Prawykonanie najnowszego utworu Konstancji Kochaniec „Esquisse II. Rozśpiewaj serce swe złamane”

W utworach Konstancji Kochaniec fortepian i raz drapieżne, raz najdelikatniejsze organy jawią się jak symfoniczna orkiestra. W jej kompozycjach znajdujemy kunszt klasyków, szczególnie tych barokowych i romantycznych. Znajdziemy także barwy współczesnej kameralistyki i mnóstwo światła, które daje nadzieję, że sztuka (ta prawdziwa) może odkupić nasze zatwardziałe przyziemnością i polityką serca. W utworach Konstancji Kochaniec fortepian i raz drapieżne, raz najdelikatniejsze organy jawią się jak symfoniczna orkiestra. W jej kompozycjach znajdujemy kunszt klasyków, szczególnie tych barokowych i romantycznych. Znajdziemy także barwy współczesnej kameralistyki i mnóstwo światła, które daje nadzieję, że sztuka (ta prawdziwa) może odkupić nasze zatwardziałe przyziemnością i polityką serca. W utworach Konstancji Kochaniec fortepian i raz drapieżne, raz najdelikatniejsze organy jawią się jak symfoniczna orkiestra. W jej kompozycjach znajdujemy kunszt klasyków, szczególnie tych barokowych i romantycznych. Znajdziemy także barwy współczesnej kameralistyki i mnóstwo światła, które daje nadzieję, że sztuka (ta prawdziwa) może odkupić nasze zatwardziałe przyziemnością i polityką serca. Konstancja Kochaniec Fot. Jaques de Lien

26 listopada 2023, o godzinie 17:00 odbędzie się koncert „Wrocławskie Premiery”. Miejscem tego muzycznego wydarzenia jest kościół ewangelicko-augsburski Opatrzności Bożej we Wrocławiu. Podczas koncertu w wykonaniu Bartosza Patryka Rzymana „Wrosławskie Premiery” zabrzmi prawykonanie nowego utworu kompozytorki Konstancji Kochaniec „Esqiusse II. Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023).   Tutaj do wysłuchania rozmowa z kompozytorką Konstancją Kochaniec: Zapraszamy [klasycznie, współcześnie i organowo] na koncert „Wrocławskie Premiery”. […]

26 listopada 2023, o godzinie 17:00 odbędzie się koncert „Wrocławskie Premiery”. Miejscem tego muzycznego wydarzenia jest kościół ewangelicko-augsburski Opatrzności Bożej we Wrocławiu.

Podczas koncertu w wykonaniu Bartosza Patryka Rzymana „Wrosławskie Premiery” zabrzmi prawykonanie nowego utworu kompozytorki Konstancji Kochaniec „Esqiusse II. Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023).

 

Joanna Rawik i Konstancja Kochaniec

Tutaj do wysłuchania rozmowa z kompozytorką Konstancją Kochaniec:

Zapraszamy [klasycznie, współcześnie i organowo] na koncert „Wrocławskie Premiery”. Miejscem tej muzycznej uczty będzie Kościół Ewangelicko-Augsburski Opatrzności Bożej we Wrocławiu.

Konstancja Kochaniec studiowała na Wydziale Teorii Muzyki, Kompozycji i Dyrygentury w Akademii Muzycznej we Wrocławiu: teorię muzyki (1997-2000) oraz kompozycję pod kierunkiem Leszka Wisłockiego (2000-2003).

W latach 2003-2005 swoje umiejętności z zakresu kompozycji pogłębiała u takich tuzów kompozycji jak prof. Włodzimierz Kotoński czy prof. Wiesław Cienciała. Swoje umiejętności doskonaliła także pod kierunkiem Bogusława Scheaffera i Hectora Fiore.

 

 

 

 

Konstancja Kochaniec była asystentką dyrektora artystycznego przy festiwalu „De Musique en Catalogue” we francuskich Pirenejach Joanny Bruzdowicz – Tittel. Obecnie prowadzi niezależną działalność artystyczną.

Komponuje muzykę poważną, filmową, telewizyjną, teatralną i ilustrującą. Jest autorką ścieżek dźwiękowych do filmów dokumentalnych: „Podziemne miasto” (reż. A. Zwiefki), „Wrocław – miasto spotkań” (reż. E. Sitek), „Tam, gdzie da się żyć” (reż. M. Piejko), „Królowa Panoram, Szlakiem pierwszej pancernej” (reż. M. Bradke) czy „Legenda Wileńskiej konspiracji” (reż. B. Bubiak).

Stworzyła muzykę do takich programów telewizyjnych, jak „Telewizyjne wiadomości literackie” (TVP2) czy „13 minut w przeszłość” (reż. M. Bradke).

Muzyka organowa tej znanej kompozytorki wykonywana jest przez polskich i zagranicznych organistów, w tym gronie Bartosza Patryk Rzyman, Cyprian Jagiełło, Luca Massaglia czy Joost van Beek).

Konstancja Kochaniec jest członkiem Związku Stowarzyszeń Artystów Wykonawców STOART, Stowarzyszenia Autorów ZAiKS i Polskiego Towarzystwa Muzyki Współczesnej.

W utworach Konstancji Kochaniec fortepian i raz drapieżne, raz najdelikatniejsze organy jawią się jak symfoniczna orkiestra. W jej kompozycjach znajdujemy kunszt klasyków, szczególnie tych barokowych i romantycznych. Znajdziemy także barwy współczesnej kameralistyki i mnóstwo światła, które daje nadzieję, że sztuka (ta prawdziwa) może odkupić nasze zatwardziałe przyziemnością i polityką serca. 

 

 

Pełny program koncertu organowego „Wrocławskie Premiery” Bartosza Patryka Rzymana

  1. Jan Janca – Intrada F-dur (2017)
  2. Tadeusz Machl – Preludium (Medytacja) „Chrystus zmartwychwstał jest” (1997) – premiera wrocławska
  3. Jan Janca – Choraltrilogie (2008) I.Intrada „Ein`feste Burg ist Unser Gott” II.”Grosser Gott wir loben Dich” A German „Te Deum” between Boogie and Waltz III.Fantasie „Salve Regina”
  1. Marian Sawa – Fantazja „Gaude Polonia” (1990)
  2. Marian Sawa – Fantazja chorałowa (2001) (na tematy luterańskich pieśni „Vater unser” i „Herzlich thut mich verlangen”)
  3. Konstancja Kochaniec – Esquisse II „Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023) – prawykonanie. 

 

Barbarzyńcy do nas przyjdą, właściwie już są. Wygrali wybory i wprowadzą swoje pomysły, niedobre dla kultury polskiej

Ogród Saski w Warszawie | Fot. CC0, Picryl.com

Barbarzyńcy spod znaku zeświecczania i współczesnego epikureizmu nie kryją się z tym, że bliżej im do Woltera, Marksa i Gorkiego niż Kochanowskiego, Mickiewicza czy Tyrmanda. O tempora, o mores!

Konrad Mędrzecki

Czekając na barbarzyńców

Konstantin Kawafis napisał wspaniały wiersz, którego aktualność w świetle ostatnich wyborów nie podlega dyskusji. Oto on.

Na cóż czekamy, zebrani na rynku?

Dziś mają tu przyjść barbarzyńcy.

Dlaczego taka bezczynność w senacie?
Senatorowie siedzą – czemuż praw nie uchwalą?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Na cóż by się zdały prawa senatorów?
Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa.

Dlaczego nasz cesarz zbudził się tak wcześnie
i zasiadł – w największej z bram naszego miasta –
na tronie, w majestacie, z koroną na głowie?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Cesarz czeka u bramy, aby tam powitać
ich naczelnika. Nawet przygotował
obszerne pismo, które chce mu wręczyć –
a wypisał w nim wiele godności i tytułów.

Czemu dwaj konsulowie nasi i pretorzy
przyszli dzisiaj w szkarłatnych, haftowanych togach?
Po co te bransolety, z tyloma ametystami,
i te pierścienie z blaskiem przepysznych szmaragdów?
Czemu trzymają w rękach drogocenne laski,
tak pięknie srebrem inkrustowane i złotem?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a takie rzeczy barbarzyńców olśniewają.

Czemu retorzy świetni nie przychodzą, jak zwykle,
by wygłaszać oracje, które ułożyli?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a ich nudzą deklamacje i przemowy.

Dlaczego wszystkich nagle ogarnął niepokój?
Skąd zamieszanie? (Twarze jakże spoważniały.)
Dlaczego tak szybko pustoszeją ulice
i place? Wszyscy do domu wracają zamyśleni.

Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli.
Jacyś nasi, co właśnie od granicy przybyli,
mówią, że już nie ma żadnych barbarzyńców.

Bez barbarzyńców – cóż poczniemy teraz?
Ci ludzie byli jakimś rozwiązaniem.

Obawiam się jednak, że do nas barbarzyńcy przyjdą, a właściwie już są. Wygrali wybory i wprowadzą swoje rozwiązania, a z całą pewnością nie będą one dobre dla kultury polskiej. Barbarzyńcy spod znaku zeświecczania i współczesnego epikureizmu nie kryją się z tym, że bliżej im do Woltera, Marksa i Gorkiego niż Kochanowskiego, Mickiewicza czy Tyrmanda. I z tym, do czego im bliżej, są w przeważającej części zakolegowani w sposób nader powierzchowny. O tempora, o mores!

Tak, naszą kulturę czekają bardzo trudne czasy. Póki co jednak znajdujemy się dopiero na przednówku Armagedonu, a i kiedy już się on zacznie, wspaniali artyści nie przestaną istnieć, a naszym zadaniem będzie – kiedy zaczną znikać z przestrzeni publicznej – mówienie o nich jak najgłośniej i jak najczęściej.

Jesteśmy świadomi tego, jak to jest ważne. Czeka nas najprawdopodobniej bardzo długa wojna z siłami ciemności. Przypominają się wyprawy krzyżowe. (…)

W październiku rozstrzygnięto konkurs na odbudowę Pałacu Saskiego. Zwyciężyła Pracownia WXCA. „Nasza koncepcja Pałacu opiera się na założeniu, że odbudowa nigdy nie jest jedynie odtworzeniem murów i estetyki z przeszłości. Stanowi raczej proces przywracania lub kształtowania na nowo tożsamości miasta przy jednoczesnym zaznaczeniu wagi i wpływów współczesności”. Polecamy obejrzeć projekt na stronach konkursowych.

Mamy wielką nadzieję, że zmiany polityczne nie zakłócą procesu odbudowy Pałacu Saskiego, choć obawiamy się, że nowej ekipie ten projekt nie będzie leżał na sercu. Pożyjemy, zobaczymy.

Kolejnym projektem, na który w przyszłym, lewoskrętnym budżecie może zabraknąć, jak się obawiamy, pieniędzy, jest gmach Opery Królewskiej, jaka zgodnie ze zwycięskim projektem ma się przytulić do warszawskich Łazienek.

Na szczęście przed nadejściem barbarzyńców udało się oddać po 17 latach budowy imponujący gmach Muzeum Historii Polski na warszawskiej Cytadeli. Pierwsza, skromna wystawa jest swoistym kalendarium budowy – składają się na nie nabytki Muzeum i darowizny.

Obok rękopisu testamentu Ryszarda Siwca możemy na niej obejrzeć obrazy Łukaszowców, które w 1939 roku wyjechały na wystawę do Nowego Jorku i dzięki temu być może w ogóle przetrwały. Barbarzyńcom nie uda się już na szczęście cofnąć czasu i gmach Muzeum Historii Polski pozostanie, choć nie wykluczamy tego, że powstawanie ekspozycji stałej może napotkać turbulencje.

W październiku otwarto również w wielu miastach w Polsce wiele wspaniałych wystaw. W Krakowie, w Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego, 10 października ruszyła wystawa „Blask Złota”. Właśnie z kolekcji Czapskiego pochodzi zdecydowana większość pokazanego na wystawie złota oraz wszystkie prezentowane przykłady złotnictwa, odznaczeń i starodruków. Wystawa poświęcona jest nie tylko pamięci ofiarodawców, ale też wyjątkowości złota – przekutego tutaj na niejednokrotnie znakomite i zachwycające dzieła sztuki. Kto chce się skąpać w blasku oszałamiającego złota, polecamy krakowską wystawę.

W Łodzi natomiast, już po zamknięciu październikowego numeru „Kuriera WNET”, w Muzeum Sztuki otwarto wystawę Artura Nacht-Samborskiego „Maski czasu”. Oglądamy na niej prace z późnego okresu z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Portrety Nacht-Samborskiego wymykają się jakiejkolwiek konwencji. Każdy portret – jak pisze Hans Belting – nosi maskę czasu, który go wydał. Polecamy z czystym sumieniem wizytę w Muzeum Sztuki w Łodzi.

Cały artykuł Konrada Mędrzeckiego pt. „Czekając na barbarzyńców” znajduje się na s. 33 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Cały artykuł Konrada Mędrzeckiego pt. „Czekając na barbarzyńców na s. 33 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023

Jan Polkowski: Od dłuższego czasu elity są samozwańcze, przynajmniej te lewicowe. W Polsce jest to szczególnie widoczne

Jest spora grupa Polaków – możemy ich nazwać elitą – która jest bardzo świadoma i bardzo rozsądnie myśli. Ich się nie da skasować za pomocą wrzasków, że wszyscy księża są zbrodniarzami itp.

Nasze elity są samozwańcze

Krzysztofa Skowrońskiego z Janem Polkowskim, poetą i pisarzem, rzecznikiem prasowym rządu Jana Olszewskiego, odznaczonym m.in. Orderem Orła Białego przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Europa w większości ma już za sobą zerwanie z Bogiem. Już od dawna mówi się i pisze, że żyjemy w epoce postchrześcijańskiej. Ja jestem głęboko związany z wiarą katolicką i z Pismem Świętym. I to jest też dla mnie ogromnie złe przeżycie – patrzenie, jak Europa pod światłym przywództwem swoich elit nie tylko wyparła się chrześcijaństwa, ale zajęła się prześladowaniem chrześcijaństwa i chrześcijan. Jeżeli ktoś jest świadomym katolikiem i potwierdza w swoim życiu wierność wobec wartości, które niesie chrześcijaństwo, rzymski Kościół, Dziesięcioro Przykazań, to jest człowiekiem drugiej lub trzeciej kategorii, prawda?

Patrząc na historię kultury europejskiej, niewątpliwie zerwanie chrześcijaństwem jest absurdem. Cała kultura europejska jest zbudowana na tym fundamencie; treścią tej kultury przez setki lat było przesłanie Jezusa Chrystusa, które teraz jest wyśmiewane i postponowane, rugowanie z edukacji itd., itd.

Ale co jest przyczyną, a co skutkiem? Najpierw nastąpiło zerwanie z chrześcijaństwem, pozbycie się Boga, czy najpierw nastąpił kryzys, a w wyniku tego kryzysu przestaliśmy wierzyć?

Procesy społeczne są wielowątkowe, skomplikowane, zniuansowane, zróżnicowane chociażby pod tym względem, że mimo tej już dość ordynarnej i nachalnej walki z państwami narodowymi, które w jakimś sensie są ostoją starej Europy, i mimo tego, że Unia Europejska funkcjonuje już tyle lat i w niej już jesteśmy jako część Europy Środkowo-Wschodniej też już ładnych parę lat, to różnice między poszczególnymi państwami, narodami i kulturami nadal są istotne. Oczywiście w kontekście wiary i roli religii w życiu indywidualnym i zbiorowym, wspólnotowym, te procesy przebiegają niezwykle szybko. Obawiam się, że w Polsce laicyzacja będzie przebiegała w tempie irlandzkim.

Jedno pokolenie.

Byłem arcypesymistą jakiś czas temu i sądziłem, że pobijemy rekord Irlandii. Ale nie tyle los Kościoła irlandzkiego, który już przestał istnieć, dał cokolwiek do myślenia polskiej hierarchii i polskim wiernym, ile Polska jest po prostu innym krajem o innej tradycji. Są pewne analogie. Oni byli podbici przez Anglików, ale jednak okupacja angielska różniła się od niemieckiej i rosyjskiej. To są dwa najdoskonalsze wcielenia wyniszczania podbitego ludu, jego tożsamości, możliwości rozwojowych, perspektyw i zakłamywania historii.

Te ciężkie doświadczenia z jednej strony naruszyły naszą siłę i odporność, ale z drugiej strony, jak to zwykle bywa w narodach, w społeczeństwach, na inne części naszej wspólnoty podziałały jak szczepionka.

Ogólny poziom zaangażowania w sprawy publiczne jest u nas niewielki i na ogół bezmyślny. Jednak jest spora grupa Polaków – możemy ich nazwać elitą, chociaż to słowo się już dawno w Polsce skompromitowało – która jest bardzo świadoma i bardzo rozsądnie myśli. I jeśli mówimy o cywilnych katolikach, nie księżach, to jednak ilość wydawców katolickich, publicystów, eseistów, to jest licząca się grupa ludzi. Ich się nie da skasować za pomocą wrzasków, że wszyscy księża są zbrodniarzami itp. Nie da się tego zrobić tak szybko, jak zrobiono to w Irlandii. (…)

A gdyby postawić odwrotną tezę, że to jest rozkwit, bo wewnątrz kultury europejskiej, wewnątrz tej chrześcijańskiej Europy wyrosła współczesna filozofia; najwybitniejsi Europejczycy doprowadzili do momentu, w którym zdefiniowali człowieka tak, jak on jest teraz zdefiniowany.

Najwybitniejsi według pewnej hierarchii – nie mamy jednej hierarchii, prawda? Więc to jest kwestia dyskusyjna. Od dłuższego czasu elity są w pewnym stopniu samozwańcze. W Polsce jest szczególnie widoczne, że elity nie są elitami, przynajmniej te liberalno-lewicowe. Dlaczego? Dlatego, że żeby być członkiem elity, to trzeba być osobą, która się w sposób zdecydowany wyróżnia z ogółu. I oczywiście, że pewne aktorki, pewni aktorzy czy jacyś tam profesorowie się wyróżniają, bo zagrali role w jakichś filmach, spektaklach teatralnych i zdobyli uznanie. Tylko że zapominają, że aby zostać członkiem elity, to całkowicie nie wystarcza. To wystarczy, żeby być uznanym w danym zawodzie, w danej grupie społecznej. Trzeba prócz tego posiadać kwalifikacje moralne. I działać na rzecz dobra wspólnego.

Czy pewna aktorka, mówiąc, że czuje się w Polsce, jakby ktoś jej cały czas srał na głowę, spełnia te kryteria? Albo wybitny aktor, który instruuje za pomocą rynsztokowego języka swojego małoletniego wnuka, że żadnego pojednania i dialogu, tylko trzeba zlikwidować tych, którzy mają inne zdanie?

Są zachowania i wypowiedzi, których mamy bez liku, bez przerwy i które z całą pewnością – zgodnie z definicją encyklopedyczną czy słownikową – przeczą temu, że ci ludzie są członkami elity. Z punktu widzenia obiektywnego, nie z punktu widzenia ich przeciwników ideologicznych czy politycznych, tylko obiektywnie nie są.

Ja nie odmawiam tym osobom wybitności – na ogół w zawodzie. Sam chodziłem na ich spektakle czy filmy. Z książkami to już trochę gorzej. Wielu uznanych za najwybitniejszych nie dałem rady przeczytać. Ale w przypadku aktorów, kiedy oni nie są autorami, tylko odtwórcami – jestem z całym szacunkiem dla ich dokonań. Część z nich już nie żyje, jak np. Nowicki, Wojciech Pszoniak i cała plejada wybitnych scenografów, kompozytorów i reżyserów: Jerzy Jarocki, Andrzej Wajda, Stanisław Radwan… Wojciech Pszoniak grający Puka w Śnie nocy letniej to jest kreacja, którą pamiętam do dziś. Miałem wtedy 17 lat. Ale przecież to nie znaczy, że w związku z tym uważałem go za przedstawiciela elity, bo jego zachowanie publiczne go dyskwalifikowało według normalnych zasad. I to dotyczy ogromnej liczby tych ludzi. Więc jak Pan mówi, że wybitni ludzie zdecydowali…

Ale myślałem o takich wybitnych ludziach jak Immanuel Kant i filozofowie, którzy po nim nastąpili: Hegel, Marks, Albert Camus, Sartre…

Oni żyją do dzisiaj i oddziałują. Oni nie byli, oni są.

Jeżeli prowadzimy konsekwentnie rozumowanie, to musimy dojść do postmodernizmu i do definicji człowieka, która w tej chwili obowiązuje.

To są te przemiany cywilizacyjne, kulturowe – i językowe, dlatego że wszyscy totalitaryści i wrogowie tradycji zaczynają od zniszczenia języka, od odwrócenia pojęć i znaczenia słów. Wszystko jedno, czy popatrzymy na rewolucję francuską, bolszewicką, czy działalność Komisji Unii Europejskiej w Brukseli.

Wszędzie się przewija jedno pojęcie – wolności. Każdy chce dać człowiekowi wolność.

Tak. I popatrzmy, jaką wolność ofiarowała ludziom rewolucja francuska.

Niektórym wolność od głowy.

Nie niektórym, tylko jak się zjawili w Wandei, to szkoda im było kul. Wywozili ludzi na starych barkach na środek rzeki i topili. To samo robili bolszewicy w czasie rewolucji. Bo kul brakowało, przemysł był osłabiony itd. Więc nie chodzi wyłącznie o Marksa i jego spuściznę ideową, o ducha ludzi, którzy chcieli dążyć do postępu i pomagać maluczkim.

Jeszcze się taka organizacja czy środowisko nie narodziło w historii Europy, które głosząc, że chce pomagać najuboższym, ludowi, wyzwolić ten lud od wyzysku, zapewnić mu godne życie – zrealizowała te postulaty. Za każdym razem kończyło się ludobójstwem.

Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Janem Polkowskim, pt. „Nasze elity są samozwańcze”, znajduje się na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Janem Polkowskim, pt. „Nasze elity są samozwańcze”, na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023

Iga Kozacka ma Plan A. Rozmowa z wokalistką w audycji Muzyczne IQ

zdj. materiały promocyjne

„To nic, że w kółko kręcę się”

Iga jest wokalistką, autorką tekstów i kompozytorką, która za sobą ma między innymi półfinał piątej edycji The Voice of Poland, finał Szansy na Sukces czy udział w Bitwie na Głosy. Ostatni projekt to koncert w NOSPR podczas Festiwalu Prawykonań oraz koncerty “Polski Top Wszechczasów” z Adamem Sztabą na deskach Filharmonii Szczecińskiej. Kolaborująca z wieloma artystami rodzimego rynku, teraz prezentuje swój autorski materiał stylistycznie dotykający muzyki soul, r’n’b , funky.
Za stronę produkcyjną singla odpowiada Fryderyk HD, pianista, kompozytor, producent, który tworzy autorską muzykę i współpracuje m.in. z Ignacym czy Hanią Rani. Partię basu zrealizował Bartek Królik, gitary – Wojciech Doleżyczek, chórki wokalnie wspomogły Ania Bratek i Klaudia Borczyk.

https://www.facebook.com/profile.php?id=100034777166717&locale=pl_PL

„Nie każcie mi się uśmiechać”. Rozmowa z Sabiną Karwalą w audycji Muzyczne IQ

Mam swój inkubator, w którym jest mi dobrze.

Sabina Karwala opowiedziała o swoim drugim albumie pt.”Bluemental”. Płyta powstawała w okresie pandemii, z dala od miejskiego zgiełku w otoczeniu natury.

„…to płyta która pomaga zajrzeć w głąb siebie, mimo, ze na muzycznie nie jest to jakiś ambient czy mistyczny odlot, nie o to tu chodzi. Ja osobiście jestem zauroczony i mile zaskoczony tekstami… chwytajcie, smakujcie i cieszcie się tą muzyką.”- fragment wypowiedzi prowadzącego audycję.

https://www.facebook.com/SabinaKarwala?locale=pl_PL

Zachęcam do obejrzenia videoklipu do piosenki tytułowej https://www.youtube.com/watch?v=Ba8FIK0P3A0

zdj. @ciechowska

Wspieraj Radio Wnet

https://patronite.pl/radiownet

„Wrocławskie Premiery [Organowe]” – zaproszenie na niedzielny koncert Bartosza Patryka Rzymana – 26 listopada 2023

Bartosz Patryk Rzyman jest ceniony za interpretacje współczesnej muzyki organowej. Wielu kompozytorów dedykuje mu swoje utwory, m.in. prof. Leszek Wisłocki, Konstancja Kochaniec, Tomislav Ante Vodacović, czy amerykański kompozytor Carson Cooman. Artysta dokonał wielu prawykonań dzieł wybitnego polskiego kompozytora Mariana Sawy i posiada w repertuarze 130 utworów tego twórcy.

Zapraszamy [klasycznie, współcześnie i organowo] na koncert „Wrocławskie Premiery”. Miejscem tej muzycznej uczty będzie Kościół Ewangelicko-Augsburski Opatrzności Bożej we Wrocławiu.

Zapraszamy [klasycznie, współcześnie i organowo] na koncert „Wrocławskie Premiery”. Miejscem tej muzycznej uczty będzie Kościół Ewangelicko-Augsburski Opatrzności Bożej we Wrocławiu. Początek ok. godziny 17:00.  Podczas koncertu w wykonaniu Bartosza Patryka Rzymana zabrzmi między innymi

prawykonanie nowego utworu Konstancji Kochaniec – Esqiusse II „Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bartoszem Patrykiem Rzymanem:

 

 

Pełny program koncertu organowego „Wrocławskie Premiery” Bartosza Patryka Rzymana

  1. Jan Janca – Intrada F-dur (2017)

  2. Tadeusz Machl – Preludium (Medytacja) „Chrystus zmartwychwstał jest” (1997) premiera wrocławska

  3. Jan Janca – Choraltrilogie (2008) I.Intrada „Ein`feste Burg ist unser Gott” II.”Grosser Gott wir loben Dich” A German „Te Deum” between Boogie and Waltz III.Fantasie „Salve Regina”

  4. Marian Sawa – Fantazja „Gaude Polonia” (1990)

  5. Marian Sawa – Fantazja chorałowa (2001) (na tematy luterańskich pieśni „Vater unser” i „Herzlich thut mich verlangen”)

  6. Konstancja Kochaniec – Esquisse II „Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023) –  prawykonanie. 

O Bartoszu Patryku Rzymanie słów kilka… 

Bartosz Patryk Rzyman ukończył Akademię Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu w klasie koncertującej organów. Uczestniczył również w mistrzowskich kursach interpretacji organowej w Polsce i Niemczech, korzystając ze wskazówek m.in. prof. Gerharda Weinbergera, prof. dra Christophera Krummachera.

Bartosz Patryk Rzyman dużo koncertuje w Polsce i w Europie. W karierze wykonał już ponad 520 koncertów, w tym na wielu Festiwalach Muzyki Organowej.

Artysta ma w swoim dorobku nagrania radiowe, telewizyjne i płytowe, m.in. płyta wyróżniona przez warszawskich krytyków muzycznych „Maria Sawa Organ Works V” wydana w 2011 roku przez Acte Prealable.

Do innych jego ważnych albumów należy wymieć: „Przez wszystko do mnie przemawiałeś Panie” (2018), „Magnifique Croisiere” (2019). 

Bartosz Patryk Rzyman został uhonorowany wieloma wyróżnieniami za muzyczne dokonania na niwie kultury chrześcijańskiej.  W kaskadach znakomitych recenzji o Bartoszu Patryku Rzymanie przytoczę jedną, ale za to jakże spektakularną, która wyszła spod ręki Tomasza Ostafińskiego:

„Tego pewnego siebie , charyzmatycznego i bezkompromisowego artystę miałem przyjemność posłuchać dwukrotnie na żywo. Pierwszy raz na Clarus Mons w Częstochowie (2013), drugi – w Rzymskokatolickiej Parafii św. Michała Archanioła w Michałkowicach (2015). Trzy wymienione wyżej cechy określają przede wszystkim wysoki stopień dojrzałości artystycznej organisty. A tej nie można odmówić pełnym finezji i polotu wypowiedziom muzycznym z jego albumu „Przez wszystko do mnie przemawiałeś Panie!”

W latach 2020 – 2021 Bartosz Patryk Rzyman był stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Artysta jest także członkiem honorowym warszawskiego Towarzystwa im. Mariana Sawy. W styczniu 2023 roku został nominowany przez Gazetę Wrocławską na Osobowość Roku 2022 w dziedzinie „Kultura”, za „promowanie współczesnej muzyki organowej w Polsce i za granicą”.

 

 

Niezwykłe prawykonanie kompozycji Konstancji Kochaniec

 

Podczas niedzielnego koncertu w wykonaniu Bartosza Patryka Rzymana zabrzmi między innymi prawykonanie nowego utworu Konstancji Kochaniec – Esqiusse II „Rozśpiewaj serce swe złamane” (2023).

Konstancja Kochaniec w swojej pracowni. Fot. Marcin Bradke.
Konstancja Kochaniec w swojej pracowni. Fot. Marcin Bradke.

Konstancja Kochaniec jest polską kompozytorką, która urodziła się we Wrocławiu. Tam też uczyła się gry na fortepianie (Państwowa Szkoła Muzyczna im. Grażyny Bacewicz). Po ukończeniu szkoły średniej muzycznej rozpoczęła studia na Wydziale Teorii Muzyki, Kompozycji i Dyrygentury w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, gdzie studiowała: teorię muzyki, kompozycję.

Studia z zakresu kompozycji Konstancja Kochaniec kontynuowała również w Warszawie i otrzymała dyplom z kompozycji w Akademii Muzycznej w Katowicach. Artystka jest członkiem Związku Stowarzyszeń Artystów Wykonawców STOART.

Do najważniejszych wczesnych kompozycji Konstancji Kochaniec zaliczyć można m.in.:

Umarła tęsknię, miniatura fortepianowa (1998), Kolory, duet na skrzypce i światło (1999), kwintet smyczkowy „Szaleństwo” (1999), Impresje symfoniczne (2003), Trzy sonety na sopran, mezzosopran, bas i orkiestrę symfoniczną do słów Williama Szekspira w przekładzie Macieja Słomczyńskiego (2007-2008), Nike na wiolonczelę solo (2008) oraz Psyche na wiolonczelę solo (2008). Ponadto Fantazja Ogień i Popiół” na organy solo (2010). „Nokturn 1” na fortepian (2011), „Litania do Matki Boskiej Strzegomskiej” na organy (2012), „Notturno dell 'anima” (2012) czy „Nokturn Pytań / Nocturne of Questions” (2014), 

 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z kompozytor i pianistką Konstancją Kochaniec:

 

W utworach Konstancji Kochaniec fortepian i raz drapieżne, raz najdelikatniejsze organy jawią się jak symfoniczna orkiestra. W jej kompozycjach znajdujemy kunszt klasyków, szczególnie barokowych i romantycznych, ale i barwy współczesnej kameralistyki i mnóstwo światła, które daje nadzieję, że sztuka (ta prawdziwa) może odkupić nasze zatwardziałe przyziemnością i polityką serca.

Tomasz Wybranowski

 

Weronika Brudzińska: element stresu przed występem jest niezbędny. To mobilizacja, by dobrze wypaść

Weronika Brudzińska / Fot. materiały własne

„Podjęcie studiów aktorskich w Londynie to był dla mnie wielki krok, tym bardziej, że moja matura nie jest związana z teatrem”

Weronika Brudzińska – polonijna aktorka, wokalistka, związana ze scenami w Wielkiej Brytanii. Przygodę z teatrem zaczęła w wieku 9 lat; grywała zarówno w sztukach dla najmłodszych, jak i dla dorosłych. Współpracowała m.in. z Polskim Studio Teatralnym w Wilnie przy spektaklu opartym na scenach z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego oraz z Polskim Radiem Rzeszów. Studiuje aktorstwo na Uniwersytecie Royal Holloway w Londynie. Uczy muzyki w Polskiej Szkole Sobotniej im. Marii Skłodowskiej-Curie Putney-Wimbledon.
becnie można zobaczyć ja w spektaklu „Księżniczka na ziarnku grochu” w reżyserii Sławomira Gaudyna, gdzie gra główną rolę. Przygotowuje również recital piosenek żydowskich.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Główny problem to brak świadomości obywatelskiej wśród Polaków. Ludzie pojęcia nie mają o elementarnych instytucjach

Piosenka może być najpiękniejsza, ale słyszysz ją tak często, od tak dawna, że przełączasz na inny kanał, bo ta druga może być bardziej interesująca. Po czasie wracasz, ale to już może być za późno.

Krzysztof Skowroński, Paweł Kukiz

Co najmniej od 1999 r. byłem przekonany co do tego, że żeby zmienić rzeczywistość w Polsce, trzeba przede wszystkim zmienić nasze podstawy ustrojowe. Bo polska dzisiejsza „demokracja” jest porównywalna – oczywiście w dużym uproszczeniu – do demokracji szlacheckiej, gdzie partie polityczne przypominają rody magnackie, które są między sobą równe, ale reszta stanów nie ma nic do powiedzenia. (…)

Istnieje zagrożenie, że jeśli władzę przejęłaby opcja kosmopolityczna, tak to nazwijmy delikatnie, czyli ludzie, którzy żyją tylko w doczesności i nie myślą o przyszłości, a jeżeli już, to tylko swoich dzieci w sensie zaopatrzenia ich w mieszkania czy umieszczania w różnych mediach, to w przypadku zachowania tego ustroju i tej ordynacji wyborczej Polska przestanie de facto istnieć.

Będzie na mapie, ale na podobnej zasadzie jak swego czasu w przypadku Związku Sowieckiego, gdzie mieliśmy nawet w konstytucji zapis o dozgonnej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, co jest ewidentnym naruszeniem suwerenności. Unia Europejska jako wspólnota ojczyzn – jak najbardziej, jako bardzo ściśle gospodarczo współpracujący między sobą organizm, ale nie Polska jako przedmieście Brukseli. (…)

Każda sytuacja, jaka nastąpi, jest sytuacją dobra z perspektywy moich postulatów. Jeśli utrzymamy władzę – mówię w liczbie mnogiej, dlatego że się z tym obozem związałem poprzez wpisanie moich postulatów do ich programu, to jest ogromne prawdopodobieństwo zrealizowania tych kluczowych postulatów, które zmienią ustrój Polski i naprowadzą Polskę na drogę państwa prawdziwie demokratycznego. Nie o demokracji partyjnej, tylko obywatelskiej.

Ale gdyby opozycja objęła władzę, to z mojej perspektywy jako człowieka, który dąży do zmian ustrojowych, byłaby to również pozytywna sprawa. W ciągu kilku lat ludzie przekonaliby się, jak wielki popełnili błąd, głosując na drugą stronę.

W tej chwili są według mnie dwie przyczyny, dlaczego PiS nie wygrywa bezproblemowo trzeciej kadencji. Pierwszy powód jest związany z ujemnymi skutkami partyjnego systemu, czyli nagradzaniem poprzez spółki skarbu państwa, przez różnego rodzaju frukta. To jest niestety praktyka tego ustroju od 1989 roku. A drugi powód jest banalnie prosty, podobny jak w showbiznesie – piosenka może być najpiękniejsza, ale słyszysz ją tak często, już od tak dawna, że przełączasz na inny kanał i wydaje ci się, że ta druga może być interesująca. Po czasie wracasz, ale to już może być za późno. (…)

Jaki miałeś obraz Jarosława Kaczyńskiego, kiedy jeszcze byłeś muzykiem rockowym i chodziłeś własnymi ścieżkami?

Zawsze widziałem w braciach Kaczyńskich państwo, zawsze widziałem w nich ludzi, dla których Polska stoi ponad wszystkim. Ale nie zmienia to faktu, że do Jarosława Kaczyńskiego jako szefa partii miałem bardzo podobny stosunek jak do Donalda Tuska czy Włodzimierza Czarzastego.

Co Cię zdziwiło w kontaktach osobistych z Jarosławem Kaczyńskim?

Podobne pytanie mógłbyś zadać Prezesowi. Ja myślę, że ostatnie lata spowodowały, że znacznie lepiej go rozumiem. Ja się nie porównuję, ale po prostu spotkałem człowieka, który myśli podobnie jak ja, czy ja podobnie jak on.

Gdybym nie miał rodziny, to jestem przekonany, że żyłbym bardzo podobnie. To jest człowiek, dla którego pieniądze są na czwartym planie, wszystkie inne rzeczy są nieistotne. Najważniejsza jest pasja, a tą pasją jest Polska.

Wcześniej podejrzewałem go o cyniczne kalkulacje, władza dla samej władzy itd. Nie, to jest wykluczone. Władza jako możliwość sprawstwa, takiego pozytywnego – to tak, i on tę władzę potrafi sprawować, potrafi wykorzystać wszelkie instrumenty, jakie daje ten system. Niestety również te brudne instrumenty, z których również od czasu do czasu korzysta.

Dam przykład posłanki Janowskiej, która nie dostała się z list Kukiz’15 do parlamentu, ale w momencie śmierci Wójcikowskiego weszła na jego miejsce z ramienia Kukiz’15. Ona od razu poszła do PiS-u, zaproponowała współpracę. Prezes z tego oczywiście skorzystał. Natomiast w momencie, kiedy PiS zaczął tracić, ona wystąpiła z PiS-u i wróciła dopiero wtedy, kiedy dostała stanowisko dyrektora w Bełchatowie za 35 tys. zł. Czyli tutaj Kaczyński skorzystał z brudnego instrumentu, niestety bardzo powszechnego w tym ustroju – to samo było za poprzedniej władzy – czyli kupowania posłów. Ale prezes Kaczyński, w przeciwieństwie do poprzedników, nie wpisał już pani Janowskiej na listę PiS-u.

A druga sprawa, chyba najistotniejsza: Prawo i Sprawiedliwość i prezes Kaczyński wprowadzili ustawę antykorupcyjną, która w pełnym zakresie obowiązywać będzie już za cztery tygodnie od momentu wybrania nowego Sejmu.

Już część tych zapisów weszła, ale według mnie kluczowe to bezwzględny zakaz zasiadania w spółkach Skarbu państwa i w komunalnych spółkach Skarbu państwa przez posłów i senatorów, a w nowej kadencji samorządu również zakaz zasiadania w spółkach komunalnych i spółkach skarbu państwa przez wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Do tego dochodzi zapis, który obliguje sąd do konieczności wywalenia z pracy urzędnika państwowego, wszystko jedno jakiej rangi, za łapownictwo urzędnicze. Taki delikwent dostaje na okres od roku do 10 lat zakaz startu we wszystkich wyborach i zakaz udziału w przetargach publicznych. A jeśli powtórzy ten wyczyn po przyjęciu znowu do pracy, te wszystkie zakazy obowiązują dożywotnio.

Platforma zapowiadała pakiet ustaw antykorupcyjnych – nie wprowadziła żadnej, nic, zero. Kaczyński, owszem, był zmuszony w kilku sytuacjach do korzystania z brudnych instrumentów systemowych, ale na następną kadencję są wpisane zakazy używania takich instrumentów.

Czy prezes Prawa i Sprawiedliwości nie patrzy na ciebie trochę jak na dziwoląga, który nie powinien pojawić się w polityce?

Myślę, że na początku tak patrzył. Pamiętam, jak w 2015 roku, kiedy zostałem posłem, zostałem umówiony na spotkanie z panem prezesem i on zaproponował mi wtedy trwałą współpracę w zamian za ważne stanowiska w państwie, jak wicepremierostwo, jakieś ministerstwa – bardzo ogólnie to było omawiane, ale było. A ja powiedziałem: przykro mi, ale ja przyszedłem po ustawę. Jak ja bym się dowiedział, że Kukiz jest wicepremierem, to bym z tego kraju uciekł, bo ja o tym pojęcia zielonego nie mam. Ja jestem ostatnią osobą, która miałaby zarządzać czy wydawać wiążące decyzje administracyjne. (…)

Państwo polskie od 1989 roku powinno włożyć w edukację obywatelską nie 4 miliony z kawałkiem, tylko 40 miliardów z kawałkiem, bo ludzie nie odróżniają Sejmu od rządu. Ludzie pojęcia zielonego nie mają o ordynacji wyborczej. Ludzie nie wiedzą, że art. 4 Konstytucji to jest fikcja, ściema. Art. 4 Konstytucji mówi mniej więcej, że władza należy do narodu.

Naród sprawuje swą władzę poprzez przedstawicieli lub bezpośrednio. Teoretycznie w tym artykule stwierdzono, że Polska jest państwem demokratycznym: ludzie kreują, ludzie rządzą. Ale naród sprawuje swą władzę przez jakich przedstawicieli? To są przedstawiciele partii, a nie przedstawiciele narodu. Nie ma w Polsce indywidualnego biernego prawa wyborczego. Naród nie może wystawić swoich kandydatów. Kandydatów wystawiają partie, naród może zagłosować. Naród w praktyce głosuje na partię, a nie na człowieka. To nie jest przedstawicielstwo bezpośrednie, tylko pośrednie.

Partia ma monopol na wystawianie kandydatów. Ludzie się dziwią, czemu te same stare ryje, wszystko to samo. Ale jak ma wyglądać Sejm, jak mają zobaczyć nowe twarze w Sejmie w sytuacji, kiedy to partie polityczne wybierają spomiędzy siebie?

Druga sprawa. Zakładamy, że ta ordynacja jest nienaruszalna. To wtedy naród według artykułu czwartego, jako suweren, powinien mieć możliwość powiedzenia na przykład: dobra, znudziła nam się władza, chcemy, żeby się ten Sejm rozwiązał. Teoretycznie Konstytucja daje taką możliwość poprzez zebranie 500 tys. podpisów; te podpisy przynosi się do Sejmu. I tu już jest pułapka. Sejm może, ale nie musi. Reasumując: nie ma w Polsce obywatelskich referendów. Wszystkie referenda muszą przejść przez polityków. Podkreślam – politycy wybierają się sami spomiędzy siebie, mają zagwarantowane prawo wyborcze do Sejmu. (…)

Powtarzam z uporem: każda partia w Polsce, każda, łącznie z Prawem i Sprawiedliwością, ma sznyt bolszewicki, konstrukcję bolszewicką i są to partie wodzowskie. Jak do tego się jeszcze doda ustawę o partiach politycznych, nie mam wątpliwości, że żyjemy ustrojowo w głębokiej komunie.

Ale podstawowym powodem, winą, jest absolutny brak świadomości obywatelskiej wśród Polaków. Ludzie pojęcia nie mają o elementarnych instytucjach. Spotykam się z tym, że ludzie wykształceni nie odróżniają Sejmu od rządu.

Cała rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Pawłem Kukizem, pt. „Każda partia w Polsce ma sznyt bolszewicki”, znajduje się na s. 15 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Rozmowa Krzysztofa Skowrońskiego z Pawłem Kukizem, pt. „Każda partia w Polsce ma sznyt bolszewicki”, na s. 15 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023

„Las stawał się coraz rzadszy, ale drzewa wciąż głosowały na siekierę – bo miała drewniany trzonek”. Powiewa grozą

Fot. CC0, pxhere.com

Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.

Adam Gniewecki

A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór…

Polacy zdecydowali o dalszym losie swej ojczyzny, a skutki decyzji, m.in. polityczne, gospodarcze i ekonomiczne, mogą być nieodwracalne. Nie sposób i nawet nie wypada nie odnieść się do odzwierciedlającego stan umysłów wyniku głosowania, który uważam za lokalny rezultat globalnej manipulacji. Wdrożenie w wymiarze krajowym jej zasad i mechanizmów.

Poza tym manipulacja na skalę choćby europejską musi dotyczyć jeśli nie całego kontynentu, to przynajmniej wszystkich krajów UE. Zatem europejskie siły manipulacyjne musiały dopomóc w zwycięstwie tych, którzy zapewnią dołączenie Polski do „głównego nurtu postępu” i sprawią, że nasz kraj nie będzie stał na przeszkodzie dobrosąsiedzkiej współpracy RFN i ZSRR. W tym celu wykorzystano wszystkie wewnętrzne oraz międzynarodowe, te zachodnie i te wschodnie, ośrodki manipulacyjnych matactw.

Agenci wpływu i bratniej pomocy ze strony obu życzliwych sąsiadów od dawna już dbali, by rzesza naszych pożytecznych idiotów rosła w liczbę, siłę i bezmyślność.

Zakwitła „pedagogika wstydu”, czyli wpajanie Polakom wstydu – że są Polakami; winy – za dokonane na nich zbrodnie i łajdactwa; pogardy – dla samych siebie i gorszości – w porównaniu z innymi, lepszymi narodami. „Polskość to nienormalność”, „wstyd mówić po Polsku”, „większość mojego narodu jest beznadziejnie głupia” itp., itd., a przecież „światła europejska partia” może powyciągać wam słomę z butów i wprowadzić na salony.

Czy bezkarnemu praniu mózgów można przedstawić rzeczowe argumenty i szczodrą politykę socjalną? Jak widać, nie. I to nie pierwszy raz. Ktoś powiedział: „Las stawał się coraz rzadszy, ale drzewa wciąż głosowały na siekierę – bo miała drewniany trzonek”.

Powiewa grozą. Czy można było tego uniknąć? A czy można było zbudować gmach IV RP na zaminowanym kretowisku zamiast na solidnej opoce?

Czy rozminowano i oczyszczono teren, żeby budować spokojnie, pewnie i trwale? Czy przeprowadzono deratyzację? Czy zastosowano środki prewencji przed sabotażem? Czy wykazywano nieustępliwość i konsekwencję w działaniach? Czy zadbano o skierowaną do wszystkich grup społecznych i wiekowych, rozprzestrzenianą różnymi drogami, rzetelną informację? Słowem, czy spełniono kardynalne zasady tego rodzaju budownictwa? Wierzyć się nie chce, ale nie!

Teraz następcy zrobią z poprzednikami to, co poprzednicy powinni byli zrobić z nimi. Ale wtedy następcy nie zostaliby następcami. Nie groziłyby nam plagi wymienione w pytaniach referendalnych.

A ja, stojąc na balkonie Radia WNET, nie widziałbym wyłaniającego się zza – wkrótce może granicznej – rzeki Wisły widma przyszłości, już gotowanej nam przez podstarzałego mistrza akrobacji, który wciąż potrafi kłaniać się na Zachód, nie wypinając się na Wschód.

O! Na horyzoncie coś majaczy, tupie i rośnie w oczach. Odsiecz? Nie, to tęsknie wyczekiwani goście z Afryki, Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu i stamtąd, gdzie akurat zamarzyła się wyprawa do Europy – w jedną stronę.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór” znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „A mieliśmy złoty róg i mieliśmy czapkę z piór” na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023