Studio Białoruskie 19.10.2022: wywiad z Łukaszem Jasiną, rzecznikiem MSZ RP: „Polscy obywatele, którzy jadą na Białoruś,

Paweł Bobołowicz rozmawia z Łukaszem Jasiną, rzecznikiem MSZ RP, na temat Białorusi, ze szczególnym uwzględnieniem komunikatu MSZ, w którym nie zaleca się obywatelom RP wyjazd na teren Białorusi.

Paweł Jasina:

„Białoruś prześladuje Polaków i polskich obywateli. Dobrze pamiętamy też co robią polskim cmentarzom, Polakom nieżywym, więc nie pozostaje nam nic innego niż tę rekomendację podtrzymywać.”.

 

Olga Siemaszko, szefowa Białoruskiej Redakcji Radia Wnet, przygotowała najświeższe informacje:

  • Liderka demokratycznej Białorusi Swiatłana Cichanouska, nazwała politykę sił demokratycznych w kwestii ukraińskiej – konstruktywną nieustępliwością. Obecnie w Kijowie przebywa przedstawiciel Wspólnego Gabinetu  Walery Kowalewski, który odbywa szereg spotkań, stara się przekazać stronie ukraińskiej stanowisko demokratycznej opinii publicznej. Według Swiatłany Cichanouskiej Gabinet rozumie ostrożność Ukraińców, ale jest gotowy konsekwentnie przekonywać władze w Kijowie.
  • Minister obrony Wiktor Chrenin i przewodniczący KGB Iwan Tertel, kontynuują swoją „podróż” po Białorusi. Na spotkaniach w regionach mówią o tym, „skąd przygotowuje się atak na Białoruś”. We wtorek takie spotkanie odbyło się w Mohylewie. Tertel stwierdził, że „101. Dywizja Powietrznodesantowa USA przygotowuje się do wejścia na Białoruś z Polski”. Chrenin w swoim przemówieniu powiedział, że „nie można wykluczyć podżegania na Białorusi i konfliktu wewnętrznego z dalszą ingerencją zewnętrzną z Zachodu z terenów Polski, Litwy, Łotwy i Ukrainy”.
  • Siły bezpieczeństwa Łukaszenki zatrzymały członka rodziny żołnierza, który zginął na Ukrainie. Poinformowała o tym grupa monitorująca ruchy wojsk rosyjskich i łukaszenkowskich na Białorusi.  Zatrzymano krewnego ochotnika z pułku im. Kastusia Kalinowskiego, Wasila Parfiankoua. Sam Parfiankou zginął latem tego roku pod Łysyczańskiem.  Członek rodziny został zatrzymany i zmuszony do nagrania „filmu skruchy”, w którym nazywa siebie bratem zmarłego Wasila i „wyznaje”, że subskrybował „ekstremistyczne” kanały w Telegramie. Wcześniej kuzynka, siostra i matka Parfiankoua również zostały zatrzymane.
  • 1 listopada w Warszawie odbył się wiec, koncert i wspólna modlitwa z okazji białoruskiego jesiennego święta zmarłych. Dziady to tradycyjne białoruskie święto upamiętniające zmarłych przodków, obchodzone od czasów przedchrześcijańskich. Tego dnia w Mińsku od końca lat 80., odbywały się masowe marsze opozycji niepodległościowej, które upamiętniały ofiary represji politycznych z czasów sowieckich. Potem stały się też wyrazem protestu przeciw dyktatorskim rządom Aleksandra Łukaszenki. Pochód zawsze wyruszał z centrum miasta w kierunku uroczyska Kuropaty na obrzeżach Mińska – na miejsce masowych egzekucji z lat 30. Od dwóch lat Białorusini nie mogą świętować Dziadów na Białorusi. Jedynymi, którzy przybyli do Kurapat w zeszłym roku i w tym roku, byli europejscy dyplomaci.  Czytamy w komunikacie przedstawicielstwa Unii Europejskiej na Białorusi. W przededniu Dziadów,  zgodnie z dawną tradycją dyplomaci państw Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii odwiedzili Kuropaty, by oddać cześć pamięci niezliczonym życiom i talentom, zniszczonym przez totalitaryzm. Kwiaty w imieniu Polski złożył charge d’affairs Ambasady RP w Mińsku Marcin Wojciechowski.

 

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Program Wschodni 29.10.2022 – w 98. rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta

Jerzy Oleksiak, Obudź się! | Fot. Łukasz Łuczewski

Wojciech Jankowski nadawał z ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, gdzie znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona Zbigniewowi Herbertowi. W tym domu polski poeta mieszkał od roku 1924 do 1933.

Audycja była nadawana w rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta (29 października 1924 r.).

W październiku bieżącego roku Nagrodę im. Zbigniewa Herberta otrzymała Marianna Kijanowska, ukraińska poetka, tłumaczka, prozaiczka. Kijanowska jest autorką zbioru „Babi Jar. Na głosy”, który jest poświęcony zamordowany w tym miejscu Żydom w trakcie II wojny światowej. Symbolicznym wręcz jest fakt, że w czasie wojny nagrodę Herberta otrzymała lwowianka, mieszkanka miasta, które też było ostrzeliwane w trakcie rosyjskiej inwazji.

Marianna Kijanowska mieszka 500 metrów od miejsca, w którym stoję – powiedział Wojciech Jankowski. Laureatka nagrody, podobnie jak Zbigniew Herbert, mieszkała na ulicy Łyczakowskiej we Lwowie.

Wojciech Jankowski prezentuje także wywiad z ks. Romanem Kratem, rzecznikiem Diecezji Odesko-Symferopolskiej, który opowiada w rozmowie z Wojciechem Jankowskim o sytuacji w Chersoniu, patriarsze Cyrylu, stosunkach z Prawosławną Cerkwią Ukrainy i roli Kościoła katolickiego w czasie rosyjskie inwazji.

 

Olga Siemaszko i Paweł Bobołowicz rozmawiają o aktualnościach białoruskich i ukraińskich.

Skrót najświeższych informacji z Białorusi przygotowała Olga Siemaszko:

  • Pułk im. Kastusia Kalinowskiego podczas piątkowego streamu ,ogłosił swoje aspiracje polityczne. Olga Siemaszko zapytała: dlaczego? Zastępca dowódcy Wadim Kabanczuk próbował odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Według niego jest wiele spraw, których nikt na Ukrainie nie jest w stanie rozwiązać poza samymi ochotnikami. Postanowili sami bronić interesów białoruskiej jednostki wojskowej i jej żołnierzy. Rdzeniem politycznym pułku jest obecnie Sejm – w jego skład wchodzi 10 osób, które przyjmują i zatwierdzają odpowiednią agendę polityczną oraz nawiązują kontakty. Zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego podkreślił, że „białoruski rząd na uchodźstwie” nie miał nic wspólnego z utworzeniem pułku, pułk powstał z własnej inicjatywy.  Jednocześnie ochotnicy nie widzieli żadnych oświadczeń o mobilizacji, nie było żadnej pomoc przy gromadzeniu wyposażenia, nie otrzymaliśmy nawet żadnych deklaracji od przedstawicieli biura Swiatłany Cichanouskiej w pierwszych miesiącach wojny. „Przepraszamy, nie mogliśmy siedzieć i czekać, gdy ktoś długo myśli”, mówi Vadim Kabanczuk, „i przejęliśmy inicjatywę w swoje ręce, stworzyliśmy wszystko sami i teraz idziemy do przodu”. Pułk współpracuje z innymi siłami i organizacjami politycznymi Białorusi. W szczególności nawiązano stosunki z ruchem „Wolna Białoruś”.
  • Olga Siemaszko opowiada o prezentacji książki „Lodołamaczka” z udziałem głównej bohaterki Swiatłany Cichanouskiej oraz autorem książki Rusłanem Szoszynem. Lodołamaczka jest pierwszą książką o liderce białoruskiej opozycji Swiatłanie Cichanouskiej.
  • Wywiad Olgi Siemaszko ze Swiatłaną Cichanouską, w którym  zapytała główną bohaterkę tych wydarzeń, co pamięta z tego „gorącego lata 2020 r.”?

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Białoruska dziennikarka: zakres represji na Białorusi jest ogromny. Łukaszenka bardzo się boi społeczeństwa

Zwycięstwo Ukrainy dobije reżim miński – mówi Natalia Radina. W rozmowie z Pawłem Bobołowiczem omawia sytuację białoruskiej opozycji. Negatywnie ocenia działalność Swietłany Cichanouskiej.

Natalia Radina komentuje obecne nastroje niepodległościowe na Białorusi. Odwołuje się do protestów sprzed dwóch lat.

To, co widzieliśmy w sierpniu, wrześniu 2020 roku to był pierwszy etap.
Społeczeństwo nadal nie akceptuje Łukaszenki. Na dzień dzisiejszy te protest przyjmuje niejako inne formy. Trzeba dobrze zrozumieć to, że teraz na mieszkańców Białorusi spadła niewiarygodna fala represji.
Dziennikarka wskazuje, dlaczego dyktator wciąż jest przy władzy. Mówi o metodach, jakimi Łukaszenka walczy ze sprzeciwiającymi się jemu ludźmi.
Łukaszence udało się utrzymać przy władzy głównie dzięki pomocy Kremla. Po drugie, dzięki bezprecedensowym uciskom i wykorzystywaniu wszelkich dostępnych narzędzi. Teraz zabijano demonstrantów, w więzieniach wylądowało od trzech do pięciu tysięcy ludzi. Ludzie w więzieniach są torturowani.

Studio Białoruskie – wywiad z ambasadorem Polski na Białorusi

Andrzej Poczobut trafi przed sąd!

Więziony od półtora roku przez reżim Aleksandra Łukaszenki dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi ma w ciągu 2 miesięcy trafić przed sąd obwodowy na Białorusi.

Jak podaje Polska Agencja Prasowa, informację przekazał w liście z więzienia sam osadzony. List upubliczniło w internecie białoruskie Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Poczobut został aresztowany w 2021 r. za – jak twierdzi białoruska prokuratura – za „podsycanie wrogości” i „nawoływanie do sankcji na Białoruś”. Razem z nim aresztowano między innymi Andżelikę Borys., szefową Związku Polaków na Białorusi (nieuznawanego przez białoruskie władze, ale uznawanego przez władze polskie).

Warto dodać, że nie jest to pierwszy pobyt w więzieniu dziennikarza. Był już aresztowany z podobnych przyczyn („zniesławienie prezydenta”) w 2011 i 2012.

Według doniesień medialnych, Andrzej Poczobut nie obawia się o swoje życie:

Nie mam złudzeń co do wyniku procesu, spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru. Cóż, taki mój los. Od zawsze wiedziałem, że jeśli takie czasy przyjdą na Białoruś, to pójdę do więzienia. Nie myliłem się.

Dziennikarz dodaje też, że:

… w więzieniu jest dużo ciekawych ludzi, z którymi można porozmawiać.

[ARP]

Czytaj też:

Rozmowy białoruskiej opozycji w Wilnie. Olga Siemaszko mówi o założeniach rządu tymczasowego

 

Program Wschodni – informacje z frontu, jednoczenie się opozycji na Białorusi, raport Amnesty International – 06.08.2022

Paweł Bobołowicz, Radio Wnet

Paweł Bobołowicz rozmawia ze swoimi gośćmi o sytuacji na froncie na Ukrainie i raporcie Amnesty International. W tym tygodniu Białorusini wspominają wybory prezydenckie 2020 roku.


Prowadzi:

Paweł Bobołowicz

Goście:

Olga Siemaszko – redaktor naczelna redakcji białoruskiej Radia Wnet

Dmytro Antoniuk – korespondent Radia Wnet na Ukrainie

Artur Żak – dziennikarz Kuriera Galicyjskiego 

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie


Olga Siemaszko– opowiada o tym, co wydarzyło się na Białorusi w tym tygodniu. Proces dziennikarki Iryny Sławnikawej odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Otrzymała wyrok 5 lat więzienia. 2 sierpnia odbył się wiec dziennikarzy białoruskich przed siedzibą KE. Domagają się ograniczenia wjazdu dla białoruskich propagandystów do UE. Wielu z nich spędzi tu wakacje, czego nie da się obecnie ograniczyć z powodów prawnych. Na Białorusi odbędzie się konferencja w 2 rocznicę pamiętnych wyborów. Ma ona na celu zjednoczenie białoruskich sił opozycyjnych, które ostatnio są mocno skonfliktowane. W najbliższych dniach w wielu krajach światach odbędzie się Dzień Godności. 26 miast na całym świecie wyjdzie protestować przeciwko Łukaszence.


Dmytro Antoniuk – korespondent Radia Wnet na Ukrainie

Dmytro Antoniuk – komentuje wydarzenia na froncie. W Kijowie jest spokojnie, ale były dni z wieloma alarmami bombowymi. Wczoraj samoloty latały nad Białorusią, pojawiły się tam po raz pierwszy od ponad miesiąca. W ciągu ostatniego tygodnia jasno widać, że Rosja stawia na to, żeby za wszelką cenę utrzymać zdobyty obwód chersoński i mikołajowski. Przerzucają tam jednostki i ciężki sprzęt. Próbują naprawiać mosty zniszczone przez Ukraińców. Wojsko ukraińskie powoli zbliża się do Chersonia, codziennie powoli zdobywają kolejne tereny. Rosjanie jednak nie opuszczają tych terenów.

W Bachmucie sytuacja jest bardzo poważna, toczą się tam zaciekłe walki niemal już w samym mieście. Wróg ma tam sukcesy. Jest prawdopodobne, że Ukraina straci to miasto. Rosja ma absolutną przewagę w lotnictwie i artylerii. W ciągu jednego dnia spadło ponad 6 tysięcy pocisków na miejscowość Piski, jest to dramatyczne.


Artur Żak, Robert Czyżewski – przestrzeń informacyjna na Ukrainie wrze po opublikowaniu raportu Amnesty International. Zarzuca się w nim, że wojsko ukraińskie ustawia swoje pozycje za blisko zabudowań cywili. Wpisuje się to w propagandę rosyjską. Nie zachowują bezstronności, mimo że tak twierdzą – komentuje Artur Żak. Być może zostanie złożony pozew przeciwko Amnesty International. Ukraiński oddział tej organizacji nie był włączony w proces tworzenia tego raportu. Nie uwzględniono perspektywy ukraińskiej. Cały zarząd ukraińskiego oddziału poda się zapewne do dymisji.

Czerwony Krzyż powiedział, że nie gwarantował niczego ukraińskiej ludności. Sugerują, że cała odpowiedzialność stoi po stronie Ukrainy. Organizacja nie mogła rzekomo interweniować. Zaufanie do organizacji międzynarodowych jest obecnie znikome. W Kijowie obecnie w Muzeum historii Ukrainy w II wojnie światowej. Instytut Polski otworzył tam teraz szczególną wystawę plakatów, którą wcześniej można było podziwiać w Warszawie, następnie we Lwowie.

Zmicer Mickiewicz: Białoruś to twór faszystowski. Może dalej trwać tylko dzięki terrorowi

Wojsko białoruskie odbywa ćwiczenia. Chce pokazać Putinowi, że jest czymś zajęte. Edukacja, medycyna i wiele sektorów są na Białorusi w bardzo złej kondycji.

Michał Bruszewski: Rosjanie mają ogromne problemy z kadrami, rekrutują w więzieniach

Zmicer Mickiewicz dziennikarz Telewizji Biełsat o ćwiczeniach wojsk białoruskich:

Łukaszenka chce pokazać, że ma swoje siły zbrojne, które mogą gdzieś walczyć. Nie możemy mówić w tym wypadku o przygotowaniach do ofensywy.

Według gościa Popołudnia Wnet Białoruś chce pokazać Putinowi, że ich wojsko jest czymś zajęte. Ćwiczenia zbrojne to element ich polityki, są prowokacjami. Należy wczuć się w ich sposób myślenia. Reżimu Łukaszenki nie interesuje już reakcja międzynarodowa.

Walec represji rozpędził się i nie może się zatrzymać. Prześladowcy wiedzą, że za represjonowanie ludności można dostać awans, umocnić swoją pozycję. System kręci się już samodzielnie. To są terroryści – uważa Mickiewicz.

W bardzo złej kondycji jest białoruska edukacja. Zastępuje ją indoktrynacja i propaganda. Podobne braki odczuwalne są w medycynie. Na to wszystko nakłada się bardzo wysoka inflacja.

Państwa Łukaszenki to twór faszystowski. Nie można tego nazwać Białorusią. System zaczyna się dezintegrować. Jedyny sposób, żeby trwał to stosowanie terroru – mówi dzienikarz.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy.

Aleksy Dzikawicki: w ciągu ostatniego roku z Białorusi wyjechało ponad 400 dziennikarzy

Strajk Głodowy, ul. Jasna

Strajk Głodowy Białorusinów/fot. Asia Rejner

Wicedyrektor telewizji Biełsat o represjach wobec dziennikarzy na Białorusi.

Represje na Białorusi trwają w najlepsze, również przeciwko dziennikarzom.

Aleksy Dzikawicki mówi o trwających represjach na Białorusi.

Postanowiliśmy zaprotestować przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej, ponieważ tylko presja Zachodu pozwoli uwolnić naszych kolegów.

Czytaj także:

Czy Białoruś weźmie udział w wojnie? Aleksy Dzikawicki: Łukaszenka tylko udaje podwyższoną aktywność

Wicedyrektor telewizji Biełsat stwierdza, że obecnie na Białorusi nie ma znaczenia co się komu zarzuca. Dzisiaj ma zapaść wyrok ws. dziennikarki TVP Iryny Słaunikawej. Zarzuty jej stawiane są, jak podkreśla Dzikawicki, absurdalne.

Irynie zarzuca się kierowanie grupą ekstremistów.

Wicedyrektor telewizji Biełsat stwierdza, że w ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto na Białorusi wszystkie niezależne media.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Berliński szmatławiec TAZ opisuje niesprawiedliwość i dwulicowość Polaków / Jan Bogatko, „Kurier WNET” nr 97/2022

W Niemczech różnica między tym, co się mówi, co się myśli i co się rzeczywiści robi w związku z konfliktem na Ukrainie, jak głosi fama, trafiło już do leksykonów pod hasłem „podwójna moralność”.

Jan Bogatko

Polskie obozy

Pojawiły się znowu w niemieckich gazetach! Każda metoda jest dobra w walce z przeciwnikiem! Mowa nienawiści jest w Niemczech zakazana. Ale nie u neobolszewików. Tam stanowi ona pożądany instrument politycznej walki.

Tytuł w berlińskim szmatławcu TAZ (znanym z niewybrednych ataków na Polskę) brzmi: Strajk w polskich obozach internowania. Traktują nas jak zwierzęta.

Podpis pod zdjęciem, na którym w ośnieżonej scenerii (wszak mamy dopiero połowę czerwca) widać przy zasiekach z drutu kolczastego patrol polskiej Straży Granicznej, a za nim wóz bojowy, wyjaśnia z kolei, że w obliczu wojny ukraińskiej zapomniano o sytuacji na granicy z Białorusią.

A podtytuł to skrót artykułu: „Ludzie uciekający przed wojną ukraińską do Polski mogą tam poruszać się swobodnie. Innych uciekinierów zamyka się w obozach internowania”.

„Liberalna” gazeta podaje wprawdzie informację, że w piątek przez Zielonymi Świątkami przybyło do Polski z Ukrainy 22 300 osób, a od początku rosyjskiej agresji wjechało tam ponad 3 800 000 Ukraińców. Gazeta dzieli tych ludzi na obie płci, posługując się wymyślonym genderowskim słowem, nie znajdującym się w słowniku języka niemieckiego Duden, do tego nieprzetłumaczalnym na polski, dziwolągiem z dwukropkiem w środku Ukrainer:innen; przez brak zastanowienia i preferując jedynie dwie z nich, wyrządza gazeta krzywdę, wykluczając dziesiątki innych płci, w jakie sama wierzy zgodnie ze świecką religią neobolszewików, której jest misjonarką.

Udało się neobolszewikom w Niemczech znacząco wpłynąć na język powszechnie używany w mediach i na ulicy. Tutaj muszę się cofnąć w czasie do roku bodajże 1992. Wraz z delegacją polskich prawników zwiedzaliśmy byłe więzienie Stasi (niemieckie SB) w Budziszynie. Kiedy w rozmowach, tłumaczonych na oba języki, powiedziałem o niemieckiej minister sprawiedliwości „pani minister” (była nią wówczas Sabine Leutheusser-Schnarrenberger z FDP), towarzyszący nam, rozumiejący polski młody człowiek z „organizacji pozarządowej” zapytał mnie, dlaczego nie mówię „ministerka”, skoro to kobieta. Odpowiedziałem mu, że pani ta reprezentuje tu urząd, a nie płeć, co go nieco dziwiło, ale do końca nie przekonało. Na pewno któregoś dnia pojawi się nowe słowo na określenie osób wszystkich płci razem i osobno, zgodnie z wymogami religii świeckiej w danym okresie. Ale to już inny temat.

TAZ opisuje niesprawiedliwość i dwulicowość Polaków. Otóż ci Ukraińcy/ki mogą się swobodnie poruszać po kraju i pracować, osoby prywatne i państwo oferują im dach nad głową. Im, ale nie wszystkim przybyszom!

Niezorientowany do końca wyznawca neobolszewizmu może mniemać, że w Niemczech, najbardziej demokratycznym od zarania dziejów państwie świata, każdy ubiegający się o azyl ma prawo do mieszkania, pracy i swobodnego poruszania się po Niemczech.

A to nie całkiem tak. Być może nie tylko kwestia językowa sprawia, że Ukrainki (a jest ich znacznie więcej niż Ukraińców) opuszczają Niemcy, udając się na Ukrainę albo do Polski. Wielu Ukraińców karze się tu nadal za pracę na czarno.

Fotoreporterzy, robiąc wstrząsające zdjęcia kobiet i dzieci z krajów kultury półksiężyca, przybywających do Europy w poszukiwaniu lepszego życia, musieli się sporo namęczyć, odpowiednio kadrując zdjęcia, usuwając z nich młodych, wysportowanych mężczyzn. W przypadku Ukraińców praca nie sprawia fotoreporterom aż takich trudności, bo tu rzeczywiście przyjeżdżają kobiety i dzieci, szukające schronienia do czasu powrotu do domu, a nie mężczyźni, których celem jest przygotowanie domu dla sprowadzenia w charakterze osadników bliższych i dalszych członków wielopokoleniowej rodziny.

Jeśli berlińska TAZ przejmuje się losem imigrantów nielegalnie przybywających z Białorusi, to nie kieruje się „liberalnym humanitaryzmem”, lecz ma na uwadze własny interes, jakim jest destabilizacja państwa (przynajmniej w tej postaci), instytucji znienawidzonej przez różnej maści lewaków, socjalistów, komunistów, anarchistów czy neobolszewików, którzy zawłaszczyli pojęcie ‘demokracja’. Nauczył ich tego Józef Stalin, dla którego wszystko inne to faszyzm.

Liberałowie wszystkich krajów łączą się pod tęczowym sztandarem, dopuszczając – nazwijmy to w fazie przejściowej – jako wyjątek zielony sztandar proroka, tak, jak Stalin zezwalał ma msze polowe w „ludowym” wojsku polskim. Ta faza przejściowa ma dopomóc w obaleniu chrześcijaństwa jako głównej przeszkody we wprowadzeniu rewolucyjnej ideologii lewicy. Uważa ona, zadufana w sobie i bogata, że im w tym pomoże, a potem sobie z islamem już poradzi. I tu się niewątpliwie myli. Zresztą jak zawsze.

Berlińska gazeta nie wspomina ani słowem o biurach podróży Łukaszenki, zarabiających krocie w pożądanej twardej walucie na bogatych osadnikach, zmierzających z Azji i z Afryki głównie do Niemiec, owej „Ziemi Obiecanej” co najmniej od chwili zaproszenia, wystosowanego pod ich adresem przez ówczesną kanclerz Niemiec, Angelę Merkel (a które w pewnej mierze zadecydowało o zmierzchu jej ery). Nie wspomina o tym, że tak zwane ucieczki migrantów (których nazywa bez uzasadnienia uchodźcami) odbywają się pod osłoną białoruskich organów bezpieczeństwa. Rozpowszechnia natomiast równie ckliwe, co fałszywe opowieści o „ludziach z Afryki i Azji” brutalnie traktowanych (jeśli udało się im przekroczyć granicę białorusko-polską) przez Polaków.

I tak z reguły trafiają oni – pisze TAZ – „na wiele miesięcy do jednego z około dziesięciu polskich obozów internowania. Chyba trudno o większą dyskryminację” – narzeka berliński organ neobolszewików. Na szczęście w tych „polskich obozach” nie są oni narażeni na napaść rasistów, do czego doszło wobec młodych Ukraińców ze strony muzułmanów w ośrodku dla uchodźców w Szwecji. Tę informacje jednak TAZ przemilcza, bo nie pasuje ona jakoś do „wolnościowej” linii gazety.

Te „polskie obozy” okazują się milsze, niż TAZ je maluje na użytek swych czytelników. Bo co to za „obozy”, skoro można do nich telefonować i przeprowadzać wywiady z „!internowanymi”. Jak na przykład z niejakim Miladem, migrantem z Iranu. Gazeta rozpisuje się o tym, że ów Milad od miesięcy przebywa już w „obozie internowania” w Lesznowoli, 25 kilometrów na południe od Warszawy. Od początku maja 23 migrantów przystąpiło tam do strajku głodowego. Protestują oni przeciwko warunkom w Lesznowoli i domagają się zwolnienia. Są w „obozie” od 7 miesięcy, do Polski przybyli ubiegłej jesieni przez Białoruś. Milad jest ich rzecznikiem – pisze TAZ.

O czym TAZ nie pisze, to o powodach przebywania Milada i towarzyszy w Lesznowoli. Ani o tym, że granicę przekroczył nielegalnie, nie starając się na terenie Białorusi w polskiej placówce konsularnej o wizę wjazdową. A trafić do Lesznowoli można jedynie na podstawie postanowienia sądu.

TAZ powołuje się na mało wiarygodne informacje OKO.press i Grupa Granica, instytucji o tym samym profilu politycznym, co i TAZ, która to gazeta utrzymuje zgoła, że uczestnikom głodówki zagraża śmierć.

A przecież – zwierza się gazecie TAZ Milad z Iranu który z 85 kilogramów wagi schudł do 65 („mimo, że jadłem”), „ludzie przyjechali tutaj dla lepszego życia. A teraz żyjemy w więzieniu”. Uczestnicy głodówki zastanawiają się nad rezygnacją z picia, „ale organizacje pomocowe nam odradziły ten krok”, opowiada Milad. I narzeka, że nie ma tam przymusowego odżywiania, strażnikom jest to obojętne, mówi. Jednego uczestnika głodówki przewieziono do szpitala w Grójcu, dodaje.

Uważa on, że mimo ograniczonego dostępu do informacji, wszyscy tu wiedzą, jak Polska postępowała w okresie minionych trzech miesięcy z przybywającymi tam „Ukraińcami/kami”. „Czym się oni od nas różnią? – pyta Milad. „Dlaczego nie zasługujemy na takie samo traktowanie? Czy to się tłumaczy? To pytanie stawiają tu wszyscy”.

Berliński TAZ mógłby na nie odpowiedzieć Miladowi. Ale nie chce. Woli obłudę. Powołuje się na „zielonego” (w istocie polityka PO) posła Tomasza Aniśkę, który zażądał dopuszczenia „niezależnych”, czyli lewicowych, psychologów do „obozu” w Lesznowoli, by mogli porozmawiać z uczestnikami strajku głodowego. Straż Graniczna – podaje TAZ – nie spełniła tego żądania, informując, że przebywający w ośrodku mają zapewnioną optymalną opiekę medyczną i psychologiczną.

Organizacja Grupa Granica ze zrozumiałych względów jest innego zdania. A TAZ rozpowszechnia niesprawdzone informacje, że od ubiegłej jesieni w lasach przy granicy polsko-białoruskiej umarło z wycieńczenia kilkudziesięciu „uchodźców”. Czytelnicy TAZ stawiają pytania: „Dlaczego nie uważa się Białorusi za bezpieczne państwo? Przecież przewozi ona nawet uchodźców swymi samolotami?” – pyta Alex Foley.

Zwraca on zarazem uwagę na niestosowność używania w Niemczech terminu ‘podwójna moralność’: „W Niemczech różnica między tym, co się mówi, co się myśli i co się rzeczywiści robi w związku z konfliktem na Ukrainie, jak głosi fama, trafiło już do leksykonów pod hasłem „podwójna moralność”. Najpierw powinniśmy pozamiatać pod własnymi drzwiami. Tylu „rusolubów” („Russenversteher”) co na niemieckojęzycznych stronach internetowych nie znajdzie się raczej w całej UE. To wstyd! Jak można to usprawiedliwić moralnie? Nie da się!”.

A czytelniczka VanessaH z kolei cytuje TAZ: „Ludzie przyjechali tutaj dla lepszego życia. A teraz żyją w więzieniu”. – I zauważa: „Nie wolno uchodźców z Ukrainy wrzucać do jednego worka z uchodźcami ekonomicznymi. Zagrożenie na Ukrainie jest realne i jako takie jest uznawane przez wszystkie sąsiadujące państwa. Kto poszukuje tylko dobrobytu, temu nie wolno narażać na szwank prawa azylu”.

Felieton Jana Bogatki pt. „Polskie obozy znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co środa w Poranku WNET na wnet.fm.


 

  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Polskie obozy” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022

Trójmorze zalążkiem Europy nowego rozkładu sił i nowego punktu widzenia / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 97/2022

USA przekazały do Funduszu Trójmorza kolejne 300 mln dolarów na rzecz wzmocnienia tego porozumienia. W Rydze padło też stwierdzenie, że Trójmorze nie rozwinie się w pełni bez wolnej Ukrainy.

Projekt Trójmorza powstał w 2015 roku z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy i prezydent Chorwacji Kolindy Grabar-Kitarović. Początkowo kpiono z samej idei. Przecież jest Unia Europejska i jej komisarze, jest pani Angela Merkel, jest prezydent Francji. Oni za nas ułożą sprawy Europy i świata. I układali aż do 24 lutego, gdy wyszło na jaw, że ich marzenie o daczach we Władywostoku rozpadło się. Przekonali się, że gazowy partner Berlina i umiłowany przez Angelę Merkel hodowca psów rasowych jest zbrodniarzem. Fundament niemiecko-francuskiej Europy zadrżał i okazało się, że Trójmorze może się stać zalążkiem nowej Europy, Europy innego rozkładu sił i innego punktu widzenia.

W maju i w czerwcu udało się Radiu Wnet odwiedzić dziesięć stolic. Wspólnym mianownikiem w wywiadach z prezydentami, ministrami obrony i innymi ważnymi politykami była konstatacja, że w ostatnich miesiącach wzrosło znaczenie Polski.

O tym pisałem już w czerwcowym „Kurierze WNET”. Ale warto to powtarzać, bo polska opozycja wobec sukcesów naszej dyplomacji robi wszystko, by je ośmieszyć. Byłem świadkiem takiego zdarzenia w Brukseli. Ponieważ działo się to na nieformalnym spotkaniu, nie będę podawał szczegółów. Ale w gorszący wszystkich gości (a było to towarzystwo międzynarodowe) sposób jeden z polityków opozycji kpił sobie z Polski, podważając wielki wysiłek zbudowania jej międzynarodowego autorytetu.

Od takich kpin Polska się nie zawali. Jej rola została podkreślona zarówno w czasie bukareszteńskiego szczytu, jak i na spotkaniu liderów Trójmorza w Rydze. Tam nie tylko Stany Zjednoczone przekazały do Funduszu Trójmorza kolejne 300 milionów dolarów na rzecz wzmocnienia tego regionalnego porozumienia, ale też w Rydze padło stwierdzenie, że nie ma możliwości zagospodarowania trójmorskiej przestrzeni bez wolnej i niepodległej Ukrainy. I to jest prawda.

Ale aby nasz region (jak przepowiedział Friedman) stał się znaczącą siłą i prawdziwym drugim płucem Europy albo nawet lekarstwem, które wydobędzie ją z kłopotów gospodarczo-intelektualnych, do Trójmorza dołączyć musi nie tylko Ukraina, ale też wolna od Łukaszenki i ruskiego mira Białoruś.

W naszej polityce powinniśmy pamiętać o Białorusinach i ich biernym i czynnym oporze i przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji na Ukrainę. Białorusini prowadzą nie tyko sabotaż (kolejarze), ale też przez zbrojne wsparcie ochotników z oddziału im. Kastusia Kalinowskiego bronią ukraińskiej niepodległości.

Oczywiście piękna idea Trójmorza i realizacja rozmaitych projektów zależy od zwycięstwa Ukrainy w wojnie. A na to ma też wpływ nasza postawa. Jednym uchem słuchamy wiadomości o krwawych walkach na wschodzie Ukrainy, a drugim – śpiewu ptaków, które zapowiadają zbliżające się wakacje. Jedźmy na wakacje, ale nie dajmy uwieść się ptakom. Nie zapomnijmy, że wojna na Ukrainie to nasza wojna.

W tym numerze „Kuriera WNET” publikujemy kolejny odcinek Kalendarium politycznego Adama Gnieweckiego, który z godną podziwu konsekwencją relacjonuje dzień po dniu wydarzenia dyplomatyczne towarzyszące wojnie na Ukrainie. Jeśli Państwo znajdą czas, to raz w tygodniu mogą Państwo także usłyszeć w Radiu Wnet, co się działo w dyplomacji w ciągu ostatnich siedmiu dni.

Lipcowe wydanie „Kuriera WNET” zdominowały, co zrozumiałe, aktualne sprawy polityczne, ale nasi Autorzy zadbali o to, by w czasie wakacji znaleźli Państwo w naszej Gazecie Niecodziennej lekturę zajmującą, pomagającą docenić wolność, jaką możemy się wciąż cieszyć, a jednocześnie nie zapominać o sąsiadach, którzy od miesięcy o tę wolność walczą – także dla nas.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022.


 

  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022

 

Czy Białoruś weźmie udział w wojnie? Aleksy Dzikawicki: Łukaszenka tylko udaje podwyższoną aktywność

Zastępca dyrektora telewizji Biełsat komentuje mobilizację wojska białoruskiego i jego możliwy udział w wojnie na Ukrainie.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Aleksy Dzikawicki zwraca uwagę na utrudniony przepływ informacji z Białorusi w związku z zakazem wolnych mediów. Przez to trudno potwierdzić czy armia białoruska rzeczywiście przygotowuje się do udziału w wojnie na Ukrainie. Zastępca dyrektora telewizji Biełsat jednak ma wątpliwości, że to będzie miało wpływ na wynik.

Tutaj chodzi o to samo o co chodziło i trzy i dwa miesiące temu. Łukaszenka tylko udaje podwyższoną aktywność. Ponieważ wojsko białoruskie nie jest ani duże, ani dobrze uzbrojone. […] Wojsko może wystawić do walki maksymalnie 15-20 tysięcy.

Aleksy Dzikawicki jest przekonany, że taka aktywność ma na celu pokazać Kremlu gotowość do walki. Jednak patrząc na nastroje w społeczeństwie i samej armii, gość „Popołudnia Wnet” uważa, że do tego nie dojdzie.

Zastępca dyrektora telewizji Biełsat komentuje także możliwe spotkanie Łukaszenko i Putina w Grodnie.

Nie ma pewności czy Putin odwiedzi Białoruś w najbliższym czasie. Cele też nie są znane, ale obawiam się, że Rosja będzie chciała pochłonąć Białoruś przez niepowodzenie na Ukrainie, żeby rzucić kość swoim wyborcom w postaci Białorusi .

W zaistniałej sytuacji politycznej Aleksy Dzikawicki widzi winę Zachodu, który nie zareagował na tłumienie protestów i poniekąd zachęcił Rosję do agresji na Ukrainę.

Na zakończenie dziennikarz wypowiada się ponadto na temat losu uwięzionych pracowników telewizji Biełsat.

Czytaj także:

Olga Siemaszko: na Białorusi trwa prawdziwa „wojna kolejowa”

K.P.