Festiwal literacki Adres: Ulica Poetycka. Audycja Tomasza Wybranowskiego prosto Zamościa!

Zapraszamy wszystkich mieszkańców Zamościa do księgarni im Bolesława Leśmiana, gdzie właśnie trwa audycja poświęcona literaturze i poezji!

Zapraszamy do pozostawienia własnego śladu na festiwalu literackim „Adres: Ulica poetycka”. Właśnie odbywa się nagranie na żywo w księgarni im. Bolesława Leśmiana audycji literackiej dla Radia Wnet. Zapraszamy wszystkich chętnych do przeczytania na antenie własnego lub ulubionego tekstu innego autora.

Poeci występujący w audycji: 

Alina Gierun, Karolina Suchodolska, Karol Olszewski, Maria Zaremba, Danuta Kurczewicz, Mieczysława Adamczuk.

Wiersze Barbary Borzymowskiej czytała Anna Taigner.

 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Karol Smyk

Wydawca: Jaśmina Nowak


Część pierwsza:

Część druga:

 

Bo do tanga trzeba wielu… „Tango” Sławomira Mrożka w języku opery. Premiera w Warszawskiej Operze Kameralnej

Czy słynny dramat Sławomira Mrożka może stać się kanwą opery? Czy polskie dramaty z XX wieku są atrakcyjne dla młodych kompozytorów? Na te pytania odpowiedź zdaje się być wyłącznie twierdząca.

Piotr Iwicki

Najlepszy dowód: światowa prapremiera w Warszawskiej Operze Kameralnej, gdzie „Tango”, przeniesione z literatury, za sprawą wybitnego kompozytora młodego pokolenia, Michała Dobrzyńskiego (1980), wyrwie się z ram słowa, wchodząc do świata muzycznej frazy.

„Tango” Sławomira Mrożka to bezspornie jedno z najważniejszych dzieł, jeśli chodzi o polski dramat w powojennej historii XX wieku. W swojej dwuznaczności, ponadczasowości stanowi materiał wręcz wymarzony do eksperymentu z formą i konwencją. Znamienne jest natomiast to, że mimo potencjału tkwiącego w jego wersach, dotąd nikt nie podjął ryzyka przełożenia go na język opery. Bezspornie trzeba do tego kunsztu, wiedzy, wyczucia i czegoś, co nazywamy iskrą Bożą, bowiem specyfika dzieła należącego do kanonu literatury wymaga czegoś więcej niż tylko oprawienia muzyką.

Nie bez znaczenia jest tu fakt, że od strony kompozytorskiej podjął się tego zadania Michał Dobrzyński, jeden z najwybitniejszych kompozytorów młodego pokolenia, artysta o już uznanej marce na europejskiej scenie. Jego doświadczenie i nieprzeciętne umiejętności pozwalają wierzyć, że czeka nas umiejętne połączenie współczesnego warsztatu kompozytorskiego najwyższych lotów ze zrozumieniem specyfiki literackiego pierwowzoru. Nie jest to pierwsza próba wejścia przez tego kompozytora do świata literatury, bowiem to Dobrzyński w mistrzowski sposób przełożył już wcześniej na język współczesnej opery „Operetkę” Witolda Gombrowicza. Warto wiedzieć, że zrobił to tak udanie, że zarówno opinie krytyków, jak i melomanów były jednogłośne: znakomicie. A znamienne jest to, że jednogłośność ocen krytycy-melomani jest rzadkością.

O ile jednak trudno dyskutować o ocenach przy ich pełnym subiektywizmie, to fakt, iż „Operetka” Dobrzyńskiego wg Gombrowicza została zaproszona na Festiwal Oper Kameralnych w Wiedniu, gdzie trafiają tylko najlepsze europejskie spektakle sezonu, jest potwierdzeniem naszych lokalnych opinii. Była to również niebagatelna promocja Polski i Warszawy, bowiem wiedeński spektakl transmitowała na cały świat telewizja ARTE. (…)

Spektakle „Tanga” w Warszawskiej Operze Kameralnej poprowadzi wybitny brazylijski dyrygent José Maria Florêncio, który z jednakową swobodą interpretuje wielkie dzieła klasyczne, opery należące do kanonu sztuki, jak i muzykę współczesną. Jak sam zauważa, specyfika dzieła to wykonawczo wielkie wyzwanie dla wszystkich, jako że nie ma w nim żadnej łatwej partii, nie da się ukryć za innymi muzykami, kompozytor rozłożył bowiem ciężar interpretacji na wszystkich. (…)

Za reżyserię spektaklu odpowiada Maciej Wojtyszko, czyli człowiek, o którym zwykło się mawiać „nazwisko-firma”. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że wszechstronność reżysera, swoboda poruszania się w rozmaitych konwencjach wykonawczych naturalnie wpisują się w specyfikę dzieła i jego operowej inkarnacji. Doświadczenie sceniczne i filmowe zdaje się być tutaj kluczowym atutem.

Scenografię do warszawskiego spektaklu przygotowuje Katarzyna Gabrat-Szymańska. Oczywiście będzie ona korespondować ze specyfiką dzieła i ma bazować na rozmaitych środkach. (…)

Premiera „Tanga” włącza się w liczącą już kilka dekad tradycję wystawiania w Warszawskiej Operze Kameralnej dzieł tworzonych na zamówienie tej sceny. Dzięki temu, że powstają one od podstaw, wpisują się naturalnie w specyfikę kameralnych wnętrz tej stołecznej instytucji kultury. (…)

Nad premierą „Tanga” Michała Dobrzyńskiego (8 grudnia) patronat medialny objął „Kurier WNET”.

Cały artykuł Piotra Iwickiego pt. „»Tango« Mrożka w języku opery” znajduje się na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Iwickiego pt. „»Tango« Mrożka w języku opery” na s. 14 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Tygodniowy Kalejdoskop Kulturalny w tym tygodniu poleca: „Pieśni do śmierci” w Łazienkach, „Prawo i pięść” w Ninie

Muzyka, której warto posłuchać, wystawy, które warto obejrzeć; filmy, które warto zobaczyć, i inne wydarzenia – cotygodniowe rekomendacje kulturalne Konrada Mędrzeckiego o 12:00 w sobotę w Radiu WNET.

Sobota 25 listopada

Pokaz filmów Władysława Ślesickiego i spotkanie z synem reżysera w Narodowym Instytucie Audiowizualnym. Godzina 18.00 Wstęp wolny.
https://www.facebook.com/events/374968816249920/

Niedziela 26 listopada

Armonass –Uss Duo. Muzyka litewska na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina.
Godzina 17.00. Wstęp wolny.
http://www.chopin.edu.pl/pl/?m=20171126&cat=5

Etiudy! Etiudy! Pokaz filmów absolwentów Warszawskiej Szkoły Filmowej. Kino Elektronik.
Godzina 18.00. Bilety – 5 zł.
https://www.facebook.com/events/2051823915096214/

Poniedziałek 27 listopada

Koncert Międzywydziałowego Zakładu Muzyki Dawnej, m.in. Horowtiz. Na Okólniku oczywiście. Bezpłatne karty wstępu! Godz. 19.00
http://www.chopin.edu.pl/pl/?m=20171127&cat=5

Wtorek 28 listopada

„Życie w mieście przyszłości” – pokaz słynnego filmu dokumentalnego w sali multimedialnej w Zachęcie.
Godz. 18.00. Wstęp wolny.
https://www.facebook.com/events/779415562242407/

Środa 29 listopada

„Rodzina na sprzedaż”. Pokaz obsypanego nagrodami m.in. w San Sebastian filmu Wojciecha Staronia. Plus spotkanie z  reżyserem. Kino Elektronik.
Godz. 19.30. Bilety 18 i 15 zł.
https://www.facebook.com/events/361401720966862/

„Prawo i pięść” – polski western z 1964 roku z Gustawem Holoubkiem. Narodowy Instytut Audiowizualny.
Bezpłatne wejściówki. Godzina 19.00
https://www.facebook.com/events/129130337802648/

Czwartek 30 listopada
Koncert kameralny na Uniwersytecie Muzycznym na Okólniku. Palester i pieśni do wierszy Kazimiery Iłłakowiczówny.
Godz. 19.00. Bezpłatne wejściówki.
http://www.chopin.edu.pl/pl/?m=20171130&cat=5

Piątek 1 grudnia 
Premiera książki Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Sławomira Petelickiego”. Nove Kino Wisła. Godzina 18.00. Wstęp wolny.
https://www.facebook.com/events/1860689960927691/

 

Poleca Konrad Mędrzecki!

 

 

 

 

 

Ryszard Makowski: Udany festiwal bez recenzji tłem dla „atmosferki” i wyników oglądalności

Hejt, którym został obłożony koncert Jana Pietrzaka, jest bardzo niesprawiedliwy – ocenił satyryk. Zastanawia się, na ile festiwalowi w Opolu zaszkodziła „atmosferka” robiona przez wiadomą gazetę.

Gościem Poranka WNET był satyryk Ryszard Makowski, który wystąpił w ostatnią sobotę na  benefisie Jana Pietrzaka, jaki odbył się pod wiele znaczącym tytułem „Z PRL-u do Polski” podczas Festiwalu Piosenki w Opolu.

– Festiwal był według mnie udany, co prawda był nieudany pogodowo – powiedział. – Podziwiam wszystkie te osoby, które przy tak niesprzyjających meteorologicznie warunkach zdecydowały się jednak zasiąść na widowni.

Zwrócił uwagę, że dookoła tegorocznego Opola narosła tzw. „atmosferka” robiona przez „wiadomą gazetę” i to odbiło się w jakiś sposób na odbiorze festiwalu. Dlatego większość nie zastanawiała się nad poziomem artystycznym imprezy tylko nad sprawami drugorzędnymi – np. czy ławki były zapełnione, czy była oglądalność.

– Przede wszystkim powinna być jakaś ocena artystyczna tego, co się tam działo na scenie, która została zepchnięta na tę przepychankę ideologiczną – ocenił satyryk. Jego zdaniem przesunięcie festiwalu z czerwca na wrzesień sprawiło, że festiwal ucierpiał na tym zwłaszcza z powodu tragicznej pogody, jaka była w ubiegłą sobotę w Opolu.

Występ Jana Pietrzaka na scenie opolskiego festiwalu nazwał „ogromnym wydarzeniem”, a jego koncert –
„historycznym”. Benefis został zepchnięty na dalszy plan przez media, a był to, obok koncertu Maryli Rodowicz, bardzo ważny punkt opolskiego festiwalu. Ubolewał nad tym, że Polskie Radio już nie transmituje opolskich koncertów i z rozrzewnieniem wspominał czasy, gdy jadąc na wakacje z rodzicami, jako dziecko słuchał transmisji na żywo.

– Hejt, którym został obłożony koncert Jana Pietrzaka, jest bardzo niesprawiedliwy – ocenił Makowski. Podkreślił, że było bardzo dużo wykonawców, którzy w ogóle nie są związani z polityką, a zostali zaszufladkowani „jako ci, co przyszli występować z tym 'złym’ Janem Pietrzakiem na PiS-owskim festiwalu, dla tego 'złego’ prezesa Kurskiego”. – Sprowadzenie tego wszystkiego do takiej przepychanki opolskiej jest charakterystyczne dla kultury „niezależnej”.

Jego zdaniem to, co się kryje pod hasłem owej „kultury niezależnej”, to nic innego, jak „złodziejstwo symboli przez pewną grupę mocno wspieraną przez pewną gazetę i telewizję”, a która „powie, co trzeba zrobić, by się do tego nurtu kultury zapisać” – podśmiewał się satyryk.

– Nigdy się nigdzie nie zapisywałem, więc nie jestem pewien, czy jestem niezależny – żartował Makowski. Zwrócił uwagę, że do tego samego nurtu należy Komitet Obrony Demokracji, który powstał w państwie, w którym demokracja ma się najlepiej od lat.

– Koncert Maryli Rodowicz bez wątpienia był wydarzeniem – ocenił gość Poranka. – Artystką na pewno jest wybitną i zawsze potrafiła zrobić coś, co miało spore znaczenie.

[related id=38671] W audycji również o Unii Europejskiej i kompromitujących się co jakiś czas jej komisarzach, zwłaszcza w kontekście ochrony polskiej przyrody (która jest najlepiej zadbana na świecie), a także o tym, dlaczego Unia może robić „tydzień francuski w niemieckim Lidlu”.

Wywiad z satyrykiem Ryszardem Makowskim w części drugiej Poranka WNET

Cały Poranek WNET

MoRo

Ryszard Makowski polski satyryk i muzyk, były członek Kabaretu OT.TO i programu TVP3 Studio YaYo, występował także gościnnie z Kabaretem Pod Egidą.

Narodowe Centrum Kultury animatorem i sponsorem wydarzeń lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich ważnych dla Polaków

Dzień 76. z 80 / Warszawa / Za nami ok. 500 km Wisły/ W Poranku WNET rozmowa z dyrektorem Narodowego Centrum Kultury prof. Rafałem Wiśnieckim o działalności kierowanej przez niego instytucji.

[related id=37796]W Poranku WNET gościł dyrektor Narodowego Centrum Kultury prof. Rafał Wiśniecki. Opowiedział o działalności NCK i zaprezentował wydaną ostatnio przy współudziale NCK reedycję płyty zespołu Armia.

W ostatnim czasie NCK w sali BHP w Stoczni Gdańskiej zaprezentowało film „Gdzie jest porozumienie gdańskie”. Jest to próba rekonstrukcji drogi dokumentów, które historia nazwała porozumieniami sierpniowymi, podpisanymi w sierpniu 1980 r. w Gdańsku.

W Galerii Kordegarda w Warszawie NCK zaprezentowało wystawę, w której pokazane zostało, w jaki sposób „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego było wystawiane na deskach polskich teatrów w ciągu 100 lat od jego napisania. Można było zobaczyć, jak niektóre fragmenty były cenzurowane jeszcze w czasach zaborów.

Dziełem NCK była też impreza z okazji narodowego czytania 'Wesela” Wyspiańskiego w Ogrodzie Saskim w Warszawie oraz „Festiwal Psalmów Dawidowych na Podkarpaciu”. Ponadto NCK współorganizowało Festiwal w Rzeszowie, Białymstoku i Lublinie „Wschód kultury”.

NCK dysponuje kilkudziesięcioma milionami złotych budżetu, który jest przeznaczony na różne wydarzenia o charakterze lokalnym, regionalnymi i ogólnopolskim. W przyszłym roku NCK będzie zaangażowane w obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę w roku 1918.

– Niepodległość jest czymś ważnym i NCK chciałoby, aby poza rokiem rocznicowym, w którym będziemy celebrować odzyskanie niepodległości już od 1 stycznia do ostatniego dnia grudnia 2018, także o tym pamiętać i to nie tylko 11 listopada – powiedział Wiśniecki.

[related id=37678]W trakcie są wydarzenia związane z „Rokiem Wisły” i „Rokiem Conradowskim”, a także innymi jubileuszami.

Na koniec rozmowy dyrektor NCK zaprosił na 14 września do Galerii Kordegarda na wystawę pod tytułem „60 Warszawskich Jesieni. Impresje muzyczne”.

Całej rozmowy można posłuchać w części piątej dzisiejszego Poranka WNET. Uczestniczył w niej również Maciej Bodasiński, organizator akcji „Różaniec do granic”. Zapraszamy do słuchania.

JS

 

Tomasz Krzyżanowski, tatrzański dramaturg: Janosik to może kierpce czyścić naszemu Staszkowi Kubinowi

Dzień 45. z 80 / Zakopane/ „W Pana Boga wierz, ale Panu Bogu nie wierz”. (…) To jest góralska mentalność i nie ma jeszcze takiego etnologa, naukowca, który potrafiłby to dokładnie wytłumaczyć.

Grafika, która zainspirowała Krzyżanowskiego przy tworzeniu dramatu „Gombica Staska Kubina”

„Bez smreki wyziero słońce, a ja se patrze na góre, na której wyziero krzyż…” – tymi słowami rozpoczął dzisiejszy Poranek Wnet redaktor Witold Gadowski, z pochodzenia góral z Zakopanego, patrząc na Giewont. Zakopane to miejsce szczególne, zimowa stolicy Polski położona w kotlinie u stóp Tatr.

„Zabiłem leśnego i rodzine jego, bo mi nie dał zabić capu rogatego” – to cytat ze sztuki Tomasza Krzyżanowskiego pt. „Gombica Staska Kubina”, dramat w trzech aktach, którego premiera odbyła się w grudniu ubiegłego roku w Teatrze im. St.I. Witkiewicza w Zakopanem. A dzisiaj kolejne przedstawienie. 

– Chodzenie po lesie jest bardzo pouczające i czasami przynosi niesamowite rezultaty, bo daje mi dużo czasu do przebywania z przyrodą, dużo czasu do przemyśleń – powiedział „leśny” z Tatrzańskiego Parku Narodowego Tomasz Krzyżanowski, który pochodzi z Krakowa. Inspiracją do napisania dramatu była grafika odnaleziona w 2004 roku w Krakowie w remontowanym mieszkaniu słynnego krakowskiego malarza profesora Eugeniusz Wańka. Niepozorna szara teczka zawierała 56 rycin wykonanych około 1789 roku przez rzeczywistego świadka tamtych zdarzeń – Ignatza Goertlera de Blumenfelda, leśniczego na terenach tatrzańskich pod panowaniem Habsburgów. Są to rysunki piórkiem i węglem.

– Jest to zbiór bezcenny, bo tam pierwszy raz w historii zobrazowano Morskie Oko, Dolinę Pięciu Stawów (widzianych z Kołowej Turni), Siklawę – największy polski wodospad – powiedział Krzyżanowski. Dla niego największe znaczenie miał jednak jeden rysunek, przedstawiający bandę zbójników i dezerterów, którzy 15 lipca 1809 roku biesiadowali na polanie pod Siwą Skałą (dzisiaj Siwiańskie Turnie).

– Narysowana banda zbójników to: Wincek Bachleda, Józef Łuszczek, Matias Szentiwani, luptok (mieszkaniec regionu Liptowa na dzisiejszej Słowacji. A dowodził nimi harnaś Stanisław Kubin – mówił Tomasz Krzyżanowski. – Leśniczy ścigający dezerterów i zbójników otoczył ich ze swoją grupą. Najpierw ich narysował, a potem, o 4 rano, ich zaatakował.

[related id=34238]Potyczka miała tragiczne skutki, bo zginął jeden służący leśniczego i jeden zbójnik, Józef Łuszczek, którego krzyż do tej pory możemy spotkać w Dolinie Chochołowskiej. Prawdopodobnie jest to krzyż postawiony na jego pamiątkę przez rodzinę. Rysunek, jak sam autor mówi, „sprowokował go do uwiecznienia Staszka Kubina”. To jedyny zachowany do naszych czasów autentyczny dokument traktujący o tej szczególnej grupie rdzennych mieszkańców Podhala, Spiszu i Liptowa, jakimi byli wyjęci spod prawa rozbójnicy.

– Wszyscy wiedzą, kto to był Janosik – powiedział dramaturg. Jego zdaniem „Janosik był Orawiakiem, bo Kierchowa, skąd na pewno pochodził, jest na Orawie”. – Jego mit jest niezasłużony, bo zbójował tylko 18 miesięcy i był popularnym zbójnikiem, rzezimieszkiem, donosicielem, żeby nie określać bardziej dosadnie jego roli… i jeszcze, co ciekawe, wszystko, co zarobił, oddawał swojemu panu, Berżewiczowi, który pozycję magnata zbudował na krzywdzie ludzkiej – podkreślił. Uważa, że tak naprawdę to „Janosik był koncesjonowanym zbójem, który biednych i bogatych rabował”.

– Janosik zginął nie dlatego, że go wydała jakaś piękna Maria czy Helena, ale z powodu zakażenia rany zadanej butelką podczas pijatyki – powiedział Krzyżanowski. – Janosik zmarł po sześciu tygodniach na zakażenie i to jego zwłoki dopiero powieszono za ziebro.

Zdaniem dramaturga mit Janosika częściowo oparto na historii Sztaszka Kubina i to jego postać go zafascynowała.

– Ten chłop z Zakopanego zbójował 11 lat na obszarze między Górami Dynowskimi na Słowacji a Gorcami. Uciekał i wymigiwał się wszelkim regimentom i obławom wojsk nawet, co jest ewenementem, jeśli chodzi o zbójnictwo – opowiadał.

– Janosik to może kierpce czyścić naszemu Staszkowi Kubinowi – podsumował Tomasz Krzyżanowski, dodając, że ze względu na historię góralszczyzny, tradycję góralską, a także uczciwość historyczną powinno się propagować Staska Kubina, a nie jakiegoś Juraja Janosika.

Niestety, jak skończył Kubin, nie wiadomo. Dramaturg ma nadzieję, że kiedyś odnajdą się jakieś materiały na ten temat. Losy reszty kompanów ze zbójeckiej gromady są lepiej znane, wiadomo, że jeden został zastrzelony, drugi powieszony, trzeci zgnił w wiśnickim lochu, czwarty – zmarł od uderzenia siekierą w głowę.

„Żywot góralskich chłopców krótki – dziś wesele, jutro pogrzeb” – zacytował fragment swego dramatu o zbójnikach, których żywot jest twardy, krótki i ślebodny, czyli wolny.

– Śleboda to najwyższa forma wolności wśród górali, to jest jeszcze coś większego niż wolność, którą my mamy w głowach – powiedział Krzyżanowski. – Śleboda to jest to, że możesz se mieć każdą kobietę, każde dutki ukraść, ale musisz zachowywać się po bożemu, czyli „w Pana Boga wierz, ale Panu Bogu nie wierz”. […] To jest góralska mentalność i nie ma jeszcze takiego etnologa, naukowca, który potrafiłby to dokładnie wytłumaczyć.

W wywiadzie również o historii zapinki góralskiej, pochodzącej od Gąbicy, której przypisywano magiczne moce ochronne, o Stanisławie Staszicu i jego spotkaniu z Juhasami, których mylnie nazywał Joasami.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Tomaszem Krzyżanowskim w części pierwszej Poranka Wnet.

 

Ewa Przybyło, burmistrz miasta Dzieci Świata: Rabka-Zdrój to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu

Dzień 43 z 80. /Poranek Wnet – Nowy Targ/ Nasza solanka ma znajlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała burmistrz Rabki, zachęcając rodziny do odwiedzin uzdrowiska.

– Rabka to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu – zachwala swoje miasto Ewa Przybyło, burmistrz Rabki, polskiej stolicy dzieci, która znana jest nie tylko ze swoich uzdrowiskowych walorów, a szczególnie unikatowych solanek, ale również z teatrzyku dla dzieci Rabcio. Rabka-Zdrój nazywana jest również miastem Dzieci Świata, a tytuł ten w 1996 roku na wniosek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu nadał jej wojewoda małopolski.

– Od kilku lat dbamy o to, aby u nas dobrze się czuły całe rodziny, a nie tylko dzieci – powiedziała pani burmistrz. Położone w Kotlinie Rabczańskiej, na wysokości 500–560 m n.p.m., u ujścia potoków Poniczanki, Słonki i Skomielnianki do Raby uzdrowisko dziecięce oferuje małym pacjentom, jak też całym rodzinom, wiele atrakcji.

– Nasza solanka ma najlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała Ewa Przybyło. Rabka dziś ma do zaoferowania wiele, bo jest tam  park zdrojowy, skatepark, trialpark, ścieżki aktywnego wypoczynku, niedawno oddane miasteczko komunikacyjne, otwarta w 2009 roku darmowa tężnia solankowa.

– Rabcio powstał po to, aby dzieciom było miło, żeby choroba nie kojarzyła im się tylko z traumą, bo trzeba wiedzieć, że kiedyś dzieci same jeździły do sanatoriów – powiedziała pani burmistrz. „Rabcio” powstał jako teatr amatorski dla dzieci przebywających w sanatoriach w Rabce i pierwsze swoje przedstawienie dał w listopadzie 1949 roku. W okresie późniejszym jeździł z przedstawieniami od sanatorium do sanatorium i tak za dwa lata skończy 70 lat.

– Dziś powiat nowotarski buduje dla niego nową siedzibę – poinformowała pani burmistrz.

[related id=33956]W tym tygodniu w Rabce odbędą się obchody święta solankowego, na których miejscowe gospodynie przedstawiają swoje kulinaria oparte na wykorzystaniu wody solankowej.

– Podczas święta zostaną zaprezentowane pierniki solankowe – zapowiedziała pani burmistrz. Jak mówiła, w Rabce dużo się dzieje także zimą. Zachwalała fantastyczne stoki do uprawiania narciarstwa biegowego. Wspomniała organizowany corocznie zimowy Memoriał im. Marii Kaczyńskiej, na którym dzieci z całej Polski rywalizują w narciarstwie. Andrzej Duda, gdy jeszcze nie był prezydentem, również brał w nim udział i ma na swoim koncie miejsce na podium.

– Nie jesteśmy ośrodkiem narciarskim, ale mamy kilka małych wyciągów. U nas ludzie mogą się nauczyć jeździć na nartach – mówiła Ewa Przybyło, zachęcając turystów, w tym przede wszystkim rodziny z dziećmi, do spędzania w Rabce-Zdroju urlopów o każdej porze roku.

MoRo

Teatr Polski w Poznaniu pod kierownictwem Macieja Nowaka robi sztuki pod tezę: Polak ksenofob, homofob i antysemita

Na fasadzie Teatru Polskiego, wybudowanego wysiłkiem Wielkopolan, widnieje napis „Naród Sobie”. – W tej chwili to trzeba by ten napis zmienić na „Nowak swoim” – powiedziała Barbara Miczko-Malcher.

– Próbowałam podsumować sezon w Teatrze Polskim i ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie za bardzo na co mają chodzić poznaniacy – powiedziała  Barbara Miczko-Malcher, szefowa Wielkopolskiego Oddziału SDP w Poznaniu.

Kierownictwo artystyczne tego teatru objął w 2015 roku Marcin Kowalski, ale najbardziej kojarzony przez poznaniaków jest jego dyrektor artystyczny Maciej Nowak, znany szerszej publiczności jako krytyk kulinarny z programów w Polsacie. Nowak jest synem Alfreda Nowaka, byłego członka PZPR i konsula w Leningradzie. Przed laty na łamach „Gazety Wyborczej” zadeklarował się jako gej. Współprowadził radiowy program „Homolobby”, jest krytykiem teatralnym, stałym publicystą działu kulturalnego i kulinarnego „Gazety Wyborczej”.

– To człowiek sympatyczny, taki brat łata, tylko niekoniecznie musiał być dyrektorem naszej sceny, bo repertuar, który przygotował, jest podporządkowany jednej tezie – Polacy są ksenofobiczni, homofobiczni i  antysemiccy – powiedziała Miczko-Malcher. Jej zdaniem każde kolejne przedstawienie jest po to, żeby powyższą tezę udowodnić.

Komuna/Warszawa wystawia „Myśli nowoczesnego Polaka”

– Na 11 listopada dostaliśmy przedstawienie „Myśli nowoczesnego Polaka”, przedstawienie odnoszące się do Romana Dmowskiego, którego może dyrektor Nowak nie cenić, nie szanować, ale który się wpisał w historię Polski, a tego nie można zmieniać – powiedziała Miczko-Malcher. Jej zdaniem reżyser, który „został wypożyczony z teatru Komuna/Warszawa”, pierwszy raz się spotkał z pracami Dmowskiego.

– Finał był taki, że dostaliśmy musical, który był skandalizujący – zauważyła rozmówczyni WNET.FM.

Spektakl o pełnym tytule „Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski (biografia nieautoryzowana)”, w reżyserii Grzegorza Laszuka, był szeroko komentowany przez media w Polsce na jesieni ubiegłego roku. Nawet Joanna Ostrowska, wielbicielka twórczości Laszuka, na portalu teatralia.pl w recenzji przedstawienia cytuje słowa właśnie Dmowskiego, nazywając dzieło Laszuka „obstrukcją słowną”. Nie szczędzi mu gorzkich słów, mimo – jak sama to pisze – wspaniałych prowokacyjnych spektakli, które robił w ramach projektu Komuna/Otwock.

– Nieważne, co się myśli o Romanie Dmowskim, jednak załatwił on dla nas w Wersalu nasze polskie sprawy, więc z uwagi na ten jeden mały punkcik, który jest wpisany w jego życiorys, należy się mu odrobina szacunku, a przynajmniej rozwagi przy tworzeniu takiego przedstawienia – mówi Miczko-Malcher. Jej zdaniem autor tego spektaklu stawia znak równości między polską prawicą a Breivikiem.

– To było fatalne, skandaliczne przedstawienie i nie wiem, ile było ono grane, trzy, może cztery razy, nie śledziłam tego, ale sądzę, że nie będzie się do niego wracało – oceniła rozmówczyni WNET.FM.

Kultura lewicowo-liberalna

– Grażyna Kania reżyserowała „Sceny myśliwskie z Dolnej Bawarii”, to tekst bardzo poważanego w latach 60. ubiegłego wieku Martina Sperra, który próbował opisać zachowania ksenofobiczne właśnie w owej tytułowej Dolnej Bawarii – powiedziała Miczko-Malcher, przypominając, że reżyserka sama mieszka w Niemczech i gdy została zaproszona do reżyserskiej pracy w Teatrze Polskim, stwierdziła, że ten tekst w Niemczech „jest démodé, ale w Polsce jak najbardziej na czasie”.

– Zawsze, przy okazji każdego przedstawienia, jesteśmy obrażani, bowiem są to sądy generalizujące. Oczywiście zachowania ksenofobiczne czy homofobiczne mogą się zdarzyć w Dolnej Bawarii czy w Polsce – powiedziała szefowa wielkopolskiego SPD, podkreślając, że „nie ma szansy na uczciwą rozmowę w tym teatrze”.

Sprawa Joanny Siedleckiej otwiera oczy

Barbara Miczko-Malcher poinformowała, że gdy ostatnio mieli premierę „Malowanego ptaka” wg Jerzego Kosińskiego, z Gołdą Tencer, który to spektakl reżyserowała Maja Kleczewska w koprodukcji z Teatrem Żydowskim, to znów zrobiono z tego przedstawienie mające pokazać „antysemickim poznaniakom, gdzie tkwi źródło zła”.

Przypomnijmy, że „Malowany ptak” Kosińskiego miał być utworem autobiograficznym i uchodzi na świecie za świadectwo i dokument zagłady Żydów. Było to pierwsze w literaturze oskarżenie Polaków o okrucieństwo wobec Żydów, a tym samym o współudział w Holokauscie.  W 1993 roku Joanna Siedlecka zdemistyfikowała okupacyjny życiorys Jerzego Kosińskiego w książce „Czarny Ptasior”. Jej reporterska wędrówka, podczas której rozmawiała z wieloma świadkami, udowodniła, że mały Jurek nie błąkał się samotnie po polskich wsiach, narażony na bestialstwa półdzikich zwyrodnialców. Przeciwnie, przetrwał szczęśliwie wraz z rodzicami dzięki odważnym mieszkańcom wsi Dąbrowa Rzeczycka w województwie tarnobrzeskim.

Podczas konferencji prasowej, na której przedstawiano repertuar Teatru Polskiego, pani Miczko-Malcher chciała się dowiedzieć, dlaczego wystawiają właśnie „Malowanego ptaka”, skoro prawdziwość scen w tymże utworze została już dawno podważona.

– Tutaj usłyszałam odpowiedź od dyrektora Nowaka, że Polacy są antysemitami, bo mają pływalnię – powiedziała Miczko-Malcher. Przypomnijmy – synagoga przy Wronieckiej w Poznaniu, bo o niej mowa, była przed wojną miejscem modlitw poznańskich Żydów. W latach okupacji naziści niemieccy sprofanowali bożnicę, zrzucając z jej kopuły gwiazdę Dawida i przebudowując świątynię na basen. Pływalnia pozostała w niej do 2011 roku, mimo że już w 2002 roku odzyskali ją poznańscy Żydzi. Aktualnie, jak donosi „Gazeta Wyborcza”, wokół sprawy toczy się spór, bowiem część wspólnoty chce przebudować synagogę i stworzyć hotel. Inni dążą do powstania tam Centrum Dialogu Judaizmu.

Miczko-Malcher, opowiadając o sztuce Kleczewskiej, mówiła, że w pierwszej części autorzy skompilowali teksty publicystyczne, m.in. mocne teksty Jana Tomasza Grossa, a w drugiej zamieścili fragmenty „Malowanego ptaka”.

– Ponieważ pojawiało się pytanie, a co z Joanną Siedlecką, to wprowadzili do przedstawienia Joannę Siedlecką i zrobili z niej słodką idiotkę, ośmieszając jako postać – powiedziała rozmówczyni WNET.FM, zaznaczając przy tym, że mimo iż w trakcie przedstawienia nie pada nazwisko Siedleckiej, to dla wszystkich jest czytelne, że to ona. Miczko-Malcher rozmawiała z reportażystką na ten temat i ona, demaskatorka Kosińskiego, była oburzona, gdyż twórcy tego spektaklu wstępnie kontaktowali się z nią i sondowali, a „potem ubrali ją w garnitur niedorozwiniętej osoby”.

– Ta sytuacja przekonała mnie, że nieuczciwe są założenia przy tworzeniu tych przedstawień – stwierdziła Miczko-Malcher.

Teatr Polski daleko od literatury

„Jak teatr nie wróci do literatury, to tak będzie” – powiedział naszej rozmówczyni Wojciech Majcherek, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie, który prowadzi blog „Nie tylko o teatrze”, zapytany o ratunek dla Teatru Polskiego.

Jej zdaniem z wystawianymi na poznańskiej scenie, robionymi pod tezę spektaklami nawet nie można dyskutować, bowiem jest to „taki przechył, że właściwie człowiekowi ręce opadają i zadaje sobie pytanie, dokąd ten facet prowadzi ten teatr”.

– Na fasadzie Teatru Polskiego, wybudowanego w czasach rozbiorów wysiłkiem Wielkopolan, napisano „Naród Sobie”, a w tej chwili to trzeba by ten napis zmienić na „Nowak swoim” – skonkludowała Miczko-Malcher.

Marcin Dybowski: 27 maja o 18 zaczynamy protest przed teatrem. Policja i władze miasta nie reagują na składane protesty

„To będzie oblężenie modlitewne, nasze Westerplatte”. Odbędą się panele dyskusyjne z udziałem m.in. polityków, a także aktorów. Akcja będzie trwała non stop od soboty do niedzieli. Zapraszamy.

„Klątwa”powraca do repertuaru teatru, choć już wcześniej policja została powiadomiona, że jej treść i forma mają charakter działań przestępczych – mówi Marcin Dybowski, wydawca. Do tej pory nie podjęto żadnych kroków wyjaśniających, nie rozpoczęto śledztwa. „Spektakl narusza wiele praw konstytucyjnych” – podkreślał, wymieniając m.in. znieważanie wartości religijnych, wyszydzanie wiary i pamięci św. Jana Pawła II, wzywanie do mordu. Nic nie robią też władze miasta. „Hanna Gronkiewicz-Waltz za pieniądze podatników finansuje dalsze wystawianie sztuki. Co więcej, zakazała zorganizowania zgromadzenia publicznego w tej sprawie – dodał wzburzony.

W tej sytuacji podejmujemy działania, aby zamanifestować protest społeczeństwa – informował wydawca. 27 maja, w sobotę, o godzinie 18 rozpoczynamy „oblężenie modlitewne” warszawskiego Teatru Powszechnego przy ulicy Zamoyskiego 20. Zapraszamy do wspólnej modlitwy i udziału wszystkich warszawiaków i nie tylko. W programie także panele dyskusyjne z udziałem różnych stowarzyszeń, organizacji politycznych. Udział zapowiedzieli m.in. politycy, Młodzież Wszechpolska, Jerzy Zelnik. Będziemy pilnować tego miejsca i losów tej sprawy – informował Dybowski, nawiązując do etymologii nazwy teatru. „Powszechny to znaczy katolicki – mówił.  – My walczymy o sytuację naszej cywilizacji. O to, jaka jest Polska. To będzie nasze Westerplatte”.

ma

Wiceminister kultury o sporze wokół festiwalu w Opolu: Polityczne podziały szkodzą polskiej kulturze i polskiej piosence

Jarosław Sellin powiedział podczas Poranka Wnet, że protesty i bunty części środowiska artystycznego są wywołane nie tyle sprzeciwem wobec PiS, co poczuciem utraty pewnego monopolu środowiskowego.

..

Praktycznie od początku swoich rządów Prawo i Sprawiedliwość zmaga się różnymi atakami części środowiska artystycznego. Protesty odbywają się w związku z wyborem Marka Mikosy na nowego dyrektora Teatru Starego w Krakowie, trwa spór prawny o odwołanie dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Miał także miejsce – zakończony już –  spór o połączenie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z Muzeum Westerplatte.

Wiceminister kultury Jarosław Sellin, zapytany, z czego wynika ten bunt, stwierdził: – Nie wiem, czy się buntują przeciwko PiS-owi. Raczej się buntują przeciwko poczuciu utraty pewnego monopolu środowiskowego. W gruncie rzeczy, spór o Teatr Polski we Wrocławiu przybrał nawet znamiona walki o to, żeby była zgoda władzy publicznej na istnienie teatru partyjnego – mówił, wskazując na byłego dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego, posła partii .Nowoczesna.

Odnosząc się do sporu wokół połączenia muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z Muzeum Westerplatte, poseł przypomniał, że projekt muzeum na Westerplatte powstał za pierwszego rządu PiS, a za rządu PO postanowiono rozpocząć budowę muzeum II wojny światowej w Gdańsku: – Może też i dobrze, bo rzeczywiście w Gdańsku II wojna się zaczęła, ale kompletnie zlekceważono teren Westerplatte. (…) Myślę, że posiadanie filii na Westerplatte jest walorem Muzeum II Wojny Światowej.

[related id=”20070″]

Zapytany o słowa odchodzącego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, jakoby ekspozycja była jego własnością intelektualną i nie pozwala, aby coś w niej zmieniać, odparł, że w ministerstwie trwa analiza dokumentów, które podpisał były dyrektor: – Na zdrowy rozsądek wydaje się, że to jest roszczenie dosyć kuriozalne. Przecież to jest muzeum państwowe, zbudowane za pół miliarda złotych, za pieniądze polskich podatników.

– Byłem w tym muzeum. Tam jest bardzo dużo błędów merytorycznych w podpisach, nie mówiąc już literówkach czy błędach ortograficznych. Jestem ciekaw, czy jak będziemy chcieli zmienić jakiś napis, w którym jest literówka, to czy była dyrekcja muzeum „zrobi Rejtana” i powie, że nie pozwala niczego zmieniać, bo tutaj są prawa autorskie do tego podpisu z błędem – powiedział.

W rozmowie poruszono również temat zbliżającego się festiwalu w Opolu. Organizatorem festiwalu bez zmian pozostaje Telewizja Polska i prezydent Opola. Jarosław Sellin stwierdził, że polityczne i partyjne podziały szkodzą polskiej kulturze i polskiej piosence.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.
WJB

 

Obejrzyj również wywiad z Jarosławem Sellinem na YouTube Radia Wnet: