Całe spektrum możliwych działań niepożądanych tzw. szczepionki antycovidowej prędzej czy później wyjdzie na jaw

Z jakiegoś powodu dziedzina wakcynologii mRNA nie jest świadoma, że sekwencje mRNA często integrują się z genomami ludzi i innych organizmów. To wzbudziło moje zainteresowanie jako naukowca.

Tomislav Domazet-Lošo

Wraz z wprowadzeniem pierwszych szczepionek COVID-19 mRNA w 2020 roku, media głównego nurtu bardzo agresywnie twierdziły, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ wiem, że sekwencje mRNA integrują się z genomami i że jest to ważny mechanizm powstawania nowych genów.

To dziwne twierdzenie skłoniło mnie do poszukania więcej informacji w literaturze dotyczącej wakcynologii mRNA. Początkowo założyłem, że problem rozwiązano za pomocą jakiejś inżynierii genetycznej, która sprawia, że cząsteczki mRNA szczepionki są odporne na integrację z genomem.

Jednakże, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, odkryłem, że z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu dziedzina wakcynologii mRNA nie jest świadoma, że sekwencje mRNA często integrują się z genomami ludzi i innych organizmów. Ta bardzo dziwna niekonsekwencja wzbudziła moje zainteresowanie jako naukowca. (…)

Można powiedzieć, że nasze komórki nie życzą sobie obecności obcego mRNA wewnątrz siebie. Z tego powodu nasze ciała pełne są RNaz – enzymów, które niszczą cząsteczki mRNA. Enzymy te obecne są na powierzchniach naszego ciała, w przestrzeniach pozakomórkowych oraz wewnątrz komórek.

Jeśli jednak obce mRNA przedostaną się do cytoplazmy naszych komórek, czujniki komórkowe wykrywają ich obecność i uruchamiają kaskady molekularne, które zatrzymują zwykłe procesy komórkowe, uniemożliwiając obcym mRNA przeprogramowanie naszego transkryptomu i zintegrowanie się z naszym genomem.

Należy podkreślić, że biologia retropozycji nie jest mało znaną dziedziną naukową. Przeciwnie, retrotranspozony L1 i retropozycja mRNA są badane od ponad 40 lat. Opublikowano na ten temat ogromną liczbę prac naukowych w najlepszych czasopismach naukowych, a retropozycja jest uznanym problemem biomedycznym, szczególnie w genetyce nowotworów. Pełne szczegóły można znaleźć w mojej pracy, która jest publicznie dostępna na serwerze OSF Preprints.

Transpozony, czyli skaczące geny, zostały odkryte przez Barbarę McClintock w 1950 roku. Jej odkrycie spotkało się początkowo z dużą podejrzliwością, a nawet wrogością, ale znacznie później otrzymała za nie Nagrodę Nobla. (…)

Początkowo myślałem, że badacze wakcynologii mRNA wzięli cząsteczki mRNA ze szczepionek i specjalnie przetestowali ich potencjał integracji genomowej, lub, ewentualnie, że genetycznie zmodyfikowali szczepionkowe cząsteczki mRNA w sposób, który zapobiega ich integracji genomowej.

Jednakże, ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu, moje bardzo szczegółowe badania literatury dotyczącej wakcynologii mRNA, dokumentów WHO i dokumentów organów regulacyjnych ujawniły, że potencjał integracji genomu cząsteczek mRNA szczepionki nigdy nie był testowany, w żadnej formie i w żadnych okolicznościach.

Później znalazłem prace naukowe, w których inni badacze zauważyli zasadniczo to samo, aczkolwiek niebezpośrednio.

Powtórzę i podkreślę: wakcynologia mRNA nigdy nie badała, czy szczepionkowe cząsteczki mRNA integrują się z ludzkim genomem. (…)

Po pierwsze: nieprawda, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem, dobrze służyła do ukrycia faktu, że szczepionki mRNA są szczepionkami genetycznymi lub, innymi słowy, terapią genową. Terminy te są używane w literaturze naukowej przez wakcynologię mRNA, ale zostały wyparte w narracji publicznej i medialnej przez nieprawdę, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem.

Po drugie: nieprawda, że sekwencje mRNA generalnie nie mogą być zintegrowane z genomem, posłużyła za wymówkę dla nieprzeprowadzenia badań nad możliwą integracją mRNA szczepionki, choć takie badania należało przeprowadzić.

Po trzecie: błędne przekonanie, że cząsteczki mRNA nie mogą być zintegrowane z genomem, posłużyło do uzasadnienia całkowitego braku badań nad genotoksycznością i rakotwórczością szczepionek. W dokumentach EMA (European Medicines Agency – Europejskiej Agencji Leków) wyraźnie stwierdzono, że w ocenie szczepionek mRNA nie przeprowadzono żadnych badań na temat genotoksyczności i rakotwórczości. Można zatem stwierdzić, że wszystkie efekty związane z genotoksycznością i rakotwórczością szczepionek mRNA są możliwe. Fakty te są jednak ignorowane w narracji mediów głównego nurtu, a co za tym idzie, w wiedzy publicznej. (…)

A teraz dochodzimy do najbardziej dramatycznej części moich badań: mRNA w szczepionce firmy Pfizer jest genetycznie zmodyfikowaną syntetyczną cząsteczką, która ma różne unikalne sztuczne właściwości. Wszystkie one mają jedną wspólną cechę: zwiększają prawdopodobieństwo integracji szczepionkowego mRNA z naszymi genomami. Wyróżnię kilka z tych interwencji inżynieryjnych.

Obecność ogona poli-A w cząsteczce mRNA Pfizer została już wspomniana i powiedzieliśmy, że integracja z genomem poprzez elementy L1 zależy od istnienia tego ogona poli-A. Oprócz ogona poli-A, cząsteczka mRNA Pfizera naśladuje architekturę naszych natywnych cząsteczek mRNA. Ta właściwość automatycznie zwiększa szanse na integrację z genomem. Ponadto mRNA Pfizera jest niewidzialne dla naszych czujników komórkowych, odpowiedzialnych za wykrywanie i zapobieganie integracji obcych cząsteczek mRNA z naszymi genomami. Ta inżynieryjna modyfikacja celowo i drastycznie zwiększa prawdopodobieństwo, że mRNA firmy Pfizer zostanie zintegrowane z naszymi genomami.

W dodatku cząsteczki mRNA firmy Pfizer mają znacznie dłuższy okres półtrwania niż nasze przeciętne natywne cząsteczki mRNA, co oczywiście zwiększa prawdopodobieństwo, że cząsteczki mRNA Pfizera zostaną zintegrowane z naszymi genomami.

Prawdopodobieństwo integracji genomu mRNA szczepionki zależy również od stężenia mRNA szczepionki w pojedynczej dawce, które jest ogromne. Ilość cząsteczek mRNA w pojedynczej dawce szczepionki Pfizer lub Moderna COVID jest tak duża, że w zasadzie może przeprogramować każdą komórkę jądrową naszego organizmu. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że nanocząsteczki lipidowe niosące cząsteczki mRNA szczepionki są rozprowadzane praktycznie po całym organizmie, to jasne jest, że prawdopodobieństwo integracji mRNA szczepionki z naszymi genomami jest dodatkowo zwiększone przez połączenie jej ogromnej dawki i szerokiej biodystrybucji.

Kolejnym ważnym aspektem wpływającym na prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki jest liczba otrzymanych dawek. Z każdą dodatkową dawką wzrasta prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki.

Wreszcie – prawdopodobieństwo integracji genomowej mRNA szczepionki zależy od podziałów komórkowych.

Im częściej dzielą się komórki organizmu, tym większe jest prawdopodobieństwo integracji sztucznie zsyntetyzowanych cząsteczek szczepionkowego mRNA. Nietrudno zauważyć, że ze względu na ten aspekt prawdopodobieństwo integracji mRNA jest jeszcze bardziej zwiększone u ludzi młodych, kobiet w ciąży oraz dzieci urodzonych i nienarodzonych.

Powstaje logiczne pytanie: czy szczepionki COVID mRNA są celowo zaprojektowane do integracji z naszymi genomami? Wszystkie dane sugerują, że nie można wykluczyć takiej możliwości.

I kolejne pytanie: czy szczepionki mRNA są wynikiem badań i rozwoju tzw. podwójnego zastosowania? Czy opracowanie szczepionki mRNA było tylko pretekstem do opracowania broni biologicznej?

Z drugiej strony, analiza ewolucyjna, którą przeprowadziłem, pokazuje, że możliwe jest pójście w kierunku rozwoju szczepionek mRNA odpornych na integrację. Tak więc inne i bezpieczniejsze podejście inżynieryjne do rozwoju szczepionek mRNA jest w zasadzie możliwe. Dlaczego ta droga nie została jeszcze obrana?

Tomislav Domazet-Lošo jest profesorem nadzwyczajnym w Szkole Medycznej Katolickiego Uniwersytetu Chorwackiego i starszym współpracownikiem naukowym w Instytucie Ruđera Boškovića. Jego badania naukowe koncentrują się na genetyce ewolucyjnej, biologii rozwoju i medycynie ewolucyjnej.

Z angielskiego przetłumaczyła Maria Słoniowska.

Cały artykuł Tomislava Domazeta-Lošo pt. „Szczepionka anty-covid to terapia genowa” znajduje się na s. 1 i 5 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Tomislava Domazeta-Lošo pt. „Szczepionka anty-covid to terapia genowa” na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rzeczywistość koronawirusa zastąpiono opowieścią o rzeczywistości / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 92/2022

Trudno jest wierzyć we wszystko, co mówią władze. „Szczepionka nigdy nie będzie obowiązkowa” – powiedział prezydent Macron 27 XII 2020 r. Od tego czasu mnoży restrykcje, aby zmusić naród do szczepień.

Piotr Witt

Szczepionki – powrót profesora Raoulta

Order Legii Honorowej nadaje się nie tylko za honor i za odwagę. Niedawno, po udekorowaniu Agnes Buzyn, komentatorom nasunęło się trudne pytanie, czy Prezydent Republiki odznaczył swoją byłą minister zdrowia za to, że odważnie kłamała podczas pełnienia mandatu, czy za to, że się honorowo przyznała do kłamstwa. Chodzi naturalnie o jej wypowiedzi podczas epidemii koronawirusa.

Podczas kiedy jednych nagradza się za kłamstwo, innych spotyka potępienie, kiedy zabierają głos w imię nauki i w imię prawdy. Wielu dostało już za swoje. Przed laty doktor Gubler za ujawnienie fałszywych biuletynów zdrowia prezydenta Mitteranda został pozbawiony dożywotnio prawa wykonywania zawodu, podobnie jak profesorowie Debre i Even za sporządzenie listy 4000 leków obojętnych lub szkodliwych dla zdrowia.

Z kolei profesora Chabriera wyrzucono ze szpitala w Marsylii, ponieważ pochwalał terapię chlorochinową swego kolegi, profesora Didiera Raoulta. Tego ostatniego próbowano również usunąć ze stanowiska dyrektora szpitala chorób zakaźnych i tropikalnych, a kiedy to się nie udało, w ślad za pozbawieniem go tytułu profesorskiego, Izba Lekarska udzieliła mu nagany. Z profesorem Peronnem udało się. Usunięto go ze stanowiska dyrektora oddziału chorób zakaźnych szpitala w Garche.

Profesor Eryk Caumes, dyrektor oddziału chorób zakaźnych największego szpitala paryskiego La Salpetriere wyraził przypuszczenie, że zarazek covidu został sztucznie wyprodukowany w laboratorium P4 w Wuhan. Mówiłem o tym w mojej kronice. Gorzej, zdaniem Caumes’a Amerykanie finansowali w P4 poszukiwania nowych, nieznanych wirusów dla wojny bakteriologicznej.

To nie covid wywołał kryzys nerwowy w świecie zachodnim – mówił przed rokiem profesor Didier Raoult i wyjaśniał: jeżeli świat zachodni żyje w strachu od dwudziestu lat, to dzieje się tak z powodu największej manipulacji opinią publiczną w historii.

Dokonali jej Amerykanie, żeby obciążyć Saddama Husseina odpowiedzialnością za atak na wieżowce World Trade Center i mieć powód do wojny w Iraku. Wymyślili bioterroryzm. Przypomina się historia wąglika – antraxu.

Od kilku dni profesor Caumes nie jest już w Salpetriere, lecz w Hotel Dieu, szpitalu częściowo nieczynnym. Jego hipoteza znalazła wszakże potwierdzenie w tajnych dokumentach wojskowych ujawnionych w Stanach Zjednoczonych: dr Fauci skłamał Senatowi USA! Odpowiedzialny za politykę sanitarną Ameryki dr. Fauci zeznał pod przysięgą, że nie ma związku między doświadczeniami w laboratorium P4 finansowanym przez Amerykanów a ukazaniem się w Wuhan złowrogiego wirusa Covid-19.

Uważnie słucham wypowiedzi uczonych, mimo oficjalnego ich potępienia i nałożonych kar, ponieważ należą do najwybitniejszych infekcjologów, jakich Francja, Europa i świat mają. Skąd ta nagonka na nich? Czy stawka jest warta, aby poświęcać dorobek wybitnych naukowców? Szczepionka to lek, który chroni i uodparnia. Tymczasem zastrzykiwane produkty ani nie chronią, ani nie uodparniają. Gorzej – mogą ułatwiać zarażenie.

Trzecia akcja szczepień w ciągu trzech miesięcy trwa. Przyjdzie w ślad za nią czwarta i piąta. Jak się raz zaczęło, nie można się już wycofać. Przypomina się historia tego Australijczyka, który dostał nowy bumerang i zwariował, nie mogąc się pozbyć starego. Świat oszalał, gdyż wg Światowej Organizacji Zdrowia częste powtarzanie szczepionki jest niewskazane! (komunikat 27 grudnia 2021). Europejska Agencja Leków idzie jeszcze dalej. Dr Marco Cavaleri przestrzega: nadmierne powtarzanie szczepionki będzie osłabiać odporność. (11 stycznia 2022).

Szczepionka jest niepotrzebna – mówi ze swej strony profesor Caumes, ponieważ omicron jest niegroźny jak katar. – W ciągu ostatnich 24 godzin wykryto 200 000 nowych przypadków pozytywnych – odpowiada mu rząd. Trudno jest wierzyć we wszystko, co mówią władze. „Mówię i powtarzam – szczepionka nigdy nie będzie obowiązkowa” – powiedział prezydent Macron 27 grudnia 2020 r. Od tego czasu mnoży restrykcje, aby zmusić naród do szczepień.

Co do nowych przypadków – ma rację. Dzisiaj (20 I) już jest ich pół miliona. Wykryto je, ponieważ ich szukano. Gdyby testowano katar – przypadków pozytywnych byłyby pewnie miliony.

Katar jest chorobą spowodowaną przez koronawirusa. Nie należy na niego się szczepić. W styczniu badacze z Imperial College w Londynie odkryli, że koronawirus kataru chroni od zarażenia koronawirusem omicrona. „Wysoki poziom komórek T wytworzonych przez organizm zarażony katarem może chronić przeciwko zarażeniu Covidem-19” stwierdził dr Rhia Kundu. Profesor Lalvani, współautor badań, poszedł jeszcze dalej – wyjaśnił, że komórki T zaatakowane przez koronawirusa kataru chronią przed zarażeniem SARS-CoV-2.

Kiedy rok temu profesor Raoult zaproponował prowadzenie badań w tym kierunku, spotkał się we Francji z szyderstwem i atakiem czynników odpowiedzialnych. Proponowano nawet poddanie go badaniu psychiatrycznemu.

Wariant omicron jest słabszy od wariantu delta, który był słabszy od swoich poprzedników. Pandemia przebiega zatem według scenariusza dokładnie opisanego przez prof Didiera Raoulta półtora roku temu. Od tego czasu profesor został wrogiem publicznym nr 1.

Jak bardzo prawda jest niebezpieczna, pokazuje podjęta akcja. Co tydzień wysuwa się przeciwko Raoultowi nowe fałszywe oskarżenie. Dociekliwy dziennikarz naliczył tych kłamstw osiemnaście. Oszuści nie wahali się finansować nawet fałszywych statystyk i fałszywych badań, zapłacili 50 mln dolarów bandzie hochsztaplerów za sporządzenie i opublikowanie w „Lancecie” sfałszowanego raportu mającego skompromitować terapię prof. Raoulta oraz opublikowali całkiem ostatnio fałszywe statystyki zachorowań.

Gdy idzie o nasze zdrowie, nie bardziej można zaufać urzędnikom europejskim, którzy zakupili w firmie Gilead za miliard 200 milionów euro remdesivir, lek, jak się okazało, nieskuteczny, a zwłaszcza szkodliwy.

Ponieważ Raoult miał rację, uwaga opinii publicznej zwróciła się ponownie do niego z pytaniem: Czy następne szczepienia do czegoś służą? – Z epidemiologicznego punktu widzenia odpowiedź brzmi – nie! Nie służą – odpowiedział słynny infekcjolog z Marsylii, który wyjaśnił: – Szczepienia nie opanowują epidemii, przeciwnie – kraje, które mają najwięcej szczepionych, mają najwięcej przypadków zachorowań (23 stycznia).

– Istnieje nawet fenomen, niedostatecznie zanalizowany, a który jest bardzo ważny: w 2–3 tygodnie po szczepionce ilość zachorowań wzrasta. Wynika to z faktu naukowego, któremu epidemiolodzy nie poświęcili dostatecznie wiele uwagi: w organizmie istnieją antyciała, które go uodporniają i chronią przed zarazkami. Ale oprócz nich istnieją także inne antyciała, które przeciwnie – ułatwiają zarażenie. (Nawiasem mówiąc to samo stwierdził potępiony genetyk dr Christian Velot, prof. Eric Caumes zaś potraktował zjawisko antyciał sprzyjających zarażeniu jako oczywiste dla każdego wirusologa).

Jeśli przyjrzeć się obciążeniu wirusowemu – tłumaczy dalej prof. Raoult – w przypadku wariantu delta ludzie zaszczepieni mieli obciążenie wirusowe większe od niezaszczepionych. Stwierdziliśmy w naszym szpitalu – mówi profesor – że wśród ludzi, którzy przychodzą, jest wielu bezobjawowych wśród zaszczepionych i nie ma asymptomatycznych wśród niezaszczepionych.

W świetle badań naukowych strategia sanitarna przyjęta przez władze wydaje się zatem błędna. Kto za nią odpowiada? Komitet naukowy? Prowadzone są w tych dniach przez komisję senatu dochodzenia na ten temat. Wynika z nich, że największy udział w ustalaniu strategii mają amerykańskie gabinety konsultingowe działające we Francji. Według liczb podanych przez deputowaną Republikanów, Veronique Louvagie, w lutym 2021 roku ministerstwo zdrowia podpisało 28 umów, od marca 2020 do stycznia 2021 r., na ogólną kwotę 11,353 milionów euro z siedmioma gabinetami konsultingowymi (w tym 4 miliony z najbardziej wpływowym McKinsey) na zarządzanie kryzysem sanitarnym. We wtorek 18 stycznia Thomas London wyjaśnił senatorom, iż rząd zwraca się do jego gabinetu czasami po „radę w przyspieszeniu kampanii szczepień”.

Napisałem w mojej książce i powtarzam: informacje dotyczące covidu nie wyrażają moich opinii, nie jestem uczonym (Pandemia wielka mistyfikacja, wyd. Antyk). Jako publicysta uważam za swoją powinność zawodową przekazać najwierniej jak potrafię opinie innych. Opieram się na wypowiedziach uczonych, którzy zabierają głos po to, aby informować niespecjalistów, takich jak Wy, takich jak ja o tym, jak się sytuacja przedstawia w świetle danych nauki.

Wykładnia oficjalna jest całkiem różna od tych danych. Rzeczywistość zastąpiono przez opowieść o rzeczywistości. Metodę przejęto od reklamy. Z pandemią jest dzisiaj tak, jak z befsztykiem w opakowaniu. Zamiast mięsa, zamiast tego, co jest w środku, pokazują nam fotografię mięsa na opakowaniu.

Pod wpływem stresów i stałego napięcia naród odczuwa rozmaite dolegliwości, bez których by się obył, gdyby nie napędzano mu stracha, gdyby nie „zasrywano mu życia”, mówiąc językiem francuskiego prezydenta. Sytuacja coraz bardziej przypomina historię tej papugi, którą miał pewien paryski konsjierż. Papuga powtarzała przez cały dzień: uwaga na stopień!, uwaga na stopień! I wszyscy rozbijali sobie głowy, bo stopnia nie było.

Konkluzja prof Raoulta: Doprowadzono do szczytu stwierdzenie: Ja wiem lepiej, co jest dobre dla ludzi, i chromolę naukę. – A ja nie chromolę nauki – kończy wirusolog.

Artykuł pt. „Szczepionki – powrót profesora Raoulta” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w lutowym „Kurierze WNET” nr 92/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Szczepionki – powrót profesora Raoulta” na s. 3 „Wolna Europa” lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Włodzimierz Putin realizuje zapowiedź swego poprzednika, też Włodzimierza / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” 92/2022

„Zapotrzebowanie na energię w Europie stwarza okazję do zbudowania trwałej zależności energetycznej kontynentu od dostaw ze Wschodu” – tak napisał Putin w swej pracy doktorskiej w 1997 roku.

Zbigniew Kopczyński

Zupełny brak zaskoczenia

Jak to brak zaskoczenia? Kto mógłby spodziewać się tak agresywnej postawy Rosji? Przecież i jej prezydent, i minister spraw zagranicznych wielokrotnie zapewniali o dążeniu jedynie do pokoju. No tak, zapewniali. Pewien niemiecki krzykacz z małym wąsikiem też tak zapewniał.

Przykro było przez ostatnie dziesięciolecia patrzeć, jak rozsądni, wydawałoby się, ludzie nabierają się na „maskirowkę” z demokratyczną i pokojową Rosją.

Byli wprawdzie tacy, którzy ostrzegali, ale robiono z nich oszołomów albo rusofobów, co szczególnie stosowano do Polaków. Zignorowano nawet ostrzeżenia tych agentów GRU i KGB, którzy zdecydowali się zmienić front. W miłej atmosferze samooszukiwania dążono do jak najściślejszych kontaktów ekonomicznych, politycznych, a nawet wojskowych, nie zważając na płynące stąd zagrożenia dla wolnego świata.

Miłość zachodnich demokracji do Rosji, jak to z miłością bywa, okazała się ślepa. I to zaślepienie nie pozwalało zauważyć, że nawet za panowania gołąbków pokoju, Gorbaczowa i Jelcyna, Rosja interweniowała zbrojnie na Litwie i w Naddnieprzu, wywołała wojnę w Gruzji, oderwała od niej części terytorium, i prowadziła wojnę w Czeczenii. Następca tych dwóch gołąbków, w którego oczach pewien były amerykański prezydent ujrzał szczerego demokratę, był jedynie bardziej konsekwentny. Dokończył pacyfikacji Czeczenii, dziesiątkując jej ludność, później napadł na Gruzję i Ukrainę. A teraz stawia Zachodowi ultimatum, grożąc wojną na dużą skalę.

Jak to się stało, że może sobie na to pozwolić? Ano, Włodzimierz Putin realizuje zapowiedź swego poprzednika, też Włodzimierza, Lenina i kupuje od kapitalistów, czyli zachodnich demokracji, sznur, na którym chce ich powiesić. Ten sznur to nie tylko nowoczesne uzbrojenie, ochoczo sprzedawane mu przez kraje Zachodu, przede wszystkim Niemcy. To również, a może przede wszystkim. uzależnienie od dostaw surowców energetycznych, szczególnie gazu.

Opłaciło się wieloletnie cierpliwe inwestowanie w płatnych agentów, agentów wpływu, a również w nieświadomych, pełnych dobrej woli pożytecznych idiotów: obrońców pokoju, środowiska i klimatu. Agenci wpływu to osobny, obszerny temat. Wystarczy sprawdzić, kto jest ostatecznym właścicielem firm czy sponsorem think tanków, w których dorabiają sobie wpływowe persony Unii Europejskiej.

W ideologicznym amoku, zacięcie walcząc z emisją dwutlenku węgla, Europa likwiduje inne źródła energii i uzależnia się od rosyjskiego gazu, bo energia ze źródeł odnawialnych jest daleko niewystarczająca. By zmniejszyć emisję CO2, likwiduje się zarówno elektrownie węglowe, jak i atomowe, choć te ostatnie emitują zbrodniczego dwutlenku węgla 0 (słownie: zero). Jaka w tym logika? No, przecież nie mówimy o logice, tylko o ideologii.

A logicznie działa Rosja, zwiększając dostawy gazu do Europy. Sama w tym czasie spokojnie wydobywa węgiel i spala go w swych elektrowniach.

Widocznie CO2  z emisji rosyjskich (i kilku innych krajów) mniej zagraża klimatowi niż z europejskich. Podobnie jest z gazem jako alternatywą dla węgla.

Wiadomo, że spalanie węgla generuje dwutlenek tegoż, choć współczesne filtry znacznie ograniczają jego emisję. Podobnież spalanie gazu ziemnego, składającego się z węgla i wodoru, wytwarza, oprócz wody, tenże dwutlenek węgla. Być może jednak C02 z rosyjskiego gazu nie zagraża klimatowi, tak jak radzieckie rakiety jądrowe nie zagrażały nikomu…

Jak stoi wyżej, miłość jest ślepa i nie spostrzega ewidentnych zapowiedzi kłopotów, a były nimi ograniczenia w dostawach gazu w celu wywarcia presji na odbiorców. Nie spostrzegła też expressis verbis wyrażonych zapowiedzi, do czego może (a raczej powinno) prowadzić postawienie na rosyjski gaz. „Zapotrzebowanie na energię w Europie stwarza okazję do zbudowania trwałej zależności energetycznej kontynentu od dostaw ze Wschodu” – tak napisał w swej pracy doktorskiej w 1997 roku skromny acz ambitny doktorant o nazwisku Putin, a imieniu Włodzimierz. I teraz to realizuje.

Kierując się czystym uczuciem, Niemcy przekazały rosyjskiemu Gazpromowi swoje magazyny gazu ziemnego, a Rosjanie skrzętnie opróżnili je przed zimą. Rozpoczęli też miarkowanie dostaw, by wzbudzić obawy przed ich zatrzymaniem. I jak tu teraz Rosji podskoczyć, gdy na zewnątrz coraz chłodniej?

Polska odziedziczyła po PRL zupełne uzależnienie od rosyjskich dostaw ropy i gazu. Jeśli spojrzymy na minione ponad 30 lat, widzimy, jak niewiele zrobiono, w zasadzie nic, by zmienić ten stan rzeczy. Jakby uzależnienie od Rosji było trwałe i naturalne.

Dopiero rząd Jerzego Buzka (Akcja Wyborcza Solidarność) jako pierwszy podjął kroki w celu dywersyfikacji dostaw. We wrześniu 2001 r. PGNiG podpisało z grupą firm norweskich umowę na dostawy gazu ze złóż norweskich i budowę służącego do jego przesyłu gazociągu biegnącego po dnie Bałtyku, czyli tego, co dziś nazywamy Baltic Pipe.

Niestety, krótko po podpisaniu tej umowy AWS przegrał z kretesem wybory i do władzy powrócili towarzysze z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nie trzeba było długo czekać, by ówczesny premier, Leszek Miller, anihilował umowę, przywracając stan poprzedni, być może w ramach spłaty moskiewskiej pożyczki. Bałtyk był więc czysty i nic nie stanęło na przeszkodzie budowy gazociągu Nord Stream, dzięki któremu nie tylko dało się ominąć Polskę, ale też zablokować rozwój portów w Szczecinie i Świnoujściu.

Kolejny, tym razem po latach skuteczny krok na drodze do dywersyfikacji dostaw podjął rząd Prawa i Sprawiedliwości z premierem Marcinkiewiczem, decydując w roku 2006 o budowie gazoportu w Świnoujściu. Budowa ciągnęła się jak spaghetti, przy nikłym zainteresowaniu rządu Platformy Obywatelskiej, ale po dziesięciu latach gazoport ruszył.

W międzyczasie, w roku 2010, rząd PO-PSL pod kierunkiem Donalda Tuska, reprezentowany przez wicepremiera Waldemara Pawlaka, podpisał długoletnią, bo obowiązującą do roku 2037 umowę uzależniającą Polskę od dostaw gazu z Rosji na bardzo niekorzystnych dla nas warunkach. Te warunki spowodowały interwencję Komisji Europejskiej i doszło do sytuacji niespotykanej: przedstawiciel KE wynegocjował w Moskwie warunki korzystniejsze dla Polski wbrew stanowisku rządu polskiego. Skrócono czas obowiązywania umowy do roku 2022.

W tym roku planowane jest uruchomienie Baltic Pipe, której budowę podjął i, mimo problemów, finalizuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. W kwestii gazu Polska nie będzie już skazana na dyktat Rosji.

Ważną rolę w dążeniu do zróżnicowania dostaw paliw odegrał prezydent Lech Kaczyński. Echo tych działań w polskich mediach było śladowe. Interesowały się one odwrotnie założonym szalikiem prezydenta czy plastykową torbą trzymaną przy wchodzeniu do samolotu. A tymczasem Lech Kaczyński podjął próbę zbudowania rurociągu dostarczającego ropę z Kazachstanu i Azerbejdżanu, omijającego Rosję i przez Ukrainę dostarczającą ją do Polski.

W tym celu odbył podróże do roponośnych republik, a w maju 2007 r. w Krakowie odbył się szczyt energetyczny, na którym prezydenci Polski, Ukrainy, Litwy, Azerbejdżanu i Kazachstanu zadeklarowali współpracę w umożliwieniu przesyłu ropy z rejonu Morza Kaspijskiego do Europy. 14 IV 2008 r. w obecności prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki oraz prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego została podpisana umowa na realizację techniczno-ekonomicznego uzasadnienia projektu „Odessa–Brody–Płock–Gdańsk”, pierwszego etapu tego projektu. Niestety wkrótce po tragedii smoleńskiej prezydenci Azerbejdżanu i Kazachstanu wycofali się z tej inicjatywy i nie doszła ona do skutku.

A teraz pomyślmy, jaka byłaby nasza sytuacja, gdyby udało się zrealizować ten i podobne projekty.

Ropociąg, a w ślad za nim gazociąg, dostarczające surowce znad Morza Kaspijskiego z pominięciem Rosji, dałby i Polsce, i Europie inną pozycję negocjacyjną w stosunku do Rosji. Zróżnicowanie dostaw zmniejszyłoby ilość rosyjskich paliw sprzedawanych na rynku europejskim. Tym samym zmniejszony zostałby strumień pieniędzy zasilający rosyjskie zbrojenia.

Zniknąłby też sens budowy gazociągu Nord Stream, jako że nie byłby w stanie pełnić swej głównej funkcji: szantażu energetycznego. Byłoby pięknie.

I dlatego musiał zginąć Lech Kaczyński.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Zupełny brak zaskoczenia” znajduje się na s. 1 i 2 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Zupełny brak zaskoczenia” na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 92/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

167 notowanie Listy Polskich Przebojów Polish Chart

Sławomir Orwat, twórca Listy PoliszCzart. Foto Monika S. Jakubowska.

Pierwsze miejsce w tym notowaniu zajęła formacja Wrocławska Wielka Płyta z utworem „Lustro”.

1. Wrocławska Wielka Płyta – Lustro

2. Revival – Maska

3. Grupa Ż – Kły

4. Michał Swaczyna – Weightlessness

5.  Klangor – Fristajla

6.  Pepi – Dość

7. Prorock – Hades

8 Natalia Lesz – Gdybyśmy

9. Strefa Zagrożenia Hałasem – Moja Strona

10.  Thumbnail – Szept

11. Meteroids – Feels

12. Purple Daze – Under The Gun

13. ZŁE PSY – Miłości moc

14.  Black Light – Winter

15.  Kapela Bożków – Rysiu

16.  KSU – Kto Cię obroni Polsko

17.  Chazio – Pada śnieg

18.  Gabi Foksa – Odeon

19. Danny Steel – Czas

20. Roch – Raj

21. MoodMan – Wosk Głód i Ochra

22.  Łukasz Drapała & Chevy – A my nie chcemy uciekać stąd

23.  Ania Byrcyn – Dokąd

24. Ryszard Wolbach – Nie zabronisz mi tańczyć

25.  Robgitarnik i #Przyjaciele – W głównej roli Ty

26. Łukasz Łyczkowski 5 RANO – Niepokonany

27. Ruby Run – Kiedyś

28. 3MA – Jak Indianiin

29.  Paweł Tur – Takiej Cię nie znałem

30. Basia Kawa  – Violin fire

 

Konfrontacje Muzyczne – odcinek 258 z 30 stycznia 2022 r. – prowadzi dr Roman Zawadzki

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj. Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl 

Zapraszamy do odsłuchania poprzednich audycji muzycznych Romana Zawadzkiego, które znajdują się tutaj.

Więcej publikacji autora, w tym niektóre książki znajdziesz na romanzawadzki.pl 

Postęp jest naturalny i niepowstrzymany. To dobrze czy źle? / Wacław Kruszewski, „Kurier WNET” nr 90-91 2021/2022

Postęp techniczny nas nie zniszczył, a przeciwnie, wzmocnił i dopomógł w rozwoju. Korzyści z niego nie rozkładają się równomiernie, ale to sprawa polityki i mentalności człowieka i różnic kulturowych.

Wacław Kruszewski

Sztuczna inteligencja. Jaśniejsza strona mocy

Po przeczytaniu w poprzednim numerze (89/2021) „Kuriera WNET” tekstu p. Adama Gnieweckiego A kiedy fikcja ciałem się stanie odniosłem wrażenie, że wśród szerokiej gamy aspektów pozytywnych i negatywnych rozwoju inteligencji maszynowej, autor dostrzega i podkreśla głównie te ostatnie. Obawy związane z nowymi, rewolucyjnymi wynalazkami chyba będą towarzyszyć nam zawsze.

Wszystkiego można użyć w złym albo dobrym celu. Dla wynalazcy dynamitu, Alfreda Nobla, z przekonań pacyfisty, fakt, iż zawdzięczał swoją fortunę „narzędziom śmierci”, był wielkim problemem natury moralnej.

W końcu XIX w. testamentem przeznaczył swój majątek na stworzenie funduszu, z którego dochody miały być dzielone w formie 5 nagród za osiągnięcia naukowe oraz na polu zbliżenia między narodami, rozbrojenia i krzewienia idei pokojowych.

Po wynalezieniu ciężkiego karabinu maszynowego uznano, że wojny staną się tak mordercze, iż zniweczą ludzkość albo przestanie się je prowadzić.

Na przekór wieszczeniu zagłady ludzkości przy okazji pojawiania się nowych odkryć nauki i techniki, wciąż istniejemy, stale rozwijamy się i mnożymy.

Około roku 1820 był nas miliard, a obecnie 8 miliardów. Żyjemy coraz dłużej, przynajmniej w krajach korzystających z postępu technicznego, czyli rozwiniętych. Zatem, per saldo, postęp techniczny nas nie zniszczył, a przeciwnie, wzmocnił i dopomógł w rozwoju. Fakt, że korzyści z niego obecnie nie rozkładają się równomiernie na wszystkich mieszkańców Ziemi, to raczej sprawa polityki i mentalności człowieka oraz różnic kulturowych. Powstanie zaawansowanej sztucznej inteligencji na pewno nas odmieni, ale czy zniszczy ona ludzkość, czy też będzie służyć jej pożytkowi, zależy od jej twórcy i użytkownika, czyli człowieka.

W artykule przytoczono dość katastroficzne wizje autora artykułu oraz wielu najtęższych głów, np. Stephena Hawkinga, Elona Muska i innych, w tym głos uczonych z Towarzystwa Maxa Plancka, którzy „twierdzą, że przy obecnym poziomie techniki ludzkość nie ma szans na kontrolowanie superinteligentnej AI, zdolnej do ocalenia lub zniszczenia ludzkości”. Właśnie, „ocalenia lub zniszczenia ludzkości”. Czy na podstawie historii przygody ludzkości z techniką nie należałoby przychylić się raczej do pierwszej części werdyktu – czyli „ocalenia ludzkości”? Nie mam pewności, czy udoskonalenie istoty ludzkiej na drodze manipulacji genetycznych, czego da się dokonać jedynie przy pomocy SI, nie uczyni nas zdrowszymi, mądrzejszymi i sprawniejszymi.

Przez tysiąclecia ludzie marzyli o eliksirze młodości, siły, mądrości i nieśmiertelności. To właśnie SI może pomóc te marzenia spełnić. Przynajmniej częściowo.

Postęp jest genetycznie wbudowany w naszą naturę, a więc naturalny i niepowstrzymany. To cecha, którą cieszy się tylko jeden gatunek stworzeń zamieszkujących naszą planetę – homo sapiens. Dzięki odwadze wprowadzania nowości w życie przedwczorajsze marzenia wczoraj „ciałem się stały”, a dzisiaj są powszedniością.

W regionach wysokiej kultury technicznej, gospodarczo rozwiniętych, ludzie stają się coraz bardziej samotni. Izoluje ich od siebie także postęp, w postaci wszelkich elektronicznych komunikatorów, pozornie zastępujących tak istocie ludzkiej potrzebne kontakty osobiste, rozmowy o swoim wnętrzu, o problemach mikro i makro świata, dzielenie się emocjami. Ta samotność powoduje cierpienie, alienację. Słowem – unieszczęśliwia.

Polecam amerykański dramat filmowy z 2013 r. Ona (tytuł org. Her; scenariusz i reżyseria Spike Jonze). Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości. To historia rozwiedzionego, samotnego trzydziestoparolatka, któremu przelotne kontakty z kolegami z pracy i nielicznymi znajomymi nie zaradzają uczuciowej pustce i poczuciu samotności. Sytuację zmienia wmontowanie do jego komputera panelu SI – miłej, mądrej, czułej kobiety o czarującym, lekko matowym głosie, która wirtualnie spędza z nim, za pośrednictwem terminala wielkości małego notesika, całe dnie i noce. Są razem w pracy, w sklepie i na wakacjach. Rozumieją się świetnie. Zwierzają się sobie. Rozmawiają o jej i jego osobistych i intymnych, skrywanych przed światem, problemach. Relacja jest obustronna. Jakby byli dla siebie stworzeni. Ona wyznaje mu miłość, a on ją odwzajemnia. Stają się parą, a jednemu trudno żyć bez drugiego. Z dość ponurego, przybitego, przegranego życiowo faceta bohater staje się radosnym, promieniującym optymizmem i dobrym humorem mężczyzną.

Może ktoś czytający te słowa zechce film zobaczyć, więc nie zdradzę dalszego ciągu i zakończenia. Ale czy w obliczu poczucia samotności, z powodu której cierpi wielu, nie jest to, choćby sztuczne i tymczasowe, jakieś rozwiązanie? Może tak, gdy już możliwości SI na to pozwolą. Nawet z najwierniejszym psem nie pogadasz. Najwyżej możesz się wygadać. A to nie to samo.

Co do wojen, czyż nie lepiej, by zamiast ludzi walczyły ze sobą z drony i roboty dowodzone przez sztuczną inteligencję? Gdy któraś ze sztucznych stron analitycznie i szybko stwierdzi, że już nie ma szans na zwycięstwo, podda się. Zamiast żołnierzy i ludności cywilnej zniszczone zostaną maszyny, a ludziom pozostanie uznanie wyniku ich zmagań.

Czy nie lepiej, że, jak podaje autor artykułu o SI, podczas ostatnich walk Izraela z Hamasem armia izraelska, dzięki wsparciu sztucznej inteligencji, „osiągnęła więcej w czasie 50 godzin walki niż podczas 50 dni wojny w roku 2014 roku”? Sadzę, że skrócenie konfliktu oszczędziło wiele istnień ludzkich i cierpień ludności cywilnej.

Bomba atomowa to dzieło ludzkiej myśli i jednocześnie potencjalnie straszliwa broń masowej zagłady, ale z drugiej strony możliwe, że jej wynalezienie i związany z nią obustronny lęk przed skutkami jądrowego starcia uchronił nas, jak dotychczas, od następnej wojny światowej. Za to jest pewne, że prace nad techniką jądrową, oprócz wielu innych pożytków, przyniosły nam rozpowszechnione, czyste i wydajne elektrownie atomowe. Tragiczne wypadki z nimi związane zdarzają się bardzo rzadko i są coraz mniej prawdopodobne.

Trudno nie zgodzić się z tezą p. A. Gnieweckiego, że przyszła sztuczna inteligencja będzie chciała rozwijać się i eksplorować wszechświat, szczególnie, iż to samo sugerował nieżyjący już Stephen Hawking.

Genialny wizjoner Stanisław Lem już w latach 60. ubiegłego wieku, choćby w opowiadaniach Przyjaciel albo Rozprawa, przewidział stworzenie prawie doskonałej sztucznej inteligencji i jej niebezpieczną tendencję do samodzielności.

Lem, podobnie jak ja, upatrywał przewagi człowieka i jego zwycięstwa nad zbuntowanymi maszynami w człowieczeństwie i nieprzewidywalności zachowań ludzkich dla logicznie, zimno i racjonalnie kalkulującego automatu.

We wszechświecie musi istnieć inne od naszego życie rozumne. Wśród trylionów gwiazd przynajmniej część musi być otoczona planetami i jeśli na jednym milionie z wielu ich miliardów panują warunki, w których może powstać życie i rozwinąć się w formę rozumną, to tak się stało albo tak się stanie. Czemu Ziemia miałaby być wyjątkiem? W takim razie we wszechświecie istnieją niezliczone cywilizacje od nas starsze, młodsze i nasze równolatki. Cywilizacje starsza od naszej o np. milion lat wyprzedziły nas w rozwoju niewyobrażalnie. Musiały już bardzo dawno zbudować wysoko zaawansowane myślące maszyny, coś w rodzaju naszej, raczkującej jeszcze, SI.

Jeśli, mimo iż w kosmos wysyłamy ogromne ilości uporządkowanych sygnałów – fal elektromagnetycznych, cywilizacje te nie reagują, to albo nas nie zauważyły, albo nie widzą sensu komunikowania się z „pierwotniakami”, albo już zniknęły, wyniszczone przez maszyny, które same skonstruowały. A te z kolei nie są zainteresowane relacjami z prymitywną biologią.

Może tak wyglądają końce cywilizacji? Unicestwiają je ich własne dzieła – szczytowe i ostatnie osiągnięcia.

Mam nadzieję, że dotyczy to tylko części planet, na których rozwinęły się istoty rozumne. Tuszę, że inni, rozumni i rozsądni mieszkańcy pozostałych umieli poskromić maszyny i wprząc je do służby. Ale i oni nie są zainteresowani nawiązaniem życia towarzyskiego z Ziemianami, w porównaniu z nimi, istotami na progu rozwoju.

Jak wspomniałem na początku, autor artykułu A kiedy fikcja ciałem się stanie akcentuje mocniej niebezpieczeństwa niż pożytki płynące z rozwoju SI. Może do rozważań o niebezpieczeństwach towarzyszących powstaniu rozwiniętej sztucznej inteligencji warto dołączyć optymistyczną myśl o jej stronach pozytywnych i szczęśliwej koegzystencji z nią człowieka. Pod warunkiem kontrolowania inteligencji sztucznej przez mądrość naturalną oraz wynikający z niej rozsądek i umiarkowanie.

Od Redakcji: Zapraszamy PT Czytelników do kontynuowania dyskusji na powyższy temat oraz o wszelkich poruszanych w naszej gazecie zagadnieniach.

Artykuł Wacława Kruszewskiego pt. „Sztuczna inteligencja. Jaśniejsza strona mocy” znajduje się na s. 1 i 13 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90-91/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Łukasz Drapała & Chevy w Muzycznym IQ

Łukasz Drapała & Chevy. Zdj. Lesław Kopecki

28 stycznia 2022 r. gościliśmy Łukasza Drapałę, który opowiedział o wyjątkowej płycie „40/70 Gintrowski”,

na której wspólnie ze szczecińskim zespołem Chevy zinterpretował na rockowo „przeboje” wielkiego barda. Zapraszamy do odsłuchu.

„40/70 Gintrowski” to specjalny projekt muzyczny szczecińskiego zespołu Łukasz Drapała & Chevy, prezentujący twórczość Przemysława Gintrowskiego w nowej, pozwalającej dotrzeć do szerokiego grona odbiorców stylistyce, przygotowany z okazji obchodów 40-lecia wprowadzenia stanu wojennego oraz 70. rocznicy urodzin artysty. Płyta nie będzie kolejnym zbiorem coverów, a specjalnym i wyjątkowym hołdem dla wybitnego barda i jego muzyki. Wybrana stylistyka oraz rok wydania płyty są nieprzypadkowe. Przemysław Gintrowski nigdy nie ukrywał sympatii do rockowej, a nawet metalowej muzyki. Propozycja nowych aranżacji największych przebojów artysty jest więc próbą ukazania tej rockowej część duszy Gintrowskiego. To nie tylko ukłon w stronę jego gustów muzycznych, inspiracji, lecz także swojego rodzaju zabawa w „co by było, gdyby?…”. Płyta z największymi przebojami jest również spełnieniem marzenia kompozytora. Marzenia, którego realizację przerwała śmierć. Na płycie gościnnie zaśpiewała córka artysty – Julia Gintrowska, nadając całemu projektowi wymiar ponadpokoleniowy.

Klip „A My Nie Chcemy Uciekać Stąd”: https://youtu.be/cG1CJkw2yWg

Oficjalny patronat nad płytą objęła Agnieszka Gintrowska – żona artysty.

Gościnnie na krążku pojawili się również – Tomek Nawrot, Jarosław Chilkiewicz, Marek Szul, Jakub Wiśniewski i zespół Prababa.

Zespół planuje serię koncertów po całej Polsce oraz promocję drugiego singla z teledyskiem już w lutym. Domy kultury, kluby oraz wszelkie instytucje zainteresowane prezentacją projektu na swojej scenie mogą kontaktować się bezpośrednio z zespołem.

Partnerami projektu są Województwo Zachodniopomorskie i Gmina Miasto Szczecin w ramach Mecenatu Kulturalnego Miasta Szczecin.

Od zespołu: „Album „40/70 Gintrowski” to było jak na razie jedno z naszych największych wyzwań. Odnosimy wrażenie, że wszyscy staliśmy się lepsi. Zachowanie balansu pomiędzy tym, co oryginalne i kanoniczne, a tym, co nasze serca chciały wnieść, okazało się trudną sztuką, ale i bardzo kuszącym wyzwaniem. Czy nam się udało? Ocenicie sami. Jesteśmy niezwykle dumni z efektów. Mamy nadzieję, że nie tylko uda nam się pogodzić fanów Przemysława z nowym brzmieniem utworów z jego repertuaru, ale także przyciągnąć i zainteresować każdego fana muzyki rockowej, któremu twórczość Gintrowskiego do tej pory była obca. Dziękujemy naszym przyjaciołom i rodzinom za wsparcie. Dziękujemy wszystkim biorącym udział w tym przedsięwzięciu – ich udział jest nieoceniony. Dziękujemy Agnieszce i Julii Gintrowskim za pomoc w realizacji projektu, szczere wsparcie i każde dobre słowo”.

źródło: cantaramusic

Muzyczne IQ – Radek Ruciński i Paweł Szczepanik

realizacja dzwięku: Kaja Bezubik