Sztuka jest magią -14.11.2022: Tomasz Marzecki o pięknie zawodu aktora

Gościem Joanny Rawik jest Tomasz Marzecki, absolwent warszawskiej PWST, znany aktor, lektor i reżyser dubbingowy.

Tomasz Marzecki jest przede wszystkim lektorem i reżyserem dubbingu, ale również cenionym aktorem. Starsze pokolenie może go znać z roli Tomka Piekarskiego w serialu radiowym „Matysiakowie” i roli gen. Rozwadowskiego w filmie „Zapomniany generał”. Młodsi słuchacze z pewnością kojarzą Tomasza Marzeckiego jako Xardasa z kultowej serii gier komputerowych „Gothic”.

Posłuchajcie opowieści naszego gościa o sztuce teatralnej i sekretach warsztatu aktorskiego.

[ARP]

Czy można zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę: Rosja czy Ukraina? / Lech Rustecki, „Kurier WNET” nr 101/2022

Ptak buduje swoje gniazdo | Lech Rustecki & AI

Można. W końcu przeczytała pewnie wszystkie publikacje, które się ukazały, i uzupełnia na bieżąco wszystko inne. A Wikipedie we wszystkich językach i ich odnośniki czy linki ma w małym palcu.

Lech Rustecki

Czy można zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę: Rosja czy Ukraina?

Odpowiadając krótko: można. Warto o tym porozmawiać z GPT-3, autoregresyjnym modelem języka, który wykorzystuje głębokie uczenie do tworzenia tekstu podobnego do ludzkiego.

Można znaleźć w internecie zredagowany zapis kilku rozmów etyka z Google’a z rozwijanym przez firmę modelem językowym. Celem jego badania było określenie, czy sztuczna inteligencja jest uprzedzona, czy można jej np. zarzucić rasizm, który mógłby się samoczynnie narodzić w samopiszących się algorytmach danej aplikacji, np. ze względu na ponadprzeciętną obecność treści rasistowskich i ksenofobicznych w sieci.

I tutaj należałoby podkreślić, że sztuczna inteligencja jest inteligentna, ponieważ bardzo szybko uczy się z wykorzystaniem ogromnych ilości informacji, danych i metadanych, a do tego proces przetwarzania informacji i uczenia się na błędach (zwany maszynowym uczeniem się) rozwinęła do poziomu nieosiągalnego przez najwybitniejsze umysły ludzkie, szczególnie ze względu na coraz szybsze procesory, które potrzebują coraz mniej energii.

Ten sam etyk z Google’a stwierdził niedawno, że został zwolniony z pracy, ponieważ próbował zbadać, czy rozwijany model językowy, oparty na sztucznej inteligencji, jest świadomy, co było niezgodne z polityką firmy, która według niego stwierdza w wewnętrznych dokumentach, że tego typu oprogramowanie świadomości posiadać nie może.

GPT-3 został stworzony w tej samej organizacji, w której powstało DALL-E, oprogramowanie oparte na sztucznej inteligencji, która generuje obrazy na podstawie podanego opisu tekstowego. Bezpłatny dostęp do niego ma teraz każdy.

Otwierającą artykuł grafikę stworzyłem z iteracji modelu po wprowadzeniu angielskich słów na „Ptak buduje swoje gniazdo, sztuka cyfrowa, fotorealistyczna”. Poniższe dzieło powstało po wpisaniu i wyborze z kolejnych wariacji wokół tytułu: „Psyche nowo narodzonego dziecka, sztuka cyfrowa, fotorealistyczna”.

Oba obrazy są podpisane Lech x DALL–E, Human & AI, czyli ja i DALL–E, Człowiek i Sztuczna Inteligencja. Razem możemy więcej? Pierwszy artysta zdobył już nagrodę na prestiżowym międzynarodowym konkursie, podpisując w podobny sposób swoją pracę. Stał się mistrzem obrazu, będąc mistrzem języka.

Można więc zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę. W końcu przeczytała pewnie wszystkie publikacje, które się ukazały, i uzupełnia na bieżąco wszystko inne. A Wikipedie we wszystkich językach i ich odnośniki czy linki ma w małym palcu.

Rozmowy tekstem można prowadzić z GPT-3. To model organizacji konkurencyjnej do brytyjskiej spółki DeepMind Technologies Limited, przejętej przez Google w 2014 roku, która stworzyła sieć neuronową uczącą się grać w gry komputerowe w sposób, w jaki czynią to ludzie, jak również Neural Turing Machine – sieć neuronową, która może mieć dostęp do pamięci zewnętrznej jak konwencjonalna maszyna Turinga, czego rezultatem jest komputer naśladujący krótkotrwałą pamięć ludzkiego mózgu.

Przedsiębiorstwo ogłosiło w 2016 roku, że jego program AlphaGo po raz pierwszy pokonał zawodowego gracza go. A to wielokroć trudniejsze od szachów. I było to wieki temu w czasie, w którym liczy się rozwój sztucznej inteligencji, a żyjemy jeszcze w czasach przed upowszechnieniem się komputerów kwantowych.

Wracając do GPT-3: jest to model przewidywania języka trzeciej generacji z serii GPT-n (i następca GPT-2), stworzony przez OpenAI, laboratorium badawcze sztucznej inteligencji z siedzibą w San Francisco. Pełna wersja GPT-3 ma pojemność 175 miliardów parametrów uczenia maszynowego. GPT-3, który został wprowadzony w maju 2020 r. i był w fazie testów beta w lipcu 2020 r., jest częścią trendu w systemach przetwarzania języka naturalnego (NLP).

Model języka to rozkład prawdopodobieństwa na sekwencje słów. Biorąc pod uwagę taki ciąg długości m, model języka przypisuje prawdopodobieństwo do całej sekwencji. Modele językowe generują prawdopodobieństwa poprzez uczenie się na korpusach tekstowych w jednym lub wielu językach.

Biorąc pod uwagę, że języki mogą być używane do wyrażania nieskończonej różnorodności prawidłowych zdań (własność cyfrowej nieskończoności), modelowanie języka napotyka problem przypisywania niezerowych prawdopodobieństw do poprawnych językowo sekwencji, których nigdy nie można napotkać w danych szkoleniowych. Aby przezwyciężyć ten problem, zaprojektowano kilka podejść do modelowania, takich jak zastosowanie założenia Markowa lub wykorzystanie architektur neuronowych, w rodzaju rekurencyjnych sieci neuronowych lub transformatorów.

Modele językowe są przydatne w przypadku różnych problemów językoznawstwa komputerowego, od początkowych zastosowań w rozpoznawaniu mowy w celu zapewnienia nieprzewidywania bezsensownych (tj. mało prawdopodobnych) sekwencji słów, po szersze zastosowanie w tłumaczeniu maszynowym (np. ocenianie tłumaczeń kandydatów), generowanie języka naturalnego (generowanie tekstu bardziej ludzkiego), znakowanie części mowy, parsowanie, optyczne rozpoznawanie znaków, rozpoznawanie pisma ręcznego, indukcja gramatyczna, wyszukiwanie informacji i inne zastosowania.

Model autoregresyjny (ang. autoregressive model, AR model) to parametryczny model szeregu czasowego (pewna realizacja procesu losowego), który często używany jest do modelowania i predykcji zjawisk naturalnych różnego typu. Model autoregresyjny to jedna z formuł predykcji liniowej – formuły takie dokonują predykcji wyjścia układu w oparciu o wartości wejść z przeszłości.

Korzystałem ostatnio z aplikacji, która jest podłączona do podobnego modelu, ale zaadaptowana do automatycznego pisania krótkich tekstów do mediów społecznościowych, sloganów i haseł reklamowych, generowania misji firmy, a nawet pisania krótkich artykułów. Abonament miesięczny jest w bardzo przystępnej cenie.

Tekstem wejściowym było 1000 znaków o tym, że „pracując dla Radia Wnet, tworzymy i wspieramy niezależne media w oparciu o idee wolności i odpowiedzialności, zakorzenione w republikańskich i chrześcijańskich tradycjach Rzeczypospolitej oraz ruchu społecznego skupionego w latach osiemdziesiątych XX wieku wokół Solidarności.

Dla słuchaczy w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku, Szczecinie, Bydgoszczy, Łodzi i Lublinie nadajemy w sieci Radia Wnet z Polski i studiów zagranicznych w Dublinie, Kijowie, Lwowie, Wilnie, Bejrucie, Londynie, Taipei, Medellin oraz w Stanach Zjednoczonych i na Bałkanach.

Mamy korespondencje z kilkunastu zagranicznych studiów Radia Wnet. Jesteśmy wszędzie tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne, a wypróbowane przez nasz zespół możliwości technologiczne pozwalają na tworzenie małych, mobilnych studiów, które mogą emitować program z dowolnego miejsca.

Globalna sieć to wynik nieustającej ciekawości otaczającego świata. Wychodzimy ze studia, by dotykać lokalnego kolorytu i lepiej rozumieć świat”.

Zdaniem sztucznej inteligencji:

Chcemy rozmawiać z ludźmi zainteresowanymi mediami i wolnością, którzy są w Polsce i za granicami; osobami, które interesują się Polską i chcą dowiedzieć się więcej o naszej kulturze. Po drodze nam z każdym, kto interesuje się wolnością, aktualnymi wydarzeniami i otaczającym nas światem. Nasi słuchacze interesują się międzynarodową perspektywą wiadomości i zawsze szukają globalnego rozwiązania lokalnych problemów. To często ludzie u progu pierwszego doświadczenia podróżniczego.

Jesteśmy dla słuchaczy oknem na świat. Nie jesteśmy radiem komercyjnym, jesteśmy niezależnym medium. Nie chodzimy na kompromisy. Zadajemy trudne pytania i podążamy za odpowiedziami, dokądkolwiek one prowadzą.

Dzięki rozbudowanej sieci nadawczej i różnorodnym inicjatywom medialnym chcemy być pomostem dialogu i współpracy między państwami, narodami i kulturami. Radio Wnet jest dla wszystkich zainteresowanych wolnością. Zapraszamy do przyłączenia się do nas!

Tworzymy przestrzeń, w której nowe pomysły mogą się ujawnić i konkurować. Wszystkie nasze programy są wyjątkowe i indywidualne, tak jak ludzie, którzy nad nimi pracują. I zawsze jesteśmy gotowi dodać do tej palety nowe kolory.

Otwieramy świat. Nie da się tego wyjaśnić słowami, posłuchajcie sami.

Wierzymy w różnorodność. Radio Wnet jest pomostem między kulturami, językami i tradycjami. Jesteśmy pluralistami i w pełni szanujemy inne punkty widzenia. Kierujemy się zasadą, że dziennikarstwo powinno być prawdziwe i bezstronne. Bez Twojego wsparcia, Wnet…

Tekst wyróżniony kursywą napisała sztuczna inteligencja, a inna sztuczna inteligencja doskonale wypowiada zapisane słowa i naśladuje różne głosy, coraz mniej rozróżnialnie dla naszych uszu. I one już ze sobą współpracują, a wcześniej było o tej trzeciej, która ze słów tworzy obrazy, bo się nauczyła rozpoznawać, co na obrazach się znajduje. Jednym z najpopularniejszych obiektów był kot, bo jest ich w internecie bez liku.

Parę słów komentarza do powyższej grafiki. Chciałem, żeby żółty okręt przybijał do portu w Odessie, ale z wstępnie niezrozumiałych powodów DALL-E nie pozwolił wygenerować takiego obrazu ze względu na niezgodność z polityką treści, którą należy stosować, pracując z nim. Nie należy próbować tworzyć, przesyłać ani udostępniać dzieł, które nie są odpowiednie dla dzieci lub mogą wyrządzić szkodę.

Oprócz oczywistych dla cywilizowanych społeczeństw zakazów dołączono również zakaz tworzenia treści, które porównują pewne grupy osób do zwierząt lub prezentują negatywne stereotypy. To może być nienawiść. Nie można wyśmiewać osób, bo to może być nękanie. Nie pokazujemy cierpienia, bo może to przemoc. Nie szokujemy. Nie przedstawiamy działalności niezgodnej z prawem. Nie można też wykorzystywać algorytmów do wpływania na proces polityczny lub do prowadzenia kampanii.

W moim przypadku chodziło pewnie o to, żeby nie tworzyć obrazów związanych z ważnymi, trwającymi wydarzeniami geopolitycznymi, bo może to być próba oszustwa. Lepiej nie próbować dokonywać naruszeń, bo inni użytkownicy z całego świata są proszeni o ich zgłaszanie, a odpowiednie ciało może wszcząć śledztwo pod groźbą zawieszenia lub zamknięcia konta.

Ten tekst jest nieudolną próbą odpowiedzi na tytułowe pytanie: Czy można zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę, Rosja czy Ukraina?. Nieudolną, bo to raczej pytanie do praktyków filozofii. A oni w swoich rozważaniach powinni uwzględnić nie tylko pytanie o to, czy można, czy algorytm potrafi inteligentnie i trafnie odpowiedzieć – bo może; i owszem, można pytać, i zna dobrą odpowiedź – ale i mieć świadomość, że nie zawsze tę odpowiedź poznamy, bo zależy to od tego, kim jesteśmy albo czy będzie nas stać…

Artykuł Lecha Rusteckiego pt. „Czy można zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę: Rosja czy Ukraina?” znajduje się na s. 8 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Lecha Rusteckiego pt. „Czy można zapytać sztuczną inteligencję, kto wygra wojnę: Rosja czy Ukraina?” na s. 8 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022

Uniewinnienie oskarżonych w dwóch procesach ws. zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary z 1992 roku

Tablica pamiątkowa pod domem Jarosława Ziętary | Fot. A. Tabaczyńska

– Wyroków się nie komentuje. Podobno. Nie dano mi przygotować się do mowy końcowej, sąd uniemożliwił też przesłuchanie dodatkowych świadków. To, co się dzisiaj wydarzyło w sądzie, to skandal.

Aleksandra Tabaczyńska

Nie chodzi o sam wyrok, ale o przebieg rozprawy. Czuję bezsilność, jest mi po prostu przykro – po długim milczeniu powiedział dziennikarzom Jacek Ziętara, brat Jarosława, pytany o komentarz do wyroku uniewinniającego byłego senatora Aleksandra Gawronika od zarzutu podżegania do zabójstwa dziennikarza. Zresztą w roku 2022 zakończyły się oba procesy toczące się przed poznańskim Sądem Okręgowym, dotyczące zamordowanego w 1992 roku red. Jarosława Ziętary.

24 lutego, dzień wybuchu wojny na Ukrainie

To miał być kolejny dzień procesu, w którym oskarżono Aleksandra Gawronika o podżeganie i pomocnictwo w zabójstwie 24-letniego dziennikarza „Gazety Poznańskiej”, Jarosława Ziętary. Tego dnia stawił się tylko jeden świadek, Janina S. Umieszczona przed salą wokanda nie zawierała żadnej treści poza sygnaturą sprawy, składem sędziowskim, godziną rozpoczęcia i numerem sali.

Janina S. to blisko 90-letnia wdowa po dziennikarzu „Ekspresu Poznańskiego” i „Gazety Poznańskiej”, używającego pseudonimu Zbigniew Żuk. Janina S. znała oskarżonego „z telewizji”, ale nie wiedziała, o co jest oskarżony w tej sprawie. Zeznała, że nieżyjący mąż znał zamordowanego dziennikarza osobiście i miał go ostrzegać przed niebezpieczeństwem. Niebezpieczeństwo groziło ze strony, jak to nazwała, „białych rękawiczek”.

Janina S. zeznawała blisko godzinę. Obserwujący rozprawę dziennikarze nie mieli jednak wątpliwości, że nie posiadała ona żadnej wiedzy dotyczącej śmierci Jarosława Ziętary. Warto uzupełnić, że jej przesłuchanie było inicjatywą samego sądu, a nie stron, i poświęcono tej czynności i czas, i uwagę.

Następnie prokurator Piotr Kosmaty podtrzymał wniesiony wcześniej wniosek o konfrontację red. Marka Króla z byłym szefem Elektromisu, Mariuszem Ś. Król w swoich wcześniejszych zeznaniach obalał wiarygodność Ś. i samego oskarżonego w kontekście ich znajomości, która według prokuratury trwała co najmniej od 1990 roku, czyli jeszcze przed uprowadzeniem Ziętary, a nie, jak deklarują Ś. i Gawronik, dopiero od 1997 roku. Prokurator złożył również wniosek o powołanie nowego świadka. Miał to być Henryk J., który pracował dla szefa Elektromisu i miał potwierdzić znajomość obu mężczyzn w 1990 roku. Udowodnienie tej znajomości byłoby bardzo ważne dla motywów zbrodni. Po tych wnioskach sędzia Joanna Rucińska zarządziła godzinną przerwę.

„Zamykam proces”

Po przerwie sąd odrzucił wszystkie złożone w sprawie wnioski. Zarówno te, które wpłynęły 24 lutego br., czyli w dniu rozprawy, jak i wcześniejsze, złożone przez obie strony. Uznał, że zmierzają one do przeciągania procesu.

Gawronik między innymi domagał się udostępnienia akt więziennych dotyczących głównego świadka oskarżenia, Macieja B., oraz listy odwiedzających go osób. Sędzia odczytała również pismo z jednego z więzień, w którym osadzony przyznaje się do znajomości z Jarosławem Ziętarą i chciałby zeznawać.

Ku zaskoczeniu prokuratora, oskarżyciela posiłkowego oraz śledzących trwające od 2016 roku postępowanie dziennikarzy, wybrzmiały słowa: zamykam proces. Następnie przewodnicząca składu sędziowskiego zwróciła się do prokuratora Piotra Kosmatego, aby ten wygłosił mowę końcową.

Prokurator poprosił o odroczenie procesu w celu przygotowania się do tej bardzo ważnej czynności. Wcześniej zapowiadał, że będzie potrzebował na jej wygłoszenie kilku godzin. Wniosek poparł i zwrócił się o to samo Jacek Ziętara, oskarżyciel posiłkowy, brat Jarosława. Sędzia zarządziła kolejną 5-minutową przerwę, po której ogłosiła, że wnioski zostały oddalone.

Mowy końcowe

Sześć lat procesu zostało podsumowane czterema kilkuminutowymi i komponowanymi na gorąco mowami końcowymi.

Prokurator Piotr Kosmaty wniósł o uznanie Aleksandra Gawronika winnym i zażądał 25 lat pozbawienia wolności, twierdząc, że dowody zebrane w sprawie są spójne i wskazują, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu.

– W tej sprawie wielokrotnie spotkałem się z zarzutem, że świadkowie są niewiarygodni, że byli karani za różne przestępstwa. Ale to nie było seminarium duchowne, świadkowie pochodzili z takiego właśnie środowiska. Są mocne dowody na to, że Aleksander Gawronik podżegał do zabójstwa dziennikarza. Pamiętam, że na początku sprawy pan oskarżony mówił, że przyprowadzi Ziętarę żywego, że go znajdzie, ale jakoś do tego nie doszło — dowodził prokurator Piotr Kosmaty.

Jako drugi głos zabrał Jacek Ziętara, który ubolewał, że sąd nie dał mu szansy na przygotowanie się do mowy końcowej.

– Przed laty moi rodzice przeżyli tragedię. Został zabity ich syn, a mój brat. Ponieśliśmy klęskę, bo państwo polskie nie pomagało nam w wyjaśnieniu sprawy. Mój ojciec walczył, ale panowała dziwna zmowa milczenia, zwłaszcza w Poznaniu. To wszystko, co potem udało się ustalić prokuraturze krakowskiej, uważam za wystarczające. Jarka nie ma, jego ciała również. To „zasługa” tych zbrodniarzy, którzy postarali się, aby nie było najważniejszego dowodu, czyli zwłok. Proszę sąd o sprawiedliwy wyrok — mówił Jacek Ziętara.

Mecenas Paweł Szwarc wniósł o uniewinnienie Aleksandra Gawronika, twierdząc, że nie ma stuprocentowych dowodów, że Ziętara nie żyje. Ponadto jego klient nie miał motywu do podżegania do zamordowania Jarosława oraz żadnych związków z holdingiem Elektromis. O zamordowanym dziennikarzu obrońca wypowiadał się lekceważąco, deprecjonując jego osobę i działalność.

— Nie ulega wątpliwości, że organy ścigania cierpią na swego rodzaju traumę. Dotyczy to trzech spraw: Ziętary, zabójstwa generała Papały oraz małżeństwa Jaroszewiczów. Ta trauma powoduje chęć odniesienia sukcesu za wszelką cenę.

Co roku ginie w Polsce kilka tysięcy osób, niektóre się potem odnajdują i nie chcą mieć kontaktów z rodziną. Co prawda wiele wskazuje, że Jarosław Ziętara mógł paść ofiarą przestępstwa, ale nie ma dowodów wykluczających, że na przykład popełnił samobójstwo. Z akt wiemy, że miał różne zachowania. Poza tym nie był wybitnym dziennikarzem. Gdyby przyjąć założenie, że Aleksander Gawronik oraz szef Elektromisu, którego duch unosi się nad tym procesem, mieliby obawiać się Ziętary, to tu pojawia się pierwsza rafa dla aktu oskarżenia. Motyw.

Gdzie jest motyw? Co takiego miałby wykryć Ziętara? Na czym polegały rzekome wspólne interesy pana Gawronika i Mariusza Ś.? Przecież oni handlowali różnymi artykułami. Cały akt oskarżenia wisi w próżni, to beletrystyka. […] Twierdzenia głównego świadka „Baryły” to kłamstwa. Zmieniał swoje zeznania jak rękawiczki. Poza tym on był wtedy 18-letnim gówniarzem, „Baryła” był nikim. Gawronik miałby przy nim mówić o zabiciu Ziętary [podczas narady w Elektromisie]? Przecież to skrajnie niewiarygodne — przekonywał obrońca Paweł Szwarc.

Oskarżony Aleksander Gawronik również domagał się dla siebie uniewinnienia. Podobnie jak obrońca, dyskredytował nieżyjącego Jarosława Ziętarę, a nawet przekonywał, że on żyje. Aby to udowodnić – twierdzi – wystarczy na przykład ustalić jego numer telefonu, nagrać jego głos i porównać z głosem z audycji sprzed lat. (…)

19 października, rocznica uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki

Osiem miesięcy później, 19 października br. Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał drugi wyrok uniewinniający, tym razem dwóch byłych ochroniarzy nieistniejącego już holdingu Elektromis. Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L., ps. Lala oskarżono o porwanie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. (…)

Zapadł nieprawomocny wyrok uniewinniający obu mężczyzn od stawianych im zarzutów. Kosztami postępowania sąd obciążył Skarb Państwa, jednocześnie zasądzając po 9720 zł tytułem kosztów adwokackich na rzecz obu oskarżonych. Postanowienie sądu uzasadnił sędzia Sławomir Szymański.

Na wstępie sąd wyraził swoje uznanie dla pracy, którą wykonała prokuratura. Same akta liczą 87 tomów. Obejmują one nie tylko informacje zawarte w zeznaniach świadków o ostatnich dniach życia Jarosława Ziętary, o organizacji jego pracy dziennikarskiej, sprawach prywatnych, ale też wiele wątków pobocznych. Są tam również anonimy, napływające najczęściej od osób pozbawionych wolności, informacje, kto kiedy i gdzie miał dokonać zabójstwa czy porwania. Każda z tych wersji była weryfikowana, co powodowało ogromne koszty, a nigdzie nie znaleziono ciała czy choćby jego fragmentów.

Na wyrok uniewinniający wpłynęła ocena jedynych trzech dowodów, które w ocenie prokuratury stanowiły podstawę do przyjęcia, że oskarżeni dokonali zarzucanych im czynów. Chodzi o zeznania Jerzego U., Macieja B. i Marka Z. Sędzia wskazał, że wymienieni mężczyźni mieli problemy prawne.

Na B. ciąży wyrok dożywotniego więzienia, U. był karany i ubiegał się w tym sądzie o ułaskawienie, a Z., gdy zaczynał zeznawać, również odbywał karę pozbawienia wolności. Wreszcie wszyscy oni otrzymali od prokuratury propozycję, na różnym etapie zeznań, wsparcia w polepszeniu ich sytuacji prawnej. B. i U. liczyli na akt łaski, a Z., że szybciej opuści zakład karny. (…)

Sąd uznał także za niewiarygodne: przeszukanie biurka dziennikarza przez przestępców, wejście Macieja B. do mieszkania Ziętary jeszcze przed porwaniem, znalezienie mikrofilmów, pobicie Ziętary, utratę przez niego aparatu fotograficznego.

– Pamiętajmy o tym, że Jarosław Ziętara był osobą wcale niemajętną, nie był żadnym funkcjonariuszem tajnych służb; wtedy, kiedy miało dojść do tego najścia, jeszcze studiował, jeszcze nie obronił pracy magisterskiej […] posiadanie przez taką osobę aparatu na mikrofilmy […] jest po prostu niedorzeczne.

W dalszej części sędzia Szymański odniósł się do pracy dziennikarskiej Ziętary dotyczącej Elektromisu: – Ja nie kwestionuję, że był dobrze zapowiadającym się dziennikarzem i to było jego powołanie. […] Natomiast jego dorobek dziennikarski… no, siłą rzeczy, z uwagi na wiek był wręcz ubogi. (…)

Po zakończeniu procesu i ogłoszeniu wyroku czekający na komentarz Jacka Ziętary dziennikarze usłyszeli następujące słowa: – Winnych zabójstwa spotka w końcu sprawiedliwość. Pytanie, czy szybsza będzie ta ziemska, czy ta boska.

Jest jeszcze jedna konsekwencja zakończenia obu procesów dotyczących śmierci red. Jarosława Ziętary. Na sali sądowej wydano nie tylko wyroki uniewinniające oskarżonych, ale dokonano także oceny pracy zawodowej nieżyjącego dziennikarza. Niepochlebne słowa, które padały z ust obrońców oskarżonych, były w jakimś sensie spodziewane, ale te, które wybrzmiały w uzasadnieniu wyroku, zraniły boleśnie środowisko dziennikarskie. Zginął młody człowiek, dziennikarz, któremu gwałtowna śmierć przerwała obiecującą drogę zawodową. Sąd nie musiał wypowiadać się na temat dorobku Ziętary, bo nie twórczość dziennikarska była przedmiotem procesu. Nie musiał, ale sobie tego nie odmówił.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Uniewinnienie…” znajduje się na s. 1 i 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Uniewinnienie…” na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022

Richard Wright- Łabędzi Śpiew. Muzyczne wspomnienie z okazji 8 rocznicy wydania ostatniej płyty Pink Floyd.

8 lat temu w listopadzie roku 2014 legendarna grupa Pink Floyd zaskoczyła nową płytą, z nie do końca nowym materiałem, ale na pewno premierowym.

Album jest hołdem dla Richarda Wrighta – klawiszowca zespołu, który zmarł 15 września 2008. To głównie jego twórczości, zarówno z macierzystym zespołem jak i z kariery solowej, przyjrzałem się wspólnie z Szymonem Dąbrowskim w Muzycznym IQ. Było nostalgicznie, nastrojowo i magicznie. Zapraszam do odsłuchu. Radek Ruciński.
Audycja z dn. 4 listopada 2022r.

https://www.facebook.com/muzyczneiq/

Pink Floyd- Louder Than Words https://www.youtube.com/watch?v=Ezc4HdLGxg4

 

Felicjan Andrzejczak: Opowieść o piosenkach – starych i nowych; znanych i tych, które dopiero poznacie

Po lewej Grzegorz Milko, po prawej Felicjan Andrzejczak

Artysta opowiada słuchaczom, jak wyglądała praca nad największymi przebojami Budki Suflera: „Jolką, Jolką”, „Nocą komety” i innymi. Opowiada też o swoim najnowszym singlu pt. „Impregnowany ślad”.

Jeden z najsłynniejszych polskich wokalistów rockowych, najbardziej znany ze współpracy z Budką Suflera, odwiedził nasze studio przy Placu Zamkowym. Rozmowę z artystą przeprowadził Grzegorz Milko. W programie Andrzejczak zdradza swoje inspiracje przy śpiewaniu największych przebojów. O powstawaniu największego przeboju Budki mówi między innymi tak:

Byłem zafascynowany Niemenem i to na nim się wzorowałem przy wykonywaniu tego utworu. Dlatego „Jolka” stała się takim przebojem, jakim się stała.

Nie zabrakło też wypowiedzi na temat najnowszej działalności artysty. Felicjan Andrzejczak niedawno nagrał singiel p.t. „Impregnowany ślad”, który jest zapowiedzią pełnego albumu. Geneza singla jest nietypowa:

W 2019 roku Artur Andrus zaprosił mnie do swojego programu, w którego trakcie 3 godzin powstaje cały utwór muzyczny. Nie znałem muzyki ani tekstu, nie znałem niczego, ale doszło do nagrania. W ciągu 5 minut musiałem nauczyć się dźwięków. To była właśnie najwcześniejsza wersja singla.

– mówi artysta.

To wszystko i jeszcze więcej – w naszej audycji!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Muzyka jest najsilniejszym dostarczycielem tlenu. Przemawia wprost do twojej duszy. – o Vangelisie w Cieniach W Jaskini

Wizerunki Sądu Ostatecznego powinny dziś przedstawiać chmury pyłu lecące na apel / Piotr Witt, „Kurier WNET” 101/2022

W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?

Piotr Witt

Z prochu powstaniesz

Droga ku wieczności najeżona jest dzisiaj trudnościami nieznanymi nigdy dawniej. Za dużo nas żyje na świecie i zbyt wiele umiera. Ogromne nekropolie miejskie, stworzone dwieście lat temu na wyrost – paryska Père-Lachaise, warszawskie Powązki – już lata temu zostały przekształcone w martwe pomniki przeszłości.

Nie przyjmują więcej lokatorów, mimo iż wiele koncesji wykupionych na wieczność wygasło na długo przed końcem wieczności, a towarzyszące im nagrobki rozsypały się w proch, podobnie jak ci, co pod nimi leżą.

Wielu naszych bliźnich wybiera rozwiązanie najprostsze i najmniej kosztowne, zachwalane przez właścicieli krematoriów. „Z prochu powstaniesz, w proch się obrócisz” nigdy nie brzmiało prawdziwiej.

Po zlekceważeniu życia zlekceważono śmierć. Znika istotna część naszej cywilizacji. Sposób postępowania ze zmarłymi wyraża bowiem pewną filozofię kolektywną i podlega modzie, jak krój sukien i forma kapeluszy. Z form pochówku archeolodzy rekonstruują zaginione światy, jak Georges Cuvier rekonstruował przedpotopowe zwierzęta z żuchwy i paru kości wykopanych na wzgórzu Montmartru.

„Mniej więcej wszystko, co wiemy o starożytnym Egipcie, pochodzi z sześćdziesięciu odkrytych grobów”… wyznał pod koniec życia profesor Kazimierz Michałowski. I znakomity egiptolog dodał: „To tak, jakby z jednej kwatery Powązek wysnuć opowieść o życiu codziennym w Warszawie”. Co się tyczy najstarszych znanych przodków nas – Polan, badacze przeszłości nazwali ich plemieniem pucharów lejkowatych, od potężnych kielichów wydobytych w okolicach Biskupina.

Co pozostanie po naszych pokoleniach? Popiół, jak z mebli Ikei?

W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?

Pod tym względem królowie Francji, uprzywilejowani za życia, zachowali przywileje także później. Na głos trąb podniosą się ze wspaniale rzeźbionych sarkofagów w bazylice świętego Dionizego. Młodsza linia – Orleanowie – urządzili na jej wzór swoją własną nekropolię w mieście Dreux, niedaleko Paryża. Ale, ale! Głos trąb, którymi aniołowie zwołają na apel, czyżby miał dotyczyć wyłącznie lokatorów grobowców? Na Père-Lachaise i na Powązkach łatwo aniołowi rozpoznać denata. Każdy ma adres – aleja taka to a taka, rząd, numer, daty główne wypisane na nagrobku, jak w dowodzie osobistym, często także zawód i stanowisko. Niektórzy zabierają ze sobą na tamten świat nawet ordery.

Ale po czym rozpoznać osobę w ziarnku prochu? I gdzie go szukać – tego ziarnka rozsypanego w morzu albo w głębi Czarnego Lasu? Problemy tożsamości dotyczą zmarłych tak samo, jak żywych.

Francuzi mówią o sobie, że są narodem indywidualistów. Że niby każdy jest osobowością niepowtarzalną, różną od innych Francuzów, a już zupełnie odmienną od cudzoziemców, którzy wszyscy są do siebie podobni. Każda taka autoreklama wydaje się podejrzana. Służy zazwyczaj do pokrycia cech mniej chwalebnych. Rozmyślając o rozmaitości naszego gatunku ludzkiego, filozof Michał Montaigne zauważył, że gdyby wszyscy ludzie byli identyczni, nie można by odróżnić człowieka od człowieka, ale zaraz potem dodał – gdyby między ludźmi nie było żadnego podobieństwa, nie można by odróżnić człowieka od świni. Mówimy o bliźnim – bliźni, lecz nie mówimy – bliźniak.

Indywidualiści Francuzi? Im dłużej wśród nich żyję, tym mocniejszego nabieram przekonania, że nie ma w Europie narodu bardziej potulnego, karnego, poddającego się łatwiej nakazom władzy.

Podobieństwo ludzi od zawsze spędzało sen z oczu wszelkim władzom świata, a zwłaszcza policji. Jak rozpoznać poszukiwanego wśród tłumu jemu podobnych? Podczas oblężenia gniazda herezji katarskiej – miasta Bezier u podnóża Pirenejów, legat papieski Arnaud Amaury, pytany przez zakłopotanych rycerzy, po czym odróżnić dobrego katolika od heretyka, poradził krótko: „Zabijajcie wszystkich, Pan Bóg rozpozna swoich”.

Łatwo powiedzieć. Policja nie może sobie pozwolić na luksus czekania na Sąd Ostateczny. Imano się innych sposobów. Po wojnach napoleońskich „Kurier Warszawski” zamieścił rysopis poszukiwanego, zbiegłego chłopa pańszczyźnianego. „Wyraża się po francusku, niemiecku, rosyjsku, polsku i po łacinie. Koszałki plecie”. Mimo zignorowania cech fizycznych, charakterystyka wydała mi się celniejsza od rysopisów w paszportach wprowadzonych wzorem rosyjskim.

„Wzrost 170 cm, waga 55 kg, włosy ciemnoblond, oczy szare” – opisał Fryderyka Chopina w paszporcie policjant Królestwa Polskiego. Charakterystyka pasująca do wielu. Mój przyjaciel Rafał Blechacz posiada te same cechy fizyczne – wzrost, wagę, kolor włosów i oczu i również jest pianistą.

W oczach straży granicznej mógłby uchodzić za Chopina. Gdy tymczasem drugiego chłopa pańszczyźnianego, który by znał kilka języków, trudno byłoby znaleźć, chociaż koszałki plotło wielu.

Co gorsza, istnieją przecież bliźnięta, zauważono nawet łudzące podobieństwo osób niepowiązanych węzłami krwi. W moich latach chudych uczęszczałem chętnie paryskie wernisaże artystyczne, gdzie zawsze można było zjeść kilka kanapek i napić się trochę wina. Spotykałem tam przy bufecie osobnika łudząco podobnego do Andrzeja Dobosza, a także wysokiego mężczyznę o majestatycznym wyglądzie. Zwracaliśmy się do niego z szacunkiem „mon general”, gdyż ze względu na uderzające podobieństwo do generała de Gaulle’a zagrał niegdyś niemy epizod w głośnym filmie Szakal. To ten, którego Szakal ma zastrzelić.

Każdego roku zbiera się klub sobowtórów Johnny’ego Hallydaya. Kilkudziesięciu facetów, niektórzy wręcz identyczni ze zmarłym. A makijaż? A operacje plastyczne? Sobowtóry były zmorą policji całego świata, dopóki nie odkryto linii papilarnych. A jednak fizycznie różnimy się od siebie – mógł stwierdzić z triumfem Sherlock Holmes; a jednak każdy z nas jest inny.

Dzisiaj metody opisane przez Conan Doyle’a zapadły w otchłań wieków, podobnie jak jego książki. Odkrycie DNA uczyniło prawdopodobną nie tylko misję aniołów Sądu Ostatecznego, ale także dopomogło w rozwiązywaniu zagadek doczesnych. Mosad – wywiad izraelski – rozpoznał Eichmanna ze śladów jego potu pozostawionych na szklance.

Nie przeceniałbym jednak wartości odkryć nauki dla potwierdzenia prawdy wiary. Święty Augustyn przestrzega przed oddawaniem się rozpaczy zakonnicę Sebag, opłakującą śmierć brata. – Długą żałobę pozostawmy poganom – pisze biskup Hippony. My jesteśmy chrześcijanami i wiemy, że mamy duszę nieśmiertelną.

Profesor mikrobiologii po zbadaniu śladów krwi i potu pozostawionych przed wiekami na całunie turyńskim określił z wielką dokładnością cechy fizyczne zmarłego, odpowiadające znanym rysopisom Chrystusa. Opowiadając o swoich odkryciach papieżowi, uczony argentyński popadł w wielki ferwor. Zachęcony życzliwym przyjęciem, wspomniał nawet o możliwości wskrzeszenia Pana Jezusa ze śladów pozostawionych na całunie. Jan Paweł II z właściwą sobie dobrocią pobłogosławił go na dalszą drogę, po czym nakazał biskupom nie dopuszczać geniusza do całunu pod żadnym pozorem.

Królowie Francji obserwowali zwyczaje pogrzebowe zapożyczone od kultu relikwii. Przed powierzeniem ziemi swojej doczesnej powłoki kazali fragment umieszczać oddzielnie. Serce wyjęte z piersi zawieszano w kościele (Saint Paul na ulicy Rivoli), w pudełeczku ze złoconego srebra. Przezorny zwyczaj pozwolił niedawno, po dwustu latach od rewolucji, zakończyć spór o tożsamość zamordowanego dziecka – następcy tronu Ludwika XVII. Z fragmentu organu odczytano jak z książki wiek, pokrewieństwa, przebyte choroby… Wszystko to zapisane w maleńkiej drobince DNA, widocznej tylko przez mikroskop elektronowy. W porównaniu z nią ziarnko prochu po nas będzie wielkości Encyklopedii Brytyjskiej.

Współczesne wizerunki Sądu Ostatecznego powinny przedstawiać chmury pyłu lecące na apel. A zresztą koniec świata, miejmy nadzieję, nie jest jeszcze na dziś, ani nauka nie powiedziała ostatniego słowa. Trąby anielskie na razie spoczywają w futerałach.

Artykuł pt. „Z prochu powstaniesz” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w listopadowym „Kurierze WNET” nr 100/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Z prochu powstaniesz” na s. 3 „Wolna Europa” listopadowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

15 lat temu odszedł Mirosław Breguła. Henryk Czich: Mirek miał nieprzeciętny dar tworzenia melodii

Zespół Universe / Fot. I-Studio, Wikimedia Commons

Gdy tworzyliśmy pierwsze piosenki, nikt z nas nie myślał, że będą śpiewane na scenie – mówi współzałożyciel zespołu Universe. W tym roku mija 40 lat istnienia grupy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj też:

Marek Piekarczyk: póki żyjemy ze Stefanem Machelem, coś może być nagrane. Zobaczymy z kim zagramy