Donald Trump, Theresa May: Należy przekonać Rosję, że sojusz z prezydentem Syrii nie jest w jej strategicznym interesie

Brytyjska premier Theresa May rozmawiała w poniedziałek z Donaldem Trumpem. Przywódcy omawiali m.in. reakcję na atak chemiczny syryjskiego reżimu oraz strategię, jaką należy przyjąć wobec Rosji.

Zgodnie z oświadczeniem przekazanym PAP przez służby prasowe brytyjskiej premier, Trump podziękował May za wsparcie dla amerykańskiego ataku na lotnisko syryjskiego reżimu, z którego startowały samoloty, które zbombardowały Idlib.

Premier i prezydent zgodzili się, że istnieją ramy czasowe, w których należy przekonać Rosję, że dalszy sojusz z prezydentem Syrii Asadem nie jest w jej strategicznym interesie – poinformowało Downing Street.

Liderzy uznali także w trakcie rozmowy, że zaplanowana na drugą połowę tygodnia wizyta amerykańskiego sekretarza stanu Rexa Tillersona w Moskwie „stanowi szansę, aby doprowadzić do postępu, który pozwoli na rozwiązanie sytuacji i osiągnięcie trwałego porozumienia politycznego” dotyczącego przyszłości Syrii.

[related id=”766″]

Przywódcy obu państw rozmawiali również o zagrożeniu ze strony Iranu dla stabilności regionie Bliskiego Wschodu, a także konieczności stałego nacisku społeczności międzynarodowej, w tym także Chin, na Koreę Północną.

Z kolei przebywający na szczycie G7 we Włoszech brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson zapowiedział w poniedziałek, że w przypadku dalszego poparcia rządu w Moskwie dla syryjskiego reżimu Wielka Brytania zaproponuje wprowadzenie dalszych sankcji wobec Rosji. Wcześniej odwołał także swoją wizytę w Moskwie.

W niedzielę minister obrony Wielkiej Brytanii Michael Fallon napisał w komentarzu dla gazety „Sunday Times”, że jego zdaniem Rosja i jej prezydent Władimir Putin ponoszą „pośrednią odpowiedzialność” za śmierć cywilów w Syrii.

PAP/jn

Brytyjski minister obrony Michael Fallon: Rząd Stanów Zjednoczonych kontaktował się z nami przed decyzją o ataku w Syrii

Michael Fallon oświadczył dziś, że szef Pentagonu James Mattis przed atakiem na syryjską bazę lotniczą zwracał się do Wielkiej Brytanii o opinię, czy reżim Baszara al-Asada stoi za zamachem w Syrii.

Siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims w środkowej części kraju. Była to odpowiedź na wtorkowy atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun, o który Stany Zjednoczone oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada. W ataku chemicznym zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci

– James Mattis konsultował się ze mną wczoraj [tzn. w czwartek] wieczorem w sprawie naszej oceny odpowiedzialności reżimu syryjskiego za atak bronią chemiczną – powiedział Michael Fallon.

Poinformował też, że wraz z Mattisem „przeanalizowali potrzebę zrozumienia i poradzenia sobie z jakąkolwiek rosyjską reakcją na atak USA w Syrii”.

Wówczas [Mattis] rozważał różne możliwości do przedstawienia prezydentowi [Donaldowi Trumpowi], a później zadzwonił do mnie, aby poinformować nas o decyzji prezydenta i o ataku, a nasza premier [Theresa May] była cały czas informowana – powiedział telewizji BBC.

[related id=”11505″]

Z kolei w telewizji ITV minister obrony Wielkiej Brytanii wyjaśnił, że celem amerykańskiego ataku w Syrii było odstraszenie Asada, a nie rozpoczęcie nowej kampanii wojskowej: – Ten atak był ograniczony do jednego lądowiska, był całkowicie właściwy, jego celem było odstraszenie reżimu, by nie przeprowadzał kolejnych ataków bronią chemiczną. Więc nie postrzegamy tego jako początku innej kampanii wojskowej.

Nie proszono nas, byśmy włączyli się [w atak], nie było to zadanie koalicji międzynarodowej, która walczy z Państwem Islamskim – dodał Fallon. – Była to operacja Stanów Zjednoczonych, ale muszę ponownie podkreślić, że w pełni ją popieramy.

Wcześniej pełne poparcie brytyjskiego rządu dla ataku USA w Syrii wyraził rzecznik rządu Wielkiej Brytanii.

PAP/jn

Brytyjski dziennikarz: Trump nie popełnił błędu Obamy, który nic nie zrobił po użyciu broni chemicznej w Syrii

– Obawiam się, że pan Trump przekona się, że strzelanie rakietami jest łatwą częścią polityki. Pytanie, co należy robić dalej – mówił w Poranku Wnet Edward Lucas, dziennikarz tygodnika The Economist.

Edward Lucas napisał książkę Oswoić cyberświat. Tożsamość, zaufanie i bezpieczeństwo w internecie. Jak mówi autor, książka ta nie zawiera technicznego żargonu, dzięki czemu powinna być zrozumiała dla każdego: – Moją główną tezą było to, że Internet nie powstał jako centralny element naszego życia społecznego, finansowego, kulturalnego, tylko jako niskokosztowy sposób komunikacji. Używając go tak jak obecnie, nadużywamy tej technologii.

– Szczególnie martwi mnie anonimowość, która jest niejako wpisana w Internet, bo nie wiemy z kim mamy do czynienia. W tak zwanym zwykłym życiu możemy bardzo łatwo określić z kim mamy do czynienia, używając wszystkich naszych zmysłów. W Internecie mamy jedynie zdjęcie i kilka linijek tekstu.

– Powinniśmy znaleźć możliwość rozmawiania z ludźmi tak, aby móc ufać autentyczności tego, co przedstawiają, tak samo, jak to robimy w zwykłym życiu. Musimy też utrudnić zadanie wszystkim złym ludziom, którzy chcą nam zaszkodzić. Niezależnie, czy są to szpiedzy, czy agenci różnego rodzaju służb, czy kryminaliści, będą wykorzystywać w Internecie te same słabości – kontynuował.

Rozmówca Aleksandra Wierzejskiego zapytany o przekraczanie punktu wrażliwości ludzkiej, przez poszczególne media, które publikowały zdjęcia ludzi w agonii po ataku chemicznym w Syrii, odpowiedział, że sprawdza się tutaj zasada, że jeżeli dzieje się tragedia, to ludzie będą ją oglądać. Zwrócił również uwagę, że dziennikarz piszący artykuł musi ocenić, kto mówi prawdę, a kto nie, co często nie jest oczywiste.

Według brytyjskiego autora to bardzo dziwne, że dopiero po sześciu latach trwania tragedii w Syrii, informacja ta dotarła do Donalda Trumpa: – Oczywiście bardzo mi się podoba, że nie powtórzył on pomyłki prezydenta Obamy, który zapowiadał granice, ale nic fizycznie nie zrobił, ale obawiam się, że pan Trump się przekona, że strzelanie rakietami jest tą łatwą częścią polityki. Pytanie, co należy robić dalej.

Dziennikarz wskazał również, że problemem Syrii jest wojna zastępcza, na którą kraje trzecie wysyłają swoich przedstawicieli, którzy militarnie realizują interesy swoich krajów.

Gość Poranka Wnet, dopytany o wpieranie przez niego punktu widzenia Radosława Sikorskiego, odpowiedział, że nie zgadza się ze wszystkimi wypowiedziami byłego ministra. Zaznaczył także. że analogiczna sytuacja do afery taśmowej przydarzyła się w Stanach Zjednoczonych, ponieważ tam również prywatna rozmowa została nagrana i wykorzystana w kampanii wyborczej.

Rozmówca Aleksandra Wierzejskiego stwierdził również, że Donald Trump w trakcie kampanii wyborczej był wspierany przez Rosję, ale Kreml nie zakładał jego zwycięstwa. Dzisiaj Donald Trump musi udowodnić, że pomimo wykorzystania tego wsparcia, nie jest marionetką Moskwy.

WJB

USA dokonały ataku na bazę lotniczą wojsk Asada w Syrii. Repetowicz: Zdjęcia z ataku chemicznego nie muszą być prawdziwe

Wojska amerykańskie w piątek nad ranem przy użyciu 59 pocisków samosterujących Tomahawk zaatakowały bazę, z której miał być dokonany atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto.

– Dzisiejszej nocy rozkazałem przeprowadzenie precyzyjnego ataku na bazę lotniczą w Syrii, skąd został dokonany atak z użyciem broni chemicznej. Powstrzymanie i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu śmiercionośnej broni chemicznej leży w żywotnych interesach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych – powiedział prezydent Donald Trump we wcześniej przygotowanym oświadczeniu, nadanym z jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.

Trump w swojej rezydencji, zwanej południowym Białym Domem, podejmuje właśnie przywódcę Chin Xi Jinpinga. Przedstawiciele Białego Domu nie ujawnili, czy chiński przywódca został poinformowany o planowanym ataku.

[related id=”11487″ side=left] – Nie ma żadnych wątpliwości, że Syria użyła śmiercionośnej broni chemicznej wobec swojej ludności – stwierdził prezydent.

Zwierzchnik amerykańskich sił zbrojnych wezwał wszystkie cywilizowane państwa do przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych i położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii.

Szef Pentagonu James Mattis poinformował, że atak z użyciem pocisków manewrujących Tomahawk został przeprowadzony o godzinie 20:45 czasu waszyngtońskiego w czwartek (2:45 czasu polskiego w piątek) – w samym środku nocy w Syrii, aby zminimalizować ofiary w ludziach. Żeby uniknąć przypadkowych rosyjskich ofiar, Pentagon przed atakiem poinformował o nim dowództwo sił rosyjskich stacjonujących w Syrii.

Atak przeprowadzono z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross, znajdujących się we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego. Celem była baza lotnictwa syryjskiego al-Shajrat w prowincji Homs.

Według amerykańskiego wywiadu, właśnie z tej bazy wystartował samolot syryjskiego lotnictwa wojskowego, który we wtorek zrzucił bombę ze śmiercionośnym gazem bojowym sarinem na miejscowość Chan Szajchun.

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w ataku na Chan Szajchun, w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

Główna koalicja syryjskiej opozycji z zadowoleniem przyjęła w piątek informację o tym ataku. W oświadczeniu opublikowanym w kontrolowanych przez opozycję mediach Syryjska Koalicja Narodowa podkreśliła, że amerykański atak na bazę Szajrat w prowincji Hims kładzie kres okresowi „bezkarności” i powinien być „zaledwie początkiem”.

Witold Repetowicz, komentując w Poranku Radia Wnet atak wojsk amerykańskich, stwierdził, że Donald Trump udowodnił, że jest silnym przywódcą, a także, że nie jest prorosyjski. Zapytany o ocenę pracy dziennikarzy dokumentujących skutki ataku chemicznego w Syrii, podał w wątpliwość ich autentyczność: – Ten atak gazowy jest dla mnie domniemanym atakiem gazowym. Asad nie miał możliwości osiągnięcia żadnego celu, nie było to działanie logiczne. Zdjęcia, które widzieliśmy, pochodzą od jednej strony.

 

WJB/PAP

Mamy przykład kilku Polaków, którzy walczą w imię ISIS. Takich szybko radykalizujących się ludzi jest w Polsce dużo

Polska jest krajem dosyć jednolitym etnicznie, który paradoksalnie miał to szczęście, że był w Bloku Wschodnim, co nas uchroniło przed polityką multikulturalizmu, szeroko promowaną przez liberałów.

– Dzisiaj niepokoi nas przede wszystkim wzmożona działalność środowisk wahabickich, niekontrolowana działalność ekstremistów islamskich, którzy zakładają w Polsce meczety i zaczynają inwigilować, a tak naprawdę wpływać na umysły młodych ludzi, którzy nie wiedząc, z czym mają do czynienia, szukając nowej ścieżki duchowej, radykalizują się bardzo szybko. Mamy przykład kilku Polaków, którzy walczą w imię Państwa Islamskiego. Takich szybko radykalizujących się ludzi w Polsce jest bardzo dużo – o islamie w Polsce opowiadał gość Poranka WNET, Eli Bartłomiej Zolkos z Jewish Defence Leage.

Jewish Defenece League została założona w 1968 roku przez rabina Me’ir Kahane’a w celu wzmocnienia tożsamości żydowskiej najpierw wśród młodzieży, a później wśród całej społeczności żydowskiej, oraz obrony przed atakami zewnętrznymi na całym świecie. W Polsce organizacja działa od trzech lat. Jej naczelnym hasłem jest „Never again”, by nigdy więcej nie powtórzył się los Żydów, którzy szli na rzeź jak przysłowiowe baranki.  Głównym powodem powstania organizacji była wzmożona aktywność różnego rodzaju organizacji islamskich na terenie naszego kraju – wyjaśnił gość Poranka.

W rozmowie z Witoldem Gadowskim Bartłomiej Zolkos przybliżył działalność żydowskiej organizacji, która zajmują się monitoringiem świata islamskiego w Polsce.

Mamy się czego obawiać. Od końca lat 60. trwa zaplanowana inwazja islamu na kontynent europejski. W początkowej fazie wyglądała bardzo niewinnie. Przybywały małe grupy muzułmanów, które początkowo integrowały się ze społeczeństwem, ale w pewnym momencie zaczęły tworzyć enklawy czy getta, głównie we Francji i Niemczech. Później zaczęły się dziać różne dziwne rzeczy: powstawały radykalne meczety, meczety wahabickie, następowały werbunki do organizacji terrorystycznych, inwigilacja środowisk muzułmańskich itp. – przypomniał.

Teraz mamy podobne zjawisko, tzw. No-go zones, otwarte ataki na społeczność żydowską na Zachodzie i całą społeczność Zachodu.

Witold Gadowski pytał gościa, co najbardziej niepokoi w Polsce, jeśli chodzi o działalność społeczności islamskiej.

Zolkos uważa, że Polska jest krajem dosyć jednolitym etnicznie, który paradoksalnie miał to szczęście, że był w Bloku Wschodnim, co uchroniło go przed polityką multikulturalizmu, szeroko promowaną przez różnego rodzaju środowiska liberalno-lewicowe. Mimo to daje się zauważyć niepokojące zjawiska.

[related id=”1267″ side=”left”]

Nie wiemy do końca, co dzieje się w meczetach, których nikt nie kontroluje. Stąd nasza działalność. Mamy swoich ludzi, bezpośrednio związanych z islamem, którzy to bezpośrednio inwigilują. (…) Ponadto planowane jest odtworzenie banku islamskiego. Przepływ pieniędzy w tej chwili nie jest za bardzo kontrolowany, ale gdyby powstał taki bank, ten przepływ nie mógł by być kontrolowany wcale.

Gadowski nawiązał też do pewnych osób, które oficjalnie działają na rzecz Syrii i są w Partii Zmiana.

Al Malazi Nabil, który jest wiceprzewodniczącym, to stary agent służb syryjskich, który działa w Polsce od wielu, wielu lat i ma powiązania z dawnym układem komunistycznej służby bezpieczeństwa, dawnymi strukturami WSI – mówił gość.

Jaki to ma związek z zagrożeniem terrorystycznym w Polsce, z portalami typu Kresy.pl czy polskim biznesem, gość audycji tłumaczy w rozmowie. Zapraszamy do jej wysłuchania.
lk

Damaszek: 25 osób nie żyje. Samobójca-zamachowiec zdetonował ładunki w budynku, gdy policjanci usiłowali go przeszukać

Co najmniej 25 osób zginęło w zamachu samobójczym, do którego doszło w środę w Pałacu Sprawiedliwości, głównym gmachu sądowym w centrum Damaszku, w czasie, gdy w budynku przebywało wielu ludzi.

Co najmniej 25 osób zginęło w zamachu samobójczym, do którego doszło w środę w Pałacu Sprawiedliwości, głównym gmachu sądowym w centrum Damaszku; wiele osób odniosło rany – informuje AFP, powołując się na syryjską policję.

Agencje podają, że zamachowiec samobójca zdetonował ładunki wybuchowe w budynku, gdy policjanci usiłowali przeszukać go przed wejściem do dalszej części gmachu – poinformował szef tamtejszej policji, cytowany przez telewizję państwową.

Do wybuchu doszło, gdy miejsce było zatłoczone; znajdowało się tam wielu prawników, sędziów i cywilów – pisze Reuters. Na miejscu pracują służby ratownicze.

Niedługo po zdarzeniu doszło do drugiego zamachu, w dzielnicy al-Rabue, na zachodzie Damaszku, gdzie samobójca zdetonował ładunki w restauracji. Agencje piszą o kilku ofiarach.

To kolejne ataki w syryjskiej stolicy w ciągu ostatnich dni. W sobotę syryjski sojusz dżihadystyczny Tahrir al-Szam, w którego skład wchodzi dawniej związana z Al-Kaidą grupa Dżabhat Fatah al-Szam, przeprowadził podwójny zamach samobójczy na szyickich pielgrzymów w Damaszku, w których zginęło ponad 70 osób. Do ataków doszło na parkingu nieopodal zabytkowego cmentarza Bab al-Saghir w Starym Damaszku oraz szyickich świątyń.

W środę przypada szósta rocznica wybuchu wojny domowej w Syrii. Wówczas pokojowe demonstracje antyrządowe przekształciły się w krwawe starcia z wojskiem i policją. W wyniku trwającego już sześć lat konfliktu zbrojnego śmierć poniosło ponad 310 tys. ludzi, a 11 mln Syryjczyków, czyli połowa ludności, zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów.

PAP/lk

Aleppo: Miasto kontrastów, które powoli wraca do życia. Z 4 mln mieszkańców 1,5 mln wyprowadziło się; niektórzy wracają

Przez godzinę na dobę jest prąd, brakuje wody, leki są drogie. Na przedmieściach słychać strzały. Mieszkamy w dzielnicy, gdzie domy są nietknięte; kawałek dalej leży gruz, panuje totalne zniszczenie.

Dyrektor polskiej sekcji Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie, ks. Waldemar Cisło, określił Aleppo jako miasto kontrastów, które powoli wraca do życia: – Funkcjonują szpitale, funkcjonują szkoły. Są jednak problemy związane z wojną. Przede wszystkim nie ma miejsc pracy. Przed wojną w mieście mieszkało około czterech milionów ludzi. 1,5 miliona opuściło Aleppo, niektórzy dzisiaj wracają.

Oprócz braku pracy inne problemy utrudniają zwykłe życie: – Tylko przez godzinę jest prąd, więc możemy sobie wyobrazić, jakie komplikacje to stwarza dla funkcjonowania szpitali i domów. Brakuje wody. Wczoraj mieliśmy taką miłą wiadomość, że do niektórych rejonów zaczyna ona docierać. Po latach wojny te małe rzeczy cieszą.

[related id=”841″]- Problemami są też olbrzymie ceny leków, inflacja, koszt chodzenia do szkoły, zakup dostępu do gazu, aby chociaż jeden posiłek dziennie był ciepły. Czasami dochodzi do ataków terrorystycznych, a na przedmieściach wciąż słychać strzały.

Jednym z programów pomocowych jest wsparcie w odbudowie domów: – W Libanie ludzie płacili za wynajem garażu tysiąc dolarów miesięcznie. Otrzymują dwa tysiące dolarów, odbudowują jedno pomieszczenie w Syrii i z pieniędzy, które by płacili jako czynsz, powoli odbudowują kolejne pomieszczenia, a mieszkają już u siebie.

Franciszkanie mają program wsparcia młodych małżeństw, aby ułatwić start nowym rodzinom. Również polski rząd przeznaczył pieniądze na leczenie dzieci, które nie mają możliwości uzyskania innej pomocy.

Przed wojną w Aleppo było 110 szpitali. Dzisiaj działa tam ich 30: – Rozmawialiśmy z lekarzami. Wszystkie zabiegi konieczne, włącznie z operacjami na sercu, są możliwe do wykonania na miejscu. Natomiast brakuje sprzętu, brakuje kadry medycznej, brakuje pieniędzy.

Kiedyś miasto było nazywane tamtejszym Paryżem. Dzisiaj z tego Paryża niewiele zostało. Jednak jeszcze bardziej dotknięte jest Hims: – Tam jest jeszcze gorsza sytuacja. Są totalne ruiny. Odwiedzaliśmy tam popalone szkoły, kościoły. Nie widzieliśmy tam dzielnic nietkniętych – mówił dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie.

Na koniec ksiądz Cisło zaznaczył, że pomoc na miejscu jest o wiele tańsza. Przepłynięcie pontonem przez morze to koszt około 10 tysięcy dolarów, a odbudowa mieszkania, to 3-4 tysiące.

Przypomnijmy też, że Syryjczycy są bardzo dumnym narodem. Oni nie chcą żebrać – podkreślił ks. Waldemar Cisło.

WJB

Witold Repetowicz: Gdyby nie decyzja Holandii wobec Turcji, moglibyśmy mieć na ulicach Europy bliskowschodni konflikt

– Holandia miała prawo i obowiązek zakazać organizacji tureckiego wiecu na swoim terytorium – stwierdził Witold Repetowicz w Poranku Wnet, komentując decyzję władz Rotterdamu, która wywołała zamieszki

[related id=”198″ side=”left”]

Holenderskie władze odmówiły w sobotę zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiego MSZ Mevlütem Çavuşoğlu na pokładzie. Çavuşoğlu zamierzał uczestniczyć w Holandii w wiecu zorganizowanym przez społeczność turecką. Turecki minister spraw zagranicznych miał zamiar przekonać lokalną mniejszość turecką do głosowania w referendum 16 kwietnia, którego celem jest zwiększenie uprawnień prezydenta Turcji. Zakaz wstępu Çavuşoğlu wywołał w Rotterdamie zamieszki. Holenderskie władze argumentowały swoją decyzję chęcią zachowania porządku i bezpieczeństwa publicznego.

Sprawę skomentował w Poranku Wnet Witold Repetowicz, dziennikarz Defence24, który stwierdził, że działanie holenderskich władz zapobiegło „rozlewowi krwi” na ulicach europejskiego państwa:

Referendum dotyczy konstytucji, która w ogóle ma nie być demokratyczna. Holandia miała prawo i obowiązek zakazać organizacji tureckiego wiecu na swoim terytorium. […] Pozwalanie na agitację jednej ze stron, która uczestniczy w wojnie domowej (i nad którą ciążą zarzuty dokonania zbrodni wojennych), to jak zapalanie ogniska na stacji benzynowej. Takie wiece prowokują drugą stronę konfliktu, np. Kurdów. Turcy tylko czekają, aby ktoś przeciwstawił się ich kampanii. Mielibyśmy przeniesienie bliskowschodniego konfliktu na terytorium Europy. Następstwem tego byłyby walki kurdyjsko-tureckie, w których polałaby się krew – powiedział gość Radia WNET.

Repetowicz stwierdził także, że w zamieszkach mogą uczestniczyć turecka agentura oraz „przesiąknięci ideami islamistycznymi skrajni nacjonaliści, których można porównać do nazistów”.

Ponadto dziennikarz podjął temat wojny w Syrii oraz problemów związanych z kryzysem uchodźczym. Wskazał na Turcję jako ognisko zapalne europejskich problemów z migrantami z Bliskiego Wschodu.

K.T.

Po zwycięstwie Trumpa widzimy wyraźną intensyfikację działań USA w walce z Państwem Islamskim – mówił Witold Repetowicz

– Można zaobserwować pewne porządkowanie przez nowego prezydenta USA stosunków z najbliższymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie – stwierdził w Popołudniu Wnet dziennikarz.

Na marginesie rozmów pokojowych toczących się w Genewie oraz zablokowania przez Rosję i Chiny rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie użycia przez reżim Asada broni chemicznej rozmawialiśmy w Popołudniu Wnet z Witoldem Repetowiczem o sytuacji na Bliskim Wschodzie po zmianie władzy w Waszyngtonie.

[related id=5080]

Zdaniem gościa Popołudnia Wnet, nowy prezydent USA zaczął od poprawiania relacji z częścią państw w regionie – Waszyngton uregulował popsute przez Obamę stosunki z Egiptem, który jest ważny również z punktu widzenia Europy, bo to jest klucz do uspokojenia sytuacji w Libii.

Dziennikarz portalu Defence24 podkreślił, że realnie operacje lądowe przeciw Państwu Islamskiemu są prowadzone tylko przez dwie siły, rząd Iracki i Kurdów, natomiast siły Asada, Turcja oraz Rosja tylko pozorują działania przeciwko islamistom, stawiając sobie w rzeczywistości zupełnie inne cele.

W tej chwili z Państwem Islamskim walczy armia iracka, a w Syrii – syryjskie siły demokratyczne, oparte na Kurdach syryjskich. Reżim Asada również walczy z ISIS, ale ma wielu przeciwników w Syrii; islamiści nie są najważniejszymi przeciwnikami dla władz w Damaszku – podkreślił dziennikarz.

Od 19 lutego trwa kolejna faza batalii o wyparcie sił ISIS z północnego Iraku przez wojska rządu w Bagdadzie. Batalia o wyzwolenie Mosulu z rąk dżihadystów, może potrwać jeszcze długo, ale na pewno latem wszystkie dzielnice tego miasta będą pod kontrolą irackiego rządu.

Witold Repetowicz wymienił również najważniejszych protektorów sił islamistycznych na Bliskim Wschodzie. – Państwo Islamskie korzystało w przeszłości z pomocy Turcji, korzystało z całą pewnością ze wsparcia wpływowych kręgów w elitach rządzących Arabią Saudyjską. Samo Daesh również handlowało ropą naftową, wydobywaną na jej terytorium.

Zdaniem gościa Popołudnia Wnet, w tym roku Europę czeka zmaganie się z napływem rzesz imigrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. – Fal imigrantów nie powstrzymają żadne łapówki dla Turcji, tylko skuteczne zamknięcie szlaku bałkańskiego. W tym roku na Morzu Śródziemnym może powtórzyć się sytuacja z lat 2014-2015, kiedy masy imigrantów z Afryki Zachodniej starały się przeprawić do Włoch.

 

ŁAJ

Premier Beata Szydło: 1,5 mln zł na odbudowę i wsparcie szpitali w Syrii

Szydło podpisała zarządzenie o przekazaniu 1,5 mln zł z rezerwy na odbudowę i wsparcie szpitali w Syrii. Polska w 2016 r. a przeznaczyła 46 mln zł na pomoc poszkodowanym na Bliskim Wschodzie

Polski rząd włącza się w kościelną inicjatywę pomocy dla Syrii – poinformowała w środę premier Beata Szydło. Podkreśliła, że to bardzo ważny polski projekt – pomoc dla ogarniętej wojną Syrii, tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna.

Jak mówiła Szydło, polski rząd chce, by pomoc trafiała tam, gdzie jest najbardziej oczekiwana, czyli tam, gdzie żyją potrzebujący, na odbudowę szpitali, domów i szkół. „Przystępujemy do bardzo ważnej, niezwykle potrzebnej inicjatywy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Polski rząd włącza się w tę inicjatywę i to działanie stowarzyszenia na pomoc dla ofiar konfliktu syryjskiego” – powiedziała premier na wspólnej konferencji prasowej z szefem stowarzyszenia ks. prof. Waldemarem Cisłą.

„Podjęłam decyzję o tym, żeby przeznaczyć 1,5 mln zł; dzisiaj podpisałam takie zarządzenie – z rezerwy – które przeznaczamy na pomoc humanitarną, na odbudowę i wsparcie szpitali, w których będą mogły być leczone ofiary wojny w Syrii” – oświadczyła.

„Od początku działania rządu PiS dostrzegamy konieczność pomocy humanitarnej dla ofiar konfliktu na Bliskim Wschodzie. Rząd angażuje się w tę pomoc bardzo aktywnie. Polska przeznaczyła 46 mln zł na pomoc osobom poszkodowanym w wyniku tego konfliktu. Aktywnie włączamy się w świadczenie pomocy i wsparcie inicjatyw humanitarnych w Syrii czy w krajach ościennych takich jak Liban, gdzie jest realizowana realna pomoc” – powiedziała szefowa rządu.

Premier zapewniła o kontynuacji tych działań i dodała, że w tym roku rząd ma zabezpieczone jeszcze większe środki na realizację takiej pomocy.

Natomiast szef MSWiA Mariusz Błaszczak stwierdził, że obowiązek przyjmowania uchodźców, którzy napłynęli do Europy to nie jest skuteczna metoda pomocy ludziom dotkniętym wojną.

„Przekonywałem partnerów z innych państw Unii Europejskiej, że relokacja (uchodźców-PAP) nie jest wyrazem solidarności. Musimy kierować naszą pomoc bezpośrednio do tych, którzy tej pomocy oczekują” – powiedział minister i dodał, że metody podziału emigrantów tylko wyzwalają nowe fale napływających do Europy, powodując kryzysy w Europie, i wcale nie uzdrawiając sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Błaszczak przypomniał, że polski rząd konsekwentnie pomaga ofiarom konfliktu na Bliskim Wschodzie, co – jego zdaniem – jest bardziej efektywne. Jego zdaniem za sumę pieniędzy potrzebną do wyleczenia jednego dziecka w Europie można wyleczyć dziesięcioro dzieci w Syrii.

Ks. Cisło z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie poinformował, że do tej pory w ramach m.in. drugiej niedzieli listopada – niedzieli solidarności z Kościołem prześladowanym – z prywatnych zbiórek od 2010 r. przekazano ponad 10 mln zł. „Dzisiaj dzięki życzliwości pani premier i bardzo szybkiej reakcji będziemy mogli pomóc w leczeniu dzieci w szpitalach w Damaszku, Aleppo. Tym szpitalom, które funkcjonują, w ramach zwykłych procedur medycznych przekazane zostanie ok. 1200 dolarów; w przypadku bardziej skomplikowanych – 3800”.

[related id=”2443″]

Dzięki życzliwości pani premier i bardzo szybkiej reakcji będziemy mogli pomóc w leczeniu dzieci w szpitalach w Damaszku, Aleppo. Zaapelował też, by w związku ze Środą Popielcową i rozpoczynającym się postem zastanowić się nad tym projektem i go wspomóc jednocześnie kierując „głębokie i serdeczne podziękowanie dla wszystkich osób, które do tej pory wspierały lub wspierają uchodźców w Iraku i Syrii”.

Ks. Cisło prosił też, aby nadal wspierać projekt „Mleko dla Aleppo”. Przypomniał, że w akcję włączył się m.in. wojewoda warmińsko-mazurski; na realizację projektu miesięcznie potrzeba ok. 30 tys. dolarów.

„Pamiętacie może państwo, kiedy matki niedokarmione nie miały nawet pokarmu, żeby karmić swoje dzieci i wodą z różnych sadzawek, mieszały jakieś zioła czy cokolwiek, by oszukać głód tych dzieci? Żeby nie było takiej sytuacji zaproponowaliśmy projekt +Mleko dla Aleppo+. Wojewoda warmińsko-mazurski i kurator już zachęcili szkoły do przyłączenia się” – podkreślił ksiądz.

Ksiądz Cisło zaznaczył też, że widać efekty przekazywanego wsparcia. Jak powiedział, ludzie, którzy do tej pory mieszkali w kontenerach, wspierani znajdują pracę, przenoszą się do mieszkań w blokach. Dodał, że jeśli zapewni im się odpowiednie warunki, szkołę, opiekę medyczną pozwala im to zostać na miejscu. „Bo to jest głos tamtych ludzi, pozwólcie nam zostać na miejscu; marzeniem nikogo z tych osób nie jest ucieczka i wyjeżdżanie do Europy”.

Dalej mówił, że nie ma potrzeby tworzenia korytarzy humanitarnych, bo jeśli nie jest możliwe leczenie w szpitalach w Syrii, są dobrze wyposażone szpitale w Libanie.

Wcześniej również szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślał, że jako ojciec wolałby skorzystać z pomocy medycznej dla dzieci na miejscu, a nie za granicą. „Pomagajmy tym, którzy tej pomocy potrzebują. To jest konkretna, dobrze zaadresowana pomoc. (…) To nie jest polityka. Nie, to jest realna i skuteczna pomoc tym, którzy tej pomocy potrzebują” – powiedział Błaszczak o planach polskiego wsparcia dla poszkodowanych wojną domową w Syrii.

W liście na rozpoczęcie Wielkiego Postu, który ma być odczytany 5 marca podczas wszystkich mszy św. w kościołach diecezji warszawskiej, kard. Nycz wyraził m.in. nadzieję na program pomocy Syryjczykom przez korytarze humanitarne w Polsce. „Polega on na przyjęciu w Polsce kilkuset uchodźców potrzebujących pilnie leczenia, pomocy nadzwyczajnej, koniecznej do ich przeżycia. Program jest więc bezpieczny. Są do niego przygotowane: Caritas Polska, oddziały diecezjalne Caritas, diecezje. Najważniejsze, że jest także gotowość podjęcia tematu korytarzy humanitarnych przez samorządy” – napisał metropolita warszawski. „Oczywiście, potrzebna jest otwartość władz państwowych i na nią czekamy

PAP/lk