Prof. Miziołek: Matejko stworzył prawdziwy malarski poemat na temat Konstytucji 3 maja

Fot. Domena publiczna, Wikimedia.com

Oglądając ten obraz, mamy do czynienia z opowieścią, bardzo wiernie oddającą tamtą epokę – mówi historyk sztuki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Poranek Wnet ,,Wydanie specjalne 3 Maja”

„Opiekun” – jak powstawał film i dlaczego warto go obejrzeć – rozmowa z autorką scenariusza, Aleksandrą Polewską

Zwiastun filmu "Opiekun", zrzut ekranu

Jestem przekonana, że mimo wszystkich przeciwności, z którymi musieli się mierzyć, Święta Rodzina była najszczęśliwszą rodziną na świecie, a w związku z tym święty Józef też był szczęśliwy .

Magdalena Wójcik, Konrad Mędrzecki, Aleksandra Polewska-Wianecka

MW: Jak to się stało, że Pani pomysł na scenariusz trafił do Stowarzyszenia Rafael i do producenta, pana Andrzeja Sobczyka?

Pan Andrzej Sobczyk, Rafael Film i ja znamy się już od 2007 roku. Opublikowałam wtedy pierwszą książkę w wydawnictwie Rafael i od 2007 roku opublikowałam ich wiele. Wydawnictwo nie miało chyba jeszcze wtedy swojej „córki”, którą jest Rafael Film. Przyszłam do Rafaela z myślą, że będę pisać wyłącznie książki dla dzieci – takie miałam marzenie i takie plany. Natomiast pan Tomasz Balon-Mroczka stawiał przede mną przeróżne wyzwania. Najpierw mi zaproponował, żebym spróbowała pisać dla dorosłych, później, żebym pisała scenariusze do komiksów, aż wreszcie Przemek Wręźlewicz, który był moim opiekunem w wydawnictwie i jednym ze współtwórców Rafael Film, zaproponował mi napisanie scenariusza do filmu o św. Józefie Kaliskim. Nigdy nie pisałam scenariuszy, ale ponieważ wydawnictwo ciągle podnosiło mi poprzeczkę, stwierdziłam, że spróbuję.

Kocham kino i należę do osób, które uważają, że filmy mogą zmieniać życie. Ale nigdy nie planowałam współtworzyć żadnego filmu. Pomyślałam, że nie jestem scenarzystką i jeśli mi się nie uda, to po prostu wyrzucę scenariusz do kosza, nikt się nie dowie. A jeżeli się uda, no to dobrze.

I tak to wyglądało. Był chyba rok 2018. Pierwsza wersja scenariusza, którą przedstawiłam Rafaelowi, to była taka historyczna panorama kultu.

MW: W 2021 roku została podjęta decyzja o realizacji filmu. PISF się tym nie zajmował. Film powstawał dzięki darczyńcom.

Z datków zwyczajnych osób i to jest piękne, że właściwie każda z tych osób, które złożyły ofiarę czy datek na ten film, jest w pewnym sensie jego współproducentem.

MW: Od czego zaczął się kult w Kaliszu? Bo akcja filmu dzieje się w Kaliszu, gdzie znajduje się sanktuarium Świętego Józefa z cudownym obrazem z 1796 roku, przedstawiającym Świętą Rodzinę; właśnie Józefa Kaliskiego. No i tutaj pojawia się wątek obrazu. On jest dosyć ważny.

Bez niego by nic nie było. Obecnie specjaliści orzekają, że ten obraz mógł powstać w pierwszym ćwierćwieczu XVII wieku, a więc dużo wcześniej niż w 1796 roku. Badania wykazują, że mógł zostać namalowany już przed rokiem tysiąc 1625. Cała historia zaczęła się od tego, że w pewnej wsi pod Kaliszem, o nazwie Solec, chorował bardzo ciężko jej sołtys, który jest nam znany tylko z nazwiska. Nazywał się Stobienia. Z zachowanego opisu jego choroby wynika, że prawdopodobnie chorował na jakiś rodzaj paraliżu i modlił się o to, by Bóg albo go uzdrowił albo żeby go zabrał do siebie, ponieważ on bardzo się z tą chorobą męczył, a oprócz tego miał świadomość, że męczą się też z nim bardzo jego najbliżsi w domu.

Pewnej nocy w odpowiedzi na tę modlitwę przyśnił mu się jakiś starszy mężczyzna z brodą. I jeszcze ten Stobienia, opisując go, podkreślił, że ten człowiek był wesoły. To świetnie brzmi w tym opisie, że człowiek był wesoły i wesoło powiedział do niego: będziesz uzdrowiony, ale musisz zrobić pewną rzecz. Wynajmiesz malarza i powiesz mu, żeby namalował obraz Świętej Rodziny.

Święty Józef – bo za chwilę oczywiście się okaże, że to był święty Józef – opisał mu bardzo dokładnie, co na tym obrazie ma być, po której stronie ma być święty Józef, po której ma być Maryja, gdzie ma być Dzieciątko, że nad nimi ma być Bóg Ojciec i Duch Święty. I wszystko po kolei opisał i powiedział: zlecisz namalowanie tego obrazu, a potem, jak już będzie gotowy, zawieziesz go do kolegiaty kaliskiej, czyli do dzisiejszego sanktuarium świętego Józefa – to była kolegiata Najświętszej Marii Panny wówczas – i będziesz uzdrowiony.

Stobienia był człowiekiem zamożnym. Rzeczywiście zamówił ten obraz. Do dzisiaj trwają badania i spekulacje, gdzie ten obraz powstawał, kto go malował? Czy został przywieziony do Solca i dopiero stamtąd Stobienia go zawiózł do Kalisza, czy może powstał w Kaliszu? Tego nie wiemy. Wiemy tylko z tego zachowanego opisu, że kiedy Stobienia zobaczył ten obraz, bardzo się ucieszył, że jest taki piękny i w postaci świętego Józefa na tym obrazie on rozpoznał człowieka, który mu się przyśnił i który mu to wszystko kazał zrobić. I z radości go ucałował, a kiedy go ucałował, został uzdrowiony. Obraz został początkowo umieszczony w bocznym ołtarzu kolegiaty. Dzisiaj to wszystko wygląda zupełnie inaczej, ale święty Józef zaczął działać w Kaliszu w taki sposób. (…)

MW: Podobno w na parę dni przed pierwszym klapsem okazało się, że brakuje dosyć znaczącej kwoty. Pani Diana z promocji opowiadała mi, że już zaczęła nawet szukać listy darczyńców, żeby rozsyłać jakieś prośby, ale chyba następnego dnia na koncie nagle pojawiła się ta kwota plus ekstra 5500 złotych.

Wszyscy, którzy mieliśmy jakiś udział w powstawaniu tego filmu, doświadczyliśmy pewnie niejednej takiej sytuacji, kiedy w momentach podbramkowych święty Józef interweniował. Ja na przykład, tak jak już mówiłam, najpierw zgodziłam się optymistycznie na napisanie scenariusza, potem pierwsza wersja ta panorama historyczna, którą przedstawiłam Rafaello, okazała się zbyt droga w realizacji. Był taki moment, kiedy miałam poczucie, że doszłam do ściany, że w ogóle nie wiem, co robić.

Wtedy powiedziałam do świętego Józefa: słuchaj, jeśli nie pomożesz, to ja niczego nie wymyślę. Po prostu w ogóle nie wiem, co zrobić. I rzeczywiście poczułam, że bardzo szybko przyszedł z pomocą. To był moment. Jeszcze tego samego dnia wszystko stało się dla mnie jasne: co mam robić, w którą stronę pójść. Skonsultowałam to z Rafaelem i pomysł przypadł im do gustu.

KM: Chciałbym zapytać o pierwsze reakcje na ten film. Jak jest odbierany przez publiczność?

Byłam i na premierze w Kaliszu, i też u siebie, w Koninie. Widziałam na własne oczy, jak ludzie płakali na tym filmie, co było dla mnie bardzo poruszające. I też jak spontanicznie, kiedy seans się skończył, bili brawo. Ale łzy były dla mnie o wiele bardziej znaczące. Przez ten pierwszy weekend, kiedy był film wyświetlany, moi przyjaciele z Poznania czy z Wrocławia przysyłali mi esemesy: wchodzimy na twój film. A potem wychodzili i pisali głównie o tym, że ludzie płakali. Moja przyjaciółka z Poznania napisała, że ludzie w Poznaniu siedzą na schodach, bo brakło miejsc siedzących, ale i tak chcieli kupić bilet. I że ogólnie odbiór jest bardzo dobry.

Słyszałam już od moich znajomych z Rafaela, że ten film dał do myślenia małżonkom, którzy byli w trakcie rozstawania się, w trakcie rozwodu. Nie wiemy jeszcze, czy oni się na pewno zejdą, czy ich rodziny zostaną ostatecznie uratowane, ale ten film zaczął w nich bardzo pracować. I takie są te pierwsze sygnały. (…)

KM: Dla mnie postać świętego Józefa to takie dwie odsłony. Pierwsza, świętego Józefa zafrasowanego, kiedy dowiaduje się, że jego małżonka jest w stanie błogosławionym. W ikonografii jest przedstawiony, jak siedzi zestresowany, broda oparta na dłoni itd. A druga odsłona świętego Józefa, już w ucieczce do Egiptu czy w Świętej Rodzinie – pogodny, uśmiechnięty – jak Pani opowiadała. Częściej do mnie przemawia ten frasobliwy. A do, Pani, widzę, że ten drugi, tak?

Tak, to prawda. Ja współtworzę też media społecznościowe w Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu. Jest marzec i właśnie prowadzimy taki cykl „Marzec ze świętym Józefem”, który jest poświęcony objawieniom świętego Józefa i objawieniom, które dotyczą świętego Józefa. I właśnie wczoraj czytałam objawienia Sługi Bożej Marii z Ágredy, hiszpańskiej mniszki, która opisuje, jak było jej dane cudownie zobaczyć, jak święty Józef dowiaduje się o tym, że Maryja jest w ciąży i jak on ma strasznie złamane serce. To się czyta jak Cierpienia młodego Wertera.

Ale ja rzeczywiście postrzegam świętego Józefa przez pryzmat wesołości i pogody. Sama jestem człowiekiem bardzo pogodnym, tak że jego pogoda jest mi bliska. Ale też myślę sobie, że święty Józef był bardzo szczęśliwym małżonkiem, był bardzo szczęśliwy jako ojciec i jako jako małżonek. Jestem przekonana, że mimo wszystkich przeciwności, z którymi musieli się mierzyć, Święta Rodzina była najszczęśliwszą rodziną na świecie, a w związku z tym, siłą rzeczy, święty Józef też był szczęśliwy jako jej członek i jako jej głowa. Więc ta postać kojarzy mi się jak najbardziej pogodnie.

MW: A czego Panią nauczył święty Józef?

Ja akurat nie mam dzieci, ale jestem w małżeństwie i bardzo wiele święty Józef mnie nauczył, jeśli chodzi właśnie o życie w małżeństwie.

To jest nadzwyczajne, bo ja widzę, jak święty Józef mi pomaga, po prostu. Mówiłam przed chwilą o widzeniach historycznych Sługi Bożej Marii z Ágredy, które są bardzo podobne do tych, które miała Anna Katarzyna Emmerich i według których Mel Gibson nakręcił Pasję

W tych objawieniach są też cudownie przedstawione relacje między Maryją a Józefem. Maria z Ágredy pisze, że oni byli bardzo w sobie zakochani i że się prześcigali w służeniu sobie nawzajem. I są dosłownie takie sceny, kiedy święty Józef nie chciał pozwolić Maryi, żeby ona myła naczynia albo żeby zajmowała się sprzątaniem domu. Bardzo mnie to ujęło, nie ukrywam. Ale też chodzi o ich postawy związane ze służeniem.

Bo my dzisiaj jesteśmy generalnie takim społeczeństwem i takimi ludźmi, którzy są skupieni na tym, żeby mnie było jak najlepiej i żeby dbać o swój dobrostan, także w relacjach. To jest oczywiście bardzo ważne, ale kiedy poznałam w chrześcijańskich małżeństwach, w chrześcijańskich rodzinach tę opowieść o służeniu, bardzo mnie to dotknęło.

I naprawdę codziennie modlę się do świętego Józefa o to, żeby czynił moje małżeństwo szczęśliwym. Żeby mnie przemieniał tak, żebym ja mogła być taką dobrą żoną, jakim on był dobrym mężem. To jest najważniejsze, o co proszę świętego Józefa.

MW Tak więc módlmy się do świętego Józefa. Zwłaszcza jeżeli w naszych rodzinach, a szczególnie w małżeństwach, przytrafiają się jakiekolwiek przeciwności. I bardzo polecam ten film. Dziękujemy za rozmowę.

Cała rozmowa Magdaleny Woźniak i Konrada Mędrzeckiego z Aleksandrą Polewską-Wianecką pt. „Święty Józef jest wśród nas” znajduje się na s. 34-35 i 38 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Rozmowa Magdaleny Woźniak i Konrada Mędrzeckiego z Aleksandrą Polewską-Wianecką pt. „Święty Józef jest wśród nas” na s. 34–35 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Romantycy Lekkich Obyczajów w Muzycznym IQ.

zdj. Piotr Dowejko

Adam Miller o najnowszej płycie zespołu.

„Wybaczyć wszystko wszystkim to tytuł płyty, która towarzyszyła mi w ostatnim tygodniu, i mimo całego tego kolorytu jaki jej towarzyszy, surrealistycznej okładce, zabawnym skądinąd zdjęciom z wkładki i nazwy zespołu w którym podmiotem jest słowo Romantycy, nie do końca mamy tu do czynienia z hura optymistyczną zawartością. Kto by pomyślał , ze romantyk może sprowadzić realistę na ziemię. A ja ostatnio bywam mocno twardogłowy, i nagle bach, niebo spadło mi na głowę, koszmar niejednego gala z wioski Asterixa stał się faktem (…), ale tak na poważnie, płyta pozytywnie zaskakuje, czy to w warstwie lirycznej czy muzycznej” fragment wypowiedzi prowadzącego program Radka Rucińskiego. Zapraszamy do odsłuchu.

https://www.facebook.com/romantycylekkichobyczajow

zdj. Piotr Dowejko

 

Jacek Kępka Automaty w Muzycznym IQ

Maciej Wieżyński i Jacek Kępka z prowadzącym.

Jacek Kępka i Maciek Wieżyński wpadli do studia z opowieścią o…automatach.

Pierwszy z nich był wieloletnim członkiem legendarnej grupy Klan. Po tym jak zespół przestał istnieć Jacek postanowił krzewić dorobek Marka Ałaszewskiego, zebrał skład ludzi pełnych pasji muzycznych i pomysłów i tak powstał Jacek Kępka Automaty. Muzyka godna zapamiętania.

„Klan, zespół, którego fanom naszej audycji nie trzeba przedstawiać, od kilku lat niestety nie aktywnego z powodu choroby Marka Ałaszewskiego, świetnego muzyka, wokalisty, autora tekstów i artysty malarza, który w grupie był od samego początku. Szkoda. Aż tu nagle pojawiają się Automaty i myślę sobie co jest? A tu proszę jaka niespodzianka. Zespół Jacek Kępka Automaty i twórczość Klanu ma nową twarz. Jak do tego doszło (…)?”-fragment wypowiedzi prowadzącego audycję Radka Rucińskiego.

https://www.facebook.com/profile.php?id=100075975970657

art: Igor Żukowicz
Jacek Kępka – śpiew , gitara, keyboard
Sebastian Kępka – gitara
Maciej Wieżyński – gitara, syntezator gitarowy
Piotr Łabanow – gitara basowa
Joanna Felea Felczak – perkusja
Kinga Lis – chórki
Wiktoria Kwiatkowska – chórki
Anna Łukowska – chórki
Gościnnie na organach Hammonda w utworze „Automaty” zagrał Tomasz Zień Music
1. Automaty – muz. Marek Ałaszewski, sł. Marian Skolarski
2. W deszczu – muz i sł. Jacek Kępka
3. Iluminacja – muz. i sł. Marek Ałaszewski
Miks: Bracia Studio – Adam Drath/Kamil Kaszyca, Master: Adam Drath.
@IZET- okładka, grafiki

 

JESIEŃ Z WITKACYM

Muzeum Narodowe w Warszawie zaprasza do zwiedzania wystawy „Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia” i udziału w wydarzeniach towarzyszących ekspozycji.

Wystawę „Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia” w Muzeum Narodowym w Warszawie odwiedziło już blisko 50 tysięcy osób. Muzeum zaprasza do zwiedzania i udziału w wydarzeniach towarzyszących ekspozycji. W programie na jesień są m.in.: performans Ramony Nagabczyńskiej i Hanne Lippard, spotkanie autorskie z Polą Dwurnik, debata, warsztaty fotograficzne, filozoficzne i malarskie. Nie zabraknie też oprowadzań i wykładów, zajęć dla rodzin i osób z niepełnosprawnościami.

Ciało tematem performansu Na wystawie z niespotykaną dotąd siłą wybrzmiewają działania performatywne Witkacego oraz jego rozważania dotyczące ciała i cielesności. Wiele prezentowanych dzieł eksponuje cielesność postaci, czasem „przerośniętą” lub wręcz monstrualną. Oba te zagadnienia są szczególnie bliskie współczesnym twórcom działającym w obszarze performansu i choreografii. W Muzeum wystąpią dwie artystki: Ramona Nagabczyńska w spektaklu „Błogo” (4 września i 8 października) oraz Hanne Lippard (24 i 25 września).

Komiks

Komiks do wystawy Komiks „Jedyne wyjście”, narysowany dla MNW przez Polę Dwurnik według scenariusza Wojciecha Sztaby, będzie próbą wizualnego odczytania i zinterpretowania ostatniej, niedokończonej powieści Witkacego o tym samym tytule. Głównym bohaterem jest sam Witkacy, „rozbity” jednak na dwie postaci: malarza Marcelego Kiziora-Buciewicza oraz filozofa Izydora SmogorzewiczaWędziejewskiego. Komiks opowiada historię ich przyjaźni i konfliktu. Nawiązuje do malarskiej i portretowej stylistyki Witkacego. Za pomocą czarno-białej kreski powiąże je z tekstem powieści „Jedyne wyjście” i myślą filozoficzną tam zawartą. Premierę komiksu zaplanowano na październik – spotkanie autorskie z Polą Dwurnik odbędzie się 1 października.

Debata

Debata o apokalipsie Biorąc pod uwagę stan klimatu, pogłębiającą się przepaść między najbogatszymi a najbiedniejszymi mieszkańcami Ziemi, zawrotne tempo cyfrowej rewolucji oraz wojnę toczącą się właśnie w Europie, trudno odsunąć myśl o zbliżającym się końcu cywilizacji. A jednak opowieść apokaliptyczna jest tylko jedną z możliwych. Podczas debaty w MNW przyjrzymy się pułapkom i ograniczeniom wyobraźni apokaliptycznej i poszukamy alternatywnych opowieści o naszym czasie oraz drogach do przyszłości. Uczestnikami spotkania będą psycholog Magdalena Informacja prasowa Warszawa, 26/08/2022 2 Budziszewska, pisarka i krytyk literacka Julia Fiedorczuk oraz filozof i eseista Tomasz Stawiszyński. Dyskusję poprowadzi reportażysta Filip Springer. Zapraszamy do Muzeum 16 września.

Czytanie performatywne

Teatr Malabar Hotel pożegna jesień Powieść Witkacego „Pożegnanie jesieni” to katastroficzna wizja społeczeństwa wpadającego w objęcia totalitaryzmu. Bohaterowie opowieści w czasie jednego roku doświadczają kryzysu sztuki, filozofii i religii, który zmiata z powierzchni ziemi świat, który dotąd znali. Na tym tle oglądamy erotyczne przygody Atanazego Bazakbala, Heli Bertz i Jędrusia Łochojskiego, którzy próbują chwytać się każdej szansy na przetrwanie i poprawę losu. Powieść „Pożegnanie jesieni” zostanie odczytana performatywnie w przestrzeni wystawy przez aktorów Teatru Malabar Hotel 21 września i 1 października.

Warsztaty malarskie

Inspiracje ze ściany pełnej portretów Witkacy znany jest z niezwykłych autoportretów malarskich. W jednaj z sal na wystawie w MNW barwne wizerunki przykrywają niemal całą ścianę. Warsztaty malarskie „Autoportret – Obserwacja – Deformacja” rozpoczniemy od obejrzenia kilku wybranych dzieł artysty, a następnie spróbujemy stworzyć własne. Zaczniemy od ćwiczenia różnych sposobów rysowania portretów. Następnie nauczymy się zbijać krosna i naciągać na nie kawałki płótna, na których narysujemy swoje autoportrety. Na koniec przerobimy je przy pomocy nici, kordonków i pasteli. Warsztaty odbędą się 10 września o godz. 11.00

Warsztaty fotograficzne

Uwiecznić indywidua Muzeum zaprasza na warsztaty fotograficzne „Indywidua”. Poprowadzi je Magdalena Hueckel, artystka wizualna i fotografka. Opowie o sztuce fotografowania i różnych strategiach portretowania na przykładzie prac Witkacego, innych artystów, a także własnych doświadczeń. W części praktycznej uczestnicy będą tworzyć własne portrety, które zostaną omówione pod koniec zajęć. Warsztaty skierowane są zarówno do osób początkujących, jak i do tych, które pragną poszerzyć umiejętności. Zapraszamy 17 września o godz. 11.00. Prosimy o przyniesienie własnego sprzętu fotograficznego (aparat kompaktowy, hybryda, telefon).

Stanisław Ignacy Witkiewicz jako Napoleon, 1939; fot. Tadeusz Langier; odbitka fotograficzna, 18 × 13 cm; Kolekcja Stefana Okołowicza, Warszawa

Polemika

Witkacy i filozofia Witkiewicz traktował swoją twórczość filozoficzną bardzo poważnie. Prowadził polemiki z najważniejszymi myślicielami swoich czasów, takimi jak Bertrand Informacja prasowa Warszawa, 26/08/2022 3 Russell i Roman Ingarden. 30 września o godz. 18.00 zapraszamy na warsztaty filozoficzne „Istnienie poszczególne i metafizyczny niepokój – Stanisław Ignacy Witkiewicz jako filozof”. Spróbujemy zrekonstruować zarzuty, które Witkacy stawiał fizykalizmowi, psychologizmowi, logice matematycznej, przede wszystkim jednak – najważniejsze elementy jego własnej koncepcji. Przeczytamy fragmenty tekstów Witkiewicza, a także obejrzymy kilka jego dzieł malarskich.

Dla najmłodszych

Zabierz najmłodszych na wystawę Muzeum przygotowało bogatą ofertę edukacyjną także dla najmłodszych. Już w niedzielę 11 września zapraszamy dzieci z opiekunami w niezwykłą podróż – podczas warsztatów z cyklu „Rodzinne niedziele” wspólnie odwiedzimy kosmos Witkacego. Artysta był nim zafascynowany, gwiazdom, mgławicom i kometom nadał cechy ludzkie. Jego barwne, kosmiczne obrazy będą dla najmłodszych inspiracją do stworzenia własnych pozaziemskich pejzaży. Muzeum przygotowało też zajęcia dla rodziców na urlopach macierzyńskich i ojcowskich. Zapraszamy razem z najmłodszymi dziećmi – 16 i 30 września wspólnie obejrzymy dzieła Witkacego oraz poznamy meandry jego życia.

Dodatkowo każdą niedzielę września odbywają się oprowadzania po wystawie, a w każdy czwartek – wykłady poświęcone różnym aspektom twórczości Witkacego. Zaplanowaliśmy również oprowadzanie w Polskim Języku Migowym. Szczegółowy program wydarzeń znajduje się na stronie internetowej i w mediach społecznościowych Muzeum.

Fot. Bartosz Bajerski / Muzeum Narodowe w Warszawie

 

Wystawę „Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia” można obejrzeć w MNW do 9 października br. 


Godziny otwarcia Muzeum dla zwiedzających
poniedziałki: nieczynne
wtorki–czwartki: 10.00–18.00
piątki: 10.00–20.00
soboty–niedziele: 10.00–18.00

Wystawa pod Honorowym Patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jej realizacja była możliwa dzięki dofinansowaniu ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wystawę wspierają: Mecenas Muzeum PKN Orlen, Partner Strategiczny Muzeum PZU oraz Partnerzy Muzeum Totalizator Sportowy i PKP Intercity.
Obchody Jubileuszu 160-lecia Muzeum Narodowego w Warszawie wspiera Patron Roku Jubileuszowego PGE Polska Grupa Energetyczna.

Nagłówek:
Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885–1939), Fantazja – Bajka, 1921–1922, olej na płótnie, 74,5 × 150 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie , fot. Muzeum Narodowe w Warszawie

 

Źródło: materiały prasowe Muzeum Narodowego w Warszawie

 

Mikołaj Konopacki, właściciel Pragalerii i Pragalerii Design: Wystawiamy artystów, których sztuka do nas przemawia.

Mikołaj Konopacki uroczyście otwiera wernisaż jednej z najważniejszych polskich młodych artystek Eweliny Kołakowskiej.

Na stołecznych artystycznych traktach, dla Radia Wnet i Studia 37 jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym i najniezwyklejszym miejscem, jest galeria sztuki PraGaleria, przy ul. Stalowa 3.

Od kilku tygodni zapraszamy także do drugiego niezwykłego przybytku „PRAGALERIA DESIGN”, przy ulicy Konopackiej 17. Ich kreatorem, właścicielem, duchem i siłą sprawczą jest mój gość, znany z anteny sieci Radia Wnet, pan Mikołaj Konopacki, człowiek – dodam – wielu talentów.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Mikołajem Konopacki:

 

Przesłaniem działań właściciela Pragalerii i Pragalerii Design, jest dzielenie się z ludźmi sztuką w taki sposób, aby ją oswajali.

Mikołaj Konopacki mówi o łączeniu sfer kulturalnych, które jest niezbędne.  Cała absolutnie kultura zachodzi na siebie. Jedno wynika z drugiego. Ale każde dzieło powstaje dla odbiorcy.

Drugim aspektem działań Pragalerii jest promocja młodych artystów. Pragaleria, gdzie spotkacie prace najważniejszych młodych artystów sztuki współczesnej, mieści się na warszawskiej Pradze, kilka kroków od stacji metra Dworzec Wileński.

W rozmowie w Muzycznej Polskiej Tygodniówce Mikołaj Konopacki opowiadał tym razem o cyfrowej fotografii, współczesnych trendach w grafice i o 59. Aukcji Młodej Sztuki, która odbędzie się już w najbliższą środę, 27 kwietnia 2022. Początek godzina godz. 19:30.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Marcinem Krajewskim, który opowie o wydarzeniach w Pragalerii od 25 kwietnia do 9 maja 2022:

 

Marcin Krajewski, krytyk, historyk sztuki, publicysta (m. in. w Arteonie), jest dyrektorem artystycznym Pragalerii.

Pragaleria w swoich działaniach koncentruje się na szeroko pojętej młodej sztuce współczesnej. – mówi Marcin Krajewski.

Zapraszamy słuchaczy Radia Wnet na WIRTUALNY SPACER po ekspozycji. Wirtualne zwiedzanie da Państwu możliwość zobaczenia prac w przestrzeni galeryjnej, bez konieczności oglądania wystawy na żywo. Znakomicie także posłuży przypomnieniu ekspozycji tym z Państwa, którzy wcześniej odwiedzili Pragalerię osobiście.

Zapraszamy także bardzo serdecznie na wernisaż Malwiny Konopackiej. 28 kwietnia 2022 r., o godzinie 18:00 podczas wernisażu będziemy mogli cieszyć oczy i dusze artystyczne najnowszą kolekcją Jej ceramiki uzupełnionej o dawne wzory ceramiki z Zakładu Fakansu we Włocławku, z kolekcji pana Radosława Czarnego.

Malwina Konopacka (1982) to ilustratorka, graficzka i projektantka, która mieszka i pracuje w Warszawie. Na rzeczywistość patrzy przez pryzmat ilustracji, ale nie zatrzymuje się na dwóch wymiarach – wkracza z rysunkiem w trójwymiarowy świat przedmiotów codziennego użytku i obiektów dekoracyjnych.

Jej prace, niezależnie od materiału, w jakim są wykonane (szkło, drewno, papier, ceramika) łączy wyrazista i rozpoznawalna kreska.

Obiekty Malwiny Konopackiej powstają tradycyjnymi metodami: na papierze, szkicowane piórkiem i tuszem. Następnie, dzięki cyfrowym technologiom są obrabiane i aplikowane na trójwymiarowe obiekty.

Malwina Konopacka studiowała na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Historię Sztuki na Uniwersytecie Warszawskiem oraz Ilustrację na Universität der Künste w Berlinie.

Malwina Konopacka współpracowała z czołowymi polskimi magazynami, dla których tworzyła ilustracje. Obecnie skupia się głównie na ceramice i idei wazonu OKO, który ewoluuje, zmienia się w abstrakcyjną, rzeźbiarską formę.

Zapraszam – Tomasz Wybranowski

 

Ewelina Kołakowska
161817145, 2018 olej, płótno, 130 x 100 cm, sygn. na odwrocie.

Z miłości do Rosji żadne przeciwności nie potrafią Francuzów wyleczyć / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 94/2022

Z historią narodów jest jak z prawami autorskimi: udzielamy licencji na korzystanie, ale prawa moralne zostają przy nas. Półwysep Apeniński zamieszkują teraz Włosi. To nie dowód, że Rzymian nie było.

Piotr Witt

Ziemie Wschodnie z oddali

Od kiedy usłyszałem od pewnej Francuzki, że Jan Paweł II jako Polak pisał zapewne cyrylicą, sądziłem, że nic już nie będzie w stanie mnie zadziwić. – Czy sądzi pani, że papież był prawosławny? – zapytałem. Długo namyślała się nad odpowiedzią.

Teraz, po napaści Rosji na Ukrainę, słyszę we Francji różności na temat dawnych polskich terenów wschodnich.

Historia przecież przedstawia się prosto. W 1945 roku zwycięskie mocarstwa podjęły decyzję o odebraniu Niemcom części ich terytorium i przyłączeniu jej do Polski. Regulacja granic nie obudziła na świecie zdziwienia ani nie wywołała protestów.

Po pięciu latach straszliwej wojny opinia publiczna uznała przyznane tereny za to, czym były w intencji zwycięzców – karą nałożona na agresora – na Niemcy – i rekompensatą dla Polski za zniszczenie jej miast, jej przemysłu, za wymordowanie ludności. Ale za co została ukarana Polska pozbawiona swych wschodnich ziem, tego nikt nie ośmielił się jasno powiedzieć.

Postanowienia jałtańskie były ukoronowaniem długiego procesu. Zagadnienie polskich ziem wschodnich pojawiło się dwa lata wcześniej. Decyzje zapadły w Casablance w styczniu 1943 roku, jak tylko wobec klęski Niemiec pod Stalingradem ich przegrana w wojnie stała się oczywista. Po konferencji Roosevelta z Churchillem w tamtym końcu stycznia, londyński „Times” napisał: „Europa została podzielona na strefy wpływów między Wschodem i Zachodem”.

Intencje aliantów odnośnie do polskich ziem wschodnich, od kiedy stały się znane, mocno nadwyrężyły stosunki między armią polską i jej brytyjskim dowództwem. Otwarty konflikt wybuchł po ujawnieniu zbrodni katyńskiej. Żołnierzy trudno było przekonać o lojalności sojusznika, który wymordował tysiące ich rodaków i teraz sięga jeszcze po sporą część ich kraju. Generał Anders zmuszony był wezwać w trybie nagłym Generała Sikorskiego z Londynu, aby swoim autorytetem Naczelnego Wodza uspokoił wrzenie w polskich szeregach pod komendą brytyjską.

W sprawie Katynia kłamali jedni i drudzy: i Rosjanie, i alianci. Anglicy żadną miarą nie mogli dopuścić do upadku ducha, do zniechęcenia w armii polskiej. Kilkaset tysięcy polskich żołnierzy walczyło przecież o utrzymanie się Wlk. Brytanii w Palestynie i jej dostęp do nafty arabskiej.

Po zakończeniu wojny ta armia w połączeniu z siłami Polski Podziemnej zdolne byłyby przeszkodzić wykonaniu, a może nawet podjęciu na Krymie, w Jałcie, decyzji o oderwaniu od Polski jej wschodnich ziem. Tragiczny wybuch powstania warszawskiego pozbawił aliantów kłopotu. Polska armia podziemna została unicestwiona rękami niemieckimi i tym samym problem ziem wschodnich został przypieczętowany.

Kolejne polskie rządy w kraju pogodziły się z faktem dokonanym i nikt nie negował nowego porządku świata bez narażenia się na zarzut rewizjonizmu, gdyż chodziło o transakcję wiązaną Ziem Wschodnich i Ziem Odzyskanych.

Teraz, po inwazji rosyjskiej na Ukrainę, starają się nam odebrać to, co z tych ziem jeszcze nam pozostało – ich polską historię.

Tuż po wojnie, kiedy miliony Polaków przesiedlano ze Wschodu na Ziemie Odzyskane, było za wcześnie na przekonujące usprawiedliwienie. Postanowienia jałtańskie miały charakter polityczny i arbitralny i ani nie można, ani nie trzeba było ich usprawiedliwiać.

Dzisiaj komentatorzy polityczni we Francji w trosce o poprawność polityczną, jeżeli nie przez zwykłą ignorancję, starają się znaleźć argumenty historyczne, które choćby w części usprawiedliwiały agresję. Argumenty fałszywe, ponieważ innych nie ma. O polskości Ukrainy, jeżeli się obecnie we Francji wspomina, to tylko jakby z zażenowaniem, jak gdyby chodziło o nic nieznaczący epizod historyczny. Epizod trwający od końca XIV wieku – ślubu Władysława Jagiełły z Jadwigą – do Jałty w 1945 roku – 650 lat.

Kandydat Zemmour, skądinąd Polsce przychylny, podobnie jak inni ignoruje obecność Polaków na Ukrainie Zachodniej i mówi o Galicji Austro-Węgierskiej, jak gdyby Lwów i Stanisławów zamieszkane były przez Niemców.

We francuskiej świadomości zbiorowej funkcjonuje nie to, co wydarzyło się naprawdę, ale to, co demokratyczna większość wolałaby, aby się wydarzyło. Nieodwzajemniona miłość do Rosji rzutuje mocno na ocenę obecnej wojny. W starszym pokoleniu jednym najczęściej nadawanych z imion męskich było Iwan.

Najczęściej spotyka się je na tzw. czerwonych przedmieściach Paryża i Marsylii, w dzielnicach wydziedziczonych, gdzie marzenie o równości i ogólnym dobrobycie było ucieleśnione w powszechnej świadomości przez Kraj Rad. Ale znamy również luminarzy publicystyki – Iwana Levaia – lewicowego – i Iwana Rioufola – komentatora, dla odmiany prawicowych mediów – dziennika „Le Figaro” i telewizji CNews.

Z miłości do Rosji żadne przeciwności nie potrafią Francuzów wyleczyć i rzeczywistość ma na nich wpływ nikły. Najwięcej Iwanów wyprodukowała Francja w 1969 roku, po krwawym stłumieniu przez Rosję praskiej wiosny.

Niejeden historyk wyjaśnia, że dawna Polska była zlepkiem dwóch różnych państw – Polski i Litwy, więc i Lwów na Ukrainie należał do Litwy, co jest jawną nieprawdą. Lwów i województwo lwowskie, przeciwnie, należały zawsze do Korony. Mówiąc o Ukrainie nie używa się terminu ‘Polska’, ale niezrozumiałego dla Francuza ‘Republika dwojga narodów’.

Idzie dalej fałszywy argument lingwistyczny, żeby traktować Polaka-właściciela ziemskiego jako okupanta tamtych ziem, gdyż mówił innym językiem niż lud, czyli chłopi. Pod tym względem Ukraina niczym nie różniła się przecież od reszty Europy, a zwłaszcza od Francji. W żadnym kraju lud nie mówił językiem literackim, lecz własną gwarą, nazywaną we Francji patois.

Patois lotaryński, kataloński, burgundzki, okcytański różniły się od języka Moliera i Bossueta znacznie bardziej niż gwara ukraińska od literackiej polszczyzny. Ogromna większość narodu mówiła patois, zwanym eufemistycznie językiem regionalnym.

W szkołach elementarnych Republiki nauczyciele wymierzali chłostę za posługiwanie się patois, a mimo to jeszcze w 1914 roku 85% poborowych francuskich nie rozumiało, co do nich mówią po francusku ich przełożeni. Dopiero od niedawna wówczas, od połowy XIX wieku, wraz z obudzeniem się świadomości narodowej lokalni patrioci starali się skodyfikować języki ludowe i pisać w nich dzieła literackie. Już wtedy sfałszowane dokumenty miały dopomagać w obudzeniu świadomości narodowej. Szkockie Pieśni Osjana, czeskie Kroniki królodworskie, rosyjskie Słowo o pułku Igora – rzekomo średniowieczne – to wszystko są falsyfikaty sfabrykowane w XIX wieku.

Turyści francuscy, nasączeni propagandą polityczną, byli zawsze zaskoczeni we Lwowie widokiem architektury zachodnioeuropejskiej w najlepszym wydaniu. Spodziewali się złoconych cebul cerkiewnych. O jedności etnicznej Litwy i Polski nasz poemat narodowy, napisany w Paryżu przy rue de Seine przez Litwina Mickiewicza, mówi w inwokacji po polsku: „Litwo – ojczyzno moja…”.

I dalej: „Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie…” odwołując się do kultu identycznego w obydwu miastach – na wschodzie i na zachodzie. Nie od rzeczy w tym kontekście będzie przypomnieć, że to w katedrze we Lwowie król Jan Kazimierz złożył śluby wierności i oddał Matce Boskiej władzę królewską nad Polską, jak niewiele wcześniej Ludwik XIII oddał Matce Boskiej Francję.

Brutalna rusyfikacja Ukrainy po powstaniu listopadowym trwała niecałe dziesięć lat. Zahamowana została przez rosyjską cesarską komisję do spraw majątków skonfiskowanych Polakom. W 1840 roku podjęła ona decyzję: „Komisja przekonawszy się o oczywistej wyższości polskich metod uprawy ziemi, jak również o tym, że jedynie Polacy mogą utrzymać przy życiu majątki skonfiskowane, zatwierdziła istniejący stan rzeczy”.

O dziejach nieudanej ówczesnej rusyfikacji napisałem obszernie w książce Komu Polska przeszkadza.

W XX wieku bywalcy kawiarni we Lwowie – kawiarni Szkockiej – wnieśli do matematyki światowej wkład co najmniej równie wielki jak Oxford, Cambridge i Princeton. Pojęcie ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości z kolei, o których tyle się mówi obecnie, wprowadzili do prawa międzynarodowego dwaj lwowiacy: Rafał Lemke, uczeń profesora Juliusza Makarewicza, i Henryk (później Hirsch) Lauterpacht rodem z Żółkwi. Obaj z tego samego uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, z którego wyjechał do Ameryki Stanisław Ulam – matematyk, ojciec bomby wodorowej.

Wieki polskości na Ukrainie zachodniej pozostawiły więcej nawet niż architektura i sławne nazwiska.

Wśród migawek z Ukrainy przekazywanych obecnie przez telewizję pewna scena przykuła moją uwagę: żołnierz ukraiński w mundurze i w hełmie, przed wyruszeniem na front, klęcząc, prosi pannę o rękę i o błogosławieństwo. Od kogo nauczył się takich form polskich i szlacheckich? Czy nie od Grottgera, z jego „Polonii” albo „Lithuanii”, rozpowszechnianych w litografiach?

Z historią narodów jest podobnie jak z prawami autorskimi: udzielamy licencji na korzystanie, ale prawa moralne pozostają przy nas. To, że Półwysep Apeniński zamieszkują obecnie Włosi, to nie dowód, że Rzymian nigdy nie było. Ci, co starają się wymazać Polskę z historii Ukrainy, kompromitują tezę, której chcieliby bronić. Bo cóż to za racja, której nie można dowieść inaczej, jak tylko fałszując historię?

Artykuł pt. „Ziemie wschodnie z oddali” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w kwietniowym „Kurierze WNET” nr 92/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Ziemie wschodnie z oddali” na s. 3 „Wolna Europa” kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gardenia w Muzycznym IQ

Muzyczne IQ

21 stycznia 2022 r. gościłem w Muzycznym IQ Alka Januszewskiego i Radka Nowaka z warszawskiej Gardenii. Rozmawialiśmy m.in. o najnowszym albumie zespołu pt. Neuroza. Piękne spotkanie z pięknymi ludźmi

Zapraszam do odsłuchu. Radek Ruciński

Istniejąca od 35 lat warszawska grupa Gardenia wydała nowy album „Neuroza”.

Neuroza to choroba spowodowana zaburzeniami czynności układu nerwowego, związana z sytuacjami stresowymi współczesnego świata. „Neuroza” to także tytuł najnowszej płyty warszawskiego zespołu Gardenia. Już okładka wprowadza nas w neurotyczną atmosferę muzyczną albumu. Metaforycznie, zostajemy wprowadzeni w środek umysłu, pod czujnym okiem opatrzności – a może Wielkiego Brata? Neurozy bywają różne, charakteryzują się przede wszystkim zmiennością nastrojów. Taka też różnorodna stylistycznie i brzmieniowo jest muzyka na płycie. Znajdujemy tu motoryczny „Pokój Przemian”, jazzujące „Wymyślone Przedmioty”, minimalistyczne „Schody” , depresyjne „Zabij Przeszłość”, ciężką mantrę „Dzisiaj Nie Liczy Się Nic”. Płyta zabiera nas w podróż przez niespokojne stany psychiki współczesnego czlowieka. Odnajdując w nich własne doświadczenia, uświadamiamy sobie, jak wielu z nas przeżywa dramatyczne, niebezpieczne godziny, trwając w Pokoju Przemian, nieustannie próbując znaleźć z niego wyjście.

Gardenia powstała w 1987 roku w Warszawie. W następnym roku wydała swoją debiutancką (analogową) płytę w wytwórni Pronit. W latach 80. i 90. sporo koncertowała zarówno w małych klubach, jak i na dużych festiwalach m. in: Róbrege i Jarocin. Jej styl muzyczny krytycy zaliczyli do gatunku “psychodelicznego punku” lub też “zimnej fali”. Najbardziej znanym utworem granym w radio były “Papierosy i zapałki”.

Gardenia mniej lub bardziej intensywnie działa do dziś, obecnie grając w swoim pierwotnym składzie: Radosław Nowak – śpiew, Alek Januszewski – gitara, Przemysław Wójcicki – bas, Mariusz Radzikowski- perkusja. „Neuroza” to szósty studyjny album Gardenii. Ostatni pt. “Czarny gotyk” miał swoją premierę w styczniu 2018 roku.

źródło: https://www.cantaramusic.pl/

 

Tygodniowy Kalejdoskop Kulturalny – 18.12.2021 r.

Berenika Orłowska, psychoterapeutka i pisarz Tomasz Grzywaczewski o „Forum Otwartym: Gdzie jest granica?” Sławomir Koper o swojej książce: „Tajemne życie autorów książek dla dzieci”.

Profesor Jerzy Miziołek o Lucasie Cranachu Starszym, którego wystawa rozpoczęła się w Muzeum Narodowym; Anna Kornelia Jędrzejewska , kustosz z Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy o wystawie „Przepis na Bydgoszcz. Kulinarne tradycje miasta i regionu”.