Nie żyje Bohdan Urbankowski. Płużański: młodzież powinna uczyć się historii z jego książek

Bohdan Urbankowski | Fot. z archiwum pisarza

Wielu osobom nie podobała się niezłomność Urbankowskiego – mówi historyk i publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Przedmurze, metafilozofia i synteza / Wywiad Antoniego Opalińskiego z Bohdanem Urbankowskim, „Kurier WNET” nr 57/2019

Fastnacht-Stupnicka: lwowscy Polacy bardzo długo kultywowali tradycje międzywojenne

Kamil Chomiuk: Gildia Scenarzystów Polskich wspólnie z Kołem Scenarzystów SFP organizuje pikietę przed KPRM

Kamil Chomiuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Gość Radia Wnet mówi o konieczności nowelizacji ustawy o prawie autorskim.

Mijają właśnie dwa lata od ostatecznej daty obowiązku wprowadzenia do systemów
prawnych państw UE dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym –
w skrócie dyrektywy o tantiemach z internetu. Mija czas – a stosownych przepisów jak nie
było tak nie ma. Za moment Polska zacznie płacić kary, bo procedury już zostały wdrożone.
My pozostajemy bez należnych nam wynagrodzeń, giganci streamowi liczą zyski, nasz rząd
jest gotów płacić kary zamiast dbać o nasze interesy, a rodzimi nadawcy (telewizje i kina)
funkcjonują w warunkach nierównowagi rynkowej.
Powinniśmy zmienić ten stan! W tej chwili wszystko jest w rękach decydentów
i legislatorów z rządu i parlamentu, ale możemy i powinniśmy zabrać głos. Głośny i wyraźny.

„Beniowski” według Juliusza Słowackiego na ursynowskiej Scenie pod Skarpą. Relacja Grzegorza Milko

Maurycy Beniowski / Fot. Wikimedia Commons

W reportażu wypowiadają się odtwórca głównej roli Ksawery Szlenkier oraz obecny na spektaklu pisarz Antoni Baltus.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Szlenkier: w filmie o Prymasie Tysiąclecia nie grałem świętego, tylko człowieka na drodze do świętości

Prof. Pinkas: kluczowym problemem polskiego systemu ochrony zdrowia jest ogromny deficyt lekarzy

Chirurdzy / Fot. Pixabay

Większe pieniądze na zdrowie rozwiążą wiele problemów. Każda nowa technologia jest droższa od poprzedniej – mówi były Główny Inspektor Sanitarny.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Kaźmierczak: funkcjonujące w Polsce modele prowadzenia działalności gospodarczej nie przystają do rzeczywistości

Nie żyje Dariusz Kąkol, współzałożyciel zespołu Róże Europy. W latach 2019-2021 był realizatorem dźwięku w Radiu Wnet

Dariusz Kąkol / Fot. Facebook

Informacja o śmierci muzyka dotarła w poniedziałek rano. Dariusz Kąkol odszedł kilka tygodni przed 58 urodzinami.

Oprócz występów z Różami Europy jako perkusista, Dariusz Kąkol miał na koncie występy m.in. z Kubą Sienkiewiczem i Jerzym Mazzollem. Poza muzyką, miał też inne pasje, takie jak fotografia czy biegi maratońskie. Zdobył Koronę Maratonów Polskich, a łącznie ukończył 22 takie biegi w całej Europie. Przez ponad dwa lata realizował audycje w Radiu Wnet. Do pracy zawsze docierał punktualnie, nawet gdy samochód złapał gumę. Sumienność łączyła się w nim z niewiarygodnym poczuciem ducha. Zawsze uśmiechnięty, koleżeński i chętny do pomocy w rozwiązywaniu problemów. Darek miał żonę i dwie córki.

Czy Kaczyński zmusił Tuska do obalenia rządu w 1992 roku? / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 108/2023

Wkrótce dowiemy się pewnie, że to Kaczyński zmusił Tuska do obalenia rządu. A krótko przed wyborami okaże się, że na filmie „Nocna zmiana” wcale nie widzimy Donalda Tuska. To Kaczyński się przebrał.

Zbigniew Kopczyński

Pamiętny 4 czerwca

Na 4 czerwca Donald Tusk zapowiedział wielki marsz. Pisząc te słowa nie wiem, czy będzie on wielki, czy niewielki. To się dopiero okaże. Jednego możemy być pewni. Bez względu na rzeczywistą frekwencję na marszu, organizatorzy ogłoszą go wielkim sukcesem, a ich przeciwnicy niekoniecznie. Ten sam marsz może dla jednych być wielkim, a dla drugich małym. Przerabialiśmy to przy okazji marszów „w obronie konstytucji i wolnych sądów”. Podawana przez organizatorów liczba stu czy nawet dwustu tysięcy uczestników, po dokładnym przeliczeniu okazała się kilkakrotnie mniejsza. Przy dobrym skadrowaniu relacji grupkę można zrobić tłumem.

Wybrana data wielkiego marszu ma nawiązywać do wydarzeń z naszej najnowszej historii, ważnych dla polskiej demokracji. Przyjrzyjmy się zatem, co takiego wydarzyło się wtedy, by mogło stać się odniesieniem dla naszych hiperdemokratów.

Nie będzie to obiektywny opis historyczny, a raczej przedstawienie moich ówczesnych odczuć. Byłem wtedy stosunkowo młody, acz już po doświadczeniu działalności w karnawale Solidarności i konspirze, zaangażowany w działalność polityczną, lecz na szczeblu lokalnym, daleko od wielkiej polityki.

W miarę zbliżania się 4 czerwca 1989 roku rosło napięcie i mobilizacja, ale też granicząca z pewnością nadzieja na zmiany. Zanim jednak ruszyliśmy do urn, media podały mrożące wieści z Pekinu. Przez ostatnie miesiące prawie codziennie informowano o chińskiej odwilży, o coraz odważniejszych wystąpieniach i żądaniach zmian. Wyglądało na to, że w Chinach również może dojść do przemian, a później – myśleliśmy – zawali się w końcu komunistyczne imperium zła. Tak to wyglądało. Tłumy ludzi okupujące Plac Niebiańskiego Spokoju robiły wrażenie.

I właśnie nad ranem 4 czerwca na zgromadzonych na placu ludzi ruszyły czołgi i transportery wojskowe, otworzono ogień maszynowy. Masakra. Według chińskich władz zginęło wtedy niecałe trzy setki ludzi. Chiński Czerwony Krzyż mówił o liczbie ponad dziesięć razy większej, a według niektórych, później ujawnionych źródeł, ofiar mogło być nawet dziesięć tysięcy.

Ich ciała potraktowano mniej więcej tak, jak w Auschwitz robili to Niemcy. Pamięć o tej masakrze bardzo skutecznie – przynajmniej w Chinach – wrzucono do komunistycznego grobu pamięci.

Po raz kolejny okazało się, że komuniści potraktowali liberalizację reżimu jako czas do przygotowania rozprawy z oponentami. Tak jak było to w Polsce w latach 1980–81. 4 czerwca 1989 roku w Pekinie był pogrzebem ledwo widocznych zalążków demokracji. Wiadomości z Chin nie osłabiły naszego zaangażowania w polskie wybory, choć przypomniały nam, do czego zdolni są komuniści.

Dziś krytykujemy tamte wybory, bo wolne były tylko w 35 procentach, więc nazywanie ich demokratycznymi jest nieporozumieniem. To prawda, demokratyczne nie były. Ale w wtedy te 35% oznaczało dla nas naprawdę dużo.

Przecież od upadku II Rzeczypospolitej nie mieliśmy tyle wolności. Mogliśmy iść, skreślić kogo chcemy (w tych 35% procentach) i nasz głos został policzony. Dla mnie, moich rówieśników, a i naszych rodziców nastąpiło to pierwszy raz w życiu. Naprawdę zachłysnęliśmy się tym skrawkiem wolności.

Prawdziwe i demokratyczne wybory były do Senatu. Tu poszliśmy jak burza. W Senacie nie znalazł się żaden komunista. Solidarnościowi kandydaci zdobyli 99 mandatów. Jeden przypadł niezależnemu kandydatowi – Henrykowi Stokłosie z okręgu pilskiego. Był on jednym z największych pracodawców w okręgu i, prawdopodobnie, jego przypadek jest dla liderów Prawa i Sprawiedliwości jednym z powodów niechęci do jednomandatowych okręgów wyborczych. Paradoksalnie te stuprocentowo wolne wybory pozostają w cieniu sejmowych, jedynie częściowo wolnych, i raczej nie do wyborów senackich nawiązuje Donald Tusk.

Te 35% wygraliśmy w stu procentach. Dodatkowo przepadła lista krajowa, a to znaczyło, że wielu zasłużonych towarzyszy zabrakło w Sejmie. Nokaut czerwonych, a u nas prawie euforia. Prawie, bo z pewną niepewnością czekaliśmy na reakcję komunistów, wiedząc, co wydarzyło się w Pekinie. Z wielkim napięciem słuchaliśmy oświadczenia rzecznika Komitetu Centralnego PZPR wygłoszonego w Dzienniku Telewizyjnym. Zapewnił, że partia przyjmuje wynik wyborów. Naprawdę duża ulga.

A po tym bolesny policzek. Dowiedzieliśmy się, że nasi liderzy: Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki ustalili z czerwonymi, że oddają komunistom mandaty z listy krajowej. Zmienili zasady w trakcie gry! Naprawdę trudno było mi to zrozumieć. Demokracja to przecież rządy ludu, a gdy lud wypowiedział się wyraźnie i jednoznacznie, postanowiono tę wypowiedź mocno stonować.

Pacta sunt servanda – stwierdzili nasi liderzy. Umów należy dotrzymywać – to podstawowa rzymska zasada praworządności. Jak najbardziej słuszna. Pytanie tylko, których umów? Tych z komunistyczną władzą, czy z polskim społeczeństwem? Geremek i Mazowiecki powiedzieli Polakom: „Możecie głosować, jak chcecie, ale wynik ma być taki, jak ustaliliśmy z czerwonymi”. Trudno o większe podeptanie demokracji. Rozumiem argumenty o sytuacji geopolitycznej, potrzebie rozsądku i niestawianiu przeciwnika pod ścianą, ale mówmy o kompromisie, dogadaniu się elit, a nie o demokracji. Czy tę rocznicę chce obchodzić Donald Tusk?

Efektem „dotrzymania umowy” było powierzenie Czesławowi Kiszczakowi misji stworzenia nowego, „demokratycznego” rządu, a później wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. I tylko zakulisowym zabiegom braci Kaczyńskich zawdzięczamy niepowodzenie misji Kiszczaka, powstanie rządu Mazowieckiego, a później przyspieszone wybory prezydenckie. Notabene, w tym niby pierwszym niekomunistycznym rządzie siłowymi resortami kierowali zasłużeni komunistyczni generałowie. Taka to była demokracja.

Na w pełni demokratyczne wybory parlamentarne musieliśmy czekać do 27 października 1991 roku. W ich wyniku powstał rząd Jana Olszewskiego, pierwszy rząd bez komunistów. Nie był on hołubiony, delikatnie mówiąc, przez tych, którzy czuli się uprawnieni do sprawowania rządu dusz Polaków.

Nieakceptowalne dla ówczesnych elit było usiłowanie powstrzymania nazywanego prywatyzacją przejmowania majątku narodowego przez ludzi związanych z dawną władzą, co traktowano jako złamanie ustaleń okołookrągłostołowych. Znów „Pacta sunt servanda”.

Nie podobało się też wyraźne artykułowanie dążeń do włączenia Polski do struktur zachodnich NATO i Unii Europejskiej – w tej właśnie kolejności. Okrągłostołowe elity zachowywały się wtedy tak, jak gdyby dalej istniał Układ Warszawski, a Związek Sowiecki nie rozpadał się na naszych oczach. Prezydent Wałęsa wygłaszał, w opozycji do rządu, projekty powołania jakiegoś NATO-bis i EU-bis, by uniemożliwić integrację z Zachodem i pozostawić dawne demoludy w szarej strefie z przewagą wpływów rosyjskich.

Kolejną kością niezgody był projekt umowy z Rosją, przewidujący stworzenie na terenie wojskowych baz rosyjskich faktycznie eksterytorialnych baz formalnie gospodarczych, nazywanych ładnie joint-venture, a będących faktycznie centrami wywierania wpływu i ośrodkami wywiadowczymi. Istnienie czegoś takiego uniemożliwiłoby zupełnie wejście Polski do NATO. Lech Wałęsa poleciał z tym projektem do Moskwy i tylko wysłany tam ostry sprzeciw rządu zablokował jego podpisanie.

Po powrocie z Moskwy, już 28 maja, Lech Wałęsa podjął pierwszą próbę odwołania rządu Jana Olszewskiego. Swego dopiął kilka dni później, dokładnie 4 czerwca 1992 roku. Powodem było upublicznienie przez ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza – w wyniku uchwały Sejmu – listy 64 członków rządu, posłów i senatorów, mających kartotekę współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi.

Szokiem było zobaczyć, jak gęsto wśród rządzących było od donosicieli, w tym bohaterów walki o wolną Polskę, z Lechem Wałęsą na czele.

Tego płazem puścić nie było można i po nocnej naradzie kolaborantów i ich wspólników odwołano rząd, a kapusiom zapewniono spokój, ciepłe posady i wpływ na politykę państwa na długie lata. Wiele dziwnych posunięć późniejszych rządów mogło mieć źródło w aktach przechowywanych na Łubiance.

Z trzech opisanych tu czwartoczerwcowych wydarzeń, właśnie to ostatnie ma najwięcej wspólnego z demokracją. Nie użyto przemocy, nie wypaczono wyników wyborów, a zmiana koalicji rządzącej to zwykła praktyka w demokracjach. W ten sposób kanclerzem został Helmut Kohl i nikt mu tego nie wypominał.

Być może właśnie to wydarzenie chce przypomnieć Polakom Donald Tusk? W końcu odegrał w nim jedną z głównych ról. Choć w swej skromności umniejsza ostatnio swoje zasługi.

Opowiadał niedawno, ile złego o Janie Olszewskim słyszał z ust Jarosława Kaczyńskiego. Wkrótce dowiemy się pewnie, że to Kaczyński zmusił go do obalenia rządu. A krótko przed wyborami okaże się, że na filmie Nocna zmiana wcale nie widzimy Donalda Tuska. To Kaczyński się przebrał.

Wielki marsz ma bronić zagrożonej demokracji, wolności itd. oraz doprowadzić do przejęcia władzy przez opozycję. Już sam fakt legalnego, bez przeszkód jego zorganizowania podaje to zagrożenie w dużą wątpliwość. W krajach wolnych i demokratycznych – a takim jest Polska – każdy może sobie demonstrować i maszerować z dowolnej okazji. Jednak w demokracji władzy nie zdobywa się marszami, a poprzez wyborcze decyzje obywateli.

Jeśli zestawimy zapowiedzi marszu z wcześniejszymi zapowiedziami liderów opozycji „silnych ludzi” usuwających rządzących z urzędów czy błyskawicznego posprzątania sądów, wielki marsz Donalda Tuska kojarzy się raczej z faszystowskim marszem na Rzym.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Pamiętny 4 czerwca” znajduje się na s. 6 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Pamiętny 4 czerwca” na s. 6 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

Robert Warda „Papen”: staram się z humorem promować gwarę śląską

Robert Warda "Papen" / Fot. Facebook

Widzę, że ludzie pragną takiej rozrywki. Poprawianie innym humoru jest dla mnie najważniejsze – mówi autor kanału „Dubbing po naszymu”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Szlenkier: w filmie o Prymasie Tysiąclecia nie grałem świętego, tylko człowieka na drodze do świętości

Felicjan Andrzejczak: po wakacjach zaprezentuję nową solową płytę

Fotografia koncertowa: Felicjan Andrzejczak

Jestem zaskoczony tym, że moje koncerty wciąż cieszą się bardzo dużą popularnością – mówi wokalista.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

„Śp. Romuald Lipko zostawił nam coś wspaniałego, koszyczek z pięknymi piosenkami”. Tomasz Zeliszewski w Radiu WNET

Dumna 17 rocznica Muzycznej Tygodniówki w irlandzkim radiu NEAR FM

Początkowo audycja nadawana była internetowo, ale przeniosła się na fale eteru Radia Wnet. Ale najpierw była nadawana i wciąż jest w dublińskiej stacji radiowej Near.fm.

To najdłużej i nieprzerwanie nadawany polski program, który swoją premierę miał 7 czerwca 2006 roku i od tego czasu nie schodzi z anteny.

„Polska Tygodniówka” to program nadawany z Dublina, znanego słuchaczom Radia Wnet (i nie tylko im) i Studia 37, które samo w sobie jest historią. Autorem programu jest natomiast Tomasz Wybranowski, który jak niewielu już dziennikarzy muzycznych potrafi wprowadzić w klimat, ten utrzymać, a potwierdza to liczne grono fanów dyrektora muzycznego sieci Radia Wnet oraz jego audycji.

Tomasz Wybranowski. Fot. Tomasz Szustek. Tomasz Wybranowski. Foto do biogramu i wydanie papierowego jednego z jego tomików wierszy.

Tutaj do wysłuchania jeden z programów Polska Tygodniówka NEAR FM:

 

Mówiąc o „Polskiej Tygodniówce NEAR FM”, pomogę sobie własnymi doświadczeniami, gdyż wielokrotnie dane mi było gościć w Studiu 37, gdzie równie często jestem świadkiem i uczestnikiem radiowych wyczynów Tomka Wybranowskiego, prywatnie mojego przyjaciela. Nie raz i nie dwa dane mi było, siedząc na kanapie w radiowej cienistej jaskini Studia 37 wsłuchiwać się w słowa płynące w eter, patrzeć i słyszeć nabudowywany klimat, a w chwilach, kiedy z Państwa radiowych głośników płynęły dźwięki muzyki, na bieżąco komentować słowa prowadzącego i wymieniać z nim poglądy o wszystkim tym, co stało się chwilę wcześniej.

Dzisiaj ważniejszy jest jednak sam program, bo to przecież kilkanaście lat historii, historii jednego człowieka na irlandzkiej wyspie i historii radia, jakie „Wybran”, bo tak nazywany jest przez znajomych i przyjaciół tworzy dla słuchaczy z Polski, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Europy i świata.

O programie powiedziano i napisano już wiele słów, a warto też przypomnieć, jak w dziesiątą rocznicę, czyli w 2016 roku pisał o audycji redaktor Sławomir Orwat – twórca listy Polish Chart:

– W czerwcu 2006 roku po raz pierwszy wyemitowano „Polską Tygodniówkę”. Debiut programu przypadł na gorący czas Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Niemczech. Smaczku programowi dodawał fakt, że na żywo łączyli się realizatorzy programu ze Stanisławem Bobkiewiczem, członkiem zarządu PZPN, który relacjonował wydarzenia na boisku podczas gier z Niemcami i Ekwadorem.

Słuchacze programu „Polska Tygodniówka” (początkowo zawsze w środę o 21.00. w radiu Near Fm, od lutego. 2009 od 20.30, zaś od marca 2011 roku od godziny 10:00 czasu dublińskiego) mogą posłuchać starannie wyselekcjonowanej polskiej muzyki rockowej i pereł klasyki światowej. Okazuje się, że „Polska Tygodniówka” słuchana jest i w Polsce. Świadczą o tym maile i rzadkie (ale zawsze) telefony od słuchaczy. Bardzo często o swoich karierach, nagraniach, filozofii życiowej i przemyśleniach mówią same gwiazdy. Tak było w przypadku m.in. grupy De Mono i Andrzeja Krzywego, zespołu Big Cyc, Jacka Jędrzejaka „Dżej Dżeja” i Krzysztofa Skiby, Andrzeja „Kobry” Kraińskiego i zespołu Kobranocka, grupy Myslovitz z Przemkiem Myszorem („Styczeń z Myslovitz”). W programie gościli także m.in.  Grzegorz Markowski i Perfect, Wojciech Hoffmann, lider Turbo, Sztwyny Pal Azji. Krzysztof Jary Jaryczewski, głos Oddziału Zamkniętego, Jarek Janiszewski z grupy Bielizna oraz Jerzego Durała i grupy Ziyo, oraz twórca potęgi i jakości grupy HEY – Piort Banach, z Indios Bravos i BAiKĄ. Częstym gościem na antenie jest Krzysztof Schramm – prezes Towarzystwa Polsko – Irlandzkiego i wybitny poeta polski Juliusz Erazm Bolek, oraz legenda pióra Ernest Bryll.

 

Przez kolejne lata do wymienianego przez redaktora Orwata grona dołączali kolejni artyści, a nie sposób wymienić ich wszystkich, czy choćby przypomnieć osoby, które stawały się gośćmi „Polskiej Tygodniówki” i Tomasza Wybranowskiego, związanego z radiem od chwili, gdy ukończył studia polonistyczne na UMCS Lublin o specjalności edytorsko – medialnej.

W jednym z tekstów, jaki powstał w styczniu 2022 roku o swojej pracy i celu, jaki przed sobą postawił na łamach portalu Pisarze.pl, redaktor Wybranowski wspomina:

Od przyjazdu do Republiki Irlandii marzyłem o jednym tylko, aby nie stracić kontaktu z radiem. Już z Dublina współpracowałem z redakcjami radia Vox FM, radiowej publicznej Jedynki, byłem też korespondentem Informacyjnej Agencji Radiowej. Ale własny program w irlandzkim radiu był moim celem numer 1. Marzenie to spełniło się 7 czerwca 2006 r., kiedy to po raz pierwszy w eterze zabrzmiała „Polska Tygodniówka”. Pierwszymi gośćmi byli: gitarzysta grupy Myslovitz Przemek Myszor oraz wokalista De Mono Andrzej Krzywy. Przeżycie niezwykłe. Brak słów, aby to opisać.

W czerwcu 2006 roku Tomasz Wybranowski nie przypuszczał, że ten program przetrwa w irlandzkim eterze tak długo, i że stanie się tak ważny także dla muzycznego środowiska w Polsce i na świecie. A przecież dziś 17. urodziny programu. Tomasz wspomina dalej:

Ja po prostu uwielbiam słuchać moich gości, daję im się wypowiedzieć, wygadać. Dobry klimat sprzyja otwarciu na różne tematy, często kontrowersyjne. Tak było podczas wywiadu z profesorem Normanem Davisem o pierwszym ruchu „Solidarność”.

Tak było w przypadku nagrywanego wywiadu z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który powiedział bardzo ważne słowa o nas Polakach. Brzmiało to tak:

„Jeżeli my Polacy odbijemy, odnajdziemy w sobie szacunek dla samych siebie, to wtedy wspólnie uczynimy takie rzeczy, które zadziwią świat”. – wspomina Tomasz Wybranowski.

Nie można zapominać, o wywiadach z pierwszym ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Irlandii, pisarzem i poetą, ale też dziennikarzem Ernestem Bryllem, które pojawiały się w „Muzycznej Polskiej Tygodniówce”, a tą drogą trafiły do uszu słuchaczy. Autorski program Tomasza Wybranowskiego to również prezentacja młodych artystów, wschodzących gwiazd estrady i to one, jako perełki naszych polskich możliwości prezentowane są wielokrotnie przez dyrektora muzycznego Radia Wnet.

Tu ponownie moje prywatne odniesienie do „Polskiej Tygodniówki” i prezentowanych w niej utworów oraz osób, bo przecież to przez Tomka poznałem wielu artystów, ale też wielokrotnie byłem jednym z pierwszych, którzy dostąpili zaszczytu wysłuchania nagrań zespołu, a ten miał być dopiero promowany w programie i w eterze Wnet w audycji „Muzyczna Polska Tygodniówka”.

Twórcy audycji „Polska Tygodniówka NEAR FM” i miesięcznika „Wyspa” dla Polaków w Irlandii (lata 2006 – 2008): Tomasz Wybranowski, Katarzyna Sudak i Tomasz Szustek.

Muszę tu też zaznaczyć, iż wielokrotnie słyszałem od Tomka, podczas niezliczonych godzin rozmów, jakie ze sobą prowadzimy, że ten lub ów zespół stanie się w najbliższych tygodniach albo miesiącach popularny. Wiele razy, co mogę potwierdzić, to właśnie muzyczne odkrycia Tomasza Wybranowskiego, ich pierwsze piosenki, które „grane” były w „Polskiej Tygodniówce” w Radiu Wnet i Near.fm, stawały się przebojami, a o artystach tą drogą dowiadywały się inne stacje radiowe.

W programie gościły również gwiazdy światowego formatu (m.in. Jim Kerr, wokalista Simple Minds, lider grupy New Model Army – Justine Sullivan, muzycy kultowego Marillion, pierwszy wokalista Marillion – Fish, Jack Moore, syn Gary’ego Moore’a i doborowe grono irlandzkich zespołów), co było wyróżnikiem audycji, gdyż ta nie zamykała i nie zamyka się wyłącznie na naszą rodzimą twórczość.

W historycznych nagraniach, chociaż nie tak odległych, jak można by się spodziewać, „Polska Tygodniówka” przechodziła niekiedy w inny tryb działania, więc były to wakacyjne wydania programu, a wtedy można było usłyszeć ciekawe rozmowy o narodowych trunkach irlandzkich z perspektywy historycznej, oczywiście: Guinnessa i whiskey.

„Polska Tygodniówka” byłaby też niczym, gdyby nie programy wspominkowe i przywołujące w pamięci największych artystów polskiej sceny oraz estrady, a wśród nich pojawiały się takie nazwiska jak Marka Jackowskiego, Grzegorza Ciechowskiego, Romualda Lipki, czy Czesława Niemena.

„Polska Tygodniówka” to też ikona stylu, nie znajdzie się w niej typowej muzyki popularnej, chociaż od czasu do czasu redaktor Wybranowski lubi zaskoczyć radiosłuchaczy, albowiem niektóre z programów tworzone są wyłącznie po to, by dać oddech od sztuki muzycznej wysokich lotów.

Wybran w radiowym uniesieniu. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Mija właśnie dziś 17 lat, gdy w eterze zabrzmiał sygnał „Muzycznej Tygodniówki”, a to oznacza tyle, że program rozpoczął właśnie 18 lat, stał się pełnoletni i można go nazwać historycznym na radiowym firmamencie Polski i Republiki Irlandii. To zasługa Tomasza Wybranowskiego, Katarzyny Sudak i Tomasza Szustka.

Historyczny, to słowo, które jakże dobrze oddaje wszystko to, co może określić obecnie program „Polska Tygodniówka NEAR FM”, bo przez tyle lat, nie schodzi z radiowych anten, odcinków powstało mrowie, a jak w rozmowie ze mną Tomasz Wybranowski przyznał, iż nie powiedział jeszcze ostatniego radiowego słowa, czyli audycja będzie trwać, trwać i trwać, by cieć uszy naszych wiernych słuchaczy.

Naszych, tak użyłem tego zwrotu, bo i ja od czasu do czasu goszczę w „Polskiej Muzycznej Tygodniówce”, chociaż zachodzę w głowę, dlaczego tak się dzieje… Na muzyce się nie znam, daleko mi też do wiedzy, jaką w tym zakresie posiadł red. Wybranowski, nie mam w moim radiowym studiu kilkudziesięciu tysięcy płyt, a i pytany przez Tomka o wrażenia, po prezentacji jakiegoś utworu, odpowiadam zazwyczaj lakonicznie, że „dobry”, czy też „niezły”.

Jak wiele innych osób czekam na kolejne audycje „Polskiej Tygodniówki NEAR FM”, a i zapraszam do ich słuchania, bo to jednak stale i niezmiennie uczta dla ucha. No, ale Tomka też możecie regularnie słuchać w Radiu Wnet, oczywiście.

Bogdan Feręc

 

„To, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć”/ Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 108/2023

Mam wrażenie, że znów jesteśmy „w czwartym czerwca”, że ten czerwiec to finał tamtego. Znów aktualne są słowa Jana Olszewskiego: w grze „jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Czyja ona ma być?”

Jest druga połowa maja 1992 roku. Gabinet mecenasa Jana Olszewskiego zbiera się w celu omówienia polsko-rosyjskiej umowy państwowej, którą w następnych dniach w Moskwie mają podpisać prezydenci Wałęsa i Jelcyn.

Umowę referuje minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski. Premierowi nie podoba się preambuła, ale w którymś momencie ministrowie dowiadują się, że do umowy są dołączone dwa tajne załączniki. Minister Skubiszewski nie chce ich pokazać, mówiąc, że i tak wszystko jest już ustalone. Jednak ministrowie stawiają na swoim.

Tego samego dnia Rada Ministrów zbiera się po raz drugi. Tym razem jest to posiedzenie ściśle tajne. Ministrowie z przerażeniem czytają załączniki, z których wynika, że państwo polskie ma zapewnić mieszkania tym żołnierzom sowieckim, którzy chcą zostać w Polsce, a co gorsza, w bazach rosyjskich mają powstać rosyjskie przedsiębiorstwa. Ministrowie protestują. Antoni Macierewicz mówi, że jeśli w bazach pozostaną Rosjanie, to Polska nigdy nie zostanie przyjęta do NATO. Rząd załączniki odrzuca. Ale w dniu odlotu prezydenta Wałęsy do Moskwy rzecznik prezydenta oświadcza, że prezydent nic nie wie o decyzji rządu i ma zamiar podpisać całą umowę wraz z załącznikami. Gdy dowiaduje się o tym premier, staje na głowie, by dostarczyć stenogramy z posiedzenia Rady Ministrów prezydentowi Wałęsie i zakazuje mu podpisania załączników.

W mediach trwa nagonka na rząd. Po powrocie wściekły Wałęsa cofa rekomendację rządowi Jana Olszewskiego. 29 maja Janusz Korwin-Mikke zgłasza projekt uchwały lustracyjnej. Na listach tajnych współpracowników pojawia się ponad 60 nazwisk posłów, które wyciekają do mediów. Są dwie koperty. W kopercie nr 2 znajduje się nazwisko prezydenta Rzeczypospolitej. W mediach wrze. Politycy i dziennikarze krzyczą o prawach człowieka, o końcu demokracji, o złamaniu zasad państwa prawa. W nocy 4 czerwca rząd Jana Olszewskiego zostaje odwołany.

Przypominam te zdarzenia, bo mam wrażenie, że znów jesteśmy „w czwartym czerwca”.

Ci sami bohaterowie po dwóch stronach barykady. Z jednej strony Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, a z drugiej Donald Tusk, Waldemar Pawlak czy Aleksander Kwaśniewski. O Ustawie o Państwowej Komisji ds. badania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 mówi się tak samo i to samo, co wtedy o lustracji. I mówią nie tylko ci sami politycy, ale komentują ci sami dziennikarze.

Mam wrażenie, że ten czerwiec to finał tamtego. Znów aktualne są słowa Jana Olszewskiego: w grze „jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Może inaczej – czyja ona ma być? Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat (…) własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy, w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza. I zdawało się, że ten czas się skończył. (…) A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć”. I się rozstrzygnie. Jesienią 2023 roku.

Na zakończenie swego przemówienia z czerwca 1992 roku Jan Olszewski powiedział, że jest dumny z tego, że po złożeniu swojego urzędu będzie mógł swobodnie spacerować po ulicach Warszawy i patrzeć ludziom prosto w oczy. I tak też robił. A ja jestem przekonany, że dziś żaden z czołowych polityków nie mógłby powtórzyć tego spokojnego spaceru po ulicach polskich miast.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 2 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 2 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023