Narody tracąc pamięć, tracą życie — rozmowa wokół pierwszego przeglądu filmów Marii Dłużewskiej „Patrzę na Ciebie”

Plakat Przeglądu filmów Marii Dłużewskiej, Autor: Wojciech Korkuć

W studiu Radia Wnet goszczą Marek Głowacki i Marek Dorsz – współorganizatorzy wydarzenia, którzy osobiście znali Marię Dłużewską.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Maria Dłużewska była osobą niezwykłą. W latach 70. pracowała jako aktorka, ale świadomie zrezygnowała z kariery zawodowej, by poświęcić się działalności w konspiracji, szczególnie w obszarze kultury niezależnej i w podziemnym Radiu Solidarność. Warto podkreślić, że było to radio działające nielegalnie – dziś mało kto zdaje sobie sprawę, co kryje się za określeniem „program drugi Radia Solidarność” w jej biogramach. Udział w takiej aktywności niósł realne ryzyko: więzienia, represji, pobicia, a nawet śmierci.

~ mówi Marek Głowacki. Dodaje, że działalność Marii Dłużewskiej była wszechstronna: kolportowała niezależną prasę, tworzyła teatr domowy i działała w Solidarności Walczącej:

I trzeba mocno podkreślić: nie chodziło tu o krótki epizod, pół roku czy rok działalności. To były długie lata, od 1982 do 1989, wypełnione stresem, poniewierką i ciągłym lękiem przed aresztowaniem. Maria wybrała taką drogę. A później, gdy zaczęła tworzyć filmy dokumentalne – ponad czterdzieści, w których była reżyserką, scenarzystką czy producentką – można uznać, że była to w pewnym sensie kontynuacja jej wcześniejszej pracy w podziemiu.

26 września w sali widowiskowej Kościoła Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim w Warszawie odbędzie się pierwszy przegląd filmów Marii Dłużewskiej pod hasłem Patrzę na Ciebie. Marek Głowacki mówi o tym, dlaczego należy pamiętać o twórczości polskiej reżyserki:

Tukidydes powiedział: Narody tracąc pamięć, tracą życie. To jest uniwersalna sentencja, którą w szczególny sposób można odnieść do Marii. Ona przypominała naszą historię, odkłamywała naszą historię, przypominała zapomniane albo wręcz wycinane z naszej świadomości postaci, takich jak Joanna i Andrzej Gwiazdowie, takich jak Andrzej Kołodziej i wiele innych. Czyli to może służyć nam jako to powiedzenie, może służyć jako motto praktycznie do wszystkich filmów Marii Dłużewskiej.

Dodaje, że na tegorocznym przeglądzie, zdecydowano się pokazać dwa filmy: Zorza 2 nad Gdańskiem oraz Dzielnieśmy stali i celnie rzucali:

Oba filmy dokumentalne bazują na odkrytych, niezwykle interesujących i nigdzie wcześniej niepublikowanych materiałach historycznych. Jeden z nich przedstawia wizytę papieża Jana Pawła II w Gdańsku w 1987 roku oraz jego decyzję o złożeniu kwiatów pod pomnikiem stoczniowców, a dalsze konsekwencje tej decyzji są ukazane w filmie. Drugi film, Dzielnieśmy stali i celnie rzucali, opiera się na dokumentach z narad specjalnego sztabu MSW odpowiedzialnego za tłumienie tzw. rewolty grudniowej, która w rzeczywistości była brutalną masakrą w grudniu 1970 roku. Te niezwykle cenne materiały stanowią punkt wyjścia do głębszych analiz historycznych.

Marek Dorsz dzieli się też refleksją na temat pierwszego z wymienionych filmów:

Mogę tylko podkreślić, że film o wizycie papieża nie powstał przypadkowo. To bardzo ważne wydarzenie. Pamiętam, jak Maja wraz z Pawłem montowali ten film. Pokazuje ono sytuację, która odsłania nasze dzisiejsze zaniedbania wobec ojczyzny i społeczeństwa – bo papież został tam potraktowany w sposób wyjątkowo brutalny. Nie chcę teraz opowiadać całej fabuły filmu, ale to wydarzenie miało ogromne konsekwencje i nadal nas porusza. Nigdzie na świecie papież nie doświadczył takiego afrontu, jaki spotkał go pod pomnikiem stoczniowców w Gdańsku, i to jest dla nas wszystkich bolesne, zwłaszcza że sprawcami byli nasi rodacy.

Na koniec audycji, goście zachęcają do uczestniczenia w wydarzeniu:

Zapraszamy serdecznie wszystkich, którzy kochają Polskę, wszystkich, którzy cenią sobie polską tożsamość narodową, polską historię, ale również wszystkich tych, którzy cenią sobie prawdę, wierność i szacunek dla drugiego człowieka.

/ab

O 17 września trzeba głośno mówić — Krzysztof Jabłonka w 86. rocznicę sowieckiej napaści

Żołnierze Armii Czerwonej/ Wikimedia Commons, fot. RakaAditya/ CC BY-SA 4.0

Dziś Dzień Sybiraka. 17 września 1939 r. Armia Czerwona zaatakowała Polskę. Krzysztof Jabłonka mówi o kulisach natarcia oraz jego długotrwałych konsekwencjach.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Historyk przypomina, że o tym, co się działo 17 września należy otwarcie mówić, ponieważ kiedyś, nie było takiego przywileju:

My jako starsze pokolenie wiemy, że w czasach komunizmu, ta data była zwalczana. Jak ktoś o niej wspominał, to był bohaterem. Wszyscy raczej mówili: cicho, cicho, niech Pan nie mówi głośno. Ja mówię – trzeba głośno, bo inaczej będzie cicho.

Decyzje polskiego Rządu i początek natarcia

Krzysztof Jabłonka rozpoczyna swoją opowieść, od opisania sytuacji Rządu Polskiego, który w chwili najazdu przebywał w Kutach na granicy z Rumunią:

Rząd polski, który mógł w Kutach wytrzymać jeszcze co najmniej trzy dni, opuścił je z chwilą zbliżenia się Armii Czerwonej.

– mówi historyk i zaznacza, że Rumuni ostrzegali przed możliwym sowieckim atakiem od wschodu. Marszałek Edward Rydz-Śmigły był krytykowany za ucieczkę, jednak Krzysztof Jabłonka staje w jego obronie, twierdząc że nie miał innego wyjścia:

Przyjrzyjmy się rządom Łotwy, Estonii – tam wszyscy zginęli w obozach koncentracyjnych.

I dodaje:

Rydz-Śmigły trzykrotnie przechodził przez most graniczny. Ostatecznie dopiero o świcie 18 września zdecydował się na internowanie w Rumunii.

O świcie 17 września 1939 roku Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę.

Dwa potężne fronty, cztery armie, pół miliona żołnierzy. To było nie do zatrzymania. A mimo to mamy wschodnie Westerplatte, czyli Tynne

– przypomina historyk. Kontynuuje, zaznaczając że los obrońców Tynne był tragiczny – zostali spaleni miotaczami ognia, a poddanych zestrzelono.

Problem polega na tym, że na wschodzie wszystkich mordowano. I to jest ta potężna różnica, którą warto zauważać

– dodaje, porównując sytuację do kapitulacji Westerplatte, gdzie Niemcy zachowali minimum szacunku wobec pokonanych. Puentując, zwraca uwagę na ironię historii:

Rosjanie, którzy napadli nas o 03.15 tego czasu, zostali napadnięci o 03.15 przez Niemca. Przypadek? Nie. Po prostu taka jest historia. O świcie najłatwiej kogoś zaatakować, zaskoczyć.

Tajny układ i jego konsekwencje

Krzysztof Jabłonka odsłania też kulisy paktu Ribbentrop–Mołotow:

Turcy przekazali Polakom informację o tajnym porozumieniu. Przedstawiciel Turcji zaprosił ambasadora Sokolnickiego i, wychodząc z pokoju, umożliwił mu odczytanie francuskiej depeszy. Wynikało z niej, że układ dotyczy nie tylko podziału Polski, ale także Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii. Początkowo nie wspominano o Mołdawii, ale to szybko się wyjaśniło. Co ciekawe, w pierwszej wersji Litwa miała przypaść Niemcom, a Polska – Rosji aż po linię Wisły.

Historyk przypomina, że w ostateczności Litwa została oddana Sowietom, a granicę Polski przesunięto do Bugu:

Podpisano traktat o „przyjaźni i granicach”. Rosjanie mówili o przyjaźni z Niemcami faszystowskimi i granicach, a Niemcy – o granicach przy okazji przyjaźni

– zauważa Krzysztof Jabłonka, podkreślając różnicę akcentów. Jak mówi, Pakt Ribbentrop-Mołotow okazał się także niemiłym zaskoczeniem dla przekonanych o sojuszu z Niemcami Japończyków, którzy toczyli w tym czasie walkę z Armią Czerwoną:

Najbardziej zabolało ich, że Niemcy nie poinformowali o układzie. Japończycy tego bardzo nie lubią. I odwzajemnili się, nie wypowiadając Rosji wojny do 1945 roku.

W konsekwencji Japończycy nie reagowali, gdy artyleria ZSRR była transportowana przez Daleki Wschód i w rekordowym tempie trafiała na front. W tym sensie Pakt Ribbentrop-Mołotow przyczynił się do zatrzymania Hitlera przed wkroczeniem na Wschód.

/ab

Między kroniką a misją: Polonia irlandzka w oczach dra Jarosława Płacheckiego. Majowa pocztówka z Dublina

W centralnym miejscu dr Jarosław Płachecki, obok Hanna Dowling | Fot. archiwum H. Dowling

Choć rozmowa rozpoczęła się od żartobliwego wspomnienia celtyckiej wiosny, która podobno przychodzi już 1 lutego, temat szybko skręcił w kierunku spraw znacznie ważniejszych – tożsamości, dziedzictwa.

Dr Jarosław Płachecki – redaktor naczelny i sprawujący nadzór naukowy nad Rocznikiem Towarzystwa Irlandzko-Polskiego, jest także dyrektorem filii Staropolskiej Akademii Nauk Stosowanych w Dublinie, wykładowcą i działaczem społecznym.

Od lat obecny na falach jako gość i ważny komentator na antenie Radia Wnet i irlandzkiej rozgłośni NEAR FM, oraz na scenie polonijnej w Irlandii od prawie 25 lat. Nauczyciel akademicki, kronikarz Polonii na Szmaragdowej Wyspie, podpora IPS, wreszcie człowiek wielu pasji i głębokiego zaangażowania.


 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Jarosławem Płacheckim:


Polska w Irlandii – nie tylko Dublin

Choć rozmowa rozpoczęła się od żartobliwego wspomnienia celtyckiej wiosny, która podobno przychodzi już 1 lutego, temat szybko skręcił w kierunku spraw znacznie ważniejszych – tożsamości, dziedzictwa i trwania.

Dr Jarosław Płachecki z dumą zapowiada jedenasty tom Rocznika Towarzystwa Irlandzko-Polskiego. Choć publikacja jest nieco opóźniona, jej zawartość – jak co roku – stanowi bezcenną kronikę życia Polonii na Szmaragdowej Wyspie.

W najnowszym numerze nie zabraknie relacji z wydarzeń nie tylko z Dublina, ale także z takich miejsc jak Limerick, Cork czy Galway. –

„Nie tylko stolica tworzy historię” – podkreśla Jarosław Płachecki, zapowiadając, że kolejne roczniki jeszcze śmielej wyjdą poza ramy jednej organizacji. – „To już nie tylko dokumentacja działań Towarzystwa Irlandzko-Polskiego, lecz szerszy zapis polonijnego życia, który sięga również Polski – MSZ, Senatu czy innych instytucji współpracujących z diasporą.”

Kronika pokoleń i misja dla przyszłości

W czasie rozmowy nie zabrakło refleksji nad zmieniającą się naturą irlandzkiej Polonii. Dziś to już ponad 80 szkół polonijnych, około 100 organizacji i setki inicjatyw – niektóre trwałe, inne efemeryczne. – „Musimy to uchwycić, zanim zniknie” – mówi Płachecki. Prasa, radio, inicjatywy kulturalne – wiele z nich przemija, a ich ślad bywa ulotny. Stąd potrzeba rocznika jako narzędzia dokumentowania, archiwizacji i oddania głosu tym, którzy współtworzą współczesną emigrację.

Dr Płachecki nie tylko pisze o Polonii, ale ją współtworzy. Na co dzień prowadzi wykłady z zakresu pedagogiki i pracy socjalnej w Staropolskiej Akademii – w większości online, dzięki czemu może docierać do studentów zarówno w Irlandii, jak i w Wielkiej Brytanii. –

„Zaskakująco wielu młodych ludzi chce się uczyć, chce rozumieć, jak wygląda życie w społeczeństwie wielokulturowym” – opowiada. Choć z uśmiechem przyznaje, że na kierunkach pedagogicznych dominuje płeć piękna – 95% jego studentów to kobiety.

Nie tylko historia – ale przyszłość

Pytany o przyszłość Polonii, Płachecki odpowiada bez wahania: trzeba robić swoje. Nie liczyć na masowość, ale dbać o jakość. Trzymać się wysokiej kultury słowa, promować sztukę, organizować spotkania. – „Dla niektórych Irlandia to już kraj numer jeden, Polska – emocjonalne wspomnienie. Tym bardziej musimy działać, by ten most nie runął.”

Wkrótce – na początku maja – odbędzie się premiera nowego rocznika. Planowane są wydarzenia w Domu Polskim przy William Street 20 – kulturalnym sercu irlandzkiej Polonii. Odbędzie się też wieczór poezji Edwarda Stachury, który – jak przypomina dr Płachecki – sam był dzieckiem polonijnym, uczniem szkoły we Francji. Jego piękna polszczyzna to dowód, że język serca można pielęgnować nawet poza granicami ojczyzny.

Dr Jarosław Płachecki to nie tylko redaktor i naukowiec. To człowiek, który konsekwentnie tworzy i dokumentuje historię Polaków w Irlandii. A jednocześnie nie przestaje zadawać pytań o to, co dalej. Jego odpowiedź jest prosta:

„Zachowujmy. Twórzmy. Bądźmy obecni”.

Tomasz Wybranowski

 

W poszukiwaniu prawdy – rozmowa z profesorem Wojciechem Polakiem o Bolesławie Chrobrym i wyzwaniach współczesności

Tak Chrobry gromił Niemców! „Pierwsze królestwo” prof. Wojciecha Polaka, wyjątkowa książka na 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego

Profesor Polak opowiadał o tysiącleciu koronacji Bolesława Chrobrego i zauważył, jak współczesne społeczeństwo nie dostrzega wystarczająco istotności tej rocznicy.

Rozmowa Tomasza Wybranowskiego z profesorem Wojciechem Polakiem dostarcza nie tylko fascynujących refleksji na temat przeszłości i Bolesława Chrobrego, w milenium Jego koronacji, ale również wskazuje na znaczenie historii w zrozumieniu współczesnych wyzwań Polski i Polaków. Książki profesora Polaka wydaje wydawnictwo Biały Kruk.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Wojciechem Polakiem:

 

W rozmowie, która odbyła się na antenie Radia Wnet, profesor Wojciech Polak, autor książki „Pierwsze Królestwo”, podzielił się z Tomaszem Wybranowskim swoimi przemyśleniami na temat historii Polski, w szczególności postaci Bolesława Chrobrego. Profesor opisał Chrobrego jako jednego z dwóch królów Polski, który zasłużył na przydomek „Wielki”. Zwrócił uwagę, że w historii polskich monarchów to właśnie Bolesław Chrobry, obok Kazimierza Wielkiego, został zaszczycony tym tytułem, podkreślając jego znaczenie zarówno w kontekście militarnym, jak i chrześcijańskim.

Profesor Polak opowiadał o tysiącleciu koronacji Bolesława Chrobrego i zauważył, jak współczesne społeczeństwo nie dostrzega wystarczająco istotności tej rocznicy, co wydaje się być efektem pewnych politycznych kalkulacji. W kontekście obchodów rocznicy podkreślił, że rząd nie organizuje wystarczających uroczystości, jednak są inne inicjatywy oddolne, jak Marsz Chrobrego czy konferencje naukowe, które pozwalają pamiętać o wielkości tej postaci.

W rozmowie nie zabrakło także odniesień do współczesnych zagrożeń dla wolności jednostki i spuścizny historycznej. Profesor Polak zauważył, że neomarksizm i współczesna lewicowa ideologia nie sprzyjają czczeniu postaci historycznych, które mają silne powiązania z chrześcijaństwem i tradycją europejską. Wskazał również na wycofanie się niektórych polityków, takich jak Donald Tusk, z obchodów rocznic narodowych, co w jego ocenie może być wynikiem politycznych ambicji, które nie uwzględniają znaczenia polskiego dziedzictwa.

Książka „Pierwsze Królestwo” profesora Polaka ma na celu ukazanie roli Bolesława Chrobrego w kształtowaniu Polski, ale także całej Europy. Właśnie dzięki takiej literaturze, łączącej historię z pasją i wiedzą, możemy odbudować poczucie dumy narodowej, które, według profesora, jest niezbędne do zrozumienia naszej tożsamości i utrzymania silnych więzi z przeszłością.

Profesor Wojciech Polak podkreślił również rolę rodziny i nauczycieli w kształtowaniu patriotycznych postaw młodego pokolenia. W obliczu trudności w systemie edukacji, kiedy nauka historii jest traktowana po macoszemu, to właśnie oddolne inicjatywy społeczne mogą zdziałać najwięcej, aby pamięć o wielkich postaciach i wydarzeniach nie zniknęła.

Spotkanie na antenie Radia Wnet było okazją do promocji książki „Pierwsze Królestwo”, ale także do refleksji nad tym, jak historia Polski powinna być pielęgnowana, by młodsze pokolenia nie zapomniały o swoich korzeniach. Uroczystości związane z tysiącleciem koronacji Bolesława Chrobrego to doskonała okazja do przypomnienia tej wielkiej postaci, która miała ogromny wpływ na kształtowanie się naszej narodowej tożsamości.

Książka prof. Wojciecha Polaka „Pierwsze królestwo” znakomicie przybliża nam koniec wieku X i początek XI, gdy ostatecznie ukształtowało się państwo nazywane do dziś Polską. Znajdziemy w niej opisy zarówno zbrojnych wypraw Bolesława Chrobrego, jak i codziennego życia oraz obyczajów tamtych czasów. Wraz z autorem odwiedzimy miejsca, w których wyznaczano kierunki ówczesnej polityki. Będziemy świadkami umacniania się chrześcijaństwa, które od początku nierozerwalnie złączone było z polską państwowością.

Wojciech Polak „Pierwsze królestwo. Mocarstwo Bolesława Chrobrego”, wyd. Biały Kruk, 344 str., format 16,5 x 23,5 cm, twarda oprawa. Więcej na: https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/pierwsze-krolestwo-mocarstwo-boleslawa-chrobrego

Teresa Kaczorowska i opowieść o książce „Obława Augustowska w oczach świadka”. Zapraszamy do Ciechanowa 26 lutego 2025

Dr Teresa Kaczorowska o obławie augustowskiej: najważniejsze archiwalia są zamknięte w archiwach moskiewskich.

„Obława Augustowska w oczach świadka” (Warszawa 2024), to książka o Obławie Augustowskiej, pokazana poprzez życie i działalność księdza prałata Stanisława Wysockiego (01.03.1938 r. – 07.11.2024 r.)

Ks. Stanisław Wysocki był niezłomnym kapłanem z Suwałk, świadkiem historii i społecznym bojownikiem o prawdę o największej powojennej zbrodni komunistycznej. Mocno doświadczony już w dzieciństwie, kiedy 28 lipca 1945 r.

Rosjanie przy pomocy polskich komunistów, zabrali na Jego oczach ojca i dwie siostry, którzy przepadli bez wieści, jak tysiące innych „zabranych” tamtego lipca. 

Książka ta opowiada również o Jego młodości z piętnem „rodziny bandyckiej”, o pracy duszpasterskiej, w tym jako charyzmatycznego duszpasterza Kościoła Młodych w Łomży, pierwszego kapelana łomżyńskiej „Solidarności”, a także Akowców, Sybiraków, proboszcza kilku parafii północno-wschodniej Polski. Chociaż był nękany przez bezpiekę, to zawsze niósł umiłowanie polskości, Polski i wartości „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Do sędziwego wieku walczył nie tylko o prawdę o Obławie Augustowskiej, ale także o swoją godność, bo ataków oraz prób skompromitowania Go i deprecjacji cały czas nie brakowało.

Teresa Kaczorowska jest doktorem nauk humanistycznych, badaczką historii najnowszej, reporterką, poetką, animatorką kultury. Jest autorką 8 zbiorów poezji i 20 książek prozą, w tym ostatnich czterech przybliżających Obławę Augustowską: Obława Augustowska (Warszawa 2015) wydanej też w j. angielskim w przekładzie Haliny Koralewski pt. „The Augustów Roundup of July 1945” (USA 2023), Dziewczyny Obławy Augustowskiej (Warszawa 2017), Było ich 27 (Warszawa 2020) oraz Obława Augustowska w oczach świadka (Warszawa 2024), a także wielu artykułów prasowych i prac naukowych. Uczestniczka licznych spotkań autorskich i konferencji, w kraju i na świecie.

Pani dr Teresa Kaczorowska jest prezesem Związku Literatów na Mazowszu z siedzibą w Ciechanowie i Academia Europaea Sarbieviana w Sarbiewie.

Uhonorowana m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” (2010), Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości (2021), Brązowym i Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze „Gloria Artis” (2014, 2023). Stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku (2003/2004) i dwukrotnie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2005, 2023).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią dr Teresą Kaczorowską o poezji Juliusza Erazma Bolka (2020 rok):

Zapraszamy bardzo serdecznie do Ciechanowa na spotkanie z panią doktor Teresą Kaczorowską. Szczegóły na poniższym plakacie:

Paweł Winiewski & Tomasz Wybranowski: Niech myśl ojca Bocheńskiego przywróci blask Polsce i Polakom odrzucając zabobony!

Ojciec Józef Maria Bocheński był filozofem, którego myśli, często wyrażane w formie celnych maksym, dotykały problemów racjonalności, wiary, wolności i krytyki ideologii. O racjonalności napisał: „Filozofia nie jest wiedzą o wszystkim, ale jest umiejętnością myślenia o wszystkim.” O współczesnych mitach mawiał, że są „Największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka są zabobony – te małe, intelektualne i wielkie, ideologiczne.”

Przesłaniem kolejnego cyklu programów z myślą wielkiego ojca Bocheńskiego jest teza: „Trzeba słuchać ojca Bocheńskiego, bo ma w swoich myślach lek na polską niemoc i zgniliznę moralną!”

 

Powracam w swoich programach do wielkiej myśli ojca Bocheńskiego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiedza i światło wiedzy Pawła Winiewskiego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Winiewskim:

 

Paweł Winiewski rozkochany w swoim Krakowie jest dziennikarzem i filozofem, który jako ostatni przeprowadził wywiad z ojcem Józefem Marią Innocentym Bocheńskim, dominikaninem, jednym z najwybitniejszych polskich filozofów XX wieku i najbardziej znanych Polaków poza granicami Ojczyzny.

Wywiad ten odbył się we Fryburgu, gdzie o. Bocheński mieszkał i pracował do końca swojego życia. Rozmowa dotyczyła kluczowych zagadnień filozoficznych, takich jak sens życia, racjonalność wiary i krytyka współczesnych ideologii.

 

W wywiadzie Bocheński podkreślał znaczenie życia teraźniejszością (carpe diem) oraz mądrości polegającej na dążeniu do harmonii w swoim życiu. Był przekonany, że racjonalność nie wyklucza wiary, a światopoglądy naukowe są iluzją, gdyż nauka nie operuje na poziomie metafizyki.

Ostatnia rozmowa ojca Bocheńskiego była nie tylko refleksją nad jego filozoficznym dorobkiem, ale także cennym świadectwem jego duchowej dojrzałości – mówi Paweł Winiewski. ​

Józef Maria Bocheński był wybitnym logikiem, filozofem i sowietologiem. Urodził się w 1902 roku i przez całe życie zajmował się kwestiami związanymi z logiką oraz filozofią analityczną. Był autorem licznych dzieł, w tym klasycznych opracowań historii logiki i krytyki współczesnej kultury intelektualnej​

Dzięki wywiadowi Pawła Winiewskiego, który został przeprowadzony niedługo przed śmiercią dominikanina w 1995 roku, zachowano cenny zapis jego ostatnich przemyśleń. Winiewski zachował status świadka końcowej refleksji jednego z najważniejszych myślicieli chrześcijańskich XX wieku.

 

Ojciec Józef Innocnety Maria Bocheński. Fot. ze

Ojciec Józef Maria Bocheński (1902–1995) – filozof, dominikanin i patriota. Urodził się jako Józef Franciszek Emanuel Bocheński. Jego imiona imię zakonne Innocenty to Maria O.P. (30 VIII 1902 – 8 II 1995).

Używał i publikował pod wielona pseudonimami: Bogusław Prawdota, Emil Majerski, Józef Ursyn, Józef Miche, Giuseppe Miche, dr K. Fred, Fred czy P. Banks

 

Wczesne życie i edukacja

Józef Maria Bocheński urodził się 30 sierpnia 1902 roku w Czuszowie w Małopolsce, w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Już od najmłodszych lat był związany z wartościami wolnościowymi, wyniesionymi z domu. Ukończył szkołę średnią w Krakowie, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim.

Początkowo studiował prawo, ale szybko zainteresował się filozofią, co zdeterminowało jego dalsze życie intelektualne i duchowe. W 1920 roku, jako ochotnik, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w obronie odradzającej się Polski.

 

Działalność w obronie Polski podczas II wojny światowej

Wybuch II wojny światowej zastał Bocheńskiego już jako dominikanina i naukowca. W 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Gdy Niemcy zaatakowali Polskę w 1939 roku, o. Bocheński włączył się w działalność wojenną. Służył w kampanii wrześniowej jako kapelan wojskowy. Po klęsce wrześniowej udało mu się przedostać na Zachód, gdzie dołączył do polskich jednostek wojskowych we Francji, a później w Wielkiej Brytanii.

Jako żołnierz i kapelan II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa przeszedł szlak bojowy, w tym kampanię włoską i bitwę o Monte Cassino. Oprócz posługi duchowej dla żołnierzy prowadził także działalność intelektualną, organizując wykłady z filozofii i logiki dla polskich żołnierzy, aby podtrzymać ich morale i rozwijać intelektualnie w trudnych warunkach wojennych​

Po wojnie – sowietolog i obrońca wolności

Po wojnie o. Bocheński nie mógł wrócić do Polski z powodu przejęcia władzy przez komunistów. Osiedlił się we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie stał się profesorem na tamtejszym uniwersytecie. Specjalizował się w logice, epistemologii oraz filozofii analitycznej. Jego badania nad marksizmem i systemem sowieckim przyczyniły się do rozwoju sowietologii jako nauki.

Józef Maria Bocheński był zagorzałym krytykiem komunizmu i jednym z czołowych ekspertów w analizie ideologii marksistowskiej. Jego dzieła, takie jak „Zarys logiki” oraz „Marksizm – Leninism: An Analysis”, stały się kluczowymi pracami w zrozumieniu totalitarnej filozofii sowieckiej.

Zasługi dla Polski i świata

Choć działał poza granicami kraju, bowiem do Ojczyzny pod butem sowietów nie mógł wrócić, o. Bocheński zawsze podkreślał swoją przynależność do Polski. Uczestniczył w życiu polskiej emigracji, wspierał rodaków na Zachodzie i działał na rzecz wolności Polski na arenie międzynarodowej.

Jego analizy ideologiczne oraz krytyka komunizmu miały znaczący wpływ na zachodnią opinię publiczną, pomagając kształtować postawy wobec bloku wschodniego w okresie zimnej wojny​.

 

Dziedzictwo

O. Józef Maria Bocheński zmarł 8 lutego 1995 roku we Fryburgu. Pozostawił po sobie bogaty dorobek naukowy i duchowy, który do dziś inspiruje filozofów, teologów i osoby zaangażowane w życie społeczne. Jego życie to przykład głębokiego połączenia służby intelektualnej, duchowej i patriotycznej.

Jako żołnierz, kapłan i myśliciel stał się symbolem nieustannej walki o prawdę i wolność.

Nie ma swojego grobu, bowiem w testamencie zapisał swoje ciało “nauce”…

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz Wybranowski

Więcej moich rozmów i programów w zaułku Mixcloud (kliknij poniżej): www.mixcloud.com/tomaszwybranowski

 

24.11.2024 r. – 106. rocznica jednego z najbardziej symbolicznych wydarzeń w historii Polski – obrony Lwowa

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu. W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Wydarzenia te rozegrały się w kontekście końca I wojny światowej i rozpadu monarchii austro-węgierskiej.

W listopadzie 1918 roku, wraz z odrodzeniem niepodległej Polski, Polacy i Ukraińcy walczyli o prawo do panowania nad Lwowem i Galicją Wschodnią.

Konflikt ten, znany jako wojna polsko-ukraińska, rozpoczął się w momencie, gdy Ukraińcy ogłosili utworzenie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL) z Lwowem jako stolicą. Polacy, nie godząc się na utratę swojego ukochanego miasta, rozpoczęli spontaniczną obronę.

Tutaj do wysłuchania program nadzwyczajny Tomasza Wybranowskiego:

 

Zanim o obronie Lwowa 1918 muszę przypomnieć wielkiego Poetę Zbigniewa Herbarta – syna tego miasta

 

W lipcu 1985 roku Herbert powiedział:

Ci, którzy przeżyli okupację sowiecką 1939-41 we Lwowie czy Wilnie, mieli po prostu pojęcie o systemie sowieckim… Tacy jak ja uważali, że rok 1945 to nie jest żadne wyzwolenie tylko po prostu najazd, dalsza, dłuższa, znacznie trudniejsza do przeżycia moralnego okupacja. Ja miałem doświadczenie lwowskie. Była to lekcja poglądowa, po której nie pozostały właściwie żadne wątpliwości co do zamiarów, koloru władzy i jej intencji… Ja jestem tym Polakiem prawobrzeżnym, wschodnim Polakiem, który właściwie wiedział o tym systemie wszystko w tydzień od wkroczenia armii-wyzwolicielki do Lwowa… – te słowa odnajdą państwo w ważnej książce – świadectwie profesora Jacka Trznadla “Hańba domowa”.

W trakcie tej długiej rozmowy z prof. Jackiem Trznadlem Cesarz Poetów Zbigniew Herbert oświadczył także:

„Ja chyba umrę nie pogodzony ze światem, tak właśnie chciałbym umrzeć.”

To życzenie się spełniło. Herbert nie był pogodzony z III RP, nie uznawał porozumień „okrągłego stołu” I stanowczo, jak nikt z kasty ludzi pióra, domagał się lustracji i dekomunizacji.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu “Teatr Wyobraźni” pamięci Zbigniewa Herberta:

Obrona Lwowa – kluczowe momenty

Walki rozpoczęły się 1 listopada 1918 roku, kiedy ukraińskie oddziały wojskowe przejęły kluczowe punkty we Lwowie. Polacy, choć zaskoczeni, szybko podjęli działania. Obroną miasta kierowali m.in. Czesław Mączyński oraz major Tadeusz Jordan-Rozwadowski, późniejszy jeden z dowódców wojny polsko-bolszewickiej. Szczególną rolę odegrała młodzież, która włączyła się do walk z niezwykłym zapałem i determinacją.

22 listopada 1918 roku jest datą symboliczną – tego dnia Polacy wyparli siły ukraińskie z centrum miasta, a Lwów został uratowany, choć walki trwały jeszcze kilka miesięcy. Wysiłek obrony zyskał nie tylko znaczenie strategiczne, ale także głęboki wymiar emocjonalny, stając się symbolem miłości do ojczyzny i walki o polskość.

 

„Orlęta Lwowskie” płótno Wojciecha Kossaka.

 

Orlęta Lwowskie – młodzież na pierwszej linii

 

Ich ofiara, choć tragiczna, ukazała siłę ducha narodowego. To właśnie na ich cześć powstał monumentalny Cmentarz Orląt Lwowskich, który do dziś pozostaje miejscem pamięci i hołdu.

 

Orlątko Lwowskie Antoś Petrykiewicz

Młodzież i dzieci, zwane później Orlętami Lwowskimi, odegrały szczególną rolę w obronie miasta. Najmłodsi obrońcy, często mający zaledwie 12–16 lat, z bronią w ręku stawiali czoła przeważającym siłom ukraińskim. Ich bohaterstwo stało się legendą. Z grona ponad 1 400 niezłomnych dzieci i młodzieniaszków wymienię tylko dwa: Antosia Petrykiewicza, który miał zaledwie 13 lat, a za swoją odwagę został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari i Jurka Bitschana,14-letni gimnazjalista, który zginął podczas walk o cmentarz Łyczakowski.

 

Kolejny Bohater – Orlątko Lwowskie Jurek Bitschan

 

Obrona Lwowa nie obyła się bez tragedii. W walkach zginęło wielu cywilów, a miasto poniosło ogromne straty materialne. Strona ukraińska niejednokrotnie stosowała brutalne metody, co potęgowało cierpienia mieszkańców. Dochodziło do licznych ostrzałów budynków cywilnych, gwałtów i zwykłych złodziejskich rabunków, co jeszcze bardziej mobilizowało Polaków do obrony.

 

Kornel Makuszyński – literacki opiekun Orląt

Szczególną rolę w popularyzacji pamięci o Orlętach Lwowskich odegrał pisarz Kornel Makuszyński. Jego książki, takie jak „O słonecznym uśmiechu” czy „Pieśń o Orlętach”, nie tylko przypominały o bohaterach walk, ale także budowały mit młodzieży walczącej za Polskę. Makuszyński podkreślał wartość poświęcenia, odwagi i miłości do ojczyzny, wychowując kolejne pokolenia Polaków w duchu patriotyzmu.

Obrona Lwowa była jednym z pierwszych zwycięstw w procesie odzyskiwania polskiej państwowości. Utrzymanie miasta miało kluczowe znaczenie dla moralnego ducha Polaków i przyczyniło się do późniejszego sukcesu w wojnie polsko-ukraińskiej. Wysiłek obrońców został doceniony, a Lwów, jako „miasto zawsze wierne” – „Semper Fidelis”, otrzymał order Virtuti Militari.

Dziedzictwo Orląt Lwowskich

Pamięć o Orlętach Lwowskich pozostaje żywa. Bohaterstwo młodych obrońców inspiruje kolejne pokolenia Polaków. 22 listopada jest szczególną okazją, by przypomnieć sobie, jak wielką cenę zapłacono za niepodległość i jak ważne jest pielęgnowanie narodowej pamięci. Ich dziedzictwo to nie tylko historia, ale także przesłanie o sile wspólnoty, wartości patriotyzmu i odwadze w obliczu największych wyzwań.

 

Cmentarz Orląt Lwowskich na Łyczakowie we Lwowie. Fot. ze zbiorów Muzeum Lwowa

 

Cmentarz Obrońców Lwowa, potocznie nazywany często Cmentarzem Orląt Lwowskich to, obok cmentarza na Monte Cassino czy wojskowego cmentarza na Rossie w Wilnie, jeden z najważniejszych polskich cmentarzy znajdujących się poza granicami. We Lwowie pochowano obrońców miasta w bitwie o Lwów oraz uczestników walk w Małopolsce Wschodniej podczas konfliktu Polsko-Ukraińskiego. Pochowanych tam jest prawie 3 000 żołnierzy.

W walkach uczestniczyło wielu uczniów szkół, którzy często nie mieli skończonych nawet 16 lat. Dlatego obrońców nazywany Orlętami Lwowskimi. Sam cmentarz Orląt Lwowskich stanowi część cmentarza Łyczakowskiego, przez wiele lat był zdewastowany, a jego renowacja blokowana była z przyczyn politycznych.

Po włączeniu Lwowa do ZSRR w 1945 groby w katakumbach zostały splądrowane w końcu lat 40. XX wieku. 25 sierpnia 1971 roku na cmentarz, wjechały sowieckie czołgi i maszyny budowlane którym władze poleciły jego likwidację. Prace restauracyjne zostały podjęte w 1989 roku. Inicjatywę przejęły polskie władze, które przez lata negocjowały możliwość odnowienia cmentarza, który ostatecznie ponownie otwarty został w 2005 roku. 

 

 

Wydawało się już, że wieloletnie spory Polaków i Ukraińców o cmentarz Orląt we Lwowie zostały rozstrzygnięte. Niestety lipcowe obchody mordów Polaków na Wołyniu w roku 2013 obudziły znów na Ukrainie tych, którym pojednanie dzisiejszych Polaków i Ukraińców jest co najmniej zdradą własnego narodu.

W odpowiedzi na polskie żądania nazwania ludobójstwem mordów na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści ze Lwowa zażądali zlikwidowania symbolicznego miecza na płycie cmentarza Orląt. Według nich jest to symbol tryumfu Polaków nad Ukraińcami. Internowano nawet symboliczne lwy w … drewnianych pudełkach… 

 

Przebieg zdarzeń, gdy we Lwowie wykuwała się po latach niewoli wolna Polska

 

Oddział por. Schleygena na pozycji w Ogrodzie Jezuickim podczas Obrony Lwowa.

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu.

W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Po początkowym zaskoczeniu ukraińską akcją lwowscy Polacy rozpoczęli przeciwdziałanie. Do obrony spontanicznie przystąpili nieliczni wojskowi, młodzież, rzemieślnicy, studenci, lwowscy batiarzy, a nawet dzieci.

Powstawały punkty oporu, zdobywano kolejne ważne obiekty, organizowano dowództwo i łączność. Jako że brakowało broni, to trzeba ją było zdobywać na nieprzyjacielu. Odwagę Orląt Lwowskich, bo tak nazwano młodych obrońców, wspomagał spryt i świetna znajomość terenu.

Do walki stanęło niewielu zawodowych żołnierzy. Powtórzę to raz jeszcze!!! Na apel polskiego Lwowa i Polski, co budziła się, stanęło 1 374 uczniów szkół powszechnych i średnich oraz studentów. Najmłodszy obrońca miał zaledwie 9 lat. 13-letni Antoś Petrykiewicz, poległy od zadanych mu ran, został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. Śmiercionośna kula dopadła 14-letniego harcerza Jurka Bitschana. Nieraz ginęły całe rodzeństwa, jak Tadeusz (21 lat), Jan (18) i Helena (15) Grabscy…

Z myślą o ratunku dla broniącego się miasta w pozostałych częściach Polski rozpoczęto organizowanie wojskowej odsieczy. Wyruszyła ona koleją z Krakowa i po zdobyciu Przemyśla dotarła do Lwowa. Tam, wspólnie z siłami obrońców, doprowadziła do wyparcia Ukraińców z miasta. Lwów był wolny! „Pierwszy etap walk o Lwów został zakończony. Podkreślić trzeba nie tylko niezwykłą waleczność ochotniczych obrońców miasta, ale także fantastyczną improwizację odsieczy, która ruszyła na pomoc w ciągu paru dni. Ze względu na charakter walk typu partyzantki miejskiej, były one niezwykle krwawe.

 

Po stronie polskiej zginęło w ciągu trzech pierwszych tygodni zmagań 439 osób, w tym 12 kobiet. Ponad 120 poległych było małoletnimi, a 76 – studentami. 412 ofiar polskich było wyznania rzymskokatolickiego, 6 – greckokatolickiego, a 6 – mojżeszowego. Ofiarą walk padło też 120 osób cywilnych. Wśród poległych obrońców Lwowa szczególne wzruszenie budziła zawsze ofiara krwi najmłodszych uczestników walk, często dzieci 13–16 letnich” – opowiada prof. Wojciech Roszkowski, autor „Orląt Lwowskich”.

Był to jednak tylko początek zmagań o kresowe miasto. Ukraińskie oddziały wycofały się ze Lwowa, ale otoczyły go od zewnątrz i zablokowały. Walka trwała dalej i była nie mniej dramatyczna niż starcia z listopada 1918 r. Lwów potrzebował kolejnej odsieczy, a jego losy wcale niebyły pewne. Na początku 1919 r. zmagania o miasto przerodziły się w polsko-ukraińską wojnę o Galicję Wschodnią. Przebieg tego – dziś nieco zapomnianego konfliktu – przybliża prof. Roszkowski w swojej książce. A była to wojna na sporą na oba młode państwa skalę – obydwie strony przeprowadzały wielotysięczne ofensywy i kontrofensywy, ściągały posiłki, oblegały miejscowości i przecinały linie komunikacyjne przeciwnika. Zwycięstwo stronie polskiej – na początku walki wcale nie takie oczywiste – dało dopiero wejście do działań przybyłej z Francji licznej i dobrze wyposażonej armii gen. Józefa Hallera.

O tym wszystkim na prawie 200 stronach „Orląt Lwowskich” pisze ciekawie prof. Wojciech Roszkowski. Opowieść o polsko-ukraińskich zmaganiach o miasto nad Pełtwią i Galicję Wschodnią rozpoczyna szkicem przedstawiającym rolę Lwowa w historii Polski w ciągu wieków, a zamyka rozdziałem opisującym sposoby uczczenia bohaterskich obrońców miasta, czyli budową Cmentarza Orląt Lwowskich i złożeniem zwłok jednego z nich w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

W setną rocznicę tych wydarzeń znany i ceniony historyk prof. Wojciech Roszkowski prezentuje książkę poświęconą polsko-ukraińskim zmaganiom o Lwów w latach 1918-1919. „Orlęta Lwowskie” (wyd. Biały Kruk 2019) opowiadają o bohaterskiej obronie miasta prowadzoną u zarania niepodległości przez jego polskich mieszkańców, która stała się przykładem poświęcenia Polaków dla Ojczyzny i przeszła do narodowej legendy, żywej jest do dziś. I warto ją przypominać, żeby nie poszła w zapomnienie…

 

 

Kibice Legii Warszawa – zawsze wierni Bohaterskim Obrońcom Lwowa

W mroźny piątkowy wieczór, 22 listopada, z okazji 106. rocznicy bohaterskiej Obrony Lwowa podjętej przez polską ludność cywilną, głównie młodzież i dzieci, przeciwko regularnym wojskom ukraińskim – delegacja kibiców Legii Warszawa tradycyjnie zapaliła znicze przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Obrona Lwowa, zwana również w okresie międzywojennym Powstaniem Lwowskim, była pierwszym spontanicznym, zwycięskim zrywem Polaków przeciwko wrogom naszej Ojczyzny, poprzedzającym Powstanie Wielkopolskie.

 

Warto pamiętać, że jest to również 104. rocznica innego doniosłego wydarzenia w dziejach tego arcypolskiego miasta. Otóż 22 listopada 1920 roku Lwów jako pierwsze i jedyne miasto w II RP został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał osobiście marszałek Józef Piłsudski.

 

Na okoliczność obchodzonego niedawno Święta Niepodległości należy pokreślić bezdyskusyjny fakt, że odzyskana po rozbiorach Polski niepodległość wykuwała się w znacznej mierze właśnie we Lwowie, który w ramach swobód płynących z autonomii galicyjskiej pełnił rolę nieformalnej stolicy RP, będąc centrum jej życia politycznego, naukowego i kulturalnego.

Miejsce skąd prochy Nieznanego Żołnierza przeniesiono do podcieni Pałacu Saskiego w Warszawie wizytowaliśmy w trakcie sierpniowych spacerów po wojennym Lwowie.

Cześć i chwała Bohaterom! Niech żyje Polska! Niech żyje Lwów!  – Old Fashion Man Club

opracował Tomasz Wybranowski

 

Muzyczne rodziny – klan Mozgałów. Opowieść pierwsza: Andrzej Mozgała – kompozytor i muzyk rozkochany w cymbałach

Andrzej Mozgała wirtuoz gry na cymbałach, zdobył wiele nagród, w tym pierwsze miejsce na Ogólnopolskich Spotkaniach Cymbalistów w Rzeszowie w 2017 roku. Wykonuje zarówno tradycyjne utwory ludowe, jak i opracowania utworów Fryderyka Chopina, takich jak mazurki i Polonez A-dur op. 40 nr 1, które nagrał na potrzeby Polskiego Radia

Andrzej Mozgała w imieniu Wojewódzkiego Dom Kultury w Rzeszowie zaprasza wszystkich zainteresowanych, chcących zaprezentować swoje umiejętności gry na cymbałach na 43. Spotkania Cymbalistów.

Zapraszam na spotkanie radiowe z wirtuozem, multiinstrumentalistą, kompozytorem i pedagogiem Andrzejem Mozgałą. Ten wszechstronnie utalentowany muzyk znany jest przede wszystkim ze swojej działalności w obrębie muzyki ludowej i klasycznej. Kocha Bielsko Białą skąd pochodzi, ale ukochał i tam znalazł swój kawałek nieba z kochającą żoną Urszulą i dziećmi.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy z Andrzejem Mozgałą:

 

Andrzej Mozgała jest także kompozytorem, autorem oper dziecięcych, oratoriów i licznych utworów chóralnych oraz instrumentalnych. Nie ukrywa, że chóry to jego pasja i teraz opiekuje się aż czterema! W jego dorobku znajdują się takie dzieła jak „Babie Lato”, które zdobyło pierwszą nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim „Muzyka Ogrodowa” w Krakowie w 2006 roku, oraz opera „Alicja w Krainie Czarów”.

W jego twórczości widoczne są wpływy muzyki barokowej i neoklasycyzmu, które przekształca w nowoczesny sposób nie zapominając o polskiej frazie korzennej, tej słowiańskiej synkopie! – Tomasz Wybranowski

 

 

Moja sobotnia rozmowa z Andrzejem krążyła niczym księżyc wokół cymbałów, instrumentu rozsławionego przez mistrza Adama Mickiewicz w epopei „Pan Tadeusz”, której 190. rocznicę premiery obchodzimy w 2024 roku.

Andrzej Mozgała, jako lider Orkiestry Cimbalników (Cymbalistów) z Rzeszowa oraz cymbalista i wokalista zespołu Buen Camino z Boguchwały, promuje muzykę ludową, łącząc ją z nowoczesnymi aranżacjami.

Jego praca pedagogiczna, m.in. w ramach Letniej Szkoły Gry na Cymbałach, przyczynia się do ożywienia tradycji tego wyjątkowego instrumentu w naszej Ojczyźnie.

Gość Radia Wnet – powtórzę to po raz wtóry – specjalizuje się w grze na cymbałach – unikalnym instrumencie strunowym o bogatej historii w kulturze polskiej.

Jego rola w orkiestrze wykracza poza samo wykonawstwo. Jest aktywnym aranżerem, który łączy elementy tradycyjnych melodii z nowoczesnymi inspiracjami, dzięki czemu korzenna polska muzyka ludowa staje się atrakcyjna dla szerokiego grona odbiorców, zarówno w kraju, jak i za granicą.

Bez wątpienia nadrabia zapóźnienia edukacyjne w tejże materii, która – gdy mowa o muzyce, plastyce i historii sztuki coraz bardziej kuleje w Polsce od roku 1990.

Andrzej Mozgała dokonał niezwykłego przedsięwzięcia, polegającego na transkrypcji mazurków Fryderyka Chopina na cymbały, co stanowi wyjątkowy przykład twórczego łączenia tradycji muzyki klasycznej z polskim folklorem. Nagrania te prezentują charakterystyczne dla mazurków rytmy i melodie, wzbogacone unikalnym brzmieniem cymbałów. W ramach tego projektu Andrzej Mozgała wprowadził muzykę Chopina do repertuaru Orkiestry Cymbalistów, popularyzując zarówno kompozycje mistrza, jak i możliwości tego mało znanego instrumentu.

Pod jego kierownictwem i z udziałem orkiestry powstały m.in. albumy: „Melodie z Podkarpacia” – album, który reinterpretuje tradycyjne pieśni ludowe regionu w nowoczesnym stylu, zachowując jednak ich autentyczność; „Echo gór i dolin” – krążek inspirowany melodiami z Karpat i Beskidów, na którym Andrzej Mozgała zaprezentował mistrzowskie techniki gry na cymbałach, wzbogacając aranżacje o nowoczesne, atrakcyjne brzmienia i wreszcie „Rzeszowska suita” – muzyczna podróż przez kulturę Rzeszowa i okolic, podkreślająca piękno i różnorodność regionalnych melodii.

Dzięki działalności, ale przede wszystkim pasji Andrzeja Mozgały, Orkiestra (Cimbalników) Cymbalistów z Rzeszowa zyskała uznanie nie tylko na krajowej scenie, ale również w międzynarodowym środowisku muzycznym. Współtworzone przez niego nagrania i występy sceniczne stały się rzeczywistymi ambasadorami polskiej kultury ludowej, ukazując bogactwo tradycji w świeżym i nowoczesnym wydaniu.

 

 

Andrzej Mozgała jednocześnie pełni rolę pedagoga, prowadząc warsztaty muzyczne i przyczyniając się do utrzymania żywej tradycji cymbałowej (cymbalniczej) w Polsce. Jego działania promują nie tylko muzykę, ale także świadomość kulturową i historyczną regionu Podkarpacia.

W środowisku muzycznym jest ceniony za profesjonalizm, pasję i wkład w popularyzację muzyki cymbałowej, zarówno w tradycyjnej, jak i nowoczesnej odsłonie​.

Andrzej Mozgała w imieniu Wojewódzkiego Dom Kultury w Rzeszowie zaprasza wszystkich zainteresowanych, chcących zaprezentować swoje umiejętności gry na cymbałach na 43. Spotkania Cymbalistów.

W tym roku odbędą się one w dniach 29 listopada – 1 grudnia 2024 r. Oprócz części konkursowej, 29 listopada odbędzie się dodatkowo seminarium dotyczące cymbałów. 

opracował Tomasz Wybranowski

Roman Fritz: projekt ustawy o języku polskim jest promowany przez skrajną lewicę

Replika młota z Kuźnicy Boguckiej przed gmachem nowej Biblioteki Śląskiej w Katowicach| Fot. EwkaC, CC A-S 4.0

„Trudno w sztuczny sposób sankcjonować, kodyfikować jakiś jeden sztuczny śląski język.” – mówi poseł Konfederacji Korony Polskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Rozmowa z reżyserką filmu „Gdy powieje harmattan” – Edytą Wróblewską

Grzegorz Franki: ustawa ustanawiająca mowę śląską jako język regionalny pozwoli zachować kulturę śląską

Szyb KGHM w Polkowicach Fot. MOs810 (CC BY-SA 4.0), Wikimedia Commons

„Śląski jako język regionalny to język w ujęciu prawno-politycznym” – mówi Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Odszedł Jan Ptaszyn Wróblewski. Wspomina Milo Kurtis