Towarzyszyła mu delegacja, w skład której wchodziła m.in. Morgan Ortagus (zastępczyni Steve’a Witkoffa, specjalnego wysłannika prezydenta Stanu Zjednoczonych na Bliski Wschód), a także kilkoro kongresmenów zaangażowanych w kwestię syryjską. Ta kolejna podróż Toma Barracka do państw regionu bliskowschodniego wpisuje się w podejmowane przez administrację amerykańską próby doprowadzenia do normalizacji stosunków między Izraelem, Libanem a Syrią.
W poniedziałek 25 sierpnia delegacja amerykańska została przyjęta w Damaszku przez tymczasowego prezydenta Ahmada al-Szareę. Wizyta zbiegła się w czasie z zatwierdzeniem przez Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych decyzji o zniesieniu sankcji ciążących na Syrii, co formalnie umożliwia firmom amerykańskim nawiązywanie kontaktów gospodarczych z tym krajem. Tematem spotkania była normalizacja stosunków nowej Syrii z Izraelem – trzeba powiedzieć, że jest to „oczko w głowie” administracji Donalda Trumpa jeżeli chodzi o jego politykę bliskows
chodnią, do tego stopnia, że nie zawahał się on zdecydowanie zaprotestować przeciwko bombardowaniom przez lotnictwo izraelskie celów w Damaszku podczas kryzysu w południowej prowincji Suweida w lipcu br.
Choć władze syryjskie zapewniają, że są gotowe do kontynuowania dialogu z Izraelem, analitycy zastanawiają się na ile te deklaracje są wiarygodne biorąc pod uwagę problemy, z jakimi Ahmad al-Szaraa musi się mierzyć w kwestii utrzymania kontroli nad krajem. Jak zauważa libańska gazeta Al-Safir, skłonność prezydenta Syrii do podjęcia negocjacji z rządem izraelskim pod naciskiem Stanów Zjednoczonych można tłumaczyć właśnie tą słabością wewnętrzną.
Wtorkowa wizyta Toma Barracka w Libanie związana była z kolei z wysiłkami na rzecz rozbrojenia ugrupowania szyickiego Hezbollah. Przypomnijmy, że jest to jeden z priorytetów nowego rządu libańskiego, który ogłosił w tym miesiącu, że Hezbollah miałby zostać pozbawiony broni do końca 2025 roku.
Armia libańska opracowuje plan rozbrojenia tego ugrupowania, które zostało znacznie osłabione w wyniku ostatniej wojny z Izraelem, w wyniku której zabici zostali głównodowodzący Hezbollahu, w tym jego lider Sayyed Nasrallah. Plan ma zostać zaprezentowany rządowi w najbliższych dniach, na początku września, choć już teraz został on odrzucony przez liderów tego ugrupowania. Władze libańskie znajdują się pod presją Stanów Zjednoczonych oraz Izraela, który wciąż okupuje pięć punktów w południowej części kraju.
Tam zresztą udała się również delegacja amerykańska, co wywołało niemrawe protesty mieszkańców, m.in. w Tyrze. Sam Tom Barrack ogłosił, że na tym obszarze mogłaby powstać strefa ekonomiczna dzięki inwestycjom płynącym z Zatoki Perskiej, co zagwarantowałoby stworzenie miejsc pracy dla dotychczasowych bojowników Hezbollahu. Kwestia znalezienia zajęcia dla kilkudziesięciu tysięcy członków milicji opłacanych przez Iran jest jednym z podstawowych problemów, który według Toma Barracka mogłyby rozwiązać właśnie pieniądze płynące z Kataru i Arabii Saudyjskiej. Na koniec konferencji prasowej w Bejrucie Barrack dał do zrozumienia, że trwają również rozmowy na ten temat z samym Iranem.
Izrael gotowy rozbrajać Hezbollah, rola ONZ w Libanie – Studio Bejrut – 26.08.2025 r.
Jednak wizyta wysłannika amerykańskiego w stolicy Libanu przede wszystkim była naznaczona skandalem w związku ze wspomnianą konferencją prasową, do której doszło w pałacu prezydenckim. Przed jej rozpoczęciem Tom Barrack zwrócił się do obecnych dziennikarzy, aby zachowywali się „w sposób cywilizowany”. To wywołało burzę wśród libańskiej opinii publicznej. Przedstawiciele mediów wezwali dziennikarzy nie tylko w Libanie, ale w całym świecie arabskim, aby bojkotować wysłannika amerykańskiego. Oburzenie to najlepiej oddaje tytuł artykułu poświęconego tej sprawie we wspomnianym numerze dziennika Al-Safir: Yankee, go home.








