,,Zacząłem od mapy i dopasowałem do niej opowieść”. Jak Tolkien stworzył świat Śródziemia?

Mapa Śródziemia / Fot. Fantasy Art, Flickr, CC BY-NC-ND 2.0

Za historią powstania świata śródziemnego kryje się wiele osobistych przeżyć i przemyśleń autora. O początkach literatury fantasy wprowadzonych przez Tolkiena opowiada dr Krzysztof M. Maj.

,,Świat Śródziemia będzie dla nas jednocześnie znajomy, ale zarazem także obcy bo fantastyczny i wyobrażony” – dr Krzysztof Maj.

Zapraszamy do odsłuchania audycji!

Prof. Michał Leśniewski: Tolkien uważał, że historia człowieka to historia upadku

Tadeusz Zysk: „Władca Pierścieni” był dla mnie szokiem, przykładem jak pisać fantastykę

fot. Thandy Your

O miłości do twórczości J.R.R. Tolkiena i boomie w Polsce na fantastykę opowie twórca wydawnictwa Zysk i s-ka.

Gość audycji, Tadeusz Zysk mówi o fascynacji dziełami J. R.R. Tolkiena.

Władca pierścieni był przełomem, ukazaniem świata bliskiego w wartościach i moralności dla każdego człowieka.

To był dla mnie szok, cały świat mi się przewrócił, zobaczyłem jak można pisać fantastykę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prof. Michał Leśniewski: Tolkien uważał, że historia człowieka to historia upadku

Iga Świątek wycofała się z turnieju Miami Open

Iga Świątek / Fot. Carine06, CC-BY 2.0, Flickr

Doniesienia o możliwej absencji naszej tenisistki pojawiły się w środę nad ranem polskiego czasu. Zawodniczka swoją decyzję zakomunikowała kibicom i mediom po 15.

Iga Świątek, liderka rankingu kobiecego tenisa miała zagrać w czwartek w turnieju Miami Open w ponownym starciu z  Amerykanką, Claire Liu, jednak zmagania zdrowotne polskiej uczestniczki mogą nie pozwolić jej na taki wysiłek. Debiutanckie stracie Świątek z Liu na korcie tenisowym odbyło się niedawno w Indian Wells, gdzie liderka WTA zdominowała wynikiem 6:0, 6:1. niewiele wtedy zabrakło, żeby wygrała do zera. Niestety nasza zawodniczka zmaga się z kontuzją przez co decyzja o jej uczestnictwie zawisła w powietrzu. – Nie jestem w stuprocentowej formie fizycznej. Odczuwam lekki dyskomfort w żebrze, skonsultuję to z zespołem medycznym. Na razie przygotowuję się do startu, ale zobaczymy, co przyniosą kolejne dni. Jeszcze nie wiem – powiedziała.

Niepokojące informacje na temat uczestnictwa Igi podał Marek Furian z Canal + Sport

Iga Świątek nie odbyła jeszcze na obiekcie Miami Open żadnego treningu i w rozpisce na środę też jej nie widać. Decyzję o starcie lub odwołaniu się z turnieju ma przedstawić jeszcze dziś – napisał na Twitterze Marek Furjan.

Iga Świątek dziś ok. 17 ma ogłosić swoją decyzję o udziale w turnieju

[ AKTUALIZACJA] Iga Świątek poinformowała, że nie weźmie udziału w turnieju Miami Open.

Źródła: https://sport.se.pl/, https://www.sport.pl/, https://sport.interia.pl/

Porozmawiajmy o Sporcie: Fiorentina rywalem Lecha, Raw Air i GP Arabii Saudyjskiej – 19.03.2023 r.

Spotkanie z żoną laureata pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego. Zaprasza prof. Radosław Kaleta

Aleś Bialacki w Senacie RP / Fot. Michał Józefaciuk, WIkimedia Commons

Spotkanie organizuje Katedra Białorutenistyki UW, której kierownikiem jest prof. Kaleta.

Zachęcamy do przeczytania pozostałych artykułów!

Kapcewicz: na Białorusi mamy jedną wielką grupę przestępczą. Tworzy ją Łukaszenka wraz ze swoimi ludźmi

Chiny mogą czekać dłużej niż Rosja, bo uważają, że są wieczne / Jaśmina Nowak, prof. Jakub Polit, „Kurier WNET” 105/2023

Chiński mur | Fot. J. Hałun, CC A-S 3.0, Wikimedia.com

W Rosji i w Chinach pamięć o swoim dziedzictwie jest nieskończenie silniejsza niż w krajach Zachodu, które składają się z przybyszów, jak USA, albo stają się społeczeństwami wielokulturowymi.

Chiny wystawią Rosji rachunek

Rozmówcą Jaśminy Nowak jest profesor Jakub Polit, historyk specjalizujący się w historii Chin i Japonii, autor książki Smutny kontynent. Epizody z dziejów Azji Wschodniej w XX wieku.

Proszę spróbować nakreślić krótko relacje japońsko-chińskie.

Te relacje są bardzo stare i bardzo zawiłe. Można powiedzieć, że zaczynają się wraz z początkiem dziejów Japonii, gdyż Chiny w jakimś sensie Japonię stworzyły swoją kulturą, literaturą, sztuką, swoim niealfabetycznym pismem. I to był w gruncie rzeczy proces jednostronny, aż do czasów niemalże najnowszych. Przy czym Japończycy nie byli dla Chin szczególnie ważni. Znajdowali się przecież za morzem, a morze nie wzbudzało nigdy w Chińczykach większego entuzjazmu ani większej ciekawości. Zupełnie inaczej wyglądało to z drugiej strony.

Pamięć o krwawo odpartym najeździe mongolsko-chińskim w wieku XIII, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Polska poznała straszliwych jeźdźców stepowych, pozostała w pamięci Japończyków bardzo żywa. Tym bardziej, że dzięki pewnym przypadkowym okolicznościom i męstwu Japończyków ten najazd udało się odeprzeć. Potem wielokrotnie Chiny utrzymywały, że sprawują nad Japonią zwierzchnictwo lenne.

Trzeba jednak pamiętać, iż Państwo Środka twierdziło, że takie zwierzchnictwo sprawuje nad wszystkimi krainami, nawet takimi, o których istnieniu w Pekinie czy w Nankinie, czy w innych ośrodkach chińskich jeszcze nie wiedziano. Po prostu cały świat był ex definitione chińską strefą wpływów.

Rzecz stała się dramatyczna dopiero w wieku XIX z powodu zupełnie różnej odpowiedzi obu państw na zewnętrzną agresję – na pojawienie się imperializmu zachodniego – europejskiego i amerykańskiego, a także rosyjskiego; w końcu, zwłaszcza z perspektywy Chin i Japonii, Rosja to jest Zachód. Wówczas to okazało się, z przyczyn bardzo zawiłych, niemniej jednak z szokującym rezultatem, że małe wyspiarskie państwo potrafi sobie radzić z tym wyzwaniem o wiele lepiej niż olbrzymie Chiny. O tyle lepiej, że samo wkrótce dołączyło do grona potencjalnych agresorów.

A jeżeli chodzi o wyścig o hegemonię między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, w którym uczestniczy także Rosja, dużo mówi się o tym, że punktem zapalnym może być Półwysep Koreański, który jest także bardzo ważnym, strategicznym miejscem dla Japonii.

Niewątpliwie, chociażby dlatego, że jest to obecnie chyba jedyny punkt na świecie, gdzie się przecinają interesy aż czterech wielkich mocarstw, z których Chiny, Rosja i Japonia są w pobliżu, a Stany Zjednoczone wprawdzie geograficznie są daleko, ale wojskowo stoją pewną stopą na Półwyspie Koreańskim w Korei Południowej.

Dla Japonii Korea jest symbolem bardzo niebezpiecznej pokusy wdarcia się przez tych wyspiarzy na kontynent. Pokusy stania się wielkim imperium lądowym, połykania kontynentu – a to zawsze, niestety, rodzi następstwo niestrawności.

Taki pierwszy epizod miał miejsce jeszcze w wieku XVI. Wtedy wybitny japoński zjednoczyciel tego państwa, Hideyoshi Toyotomi, najechał Półwysep Koreański z wielką armią. Chińczycy zareagowali wówczas, broniąc swojego koreańskiego wasala i wysyłając własną wielką armię. Tutaj analogia z Polską wydaje się oczywista. Zresztą dostrzegali ją też sami Koreańczycy. Korea, bynajmniej nie z własnej woli, stała się polem bitwy dla swoich żarłocznych sąsiadów i ucierpiała z tego powodu najwięcej.

Sytuacja powtórzyła się w wieku XIX. Tym razem w roli nieproszonych obrońców Korei wystąpili Rosjanie; Chińczycy byli zbyt słabi ze swoimi pretensjami. Japończycy zajęli cały półwysep i poczynali sobie z Koreańczykami okrutnie i brutalnie. Ale to im nie wystarczyło. Uczynili Koreę furtką, a potem szeroko otwartą bramą do agresji na Chiny. Od tych czasów minęło już ponad stulecie. Data aneksji Korei to był rok 1910, ale nadal się to Japończykom w Korei pamięta.

I sytuacja jest paradoksalna, dlatego że o ile Korea Północna jest właściwie wrogiem całego cywilizowanego świata, a dla Chin ogromnym kłopotem, to Korea Południowa jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się, choć niestety nie demograficznie, państw naszego globu i zarazem tym, które ma w sposób oczywisty wspólne interesy z Japonią. Wrogość jest jednak tak wielka, że pretensje Polaków do Niemców czy do Rosjan wyglądają wobec niej na błahe i bez znaczenia.

Dlatego też, chociaż Korea Południowa utrzymuje zaawansowaną współpracę wywiadowczą i wojskową z Japonią, jest to z konieczności współpraca tajna. W takim sensie tajna, w jakim np. Izrael oficjalnie nie posiada dzisiaj broni jądrowej, chociaż wszyscy wiedzą, że ją ma. Oficjalne ogłoszenie o tej współpracy wywołałoby ogromny sprzeciw mieszkańców Korei Południowej, Północnej zresztą też. A wszystko to budzi żywy niepokój Chinach.

Skoro wspomnieliśmy o Chinach, zostańmy przy nich. O relacjach chińsko-rosyjskich mówi się, że to małżeństwo z rozsądku. Mija rok od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Czy z perspektywy roku postawa Chin wobec tej wojny jest dużym zaskoczeniem?

Mój młodszy kolega, znakomity znawca polityki tych obu państw, prof. Michał Lubina, oznajmił kiedyś, że paradoks polega na tym, że o ile Chiny i Stany Zjednoczone mają pewne wspólne interesy, choć nie ma między tymi państwami przyjaźni, odnośnie do stosunków rosyjsko-chińskich dowcip polega na tym, że tam jest wprawdzie niesłychana przyjaźń, ale wspólnych interesów brak.

Była to, jak w każdej paradoksalnej wypowiedzi, przesada. Istnieją wspólne interesy chińsko-rosyjskie. Problem polega na tym, że mają one charakter negatywny. To znaczy: spoiwem tych stosunków jest wspólna niechęć do polityki Stanów Zjednoczonych, natomiast nie ma rzeczywistych interesów o charakterze win-win, jak to mówią Anglosasi, czyli korzystnych dla obydwu stron. Oba te państwa szczerzą zęby, żeby zastraszyć Waszyngton. Pokazują, że zwierają szeregi. No i teraz, jeśli chodzi o agresję na Ukrainę: wydaje się, że jej przebieg był dla Chin, podobnie zresztą jak i dla Rosji, bardzo nieprzyjemnym zaskoczeniem.

Okazało się, że Rosja nie jest tak skuteczna ani tak potężna, jak się wydawało; że nawet gdyby w najkorzystniejszej dla Rosji wersji stwierdzić, że Rosja nie użyła jeszcze wszystkich swoich sił, tylko ich drobnej części, to prestiż rosyjski w Pekinie niesłychanie podupadł, a Rosja, coraz bardziej izolowana w świecie, stała się w jeszcze większym stopniu uzależniona od swojego południowego partnera. Staje się powoli czymś w rodzaju surowcowego zaplecza Chin. To największe terytorialnie państwo świata, mocarstwo nuklearne liczbą głowic nie tylko dorównujące Stanom Zjednoczonym, ale bodajże nieznacznie je przewyższające, nie jest w stanie swojego potencjału użyć.

Chińczycy mają też stare pretensje terytorialne wobec Rosji o utracone w XIX wieku terytoria – 1,5 mln km2, półtora tysiąca razy tyle, ile np. odebrała Chinom Wielka Brytania.

Do tego dochodzi w Rosji odwieczny strach przed Chińczykami, przed żółtą agresją; strach podsycany w latach Chruszczowa, Breżniewa: że przyjdą niezliczone masy żółtych ludzików i zajmą Syberię. Ten strach jest absurdalny, ponieważ Chińczycy nie chcą się osiedlać na północy, ale staje się o tyle uzasadniony, że sami Rosjanie masowo uciekają z Dalekiego Wschodu. Nie mówiąc o tym, że Rosja przeżywa kryzys demograficzny.

Wydaje się, że perspektywy stosunków chińsko-rosyjskich z tego punktu widzenia rysują się bardzo mrocznie. Podsumowując: następuje stała i coraz bardziej dramatyczna zmiana stosunku sił między Rosją a Chinami. Nie wygląda na to, żeby miała się ona odwrócić.

Często dziś stawiamy analitykom czy publicystom, którzy starają się opisać Rosję, Chiny, czy ogólnie Azję, zarzut, że przykładają do nich schematy pasujące raczej do Zachodu. Może miałby Pan na to, jako znawca historii tamtych rejonów, jakąś radę?

Zarówno w Rosji, a już na pewno w Chinach, refleksja nad przeszłością, pamięć o swoim dziedzictwie jest nieskończenie silniejsza niż w krajach Zachodu, które albo składają się z wczorajszych przybyszów, jak Stany Zjednoczone, albo z rozmaitych względów stają się społeczeństwami wielokulturowymi, których władze starają się nie mówić o historii.

W Rosji czynnikiem historycznym jest nieustanne poczucie zagrożenia. W sensie zdroworozsądkowym jest to absurdalne.

Musimy pamiętać, że w czasach późnego średniowiecza, kiedy Rosja miała rozmiary dzisiejszego amerykańskiego stanu, dokonywała inwazji na swoich sąsiadów, bo chciała mieć bezpieczne granice. Kiedy połknęła tych sąsiadów, znowu czuła się zagrożona.

Starała się ekspandować i tak doszła do Pacyfiku. Przekroczyła go, pojawiła się na Alasce. Przy tym sposobie myślenia Rosja byłaby bezpieczna tylko osiągając granice Eurazji, jeżeli nie naszego globu. Natomiast w Chinach jest to myślenie o sobie w kategoriach państwa-cywilizacji, istniejącego właściwie przez czas nieokreślony.

A teraz podsumowanie.

Kiedy w roku 1949 ministrowi Chin Ludowych Stalin narzucił bardzo niekorzystny traktat, ów minister odpowiedział, że jest to upokarzające dla Chin i Rosji zostanie za to wystawiony rachunek. Na pytanie, kiedy Chińczycy wystawią ten rachunek?, odpowiedział bez najmniejszego uśmiechu – bo to wcale to nie był dla niego dowcip: przy najbliższej okazji, w ciągu najbliższych pięciuset lat.

Rosja może czekać, ale Chiny mogą czekać znacznie dłużej. Uważają bowiem, że są wieczne.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Wywiad Jaśminy Nowak z prof. Jakubem Politem, pt. „Chiny wystawią Rosji rachunek”, znajduje się na s. 12 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Jaśminy Nowak z prof. Jakubem Politem, pt. „Chiny wystawią Rosji rachunek”, na s. 12 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023

Republika czeczeńska została utworzona dla jednego klanu, który wszystkiego pilnuje wyłącznie dzięki wsparciu Rosji

Fot. CC A-S 3.0, Wikimedia.com

Ale jeśli Rosja zacznie upadać, a biurokracja, która od wieków rządzi nią w różnych formach, stwierdzi, że Putin już jej przeszkadza, wówczas Kadyrow będzie pierwszym, który ruszy na Rosję.

Jaśmina Nowak, Marek Reszuta

Dr Marek Reszuta, ekspert Fundacji Instytut Prawa Wschodniego im. Gabriela Szerszeniewicza, były dyplomata na Kaukazie, w rozmowie z Jaśminą Nowak komentuje relacje czeczeńsko-rosyjskie.

Jak Czeczeni, którzy pozostają pod władzą Ramzana Kadyrowa, postrzegają dzisiaj swoją sytuację?

Zacznę od tego, że Czeczeni sami siebie nazywają Wajnachami i zachowały się ślady Wajnachów i języka wajnachskiego pochodzące ze starożytnego państwa Urartu sprzed kilku tysięcy lat. Obecnie jest pierwszy raz w historii, kiedy duża część Czeczenów jawnie współpracuje z okupantem, z Rosją.

Bo jeśli przyjrzeć się tylko ostatnim 200–300 latom, to mamy stały ciąg walki Czeczenów o niezależność swojego narodu, swojej kultury, o suwerenność.

Takie słynne nazwiska jak Mansur czy chociażby Szamil to są nazwiska głośne w całej Czeczenii i są symbolami walki o niezależność od XVII–XVIII wieku Czeczenii; właśnie walki z Rosją.

Czeczenia jest jednym z narodów, które bardzo mocno doświadczyły buta rosyjskiego czy jego bolszewickiej odmiany, kiedy to po 44–45 roku wszyscy Czeczeni zostali wysiedleni do Kazachstanu, na Syberię i do lat 50.–60. nie mieli prawa wstępu na swoje terytoria, a ich sławetne wieże, mosty, twierdze zostały totalnie zrównane z ziemią. To było pustkowie i dopiero kiedy za czasów Chruszczowa pozwolono im wracać na te terytoria, oni zaczęli to odbudowywać, cały czas mając w pamięci – a jest to bardzo pamiętliwy naród – wszystkie krzywdy ze strony Rosji.

Kiedy zaczął rozpadać się Związek Radziecki, w 1991 roku powstała Czeczeńska Republika Iczkerii pod wodzą legendarnego już prezydenta Dudajewa.

W ciągu kilku miesięcy najpierw ogłoszono niezależność w ramach Związku Radzieckiego, później były wybory prezydenta, a później ogłoszenie, że Czeczenia będzie niezależnym, suwerennym państwem.

Na to oczywiście władze moskiewskie nie mogły się zgodzić. Jelcyn wprowadził stan wojenny. Później mieliśmy pierwszą wojnę czeczeńsko-rosyjską, lata 94–96, chwilę przerwy i kolejną wojnę w latach 1999–2009. Przy czym w tej drugiej wojnie o wojnie sensu stricto możemy mówić do roku 2000, bo później mieliśmy wojnę już typowo partyzancką. Oczywiście Rosjanie nazywali to operacją wojskową.

W ciągu tych kilkunastu lat Rosjanie bestialsko wymordowali około jedną trzecią narodu czeczeńskiego. Mówi się, że drugie tyle emigrowało na cały świat.

Obecny prezydent tej emigracyjnej, nazwijmy to, republiki Iczkerii, Ahmed Zakajew, twierdzi, że tylko w Europie Zachodniej żyje 300 tysięcy Czeczenów. A więc jest to masa ludzi.

A pod butem Rosji, dzięki układowi Putin-Kadyrow, została utworzona republika. Tak naprawdę – dla jednego człowieka, dla jednego klanu, który wszystkiego pilnuje dzięki ogromnemu wsparciu Rosji. Tam jest niespotykany terror, a sytuacja będzie prawdopodobnie trwała, aż Rosja, miejmy nadzieję, się rozpadnie. (…)

Dzisiaj czele Czeczeńskiej Republiki stoi Ahmed Zakajew, który zresztą uczestniczył w Parlamencie Europejskim w konferencji poświęconej dekolonizacji i deimperializacji Rosji. Stąd moje kolejne pytanie: czy od Czeczenii może zacząć się rozpad Imperium Rosyjskiego?

Cały Kaukaz doznał bardzo wielu krzywd ze strony rosyjskiej, a Czeczeni bez wątpienia wyczekują okazji do odwetu. W jednej z rozmów z przedstawicielami mediów pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że pierwszą osobą, która zaatakuje Rosję, jeśli tylko zacznie ona się rozpadać, będzie Ramzan Kadyrow. On tworzy ogromną siatkę powiązań osobisto-rodzinno-tejpowych. Tejp to jest coś w rodzaju rodu. W ogóle struktura narodu czeczeńskiego jest bardzo skomplikowana i to nie miejsce, by to wyjaśniać, ale tejp Kadyrowa teraz rządzi w Czeczenii. Przejmuje wszelkie możliwe stanowiska.

Na przykład 47 krewnych, kuzynów i braci Kadyrowa jest w rządzie. Około 30% wyższych urzędników w Czeczenii to są kuzyni Kadyrowa. 23% tych urzędników pochodzi z miejscowości, w której się urodził Ramzan Kadyrow. 12% wszystkich urzędników to są przyjaciele i koledzy Kadyrowa ze szkoły.

(…) Czy Rosja upadnie, nie wiadomo. Natomiast Czeczeni, gdziekolwiek i kiedykolwiek mogą, walczą przeciwko Rosji, starając się wydrzeć chociaż trochę niezależności i suwerenności dla siebie. Teraz mamy tam trochę bratobójczej wojny. Po stronie rosyjskiej mówi się o 21 000 Czeczenów w różnych oddziałach. Przeciwko Rosji w chwili obecnej powstało chyba 7–8 różnych oddziałów w sile około 2–3 tysięcy Czeczenów. Podobno z Syrii zaczynają przyjeżdżać Czeczeni o nastawieniu dżihadystycznym, ale ciężko nie mieć nastawienia dżihadystycznego, jeśli chce się wspomóc walkę z Rosjanami.

Ale czy Czeczenia jako taka będzie punktem zapalnym na mapie Rosji? Przy tym terrorze, jaki wprowadził Ramzan – nie wydaje mi się. On tak jak Putin będzie mocno pilnował Czeczenii i całego regionu. Brak stabilizacji w tym regionie może się odbić na całej Rosji, a Kadyrow nie będzie chciał doprowadzić do pomniejszenia swojej roli.

Putin z Ramzanem są ściśle powiązani. Oni walczą i wiedzą, że w chwili obecnej jeden zależy od drugiego.

Ale jeśli Rosja zacznie upadać, a biurokracja, która od wieków rządzi nią w różnych formach, stwierdzi, że Putin już jej przeszkadza, wówczas Kadyrow, jeśli poczuje swoją szansę, będzie pierwszym, który ruszy na Rosję.

Cały wywiad Jaśminy Nowak z dr. Markiem Reszutą, pt. „Apetyty Kadyrowa”, znajduje się na s. 8 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Jaśminy Nowak z dr. Markiem Reszutą, pt. „Apetyty Kadyrowa”, na s. 8 marcowego „Kuriera WNET” nr 105/2023

Piotr Dmitrowicz:: ataki na św. Jana Pawła II uderzają w polską wspólnotę narodową. Próbujmy przekuć je w coś dobrego

Jan Paweł II podczas pobytu w Brazylii I Fot. José Cruz/Abr, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Dyrektor Muzeum Świętego Jana Pawła II i Prymasa Stefana Wyszyńskiego wspomina również zmarłego dziennikarza Macieja Rosalaka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Libicki: gdyby Kościół pozwolił na jasną i otwartą ocenę materiałów z okresu PRL, wiele spraw byłoby rozstrzygniętych