelami, dla dobra których ten porządek zaimportowano z Moskwy? Kim w kontekście tej narracji byli walczący o niepodległą Polskę?
Pomimo kilku dekad, jakie upłynęły od 4 czerwca 1989 r., można odnieść wrażenie, że najnowsza historia Polski jest nadal niczym tabula rasa w świadomości znacznej części Polaków. Zapominamy, że historia magistra vitae est. Pamięć zbiorowa zatraca ostrość postrzegania faktów, zdarzeń, a co najważniejsze – usuwa w niebyt szeroki kontekst słusznie minionych czasów. Taka sytuacja sprzyja wypaczaniu historii, tworzeniu nowej narracji, podsuwaniu nowych kandydatów na bohaterów.
Realni bohaterowie, wciąż żyjący wśród nas, skromni i nie szukają rozgłosu, nie dopominają się szczególnych względów za swoje zasługi. Nie epatują swoim losem. W takich warunkach, przy wykorzystaniu socjotechniki, łatwo dokonać zamiany ról. Ofiary znikają lub przeobrażają się w czarne charaktery, a ich oprawcy stają się ofiarami.
(…) Wśród nas wciąż żyje wielu świadków historii, osób boleśnie doświadczonych przez komunistyczny system. To daje wspaniałą okazję, by dzieci i młodzież usłyszały o odległych dla nich czasach od ludzi, którzy ryzykując swoje zdrowie, a nawet życie, tworzyli historię. Wielu młodych odkryje, że wśród ich bliskich są prawdziwi bohaterowie. (…)
Może warto skierować działania edukacyjne do starszych grup? 20-, 30-, a nawet 40-latków? Na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek z zakresu historii najnowszej. Najczęściej są to opracowania naukowe skierowane do odbiorcy zainteresowanego tą tematyką. Jednak wciąż brakuje beletrystyki opowiadającej o prawdziwym życiu w PRL-u, o działalności opozycyjnej, o szarych, trudnych czasach pozbawionych nadziei, w których ludzie mimo wszystko nie poddawali się.
Cały artykuł Marii Czarneckiej pt. „Beneficjenci, spadkobiercy, uzurpatorzy” znajduje się na s. 8 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 80/2021.
Lutowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wiceminister rozwoju, pracy i technologii tłumaczy antyepidemiczną politykę rządu. Mówi również o podatku reklamowym.
.@OlgaEwaSemeniuk w #PopołudnieWNET: Biorąc pod uwagę fakt, że pojawiały się fake newsy że w związku z otwarciem kasyn, chciałabym zaznaczyć, że gastronomia, restauracje nie zostaną otwarte.#RadioWNET
Olga Semeniuk tłumaczy otwarcie kasyn w ramach znoszenia części obostrzeń antyepidemicznych. Wskazuje, że w tych miejscach łatwo zachować reżim sanitarny. Warto uwalniać wszystkie te gałęzie, które nie niosą za sobą dużego zagrożenia epidemicznego. Jednak jak zaznacza wiceminister rozwoju, pracy i technologii, możliwy jest powrót do ostrzejszych restrykcji. Jeżeli chodzi o stacjonarną gastronomię, nie należy spodziewać się szybkiego jej odmrożenia.
Rada medyczna i badania przeprowadzone w Europie wskazują, że i gastronomia i kluby fitness są miejscami, gdzie to ryzyko transmisji koronawirusa jest na tyle duże, że lepiej nie ryzykować.
Wiceminister Semeniuk przestrzega, że brak rozwagi ze strony przedsiębiorców doprowadziłby do „permanentnego lockdownu”. Zdaniem rozmówczyni Łukasza Jankowskiego żaden kraj nie zdecydował się na równie szerokie otwarcie gospodarki jakie ma wejść w życie w Polsce od połowy lutego.
Gość „Popołudnia WNET” odnosi się ponadto do kwestii podatku reklamowego. Zwraca uwagę, że projekt w tej sprawie dopiero wchodzi w fazę konsultacji. Jak dodaje, podatki są konieczne dla sprawnego funkcjonowania państwa, zwłaszcza w dobie kryzysu. Informuje, że celem podatku reklamowego jest wyrównanie dysproporcji między małymi mediami, a wielkimi koncernami.
Projekt ustawy o podatku reklamowym jest w fazie pre-konsultacji. Od początku tygodnia informowaliśmy opinię społeczną, że do stołu przy którym można przedyskutować tę ustawę zapraszamy wszystkich.
Dobromir Sośnierz o akcji mediów przeciwko opodatkowaniu reklam, działaniach rządu wobec przedsiębiorców i potrzebie zakończenia lockdownu.
Dobromir Sośnierz komentuje plany wprowadzenia podatku od reklam w mediach. Mówi, że sprzeciwia się wprowadzaniu kolejnych podatków przez rząd.
.@SosnierzTV w #PopołudnieWNET: Zawsze bardzo źle sądzę o wszelkich podatkach, zwłaszcza w sytuacji kiedy mamy ich już tyle każdy kolejny budzi mój sprzeciw, i ten mi się nie też podoba.#RadioWNET
Wytyka mediom, że do tej pory nie krytykowały zbyt mocno polityki fiskalnej Zjednoczonej Prawicy. Podatek cukrowy odczuła większa część społeczeństwa niż obecny podatek.
.@SosnierzTV w #PopołudnieWNET: Gdybyśmy z takim zaangażowaniem podchodzilibyśmy do każdej akcji okradania nas przez rząd – bądź, „nakładania podatków” jak to rząd nazywa – byłoby bardzo dobrze. #RadioWNET
Jak stwierdza, akurat podatek reklamowy nie jest największym spośród obciążeń, jakie proponowała obecna władza. Poseł Konfederacji wskazuje, że wiele podatków ukrytych jest w cenach produktów i usług. Są one przerzucane na konsumentów, którzy nawet o tym nie wiedzą.
.@SosnierzTV w #PopołudnieWNET: Tak naprawdę tyle razy zostaliśmy już okradzeni przez kolejne rządy na znacznie większą skalę. (…) W skali tego co płacimy, jest to nieznaczny podatek, szkoda że nie ma takich akcji wobec innych podatków.#RadioWNET
Polityk komentuje działania Ministerstwa Sprawiedliwości wobec przesiębiorców. Pokazują one, że rząd „chce pójść na ostro” z tymi, którzy nie przestrzegają rządowych postanowień. Masowe ignorowanie rozporządzeń rządu grozi stanem anarchii.
.@SosnierzTV w #PopołudnieWNET: Uważam, że rząd jest wrogiem obywateli i mając do wyboru rząd a państwo anarchii wolałbym państwo anarchii. #RadioWNET
Dobromir Sośnierz stwierdza, że przedsiębiorcy nie należą do grupy potencjalnych wyborców Zjednoczonej Prawicy, dlatego rząd nie liczy się z ich interesami. Grupą docelową rządu są ludzie żyjący na koszt państwa.
.@SosnierzTV w #PopołudnieWNET: To zażynanie konia na którym się jedzie – to nie ludzie na zasiłkach ciągną gospodarkę, tylko przedsiębiorcy ciągną gospodarkę.#RadioWNET
Jakie rozwiązania proponuje Konfederacja? Postuluje jak najszybsze otwarcie kraju. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk podkreśla, że lockdown jest bezprawny. Jest on zresztą mało skuteczny.
Te szczepionki też się chyba okazują mało skuteczne. Są doniesienia, że gdzieś koło Lublina z 30 zaszczepionych osób 11 umarło.
Adam Bielan o konflikcie w Porozumieniu: wygaśnięciu kadencji Jarosława Gowina i jego rozmowach z opozycją.
Adam Bielan tłumaczy, dlaczego w Porozumieniu wybuchł konflikt. Jednym z powodów jest ten formalno-prawny, czyli dotyczący wyboru przewodniczącego partii. Zgodnie z partyjnym statutem kadencja prezesa trwa trzy lata. Tymczasem
Krajowy Sąd Koleżeński po kwerendzie wszystkich dokumentów stwierdził, że ostatni raz były prezes Jarosław Gowin został wybrany 26 kwietnia 2015 r.
W rezultacie kadencja Jarosława Gowina została wygaszona, a Adam Bielan jako przewodniczący Konwencji Krajowej Porozumienia przejął p.o. prezesa. Drugim powodem konfliktu jest spór polityczny o kierunek, w jakim powinno podążyć Porozumienie. Nasz gość podkreśla, że chce, aby Porozumienie pozostało centroprawicową partią będącą częścią Zjednoczonej Prawicy. Tymczasem, jak twierdzi,
Prezes Gowin chciał budować nowe centrum z PSL-em i panem Szymonem Hołownią.
Zaprzecza przy tym, jakoby miał mówić, że Jarosław Gowin spotkał się z Donaldem Tuskiem. Stwierdza, iż trzeba o tym rozmawiać z samym Gowinem.
.@adambielan w #PoranekWNET: Nie mówiłem o spotkaniach Gowina z Tuskiem, to są informacje medialne. Do mnie też one docierały, ale nie ja jestem informatorem w tej sprawie.#RadioWNET
Polityk wskazuje, iż sami politycy opozycji mówią o swych spotkaniach z wicepremierem.
.@adambielan w #PoranekWNET o rozmowach Jarosława Gowina z opozycją: Uważam, że to jest wątek zupełnie poboczny – o tym, że Jarosław Gowin intensywnie rozmawia z opozycją od wielu miesięcy mówią liderzy opozycji.#RadioWNET
Podkreśla, że najważniejszym organem partii jej statut. Zaznacza, że od kwietnia 2018 r. Jarosław Gowin nie poddał się demokratycznej weryfikacji członków swej partii. Krytykuje Jarosława Gowina za kierowanie się osobistymi ambicjami kosztem jedności Porozumienia.
.@adambielan w #PoranekWNET: Nie pozwolę na to, żeby ciężka praca setek, tysięcy członków Porozumienia została zaprzepaszczona przez osobę, która źle się czuje w Zjednoczonej Prawicy i chce nas doprowadzić do jakiegoś nowego, mitycznego centrum.#RadioWNET
Bielan podkreśla, że nie pragnie kandydować na prezesa Porozumienia. Wyjaśnia, że zdecydowana większość członków partii była przekonana, iż Jarosław Gowin został wybrany na prezesa na kongresie w 2017 r.
Paweł Lisicki o propozycji podatku od reklam, proteście przeciw niej i wadach projektu oraz o potrzebie podatku cyfrowego i o tym, kto czerpie zyski z reklam w mediach.
Paweł Lisicki komentuje nowy podatek medialny. Zdumiewają go porównywanie podatku do wprowadzenia stanu wojennego:
Paweł #Lisicki w #PoranekWNET: Jedyne co mnie uderza, to to że pan marszałek i inne osoby (…) faktycznie porównują dzisiejszą sytuację Polski z grudniem 1981, że oni naprawdę w to wierzą.#RadioWNET
Komentując akcję protestu przeciw opodatkowaniu reklam, w ramach której przez jeden dzień stacje telewizyjne i radowie zawiesiły normalne nadawanie, stwierdza, że
Paweł #Lisicki w #PoranekWNET o proteście mediów: To wcale nie był taki zły dzień – przez jeden dzień nie był sączony wściekły, propagandowy jad i ta masa żółci w końcu nie miała swojego ujścia. #RadioWNET
Niemniej jednak według redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” projekt ustawy wprowadzającej podatek od reklam jest nieprzemyślany i zawiera w sobie wiele wad. Wskazuje, iż wbrew zapowiedziom podatek może uderzać nie tyle w wielkie koncerny, co w mniejsze media, przeżywające kryzys związany z odchodzeniem od mediów tradycyjnych do Internetu.
Paweł #Lisicki w #PoranekWNET: Kompletnie nie wierzę w prowadzenie tego podatku, z przyczyn politycznych. Ta broń nuklearna, ten protest mediów – to był strzał z armaty do muchy.#RadioWNET
Lisicki wskazuje, że już wcześniej było widać, że prawnie jest to nie do wprowadzenia. Obecnie zaś dochodzi do tego spór wewnętrzny w Porozumieniu Jaroslawa Gowina. Możliwe, że posłowie związani z wicepremierem Gowinem zagłosują przeciw podatkowi.
Paweł #Lisicki w #PoranekWNET: Jeśli popatrzymy na przychody i udział w mediach protestujących, zobaczymy z jakimi gigantami mamy do czynienia, zadamy sobie pytanie – czy te pieniądze trafiają do dziennikarzy? #RadioWNET
Poziom życia dziennikarskiego pogorszył się, zdaniem naszego gościa, w ciągu kilkunastu ostatnich lat. Przykładem pogarszania się standardów dziennikarskich jest jego zdaniem zamknięcie placówki w Moskwie przez TVN. Tymczasem, jak mówi nasz gość, trudno sobie wyobrazić istotniejsze dla Polski ważniejsze miejsce dla korespondenta.
Tak powinien być skonstruowany mechanizm myślenia o mediach, żeby te zyski, które media wypracowują były przeznaczane na rozwój działalności publicystycznej i dziennikarskiej. Tak się jednak nie dzieje.
Paweł Lisicki przypomina, że popierał wprowadzenie podatku cyfrowego. Rząd przygotował projekt jego wprowadzenia, jednak wycofał się z pomysłu, gdy „pani Mosbacher tupnęła nogą”.
W polskim interesie leżało wprowadzenie podatku cyfrowego i pójście na zwarcie z gigantami cyforwymi jak Gooogle, Facebook. Stamtąd można było pieniądze dostać, które do Polski w ogóle nie trafiają.
Wskazuje, że trudno wprowadzić podatek przeciwko konkretnym mediom.
Paweł #Lisicki w #PoranekWNET: Zawsze jestem zwolennikiem podatków w równy sposób dotykających wszystkich. Natomiast, jeśli mówimy o wyprowadzaniu pieniędzy z Polski, co w przypadku gigantów cyfrowych ma miejsce – ten podatek cyfrowy ma sens.#RadioWNET
Posłanka PiS wskazuje, że tzw. ustawa reklamowa dopiero wchodzi do konsultacji społecznych i może podlegać wielu zmianom.
.@JoannaLichocka w #PopołudnieWNET: Nie ma stanowiska Rady Mediów Narodowej w tej sprawie, bo Rada Mediów nie jest podmiotem, którego w jakiś sposób ta sprawa dotyczy.#RadioWNET
Od dzisiaj do uchwalenia tej ustawy jeszcze daleka droga i wiele rzeczy może się w niej zmienić.
Joanna Lichocka wyraża zdziwienie faktem, że zamieszanie wokół tzw. ustawy reklamowej wybuchło w momencie,, w którym projekt jest daleko od zgł0szenia pod obrady Sejmu. Stwierdza, że limit nieopodatkowanych przychodów z reklam powinien być poddany pod dyskusję i ostatecznie wyłączyć z opodatkowania media małe. Zapewnia ponadto, że podatek reklamowy nie uderzy w wolność słowa w Polsce. Nie będzie miało również negatywnego wpływu na stopień zamożności Polaków.
Ten podatek cyfrowy, nad którym zresztą pracuje już Komisja Europejska, moim zdaniem jest potrzebny. Dotyczyć będzie – jeśli utrzymałyby się zapisy w tym projekcie – tylko gigantów.
.@JoannaLichocka w #PopołudnieWNET: Tu trzeba podyskutować, czy ten limit nie może być podniesiony, tak żeby nie objęło to średnich mediów. Małych to nie obejmie.#RadioWNET
Gość „Popołudnia WNET” wskazuje, że podatek reklamowy funkcjonuje w wielu krajach europejskich, nieuniknione jest również jego ujednolicenie na obszarze całej Unii Europejskiej. Zwraca uwagę na konieczność solidarności społecznej w działaniach na rzecz pokonania skutków pandemii. Jak dodaje, środki z podatku reklamowego będą przeznaczone mm.in. na realizację programów i audycji na istotne społecznie tematy.
Jest to próba ucywilizowania rynku reklam, składki solidarnościowej na te wszystkie produkcje które mają na celu pracę dla naszej kultury.
.@JoannaLichocka w #PopołudnieWNET: To jest dodatkowe pół miliarda złotych (…), to powinno być około 400-500 milionów na walkę ze skutkami koronawirusa, na leczenie onkologiczne. #RadioWNET
Dziennikarz portalu Onet.pl ocenia, że tzw. ustawa reklamowa zagraża wolności słowa i pluralizmowi medialnemu w Polsce. Wytyka Telewizji Polskiej uchylanie się od wypełniania misji.
.@SchwertnerPL w #PopołudnieWNET: Ważne, żeby wszyscy nasi słuchacze o tym wiedzieli: to jest zebranie tego haraczu, około 800 milionów złotych, później przepisy pozwolą na przekazanie 300 milionów z tego na media prorządowe.#RadioWNET
Janusz Schwertner ocenia, że projekt tzw. ustawy reklamowej jest silnym uderzeniem w wolność mediów w Polsce. Wskazuje, że media publiczne w podatku reklamowym będą oddawać jedynie „skrawek” tego, co każdego roku „kradną” w rekompensacie z budżetu państwa. Co więcej, jak mówi red. Schwertner, z nowo utworzonego funduszu 300 mln zł rocznie ma być transferowane do TVP.
Gość „Popołudnia WNET” stwierdza, że media prywatne często znacznie lepiej realizują misję niż powołane do tego Polskie Radio i Telewizja Polska. Jako przykład wskazuje milczenie TVP ws. psychiatrii dziecięcej w naszym kraju.
Mieszkamy w kraju, gdzie od dwóch lat walczyłem żeby coś się poprawiło z psychiatrią dziecięcą, natomiast media prorządowe mówią że jest z nią bardzo dobrze.
Janusz Schwertner przypomina, że kondycja finansowa mediów wyraźnie pogorszyła się od początku pandemii koronawirusa, a nowy podatek bezpośrednio zagrozi ich istnieniu.
Teraz mamy czas pandemii, Onet dokonał moim zdaniem cudu, że udało się nie zwolnić nikogo, przypominam że to jest 1 500 osób..
Rozmówca Magdaleny Uchaniuk mówi ponadto o złym stanie polskiej służby zdrowia, który doprowadził w zeszłym roku do 70 tys. nadmiarowych zgonów. O tym problemie oraz o tym, jak wygląda w Polsce walka z epidemią COVID-19, opowiada film Janusza Schwertnera „Ostry cień mgły”.
.@SchwertnerPL w #PopołudnieWNET: System ochrony zdrowia – i nie jest to nic odkrywczego – nie był przygotowany na pandemię, właściwie żaden system ochrony zdrowia na świecie nie był na to przygotowany.#RadioWNET