Galeria obrazów Arnolda Ananicza w redakcji Radia Wnet, 100 rocznica urodzin Zbigniewa Herberta / Fot. Andrzej Karaś
Bardzo ubolewam, że Herbert jest niemal całkowicie nieobecny w polskim życiu teatralnym. Czuję się zobowiązany wobec tych, którzy mimo wszystko się za niego biorą – mówi reżyser,
Rozmawiamy również z Arnoldem Ananiczem, autorem okolicznościowej wystawy, którą od 29 października można oglądać w redakcji Radia Wnet. Pod koniec dołączył Andrzej Mastalerz.
Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę.
Zbigniew Herbert, którego nazywam Cesarzem Poetów, dla większości Polaków mających w sobie choć odrobinę światła prawdziwej miłości Ojczyzny, to postać legendarna i głos – dzwon niepodległościowego sumienia w czasach PRL.
Tutaj do wysłuchania pierwsza część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium”:
Zbigniew Herbert człowiek – tytan, który odważnie sprzeciwiał się politycznemu zniewoleniu i represjom wobec Polski po 1944 roku. Jego poezja zawarta w tomach „Pan Cogito”, „Struna światła” a zwłaszcza „Raport z oblężonego miasta”, jak i manifest „Przesłanie Pana Cogito” są świadectwem nie tylko wrażliwości literackiej, poetyckiego smaku i odwzajemnionej miłości metafor, ale i głębokiego sprzeciwu wobec opresji komunistycznych „zmieniaczy czasu i historii” oraz kłamstwa.
Tutaj do wysłuchania druga część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium” (wciśnij „play”):
W latach 70. i 80. XX wieku Zbigniew Herbert był regularnie inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa oraz ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które dążyły do zastraszenia poety i manipulowania jego wizerunkiem.
Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę i wolność, co podkreśla w swoich wierszach. Pisał w „Raporcie z oblężonego miasta”:
„ktoś musi czuwać, by spać mógł ktoś” – przypominając o obowiązku trwania przy prawdzie, nawet gdy grozi to prześladowaniami i osamotnieniem.
Lustracyjne manipulacje i pamięć poety
Już pierwsze lata po śmierci mistrza Zbigniewa Herberta ujawniły, jak wielu było gotowych do przeinaczeń i manipulacji jego spuścizną. Kiedy pojawiły się oskarżenia o rzekomą współpracę Herberta z SB, środowiska, które znały poetę, stanowczo zaprzeczyły tym pomówieniom. Ale wielu uwierzyło… [sic!]
Powtarzam, i jako filolog polski, ale przede wszystkim jako człowiek, że to, co dla Herberta było kwestią pryncypialną – „prawość moralna” i zasady – wyraził dobitnie w „Raporcie z oblężonego miasta”. O jakże aktualnie brzmią one w roku Pańskim 2024:
„to są zwyczajne dzieje / miasto pada powoli”, co odczytuję jako przestrogę wobec narodowej skłonności do upadku wartości na rzecz politycznych kalkulacji i małości, tych letnich co chcą tylko prześliznąć się na kartce życia.
W moim ulubionym i najważniejszych wierszu Mistrza „Tren Fortynbrasa” widzę nie tylko poetycki rozrachunek z historią i Czesławem Miłoszem w sosie szekspirowskich reminiscencji, ale coś jeszcze innego. W tym wierszu nadzwyczajnym Zbigniew Herbert pozostawił zarówno osobistą refleksję nad Polską po wojnie. To uniwersalny uniwersalny komentarz o trudach ludzkiego losu niezłomnych.
Zbigniew Herbert o postawie wyprostowanej – przykazanie dla współczesnych młodych Polaków…
Kto jest największym żyjącym poetą polskim? To pytanie po 28 lipca 1998 roku traci swoją poetycką moc. Nie zastanawiam się nad tym, nie pada już ono z moich ust. Ten Największy odszedł a dziś obchodzimy Jego setną rocznicę urodzin. – Tomasz Wybranowski
W roku 2006 przeżyłem dramat, czytając artykuł pewnego pana (redaktorem nie chcę go nazywać), który udowadniał, że głos niepodległościowego sumienia Polaków w czasie PRL-u, autorytet wtedy i dziś Zbigniew Herbert to osoba, która współpracowała ze służbami bezpieczeństwa.
Ów nie-redaktor to Jakub Urbański a tekst to „Donos Pana Cogito”, który został opublikowany w tygodniku „Wprost”. W artykule tym Urbański, powołując się na dokumenty IPN, sugerował, że Zbigniew Herbert był współpracownikiem SB i cennym informatorem PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, choć równocześnie zaznaczył, że Herbert nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy [sic!].
Dzięki temu Urbański może poszczycić się nagrodą SDP „Hiena roku”. Sekretarz generalny SDP Stefan Truszczyński ogłaszając tytuł „Hieny Roku” podkreślił, że ma on służyć „opamiętaniu” i „zwróceniu uwagi na odpowiedzialność za słowo”.
Znaczącym wątkiem biograficznym Herberta był jego konflikt z Czesławem Miłoszem, który rozwinął się wokół podejścia do oporu wobec komunizmu, postrzegania ducha polskości i mocy narodu, ale też i poetyckich tropów.
Miłosz służący wiernie komunizmowi. W latach 1945-1951 pracował jako attaché kulturalny PRL w Nowym Jorku i Waszyngtonie, a później był sekretarzem ambasady w Paryżu. Trzeba pamiętać, że komuniści na tak odpowiedzialne placówki nie wysyłali przypadkowych ludzi.
Kiedy wybrał emigrację w 1952 roku, aby uniknąć konfrontacji z reżimem, przez długie lata krytykował postawę Herberta, który pozostawał w Polsce.
Po latach wielu przyzna, że to właśnie Herbert, pozbawiony złudzeń co do współpracy z komunistycznym aparatem, okazał się mieć rację.
W listach do Zbigniewa Herberta Miłosz w formie żartu, ale nadzwyczaj złośliwie pisał:
„Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia”.
Nie skomentuję owych słów, bo i po co… Szarą, bezwolną masę kunktatorów znajdziemy w każdym narodzie, ale gdzie miejsce u Miłosza dla „polskich diamentów czynu, ducha i sztuki”, że lekko strawestuję Cypriana Kamila Norwida z poematu „Za kulisami”???
Zbigniew Herbert był również krytyczny, ale dawał recepty tak jak w manifeście „Przesłanie Pana Cogito”.
Tutaj przypomnę ironiczne, polemiczne a odcieniem prowokacji zdanie mistrza Herberta:
„Polska jest 1000-letnim niemowlęciem […] bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką […] i doświadczeniem nieprzetrawionym”.
Polskę widział także jako „Naród poetów i ubeków” a rządzących PRLem frakcję moczarowską (lata 60. XX wieku) widział, jako „chłopsko-nacjonalistyczną, a zatem przerażającą”.
Polecam sięgnąć do książki „Z. Herbert, C. Miłosz Korespondencja” wydanych w ramach Fundacji Zeszytów Literackich [Warszawa].
Bez kompromisów!!!
Cesarz Poetów, dla Nobla którego oddałbym literackie szwedzkie laury Miłosza, Szymborskiej z zwłaszcza Tokarczuk, świadomie unikał kompromisów, nawet jeśli oznaczało to ostracyzm i niezrozumienie. Zbigniew Herbert wierzył bowiem w wartość wierności Polsce. W wierszu „17 września” pisał przejmująco:
„to są rzeczy wstydliwe / czas je obróci w legendę”, co stanowi wymowne podsumowanie Jego wiary w pamięć (tożsamej z sumieniem) o prawdziwych wydarzeniach.
Miasto jako symbol niezłomności
W „Raporcie z oblężonego miasta” Miasto symbolizuje nie tylko narodową tradycję, ale też bezkompromisowy opór, który nosił w sobie sam Herbert, niezależnie od konsekwencji:
„kto nie pamięta o twarzy tyrana / będzie przez niego rozliczony w spisie”, gdzie tyran jawi się jako personifikacja komunistycznego reżimu.
Przesłanie wiersza pozostaje aktualne jako przestroga przed zapomnieniem o tych, którzy odważnie stawili czoła opresji. Dzisiaj niezłonymi są Ci, którzy mówią nowej władzy koalicyjnej
„wara od Instytutu Pamięci Narodowej i relatywizowania najnowszej historii Polski z wyciszaniem herosów ducha jak i komunistycznych mordów”!
Poezja pamięci i niezłomności
Jako poeta, Herbert pozostaje kronikarzem doświadczeń swojego pokolenia, zapisując w słowach wartości, które nie przemijają. Jego poezja jest swego rodzaju testamentem, który wskazuje na konieczność oporu wobec zła i zniewolenia.
Powracam jak urzeczony do wiersza „17 września”, który nie tylko upamiętnia tragiczną datę z 1939 roku, który był faktycznym rozbiorem II RP, ale również wyraźnym potępienie opresji, jaką Polska doświadczała przez dekady.
Herbert pisze o „czarnych ustach krwi” jako przypomnienie ceny walki o wolność. Herbert, niezłomny świadek i strażnik wartości, kształtuje tożsamość Polski także dziś – jego poezja nie tylko upamiętnia przeszłość, ale i wzywa do ciągłej czujności wobec tyranii i manipulacji.
Na wrocławskim rynku czasopism, w 2021 roku pojawiła się nowa pozycja, a mianowicie „Format Literacki”. Nie będzie błędem, jeżeli ktoś skojarzy je z „Pismem Artystycznym Format”. Jak pisał w pierwszym numerze tego literackiego wydania jego redaktor naczelny Andrzej Więckowski: „Pisma, zanim powstaną w dojrzałym kształcie, najczęściej już istnieją w środowisku piszących jako mniej lub bardziej salonowe miejsce spotkań. Bywa, że stolik w kawiarni przekształca się w brulion, przyjacielskie rozmowy i recytacje stają się nagle publiczne w druku, wspólne spostrzeżenia programem, a dykcja środowiskowego dialektu stylem”. Kluczowym dla powstania nowego pisma jest wszakże fakt, że „Format Literacki” funkcjonował wcześniej jako tzw. „wkładka” do artystycznego „Formatu” – pisma, które powstało w 1989 roku z inicjatywy Andrzeja Saja i było przez niego redagowane do końca 2021 roku . Bez tej wcześniejszej, skromnej bo „wkładkowej” wersji, nie powstała by jego literacka kontynuacja. „Format Literacki”, w roli dodatku do „Formatu”, funkcjonował w czasie egzystencji pisma artystycznego dwukrotnie, ukazały się bowiem w różnych okresach dwa cykle osobno redagowanych , początkowo kilkustronicowych zeszytów.
W przygotowanym pod redakcją Waldemara Okonia czasopiśmie publikowana jest przede wszystkim pasjonująca eseistyka, proza, poezja oraz krytyka artystyczny ludzi pióra i sztuki z całej Polski.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z „trzema muszkieterami” wrocławskiego Literackiego Formatu:
W przygotowanym pod redakcją Waldemara Okonia czasopiśmie publikowana jest przede wszystkim pasjonująca eseistyka, proza, poezja oraz krytyka artystyczny ludzi pióra i sztuki z całej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem autorów uznanych i zasłużonych dla dolnośląskiego środowiska literackiego. W tym Urszula Benka, Henryk Waniek, Andreas P. Rotab, Krzysztof Rudowski czy Waldemar Okoń i Robert Gawłowski
Format Literacki wzbogacony jest także o ilustracje autorstwa cenionych dolnośląskich grafików i rysowników a dba o to dr Andrzej Saj. Całość – jako ten, który służy – dogląda jako sekretarz redakcji Robert Gawłowski.
Premiera najnowszego podwójnego numeru Formatu Literackiego – 22 października 2024. Kwartalnik ubogaca fotogram artysty – fotografika Krzysztofa Saja.
22 października 2024, o godzinie 18.00 w Klub Muzyki i Literatury, pl. Tadeusza Kościuszki 10 we Wrocławiu odbędzie się spotkanie prezentujące łączony 12 i 13 numer kwartalnika artystyczno-literackiego „Format Literacki”. Obszerne fragmenty rozmowy pojawiły się także w jednej ze środowych audycji Polska Tygodniówka w irlandzkiej rozgłośni Near FM (środa – 19:00 czas Dublin Londyn – 20:00 – Warszawa).
Międzynarodowy Dzień Muzyki obchodzony jest na całym świecie 1 października.
Dzieje się tak od roku Pańskiego 1975, kiedy to za sprawą znakomitego mistrz wiolonczeli i skrzypiec Yehudiego Menuhina, ówczesnego Prezydenta Międzynarodowej Rady Muzyki działającej pod egidą organizacji UNESCO, ustanowiono ten szczególny dzień.
Głównym celem tego świątecznego dnia jest przedstawienie muzyki w taki sposób, aby kojarzono ją jako najwspanialszej dobro ludzkości. To także ważny moment w kalendarzu najważniejszych świąt, aby wypromować muzyków jako nadzwyczajnych czarodziejów, którzy tworzą piękno muzyki.
W wielu ośrodkach muzycznych w Polsce dzień ten jest świętowany w sposób szczególny. W Filharmonii Śląskiej w Katowicach jego obchody połączono z jubileuszem 30-lecia Kwartetu Śląskiego. Ten znakomity zespół, wspólnie ze znaną pianistką Ewą Pobłocką, wykonał Kwintet fortepianowy f-moll op. 34 Johannesa Brahmsa oraz kwartety smyczkowe Ludwiga van Beethovena i Antona Weberna.
W Warszawie w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wystąpiło aż 8 dyrygentów, 10 gwiazd operowych z La Scali, Metropolitan Opera, Opery Paryskiej, Covent Garden, gwiazdy baletu z Wilna, Kopenhagi, Moskwy, choreografowie z Polski, Ukrainy, Rosji i Amsterdamu, wybitni aktorzy, Chór alla Polacca, akrobaci, tancerze oraz Chór, Orkiestra i Balet Opery Narodowej.
Wszyscy oni jednym maratonem muzyczno-baletowym zainaugurowali nowy sezon artystyczny warszawskiego Teatru, a w programie wieczoru znajdą się największe przeboje z repertuaru przyszłego sezonu: Trubadur, Rigoletto, Don Carlos, Faust, Hrabina, Łucja z Lammermooru, Medea, Czarodziejski Flet i Cyrulik sewilski.
Dnia 1 października rozpoczęła się również jedenasta edycja Festiwalu Muzycznego Polskiego Radia pod hasłem Emigranci.
Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak i Jakub Grabiasz.
Tutaj do wysłuchania program:
Radio – urządzenie do pomnażania muzyki w sercach ludzi
Dobry program radiowy to przede wszystkim wyraz szacunku dla słuchaczy. Dobre radio musi być tym podmiotem, które opisuje świat tak, jak on wygląda i produkuje w sercach odbiorców nadprogramową ilość endorfin. – mawiam nieprzerwanie od 33 lat.
W Międzynarodowym Dniu Muzyki, który jednocześnie w tym roku jest i 40. rocznicą premiery albumu grupy U2 „The Unforgettable Fire” pokusi się autor niniejszego tekstu o garść refleksji. W moim życiu nie umiem oddzielić poezji z literaturą od muzyki i radia, jako środka masowego rażenia metaforą i melodią.
Od 19 roku życia, a więc od lat już 34 prawie, radio to nie tylko moja pasja, ale i profesja. Wiele tych redakcji było, ale skupię się tylko na ostatnich dwóch, które podarowała mi Irlandia i jej poetyckość. I on – Krzysztof Skowroński, przyjaciel, mistrz i wizjoner, wreszcie Przyjaciel.
NEAR FM i polska redakcja
7 czerwca 2017 roku był jednym z najważniejszych dni dla programu nadawanego dla rzeszy Polaków w Irlandii i na świecie o nazwie Polska Tygodniówka NEAR FM. Owego dnia obchodziłem jubileusz 500 wydania programu. Od czerwca 2006 roku zapraszam słuchaczy w każdą środę, do irlandzkiej rozgłośni NEAR FM, które króluje wciąż w eterze Dublina.
Zanim jeszcze powstał pomysł realizacji programu Polska Tygodniówka, osoby związane zawodowo ze mną, rozpoczęły cykl szkoleń pod czujnym okiem szefa stacji Sally Galiana. Po serii kursów (m.in. z udziałem dziennikarzy i redaktorów z Austrii, Szwajcarii i Niemiec) Katarzyna Sudak i Przemysław Bogdański zrealizowali dwa pierwsze programy poświęcony prawom człowieka. Audycje miały swoje premiery w grudniu 2005 roku i w styczniu 2006, natomiast w czerwcu 2006 roku po raz pierwszy wyemitowany został program pod szyldem Polska Tygodniówka.
Przygoda z radiem NEAR FM wciąż trwa. Lecz to nie jest główny flagowiec eteru, gdy mowa o mnie. Radiem, które wypełnia mnie przez cały czas jest Wnet i moje dublińskie Studio 37, skąd cyber – autostradą wędrują w czasie rzeczywistym moje programy.
Era „więcej niż radia” – Radio Wnet i irlandzkie tropy
Często się uśmiecham, kiedy zdam sobie sprawę, że patrząc na wieże Christchurch Cathedral i Katedrę pod wezwaniem św. Patryka słuchają mnie słuchaczki i słuchacze w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Szczecinie, Białymstoku, Bydgoszczy, Łodzi i Lublinie.
Zresztą mój irlandzki prezes i przyjaciel Dariusz Trela wywróżył mi to jeszcze w czasach, gdy odpaliśmy projekt Twoje Radio Dublin.
Radio Wnet istnieje od 2009 roku. Obchodzimy jubileusz 15-lecia. Ale najpierw radio było osiągalne dla słuchaczy tylko w sieci. Stąd też nazwa Radio Wnet wymyślona przez Grzegorza Wasowskiego.
12 listopada 2018 roku, w roku setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, Radio Wnet rozpoczęło nadawanie w Warszawie i Krakowie. Obecnie program rozgłośni, której redaktorem naczelnym i prezesem jest Krzysztof Skowroński, zaś dyrektorem muzycznym i szefem Studia 37 Dublin jestem ja, można słuchać także w Łodzi, Bydgoszczy, Białymstoku, Szczecinie i Wrocławiu.
Prawy Polonii są bardzo ważne dla szefów i dziennikarzy Radia Wnet, o czym świadczy liczba studiów zagranicznych. Pierwsze było oczywiście Studio 37 Dublin. Pierwszy program poszybował w cyber przestrzeń w październiku 2010 roku.
Tomasz Wybranowski podczas serwisu w Studiu 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37
Studio 37 Dublin – nie tylko muzyczne
Studio 37 Dublin skupia się na informowaniu Polonii na Wyspach o sytuacji w Polsce, tak politycznej, społecznej jak i kulturalnych zdarzeniach. Jest to także antena do informowania rodaków w kraju o dokonaniach, sukcesach i bolączkach ziomków w Irlandii i na Wyspach Brytyjskich.
Szczególny nacisk kładę na kwestie edukacji dzieci i młodzieży, wydarzenia kulturalne i literackie, oraz współpracę Polaków i Irlandczyków i to nie tylko na niwie biznesowej.
„Studio Dublin” to realizacja mojej innej audycji „Irlandzka Polska Tygodniówka Wnet”, która gościła na antenie radia Wnet od października 2010 roku.
Nie byłoby tego programu gdyby nie Katarzyna Sudak, moja przyjaciółka, dyrektor wydawnicza miesięcznika „Wyspa” (w latach 2006 – 2008), malarka i plastyczka a także dwóch moich przyjaciół – Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com, człowiek żyjący słowem i dla słowa dziennikarskiego a jednocześnie powiernik i Jakub Grabiasz, który o sporcie wie absolutnie wszystko. Zwłaszcza tym irlandzkim.
Tutaj zacytuję pewną myśl, która jest też stwierdzeniem, bo kiedy patrzę wstecz w Międzynarodowym Dniu Muzyki na to, co zrobiłem tylko przed te minione 20 lat na Wyspie (wydawnictwa, miesięcznik, dwa tygodniki, zbiory wierszy, tysiące programów radiowych „Tu” (Irlandia) i „Tam” (Rzeczypospolita), prawie 4 tysiące tekstów, w tym recenzji muzycznych, wywiadów, reportaży i artykułów naukowych(małych i dużych):
Są tacy, co kochają to co robią i czynią to najlepiej jak potrafią. Są też i tacy – a jest ich większość – co to chwalą się ponad miarę czyniąc z każdej medialnej okazji niemal Boże Narodzenie. Ale fotka z kimś znanym nie zawsze przynosi znakomity tekst, wywiad czy po prostu reporterski zapis chwili.
Radio jako teatr wyobraźni
Często słyszę pytanie: dlaczego radio? Dlaczego?! W czasach, gdy rządzi szybkość i obrazkowa prostota przekazu, dobre radio z narracją wymaga od odbiorcy refleksji i zatrzymania się. Oczywiście zdobycze cywilizacyjne ułatwiają życie, właśnie to pośpieszne, szybkie, nastawione na maksimum zdobyczy i korzyści. To doznania dla ciała. Ale jest to przysłowiowe „ale”. Bo…
Kondycja duszy i duchowości człowieka spychana jest na plan dalszy. Żyjemy bez refleksji utartymi schematami planu dnia albo tygodnia. Notorycznie nie mamy czasu, ani dla siebie ani dla najbliższych, usprawiedliwiając się, że „przecież kryzys”, że „tak trzeba”, że „obowiązki”. Przestajemy ze sobą rozmawiać na poziomie idei i wartości.
I przestajemy się słuchać. Tylko słyszymy, ale nie wsłuchujemy się. Ze smutkiem odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość stacji radiowych idzie drogą uniwersalizacji programu i przekazu, gdzie reklama jest ważna i opis świata w trzy minuty, wyartykułowany przez spikera wiadomości z precyzją AK 47. Dlatego robię swoje w tej materii naiwnie wierząc, że współkreuję wciąż teatr wyobraźni.
Zawsze przy tej okazji powtarzam, przypominam, że autorem nazwy dla radiowych słuchowisk „teatr wyobraźni” jest Witold Hulewicz. Pierwszy kierownik literacki Teatru Reduta w Wilnie i dyrektor programowy wileńskiej rozgłośni radiowej Polskiego Radia. Człowiek poetycko – mistyczny. To on odnalazł w pobazyliańskim klasztorze celę Konrada. Wielki człowiek, który zginął tragicznie rozstrzelany przez Niemców w Palmirach, w czerwcu 1941 roku.
Poezja i radio
Konrad, Dziady, Adam Mickiewicz, poezja. Dlaczego poezja? Odpowiadam, że ma ona swoją część wspólną z radiem. Od bardzo dawno powtarzam, że współcześnie komunikujemy się ze sobą często w skrótowy sposób, często chamski i arogancki. Nie mówię już nawet o ortografii czy dbałości o słownik. Stąd pojawia się potrzeba magicznej przemiany, chociaż na chwilę.
Czy to po-nowoczesność, czy post – modernizm nie ma to najmniejszego znaczenia. Chaos, pośpiech, samotność należy zdyskontować odrobiną odświętności. Poezja to magia, która sprawia, że człowiek dzięki metaforom może poruszyć te struny, o których istnieniu dawno zapomniał. Na nowo, choć na chwilę odnaleźć siebie, przystanąć w tym pędzie dnia i zapytać. Poezja ma w sobie wymiar egalitaryzmu, odświętności i przeczucia niezwykłości, co nie znaczy, że nie może być popularna (alias masowa).
To wina złych metodyk nauczania literatury w szkołach w Europie, mediów, które chamieją w zastraszającym tempie (głównie radiowe i telewizyjne) i ludzi, którzy stają się tylko „zjadaczami chleba”. Stąd poetycka magiczność w moim flagowym programie „Polska Tygodniówka NEAR FM”, ale i Wnetowym zaułku, w którym zebrałem sieroty po Tomaszu Beksińskim, w programie „Cienie w jaskini”.
Szacunek i wiara w słuchaczy
Zawsze powtarzam, tak sobie, jak i młodym adeptom sztuki dziennikarstwa radiowego, że prowadzący, autor programu musi zawsze pamiętać o słuchaczach, którzy są po drugiej stronie. Szacunek dla nich zmusza do ciężkiej pracy, doboru gości, którzy ubogacą nasz świat i naszą wiedzę o nich.
To samo dotyczy muzyki, która musi nieść ze sobą przesłanie i głębię. Muzyka w moich programach jest zupełnie inna niż w rozgłośniach publicznych czy komercyjnych. Przede wszystkim tchnie świeżością, nowymi historiami stylowymi. Najważniejsze jednak jest to, że ponad pięćdziesiąt procent to muzyka polska.
Za punkt honoru wciąż stawiam sobie popularyzację polskiej muzyki poza granicami oraz oddanie anteny dla debiutantów, dla których miejsca w polskim eterze coraz mniej. W Radiu Wnet zaś propaguję kulturę irlandzką i muzykę ze Szmaragdowej Wyspy. Częstym gościem jest mistrz Ernest Bryll, który był pierwszym ambasadorem Polski w Republice Irlandii.
Głód radia
Od przyjazdu do Republiki Irlandii marzyłem o jednym tylko, aby nie stracić kontaktu z radiem. Już z Dublina współpracowałem z redakcjami radia Vox FM, radiowej publicznej Jedynki, byłem też korespondentem Informacyjnej Agencji Radiowej. Ale własny program w irlandzkim radiu był moim celem numer 1.
Marzenie to spełniło się 7 czerwca 2006 r., kiedy to po raz pierwszy w eterze zabrzmiała „Polska Tygodniówka”. I tak do tej pory. Jutro (środa 2 października) wydanie premierowe nr 854.
Pierwszymi gośćmi byli: gitarzysta grupy Myslovitz Przemek Myszor oraz wokalista De Mono Andrzej Krzywy. Przeżycie niezwykłe. Brak słów, aby to opisać.
W czerwcu 2006 roku nie przypuszczałem, że ten program przetrwa w irlandzkim eterze tak długo, i że stanie się tak ważny także dla muzycznego środowiska w Polsce i na świecie. A jest przecież już październik 2024 roku.
Prezydent Lech Kaczyński, red. nacz. Tomasz Wybranowski i dziennikarze w rezydencji Ambasady RP przy Ailesbury Road. 15 marca 2008 r.
Ja po prostu uwielbiam słuchać moich gości, daję im się wypowiedzieć, wygadać. Dobry klimat sprzyja otwarciu na różne tematy, często kontrowersyjne. Tak było podczas wywiadu z profesorem Normanem Davisem o pierwszym ruchu „Solidarność”. Tak było w przypadku nagrywanego wywiadu z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który powiedział bardzo ważne słowa o nas Polakach. Brzmiało to tak:
„Jeżeli my Polacy odbijemy, odnajdziemy w sobie szacunek dla samych siebie, to wtedy wspólnie uczynimy takie rzeczy, które zadziwią świat”.
Wspaniałe rozmowy z Ernestem Bryllem, który ciągle nawiązuje do kulturalnego dziedzictwa i bogactwa literatury, jako klucza do otwarcia i dobrego dialogu:
Ernest Bryll i Tomasz Wybranowski a w środku Katarzyna Sudak (dom Państwa Bryllów w Warszawie 12 stycznia 2023).
„Co tu gadać… Kiedy spotykałem się z „najwyższymi” z banków irlandzkich a szło o to, aby założyli w Polsce swe przedstawicielstwa ( bo bardzo to wtedy było ważne, za Irlandczykami zawsze pojawiali się i inni), więc kiedy cały napięty i obkuty w terminologię bankową zjawiłem się na spotkaniach… No właśnie, zaprowadzono mnie do sali, gdzie zebrane były reprinty najstarszych ksiąg irlandzkich. Bank koszta stworzenia tych reprintów wspomagał, pewno chciał się tym poszczycić. Gdybym mało wiedział o irlandzkiej kulturze to nie zagadalibyśmy się o apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa, która w tłumaczeniu, na staroirlandzki, jest charakterystycznie różna od oryginału… Bo opuszcza niesmaczne anegdotki, głupie pomysły a zostawia to, co w apokryficznej opowieści delikatne, mądre i piękne. Potem były długie rozmowy o poezji – mały egzamin. Potem starałem się wrócić do spraw bankowych. „Wszystko załatwione” – powiedzieli”. Czy to nie jest piękne i ważne?
Metafory jak tlen i światło
Pod koniec tego tekstu o muzyce i radiu (bo przez radio i muzykę) pisanego, powrócę do poezji. Co prawda od wydania „Nocnego Czuwania” minęło już 12 lat, a od premiery „Zaklinatora” prawie pięć, ale to się zmieni na początku przyszłego roku 2025. Po drodze była jeszcze nagroda poetycka „Wiersz Roku” za jeden z moich najciekawszych wierszy, w którym starałem się na powrót odnaleźć Boga.
Zdaje mi się, że moje rozmowy w radiu i opowieści o muzyce, a także pisanie stało się roztropne przez soczewki i lat, i przeżyć, mnogości miejsc w których byłem i przeczytanych książek. Wreszcie rozmów z ludźmi mądrzejszymi ode mnie. Co uwielbiam.
A ja życzę wszystkim tego, aby czytali poezję i dobrą literaturę, ale przede wszystkim – i to nie tylko w Międzynarodowym Dniu Muzyki – słuchali Ją. Tę klasyczną i popularną, organową barokowych klasyków i tkliwych pop śpiewaków, po metalowe gitariady i smutek black metalu.
Ale to poezja sprawia, że absolutnie każdy Czytelnik z kłębowiska metafor, z tego, „co pomiędzy wierszami”, wyciągnie to przesłanie i energię, której w danym momencie poszukuje. Poezja ma dawać skrzydła i zamieniać czasoprzestrzeń w magię.
To też styczna znacząca do radia i … jego magii. Oczywiście dobrze jest wiedzieć cokolwiek o metaforze (kłania się Blake, ale nie William tym razem), okresie literackim i jego założeniach, ale .. nie jest to niezbędne by czytać poezję.
Wożuczynką, Huczwą... odwiedzając Bug; Bystrzycą... stąd tylko krok do Wisły. Moje rzeki, mojego pływania całe życie. Stojąc na Rynku Starego Miasta w Lublinie, doceniam czasu rozległe krajobrazy, doceniam brak czasu na drogach natchnienia. - mówi Mariusz Rogowski.
14 sierpnia 2024 roku z okazji 103. urodzin znamienitej poetki Julii Hartwig odbył się uroczysty spacer ulicami Lublina.
14 sierpnia 2024
Miejsca związane z lubelską Poetką, autorką m.in. zbiorów „Inna wyspa” czy „Nim opatrzy się zieleń” i rodem Hartwigów odwiedził również poeta Mariusz Rogowski, słuchacz Radia Wnet i Patron rozgłośni.
Julia Hartwig była polską eseistką i poetką pochodzącą z Lublina. Tutaj spędziła swoje dzieciństwo i młodość. W swojej twórczości często nawiązywała do miejsca swojego urodzenia – Lublina. Do jej najsłynniejszych utworów należą: „Elegie lubelskie”
Zapraszam dialogu na metafory, wspomnienia i odmianę przez przypadki polskiej duszy z poetą Mariuszem Rogowskim:
Julia Hartwig zapisała się do czołówki liryków polskich. Jej utwory cechuje prostota oraz doskonała kunsztowna klasyczna forma. Tym, którzy nie mieli okazji zetknąć się a autorką takich zbiorków jak „Przemija postać świata” czy „Zobaczone” od książki “Poezje zebrane”.
To polsko-angielski zbiorek należący do elitarnej Serii Dwujęzycznej, która prezentuje najwybitniejsze utwory poezji polskiej i światowej w wersji oryginalnej i w tłumaczeniu. Zamieszczone w nim wiersze Julii Hartwig publikowane w latach 1999-2004 zostały wybrane i opatrzone komentarzem przez samą Autorkę.
Wędrówka szlakiem miejsc związanych z Julią Hartwig w tym roku rozpoczęła się od Bramy Grodzkiej. Tutaj mieści się Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, który jest organizatorem Spacerów po Lublinie. Od roku 2017, w którym to zmarła Julia Hartwig, jest to impreza cykliczna. Tegoroczny spacer wspaniałe poprowadziła pani Joanna Zętar (od 2001 roku w Teatrze NN), autorka książki „Lublin którego nie ma” oraz opracowania „Lublin Julii Hartwig” (przewodnik).
Julia Hartwig w Lublinie w roku 2006. Fot. Joanna Zętar (archiwum Bramy Grodzkiej – Teatru NN).
Miejsca odwiedzone w trakcie tegorocznego spaceru:
Zaułek Hartwigów (między ul. Kowalską a Placem Rybnym), od 2004 roku miejsce uhonorowania, zasług dla miasta Lublina rodziny Hartwigów. Julii, Ludwika, Edwarda.
ulica Staszica 2 – miejsce urodzenia Julii Hartwig. Pierwsze mieszkanie Hartwigów po ucieczce z bolszewickiej Rosji. Miejsce samobójczej śmierci matki… Marii, z domu Biriukow.
ul. Peowiaków 2, dawna Szpitalna. Zakład fotograficzny Ludwika Hartwiga, potem Edwarda tzw. „Buda”. Miejsce spotkań lubelskiej bohemy artystycznej. Tu Julia Hartwig poznała Józefa Czechowicza, jej pierwszego recenzenta.
ul. Narutowicza12. Gimnazjum im. Unii Lubelskiej. Tutaj matura i debiut poetycki w piśmie szkolnym „W słońce”.
ul. Kapucyńska 2. Tutaj mieścił się zakład fotograficzny Ludwika Hartwiga (po zniszczeniu w 1939 roku przez Niemców jego drugiego po „Budzie” zakładu na tyłach Hotelu Europejskiego).
Krakowskie Przedmieście – pomnik Józefa Czechowicza.
W finale wieczoru uroczyście odczytano wiersz Julii Hartwig „Pamięci Czechowicza”.
Mariusz Tadeusz Rogowski; pseudonim „Maro”(urodzony w 1960 roku w Wożuczynie), poeta z Lubelszczyzny. Od 1987 roku mieszka w Lublinie. Autor pięciu tomików poezji: „Po morzu samotnym z brzegu”, „Górami zasłonić życie”, „Cienie wielkich słów”, „Echa złotych łez” oraz „Wieżom nie zabieram światła”.
Grzegorza Kapla, znany podróżnika, wspaniały gawędziarz i pisarz, twierdzi, że “miasta mają serca tak samo jak ludzie. Mają swojego ducha - genius loci.” Najnowsza książka Grzegorza Kapli to "Państwa - miasta. Raport z rajów nieutraconych". Jest ona zbiorem opowieści o 13 nadzwyczajnych miastach rozsianych na wszystkich kontynetach. Wiele sekretów, zwłaszcza o Jerozolimie, wyjawił w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim.
Grzegorz Kapla zanim zajął się pisaniem powieści, pracował dla kilku redakcji, podróżował do ponad stu krajów, które zjeździł wszerz i wzdłuż, zarabiał poznając słynnych ludzi.
Grzegorz Kapla, którego miałem wielkie szczęście poznać dokładnie 12 lat temu, stał się pisarzem od momentu, kiedy odkrył zasadę Konfucjusza, która głosi, że „jeśli wybierzesz zajęcie, które kochasz, to nie będziesz musiał pracować ani jednego dnia”. Pasjonujący życiorys Grzegorza Kapli to gotowy scenariusz na serial, który rozgrywać by się musiał na wielu kontynentach.
Łatwiej byłoby wymienić listę zawodów, których nie wykonywał. Był bowiem czyścicielem zęzów na statkach, malował kominy, produkował papier czy uchwalał budżet miasta na prawach powiatu. Mało tego, o mało nie udało mu się napisać i wydać słownika polsko – papuaskiego. O „drobiazgach” jak skoki do wodospadu, przecieranie nowych dróg w Tatrach czy pisaniu pasjonujących kryminałów nawet nie wspomnę.
Ale w życiu każdego pisarza istnieje życie przedliterackie. Grzegorz Kapla zanim zajął się pisaniem powieści, pracował dla kilku redakcji, podróżował do ponad stu krajów, które zjeździł wszerz i wzdłuż, zarabiał poznając słynnych ludzi i robiąc z nimi głośne i ciekawe wywiady.
W roku 2024 premiery wydawnicze miały jego dwie książki podróżnicze: „Włóczęga z Archipelagu. Opowieści podróżne. Indonezja” i „Państwa–miasta. Raport z rajów nieutraconych” o której rozmawiałem z Grzegorzem na antenie Radia Wnet.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Grzegorzem Kaplą:
Jak wspomina, pomysł na książkę urodził się z tęsknoty, aby osobiście poznać miasta, które znał dotąd tylko z nazwy.
Oto one: Jerozolimę, Kair, Dubaj, Delhi, Singapur, Bandar Seri Begawan, Dżakartę, Port Vila, Papeete, Panamę, Nowy Jork, Kapsztad, Berlin.
Najnowsza książka Grzegorza Kapli to „Państwa – miasta. Raport z rajów nieutraconych”to pozycja obowiązkowa nie tylko dla marzycieli, śniących o awanturniczym i przygodowym trybie życia, ale również dla tych, którzy chcą poznać świat prawdziwy. Prawdziwy, bo ukazany i opowiedziany z perspektywy osób, które Grzegorz poznaje na różnych kontynentach.
Te zapisane spotkania i landszafty historio społeczne z Azji, Afryki, Bliskiego Wschodu, Oceanii czy Karaibów wstrząsną i zaburzą naszą środkowoeuropejską bańkę wszechwiedzy, która czerpana jest z pośpiesznych i skażonych stygmatem pośpieszności i poprawności, ale i stereotypów mediów. – komentuje Tomasz Wybranowski.
Adam Mickiewicz pisał swój wielki poemat prze blisko 2 lata. Arcydzieło ukazało się drukiem 28 czerwca 1834 r.
Jest członkiem Rady Języka Polskiego od 1996, czyli od początku jej istnienia, a od 2003 zasiada w jej prezydium (od 2007 jako wiceprzewodniczący) ; współodpowiada m.in. za wszystkie uchwały ortograficzne Rady. Jest także członkiem Polskiego Towarzystwa Językoznawczego, Komitetu Językoznawstwa PAN, Rady Etyki i Ładu Informacyjnego przy Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie i Collegium Invisibile.
Akcja powieści „Ulisses” Jamesa Joyce’a rozgrywa się w ciągu niespełna 16 czerwca 1904 roku. Bloomsday odbywa się w rocznicę pierwszego spotkania Jamesa Joyce’a z Norą Barnacle, jego poźniejszą żoną. „Ulisses” składa się z 18 epizodów (tyle samo ksiąg liczy „Odyseja” Homera). Powieść kryje na swoich stronach dzień z życia akwizytora drobnych ogłoszeń – Leopolda Blooma. Aby zrozumieć przesłanie i ideę powieści, trzeba przeczytać lub znać przynajmniej w zarysie epopeję Homera. Każdy rozdział „Ulissesa” z jego bohaterami odpowiada kolejnym pieśniom homeryckiego eposu. Bloom to mityczny Ulisses – Odyseusz, jego niewierna i piękna żona Molly to Penelopa, zaś Stefan Dedalus to syn Odysa – Telemach.
Jak co roku moc atrakcji czekało na fanów Jamesa Joyce’a w Dublinie. Tegoroczne Bloomsday miało dwa kluczowe elementy, które często decydują, o tym czy festiwal jest udany.
Wysłuchaj programu Cienie w Jaskini:
16 czerwca przypadło znów w niedzielę, co znacznie zwiększa liczbę uczestników Bloomsday. Dopisała też pogoda sprawiając, że wszystkie kilkadziesiąt wydarzeń, również te odbywające się na zewnątrz przepięknych dublińskich kamienic, przebiegły bez zakłóceń. Cieszyli się bez wątpienia z tego powodu aktorzy z grupy Ballonatics Theatre Companyballoonatics.tumblr.com którzy tradycyjnie o 8 rano rozpoczynają obchody Bloomsday odegraniem kilku scen na Eccles Street, gdzie mieszkał główny bohater powieści.
Na tradycyjnym śniadaniu zebrało się w dwóch turach ponad 100 osób, które oprócz doznań smakowych związanych z irlandzkim śniadaniem, w
którym znalazły się tradycyjne „ulissesowe”– o jakże dystynktywnym smaku – smażone cynaderki! mogli obejrzeć występy aktorów odgrywających scenki z powieści oraz wysłuchać widowiskowe wykonania arii operowych.
Wśród znanych osób, na śniadaniu pojawił się Paschal Donohoe – irlandzki minister wydatków publicznych, który opowiadał o tym jak w
stulecie publikacji Ulissesa podarował wszystkim ministrom finansów całej UE egzemplarze powieści i o tym z jakim entuzjazmem podarunki
zostały przyjęte.
Na bloomsdayowym śniadaniu była także przewodnicząca partii Sinn Féin Mary Lou McDonald oraz polski ambasador w Irlandii Arkady Rzegocki.
Po nobliwych pomieszczeniach Belvedere College (gdzie nauki pobierał sam James Joyce) przechadzał się John Shelvin (na zdjęciu powyżej, pierwszy z prawej), który jak co roku w Bloomsday wciela się w rolę sobowtóra autora „Ulissesa”. Swojego „stałego” sobowtóra ma także pub Davy Byrnes, gdzie przy akompaniamencie występów muzycznych bawiły się setki dublińczyków i turystów.
Słoneczną oprawę miało także teatralne wykonanie sceny rozmów osób biorących udział w orszaku pogrzebowym Paddiego Dignama (na zdjęciu powyżej) z rozdziału szóstego powieści. Orszak zmierzał na cmentarz Glasnevin i to tam odbywał się występ oklaskiwany przez ponad setkę osób.
Tłumy odwiedziły także aptekę Sweny – jedyne zachowane w oryginalnym stanie wnętrze z epoki Joyce’a, w którym znajduje się obecnie ośrodek
kulturalny skoncentrowany na szerzeniu wiedzy o Ulissesie i jego autorze.
Tutaj do wysłuchania program, którego bohaterem jest James Joyce i Dublin:
Od tegorocznego Bloomsday, w zbiorach Sweny (fotogram poniżej, w tym roku bez zaprzyjaźnionego z nami charyzmatycznego PJ Murphy’ego), który w archiwum posiada dziesiątki wydań Ulissesa w różnych językach, znajduje się także nowe polskie wydanie w tłumaczeniu Macieja Świerkockiego, podarowane przez Uspecto Images i Studio 37 Dublin.
Dzisiaj w literackich Cieniach w Jaskini Tomasza Wybranowskiego (26 czerwca 2024 roku, początek wyjątkowo o 19:00) literacko ze „Starą baśnią” J. I. Kraszewskiego (na pamiątkę święta sobótkowego) i doktorem Maciejem Świerkockim o nadzwyczajności prozy Jamesa Joyce’a, Dublinie i trudzie tłumacza.
Wszystkie atrakcje można przejrzeć na stronie dublińskiego festiwalu Bloomsday www.bloomsdayfestival.ie
tekst i fotografie: Tomasz Szustek
Tomasz Szustek, dziennikarz i reporter Studia 37 Dublin, podróżnik i fotografik, wspomina swoje pierwsze chwile w Dublinie spędzone na lekturze „Ulissesa” i relacjonuje tegoroczne obchody Bloomsday.
Plakat Festiwalu Szekspirowskiego w Stratford-upon-Avon / Materiały Instytutu Kultury Polskiej w Londynie
Również i w tym roku, podobnie jak w poprzednich latach Instytut Kultury Polskiej w Stratford-upon-Avon organizuje Festiwal Szekspirowski. Będzie to już siódma edycja festiwalu.