Janusz Szewczak, poseł PiS, komentuje orzeczenie sądu apelacyjnego, który postanowił że Rafał Ziemkiewicz ma przeprosić Annę Dryjańską, która poczuła się urażona wpisem publicysty na Twitterze.
Jest to fragment wojny związaną z wolnością słowa, wyrażaniem własnych poglądów. Najwyraźniej redaktor Rafał Ziemkiewicz trafił na przedstawiciela „kasty sędziowskiej”, a nie racjonalnego sędziego. Zadziwiające jest to, że profesor Hartman z Uniwersytetu Jagielońskiego nie został jeszcze zawieszony przez władze krakowskie, pomimo tego, iż wyraża się on językiem wyjątkowo wulgarnym i agresywnym – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jak dodaje rozmówca: Jest to kolejny dowód na to, jak agresywna jest ideologia LGBT. Żaden racjonalny sędzia takich decyzji by nie wydawał. Wykorzystuje to jedynie do walki politycznej.
Uniwersytety w Polsce w ogromnej mierze stały się kuźniami lewacko-neoliberalnymi, które zamiast wychowywać, szkolić i kształcić młodych Polaków, zajmują się politykowaniem, ideologią oraz atakowaniem najważniejszych polskich wartości.
Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko, które przybiera formę niewypowiedzianej wojny wszystkim tym, którzy wolność słowa traktują również jako możliwość krytyki pewnej ideologii. Każda postawa konserwatywna czy postawa o korzeniach fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej jest natychmiast karcona i represjonowana – twierdzi Janusz Szewczak.
Gość „Poranka WNET” twierdzi, że kampania wyborcza w dużej mierze jest już rozstrzygnięta. Region południowego Podlasia można nazwać bastionem Prawa i Sprawiedliwości . Platforma Obywatelska jest formacją polityczną schodzącą, nie mającą własnego programu i koncepcji ideowej.
– Stopień przebadania dokumentów bezpieki w Olsztynie jest różny. Wiadomo dużo o latach 80. na Warmii i Mazurach, jednak wciąż nie poznaliśmy wystarczająco lat 60. i 70. – mówi dr hab. Karol Sacewicz
Dr hab. Karol Sacewicz, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Olsztynie, opowiada o książce, którą współredaguje wraz z Piotrem Kurdelą. Jest nią „Antykomunizm Polaków w XX wieku”, która za niecałe dwa tygodnie ukaże się jako nowość wydawnicza IPN. W publikacji tej poddano analizie zjawisko antykomunistycznych postaw Polaków, rozpoczynając od publicystyki, poprzez działania organizacyjne, a kończąc na akcjach zbrojnych. Do współpracy zaproszono kilkadziesiąt osób z ponad 13 ośrodków akademickich, w tym prof. Andrzeja Nowaka i prof. Włodzimierza Suleję. Omawiany fenomen potraktowano bardzo szeroko – w pracy przeczytać będzie można o działaniach przeprowadzanych zarówno w kraju, jak i na emigracji. Uwadze autorów nie umknęły również postawy obywateli II Rzeczypospolitej o pochodzeniu innym niż polskie oraz aktywność grup etnicznych. W tym miejscu ks. dr Bogumił Wykowski przybliża treść swojego rozdziału traktującego o postawach antykomunistycznych Mazurów i Marmiaków.
Sacewicz mówi także o tym, jakie zbiory znajdują się w rękach delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Olsztynie. Posiada on 400 metrów bieżących akt wytworzonych przez miejscowy aparat bezpieczeństwa. Stopień ich przebadania jest zróżnicowany – wiadomo dużo o latach 80. na Warmii i Mazurach oraz o gospodarce rolnej na tym terenie w latach 1945-1956. Trochę słabiej natomiast znane są wydarzenia lokalne i warunki życia lat 60. i 70.
Środki z budżetu przeznaczone na naukę służą tak naprawdę do celów z nauką nie mających nic wspólnego, m.in. do wspierania swoistych agencji nieruchomości o wprowadzających w błąd nazwach naukowych.
Józef Wieczorek
Najwyższa Izba Kontroli co jakiś czas kontroluje instytuty badawcze, publikując swoje raporty. Ostatnio opublikowała raport o kontroli Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur, którego „podstawą gospodarki finansowej był najem powierzchni biurowej, a nie działalność merytoryczna, badawczo-naukowa, na którą otrzymywał dotacje”. Mimo złej sytuacji finansowej w instytucie zatrudniano kolejnych pracowników i podwyższano płace. (…)
Raport NIK informuje: „Zgodnie ze Statutem IBRKiK z kwietnia 2017 r. przedmiotem podstawowej działalności Instytutu były badania naukowe i prace rozwojowe w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. (…) W 2017 r. i 2018 r. Instytut otrzymał także dwie dotacje celowe o łącznej wysokości ponad 11 mln zł (…). Po kompleksowej ocenie jednostek naukowo-badawczych, przeprowadzonej w 2017 r. przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Instytut otrzymał kategorię B, co oznacza poziom akceptowalny z rekomendacją wzmocnienia działalności naukowo-badawczej. Taką samą kategorię miał w latach poprzednich”.
Po kontroli instytutu NIK zwrócił uwagę, że „podstawą gospodarki finansowej Instytutu, od początku 2017 r. do połowy 2018 r., był właśnie wynajem powierzchni biurowych oraz dotacje budżetowe.
W 2016 r. wpływy z wynajmu stanowiły 62 proc. łącznych przychodów, a w 2017 r. blisko 54 proc. Dla porównania przychody z działalności merytorycznej (własnych prac naukowo-badawczych) w 2016 r. stanowiły nieznacznie ponad 3 proc. łącznych przychodów, a w 2017 r. niecałe 9 proc.”.
Zasadne jest zatem pytanie – dlaczego przez lata taki instytut był traktowany jako instytut naukowy, otrzymywał na prowadzenie badań naukowych dotacje z budżetu, oceniany był nie najgorzej! (kategoria B)? Czy nie byłoby zasadne, aby funkcjonował zatem nie jako instytut badawczy, tylko jako agencja nieruchomości, rzecz jasna bez dotacji z kieszeni podatnika, których przecież – jak ciągle słyszymy – nie ma na naukę? Skoro pieniądze z budżetu przeznaczone na naukę służą tak naprawdę do celów z nauką nie mających nic wspólnego, m.in. do wspierania swoistych agencji nieruchomości o wprowadzających w błąd nazwach naukowych, to trudno się dziwić, że na naukę pieniędzy nie starcza.
Taki stan rzeczy to nie jest wyjątek. Osiem lat temu NIK skontrolował 32 instytuty badawcze, informując: „Instytuty badawcze zarabiają na działalności gospodarczej, między innymi wynajmując lokale. Tylko połowa z nich osiąga jakiekolwiek zyski z gospodarowania własnością intelektualną. Choć w przypadku żadnego instytutu nie przekroczyły one 4 proc. ogółu przychodów, to instytucje te nie płaciły podatku dochodowego, zwykle wykorzystując zapisy o zwolnieniu z tytułu prowadzenia działalności badawczej”. (…)
Pozostaje do wykonania jeszcze jeden krok – autonomiczne przekształcenie się organów zarządzających uczelniami w agencje nieruchomości. Jak pokazują przykłady instytutów badawczych, z wynajmu nieruchomości da się utrzymać, a z produkcji wyrobów intelektualnych i tak utrzymać się nie są w stanie.
Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Instytuty badawcze czy agencje nieruchomości?” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Instytuty badawcze czy agencje nieruchomości?” na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com
Z punktu widzenia etyki nie można zabierać życia nienarodzonego tylko dlatego, że taka w tej chwili panuje ideologia. Życie można poświęcić dla sprawy czy za kogoś, ale o tym decyduje jego posiadacz.
Marian Smoczkiewicz
Medycyna wobec życia i śmierci
Obowiązkiem i powołaniem lekarza jest walka z chorobą, cierpieniem, niepełnosprawnością. W momencie śmierci kończy się jego zadanie. Wspomagając w jakikolwiek sposób śmierć, zaprzecza swojemu powołaniu.
Życie i śmierć to dwie wielkie tajemnice ściśle ze sobą powiązane i nierozłączne. Na temat życia mamy już sporą wiedzę, natomiast sprawy związane ze śmiercią są okryte tajemnicą. Większość religii i wierzeń przyjmuje, że życie nie kończy się tu na ziemi wraz ze śmiercią, ale trwa nadal, tylko w innej formie. Filozofowie greccy w starożytności uważali, że umieramy, ponieważ żyjemy, a nie dlatego, że chorujemy. Śmierć zawsze była przedmiotem badań i rozważań filozofów, przyrodników i naukowców różnych specjalności, jak również inspirowała artystów, malarzy, rzeźbiarzy, poetów, pisarzy.
Sama świadomość, że kiedyś odejdziemy, budzi strach. Poczucie sprawiedliwości, przyzwoitości, uczciwości jest głęboko wpisane w nasze sumienie, bez względu na to, czy w Boga wierzymy, czy nie. Mamy poczucie, prawie pewność, że sprawy niezałatwione kiedyś zostaną rozliczone i wygładzone, czyli sprawiedliwości stanie się zadość, a my o tym się dowiemy. To znaczy, że jakieś życie pozagrobowe nas czeka. To jest w nas zapisane.
Człowiek oddala myśl o własnej śmierci. Inni umierają, bo taka jest kolej rzeczy, ale mnie to może nie będzie dotyczyć. Obecna cywilizacja sprzyja takiej postawie i niewygodne problemy, jak śmierć, próbuje usunąć na dalszy plan. Życie jest jedno – głosi – wykorzystaj je maksymalnie dla przyjemności, a problem śmierci rozwiążemy dla ciebie komfortowo. Jak będziesz stary, schorowany, niepełnosprawny i do niczego nie będziesz się nadawał, to zaproponujemy zastrzyk, który rozwiąże twoje i nasze problemy. Proponowane rozwiązania dotyczą jednak tylko wąskiej grupy ludzi żyjących w ustabilizowanych warunkach i na odpowiednim poziomie materialnym (dotyczy to naszej cywilizacji), a nie milionów na świecie, walczących codziennie o przeżycie. Taka filozofia życia i śmierci ma charakter elitarny, jest wygodnicka i destrukcyjna. Prędzej czy później, wśród innych współczesnych dziwactw, doprowadzi do upadku naszej kultury i cywilizacji.
W ubiegłym stuleciu znakomity uczony Hans Hugon Selye, biolog i filozof, wprowadził do nauki pojęcie stresu. Stres jako czynnik zewnętrzny lub wewnętrzny działający na nasz organizm jest powszechnie uważany za coś szkodliwego; tymczasem, w rzeczywistości, jest zjawiskiem koniecznym dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Bez bodźców pozytywnych lub negatywnych (oba są czynnikami stresującymi) życie zanika. W związku z tym życie bezstresowe (taka modna teraz ideologia) musi prowadzić do samozagłady. Jednym z dobrych przykładów jest wychowywanie bezstresowe dzieci, co z czasem już u dorosłych osobników prowadzi do depresji i innych tragicznych w skutkach zdarzeń przy jakimkolwiek niepowodzeniu. Śmierć jest bardzo ważnym etapem naszego życia, może najważniejszym, a dla ludzi wierzących – przejściem na drugą stronę i szansą na odebranie nagrody.
Kardynał J. Ratzinger – Papież Senior Benedykt XVI na pytanie dziennikarza, czy boi się śmierci, odpowiada: „W pewnej mierze tak. Z drugiej strony, przy całej ufności, jaką żywię, że dobry Bóg mnie nie odrzuci, im bliżej jestem Jego oblicza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jak wiele popełniłem błędów. Tym samym przygniata mnie ciężar winy, chociaż nie tracę fundamentalnej nadziei”. To jest wskazówka dla nas wszystkich wierzących.
W połowie ub. wieku w Polsce (PRL) wprowadzono ustawę dopuszczającą przerywanie ciąży ze względów społecznych. Wywołało to liczne reakcje zarówno popierające tę ideologię, jak również ostro krytykujące. Kościół w Polsce, jak i środowiska katolickie określiły tą procedurę jako zabijanie dzieci nienarodzonych.
Jako młody lekarz brałem wtedy udział w wykładach prowadzonych przez śp. Ojca Karola Meissnera, benedyktyna etyka, teologa oraz lekarza. Ten znakomity duchowny, z czasem mój przyjaciel, mówił o etyce naturalnej i etyce katolickiej, które nie są ze sobą w sprzeczności. Etyka katolicka tylko pogłębia etykę naturalną przez odniesienie się do Boga. Krótko mówiąc, życie jest wartością najwyższą, niewymierną i dlatego nie może być oceniane jako ważne czy mniej ważne, wartościowe czy bezwartościowe. Z punktu widzenia etyki jako takiej nie można zabierać życia nienarodzonego tylko dlatego, że taka w tej chwili panuje ideologia. Również rodzice są zobowiązani do uszanowania i ochrony życia, które poczęli, bez względu na warunki, jakie mają, poglądy i plany zawodowe czy życiowe. Życie można poświęcić dla sprawy czy za kogoś, ale o tym decyduje posiadacz tego życia, a nie osoby postronne, owładnięte jakimiś teoriami o wyższej cywilizacji. Aborcja etycznie wydaje się jasno zdefiniowana i nie budzi większych wątpliwości.
Drugim ważnym problemem nurtującym współczesne bogate społeczeństwa jest eutanazja, czyli odejście z tego świata w sposób maksymalnie komfortowy (tak nam się wydaje), przy użyciu najnowszych technik usypiania. Wykonują te zabiegi specjalnie przeszkoleni lekarze.
Procedura eutanazji jest obwarowana licznymi przepisami prawnymi, co ma zapobiec nadużyciom. Przepisy stale są uzupełniane, a im ich więcej, tym łatwiej o manipulacje i naginanie do życzeń firm, rodziny itp. Zresztą o jakich nadużyciach tu mówić, jeśli samo założenie jest antyludzkie.
W gruncie rzeczy służy pozbyciu się uciążliwych chorych, którzy zbyt dużo kosztują państwo czy rodzinę. Mówienie, że robi się to dla dobra chorego, jest mało przekonujące. Ideolodzy eutanazji próbują rozszerzyć to pojęcie na inne sytuacje, które powstają w trakcie leczenia. W ten sposób powstało określenie ‘eutanazja bierna’, odnoszące się do sytuacji, w której zaprzestajemy leczenia ze względu na wyczerpanie możliwości leczniczych w stosunku do nieuleczalnie chorych będących w okresie agonalnym. To nie ma jednak nic wspólnego z eutanazją, w której aktywnie doprowadza się do śmierci.
Dwa poruszone tematy – aborcji i eutanazji – są wyraźnie zdefiniowane jako nieetyczne i niehumanistyczne. Można się z tym stanowiskiem zgadzać lub mieć zastrzeżenia.
Ogromny postęp w ostatnich dziesięcioleciach w naukach przyrodniczych, a tym samym w medycynie, otworzył nowe regiony problemów, które nadal oczekują na jednoznaczne lub wyraźne interpretacje ze strony filozofów, etyków, teologów. Sprawa dotyczy pobierania narządów do przeszczepów od osób zmarłych oraz uporczywego leczenia, tzn. podtrzymywania przy pomocy aparatury podstawowych funkcji życiowych organizmu (krążenie, oddychanie) przez długi czas (miesiące, lata).
W latach 60. ub. stulecia tzw. Komisja Harwardzka ustaliła kryteria śmierci mózgowej, którą uznano jako śmierć człowieka. Dawniej uważano za śmierć moment zatrzymania krążenia i oddychania, co generalnie nadal obowiązuje. Jak wiadomo, różne tkanki obumierają w różnym czasie. Przyjęcie terminu śmierci mózgowej pozwoliło na pobieranie w krótkim czasie nadających się do przeszczepu narządów. Zastrzeżenia zgłaszane przez niektórych naukowców co do definicji śmierci nie zmieniają przyjętych zasad. Papież św. Jan Paweł II wspierał dawstwo narządów po śmierci jako dar serca. Z transplantologią łączy się w pewnym sensie problem uporczywego leczenia, czyli podtrzymywania życia przez miesiące, a nawet lata, wykorzystując aparaturę. Ta wspólność oparta jest na pytaniu, kiedy możemy powiedzieć, że chory już zmarł.
Obecnie znany z doniesień medialnych przypadek Vincenta Lamberta z Francji budzi w całym świecie skrajne opinie, szczególnie po decyzji Trybunału Europejskiego o zatrzymaniu permanentnego leczenia. Według doniesień prasowych od ponad roku u tego chorego nie występują żadne oznaki aktywności mózgowej. Czy można tu przyjąć kryteria harwardzkie? Ten pacjent nie jest jedynym takim przypadkiem na świecie. Takie problemy pojawiają się w wielu szpitalach, gdzie trzeba się na coś decydować, najczęściej we współpracy z rodziną. Przy tak zaawansowanej medycynie, nowoczesnej anestezjologii rodzą się stale liczne wątpliwości, np. czy operować schorowanego starca, który po tej operacji już się nie obudzi?
Czy czasem nie oczekujemy od medycyny zbyt wiele? Zmieniły się czasy, zmieniło się społeczeństwo. Teraz dziadków czy babcie, którzy dożyli swoich lat, w ostatniej chwili życia zawozi się do szpitala, w którym często umierają w ciągu jednego dnia, w samotności.
Niestety rodziny wielopokoleniowe w większości przeszły do historii. W takich rodzinach rodziły się dzieci, a starzy odchodzili w otoczeniu bliskich. Warunki się zmieniły i ten typ rodziny już pewnie nie wróci. Niemniej powinniśmy być bardziej świadomi, czego możemy oczekiwać i jak możemy pomóc ludziom będącym u kresu swojej ziemskiej drogi, aby nie musieli się obawiać, że skrócimy im życie w imię wydumanej ideologii, która w zakłamany sposób twierdzi, że to dla dobra zainteresowanego.
Na wiele pytań natury etycznej brak jednoznacznych odpowiedzi. Może postęp w naukach przyrodniczych poszedł zbyt daleko, a nauki humanistyczne pozostały nieco w tyle.
Myślę, że są tacy wspaniali etycy, którzy przebiją się z swoją narracją i wprowadzą do świadomości społecznej reguły i kryteria etyczne, że życie trzeba szanować, a zabijanie innych dla poprawienia swojego komfortu jest drogą prowadzącą do upadku cywilizacji.
Artykuł Mariana Smoczkiewicza pt. „Medycyna wobec życia i śmierci” znajduje się na s. 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Mariana Smoczkiewicza pt. „Medycyna wobec życia i śmierci” na s. 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com
Dr. Hiromitsu Nakauchi i jego zespół planują wyhodowanie embrionów myszy i szczurów (a na dalszym etapie świni) z komórkami ludzkiej trzustki.
Do marca br. w Japonii obowiązywał zakaz hodowania embrionów zwierzęcych z ludzkimi komórkami powyżej okresu 14 dni. Na hodowlę zarodków zwierzęcych z ludzkimi komórkami pozwalają także inne kraje, ale dotąd, tak jak wcześniej w Japonii, nie wolno było im pozwolić się narodzić. Zgodnie z nowymi przepisami badacze z Uniwersytetu Tokijskiego uzyskali zgodę ze strony japońskiego ministerstwa nauki na przeprowadzenie nowych badań.
W końce jesteśmy w pozycji umożliwiającej nam rozpoczęcie realnych badań na tym polu, po 10 latach przygotowań.
Dr. Hiromitsu Nakauchi komentował w tych słowach decyzję japońskiego rządu. Nie zamierza jednak zbytnio pospieszać swych badań.
Nie planujemy od razu tworzyć ludzkich organów, ale to pozwala nam posunąć się w naszych badaniach na podstawie „know-how”, które zdobyliśmy do tej pory.
Zespół planuje hodowle komór ludzkiej trzustki w embrionach myszy do 14,5 dnia i szczura do 15,5 dnia. Na kolejnym etapie Dr Nakauchi pragnie rozwinąć zarodek świni z ludzkimi komórkami do 70 dnia.
Choć zespół na razie nie planuje doprowadzać żadnego z zarodków aż do narodzin, badania wywołują kontrowersje etyczno-badawcze.
Jest to problematyczne, zarówno z punktu widzenia etyki, jak i bezpieczeństwa, aby w zapłodnionej komórce szczura lub myszy umieszczać ludzkie komórki iPS [macierzyste — przyp. red.], które są nadal w stanie przeobrazić się we wszelkiego rodzaju komórki.
Takie zastrzeżenia zgłaszał Jiro Nudeshima, dodając, że eksperymenty na myszach i szczurach będą miały małe znaczenie praktyczne ze względu na różnicę w wielkości organów.
Na tym poziomie, zwierzę z ludzką twarzą nigdy się nie narodzi.
Dr Nakauchi odpowiada krytykom, że na obecnym etapie ludzkich komórek w organizmie będzie mało i będą starali się, aby skoncentrowały się one na tworzeniu trzustki. W przypadku, w którym w mózgu zarodków gryzoni odkryto by więcej niż 30% komórek, eksperyment ma być przerwany.
Dr Jun Wu zwraca z kolei uwagę na trudności techniczne związane z hodowlą ludzkich komórek w embrionach zwierząt. Ze względu na znaczne różnice ewolucyjne między ludźmi a gryzoniami, czy ludźmi a świniami lub owcami, organizmy tych zwierząt mają tendencje do odrzucania obcych komórek na wczesnym etapie. Tak było w przypadku wcześniejszych eksperymentów zespołu dr Nakauchiego, kiedy w zeszłym roku, po 28 dniach hodowli embrionów owczych z ludzkimi komórkami macierzystymi, odkryto, że te ostatnie nie uformowały żadnych organów. Nie powtórzył się sukces z 2017 r., kiedy zarodek szczura wytworzył trzustkę z komórek macierzystych myszy.
To polski bocian odpowiada za globalne ocieplenie. Tak jak polski, a nie inny węgiel. Czy geniusze podejmą walkę z globalnym ociepleniem poprzez eksterminację ptaków o ciemniejszej barwie upierzenia?
Jacek Musiał, Karol Musiał
W niniejszym krótkim artykule staramy się przedstawić absurdalne pomysły tych, którzy na ociepleniu klimatu starają się nieuczciwie zarobić kokosy. Jednym z koronnych argumentów akolitów zespołu IPCC (International Panel of Climate Changes), działającego przy ONZ, jest wylansowany przez Jerry’ego Mahlmana tzw. efekt kija hokejowego. (To ten sam Mahlman, który kilkanaście lat wcześniej twierdził, że na płaszczyźnie naukowej mało prawdopodobne jest, aby dziura ozonowa była spowodowana freonem… aby później stać się wręcz doktrynerem tej teorii. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym mniej więcej czasie został opatentowany cięższy następca starych, lżejszych freonów). (…)
Gdyby szukać wykresu bardziej zbliżonego w kształcie do kija hokejowego, mógłby posłużyć wykres populacji kormorana i bociana czarnego w Polsce. Wskutek działalności człowieka (antropogeniczność) – m.in. polowań – populacje tych ptaków przez kilkaset lat powoli spadały, osiągając minimum około lat 1970–1980, a od wprowadzenia zaostrzonych przepisów ochrony środowiska gwałtownie zaczęły przyrastać.
Dla IPCC pracuje wielu znakomitych naukowców i nie do nich odnosi się poniższa aluzja, lecz do tych, którzy są specami od „wyciągania wniosków” i spekulacji. Podpowiemy, że bocian czarny i kormoran mają czarne upierzenie, a „jak wiadomo”, czerń ma niskie albedo, absorbując więcej ciepła. W ten sposób powoduje globalne ocieplenie… Tak, proszę Państwa, to polski bocian odpowiada za globalne ocieplenie. Tak jak polski, a nie żaden inny węgiel. Czy geniusze podejmą w takim razie walkę z globalnym ociepleniem poprzez eksterminację ptaków o ciemniejszej barwie upierzenia? Powiecie Państwo, że to absurd i nigdy nie może się zdarzyć. W okresie Wielkiego Skoku 1958–1961 nakazano wytępić wróble, uznając je za szkodniki… doprowadzające do klęski głodu. Z pewnością podpisali się pod tym pomysłem nie tylko komisarze ludowi, ale i poprawni politycznie naukowcy, a inni nie mieli odwagi powiedzieć, że „król jest nagi”. W tym samym czasie wymyślono, że wzrost produkcji stali uzyska się w metodą jej przydomowego wytapiania na wsiach. To ostatnie, to tak na marginesie w związku z presją kilku niebezpiecznych urzędników unijnych na likwidację profesjonalnej energetyki i zastępowanie jej przydomowymi instalacjami OZE.
Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Kormoran i czarny bocian przyczyną globalnego ocieplenia?” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Kormoran i czarny bocian przyczyną globalnego ocieplenia?” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com
Celem sektora nauki i szkolnictwa wyższego nie powinno być jedynie maksymalne zwiększenie nakładów budżetowych na naukę, lecz podniesienie rezultatów działalności tego sektora do poziomu światowego.
Józef Wieczorek
Realizacja Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju nie powiedzie się bez zdecydowanego zmniejszenia marnotrawstwa finansów księgowanych po stronie wydatków na szkolnictwo wyższe i naukę. Konieczne jest zintensyfikowanie i zwiększenie roli wytwarzanej w kraju rzetelnej wiedzy i technologii oraz zdecydowanie lepsze niż dotychczas wykorzystanie osiągnięć i dokonań naszych naukowców. (…)
Niestety ustawa 2.0 nie ustaliła takich reguł, aby sektor nauki i szkolnictwa wyższego był finansowany przede wszystkim za wyniki pracy, a szkodnicy akademiccy – przenoszeni w stan nieszkodliwości tak dla nauki, jak i gospodarki.
Celem sektora nauki i szkolnictwa wyższego nie powinno być jedynie maksymalne zwiększenie nakładów budżetowych na naukę, lecz podniesienie rezultatów działalności tego sektora do poziomu światowego.
Po 30 latach funkcjonowania sektora nauki i szkolnictwa wyższego w tzw. wolnej Polsce, mimo wielokrotnego zwiększenia finansów na ten sektor, nie doszło nawet do utrzymania poziomu nauki i szkolnictwa wyższego na poziomie z czasów PRL, a zatem brak jest pozytywnej korelacji między nakładami i rezultatami w tym sektorze. Do tej pory nie opracowano nawet Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju Sektora Nauki i Szkolnictwa Wyższego, koncentrując się jedynie na niezbyt odpowiedzialnym planie zwiększania nakładów na ten marnotrawny sektor. (…)
Nie bez przyczyny, mimo ogromnej ilości profesorów (belwederskich) i doktorów (habilitowanych), w porównaniu z liczącą się resztą świata jesteśmy mizerią naukową, a poziom innowacyjności naszej gospodarki jest na europejskim dnie. Trudno, żeby było inaczej, skoro w wyniku polityki kadrowej, w tym czystek pozamerytorycznych/politycznych, usuwano ze stanowisk, i to jeszcze tuż przed transformacją, osoby uznane za zagrożenie dla „przewodniej siły narodu”. Kadry mamy więc takie, jakie mamy, a przez minione 30 lat robiono wiele, a nawet więcej, żeby wypędzeni z sektora akademickiego nigdy do niego nie wrócili, żeby najlepsi opuszczali ten system bezpowrotnie i aby wysokie standardy tak edukacji, jak i nauki, a w szczególności standardy etyczne, nie zakłócały błogostanu akademickiego. Stąd w ciągu 30 lat obserwuje się wzrost poziomu patologii akademickich, a te nawet nie były przedmiotem debat przed wprowadzeniem ustawy 2.0. (…)
Przed laty starano tłumaczyć słabość nauki i edukacji wyższej kiepską bazą lokalową i infrastrukturą nauki. Po latach, po znacznych wydatkach, poziom nieruchomości akademickich osiągnął poziom europejski, a nawet światowy, a poziom nauki i edukacji wyższej się nie podniósł, a nawet spadł.
Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zmniejszyć marnotrawstwo finansowania nauki!” znajduje się na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zmniejszyć marnotrawstwo finansowania nauki!” na s. 10 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com
Ryba na dawnym targu rybnym była sprzedawana coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.
Jacek Musiał, Michał Musiał
Wiele wskazuje na to, ze przełom XX i XXI wieku to czas wieloczynnikowego wzrostu temperatury powierzchni naszej planety z towarzyszącym mu spektakularnym wzrostem uwalniania i dwutlenku węgla z oceanów, i potężnych zasobów gazu ziemnego uwięzionego przez setki i tysiące lat w zbiornikach pod chłodną pokrywą na średnich i wysokich szerokościach geograficznych oraz z klatratów. Wymienione zasoby są wyjątkowo wrażliwe na zmianę średniej temperatury nawet o ułamek stopnia Kelvina. Widocznym tego dowodem jest powstawanie na Syberii setek potężnych dziur w ziemi i zjawisko falującego wskutek podchodzenia metanu gruntu.
Jeśli obserwowana tendencja wzrostowa utrzyma się jeszcze przez 20–30 lat, to istotna część płytszych zasobów naturalnych gazu ziemnego/metanu po prostu się ulotni, czyli bogactwa naturalne kilku krajów znikną bezpowrotnie. Dla świata biznesu to niepowetowana strata wielu miliardów metrów sześciennych gazu, który mógłby zostać sprzedany. Strata nieporównanie większa od tej, jaką gospodarka światowa poniosła w ubiegłym wieku, gdy budowała potężne kopalnie odkrywkowe węgla bez wcześniejszego pozyskania gazu ziemnego. Gaz jest tym zasobem, który – w sytuacji naturalnego bądź antropogennego ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla nie może zostać przechowany na później, bo się ulatnia. Podobnie jak ryba na dawnym targu rybnym, gdy słońce wychodziło wyżej i robiło się ciepło, sprzedawana była coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.
Przy nadpodaży gazu ziemnego, utrzymanie nieadekwatnie wysokiej ceny wobec kosztów pozyskania i transportu prawdopodobnie stało się jedną z przyczyn rozpowszechnienia kłamstwa ekologicznego, jakoby to dwutlenek węgla (skutek, a nie przyczyna) stał za globalnym ociepleniem.
Nawet Stany Zjednoczone, gdzie przez 40 lat obowiązywał zakaz eksportu własnego gazu ziemnego, od roku 2015 otwarły się na eksport, gdyż dziś jeszcze swój gaz mogą dobrze sprzedać… A za kilka lat zasoby płytkie mogą wyparować samoistnie.
Tylko od roku 1980 sprzedaż gazu ziemnego na świecie wzrosła o ponad 100%!, osiągając w 2017 roku poziom 3680 mld m³ (za PB Statistical Review of World Energy, 2018). To najlepiej obrazuje pośpiech jego producentów i eksporterów. Świat stanął w obliczu nadpodaży gazu ziemnego na rynku energii.
Nadprodukcja wiąże się z tworzeniem podziemnych magazynów gazu ziemnego. Ocenia się, iż od odwiertu do spalania straty metanu są rzędu 20%! Jeśli dodamy do tego naturalne uwalnianie metanu związane z globalnym ociepleniem, nie powinien nikogo dziwić fakt, że krzywa względnego wzrostu stężenia metanu w atmosferze w okresie minionych 200 lat znacznie przewyższa podobną krzywą dla dwutlenku węgla.
Abstrahujemy w tej chwili od prawdziwości efektu cieplarnianego powodowanego przez dwutlenek węgla, wobec którego metan ma mieć działanie dwadzieścia do ponad stu razy silniejsze. Jeśli faktycznie tendencja wzrostu temperatury (obojętnie z jakiej przyczyny) została zidentyfikowana pod koniec lat 70. XX wieku i producenci gazu ziemnego już wtedy zdali sobie sprawę z możliwych z tego tytułu naturalnych strat gazu (gorącości towaru) lub zysków – to na przeszkodzie wzrostowi popytu w Europie stały wtedy silna niemiecka energetyka jądrowa i węglowa. Sprzymierzeńcami mogli za to stać się Zieloni, prezydent Schröder i być może STASI. Przeprowadzona indoktrynacja społeczeństw, i to od najmniejszych dzieci, kłamstwem ekologicznym o globalnym ociepleniu pochodzącym od węgla, mało gdzie natrafiła na tak łatwowierny grunt jak w Europie.
Cały artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com
Ludzie częściej chorują na choroby układu krążenia od innych ssaków przez wyłączenie genu CMAH — ustalili amerykańscy naukowcy.
Ostatnie badania przeprowadzone na myszach potwierdziły, że za ludzkie problemy z zawałami serca odpowiada mutacja sprzed 2-3 mln lat.
Człowiek wyróżnia się pod względem narażenia na zawały serca wśród ssaków. Czynniki zwiększające ryzyko zawału serca u człowieka takie jak za brak aktywności fizycznej, wiek, dyslipidemia, podwyższone ciśnienie, czy otyłość występują także u zwierząt, ale nie mają one podobnych efektów jak u człowieka. Nawet najbliżej spokrewnione z człowiekiem szympansy są dużo mniej narażone na atak serca. Ryzyka wystąpienia chorób serca związanego ze spożyciem czerwonego mięsa nie odnotowano u drapieżników.
Takie obserwacje, jak podaje portal Nauka w Polsce, poczynili 10 lat temu profesorowie Nissi (patolog z UC San Diego School of Medicine) i Ajit Varki. Ostatnio natomiast małżeństwo wraz z drem Philipem Gordtsem przeprowadziło eksperymenty na myszach, którym wyłączono gen CMAH, dpowiedzialny za wytwarzanie kwasu N-glikoliloneuraminowego (Neu5Gc). Zmodyfikowane genetycznie gryzonie odczuły niemal dwa razy bardziej nasilone zmiany miażdżycowe w porównaniu z tymi niezmodyfikowanymi.
Gen CMAH przodkowie człowieka utracili ok. 2-3 mln lat temu. Z jego utratą można wiązać również takie zmiany w fizjologii człowieka jak zmniejszona płodność i zwiększona zdolność do pokonywania biegiem dużych odległości.
Nawet jak sędzia popadnie w demencję starczą, nie będzie można z nim rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy. Rygory obowiązujące innych uczonych mają się nie stosować do tych sędziów!
Józef Wieczorek
Od prawie roku środowisko akademickie wprowadza w życie ustawę z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, określaną zwodniczo mianem „Konstytucja dla nauki”. Niektórzy wieszczyli, że ta ustawa oznacza kryzys, a nawet śmierć nauki w Polsce, ale póki co, dało się rok przeżyć, choć nie bez wstrząsów. (…)
Ale środowisko często nie zgadza się z postanowieniami ustawy.
Co jakiś czas słyszymy o protestach, szczególnie humanistów, którzy obawiają się, że humanistyka reformy nie przetrwa, bo wyznacznikiem wartości nauki w ustawie jest głównie zainteresowanie rynku wynikami badań, na czym zyskują dyscypliny techniczne, przyrodnicze.
Protesty – zapewne jako swoiste uzupełnienie konsultacji środowiskowych – miały zresztą miejsce jeszcze przed wprowadzeniem ustawy. (…)
Art. 32 Konstytucji RP mówi, że wszyscy są równi wobec prawa, ale art. 121 tzw. Konstytucji dla nauki mówi, że sędziowie wysokich organów sądownictwa mają być jednak równiejsi, bo w tym artykule mamy, co następuje:
„Art. 121a.
1. Nie można rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego będącego sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego.
2. Umowa o pracę nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, zawarta na czas określony, staje się z dniem objęcia stanowiska sędziego umową o pracę na czas nieokreślony.
3. W przypadku nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, który utracił urząd sędziego albo utracił uprawnienie do stanu spoczynku, nie stosuje się ograniczenia, o którym mowa w ust. 1.
4. Umowa o pracę nauczyciela akademickiego, o którym mowa w ust. 1, który utracił urząd sędziego albo utracił uprawnienie do stanu spoczynku, wygasa, z wyłączeniem sytuacji zrzeczenia się urzędu sędziego albo uprawnienia do stanu spoczynku”.
A zatem taki zapis nie dość, że niejako wzmacnia patologiczną wieloetatowość (dwa etaty to też ‘wiele’), to uczelnie mają zatrudniać takich sędziów dożywotnio, bez względu na to, jaki potencjał intelektualny sobą reprezentują. Nawet jak sędzia popadnie w demencję starczą, nie będzie można z nim rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy. Rygory obowiązujące innych uczonych mają się nie stosować do tych sędziów! Czyli wśród równych mają być równiejsi. A zatem w „Konstytucji dla nauki” znalazło się ustawowe potwierdzenie istnienia nadzwyczajnej kasty sędziowskiej, co przecież nie jest zgodne z Konstytucją RP.
Słusznie Rzecznik Praw Obywatelskich zauważył, że „rozwiązanie takie narusza trzy konstytucyjne zasady: zasadę autonomii szkół wyższych, zasadę równości oraz zasadę ochrony pracy”, a przy tym nie było objęte konsultacjami ze środowiskiem akademickim.
Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy Konstytucja dla nauki jest konstytucyjna?” znajduje się na s. 9 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy Konstytucja dla nauki jest konstytucyjna?” na s. 9 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com