Lasota: Rosja próbuje skłócić Turcję z USA, a Trump jest w złym stanie psychicznym

Irena Lasota o polityce Trumpa wobec Syrii, reakcjach kongresmanów na nią i czemu ich zdaniem polityka ta służy Rosji.

Irena Lasota mówi o stosunku Stanów Zjednoczonych do poczynań Turcji w Syrii. W Izbie Reprezentantów miało miejsce głosowanie potępiające akcje Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie, gdzie tylko  ¼ republikanów głosowała przeciwko rezolucji.

Ja bym tego nie nazywała awanturą, tylko kolejnym szczeblem załamania się polityki amerykańskiej.

Może to się rozejdzie po kościach, ale chyba tak nie będzie. Kongres ma całą listę gości, którzy mają zeznawać na temat ostatniego zachowania Trumpa. Trwają przesłuchania ludzi związanych z administracją Trumpa, takich jak była ambasador USA na Ukrainie Marie Yovanovitch czy Fiona Hill, była dyrektor ds. Rosji i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Zdaniem korespondentki pełniła ona tę funkcję „żeby Trump nie zrobił czegoś strasznego”.

Spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi zarzuca Trumpowi, że jego decyzje służą Putinowi. Lasota rozwija ten wątek, zauważając jak Rosja, dla której kontrola nad Turcją jest odwiecznym marzeniem, próbuje skłócić Ankarę z Waszyngtonem. Właśnie ze względu na współpracę militarną z Rosją Stany wycofały się ze sprzedaży Turcji myśliwców F-35. Możliwe jest, że to właśnie władze Rosji uprzedziły Erdoğana przed przygotowywanym, przeciwko niemu puczem w 2016 r.

Korespondentka podkreśla  przy tym zły stan psychiczny prezydenta USA Donalda Trumpa. Zwraca uwagę na falę tweetów Trumpa, w których zdaża mu się pisać dziwne rzeczy takie jak to, że na granicy tureckiej jest dużo piasku, więc można się tam bawić, a Kurdowie nie są tacy najlepsi, czy że „bliskie związki Ameryki i Włoch sięgają czasów antycznego Rzymu” [właściwie Donald Trump powiedział, że Amerykę i Włochy łączy dzielenie dziedzictwa politycznego i kulturowego, które sięga tysiące lat wstecz — przyp. red.].

Ponadto nasza korespondentka mówi, że w USA niewiele się mówi o polskich wyborach. Jej zdaniem wynik PiS (43%) jest potwierdzeniem, że nie mamy do czynienia z dyktaturą, gdyż inaczej PiS dałby sobie więcej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Gadowski: Czaputowiczowi wystarczają instrukcje z USA. To jak za czasów Polski „króla Stasia”

Witold Gadowski o tym, jak partyzanci rozbijają wielotysięczne oddziały regularnych wojsk i jak juan zastępuje petrodolara oraz o poziomie polskiej polityki i dyplomacji.

Witold Gadowski krytykuje polską dyplomację za brak własnego pomysłu na politykę zagraniczną:

Polska dyplomacja wygląda tak jak pan minister Czaputowicz: miły, uśmiechnięty, nic nie rozumiejący pan. Wystarczą mu instrukcje z Waszyngtonu.

Polski rząd nie ma własnego na temat ważnych zagadnień międzynarodowych, które także jego dotyczą. W dynamicznie zmieniającej się sytuacji międzynarodowej „polski interes wisi na jednej klamce”. Tymczasem, jak mówi, USA tracą kontrolę nad handlem międzynarodowym, który powoli przejmują Chińczycy.

Stany tracą kontrolę, jeśli chodzi o wymianę handlową. Coraz więcej krajów przechodzi na bilansowanie juana i waluty krajowej- kończy się epoka petrodolara.

Przedmiotem rywalizacji międzynarodowej w coraz większym stopniu staje się Arktyka i odkrywane na niej złoża naturalne.

Spór o Arktykę będzie się nasilał, bo po pierwsze badanie geologiczne pokazują, że jest tam mnóstwo złóż naturalnych, po drugie jest to obszar strategicznych tras handlowych.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego opowiada także o sytuacji na Bliskim Wschodzie, o której nie mówi się szerzej w Polsce, choć jak podkreśli, jest to istotne również dla naszego kraju. W Iraku trwają obecnie  krwawe antyrządowe protesty. Wiadomość o zamieszkach nie jest dla naszego gościa zaskoczeniem:

Od dawna wiadomo, że są ogromne napięcia między sunnickim środkiem a szyickim południem, przetargi między Kurdami na północy.

Będący w większości szyici są kierowani przez polityków opozycyjnych wobec Iranu, co jest źródłem ich zatargów z interweniującymi w Iraku irańskim Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej. Obecnie brakuje status quo, które gwarantował dawniej Saddam Husajn.

Irak Saddam Husajna był oazą stabilności i dobrobytu w stosunku do tego, co jest teraz.

Dziś tam panuje chaos. Aby wjechać do Bagdadu, stolicy Iraku, należy przejść dziewięć kontroli policyjnych.

Dziennikarz zwraca uwagę na sukcesy, jakie odnoszą jemeńscy partyzanci Huti, zbrojne ramię ruchu Ansar Allah. Ludzie ci, „rozbili instalacje, które miały chronić izraelskie patrioty, otoczyli trzy brygady Saudyjskie i doprowadziły do rozbicia tych brygad”.

Partyzanci Huti, którzy otrzymują dwa dolary dziennie, pokonali żołnierzy, których żołd wynosi w okolicach 10 tys. dolarów miesięcznie.

Gadowski wskazuje również na dawniejsze zwycięstwa bojowników ISIS nad regularną armią iracką.

60 tys. korpus, który kwaterował w Mosulu, naraz został rozbity przez 1300 bojowników Państwa Islamskiego.

Armia iracka, wyglądająca imponująco na papierze, w rzeczywistości jest przeżarta przez korupcję i wewnętrzne podziały.

Gość „Poranka WNET” zwraca uwagę, że powstanie i trwanie Państwa Islamskiego było w interesie Izraela. Zauważa, że mimo iż Daesh przez chwilę zyskał granicę z Izraelem, to nie przeprowadzał przeciwko niemu operacji ani nie dokonywał ataków terrorystycznych na jego terytorium.

Ten okres był potrzebny Izraelowi do przeróżnych działań, to był pomysł, żeby dobić reżim Asada.

Dziennikarz odnosi się też do taśm ujawnionych przez TVP Info, na których szef klubu PO-KO Sławomir Neumann w kuluarowych rozmowach partyjnych na temat wewnętrznych rozgrywek w ugrupowaniu:

Bieda w tym, że towarzystwo z ławki przeszło do Sejmu […] To mnie jednak tak bardzo nie bulwersuje […] Dopóki będziemy mieli taki poziom polityki, dopóty tak będą rozmawiać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Izrael. Podano ostateczne wyniki wyborów parlamentarnych

Komisja wyborcza w Izraelu opublikowała ostateczne wyniki wyborów. Wygrał centrolewicowy sojusz Niebiesko-Białych, zdobywając 33 mandaty. Partia premiera Natanjahu zajmie w parlamencie 32 miejsca.

Niebiesko-Biali Benny’ego Gantza wygrali wybory parlamentarne w Izraelu. Partia zdobyła w 120-osobowym Knesecie 33 miejsca. Stojący dotychczas na czele koalicji rządowej Likud uzyskał zatem o jeden mandat więcej niż dawały mu wstępne wyniki wyborów. Obie partie prowadzą rozmowy koalicyjne ws. podziału władzy.

13 deputowanych będzie miała Zjednoczona Lista, skupiająca partie arabskie, pod przywódctwem Ajmana Odeha, stając się trzecią siłą w parlamencie. Na czwartym miejscu uplasowała się partia ortodoksyjnych Żydów sefardyjskich.

W historii Izraela jeszcze żadna partia nie uzyskała w wyborach takiej większości, aby samodzielnie móc stworzyć rząd. Po ostatnich wyborach ani Niebiesko-Biali, ani Likud nie zebrali większości mandatów do utworzenia koalicji większościowej.

M.N.

Dr Bryc: Wynik wyborów w Izraelu z wtorku nadal pozostaje niewiadomą. Przesądzi o nim… rosyjskojęzyczny Żyd z Mołdawii

– O wyniku wyborów w Izraelu przesądzi szef partii Nasz Dom Izrael. To właśnie ona doprowadziła w maju do rozwiązania Knesetu i rozpisania wtorkowego głosowania – mówi Agnieszka Bryc.

 


Agnieszka Bryc, wykładowczyni na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, komentuje wyniki wyborów parlamentarnych w Izraelu. Przeprowadzone zostały one we wtorek i obecnie udało się zliczyć głosy z 90% okręgów wyborczych. Sympatie głosujących kształtują się następująco: prawicowa partia Likud premiera Benjamina Netanjahu i centrolewicowa koalicja Niebiesko-Białych pod wodzą byłego szefa sztabu generalnego Benny’ego Gantza zdobyły identyczne poparcie. Przełożyło się ono na 32 mandaty dla każdego z tych ugrupowań w Knesecie.

Gość Poranka zaznacza, że uzyskanie wyników z każdego okręgu wyborczego nie rozwiąże wszystkich niepewności dotyczących wyników głosowania. Premierem Izraela zostanie bowiem ten, komu uda się stworzyć koalicję zapewniającą 61 miejsc w 120-osobowym ciele ustawodawczym. W obliczu wspomnianego remisu trudno przewidzieć, która partia obsadzi stanowisko szefa rządu.

Okazuje się, że jest jedna partia (…) – ta, która doprowadziła do rozwiązania Knesetu w maju tego roku, doprowadziła do drugich wyborów, czyli partia Nasz Dom Izrael Awigdora Liebermana, tego rosyjskojęzycznego Żyda z Mołdawii. To on będzie języczkiem u wagi. To on zdecyduje (…) swoją ilością miejsc w Knesecie, kto najprawdopodobniej stworzy koalicję (…). Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, bo naprawdę nie wiemy. Wszystko teraz jest w rękach z jednej strony Liebermana, a z drugiej strony także prezydenta Riwlina, który będzie musiał wskazać tego kandydata, który w jego ocenie będzie miał większe szanse na stworzenie koalicji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Netanjahu zapowiada aneksję kolejnych terytoriów w Palestynie

W ubiegłym tygodniu Netanjahu zapowiedział aneksję Doliny Jordanu, wczoraj rząd Izraela podjął decyzję o legalizacji kolejnej izraelskiej osady na terenach palestyńskich wyborach do Knesetu.

W niedzielę premier Izraela Benjamina Netanjahu zapowiedział, że zostanie ponownie wybrany, planuje zaanektować „niezbędne” części Zachodniego Brzegu poza Doliną Jordanu oraz głównymi osadami — podaje „Time of Israel”.

Doprowadziłem ich (administrację Trumpa) do uznania Jerozolimy za stolicę Izraela, potem do przenosin tam  ich ambasady, a następnie do uznania naszej suwerenność nad Wzgórzami Golan. A teraz, po ogromnych wysiłkach dyplomatycznych, kładę podwaliny pod uznanie suwerenności Izraela nad Doliną Jordanu, jako naszego wschodniego muru obronnego, a później tych wszystkich osad i innych ważnych obszarów, tym w osad skupionych w blokach oraz poza nimi — zapowiedział Netanyahu, cytowany przez „Time of Israel”.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że wszystkie kroki zostaną podjęte w porozumieniu z prezydentem Trumpem.

A wszystko to chcę robić razem z prezydentem Trumpem — zaznaczył.

Wybory do Knesetu 22. kadencji odbędą się we wtorek, przypomina portal Onet. W kwietniu br. odbyły się przyspieszone wybory do izraelskiego parlamentu, jednak z powodu tego, że premierowi Netanjahu nie udało się stworzyć nowego rządu w wyznaczonym terminie, Kneset w kwietniu zadecydował o samorozwiązaniu. Obserwatorzy wskazują, że kontrowersyjne zapowiedzi Netanjahu są elementem kampanii wyborczej.

A.P.

Jeśman: Stany Zjednoczone odchodzą od zasad własnej konstytucji. Być może bojkot Izraela będzie niedługo penalizowany

O tym jak postrzega wizytę Trumpa w Polsce i tym jak Ameryka odchodzi od własnych konstytucyjnych wartości mówi Wojciech Jeśman, prezes południowokalifornijskiego Kongresu Polonii Amerykańskiej.

Wojciech Jeśman komentuje zbliżające się spotkanie prezydenta Donalda Trumpa z  prezydentem Andrzejem Dudą. Mówiąc o nastrojach Polaków w Stanach, stwierdza, że „większość Polonii jeszcze nie rejestruje tego faktu”.

Należę do tej raczej sceptycznej grupy, która patrzy na działania amerykańskie jako po pierwsze próbę rozgrywania Polski w kontekście rosyjskim, realizacji aspiracji żydowskich w Polsce, zabezpieczenia ekonomicznych interesów Stanów Zjednoczonych w Europie, jak również być może dostępu do bardzo bogatych polskich zasobów naturalnych.

Członek Kongresu Polonii Amerykańskiej stwierdza, że „Polska jest dla Stanów krajem marginalnym”. Wizyta będzie miała znaczenie propagandowe, jako wsparcie dla PiS-u, „realizującego interesy amerykańskie”. Odnosząc się do sprawy ustawy 447, stwierdza, że trudno oczekiwać, żeby Polonia sama mogła sobie poradzić z tymi roszczeniami. Raport Kongresu w tej sprawie ma zostać upubliczniony w listopadzie.

Takim głównym wątkiem w ostatnim tygodniu było głosowanie anti-BDS Act, to jest akt związany z bojkotem, dezinwestycjami, sankcjami, które są postulowane wobec Izraela za różne ludobójcze działania, jakich się dopuszcza na ludności palestyńskiej.

Głosami 398 za, 17 przeciw i 5 wstrzymujących się przegłosowano uchwałę potępiającą globalny propalestyński ruch wzywający do bojkotu izraelskich produktów i sankcji wobec Państwa Izrael. Jak komentuje Jeśman, tylko 17 kongresmanów opowiedziało się za pierwszą poprawką, gwarantującą każdemu obywatelowi USA wolność słowa. [Rezolucje przeciwko temu ruchowi podejmowano wcześniej we Francji, Niemczech i Kanadzie i 27. różnych stanach amerykańskich. Ruch został z kolei oficjalnie poparty przez RPA, hiszpańską Nawarrę i stolicę Irlandii. – przyp. red.]

Odpowiadając na pytanie o obchody rocznicy powstania warszawskiego, stwierdza, że „nie zamierzam celebrować niczego”, tylko skupić się na aktualnych problemach Polski i Polaków.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


A.P.

Dr Bruno Surdel: W wyborach na mera Stambułu wygrał kandydat opozycji z przewagą aż 800 tysięcy głosów [VIDEO]

Dr Bruno Surdel o wygranej Ekrema Imamoğlu w powtórzonych wyborach na mera Stambułu. Przy frekwencji przekraczającej 84 proc. kandydat opozycji zdobył rekordowe 54 proc.

Jak zaznacza Surdel, przedstawiciel obozu władzy Binali Yıldırıma zdobył 9 pkt proc. mniej. Wielu sądzi, że Erdoğan ma kłopot:

Podczas pierwszych wyborów kandydat opozycji wygrał przewagą 13 tysięcy głosów przeciwko byłemu premierowi Turcji. Przy powtórzonych wyborach, różnica wynosiła już 800 tysięcy głosów.

Gość „Poranka WNET” wspomina słowa Erdoğana, który sam  niegdyś stwierdził, iż kto rządzi Stambułem, to włada Turcją:

„Jest światełko tunelu” – mówi dr Surdel, krytykując obecnego prezydenta Turcji.

Ponadto Dr Bruno Surdel odnosi się do zestrzelenia przez Iran amerykańskiego bezzałogowego drona:

Polityka prezydenta Trumpa jest polityką sprzeczności, potrafi zmienić zdanie w ciągu dnia. W rozpoczynającej się właśnie kampanii wyborczej, ostatnią rzeczą jakiej może chcieć Trump, to nowa wojna na bliskim wschodzie. […] Jest tu problem przypadku, jeśli chodzi o strącenie tego drona. To może się wymknąć spod kontroli, na tym polega problem. Trump nie chce wojny, jednak nie chce także, aby Iran miał broń atomową. Drugą kwestią jest wycofanie się Iranu z Syrii.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego nie sądzi, aby Donald Trump, prezydent USA, chętnie eskalował konflikt z dawną Persją. Jak zaś wygląda obecnie sytuacja na Bliskim Wschodzie? „Rosja kontroluje Syrię”, gdzie interesy energetyczne mają m.in. Cypr, Grecja, Izrael, USA:

Tutaj jest możliwość porozumienia, bo interesy Rosji i Iranu nie są tożsame. Rosja nie ma kontroli nad Iranem jako takiej, jednak Rosja kontroluje praktycznie Syrie, gdzie ma dwie bazy. Rosjanie twierdzą, że zostali tam zaproszeni przez legalne władze Syrii. […] USA kontroluje dużą część północno-wschodniej Syrii, która została wyzwolona przez rebeliantów Kurdysjkich. […] W grę wchodzi jeszcze konflikt o złoża gazu na Morzu Śródziemnym, szczególnie pomiędzy Cyprem, Egiptem, Grecją, Izraelem a Turcją.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

K.T. / A.M.K.

Gajowy: Plan Kushnera nie rozwiąże podstawowego problemu Libanu, jakim są uchodźcy z Palestyny

W jaki sposób Europa i Ameryką chcą pomóc Libanowi i jakie są jego główne problemy? Odpowiada Abuna Kzimierz Gajowy.

Abuna Kazimierz Gajowy odnosi się do planu Kushnera, doradcy prezydenta USA Donalda Trumpa, na rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego. Polega on na zainwestowaniu 50 miliardów dolarów w przyszłe państwo palestyńskie oraz budowie korytarza transportowego między Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu. W ramach jego ma trafić do Libanu niecałe 6 mld dolarów na transport wewnętrzny. Jak mówi gość „Poranka WNET”, Libańczycy są do niego niechętnie nastawieni, choćby dlatego, że europejski plan „Le Cedre” oferuje im lepsze warunki. W ramach tego ostatniego mają otrzymać ponad 7 mld dolarów i to nie w formie długoterminowych pożyczek, jak proponują Amerykanie. Jedynym warunkiem ma być zmniejszenie korupcji co najmniej o połowę.

Pieniądze zostaną źle podzielone i przeminą, a problemy zostaną.

Gajowy stwierdza, że gdyby podzielić 50 mld dolarów pomiędzy wszystkie rodziny palestyńskie, to każda dostałaby po milionie. Tak się jednak nie stanie i na planie wzbogaci się głównie nieliczna grupa lokalnych biznesmenów. Jak dodaje pieniądze były już wcześniej używane w Libanie do uspokajanie sytuacji politycznej- w 1989 i w 2007 r., kiedy przywódcy polityczni dostali po pewnej sumie pieniędzy.

Liban zawsze będzie się upominał, aby to prawo powrotu zostało uszanowane.

W przypadku Libanu amerykańskie propozycje nie rozwiązują jego podstawowego problemu, jakim jest niemal półmilionowa grupa uchodźców z Palestyny. Choć ich przodkowie przybyli do Libanu 70 lat temu to nie mają oni obywatelstwa, prawa do pracy ani środków do życia. Jedyne co mają to papiery potwierdzające ich roszczenia do majątków w Palestynie i „prawo do powrotu”.

Odpowiadając na pytanie o stosunek Libańczyków do konfliktu amerykańsko- irańskiego, nasz rozmówca przypomina, że 30% Libańczyków to szyici, „a szyici to Hezbollah”. Ze względu na wpływy Hezbollahu Liban „będzie głową, rękami i nogami za Iranem”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Witold Waszczykowski: Moim zdaniem nie dojdzie do otwartej wojny. Donald Trump pokazał, że nie jest typem wojownika

– Z drugiej strony [Trump – przyp. red.] prowadzi wojnę nerwów i ujawnia możliwości zaatakowania Iranu […] To ma sprawić, że Iran wrócił do stołu negocjacyjnego” – analizuje Waszczykowski.

Witold Waszczykowski odnosi się do planu Kushnera, doradczy prezydenta USA Donalda Trumpa, na rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego. Polega on na zainwestowaniu 50 miliardów dolarów oraz budowie korytarza transportowego między Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu:

„Plany Kuschnera, jak i wcześniej społeczno-ekonomiczne pomysły UE, rozbijają się” – mówi sceptycznie europoseł.

Ponadto oznajmia, iż konflikt między Izraelem a Palestyną nie jest matką wszelkich waśni na Bliskim Wschodzie:

Przez lata podejmowano próby rozwiązania tego konfliktu. Ze strony izraelskiej była to metoda małych kroków. Izrael opuścił parę lat temu strefę gazy, aby zobaczyć czy Palestyńczycy pokojowo zagospodarują ten teren. Niestety ze strefy gazy zaczęły lecieć rakiety w stronę Izraela. […] Palestyńczycy chcieliby wszystkiego od razu i w dalszym ciągu nie mamy rozstrzygnięć pokojowych.

Jak dodaje Waszczykowski, to setki lat kłótni między Arabami, Persami a Turkami jest zarzewiem wojen w tamtym regionie świata:

Izrael powstał dopiero po II Wojnie Światowej a wojny i różne konflikty bliskowschodnie istniały już dużo wcześniej. […] Konflikty w tamtym regionie są autonomiczne. Problemy bliskiego wschodnu były obecne przez setki lat.

Następnie rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego komentuje sprawę konfliktu między USA a Iranem, który niedawno zestrzelił bezzałogowego drona amerykańskiej armii. Mamy wojnę nerwów

„Moim zdaniem nie dojdzie do otwartej wojny. Donald Trump pokazał, że nie jest typem wojownika. Ne włączył się do walk w Syrii i w Korei Północnej […] Z drugiej strony prowadzi wojnę nerwów i ujawnia możliwości zaatakowania Iranu […] To ma sprawić, że Iran wrócił do stołu negocjacyjnego” – analizuje polityk.

Jak wspomina Waszczykowski, Iran od 2015 roku przeznacza pieniądze na agresywną politykę w regionie. Chodzi o wsparcie Syrii, Hezbollahu, rywalizację z Arabią Saudyjską, rozbudowę programu rakietowego i budowę broni atomowej.

Waszczykowski podejmuje również temat agresywnej polityki zagranicznej Rosji oraz stosunku Stanów Zjednoczonych do państw członkowskich Unii Europejskiej, które utrzymują dobre relacje polityczne z państwem Władimira Putina, a także nie zamierzają płacić części swojego PKB na NATO.

Ponadto przedstawia najnowsze informacje z serca Unii Europejskiej, czyli belgijskiej Brukseli, gdzie znajduje się Parlament Europejski. Obecnie w UE trwa walka o najważniejsze fotele różnych instytucji, między innymi KE.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.

TO JUŻ OSTATNIE GODZINY NASZEJ ZBIÓRKI NA NOWE STUDIO WNET!

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

Ustawa 447. Władze USA nie mogą sugerować innym państwom, jak powinny postępować/ Mirosław Matyja, „Kurier WNET” 60/2019

W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom?

Mirosław Matyja

Dyplomatyczna bańka mydlana

W Polsce mamy do czynienia z dyplomatyczną bańką mydlaną, której powodem jest uchwalenie ustawy Just Act 447 w USA. Od miesięcy czytamy w prasie i w internecie hasła tego typu: „zagrożenie dla dobra Polski”, „cios w polska suwerenność”, „okradanie Polski”, „Żydzi chcą od nas 300 mld dolarów”. Organizowane są liczne protesty i marsze, komentarze i konstrukcja czarnych scenariuszy nie ustają. Żydzi i Izrael oskarżają w odwecie Polaków o antysemityzm. W tych warunkach rodzi się nawet anty-antysemityzm. Krótko mówiąc, „mleko się wylało” – ale czy ta panika jest uzasadniona?

Spłata już była

Bezspornym faktem jest, ze Żydzi utracili znaczna część mienia w Polsce w wyniku tragicznych wydarzeń w czasie ostatniej wojny światowej. Dlatego w lipcu 1960 r. rząd Polski podpisał ze Stanami Zjednoczonymi umowę, zgodnie z którą zobowiązał się zapłacić 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA (żydowskiego pochodzenia), zarówno osób fizycznych, jak i prawnych, z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia tychże obywateli, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tej umowy w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała regularnie w rocznych ratach i została w całości zakończona w styczniu 1981 r. Po prawie 40 latach roszczenia USA pojawiają się ponownie, tym razem w postaci ustawy JUST Act 447, co powoduje zrozumiale oburzenie. To oburzenie jest tym większe, że aktualne roszczenia są nieuzasadnione i przede wszystkim skonstruowane w ramach wewnętrznego prawa amerykańskiego. Tu rodzi się pytanie: czy „era Holocaustu” obejmuje też okres po roku 1960?! Nie jest jednak tajemnicą, że żydowski lobbing w Kongresie Stanów Zjednoczonych jest mocny – a tam, gdzie grupy interesów mają coś do powiedzenia, można również wykreować odpowiednią ustawę.

JUST Act 447

Dlaczego jedna ustawa wzbudza tyle emocji? W tym akcie prawnym chodzi o wypłacenie odszkodowań dla ofiar Holocaustu i ich rodzin, które nie otrzymały dotąd odszkodowania za straty wojenne i powojenne. Ustawa jest bardzo nieścisła, bo nie definiuje dokładnie i jasno ani podmiotu, ani czasu – czyli podstawowych elementów, do których się odnosi. Generalnie termin ‘Holokaust’ należy rozumieć w odniesieniu do ludobójstwa prześladowanych grup etnicznych, narodowych i społecznych oraz więźniów politycznych w obozach koncentracyjnych.

Powszechnie pojęcie to związane jest jedynie albo przede wszystkim z ludobójstwem Żydów w czasie II wojny światowej – i to jest pojęcie zawężone. Holocaust oznacza albo powinien oznaczać zagładę ludności jakiejkolwiek narodowości, nie tylko żydowskiej.

Ustawa odnosi się czasowo do „ery Holocaustu”. Jaka to konkretnie „era”? Czy to lata 1933–45 czy też „tylko” lata 1939–1945? Czy „era Holocaustu” to również tzw. lata stalinowskie, a więc powojenne? Tych konkretów brakuje w ustawie JUST. W każdym razie ten akt prawny odnosi się do osób, które przeżyły Holocaust oraz innych ofiar nazistowskich prześladowań – a więc nie tylko Żydów. Być może Żydzi uważają się za naród wybrany, ale który naród nie ma takiego zdania o sobie?

Jesteśmy więc przy kwestii interpretacji ustawy. Dlaczego interpretuje się ten amerykański wewnętrzny akt prawny tylko w kategoriach odszkodowania dla Żydów? Przyjmijmy teoretycznie, ze „era Holokaustu” to okres II wojny światowej, choć ta czasowa definicja prowokuje dyskusje. Tu należałoby się zastanowić, ile narodowości ucierpiało w okresie wojennego Holocaustu i komu należy się odszkodowanie. Przy czym kwestia odszkodowania dotyczy nie tylko kierunku od Polski na zachód, ale również, a może przede wszystkim, od Polski na wschód. W tym kontekście ustawa wychodzi Polsce naprzeciw, bowiem także Rosja powinna uregulować kwestie odszkodowań wobec Polski. O roszczeniach Polski wobec Niemiec już nie wspominam, bowiem wiadomo, że jakikolwiek rachunek władze w Warszawie winny najpierw przesłać do Berlina, a potem – albo równolegle – do Moskwy.

Ustawa jest oczywiście tendencyjna, ale również niejasno sformułowana, więc każde państwo może praktycznie interpretować ją na swoją korzyść. Dlatego nie ma tu żadnych podstaw do jakiejkolwiek paniki.

Co ustawa JUST oznacza w praktyce prawa międzynarodowego?

Ustawa zobowiązuje sekretarza stanu USA do złożenia sprawozdania dotyczącego sytuacji prawnej i systemowej w 46 krajach, w tym w Polsce, które podpisały w 2009 roku tzw. deklarację terezińską w Czechach. Właśnie ta deklaracja jest podstawą prawno-międzynarodową do wykonania raportu, obejmującego procedury administracyjne, sądowe, w szczególności dotyczące zwrotu mienia tam, gdzie jest to możliwe, wypłaty słusznego odszkodowania tam, gdzie zwrot jest niemożliwy i wreszcie przeznaczania mienia, które nie ma spadkobierców, na cele edukacyjne i społeczne, w szczególności na pomoc ofiarom Holocaustu. Wychodzę z założenia, że chodzi tu w pierwszej linii o informacje o stanie zaspokajania roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, bowiem ustawa JUST wchodzi w zakres wewnętrznego prawa amerykańskiego. Krótko mówiąc, Izrael nie powinien mieć żadnych podstaw roszczeniowych w stosunku do Polski.

Warto zaznaczyć, że w ustawie nie ma, bo nie może być, jakiegokolwiek przymusu zwracania mienia czy wypłaty odszkodowań przez obywateli 46 państw. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Ustawa, jak już wcześniej wspomniałem, jest elementem wewnętrznego prawa USA, a państwo to jest suwerenne i może uchwalać dowolne ustawy. Ale USA nie mają prawnego dyktatu nad światem ani nie uchwalają prawa uniwersalnego/globalnego, choć często odnosimy takie wrażenie. Więc pytam po raz kolejny: po co ta cała panika? Otóż media wyolbrzymiają zagrożenie dla Polski ze strony USA i Izraela (co ma Izrael do „konfliktu” polsko-amerykańskiego?). Donoszą o możliwych represjach: od nieoficjalnych nacisków przez oficjalny lobbing aż po sankcje, np. bojkot polskich produktów, cła zaporowe, odmowy udzielenia kredytu itp. Stosunkowo nowym hitem medialnym jest możliwość szantażowania Polski przez USA w sprawie instalacji tarczy antyrakietowej i całej rozbudowy potencjału obrony przeciwrakietowej na terenie naszego kraju. A że koszt tej inwestycji będzie wynosić prawdopodobnie ok. 300 mld dolarów (sic), więc media wykreowały wizję, że roszczenia żydowskie opiewają na taka sumę. Oczywiście ani w pierwszym, ani w drugim przypadku kwota ta nie ma najmniejszej racji bytu. Tak więc Polacy sami kreują nieprawdopodobne liczby, które organizacje żydowskie mogą tylko z wdzięcznością przejąć i pobłogosławić. W międzyczasie zapomniano o tarczy przeciwrakietowej i pisze się o żądaniach Izraela wobec Polski właśnie w wysokości 300 mld. Jeszcze „lepsze” jest straszenie społeczeństwa koniecznością wyprzedaży majątku narodowego, aby uzyskać środki na spłatę roszczeń. Wytworzyła się wiec paranoidalna sytuacja, do której wciągnięte zostało zupełnie niepotrzebnie państwo Izrael.

Tymczasem nie wolno obecnie spekulować na temat wielkości odszkodowań, które Polska miałaby zapłacić osobom obcych narodowości za „erę Holokaustu”, bo jakakolwiek podana kwota nie ma w tej fazie racji bytu. Faktem jest, że nie ma tak naprawdę żadnych poważnych wyliczeń. W ustawie zaś napisano, że odszkodowania mają być wypłacone zgodnie ze światowymi standardami w przypadku odszkodowań wojennych i podobnych. Chodzi tu więc o sprawiedliwe, a nie pełne odszkodowania, które zwykle są niemożliwe. Poza tym nie wiadomo jeszcze tak naprawdę, kto i komu ma płacić.

Polskie protesty powinny być skierowane raczej przeciwko deklaracji z Terezina (którą polski rząd dobrowolnie podpisał), bowiem ta deklaracja wchodzi w zakres prawa międzynarodowego. Ale jak wiadomo, żadna deklaracja nie ma charakteru wiążącego dla państwa-sygnatariusza. Natomiast na mocy ustawy JUST Act 447 żadne sankcje nie znajdują umocowania.

Suwerenność

Warunkiem koniecznym każdego państwa do jakiegokolwiek działania we własnym interesie jest jego suwerenność. Dlatego cieszmy się, że od 30 lat Polska jest ponownie suwerenna i strzeżmy tej suwerenności jak oka w głowie. Oczywiście ciągle słyszy się nie do końca przemyślane pomysły, aby w Konstytucji RP dokonać zapisu związanego z przynależnością Polski do Unii Europejskiej i do NATO i nadrzędnością prawa tych instytucji nad prawem polskim. To są jednak na pewno tylko niestosowne żarty wybranych polityków. Bo jeśli nie żarty, to co? Myślę jednak, że nikt tych „żartów” nie bierze poważnie, bowiem oznaczałoby to ograniczenie polskiej suwerenności, a tym samym oddanie części prerogatyw władczych organom ponadnarodowym, albo jeszcze lepiej – państwom, które mają ostatni głos w UE i NATO. A to byłby definitywny powrót do sytuacji z czasów PRL. Dlatego uważam spekulacje niektórych polskich polityków, igrających z ograniczeniem polskiej suwerenności na rzecz instytucji ponadnarodowych, za bardzo niebezpieczne i niesmaczne. Aktualna „wojna dyplomatyczna”, bo jak to inaczej nazwać, jest przykładem na to, jak ważna jest niezależność i niezawisłość, a wiec suwerenność Polski. Dodam tutaj, że decyzja podjęta przez Naród przy urnie wzmocniłaby i potwierdziłaby jeszcze bardziej suwerenny charakter państwa – zgodnie z art. 4 Konstytucji RP.

Rola polskiego rządu i dyplomacji

Co robi polski rząd w tej w sumie paradoksalnej sprawie? Niestety, nie wiemy, co robi i czy cokolwiek robi. Naród jest wzburzony, wytworzyła się tzw. dynamika własna w kraju i wśród Polonii. W tej sytuacji premier polskiego rządu powinien uspokoić wzburzone społeczeństwo, osobiście albo za pośrednictwem swojego rzecznika. Wypowiedzieć się na temat interesów Narodu Polskiego i raison d’être Polski. Powinien informować i przede wszystkim uspokajać społeczeństwo na bieżąco. Ważna rola przypada tutaj dyplomacji polskiej, która powinna prowadzić półoficjalne negocjacje pozakulisowe, aby bez wzburzania opinii publicznej doprowadzić ten niewypał dyplomatyczny do szczęśliwego końca. Czy polska dyplomacja potrafi prowadzić takie nieformalne rozmowy? Chodzi tu bowiem o ingerowanie w wewnętrzne sprawy USA, gdyż ustawa JUST Act 447 jest wewnętrznym prawem amerykańskim. To delikatna sprawa, ale dyplomaci są po to, aby zajmować się takimi właśnie delikatnymi kwestiami. Dyplomata, np. ambasador, to również lobbysta szukający ustawicznie kontaktów ze ośrodkami władczymi innych państw i powinien być biegły w prowadzeniu nieformalnych negocjacji.

Dyplomacja to nie zabawa dla grzecznych dzieci ani nie tylko odwiedzanie środowisk polonijnych, lecz ciężka i odpowiedzialna praca.

Pocieszam się jednak, że działania polskiego rządu i polskiej dyplomacji „idą pełną parą” zakulisowo i wkrótce doczekamy się pozytywnych efektów tych działań (?).

Czy ustawa JUST jest przemyślana?

Wróćmy jednak do ustawy JUST Act 447. Nie wymaga komentarza fakt, że ta ustawa nie jest do końca przemyślana. W grę wchodzi 46 państw mających spłacać odszkodowania ofiarom ludobójstwa (Holokaustu). W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom? Piszę Żydom, a nie Izraelowi, bowiem państwo izraelskie w okresie żydowskiego Holokaustu nie istniało. Ustawa jest wewnętrznym uregulowaniem prawnym w USA – jest więc moralna sugestia uregulowania tzw. „kwestii roszczeniowych” i dotyczy, jak już wspomniałem, „ery Holocaustu”. Egzekwowanie tych uregulowań leży jednak całkowicie w gestii i zależy od dobrej woli suwerennych państw.

Uchwalając ustawę JUST Act 447 Kongres USA skompromitował się. Żadne państwo nie powinno, bezpośrednio czy pośrednio, w ramach swojego wewnętrznego prawa, ingerować w sprawy innych państw. Od tego jest prawo międzynarodowe i jego instytucje – w tym wypadku ONZ. Potęga i dominacja USA w polityce światowej nie upoważniają władz amerykańskich do jakiegokolwiek sugerowania innym podmiotom międzynarodowym, jak powinny postępować. Dlatego śmieszy mnie wręcz wypowiedź ministra spraw zagranicznych USA Mike’a Pompeo, który ingeruje w wewnętrzne sprawy polskie i wzywa polskie władze, aby poczyniły postępy w zakresie kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu.

Ciekawe, czy amerykański dyplomata będzie tez nawoływał władze np. Rosji i Ukrainy do podobnych „postępów”? Ustawa JUST nie jest ani spójna, ani logiczna, ale przede wszystkim nie jest „przekładalna” w praktyce międzynarodowej.

Oczywiście nikt nie neguje potrzeby prowadzenia polityki zadośćuczynienia za ludobójstwa – jednak powinno się to dziać na arenie międzynarodowej i z udziałem wszystkich zainteresowanych, i przede wszystkim dla wszystkich poszkodowanych. Nie zapominajmy, ze Polska jest dużym demokratycznym krajem, położonym w centrum Europy, niezawisłym, dumnym i przede wszystkim suwerennym. I ta świadomość powinna wystarczyć, aby Polki i Polacy mogli bez obaw i optymistycznie spoglądać w przyszłość. Rząd Polski podpisał suwerennie deklarację z Terezina i powinien ją również suwerennie intepretować i informować polskie społeczeństwo na bieżąco. Zaś dramaturgia związana z ustawą JUST Act 447 to dyplomatyczna i medialna bańka mydlana.

Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk, jest profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO) w Londynie, gdzie pełni funkcję dyrektora Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją.

Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego