Prof. Przemysław Czarnek o dacie wyborów prezydenckich, ich przebiegu, wykorzystaniu kart już wydrukowanych oraz o propozycjach programowych Andrzeja Dudy i postawie opozycji
Prof. Przemysław Czarnek jest przekonany, że w środę marszałek Sejmu Elżbieta Witek wyznaczy termin tegorocznych wyborów prezydenckich. Najbardziej prawdopodobną datą wyborów jest 28 czerwca. Nasz gość wyjaśnia, że wybory w tym terminie są możliwe do zrealizowania. Marszałek Sejmu wyznaczy terminy rejestracji nowych komitetów wyborczych, czas zbierania podpisów i zgłaszania członków komisji wyborczych. Odpowiadając na pytanie o drukowane na polecenie ministra Sasina karty wyborcze, stwierdza, że są one do dyspozycji PKW, która zadecyduje, czy istnieje możliwość ich wykorzystania.
Jest potężny konflikt wewnętrzny Platformy między Borysem Budką a Tomaszem Grodzkim.
Poseł PiS wyjaśnia czemu tym razem Senat nie postawił trzymać ustawy o wyborach przez całe 30 dni. Parlamentarzyści KO zorientowali się bowiem, że jest to na ich własną niekorzyść, gdyż im dłużej będą trzymać tym mniej czasu będą mieli na legalną zbiórkę podpisów na rzecz Rafała Trzaskowskiego. Zgodnie z przyjętymi przepisami będą trzy dni na zgłaszanie protestów wyborczych, na których rozpatrzenie SN będzie miał trzy tygodnie. Polacy mieszkający za granicą będą mogli głosować zarówno w tradycyjny sposób, jak i korespondencyjnie. Będą oni mieć przy tym trzy dni mniej od Polaków w kraju na zgłaszanie się do głosowania korespondencyjnego, gdyż zgodnie z poprawką posłanki PO w kraju termin ten został wydłużony z 15 do 12 dni przed dniem głosowania. W kampanii wyborczej, według prof. Czarnka, najważniejszy będzie plan Andrzeja Dudy, który zakłada nowe inwestycje infrastrukturalne:
A w kontrze będzie nic, bo opozycja nie ma nic do zaproponowania. Będzie błoto, którym opozycja potrafi jedynie rzucać.
Gość „Poranka Wnet” krytykuje postawę opozycji wobec ministra Szumowskiego, zauważając, że zaatakowany został nie tylko sam minister zdrowia, ale i jego rodzina. Podkreśla, że dla społeczeństwa jest lepiej, jeśli w państwie się poprawia. Dla opozycji zaś może być odwrotnie. Jednak, jak zaznacza:
Państwo nie jest dla opozycji, tylko dla społeczeństwa.
Przypomina, że „Pan Bóg odbiera rozum tym, których chce pokarać”.
Przy dobrej mobilizacji elektoratu Andrzeja Dudy możliwe jest rozstrzygnięcie wyborów już w I turze – ocenia minister w Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Dera.
Andrzej Dera komentuje zawarty w Senacie kompromis ws. ustawy o wyborach prezydenckich. Wskazuje, że porozumieniu zagrażała przede wszystkim postawa marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, jednak jego partyjne zaplecze złagodziło swoje stanowisko:
Po przyjęciu ustawy przez Sejm i podpisie prezydenta nic już nie stoi na przeszkodzie, aby pani marszałek Sejmu ogłosiła termin wyborów prezydenckich.
Gość „Popołudnia WNET” przyznaje, że najlepszym rozwiązaniem było przeprowadzenie wyborów 10 maja. Wyraża nadzieję, że wyborów czerwcowych nikt już nie będzie kwestionował. Jak dodaje:
Przy dobrej mobilizacji elektoratu Andrzeja Dudy możliwe jest rozstrzygnięcie wyborów już w I turze.
Zdaniem ministra Dery sondaże sygnalizujące wysokie poparcie dla Rafała Trzaskowskiego są „próbą manipulacji” wynikiem wyborczym:
Poczekajmy na sondaże w połowie czerwca, one lepiej będą odzwierciedlać rzeczywistość.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego ocenia, że drugie miejsce w wyborach dla prezydenta Warszawy nie jest sprawą oczywistą:
Między Rafałem Trzaskowskim a Szymonem Hołownią toczy się ciężki bój o przyszłość Platformy Obywatelskiej i o to, kto będzie głównym reprezentantem opozycji. Rafał Trzaskowski nie jest wielkim rywalem Andrzeja Dudy.
Jak mówi Andrzej Dera, obecna kampania jest dużo spokojniejsza od tej sprzed 5 lat, jednak w następnych dniach należy spodziewać się zdecydowanego ożywienia.
Wszyscy kandydaci mają problem z prowadzeniem kampanii. Ograniczenia pandemiczne powodują, że kandydaci nie do końca wiedzą, jaki przekaz formułować do wyborców.
Gość „Popołudnia WNET” negatywnie ocenia kwestionowanie przez Rafała Trzaskowskiego strategicznych inwestycji rządowych. Wskazuje, że tworzenie nowych miejsc pracy przy inwestycjach rozwojowych jest najlepszą strategią walki z kryzysem gospodarczym. Minister w Kancelarii Prezydenta deklaruje, że głowa państwa opowiada się również za jak najszybszym podwyższeniem zasiłku dla bezrobotnych.
Potrzebne nam jest współdziałanie i szereg dobrych rozwiązań na rzecz walki z kryzysem. Inwestycje proponowane przez rząd pomogą m.in. branży turystycznej. Duże inwestycje stanowią kanon zwalczania zapaściom gospodarczym.
Andrzej Dera wyraża nadzieję, że w najbliższych latach uda się uniknąć konfliktu między rządem a prezydentem.
Jeszcze w czerwcu parlament powinien przyjąć prezydencki pakiet rozwiązań antykryzysowych.
Poruszony zostaje również temat sporu wokół polskiego sądownictwa. Minister Dera spodziewa się, że opozycja będzie w dalszym ciągu kontestować rządowe reformy.
Obecna KRS różni się od poprzedniej tylko tym, że jej członkowie są wybierani przez parlament, a nie przez środowisko sędziowskie. TK orzekł, że jest to zgodne z konstytucją. Niestety opozycja cały czas mąci, bo taka jest jej filozofia.
Sejmowa komisja zdrowia zagłosowała po burzliwych obradach negatywnie nad wnioskiem o wotum nieufności dla ministra zdrowia, jaki złożyli posłowie KO.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski swoim działaniem naraża Polaków na masowe zakażenie koronawirusem. Niespójna polityka informacyjna ministra Łukasza Szumowskiego doprowadziła do chaosu w zakresie przestrzegania zasad związanych z używaniem środków ochrony osobistej oraz zachowań obniżających możliwość zakażenia
W ten sposób wnioskodawcy, cytowani przez portal Interia.pl, argumentują na rzecz uchwalenia wotum nieufności dla ministra zdrowia. Cały wniosek można znaleźć tutaj. Wnioskodawców reprezentuje posłanka Barbara Nowacka. Przedstawiając go na komisji zdrowia podkreśla, że Łukasz Szumowski „szybko stał się, niestety, politykiem”:
Dziś wiemy, że jednym z najbardziej cynicznym i bezdusznych, bo w czasie, kiedy panował strach, kiedy ludzie się absolutnie bali o życie, zdrowie swoich najbliższych, kiedy bali się zakażenia, kiedy patrzyli, jak padały ich firmy, okazuje się, że pan minister miał inne priorytety.
Do zarzutów odniósł się sam minister. Porównał on sytuację Polski i innych krajów europejskich w marcu.
Kiedy pierwszy przypadek koronawirusa pojawił się w Polsce, służby sanitarne i sanepid były w stanie zlokalizować wszystkie autobusy i wszystkich podróżujących, którzy rozjechali się po Polsce. Udało się ich zlokalizować i objąć nadzorem sanitarnym
Zarzucił opozycji „krótką pamięć”. Odnoszą się do zarzutu o sprowadzenie do Polski maseczek bez certyfikatów stwierdził, że „maseczki miały certyfikaty, bez tego by nie trafiły na teren RP”. Dodał, że to zasługą Ministerstwa Zdrowia było wykrycie, iż nie spełniają one norm. Podkreślił, że najbardziej bolą go ataki na jego rodzinę, „które z polityką nie mają nic wspólnego”.
Ostatecznie komisja przegłosowała negatywne rozpatrzenie wniosku o wotum nieufności dla ministra Szumowskiego.
Senator PiS odnotowuje, że senatorzy Koalicji Obywatelskiej złagodzili swoje nastawienie wobec wyborów. Docenia fakt iż prace izby wyższej nabrały merytorycznego, a nie obstrukcyjnego charakteru.
Jan Maria Jackowski komentuje obrady Senatu nad ustawą o wyborach prezydenckich. Nad tekstem pochylają się trzy połączone komisje senackie, a w pracach uczestniczy wielu pozaparlamentarnych ekspertów. Jak mówi polityk PiS:
Debata ma charakter merytoryczny, i jest coraz większa szansa na wypracowanie kompromisu między większością rządową, a mającą przewagę w Senacie opozycją.
Zdaniem senatora Jackowskiego, wszystko wskazuje, że wybory odbędą się 28 czerwca. Koalicja Obywatelska zrezygnowała z forsowania przesunięcia wyborów na czas po 6 sierpnia. Zgodnie ze słowami parlamentarzysty:
Jedynie termin 28 czerwca daje możliwość uniknięcia poważnego kryzysu konstytucyjnego w Polsce.
Na na koniec rozmowy senator Jackowski stwierdza:
Zorganizowanie wyborów 28 czerwca będzie trudne, ale nie niemożliwe.
Mamy bezwzględnie do czynienia z dwiema filozofiami rozwoju Polski – komentuje postawę Rafała Trzaskowskiego wobec strategicznych projektów rządu minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej odnosi się do apelu kandydata Koalicji Obywatelskiej o zawieszenie prac nad przekopem Mierzei Wiślanej i budową Centralnego Portu Komunikacyjnego:
Otwarcie przejścia na Zalewie Wiślanym jest elementem bezpieczeństwa państwa. Frywolne rzucanie stwierdzeniami, że przekop Mierzei jest niepotrzebny jest niezwykle szkodliwe dla naszego państwa, a przede wszystkim idzie to w kierunku narracji prezentowanej przez stronę rosyjską.
Jak zwraca uwagę rozmówca Łukasza Jankowskiego:
Mamy bezwzględnie do czynienia z dwiema filozofiami rozwoju Polski.
W „Poranku WNET” minister Gróbarczyk w stanowczych słowach mówi o niechęci znacznej części środowisk politycznych w Polsce do przekopu:
To jest po prostu nieznajomość albo celowe unikanie tematu, żeby nie powiedzieć po prostu głupota.
Szef resortu gospodarki morskiej odnosi się do najczęstszych zarzutów względem inwestycji. Według naszego gościa projekt ma uzasadnienie ekonomiczne:
Wszystkie analizy wskazują że port w Elblągu ma ogromne szanse rozwojowe, przede wszystkim jeśli chodzi o ilość przeładowywanych towarów.
Dzięki przekopowi Mierzei, Elbląg ma stać się tańszą alternatywą dla Gdyni. Z nowej możliwości mają skorzystać ci których nie stać na transport towarów przez Trójmiasto – zwraca uwagę minister Gróbarczyk.
Minister mówi też o braku szkodliwości przekopu Mierzei dla przyrody Zalewu Wiślanego:
Inwestycja jest budowana w oparciu o najwyższe standardy ekologiczne […]. Jesteśmy w ciągłym dialogu z Komisją Europejską, rozmawiamy, tłumaczymy i staramy się przekazać wszystkie informacje o które prosi KE.
Z tego powodu minister nie obawia się o rozwój prac. Według niego budowie nic nie zagraża. Planowo pierwsze statki będą mogły przepłynąć nową drogą morską w 2022 roku.
1 czerwca opublikowana została uchwała PKW ws. wyborów prezydenckich. Politycy PO krytykują rząd za opóźnienie w jej publikacji.
To było świadome widzimisię Morawieckiego, które miało po raz kolejny ustawiać te wybory, które miało pomagać kuglować przy tym procesie.
W tych słowach na konferencji prasowej określił działanie rządu, cytowany przez portal Onet.pl, Marcin Kierwiński. sekretarz generalny PO podkreślił, że złamano prawo, w tym konstytucję i w związku z tym zostanie złożone zawiadomienie do Prokuratury. Przypomniał, że w analogiczny sam sposób postępowała wcześniej premier Beata Szydło w sprawie wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Cezary Tomczyk tłumaczył, że ich zdaniem rządzący są winni złamania art. 231 kodeksu karnego według którego funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.
Kaczyński jest unikalny, bo tylko jemu zarzuca się jednocześnie filosemityzm i antysemityzm, faszyzm i bolszewizm, autorytaryzm i anarchię, religianctwo i bezbożność, cwaniactwo i nieudolność.
Jan Martini
W czasie wystąpienia sejmowego ówczesny przywódca opozycji powiedział, że „Kaczyński ma krew na rękach”, ponieważ w wypadkach drogowych giną ludzie. Na poparcie tej demaskatorskiej wiadomości Tusk przytoczył statystyki wypadków (zabici, rani itp.). Wszyscy rozumni wiedzą, że związek Kaczyńskiego z wypadkami drogowymi jest oczywisty i nie wymagający szerszego uzasadnienia.
Drugi raz krew na rękach Kaczyńskiego zaobserwował bodajże Palikot, obciążając go odpowiedzialnością za „śmierć 96 osób – elity narodu”, gdyż przez telefon kazał lądować w Smoleńsku, a jak powiedział Bronisław Komorowski (najrozumniejszy z rozumnych) „sprawa jest arcyboleśnie prosta – nie powinni lądować we mgle”.
Kolejny raz o krew na rękach Kaczyńskiego oskarżyli nie postkomuniści czy ich medialne rezonatory, tylko zacni „prolajferzy”, którzy przyznali Kaczyńskiemu tytuł „Heroda Roku”. Kaczyński wygrał konkurs o to miano w bardzo silnej konkurencji (aborcjonistka Przybył, lobbystka aborcyjna Wanda Nowicka). Nawet nie trzeba być rozumnym, aby wiedzieć, że Kaczyński ma ręce po łokcie unurzane we krwi nienarodzonych niewiniątek, bo „miał Sejm, Senat, Prezydenta, wystarczyło tylko przeprowadzić ustawę”.
No i ostatnio znów może się pojawić krew na rękach Kaczyńskiego, jeśli „siły jasne” nie zdołają storpedować wyborów, bo Kaczyński prze „po trupach do władzy”, chcąc przeprowadzić wybory w „środku pandemii”, narażając na śmierć listonoszy, a przecież nie ma nic ważniejszego jak „zdrowie i życie Polaków”. Zresztą zdaniem A. Holland nie tylko listonosze są narażeni: „Poraniony psychopata (…) byłby gotów ryzykować życie potencjalnie setek, może tysięcy osób, w środku szalejącej pandemii posyłając naród na wybory”.
Jak widać, krew na rękach Kaczyńskiego pojawia się regularnie niczym plamy na słońcu, choć różnica jest taka, że plamy pojawiają się co 11 lat, a krew u Kaczyńskiego częściej.
(…) Kaczyński jest unikalny w skali świata, bo tylko jemu zarzuca się jednocześnie filosemityzm i antysemityzm, faszyzm i bolszewizm, autorytaryzm i anarchię, religianctwo i bezbożność, cwaniactwo i nieudolność, a socjolog prof. Markowski dostrzegł nawet „żoliborskie warcholstwo” – zupełnie nowe pojęcie socjologiczne. Szczególnie socjolodzy upodobali sobie Kaczyńskiego do swych badań naukowych i już 10 lat temu opublikowali rezultaty swych dociekań:
„U Kaczyńskiego znalazłem ton totalitarny” (prof. Czapiński). „Kaczyński gra narodem w swoim politycznym pokerze” (prof. Szacki). „Kaczyński postawił sobie za cel opanowanie państwa polskiego i zbudowanie autorytarnego ładu” (prof. Krzemiński).
Ale nie trzeba być socjologiem (wystarczy być rozumnym?), by dojść do podobnych wniosków. Ogromny tłum dziennikarzy, artystów, noblistów, literatów, nawet biskupów, a także zwykłych obywateli od 30 lat z wielkim zapałem zwalcza „kaczyzm”. Wydawało się, że po 10 kwietnia 2010 roku problem jest rozwiązany, co tryumfalnie obwieścił Poncyliusz („PiS tonie, a Kaczyński rozpaczliwie się ratuje”), ale okazało się, że przedwcześnie. (…)
Jak dotąd rząd sobie radzi znacznie lepiej niż w innych państwach. Polska jako pierwsza zamknęła granice (Europa zawyła z oburzenia, po czym wszyscy zrobili to samo), natychmiast sprowadziła 54 tys. Polaków do kraju i wcześniej niż inni pomyślała o pomocy dla firm.
Partie opozycyjne w większości państw europejskich zapowiedziały zawieszenie sporów politycznych i pełne poparcie rządów w walce z epidemią. Natomiast w Polsce opozycja dostała jakiegoś amoku, który udzielił się także zagranicy.
„Na najtrudniejszy czas od dziesięcioleci mamy najgorszą od dziesięcioleci władzę. Z sytuacją i wyzwaniami możemy sobie poradzić tylko wtedy, gdy będą nam przewodzić najlepsi i najmądrzejsi, a nie najbardziej opętani i najbardziej cyniczni. Takie państwo tworzy prezes Kaczyński. Państwo chaosu i marionetek” – powiedział Siemoniak, były kierowca Tuska. Zaprzyjaźniony z red. Michnikiem „Financial Times” zauważył: „cały świat zmaga się z koronawirusem, tylko nie Polska”, bo tu planuje się wybory. „Autorytarne rządy w Polsce chcą sobie zapewnić nieograniczone uprawnienia”, „pod płaszczykiem pandemii łamią praworządność”, więc „Komisja Europejska musi interweniować jako strażniczka traktatów”. „UE musi skończyć z szaleństwem wyborów covid-19 w Polsce”. Krytykuje się „drastyczne ograniczenie swobód obywatelskich”, choć wszędzie obowiązują podobne przepisy (gdyby restrykcje były mniejsze, Kaczyński miałby więcej „krwi na rękach”).
Podczas gdy prezydent Trump zmaga się z epidemią i ma na głowie reelekcję, o Polsce przypomniał sobie przyjaciel Sikorskiego – minister Ławrow: „Mam wielką nadzieję, że z naszymi polskimi sąsiadami – nie boję się powiedzieć: przyjaciółmi, mam wielu przyjaciół w Polsce – również przezwyciężymy obecny okres i że próby sztucznego stworzenia powodów do rozdzielenia naszych narodów mimo wszystko nie przeważą. Wszystko to jest teraz zamrożone. Co więcej, uważam za bardzo smutny fakt zamrożenie reżimu bezwizowego między obwodem kaliningradzkim i sąsiednimi regionami Polski”. W ustawowym terminie min. Naimski wypowiedział umowę z Gazpromem na kontrakt kończący się w 2022 roku, który „wynegocjował” Pawlak, a Tusk nazwał „korzystnym dla Polski i Polaków”, choć płaciliśmy najwyższą cenę w Europie. Czy to wielkie wzmożenie opozycji i „zagranicy” wynika z próby wymiany ekipy rządzącej w Polsce? Czy dlatego cała „opozycja demokratyczna” – demokraci, liberałowie, ludowcy, socjaliści, socjaldemokraci, antysystemowcy, wolnościowcy, ultrakatolicy i hurrapatrioci – zjednoczyli się „ponad podziałami” w wielkim „Froncie Jedności Narodu”, aby wspólnie działać w celu „wysadzenia” rządu? Może szybkie przedłużenie umowy gazowej na dotychczasowych warunkach ostudziłoby temperaturę sporu politycznego? (…)
Powszechnie słyszy się rytualne zaklęcia o rządzie autorytarnym czy „władzy absolutnej, która demoralizuje absolutnie” itp. Warto przypomnieć, że „demokratyczna opozycja” kontroluje WSZYSTKIE miasta i połowę samorządów – to ogromny procent budżetu państwa. Nie wspominając już o wrogich sądach, mediach, uczelniach czy kulturze. „Autorytarny” rząd ma też ograniczony wpływ na obsadę kadrową niektórych resortów, a więc w Polsce istnieje faktyczna dwuwładza (i wynikający z niej bałagan). Nie jest jeszcze tak jak w Wenezueli, ale sytuacja jest groźna, bo demokracja nie może funkcjonować bez NORMALNEJ opozycji.
Rząd Zjednoczonej Prawicy doszedł do władzy w wyniku demokratycznych wyborów, ale zdaniem naukowców – Polacy źle wybrali (prof. Markowski: „Ten elektorat nie ma kwalifikacji obywatelskich”).
Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Co Kaczyński ma na rękach?” znajduje się na s. 6 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.
Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Marek Dietl o sytuacji na warszawskiej giełdzie, reakcji na rządowe tarcze, inwestorach z Azji, szansie stojącej przed polskimi przedsiębiorcami i roli NBP w obecnym kryzysie.
Marek Dietl komentuje sytuacje na giełdzie i jej reakcję na rządowe propozycje. Dobrze sobie radzą firmy branży biotechnologicznej i firmy informatyczne.
Wszelkie informacje o tym, że rozszerzona jest tarcza anty-kryzysowa od razu wywołują wzrost kursów tych spółek, których duża część jest lub będzie beneficjentami tej tarczy.
Widać napływ inwestorów indywidualnych, a także spore zainteresowanie inwestorów z Azji, którzy widzą, że „na tle innych krajów europejskich Polska radzi sobie relatywnie dobrze”. Komentuje ustawę mającą ochronić polski biznes przed przejęciem przez pozaeuropejski kapitał. Stwierdza, że dobrze ona realizuje zasady inteligentnego importowania kapitału:
Powinniśmy przyciągać do Polski kapitał portfelowy, który jest kapitałem pasywnym, obejmuje małe, mniejszościowe pakiety akcji.
Zauważa, że w Niemczech i Francji pojawiła się fala fuzji. U naszych zachodnich sąsiadów pojawili się inwestorzy z Korei i Chin wysuwający ostre propozycje. Prezes Giełdy Papierów Wartościowych podkreśla, że Polska może skorzystać na tendencji do sprowadzania produkcji z powrotem do Europy:
My mamy najlepszy europejski relację kosztu pracy do produktywności, czyli jednostkowego kosztu pracy.
Dzięki temu polscy przedsiębiorcy mogliby wzmocnić naszą bazę kapitałową. Tłumaczy, że dla branży handlowej ważne było utrzymanie zatrudnienia, czemu służyła tarcza antykryzysowa, zaś dla branży produkcyjnej utrzymanie płynności finansowej, którą zapewniała druga tarcza. Obecnie pomoc kierowana jest do eksporterów.
Trochę szkoda, że Komisji Europejskiej tak dużo czasu zajęło to puszczenie tego programu. Wciąż te programy nie są dopuszczone.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego komentuje emisję akcji PFR-u, z których finansowana ma być tarcza. Zauważa, że mają one gwarancje państwa polskiego będąc wyżej oprocentowane niż obligacje skarbowe. Przyznaje przy tym, że jest to produkt skierowany głównie do inwestora instytucjonalnego. Skupują je banki krajowe, które wcześniej dostały wsparcie finansowe decyzją NBP i KNF. Zauważa, że „zacięć instytucjonalnych nie widać”.
Marek Dietl zauważa, że jako jedyni w UE „nie skorzystaliśmy ze sposobów na luzowanie ilościowe, czyli skupowania instrumentów finansowych przez bank centralny” w czasie kryzysu 2008 r. Obecnie więc możemy wykorzystać to rozwiązanie.
Narodowy Bank Polski bardzo ważną rolę odegrał w utrzymaniu stabilności kosztów długu krajowego. Odegrał ważną rolę zapewnienia płynności bankom.
Zwraca uwagę na kredyt wekslowy, który nazywa dobrym instrumentem wychodzenia z kryzysu. Jest to możliwość „możliwość dana bankom, żeby portfele kredytów przedsiębiorstw przekazywały jako zabezpieczenie do Narodowego Banku Polskiego a w zamian dostawały gotówkę”. Instrument ten, jak mówi, będzie miał znaczenie na przyszłość. Odnosi się do możliwości inwestowania przez bank centralny na giełdzie. Zauważa, że rozwiązanie takie ma miejsce w Chinach, gdzie
Bank centralny cały czas wspiera te indeksy giełdowe.
Wynika to z tego, że, jak mówi, Chińczycy to naród skłonny do ryzyka, który masowo inwestuje na giełdzie nie stroniąc od ryzyka.
Natomiast dla mnie giełda jest miejscem, gdzie powinny wszystkim grać rolę prawo podaży i popytu.
Członek Narodowej Rady Rozwoju tłumaczy niejasności wokół funkcjonowania przedsiębiorstwa biotechnologicznego Blirt. Przedstawia również krytykę rządowej strategii walki z epidemią koronawirusa.
Jerzy Milewski komentuje zarzuty wobec firmy, w której ma 1,5% udziałów o nietransparentne podjęcie współpracy z rządem w sprawie zakupu testów na koronawirusa. Ocenia, że mamy do czynienia z celowym, politycznym działaniem na szkodę firmy Blirt.
To efekt kampanii wyborczej i szukania na siłę argumentów przeciwko konkurentom politycznym.
Jak podkreśla rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, przedsiębiorstwo wykazało się przyzwoitością, a mimo to jest ostro atakowane. Z nazwiska wymienia winowajców nagonki na firmę Blirt. Polityków Koalicji Obywatelskiej: Donalda Tuska, Adama Szłapkę, Barbarę Nowacką i Izabelę Leszczynę nazywa „oszustami”.
Polskie firmy w branży badań można policzyć na palcach jednej ręki. Mam nadzieję, że Blirt odniesie w niej sukces.
Jerzy Milewski ubolewa nad tym, że ostatnie zawirowania odstraszyły część klientów firmy Blirt. Wyraża nadzieję, że ten trend się szybko odwróci.
Gość „Popołudnia WNET” negatywnie ocenia politykę zamknięcia państwa w związku z epidemią koronawirusa. Zaleca, by najwyższe środki ostrożności zastosować w grupach najwyższego ryzyka i skupić się na zbieraniu danych na temat wirusa.
Gospodarka nie może trwać w takim stanie rzeczy, jak w ostanich tygodniach. Jednocześnie pewne parametry pokazują, że sytuacja epidemiczna nie jest lepsza. To oczywista konsekwencja przyjętego mechanizmu zarządzania epidemią.
Jerzy Milewski sceptycznie odnosi się do koncepcji masowych szczepień na koronawirusa. Zwraca uwagę, że powstanie szczepionki jest dalece niepewne. Ekspert wyraża opinię, że najlepszym sposobem nabycia odporności jest przejście infekcji.
Nadal czekamy na szczepionkę przeciwko HIV. Równie długo możemy czekać na szczepionkę przeciwko koronawirusowi. To są procesy biologiczne, których proces trudno do końca przewidzieć.
Jan Filip Libicki o rozpatrywaniu ustawy o wyborach prezydenckich w Senacie, tym, czy marszałek Grodzki mógłby pełnić obowiązki głowy państwa, sondażach Kosiniak-Kamysza i słowach Andrzeja Sośnierza.
Byłoby rzeczą dobrą by nie okazało się, że po 6 sierpnia mamy wakat na stanowisku głowy państwa.
Jan Filip Libicki ocenia działania Tomasza Grodzkiego w związku z próbą nowelizacji ustawy o wyborach prezydenckich. Odnosząc się do tezy prof. Łętowskiej stwierdza:
Nie bardzo widzę taką sytuację, żeby kiedy mamy marszałek Sejmu [marszałek Senatu] miałby pełnić funkcję prezydenta.
Przypomina, że była tylko jedna sytuacji, w której marszałek Senatu został p.o. prezydenta. Miała ona miejsce po ustąpieniu z funkcji marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Tłumaczy, że senatorowie nie opóźniają wejścia ustawy w życie, tylko czekają na ekspertyzę konstytucjonalistów, która ma rozwiać wątpliwości co do konstytucyjności tych wyborów. Chodzi o to, by uniknąć ryzyka, że któryś z kandydatów, „np. Marek Jakubiak będzie wnosił o unieważnienie wyborów”:
W poniedziałek ekspertyzy rozwieją nasze wątpliwości i we wtorek albo środę będziemy mogli nad tym debatować.
Senator PSL komentuje także sondaże wyborcze. Rozumie, że Rafał Trzaskowski zmobilizował elektorat KO i jest teraz na drugiej pozycji. Niemniej jednak ma nadzieję, że w II turze Władysław Kosiniak-Kamysz powalczy o fotel prezydencki z Andrzejem Dudą. Wskazuje, że już dwucyfrowy wynik kandydata ludowców jest sukcesem w porównaniu z wyborami prezydenckimi w poprzednich dekadach.
We wszystkich wyborach prezydenckich Polacy za granicą w wyborach głosowali.
Polityk zwraca uwagę na techniczne kwestie związane z organizacją wyborów, takie jak skrzynki przeznaczone na głosy korespondencyjne, czy kwestia pokwitowania odbioru karty do głosowania korespondencyjnego, za którego wymogiem opowiada się PSL. Wskazuje także na głos pana posła Andrzeja Sośnierza, który stwierdził, że minister Szumowski się myli i zarażonych koronawirusem jest aż 150 tys.