ILA URBAN: W oczekiwaniu na longplay „Czwarta Rano”. Życie pełne dźwięków, magii dobrych słów i pragnienia prawdy

ILA URBAN powraca po dłuższej przerwie z nową piosenką. "Reklamówka" to pierwszy singiel zapowiadający debiutancką płytę artystki pt. "IV rano”. Radio Wnet objęło patronatem to wydawnictwo a Julia - Curtis w białej sukience - jak o Niej mawiam - była gościem programu Cienie w jaskini.

Właściwie to chyba nie mogło być inaczej. Julia Urban, znana teraz jako ILA URBAN, wyrosła w artystycznym środowisku.

 W domu pełnym muzyki pod niebem Jarosławia, dzięki mamie-profesor, która potrafiła zaśpiewać arie Mozarta, krojąc ziemniaki.

Nie mogło się obyć bez pasji do dźwięków i tworzenia ich w bukiety melodii. Z wychowania w trzypokoleniowej rodzinie i ze wspólnego śpiewania w chórach wraz z rodzeństwem, już od najmłodszych lat Julia miała na pewno solidny fundament muzyczny.

Poznajcie nową wschodzącą gwiazdę downtempo/synth pop/trip hop: ILA URBAN!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Curtisem w białej sukience (jak o Niej mawiam):

 

Jednak jej droga do płyty „IV Rano” była wyboista, a przejście przez różne etapy życia, od szkoły muzycznej, przez psychologię aż po prowadzenie artystycznej klubokawiarni w Gdańsku, to raczej opowieść o dojrzewaniu, zderzaniu się z rzeczywistością i szukaniu własnego miejsca w świecie dźwięków.

 

ILA URBAN zapowiada premierę albumu „IV rano”

Choć mama marzyła o tym, by Julia poszła w Jej ślady muzycznych klasyczności, ta postanowiła zaryzykować i wybrać swoją drogę. Psychologia w Trójmieście była chwilowym powrotem do normalności, jednak serce Julii zawsze tęskniło za muzyką. I tak, po latach różnych prób i eksperymentów muzycznych z różnymi ludźmi, pojawił się ten przełomowy moment, który zapoczątkował jej prawdziwą karierę.

Tomasz Gron (Kosa Śmierci): miejsce w „10” najlepszych albumów roku Radia Wnet to zaszczyt. Teraz celem są Fryderyki

Jej współpraca z Andrzejem Figgerem, jej przyjacielem i siostrzeńcem, w końcu zaprowadziła ją na ścieżkę, która w 2023 roku zaowocowała powstaniem dźwiękowych i metaforycznych zrębów albumu „Czwarta Rano”. Pierwsza piosenka z tej płyty powstała zaledwie w trzy godziny – spontaniczność, świeżość, energia. To pewnie te cechy, które słychać w całym albumie. ILA URBAN nie ogranicza się do jednego gatunku – jej muzyka to miks trip-hopowych rytmów, z nutą jazzu, szczyptą elektroniki, synth popowych melodyjności i klasycznych inspiracji. Jak sama mówi, czerpie inspiracje z Massive Attack, Portishead, ale także z klasyki czy literatury, którą Julia pochłania z pasją. Jej pierwszy album, na premierę którego czekam już tak bardzo!, to nie tylko muzyka, ale także emocje – opowieści, które rozgrywają się o czwartej nad ranem, kiedy wszystko wydaje się być w innym wymiarze.

To czas, który pozwala nam usłyszeć więcej, poczuć głębiej, zderzyć się z własnymi myślami i uczuciami. „IV Rano” to zatem album pełen refleksji, ale też energii, które płyną prosto z serca. I mimo, że atmosferyczności i echa muzyczne skądś już znamy, to jednak Julia – Curtis tworzy mozaikę dźwiękową w swoim stylu. Jest słodko – cierpko, jest zmierzchowo – słonecznie, co mnie bardzo odpowiada.

Premiera tej płyty w marcu 2025 roku to moment, który może być początkiem nowego etapu w muzycznej karierze Julii. Czas pokaże, jak daleko zaprowadzi ją ta muzyczna podróż, ale już teraz widać, że to będzie płyta, która zaskoczy niejednego słuchacza.
Jest coś wyjątkowego w tym połączeniu muzyki z codziennością, z doświadczeniami życiowymi, które znalazły swoje odbicie w dźwiękach. ILA URBAN swoją płytą otwiera przestrzeń, w której znajdą się zarówno fani trip-hopowych brzmień, jak i ci, którzy szukają w muzyce czegoś głębszego, autentycznego.

Czekamy na marzec 2025, bo to dopiero początek tej niezwykłej muzycznej podróży. Poniżej znakomity teledysk do najnowszego singla „Reklamówka”, jednego z naszych styczniowych częstograjów Radia Wnet. – Tomasz Wybranowski

 

 

 

„Marginalia i degrengolada podmiotu” rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim o granicach w poezji, tożsamości i odnalezieniu”

"Prawda – To niewygodny eksponat dam / Przechylających szkło upodlenia" - mówi metaforą bólu współczesności poeta Krzysztof Janiszewski

Krzysztof Janiszewski, znany jako muzyk i wokalista toruńskiego tria Half Light, tworzy poezję pełną melancholii i autorefleksji.

Zbiór wierszy Krzysztofa Janiszewskiego, zatytułowany „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” (pamięci Wojciecha Gutowskiego), to poetycka podróż przez złożony, wewnętrzny świat podmiotu, który balansuje na granicy alienacji, bierności, oraz nieustannego poszukiwania sensu. Krzysztof Janiszewski, znany jako muzyk i wokalista toruńskiego tria Half Light, tworzy poezję pełną melancholii i autorefleksji, której wyrazem są zbiory obrazów i stanów, w których podmiot staje się równocześnie świadkiem i ofiarą swojej dezintegracji.

Wiersze te łączą ze sobą elementy osobistej liryki z refleksją nad kondycją współczesnego człowieka. Już w pierwszym wierszu, „W opakowaniu vintage”, pojawia się motyw przedmiotu, który nosi na sobie ślady przeszłości – jest wyraźnie pobrużdżony, wyblakły, zniszczony, ale wciąż pełen pulsujących dawnych myśli, kiedy był młodszy (ergo: świeższy). To podejście do poezji jako odzwierciedlenie własnej historii, której fizyczna forma staje się nośnikiem przemijania i zapomnienia, jest charakterystyczne dla całego zbioru.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim:

W utworze „Po remoncie” (z podrozdziału Marginalia miłości), Krzysztof Janiszewski wykorzystuje motyw utraty – utraty bliskiej osoby, a także kawałka siebie, co nadaje intensywnej, wręcz bolesnej osobliwości z zagubieniu, albo… grzechu zaniechania. To liryczne zagubienie w wyniku wewnętrznej przebudowy, prowadzi do konstatacji o utracie pamięci, o usuwaniu śladów przeszłości, które w poetyckim języku nabierają nieuchwytnej formy.

Wiersz ten jest także rozrachunkiem z tym, co zniknęło, a to, co pozostało, wciąż nie jest w stanie zaspokoić potrzeby całościowego zrozumienia.

Motyw alienacji powraca także w „Cierpliwie czekam” (z podrozdziału Alienostan marginalny), gdzie Janiszewski przyzywa obrazy ciemności i szarości, by oddać stan psychicznego wyczerpania, niedotlenienia ducha. Pustka, brak poczucia rzeczywistości oraz niemożność powrotu do pełni życia są tu przedstawione jako kluczowe elementy codziennej egzystencji podmiotu. Liryzm w tym przypadku splata się z krytyką współczesności, pełnej alienacji i braku głębszego sensu.

Zbiór zawiera liczne refleksje filozoficzne, jak w wierszu „Prawda” (z wyimków Trzecia osoba degrengolady), gdzie Janiszewski zmaga się z problemem prawdy jako elementu ukrywanego przez społeczeństwo. Wiersz ten to rodzaj gorzkiej krytyki współczesnych wartości, gdzie prawda jest zakopana, utopiona, ukryta pod powłoką interesów i fałszywych deklaracji.

Prawda –
Nie powinna być owiana tajemnicą
Zakopana w zmarzniętej ziemi
Utopiona w rzece
Zalana betonem
Prawda –
Nie powinna być ukryta
Schowana w korytarzach duszy
Zaszyta w kieszeniach garniturów
Przykryta banknotami
Prawda –
To niewygodny eksponat dam
Przechylających szkło upodlenia
To niemodna rzecz biznesmenów
Dokonujących codziennej aborcji
To smutne –
Prawda

 

Z kolei w „Do Pana Berta” poeta zmienia ton na bardziej ironiczny. W tym wierszu odnajduję dwie płaszczyzny, podziw dla cesarza poetów Zbigniewa Herbarta (z jednej), ale także poeta krytykując twórczość innych poetów i jej pozorną głębię, jednocześnie wyraża pozornie uznanie dla ich artystycznych osiągnięć. To poetycki prztyczek w nos tych, którzy mówią o sobie: wielki poeta! 

Jest to wiersz pełen subtelnej gry słów, w którym Janiszewski bawi się formą, jednocześnie poddając w wątpliwość sensowność artystycznego tworzenia w świecie pełnym chaosu, gdzie unikamy prawdy i chęci skonfrontowania się z naszym prawdziwym obliczem.

Ostatni wiersz, „Spotkanie (i koniec)”, podsumowuje cały zbiór w kontekście samopoznania i wewnętrznej samotności. Pragnienie spotkania z samym sobą, zatrzymania się w czasie, jest tu wyrażone w kontekście niemożności realizacji tej wizji. To smutne, ale i piękne podsumowanie procesu poszukiwania, które często kończy się w samotności, z poczuciem nieosiągalności celu.

Wiersze Krzysztofa Janiszewskiego tworzą obraz poetyckiego świata, w którym dominują zagubienie, samotność i refleksja nad upływającym czasem. To poezja dla tych, którzy potrafią dostrzec w szarości codzienności piękno nieuchwytne, a w chaosie świata – sens ukryty głęboko, w marginesach. Ale droga do pogodzenia z prawdą o sobie i zrzucenia masek daleka i najtrudniejsza do pokonania, choć zależy tylko od nas. 

 

Cierpliwie czekam

Mam zaćmienie słońca
W głowie Szary szum
Ciemność opanowała neurony
Nie czuję –
Ciemna strona księżyca
Wybrzmiała w sercu
Ostatnie dźwięki zamarły
Nie słyszę pulsu –
Za szybą świata jestem
Oderwany od planety
Nierzeczywisty i zdepersonalizowany
Chcę powrócić do życia
Zaczerpnąć powietrza
Nasycić się dźwiękiem
Spojrzeć w lustro
Bez zawrotów głowy
Trudne to i niemożliwe
Dawka wciąż za mała
Cierpliwie czekam
Na powrót – czekam

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim a albumie „Psychostan”:

 

WŁAŚCIWOŚCI ARTYSTYCZNE

Pod względem artystycznym, zbiór „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” (pamięci Wojciecha Gutowskiego) Krzysztofa Janiszewskiego to dzieło, które z jednej strony wyróżnia się bardzo osobistą, a z drugiej – wyraźnie złożoną i przemyślaną formą. Poezja ta jest głęboko refleksyjna, pełna wewnętrznych sprzeczności i napięć, co sprawia, że jej odbiór wymaga od czytelnika uważności i wnikliwości. Ze trzaskanych szyb wielkich witraży życia poeta stara się złożyć ten jeden, mały, ale … prawdziwy.

 


Jednym z najistotniejszych atutów artystycznych tej poezji jest język. Krzysztof Janiszewski (na zdjęciu) posługuje się nim w sposób bardzo świadomy, tworząc obrazy, które są zarówno mocne, jak i pełne subtelności.
Połączenie prostych, wręcz brutalnych stwierdzeń z bardziej złożonymi, metaforycznymi obrazami nadaje wierszom wyraziste napięcie. Przykładami mogą być frazy takie jak

„W opakowaniu vintage / Pełen dawnych myśli i przeszłych dni”

albo w mistrzowskiej metaforze

„Prawda – To niewygodny eksponat dam / Przechylających szkło upodlenia”,

które łączą konkretne, materialne obrazy z bardziej abstrakcyjnymi refleksjami na temat czasu, prawdy czy egzystencji.

Struktura wierszy również zasługuje na uwagę. Janiszewski w swoich tekstach nie ogranicza się do jednolitej formy, lecz eksperymentuje z rytmem i układem wersów, co potęguje emocjonalny ładunek wierszy. Zastosowanie różnorodnych form i narzędzi literackich – od monotonnych powtórzeń po dynamiczne, niemal fragmentaryczne zestawienia (znakomity „Angielski”) – sprawia, że teksty stają się wielowarstwowe. W niektórych wierszach pojawiają się także elementy liryki obiektywnej, co daje poczucie dystansu do przedstawianych tematów, ale także zwiększa głębię refleksji.

 

Nadto co już napisałem koniecznością staje się dodanie słów o muzyczności zbiory „Marginalia…”.  W swojej poetyckiej książce  Krzysztof Janiszewski wykazuje dużą biegłość w pracy z dźwiękiem i rytmem. Tutaj jego muzyczna dusza daje o sobie znać.

Choć wiersze te są dalekie od klasycznych form metrycznych, to jednak wprowadzenie subtelnych rytmicznych powtórzeń (np. „Cierpliwie czekam Na powrót – czekam”) oraz zabaw z brzmieniem i asonansami sprawia, że teksty nabierają melodyjnego charakteru, który może być zarówno hipnotyzujący, jak i niepokojący.

Kolejnym aspektem, który wyróżnia zbiór, jest jego intensywna emocjonalność, połączona z ironicznym i czasami cynicznym spojrzeniem na współczesną rzeczywistość. Z jednej strony mamy do czynienia z głębokim smutkiem i tęsknotą (jak w wierszach o alienacji i utracie), z drugiej – z ostrożnym, ale wyraźnym krytycyzmem wobec społeczeństwa, które jest przedstawiane w sposób nieco zdehumanizowany (np. „To smutne – Prawda”) oraz z wyraźnym dystansem do ideałów i mitów artystycznych (jak w „Do Pana Berta”).

Zestawienie tych emocji z intelektualną warstwą wierszy nadaje im dodatkową głębię i smaku przetrwania w poprawnej do pokrzyku (porzygania) rzeczywistości. Krzysztof Janiszewski unika dosłowności, poetyckiego bez metaforycznej mikstury w słów nadmiarze, Jego wiersze raczej sugerują niż narzucają gotowe odpowiedzi, co sprawia, że są one otwarte na różnorodne interpretacje.

Poezja ta jest pełna pytań, ale rzadko udziela na nie prostych odpowiedzi, co może zarówno przyciągać, jak i frustrować czytelników szukających jednoznaczności.

Podsumowując, artystyczna wartość zbioru „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” polega na mistrzowskim połączeniu językowej precyzji, emocjonalnej intensywności oraz intelektualnej refleksji. Janiszewski w swojej poezji tworzy przestrzeń dla wielowarstwowej interpretacji, gdzie formy i tematy prowadzą do odkrywania nowych, często trudnych prawd o kondycji ludzkiej.

 

To poezja wymagająca, ale zarazem niezwykle satysfakcjonująca, oferująca głębokie, niejednoznaczne doświadczenie literackie.

Zachęcam do zakupu i porozmawiania z wierszami Krzysztofa Janiszewskiego. Tutaj link do zakupu zbioru „Marginalia i degrengolada podmiotu”

Tomasz Wybranowski

 

Kultura, polityka i przyszłość artystów w Polsce – suma roku 2024: rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem

Wojciech Konikiewicz, jako muzyk, kompozytor i założyciel i reaktywator Związku Zawodowego Muzyków RP, często podkreśla, że artyści są niezbędni nie tylko dla samej kultury, ale i dla społeczeństwa oraz państwa. Z kolei w kontekście współczesnej polityki, Konikiewicz zauważa, że artyści są często niedoceniani przez instytucje rządowe, a ich status zawodowy i społeczny pozostaje marginalizowany. W związku z tym, potrzebują wsparcia ze strony państwa – nie tylko w kwestiach finansowych, ale także w kwestiach gwarantujących im stabilność socjalną i prawo do godziwego życia z twórczości.

Kultura i edukacja w Polsce od lat 90. są traktowane przez kolejne rządy w sposób kontrowersyjny i, niestety, często marginalizujący.

 Po zmianach politycznych w 2015 roku, kiedy do władzy doszła ekipa Prawa i Sprawiedliwości, było wiele nadziei szczególnie w kontekście mecenatu państwa i dostrzeżenia artystów, jako ważnej, bo opiniotwórczej grupy, a nie tylko kontestatorów.

Kultura i sztuka w Polsce z jednej strony cieszą się dużym wsparciem finansowym, zwłaszcza w zakresie projektów związanych z tożsamością narodową i patriotyczną, z drugiej zaś często spotykają się z trudnościami, które nie ułatwiają artystom życia. W 2019 roku pojawił się pomysł ustawy o statusie artysty zawodowego. Już od początku był on niejasny, zagmatwany, kontrowersyjny i prowadzący do kolejnej biurokratycznej instytucji mającej decydować o tym kto jest, a kto artystą nie jest.

Ostatecznie projekt ten w formie ustawy nie ujrzał światła dziennego i zawisł gdzieś w niebycie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem:

 

Politycy sobie, a życie sobie. Tysiące artystów wciąż zmaga się z wieloma negatywnymi dla nich przepisami, piętrzącymi się przeciwnościami, co sprawia, że wielu z nich nadal nie ma dostępu do podstawowych świadczeń zdrowotnych czy emerytalnych.

Występują również poważne problemy z edukacją kulturalną. Przemiany w szkolnictwie wyższym, takie jak likwidowanie kierunków artystycznych czy cięcia budżetowe na instytucje kulturalne, wpływają na kondycję kultury narodowej. Wiele osób z branży zwraca uwagę na to, że edukacja artystyczna, zamiast być rozwojowa i twórcza, staje się coraz bardziej komercyjna, z dominacją rynku nad wartościami artystycznymi. 

Zanim przejdziemy do rozmowy z Wojciechem Konikiewiczem, kompozytorem, muzykiem, komentatorem polskiej polityki (nie tylko kulturalnej), założycielem i reaktywatorem Związku Zawodowego Muzyków RP, warto przypomnieć kilka faktów. Podczas gdy rząd wspiera niektóre inicjatywy artystyczne, to w kontekście niezależnych twórców pojawia się pytanie, jakim sposobem państwo wspiera tych, którzy nie wpisują się w polityczny główny nurt i rządowi Donalda Tuska „nie biją” czy Mateusza Morawickiego „nie bili braw”.

Wojciech Konikiewicz, który od lat angażuje się w działalność muzyczną, jednocześnie bacznie obserwuje i komentuje sytuację polityczną w Polsce, zauważa, że polityka kulturalna nie służy do końca artystom, którzy pragną zachować niezależność twórczą.

Wojciech Konikiewicz, w licznych wywiadach i to nie tylko na antenie Radia Wnet, często podkreśla znaczenie wolności twórczej i krytykuje sposób, w jaki rząd (rządy) traktuje (traktują) artystów. Jako osoba związana z branżą muzyczną, dobrze zna realia, w jakich funkcjonują twórcy.

Według Wojciecha Konikiewicza bardzo niepokojącym zjawiskiem jest „wykluczanie twórców niezależnych” z przestrzeni publicznej i instytucjonalnej.

Pamiętajmy, że w 2020 roku pojawiły się kontrowersje wokół próby ustawodawcze dotyczące ubezpieczeń społecznych dla artystów. Plan wprowadzenia systemu, który miał na celu zapewnienie minimalnych świadczeń emerytalnych i zdrowotnych dla twórców, w ich opinii, nie był – nawet na papierze – rozwiązaniem problemów. Zamiast uproszczenia procedur w projekcie pojawiły się nowe trudności administracyjne. Ponadto wielu artystów zauważyło, że system w takiej formie byłby skomplikowany i nie dostosowany do ich rzeczywistości zawodowej.

Tego typu zjawiska stają się doskonałym punktem wyjścia do rozmowy z Wojciechem Konikiewiczem o tym, jak obecna sytuacja polityczna i kulturalna w Polsce wpływa na artystów, jakie mają oni wyzwania w dzisiejszym świecie sztuki oraz jak wygląda sytuacja twórców muzycznych, którzy nie podporządkowują się politycznym narracjom bez względu na wektor.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem „komu w Polsce potrzebni są artyści”:

 

Badanie „Policzone i Policzeni 2024” wykazało, że w Polsce jest 62 423 artystów, z czego 69% ma dochody poniżej średniej krajowej, a 51% zarabia z umów-zleceń i o dzieło. Ponadto, wielu artystów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i nie może korzystać ze świadczeń socjalnych.

Tomasz Wybranowski

Wiara, Muzyka i Przemiany: rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Zygmuntem Staszczykiem, Liderem T.Love”

Boże Narodzenie w Libanie – boży czas nadziei, co łączy tradycje, kultury i ludy – opowiada Kazimierz Gajowy

Liban fot. Adam Rosłoniec

W Libanie, kraju pełnym różnorodności religijnej i kulturowej, Boże Narodzenie obchodzone jest w sposób wyjątkowy.

 Święta te, choć w dużej mierze chrześcijańskie, stają się także częścią wspólnego dziedzictwa narodowego, w którym udział biorą zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie.

O wyjątkowości tych obchodów oraz o wielobarwnej tradycji świąt w Libanie opowiada w specjalnym programie Tomasza Wybranowskiego Kazimierz Gajowy, szef Studia Bejrut.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Kazimierzem Gajowym:

Kazimierz Gajowy i Jack Estephan / Fot. Maya Outayek

Liban to państwo, w którym mozaika religijna wpływa na oblicze wielu wydarzeń, w tym także Bożego Narodzenia. Społeczeństwo podzielone jest niemal równo między chrześcijan (około 40% populacji) a muzułmanów (około 60%). Wśród chrześcijan dominują Maronici – wyznawcy Kościoła katolickiego wschodniego obrządku – ale w kraju znajdziemy także prawosławnych, protestantów i Ormian.

To właśnie Maronici obchodzą święto 25 grudnia, zaś część Kościołów wschodnich, takich jak Ormiański Kościół Apostolski, świętuje Boże Narodzenie 6 stycznia.

Mimo różnic wyznaniowych, w Libanie panuje wyjątkowa atmosfera szacunku. Muzułmanie chętnie składają życzenia bożonarodzeniowe swoim chrześcijańskim sąsiadom, co stanowi symbol wzajemnej tolerancji i pokojowego współistnienia.

Fot. Paweł Rakowski

Wspólne świętowanie w duchu pokoju

Pomimo różnorodności religijnej, Liban daje przykład współistnienia kultur. Chrześcijanie niejednokrotnie biorą udział w muzułmańskich obchodach Eid al-Fitr, zaś muzułmanie z szacunkiem odnoszą się do chrześcijańskich świąt, takich jak Boże Narodzenie. Ta unikalna mieszanka tradycji sprawia, że święta w Libanie stają się wydarzeniem o wymiarze społecznym, zacieśniającym więzi międzyludzkie.

Choć Bliski Wschód rzadko kojarzy się ze śniegiem, w Libanie podczas Bożego Narodzenia często można doświadczyć prawdziwie zimowej atmosfery. Szczególnie w górskich regionach śnieg nadaje świętom wyjątkowego charakteru.

Boże Narodzenie w Libanie to nie tylko religijne święto, lecz także czas wzajemnego szacunku i radości płynącej z różnorodności kulturowej. Tradycje chrześcijańskie splatają się tu z lokalnymi zwyczajami, tworząc niezwykłą atmosferę jedności.

Właśnie o tych aspektach, a także o osobistych przeżyciach z libańskiego świętowania, opowiadał Kazimierz Gajowy w specjalnym programie Tomasza Wybranowskiego.

Zachęcamy do wysłuchania tej wyjątkowej opowieści i odkrycia magicznej atmosfery libańskiego Bożego Narodzenia.

opracował Tomasz Wybranowski

„Nollaig Shona Duit!” oznacza po irlandzku „Wesołych Świąt”. Wybran świąteczny z Irlandii. Z nostalgią i tęsknotą…

W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Fot. Tomasz Szustek

Boże Narodzenie to czas, kiedy zatrzymujemy się na chwilę, by docenić to, co najważniejsze: rodzinę, miłość i wspólne chwile. I tak być powinno z każdym z nas.

 Chociaż w różnych krajach obchodzimy te święta na swój tradycyjny sposób, jedno pozostaje niezmienne – pragnienie bycia razem, dzielenia się i składania sobie życzeń.

Tradycje mogą się różnić i oczywiście różnią, ale istota Świąt, tych świąt, jest ta sama. W Polsce wigilijny stół pełen jest potraw, które nie tylko smakują, ale i niosą ze sobą historię i polską korzenność. To barszcz, karp – co niesutannie dziwi Irlandczyków czy kutia. Na zachodzie Europy pojawiają się potrawy regionalne, od indyka w Anglii po pasztet w Niemczech.

 

Irlandzkie Boże Narodzenie to nie tylko czas spędzany z rodziną, ale także wyjątkowa okazja do delektowania się tradycyjnymi potrawami i przysmakami, które od pokoleń towarzyszą mieszkańcom Szmaragdowej Wyspy w tym szczególnym okresie. Z wielu charakterystycznych irlandzkich dań i słodkości, które są nieodłącznym elementem bożonarodzeniowego stołu na Wyspie wspomnę tylko kilka.

Tradycyjnym świątecznym daniem głównym jest pieczony indyk, często podawany z sosem borówkowym i brukselką. W niektórych regionach Irlandii, szczególnie w hrabstwach Cork i Kerry i na całym południu, gęś jest równie popularna, stanowiąc smakowitą alternatywę dla wszechobecnego indyka. Wspólnym elementem jest bogaty wybór dodatków, takich jak duszone ziemniaki, marchew, fasola i moje ulubione brokuły.

Mimo, że wyrzekam się wszelkich węglowodanów i słodkości, to mince pies owo małe, okrągłe ciasteczka wypełnione mieszanką suszonych owoców, przypraw z domieszką radosnej brandy pokonują mnie zdecydowanie. Te ciastka zawierają tzw. „mince meat”, które nie jest mięsem, ale raczej bogatym i słodkim farszem z rodzynek, śliwek, orzechów, cynamonu, imbiru i innych przypraw.

Moi irlandzcy znajomi podają je gościom z ciepłym napojem. Twierdzą, że to prawdziwy symbol irlandzkich Świąt.

No i jeszcze Christmas pudding, znany także pod nazwą „plum pudding” do którego nie może zabraknąć brandy butter, czyli masła zmieszanego z cukrem i alkoholem.

 

 

W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Irlandczycy dekorują domy światełkami, a tradycja wysyłania kartek zaczyna się z początkiem grudnia.

Najpiękniejsze są jednak chwile oczekiwania, pełne zapachu choinki i radości. Oczekiwania na spotkanie z najbliższymi bez telefonów, patrzenia na zegarki i nerwowości. Wigilijny wieczór w Irlandii nie jest tak oficjalny jak w Polsce. Irlandczycy nie przygotowują uroczystej kolacji, a tradycje postne są obce. Zamiast karpia, na stole króluje indyk, a dzieci wieszają skarpety na prezenty od św. Mikołaja.

Mimo postępującej laicyzacji, nadal zachowują wiele religijnych zwyczajów, takich jak zapalanie świecy w oknie, symbolizującej pomoc dla Świętej Rodziny.

Drugiego dnia Świąt, w Dzień św. Szczepana, żywa jest na wsiach i małych mistaeczkach tradycja kolędowania. Dzieci przebierają się za Wren Boys i zbierają datki na „króla ptaków”, strzyżyka, który – wedle legendy – wydał na męczęńską śmierć św. Szczepana.

Czas świąt w Irlandii kończy 6 stycznia i Święto Trzech Króli, kiedy tradycyjnie rozbiera się choinkę, a życie wraca do normy.

 

 

W dobie komercjalizacji coraz więcej ludzi zapomina, czym tak naprawdę są Święta. Choć prezenty stanowią ważny element, musimy pamiętać (i wpajać to naszym dzieciom i wnukom), że nie są one celem samym w sobie. Prawdziwym darem, jaki możemy podarować sobie i innym, jest czas – czas spędzony z rodziną, przyjaciółmi, w gronie bliskich. To właśnie te chwile stanowią o magii Świąt nadejścia Jezusa, a nie zawartości i finansowego ciężaru paczek pod choinką i skarpetach na zimnych kominkach (niestety klimatyczna zmora dopadła i Szmaragdową Wyspę).

W tym świątecznym felietonie moim nie może się obyć bez poezji. Oto przychodzi mi do głowy wiersz „The Old Woman of the Roads” Padraica Columa. Jego metafory, choć nie bezpośrednio o Bożym Narodzeniu, uchwyciły nadzwyczajnie stary irlandzki klimat i duchowość, którą można poczuć podczas świątecznego okresu.
Poezja Padraica Columa, pełna prostych obrazów, oddaje życie wiejskie, tradycje i wartości, które są tak silnie związane z Bożym Narodzeniem w Irlandii:

„/…/ Widziałem starą kobietę dróg,
Z koszem jabłek i chustką na ramionach.
Jej oczy były jasne blaskiem tej pory roku,
Gdy szła do kościoła przez śnieg, wszyscy razem.”

Moim ulubionym wierszem jest “A Christmas Childhood” Patricka Kavanagh, bez którego – taka ciekawostka – nie mielibyśmy święta literatury Bloomsday. Patrick Kavanagh to jeden z najbardziej znanych irlandzkich poetów, który w swoim wierszu, który przypominam, wspomina swoje dzieciństwo w irlandzkiej wsi.

 

Do 2016 roku wielka choinka z lampionów stała w centralnym punkcie Dublina, stolicy Irlandii, przy ulicy O’Connell Stret tuż obok gmachu Poczty Głównej – GPO. Teraz dumnie stoi na Smithfield, blisko redakcji Studia 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek

Poezja ta pełna jest nostalgii za prostymi, tradycyjnymi świętami, które były obchodzone w małej społeczności.
Wypada też zanucić coś świątecznego z elementem irlandzkim… Myślę, myślę i mam!

To “The Twelve Days of Christmas” i wersję zdecydowanie na irlandzką nutę i nostalgię!

Choć ta jedna z najpopularniejszych kolęd na Wyspie ma swoje korzenie w Anglii, to Irlandczycy stworzyli swoje wersje, które często zawierały rodzime akcenty. W różnych zakątkach Szmaragdowej Wyspy oprócz tradycyjnych “dwunastu dni”, pojawiają się odniesienia do irlandzkiej kultury, przede wszystkim do miejscowych tradycji muzycznych, szaty roślinności czy fauny. Oto przykład:

„On the first day of Christmas my true love gave to me,
A partridge in a pear tree.
On the second day, two Irish dancers pranced,
And a thousand fiddles filled the air.”
co możemy przetłumaczyć:
„Pierwszego dnia Bożego Narodzenia mój prawdziwy ukochany dał mi,
Bażanta na gruszy.
Drugiego dnia, dwaj irlandzcy tancerze tańczyli,
A dźwięki tysiąca skrzypiec wypełniły powietrze.”

W duchu irlandzkiej tradycji, pełnej ciepła, serdeczności i nadziei, pragniemy złożyć Wam życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia oraz nowy rok 2024.

W imieniu swoim własnym, moich drogich przyjaciół i współpracowników Studia 37 Radia Wnet oraz programu „Polska Tygodniówka” w radiu irlandzkim NEAR FM oraz portalu Polska-IE.com – Katarzyny Sudak, Tomasza Szustka, Bogdana Feręca, Jakuba Grabiasza oraz Jacka Vanzeka – życzymy Wam przede wszystkim odnalezienia światła i dobra, które płynie ze żłóbka gdzie położono małego Jezuska, potem zdrowia, zacieśniania w blasku miłości najtrwalszych więzów rodzinnych i przyjacielskich, wreszcie wolności i gorącej miłości.

A przy wigilijnym stole, tak jak w najpiękniejszych irlandzkich opowieściach i baśniach, niech zagości dobro, piękno, szacunek i światło Narodzonego Mesjasza, które rozświetli każdy ciemny zakamarek w naszych sercach. Nollaig Shona Duit! krzyczę z nadzieją, jak Irlandczycy panowie tej ziemi.

 

Tomasz Wybranowski
fot. Tomasz Szustek

25 lat od śmierci Tomasza Beksińskiego rozmowa z reżyserem „Dziennika zapowiedzianej śmierci” Danielem Światłym

Daniel Światły w dokumencie "Dziennik zapowiedzianej śmierci" mistrzowsko ukazuje Beksińskiego jako postać skomplikowaną, pełną sprzeczności – z jednej strony błyskotliwego, erudycyjnego intelektualistę, z drugiej – człowieka borykającego się z własnymi demonami, które ostatecznie miały tragiczne konsekwencje w jego życiu. W dokumencie nie chodzi tylko o przedstawienie faktów z jego kariery zawodowej, ale także o zgłębienie jego charakteru, wrażliwości, poczucia osamotnienia i wewnętrznych zmagań. Na fotografii scenarzysta i reżyser obrazu Daniel Światły.

Film Daniela Światłego rzuca prawdziwe światło na złożoność relacji Tomasza z otoczeniem i jego zmagania z własnymi demonami.

Film dokumentalny „Dziennik zapowiedzianej śmierci” o Tomaszu Beksińskim, reżyserowany przez Daniela Światłego, początkowo miał być jedynie pracą zaliczeniową studenta drugiego roku w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Wszystko się zmieniło 24 grudnia 1999 roku. 

Po tragicznej śmierci Tomasza Beksińskiego w 1999 roku Telewizja Polska zleciła reżyserowi i scenarzyście Danielowi Światłemu dokończenie projektu, który nabrał formy pełnoprawnego filmu dokumentalnego. W mojej opinii to najlepszy film nie tylko o Tomaszu Beksińskim, radiowym czarodzieju, fascynującym tłumaczu kultowych filmów i synu mistrza Zdzisława Beksińskiego, ale przede wszystkim o jego cierpieniach duszy i serca.

Raz stawał się lordem Byronem, albo samym  René de Chateaubriand, który często uznawany jest do dziś za swoisty przykład dandyzmu w literaturze i spuściźnie społeczeństwa i literatury  XIX wieku.

Dandyzm jako styl życia i postawa, które charakteryzowały się nie tylko wyrafinowaniem, a także – a może przede wszystkim – pewną nonszalancją i dystansem wobec konwenansów.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z drem Danielem Światłym:

Premiera tego nadzwyczajnego i przejmującego obrazu odbyła się w 2000 roku. W niespełna 25 minutach Daniel Światły przedstawił życie i radiową i translatorską twórczość Tomka Beksińskiego, eksplorując także jego fascynację poezją, romantyczną miłością, ale także śmiercią i mrokiem niezrozumienia pośród jemu współczesnych.

Film Daniela Światłego rzuca prawdziwe światło na złożoność relacji Tomasza z otoczeniem i jego zmagania z własnymi demonami. Reżyserowi udało się wniknąć w krwiobieg myśli i motywacji bohatera – Tomasza Beksińskiego.

 

„Dziennik zapowiedzianej śmierci” cenię za szczerość i wielki emocjonalny przekaz.

Obraz otrzymał Dyplom Honorowy podczas łódzkiego Festiwalu Mediów „Człowiek w zagrożeniu” w 2000 roku.

Daniel Światły (na fotografii) znakomicie uchwycił zarówno publiczny wizerunek Tomka Beksińskiego, jak i jego prywatną stronę. Szczególnie te momenty, w których zmagał się z samotnością, pesymizmem i bólem życia.

Dokument w bardzo osobisty sposób stara się oddać atmosferę, w jakiej Beksiński żył, i ukazać go jako człowieka pełnego sprzeczności: z jednej strony artysty, który potrafił dostrzegać najgłębsze aspekty ludzkiej natury z poetyckim i muzycznym zacięciem, z drugiej – człowieka, który nie potrafił poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi lękami.

Tomasz Beksiński był postacią kultową w Polsce, a „Dziennik zapowiedzianej śmierci” to próba zrozumienia i ukazania złożoności jego życia oraz śmierci.

„Dziennik zapowiedzianej śmierci” nie tylko przybliża osobę Beksińskiego, ale także skłania do refleksji nad naturą ludzkiego cierpienia, samotności i szukania sensu w świecie pełnym chaosu.

 

Warto obejrzeć ten film… Warto… Tomasz Wybranowski

 

Paweł Winiewski & Tomasz Wybranowski: Niech myśl ojca Bocheńskiego przywróci blask Polsce i Polakom odrzucając zabobony!

Ojciec Józef Maria Bocheński był filozofem, którego myśli, często wyrażane w formie celnych maksym, dotykały problemów racjonalności, wiary, wolności i krytyki ideologii. O racjonalności napisał: „Filozofia nie jest wiedzą o wszystkim, ale jest umiejętnością myślenia o wszystkim.” O współczesnych mitach mawiał, że są „Największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka są zabobony – te małe, intelektualne i wielkie, ideologiczne.”

Przesłaniem kolejnego cyklu programów z myślą wielkiego ojca Bocheńskiego jest teza: „Trzeba słuchać ojca Bocheńskiego, bo ma w swoich myślach lek na polską niemoc i zgniliznę moralną!”

 

Powracam w swoich programach do wielkiej myśli ojca Bocheńskiego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiedza i światło wiedzy Pawła Winiewskiego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Winiewskim:

 

Paweł Winiewski rozkochany w swoim Krakowie jest dziennikarzem i filozofem, który jako ostatni przeprowadził wywiad z ojcem Józefem Marią Innocentym Bocheńskim, dominikaninem, jednym z najwybitniejszych polskich filozofów XX wieku i najbardziej znanych Polaków poza granicami Ojczyzny.

Wywiad ten odbył się we Fryburgu, gdzie o. Bocheński mieszkał i pracował do końca swojego życia. Rozmowa dotyczyła kluczowych zagadnień filozoficznych, takich jak sens życia, racjonalność wiary i krytyka współczesnych ideologii.

 

W wywiadzie Bocheński podkreślał znaczenie życia teraźniejszością (carpe diem) oraz mądrości polegającej na dążeniu do harmonii w swoim życiu. Był przekonany, że racjonalność nie wyklucza wiary, a światopoglądy naukowe są iluzją, gdyż nauka nie operuje na poziomie metafizyki.

Ostatnia rozmowa ojca Bocheńskiego była nie tylko refleksją nad jego filozoficznym dorobkiem, ale także cennym świadectwem jego duchowej dojrzałości – mówi Paweł Winiewski. ​

Józef Maria Bocheński był wybitnym logikiem, filozofem i sowietologiem. Urodził się w 1902 roku i przez całe życie zajmował się kwestiami związanymi z logiką oraz filozofią analityczną. Był autorem licznych dzieł, w tym klasycznych opracowań historii logiki i krytyki współczesnej kultury intelektualnej​

Dzięki wywiadowi Pawła Winiewskiego, który został przeprowadzony niedługo przed śmiercią dominikanina w 1995 roku, zachowano cenny zapis jego ostatnich przemyśleń. Winiewski zachował status świadka końcowej refleksji jednego z najważniejszych myślicieli chrześcijańskich XX wieku.

 

Ojciec Józef Innocnety Maria Bocheński. Fot. ze

Ojciec Józef Maria Bocheński (1902–1995) – filozof, dominikanin i patriota. Urodził się jako Józef Franciszek Emanuel Bocheński. Jego imiona imię zakonne Innocenty to Maria O.P. (30 VIII 1902 – 8 II 1995).

Używał i publikował pod wielona pseudonimami: Bogusław Prawdota, Emil Majerski, Józef Ursyn, Józef Miche, Giuseppe Miche, dr K. Fred, Fred czy P. Banks

 

Wczesne życie i edukacja

Józef Maria Bocheński urodził się 30 sierpnia 1902 roku w Czuszowie w Małopolsce, w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Już od najmłodszych lat był związany z wartościami wolnościowymi, wyniesionymi z domu. Ukończył szkołę średnią w Krakowie, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim.

Początkowo studiował prawo, ale szybko zainteresował się filozofią, co zdeterminowało jego dalsze życie intelektualne i duchowe. W 1920 roku, jako ochotnik, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w obronie odradzającej się Polski.

 

Działalność w obronie Polski podczas II wojny światowej

Wybuch II wojny światowej zastał Bocheńskiego już jako dominikanina i naukowca. W 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Gdy Niemcy zaatakowali Polskę w 1939 roku, o. Bocheński włączył się w działalność wojenną. Służył w kampanii wrześniowej jako kapelan wojskowy. Po klęsce wrześniowej udało mu się przedostać na Zachód, gdzie dołączył do polskich jednostek wojskowych we Francji, a później w Wielkiej Brytanii.

Jako żołnierz i kapelan II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa przeszedł szlak bojowy, w tym kampanię włoską i bitwę o Monte Cassino. Oprócz posługi duchowej dla żołnierzy prowadził także działalność intelektualną, organizując wykłady z filozofii i logiki dla polskich żołnierzy, aby podtrzymać ich morale i rozwijać intelektualnie w trudnych warunkach wojennych​

Po wojnie – sowietolog i obrońca wolności

Po wojnie o. Bocheński nie mógł wrócić do Polski z powodu przejęcia władzy przez komunistów. Osiedlił się we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie stał się profesorem na tamtejszym uniwersytecie. Specjalizował się w logice, epistemologii oraz filozofii analitycznej. Jego badania nad marksizmem i systemem sowieckim przyczyniły się do rozwoju sowietologii jako nauki.

Józef Maria Bocheński był zagorzałym krytykiem komunizmu i jednym z czołowych ekspertów w analizie ideologii marksistowskiej. Jego dzieła, takie jak „Zarys logiki” oraz „Marksizm – Leninism: An Analysis”, stały się kluczowymi pracami w zrozumieniu totalitarnej filozofii sowieckiej.

Zasługi dla Polski i świata

Choć działał poza granicami kraju, bowiem do Ojczyzny pod butem sowietów nie mógł wrócić, o. Bocheński zawsze podkreślał swoją przynależność do Polski. Uczestniczył w życiu polskiej emigracji, wspierał rodaków na Zachodzie i działał na rzecz wolności Polski na arenie międzynarodowej.

Jego analizy ideologiczne oraz krytyka komunizmu miały znaczący wpływ na zachodnią opinię publiczną, pomagając kształtować postawy wobec bloku wschodniego w okresie zimnej wojny​.

 

Dziedzictwo

O. Józef Maria Bocheński zmarł 8 lutego 1995 roku we Fryburgu. Pozostawił po sobie bogaty dorobek naukowy i duchowy, który do dziś inspiruje filozofów, teologów i osoby zaangażowane w życie społeczne. Jego życie to przykład głębokiego połączenia służby intelektualnej, duchowej i patriotycznej.

Jako żołnierz, kapłan i myśliciel stał się symbolem nieustannej walki o prawdę i wolność.

Nie ma swojego grobu, bowiem w testamencie zapisał swoje ciało “nauce”…

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz Wybranowski

Więcej moich rozmów i programów w zaułku Mixcloud (kliknij poniżej): www.mixcloud.com/tomaszwybranowski

 

Wydawnictwo Biały Kruk i książkowe szaleństwo zakupowe !!! Black Weeks: 10.000 egzemplarzy wybitnych książek po 5 zł!

25 listopada wydawnictwa Biały Kruk rusza z wielką ogólnopolską akcją promującą czytelnictwo polskich książek patriotycznych, historycznych i religijnych. o

 Inicjatywa ta ma na celu podkreślenie roli rodzimej literatury popularnonaukowej i artystycznej w budowaniu narodowej tożsamości, kultywowaniu tradycji i wzmacnianiu wartości chrześcijańskich.

Przez cały tydzień (tzw. Black Week) będzie okazja, aby nabyć za jedyne 5 (!) zł książki wybitnych autorów np. prof. Andrzeja Nowaka, prof. Wojciecha Roszkowskiego czy Adama Bujaka! I to książki stojące na najwyższym poziomie edytorskim, w twardych oprawach, na świetnym papierze, bogato ilustrowane.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z fotografikiem – artystą św. Jana Pawła II Adamem Bujakiem:

 

Akcja trwa dokładnie tydzień i w tym czasie czytelnicy będą mieć szansę kupić nie jakieś buble, ale prawdziwie bestsellerowe tytuły Białego Kruka. Organizatorzy przeznaczyli na ten cel w sumie aż 10.000 egzemplarzy! Mamy więc idealną okazję na zdobycie cennych lektur dla siebie, ale także na zakup za jedyne 5 zł wartościowego prezentu dla rodziny czy przyjaciół. To prezenty, które pozostaną w domach przez długie lata, służyć mogą następnym pokoleniom.

Organizatorzy stawiają na różnorodność, dlatego na miłośników dobrej polskiej książki codziennie czeka inny wartościowy tytuł. Jaki dokładnie? Są to wszystko wybitne dzieła, w tym nawet pierwszy tom słynnych „Dziejów Polski” Andrzeja Nowaka (cena detaliczna 89 zł), czy przepiękny album Adama Bujaka „Święta Rodzina” (cena detaliczna 99 zł) wprowadzający w atmosferę Świąt Bożego Narodzenia. Trzeba wejść na stronę www.bialykruk.pl i zapoznać się z całą listą oraz regulaminem zakupów.

 

Przy okazji tej akcji można kupić także inne książki z dużymi rabatami (do 50 proc.), co może skutkować dodatkowo gratisową wysyłką. Pytamy dyrektora wydawnictwa dr. Adama Sosnowskiego:

Jak to możliwe, że w tych bardzo trudnych dla rynku księgarskiego czasach, decydujecie się na taką akcję? Nie poniesiecie strat?

Mamy nadzieję, że nie, choć robimy taką akcję po raz pierwszy. Posiadamy jednak takie doświadczenie, że zdecydowana większość osób, które nabędą któreś z naszych książek, pozostaje przy nas już na bardzo długo. A to jest bardzo cenne. Poza tym od samego początku w politykę wydawniczą Białego Kruka wpisana jest promocja nie tylko naszych produktów, ale także wartości, które te produkty niosą.

A nie będzie czasem tak, że już pierwszego dnia zniknie cały zapas książek? Są bardzo atrakcyjne…

Chyba nie, ponieważ regulamin przewiduje możliwość zakupu przez jedną osobę tylko jednej książki. Każdego dnia będzie oferowany inny tytuł – odpowiada Adam Sosnowski. – Mamy oczywiście też więcej rabatów, można się z nimi zapoznać na naszej stronie internetowej, ale oferta po 5 zł obowiązuje tylko i wyłącznie podczas Black Weeks.

Wydawnictwo zapowiada jednak, że jeśli akcja „chwyci”, to zorganizuje podobną jeszcze przed Bożym Narodzeniem. To byłby kapitalny prezent świąteczny dla Polaków od zasłużonej krakowskiej oficyny, działającej z wielkimi sukcesami na polskim i europejskim rynku książki od 30 lat.

Regulamin i szczegóły dotyczące akcji na stronie: https://bialykruk.pl/wydarzenia/10-000-wybitnych-ksiazek-po-5-zl-black-week-z-wydawnictwem-bialy-kruk

W poniedziałek, 25 listopada Książką Dnia jest… I tom Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka. https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/dzieje-polski-tom-1-skad-nasz-rod

Prof. Andrzej Nowak: Swoistym budzikiem dla Polaków może być dewastacja gospodarki i państwa prawa przez obecny rząd

Przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta przez środowisko „pomagdalenkowców” – dr Marek Klecel

W setną rocznicę urodzin Cesarza Poetów Zbigniewa Herberta kończę mój cykl programów o twórcy „Przesłania Pana Cogito”.

 Z doktorem Markiem Klecelem znakomitym historykiem literatury, publicystą, wydawcą oraz redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk pochylam się nad tematem przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta w latach 90. XX wieku przez środowisko, które nazywam „pomagdalenkowym”.

Kanwą rozmowy jest głośny artykuł dra Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” oraz konflikt z Czesławem Miłoszem.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z drem Markiem Klecelem:

 

Artykuł Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” analizuje kontrowersje wokół Zbigniewa Herberta. W swoim znakomitym tekście dr Marek Klecel koncentrując się na jego wykluczaniu z życia publicznego w latach 90. XX wieku oraz konfliktach z innymi intelektualistami, zwłaszcza z Czesławem Miłoszem.

Marek Klecel omawia próby marginalizowania Herberta przez środowisko związane z „Gazetą Wyborczą” i Adamem Michnikiem, sugerując, że wynikały one z niechęci wobec jego niezależnej, krytycznej postawy wobec rzeczywistości politycznej i społecznej w Polsce.

W latach 90. Herbert krytykował postawy kompromisowe wobec dawnych komunistów, co prowadziło do ostracyzmu ze strony pewnych środowisk intelektualnych. W artykule Marek Klecel szczególnie podkreśla spór z Miłoszem, który był zarówno literacki, jak i ideowy. Miłosz, bardziej pragmatyczny w podejściu do historii i polityki, nie podzielał heroicznej wizji moralności Herberta. Konflikt ten stał się symbolem szerszego sporu o rolę intelektualistów w rozliczeniach z komunizmem.

Autor zwraca uwagę, że Herbert, mimo uznania na świecie i ogromnego wpływu na polską kulturę, był często pomijany w oficjalnym dyskursie kulturalnym w kraju. Mój rozmówca wskazuje, że

poeta został niesłusznie oskarżany, a jego postawa była niekiedy wykorzystywana przeciwko niemu, nawet po śmierci. Sytuację tę dodatkowo komplikowały osobiste problemy Herberta, takie jak depresja, które były tematem publicznych spekulacji, zwłaszcza ze strony krytyków.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

Czesław Miłosz w swojej twórczości oraz wypowiedziach wielokrotnie poruszał kwestię charakteru narodowego nas Polaków, bo sam uważał się za Litwina, „ostatniego obywatela Księstwa Litewskiego”. Noblista, którego trofeum zamieniłbym na pełnoprawnego i w pełni zasłuzonego (nie tak jak w przypadku autora „Ziemi Ulro”) Nobla z literatury dla mistrza Herberta, bardzo często przedstawiał nas Polaków w negatywnym świetle.

W jednym z wywiadów określił Polskę jako kraj chylący się „przed bóstwem wódki i kiełbasy,” co można odczytać jako krytykę nadmiernego przywiązania Polaków do materializmu czy prostych przyjemności życia codziennego​ nad prymatem ducha.

Miłosz bywał również sceptyczny wobec zdolności Polaków do dokonywania rzeczy wielkich. Zwracał uwagę na ich tendencje do kłótliwości oraz brak zdolności do organizacji wspólnotowej, co w jego opinii ograniczało ich potencjał. Jednak jednocześnie w jego poezji i prozie można odnaleźć wyrazy głębokiego współczucia dla Polaków i naszej historii.

 

 

Dr. Marek Klecel jest historykiem literatury, publicystą, wydawcą i redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk. Specjalizuje się w literaturze i historii polskiej, szczególnie w kontekście losów Polaków zesłanych na Syberię. Jest autorem książki „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.”, w której opowiada o trudach i heroizmie polskich zesłańców, przytaczając ich poruszające historie, wzbogacone licznymi ilustracjami. Książka jest zarówno świadectwem historycznym, jak i hołdem dla tych, którzy wytrwali w obliczu niewyobrażalnych przeciwności​

Dr Marek Klecel został odznaczony medalem „Pro Patria” w uznaniu za współpracę z wydawnictwem Biały Kruk oraz za propagowanie tradycji niepodległościowych i patriotycznych.

W ramach współpracy z wydawnictwem Biały Kruk przyczynia się do popularyzacji polskiej historii, wartości patriotycznych i chrześcijańskich. ​

​Tutaj do wysłuchania pierwsza część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

 

Nowa książka prof. Andrzeja Nowaka daję nadzieję. O „Narodzie niepokonanym” w poniedziałkowym Poranku Wnet

„Chodzi o nadzieję, że poddawać się nie wolno, że walczyć warto i trzeba: dla ojczyzny naszej”, wyjaśnia. profesor Andrzej Nowak, który jutro obok poety Bohdana Wrocławskiego będzie gościem świątecznego Poranka Wnet Tomasza Wybranowskiego.

Na kartach swej książki przywołuje całą plejadę patriotów polskich, których postawy były i nadal są nieustannym źródłem inspiracji

„Przewodnim wątkiem tej opowieści jest historia nadziei w beznadziejności, czyli uporczywie ponawianych wysiłków, by wolność odzyskać, marazm przezwyciężyć, zdradę nazwać po imieniu i nie biadać nieustannie, ale walczyć o zwycięstwo” – pisze prof. Andrzej Nowak we wstępie do swojej nowej książki „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii” (wyd. Biały Kruk).

Wybitny historyk i pisarz po raz kolejny dokonuje przeglądu naszej historii, analizując wnikliwie losy Polski i jej mieszkańców, przyglądając się zwłaszcza takim fundamentalnym wartościom jak wolność, wiara, walka, sumienie, które od zawsze kształtowały losy naszej Ojczyzny. Przypomina, że choć państwo czasem upadało, to naród polski nigdy nie został pokonany. Nawiązując do starych sarmackich przekonań, porównuje Rzeczpospolitą do słońca, które mimo chwilowego mroku zawsze wschodzi na nowo, pełne blasku i siły.

„Polska jest jak słońce: wschodzi i zachodzi, ale nie ginie” – tak właśnie nasza Ojczyzna od wieków odnajduje swoją drogę do odrodzenia i triumfu. Najnowsze dzieło prof. Nowaka to opowieść o odwadze – zarówno tej fizycznej, która wzywa do czynu, walki i powstania, jak i tej intelektualnej, która pobudza ducha i zmusza do refleksji. To pozycja „o nadziei, której nigdy nie należy tracić, gdy chodzi o naszą ojczyznę” – tłumaczy autor. „Chodzi o nadzieję, że poddawać się nie wolno, że walczyć warto i trzeba: dla ojczyzny naszej” – wyjaśnia.

Na kartach swej książki przywołuje całą plejadę patriotów polskich, których postawy były i nadal są nieustannym źródłem inspiracji. Snuje opowieści o ludziach mądrych i odważnych, ale i tych zrezygnowanych, choć ci ostatni, jak zaznacza, nigdy nie mieli racji, czego dowodzi historia, nad której pogrzebaniem, zapomnieniem, zmanipulowaniem, redukcją do potwornej karykatury pracują wciąż, od wieków, wrogie Rzeczypospolitej władze. Dlatego tak ważne jest, byśmy te dzieje znali i o nich pamiętali.

Prof. Andrzej Nowak nie tylko przypomina o przełomowych momentach w naszej historii, ale również zwraca uwagę na współczesne wyzwania. Podkreśla, że duch zniechęcenia, który czasami przenikał naród, musi zostać pokonany przez odwagę myślenia i działania.

„Odpowiedzią na poczucie beznadziejności musi być najpierw odwaga: odwaga czynu, powstania, walki. Taka, na jaką zdobyli się na przykład konfederaci barscy i kolejni ich naśladowcy, powstańcy Kościuszki, podchorążowie listopada roku 1830, powstańcy stycznia roku 1863, aż do tych dzielnych ludzi, którzy rzucili wyzwanie sowieckiemu molochowi i z natchnieniem św. Jana Pawła II uruchomili solidarnościową lawinę”, pisze.

 

Prof. Andrzej Nowak z „Dziejami Polski” | Fot. Wikipedia

Jego książka stanowi odpowiedź na dzisiejsze próby zacierania znaczenia historii i szerzenia tzw. polityki wstydu. Prof. Nowak odrzuca te postawy, przypominając, że historia Polski pełna jest momentów chwały, które nie mogą być zapomniane ani zminimalizowane.
W „Narodzie niepokonanym” znajdziemy 23 fascynujące, pięknie ilustrowane opowieści, które nie tylko ożywiają przełomowe momenty polskiej historii, ale również inspirują do refleksji nad tym, co oznacza być częścią narodu o tak bogatym i nieugiętym dziedzictwie. Książka ta to wyjątkowa lekcja patriotyzmu, która wciąga od pierwszej strony i – jak zawsze w przypadku tego autora – czyta się doskonale.

To pozycja obowiązkowa dla każdego, kto pragnie zrozumieć korzenie współczesnych wyzwań i odnaleźć inspirację w losach przodków, którzy nigdy nie poddali się w walce o wolność i godność.

Prof. Andrzej Nowak: „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii”, wyd. Biały Kruk, 424 str., format 16,5 x 23,5 cm, twarda oprawa.

 

Niezłomny głos wolności. Nowe spojrzenie na postać ks. Jerzego Popiełuszki w biografii Jolanty Sosnowskiej