Maciej Łyszkiewicz i jego „Baltic Sound” w audycji Muzyczne IQ.

Potrafię tańczyć.

„Baltic Sound” to najnowszy projekt muzyczny producenta Macieja Łyszkiewicza.
Płyta inspirowana klasyczną piosenką lat 70, będąca subtelnym połączeniem popu, soulu i wpływów muzyki latynoskiej, jest hołdem dla jego rodzinnego Trójmiasta i fascynacji Bałtykiem. Kompozytor zaprosił do współpracy młodych wokalistów, takich jak Magda Żmuda, Julita Zielińska, Łukasz Fudala czy Maks Pabjańczyk, a także uznanych artystów, m.in. Izę Kowalewską, Anię Męczyńską i Borysa Hanczewskiego. Na płycie można usłyszeć teksty autorstwa Andrzeja Ballo i Małgorzaty Wardy, a wśród instrumentalistów znaleźli się m.in. gitarzysta Paweł Błędowski, kontrabasista Max Kowalski, perkusjonista Sławek Dumański i portugalski perkusjonista Oli Savill, znany ze współpracy z Basement Jaxx czy Jamiroquai.

Maciej Łyszkiewicz – Bio

Artysta trójmiejskiej sceny muzycznej, urodzony 14 marca 1970 roku w Gdyni, jeden
z najbardziej wszechstronnych polskich twórców, pianista, kompozytor, autor tekstów, producent i lider zespołów, którego działalność od ponad trzech dekad wyznacza nowe kierunki w polskim popie i muzyce rozrywkowej.

Początki artystycznej drogi
Pierwsze kroki muzyczne Łyszkiewicz stawiał w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia
w Gdyni, gdzie rozpoczął naukę gry na fortepianie w trybie eksperymentalnym, od razu od drugiej klasy. Już w latach szkolnych jego talent był zauważany, a on sam aktywnie uczestniczył w życiu kulturalnym. Występował na deskach Teatru Dramatycznego w Gdyni
w spektaklach takich jak „Historyja o chwalebnym zmartwychwstaniu Pańskim” w reżyserii Zbigniewa Bogdańskiego oraz „Dwa teatry” Jerzego Szaniawskiego. W tamtym czasie dzielił scenę z przyszłymi gwiazdami, takimi jak Kacper Kuszewski czy Artur Jurek, z którym stworzył duet nagradzany na konkursach pianistycznych.

No Limits – przełom na trójmiejskiej scenie
Przełomowym momentem w karierze Łyszkiewicza było założenie zespołu No Limits w latach 80., podczas nauki w Średniej Szkole Muzycznej w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie kształcił się w klasie fortepianu Krystyny Wawryków. Zespół, który współtworzyli m.in. Robert Dobrucki,
Tomasz Dunajski i Marcin Iszora, szybko stał się jednym z czołowych przedstawicieli polskiej sceny pop-soulowej.

 

Bartas Szymoniak: muzyczny dżentelmen na drodze ku nowej płycie. Singel „Wszystko i nic” z udziałem Doroty Gardias.

Bartosz Szymoniak to artysta, który nie boi się podążać własną drogą, łącząc w swojej twórczości alternatywę z komercją i sztuką.

 Jego twórczość nie tylko pełna jest emocji, ale również pokazuje, jak muzyka i słowa mogą łączyć ludzi w autentycznym, osobistym doświadczeniu.

Bartas Szymoniak zyskał popularność dzięki swojej charyzmie oraz szczególnemu podejściu do tworzenia. Obecnie, z pięcioma albumami na koncie, w tym z tym nadzwyczajnym „Wojownik z miłości”, nadal dąży do wyrażania siebie, nieustannie kształtując swoją karierę i muzyczną misję na własnych zasadach.


Tutaj do wysłuchania rozmowa z Bartasem Szymoniakiem:


Kariera muzyczna Bartosza Szymoniaka

Bartosz Szymoniak zdobył szerokie uznanie nie tylko jako wokalista, ale również autor tekstów. Jego muzyczna kariera rozpoczęła się ponad 21 lat temu, kiedy dołączył do zespołu Sztywny Pal Azji. Po kilku latach działalności w zespole, postanowił rozwijać swoją solową karierę. Jego trzeci album, „Wojownik z miłości”, zdobył tytuł jednego z „Najważniejszych Krążków 2022 roku”, a jego muzyka szybko zdobyła szerokie grono słuchaczy.

Bartas Szymoniak nie boi się poruszać trudnych tematów i w swojej twórczości często łączy poezję z dynamicznymi rytmami.

Płyta „Wojownik z miłości” była krokiem – jak mawia – w stronę absolutnej autentyczności – Szymoniak stworzył album, który mówi o miłości, bólu i życiowych wyborach w sposób bardzo osobisty. Z kolei najnowszy projekt, album Znaki szczególne, którego premiera najprawdopodobniej jesienią, jest wyrazem jego przemyśleń na temat przeznaczenia i znaków, które prowadzą nas przez życie.

Zmiana ta nie jest przypadkowa, a Bartas Szymoniak, wierząc w przeznaczenie, sam stara się na swojej drodze dostrzegać te subtelne wskazówki.

 

Współprace i inspiracje

W wirze kariery Bartasa Szymoniaka pojawiła się Dorota Gardias. Wspólny singiel Wszystko i nic stał się prawdziwym hitem. Jak zwykle Bartas potrafił mistrzowsko połączyć swoje doświadczenia muzyczne, liryzm z emocjami Doroty, tworząc utwór pełen ciepła i refleksji.

Z kolei współpraca z Michałem Parzymięsem, wspaniała dziesięcioletnia więź zawodowa, stanowiąca fundament jego twórczości, jest przykładem na to, jak ważne w muzyce jest zaufanie i wspólne dążenie do artystycznej perfekcji podlane przyjaźnią. 

Bartosz Szymoniak to artysta, muzyczny poeta – jak mawiam i piszę, który dzięki swojej determinacji i wierności swoim wartościom, zyskał nie tylko rzesze wiernych fanów, ale także miano osoby, która na stałe wpisała się w polską muzykę alternatywną.

Bartas jest przykładem na to, jak autentyczność, poświęcenie i wytrwałość mogą prowadzić do sukcesu, który nie zależy od chwytów marketingowych, lecz od prawdziwej pasji do tworzenia muzyki. Obowiązkowo z poezją … – Tomasz Wybranowski

 

Między kroniką a misją: Polonia irlandzka w oczach dra Jarosława Płacheckiego. Majowa pocztówka z Dublina

W centralnym miejscu dr Jarosław Płachecki, obok Hanna Dowling | Fot. archiwum H. Dowling

Choć rozmowa rozpoczęła się od żartobliwego wspomnienia celtyckiej wiosny, która podobno przychodzi już 1 lutego, temat szybko skręcił w kierunku spraw znacznie ważniejszych – tożsamości, dziedzictwa.

Dr Jarosław Płachecki – redaktor naczelny i sprawujący nadzór naukowy nad Rocznikiem Towarzystwa Irlandzko-Polskiego, jest także dyrektorem filii Staropolskiej Akademii Nauk Stosowanych w Dublinie, wykładowcą i działaczem społecznym.

Od lat obecny na falach jako gość i ważny komentator na antenie Radia Wnet i irlandzkiej rozgłośni NEAR FM, oraz na scenie polonijnej w Irlandii od prawie 25 lat. Nauczyciel akademicki, kronikarz Polonii na Szmaragdowej Wyspie, podpora IPS, wreszcie człowiek wielu pasji i głębokiego zaangażowania.


 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Jarosławem Płacheckim:


Polska w Irlandii – nie tylko Dublin

Choć rozmowa rozpoczęła się od żartobliwego wspomnienia celtyckiej wiosny, która podobno przychodzi już 1 lutego, temat szybko skręcił w kierunku spraw znacznie ważniejszych – tożsamości, dziedzictwa i trwania.

Dr Jarosław Płachecki z dumą zapowiada jedenasty tom Rocznika Towarzystwa Irlandzko-Polskiego. Choć publikacja jest nieco opóźniona, jej zawartość – jak co roku – stanowi bezcenną kronikę życia Polonii na Szmaragdowej Wyspie.

W najnowszym numerze nie zabraknie relacji z wydarzeń nie tylko z Dublina, ale także z takich miejsc jak Limerick, Cork czy Galway. –

„Nie tylko stolica tworzy historię” – podkreśla Jarosław Płachecki, zapowiadając, że kolejne roczniki jeszcze śmielej wyjdą poza ramy jednej organizacji. – „To już nie tylko dokumentacja działań Towarzystwa Irlandzko-Polskiego, lecz szerszy zapis polonijnego życia, który sięga również Polski – MSZ, Senatu czy innych instytucji współpracujących z diasporą.”

Kronika pokoleń i misja dla przyszłości

W czasie rozmowy nie zabrakło refleksji nad zmieniającą się naturą irlandzkiej Polonii. Dziś to już ponad 80 szkół polonijnych, około 100 organizacji i setki inicjatyw – niektóre trwałe, inne efemeryczne. – „Musimy to uchwycić, zanim zniknie” – mówi Płachecki. Prasa, radio, inicjatywy kulturalne – wiele z nich przemija, a ich ślad bywa ulotny. Stąd potrzeba rocznika jako narzędzia dokumentowania, archiwizacji i oddania głosu tym, którzy współtworzą współczesną emigrację.

Dr Płachecki nie tylko pisze o Polonii, ale ją współtworzy. Na co dzień prowadzi wykłady z zakresu pedagogiki i pracy socjalnej w Staropolskiej Akademii – w większości online, dzięki czemu może docierać do studentów zarówno w Irlandii, jak i w Wielkiej Brytanii. –

„Zaskakująco wielu młodych ludzi chce się uczyć, chce rozumieć, jak wygląda życie w społeczeństwie wielokulturowym” – opowiada. Choć z uśmiechem przyznaje, że na kierunkach pedagogicznych dominuje płeć piękna – 95% jego studentów to kobiety.

Nie tylko historia – ale przyszłość

Pytany o przyszłość Polonii, Płachecki odpowiada bez wahania: trzeba robić swoje. Nie liczyć na masowość, ale dbać o jakość. Trzymać się wysokiej kultury słowa, promować sztukę, organizować spotkania. – „Dla niektórych Irlandia to już kraj numer jeden, Polska – emocjonalne wspomnienie. Tym bardziej musimy działać, by ten most nie runął.”

Wkrótce – na początku maja – odbędzie się premiera nowego rocznika. Planowane są wydarzenia w Domu Polskim przy William Street 20 – kulturalnym sercu irlandzkiej Polonii. Odbędzie się też wieczór poezji Edwarda Stachury, który – jak przypomina dr Płachecki – sam był dzieckiem polonijnym, uczniem szkoły we Francji. Jego piękna polszczyzna to dowód, że język serca można pielęgnować nawet poza granicami ojczyzny.

Dr Jarosław Płachecki to nie tylko redaktor i naukowiec. To człowiek, który konsekwentnie tworzy i dokumentuje historię Polaków w Irlandii. A jednocześnie nie przestaje zadawać pytań o to, co dalej. Jego odpowiedź jest prosta:

„Zachowujmy. Twórzmy. Bądźmy obecni”.

Tomasz Wybranowski

 

Igor Jaszczuk – legenda z Lublina, co podpala wciąż ognie poezji. Rozmowy Tomasza Wybranowskiego

Igor Jaszczuk to człowiek instytucja i lubelska legenda, tak poetycka jak i muzyczna. W zaciszu sal i sceny Akademickiego Centrum Kultury w Lublinie zapalał młodych ku pasji tworzenia i miłości poezji.

Igor Jaszczuk — dla jednych bard, dla innych poeta wędrowny z gitarą na plecach i duszą pełną słów.

Wciąż obecny na falach, czy to za oceanem, w eterze irlandzkim, czy na antenie Radia Wnet. Człowiek-instytucja, jak mawiał inny lubelski poeta. W czasach, gdy Akademickie Centrum Kultury „Chatka Żaka” w Lublinie, tętniło pasją, to właśnie on — wraz z dyrektorem Romanem Kruczkowskim — rozniecał ogień twórczości i wiary w poezję. I teatr…

Z tamtych salek wyszły nie tylko dźwięki, ale i idee, które i po 30 latach kwitną dając piękne owoce.


 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Igorem Jaszczukiem, w dniu premiery singla „Baobab”:


 

Ale jak to w życiu artysty bywa — przyszła cisza. Cisza, która bolała. I która dojrzewała. Igor Jaszczuk zszedł ze sceny. Warszawa, potem Berlin. Pisał — ale dla innych. Tworzył — ale w cieniu. Śpiewać przestał. Przestał… ale nie zapomniał.

Nie byłem gotowy. Potrzebowałem dystansu. I wtedy pojawili się ludzie — przyjaciele, życzliwi, którzy po prostu powiedzieli: wróć.”

Wrócił. Ale już inny. Nie przez innych. Przez siebie.

Dzikie zwierzę” — pierwszy singiel, pierwszy manifest. To nie tylko utwór. To apel. Ojca do synów. Barda do pokolenia. Człowieka do ludzi.

Nie należę do was. Będę sobą mimo wszystko. I tego wam życzę — bądźcie sobą.” — Igor Jaszczuk

Nie walczy o zasięgi. Nie goni trendów. Nie kalkuluje. Z nikim się nie ściga. Po prostu chce dzielić się swoimi piosenkami. I czeka cierpliwie, że oto może ktoś poczuje podobnie. I czuć, że to nie deklaracja! To Jego prawda.

 

 

„Blizny”, czyli płyta jak domowe ognisko

Nieprzypadkowo Jaszczuk mówi o rodzinie, o wspólnym stole, o rozmowie. Jego płyta „Blizny” ma być właśnie takim stołem — gdzie siądzie ojciec z synem, matka z córką, dziadek z wnuczką. I będą słuchać. I rozmawiać. I budować mosty, tam gdzie dziś zieją przepaście.

To płyta, której dzieci powinny posłuchać z rodzicami. A potem porozmawiać.” —  mówię po stokroć!

Nie moda, nie trend. Tylko dusza. Powiedział kiedyś:

Straciłem sens pisania. Przestałem śpiewać. Ale może kiedyś wrócę.”

Minęły lata. Wrócił. Do siebie. Do muzyki. Do nas. Nie dlatego, że świat tego chciał. Ale dlatego, że miał coś do powiedzenia. I mówi z  mądrością, bez patosu. Cicho, ale dobitnie. Tak, że Jego słowa trafiają w samo serce.

 

 

Mosty, nie mury

Igor Jaszczuk wrócił. Nie po aplauz. Nie po złote płyty. Wrócił po to, by jego piosenki — czułe, mocne, piękne — stały się mostami. Bo jak sam mówi:

Muzyka powinna łączyć. Niech każdy śpiewa i słucha tego, co mu w duszy gra.”

Album „Blizny” sławiący „poezję codzienności” — to nie tylko płyta. To zaproszenie. Do rozmowy. Do refleksji. Do bycia razem. – jak mawiam.

IGOR JASZCZUK – powrót do źródeł, powrót do siebie

Po latach ciszy Igor Jaszczuk – artysta o wielu twarzach, którego twórczość od lat porusza czułe struny słuchaczy – wraca z solowym materiałem. Jego nowa płyta zatytułowana „Blizny” to osobista opowieść o pamięci, doświadczeniu, emocjach – tych trudnych, ale i tych, które zostają z nami na zawsze jak drogowskazy.

Czwartym singlem zapowiadającym ten projekt jest „BAOBAB” – utwór szczególny. Zarówno dla samego artysty, jak i dla tych, którzy pamiętają Lublin lat 90., z jego żywą sceną artystyczną i nieformalnym centrum spotkań młodych twórców – Placem Litewskim.

BAOBAB – miejsce, które żyło

BAOBAB to potoczna nazwa nieistniejącego już drzewa, pięknej topoli czarnej na Placu Litewskim w Lublinie, niegdyś tętniącego życiem punktu spotkań, rozmów, pierwszych muzycznych inspiracji.

„To na Placu Litewskim pod baobabem powstały pomysły na pierwsze piosenki… Inspirowaliśmy się nawzajem, wymienialiśmy płytami, książkami, wrażeniami… Było dużo radości, choć czasem polały się łzy, a czasem krew” – wspomina Igor Jaszczuk.

Drzewo, choć zniknęło z miejskiego krajobrazu, przetrwało w pamięci tych, którzy przeżywali tam młodość – intensywną, pełną poszukiwań, buntu i wzajemnych wpływów. W utworze „BAOBAB” ta przestrzeń wraca jako symbol – nie tylko wspomnień, ale też potrzeby autentyczności, bliskości i twórczego fermentu, który z biegiem lat coraz trudniej odnaleźć w świecie głośnych, lecz pustych komunikatów.

 

Igor Jaszczuk Fot. Wołodźko

Artysta z nadwrażliwego cienia

Igor Jaszczuk przez lata pozostawał w cieniu, choć jego wpływ na polską piosenkę autorską i artystyczną jest nie do przecenienia. W latach 90. był jedną z najważniejszych postaci alternatywnej sceny Lublina – założycielem zespołu BBK, aktorem i współtwórcą muzyki do spektaklu Album Rodzinny teatru Grupa Chwilowa, współzałożycielem Lubelskiej Federacji Bardów.

W 2000 roku artysta niespodziewanie zrezygnował z solowej aktywności, przeniósł się do Warszawy i zajął się muzyką „od zaplecza” – jako wydawca, producent, autor piosenek dla innych wykonawców. I to właśnie z pisania uczynił swój zawód. Jego utwory wykonywały tak różne gwiazdy jak Violetta Villas, Halina Frąckowiak, Justyna Steczkowska, Golec uOrkiestra, Mieczysław Szcześniak, Stachursky, Leszcze czy Michał Wiśniewski.

Z jego muzyką połączyli się także wybitni wykonawcy poezji Karola Wojtyły – m.in. Stanisław Soyka i Andrzej Piaseczny. Tworzył też piosenki o charakterze społecznym i symbolicznym: „Mała książka – wielki człowiek” dla Instytutu Książki, utwór wspierający akcję „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”, hymn „Serce Warszawy” z okazji 110-lecia Polonii Warszawa czy poruszającą pieśń „Dziewczyna Ukraina” dla Fundacji United24 Prezydenta Ukrainy.

Berlin. Przestrzeń do powrotu

W 2000 r. przyszedł moment, w którym straciłem sens pisania i śpiewania piosenek. Po prostu zszedłem ze sceny” – mówi szczerze Jaszczuk.

Zmiana miasta, zmiana trybu życia, praca w branży muzycznej, lecz z drugiej strony – te wszystkie decyzje zbudowały drogę do ponownego odnalezienia siebie jako twórcy. Ostatecznie to Berlin, przyjaciele i czas, który przefiltrował wszystko, skłoniły go do powrotu. Bez kalkulacji. Bez ścigania się z algorytmami.

Blizny” – intymna kronika duszy

Nowy album to zapis emocji – tych, które zostają z nami na zawsze. Tytułowe „blizny” są nie tylko pamiątką po przeszłości, ale też znakiem przetrwania i rozwoju. W „BAOBABIE” – jak i w pozostałych utworach – Jaszczuk nie ucieka od melancholii, ale też nie pogrąża się w niej bez końca. Opowiada, dzieli się, wspomina – i zaprasza słuchacza do świata, który jest może mniej głośny, ale głęboko prawdziwy.

Tomasz Wybranowski

 

 

Szaweł Płóciennik – artysta, który nie zna granic. Oleje i blejtramy, komiksy i historia, gitary i MIOOD.

Szaweł Płóciennik, rocznik ’87, to twórca, którego nie da się zamknąć w jednej definicji. Maluje, gra, pisze komiksy, występuje, kuratoruje.

 Łączy sztuki wizualne, słowo i dźwięk z niespotykaną wrażliwością i poczuciem rytmu. Jest absolwentem Wydziału Malarstwa ASP w Warszawie, gdzie dyplom robił u prof. Jarosława Modzelewskiego.

I choć jego malarstwo prezentowane było m.in. we Florencji, Los Angeles czy Londynie, to Szaweł nigdy nie szedł w elitarność. Zawsze blisko mu raczej do ulicy, mitu, snu i osobistego przeżycia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Szawłem Płóciennikiem:

 

Między dźwiękiem a obrazem

Obok sztuk wizualnych, równie silnie wyraża się w muzyce. Szaweł Płóciennik to wokalista i tekściarz zespołów Apacze z Wolnej Woli oraz Żelazna Brama, ale przede wszystkim lider i głos formacji MIOOD – projektu, w którym liryka spotyka alternatywne brzmienie i szczerość. Album „Let’s Bury Ourselves” był płytą miesiąca stycznia Radia Wnet i jest kandydatem (choć maj ledwie) do miana albumu roku 2025!

MIOOD to nie tylko zespół, to przestrzeń, w której artystyczna wrażliwość Płóciennika wybrzmiewa najpełniej. Jego teksty to poezja dnia codziennego, a głos – nie do pomylenia.

Tutaj do wysłuchania program z udziałem muzyków formacji MIOOD:

 

Album „Let’s Bury Ourselves” zespołu Miood to fascynująca mieszanka surowości lat 60. XX wieku, grunge’owej szorstkości oraz mrocznego, zimnofalowego klimatu.

 

Zespół, którego liderem jest malarz i wokalista Szaweł Płóciennik, potrafi zaintrygować słuchacza nie tylko mocnym brzmieniem, ale także głębią emocji. Na płycie nie zabrakło także gości – muzyków z 52um, smyczków pięknych pań z Kwartetu Arte i saksofonu, co dodaje jej bogatej, jędrnej, ale nieprzesadzonej warstwy instrumentalnej.

Genialny obibok z misją

Szaweł Płociennik to też twórca komiksów (Pinki, Papierowy rewolwer) i założyciel kolektywu Obiboki, grupy artystycznej łączącej różne dziedziny twórczości. W każdej z tych aktywności pozostaje sobą: autentyczny, bezkompromisowy, uważny. Tworzy sztukę, która nie jest dla wszystkich. ale trafia głęboko.

I może właśnie dlatego trudno dziś o drugiego takiego artystę na polskiej scenie. – Tomasz Wybranowski

Muzyka drogą do nieba. O II Festiwalu Musica Sacra mówią Paweł Głowiński i ks. Łukasz Trzaska

Katedra Warszawsko-Praska, fot. A. Savin/Wikimedia Commons

Festiwal już właściwie trwa. Rozpoczął się w ubiegłą niedzielę, 27 kwietnia, mszą świętą inauguracyjną o godzinie 18 w naszej katedrze warszawsko-praskiej – mówi ks. Trzaska.

Paweł Głowiński i ks. Łukasz Trzaska zapraszają słuchaczy Radia Wnet na 2. edycję festiwalu Musica Sacra.

Festiwal już właściwie trwa. Rozpoczął się w ubiegłą niedzielę, 27 kwietnia, mszą świętą inauguracyjną o godzinie 18 w naszej katedrze warszawsko-praskiej. I był to też szczególny dzień upamiętnienia 20 rocznicy śmierci wybitnego polskiego kompozytora, organisty i improwizatora Mariana Sawy. Tego dnia też po mszy świętej została odsłonięta w Katedrze Warszawsko-Praskiej tablica ku jego czci. Wczoraj, w poniedziałek wieczorem, mieliśmy pierwszy koncert, który był taką kontynuacją tego, co wydarzyło się podczas mszy świętej, bo to był koncert in memoriam Mariana Savy w wykonaniu chóru Musica Sacra Katedry Warszawsko-Praskiej pod dyrekcją pana profesora Pawła Łukaszewskiego. Oraz wybrzmiały utwory organowe w wykonaniu pana Pawła Głowińskiego.

mówi ks. Łukasz Trzaska. A o najbliższym koncercie, który odbędzie się 1 maja o godzinie 20:00 mówi Paweł Głowiński:

Chcemy iść po to, co nowe. A nowe z pewnością jest Misterium de Montserrat, które napisałem specjalnie na zamówienie Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, zamówione właśnie przez profesora Krzysztofa Szydzisza, wybitnego chórmistrza, dyrygenta, muzykologa. (…) to dzieło zabrzmi w Warszawie 1 maja, będzie to warszawska prapremiera. Prawykonanie odbyło się już niedawno właśnie w Poznaniu. Bardzo ciekawe dzieło, ponieważ inspirowane pieśniami i tańcami z tak zwanej Czerwonej Księgi Monserat z Hiszpanii, wyjątkowej urody pieśni i tańce, średniowieczne, które właśnie były wykonywane przez pielgrzymów, którzy masowo przybywali do Monserat, tam do sanktuarium.

O wyjatkowości tego dzieła i wadze muzyki religijnej mówi dalej ks. Trzaska:

I naprawdę to jest muzyka zupełnie inna niż z jaką mamy do czynienia na co dzień w kościołach, czy w ogóle nawet słuchając muzyki kościelnej jako takiej tak na co dzień. To jest muzyka, która łączy naprawdę to, co jest stare, co sięga średniowiecza, zupełnie nowym odkryciem, nowymi dźwiękami, które łącząc się ze sobą tworzą taką harmonię, że można naprawdę wejść do nieba. 

Goście zapraszają też na koncert finałowy festiwalu, który odbędzie się 4 maja o godzinie 20:00. Wykonawcami będą Chór Filharmonii Narodowej pod batutą Bartosza Michałowskiego i wybitny polski saksofonista Paweł Gusnar. Wszystkie koncerty odbywają się w parafii katedralnej św. Floriana Męczennika i św. Michała Archanioła na warszawskiej Pradze.

Gitarowy Rekord Świata. Leszek Cichoński w audycji Radio Aktywni.

Muzyka ponad podziałami.

Legendarny gitarzysta, twórca Gitarowego Rekordu Guinnessa organizowanego w ramach corocznego „Thanks Jimi Festiwal”, Leszek Cichoński w audycji Radio Aktywni opowiedział o kolejnej, zbliżającej się wielkimi krokami edycji festiwalu, na którym po raz kolejny On, zaproszeni goście i zebrani na rynku Starego Miasta we Wrocławiu gitarzyści, spróbują pobić po raz wtóry gitarowy rekord świata, odgrywając wspólnie „Hey Joe” Jimiego Hendrixa. Zapraszamy do posłuchania naszej rozmowy z maestro gitary.

Więcej informacji o festiwalu na stronach https://www.facebook.com/GitarowyRekordhttps://heyjoe.pl/

 

 

W blasku księżyca ekspresem do gwiazd. Zespół Horta w audycji Radio Aktywni.

Mam w Tobie wiarę.

16 kwietnia 2025 roku audycję Radio Aktywni odwiedzili Jacek Horta i Łukasz Kufa. Grupa Horta na koncie ma dwa albumy i właśnie pracuje nad trzecim. Panowie opowiedzieli nam o kulisach powstawania”Moonlight Express” ,ale nie tylko o muzyce rozmawialiśmy. Niezwykle miłe spotkanie, pełne uśmiechu i dobrej energii. Jeden z prowadzących porównał twórczość zespołu do Queen czy Muse. Jak odnieśli się do tego nasi goście? Czy poradzili sobie z nie zawsze łatwymi pytaniami „radioaktywnej” ekipy? Sprawdźcie koniecznie podcast.

 

Potem i tam. Administratorr Electro, Yellow Horse, Figger & Maja Laura. Muzyczne IQ.

Pohukiwania sowy.

4 kwietnia 2025 roku w studio odwiedził mnie Administratorr Electro i opowiedział o swojej najnowszej płycie „Potem i Tam”. To piąty studyjny album artysty, którego niezmienną inspiracją pozostają brzmienia lat osiemdziesiątych. Tym razem AE zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni ku wybrzeżom Stanów Zjednoczonych, gdzie wybrzmiewały wówczas dźwięki znane z filmów Miami Vice czy Top Gun. Na albumie usłyszeć można „lejące” i przesterowane gitary, które komponują się z przestrzennymi dźwiękami syntezatorów.

Paweł Soja z Yellow Horse przedstawił światu nowa płytę swojego zespołu. Płyta „Live in Radio Rzeszów” – pierwszy koncertowy album zespołu, nagrany na żywo w Studiu Koncertowym im. Tadeusza Nalepy w Polskim Radiu Rzeszów. To zapis autentycznej, nieokiełznanej energii zespołu – bez studyjnych poprawek, za to z pełnią emocji i żywiołową reakcją publiczności. 

Jako ostatnich tego dnia gościłem Maję Laurę Jaryczewską i Andrzeja Figgera tworzących duet Figger & Maja Laura. Porozmawialiśmy o najnowszych nagraniach jak i EP-ce „Warszawskie Ulice”.

Zapraszam do odsłuchu.

Radek Ruciński

O czym pisał w listach Kornel Makuszyński? – Nieregularnik literacki – 10.04.2025 r.

Wręczenie dyplomów członków honorowych: (od lewej) Wacław Sieroszewski, Jan Lorentowicz, Ferdynand Ossendowski i Kornel Makuszyński. Warszawa, Towarzystowo Literatów i Dziennikarzy Polskich 25 kwietnia 1934 (Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji) / Fot. Picryl

Jak wyglądała jego egzystencja w Drugiej Rzeczpospolitej? Z kim sympatyzował politycznie? Czy szlachetna sztuka epistolografii należy już do przeszłości?

Miedzy innymi o to pytamy Justynę Staroń, która opracowała naukowo książkę pod tytułem „Cudnej mimozie – wstrętna pokrzywa. Listy Kornela Makuszyńskiego do żony Janiny i teściów”.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Jakim człowiekiem był Marek Nowakowski? – Nieregularnik literacki – 03.04.2025 r.