Polacy w kraju, zajęci swoimi sprawami, powinni trochę uważniej interesować się Polską na emigracji, choćby z tego względu, że od dwustu lat decyzje o losach Polski podejmowane są za granicą.
Piotr Witt
Upaństwowienie emigracji
Żeby nie sięgać daleko w przeszłość, decyzja o przywróceniu państwowości polskiej była podjęta w Wersalu (1919), decyzja o nowym rozbiorze Polski w Moskwie (sierpień 1939), legalny rząd polski ukonstytuowany w Paryżu istniał i działał w Londynie przez pięćdziesiąt jeden lat (1939–1990).
Dopiero w roku 1989, po raz pierwszy od dawna, wydało się nam, Polakom, że fundamentalne decyzje zapadły w kraju, w Gdańsku i w Magdalence, chociaż obecnie różnie się o tym mówi.
Skądinąd w interesie Polski leży patriotycznie nastrojona emigracja… Nasza osobliwa historia sprawiła, że
wolne słowo dwukrotnie przetrwało poza granicami kraju.
Nie tylko słowo. W dwudziestoleciu międzywojennym najciekawszym, najbardziej oryginalnym zjawiskiem w polskiej sztuce była paradoksalnie Szkoła Paryska, École de Paris, a wielki rzeźbiarz August Zamoyski też tworzył we Francji.
Pod rządami komunistycznymi w kraju kultura miała swoje fundamenty instytucjonalne. Istniały Domy Kultury, wychodziły tygodniki „Kultura”, „Nowa Kultura”, „Przegląd Kulturalny”. Niemniej swobodne wypowiedzi krajowi literaci publikowali za granicą
– w „Kulturze” paryskiej: Kisielewski, Herbert, Jarosław Abramow, Hłasko, Nowakowski… Nie mówiąc o pisarzach emigracyjnych: Józefie Mackiewiczu, Gombrowiczu, Hemarze… Kto pragnie poznać historię XX wieku, sięga po „Zeszyty Historyczne” wydawane w Maison Laffitte pod Paryżem.
Obecnie
emigracji we Francji grozi upaństwowienie.
Potrzeba opinii wyborców, aby szkodliwy proces powstrzymać. Wypożyczalnię książek polskich z ulicy Jean Goujon wyrzucono na śmietnik, od kiedy Ministerstwo Spraw Zagranicznych 15 lat temu zamknęło Instytut Polski i nie otwiera go, mimo ponawianych obietnic. Księgarnia Polska, sprzedana obywatelce szwajcarskiej, prowadzi własną politykę kulturalną w duchu amerykańskiej ustawy 447. Wokół Domu Kombatanta kręcą się „Powiernicy”, którzy pragną go sprzedać. Najstarsza polska instytucja emigracyjna,
Bibliothèque Polonaise,
założona 200 lat temu, jeszcze nie jest sprzedana. Sprzedaż ma zostać sfinalizowana do końca roku, a może już do wakacji. Obszerny, XVII wieczny gmach Biblioteki – Bibliothèque Polonaise na Wyspie Świętego Ludwika nie jest z pewnością tyle wart, co Hotel Lambert (400 mln euro), ale 100 mln euro nie byłoby zapewne ceną wygórowaną. W każdym razie obiekt wart jest najwyższych odznaczeń. Ponieważ kawaler orderu Virtuti Militari, profesor Zaleski, liczy lat 96, wolno przypuszczać, że rządzi kto inny.
Główny doradca dyrektora nazywa się profesor Krzysztof Forycki. W oczach MSZ-u rodzina niezastąpiona. Po odwołaniu przez centralę ze stanowiska dyrektora stacji PAN Remigiusza Foryckiego-ojca zastąpiono go natychmiast przez Krzysztofa – syna. Francuzi przodują światu w spożyciu alkoholu, ale nawet oni uznali prof. F.-ojca za zbyt francuskiego jak na tutejsze standardy.
Prof. F.-syn, niepijący, dał się poznać zorganizowaniem kolokwium naukowego Holokaustu z udziałem Jana Zygmunta Grossa, Jana Grabowskiego, Anny Bikont, Barbary Engelking et tutti frutti. Znanych z tak zoologicznej antypolskości, że minister Czarnek zagroził im cofnięciem dotacji, jeżeli nie przestaną szkalować narodu, który ich utrzymuje. Prof. Forycki jako dyrektor stacji PAN-u przedstawił ich francuskiej publiczności jako nową polską szkołę historyczną. Po tej kompromitacji trzeba było więc Foryckiego-syna także odwołać z PAN-u. Czy jako zastępca dyrektora Bibliothèque Polonaise jego totumfacki i doradca działa w duchu założycieli – Niemcewicza, Mickiewicza, Zamoyskiego, czy raczej „tych z Jedwabnego”?… Oto jest pytanie.
Następna transakcja nieruchomościowa
może dotyczyć pałacu przy ulicy Legendre 20, w XVII dzielnicy Paryża. Zakupili go po II wojnie światowej żołnierze i oficerowie byłej Armii Polskiej na Zachodzie, zrzeszeni w Stowarzyszeniu Samopomocy Byłych Kombatantów Polskich we Francji. Kombatanci wymarli od lat, ale stworzone przez nich w Anglii placówki działają nadal w swoich siedzibach, z wielkim pożytkiem dla Polaków, i współpracują z placówkami w kraju w określonych, racjonalnie uzasadnionych ramach. Instytut Sikorskiego i jego archiwa są niezastąpionym źródłem dla historyków piszących na nowo historię Polski, zafałszowaną w kraju pod okupacją sowiecką.
Z dokumentów opublikowanych przez Instytut dowiedziałem się na przykład, że mój ojciec był szefem kancelarii obu Naczelnych Wodzów od 1942 roku aż do rozwiązania Armii Polskiej.
We Francji sytuacja jest inna. Rząd przedwrześniowy w najlepszej intencji i wierze prowadził energiczną propagandę polskiej kultury. Bez niej, bez jego wysiłku ani polscy artyści nie otrzymaliby dwóch trzecich złotych medali przyznanych na paryskiej Arts Décoratifs w 1925 roku, ani Harnasie Szymanowskiego nie byłyby tańczone w Operze Paryskiej, ani prace generała Władysława Sikorskiego nie byłyby wydawane w Paryżu, w języku francuskim, ani prace historyczne Władysława Konopczyńskiego, ani polskie roczniki statystyczne, ani…
Za II Rzeczypospolitej propaganda państwowa
działała z wielkim rozmachem i pożytkiem. Katastrofa przyszła po wojnie wraz ze zmianą charakteru państwa. W przeciwieństwie do Anglii, gdzie placówki założone po wojnie były niezależne od administracji krajowej, paryski Instytut Kulturalny Polski i Librairie Polonaise przy bulwarze Saint Germain po 1945 roku zostały przekazane PRL-owi wraz z Bankiem Polskim, ich nominalnym właścicielem. Starania PRL-u o zawładnięcie Bibliothèque Polonaise szczęśliwie spełzły na niczym. Biblioteka, założona w 1838 roku, pozostała własnością Towarzystwa Historyczno-Literackiego, natomiast Instytut Polski, Instytut Kultury przy Sorbonie, stację Polskiej Akademii Nauk na Lauriston i szkołę polską na Lamandé przekształcono w placówki propagandowe PRL-u. Skupiały pracowników podległych służbom specjalnym, jeśli wierzyć Stanisławowi Kani. Członek Biura Politycznego KC PZPR odpowiedzialny za te służby wyznał w swoich pamiętnikach: „każdy, kto otarł się o zagranicę, musiał być naszym człowiekiem”. I tak Instytutem Kultury przy Sorbonie kierował jeden z tych ludzi – Bronisław Geremek.
Trzeba było wszakże czekać do okresu „odnowy postkomunistycznej”, aby ujrzeć całkowitą likwidację Instytutu Polskiego przy ulicy Jeana Goujon. 15 lat – to kawał życia. Zdumiewa szybkość, z jaką Ministerstwo Spraw Zagranicznych działa w interesie zakupu dwustuletniej Bibliothèque Polonaise o wartości 100 milionów, nie licząc bezcennych zbiorów Wielkiej Emigracji i późniejszych, a także
skandaliczna opieszałość, gdy chodzi o propagandę kultury polskiej za granicą.
Kolej teraz na pałac kombatantów. Skomplikowana sprawa, poczynając od tytułu własności. Prawo francuskie po wojnie zabraniało cudzoziemcom nabywania nieruchomości we Francji. Żołnierze musieli utworzyć fikcyjną spółkę francuską, aby na jej imię gmach zakupić. Podpisano dwie umowy notarialne: pierwszą – podpisał słup ze sprzedawcą, drugą – słup z żołnierzami, ujawniającą tożsamość rzeczywistego właściciela. Po śmierci kombatantów w ich prawa mieli wejść, zgodnie ze statutem, wybrani „Powiernicy”. Od tamtych czasów minęło prawie osiemdziesiąt lat, pomarli byli właściciele, pomarli kombatanci i notariusze. Krzepko trzymają się tylko powiernicy, czy raczej
powiernicy powierników.
Powiernicy są, chociaż nikt ich nie wybierał – grupa nieśmiertelnych, żywo zainteresowana sprzedażą obiektu wartości 30 mln euro. Nikt nie wie, komu dostaną się pieniądze ze sprzedaży, ale powiernicy, sądząc po ich zaangażowaniu, chyba wiedzą.
Inna grupa – ukonstytuowana ad hoc, do której należę, założyła sprzeciw i pragnie zachować pałac dla potrzeb polskiej emigracji.
Przy ulicy Legendre odbywają się zajęcia polskiej szkoły, występy chóru polskiego, spotkania towarzyskie, wieczory autorskie, bale okolicznościowe, są też rodziny i potomkowie byłych kombatantów. Utrzymanie pałacu nie nastręcza trudności materialnych dzięki wynajmowi części pomieszczeń.
W demokracji rządy się zmieniają. Co jeden otworzył, drugi może zamknąć, a nawet sprzedać, tak jak poprzedni rząd usiłował sprzedać Instytut Polski.
Upaństwowienie kultury jest w ogóle zabiegiem niebezpiecznym. Marc Fumaroli, akademik i profesor College de France w głośnej książce Państwo kultury opisał szkody wyrządzone Francji i jej artystom przez ministra mającego ambicje kierownicze. André Malraux nie był przecież ministrem najgorszym, ale płótna Chagalla, którym oszpecił plafon Opery Paryskiej, do dzisiaj nikt nie śmie zdjąć.
Jedną z ofiar awangardzisty Bouleza, administrującego wówczas kulturą francuską (jako dyrektor IRCAM-u), był słynny kompozytor Michel Legrand, który uciekł przed prześladowaniem do Ameryki. – Kiedy w rozmowie z nim w Kalamazoo pod Chicago zwróciłem uwagę na amerykański charakter jego koncertu fortepianowego, laureat trzech Oscarów odparł: – Bo ja jestem Amerykaninem!
Artykuł pt. „Upaństwowienie emigracji” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w czerwcowym „Kurierze WNET” nr 109/2023, s. 4–5.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Lider zespołu Psychedelic Porn Crumpets Jack McEwan i Szymon Dąbrowski / Fot. Joanna Rejner
W audycji usłyszymy wywiad z liderem grupy Psychedelic Porn Crumpets – Jackiem McEwanem oraz relację z dwóch warszawskich koncertów – wspomnianego PPC i Red Hot Chili Peppers.
Debiutancki album ‚High Visceral pt.1’ w zupełności wystarczył grupie Psychedelic Porn Crumpets żeby zdobyć serca fanów i stać się jednym z najważniejszych zespołów australijskiego psychodelicznego rocka. Od tego czasu minęło siedem lat a zespół się na przestrzeni 5 albumów studyjnych wypracował swoje charakterystyczne, wręcz nieodłączne brzmienie. W czerwcu grupa po raz pierwszy zawitała do kraju nad Wisłą na dwa koncerty – kolejno w Krakowie i Warszawie, gdzie gitarzysta i zarazem lider grupy Jack McEwan odpowiedział na parę pytań Szymonowi Dąbrowskiemu.
Skąd wzięła się nazwa ostatniego albumu grupy ‚Night Gnomes’? Czemu wściekły farmer przerwał im koncert? Jak obecnie wygląda australijska scena muzyczna? Oraz kiedy ukaże się nowe wydawnictwo? Odpowiedź na te wszystkie pytania i relacja z koncertu w podcaście powyżej.
Dodatkowo – krótka relacja z czerwcowego koncertu Red Hot Chili Peppers, pierwszego po powrocie do grupy gitarzysty Johna Frusciante.
Koncert Red Hot Chilli Peppers na Stadionie Narodowym w Warszawie / Fot. Szymon Dąbrowski
"Bywało tak, że cierpiałem na rozdwojenie jaźni, musiałem bowiem wiele razy zmierzyć się z mitem Beatlesów, odnajdując w sobie bądź co bądź cztery odmienne osobowości. Samotny jak Lennon, sumienny jak McCartney, brzydki jak Ringo Starr i uduchowiony jak George Harrison - śniłem o sławie" - taki wpis pojawił się w pamiętniku Bogdana Łyszkiewicza po tym, jak muzyk usłyszał słynne "Yellow Submarine"
Myślę, że Bogdanowi ciężko byłoby odnaleźć się w dzisiejszym świecie – mówi współzałożyciel zespołu Sztywny Pal Azji.
„Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynów”- Pitagoras
Dziękujemy za kolejny sezon, za wasze wsparcie drodzy Słuchacze, wiadomości i nie raz aktywny udział w naszych programach. Wracamy po wakacjach. W audycji wybrzmiały nowe single od Dildo Bagginsa, Black Radio i zespołu Komety. Zapraszamy do odsłuchu tej pełnej energii, słońca i uśmiechu rozmowy.
Urząd Dzielnicy Mokotów miasta stołecznego Warszawy oraz Stowarzyszenie JAX serdecznie zapraszają na koncert muzyki klasycznej „Spotkajmy się z muzyką na Mokotowie”. Koncert odbędzie się już jutro, 18 czerwca 2023 roku w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w Warszawie. Tutaj do wysłuchania rozmowa z Różą Lorenc i Wiktorem Brzuchaczem: Podczas koncertu zabrzmią najpiękniejsze dzieła literatury muzycznej w wykonaniu skrzypaczki Róży Lorenc i organisty Wiktora […]
Urząd Dzielnicy Mokotów miasta stołecznego Warszawy oraz Stowarzyszenie JAX serdecznie zapraszają na koncert muzyki klasycznej „Spotkajmy się z muzyką
na Mokotowie”.
Koncert odbędzie się już jutro, 18 czerwca 2023 roku w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w Warszawie.
Róża Lorenc i Wiktor Brzuchacz, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych na świecie polskich duetów, koncertujących na czołowych festiwalach kameralno-organowych.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Różą Lorenc i Wiktorem Brzuchaczem:
Podczas koncertu zabrzmią najpiękniejsze dzieła literatury muzycznej w wykonaniu skrzypaczki Róży Lorenc i organisty Wiktora Brzuchacza – jednego z najbardziej aktywnych i rozpoznawalnych polskich duetów, koncertujących na czołowych festiwalach kameralno-organowych.
Artyści zachwycają publiczność oryginalnym repertuarem składającym się zarówno z utworów niezwykle rzadko wykonywanych na scenach muzycznych, jak i autorskich transkrypcji znanych utworów orkiestrowych. Wiodącym celem zadania jest wzbogacenie oferty kulturalnej Dzielnicy Mokotów.
Podczas koncertu zatytułowanego „Spotkajmy się z muzyką na Mokotowie” zabrzmią zarówno wyraziste miniatury, jak i większe formy cykliczne. Nie zabraknie także typowych dla epoki romantyzmu utworów ilustracyjnych, które pozwolą słuchaczom przenieść się w inny wymiar sztuki i pobudzić wyobraźnię.
W ten sposób spotkanie z muzyką dostarczy odbiorcom nowych wrażeń artystycznych oraz muzycznych inspiracji. Pozwoli także obcować z muzyką różnych okresów historycznych, poznawać jej gatunki i style czy doświadczać emocji i radości z uczestnictwa w kulturze.
Wstęp na koncert jest bezpłatny. Zadanie publiczne jest finansowane ze środków Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy. Organizatorem przedsięwzięcia jest Stowarzyszenie JAX.
Program koncertu: A. Charpentier – Te Deum; A. Vivaldi – Cantabile; J.S. Bach – Gigue z II Suity angielskiej BWV 807; Buxtehude – Preludium g-moll BuxWV 148; A. Vivaldi – Koncert na skrzypce i organy d-moll RV 541; H.I.F. Biber – Passacaglia „Anioł stróż”; Sarasate – Playera; Lalo – Symfonia hiszpańska op. 31, Intermezzo; Boëllmann – Taccata z Suity gotyckiej op. 25; Emil Młynarski – Kołysanka słowiańska oraz Saint-Saëns – Danse macabre.
Legendarne Komety dołączają do Peleton Records i prezentują nowy singiel
“Ludzka istota” jest pierwszą piosenką z nagrywanego aktualnie albumu, który ukaże się w przyszłości nakładem tej warszawskiej wytwórni.
“To duży moment dla naszego labelu i wielkie wyróżnienie, gdy po trzech latach działalności z młodymi, obiecującymi kapelami, zgłasza się do nas taka legenda” – mówią założyciele Peleton Records. Zespół Komety – najważniejszy przedstawiciel polskiej sceny Rockabilly – jest już obecny na polskim rynku od 20 lat.
Nowy singiel pokazuje jednak, że mimo tak długiego stażu, Lesławowi i jego towarzyszom nie brakuje świeżych pomysłów na utwory. “Ta piosenka jest głosem ludzkiej istoty w czasach dehumanizacji i wszechobecnego wyglądyzmu.” – twierdzi Lesław – główny kompozytor i tekściarz na płytach Komet. Melancholijny i po prostu piękny singiel z powodzeniem trafi nie tylko do wiernych fanów grupy, ale też zdecydowanie młodszej publiczności skupionej wokół Peletonu.
Singiel został wydany we współpracy Peleton Records z PIAS Poland.
Który z szanujących się fanów polskiej muzyki rockowej, tej klasycznej i najważniejsze, nie zna lidera i jedynego spadkobiercę chwały Klausa Mitffocha. Lech Janerka to jeden z najoryginalniejszych artystów polskiej scenie rockowej i autor tekstów, które określam mianem „poezji rocka”. Artysta, który ukochał swój Wrocław to wokalista, basista, kompozytor i autor tekstów w jednym. Zawsze zachwyca, przyciąga uwagę i intryguje swobodnymi acz zaskakującymi skojarzeniami metaforycznymi, w których bawi się materią słowa i fonetyką. […]
Który z szanujących się fanów polskiej muzyki rockowej, tej klasycznej i najważniejsze, nie zna lidera i jedynego spadkobiercę chwały Klausa Mitffocha. Lech Janerka to jeden z najoryginalniejszych artystów polskiej scenie rockowej i autor tekstów, które określam mianem „poezji rocka”.
Artysta, który ukochał swój Wrocław to wokalista, basista, kompozytor i autor tekstów w jednym. Zawsze zachwyca, przyciąga uwagę i intryguje swobodnymi acz zaskakującymi skojarzeniami metaforycznymi, w których bawi się materią słowa i fonetyką.
Lech Janerka zaszczycił swoją obecnością dzień swoich 70. urodzin w siedzibie Radia Wnet we Wrocławiu. Gospodarzem był Sławomir Orwat. Wielkie podziękowania dla Wojciecha Konikiewicza.
Tomasz Wybranowski
Tutaj do wysłuchania pierwsza część urodzinowej audycji:
Tutaj do odsłuchu dla Państwa II. część programu:
Lech Janerka urodził się 2 maja 1953 roku we Wrocławiu, gdzie pracował jako fotograf w biurze geodezyjnym. Na scenie zadebiutował pod koniec lat 70. XX wieku z żoną Bożeną, znakomitą wiolonczelistką. A działo się to podczas jednego z festiwali piosenki studenckiej.
Później stanął na czele legendarnego Klausa Mitffocha, z którym nagrał jeden z najważniejszych albumóww historii polskiej muzyki rockowej: „Klaus Mitffoch”. Wcześniej zyskał popularność za sprawą szlagieru „Jezu jak się cieszę”.
Po serii nieporozumień opuszcza zespół Klaus Mitffoch w roku 1984 i rozpoczyna działalność pod własnym nazwiskiem. Ze wspomnianą żoną Bożeną oraz Wojciechem Konikiewiczem, Januszem Rołtem i Jarosławem Woszczyną (T. Love) podbił serca widzów Festiwalu Muzyków Rockowych Jarocin ’85.
Z tym samym składem muzyków muzykami i gitarzystą Krzysztofem Pociechą (ex-Klaus Mitffoch), nagrał wydany w 1986 album „Historia podwodna”, która stała się objawieniem! Melanż niespiesznych partii basu w polewie klawiszy i riffowej wiolonczeli przydały polskiej muzyce rockowej wielką siłę wyrazu i magię. Teksty z aluzjami do polskiej nocy stanu wojennego, zamieszek ulicznych i poczucia stagnacji oraz beznadziei końca PRLu zyskały miano kultowych. Szczególnie dwie:
„Ta zabawa nie jest dla dziewczynek”, który był autorskim komentarzem do zamieszek ulicznych z reżimem komunistycznym, z przepięknym odniesieniem muzycznym do Stinga i The Police („Tea In The Sahara”) oraz „Jest jak w niebie” stały się manifestacją talentu Lecha Janerki i jego credo.
Album „Historia podwodna” zajął pierwsze miejsce w plebiscycie „Magazynu Muzycznego” wśród redaktorów i dziennikarzy na polski album lat 80. XX wieku. Na krążku pojawiła się gościnnie ówczesna wokalistka Lombardu Małgorzata Ostrowska.
W tym samym 1986 roku Lecha Janerka z zespołem zagrali jedne z dwóch swoich najważniejszych koncertów, podczas Rock Opolu i Festiwalu Muzyki Rockowej w Jarocinie.
W roku 1987 Lech Janerka nagrał krążek „Piosenki”, który ze względu na problemy z cenzurą ukazał się dopiero po dwóch latach.
W naszym specjalnym programie „Muzyczny Wtorek – 70. urodziny Lecha Janerki” artysta opowiedział nieznane wydarzenia, przytaczał anegdoty i dzielił się swoimi spostrzeżeniami o życiu, scenie, przemijaniu i ukochanym Wrocławiu.
W ręką na sercu twierdzę, jako radiowy dziennikarz i krytyk muzyczny, że był to jeden z najważniejszych programów z moim udziałem.
7 czerwca rozmawialiśmy m.in. o Światowym Dniu Bezpieczeństwa Żywnościowego i o Dniu Seksu, który ustanowiony 20 lat temu dla żartu, wciąż jest obchodzony przez wielu ludzi na świecie. Jak poradziliśmy sobie z tak wymagającymi tematami? Sprawdzcie sami. Zapraszamy do odsłuchu.