Ojciec nowożytnej informatyki był Polakiem. Logik, profesor Jan Łukasiewicz (1878–1956) – od Lwowa do Dublina

E.T. Bell w książce „The Search for Truth” zalicza konstrukcję wielowartościowych logik Jana Łukasiewicza do czterech przełomowych, rewolucyjnych osiągnięć w historii ludzkości w ostatnich 6 000 lat.

Tomasz Wybranowski

W tym roku przypada 140 rocznica urodzin profesora Jana Łukasiewicza – największego logika ostatnich stu lat, twórcy m.in. logiki modalnej i odkrywcy systemów logik wielowartościowych, które stanowią fundament współczesnej informatyki. Ostatnie lata życia uczony spędził w Dublinie. Pamięć wielkiego polskiego naukowca uczcił dubliński University College. Katedra filozofii tego uniwersytetu była organizatorem międzynarodowej konferencji „Łukasiewicz w Dublinie”, która zgromadziła ponad 60 filozofów i logików z całego świata. (…)

Kiedy wielki świat dowiedział się o naszym wybitnym logiku i filozofowie? Było to w 1920 roku, kiedy Jan Łukasiewicz ogłosił swój słynny półstronicowy autoreferat „O logice trójwartościowej”, w którym przedstawił implikacyjno-negacyjny system trójwartościowej logiki. Trójwartościowy system logiki Łukasiewicza stanowi fragment systemu logiki Posta. (…)

Jan Łukasiewicz jest znany na całym świecie dzięki „Notacji polskiej”, nazywanej też zapisem przedrostkowym. Notacja Łukasiewicza to system zapisu wyrażeń logicznych (a później arytmetycznych), podający najpierw operator, a potem operandy (czyli argumenty). Po raz pierwszy nowy system został przedstawiony we wspomnianym już roku 1920.

Różniła się ona od zapisów nawiasowych używanych do tego czasu, lansowanych przez klasyczne dzieło formalizmu logicznego Principia Mathematica Bertranda Russella i A. N. Whiteheada. Notacja Łukasiewicza pozwala na łatwiejsze przeprowadzanie operacji na formułach o znacznej długości; formuły krótsze wydają się bardziej „intuitywne”.

Notacja ta używana jest w logice znacznie rzadziej niż notacja nawiasowa. Teraz informatyka jest jedynym polem, gdzie zapis ten jest wciąż popularny, zwłaszcza w wersji tzw. „notacji Azciweisakuł” (notacji odwróconej Łukasiewicza (lub polskiej), która została opracowana przez australijskiego naukowca Charlesa Hamblina jako „odwrócenie” beznawiasowej notacji polskiej Jana Łukasiewicza na potrzeby zastosowań dla celów informatycznych. (…)

Jan Łukasiewicz jest także autorem logiki trójwartościowej oraz pierwszego nieklasycznego rachunku logicznego, na bazie którego powstały logika modalna, logika probabilistyczna i logika rozmyta. (…)

Nasz wybitny filozof i logik urodził się 21 grudnia 1878 roku we Lwowie. (…) W roku 1897, po ukończeniu gimnazjum filologicznego, rozpoczął studia w Uniwersytecie Lwowskim na wydziałach filozofii i matematyki. W roku 1902 obronił pracę doktorską, a pierścień doktorski z diamentami otrzymał z rąk samego cesarza Franciszka Józefa I.

W tym czasie jego wielkim przyjacielem jego był już jego pierwszy nauczyciel uniwersytecki, prof. Kazimierz Twardowski, z którym stworzyli później podwaliny polskiej szkoły matematycznej, nazywanej także często szkołą lwowsko-warszawską.

W 1905 roku został stypendystą autonomicznego rządu galicyjskiego i przez rok słuchał wykładów na wydziałach filozofii Uniwersytetu Berlińskiego i w belgijskim Louvain. W 1906 roku był już doktorem habilitowanym i został mianowany wykładowcą filozofii, tak zwanym Privatdozent, na Uniwersytecie Lwowskim.

W roku odzyskania przez Polskę niepodległości prof. Łukasiewicz porzucił życie wykładowcy i pedagoga na ponad dwa lata. Najpierw otrzymał fotel Dyrektora Szkół Wyższych przy polskim Ministerstwie Oświaty, zaś w styczniu 1919 roku z rąk premiera Ignacego Paderewskiego otrzymał tekę ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Po złożeniu ministerialnego urzędu w styczniu 1920 roku, nieprzerwanie do roku 1939 był profesorem filozofii w Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie dwukrotnie piastował funkcję rektora Uniwersytetu, został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu „Polonia Restituta”. Stał się jedną z najważniejszych postaci kadry naukowej Uniwersytetu Warszawskiego.

Razem z Alfredem Tarskim i Stefanem Banachem prowadził swoje prace, m.in. nad podstawą odwrotnej notacji, nazywanej wkrótce – z racji doniosłości odkrycia – „notacją polską” (notacja – sposób zapisu wyrażeń arytmetycznych). O Janie Łukasiewiczu stało się głośno po publikacji jego naukowych dysertacji z zakresu logiki trójwartościowej – pierwszego nieklasycznego rachunku logicznego.

Rok przed wybuchem wojny, niemiecki Uniwersytet w Münster w Westfalii przyznał polskiemu uczonemu tytuł Doktora Filozofii Honoris Causa. Nie jest tajemnicą, że stało się to na skutek zabiegów długoletniego przyjaciela, powiernika i naukowego sprzymierzeńca Jana Łukasiewicza – profesora Heinricha Scholza. Mowę laudacyjną wygłosił oczywiście Scholz, który w Niemczech hitlerowskich był jedynym w całej III Rzeszy profesorem logiki matematycznej. U schyłku życia profesor Łukasiewicz wielokrotnie się z tego tłumaczył.

W przeciwieństwie do innych polskich profesorów, którym w każdej chwili groziło rozstrzelanie albo wywóz do obozu koncentracyjnego, profesor Łukasiewicz miał niemieckich protektorów. Jednym z nich był wspominany już profesor Heinrich Scholz, któremu dzięki pomocy Jurgena von Kempskiego i staraniom niemieckiego ambasadora von Moltkego udało się zdobyć adres Łukasiewicza. Do pierwszego po latach spotkania doszło 15 października 1939 roku. Wkrótce Łukasiewicz otrzymał pracę w warszawskim Archiwum Miejskim. (…)

W 1943 roku H. Scholz sondował możliwość zatrudnienia profesora na Uniwersytecie w Zurychu. Rozmawiał nawet na ten temat z filozofem i matematykiem szwajcarskim Ferdynandem Gonsethem, o czym świadczy korespondencja między nimi. Wreszcie po wielu staraniach Łukasiewicz niemal w ostatniej chwili wyjechał z żoną z Warszawy. (…)

Jan Łukasiewicz w stolicy Belgii zaangażował się w prace Polskiego Instytutu Naukowego, gdzie wykładał logikę. Na przełomie lutego i marca 1946 r. spotkał Irlandczyka w mundurze polskiej armii. Ów nieznajomy zachęcił go do wyjazdu do Irlandii, utrzymując, że irlandzki rząd oferuje natychmiast schronienie i pracę dla kilku polskich uczonych. Profesor Łukasiewicz nie zastanawiał się ani chwili, wiedząc, że na powrót do Polski nie ma szans, zaś sytuacja w Belgii jest niepewna. Po otrzymaniu wizy irlandzkiej w ambasadzie w Paryżu oraz angielskiej wizy tranzytowej Jan i Regina Łukasiewiczowie udali się w podróż. 4 marca 1946 roku byli już w Dublinie. Tydzień później zostali przyjęci przez Éamona De Valerę, premiera rządu. De Valera przyrzekł Łukasiewiczowi „pozycję naukową na miarę jego zasług i umiejętności”. Tak też się stało. Pod koniec września 1946 r. Jan Łukasiewicz otrzymał nominację na tymczasowego profesora logiki matematycznej w Królewskiej Akademii Irlandzkiej.

Cały artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Ojciec nowożytnej informatyki był Polakiem” znajduje się na s. 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tomasza Wybranowskiego pt. „Ojciec nowożytnej informatyki był Polakiem” na s. 17 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

 

W kręgu niby-profesorów i kapusiów. Czy młodzież kształtowana w takim środowisku może szanować naukową drogę kariery?

Bywa, że członkowie społeczności uczonych, ukrywając niechlubne fragmenty swoich życiorysów, bezczelnie wyznaczają standardy tego, co społecznie określa się jako stosowne lub niestosowne.

Herbert Kopiec

Jeśli grupa specjalistów zachowuje się jak motłoch, wyrzekając się swych normalnych wartości, nauka jest już nie do uratowania. (T.S. Kuhn)

W czasach słusznie minionych nieboszczka PZPR, która rządziła Polską, potrzebowała elit, ale takich, które będą ją uwiarygadniać w oczach społeczeństwa. Do tego celu tworzono grupę protegowanych przez system, w skład której wchodzili m.in. naukowcy, a więc reprezentanci tych środowisk, które faktycznie powinny być elitą narodu. Z grubsza biorąc, taki jest rodowód (tytułowych dla dzisiejszego felietonu) niby-profesorów i akademickich kapusiów.

Jedni zapewne zdawali sobie sprawę, komu służą, i cynicznie wykorzystywali wysoką pozycję dla własnych korzyści, inni czuli zażenowanie, jeszcze inni dali się podejść jak dzieci, choć infantylizm nie powinien być usprawiedliwieniem. Niemożliwe przecież, żeby prawdziwe elity nie dostrzegały całej nędzy intelektualno-moralnej komunistycznej/zbrodniczej ideologii, na gruncie której władza ludowa zapewniała, że wie, jak zbudować raj na ziemi. (…)

Każdej zdrowej wspólnocie potrzebne są autentyczne elity, które wyróżnia umiłowanie prawdy, dobra wspólnego, patriotyzm, połączone z najwyższymi standardami etycznymi. Potrzebni są uczeni o niekwestionowanym autorytecie intelektualnym i moralnym. W cywilizacji łacińskiej głównym miejscem kreowania wartości opartych na prawie naturalnym i antropologii chrześcijańskiej jest uniwersytet. Czy we współczesnym uniwersytecie, lewicowo, liberalnie i postmodernistycznie zorientowanym, jeszcze coś z tych wartości zostało? (…)

Wedle słownika Bobrowskiego (Wilno 1844) słowo ‘profesor’ pochodzi od czasownika profiteor, professus sum profiteri, który oznacza tyle, co ‘jawnie wyznawać, otwarcie twierdzić, publicznie zeznać’. Właśnie z tego powodu znaczenia nabiera dokładne i wszechstronne badanie przeszłości, drogi życiowej konkretnego profesora, zwanego czasem edukatorem, czyli śledzenie tego, co profesor jawnie wyznaje, otwarcie twierdzi i publicznie zeznaje. Zauważmy zatem, że profesor musi być człowiekiem niezależnym intelektualnie oraz materialnie. Taki status profesora został wypracowany przez wieki. Wszak społeczeństwo musi mieć dostęp do prawdy, głoszonej niezależnie od rządzących partii i związanych z tym racji politycznych. W 1946 r. profesor Stanisław Pigoń (UJ) odważnie i ostro zauważył, że nie ma wolności nauki bez wolności uczonego, a wolność uczonego polega również na wolności od szczucia. Tymczasem pracownicy nauki i instytucje naukowe bywają dziś przedmiotem szczucia różnych nieodpowiedzialnych czynników. (…)

Jedną z ulubionych i powszechnie stosowanych metod Stasi była metoda oficjalnie nazwana systematyczną organizacją niepowodzenia zawodowego („Fronda” nr 52/2009). Jeśli jakiś pracownik naukowy w swojej aktywności zawodowej nie spodobał się władzy (był nieposłuszny w myśleniu, nazbyt samodzielny i nieskory do skundlenia, lizusostwa, napisał tekst, wygłosił wykład, itp., używając współczesnej terminologii, politycznie niepoprawny) następował zmasowany zorganizowany atak. Na wrogiej sile w ramach przygotowanej nagonki nie pozostawiano suchej nitki. Jej celem było przekonać otoczenie, że taka osoba kieruje się w życiu niskimi pobudkami, a więc przyzwoity człowiek nie powinien mieć z nią nic wspólnego. Chodziło o zdyskredytowanie i wyizolowanie upatrzonej ofiary w jej środowisku. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że metoda systematycznej organizacji niepowodzenia zawodowego znana była również w Polsce. (…)

Wśród liderów akcji antylustracyjnej w 2007 r. byli dawni tajni współpracownicy służb PRL, by ich własna przeszłość nie została odkryta. Publikacje na temat powiązań wyższych uczelni ze służbą bezpieczeństwa, które ukazały się swego czasu w Niemczech, dowodzą, że nie można pisać ani historii poszczególnych placówek edukacyjnych, ani biografii uczonych, nie sięgając do akt bezpieki (E. Matkowska, System. Obywatel NRD pod nadzorem tajnych służb, „Gazeta Polska” 2004).

Bywa więc, że członkowie społeczności uczonych, ukrywając niechlubne fragmenty swoich życiorysów, bezczelnie wyznaczają standardy tego, co społecznie określa się jako stosowne lub niestosowne. W efekcie mamy do czynienia z sytuacjami, jakie miały miejsce w niektórych uczelniach. Gdy na Uniwersytecie Toruńskim zostali ujawnieni kolejni współpracownicy SB wśród profesorów astronomii, doktoranci i studenci wystosowali w ich obronie pismo, które i logicznie, i rzeczowo było absurdalne. Bronili swoich profesorów i otwarcie oznajmili, że ich współpraca z SB nie ma dla nich najmniejszego znaczenia (Odwrót moralności, „Gazeta Polska” 2009). Kto wychował tych ludzi? Kto ukształtował ich stosunek do lustracji i standardy myślenia? Ano ci, którzy przez niemal 20 lat nie mieli odwagi powiedzieć prawdy o sobie. (…)

Warto wiedzieć, że współpraca ze służbami specjalnymi nie była bezinteresowna, lecz w sposób merytorycznie nieuzasadniony dawała przewagę agentowi w określeniu jego pozycji zawodowej, a równocześnie otwierała pole do szkodzenia innym, co koniec końców generowało różne rodzaje patologii. W odbiorze społecznym rachunek za tego typu zachowania wystawiany jest całemu środowisku akademickiemu. Także nie tylko zdolnym, utalentowanym i pracowitym, ale przede wszystkim dzielnym i uczciwym.

Najgorsze, gdy agent-profesor uwierzył, że pozycja zawodowa jest efektem jego geniuszu, a nie tajnego układu, który pomógł mu zostać członkiem ważnego gremium naukowego, komisji naukowej lub rządowej. Bywa, a wskazują na to obserwacje, że osoby zdekonspirowane liczą na solidarność podobnych im agentów, którzy w odpowiednich jednostkach administracyjnych mogą mieć głos decydujący.

Słowem: im większe będą luki w naszej wiedzy o przeszłości, tym bardziej niepewna będzie podstawa naszych decyzji. Bez znajomości historii młodzież nie będzie miała pojęcia, czym były totalitaryzmy, co robiły z ludźmi i jak przebiegała deprecjacja stopni i tytułów naukowych. Ofiarą zarysowanych tendencji jest przede wszystkim młodzież, która tracąc szacunek do kadry profesorskiej, przestanie poważnie traktować naukę jako drogę rozwoju osobowego.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „W kręgu niby-profesorów i prawdziwych kapusiów” znajduje się na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Herberta Kopca pt. „W kręgu niby-profesorów i prawdziwych kapusiów” na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Mimo medialnego obalenia komunizmu zniesławiający wolnych Polaków system tkwi przede wszystkim w mentalności i w prawie

Niepełnoletnia jeszcze, wiejska dziewczyna Danuta Siedzikówna „Inka” – dziś kultowa postać podziemia niepodległościowego – lepiej rozumiała, w jakiej Polsce przyjdzie nam żyć, niż wielu akademików.

Józef Wieczorek

W Krakowie 11 sierpnia 1947 r. rozpoczął się proces działaczy organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN) i mikołajczykowskiego PSL. Oskarżycielem był zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego ppłk Stanisław Zarakowski. Grzmiał on pod adresem zgromadzonych na ławie oskarżonych pracowników nauki – wśród których byli m.in. znany biolog Eugeniusz Ralski, a także historycy Karol Buczek i Henryk Münch: dziś, gdy państwo chce ratować naukę polską i uniwersytety, nie będzie tolerować zdrajców, tych, którym daje chleb! Dla tych ludzi, którzy przedkładają szpiegostwo nad pracę […], nie ma miejsca w społeczeństwie (Przeciw czerwonej dyktaturze – red. Filip Musiał, Jarosław Szarek; Ośrodek Myśli Politycznej, Instytut Pamięci Narodowej, Kraków 2007).

Rektorzy krakowskich uczelni, zamiast bronić swoich młodszych akademickich kolegów – solidarnie ich potępiali [!], tak że prokurator miał mocne argumenty do ich skazywania! Powoływał się na haniebną rezolucję rektorów!

Podpisali ją m.in. F. Walter – rektor UJ, Stanisław Skowron – dziekan Wydziału Lekarskiego UJ, Walery Goetel – rektor Akademii Górniczej, Adam Krzyżanowski – rektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych. Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego potępił walkę zbrojną o przywrócenie niepodległości (posiedzenie senatu 6 II 1947 r. – zapis odezwy do młodzieży akademickiej zachowany w protokołach dostępnych w archiwum UJ, podpisany przez profesorów – dziekanów, prodziekanów, delegatów wydziałów – i rektora F. Waltera). Odezwy Senatu nie podpisał jedynie dziekan prof. Stefan Schmidt, trzy lata później pozbawiony katedry i usunięty z UJ! (R. Terlecki, „Zeszyty Historyczne WiN-u” 18/2002). (…)

Sądzeni i skazani w procesie krakowskim naukowcy to Eugeniusz Ralski, Henryk Munch, Karol Buczek, Karol Starmach, których nazwiska widnieją na tablicy poświęconej pamięci tego procesu na budynku dawnego Sądu Rejonowego przy ul. Senackiej 3.

Eugeniusz Ralski – od 1934 doktor nauk rolniczych, podczas wojny był współorganizatorem tajnego nauczania na Wydziale Rolniczym UJ w Krakowie. W 1944 r. został aresztowany i uwięziony w obozie koncentracyjnym w Krakowie-Płaszowie. Po wojnie współtworzył sieci wywiadowczo-propagandowe na terenie tzw. Obszaru Południowego w ramach organizacji NIE i WiN. (…) W procesie krakowskim został skazany na karę śmierci, którą Bolesław Bierut zmienił w drodze łaski na dożywotnie więzienie. (…) Na wolność wyszedł w 1956 r. Pozostałą część kary zawieszono mu początkowo na dwa lata, a następnie anulowano. Po 1956 r. pracował naukowo i został profesorem zwyczajnym na WSR.

Henryk Münch studiował od 1924 r. historię i geografię na UJ, uzyskując doktorat w 1932 r. Brał udział w kampanii wrześniowej. W czasie okupacji chronił zbiory archiwalne przed zniszczeniem lub wywiezieniem do III Rzeszy. Od 1941 r. działał w ZWZ-AK pod pseudonimem „Mnich”, a po wojnie związał się z WiN. (…)  Został skazany na 15 lat więzienia. Zwolniony w 1956 r., pracował w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa jako kustosz i kierownik działu naukowego. Był członkiem Komisji Urbanistyki i Architektury Oddziału PAN w Krakowie. Prowadził zajęcia z urbanistyki na archeologii w UJ.

Karol Buczek był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. Studiował na UJ geografię i historię, doktorat uzyskał w roku 1928, habilitował się w 1936. Już w okresie międzywojennym był związany z ruchem ludowym. (…) Prokurator domagał się dla niego wyroku śmierci, sąd zasądził go na 15 lat więzienia. Zwolniono go w 1954 roku ze względu na gruźlicę. (…) Jego nominację na profesora „belwederskiego” w 1962 zablokował I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka. Profesorem zwyczajnym został dopiero w 1972. Zrehabilitowany wyrokiem Sądu Najwyższego z 30 sierpnia 1989 r.

Karol Starmach brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Obronił doktorat, pracował naukowo jako botanik. Podczas okupacji niemieckiej aresztowany, był więziony w KL Sachsenhausen i Dachau. Po zwolnieniu organizował w Krakowie tajne nauczanie. Po wojnie pracował jako docent na UJ, był czynny w PSL, współpracował z E. Ralskim. W 1946 uwięziony i sądzony w procesie krakowskim, został skazany na 5 lat. Na wolność wyszedł w 1950 r. Od 1956 r. był profesorem UJ w Krakowie, a od 1969 – członkiem PAN.

Jednym z morderców sądowych lat stalinowskich był Julian Haraschin, zwany krwawym Julkiem, który jako prokurator wojskowy wydał ok. 60 wyroków śmierci na niezłomnie walczących o niepodległość. Ilu z nich mogłoby tworzyć elity Wolnej Polski? Niestety elity PRL-u w niemałym stopniu tworzyli mordercy sądowi.

Julian Haraschin po skończeniu kariery prokuratorskiej zaczął robić karierę akademicką na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, i to przy pomocy wybitnych naukowców. Nie tylko zdobywał tytuły naukowe, ale stworzył innowacyjne metody kończenia studiów i uzyskiwania dyplomów bez potrzeby trudzenia się studiowaniem. Gdyby nie wpadka na tle obyczajowym, może by został profesorem, a może i rektorem. Był mordercą sądowym, jednak środowisko akademickie bynajmniej go nie usunęło ze swoich szeregów.

Jak to było możliwe, że wojskowy prokurator reżimu komunistycznego, który posyłał na śmierć polskich patriotów, robił następnie karierę „naukową” na prestiżowym polskim uniwersytecie i do tej pory ten uniwersytet nie chce się z tej hańby rozliczyć?

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomni – wyklęci przez rektorów” znajduje się na s. 18 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomni – wyklęci przez rektorów” na s. 18 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Co z dekomunizacją uczelni? Konstytucja dla Nauki przewiduje tylko częściowe rozliczenie środowiska akademickiego z PRL

Nie są znane straty „wojenne” Solidarności akademickiej, nie są znani imiennie członkowie komisji politycznych weryfikujących kadry akademickie. Na ogół nie są znane struktury partyjne uczelni.

Józef Wieczorek

Poprawiona po dyskusjach społecznych Konstytucja dla nauki zawiera projekt dezubekizacji uczelni – częściowe rozliczenie środowiska akademickiego z uwikłania komunistycznego w PRL. I to jest jej plus.

W przypadku jej przyjęcia osoby, które pracowały w organach bezpieczeństwa PRL lub z nimi współpracowały, nie będą mogły być profesorami, rektorami, dziekanami czy kierownikami katedr na uczelniach, nie będą pełnić funkcji w ważnej dla systemu akademickiego Radzie Doskonałości Naukowej ani funkcji kierowniczych czy eksperckich w Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Komisji Akredytacyjnej.

To krok w dobrą stronę, choć spóźniony o ponad ćwierć wieku i zbyt krótki, bo dezubekizacja nie wyklucza całkiem pracowników i współpracowników SB z systemu akademickiego, ale tylko z funkcji kierowniczych i eksperckich. (…) Projekt ustawy niestety nie obejmuje dekomunizacji przestrzeni akademickiej, także personalnej – i to jest jego wada. (…)

Wiadomo przecież, że głową tamtego systemu była partia komunistyczna (PZPR wspierana przez partie/stronnictwa sprzymierzone) i to ona decydowała również o organach bezpieczeństwa. To PZPR była przewodnią siłą narodu, także w sektorze akademickim, a na uczelniach przede wszystkim. (…)

Ilustrację tego, co się działo wówczas na uczelniach, mogą stanowić zapiski Karola Estreichera, w których wybitny historyk opisał m.in. poczynania rektora Mieczysława Karasia, który pragnął dokonać zamiany „Uniwersytetu Jagiellońskiego ze szkoły w Instytut Propagandowy Polskich Komunistów”, co w niemałym stopniu mu się udało:

Karaś… już w trakcie studiów zapisał się do Partii, a w 1957 roku, popierany przez Taszyckiego, zaczął karierę jako sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej.

Nigdy żaden hrabia Potocki, żaden dęty szlachetka nie traktował tak służby, jak Karaś swych kolegów czy podwładnych. Jest władczy, opryskliwy, niecierpliwy. Beszta, wyrzuca z pokoju, mówi rzeczy przykre, nie tając, kto doniósł mu to czy owo, grozi, żąda i nie dotrzymuje.

Mianowanie rektorem przez ministra Kaliskiego (takiego samego wojskowego autokratę) przewróciło Karasiowi w głowie. Wszedł także do KC Partii, wprawdzie na drugorzędne stanowisko, ale i to przewróciło mu w głowie. Do reszty w głowie przewróciła mu posiadana władza.

A nie jest ona wcale taka mała. To władza nad około dwudziestoma tysiącami osób — profesorów, urzędników i studentów. Ogromne fundusze, majątki, zakłady, rozbieżne sprawy. Władza rektora jest nieograniczona. On mianuje, on decyduje; jemu narazić się oznacza znaleźć się natychmiast w sytuacji bez wyjścia. Rektor posługuje się sforą urzędników — niewychowanych, prymitywnych, niewykształconych, których osadził na Uniwersytecie. Dyrektor administracyjny Sporek, jego zastępcy, kwestor Bunsch, dyrektor personalny Błachut i kierowniczka Wydziału Personalnego Irena Kozioł —wszyscy wysoko partyjni, aroganccy, nieuprzejmie rzeczowi. Cała ta, jak powiadam, sfora nieciekawych osobistości stoi gotowa, korna i posłuszna do spuszczania ze smyczy, by działać na rozkaz Magnificencji. (…)

Dotkliwe dla kadr akademickich były ich polityczne weryfikacje, prowadzone w dwóch falach – po wprowadzeniu stanu wojennego (1982 r.) i tuż przed transformacją ustrojową (1986/87). Eliminowano wówczas przede wszystkim młodych naukowców, nonkonformistów, negatywnie nastawionych do systemu komunistycznego, co spowodowało, że na początku III RP utworzyła się luka pokoleniowa. Mamy do dziś konformistyczne kadry akademickie, które się ostały na uczelniach i formowały sobie podobnych, w ramach ustawianych konkursów, „chowu wsobnego”, awansowania „samych swoich” – bez czynnika zewnętrznego/kontrolnego. (…_

Nawet w opracowaniach wydawanych przez IPN można przeczytać o tym, ilu na uczelniach było tajnych współpracowników SB, ale nie ma wykazów kadr partyjnych ani strat osobowych uczelni w latach 80., mimo politycznych weryfikacji kadr.

Zatem na podstawie tych prac można by sądzić, że tajni współpracownicy znakomicie ochronili powierzone im obiekty uczelniane, a „przewodnia siła narodu” wspaniale przewodziła kadrom akademickim, tak że nie było potrzeby jej zastępować ani podczas transformacji, ani później. Odnosi się wrażenie, że etatowi historycy nie chcą nawet poznać tego, co badają!

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Dezubekizacja uczelni? A co z dekomunizacją?” znajduje się na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Dezubekizacja uczelni? A co z dekomunizacją?” na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

A może to czas na konwersacje? / Quizás es el tiempo para unas conversaciones?

Kurs języka obcego to z pewnością świetna inwestycja. Dlaczego jednak nie uzupełnić go o konwersacje z języka obcego? Osoby studiujące hiszpański koniecznie powinny posłuchać najbliższej audycji!

Jak można nauczyć się obcego języka? Metod jest naprawdę wiele. Można zapisać się na kurs organizowany przez jedną z wielu szkół językowych. Można uczyć się samemu: w chwili obecnej dostępnych jest mnóstwo kursów do samodzielnej nauki: zarówno tych tradycyjnych, jak i tych on-line. Wreszcie można się wybrać do kraju, gdzie językiem, który nas interesuje, jego mieszkańcy posługują się na co dzień.

Nie każdego jednak stać na to, by wybrać się za granicę i tam zamieszkać. A co, gdy w zamian z to móc porozmawiać z cudzoziemcami tu na miejscu, w Polsce? Konwersacje językowe od kilku lat zdobywają coraz większą popularność. Organizują je zarówno szkoły językowe, jak i rozmaite organizacje a także osoby prywatne. Dodać jednak należy, że konwersacje językowe konwersacjom nierówna. Czym innym jest możliwość rozmowy w szkole językowej, a czym innym z osobami, które w Polsce mieszkają, pracują, lub studiują.

Nie inaczej jest z językiem hiszpańskim. W Warszawie dostępnych jest wiele wydarzeń, podczas których można porozmawiać w tym języku czy to z Iberyjczykami, czy z Latynosami. Trzeba jednak zaproponować takie wydarzenie, na które ludzie nie tylko chętnie przyjdą, ale i coś z niego wyniosą, a nawet powrócą na kolejną jego edycję…

Taki koncept ma nasz pierwszy gość – Sylwester Szuba, który od kilku lat organizuje swój projekt „Sueños de un Polaco” będący połączeniem konwersacji językowych, quizów oraz warsztatów kulinarnych. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość opowie czym różnią się konwersacje językowe organizowane przez niego oraz znajomych Latynosów, od innych projektów dostępnych „na rynku”. Dowiemy się też czego może się spodziewać osoba, która uda się na takowe konwersacje językowe z języka hiszpańskiego. Projekt otwarty jest dla każdego chętnego, dlatego też opowiemy sobie, dlaczego warto wziąć w nim udział. A, że projekt organizowany jest przy pomocy Latynosów, dlatego też z latynoskiego punktu widzenia spróbuje Was zachęcić do udziału w nim nasz drugi gość – Hermes Llain Jiménez z Kolumbii.

Na konwersację o konwersacjach zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 5-go marca, jak zwykle o 21H00! A ponieważ jest są to konwersacje językowe polsko – hiszpańskie, toteż rozmawiać będziemy i po polsku i po hiszpańsku.

¡República Latina – bez języka jak bez ręki!

Resumen en castellano: cómo uno puede aprender otros idiomas? Hay muchas oportunidades. Uno puede inscribirse a un curso de una escuela de idiomas, o estudiarlo po si mismo. Puede también viajar al extranjero para vivir entre la gente de que el idioma está estudiando. Sin embargo para ahorrar los fondos se puede participar en unas conversaciones con la gente que viene de otras partes del mundo. También en Varsovia hay varios eventos, cuando uno puede conversar con los Españoles o Latinoamericanos.

Uno de los eventos está organizando el primer de nuestros invitados – Sylwester Szuba. Su proyecto llamado “Sueños de un Polaco” es una mezcla de las conversaciones, los quiz y los talleres de cocina. Y ya que son las conversaciones del idioma castellano, sobre su punto de vista, como un español-nativo vamos a hablar con nuestro amigo Colombiano – Hermes Llain Jiménez, quien está ayudando en el proyecto. Junto con nuestros invitados vamos a hablar sobre el proyecto y contestar a la pregunta, porque vale la pena particpar en el proyecto.

Dr Ewa Kurek: Zachód zbudował bajkę na temat zagłady Żydów, a Polska nie potrafi bronić swojego dobrego imienia [VIDEO]

Dr Ewa Kurek skomentowała obecny polsko- żydowski dialog oraz wieloletnie zaniedbania naszego rządu w przedstawianiu przez nasz kraj społeczności Żydów polskich.

Dr Ewa Kurek uważa, że obecna, trudna dyskusja polsko-żydowska i przekłamania historyczne wynikają z dwóch przyczyn. Po pierwsze, po wojnie byliśmy za żelazną kurtyną i nie mieliśmy głosu przez prawie pół wieku, a w tym czasie na zachodzie została zbudowana bajka na temat zagłady Żydów:

„Żałosne, że Polacy przez te 30 lat wolnej Polski dali sobie taką bajkę przeszczepić. W Muzeum Żydów Polskich serwowana jest narracja Żydowska i jest w niej wiele kłamstw. Muzeum Żydów Polskich to tak naprawdę muzeum bez >>polskich Żydów<<„.

Zdaniem gościa Radia Wnet za taki stan rzeczy możemy mieć pretensje jedynie do siebie, ponieważ zarządca tym nasz minister kultury.

„Pozwalamy naszym władzom pokazywać światu nie swoją historię. Po drugie od strony żydowskiej istnieje cała kampania ukrycia roli żydów w czasie zagłady w Polsce”.

Dr Ewa Kurek swoje badania opiera głównie na źródłach żydowskich. Jak podkreśla, mimo że Żydzi żyli 1000 lat na naszej ziemi, byli dla Polaków środowiskiem zamkniętym, językowo, oraz kulturowo i dlatego  nie mamy dobrych, polskich źródeł.

Dr Ewa Kurek zacytowała zapis żydowskiego kronikarza Emmanuela Lincolna Bluma, który zanotował przebieg akcji przesiedleńczej:

„Kiedy akcja przesiedleńcza wybuchła w Warszawie w lipcu 42 roku i żydowska policja przejęła nad nią kierownictwo, jeden z jego żydowskich kolegów nie posiadł się z oburzenia . Uważał, że gmina żydowska powinna była, mimo gróźb niemieckich odmówić jej wykonania. Lepiej by było, gdyby Niemcy sami to zrobili…”

[related id=51644]Zdaniem dr Ewy Kurek to właśnie takie głosy zamordowanych żydów świadczą o skali ich kolaboracji z Niemcami i Polacy nie muszą już nic więcej mówić:

– „Nie wiem, czy premier Benjamin Netanjahu ma odwagę przeczyć temu”.

Dr Ewa Kurek powiedziała, że wiele podobnych zapisów możemy znaleźć w Kronikach Emanuela Ringelbluma, czy Kronikach Getta Łódzkiego. A jeśli chcemy znaleźć wstrząsający zapis udziału żydów w Holokauście wystarczy sięgnąć do dzieł żydowskiego poety Icchaka Kacenelsona, np. do „Pieśni o zamordowanym żydowskim narodzie”.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.
jn

 

Komety i pozostałe „dobro kosmiczne” przybywające na Ziemię z wszechświata – pozaziemska klątwa czy inicjator Życia?

Wpływ komet na bieg rzeczy i ludzkich losów niemal od zarania dziejów budzi zażarte spory i emocjonalne dyskusje. Jedni kpią z takich przesądów, inni zaklinają się, że komety sprowadzają wszelkie zło.

Rafał Brzeski

Całemu zaś światu „głód, plagi i wojny” – głosiło proroctwo opublikowane w 1664 roku, wkrótce po pojawieniu się komety nad Londynem. No i rok później sprawdziło się. W Londynie wybuchła epidemia dżumy, która spowodowała śmierć co piątego mieszkańca angielskiej stolicy.

Wpływ komet na bieg rzeczy i ludzkich losów niemal od zarania dziejów budzi zażarte spory i emocjonalne dyskusje. Jedni kpią z takich przesądów, inni zaklinają się, że komety sprowadzają wszelkie zło. Zwłaszcza na panujących. Kiedy w roku 60 jasna kometa pojawiła się nad Rzymem, lud Wiecznego Miasta nie dyskutował nawet nad spodziewanym losem Nerona, lecz nad tym, kto będzie jego następcą. Tymczasem Neron nie poddał się wyrokowi niebios i nie umarł. Przeżył nawet wizytę kolejnej komety, która odwiedziła okolice Ziemi w 66 roku. No cóż, wyjątek potwierdza regułę, a jak silnie były zakorzenione przekonania o fatalnych właściwościach komet, świadczy fakt, że przed śmiercią Karola Wielkiego w 814 roku nie pojawiła się żadna kometa, a mimo to kronikarze wpisali ją do życiorysu cesarza (…)

Edmond Halley, którego imieniem obdarzono kometę odwiedzającą cyklicznie, co mniej więcej 75 lat, pobliże Ziemi, był synem londyńskiego wytwórcy mydła. Zainteresował się kometami podczas studiów w Paryżu. Jako 24-letni młodzieniec był świadkiem pojawienia się komety w 1680 roku i „wsiąkł” w kometologię, traktując ją odtąd jako najważniejszą dziedzinę w swoich wszechstronnych badaniach.

Halley nie był takim sobie zwykłym astronomem. Był zwolennikiem teorii istnienia cywilizacji podziemnych zamieszkujących wnętrze naszej planety, a jednocześnie odważnym i realistycznym wynalazcą dzwonu nurkowego, którego działanie przetestował osobiście. (…)

Kometa Halleya | Fot. NASA/W. Liller, Wikipedia

Halley wiedząc już, że komety mogą poruszać po torze kołowym, elipsoidalnym, po paraboli bądź hiperboli, zaczął poszukiwanie komet odlatujących i powracających w okolice Ziemi. Grzebanie w archiwach i porównywanie danych stało się pasją jego życia. Popełniał mnóstwo błędów, ale w końcu wyliczył, że kometa, którą obserwował w noc poślubną w 1682 roku w Islington, na ówczesnym dalekim przedmieściu Londynu, odpowiada kometom obserwowanym w latach 1531 i 1607. Obliczył, że powraca ona w okolice Ziemi co 75–76 lat i w 1705 roku zapowiedział, że „ona wróci, dokładnie w 1758 roku”.

Edmond Halley nie doczekał powrotu „swojej” komety. Zmarł w Greenwich w 1742 roku, ale kiedy na Boże Narodzenie 1758 roku kometa pojawiła się nad Londynem, nazwano ją Kometą Halleya. Od tego czasu jeszcze trzykrotnie odwiedziła okolice Ziemi. W 1853, 1910 oraz 1985 roku. Za każdym razem wieszczono, że zwiastuje dni grozy i zamieszania. (…)

W końcu lat 1970. dwóch powszechnie szanowanych uczonych: astrofizyk, profesor Uniwersytetu w Cambridge, sir Fred Hoyle oraz astrobiolog, profesor Uniwersytetu Buckingham, Chandra Wikramasinghe, ogłosiło, że życie na Ziemi zostało zapoczątkowane przez komety. Wszelkie epidemie i zarazy są ich efektem ubocznym. (…)

Wszelkie dobro kosmiczne było oczywiście zamrożone, ale w sprzyjających warunkach lodowo-celulozowe kule mogły otrzymać wystarczająco dużo energii, aby zaszły w nich reakcje chemiczne potrzebne dla powstania Życia. Obaj uczeni wysunęli dwie teorie powstania „sprzyjających warunków”. Pierwsza, z lat 1970. głosi, że w przypadku zderzenia się komet postało ciepło, które stopiło lód i nadało impet reakcjom chemicznym. (…)

Teoria brytyjskich uczonych tłumaczy też wspaniale przepowiadane od stuleci plagi towarzyszące kometom. Otóż w trakcie przelotu przez przestrzeń kosmiczną pęd porywa z powierzchni komet zamarznięte drobinki lodu, a wraz z nimi zahibernowane bakterie i wirusy. Tworzą one ogon komety, a im dalej, tym coraz rzadszą chmurę. Przez taką chmurę od czasu do czasu przechodzi Ziemia, a że niektóre wirusy są chorobotwórcze, to mamy epidemie.

Coś takiego może nas niebawem czekać, gdyż w listopadzie przeszło w relatywnym pobliżu Ziemi małe ciało niebieskie nazwane Oumuamua, pierwszy makroskopowy obiekt z przestrzeni międzygwiezdnej, który przelatuje przez Układ Słoneczny. Początkowo sądzono, że to kometa, później, że planetoida. Niektórzy twierdzą, że to wygasła kometa.

Oumuamua ma niespotykany, niezwykle wydłużony kształt i czerwonawy kolor, który czasami przechodzi w bladoróżowy. Jest to swoista „kosmiczna igła”, gdyż długość obiektu szacuje się na około 400 metrów, a grubość na 40 metrów. Minęła już Ziemię i oddala się z szybkością 44 kilometrów na sekundę.

W środę 13 grudnia międzynarodowy zespół naukowy, finansowany przez rosyjskiego miliardera Jurija Milnera, zaczął podsłuchiwać tajemniczego Oumuamuę, gdyż nie brakuje teorii, że jest to wrak międzygwiezdnego statku kosmicznego, albo – jak sądzi profesor Avi Loeb, dziekan wydziału astronomii Uniwersytetu w Harvardzie – sztucznie stworzona sonda wysłana przez obce cywilizacje.

Cały artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Kosmiczna klątwa czy inicjator Życia?” znajduje się na s. 8 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Kosmiczna klątwa czy inicjator Życia?” na s. 8 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Studio Dublin 08.12.2017 r. Język polski wejdzie do szkół Irlandii. Goście: M. Szutkowska – Kiszkiel i -P. Słotwiński.

Tematem ostatniego wydania programu Studio Dublin było wpisanie nauczania języka polskiego w wybranych irlandzkich szkołach średnich do dziesięcioletniej strategii edukacyjnej Republiki Irlandii.

Jednym z wątków głównych ostatniego wydania audycji „Studio Dublin” było wpisanie języka polskiego, jako jednego z języków obcych do nauczania, do dokumentu irlandzkiego Ministerstwa Edukacji „Strategy for Foreign Languages in Education 2017-2026”.

 

Marta Szutkowska – Kiszkiel, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii z byłą premier Beatą Szydło.

 

To sukces przede wszystkim Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii i ukoronowanie ponad pięciu lat intensywnych zabiegów, aby język polski (drugi język w Irlandii) był także dostrzeżony przez władze Republiki Irlandii.

Marta Szutkowska – Kiszkiel, prezes organizacji i Agnieszka Grochola, wiceszefowa Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii podkreślaja jednak, że to dopiero pierwszy krok, aby język polski zagościł na grafiku przedmiotów w irlandzkich placówkach oświatowych.

 

W „Studiu Dublin” mówiliśmy także o irlandzkiej akcji „Różaniec do granic” i spotkaniu Leo Varadkara, irlandzkiego premiera z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Temat rozmów: oczekiwania Irlandii wobec negocjacji z Wielką Brytanią w sprawie Brexitu.

 

Po polskiej akcji „Różaniec do Granic” podobną, wprost inspirowaną, zorganizowali Irlandczycy w niedzielę 26 listopada. Dzisiaj więcej na ten temat:

 

W ponad 280 miejscach wokół całej Zielonej Wyspy tysiące ludzi wspólnie odmówiło różaniec. Irlandzki „Rosary on the Coast for Life and Faith”, czyli Różaniec na Wybrzeżu dla Życia i Wiary, zastał nas w Waterford, gdzie dołączyliśmy do grupy modlących się tam Irlandczyków. Modlitwę poprowadził biskup Waterford i Lismore, ks. bp Alphonsus Cullinan. – powiedział gość Studia Dublin Piotr Słotwiński.

 

W najnowszym wydaniu STUDIA DUBLIN goście:

Marta Szutkowska – Kiszkiel, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii

Piotr Słowtiński – dziennikarz, bloger, kronikarz Polonii w Irlandii.

Muzycznie m.in. nagrania z najnowszej płyty U2 „Songs Of Experience”, Hozier, Imelda May i Sinead O’Connor.

Całego programu „Studio Dublin 08.12.2017”, prowadzonego przez Tomasza Wybranowskiego,  wysłuchasz tutaj:

 

Występowanie przeciwko systemowi szczepień jest nieracjonalne i nieludzkie / abp Henryk Hoser

Ordynariusz warszawsko-praski wystąpił 25 listopada 2017 roku na konferencji „Szczepienia – między nauką a ideologią”. Była to czwarta konferencja z cyklu „W kręgu nauki”.

 

Zapis całej konferencji można znaleźć tutaj.

Konferencja miała następujący program:

10.00 – 10.05 ks. Abp Henryk Hoser (SAC) – rozpoczęcie konferencji

10.05 – 10.10 ks. prof. Krzysztof Warchałowski – powitanie gości

10.10 – 10.15 ks. Arkadiusz Zawistowski – wprowadzenie Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia

10.15 – 11.15 prof. Andrzej Radzikowski + dyskusja Szczepienia nie tylko dzieci – potrzeba i bezpieczeństwo. Szczepienia dla misjonarzy. pediatra, wakcynolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny

11.15 – 12.15 doc. Ernest Kuchar + dyskusja Szczepienia ochronne – historia powstania, mechanizm działania Lekarz chorób zakaźnych, wakcynolog. Warszawski Uniwersytet Medyczny

12.15 – 12.20 Anioł Pański

12.20 – 12.45 Briefing prasowy

12.45 – 13.45 Przerwa obiadowa

13.45 – 14.45 dr Iwona Paradowska – Stankiewicz + dyskusja Wpływ szczepień na sytuację epidemiologiczną, bezpieczeństwo szczepień, NOP-y, epidemiolog, Państwowy Zakład Higieny

14.45 – 15.45 dr Sebastian Gałecki + dyskusja O niektórych wątpliwościach etycznych związanych ze szczepieniami, etyk Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie i Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie

15.45 – 16.00 przerwa kawowa

16.00 – 16.30 prof. Rafał Kubiak Granice autonomii rodziców – konsekwencje prawne odmowy obowiązkowych szczepień ochronnych prawnik, Uniwersytet Medyczny w Łodzi

16.30 – 17.15 Dyskusja

17.15 – 17.30 ks. Abp Henryk Hoser SAC – zamknięcie konferencji

Salvetv.pl/JS

Liceum nie-ogólnokształcące. Reforma systemu edukacji utrzymała prawie wszystkie złe rozwiązania poprzednich rządów

Dopiero za dwa lata, na wiosnę 2019 r., uczniowie kończący klasę ósmą szkoły podstawowej i ich rodzice zorientują się, że zostali oszukani, że nie ma „dobrej zmiany” w liceum ogólnokształcącym.

Barbara Hapońska

Ogromną nadzieję wiązaliśmy z obecnym rządem, że wprowadzi on dobrą zmianę w oświacie. I na początku, w pierwszym roku, wszystko szło w dobrym kierunku.

–                  6-latki pozostawiono w przedszkolach;
–                  zmieniono strukturę szkół, likwidując gimnazja i przywracając 8-letnią szkołę podstawową oraz 4-letnie liceum ogólnokształcące;
–                  przywrócono należne miejsce nauczaniu historii.

Jeszcze 27 czerwca ubiegłego roku w Toruniu Pani Minister Anna Zalewska publicznie deklarowała powrót do idei liceum ogólnokształcącego.(…)

Liceum ogólnokształcące nie będzie kształciło ogólnie, tylko będzie szkołą głęboko profilowaną. Zostają utrzymane przedmioty rozszerzone realizowane już od klasy pierwszej.

Od 2019 r. uczniowie kończący szkołę podstawową, w wieku 15, a nawet 14 lat (dotyczy to uczniów, którzy rozpoczęli naukę jako 6-latki w szkole podstawowej) będą musieli dokonywać wyboru przyszłego kierunku studiów. Uczeń w tym wieku ma za małą wiedzę, dojrzałość i rozeznanie, by zdecydować, co będzie chciał studiować za cztery lata. Nie wie, co to jest socjologia, politologia, psychologia, a nawet prawo (chyba, że rodzice są prawnikami). (…)

Oferta szkół zależy od tego, jacy nauczyciele tam pracują, jakich uczą przedmiotów, który z nauczycieli dostanie więcej godzin.

Uczeń nie znajdzie klasy z rozszerzoną matematyką, wos, historią, a takie przedmioty są potrzebne przy aplikowaniu na socjologię. Kandydat na medycynę powinien znać nie tylko biologię i chemię, ale i fizykę, a klasy z rozszerzoną jednocześnie biologią, chemią i fizyką trudno znaleźć. (…)

W najbardziej niekorzystnej sytuacji jest młodzież na prowincji, gdzie istnieje jedno lub dwa licea, stąd oferta jest ograniczona.

Zmiana przez ucznia planów dalszego kształcenia i związana z tym konieczność zmiany – w trakcie nauki – klasy na klasę z innymi przedmiotami rozszerzonymi będzie praktycznie niemożliwa. A co w sytuacji, gdy uczeń z powodu zmiany miejsca zamieszkania będzie musiał zmienić szkołę? Czy i gdzie znajdzie klasę z takimi samymi przedmiotami rozszerzonymi? Do tego dochodzi problem znalezienia tych samych języków obcych. (…)

 

Dobre wykształcenie ogólne, nie profilowane, jest dla młodego człowieka niezbędne. Pozwala w razie potrzeby na łatwiejsze przekwalifikowanie się, co jest wymogiem obecnych czasów.

Ponadto należy zauważyć, że postęp dokonuje się na pograniczu dyscyplin naukowych, a nie przez wąską specjalizację.

Do 1 września 2019 r. są jeszcze dwa lata. Jest czas, aby uratować nowe liceum ogólnokształcące, by nie było czteroletnim kursem przygotowawczym do matury.

Cały artykuł Barbary Hapońskiej pt. „Liceum nie-ogólnokształcące” można przeczytać na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Hapońskiej pt. „Liceum nie-ogólnokształcące” na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego