Kuraszkiewicz: szczyt NATO w Wilnie nie przyniesie decyzji ws. członkostwa Ukrainy w NATO. USA jeszcze tego nie chcą

Jaśmina Nowak i Robert Kuraszkiewicz / Fot. Mikołaj Murkociński

Uważam, że bez wejścia na ścieżkę integracji europejskiej Ukraina ma niewielkie szanse na przetrwanie jako niepodległe państwo – mówi publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zapraszamy do zakupu w promocyjnej cenie książki Roberta Kuraszkiewicza „Świat w cieniu” wojny. Wszystkie informacje znajdują się tutaj.

Ardanowski: nie możemy niszczyć swojego rolnictwa, bałamutnie myśląc, że w ten sposób pomożemy Ukrainie

Skurkiewicz: obrona wschodniej granicy jest dla nas sprawą kluczową, dlatego pomagamy i będziemy pomagać Ukrainie

Nasza pomoc jest oczywiście uzależniona od naszych możliwości – tłumaczy wiceszef MON i omawia ostatnie zakupy dla armii.

Wojciech Skurkiewicz wyraża swoją opinię na temat ruchów w partii rządzącej i przedstawił plany Ministerstwa Obrony Narodowej na dalszą pomoc Ukrainie. Odniósł się do zmian w rządzie i objęcia przez Jarosława Kaczyńskiego funkcji wicepremiera:

To ważna decyzja w kontekście zbliżających się wyborów i koordynacji kampanii wyborczej. Cieszę się, że została ona podjęta w tej chwili (…) na pewno wyjdzie ona na dobre sytuacji okołorządowej.

Gość Popołudnia Wnet odpowiedział na zarzuty opozycji wobec ministra Błaszczaka:

Mariusz Błaszczak realizuje projekty zabezpieczenia wschodnich granic i udało mu się wprowadzić wiele elementów tych planów jako szef komitetu ds. bezpieczeństwa.

Wśród wojskowego sprzętu zakupionego przez Polskę są m. in. południowokoreańskie czołgi K2 i samoloty FA-50, które zostaną zaprezentowane na Air Show w Radomiu. Trochę dłużej będziemy musieli poczekać na amerykańskie F-35 ale jak zapewnia rozmówca Jaśminy Nowak, Wojsko Polskie na pewno się ich doczeka.

Wiceszef MON opowiedział także o polskiej pomocy w trakcie wojny w Ukrainie:

Polska przekazując m. in. czołgi zmobilizowała do pomocy kraje wcześniej wstrzemięźliwe i niechętne do działania. Jednak nasza pomoc jest oczywiście uzależniona od naszych możliwości. Kluczowe jest dbanie o własne bezpieczeństwo i obrona wschodniej granicy (…) właśnie dlatego tak istotne jest przekazywanie i sprzedaż sprzętu na Ukrainę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Gen. Leon Komornicki: armii ukraińskiej brakuje artylerii i samolotów do skutecznego przeprowadzenia kontrofensywy

Prof. Jabłoński: PiS nie musi ścigać się z opozycją na liczebność marszy

Fot. CC A-S 3.0, Wikipedia

O sukcesie w kampanii nie zdecydują emocje, ale pomysły na bezpieczeństwo i gospodarkę – mówi socjolog.

Poruszenie kwestii paktu migracyjnego przez Komisję Europejską było prezentem dla Prawa i Sprawiedliwości. To temat, w którym PiS jest wiarygodny od wielu lat.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu. Będzie jedynym wicepremierem

Płażyński: wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu to dobry krok. To nie jest odpowiedni czas na rozproszenie władzy

Kacper Płażyński / Fot. Luiza Komorowska, Radio WNET

Każdy w rządzie musi skupić się na swojej pracy. Do tego konieczny jest jednoznaczny podział zadań – mówi poseł PiS.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prezydent Andrzej Duda: przed nami wiele wyzwań związanych z bezpieczeństwem, również w kontekście wyborów

Prezydent Andrzej Duda: przed nami wiele wyzwań związanych z bezpieczeństwem, również w kontekście wyborów

Prezydent Andrzej Duda / Fot. Kancelaria Sejmu

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że mocarstwo leżące na wschód od Polski chce ingerować w nasz proces wyborczy – mówi głowa państwa podczas uroczystości powołania J. Kaczyńskiego na urząd wicepremiera.

Wysłuchaj całego przemówienia już teraz!

Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu. Będzie jedynym wicepremierem

Czy Kaczyński zmusił Tuska do obalenia rządu w 1992 roku? / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 108/2023

Wkrótce dowiemy się pewnie, że to Kaczyński zmusił Tuska do obalenia rządu. A krótko przed wyborami okaże się, że na filmie „Nocna zmiana” wcale nie widzimy Donalda Tuska. To Kaczyński się przebrał.

Zbigniew Kopczyński

Pamiętny 4 czerwca

Na 4 czerwca Donald Tusk zapowiedział wielki marsz. Pisząc te słowa nie wiem, czy będzie on wielki, czy niewielki. To się dopiero okaże. Jednego możemy być pewni. Bez względu na rzeczywistą frekwencję na marszu, organizatorzy ogłoszą go wielkim sukcesem, a ich przeciwnicy niekoniecznie. Ten sam marsz może dla jednych być wielkim, a dla drugich małym. Przerabialiśmy to przy okazji marszów „w obronie konstytucji i wolnych sądów”. Podawana przez organizatorów liczba stu czy nawet dwustu tysięcy uczestników, po dokładnym przeliczeniu okazała się kilkakrotnie mniejsza. Przy dobrym skadrowaniu relacji grupkę można zrobić tłumem.

Wybrana data wielkiego marszu ma nawiązywać do wydarzeń z naszej najnowszej historii, ważnych dla polskiej demokracji. Przyjrzyjmy się zatem, co takiego wydarzyło się wtedy, by mogło stać się odniesieniem dla naszych hiperdemokratów.

Nie będzie to obiektywny opis historyczny, a raczej przedstawienie moich ówczesnych odczuć. Byłem wtedy stosunkowo młody, acz już po doświadczeniu działalności w karnawale Solidarności i konspirze, zaangażowany w działalność polityczną, lecz na szczeblu lokalnym, daleko od wielkiej polityki.

W miarę zbliżania się 4 czerwca 1989 roku rosło napięcie i mobilizacja, ale też granicząca z pewnością nadzieja na zmiany. Zanim jednak ruszyliśmy do urn, media podały mrożące wieści z Pekinu. Przez ostatnie miesiące prawie codziennie informowano o chińskiej odwilży, o coraz odważniejszych wystąpieniach i żądaniach zmian. Wyglądało na to, że w Chinach również może dojść do przemian, a później – myśleliśmy – zawali się w końcu komunistyczne imperium zła. Tak to wyglądało. Tłumy ludzi okupujące Plac Niebiańskiego Spokoju robiły wrażenie.

I właśnie nad ranem 4 czerwca na zgromadzonych na placu ludzi ruszyły czołgi i transportery wojskowe, otworzono ogień maszynowy. Masakra. Według chińskich władz zginęło wtedy niecałe trzy setki ludzi. Chiński Czerwony Krzyż mówił o liczbie ponad dziesięć razy większej, a według niektórych, później ujawnionych źródeł, ofiar mogło być nawet dziesięć tysięcy.

Ich ciała potraktowano mniej więcej tak, jak w Auschwitz robili to Niemcy. Pamięć o tej masakrze bardzo skutecznie – przynajmniej w Chinach – wrzucono do komunistycznego grobu pamięci.

Po raz kolejny okazało się, że komuniści potraktowali liberalizację reżimu jako czas do przygotowania rozprawy z oponentami. Tak jak było to w Polsce w latach 1980–81. 4 czerwca 1989 roku w Pekinie był pogrzebem ledwo widocznych zalążków demokracji. Wiadomości z Chin nie osłabiły naszego zaangażowania w polskie wybory, choć przypomniały nam, do czego zdolni są komuniści.

Dziś krytykujemy tamte wybory, bo wolne były tylko w 35 procentach, więc nazywanie ich demokratycznymi jest nieporozumieniem. To prawda, demokratyczne nie były. Ale w wtedy te 35% oznaczało dla nas naprawdę dużo.

Przecież od upadku II Rzeczypospolitej nie mieliśmy tyle wolności. Mogliśmy iść, skreślić kogo chcemy (w tych 35% procentach) i nasz głos został policzony. Dla mnie, moich rówieśników, a i naszych rodziców nastąpiło to pierwszy raz w życiu. Naprawdę zachłysnęliśmy się tym skrawkiem wolności.

Prawdziwe i demokratyczne wybory były do Senatu. Tu poszliśmy jak burza. W Senacie nie znalazł się żaden komunista. Solidarnościowi kandydaci zdobyli 99 mandatów. Jeden przypadł niezależnemu kandydatowi – Henrykowi Stokłosie z okręgu pilskiego. Był on jednym z największych pracodawców w okręgu i, prawdopodobnie, jego przypadek jest dla liderów Prawa i Sprawiedliwości jednym z powodów niechęci do jednomandatowych okręgów wyborczych. Paradoksalnie te stuprocentowo wolne wybory pozostają w cieniu sejmowych, jedynie częściowo wolnych, i raczej nie do wyborów senackich nawiązuje Donald Tusk.

Te 35% wygraliśmy w stu procentach. Dodatkowo przepadła lista krajowa, a to znaczyło, że wielu zasłużonych towarzyszy zabrakło w Sejmie. Nokaut czerwonych, a u nas prawie euforia. Prawie, bo z pewną niepewnością czekaliśmy na reakcję komunistów, wiedząc, co wydarzyło się w Pekinie. Z wielkim napięciem słuchaliśmy oświadczenia rzecznika Komitetu Centralnego PZPR wygłoszonego w Dzienniku Telewizyjnym. Zapewnił, że partia przyjmuje wynik wyborów. Naprawdę duża ulga.

A po tym bolesny policzek. Dowiedzieliśmy się, że nasi liderzy: Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki ustalili z czerwonymi, że oddają komunistom mandaty z listy krajowej. Zmienili zasady w trakcie gry! Naprawdę trudno było mi to zrozumieć. Demokracja to przecież rządy ludu, a gdy lud wypowiedział się wyraźnie i jednoznacznie, postanowiono tę wypowiedź mocno stonować.

Pacta sunt servanda – stwierdzili nasi liderzy. Umów należy dotrzymywać – to podstawowa rzymska zasada praworządności. Jak najbardziej słuszna. Pytanie tylko, których umów? Tych z komunistyczną władzą, czy z polskim społeczeństwem? Geremek i Mazowiecki powiedzieli Polakom: „Możecie głosować, jak chcecie, ale wynik ma być taki, jak ustaliliśmy z czerwonymi”. Trudno o większe podeptanie demokracji. Rozumiem argumenty o sytuacji geopolitycznej, potrzebie rozsądku i niestawianiu przeciwnika pod ścianą, ale mówmy o kompromisie, dogadaniu się elit, a nie o demokracji. Czy tę rocznicę chce obchodzić Donald Tusk?

Efektem „dotrzymania umowy” było powierzenie Czesławowi Kiszczakowi misji stworzenia nowego, „demokratycznego” rządu, a później wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. I tylko zakulisowym zabiegom braci Kaczyńskich zawdzięczamy niepowodzenie misji Kiszczaka, powstanie rządu Mazowieckiego, a później przyspieszone wybory prezydenckie. Notabene, w tym niby pierwszym niekomunistycznym rządzie siłowymi resortami kierowali zasłużeni komunistyczni generałowie. Taka to była demokracja.

Na w pełni demokratyczne wybory parlamentarne musieliśmy czekać do 27 października 1991 roku. W ich wyniku powstał rząd Jana Olszewskiego, pierwszy rząd bez komunistów. Nie był on hołubiony, delikatnie mówiąc, przez tych, którzy czuli się uprawnieni do sprawowania rządu dusz Polaków.

Nieakceptowalne dla ówczesnych elit było usiłowanie powstrzymania nazywanego prywatyzacją przejmowania majątku narodowego przez ludzi związanych z dawną władzą, co traktowano jako złamanie ustaleń okołookrągłostołowych. Znów „Pacta sunt servanda”.

Nie podobało się też wyraźne artykułowanie dążeń do włączenia Polski do struktur zachodnich NATO i Unii Europejskiej – w tej właśnie kolejności. Okrągłostołowe elity zachowywały się wtedy tak, jak gdyby dalej istniał Układ Warszawski, a Związek Sowiecki nie rozpadał się na naszych oczach. Prezydent Wałęsa wygłaszał, w opozycji do rządu, projekty powołania jakiegoś NATO-bis i EU-bis, by uniemożliwić integrację z Zachodem i pozostawić dawne demoludy w szarej strefie z przewagą wpływów rosyjskich.

Kolejną kością niezgody był projekt umowy z Rosją, przewidujący stworzenie na terenie wojskowych baz rosyjskich faktycznie eksterytorialnych baz formalnie gospodarczych, nazywanych ładnie joint-venture, a będących faktycznie centrami wywierania wpływu i ośrodkami wywiadowczymi. Istnienie czegoś takiego uniemożliwiłoby zupełnie wejście Polski do NATO. Lech Wałęsa poleciał z tym projektem do Moskwy i tylko wysłany tam ostry sprzeciw rządu zablokował jego podpisanie.

Po powrocie z Moskwy, już 28 maja, Lech Wałęsa podjął pierwszą próbę odwołania rządu Jana Olszewskiego. Swego dopiął kilka dni później, dokładnie 4 czerwca 1992 roku. Powodem było upublicznienie przez ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza – w wyniku uchwały Sejmu – listy 64 członków rządu, posłów i senatorów, mających kartotekę współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi.

Szokiem było zobaczyć, jak gęsto wśród rządzących było od donosicieli, w tym bohaterów walki o wolną Polskę, z Lechem Wałęsą na czele.

Tego płazem puścić nie było można i po nocnej naradzie kolaborantów i ich wspólników odwołano rząd, a kapusiom zapewniono spokój, ciepłe posady i wpływ na politykę państwa na długie lata. Wiele dziwnych posunięć późniejszych rządów mogło mieć źródło w aktach przechowywanych na Łubiance.

Z trzech opisanych tu czwartoczerwcowych wydarzeń, właśnie to ostatnie ma najwięcej wspólnego z demokracją. Nie użyto przemocy, nie wypaczono wyników wyborów, a zmiana koalicji rządzącej to zwykła praktyka w demokracjach. W ten sposób kanclerzem został Helmut Kohl i nikt mu tego nie wypominał.

Być może właśnie to wydarzenie chce przypomnieć Polakom Donald Tusk? W końcu odegrał w nim jedną z głównych ról. Choć w swej skromności umniejsza ostatnio swoje zasługi.

Opowiadał niedawno, ile złego o Janie Olszewskim słyszał z ust Jarosława Kaczyńskiego. Wkrótce dowiemy się pewnie, że to Kaczyński zmusił go do obalenia rządu. A krótko przed wyborami okaże się, że na filmie Nocna zmiana wcale nie widzimy Donalda Tuska. To Kaczyński się przebrał.

Wielki marsz ma bronić zagrożonej demokracji, wolności itd. oraz doprowadzić do przejęcia władzy przez opozycję. Już sam fakt legalnego, bez przeszkód jego zorganizowania podaje to zagrożenie w dużą wątpliwość. W krajach wolnych i demokratycznych – a takim jest Polska – każdy może sobie demonstrować i maszerować z dowolnej okazji. Jednak w demokracji władzy nie zdobywa się marszami, a poprzez wyborcze decyzje obywateli.

Jeśli zestawimy zapowiedzi marszu z wcześniejszymi zapowiedziami liderów opozycji „silnych ludzi” usuwających rządzących z urzędów czy błyskawicznego posprzątania sądów, wielki marsz Donalda Tuska kojarzy się raczej z faszystowskim marszem na Rzym.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Pamiętny 4 czerwca” znajduje się na s. 6 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Pamiętny 4 czerwca” na s. 6 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

Janusz Kowalski: nie będziemy się godzić na rasistowską politykę UE wobec imigrantów

Janusz Kowalski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Póki rządzi prawica, Polska nie pozwoli na żadne relokacje – mówi wiceminister rolnictwa.

Jan Bogatko: Czy skrajna lewica jest wyzwaniem dla społeczeństwa niemieckiego, czy też może raczej skrajna prawica?

Prezydent Andrzej Duda: złożę projekt ustawy dotyczący współpracy organów państwa podczas naszej prezydencji w UE

Prezydent Andrzej Duda / Fot. Kancelaria Sejmu

Apeluję o niezwłoczne przyjęcie tej ustawy – powiedział prezydent w wieczornym orędziu.

Tylko przez współdziałanie […] możemy skutecznie zadbać o nasze interesy w UE.

Prezydent RP wskazał, że podczas polskiej prezydencji w Unii Europejskiej kluczowe będą trzy cele: pogłębienie współpracy transatlantyckiej: dalsze rozszerzenie Wspólnoty o Ukrainę, Mołdawię i Bałkany Zachodnie, a w przyszłości także i inne kraje do niej aspirujące i wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Europy. 

Chciałbym, żeby ta inicjatywa udowodniła, że w sprawach najważniejszych dla Polski cała klasa polityczna może ze sobą zgodnie współpracować. To ważny sprawdzian dla wszystkich sił politycznych – sprawdzian tego, które z nich chcą współpracy na rzecz realizacji naszych celów w Unii Europejskiej. Dlatego apeluję, żeby ustawa przyjęta została niezwłocznie.

Szef Gabinetu Prezydenta: Uchwalenie ustawy weryfikacyjnej jest kwestią suwerenną Polski

Halicki: po dwóch kadencjach rządów Zjednoczonej Prawicy trzeba powiedzieć „dosyć”

Andrzej Halicki / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Zmiana władzy jest niezbędna zarówno ze względów gospodarczych, jak i względów bezpieczeństwa – mówi europoseł PiS,

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Polska powoli staje się jednym z bogatszych regionów Europy

Andrzej Zawadzki-Liang: Chiny są przeciwne użyciu broni jądrowej w jakiejkolwiek formule

Featured Video Play Icon

W-tym-roku-Chiny-zostana-swiatowym-motorem-gospodarczym-i-otworza-sie-na-zagraniczne-inwestycje

Gospodarz studia Szanghaj w rozmowie z Magdaleną Uchaniuk komentuje obecną sytuację geopolityczną

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


Chiny po raz pierwszy stwierdziły, że są za suwerennością terytorialną i integralnością terytorium Ukrainy- mówi gospodarz studia Szanghaj

Zobacz także:

Dr hab. Pawłowski: integracja północnego Kosowa z resztą państwa nadal sprawia trudność rządowi w Prisztinie