Na początku był chaos – prowadzi Milo Kurtis – 26.04.2022 r.
Gośćmi audycji są: Sławomir Sokołowski i Wojciech Konikiewicz.
Gośćmi audycji są: Sławomir Sokołowski i Wojciech Konikiewicz.
Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj. Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl
Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.
Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl
Na zdjęciu z otwarcia Nord Stream w 2008 r. europejscy premierzy odkręcają zawór. Reprezentują chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów; wszyscy są przyjaciółmi Rosji.
Pamiętamy zachwyty publicystów nad „dojrzałą demokracją niemiecką” z jej ciągłością polityki zagranicznej, która nie zmienia się po zmianie partii rzadzącej. Dziś wiemy, że zarówno SPD jak i „chadecy” realizowali po prostu założenia doktryny Dugina o „wspólnym europejskim domu od Władywostoku po Lizbonę”, czyli Eurazji.
Doradca prezydenta Rosji, geostrateg Aleksandr Dugin, pisał wprost o przyłączeniu Europy do Rosji i w rozmowie z polskim dziennikarzem stwierdził: „Polska nie jest nam potrzebna” i nie przewiduje się państwowości polskiej w żadnej postaci.
Kamieniem węgielnym tej koncepcji było uruchomienie Rurociągu Północnego, który był przede wszystkim projektem politycznym. Ekonomiści zwracali uwagę, że koszt budowy i konserwacji podmorskiego rurociągu prawdopodobnie przewyższy zysk z braku opłat tranzytowych. Równocześnie ominięcie tranzytu przez Ukrainę było pozbawieniem tego kraju jedynego lewaru broniącego go przed agresją i stało się wręcz zaproszeniem do inwazji.
Istnieje słynne zdjęcie z otwarcia Nord Stream w dniu 8 listopada 2008 r., na którym grupa europejskich premierów wspólnie odkręca zawór. Reprezentują oni różne siły polityczne – chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów, ale mają jedną cechę wspólną – wszyscy są przyjaciółmi Rosji.
Niestety jeden z nich jest do dziś urzędującym premierem. To premier Holandii Mark Rutte, który zawsze szczególnie napastliwie atakuje Polskę, wykazując wielką troskę o stan polskiej praworządności…
Zdemaskowanie agenta wpływu (nie mówiąc już o ukaraniu) jest w zasadzie niemożliwe, gdyż nie fotografuje on obiektów wojskowych, nie zostawia meldunków w wydrążonym kamieniu i nie pobiera wynagrodzenia w gotówce. Płaci mu się np. w formie wydania książki, wykładów na uniwersytecie czy intratnej posady. Przykład kanclerza Schroedera jest powszechnie znany.
Mniej znany lobbysta Gazpromu – były premier Finlandii, którego Mitrochin ujawnił jako agenta KGB, Paavo Lipponen – został zatrudniony w spółce Nord Stream AG. Takich polityków jest legion, stąd wrażenie, że Rosjanie mają szczególne umiejętności do pozyskiwania ważnych postaci. W rzeczywistości zamiast korumpowania czy werbowania polityków fachowcy rosyjscy raczej „hodują” swoich przyszłych sympatyków, inwestując i ułatwiając karierę osobom „perspektywicznym”.
Rosjanie opanowali technologię skutecznego plasowania swoich kandydatów w ciałach wybieralnych (parlamenty, agendy międzynarodowe, federacje sportowe, jury konkursów).
Dziś już istnieje pewność, że ingerują w wybory w krajach demokratycznych i częstokroć to „ich” kandydat wygrywa elekcję. Aby protegowany „nie wywinął numeru”, skrzętnie gromadzi się w przepastnych archiwach dokumentację jego kariery.
Bo towarzysze rosyjscy lubią polityków przewidywalnych, a najwyższą formą przewidywalności jest zadaniowanie. (D. Miedwiediew: „Angela Merkel była dobrym kanclerzem Niemiec, pełnoprawnym i zrozumiałym, przewidywalnym partnerem Federacji Rosyjskiej”).
Jak racjonalnie wytłumaczyć wieloletnią, owocną i bezkolizyjną współpracę czołowych polityków Europy z Putinem?
Obecny najważniejszy polityk Europy, Olaf Scholz, jako działacz młodzieżówki socjaldemokratycznej spotykał się z komunistycznymi „młodzieżowcami” z NRD, brylował we wschodnioniemieckiej telewizji, a będąc miłośnikiem pokoju, udzielał się przy organizacji wielkich demonstracji młodzieży przeciw „militaryzmowi”. W październiku 1983 r. na ulice niemieckich miast wyszło ponad milion osób, protestując przeciw rozmieszczeniu w Niemczech amerykańskich rakiet. Tak o wydarzeniu pisał Wiktor Suworow:
„Tow. Szelepin pełnił (tajnie) funkcję zastępcy przewodniczącego KGB i zarazem (jawnie) wiceprezesa Międzynarodowej Federacji Młodzieży Demokratycznej. Towarzysz Szelepin organizował potężne manifestacje w obronie pokoju i przyjaźni między narodami. Miliony głupców szły za towarzyszem Szelepinem. Skandowali, domagali się pokoju, rozbrojenia i sprawiedliwości. Za to właśnie awansował na przewodniczącego KGB”.
Dziś Olaf Scholz mówi, że „Putin go oszukał”. Ale Władimir Putin nikogo nie oszukiwał – co najmniej od konferencji monachijskiej w 2007 roku mówił otwartym tekstem, co zamierza zrobić.
Znający dalekosiężne plany sowieckie Anatolij Golicyn już w 1984 roku ujawnił ciąg zdarzeń od powstania w Polsce „niekomunistycznego” rządu złożonego z „katolików”, „reformatorów” i „konstruktywnych opozycjonistów”. Ten zbiegły oficer KGB pisał, że mur berliński zostanie zburzony, Niemcy zjednoczone, układy wojskowe rozwiązane. Później Europa się zjednoczy i stanie się „socjaldemokratyczna”, a w ZSRR nastąpi znaczna liberalizacja. W dalszej perspektywie obszar między Pacyfikiem a Atlantykiem zostanie zjednoczony. Manewr z rozszerzeniem Unii Europejskiej wpisywał się w plany Eurazji, a jego częścią są także obecne dążenia do federalizacji UE i stopniowego ograniczania suwerenności europejskich państw.
Każdy nowy amerykański prezydent ma nadzieję na poprawę stosunków z Rosją. Szczególnie niebezpieczny był „reset” Obamy w 2009 roku, bo zbiegł się z intensywnym budowaniem Eurazji, a Amerykanie powinni już byli znać plany Rosji, które były jasno artykułowane.
Dyrektor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Igor Panarin stwierdził w wywiadzie dla „Izwiestii”, że „Putin będzie wodzem Eurazji, nowego ZSRR”. Dodał on także, że Unia Europejska wejdzie w skład wspólnoty w ramach triumwiratu z Rosją i Chinami. Mimo tego 8 kwietnia 2010 roku zawarto traktat START II, dotyczący równowagi w broniach nuklearnych pomiędzy USA a Rosją.
Dwa dni później nastąpiło dramatyczne wydarzenie, o którego naturze wiedzieli wszyscy światowi przywódcy, ale wygodniej im było uznać, że to „normalna katastrofa komunikacyjna” (słowa Korwin-Mikkego). Ówczesne milczenie jest jedną z przyczyn dzisiejszej wojny na Ukrainie.
Mimo tragedii smoleńskiej szczyt NATO-Rosja w Lizbonie (listopad 2010) przebiegał w sympatycznej atmosferze wzajemnego zrozumienia, a Amerykanie kontynuowali „reset” aż do roku 2013, gdy zorientowali się, że czynione są starania aby „wyprowadzić” ich z Europy.
Likwidacja elity przywiązanej do idei państwowości polskiej i przeciwnej projektowi Eurazji wywołała wielkie wrażenie. Przez pół roku nikt nie przybył do Moskwy i nigdzie nie zapraszano ówczesnego premiera Putina. W celu przełamania ostracyzmu Putin poprosił panią Dilmę Rousseff – komunistkę pochodzenia bułgarskiego, której pomógł uzyskać posadę prezydenta Brazylii – aby zaprosiła go do Brazylii na wizytę państwową. Już uwiarygodniony jako polityk, przybył w listopadzie 2010 r. do Berlina z propozycją utworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarczej” i spotkał się z grupą 300 polityków i przemysłowców niemieckich z Angelą Merkel na czele.
Pani kanclerz wyraziła nadzieję, że „rozwój stosunków między europejskim obszarem gospodarczym a Rosją zaowocuje wspólną przestrzenią ekonomiczną od Lizbony po Władywostok”. Nieco wcześniej (w październiku 2010 r.), korzystając z amerykańskiego „resetu”, na spotkaniu szefów państw Francji, Niemiec i Rosji we francuskim Deauville powołano tzw. format normandzki do wspólnego „trójzarządzania” Eurazją.
W Polsce plany budowy Eurazji pomijano dyskretnym milczeniem, ale w ramach „oswajania” odbyła się w Gdańsku w Dniu Zwycięstwa 9 maja 2008 roku światowa premiera baletu „Eurazja”. Oczywiście wiodące media stale pracowały nad „korektą” naszej tożsamości narodowej.
Nasi „mężowie stanu” Tusk i Sikorski nie mieli odwagi zakomunikować Polakom, że przez nasz kraj przebiegać będzie (na linii Ribbentrop-Mołotow) granica stref wpływów nazwanych „strefami odpowiedzialności za bezpieczeństwo Eurazji”. Do publicznej wiadomości dotarły jedynie plany Komisji Europejskiej dotyczące kontroli przestrzeni powietrznej Europy i nowe lokalizacje miejsc kontroli lotniczej (Warszawa i wschód Polski miał być kontrolowany z Wilna).
W 2012 roku min. Sikorski uruchomił umowę o bezwizowym ruchu w strefach przygranicznych Polski i Obwodu Kaliningradzkiego. Ruch bezwizowy dostępny był na polskiej część byłych Prus Wschodnich i obejmował także „korytarz”, którego domagał się Hitler.
Miejmy nadzieję, że niespodziewany opór Ukraińców ostatecznie zniweczył szaleńcze plany integracji Europy z do bólu przewidywalną, znaną nam od stuleci Rosją.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Pomagierzy agresora” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.


Mikołaj Konopacki uroczyście otwiera wernisaż jednej z najważniejszych polskich młodych artystek Eweliny Kołakowskiej.
Na stołecznych artystycznych traktach, dla Radia Wnet i Studia 37 jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym i najniezwyklejszym miejscem, jest galeria sztuki PraGaleria, przy ul. Stalowa 3.
Od kilku tygodni zapraszamy także do drugiego niezwykłego przybytku „PRAGALERIA DESIGN”, przy ulicy Konopackiej 17. Ich kreatorem, właścicielem, duchem i siłą sprawczą jest mój gość, znany z anteny sieci Radia Wnet, pan Mikołaj Konopacki, człowiek – dodam – wielu talentów.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Mikołajem Konopacki:
Przesłaniem działań właściciela Pragalerii i Pragalerii Design, jest dzielenie się z ludźmi sztuką w taki sposób, aby ją oswajali.
Mikołaj Konopacki mówi o łączeniu sfer kulturalnych, które jest niezbędne. Cała absolutnie kultura zachodzi na siebie. Jedno wynika z drugiego. Ale każde dzieło powstaje dla odbiorcy.
Drugim aspektem działań Pragalerii jest promocja młodych artystów. Pragaleria, gdzie spotkacie prace najważniejszych młodych artystów sztuki współczesnej, mieści się na warszawskiej Pradze, kilka kroków od stacji metra Dworzec Wileński.
W rozmowie w Muzycznej Polskiej Tygodniówce Mikołaj Konopacki opowiadał tym razem o cyfrowej fotografii, współczesnych trendach w grafice i o 59. Aukcji Młodej Sztuki, która odbędzie się już w najbliższą środę, 27 kwietnia 2022. Początek godzina godz. 19:30.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Marcinem Krajewskim, który opowie o wydarzeniach w Pragalerii od 25 kwietnia do 9 maja 2022:
Marcin Krajewski, krytyk, historyk sztuki, publicysta (m. in. w Arteonie), jest dyrektorem artystycznym Pragalerii.
Pragaleria w swoich działaniach koncentruje się na szeroko pojętej młodej sztuce współczesnej. – mówi Marcin Krajewski.
Zapraszamy słuchaczy Radia Wnet na WIRTUALNY SPACER po ekspozycji. Wirtualne zwiedzanie da Państwu możliwość zobaczenia prac w przestrzeni galeryjnej, bez konieczności oglądania wystawy na żywo. Znakomicie także posłuży przypomnieniu ekspozycji tym z Państwa, którzy wcześniej odwiedzili Pragalerię osobiście.
Zapraszamy także bardzo serdecznie na wernisaż Malwiny Konopackiej. 28 kwietnia 2022 r., o godzinie 18:00 podczas wernisażu będziemy mogli cieszyć oczy i dusze artystyczne najnowszą kolekcją Jej ceramiki uzupełnionej o dawne wzory ceramiki z Zakładu Fakansu we Włocławku, z kolekcji pana Radosława Czarnego.
Malwina Konopacka (1982) to ilustratorka, graficzka i projektantka, która mieszka i pracuje w Warszawie. Na rzeczywistość patrzy przez pryzmat ilustracji, ale nie zatrzymuje się na dwóch wymiarach – wkracza z rysunkiem w trójwymiarowy świat przedmiotów codziennego użytku i obiektów dekoracyjnych.
Jej prace, niezależnie od materiału, w jakim są wykonane (szkło, drewno, papier, ceramika) łączy wyrazista i rozpoznawalna kreska.
Obiekty Malwiny Konopackiej powstają tradycyjnymi metodami: na papierze, szkicowane piórkiem i tuszem. Następnie, dzięki cyfrowym technologiom są obrabiane i aplikowane na trójwymiarowe obiekty.
Malwina Konopacka studiowała na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Historię Sztuki na Uniwersytecie Warszawskiem oraz Ilustrację na Universität der Künste w Berlinie.
Malwina Konopacka współpracowała z czołowymi polskimi magazynami, dla których tworzyła ilustracje. Obecnie skupia się głównie na ceramice i idei wazonu OKO, który ewoluuje, zmienia się w abstrakcyjną, rzeźbiarską formę.
Zapraszam – Tomasz Wybranowski

Nikt z rosyjskojęzycznej grupy nie chciał mówić w ojczystym języku. Obowiązywał wyłącznie ukraiński. To pewny dowód, że Putin w ciągu zaledwie kilku dni dokonał skutecznej derusyfikacji Ukrainy.
Niemieckie miasto Münster postanowiło pomóc ofiarom rosyjskiej agresji na Ukrainę. Zarząd Miasta powołał specjalny sztab kryzysowy. Sztab obradował długo, poważnie i dokładnie omawiając wszelkie możliwości niesienia pomocy. Efektem były hojnie załadowane ciężarówki z bardzo potrzebnymi na Ukrainie towarami. Bez zbędnej zwłoki konwój ruszył prosto do… Lublina. Jako że Lublin jest miastem partnerskim Münster, sztab uznał, że najlepiej pomogą Ukrainie w Lublinie. Czy wiedzieli, gdzie leży Lublin, nie mam pojęcia.
Chyba jednak wiedzieli, bo burmistrz wyjaśnił, że wysłanie pomocy bezpośrednio na Ukrainę jest niemożliwe, jako że Münster jest miastem pokoju. To w tym mieście podpisano Pokój Westfalski, kończący wojnę trzydziestoletnią. Dlatego, zdaniem burmistrza, nie można z Münster wysyłać czegokolwiek w rejon wojenny. Słowem: Münster pomaga ofiarom wojny wszędzie, tylko nie tam, gdzie wojna rzeczywiście się toczy.
Siostry Natasza i Alona mieszkały w podkijowskiej miejscowości, prawie przy samym lotnisku. Bomby spadły tam już pierwszego dnia. Natychmiast zabrały do samochodów trójkę dzieci i matkę. Mężowie oczywiście zostali. Droga zapchana, 120 kilometrów do Żytomierza jechały siedem godzin. Potem do Mołdawii. Tam postój spowodowany chorobą synka. Później do Bukaresztu, gdzie miały mieć schronienie u znajomych. Za późno, miejsca zajęte. Dzwonią na Ukrainę, co robić. Ojciec radzi im, by pojechały do Polski, będzie im łatwiej. Dojechały przez Węgry i Słowację, a przez łańcuch znajomych znalazły się u mnie. Gdy podjechały, nie potrafiły zaparkować. Pomógł mój syn.
Natasza tłumaczy, że nie potrafi prowadzić. Autem jeździ jej mąż, a nie ona. I bez tego doświadczenia przejechała 1300 kilometrów. Słaba kobieta.
Gdy chcemy pomóc wnieść bagaże, słyszymy: „nie trzeba”. Wyjmują dwie małe torby. Tylko tyle zdążyły zapakować. Gdy weszły do mieszkania, pierwsze słowa to „tu jest ciepło”. Pytają, ile to będzie kosztować i czy mogą mieszkać tu tydzień lub dwa? Zdziwiły się, że nie muszą płacić, a mieszkać mogą tak długo, jak będzie to potrzebne. One niczego się nie spodziewały i za wszystko dziękują. Tak często, że staje się to krępujące. Żegnam się, zabieram walizkę i przenoszę się do synostwa. Mają duże mieszkanie, więc damy radę. Po kilku dniach synowa przyprowadza matkę z dwójką dzieci. Robi się ciaśniej, ale weselej.
Przynoszę „moim” Ukrainkom broszury z informacjami, co im w Polsce przysługuje. To nie dla nas – odpowiadają – my tu tylko na chwilę i wracamy na Ukrainę, jak tylko się da.
Natasza pokazuje zdjęcie samochodu po uderzeniu rakiety. Wygląda jak po pożarze: rozbite szyby, spalone siedzenia, przebite opony. Po ataku rakietowym ich znajome zapakowały dzieci i pojechały tym samochodem siedemdziesiąt kilometrów w warunkach ukraińskiej zimy. To zrobić mogły tylko kobiety. Żaden mężczyzna nie wsiadłby do takiego samochodu, bo wie, że nie da się nim jechać. Kobiety nie wiedziały i pojechały.
Do Düsseldorfu dotarła grupa uchodźców z Charkowa. Charków jest miastem rosyjskojęzycznym, o jednym z największym na Ukrainie odsetku ludności mówiącej tym językiem. Niemieckim urzędnikom w załatwianiu formalności pomaga wolontaryjnie Irina – Rosjanka znająca również ukraiński. Ta druga okoliczność okazała się szczęśliwa dla wszystkich zainteresowanych. Nikt z tej rosyjskojęzycznej grupy nie chciał mówić w swym ojczystym języku. Obowiązywał wyłącznie ukraiński. To pewny i namacalny dowód wygłaszanych wcześniej opinii, że Putin w ciągu zaledwie kilku dni dokonał skutecznej derusyfikacji Ukrainy. Skuteczniej niż cała armia ukraińskich działaczy narodowych. Prawdziwy kulturowy Blitzkrieg.
W punkcie recepcyjnym w Katowicach pomaga wolontariuszka Katrina. Mówi po rosyjsku, więc jest to pomoc bardzo cenna. A jej polski taki ze wschodnim akcentem. Pani jest Ukrainką? – pytam. Nie – odpowiada i trochę nieśmiało przyznaje, że Rosjanką. Szybko też dodaje, że w jej żyłach płynie dużo ormiańskiej krwi.
Valentin pochodzi z Kijowa, mieszka w Niemczech. Prowadzi transport z Münster do granicy w Korczowej. Trzy autobusy wypełnione najbardziej potrzebnymi rzeczami dla uchodźców. Z powrotem zamierzają zabrać Ukrainki z dziećmi. Z całej ekipy tylko on mówi po rosyjsku i ukraińsku, a jedyny ich kontakt w Polsce to ja. Dowiaduję się od Straży Granicznej, że na granicę nie ma co jechać. Uchodźcy znajdują się w punkcie recepcyjnym w Młynach. Nie mogę znaleźć informacji, gdzie przekazać przywiezione dary. W końcu dzwonię do Adama, który współpracuje z Ukraińcami na Śląsku. W Katowicach do autobusów wsiadają wolontariusze i dzięki ich pomocy szybko i sprawnie autobusy zostają rozładowane. W drugą stronę jest gorzej. Autobusy stoją dwa dni i odjeżdżają w połowie puste. Trudno o chętne. Ukrainki w większości chcą zostać w Polsce, możliwie blisko granicy, by móc jak najszybciej wrócić do tego, co zostało z ich domów, do swoich mężczyzn lub ich grobów.
Wiktor to Rosjanin z Moskwy. Od kilku miesięcy mieszka w Düsseldorfie. Jest wysokim menedżerem dużego koncernu. Żona z dziećmi jeszcze w Moskwie, trochę ociąga się z przyjazdem. Gdy w czwartek wybucha wojna, kupuje im bilety na niedzielę.
Samolot ma lądować w Düsseldorfie o 15:20, a o 15:00 Europa zamyka połączenia lotnicze z Rosją. Wiktor dowiaduje się, że musi odebrać rodzinę z Amsterdamu, bo Niemcy nie zezwalają na lądowanie. Następnego dnia przynosi Irinie 900 euro na pomoc dla Ukrainy. Prosi tylko, by nie poszły na broń. Jest wstrząśnięty postawą żyjących w Niemczech Rosjan. Nie rozumie, jak można tak ślepo wierzyć w putinowską propagandę.
Niemieccy Rosjanie, czy może rosyjscy Niemcy, to temat na poważne opracowanie socjologiczne. Można zrozumieć ludzi z rosyjskiej głubinki, gdzie docierają tylko media rządowe. Ale ci, którzy od lat, a często od początku swego życia żyją w wolnym świecie, mogą czytać różne gazety, oglądać przeróżne telewizje, mają nieograniczony dostęp do Internetu? A oni naprawdę wierzą, że prezydent Ukrainy – rosyjskojęzyczny Żyd – jest prawdziwym nazistą, którego cel to zniszczenie Rosji. Wierzą, że Putin jedynie o kilka godzin wyprzedził atak Ukraińców. I że mordując cywilną ludność ukraińskich miast, równając te miasta z ziemią jak Niemcy Warszawę, Rosjanie jedynie się bronią.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna za Granicą wydała oświadczenie brzmiące tak, jakby napisał je sam pułkownik Putin. Ani słowa o wojnie. Są jedynie „wydarzenia na Ukrainie”. A gros tekstu to pseudohistoryczny wywód uzasadniający prawo Rosji do całości Ukrainy.
I pomyśleć, że jest to Cerkiew powstała w opozycji do Cerkwi w Rosji, podporządkowanej, jak wiemy, państwu, a ściślej KGB.
Kilka lat temu rozmawiałem z pracującym w Niemczech rosyjskim lekarzem z Połtawy. Jak mówił, ma w żyłach również krew polską i żydowską. Rozmawialiśmy o naszych narodach, o historii. W sumie było miło. Do czasu, aż zaczął mnie przekonywać, że Rosjanie to taki pokojowy naród, wręcz naród pacyfistów. I nigdy na nikogo nie napadli, zawsze tylko się bronili. I mówił takie rzeczy Polakowi!
Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Obrazki okołowojenne” znajduje się na s. 5 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.


Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, gdzie informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.
W gronie gości:
Mateusz Romowicz – członek zarządu Legal Marine, radca prawny
Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski
Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania najnowsze wydanie programu Studio Dublin:

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.
Dzisiejsza rozmowa z Bogdanem Feręcem dotyczyła m.in. tematu prawa regulującego sprzedaż marihuany w Irlandii. Szef portalu „Polska-IE” zgadza się z Tomaszem Wybranowskim, który mówi o społecznym przyzwoleniu na palenie marihuany w Irlandii, mimo obowiązującego tam zakazu. Co więcej – tamtejsza policja nie zawsze reaguje na takie zachowania mieszkańców Szmaragdowej Wyspy.
Innym tematem Studia Dublin był pomysł stworzenia nowych irlandzkich mieszkań. Problemu upatruje się w możliwej izolacji poszczególnych grup społecznych, które, zamieszkując jeden budynek, mogą ograniczać swoje kontakty z mniej zamożnymi Irlandczykami. Bogdan Feręc przedstawia swój pomysł na zażegnanie takich obaw.
Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com:
Tutaj do wysłuchania świąteczne wydanie Studia Dublin:


W dzisiejszym Studiu Dublin gościł także Mateusz Romowicz, członek zarządu Legal Marine, radca prawny, który pomaga Polakom pracującym poza granicami swojego kraju a mającymi problemy z fiskusem i kwestią podwójnego opodatkowania.
Mateusz Romowicz komentuje zmiany, które nastały w kontekście unikania podwójnego opodatkowania przez osobę pracującą w kraju Unii Europejskiej. Polacy pracujący poza krajem muszą teraz zmierzyć się z procedurą rozliczenia swoich dochodów.
Gość Studia Dublin opowiada m.in. o uldze podatkowej, o którą można się ubiegać, a która jest na wstydliwie niskim poziomie.
Radca prawny Mateusz Romanowicz porusza także negatywną, z punktu widzenia podatników, mroczną stronę nowego prawa nazywanego szumnie „Polskim ładem”, który co chwila jest poddawany zmianom, poprawkom i sanacyjnym zabiegom.
Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Mateuszem Romowiczem, Legal Marine:
K.K.
Produkcja: Studio 37 Radia Wnet – kwiecień 2022

Scream Maker, nasza rodzima, klasyczna heavy metalowa duma. Na fot. od lewej: Sebastian Stodolak, Jan Radosz i Michał Wrona. Fot. arch. zespołu.
Powiem szczerze, że rzadko pochylam się już nad recenzjami. Powód? Broń Boże, absolutnie nie grzech lenistwa. W medialnej gorączkowości Radia Wnet, irlandzkiego NEAR FM i paru innych działań…
… dziennikarsko – pisarskich, brakuje czasu na długą kontemplację jednego wykonawcy i jego dzieła.
Ale są takie longplaye, które absolutnie są warte tego, by pisać o nich rozwlekle, wyczerpująco, aż do ostatniego słowa i ostatniej świetlistej refleksji.
Tak jest z najnowszym albumem formacji Scream Maker „BloodKing”, który od styczniowej premiery dzieli i rządzi na polskiej metalowej scenie wespół z CETI i ich tegorocznym albumem.
Oh mirror, mirror tell me no lies
What is the secret behind your black glass
Oh mirror, mirror I know that you know
Digital future or death to the soul
O lustro, lusterko nie powiadaj mi kłamstw
Jaki jest sekret twego czarnego szkła
O lustro, lusterko wiem, że ty wiesz
Cyfrowa przyszłość albo śmierć duszy
Ten fragment tekstu Sebastiana Stodolaka, który przywołałem z singlowego rozgrzewacza „Mirro. Mirror” to fundament liryczny całej płyty „BloodKing” Scream Maker. Na szańcach klasycznych heavy – metalowych okopów Michał Wrona, główny architekt muzycznej budowli zespołu i znakomity gitarzysta oraz Sebastian Stodolak, liryka, głos i ogólny wyraz artystyczny.
Tutaj do wysłuchania rozmowy z Michałem Wroną i Sebastianem Stodolakiem:
Warszawski band Scream Maker jest bliski mojemu serca i nigdy tego nie ukrywałem. Czy bywało dobrze, czy działo się źle, nić naszego metalowego braterstwa nigdy nie została zerwana.
Dziennikarze muzyczni często mawiają, że nie przyjaźnią się z zespołami, aby w przyszłości nie mieć sytuacji niezręcznych, w stylu: „jak im powiedzieć, że wydali złą płytę”, albo „ale fatalne nagranie”. Ja takich dylematów nie miewam. Zawsze mówię, jak jest i tak jak czuję.
Znajdź Scream Maker:

Dzięki ówczesnemu perkusiście zespołu Markowi Nadstawnemu, Scream Makerów znam już od przeszło 12 lat. 11 listopada 2012 roku ukazała się ich pierwsza EP-ka „We are not the same”. I wiecie co? Dla mnie, jako fana klasycznego heavy metalu, była to potężna dawka endorfin, podbitych ożywczym szkwałem riffów spod znaku Najnowszej Fali Klasycznego Brytyjskiego Heavy Metalu – oddział Polska! I tak mi zostało do dzisiaj.
Pod polskim niebem mamy sporo zespołów, które klasycznie metalowo grają (m.in. Roadhog, Axe Crazy z braćmi Bigosami na gitarach, czy Ironbound), ale Scream Maker wygrywa zdecydowanie jakością komponowania, nośnością melodii, głębią przekazu tkaną ze słów i … brakiem koniunkturalizmu. Michał Wrona, Sebastian Stodolak, Jan Radosz i Tomasz Sobieszek jadą szeroka swoją własną, wytyczoną sznytem starej szkoły muzyczną autostradą dźwięków.
I wielbię ich za jeszcze jedną rzecz, Scream Maker nie robią tego, co znakomita większość innych grup, a mianowicie nie dopasowują się kompozycyjnie czy brzmieniem do aktualnym mód, które za pół roku przeminą. I mimo, że grają ożywczo, tak że chce się żyć, to nie wcielają w swoje granie innych elementów gatunkowych, aby „udziwnić, zaskoczyć i namieszać” ku uciesze redaktorów i „kolegów” muzyków innych.
Ale dość moich refleksji o samym bandzie. Czas przejść do opowieści o albumie „BloodKing”!
Trzeci longplay Scream Maker to nie tylko godny sukcesor poprzednich („Livin’ In The Past” 2014 i „Back Against The World” 2016, że o EPce „We Are Not The Same” nie wspomnę) , ale przede wszystkim dzieło najbardziej dojrzałe i kompozycyjnie najciekawsze!
Tutaj ukłon w stronę Michała Wrony, który stworzył najdoskonalsze riffy i melodie w historii bandu.
Słuchając współczesnych płyt spod znaku hard’n’heavy dopada mnie słuchowe przewidzenie, że oto „gdzieś już to słyszałem”. Inaczej jest z „BloodKing” i Kreatorami Krzyku. Mimo ukłonu muzyków dla tradycji gatunku, całość brzmi nowocześnie i nie znajdziemy tutaj ani odrobiny muzycznej pospolitości.
Przez ponad 66 minut ani przez chwilę metalowy gentleman ani nadobna metalowa fanka nie poczują znużenia, który mógłby owocować przeciągłym ziewaniem.
Już pierwszy rozgrzewacz po otwierającym „Invitation” (grzmoty, uderzenia młota i nocny, przed burzą posłany w eter riff) singlowa błyskawica „Mirror, Mirror” riffem i metalowym cwałem (nie tylko na wzgórza) porywa i przydaje endorfin.
Potem tytułowy „BloodKing”, w którym progresywna dostojność współbrzmi z soczystym riffem i thrashową galopadą, której mogą pozazdrościć klasycy z Iron Maiden z czasu „The Book of Souls” czy Queesnryche. I jeszcze wycyzelowana, bez zbędnych dróg „naokoło gryfu”, po prostu brzmiąca i intrygująca solówka Michała Wrony. Rozkosz dla uszu!
W warstwie tekstowej to drugi utwór w zestawie, w którym poetycko Sebeastian Stodolak wyłuszcza swoje dystopijne credo. Co ciekawe okres pandemii sprawił, że jego wersy brzmią jak spełniające się memento. Ale czy człowiek z owej nauki wyciągnie wniosek?
Obawiam się, że … niestety nie. „Krwawych królów”, łasych szelestu spadających papierków i marzących o jeszcze większej liczbie wirtualnych łańcuchów zarzuconych na karki coraz bardziej bezrozumnej tłuszczy, nigdy nie zabraknie. Tutaj zacytuję samego autora:
Sztuczna inteligencja, komputery i automatyzacja mogłyby być błogosławieństwem, ale w niepowołanych rękach, np. w rękach autokratycznych władców czy oligarchów, stają się zagrożeniem dla naszej wolności. O tym właśnie śpiewamy w tym utworze. Korumpująca natura władzy to temat przewodni całego albumu. Teksty powstały przed pandemią, ale dzisiaj są jeszcze bardziej aktualne – mówi Sebastian Stodolak.
Nic innego mi nie pozostaje, jak do elitarnego grona czarnowidzów świata tego, gdzie Orwell, Huxley czy Kindred Dick, dopisać i Stodolaka. Wsłuchajcie się w wieszcze teksty dwóch ballad – „Die in Me” i końcową „Too Late”.
Sebastian Stodolak, jako autor tekstów na „BloodKing”, staje się odbiciem w mrocznym zwierciadle (znowu „Mirror, Mirror”) samego Fredrica Jamesona, teoretyka literatury światowej i kultury symbolicznej. Autor tekstów i głos Scream Maker pokazuje w jaki sposób zdobycze współczesnej cywilizacji (w tym internet i wszelkie wirtualności z kanałami komunikacyjnymi) w zetknięciu z otaczającym światem ujawniają dzisiaj granice naszych możliwości.
Owe granice okupione są wielkimi kosztami, ale przede wszystkim niedostatkami w jednakowym stopniu demokratycznej jak i niedemokratycznej władzy.
“BloodKing” dla mnie to bardzo ważna muzyczna personifikacja skrajnej dystopii, w której bezsens przetrwania daje się odczuć od początku. Bowiem po co żyć i trwać, skoro na wielkiej smyczy tylko biegamy po wirtualnym pastwisku – arenie ku uciesze „krwawych królów”, którzy rozporządzają nawet naszymi marzeniami (nagrania „When Our Fight is Over” z przejmującym dwuwierszem
„/…/ All that you can get // Remorse and regret / Wszystko, co możesz uzyskać // Wyrzuty i żal /…/” i „ Petrifier”).
W takiej przestrzeni traci sens nie tylko marzeń i planów, ale nawet szczątkowej próby oswojenia siebie w nowych czasach. Przestrzeń wirtualna jest abstrakcyjna, podobnie jak życie człowieka i działalność ludzi, ponieważ w żaden sposób nie przekłada się na kształtowanie wirtualnego uniwersum.
Tam są panowie („krwawi królowie”) i cała reszta (zwróć uwagę na piosenki „End of the World” czy „Powerlust”, z przerażającym tchnieniem tego, co nieuchronne i dusznymi wręcz gitarami Michała Wrony). Dość analizy i mojego mędrkowania! Słuchacze, do dzieła!
Obowiązkowo fani metalu i hard rocka muszą przesłuchać cały album. Po sześciu latach przerwy Scream Maker przybyli z nową płytą i znowu zwyciężyli. To w pełni dojrzały zespół, pełen mocy i świadomości siebie, ze znakomitymi instrumentalistami i wymykającemu się zaszufladkowaniu wokalistą (bo trzeba by go wrzucić do wielkiej komody, z dużą ilością szuflad).
Można pisać i mówić bez ustanku, że Sebastian Stodolak brzmi jak Bruce, Rob, czy Geoff Tate. Tak, pełna zgoda! Ale dodam od siebie, że takie porównania już ukazują jego ogromną wszechstronność i niepowtarzalność. W porównaniu do poprzednich albumów SM, Sebastian stał się złowróżbnie agresywny, szczególnie w molowych dołach. Ale taka jest ta nowa płyta Scream Maker. Przygnębiająco autentyczna patrząc na to, co dzieje się wokół nas.
Panowie, znakomita robota. Czekam na koncerty, bo ciekawi mnie jak zabrzmi pewniak stadionowy – jak dla mnie – „Join the Mob”. Starych fanów uspokajam, na krążku “BloodKing” znajdziemy także znane już singlowe „When Our Fight is Over” i „Hitting the Wall”. Scream Maker?! Muzyka klasycznie metalowa warta słuchania – ze znazkiem jakości Radia Wnet! Scream, Scream, Scream, We Are Scream Maker… Ja też! I czekam na kolejny memoriał ku czci i wspomnieniu Ronniego Jamesa Dio i ich kolejny, siódmy już podbój Państwa Środka! Pamiętajcie, że Stodolak & Wrona and Co. nigdy nie zwalniają tempa.
Tomasz Wybranowski
Zespół Scream Maker nagrał album w składzie: Michał Wrona (kompozycje, aranż, gitary), Sebastian Stodolak (liryka, linie melodyczne i współkomponowanie, głos, ogólny wyraz artystyczny), Jan „Jasiek” Radosz (gitara basowa, jeden z niewielu muzyków w Polsce z tytułem naukowym doktora) i Tomasz Sobieszek (perkusja).
Na albumie „BloodKing” znajdziecie nagrania:
Robert Drężek, Krzysztof Kmiecik, Tomasz Krzyżaniak, Przemysław Frenzel i Robert Friedrich mówią o nowej płycie zespołu, zatytułowanej „Omega” i o tożsamości grupy.
Przed premierą najnowszego studyjnego albumu Luxtorpedy muzycy grupy Robert „Litza” Friedrich, Przemysław „Hans” Frencel, Tomasz „Krzyżyk” Krzyżaniak, Krzysztof „Kmieta/ Komboj” Kmiecik i On – Robert „Drężmak” Drężek byli gośćmi Tomasza Wybranowskiego w Muzycznym Wtorku sieci Radia Wnet (19 kwietnia 2022 roku).
Tutaj do wysłuchania cały program:
Powód wizyty oczywisty, 6 maja ukaże się ich najnowszy album o tytule „Omega”. To analogowe i bezkompromisowe oblicze zespołu
Po premierach trzech singli – „Hydra”, „Krew z krwi” i „Antonówka” – wiemy, że będzie to najmocniejszy i najbardziej rozmetalizowany w sznycie punkowej i czasami stoner/rockowej rebelii muzycznej w historii tego zespołu.
Na najnowszej płycie Luxtorpedy znalazło się 11 premierowych utworów, które ostro i dosadnie komentują rzeczywistość i kondycję współczesnego świata i człowieka. Do takich tekstów musiała powstać mocna i surowa muzyka, brzmieniem nawiązująca do lat 90. XX wieku.
– Wyszła nam rzecz osadzona w starych czasach (muzycznie), lecz nawiązująca do współczesnych problemów świata i człowieka. Przy tworzeniu „Omegi” siedziałem nad muzyką przy użyciu bardzo oldschoolowego wzmacniacza z lat 80., który w dużej mierze zainspirował mnie do napisania takich riffów, jakie można tam usłyszeć i w ogóle całego klimatu materiału. Co więcej produkcja również wypadła mocno oldschoolowo. Nie używaliśmy żadnych komputerowych plug-inów, tylko miksowaliśmy całość przy pomocy naszego starego miksera w stu procentach analogowo. Wyszła nam rzecz osadzona w starych czasach, lecz nawiązująca do współczesnych problemów. – powiedział Robert „Litza” Friedrich.
Ostatni singel „Antonówka” opowiada o ataku na wolność słowa i jak komentuje Litza:
Ataku na prawdziwe znaczenie pewnych określeń. Te rzeczy są obecnie w rękach manipulatorów próbujących obrzydzić nam to, co jest pewne i wartościowe.
Do płyty dołączone będą wersje instrumentalne oraz kod do pobrania plików w wysokiej jakości. To dla tych, którym brzmienie mp3 nie wystarcza.
Album zamawiać można już w sieci EMPIK pod TYM linkiem, a ekskluzywnie – przedpremierowo – płyta dostępna będzie już od 27 kwietnia!
Tomasz Wybranowski
Fot. Mateusz Otremba
