Odsłuchaj:
Zobacz także:
O twórcy legendarnej marki i najbardziej utytułowanego zespołu w historii Formuły 1 w programie „Żebyś wiedział” opowiada Kamil Kowalik. Program prowadzi Hanna Tracz.
„I do dziś płyniemy razem”
W walentynkowy wieczór nie zabrakło w Muzycznym IQ miłosnych uniesień, choć to nie one zdominowały piątkową audycję. Sprawdziłem co słychać u panów z legendarnej grupy Helloween. Niebawem ukaże się wyjątkowe wydawnictwo z okazji 40-lecia istnienia zespołu, o czym mówię więcej w programie. Porozmawiałem też z liderem Deathyard Chrisem Hoflerem. Artysta 6 lutego wydał singiel „Dokąd”, który zwiastuje jego solową płytę. O miłości i nie tylko pogadaliśmy z Maciejem Szulcem, którego nowy singiel miał premierę właśnie 14.02. „Ona i Ja” to ballada o związku, o miłości, o tym, że nie da się zaplanować życia od A do Z i warto być gotowym na to, że coś może wywrócić nasze życie do góry nogami. Poza tym nowości muzyczne z rodzimej sceny od grupy Obcy, Part of The Kitchen, Ivovska, Martini Police.
Maciej Szulc- to artysta, który gra emocjami, ale nigdy nie gra na skróty. Wokalista, kompozytor i producent muzyczny, który tworzy ambitną muzykę pop z wpływami bluesa, rocka i country. Jego twórczość to harmonijne połączenie zmysłowych melodii i szczerych emocji. Doskonale odnajduje się zarówno we własnym repertuarze, jak i w nadawaniu nowych emocji utworom innych artystów.
Chris Hofler – kompozytor, autor tekstów, muzyk, lider zespołu Deathyard, prezentuje nowy singiel „Dokąd”. Jak zapowiada, utwór ten to przedsmak solowego albumu, którego wydanie planowane jest jeszcze w tym roku.
Gość Nieregularnika literackiego opowie między innymi o rodzinnej tradycji, kondycji polskiego prawodawstwa, Adamie Bahdaju i córce Władysława Broniewskiego.
Profesor Jan Majchrowski – polityk (w nieodległej przeszłości wiceminister i wojewoda lubuski), sędziego Sądu Najwyższego – ceniony jurysta, talent literacki przejął zapewne w genach po tacie Stefanie, autorze popularyzatorskich biografii i poczytnych książek dla młodzieży. Dowodzą tego napisane z gawędziarską swadą eseje zawarte w książkach „Przeciw uzbrojonym analfabetom” i „Polidruki”, dotyczące zarówno istotnych kwestii historycznych, jak i palących spraw teraźniejszości.


Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Ministerstwo kultury – kultury oczywiście powinno się wziąć w cudzysłowie – rozdało kilka dni temu blisko 7 mln zł na wsparcie czasopism ukazujących się w Polsce.
Ale co ciekawe w uśmiechniętej Polsce takie autorytety jak m.in. prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. prof. Janusz Królikowski, Leszek Sosnowski czy red. Wojciech Reszczyński na wsparcie liczyć nie mogą.
Koalicja 13 grudnia woli wspierać rechot ze Smoleńska i szyderstwa z Pana Boga. Przyjrzymy się im po kolei.
„Więź”
Rekordzistą pod względem przyznanych pieniędzy jest „Więź”, czasopismo z komunistycznym rodowodem (powstałe w wyniku decyzji Biura Politycznego KC PZPR), które przez niektórych uznawane jest za katolickie, choć nie ma do tego podstaw. Jak podaje hasło Wikipedii dotyczące „Więzi”, już jego współzałożyciel Janusz Zabłocki, działacz polityczny z czasów PRL, agent wpływów partyjnych w środowiskach katolickich, pisał tak: „Więź nie będzie pismem katolickim w ścisłym znaczeniu tego słowa. Nie chcemy się zaliczać do «prasy katolickiej» i być związani z ortodoksją katolicką.”
„Więź” otrzymała łącznie 565 tys. złotych dofinansowania na swoją działalność, czyli głównie na wydawanie kwartalnika.
Co ciekawe, w komisji sterującej programem dotacyjnym ministerstwa kultury, zasiada Marek Radziwon, obecny prezes Polskiego PEN Clubu, a za pierwszej Platformy szef Instytutu Polskiego w… Moskwie. Jak podaje Wikipedia, jest on także współpracownikiem „Więzi”. Tak, dokładnie tej „Więzi”, która od ministerstwa kultury dostała ponad pół miliona złotych.
„Znak”
Niewiele mniej pieniędzy otrzymał także Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, bo 540 tys. złotych. Te trzy wnioski – dwa „Więzi” oraz jeden „Znaku” – zostały najwyżej ocenione przez zespół sterujący oraz ministerstwo kultury.
Więź, Znak oraz – co zaraz okaże jeszcze niezwykle ważne – Tygodnik Powszechny wywodzą się z tego samego środowiska. Były one blisko związane zarówno pod względem personalnym, jak i ideowym. Czołowi ich twórcy – tacy jak Jerzy Turowicz, Tadeusz Mazowiecki, Józefa Hennelowa, Stefan Wilkanowicz czy Stanisław Stomma – współpracowali z tymi instytucjami, często pisząc równocześnie do „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” oraz angażując się w działalność „Więzi”.
Znak i Więź dostały zatem ponad 1,1 miliona złotych. A teraz spójrzmy na tzw. zespół sterujący powołany przez ministerstwo kultury.
Są w nim:
– Olga Drenda, publikująca w „Tygodniku Powszechnym” oraz w wydawnictwie „Znak”. Za czasów koaliacji 13 grudnia załapała się także z programem do mediów publicznych.
– Beata Chomątowska, publikująca w „Tygodniku Powszechnym” oraz w wydawnictwie „Znak”. Ponadto, jak podaje Wikipedia, jest także współautorką scenariusza wystawy czasowej „Tu Muranów” w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.
– Cezary Łazarewicz, który otrzymał nominację do Hieny Roku za artykuł o relacjach Jarosława i Lecha Kaczyńskiego z ich ojcem Rajmundem pt. „Rajmund Kaczyński. Ojciec braci.” Wytoczył za nominację do Hieny Roku proces Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, który przegrał. Również opublikował jedną książkę w Znaku.
– Marek Radziwon, o nim już mówiliśmy, również połączony z „Więzią.”
– Beata Stasińska, publikująca w Tygodniku Powszechnym
– Grzegorz Jankowicz, powołany przez Bartłomieja Sienkiewicza szef Instytutu Książki, redaktor Tygodnika Powszechnego, w którym wydał także książkę.
Ostatnim członkiem zespołu jest prof. Piotr Śliwiński, jako jedyny nie połączony bezpośrednio z krakowskim środowiskiem Więzi, Znaku i Tygodnika Powszechnego.
W zarządzeniu z dnia 3 października 2024 dot. tych programów dotacyjnych jest mowa o tym, że „w przypadku zaistnienia konfliktu interesów, pracownik instytucji zarządzającej oraz członek zespołu sterującego podlegają wyłączeniu z czynności związanych z rozpatrywaniem wniosków”. Kto by został w tej komisji, gdyby wykluczyć bezpośrednio zainteresowanych… Dalej regulamin przewiduje, że
konflikt interesów to „sytuacja, w której interes prywatny pracownika instytucji zarządzającej lub innej osoby powołanej przez ministra do realizacji procedur w ramach programu wpływa na bezstronne i obiektywne wykonywanie powierzonych jej czynności.”
Najwidoczniej do konfliktu interesów by doszło tylko wtedy, gdyby jakiekolwiek pieniądze przydzielono czasopismom reprezentującym obóz patriotyczny w Polsce. A regulaminami ministerstwo tak samo się przejmuje jak konstytucją czy uchwalonymi przez inny skład parlamentu ustawami – najlepiej na ten temat mówią ostatnie oskarżenia Trybunału Konstytucyjnego sformułowane wobec aktualnego rządu.
Zdrada stanu ma różne wymiary, i ten wymiar wielki, i różne drobne formy lekceważenia państwa, nie mówiąc o kompletnym ignorowaniu po prostu zasady przyzwoitości.
„Czas Kultury”
Dwutygodnik „Czas kultury” jest dziełem głównie Rafała Grupińskiego, współzałożyciela Unii Wolności a potem Platformy Obywatelskiej. Specjalizują się w postmodernistycznej dewastacji kultury. Firma ta (dziś głównie strona internetowa) otrzymała blisko pół miliona złotych! Potężny zastrzyk finansowy. Rzecz jasna, że chodzi tutaj o „kulturę” szydzącą z uczuć religijnych katolików, czyli dominującej większości narodu polskiego.
Na stronie tego niszowego czasopisma przeczytamy m.in., że „Dla osób urodzonych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, wychowanych w świecie, w którym Kościół miał ogromny wpływ na każdą sferę życia, trauma związana z religijnymi nakazami jest doświadczeniem pokoleniowym.” Do niedawna traumę mieli szykanowani w tamtym okresie przez komunistów lub neokomunistów – to jest jednak prawdą historyczna, a taką trzeba przemilczać a najlepiej zwalczać.
W perfidnej lewackiej nowomowie, która stara się zafałszować podłą treść uczonymi sloganami stwierdza się w „Czasie kultury”, że „sprowadzenie niewytłumaczalnych aksjomatów wiary do codziennego absurdu, zestawieniu ich z jedzeniem czy ogródkami działkowymi” obnaż „nonsensy religijnego dogmatu.” Oczywiście, że nie może na tych łamach zabraknąć także szyderstwa z tragedii smoleńskiej.
„Kontakt”
140 tys. zł w roku 2025 na rzadko się ukazujący periodyk „Kontakt” (30 zł za egzemplarz), który pisze m.in. „Chcemy krytycznie przyjrzeć się jego [Jana Pawła II] działalności jako głowy Kościoła, w tym pojawiającym się coraz częściej oskarżeniom o zaniedbania w tak newralgicznej sprawie jak nadużycia i przestępstwa seksualne duchownych.” Poświęcają tym oszczerstwo cały numer; zgodnie z hasłem rzuconym przez Wyborczą, by „odjaniepawlić Polskę. Totalne lewactwo wkręcające się w kręgi katolickie.
„Kultura Liberalna”
I tak można dalej wymieniać. Nie można pomiąć „Kultury Liberalnej”, która otrzymała 160 tys. złotych na rok 2025. Jest to pismo lamentujące nad tym, że „Trump wzmocni europejskich radykałów” i broniące Tuska, że ten musi jednak być trochę populistą, być móc skutecznie rządzić. . Małżeństwo Karolina Wigura (czołowa publicysta Kultury Liberalnej) i Jarosław Kuisz (twórca periodyku i redaktor naczelny) apelowali w New York Timesa na początku 2023 r., aby USA uzależniło pomoc finansową dla Polski od zmian polityki polskiego rządu; chodziło o wyeliminowani e obozu patriotycznego z polityki w Polsce.
140 tys. złotych powędrowało do „Liberté”, gdzie można poczytać szyderstwa na temat Karola Nawrockiego. Swoją drogą jest to niby takie niezależne, takie wolne, występuje o dotacje państwowe. Występuje i je dostaje.
Lista obdarowanych przez nową władzę jest jeszcze dostępna publicznie na stronie ministerstwa, każdy może sobie póki co sprawdzić.
Ale ciekawe jest też, komu ministerstwo pieniędzy nie przyznało. Oczywiście, większość konserwatywnych czasopism wniosków w ogóle nie składało, bo wiadomym jest, jaki obowiązuje klucz światopoglądowy w koalicji 13 grudnia. Niektórzy jednak chcieli przetestować nową władzę i potwierdzili światopoglądową oraz polityczną selekcję ministerstwa kultury.
„Kronos”, czasopismo o religii i metafizyce otrzymało zero punktów.
Tak samo odrzucono wnioski Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich czy polskich harcerzy. Podobny los spotkał miesięcznik „Wpis – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Został oceniony jako zbyt słaby merytorycznie – poprzednio miał najwyższe noty.
To przypomnijmy, że publikują w nim m.in. prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. prof. Janusz Królikowski, Leszek Sosnowski czy red. Wojciech Reszczyński. W uśmiechniętej Polsce takie autorytety nie mogą liczyć na wsparcie. Koalicja 13 grudnia woli wspierać rechot ze Smoleńska i szyderstwa z Pana Boga.
Tu cały materiał filmowy o tym skandalu:
dr Adam Sosnowski
Autor jest filologiem oraz doktorem literaturoznawstwa (UJ).
Jak to możliwe, że człowiek bardzo boleśnie doświadczony komunizmem, przeistoczył się w orędownika tej zbrodniczej ideologii? Skąd wzięły się posądzania pisarza o działalność szpiegowską?
Co z jego spuścizny literackiej przetrwało próbę czasu? Między innymi do tych kwestii odnosi się w „Nieregularniku literackim” Marta Byczkowska-Nowak, autorka biografii Tadeusza Borowskiego, zatytułowanej „Nieocalony”.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Fenomen twórczości Wiesława Myśliwskiego – Nieregularnik literacki – 23.01.2025 r.
W dniu swoich 70. urodzin, Wojciech Hoffmann, lider legendarnej grupy Turbo, otworzył przed nami drzwi do swojego świata – pełnego muzyki, pasji i niezłomnej determinacji.
Rozmowa z Hoffmanem to prawdziwa podróż przez historię polskiego heavy metalu, który na zawsze zapisał się w sercach fanów.
Choć zespół Turbo od lat jest symbolem siły i niezależności, to sam Wojciech Hoffmann nie przestaje być nie tylko filarem tej legendy, ale również człowiekiem pełnym pokory i refleksji.
Tutaj do wysłuchania rozmowa urodzinowa z Wojciechem Hoffmannem:
W rozmowie z artystą i moim legendarnym, ale wciąż skromnym Przyjacielem, nie tylko poznacie historię powstania Turbo, ale także tajemnice jego muzycznej drogi, zmagania z trudami życia, oraz pasję, która mimo upływu lat wciąż płonie w jego sercu. Nie zabrakło także wspomnień o kulisach tworzenia najważniejszych albumów, które ukształtowały polską scenę rockową i heavy metalową.
Wojciech Hoffmann opowiada o swojej miłości do muzyki, o radości tworzenia, ale także o trudnych chwilach, które niejednokrotnie kształtowały jego postawę życiową. Jako lider Turbo, Hoffman wciąż inspiruje młodsze pokolenia, a jego wpływ na muzyczny świat jest niezatarte. Z tej rozmowy wyłania się nie tylko portret artysty, ale także człowieka, który przez lata nie stracił pasji do życia i muzyki, a jego 70-lecie to doskonała okazja, by zatrzymać się na chwilę i zadać pytanie, co w muzyce jest najważniejsze.
To spotkanie z legendą polskiego metalu, które pozwala spojrzeć na muzykę z zupełnie nowej perspektywy – pełnej szczerości, poświęcenia i miłości do sztuki, która nie zna granic. Jest przykładem, jak wciąż nie zgubić siebie i inspirować innych. Wojciech, Wojtku dziękuję za tę rozmowę.
W imieniu Dostojnego Jubilata zapraszam z muzyczną ekipą Radia Wnet na bardzo specjalny koncert Turbo. Miejsce: warszawski Klub Progresja – data: 14 lutego 2025. Wspomniany koncert w Warszawie jest drugim z zaplanowanych wydarzeń specjalnych. Okazji jest wiele, więc po kolei:
– zespół zaprezentuje cały materiał ze swojej nowej płyty „Blizny” (premiera oficjalna 28 lutego 2025);
– grupa wykona w całości album „Smak Ciszy”, który obchodzi 40-lecie
– usłyszymy także największe hity formacji
– na scenie pojawią się goście specjalni
– wydarzenie będzie dłuższe, bowiem potrwa ponad 2,5 godziny, z przerwą między częściami.

Goście specjalni, którzy pojawią się na scenie 14 lutego 2025 podczas koncertu w warszawskiej Progresji:
– Grzegorz Kupczyk – wieloletni wokalista Turbo
– Marek Biliński – legenda polskiej muzyki elektronicznej, kompozytor, multiinstrumentalista, niegdyś członek grup Heam i Bank
– Krzysztof Sokołowski – człowiek z metalu, frontman zespołu Nocny Kochanek
– gen. Rajmund T. Andrzejczak / R6 – były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, po godzinach pasjonat i dowódca niskich tonów na basie
– Bartosz Struszczyk – wokalista, a prywatnie brat frontmana Turbo – Tomka
– Hubert Więcek – znakomity gitarzysta, obecnie występujący w zespołach DIETH oraz Banisher, wcześniej jako basista w Decapitated
– Mirosław Muzykant – kompozytor, aranżer, wirtuoz perkusji, specjalizujący się w polimetriorytmii (miromusic.eu)
– Krzysztof Śniadecki – utalentowany gitarzysta młodego pokolenia.
Zapraszam – Tomasz Wybranowski
Titus, Wojciech Hoffmann, Maciej Jahnz i …Lemmy w Muzycznym IQ

„Trudno sobie nie zadawać pytania, jak to się stało, że nauki Chrystusa przetrwały i stały się zaczynem prawdziwej rewolucji cywilizacyjnej w Europie, zachodniej Azji i północnej Afryce […]”
Tak o swojej najnowszej książce pt. „Świat Apostołów” (wyd. Biały Kruk) mówi prof. Wojciech Roszkowski. Część odpowiedzi na to pytanie tkwi w dziejach pierwszych pokoleń Jego świadków, dlatego też po monumentalnym, bestsellerowym cyklu „Świat Chrystusa” prof. Roszkowski zabiera czytelników do świata Apostołów, poddając wnikliwej analizie działalność misyjną pierwszych siewców naszej wiary.
Wybitny historyk i znakomity pisarz podjął się niezwykle trudnego zadania opowiedzenia o losach tych, którzy po męczeńskiej śmierci i zmartwychwstaniu Zbawiciela ruszyli zgodnie z Jego wolą na wszystkie krańce Ziemi, niosąc ludziom Dobrą Nowinę. Tak też prowadzi nas Autor na kolejnych kartach swojej niezwykłej opowieści; od dalekich Chin po Indię aż do kraju Partów, koncentrując się rzecz jasna na starożytnym Rzymie.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z prof. W. Roszkowskim o jego poprzedniej książce „Potęga nawrócenia”:
Twórca dzieła „Świat Apostołów” w przystępny i klarowny sposób przedstawia czytelnikom szerokie tło historyczne i kulturowe, które miało wpływ na rozwój największej i najważniejszej religii świata. Wprowadza odbiorców w świat Apostołów, ukazując ich misję, trudności i wyzwania, z jakimi musieli się zmierzyć podczas swoich misyjnych podróży. Mimo znaków potwierdzających prawdziwość Chrystusowej nauki byli wyszydzani, przepędzani, wsadzani do więzień czy zgoła uśmiercani, a mimo to zasiane ziarno wciąż kiełkowało, a wiara chrześcijańska rosła coraz bujniej. Nieustannie też przybywało wspólnot pierwszych wyznawców.
Nauczanie Jezusowe miało też zupełnie inny stosunek do ówczesnej organizacji społeczeństwa, w tym było mocno krytyczne wobec coraz bardziej rozwiązłych obyczajów, nie uznawało niewolnictwa czy poniżania ludzi; głosiło godność każdego człowieka jako dziecka Bożego, dlatego też historyk słusznie zauważa, jak ciężkie zadanie mieli Apostołowie, nawracając pogan.
Niosąc Prawdę, zagrażali i jednocześnie bardzo się narażali zarówno władcom politycznym, jak i przywódcom religijnym mającym silne wpływy. Ich historia to opowieść nie tylko o heroizmie, ale przede wszystkim o wierze, poświęceniu i niezłomnej determinacji w głoszeniu nauk Chrystusowych w świecie pełnym oporu wobec nowej wiary.
Piękne, bogato ilustrowane dzieło prof. Roszkowskiego to unikat na skalę światową! Podobnie jak trylogia „Świat Chrystusa”, także jej kontynuacja „Świat Apostołów” w bardzo przystępny i barwny sposób przybliża Czytelnikowi panoramę epoki i rodzącego się wówczas chrześcijaństwa. Warto po nie sięgnąć po to, by przekonać się, jak wiele zawdzięczamy chrześcijaństwu i jak wiele możemy stracić, jeśli pozwolimy, by świat zupełnie z niego zrezygnował!
W najbliższą sobotę, 15 lutego 2025 roku, w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” rozmowa z profesorem Wojciechem Roszkowskim.
Prof. Wojciech Roszkowski „Świat Apostołów”, wyd. Biały Kruk, 496 str., format 19,5 x 24,0 cm, twarda oprawa. Więcej na: https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/swiat-apostolow
„Miasto moje, a w nim…” to kolejna książka autorstwa Grzegorza Kapli, o której opowiadam na antenie Radia Wnet. To zbiór opowiadań, który przenosi czytelnika w różne zakątki Warszawy.
Każde opowiadanie przedstawia odmienny punkt widzenia, ale łączy je wspólne tło – miasto, które nigdy nie zasypia.
Zaznaczam, że książki jeszcze nie czytałem. Czeka na mnie pod niebem Polski. Ale według recenzji zamieszczonej na portalu Lubimyczytać.pl, nowa książka Grzegorza
„pokazuje ludzkie drogi. Często trudne, zawiłe i nie rzadko biegnące pod górkę”.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Grzegorzem Kaplą:
Czytelnik ma okazję poznać bohaterów zmagających się z codziennymi wyzwaniami, poszukujących szczęścia, miłości i stabilności w zgiełku miejskiego życia. A łączy ich Warszawa, która stała się znakomitym amalgamatem poplątanych ścieżek ludzi nie tylko z każdego zakątka Polski, ale i całego wiata.
Recenzentka podkreśla, że „Miasto moje a w nim… małe, zwykłe codzienne rzeczy i te wielkie, ważne ze względu na wagę historyczną, państwową”. Książka skłania do refleksji nad życiem i tym, co w nim ważne.
Inna recenzja, którą możemy przeczytać na Facebooku pióra autorski skrywającej się pod pseudonimem Myszaczyta, zwraca uwagę na różnorodność opowiadań, które
„opowiadają o przeróżnych problemach, troskach, trudnych sytuacjach, ale łączy je jedno miasto i pogoń za szczęściem”.
Bohaterowie, choć różni, dążą do odnalezienia miłości, szczęścia i radości w sercu Warszawy. Autorka recenzji zauważa, że książka „skłania do przemyśleń i refleksji”.
„Miasto moje, a w nim…” to lektura dla tych, którzy pragną odkryć różne oblicza Warszawy i poznać historie ludzi, którzy ją tworzą. Książka dostępna jest w księgarniach internetowych, takich jak Empik. Tutaj link: empik.com/miasto-moje-a-w-nim-kapla-grzegorz
Grzegorz Kapla, którego mam wielki honor znać i wymieniać myśli, to nietuzinkowy autor, którego pióro z refleksją i sznytem dobra zanurza się w literaturze faktu z subtelnością i wnikliwością. Jego teksty gościły na łamach takich tytułów jak „National Geographic Polska”, „Traveler”, „Zwierciadło”, „Twoim Stylu”, „Tygodnik Powszechny” czy „ElleMAN”. Dotarł w miejsca, które fascynują, ale rzadko są dostępne dla nas. Był na Bora Bora, Borneo, zwiedził Nową Gwineę, Ziemię Ognistą, ruszył w Andy i do Wąwozu Skaczącego Tygrysa. Spotkał Dalajlamę w Himalajach, jadł obiad z Georgem Clooneyem i poznał astronautów, którzy dotknęli Księżyca.
Kapla odkrył, że
każdy człowiek ma swoją historię, ale nie każdy ma ją komu opowiedzieć. Dlatego to właśnie słuchanie innych stało się jego pasją i zawodem.
Na swoim facebookowym profilu „Kapla w drodze” dzieli się własną podróżą przez życie, zapisując momenty, które składają się na tę wyjątkową, pełną refleksji drogę. Jego książka Nad rzekę, której nie ma (Lira, 2022) to jedno z wielu świadectw tej podróży.
Pisanie Grzegorza Kapli wyróżnia się nie tylko rzetelnością, ale także głęboką analizą miejsc, które odwiedza. W jego książkach historia i kultura stają się nie tylko tłem, ale i bohaterami, których pełne złożoności i niejednoznaczności wnikliwe opisy pozwalają zrozumieć. Często porusza trudne tematy – wojny, migracje, ubóstwo, relacje międzykulturowe. Jego książki to osobiste i globalne poszukiwania, które pokazują, jak podróże mogą przemieniać sposób postrzegania świata i siebie.
Jako pisarz Kapla nie boi się opowiadać o egzystencjalnych pytaniach, a jego książki przepełnia empatia i umiejętność uchwycenia intymnych, ludzkich historii. Jego proza balansuje między poezją, psychologią i eseistyką, tworząc sugestywne obrazy i atmosferę, której nie sposób zapomnieć. W swoich felietonach i publicystyce ukazuje świat w złożony, krytyczny sposób, zwracając uwagę na społeczne, ekologiczne i polityczne wyzwania współczesności. Kapla to pisarz, który nigdy nie boi się pytać o sensy życia, szukając odpowiedzi na najtrudniejsze pytania w codzienności.
Tomasz Wybranowski
Publikuje rzadko, lecz każda jego książka jest wydarzeniem literackim. Ma również na koncie udany romans z Melpomeną.
.Chociaż od przeszło półwiecza mieszka w Warszawie scenerię jego pisarstwa stanowi przede wszystkim prowincja.
Swe narracje tka używając ołówka i gumki.
W NIEREGULARNIKU LITERCAKIM rozmawiamy o Wiesławie Myśliwskim, autorze tak wybitnych powieści jak: „Kamień na kamieniu”, Widnokrąg” czy „Traktat o łuskaniu fasoli”.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Album „Let’s Bury Ourselves” zespołu Miood to fascynująca mieszanka surowości lat 60. XX wieku, grunge’owej szorstkości oraz mrocznego, zimnofalowego klimatu.
Zespół, którego liderem jest malarz i wokalista Szaweł Płóciennik, potrafi zaintrygować słuchacza nie tylko mocnym brzmieniem, ale także głębią emocji. Na płycie nie zabrakło także gości – muzyków z 52um, smyczków pięknych pań z Kwartetu Arte i saksofonu, co dodaje jej bogatej, jędrnej, ale nieprzesadzonej warstwy instrumentalnej.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Szymonem Łapińskim i Piotrem Januszkiem (MIOOD):
Oto mój przegląd myśli poszczególnych utworów z tej nadzwyczajnej płyty:
Otwarcie płyty to mocne uderzenie. Utwór zaczyna się od niepokojących dźwięków basu, które szybko rozwijają się w pełnoprawną zimno – falową jazdę z domieszką grunge’owej jazdy. Zmierzchowo i transowo za sprawą sekcji, która brzmi smakowicie. Przybywają wspomnienia z czasów, kiedy odkrywałem Joy Divison i Sister of Mercy. Przeszywający, mroźny wokal Szawła Płóciennika nadaje ton całemu albumowi, a dynamiczna sekcja rytmiczna braci Januszków budują schody i elektryczne napięcie zywcem wyjęte z serialu „Twin Peaks” z tym niepokojem, że za chwilę coś się zdarzy. Mroczne, zimne gitarowe riffy świetnie łączą się z minimalistycznym wokalem Szawła i post-punkowym klimatem. Znakomite otwarcie.
Absolutny gitarowy szlagier! Utwór zaskakuje słonecznym klimatem zachodniego wybrzeża US. Melodyjnie i melancholijny ton przywodzi podróż wczesnym latem nad klifami oceanu. To gitary do których się tęskni i dają ciepłe wspomnienia. Zgradnie wkomponowane klawisze wprowadzają pewną nutę refleksyjności. To kawałek, który balansuje między agresywną pop rockową gitariadą z domieszką nuty dekadencji i uspokojeniem. Szaweł Płóciennik daje przestrzeń dla naszych emocji i wspomnień.
Zdecydowanie najbardziej eksperymentalny numer na płycie, który łączy w sobie psychodeliczny klimat i grunge’ową – mroczną falową polewę. Krążymy w ciemności szukając … no właśnie czego? Każdy sobie na to pytanie powinien odpowiedzieć w tym przebodźcowanym świecie. Solo gitarowe przebija mojego ulubionego Billa Duffy’ego z The Cult.
Cudo muzyczne, gdzie duch The Doors i szamana Morrisona spotyka się z powodziową opowieścią Andrew Aldridge’a i szczyptą legendarnych Mad Season… I ten dźwięk, który powraca niby skrzyp igły o starą płytę w jednej ze scen „Twin Peaks” mistrza Lyncha, który nie wiadomo czy jest dźwiękiem komara czy miarowym odliczaniem czasu.
Zimna fala spotyka tu elementy post-punku, a sam utwór brzmi jak ścieżka dźwiękowa do jakiejś mrocznej opowieści, pełnej tajemniczych, nieuchwytnych obrazów kreślonych ręką Szawła, co podkreślają wieńczące orkiestracje.
Przebojowy kawałek o zdecydowanym, grunge’owym sznycie. Wokal Płóciennika nieco łagodnieje, jednak cały utwór zyskuje na energii dzięki wciągającemu refrenowi i solidnej pracy perkusji Piotra Januszka i grzechotkowych przeszkadzajek z pięknie wplecionym wibrafonem Pawła Stawarza. Ten zabieg wprowadza nas w przestrzenną, niemalże psychodeliczną atmosferę. „Grace” to pieśń, która mogłaby być świetnym singlem, dla każdej szanującej się stacji radiowej świata, balansując między surowym brzmieniem a przemyślanym, niemal popowym sznytem z wbudowanym ładunkiem emocji o przestrzeni i wolności.
Najmroczniejszy i dla mnie najważniejszy moment na albumie. Utwór utrzymany w powolnym, ale nie balladowym tempie. To bardziej nokturn o samotności i przeczuciu niepewności i przebłagalnych zaklęć, patrząc na jesienne kalendarze, które wciąż gubią liście – dni.
Z jednej strony czujemy duszność, niemal oleisty pot i elektryczne napięcie wyjęte niczym z wielkiej kolorowanki Joy Division. Głęboki bas Szymona Łapińskiego podkreśla apokaliptyczną atmosferę, a głos Szawła Płóciennika brzmi monumentalnie, dostojnie. Moc, siła i magia. To dla mnie już jeden z najważniejszych nagrań nie tylko w Polsce, ale i na całym padole świata.
Tutaj słychać duży wpływ wczesnych lat 80., z elementami post-punkowej ekspresji i szorstkimi gitarowymi solówkami z domieszką łagodności spod znaku Morriseya i The Smith. To świetny balans między surowością a melodyjnością. „Wax Paradise” to wkraczanie w alternatywną rzeczywistość, pełną niepokoju, ale z pulsującą energią. Chciałbym usłyszeć to nagranie na żywo.
W tej kompozycji zespół stawia na intensywność, gęstość i szybkość. Utwór charakteryzuje się zaostrzonym, niemal industrialnym rytmem, co kontrastuje z mrocznym wokalem. Zagrany szybciej byłby punkowym strzał w samo serce tej płyty i słuchaczy. Płynące w przestrzeni zagęszczone gitary niczym msityczna benzyna w silnik – serce człowieka, który ma w sobie wielką wolę przemiany i podążenia [wreszcie!] ku marzeniom, które dawno porzucił. Solówka z hard – rockową koloraturą dopełnia dzieła.
Tytuł tego utworu sam w sobie zwiastuje coś zaskakującego! I rzeczywiście tak jest. Utwór rozwija się w dość odmienny sposób . Gentlemani z MIODD śmiało eksperymentują z melodyką, tonacjami i zmianami tempa. Niby jest tanecznie, ale też odrobinę horrorystycznie (upiornie) za sprawą podkładu muzycznego i doskonałe uzupełnienie faktury klawiszem Pawła Stawarza. Osobiście przypomina mi to dźwięki, które mogłyby wyjść spod ręki Murphy’ego & Bauhaus czy Siouxsie and the Banshees.
Jeden z bardziej transowych momentów albumu. Okazuje się, że riffów na gitary nie musi być dużo, aby rozciągały się w długie, hipnotyzujące sekwencje, które wciągają coraz głębiej za sprawą serpentyn klawiszy. Melancholijny nastrój, który sprawia, ża sami przypominamy sobie ukradkowo kradzione pocałunki na pewnej ulicy pod skrzydłami ulatującego kruka. Mocny bas i rytm perkusji dodają wrażenia nie tyle ciężkości, co impresyjnej wizji ptaków szykujących się do lotu i dzikich mustangów do cwału. Wokal Płóciennika idealnie współbrzmi z atmosferą utworu, którego w katalogu nie powstydziłby się sam alchemik dźwięków Robert Smith. Przepiękny utwór!
W finale dźwięki fortepianu i rozpływające się w powietrzu orkiestracje. „Red Lucy” pachnie i smakuje Irlandią. Gdzieś pomiędzy The Pogues a The Waterboys klimatycznie i piękna śpiewność. Częściowo akustyczny, częściowo elektryczny – „Red Lucy” wieńczy znakomity album. O takich płytach pisze się będąc pełnym pasji, marzeń i dźwięków. Przepięknych i krzepiących duszę.
Finalna orkiestracja Kwartetu Arte i dźwięki wiatru sprawiają, że chce się słuchać więcej. I jeszcze!
„Let’s Bury Ourselves” to płyta, która z jednej strony jest hołdem dla klasyki zimnej fali, psychodelii i dźwięków z deszczowego tygla Seattle, zaś z drugiej strony ma w sobie wystarczająco dużo oryginalności i świeżości, by wyróżniać się na tle współczesnej, często wtórnej sceny alternatywnej.
O tekstach porozmawiam sobie z Szawłem Płóciennikiem w Muzycznej Polskiej Tygodniówce, bowiem to temat na długą rozmowę.
Zespół MIOOD udowadnia, że potrafi świetnie balansować między surowością a elegancją brzmienia, a jego lider, Szaweł Płóciennik, wykazuje się nie tylko talentem muzycznym, ale i wizualnym (mowa o Jego płótnach), co świetnie komponuje się z muzyczną narracją albumu.
Ale to także zasługa pozostałych muzyków: Szymona Łapińskiego (bas, gitary) i braci Januszków – Grzegorza (gitary, bas) i Piotra (perkusja).
Wibrafonowe i klawiszowe historie dograne przez Pawła Stawarza (52um) w połączeniu z klasycznością smyczków Kwartetu Arte i saksofonem Jana Olejnego sprawiają, że ten album jest jednym z najwazniejszych wydarzeń muzycznych roku 2025! Była to „Polska Płyta miesiąca stycznia” Radia Wnet, co z dumą donosi
Tomasz Wybranowski
Album możecie zakupić (a powiadam WARTO!) pod tym adresem emaliowanym: mioodband@gmail.com