Spotkajmy się! Redakcja WNET wyruszyła w trasę! Pierwszym przystankiem Białystok

5 września redakcja Radia WNET rozpoczęła niepowtarzalną podróż, czyli Wielką Wyprawę Radia WNET. Przez dwa i pół tygodnia wraz z mobilnymi studiami będziemy wędrować po Polsce.

Odwiedzimy wszystkie siedem miast, w których nadaje Radio WNET, ale wnikniemy także w przestrzeń lokalną, z dala od wielkich aglomeracji. Przybliżymy słuchaczom różne odcienie polskiej kultury, sylwetki wyjątkowych osób ze świata polityki, nauki, przedsiębiorczości, religii i sztuki, a także historię odwiedzanych miejscowości i regionów.

Celem naszej wyprawy jest poznanie. Będziemy badać i prezentować na antenie zwyczaje mieszkańców poszczególnych miast, czyli naszych słuchaczy. Chcemy jednocześnie, aby nasi odbiorcy poznali się nawzajem.

W każdym z odwiedzonych przez nas miast nadamy całodzienną audycję zakończoną “Dobrym Wieczorem”, czyli koncertem radiowym połączonym ze spotkaniem z naszymi przyjaciółmi i słuchaczami. 22 września, w pierwszy dzień jesieni, wyprawa zakończy swój bieg docierając do Warszawy, gdzie o godz. 19 w Teatrze Palladium odbędzie się finałowy koncert podsumowujący osiemnaście dni naszej podróży.

Wezmą udział nasi słuchacze oraz zaproszeni goście. Koncert poprowadzą Milo Kurtis oraz Marcin i Lidia Pospieszalscy, wystąpią na nim również  goście specjalni. Wydarzenie będzie transmitowane w telewizji oraz na kanałach społecznościowych WNET.

Terminarz Wielkiej Wyprawy Radia WNET:

Białystok (5-7 IX)
Lublin (7-9 IX)
Kraków (9-11 IX)
Wrocław (12-14 IX)
Szczecin (14-16IX)
Bydgoszcz (16-18 IX)
Łódź (120-21 IX)

Koncert finałowy Warszawa: 22 IX, [Teatr Palladium]

Już teraz zapraszamy Państwa do towarzyszenia nam w naszej drodze. Spotkajmy i poznajmy się.

N.N.

Piotr „TUSE” Jaworski: Street Art coraz bardziej opiera się nie na jakości, tylko chęci pokazania się za wszelką cenę

Gościem „Popołudnia Wnet” jest Piotr „TUSE” Jaworski, artysta graffiti, który opowiada o swoich pracach i początkach kariery, a także o obecnej sytuacji w sztukach typu Street Art.

Piotr Jaworski jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, działa lokalnie pod pseudonimem „TUSE”. Przy podjęciu decyzji o obraniu artystycznej ścieżki kariery zadecydował częściowo przypadek – wcześniej gość „Popołudnia Wnet” planował wiązać swoją przyszłość z prawem. Dziś jego prace można znaleźć w niektórych szkolnych podręcznikach, gdzie pojawiają się jako przykładowe ilustracje streetartu. Mimo upływu lat, artysta nie trafi zapału do malowania i wciąż ma ochotę tworzyć nowe rzeczy i podejmować nowe wyzwania.

Cały czas chcę mi się malować, co nie jest regułą wśród moich rówieśników, bo ciężko przecież robić to pracując w biurze i mając dwójkę dzieci – zostali tylko ci, którzy się tym zajmują zawodowo. Na chwilę obecną mam chęć tworzenia i staram się ją do końca wykorzystać.

Komentując swoją obecność w podręcznikach szkolnych, Piotr „TUSE” Jaworski zwraca uwagę na pewien dość istotny aspekt swojej pracy – tworząc w przestrzeni publicznej trzeba liczyć się z pewnym ryzykiem wykorzystania swojego dzieła do różnych celów – nie zawsze tych wymarzonych.

Malując w przestrzeni otwartej musisz liczyć się z tym, że każdy może na tym mazać albo po prostu zrobić temu zdjęcie, ostatnio widziałem np. pocztówki z moim obrazem. O umieszczeniu jednego z moich obrazów w podręczniku dowiedziałem się od jakichś ludzi po czasie.

Najwięcej prac stanowią portrety. Artysta zaznacza, że portrety graffiti są bardziej zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy niż np. litery, których jego zdaniem większość widzów nie próbuje nawet rozczytać. Nie ma również jego zdaniem podziału na graffiti dobre i złe – wiele zależy od samego autora i jego konceptu. Zdaniem TUSE część młodych artystów nie do końca dobrze to rozumie i zdarza się im przestrzeń publiczną po prostu szpecić.

Coraz mniej jest umiejętności, a coraz bardziej jest to kwestia pokazania się za wszelką cenę na głównej ulicy, czy kamienicy. Ostatnimi czasy zadaje pytania: czy w wieku 40 lat będziesz się cieszył jak ktoś przyjdzie i ci coś napisze? (…) O podobnych tworach mówi się teraz „no style”. Niestety te rzeczy niewiele mają wspólnego z jakością i umiejętnościami.

Sprawy nie zawsze układają się po myśli twórcy – próba wykonania muralu z portretem Brunona Zwarry zasłużonego dla miasta Gdańska, natrafiła na przeszkody. Miasto nie chciało nawet zapłacić za materiały. Po trudnościach w porozumieniu z miastem artyście z pomocą wnuka Zwarry udało się wykonać portret, którym teraz chełpi się administracja Gdańska.

Po bezskutecznych staraniach o grant od prezydenta zrobiłem to oddolnie, wsparł mnie przy tym wnuk Brunona Zwarry, który dorzucił trochę pieniędzy na farby. (…) Sytuacja jest ciężka, pieniądze do pobrania były śmieszne – nie chodziło nawet o honorarium, tylko o niezbędny sprzęt.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

Zobacz więcej na:

https://tuse.pl

PK

Jackowski: Nie przyglądam się specjalnie światowej sztuce. Wolę otwierać drzwi antycznym inspiracjom

W porannej rozmowie z Katarzyną Adamiak artysta tłumaczy, dlaczego stał się rzeźbiarzem i opowiada o swojej pracy twórczej.


W piątkowym „Poranku Radia WNET” Michał Jackowski opowiada również o swoich początkach zainteresowania sztuką, które zaczęło się już w wieku dziecięcym. W szkole średniej przyszłego artystę dostrzegł jego nauczyciel plastyki, który pomógł mu kształtować talent oraz wskazał odpowiedni kierunek studiów:

Chciałoby się może opowiedzieć jakąś romantyczną historię, ale pewnie rzeźba dlatego, że nie umiałem malować – przyznaje rzeźbiarz.

Jackowski mówi także o swoim trybie pracy. Dziennie poświęca sztuce wiele godzin. W trzy lata stworzył ponad 70 prac. Stwierdza, że rzeźba jest trudna, ponieważ nie tak łatwo nałożyć poprawki na swoje dzieło jak w innych sztukach:

Jest to rzeczywiście trudne. Kiedy się zrobi kompozycję, zaplanuje ją – bo to jest taki wieloetapowy proces: bozzetto, powiększenie, model i ewentualne przekucie w kamień – to jeżeli widzisz, że stoisz już przed tą 10-tonową bryłą kamienia, już zdjąłeś te 5 ton (…) to trzeba to skończyć. Postawić kropkę i poprawić już w następnej kompozycji – komentuje artysta.

Co ciekawe, artysta nieszczególnie przygląda się współczesnemu światu sztuki. Inspiracje zaś czerpie ze starożytności, gdyż język tamtych czasów jest dla każdego zrozumiały.

Jakoś tak specjalnie nie przyglądam się światowi sztuki. Raczej lubię otwierać drzwi inspiracji wstecz – podkreśla Michał Jackowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Tygodniowy Kalejdoskop Kulturalny – 10.07.2021 r.

Ewa Zalewska z Muzeum Ikon w Supraślu o wystawie miniaturowych ikon i o tym, dlaczego jeszcze trzeba wpaść do Supraśla; Piotr Kopszak o barokowym mistrzu – Franciszku Lekszyckim.

Bogusław Szostkiewicz o wakacyjnych lekturach ze starych, ale nie do końca z zakurzonych półek.

Tygodniowy Kalejdoskop Kuturalny – 19.06.2021 r.

Specjalne wydanie audycji, ze względu na mecz Polska-Hiszpania poświęcone kulturze tej części Póływspu Iberyjskiego.

Kamil Urbański, czarodziej gitary i flamenco na żywo; Ksiądz profesor Andrzej Witko, wybitny znawca twórczości Murilla i sztuki hiszpańskiej ze szczególnym uwzględnieniem Sewilli. Zofia Jakubowska-Pindel o smakach hiszpańskich. Profesor Jerzy Miziołek o Velazquezie i Goi. Czekamy na cud w Sewilli.

Włoski artysta sprzedał niewidzialną rzeźbę za 18 tys. dolarów

Włoski artysta Salvatore Garau stworzył rzeźbię, której fizycznie nie ma lub jak uważa artysta, która jest próżnią. Co więcej, nie jest to pierwsze niewidzialne dzieło Włocha.

Włoski artysta Salvatore Garau stworzył rzeźbię, której fizycznie nie ma lub jak uważa artysta, która jest próżnią. Rzeźba została sprzedana na aukcji za 15 tys. euro, czyli niemalże 67 tys. zł. Jedynym bezsporny dowód zakupu „wytworu artystycznego” stanowi certyfikat autentyczności.

 Salvatore Garau swoją nieistniejącą rzeźbę nazwał „Io sono”, co po włosku znaczy dosł. „Jestem”. Chociaż dzieło nie ma fizycznej formy artysta zaprzecza zarzutom, że jego rzeźba jest „niczym”. Zdaniem Włocha „Io sono” to próżnia, czyli „przestrzeń pełna energii”.

Jak tłumaczy na stronie as.com Salvatore Garau:

Próżnia to nic innego jak przestrzeń pełna energii, a nawet jeśli ją opróżnimy i nic nie pozostanie, zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga, to „nic” ma wagę. (…) Dlatego ma energię, która jest zagęszczana i przekształcana w cząstki, czyli w nas.

Jak informuje Italy24News, zgodnie z wolą artysty, rzeźba powinna być wyeksponowana we wnętrzu wolnym od jakichkolwiek przeszkód, na powierzchni o długości 5 stóp i szerokości 5 stóp (około 1,5 m na 1,5 m). Z uwagi na to, że dzieło fizycznie nie istnieje, Salvatore Garau nie ma specjalnych wymagań odnośnie oświetlenia lub temperatury w pomieszczeniu ekspozycji.

Z kolei w „Newsweeku” czytamy, że „Io sono” jest już kolejną, niewidzialną rzeźbą, jaką stworzył Salvatore Garau. Z pierwszą rzeźbę Włocha można zapoznać się na Instagramie. Tam, artysta opublikował film „ukazujący” swoje dzieło. Rzeźbę zatytułowną „Budda w kontemplacji” Salvatore Garau umieścił na Piazza della Scala w Mediolanie.

N.N.

Źródło: Business Insider Polska

Walka o zachowanie pierwotnego charakteru Parku Joradana w Krakowie / Józef Wieczorek, „Śląski Kurier WNET” 83/2021

W Parku Krakowskim jest strefa dla dzieci, a także strefa z licznymi rzeźbami, większa niż w Parku Jordana. Nikt tego nie kontestuje, może dlatego, że rzeźby nie kojarzą się z patriotyzmem.

Józef Wieczorek

Powrót demonów PRL do patriotycznego Parku Jordana

Park Jordana od ponad 100 lat służy mieszkańcom Krakowa i nie tylko. Założony jeszcze pod zaborami, w roku 1888 przez dr. Henryka Jordana, wybitnego lekarza, wielkiego społecznika i patriotę, łączył funkcje zdrowotne, wypoczynkowe, zabawowe, z krzewieniem postaw patriotycznych wśród dzieci, jak i starszych mieszkańców. Przetrwał do dziś, mimo zniszczeń okupacyjnych także historycznych pomników wielkich Polaków, wśród których, rzecz jasna, nie mogli się przechadzać „ubermensche” (park był „Nur für Deutsche”).

W czasach PRL

W czasach komunistycznych, w 1958 r., w 50 rocznicę śmierci doktora, powstało Towarzystwo Parku im. dr. Henryka Jordana, dla kultywowania działalności swojego imiennika. Nacisk kładziono głównie na funkcje zabawowe i nie kontynuowano budowy pomników wielkich Polaków, których tylko część, ocalona przed barbarzyńcami, została ustawiona w parku.

Ale i w PRL pomniki nieraz były dewastowane przez wandali i głównie przy takich okazjach prasa o nich wspominała. W 1967 r. zlikwidowano stary pawilon „Jordanówki” stojący w parku, pełniący funkcje gastronomiczne i edukacyjne, bo ludowe władze Krakowa raził jego przedwojenny wygląd. O likwidacji nie poinformowano nawet Towarzystwa Parku, które w tej materii protestowało do władz najwyższych.

Zbudowano nowy pawilon, który miał typowy dla epoki socjalistycznej wygląd i inne funkcje. W latach 70. trudno było prowadzić wykłady w sąsiadującym z Parkiem Jordana Collegium Geologicum UJ ze względu na trwające w parku głośne imprezy. Pomniki jordanowskie nadal były dewastowane w czasach „jaruzelskich”, na co reagował Kazimierz Cholewa z Towarzystwa Parku, a nie „miasto”.

Kontynuacja idei dr. Henryka Jordana

Już w III RP zdewastowany pawilon „Jordanówki” został przejęty w ramach umowy przez Fundację im. dr. Henryka Jordana, reprezentowaną przez Kazimierza Cholewę, który pawilon odremontował, prowadził tam kawiarnię – spokojną, lubianą przez mieszkańców Krakowa, szczególnie starszych, spędzających tam razem z dziećmi wolne chwile.

Po rewaloryzacji części parku na początku tego wieku powstało wiele boisk do uprawiania sportu i zabawy, ale nie było zaplecza tj. szatni i natrysków, mimo funkcjonowania pobliskiego budynku „Bajlandji”, jednak o roli komercyjnej, a nie społecznej.

W kontynuacji idei jordanowskiej, dzięki pasji Prezesa Towarzystwa – Kazimierza Cholewy, powstała imponująca, słynna w Polsce Galeria Wielkich Polaków XX wieku, którą tworzy 35 popiersi osób zasłużonych dla niepodległości, często wyklętych przez komunistów (moje dokumentacje głównie na platformie wordpress.com) i stanowiących wzorce osobowe dla młodzieży.

IPN opracował tekę edukacyjną „Na szlakach historii w Małopolsce. Galeria wielkich Polaków”, wykorzystywaną w tej szkole pod gołym niebem. Wiele uroczystości patriotycznych organizowanych w Parku ściąga setki, a nawet tysiące mieszkańców, nie tylko Krakowa.

Powrót demonów PRL

Mimo to, a może właśnie dlatego, twórca Galerii, prezes Towarzystwa, jest obiektem niewybrednych ataków ze strony antypatriotycznie, wręcz antypolsko nastawionej części radnych Krakowa (Krakowska frakcja antypolska w działaniu…, „Kurier WNET” nr 53) oraz niektórych mediów, na czele z „Gazetą Wyborczą”. Spośród radnych wyróżniali się swoimi wypowiedziami: Andrzej Hawranek i Anna Pojałowska – radna Dzielnicy V. W takiej atmosferze nieznani sprawcy kilkakrotnie dewastowali pomniki w Galerii.

Po zakończeniu okresu wynajmu „Jordanówki” w 2020 r. osoba prezesa Towarzystwa i Galeria Wielkich Polaków nadal są przedmiotem ataków i deprecjacji, rozpowszechnianych w mediach (np. radny Łukasz Maślona w audycji TVP Kraków Tematy dnia, 21.01.2021), mimo że to dzieło stanowiło podstawę do nagrody Kustosza Pamięci Narodowej dla Kazimierza Cholewy (rok 2020). Rzecz jasna, trwają dyskusje nad dalszym losem pawilonu, który powinien być zastąpiony nowym obiektem. Ale do dyskusji nad przyszłością parku i „Jordanówki” nie jest zapraszane Towarzystwo Parku, które – mimo że nadal istnieje – jest traktowane jak niepotrzebny przedmiot, podobnie jak to miało miejsce w trakcie likwidacji starego pawilonu w 1967 r.

Z kłamstwami, pomówieniami rozpowszechnianymi w audycjach TVP i w prasie, nie tylko w „Gazecie Wyborczej” (niewątpliwego lidera antypatriotycznego hejtu), nie można nawet polemizować na równych warunkach.

Podobnie jak w PRL, stosuje się „dyskusje” bezdyskusyjne. Można by rzec – do Parku Jordana wracają demony PRL.

Nie ma konfliktu patriotyzmu i zabawy

Przypomnieć należy niewątpliwie antypatriotyczne, antypolske ekscesy radnych tak miejskich, jak i dzielnicowych (Rada V Dzielnicy), którym przeszkadzają pomniki wielkich Polaków (pewnie z konfrontacji z nimi czują swoją małość) i którzy argumentują, że chodzi im o dzieci, dla których rzekomo w Parku nie ma miejsca. Park jest duży – około 21,5 ha i ma duże połacie zabawowe, a pomnik Misia Wojtka z Armii Andersa należy do najbardziej ulubionych przez dzieci miejsc! Zresztą i rejony wokół innych pomników bynajmniej nie przeszkadzają w zabawach i ćwiczeniach cielesnych, jak za czasów dr. Henryka Jordana, co widać na moich fotoreportażach. Hejterzy, rzekomi obrońcy dzieci i młodzieży, ani słowem nie wspominają, że głównym utrudnieniem dla ćwiczeń i zajęć szkolnych jest brak szatni i natrysków, ale adaptacja do tego celu „Bajlandii”, czy raczej postawienie w tym miejscu nowego obiektu, nie jest przedmiotem dyskusji. Nie wiadomo, jak w takim razie przeciwnicy Galerii Wielkich Polaków XX wieku chcą zapewnić dzieciom odpowiednie warunki do zabaw?

Atakujący wytaczają takie argumenty, że trudno się zorientować, czy byli w ogóle w Parku Jordana, czy cokolwiek wiedzą o działalności dr. H. Jordana. Krzyczą o konieczności przywrócenia parku dzieciom, jakby ktokolwiek ten park dzieciom odbierał. Chcą odebrać parkowi funkcję edukacyjną i patriotyczną, którą kultywował właśnie Henryk Jordan.

Można się zapytać: ile kosztuje mieszkańca Krakowa utrzymywanie takich radnych, którzy nie są w stanie przyswoić choćby elementarnych faktów z historii parku i Krakowa, i walą jak cepem w to, co jest naszym wspólnym dobrem.

W niezbyt odległym Parku Krakowskim jest strefa dla dzieci, a także strefa z licznymi rzeźbami, zajmująca więcej miejsca niż pomniki w Parku Jordana. Nikt tego stanu rzeczy nie kontestuje, może dlatego, że rzeźby są współczesne i nie kojarzą się nikomu z patriotyzmem.

W niezbyt odległej od Parku Jordana szkole podstawowej nr 12 (al. Kijowska 3) wokół budynku szkoły są boiska do zabaw i uprawiania sportu, ale jest i sektor patriotyczny z pomnikiem i dębami pamięci ofiar zbrodni katyńskiej, no i z polską flagą. Nie zauważyłem, aby dzieciaki nie miały gdzie się bawić, aby bywały przestraszone takim stanem rzeczy, nie słyszałem, aby ktokolwiek argumentował, że skoro jest pomnik, jest flaga, to nie jest to szkoła dla normalnych dzieci.

A takim argumentem posługiwali się radni w stosunku do patriotycznego wyrazu Parku Jordana i flagi narodowej tam umieszczonej. Nikt nie argumentuje, żeby szkołę przywrócić dzieciom, a kultywowanie pamięci historycznej, wychowanie w duchu patriotycznym nikomu szkoły nie odbiera, lecz nadaje jej sens.

Śladami Hansa Franka?

Mamy paranoidalny stan rzeczy, media nie zwracają na to uwagi, a radni najchętniej pomniki by zburzyli, idąc w ślady Hansa Franka czy wandali z okresu PRL.

Na rok 2021 r. jakaś grupa mieszkańców Krakowa przygotowała projekt zgłoszony w budżecie obywatelskim 2021 „Odpomnikujmy Park Jordana”, mający na celu usunięcie z Galerii Wielkich Polaków XX wieku 14 pomników: ks. Zdzisława Peszkowskiego (odsłonięty 17 września 2010 r.), gen. Leopolda Okulickiego (odsłonięty 27 V 2012r.), Danuty Siedzikówny „Inki” (odsłonięty 16 XI 2012 r.) gen. Stanisława Sosabowskiego (odsłonięty 1 IX 2013 r.), ks. Władysława Gurgacza, (odsłonięty 14 IX 2014 r.), Andrzeja Małkowskiego (odsłonięty 27 VIII 2011 r.), gen. Elżbiety Zawackiej (odsłonięty 31 VIII 2014 r.), bp. Albina Małysiaka (odsłonięty 17 V 2015 r.), mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” (odsłonięty 1 III 2015 r.), ppłk. Łukasza Cieplińskiego „Pługa” (odsłonięty 1 III 2015 r.), mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” (odsłonięty 28 II 2016 r.), sierż. Józefa Franczaka „Lalka” (odsłonięty 28 II 2016 r.), Zofii Kossak-Szczuckiej (odsłonięty 8 VI 2016 r.), Henryka Sienkiewicza (odsłonięty 8 VI 2016 r.), które rzekomo zostały postawione bez wymaganego prawem pozwolenia na budowę. Reportaże z odsłonięć pomników – postawionych po akceptacji radnych Krakowa, z udziałem władz miasta i państwa – można znaleźć na moim kanale YouTube i w serwisach „W Krakowie” na wordpress.com.

Usunięty ma także zostać maszt flagowy, na którym łopocze od 5 lat polska flaga, raniąca uczucia antypatriotyczne i antypolskie części radnych i aktywistów miejskich.

32 lata temu ogłoszono w mediach upadek komunizmu, odzyskania wolności i niepodległości. Okazuje się, chociażby na przykładzie Parku Jordana, że było to ogłoszenie przedwczesne. Bez dekomunizacji, wyzwolenia miasta od anty-Polaków, życie w Królewskim Mieście Krakowie, wśród powracających demonów PRL, jest wielkim utrapieniem dla patriotycznie wychowanych mieszkańców.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Powrót demonów PRL do patriotycznego Parku Jordana” znajduje się na s. 4 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Powrót demonów PRL do patriotycznego Parku Jordana” na s. 4 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego