Ks. Jean Jabour, proboszcz katedry św. Marka w Jbeil-Byblos, mówiąc o przyszłości chrześcijan w Libanie, twierdzi, że przede wszystkim patrzy na to z wiarą.
W Libanie zaraz obok kościoła mieści się meczet. Po nawoływaniu muezina, można usłyszeć dzwony z wieży kościelnej. Poza tymi dwiema religiami, można zauważyć tam jeszcze co najmniej dwie inne. Kraj ten wyróżnia się swoją różnorodnością. Liban jest jedynym państwem pluralistycznym na Bliskim Wschodzie i dla innych krajów arabskich przykładem harmonii pomiędzy wieloma wyznaniami.
Rozmówca Radia Wnet podkreśla, że widzi to tak, jak św. Jan Paweł II, który nazwał ten kraj misją dla świata. Jako Libańczycy, czują się oni uczniami Chrystusa dla całego świata. Mówi także, że w relacji chrześcijan z muzułmanami – „niestety nie zawsze są róże, czasem wzloty, a czasem upadki. Dużą rolę odgrywa nasze serce, a nie rozum”.
Prezydent Andrzej Duda zdecydował o uhonorowaniu pisarki pośmiertnie Orderem Orła Białego wraz z 24 innymi osobami, które uznał on za symboliczne i wybitne dla budowania niepodległości Polski.
W roku bieżącym minęła 50 rocznica śmierci Zofii Kossak Szczuckiej Szatkowskiej. Z kolei w przyszłym roku będziemy obchodzić 120 rocznicę jej urodzin. Ta popularna przed wojną, ale czytana i po jej zakończeniu autorka została nieco zapomniana w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, choć w ostatnim czasie jej twórczość zdaje się wracać do czytelników i chyba zaczyna być odczytywana w kontekście współczesności.
Oby ten trend, który wypracowały niektóre środowiska katolickie – a wśród nich należy wymienić chociażby bliskie autorowi niniejszego tekstu Stowarzyszenie „Civitas Christiana”, oraz Instytut Wydawniczy PAX, który wznawiał książki pisarki nawet w czasach, kiedy wcale nie było to modne ani opłacalne – utrzymał się w przyszłości, z czego mogą wyniknąć tylko korzyści dla kultury polskiej. Z pewnością to niezaprzeczalny wkład jej pisarstwa w tę dziedzinę narodowego życia zdecydował o tym, że prezydent Andrzej Duda postanowił uhonorować ją pośmiertnie Orderem Orła Białego wraz z 24 innymi osobami, które uznał on za symboliczne i wybitne dla budowania niepodległości Polski.
Kossakowie
Zofia Kossak z matką, Anną Kisielnicką-Kossak | Fot. Fundacja im. Zofii Kossak, domena publiczna
Zofia przyszła na świat w Kośminie na Lubelszczyźnie 10 sierpnia 1889 r. Jej ojciec Tadeusz był bliźniaczym bratem Wojciecha – odznaczonego razem z bratanicą malarza znanego z twórczości batalistycznej, w tym choćby jako współautora Panoramy Racławickiej. Do dziś dnia malowane przez niego konie pozostają symbolami polskiego charakteru narodowego, a biorąc pod uwagę fakt, że zwierzęta te na żywo można obejrzeć coraz rzadziej, wolno powiedzieć, że Kossakowski symbol przeżył żywy obiekt portretowy. Z pewnością między malarstwem Wojciecha a pisarstwem Zofii daje się zauważyć silny związek, może wynikający z pokrewieństwa, a może z podobnego sposobu widzenia polskości. Warto wspomnieć, że córkami Wojciecha, a więc stryjecznymi siostrami Zofii, były Magdalena Samozwaniec i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, dwie literackie osobowości dwudziestego wieku. Relacje rodzinne między kuzynkami jednak niekoniecznie należały do łatwych. Obraz rodzinny Kossaków warto uzupełnić jeszcze o siostrę Wojciecha i Tadeusza, Jadwigę, której córka tego samego imienia była później żoną Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Układanka ta nie jest oczywiście pełna, ale już na jej podstawie widać, że mamy do czynienia z rodziną niezwykłą, której drogi w późniejszych czasach rozeszły się nieraz dramatycznie, ale nie można powiedzieć, że rodzina przeminęła, nie pozostawiając po sobie znakomitych i niekiedy mniej znakomitych, ale i tak wartościowych dzieł kultury. Warto też wspomnieć, że przyszła pisarka miała jeszcze dwóch braci, z których jeden zmarł, nie dożywszy roku, zaś drugi utonął w nurtach rzeki Wieprz w wieku dwunastu lat. Były to chyba pierwsze śmierci, z którymi przyszło się Zofii zetknąć.
W dorosłym życiu będzie ona doświadczać jej bardzo często, co nigdy nie doprowadzi do złamania charakteru pisarki, a co ważniejsze – wiary w Boga i Jego Opatrzność. To przekonanie czyniło ją nie tylko wybitną pisarką, ale i apologetką katolicyzmu, co w tej rodzinie, jak już wspomniano, wybitnej, nie było wcale rzeczą zupełnie oczywistą.
Kronikarka zapomnianych Kresów
Zofia Kossak | Fot. NAC
W roku 1915 Zofia Kossak wyszła za mąż za Stefana Szczuckiego i wraz z mężem przeniosła się do Nowosielicy na Wołyniu. Tam przyszli na świat jej dwaj synowie, Juliusz i Tadeusz, tam wreszcie przeżyła pierwszą odsłonę tragedii, jaką XX wiek przyniósł i Europie, i Polsce. Koniec pierwszej wojny światowej to czas, kiedy na Kresach zaczyna się anarchizacja życia społecznego. Bunty będące echem rewolucji październikowej i pierwsze wybuchy prenacjonalizmu ukraińskiego stają się tragedią tej ziemi i żyjących tu Polaków. Swe przeżycia tego okresu spisuje ona niemal na bieżąco, a zapiski ułożone w całość ujrzą potem światło dzienne opatrzone tytułem „Pożoga”. Książka odniosła błyskawiczny sukces, także międzynarodowy, gdy przetłumaczono ją na języki angielski i francuski, ale również węgierski i japoński. W dwudziestoleciu międzywojennym znaczenie dzieła polegało na tym, że traktowało o losach ziem, które po traktacie ryskim nie wróciły do Polski.
Dziś, kiedy mówimy o Kresach, mamy na myśli tereny wschodnie II Rzeczypospolitej. „Pożoga” Zofii Kossak opisuje rzeczy dziejące się na wschód od Słucza, a więc na tej już wówczas pozostawionej przez Polskę ziemi, oddanej na pastwę totalitaryzmu bolszewickiego.
Tak jak dziś w Polsce żyją ludzie, którzy pozostawili swoją ojczyznę za obecną polityczną granicą kraju, tak wówczas w ojczyźnie żyli ludzie tęskniący za tamtym dziedzictwem. Obecnie wiemy więcej o tragedii, jaka spotkała pozostałych tam Polaków w latach 1937–38. Do świadomości historycznej wkrada się myśl o tym, że polskość sięgała znacznie dalej niż do linii wyznaczonej traktatem w Rydze. Niemniej dla całych pokoleń wiedza taka była niedostępna, podobnie jak sama książka, która w Polsce komunistycznej była lekturą zakazaną, a wraz z nią wiele innych publikacji autorki, a w najczarniejszym okresie systemu – wszystkie. Co ciekawe, dziś z przyczyn politycznych jej twórczość również nie jest pożądanym świadectwem faktu, że wspomniane obszary kiedyś przynajmniej kulturowo były polskimi.
Zofia Kossak-Szczucka | Fot. NAC
Oprócz niewątpliwego sukcesu literackiego „Pożogi”, w pierwszej połowie lat dwudziestych życie przyniosło pisarce cały szereg gruntownych przemian. Opuszcza dotychczasowy dom, w roku 1923 umiera jej mąż, jako wdowa z dziećmi szuka nowego miejsca na ziemi i znajduje opuszczony dwór w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim. Tu znajduje ją dziecięca miłość i późniejszy towarzysz życia, notabene jeden z pozytywnych bohaterów Pożogi, bowiem na Kresach ich losy przypadkiem na chwilę się splotły. Dla Zofii Szatkowski porzuca protestantyzm i składa katolickie wyznanie wiary. Jest nie tylko jej towarzyszem życia, ale i pomocą przy pisaniu, niekiedy współautorem książek, a po jej śmierci tworzy istniejące po dziś dzień w Górkach muzeum jej imienia. Tu w 1926 roku przychodzi na świat ich syn Witold, rok później zaś umiera pierworodny Juliusz – kolejna, a nie ostatnia śmierć jej życia. Wreszcie w 1928 roku rodzi się córka Anna, dzieląca z matką jej wojenne losy, a po jej śmierci działająca na rzecz zachowania pamięci o jej pisarstwie i działalności.
Oswajanie nieznanego
Śląsk Cieszyński wszakże to coś więcej niż miejsce zamieszkania. Zofia przybyła z Kresów Wschodnich na ziemie zachodnie do nieznanego dla większości Polaków kraju. Tu powstały jej najważniejsze w dwudziestoleciu powieści. Pisząc o jej pobycie w Górkach, nie można pominąć faktu napisania dwu dzieł: adresowanych do dzieci „Przygód Kacperka, góreckiego skrzata” oraz „Nieznanego kraju” – swoistego hołdu dla ziemi i ludzi, którzy dochowali wierności ojczyźnie wbrew niej samej. Ten ostatni tytuł to zbiór trochę opowiadań, trochę reportaży, pisany bardzo żywiołowo, z emocjonalnie stawianymi tezami. Na kartach książki widać wielosetletnie zmagania polskości na Śląsku z naporem germanizacyjnym. Książka doprowadzona jest do czasów autorce współczesnych, pisze w niej również o działalności Polaków pozostających wówczas po drugiej stronie kordonu. Ewidentnie zafascynowana jest w ostatnim reportażu osobą i działalnością Arki Bożka, który jest jej przewodnikiem po Opolszczyźnie.
O ile w „Pożodze” opisuje ona to, co utracone, to w „Nieznanym kraju” znajdziemy postulat przyswojenia sobie tego, co odzyskane, a może i zwrócenia się ku tym kresom zachodnim, które ciągle na swoją Polskę czekają.
Tom zyskał uznanie wśród czytelników i krytyków, w Polsce był dobrze przyjęty. Zresztą wpisywał się chyba w pewien rewizjonizm, jaki pojawiał się wówczas wśród Polaków. To w latach 30. Józef Kisielewski opublikował książkę „Ziemia gromadzi prochy”, która w formie niby to archeologicznego reportażu o słowiańskiej przeszłości Brandenburgii i Meklemburgii wywoływała w Polsce określone nastroje antyniemieckie. Zresztą tuż przed samą wojną ks. Karol Milik, powojenny Administrator Diecezji Wrocławskiej, wydał w milionowym nakładzie pocztówkę z granicami Polski zaznaczonymi tuż w okolicach Berlina, a do tego obejmującymi obszar Czech, świeżo wówczas zaanektowanych przez III Rzeszę. Postulaty rewindykacyjne pojawiały się zresztą również u niektórych myślicieli obozu narodowego tamtego czasu. Wtedy były to tylko marzenia, ale czas pokazał, że działa na rzecz marzycieli właśnie. W tym kontekście książka Kossak-Szatkowskiej była grzeczna, ale niewykluczone, że dla wielu owych marzycieli stanowiła inspirację, zaś u Niemców wywoływała irytację, a w latach II wojny światowej ściągnęła na pisarkę wyrok.
Do tematyki „zachodniej” powróciła ona wraz z mężem jeszcze raz, pisząc pod koniec życia tom opowiadań pt. „Troja Północy”, opisujący dzieje zagłady dokonanej przez Niemców na Słowianach Połabskich. Temat może dziś uchodzić za dziwny, książka nie jest specjalnie popularna, tu i ówdzie bywa krytykowana jako słaba. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy winniśmy traktować ją jako ostrzeżenie, czy może początek marzenia? Chyba znowu czas pokaże.
Apologie
W niepodległej Polsce w kolejnych latach dwudziestolecia powstaje zrąb kanonu literackiego Zofii Kossak, przynosząc autorce sławę międzynarodową. Można powiedzieć, że twórczość ta szła dwutorowo. Pisarka tworzy dzieła o historii Polski, ale i chrześcijaństwa powszechnego, wszystkie one jednak sprowadzają się do jednego – relacji człowieka i narodu do Boga. Najczęściej w tym kontekście wymienia się cykl „Krzyżowcy”, opublikowany w latach 30., który ukazuje kontekst walki cywilizacji ujętej w ramy wypraw krzyżowych. Książka była popularna ze względu na niezwykle żywą warstwę fabularną, mogącą stanowić scenariusz filmowy, ale swoją ponadczasowość zawdzięcza sferze moralnej oraz uniwersalnym pytaniom o tożsamość cywilizacyjną właśnie. Scena rozmowy św. Franciszka z władcą muzułmańskim z powieści „Bez oręża” jawi się manifestem, który nie tylko przetrwał próbę czasu, ale i nie wydaje się, by kiedykolwiek był on nieaktualny dla wyznawców Chrystusa.
Chrześcijańskim dziejom Polski poświęciła autorka całe spektrum powieści, lokując je czasowo i w czasach piastowskich i w późniejszych wiekach Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Pisała zarówno o rzeczach wielkich, jak i małych, o zbrodni i zadośćuczynieniu. Wszędzie dostrzegała ludzkie emocje, które składają się na czyny, te zaś na procesy. Zawsze jednak ponad wszystkim jest Bóg i posłannictwo, które wyznacza człowiekowi i narodom.
Front Odrodzenia Polski – Protest Zofii Kossak-Szczuckiej | Fot. domena publiczna, Wikipedia
Poszukiwania woli Bożej musiały być w życiu Zofii Kossak szczególnie bolesne po wojnie, kiedy wydawało się, że zapomniana przez wszystkich, oczerniona także przez środowiska emigracyjne, na farmie w Kornwalii pisała „Przymierze”, będące fabularną wizją życia patriarchy Abrahama. Z książki przebija nadal ów optymizm wypływający właśnie z wiary w Boga. Żeby jednak przypomnieć sobie i zwykłe ludzkie radości, Zofia pisze tam również „Rok polski” – niezwykle wesoły zbiorek opisujący obyczaje ludowe, w dużym stopniu śląskie. Z jednej strony pewnie wynikały one z tęsknoty do ziemi, którą musiała opuścić, z drugiej jednak, przypominając sobie poszczególne epizodziki z ludowego doświadczania roku kościelnego, autorka musiała nieźle się uśmiać. Tęsknota za ojczyzną jednak okazała się na tyle silna, że Zofia Kossak zdecydowała się wrócić do kraju i mimo cenzury komunistycznej, po roku 1956 nieco lżejszej, podjąć kolejną próbę budowania sobie życia na nowo.
Wojna
Zanim wszakże do tego doszło, Zofię Kossak spotkało doświadczenie najgorsze, w tym także coś, co można nazwać dotknięciem diabła i otchłanią, którą również objęła swym chrześcijańskim spojrzeniem. Wojna była oczywiście doświadczeniem całego narodu. Pisarkę jednak doświadczyła ona na wszystkie sposoby. Już na początku kampanii wrześniowej opuściła Śląsk, co wydaje się naturalne z powodów, o których było powyżej. Mając doświadczenie „Pożogi”, nie zdecydowała się na ucieczkę na wschód i została pod okupacją niemiecką. Trudno powiedzieć, czy uważała Niemców za bardziej cywilizowanych od bolszewików; być może wybrała nieznane, truchlejąc przed tym, co już poznała. Wojna to czas krystalizowania się postaw. Często wydobywa ona z ludzi to, co w nich najgorsze, ale i to, co najlepsze.
Wojenne losy autorki „Krzyżowców” pokazują, że pisząc o chrześcijaństwie, w pełni żyła jego zasadami, były one jej i w niej. Jednocześnie dała wyraz niezwykłemu zrośnięciu się wiary i patriotyzmu, które w jej osobowości stanowiły jedność.
Tablica pamiątkowa przy ul. Radnej w Warszawie | Fot. Patryk Korzeniecki, CC A-S 4.0, Wikipedia
Z tych wartości wyrastały choćby dwa dokumenty czasów wojny sygnowane przez pisarkę. Jeden z nich to „Dekalog Polaka”, w którym niezwykle stanowczo oddała ona obowiązki członka narodu w czasach wojny; drugi zaś – słynny „Protest” z 1942 roku, w którym zakreśliła ramy chrześcijańskiego postępowania wobec zagłady Żydów. Do dziś środowiska lewicowe, które nie chcą zrozumieć chrześcijaństwa, mają z tym dokumentem problem, dziwiąc się, jak Polka i antysemitka mogła chcieć ratować Żydów. Nie nam pastwić się nad światopoglądem pozbawionym logiki, ale oba wspomniane dokumenty winny być pamiętane jako przejaw konsekwencji w polskości i chrześcijaństwie zarazem. Oczywiście słowa zawarte w „Dekalogu”, odczytywane dziś, muszą uwzględniać kontekst czasu, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić.
Działalność pisarki nie mogła pozostawać przez okupanta niezauważona. Z jednej strony była poszukiwana za swe pisarstwo, z drugiej – za patriotyczną aktywność. Śledzona również za pomocą siatek donosicieli, we wrześniu 1943 została aresztowana, najprawdopodobniej na podstawie donosu zięcia swej stryjecznej siostry, Magdaleny Samozwaniec, Henryka Plater-Zyberka. W październiku tegoż roku wywieziona do obozu Auschwitz-Birkenau, początkowo pozostała nierozpoznana. Kiedy Niemcy dowiedzieli się, kim jest więźniarka, zdecydowali się powtórnie przewieźć ją na Pawiak, gdzie skazano ją na śmierć. Została jednak z więzienia uwolniona, a raczej wykupiona przez AK i zdążyła jeszcze wziąć udział w powstaniu warszawskim. Śmierć, która towarzyszyła jej całe życie i tu jednak wycisnęła swoje piętno na losie pisarki – w Auschwitz ginie jej drugi syn, Tadeusz Szczucki.
Pobyt w obozie był dla pisarki przeżyciem szczególnym. Opisała go w swej drugiej z kolei książce autobiograficznej, „Z otchłani”. Uczyniła to w 1945 roku, przebywając w Częstochowie. Publikacja ta jest o tyle ważna, że oprócz wymownej warstwy dokumentalnej, z jej kart przebija przesłanie, iż obóz niekoniecznie był piekłem, raczej czyśćcem.
W powojennej literaturze obozowej był to głos ważny, mocno polemizujący z masowo publikowanymi wspomnieniami Tadeusza Borowskiego, patrzącego na życie obozowe okiem cynika.
Oczywiście w nowej rzeczywistości nie było dla niej miejsca w kraju – opuściła Polskę zaraz w 1945 roku. W Londynie spotkały ją oszczerstwa, jakoby była sekretarką Bieruta. Głęboko urażona pisarka spędziła 12 lat we wspomnianej już Kornwalii, gdzie wspólnie z mężem, który powrócił z oflagu, prowadzili gospodarstwo.
Walka o kulturę
Wracając do kraju w roku 1957, pewnie zastanawiała się, czy robi dobrze. Związała się z Instytutem Wydawniczym PAX, dzięki czemu przynajmniej część jej dorobku mogła zostać przywrócona czytelnikowi. Z drugiej strony trudno jej było uniknąć gry politycznej, jaka się wokół niej toczyła. Niezwykle stanowcza postawa Zofii Kossak i nieuleganie umizgom władz zmniejszały ich zapał w działaniach mających na celu użycie jej do swych większych i mniejszych celów. O swojej postawie i poglądach dawała świadectwo do końca życia. Zachorowała nagle, mówi się, że przyczyniła się do tego wizyta w obozie Auschwitz-Birkenau i silne emocje, jakie wywołała u pisarki. Umarła 9 kwietnia 1968 r. w Bielsku Białej.
Jej życie najlepiej oddaje motto, jakie umieściła na swojej obozowej pryczy: „Każdej chwili mego życia wierzę, ufam, miłuję”, można do tego dodać słowa św. Ambrożego: „Nie zawiodę się na wieki”.
9 kwietnia 2018 roku, w 50 rocznicę śmierci pisarki, w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej złożony został na jej grobie wieniec, pierwszy raz w historii III RP.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Naród-Bóg-cywilizacja” znajduje się na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Naród-Bóg-cywilizacja” na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018
Prawo islamu nakazuje karę śmierci za bluźnierstwo. Sąd Najwyższy stwierdził, że tego bluźnierstwa nie było, ale opinia wielu muzułmanów jest inna – mówi w Poranku WNET Magdalena Korzekwa-Kaliszuk.
– Osób takich jak Asia Bibi jest wiele. To, że światu udało się usłyszeć jej historii jest fantastyczne, ale codziennie chrześcijanie są mordowani tylko za to, że są chrześcijanami. Oni bardzo potrzebują naszej modlitwy i wsparcia – podkreśliła prawniczka i działaczka Pro Life.
Do trzeciej podróży apostolskiej Jana Pawła II doszło na przełomie września i października 1979 roku. Papież odwiedził Irlandię oraz Stany Zjednoczone Ameryki. 29 września przybył na Zieloną Wyspę.
Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Dublin, Droghedę, Cabrę, historyczne opactwo Clonmacnois, Galway, Knock, Maynooth i Limerick.
Pierwszego dnia wizyty Jan Paweł II odprawił Mszę Św. w Phoenix Park w Dublinie. Na spotkanie z Papieżem Polakiem przybyło, według szacunków, ponad 1 milion 250 tysięcy wiernych.
1 października 1979 roku, w Limerick, Jana Pawła II odprawił pożegnalną Mszę Św. na stadionie Greenpark. Pojawiło się na niej blisko 400 tysięcy wiernych. Do Ameryki Papież Jan Paweł II odleciał z Shannon.
Władze miasta Limerick podkreślają, że wizyta polskiego papieża w 1979 roku, była jednym z najważniejszych wydarzeń w jego historii. 30 kwietnia przy ulicy Bishop’s Quay w centrum Limerick oddano Wielkiemu Polakowi hołd.
Tego dnia odsłonięto pomnik, który upamiętnia 39. rocznicę wizyty Jana Pawła II w tym trzecim, co do wielkości, mieście Republiki Irlandii.
Papież rozpoczął homilię w naszym ojczystym języku, po irlandzku – komentował podczas ceremonii odsłonięcia pomnika burmistrz Stephen Keary. – Zwrócił się wtedy do wiernych słowami „A phobail dhílis na Mumhan / Wyjątkowi ludzie Munsteru”. Nigdy wcześniej w naszym mieście nie było tak ważnego wydarzenia i prawdopodobnie nic takiego w przyszłości się już nie wydarzy.
Jak donosił reporter Limerick Post, oprócz upamiętnienia wizyty Ojca Świętego w Limerick, burmistrz Stephen Keary wymienił jeszcze jeden powód instalacji pomnika i przypomniał o licznej społeczności polskiej, która zamieszkuje miasto i hrabstwo, co ma być również podkreśleniem ważnej roli Polek i Polaków w rozwoju i historii miasta.
John Paul II Memorial w Limerick. Fot.Keith Wiseman / za portalem Polska-IE.
Inny pomnik Jana Pawła II, na irlandzkiej ziemi, znajduje się w Maynooth, gdzie Papież odwiedził seminarium duchowne. Celem Wyspiarskiej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II było „odwiedzenie i umocnienie w wierze Kościoła Irlandii”.
Nasz wielki Rodak brał także udział w obchodach jubileuszu 100-lecia sanktuarium maryjnego w Knock.
Tutaj zapis tamtych dni, przygotowany i komentowany przez Tomasza Wybranowskiego. Za archiwalne materiały i pomoc wielkie słowa podziękowania dla irlandzkiego radia i telewizji RTÉ.
„Apel w obronie godności służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Protest wobec wytworów kultury, mających na celu ukształtowanie społeczeństwa nieszanującego wartości.
Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy
Apel w obronie godności służby kapłańskiej
Na tyle mamy wiedzę, mimo fałszowania historii, że wiemy doskonale, jak działają wrogie Polakom środowiska. Niezależnie, czy są to wrogowie zewnętrzni: zaborcy, okupanci, najeźdźcy, czy wewnętrzni: ludzie z poczuciem misji stworzenia nowego, wspaniałego świata bez narodów, bez wartości – wszyscy oni mają świadomość, że siłą naszego narodu jest wiara. Skoro nie udało się wmówić nam, że Pana Boga nie ma, trzeba nam zohydzić tych, którzy nas do Niego prowadzą. Bez których nie będziemy w stanie w pełni korzystać z Bożego Miłosierdzia. Ludzie ci posługują się różnymi metodami. Dziś orężem w tej walce jest też kultura. Zbyt wiele niestety jest przykładów ohydnej, profanującej sacrum sztuki, by je tu wyliczać. Najnowszym jest film reżysera Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”.
Nie dajmy sobie wmówić, że powstało dla dobra polskiego Kościoła, jak tłumaczy Krzysztof Zanussi. Nie jest też żadną odpowiedzią na nurtujące nas pytania.
Gdyby taki był zamysł twórców – od scenarzysty przez reżysera do aktorów – stworzyliby obraz pokazujący prawdziwy problem współczesnej Europy – jej islamizację. Tylko że tego typu temat nie jest ani politycznie poprawny, ani dochodowy, a co chyba najważniejsze – wyznawcy islamu to nie chrześcijanie. Szydzenie z tej religii może drogo kosztować.
Z katolików, zwłaszcza polskich, oraz wszystkiego, co z katolicyzmem się kojarzy, można drwić bez żadnych hamulców. Robią to ludzie z tytułami naukowymi i bez nich. Politycy, gwiazdy kina i estrady, celebryci i tzw. przeciętni Polacy. Bezkarnie, bezrefleksyjnie, bezwzględnie.
Dziś Polacy stają przed kolejną próbą wierności. Wierności spuściźnie św. Jana Pawła II, bł. ks. Popiełuszki i sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Największych synów współczesnego polskiego Kościoła. Ludzi, którzy nie wahali się głosić Pana Boga i patriotyzmu w czasach najtrudniejszych. Im zawdzięczamy to, że wciąż jesteśmy Polakami i katolikami. Naszym dziś obowiązkiem jest w imię ich pamięci świadczyć wierność polskiemu Kościołowi i polskim Kapłanom.
Z pełną świadomością obecności zła zarówno wśród świeckich, jak duchownych, nie możemy jednak pozwolić na rozliczanie tych ostatnich przez ludzi, którzy przez ostatnie lata używają swych nazwisk dla ochrony swego kolegi z branży, któremu sądownie udowodniono czyny niegodne. Inną, równie skandaliczną sprawą jest sfinansowanie tego wyjątkowo obrzydliwego obrazu kwotą 3,5 miliona złotych ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, czyli pieniędzy wypracowanych przez Polaków. Czy ktoś ich pytał, czy chcą wesprzeć antyklerykalny, antykatolicki i antypolski de facto film?
Każdy z nas potrzebuje czasem refleksji na sobą i otaczającą nas codziennością. Dziś jest właśnie taki czas, dla wszystkich, którzy przyjęli sakramenty włączające ich we wspólnotę Kościoła. Sama refleksja jednak już nie wystarczy. Potrzeba wyraźnej deklaracji: czy jestem w Kościele, czy poza nim!
Wszyscy, którym sprawa Ojczyzny leży na sercu, którzy kochają Pana Boga i Polskę, muszą dziś jasno i wyraźnie powiedzieć „nie” niszczeniu naszych narodowych wartości.
Apelujemy do ludzi sumienia, wszystkich, którzy każdej niedzieli wyznają publicznie swoją wiarę: zbojkotujmy ten upokarzający katolików film. Brońmy naszych kapłanów przed odzieraniem ich z godności, poniewieraniem wartości ich posługi.
Piętnując zło, niezależnie od kogoś, kto je popełnia, brońmy godności osób, które wypełniają wiernie kapłańską posługę. Nie poszerzajmy ciemności zła poprzez wspieranie kont producentów i dystrybutorów tego skandalicznego obrazu.
„Apel w obronie służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy znajduje się na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
„Apel w obronie służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
Dzięki postawie tego cichego, skromnego kapłana sytuacja Kościoła w naszym kraju była o niebo lepsza niż w pozostałych krajach bloku wschodniego, bo wierni nigdy się od niego nie odwrócili.
Jolanta Hajdasz
11 listopada wśród 25 osób, które zostaną pośmiertnie uhonorowane za zasługi dla polskiej niepodległości, znajdzie się były metropolita poznański, zwany już powszechnie Żołnierzem Niezłomnym Kościoła.
Fot. J. Hajdasz
To kamień milowy na długiej drodze przywracania pamięci o pochodzącym z Wielkopolski bohaterskim sekretarzu prymasa Stefana Wyszyńskiego, który wytrzymał 27 miesięcy okrutnego śledztwa w komunistycznym więzieniu i nigdy nie zdradził ani prymasa, ani Kościoła. Nie zeznał niczego, co mogłoby się przydać w pokazowym procesie, jaki w latach pięćdziesiątych komuniści zamierzali wytoczyć kardynałowi Wyszyńskiemu, chcąc go skompromitować, tak jak stało się z prymasami na Węgrzech, w Chorwacji czy w Czechach.
Dzięki postawie abpa Baraniaka w Polsce to się nie udało i nigdy do takiego procesu nie doszło, dzięki czemu sytuacja Kościoła w naszym kraju była o niebo lepsza niż w pozostałych krajach bloku wschodniego, bo wierni nigdy się od niego nie odwrócili. Oddziaływanie propagandowe pokazowego procesu w latach pięćdziesiątych byłoby ogromne. Ale komunistom nie udało się zniszczyć autorytetu Prymasa i gdy zmieniła się sytuacja polityczna w czasie tzw. odwilży, prymas Wyszyński mógł wrócić do pełnienia swojej funkcji po okresie internowania.
Bez Prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kardynała Wojtyły, a potem Jana Pawła II, bez którego dzieje polskiego państwa i Kościoła potoczyłyby się inaczej, w sposób trudny dziś nawet do wyobrażenia. Za wszystkim zaś stoi postać cichego, skromnego pokornego kapłana, który nie ugiął się i nie załamał w najtrudniejszym dla Kościoła czasie. Na pewno jest godny tego wielkiego wyróżnienia.
(…) Wśród odznaczonych są także: Stefan Banach, bp Juliusz Bursche, Ignacy Daszyński, Roman Dmowski, ks. Szymon Fedorońko, Halina Konopacka, Hilary Koprowski, Janusz Korczak (Henryk Goldszmit), Wojciech Kossak, Zofia Kossak-Szczucka, Leon Kryczyński (Mirza Najman), Kornel Makuszyński, Olga Drahonowska-Małkowska, Andrzej Małkowski, Stanisław Mierzwa, Jędrzej Moraczewski, Leon Petrażycki, Maciej Rataj, Władysław Stanisław Reymont, Maria Skłodowska-Curie, Stanisław Sosabowski, Baruch Steinberg, Karol Szymanowski i Stefan Żeromski.
Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Order Orła Białego dla abpa Antoniego Baraniaka!” znajduje się na s. 1 i 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Order Orła Białego dla abpa Antoniego Baraniaka!” na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
Ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.
Józef Wieczorek
Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji
W sobotę 8 września na Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim odbyła się już po raz dwudziesty Msza Święta w intencji księdza kapelana Władysława Gurgacza TJ i Żołnierzy Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Msze „gurgaczowskie” odbywają się na Hali od 1998 r. z coraz większą liczbą uczestników – od kilkudziesięciu kiedyś, do setek (a nawet ok. 1000) dziś – mieszkańców Sądecczyzny, ale także przybyszów z odległych nawet stron.
Fot. J. Wieczorek
Kiedyś na Halę nie było łatwo dotrzeć, choć w ostatnich latach można na nią dojechać nawet autem, tyle że zaparkować jest coraz trudniej, bo takie tłumy zdążają na uroczystości. Można też dojść szlakami turystycznymi – czy to z Łabowej, z Krynicy, z Rytra czy Piwnicznej. To mniej więcej 2–4 godz. pielgrzymowania w pięknej scenerii Beskidu Sądeckiego – podejścia na wysokość 1061 m.
Ksiądz Władysław Gurgacz, kiedyś wyklęty przez komunistów, dziś otaczany jest czcią, kultem – i dlatego trudności terenowe na drodze na Halę Łabowską pokonują tak młodzi, jak i starsi. Na Hali można było spotkać także wiekowych, ostatnich kombatantów z Oddziału Żandarmeria, którego kapelanem był ks. Gurgacz. Liczne jest natomiast grono kapelanów sprawujących msze św. – w tym roku pod przewodnictwem bp. Szkodonia.
Uroczystości organizuje Fundacja „Osądź mnie Boże” im. ks. Władysława Gurgacza TJ, przy współpracy innych organizacji lokalnych, a także Instytutu Pamięci Narodowej, bo pamięć o ks. Gurgaczu winna być w narodzie zachowana nie tylko na Ziemi Sądeckiej.
Kim był ks. Władysław Gurgacz?
Msza św. na Hali Łabowskiej 2018 | Fot. J. Wieczorek
Władysław Gurgacz urodził się 2 kwietnia 1914 r. we wsi Jabłonica Polska. W 1931 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Starej Wsi, a do matury kształcił się w Pińsku na Polesiu, wykazując dużą wrażliwość na okoliczną przyrodę, stąd zapewne polubił popularną w okresie przedwojennym piosenkę Polesia czar. Następnie studiował w krakowskim kolegium Towarzystwa Jezusowego, a przed wybuchem II wojny światowej w Wielki Piątek 1939 r. złożył na Jasnej Górze „Akt Całkowitej Ofiary” za Polskę znajdującą się w niebezpieczeństwie.
Po agresji Sowietów na Polskę został aresztowany na krótko w Chyrowie, gdzie znalazł się w Kolegium Jezuitów, uciekając przed Niemcami, a następnie wrócił przez zieloną granicę do Starej Wsi (na teren okupacji niemieckiej). Tam ukończył studia teologiczne i został wyświęcony w 1942 r. w Częstochowie na kapłana.
Msza św. „gurgaczowska” na Hali Łabowskiej 2016 | Fot. J. Wieczorek
Pierwszą Mszę świętą odprawił w kościele parafialnym w Komborni, a kolejne 2 lata wojenne spędził w Warszawie w Kolegium Jezuitów. Po stwierdzonej chorobie poddał się wielomiesięcznej kuracji, spędzając kilka miesięcy w majątku Ludwiki i Adama Grabkowskich w Kamiennej k. Wiślicy, gdzie ukrywał się również światowej sławy profesor Ludwik Hirschfeld. Jeszcze przed końcem wojny 18 sierpnia 1944 r. złożył końcowy egzamin licencjacki w Starej Wsi.
Obraz namalowany przez ks. Gurgacza | Fot. J. Wieczorek
Opuszczenie Warszawy uratowało mu życie – uniknął masakry dokonanej przez Niemców w klasztorze jezuitów przy ulicy Rakowieckiej drugiego dnia powstania warszawskiego. Pod koniec wojny trafił do szpitala powiatowego w Gorlicach, już wyzwolonego od Niemców, gdzie pełnił funkcję kapelana. Dotąd w Gorlicach żyje ministrant ks. Gurgacza – obecnie lekarz Igor Szmigielski (wspomnienia na moim kanale YouTube).
Następnie ks. Gurgacz przebywał w Krynicy u Sióstr Służebniczek, gdzie głosił słynne kazania o wymowie patriotycznej, które ściągały uwagę licznych mieszkańców, a także Służby Bezpieczeństwa. Tam dwukrotnie dokonano zamachów na jego życie, na szczęście nieudanych. Zagrożony, wyjechał z Krynicy i zamieszkał początkowo we Wróbliku Królewskim k. Krosna, skąd pochodził poznany przez niego w Gorlicach por. AK Jan Matejak.
Grób ks. Władysława Gurgacza i Stefana Balińskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie | Fot. J. Wieczorek
Po rozmowach ze Stanisławem Pióro, przywódcą Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców (organizacja cywilna), podjął decyzję o przyłączeniu się do oddziału zbrojnego PPAN – „Żandarmerii”, aby otoczyć partyzantów opieką duchową. Przyjął pseudonim Sem, będący skrótem od łacińskiego wyrażenia Servus Mariae, czyli Sługa Marii (inicjałami SM podpisywał już wcześniej swoje obrazy – był utalentowanym malarzem). Wszedł jednak w konflikt z regułą Towarzystwa Jezusowego – nie podporządkował się prowincjałowi, od którego nie uzyskał zgody na przebywanie z w oddziale leśnym. Uznał jednak, że jego obowiązkiem jest opieka moralna nad oddziałem partyzantów, dla których odprawiał Msze święte, spowiadał, wygłaszał pogadanki o tematyce religijnej, moralnej i społecznej.
Obozowisko oddziału, ulokowane niedaleko Hali Łabowskiej, było trudne do wykrycia, ale wzmocnione obławy SB spowodowały konieczność rozdzielenia się oddziału i szukania możliwości przetrwania i opuszczenia kraju. Po jednej z akcji oddziału w Krakowie ks. Gurgacz został aresztowany 2 lipca 1949 na ul. Krótkiej – nie chciał opuścić swoich towarzyszy. Był przesłuchiwany na UB przy placu Inwalidów, gdzie do dziś nie może stanąć pomnik „Tym, co stawiali opór komunizmowi”. Sądzono go razem ze Stefanem Balickim, Stanisławem Szajną i Michałem Żakiem w procesie pokazowym, zwanym w komunistycznej prasie „procesem bandy ks. Gurgacza”, który miał na celu skompromitować nie tylko niezłomnego kapłana, ale cały Kościół.
Podczas procesu ks. Gurgacz mówił m.in.: „Myśmy walczyli o wolność…. Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy ojczyzny! Każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę. Judica me Deus et discerne causam meam (Osądź mnie, Boże, i rozstrzygnij sprawę moją)”.
Skazany na śmierć, przetrzymywany w więzieniu na Montelupich, konsekwentnie odmawiał uznania władz komunistycznych i napisania prośby do Bieruta o ułaskawienie. Karę śmierci wykonano strzałem w tył głowy 14 września 1949 r. w święto Podwyższenia Krzyża Świętego.
Pochowany został potajemnie, bez katolickiego pogrzebu, w mogile razem ze Stefanem Balickim, jak wiadomo od jego współbraci. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie przy ul. Prandoty. Po latach na grobie ustawiono krzyż brzozowy, zgodnie z życzeniem ks. Gurgacza przekazanym współwięźniom, a na tablicy umieszczono napis: ATTRITUS PRO DEO ET PATRIA – STARTY DLA BOGA I OJCZYZNY.
IPN planuje rychłą ekshumację ks. Władysława Gurgacza i ponowny, tym razem katolicki pochówek.
Pamięć o Niezłomnym Kapelanie
Popiersie ks. Gurgacza w krakowskim Parku Jordana | Fot. J. Wieczorek
Ks. Władysław Gurgacz został zrehabilitowany 20 lutego 1992 roku. Kapłan przez lata wyklęty przez komunistów, także zapomniany przez swój zakon, powrócił do pamięci. Napisano o nim liczne artykuły, broszury, a także książki (m.in. Danuta Suchorowska-Śliwińska, Postawcie mi krzyż brzozowy: prawda o ks. Władysławie Gurgaczu, Kraków, WAM, 1999; Dawid Golik, Filip Musiał, Władysław Gurgacz. Jezuita wyklęty, WAM 2014). Liczne teksty dostępne są w internecie, podobnie jak rejestracje wideo, także ze świadkami historii ks. Gurgacza oraz jego krewnymi (wiele z nich można znaleźć na moim kanale You Tube). Ostatnio trafił na ekrany kin fabularyzowany film dokumentalny Gurgacz. Kapelan Wyklętych w reżyserii Dariusza Walusiaka. Powstało kilka utworów muzycznych dedykowanych ks. Gurgaczowi, wykonywanych przy różnych uroczystościach poświęconych Żołnierzom Wyklętym, których jest coraz więcej.
Oprócz największej, corocznej uroczystej mszy św. na Hali Łabowskiej, odprawianej w pierwszą lub drugą sobotę września, 14 września spotykamy się corocznie przy grobie ks. Gurgacza i jego towarzyszy z PPAN na cm. Rakowickim (przy ul. Prandoty), a spotkanie poprzedza msza św. w Kościele Miłosierdzia Bożego. W Beskidzie Sądeckim odbywają się rajdy górskie śladami ks. Gurgacza i PPAN.
Tablica pamiątkowa w Jabłonicy Polskiej | Fot. J. Wieczorek
Ks. Gurgacz ma swój pomnik (popiersie autorstwa ks. Roberta Kruczka) w Galerii Wielkich Polaków XX Wieku w krakowskim Parku Jordana, odsłonięty podczas pięknej uroczystości w dniu 14 września 2014 r. Upamiętniono też miejsce mordu na ks. Gurgaczu na terenie więzienia Montelupich (zbiorcza tablica zamordowanych w więzieniu oraz krzyż w miejscu stracenia księdza). Tablice memoratywne znajdują się m. in. na Bursie w Nowym Sączu, na murze kościoła w Jabłonicy, gdzie ks. Gurgacz się urodził, we Wróbliku Królewskim, w kościele św. Antoniego w Krynicy, a IPN planuje upamiętnienie miejsca zbrodni sądowej na ks. Gurgaczu na ul. Senackiej 3. W Krakowie, Nowym Sączu i Krynicy jego imieniem nazwano ulice, ale najwcześniej, bo w 1957 roku, ulica im. ks. Władysława Gurgacza zaistniała (na krótko w Piotrkowie Trybunalskim i długo na ekranie) na potrzeby realizacji filmu „Ewa chce spać” (cenzura nie zauważyła?). Na Hali Łabowskiej znajduje się kamienny obelisk poświęcony ks. Gurgaczowi i żołnierzom PPAN poległym w walkach z UB i KBW w latach 1948–1949. W intencji beatyfikacji ks. Władysława Gurgacza odbywają się w Krakowie msze święte.
W 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński „Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej” odznaczył pośmiertnie ks. Gurgacza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W uzasadnieniu powiedział między innymi: Niech to odznaczenie stanie się znakiem hołdu, jaki w imieniu całego narodu składam temu wspaniałemu kapłanowi i jednemu z najlepszych synów Polski. Cześć jego pamięci!
Można obecnie mówić o kulcie ks. Władysława Gurgacza, który się szerzy szczególnie w ostatnich latach wraz z powrotem do świadomości społeczeństwa Żołnierzy Wyklętych, których ks. Gurgacz był kapelanem. Nie bez przyczyny ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.
Do Sejmu RP został złożony projekt o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Kapłanów Niezłomnych, który ma przypadać na 19 października, począwszy od 2018 r. Jest ustanawiany w hołdzie prześladowanym księżom, niezłomnym obrońcom wiary chrześcijańskiej i niepodległej Polski. W uzasadnieniu projektu przywołano również postać ks. Władysława Gurgacza.
„Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”
Grupa rekonstrukcji historycznej „Żandarmeria” i weterani na mszy na Hali Łabowskiej 2015 | Fot. J. Wieczorek
Kościół w Polsce od 2008 r. (Zebranie Plenarne Episkopatu Polski w dniach 17–18 czerwca 2008 r. w Katowicach) przygotowuje się do zbiorowego procesu beatyfikacyjnego ofiar komunizmu. Na ołtarze mają zostać wyniesieni katolicy, którzy w latach 1917–1989 zostali zamordowani z nienawiści do wiary przez prześladowców należących do reżimu komunistycznego. Postulator procesu ks. dr Zdzisław Jancewicz powiedział KAI w 2017 r. „Trzeba sprawdzić, czy istnieje kult prywatny lub chwała świętości takich osób. Należy zbadać kwestię męczeństwa: czy ktoś rzeczywiście poniósł śmierć za wiarę i Kościół. Może się okazać, że wiele z tych osób to patrioci, ale niekoniecznie spełniający kryteria, które mogą być podstawą do rozpoczęcia procesu”. Wśród ponad 80 kandydatów na ołtarze jest także ks. Władysław Gurgacz, którego patriotyzm nie ulega wątpliwości, podobnie jak śmierć poniesiona za wiarę i Kościół oraz istnienie jego kultu.
Jeden z ostatnich żyjących żołnierzy „Żandarmerii”, znający ks. Władysława Gurgacza – Zbigniew Obtułowicz ps. Sarat, major, żołnierz PPAN, prezes oddziału Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Nowym Sączu, w rozmowie 4 października 2017 r. (dostępna na moim kanale YouTube) w siedzibie AK w Nowym Sączu powiedział: „Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”.
Czy takie będzie też stanowisko będzie postulatora procesu beatyfikacyjnego?
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” znajduje się na s. 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” na s. 6 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
Problemem nie było i nie jest istnienie Boga, ale znaczenie Boga, rola, jaką odgrywa w naszym życiu. Społeczeństwa ponowoczesne zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności.
Abp Stanisław Gądecki
Pierwsza sprawa to wiara. Jest ona czymś więcej niż tylko teoretycznym przyjęciem jakichś prawd, niż wyuczeniem się na pamięć „Credo”. Wyraża się ona nie tylko w uznaniu wszystkich prawd objawionych przez Boga, ale przede wszystkim w zaufaniu Jemu oraz w czynach potwierdzających to zaufanie. (…) Jest sprawą niezwykle interesującą, że chociaż Biblia odzwierciedla kilkanaście wieków dziejów Izraela i przedstawia dzieje ogromnej liczby różnych ludzi, nigdzie nie znajdziemy w niej wyrażonego wątpienia w sam fakt istnienia Boga.
Kiedy Stary Testament powie, że Hebrajczycy „nie uwierzyli” w Jahwe, nie oznacza to wcale, że oni powątpiewali w Jego istnienie. Znaczy to tylko tyle, że Mu nie zaufali, że gdzie indziej szukali swojego życiowego oparcia (można przecież zwątpić w kogoś, nie wątpiąc wcale w jego istnienie. Można wątpić w czyjąś moc, rozum, wierność, lojalność, uczciwość, nie podając jednocześnie w wątpliwość samego istnienia tej osoby). (…)
Wiara nie jest jakimś irracjonalnym uczuciowym i nieprzekazywalnym doświadczeniem, nie znajdującym wystarczających racji rozumowych dla swojego uzasadnienia. Ona jest właśnie rozumowym rozeznaniem wcześniejszego doświadczenia innych lub ich świadectwa traktowanego jako znak. Jest rozumnym odczytywaniem znaków.
Zilustrujmy to prostym obrazem. Otóż wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i zbliżamy się do szczytu wzgórza. Z naszego punktu widzenia nie widać dalszego ciągu drogi leżącej za wzgórzem. Czy jednak ów brak widoczności spowoduje, że zatrzymamy samochód i pójdziemy sprawdzić pieszo, czy droga ta ciągnie się dalej? Z pewnością nie. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że ufamy znakowi postawionemu przy drodze, który informuje, iż droga ta prowadzi nas do miejscowości, do której pragniemy dotrzeć. Co więcej, dalej będziemy jechali z tą samą ufnością, co przedtem, gdyż „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). (…)
Drugi temat to nasze uczynki wypływające z naszej wiary. Nowy Testament zdaje się zakładać dwie przeciwstawne drogi, prowadzące do usprawiedliwienia. Jedna – reprezentowana przez apostoła Pawła – prowadzi do usprawiedliwienia przez wiarę. Druga – opisana przez apostoła Jakuba – prowadzi do tego samego celu przez uczynki. Na pierwszy rzut oka te dwie drogi wykluczają się wzajemnie. (…)
Jest oczywiste, że słów Pawła Apostoła: „Sądzimy bowiem, że człowiek bywa usprawiedliwiony przez wiarę, bez uczynków Zakonu, nie należy odczytywać w taki sposób, że człowiek, który otrzymał wiarę i pozostał przy życiu, może być uznany za sprawiedliwego, nawet jeśli żyje w zły sposób. […]
Tak twierdzi Jakub, tak też Paweł Apostoł w wielu miejscach wyczerpująco i jawnie powiada: wszyscy, którzy uwierzyli w Chrystusa, powinni wieść prawe życie, aby uniknąć kary. Sam Pan również o tym wspomina, mówiąc: „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, co czyni wolę ojca mego, który jest w niebie, ten wejdzie do królestwa niebieskiego” i gdzie indziej: „Czemuż to mnie nazywacie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co powiadam?”, a także: „I każdy, który słucha tych słów moich, a nie wypełnia ich, będzie podobny człowiekowi głupiemu, który zbudował swój dom na piasku”.
Tak więc stanowiska obu apostołów, Pawła i Jakuba, nie przeczą sobie wzajemnie, gdy jeden twierdzi, że człowiek jest usprawiedliwiony z wiary niezależnie od uczynków, drugi zaś – że wiara bez uczynków jest pusta. Pierwszy bowiem mówi o uczynkach poprzedzających wiarę, drugi o tych, które są następstwem wiary […] (Św. Augustyn, Księga osiemdziesięciu trzech kwestii, Kęty 2012, 270-271).
Tak więc słuszne jest stwierdzenie Maxa Plancka: „Nauka konieczna jest do poznania, a wiara do czynów i postępowania”.
(…) Krzyż nie jest tylko prywatnym symbolem pobożności, nie jest tylko oznaką przynależności do pewnej grupy społecznej. On mówi o nadziei, mówi o miłości, mówi o Bogu, który wynosi pokornych, daje siłę słabym, pozwala pokonywać podziały i zwyciężać nienawiść miłością. Świat bez Krzyża byłby światem bez nadziei, światem, w którym słaby nadal byłby wykorzystywany a ostatnie słowo należałoby do ludzkiej chciwości. (…)
Dzisiejsze krzyże zdają się być cięższe, aniżeli w czasach Jezusowych, ponieważ ten świat został prawie całkowicie opanowany przez tzw. ideologię ponowoczesności. Ta ideologia istotowo zmienia sytuację duchową Europy. Pod jej wpływem społeczeństwa ponowoczesne przyjmują cechy społeczeństw utopijnych, czyli zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności i doskonałości.
Całe wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż” oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, znajduje się na s. 7 i 8 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż” oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, na s. 7 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
Nie pijemy trucizny, by przekonać się, że może nas zabić. Prawdy o otaczającym świecie nie szukajmy w tendencyjnych, nienawistnych manipulacjach. Żeby poznać Prawdę, trzeba poznać Bohaterów.
Jolanta Hajdasz
„Żeby pokazać Prawdę, trzeba pokazywać Bohaterów” – powiedział w 2012 r. biskup Marek Jędraszewski w filmie Zapomniane męczeństwo, w którym starałam się przybliżyć powszechnie zapomnianą postać abpa Antoniego Baraniaka. A był on naprawdę zapomniany. Gdy chciałam umówić się na zdjęcia do filmu czy to w Domu Arcybiskupów Warszawskich, czy w więzieniu na Rakowieckiej, musiałam długo tłumaczyć, o kim jest film i jaki ta osoba ma związek z danym miejscem. Sama też niewiele wiedziałam, przecież o tym „wiernym towarzyszu w cierpieniu” Prymasa Wyszyńskiego nie można się było dowiedzieć w szkole, z gazet ani książek. I nie mam na myśli szkół z okresu PRL ani gazet wydawanych pod kontrolą cenzury, tylko czasy po 1989 r. i kolejne lata tzw. III RP. Tymczasem, żeby poznać Prawdę, trzeba poznawać Bohaterów. Wiele mówią o tym, co było i co jest, zwyczajne, niezafałszowane fakty.
Znów przywołam postać abpa Baraniaka, zwanego coraz częściej Żołnierzem Niezłomnym Kościoła. Państwo polskie skrzywdziło go co najmniej dwa razy. Pierwszy raz w latach 50., gdy więziono go i torturowano w kazamatach na Rakowieckiej przez 27 miesięcy, bez postawienia mu zarzutu; drugi raz w czasach nam współczesnych, gdy umorzono śledztwo przeciwko jego oprawcom.
Trzeba bowiem wiedzieć, iż w latach 2003–2011 pion śledczy IPN prowadził śledztwo w sprawie prześladowania abpa Baraniaka, zakończone umorzeniem z braku dowodów na prześladowanie fizyczne i psychiczne. A żyło jeszcze 5 z ponad 30 wymienianych z nazwiska w dokumentach UB oprawców abpa Baraniaka. Żaden z nich nie poniósł odpowiedzialności za to, co robił z tym człowiekiem w celach, karcerach i pokojach przesłuchań na Mokotowie, a na temat skandalicznej decyzji umorzenia nie chciał się wypowiedzieć nawet zobowiązany do tego służbowo rzecznik prasowy IPN.
Rok temu śledztwo zostało wznowione i chwała tym, którzy to zrobili, czyli prezesowi IPN Jarosławowi Szarkowi i Andrzejowi Pozorskiemu, dyrektorowi Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oni podjęli trud odkłamywania przeszłości. Ale na wyniki tego wznowionego już 15 miesięcy temu śledztwa nadal czekamy.
Żeby pokazać Prawdę, trzeba pokazywać Bohaterów. Ostatnie dni nadają temu zdaniu jeszcze jedno znaczenie. Na ekrany kin wszedł właśnie film pokazujący rzekomo prawdziwe oblicze polskiego duchowieństwa. Pijaństwo, rozpusta, chciwość, nieuczciwość – to ponoć cechy powszechne u polskich księży, których „bezkompromisowi” twórcy filmu nie boją się obnażać. Film finansowany był z funduszy publicznych za pośrednictwem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, co jest skandalem. Jak to się dzieje, że nadal można otrzymać dotacje na takie „dzieła”?
Każdego, kto choć raz w roku jest w kościele i zna księży z konfesjonału i ambony, nie trzeba przekonywać, jak bardzo wymowa tego filmu krzywdzi tysiące zwyczajnych, pracowitych, dobrych kapłanów, którzy poświęcili życie dla nas – ludzi, których często nawet nie znają osobiście.
Jak długo wolno będzie ich bezkarnie obrażać, i to przy użyciu tak skutecznego środka perswazji, jakim jest film kinowy? Skandaliczne, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością obrazy księży wbiją się ludziom w pamięć, zanim zdążą oni sobie uświadomić, iż ktoś nimi manipuluje.
Jedyna metoda, by się temu nie poddać, to nie oglądać tych filmów. Przecież nie pijemy trucizny, by przekonać się, że może nas zabić. A prawdy o otaczającym świecie szukajmy gdzie indziej. Bo żeby poznać Prawdę, trzeba poznać Bohaterów.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl
„Epoka Antychrysta” to najnowsza książka Pawła Lisickiego. Dążenie Zachodu do dyktatury liberalizmu, odchodzenie od Kościoła katolickiego i tradycji rzymskokatolickiej – wszystko to opisuje autor.
„Jest to spełnienie snu o świecie całkowicie pozbawionym Boga, gdzie ostatnie atrybuty religijne zostają przejęte przez ludzi niewierzących. Staram się pokazać w tej książce, do czego może nas doprowadzić taka droga”.
Zdaniem Pawła Lisickiego człowiek, który jest poddany presji antyreligijnej, zostaje pozbawiony istoty człowieczeństwa, czyli odniesienia do transcendentnego sensu. Pomimo tego, że autor ujął swoją opowiastkę, jak sam o niej mówi, w karby tragifarsy, to niejednokrotnie przebijają się elementy filozoficzne i duchowe: „Na podstawie tego, co już teraz widać, starałem się przedstawić, jak nasz świat może być zniekształcony”.
Autor podkreślił, że w tej publikacji, w przeciwieństwie do poprzedniej („Dżihad i samozagłada Zachodu”), nie skupiał się już na problemie emigracji muzułmanów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki do tzw. dżihadu Europy. Pisarz natomiast chciał zaakcentować, że największą odpowiedzialność za odchodzenie od Kościoła katolickiego ponosi sam Zachód… i Kościół:
„To opowieść o tym, jak Kościół sam siebie pogrąża w coraz większym kryzysie, a Zachód sam siebie zabija”.