Studio Dublin 10 stycznia 2020 – Goście: Łukasz Krzywoń, Bogdan Feręc – Polska-IE.com i Jakub Grabiasz

W piątkowym Studiu Dublin o przyśpieszonych wyborach parlamentarnych w Republice Irlandii i reakcjach prasy wyspiarskiej na zamordowanie gen. Suleimaniego. Także „Oblicza Polonii” i sportowy zaułek.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


Dublińska siedziba Taoiseach’a (irlandzkie określenie na premiera). Fot. Tomasz Szustek / Studio 37 Dublin

Z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com spotkaliśmy się jak zwykle na początku „Studia Dublin”. Rozmawialiśmy o pierwszych reakcjach na wczorajsze spotkania szefów dwóch największych partii politycznych w Republice Irlandii: Micheála Martina, lidera opozycyjnej Fianna Fáil, oraz Leo Vardkara, premiera rządu i przewodniczącego Fine Gael.

Irlandzkie media, w tym wiodący wyspiarski dziennik „The Irish Times”, lansują dwie prawdopodobne daty wyborów parlamentarnych: 7 albo 14 lutego. We wtorek (14 stycznia) spotyka się rząd a dzień później ma zebrać się Dáil, irlandzki sejm.

Premier Leo Vardkar poprosił dzisiaj (10 stycznia) siły polityczne Irlandii wprost: „Dajcie mi jeszcze cztery miesiące!”.

W „Studiu Dublin” także słów kilka o tym, jak irlandzki rząd w przeciwieństwie do polskiego wie, jak działa się na międzynarodowych rynkach handlu. Republika Irlandii ukierunkowuje swoje zabiegi na rynki, które dają gwarancję dobrej i długofalowej współpracy.

Co dla irlandzkiego dyplomaty jest normą, w tym promocja swego kraju, tego większość polskich dyplomatów i polityków nigdy nie pojmą.

Republika Irlandii przypuściła frontalny atak na całą Azję, a pierwszym krokiem będzie uruchomienie nowej placówki dyplomatycznej w Chinach. Teraz Irlandia ma ambasadę dwa konsulaty w Państwie Środka i znajdują się one w Pekinie, Szanghaju oraz Hongkongu, a powstanie konsulat w Kantonie lub Shenzhen.

Kanton to trzecie co do wielkości miasto w Chinach, gdzie znajdują się siedziby wielu firm o zasięgu międzynarodowym, a Shenzhen jest centrum finansowym i żeglugowym.

 

 

 

W pierwszej części przeglądu prasy o reakcjach irlandzkich mediów na zabójstwo generała Qasema Soleimaniego. Komentatorka „The Irish Times” napisała, że „41-letni konflikt między USA i Iranem stał się teraz bezpośredni i niezwykle niebezpieczny. Jawny odwet wojska irańskiego byłby aktem wojny.”

W opinii portalu Independent.ie, prezydent USA Donald Trump „przyśpieszył eskalację konfliktu w stosunkach amerykańsko – irańskich już w maju 2018, kiedy przekreślił porozumienie nuklearne z 2015 rok.”

Irlandzkie redakcje zgodnie napiętnowały dwukrotnie wypowiedzianą przez Donalda Trumpa groźbę, że „zaatakuje obiekty kultury i dziedzictwa narodowego Iranu w przypadku każdej reakcji Iranu na zabójstwo generała Suleimaniego.”

 

 

W drugiej części przeglądu prasy „Studia Dublin” przenieśliśmy się do Londynu. W stolicy Wielkiej Brytanii w środę gościła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula Von Der Leyen, która w środę (8 stycznia 2020) wygłosiła przemówienie w London School of Economics.

Tego samego dnia Von Der Leyen spotkała się z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem przy Downing Street 10. Szefowa Komisji Europejskiej powiedziała, że „nie ma czasu na negocjowanie wszystkich aspektów przyszłych relacji między Unią Europejską a Wielką Brytanią.”

„Nie ma czasu na negocjacje wszystkich aspektów przyszłych stosunków między Unią Europejską a Wielką Brytanią do końca tego roku, więc obie strony będą musiały wybrać, na czym chcą się skupić. Dla UE priorytetem jest utrzymanie integralności jednolitego rynku bloku i unii celnej.”

Przegląd prasy irlandzkiej Studia Dublin.

Zbliżający się dużymi krokami Brexit, może spowodować pewne perturbacje w handlu z Wielką Brytanią, a tego obawiają się najbardziej firmy z Irlandii i to bardziej, niż ich odpowiedniki z Królestwa.

Badanie przeprowadzone przez Narodowe Biuro Badań Gospodarczych Stanów Zjednoczonych wykazało, że w kraju szefowie firm spędzili więcej czasu na omawianiu strategii rozwoju i działania przedsiębiorstw, niż działo się to w Wielkiej Brytanii.

W przypadku Irlandii największe zaniepokojenie widać u przedsiębiorców spożywczych, a ci nadal szukają możliwości współpracy z kontrahentami z UK, ale wydaje się, że ten rynek będzie na tyle mało atrakcyjny, że wymiana handlowa może z czasem zamierać.

Natomiast minister finansów Republiki Irlandii Paschal Donohoe stara się uzyskać zgodę na przeznaczenie setek milionów euro przez kolejnych pięć lat, co ma stanowić zabezpieczenie przed oczekiwanymi spadkami wpływów z podatku dochodowego od osób prawnych. Źródła okołorządowe podały, że posunięcie ministra Donohoe ma być, tutaj doskładny cytat:

Uzupełnieniem pieniędzy przeznaczonych na państwowy fundusz „deszczowych dni” / „rainy days” w którym zdeponowano już ponad 1,5 miliarda euro.

Minister Donohoe zaktualizował oficjalne prognozy gospodarcze na 2020 r. Prognozy ministerstwa finansów przewidywały wzrost irlandzkiego PKB o 0,7 % w 2020 r.

 

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

W Studiu Dublin nie zabrakło i tym razem radiowego okienka sportowego z koniczyną w roli głównej. Tym razem Jakub Grabiasz nie opowiadał o Irlandzkim Związku Piłki Nożnej (Football Association of Ireland) i patowej sytuacji stowarzyszenia. Tym razem skupił się na sportach typowo wyspiarskich: hurlingu i futbolu gaelickiem.

Władze GAA zmieniły datę wielkiego finału. Zawsze odbywał się 17 marca, w dniu patrona Irlandii, świętego Patryka. W tym roku wielki finał AIB GAA Football All-Ireland Senior Club Championship odbędzie się 19 stycznia 2020. Naprzeciwko siebie wybiegną drużyny Corofin i Kilcoo.

Oprócz hurlingu i futbolu gaelickiego Kuba Grabiasz mówił także o zbliżającej się kolejnej edycji Pucharu Sześciu Narodów w rugby. Pierwsz mecz reprezentacja Irlandii, pod wodzą nowego selekcjonera, rozegra w Dublinie z drużyną Szkocji, ubiegłorocznym zwycięscą Six Nations Championship. 

 

Łukasz Krzywoń. Fot. Magdalena Osenkowska

W bloku „Oblicza irlandzkiej Polonii” moim gościem był Łukasz Krzywoń, magister filozofii, absolwent Uniwersytetu Śląskiego z szesnastoletnim stażem na Szmaragdowej Wyspie. Od wielu lat pracuje tam z dziećmi i z młodzieżą, prowadząc m.in. dociekania filozoficzne w szkołach.

 

Łukasz Krzywoń, gość Radia WNET, to także utytułowany specjalista od filozofii dla dzieci z The Philosophy Foundation w Londynie i aktywny członek europejskiego stowarzyszenia SOPHIA, promującego filozofowanie z dziećmi.

Od ponad pięciu lat uczy o ochronie środowiska w szkołach dla Green-Schools Ireland. Organizuje też kółka bębniarskie, męskie kręgi, uczy polinezyjskiego Sasa, gra na gongach, nagrywa muzykę, maluje artystyczne murale, z różnymi grupami tworzy artystyczne mandale, uczy praktyki uważności i relaksacji. Jednym słowem człowiek renesansu!

Jest on także autorem podręcznika do prowadzenia filozoficznych dociekań z dziećmi i młodzieżą „Filozofuj z dziećmi„, który został wydany w styczniu 2019 r. przez Wydawnictwo Academicon.

Łukasz prowadzi swoją działalność na zachodzie Irlandii – Little Rainbow Academy Ireland (www.littlerainbowireland) i wraz ze swoją małżonką niedawno otwarte centrum Mindfulness Haven Galway. W wolnych chwilach pisze o filozofowaniu z dziećmi dla popularnego polskiego magazynu „Filozofuj!”

 


Partnerem Studia Dublin i Radia WNET

 

                                    Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020

Studio 37 na antenie Radia WNET: wtorki i czwartki od 14:00 do 16:00.

KUBARN czyli prawdopodobnie najmniejsza restauracja na świecie. Wywiad 16 stycznia, Sofa Surfing godz. 19:00.

Craft Guild of Chefs Best Chef of The Year 2019 czyli historia i perypetie Kuby Winkowskiego, najlepszego kucharza w Wielkiej Brytanii.

Praca

Podobno jeśli zawodowo zajmiemy się tym co kochamy to nie przepracujemy ani jednego dnia w życiu, podobno. W przypadku pochodzącego z trójmiasta Kuby Winkowskiego sprawa pracy, pasji życiowej i miłości do tego co robi wygląda zgoła inaczej. Kończący z wyróżnieniem studia z zarządzania Kuba bierze głęboki, bardzo głęboki oddech i postanawia zostać kucharzem. Tak! Kucharzem! Delikatne mówiąc reakcja rodziny i najbliższego otoczenia Kuba zamyka się w poniekąd mieszanych uczuciach. Warto wspomnieć, iż w tamtym czasie zawód kucharza kojarzy się w Polsce, przy całym szacunku do szlachetnego zajęcia, raczej z niechlubną „zawodówką” a nie Star Chefami brylującymi w kolejnych programach i kanałach TV.

Nasz bohater jako kierunek swojej gastronomicznej edukacji i podróży wybiera kosmopolityczny Londyn z jedną z najlepszych szkół gastronomicznych na świecie. Podczas kiedy koledzy z brytyjskiej ławy szkolnej koncentruja się głównie na tym aby szkołę „jakoś” skończyć, Kuba koncentruje się aby zostać kucharzem i to dobrym kucharzem. Realizuje swoje marzenie, realizuje je poprzez bardzo ciężką prace i kolejne, realne w danym czasie, cele. Nie zanudzając opisami – szkołę kończy jako najlepszy, potem wygrane konkursy, praktyki w magicznym Buckingham Palace, praca w najlepszych restauracjach na świecie,  finalnie zostaje Head Chefem ekskluzywnej restauracji w Wielkiej Brytanii.

Szef kuchni

Przez kolejne lata Kuba zajmuje się tym co kocha – pracuje codziennie ale pracuje ciężko by nie napisać bardzo ciężko. Jako szef ekskluzywnej kuchni występuje w radio, w TV ale również potrafi korzystać z okazji i poniekąd incognito, bez jakichkolwiek kompleksów zatrudnia się u najlepszych tego świata choćby jako najzwyklejszy praktykant. Wszystkie doświadczenia, nauka, ciągłe doskonalenie, kreatywność, realizacja kolejnych wyznaczanych sobie realnych celów, wyróżnienia … wszystko prowadzi lub raczej kieruje do konkursu na najlepszego kucharza w Wielkiej Brytanii. Niestety, w 2018 roku pomimo kolejnych wygranych etapach tytułu najlepszego w branży na wyspach nie zdobywa.

 

Nauka

Zdobywa jednak kolejne doświadczenia, uczy się, poznaje wielu innych kucharzy … dokładnie rok poźniej Kuba Winkowski ponownie trafia do półfinału konkursu.  Maksymalnie korzysta z wiedzy i wszelkich doświadczeń roku poprzedniego. Tym razem finałowe menu ćwiczy w hotelowym pokoju i zaaranżowanej kuchni dosłownie do upadłego. Bardzo mało śpi. Nie jest sam – wspiera go i pomaga małżonka oraz najbardziej zaufany z pracowników. Organizatorzy konkursu dostarczają pod jego drzwi kolejne pojemniki z produktami do finałowego menu. Kuba przygotowuje te sama dania, poprawia, sprawdza – w wyobraźni jest już w finałowym starciu. Podczas kiedy inni finaliści wybierają inne atrakcje Kuba wciąż ćwiczy. Już po konkursie dowie się,  że inni pretendenci zamawiali do prób po kilka sztuk zestawów finałowego menu – on zamówił kilkadziesiąt. Trenował dosłownie do ostatniej możliwej chwili.

Finał

W dniu finału, jak wspomina, po prostu przygotował menu tak jak potrafił najlepiej. Ten rok różnił się diametralnie od poprzedniego – tym razem gotował ze znacznie mniejszą presją, jednak jak natchniony. Kolejne dania, kompozycje pojawiały się praktycznie same, dosłownie podpowiadając finaliście jak chcą być przyrządzone i podane. Tym razem Kuba Winkowski wygrał i został najlepszym kucharzem w Wielkiej Brytanii –  Best Chef of the year 2019!

Nowy rozdział

Rok 2019 dla naszego bohatera to nie tylko kolejne wywiady, programy w TV, artykuły, gościnne gotowanie u innych kucharzy, akcje charytatywne, podróże ale standardowo kolejne wyzwania. Cele realne w danych czasie, osiągalne przy odpowiednim nakładzie pracy, pomocy innych, koncentracji i szczypcie przyprawy droższej od szafranu, którą wszyscy nazywamy szczęściem. Jak kapitan restauracji, w której pracował, Kuba musiał stawić czoło poważnemu sztormowi – dosłownie z dnia na dzień właściciel postanawia oddać restaurację w ręcę innych inwestorów. Kuba, słuchając podszeptów losu, własnymi rękami zbudował niezwykła szalupę ratunkową, w której wyrusza w swoją dalszą podróż. Tym razem nie tylko jako Head Chef ale również jako właściciel prawdopodobnie najmniejszej restauracji na świecie. Tak powstaje KUBARN!

Wywiad z Kubą Winkowskim
oraz radiowa wizyta w KUBARN
16 stycznia 2020
o godzinie 19:00

Zapraszamy !

_____________________________________________

Fotografie: drzeWO duet

Bezśnieżne Boże Narodzenie w amazońskiej dżungli / Piotr Mateusz Bobołowicz, „Kurier WNET” nr 66/2019

Boże Narodzenie nie jest jeszcze tak skomercjalizowane, jak w Europie czy w USA, ale dla wielu osób duchowe przeżywanie świąt nadal jest dalekie. Kolędy pozbawione są głębszej treści teologicznej.

Bezśnieżne Boże Narodzenie w amazońskiej dżungli

Piotr M. Bobołowicz

Trzydzieści stopni Celsjusza i wilgotność powietrza powyżej dziewięćdziesięciu procent to nie pogoda, którą kojarzymy ze świętami Bożego Narodzenia, a jednak tak wyglądają one w Ekwadorskiej dżungli, w miejscu, gdzie słońce zachodzi około osiemnastej bez względu na porę roku, a pierwszą gwiazdkę często zasłaniają deszczowe chmury – bo w Amazonii pada cały rok. Ale też nikt jej nie wypatruje, tak samo jak nikt nie je karpia.

Ciężko powiedzieć, żeby w Amazonii – czy tej ekwadorskiej, czy peruwiańskiej istniało tradycyjne danie bożonarodzeniowe. W miastach ludzie często pieką indyka, jest to jednak przede wszystkim wpływ masowej kultury przekazywanej przez światowe media. Tradycja ta jest względnie nowa, bo nie sięga dawniej niż lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Ekwadorscy Indianie z Andów niegdyś przy okazji świąt przyrządzali świnki morskie – dotyczy to jednak raczej świąt z kalendarza andyjskiego niż Bożego Narodzenia.

Co więc zje zebrana przy wigilijnym stole rodzina w prowincji Zamora w ekwadorskim Oriente, czyli Wschodzie? Prawdopodobnie zupę z kury, może pieczoną kurę z ryżem i maniokiem. Jeśli zjedzie się więcej rodziny, to celebracja Narodzenia Pańskiego zacznie się już rano od zarżnięcia prosiaka.

W Ekwadorze nie ma postu wigilijnego, a rozumienie świątecznej potrawy odbiega znacznie od naszego. Podczas mojego pobytu w Peru również ugoszczony zostałem wieprzowiną – dużym, soczystym kawałkiem pieczonego mięsa. W porównaniu do normalnie cienkich i suchych plastrów grillowanej wieprzowiny lub wołowiny jedzonych na co dzień, jest to zdecydowanie specjalny posiłek.

W małej wiosce Chumpians, położonej kilka godzin marszu i jeszcze ponad godzinę łodzią od najbliższej drogi, na wigilię pewnie przygotują corroncho, czyli żywiącą się glonami rybę podobną do suma. Na pasterkę nikt z mieszkańców wioski nie pójdzie, a polscy zakonnicy Tymon i Augustyn, sprawujący posługę w parafii, do której należy Chumpians, nie będą mogli dotrzeć tam w święta. Jest ich tylko dwóch – o północy

Fot. Piotr M. Bobołowicz

odprawią msze w Guayzimi, największym miasteczku, gdzie znajduje się kościół parafialny, oraz w położonej niedaleko wiosce Zurmi. Przez cały grudzień, a potem styczeń, odwiedzają natomiast pozostałe wioski, wplatając do mszy elementy bożonarodzeniowe – mimo że wciąż trwa adwent. Dla wielu wiernych to jedyna okazja do celebrowania Narodzenia Pańskiego. W podobnej sytuacji są wierni z parafii ks. Łukasza z Valladolid. Chociaż tam do wszystkich miejscowości dojechać można samochodem, to jednak mało kto może sobie pozwolić na dotarcie na tradycyjną Misa de Gallo, czyli Mszę Koguta, jak określa się w Ekwadorze pasterkę od dźwięku koguciego piania. Pierwszą mszę bożonarodzeniową ks. Łukasz odprawi w niedzielę dwudziestego drugiego grudnia. Ojcowie Tymon i Augustyn zakończą Boże Narodzenie mszą trzydziestego grudnia w Chumpians – podczas tej wyjątkowej mszy udzielą także chrztów.

Guayzimi jest niezwykle ciekawe pod względem etnicznym. Mieszkają tam zarówno Indianie Kichwa, głównie przybysze z Saraguro w Andach, jak i rdzenny lud Shuar, a także Metysi. Powoduje to, że tradycje mieszają się, tworząc unikalną mozaikę.

O dwudziestej trzeciej przed kościołem pojawią się wikis, czyli ludzie w kolorowych strojach z rogami. Będą zachęcać wiernych idących do kościoła na mszę, by zamiast tego tańczyli wraz z nimi. W ten niezwykle barwny sposób Indianie przedstawiają pokusy szatana, który stara się odciągnąć wiernych od Boga.

W Ekwadorze szczególnie obchodzona jest nowenna przed Bożym Narodzeniem. Różne grupy parafian, podzielone zazwyczaj ze względu na miejsce zamieszkania, przygotowują obchody każdego dnia, poczynając od szesnastego grudnia. W każdym z sektorów wznoszona jest szopka, a dzieci idą na mszę danego dnia przebrane w stroje pasterzy, by potem w radosnej procesji wraz z księdzem przenieść figurę Chrystusa do swojej dzielnicy i umieścić ją w żłobie. Jak wspomina ksiądz Łukasz, na mszy w kościele jest mniej ludzi niż na obrzędach błogosławieństwa szopki. Dla rozgrzania się (mimo tropikalnego klimatu po zachodzie słońca potrafi się zrobić trochę chłodno, zwłaszcza ze względu na różnicę temperatur) piją „tygrysie mleko”, czyli napój przygotowany z mleka, ziół, przypraw i alkoholu z trzciny cukrowej.

Wigilie polskich misjonarzy nie będą wyglądać tak samo. Ojcowie Tymon i Augustyn przygotują polskie potrawy – przynajmniej uszka i zupę grzybową. Potem rozdzielą się, by odprawić dwie pasterki. Ksiądz Łukasz planuje wyjść na główny plac miasteczka i spędzić czas z parafianami. Postanowił nie pokazywać im polskich tradycji, a raczej pozwolić zdecydować, jak będą obchodzić święta. Na życzenie wiernych msza odbędzie się o dwudziestej – bierze w niej udział wiele dzieci, które mogłyby nie doczekać północy. Dodatkowo koniec pasterki to także okazja do wspólnych obchodów kulturalnych. Każdy sektor przygotowuje występy, najczęściej związane z Bożym Narodzeniem. Dzieci dostaną cukierki, a jeśli zostanie jeszcze czas, to do drugiej w nocy mieszkańcy Valladolid będą tańczyć na głównym placu. W Guayzimi również przewidziano pokaz tradycyjnych tańców i występy artystyczne.

Ważnym aspektem świąt Bożego Narodzenia jest wspólnotowość. Zapytałem księdza Łukasza, czy Ekwadorczycy wręczają sobie prezenty. „Prezentem jest bardziej bycie razem – nawet nie na mszy, ale to kulturalne”. Są w tym jednak pułapki, bo jak zaznaczają i ksiądz Łukasz, i ojciec Tymon, aspekt emocjonalny i kulturalny dla wielu Ekwadorczyków ma większe znaczenie niż aspekt religijny świąt.

Poza dużymi miastami Boże Narodzenie nie jest jeszcze tak skomercjalizowane, jak w Europie czy w Stanach Zjednoczonych, ale nie zmienia to faktu, że dla wielu osób duchowe przeżywanie świąt nadal jest dalekie. Nawet kolędy pozbawione są głębszej treści teologicznej – przypominają bardziej nasze pastorałki.

Ten brak wymiaru duchowego Bożego Narodzenia potęgowany jest przez fakt, że dwudziestego piątego grudnia praktycznie się nie świętuje. Oficjalnie jest to dzień wolny, ale rolnicy idą w pole, a małe sklepiki są otwarte od rana. Z drugiej strony nierzadko zdarza się, że rodzina zjeżdża się na Wigilię i zostaje razem aż do Nowego Roku.

Rzeczywiście, Boże Narodzenie, które miałem okazję obserwować w dżungli – co prawda peruwiańskiej – przeminęło szybko, praktycznie bez śladu. Zaledwie jeden wieczór. Prosty obiad i ciasto z marketu na deser, potem kieliszek szampana. Moje zdziwienie wywołały wtedy fajerwerki i petardy puszczane o północy – zupełnie jak w Sylwestra. I toasty ku czci Jezusa – w miejsce modlitwy. Do późnych godzin nocnych przychodzili przyjaciele i dalsza rodzina – spotkać się, porozmawiać, wznieść kolejny kieliszek za Narodzenie Pańskie.

Ojciec Tymon był pozytywnie zaskoczony, gdy podczas pierwszej odprawianej przez niego w Ekwadorze pasterki kościół był pełny. Drugi raz zapełnia się tak w Wielki Piątek, gdy Ekwadorczycy organizują Drogę Krzyżową po całej okolicy, z bogatymi inscenizacjami poszczególnych stacji. Wielki Piątek jednak w odczuciu ojca Tymona celebrowany jest bardziej uroczyście, podczas gdy Wigilia Bożego Narodzenia jest bardziej emocjonalna, ale mniej podniosła. Również do Wielkiej Nocy Ekwadorczycy bardziej przygotowują się duchowo – chociażby poprzez spowiedź, czego nie robią raczej w przypadku Bożego Narodzenia.

Wigilia w tropikach pozbawiona jest choinki. Światełka i dekoracje wiszą na palmach i domach. Ich typowo „zachodni” charakter powoduje jednak dysonans – plastikowy bałwan i jodła w miejscu, gdzie większość ludzi nigdy nie miała okazji zobaczyć śniegu, wyraźnie nie pasuje. Z drugiej strony dla mieszkańców Ekwadoru tak właśnie wyglądały zawsze święta i to, co dla nas kojarzy się z „atmosferą Bożego Narodzenia”, dla nich jest tylko obrazkiem z telewizji.

Ale w przygotowaniu do Świąt nie chodzi o choinki i biały puch za oknem. Ksiądz Łukasz stwierdził nawet, że brak tego, co materialnie kojarzy się z Bożym Narodzeniem, pozwala mu w pełni skupić się na teologicznym wymiarze Świąt Narodzenia Pańskiego.

Klimat Betlejem w grudniu nie jest co prawda tak upalny, jak ten w Ekwadorze, ale nie jest też tak zimny jak w Polsce. A przecież, jak to ujął ojciec Tymon, w przeżywaniu świąt „chodzi o atmosferę wewnętrzną”, którą każdy nosi w sobie.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza „Bezśnieżne Boże Narodzenie w amazońskiej dżungli” znajduje się na s. 20 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Piotra M. Bobołowicza „Bezśnieżne Boże Narodzenie w amazońskiej dżungli” na s. 20 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy Białoruś zachowa dobre dziedzictwo, pozbędzie się fałszywego obrazu dziejów i nie ulegnie złudnym modom z Zachodu?

W centrum każdego miasta nadal stoi pomnik Lenina. Lata 1939–1941 to wojna na zachodzie Europy. Potem była Wielka Wojna Ojczyźniana, a 17 września to wyzwolenie zachodniej Białorusi i Ukrainy.

Tekst i zdjęcia Joanna Pyryt

Po przekroczeniu granicy otwiera się przed nami rozległa równina z polami zboża aż po horyzont i pięknymi liściastymi lasami, które zajmują blisko 40% powierzchni kraju. Horyzont zdaje się bardziej odległy niż u nas, a gra obłoków na bezkresnym niebie przypomina opis chmur u Mickiewicza. Wszak to jego kraj. (…)

Fontanna w Witebsku

Miasta i wsie są bardzo czyste, a miejskie aleje i w ogródki na wsi – ukwiecone aksamitkami, daliami i podobnymi, zwykłymi kwiatkami. Ludzie ubierają się starannie, nie dotarła tu jeszcze moda wszechobecnych tatuaży, legginsów u pań czy męskich krótkich spodni na ulicach miast. (…)

Mieszkańcy narzekają na kryzys przejawiający się wzrostem cen i obniżkami pensji w niektórych zakładach pracy (żeby uniknąć zwalniania pracowników). Powoduje to nowe na Białorusi zjawisko emigracji na zachód, w tym – bardzo licznej – do Polski. Nadal istnieją tu zakłady przemysłowe produkujące traktory (marki Białorus), wagony kolejowe czy specjalistyczne ciężarówki dla kopalń odkrywkowych (na licencji zachodniej). Rolnictwo jest prowadzone przez spółki agro-akcyjne, które zastąpiły kołchozy. Pokazywano nam tzw. domki Łukaszenki – budowane na wsiach, aby zapewnić mieszkanie specjalistom potrzebnym w takich przedsiębiorstwach.

Połock, Dźwina o poranku

Niewielu mieszkańców mówi po białorusku, choć jest to jeden z dwóch języków urzędowych. Białoruski jest nauczany w szkole w wymiarze czterech godzin tygodniowo, jak język obcy; mimo to mało kto umie mówić w tym języku. W Mińsku, Połocku czy Witebsku najłatwiej dogadać się po rosyjsku, ale polski jest rozumiany. W Lidzie i Grodnie na zapytanie po rosyjsku odpowiadano po polsku. Sam prezydent Łukaszenka posługuje się rosyjskim w lokalnej odmianie zwanej trasianką. (…)

Od czasu pierestrojki następuje odrodzenie Kościoła katolickiego. Rozpoczął je jeszcze Jan Paweł II, uzyskując zgodę Gorbaczowa. Liczne zabytki są odnawiane i rekonstruowane – dotyczy to także zabytków polskich. (…)

Siedziba Michała Kleofasa Ogińskiego w Zalesiu, muzeum

Jadąc przez ten kraj, nie sposób na każdym kroku nie natykać się na ślady wydarzeń i ludzi stanowiących nieodłączną część historii Polski. Na najdalszym wschodzie, w Połocku, przebywał król Stefan Batory po odzyskaniu miasta po kilkuletniej okupacji przez Iwana Groźnego. Tu Batory założył kolegium jezuitów, którego rektorem był ks. Piotr Skarga. Tu przebywał św. Andrzej Bobola. W tym kraju rozgrywały się wielkie bitwy Polaków – zwycięskie jak Orsza w 1514 roku, czy przegrane jak Szkłów w 1664. Tu rodzili się i działali wielcy Polacy – Kościuszko, Mickiewicz, Moniuszko, Orzeszkowa i setki innych, bez których nie istniałaby nasza kultura. Na tych ziemiach ginęli nasi wielcy męczennicy za wiarę, jak Jozafat Kuncewicz (w Witebsku 1623, biskup unicki) i św. Andrzej Bobola (Janów Poleski 1657). Tu wreszcie pracowali wielcy organizatorzy i działacze, jak biskup miński Zygmunt Łoziński (1870–1932), który organizował pomoc dla „bieżeńców” w czasie I wojny światowej, chronił Żydów mińskich podczas wojennej zawieruchy i zmarł w opinii świętości. Tu gospodarowali polscy ziemianie i przemysłowcy – Wojniłłowicze, Korwin-Milewscy, Jałowieccy, Pusłowscy, Wańkowicze, Skirmunttowie i wiele innych rodzin zasłużonych dla tego kraju. Grodno było jedną ze stolic Polski – to tu od 1673 roku odbywał się co trzeci sejm Rzeczypospolitej.

Kościół w Mińsku ufundowany przez Edwarda Wojniłłowicza

Cały artykuł Joanny Pyryt pt. „Impresje białoruskie” można przeczytać na s. 18 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Joanny Pyryt pt. „Impresje białoruskie” na s. 18 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Easy Riders – Julek Rudziński (odc. 6)

Odkrywanie świata przez przyrodę, naukę o niej i czerpanie z jej darów, podróżując autostopem po Turcji i nie tylko…

Miłośnik natury, pasjonat pszczelarstwa, architekt krajobrazu i prawdziwy włóczęga. Julek Rudziński, gość Easy Riders w sobotę 16 listopada 2019 r., świat oswaja obserwując rośliny. Studiując łączył naukę z podróżą. Odbył praktyki pracując jako ogrodnik w Londynie i wyjechał do Artvin w Turcji w ramach programu Erasmus. Tam, zajęcia zastępując autostopem, jeździł i odkrywał lokalną przyrodę, a pośród niej m.in. ruiny starych gruzińskich kościołów. Jak komunikować się pomimo barier językowych w społeczeństwie innego kręgu kulturowego? Co kryją góry Kaçkar? Jak tanio i przyjemnie spędzić wakacje na jachcie?

Zapraszam do słuchania – Jan Olendzki