Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Zobacz także:
Ks. prof. Michał Janocha: sobór nicejski I otwierał Kościół na tradycje hellenistyczne
Druga część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Ks. prof. Michał Janocha: sobór nicejski I otwierał Kościół na tradycje hellenistyczne
Pierwsza część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
W drodze do ziemi obiecanej: od idei Theodora Herzla po deklarację Arthura Balfoura
Ks. prałat Pascal Gollnisch, dyrektor generalny organizacji L’OEuvre d’Orient, komentuje sytuację chrześcijan na Bliskim Wschodzie.
W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Fot. Tomasz Szustek
Boże Narodzenie to czas, kiedy zatrzymujemy się na chwilę, by docenić to, co najważniejsze: rodzinę, miłość i wspólne chwile. I tak być powinno z każdym z nas.
Chociaż w różnych krajach obchodzimy te święta na swój tradycyjny sposób, jedno pozostaje niezmienne – pragnienie bycia razem, dzielenia się i składania sobie życzeń.
Tradycje mogą się różnić i oczywiście różnią, ale istota Świąt, tych świąt, jest ta sama. W Polsce wigilijny stół pełen jest potraw, które nie tylko smakują, ale i niosą ze sobą historię i polską korzenność. To barszcz, karp – co niesutannie dziwi Irlandczyków czy kutia. Na zachodzie Europy pojawiają się potrawy regionalne, od indyka w Anglii po pasztet w Niemczech.

Irlandzkie Boże Narodzenie to nie tylko czas spędzany z rodziną, ale także wyjątkowa okazja do delektowania się tradycyjnymi potrawami i przysmakami, które od pokoleń towarzyszą mieszkańcom Szmaragdowej Wyspy w tym szczególnym okresie. Z wielu charakterystycznych irlandzkich dań i słodkości, które są nieodłącznym elementem bożonarodzeniowego stołu na Wyspie wspomnę tylko kilka.
Tradycyjnym świątecznym daniem głównym jest pieczony indyk, często podawany z sosem borówkowym i brukselką. W niektórych regionach Irlandii, szczególnie w hrabstwach Cork i Kerry i na całym południu, gęś jest równie popularna, stanowiąc smakowitą alternatywę dla wszechobecnego indyka. Wspólnym elementem jest bogaty wybór dodatków, takich jak duszone ziemniaki, marchew, fasola i moje ulubione brokuły.
Mimo, że wyrzekam się wszelkich węglowodanów i słodkości, to mince pies owo małe, okrągłe ciasteczka wypełnione mieszanką suszonych owoców, przypraw z domieszką radosnej brandy pokonują mnie zdecydowanie. Te ciastka zawierają tzw. „mince meat”, które nie jest mięsem, ale raczej bogatym i słodkim farszem z rodzynek, śliwek, orzechów, cynamonu, imbiru i innych przypraw.
Moi irlandzcy znajomi podają je gościom z ciepłym napojem. Twierdzą, że to prawdziwy symbol irlandzkich Świąt.
No i jeszcze Christmas pudding, znany także pod nazwą „plum pudding” do którego nie może zabraknąć brandy butter, czyli masła zmieszanego z cukrem i alkoholem.

W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Irlandczycy dekorują domy światełkami, a tradycja wysyłania kartek zaczyna się z początkiem grudnia.
Najpiękniejsze są jednak chwile oczekiwania, pełne zapachu choinki i radości. Oczekiwania na spotkanie z najbliższymi bez telefonów, patrzenia na zegarki i nerwowości. Wigilijny wieczór w Irlandii nie jest tak oficjalny jak w Polsce. Irlandczycy nie przygotowują uroczystej kolacji, a tradycje postne są obce. Zamiast karpia, na stole króluje indyk, a dzieci wieszają skarpety na prezenty od św. Mikołaja.
Mimo postępującej laicyzacji, nadal zachowują wiele religijnych zwyczajów, takich jak zapalanie świecy w oknie, symbolizującej pomoc dla Świętej Rodziny.
Drugiego dnia Świąt, w Dzień św. Szczepana, żywa jest na wsiach i małych mistaeczkach tradycja kolędowania. Dzieci przebierają się za Wren Boys i zbierają datki na „króla ptaków”, strzyżyka, który – wedle legendy – wydał na męczęńską śmierć św. Szczepana.
Czas świąt w Irlandii kończy 6 stycznia i Święto Trzech Króli, kiedy tradycyjnie rozbiera się choinkę, a życie wraca do normy.

W dobie komercjalizacji coraz więcej ludzi zapomina, czym tak naprawdę są Święta. Choć prezenty stanowią ważny element, musimy pamiętać (i wpajać to naszym dzieciom i wnukom), że nie są one celem samym w sobie. Prawdziwym darem, jaki możemy podarować sobie i innym, jest czas – czas spędzony z rodziną, przyjaciółmi, w gronie bliskich. To właśnie te chwile stanowią o magii Świąt nadejścia Jezusa, a nie zawartości i finansowego ciężaru paczek pod choinką i skarpetach na zimnych kominkach (niestety klimatyczna zmora dopadła i Szmaragdową Wyspę).
W tym świątecznym felietonie moim nie może się obyć bez poezji. Oto przychodzi mi do głowy wiersz „The Old Woman of the Roads” Padraica Columa. Jego metafory, choć nie bezpośrednio o Bożym Narodzeniu, uchwyciły nadzwyczajnie stary irlandzki klimat i duchowość, którą można poczuć podczas świątecznego okresu.
Poezja Padraica Columa, pełna prostych obrazów, oddaje życie wiejskie, tradycje i wartości, które są tak silnie związane z Bożym Narodzeniem w Irlandii:
„/…/ Widziałem starą kobietę dróg,
Z koszem jabłek i chustką na ramionach.
Jej oczy były jasne blaskiem tej pory roku,
Gdy szła do kościoła przez śnieg, wszyscy razem.”
Moim ulubionym wierszem jest “A Christmas Childhood” Patricka Kavanagh, bez którego – taka ciekawostka – nie mielibyśmy święta literatury Bloomsday. Patrick Kavanagh to jeden z najbardziej znanych irlandzkich poetów, który w swoim wierszu, który przypominam, wspomina swoje dzieciństwo w irlandzkiej wsi.

Poezja ta pełna jest nostalgii za prostymi, tradycyjnymi świętami, które były obchodzone w małej społeczności.
Wypada też zanucić coś świątecznego z elementem irlandzkim… Myślę, myślę i mam!
To “The Twelve Days of Christmas” i wersję zdecydowanie na irlandzką nutę i nostalgię!
Choć ta jedna z najpopularniejszych kolęd na Wyspie ma swoje korzenie w Anglii, to Irlandczycy stworzyli swoje wersje, które często zawierały rodzime akcenty. W różnych zakątkach Szmaragdowej Wyspy oprócz tradycyjnych “dwunastu dni”, pojawiają się odniesienia do irlandzkiej kultury, przede wszystkim do miejscowych tradycji muzycznych, szaty roślinności czy fauny. Oto przykład:
„On the first day of Christmas my true love gave to me,
A partridge in a pear tree.
On the second day, two Irish dancers pranced,
And a thousand fiddles filled the air.”
co możemy przetłumaczyć:
„Pierwszego dnia Bożego Narodzenia mój prawdziwy ukochany dał mi,
Bażanta na gruszy.
Drugiego dnia, dwaj irlandzcy tancerze tańczyli,
A dźwięki tysiąca skrzypiec wypełniły powietrze.”
W duchu irlandzkiej tradycji, pełnej ciepła, serdeczności i nadziei, pragniemy złożyć Wam życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia oraz nowy rok 2024.
W imieniu swoim własnym, moich drogich przyjaciół i współpracowników Studia 37 Radia Wnet oraz programu „Polska Tygodniówka” w radiu irlandzkim NEAR FM oraz portalu Polska-IE.com – Katarzyny Sudak, Tomasza Szustka, Bogdana Feręca, Jakuba Grabiasza oraz Jacka Vanzeka – życzymy Wam przede wszystkim odnalezienia światła i dobra, które płynie ze żłóbka gdzie położono małego Jezuska, potem zdrowia, zacieśniania w blasku miłości najtrwalszych więzów rodzinnych i przyjacielskich, wreszcie wolności i gorącej miłości.
A przy wigilijnym stole, tak jak w najpiękniejszych irlandzkich opowieściach i baśniach, niech zagości dobro, piękno, szacunek i światło Narodzonego Mesjasza, które rozświetli każdy ciemny zakamarek w naszych sercach. Nollaig Shona Duit! – krzyczę z nadzieją, jak Irlandczycy panowie tej ziemi.
Tomasz Wybranowski
fot. Tomasz Szustek

Andrzej Mozgała wirtuoz gry na cymbałach, zdobył wiele nagród, w tym pierwsze miejsce na Ogólnopolskich Spotkaniach Cymbalistów w Rzeszowie w 2017 roku. Wykonuje zarówno tradycyjne utwory ludowe, jak i opracowania utworów Fryderyka Chopina, takich jak mazurki i Polonez A-dur op. 40 nr 1, które nagrał na potrzeby Polskiego Radia
Andrzej Mozgała w imieniu Wojewódzkiego Dom Kultury w Rzeszowie zaprasza wszystkich zainteresowanych, chcących zaprezentować swoje umiejętności gry na cymbałach na 43. Spotkania Cymbalistów.
Zapraszam na spotkanie radiowe z wirtuozem, multiinstrumentalistą, kompozytorem i pedagogiem Andrzejem Mozgałą. Ten wszechstronnie utalentowany muzyk znany jest przede wszystkim ze swojej działalności w obrębie muzyki ludowej i klasycznej. Kocha Bielsko Białą skąd pochodzi, ale ukochał i tam znalazł swój kawałek nieba z kochającą żoną Urszulą i dziećmi.
Zapraszam do wysłuchania rozmowy z Andrzejem Mozgałą:
Andrzej Mozgała jest także kompozytorem, autorem oper dziecięcych, oratoriów i licznych utworów chóralnych oraz instrumentalnych. Nie ukrywa, że chóry to jego pasja i teraz opiekuje się aż czterema! W jego dorobku znajdują się takie dzieła jak „Babie Lato”, które zdobyło pierwszą nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim „Muzyka Ogrodowa” w Krakowie w 2006 roku, oraz opera „Alicja w Krainie Czarów”.
W jego twórczości widoczne są wpływy muzyki barokowej i neoklasycyzmu, które przekształca w nowoczesny sposób nie zapominając o polskiej frazie korzennej, tej słowiańskiej synkopie! – Tomasz Wybranowski

Moja sobotnia rozmowa z Andrzejem krążyła niczym księżyc wokół cymbałów, instrumentu rozsławionego przez mistrza Adama Mickiewicz w epopei „Pan Tadeusz”, której 190. rocznicę premiery obchodzimy w 2024 roku.
Andrzej Mozgała, jako lider Orkiestry Cimbalników (Cymbalistów) z Rzeszowa oraz cymbalista i wokalista zespołu Buen Camino z Boguchwały, promuje muzykę ludową, łącząc ją z nowoczesnymi aranżacjami.
Jego praca pedagogiczna, m.in. w ramach Letniej Szkoły Gry na Cymbałach, przyczynia się do ożywienia tradycji tego wyjątkowego instrumentu w naszej Ojczyźnie.
Gość Radia Wnet – powtórzę to po raz wtóry – specjalizuje się w grze na cymbałach – unikalnym instrumencie strunowym o bogatej historii w kulturze polskiej.
Jego rola w orkiestrze wykracza poza samo wykonawstwo. Jest aktywnym aranżerem, który łączy elementy tradycyjnych melodii z nowoczesnymi inspiracjami, dzięki czemu korzenna polska muzyka ludowa staje się atrakcyjna dla szerokiego grona odbiorców, zarówno w kraju, jak i za granicą.
Bez wątpienia nadrabia zapóźnienia edukacyjne w tejże materii, która – gdy mowa o muzyce, plastyce i historii sztuki coraz bardziej kuleje w Polsce od roku 1990.
Andrzej Mozgała dokonał niezwykłego przedsięwzięcia, polegającego na transkrypcji mazurków Fryderyka Chopina na cymbały, co stanowi wyjątkowy przykład twórczego łączenia tradycji muzyki klasycznej z polskim folklorem. Nagrania te prezentują charakterystyczne dla mazurków rytmy i melodie, wzbogacone unikalnym brzmieniem cymbałów. W ramach tego projektu Andrzej Mozgała wprowadził muzykę Chopina do repertuaru Orkiestry Cymbalistów, popularyzując zarówno kompozycje mistrza, jak i możliwości tego mało znanego instrumentu.
Pod jego kierownictwem i z udziałem orkiestry powstały m.in. albumy: „Melodie z Podkarpacia” – album, który reinterpretuje tradycyjne pieśni ludowe regionu w nowoczesnym stylu, zachowując jednak ich autentyczność; „Echo gór i dolin” – krążek inspirowany melodiami z Karpat i Beskidów, na którym Andrzej Mozgała zaprezentował mistrzowskie techniki gry na cymbałach, wzbogacając aranżacje o nowoczesne, atrakcyjne brzmienia i wreszcie „Rzeszowska suita” – muzyczna podróż przez kulturę Rzeszowa i okolic, podkreślająca piękno i różnorodność regionalnych melodii.
Dzięki działalności, ale przede wszystkim pasji Andrzeja Mozgały, Orkiestra (Cimbalników) Cymbalistów z Rzeszowa zyskała uznanie nie tylko na krajowej scenie, ale również w międzynarodowym środowisku muzycznym. Współtworzone przez niego nagrania i występy sceniczne stały się rzeczywistymi ambasadorami polskiej kultury ludowej, ukazując bogactwo tradycji w świeżym i nowoczesnym wydaniu.
Andrzej Mozgała jednocześnie pełni rolę pedagoga, prowadząc warsztaty muzyczne i przyczyniając się do utrzymania żywej tradycji cymbałowej (cymbalniczej) w Polsce. Jego działania promują nie tylko muzykę, ale także świadomość kulturową i historyczną regionu Podkarpacia.
W środowisku muzycznym jest ceniony za profesjonalizm, pasję i wkład w popularyzację muzyki cymbałowej, zarówno w tradycyjnej, jak i nowoczesnej odsłonie.
Andrzej Mozgała w imieniu Wojewódzkiego Dom Kultury w Rzeszowie zaprasza wszystkich zainteresowanych, chcących zaprezentować swoje umiejętności gry na cymbałach na 43. Spotkania Cymbalistów.
W tym roku odbędą się one w dniach 29 listopada – 1 grudnia 2024 r. Oprócz części konkursowej, 29 listopada odbędzie się dodatkowo seminarium dotyczące cymbałów.
„Gdyby świat Cię kochał, a ty miłości nie dała, byłabyś ciągle mała, wiecznie niedoskonała”.
Po Głosie Dawnych Mazurów, czyli po płycie z dawną, polskojęzyczną poezją mazurską przyszedł czas na mazurskie pieśni. Monika Wierzbicka zainspirowana gwarą i kulturą swojego rodzimego regionu napisała nowe pieśni. Piotr Szatkowski przetłumaczył je na mazurski a Rafał Benedek stworzył nowoczesną aranżację. Autorka opowiedziała o tym w audycji Muzyczne IQ. Zapraszam Radek Ruciński.

Monika Wierzbicka, fot. Katarzyna Trzaskalska
Pochodził z terenów dzisiejszej Białorusi. W Ziemi Świętej poznał Juliusza Słowackiego. Podczas pobytu w Libanie zyskał sobie sympatię tamtejszej ludności oraz możnych. Założył uniwersytet.
Już 6 maja zapraszamy do Agere Contra na film i dyskusję o polskim jezuicie. Na spotkanie obowiązują bezpłatne zapisy.
“Spotkałam na drodze mężczyznę ubranego w strój arabski, idącego szybkim i pewnym krokiem. Pod orientalną brodą kryła się piękna, wyrazista twarz o jasnej karnacji. W jego oczach błyszczały płomienne iskry […]”. Zapraszamy na pokaz drugiego z trzech odcinków poświęconych Polakom w Libanie, zrealizowanych przez Fundację Fenicja im. św. Charbela!
Po filmie odbędzie się dyskusja o zakonniku, a także o Maronitach. Wezmą w niej udział Aleksandra Smejda-Rosłoniec i Adam Rosłoniec – przedstawiciele Fundacji Fenicja, której prezesem jest Kazimierz Gajowy.
Wydarzenie zostało objęte patronatem Radia Wnet
Agere Contra znajduje się przy ul. Chłodna 2/18 w Warszawie (wejście od ul. Białej)
Spotkanie odbędzie się w poniedziałek 6 maja o godz. 18.
WJB
Pod nazwą Polskie Znaki ukrywa się trzech utalentowanych i znanych muzyków z alternatywnego tygla: Radek Łukaszewicz (m.in. Pustki, Bisz/Radex) oraz Janusz Zdunek i Jarek Ważny znani z grupy Kult.
Trzy lata temu wpadli na pomysł, aby nagrać zbiór piosenek, które opowiadają o śmierci i próbie jej oswojenia. We współczesnej kulturze to właściwie temat tabu i
Dlatego postanowiliśmy go przełamać i zburzyć ten niepokojący i wiecznie kładący się cieniem mur – powiedział Radek Łukaszewicz.
W tym celu wyruszyli w wędrówkę po polskich wsiach Zamojszczyzny, Lubelszczyzny i Podkarpacia, by nagrać ludowe przyśpiewki żałobne. Tak też się stało.
Odwiedzając Koła Gospodyń Wiejskich czy uczestnicząc w pogrzebach nagrywali na dyktafon ludowych pieśniarzy, by potem spisywać zarejestrowane teksty.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Radkiem Łukaszewiczem:
Jarek Ważny pochodzi z Polesia Lubelskiego. Jeździł w swoje rodzinne strony i tam spotykał się z różnymi odcieniami folkloru. I te pieśni z folkloru zaczął zbierać i nagrywać. Dostawał od ludzi pożółkłe śpiewniki, ręcznie przepisane zeszyty, nagrywał na telefon masę wykonawców – opowiada Radek Łukasiewicz. – I okazało się, że w jego zbiorach jest sporo utworów, które poruszają tematykę śmierci i odchodzenia. Może to są tylko nasze przemyślenia, ludzi z wielkiego miasta, ale tak naprawdę ludzie ze wsi mieli te sprawy poukładane lepiej niż my. – opowiadał mi w Wielką Sobotę AD 2022 roku Radek Łukasiewicz.
Na płycie „Rzeczy ostatnie” supergrupa Polskie Znaki zaprezentowała kompozycje z wiernymi tekstami ludowymi, które poruszają temat śmierci, tematu odchodzenia i czasu żałoby.
Wizja przejścia na drugą stronę wcale nie musi być smutna, mroczna i dramatyczna. Wyobrażam ją sobie jako lekko psychodeliczną podróż przez kolorowe zaświaty z miękkim lądowaniem gdzieś po drugiej stronie. Śmierć jako część życia, może być jego teledyskową wersją, skrótem, teaserem. I tej wizji się trzymajmy – mówi Radek Łukasiewicz, który zaśpiewał w utworze „Już idę do grobu”.
Gośćmi audycji są: Artur Sępoch, dyrektor Centrum SPOTKAŃ W Lublinie, Anna Lewandowska, przewodniczka sudecka; Jerzy Skrzypczak – Czerwone Gitary i Ryszard Derdziński – Tolkieniada.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Czy to walc? Raz, dwa, trzy tanecznym krokiem w Nowy Rok – Kiedyś to było 02.01.2024 r.
Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.
Koniecznie karp, prezenty pod choinkę, jeszcze opłatek, odpalić kolędy i już można świętować. No właśnie – co? Czym jest Boże Narodzenie? Wiadomo, święta rodzinne, może jedyny w ciągu roku czas, który możemy poświęcić rodzinie, a kontynuując tradycję pozostawiania pustego nakrycia i dzielenia się opłatkiem, może również pomyślimy o tych, których nie stać na tak wystawne święta. Dlaczego jednak świętujemy, pozbawiając gospodarkę narodową dwóch, a właściwie trzech dni roboczych?
Dla chrześcijan odpowiedź jest prosta. Boże Narodzenie, jak wskazuje nazwa, jest świętem upamiętniającym ziemskie narodziny Boga, który przyjął postać Jezusa Chrystusa, aby swym życiem i śmiercią dać nam wszystkim szansę zbawienia.
To chrześcijanie. Dlaczego jednak nie idą do pracy niewierzący lub wyznający inne religie? Chęć uzyskania dodatkowych dni wolnych i uprzejmość wobec chrześcijan to dwie narzucające się w sposób oczywisty odpowiedzi. Czy jest jednak jakiś powód, aby niechrześcijanin świętował Boże Narodzenie? Oczywiście jest. Zwykle jednak nie wiemy lub nie chcemy o tym wiedzieć.
Jezus z Nazaretu, od urodzin którego liczymy nasze lata, był założycielem chrześcijaństwa, religii, która stworzyła naszą europejską cywilizację, zwaną do niedawna chrześcijańską. Cywilizację niespotykaną w dziejach ludzkości.
Żyjąc w tej cywilizacji na co dzień, doświadczamy jej wad, od których, jak każdy twór ludzki, nie jest wolna. Jeśli jednak oderwiemy się od spraw bieżących i, korzystając ze świątecznego czasu wolnego, spojrzymy z dystansem na chrześcijaństwo na tle innych religii i cywilizacji, zobaczymy jego wyjątkowość.
To była niewyobrażalna rewolucja w ówczesnym świecie. Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.
W starożytnym Rzymie, gdzie pomimo całej jego wysublimowanej kultury, obowiązywała zasada vae victim – biada zwyciężonym, a ulubioną rozrywką tłumów było oglądanie pożerania skazańców przez dzikie zwierzęta lub walk gladiatorów na śmierć i życie, gdzie stosowane dziś rękawice bokserskie lub kostiumy szermierzy, by nie zrobić zbytniej krzywdy przeciwnikowi, po prostu nie mieściły się w głowach, pojawili się ludzie idący spokojnie i bez oporu na śmierć, modlący się za swoich oprawców i przebaczający im. W świecie, gdzie zemsta uważana była za rozkosz bogów.
W miejsce kilku tuzinów bogów na każdą okazję, chrześcijaństwo wprowadziło pojęcie jedynego Boga – stwórcy wszechświata. Takiego Boga znali już Żydzi, lecz chrześcijaństwo w przeciwieństwie do judaizmu – religii plemiennej, jest uniwersalne.
W świecie, gdzie niewolnika traktowano jak sprzęt domowy, chrześcijanie głosili, że zarówno niewolnik, jak i jego właściciel są takimi samymi dziećmi bożymi. Co więcej, Żyd stawał się równy Rzymianinowi, barbarzyńca Grekowi, a kobieta mężczyźnie. Władca nie był już bogiem, panem życia i śmierci poddanych, a jedynie pomazańcem bożym, który, tak jak i inni, miał określone prawa i obowiązki w życiu społecznym.
Modne ostatnio prawa człowieka nie są więc wynalazkiem „sił postępu”, a wprowadzane w konstytucje państw przez socjalistów przeróżnych odmian, często są tych praw zaprzeczeniem. „Siły postępu” zwykle nadają lub zapewniają obywatelom prawa, lecz wiadomo: kto daje, może też i zabrać. Co już nieraz bywało.
W cywilizacji chrześcijańskiej władza nie daje obywatelom czy poddanym żadnych praw. Pochodzą one bowiem od Boga. Władza natomiast, bez względu na jej rodzaj, ma psi obowiązek praw tych strzec.
O cywilizacyjnej sile chrześcijaństwa świadczy przykład Europy Środkowej. To właśnie barbarzyńskie plemiona Germanów, Słowian, Bałtów i innych dzikusów, napadające na siebie nawzajem, rabujące i mordujące bezlitośnie pokonanych, a kobiety traktujące jak łup na równi z bydłem i trzodą chlewną, w krótkim czasie po przyjęciu chrześcijaństwa zbudowały społeczeństwa feudalne z ideałem rycerza gotowego bić się i ginąć w obronie czci swojej damy. Rycerz nie zabijał bezbronnych, nie dobijał rannych, nie znęcał się nad zwłokami. Bezbronny czy ranny przeciwnik przestawał być wrogiem, a stawał się bliźnim, któremu należało pomóc.
Oczywiście różnie bywało z realizacją tych pięknych zasad. Chodzi jednak o wzory, do których dążyć nakazuje chrześcijaństwo i do których, pomimo całych swych ułomności, jego wyznawcy lepiej lub gorzej jednak dążyli.
Trudno znaleźć inną religię, dla której spoiwem życia społecznego jest miłość bliźniego, nawet tego, który wyrządza nam krzywdę; w której ludzie są absolutnie równi, zarówno władca, jak i niewolnik, święty i grzesznik.
Dziś świat zapomina o przykazaniach bożych, a egzaltuje się prawami człowieka, co chwila dopisując do nich, co komu do głowy przyjdzie. Jest to kontynuacja działalności uzurpatorów, którzy w czasach przed rewolucją francuską spisali uniwersalne zasady etyki, mające obowiązywać całą ludzkość. Nie przyszło im do głowy, że etyka i prawo wynikają z wyznawanych wartości, inaczej mówiąc: z wyznawanej religii.
Mówić o wolności, równości i braterstwie i być zrozumiałymi mogli jedynie wśród cywilizacji chrześcijańskiej. Gdzie, poza światem chrześcijańskim, można było zrozumieć, że każdy człowiek jest bratem, bez względu na pozycję społeczną, pochodzenie etniczne czy wyznawaną religię?
Gdzie było tyle wolności wyboru, poglądów, sposobu życia? A o równości, nawet w wielkich cywilizacjach Azji, Afryki, czy przedkolumbijskiej Ameryki, możemy w ogóle zapomnieć. Da się oczywiście przytoczyć wiele przykładów ograniczania u nas wolności i równości, porównajmy to jednak z innymi.
Jeśli dodamy do tego fakt, że teologia chrześcijańska jest nauką, a jej studiowanie nie polega – jak w innych religiach – na wkuwaniu formułek, lecz na rozumowym dowodzeniu, stosując żelazne zasady logiki, łącząc to z gromadzeniem i przekazywaniem, głównie przez zakonników, dorobku wcześniejszych pokoleń oraz niespotykaną w innych cywilizacjach zdolność wykorzystywania osiągnięć nauki do ułatwiania życia codziennego, czyli rozwoju techniki, otrzymamy obraz fundamentów, na których opiera się nasz dzisiejszy świat.
To wśród średniowiecznych scholastyków, nieodróżniających wtedy teologii od filozofii, stworzone zostały zasady naukowego dyskursu, logicznego dowodzenia twierdzeń, dyskutowania o meritum, krytycznej oceny hipotez i wykluczenia argumentów personalnych. Bez tego nie byłoby późniejszego rozkwitu nauk ścisłych, również społecznych.
Niestety ostatnio, wraz z dechrystianizacją społeczeństw, obserwujemy odejście od tych zasad. Dzieje się to szczególnie w naukach społecznych, gdzie pojawiają się wydumane teorie, budowane na a priori przyjętych założeniach, przyjmowanych najczęściej bezrefleksyjnie, pochodzących z autorytetów ich głosicieli. A już św. Tomasz uważał dowód z autorytetu za najsłabszy.
Zaczęło się to już w oświeceniu, a wybuchło wraz z marksizmem, który sam uznał się za teorię naukową i tylko taki związek z nauką mu pozostał. Na jego bazie wystrzeliły kolejne klony niszczące nasze życie społeczne i dorobek pokoleń, obrażające logikę i zdrowy rozsądek, z najkrzykliwszą i najbardziej destrukcyjną, określaną wciąż rosnącym ciągiem liter.
Na naszych oczach upada wspaniała budowla naszej cywilizacji, zbudowanej na nauczaniu Chrystusa. Niszczony jest dorobek pokoleń poszukiwaczy prawdy.
Zalewa nas potop barbarzyńskiej dziczy. Nie tylko z zewnątrz. My sami dziczejemy. Ilu z nas czyta klasyków? A ilu za autorytety uważa głupkowatych influencerów, gwiazdy estrady czy sportu?
Jeśli nie chcemy ostatecznego upadku, musimy wrócić do źródeł, do nauki Chrystusa i tego, co na niej zbudowały pokolenia naszych przodków. Nie dotyczy to tylko wierzących. Dotyczy też tych, którzy nie doznali łaski wiary, czują się jednak chrześcijanami w sensie kulturowym. Walczmy z uleganiem instynktom, modom i fałszywym prorokom, czyli z głupotą. Kierujmy się logiką, krytycznym osądem rzeczywistości, również nas samych, i korzystajmy z tego, czego dokonały poprzedzające nas pokolenia.
Feliks Koneczny określił cywilizację łacińską – tę część cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie dominuje katolicyzm – jako najbardziej rozwiniętą. Uzasadnił to tym, że cywilizacja ta najwięcej wymaga od swoich członków. Miłość bliźniego nie pozwala na myślenie tylko o sobie, uleganiu tylko swoim zachciankom i popędom.
Cywilizacja wyższa, jak twierdzi Koneczny na podstawie wieloletnich studiów nad cywilizacjami, w zderzeniu cywilizacji ulega niższej. Dziś widzimy zderzenie z neopogańską cywilizacją negacji wszystkiego, na czym opiera się nasza cywilizacja, a z drugiej napiera cywilizacja islamu.
Jeśli nie obronimy naszej cywilizacji, obudzimy się w Europie kryzysu i chaosu, gdzie nie będą obowiązywać żadne prawa, prócz prawa silniejszego. W najlepszym wypadku chaos zostanie uporządkowany przez prawo szariatu.
Śpiewając przy choince kolędy o narodzinach Zbawiciela – Boże Narodzenie jest przecież świętem religijnym – pomyślmy czasami, jak żylibyśmy dzisiaj, gdyby dwa tysiące lat temu nie narodził się Jezus z Nazaretu.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Boże Narodzenie” znajduje się na s. 15 świątecznego, styczniowego „Kuriera WNET” nr 115/2023.

