Dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu ks. Andrzej Rusak omawia przedstawienia Maryi w różnych tradycjach artystycznych – od dzieł znanych mistrzów po lokalne interpretacje.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Rozmowa zaczyna się od zachodnich ukazań. Konrad Mędrzecki wspomina dzieło Tycjana w Wenecji. Ks. Andrzej Rusak wyjaśnia:
To jest taki typ zachodniej wizji zaśnięcia Maryi, Wniebowzięcia Maryi, bo te tematy się łączą.
Gość Radia Wnet zwraca uwagę na rzadki motyw zwiastowania śmierci Maryi. Przywołuje obraz Duccia znajdujący się w Siennie:
Anioł przynosi Jej gałązkę palmy, zamiast lilii (tak jak w Zwiastowaniu). To właśnie jest tym zwiastowaniem śmierci za trzy dni.
I dodaje:
Tak to nazywamy, ale oczywiście Maryja zasnęła, nie umarła.
Przechodząc do przedstawień wschodnich, rozmówca Konrada Mędrzeckiego opisuje tradycję bizantyjską, odnoszącą się właśnie do zaśnięcia Matki Boskiej, w której Maryja leży na łożu, a Chrystus w mandorli trzyma Jej duszę „jak dzieciątko”. Trzecim etapem ikonograficznego cyklu jest koronacja Maryi w niebie.
Te tematy łączą się w jedną całość.
– podkreśla gość. W rozmowie pojawiają się odniesienia do Fra Angelica, Caravaggia i Tycjana, który „przewartościował typ przedstawieniowy”, ukazując Maryję w realnym ruchu ku niebu, gdzie czeka Bóg Ojciec.
Ks. Andrzej Rusak opowiada również o miejscach związanych z tradycją Wniebowzięcia: Efezie, gdzie według jednej wersji Maryja zasnęła, oraz Dolinie Józefata w Jerozolimie, gdzie „wyrosły lilie w Jej grobie”. W polskiej kulturze nazywana jest Matką Zielną, a wierni święcą kwiaty jako symbol czystości i wiary.
W części poświęconej polskim przedstawieniom Wniebowzięcia, duchowny wymienia m.in. XVII-wieczną ikonę ze Szczebrzeszyna, rzeźby Wita Stwosza w kościele Mariackim w Krakowie oraz realizacje młodopolskie pełne naręczy kwiatów.
Duchowny żegna słuchaczy przywołując cytat z Psalmu 44:
Na dzisiejsze święto zachęcam do sięgnięcia po Psalm 44 Dawida, w którym ukazany jest Chrystus–Oblubieniec oraz Maryja. To właśnie w nim aniołowie uczestniczą w Jej koronacji i uwielbieniu. „Kim jest ta, która wychodzi z pustyni, promieniując pięknem? Wspaniała pośród córek jerozolimskich – to nasza Maryja.”
Druga część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.
Czy jesteśmy Szymonem przymuszonym do pomocy? Weroniką, która otarła twarz Chrystusowi? A może jednym z łotrów – tym dobrym czy złym? - zastanawia się ojciec Roman Sikoń
Ks. Roman Sikoń – pochodzący z Limanowej salezjanin, misjonarz, reżyser i dokumentalista – od ponad dwóch dekad realizuje filmy ukazujące życie i problemy ludzi w najdalszych zakątkach świata.
W rozważaniach Wielkopiątkowych ksiądz Roman Sikoń prowadzi nas śladami krzyża, ukazując – w odniesieniu do słów św. Jana Pawla II, które współgrały z kompozycją Konstancji Kochaniec „Mary Litany in Honor of Saint John Paul II (Plural Form)”, jak Jan Paweł II- indywidualny, specjalny i osobny osobisty krzyż każdego z nas w zjednoczeniu z cierpiącym Chrystusem.
Papież nie tylko głosił sens cierpienia, ale sam nim żył – w ciszy choroby, w trudzie codziennego posługiwania, aż po świadectwo ostatnich dni, gdy jego milczenie stało się najgłębszym kazaniem o męce i nadziei.
Tutaj do wysłuchania lekcja ojca Romana Sikonia:
Moc, która nie ustaje
„Musicie być mocni… mocą wiary, nadziei i miłości” – słowa św. Jana Pawła II to duchowy fundament rozważań ojca Romana Sikonia. W Wielki Piątek, przemierzając duchowo ulice Jerozolimy, stawia pytania o to, gdzie jesteśmy dziś my – w tej samej Drodze Krzyżowej. Czy jesteśmy Szymonem przymuszonym do pomocy? Weroniką, która otarła twarz Chrystusowi? A może jednym z łotrów – tym dobrym czy złym?
Łotr, który się nawrócił
Ks. Roman z niezwykłą siłą odnosi się do postaci „dobrego łotra” – grzesznika, który w ostatnich chwilach życia uznał własne winy i poprosił Chrystusa o pamięć w raju. To nie świętość czyni go bohaterem, ale jego skrucha.
„Ja chcę być dobrym łotrem” – wyznaje kapłan. – „Nie tylko w Wielki Piątek. Codziennie.”
Droga krzyżowa w nas
Rozważania to nie tylko teologia – to także apel. Ojciec Roman Sikoń mówi:
„Nie jesteś sam. Chrystus cię znajdzie. Tylko powiedz: Wspomnij na mnie.” W świecie pełnym bólu, zagubienia i samotności, Krzyż nie jest końcem – ale bramą!”
Miłosierdzie czeka – wystarczy nie uciekać od prawdy o sobie.
Ks. Roman Sikoń – pochodzący z Limanowej salezjanin, misjonarz, reżyser i dokumentalista – od ponad dwóch dekad realizuje filmy ukazujące życie i problemy ludzi w najdalszych zakątkach świata. Swoją przygodę misyjną rozpoczął jako wolontariusz w Afryce, a dziś znany jest z poruszających reportaży dokumentujących codzienność m.in. w Amazonii, Liberii czy Ugandzie.
W 2021 roku otrzymał Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego za film „Rzeka życia”, który samodzielnie zrealizował wśród plemion Yanomami. Jego produkcje łączą refleksję teologiczną z wrażliwością społeczną, pokazując siłę wiary i sens pomocy misjonarskiej w świecie cierpienia i nadziei.
Współpracuje z Radiem Wnet, gdzie prowadzi audycję „Riksza Miłosierdzia” – cykl opowieści o Polakach niosących Ewangelię i wsparcie najuboższym. Twórczość ks. Sikonia promuje charyzmat św. Jana Bosko, ukazując piękno misji salezjańskich w służbie człowiekowi.
Wielki Post to czas szczególny. To nie tylko 40 dni wyrzeczeń i duchowego przygotowania, ale też droga, na której można spotkać Boga tak prawdziwego, że aż bolesnego.
W dzisiejszym świecie, w którym każdy krok musi być zaplanowany, a każdy wybór uzasadniony – Droga Krzyżowa wydaje się absurdem. A jednak prowadzi do sensu.
W tym krótkim cyklu rozważań zatrzymujemy się nie przy wszystkich, ale przy wybranych stacjach. Nie po to, by opowiedzieć historię, którą już znamy. Ale po to, by zapytać – co ona mówi dziś? O mnie, o świecie, omiłości a może jej wykrzywieniu we współczesności.
Tutaj do wysłuchania część pierwsza (część druga poniżej):
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Nie było procesu – był wyrok. Nie było prawdy – był lęk.
Piłat, reprezentant porządku, umywa ręce. Tłum krzyczy. Logika przegrała z emocją.
A Jezus milczy.
Milczenie Boga boli najbardziej. Ale to milczenie nie jest obojętne.
To zgoda – nie na niesprawiedliwość, ale na miłość większą niż sprawiedliwość.
A ja?
Ile razy wydaję wyrok, bo „wszyscy tak mówią”?
Ile razy umywam ręce, by nie musieć się zaangażować?
Czy mam odwagę milczeć nie z tchórzostwa, ale z miłości?
Stacja II – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Nie trzeba było. Mógł uciec.
Ale Jezus bierze to, co nie Jego – mój ciężar, moje winy. Bez narzekania.
Z pokorą, która zawstydza.
Krzyż – narzędzie hańby – staje się znakiem chwały.
A ja?
Z jaką łatwością zrzucam swój krzyż – na innych, na okoliczności, na „los”?
A może noszę cudzy krzyż… z wyrzutem?
Panie, naucz mnie brać na ramiona to, co moje. I iść. Nawet jeśli nie rozumiem, dokąd.
Tutaj do wysłuchania część druga:
Stacja III – Pierwszy upadek pod krzyżem
Bóg upada.
To nie metafora – to rzeczywistość.
Wszechmogący leży w pyle ulicy.
Nie pierwszy raz człowiek nie wytrzymuje ciężaru miłości.
A ja?
Czuję ulgę, że Jezus upadł. Bo skoro On – to i ja mogę.
Weronika nic nie mówi. Po prostu wychodzi z szeregu.
Wyciera twarz – nie dlatego, że to coś zmieni. Ale dlatego, że nie może nie pomóc.
I zostaje z nią obraz Boga.
Nie cud – tylko pamiątka odwagi.
Delikatność staje się ikoną.
A ja?
Ile razy boję się podejść?
Bo nie wiem, co powiedzieć.
A przecież wystarczy obecność. Milczenie. Ręka. Chusta serca.
Stacja VII – Drugi upadek Pana Jezusa
Znowu.
To boli bardziej niż pierwszy raz.
Bo już wiesz, że boli. A jednak się przewracasz.
Krzyż nie staje się lżejszy – ale Jezus idzie dalej.
A ja?
Czasem myślę, że po drugim upadku nie warto już wstawać.
Że skoro znowu się nie udało – to po co?
Ale Jezus pokazuje: to nie liczba porażek, ale liczba powstań prowadzi do Zmartwychwstania.
Stacja X – Jezus z szat obnażony
Zabrano Mu wszystko. Nawet godność.
Dziś też obnażamy – nie ciała, ale dusze. Dla lajków. Dla akceptacji.
Jezus zostaje nagi – ale nie zawstydzony.
Bo Jego nagość nie jest pokazem – tylko oddaniem.
A ja?
Czego się wstydzę, kiedy naprawdę kocham?
Czy umiem stanąć nagi – bez masek, bez póz, bez autoironii?
Panie, zdejmij ze mnie to, co mnie chowa.
Uczyń mnie prawdziwym.
Jerozolima z drogi prowadzącej do Betanii, Wschodnia Jerozolima. Kolorowa litografia autorstwa Louisa Haghe’a według Davida Robertsa, 1842, Wellcome Collection
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
„Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego” (Łk 23,46)
Śmierć Jezusa na krzyżu to moment, który wstrząsa całym światem. Zawieszony między niebem a ziemią, w bólu, który przerasta słowa – oddaje życie.
Nie umiera z przymusu. Umiera z miłości.
W pełni świadomy, ufa. Nawet wtedy, gdy niebo milczy.
Samotność, która towarzyszy ostatniemu oddechowi,
Jezus, zawieszony w przestrzeni, między niebem a ziemią,
Oddaje swoje życie, jak niewinny baranek,
Dla zbawienia świata, dla naszej wolności.
W Jego agonii objawia się miłość –
Niepojęta, niewysłowiona, lecz prawdziwa.
Stacja XIII – Jezus zdjęty z krzyża
„Zaufaj Bogu duszo moja, bo jeszcze wychwalać Go będziesz” (Ps 62,6)
Martwe ciało Jezusa spoczywa w ramionach Matki.
Już nic nie mówi.
Ale mówi wszystko.
Milczenie tego ciała mówi o spełnieniu.
O miłości, która została do końca.
O bólu, który rozumie każdą stratę.
W ramionach Matki, Jezus leży,
Martwy, lecz pełen życia w swojej ofierze.
Zamiast nadziei – pustka,
Ale przecież, gdy patrzymy w dół,
W Jego ciele nie widzimy końca,
Jest w nim nasza przyszłość.
Fot. sgottschalk (CC0, Pixabay.com)
Stacja XIV – Jezus złożony do grobu
„I włożyli Go do grobu, i zamknęli kamień u drzwi grobu” (Mk 15,46)
Kamień. Cisza. Koniec.
Ale tylko z pozoru.
Grób to nie puenta – to pauza przed wielką nutą życia.
Wielki Post… Triduum Paschalne… Wielkanoc to czas inny niż wszystkie. Cisza, która potrafi zapaść głębiej niż wszystkie hałasy codzienności.
Co roku, w tych czterdziestu dniach, próbujemy – często niezdarnie, po omacku – przygotować serca na coś, co przekracza nasze pojęcie: na śmierć Boga i Jego zmartwychwstanie.
To wydarzenie sprzed niemal dwóch tysięcy lat nie przestaje być rdzeniem chrześcijaństwa – początkiem nadziei, mimo że tak mocno związanym z bólem, cierpieniem i – ostatecznie – przemianą. Wielkanoc jest sercem roku liturgicznego. Bez niej – wszystko inne nie miałoby sensu.
Tutaj do wysłuchania druga część rozważań Drogi Krzyżowej AD 2025:
Pamiętam słowa mojego przyjaciela – nieżyjącego już poety, Mariusza Kargula. Napisał kiedyś w felietonie dla mojego miesięcznika „Wyspa”, który ukazywał się w Irlandii:
„Doba obecna gnębi i zniewala, mamiąc niewyobrażalną ilością informacji i pokus. Trudno w tym wszystkim o wyciszenie i chwilę nabożnej kontemplacji, ale na pewno warto. Nasi przodkowie pościli i umartwiali się o wiele dotkliwiej niż my. W średniowieczu w ciągu roku było blisko 190 dni postnych. Nie mamy więc zbytnich powodów do narzekań.”
Jest w tych słowach coś więcej niż tylko refleksja nad postem. To przypomnienie, że czas duchowego wyhamowania nigdy nie był łatwy, ale zawsze potrzebny. Bo Wielkanoc to nie tylko świąteczny stół i kolorowe jajka. To misterium. Tajemnica, która chce w nas zostać – ale tylko wtedy, gdy pozwolimy jej się zbliżyć.
Święta Wielkiej Nocy były i są dla Polaków czymś wyjątkowym. Zawsze nosiły w sobie ten triumf: dobra nad złem, ducha nad materią, prawdy nad fałszem. Szczególnie dziś, w 2024 roku, w świecie pełnym pęknięć i szumów – ten sens staje się wyjątkowo wyraźny.
Wielkanoc jest świętem ruchomym. Nie ma jednej daty – bo nie ma jednej odpowiedzi. Wiadomo tylko, że Jezus zmartwychwstał w nocy – tej nocy – z soboty na niedzielę. Od wieków próbowano ustalić dokładny moment, ale ostatecznie – to przecież tajemnica.
Sobór Nicejski w 325 roku zdecydował: chrześcijańska Pascha przypadać będzie w pierwszą niedzielę po pełni księżyca, po równonocy wiosennej. Brzmi skomplikowanie? Tak, i rzeczywiście – przez kolejne stulecia kłócono się o to zawzięcie. Dopiero św. Beda Czcigodny i Karol Wielki zakończyli ten spór, wskazując 21 marca jako obowiązującą datę równonocy.
Najwcześniejszy możliwy termin Wielkanocy to 22 marca (ostatni raz w 1818 r.), najpóźniejszy – 25 kwietnia (ostatni raz w 1943 r.). Ale godzina Zmartwychwstania? To już tylko Bóg zna. I może dobrze, że tak zostało.
Na pamiątkę tej nocy – tak cichej, że aż przerażającej w swojej mocy – odbywają się rezurekcje. Procesje ze śpiewem, z dzwonami – z nadzieją, która nie zna granic.
Jerozolima I Fot Walkerssk, (Domena Publiczna) Pixabay
Ziemia Święta – więcej niż miejsce
Gdy myślę o Wielkanocy, nie sposób nie przenieść się myślami do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Ziemia Święta – Izrael, Jordania, skrawek Egiptu. Niezwykły kawałek świata, przecięty historią i świętością.
To tu spotykają się trzy religie, które odmieniły losy ludzkości: judaizm, chrześcijaństwo i islam. Jerozolima, Galilea, Góra Synaj – brzmią jak tytuły rozdziałów wielkiej opowieści. Ale one istnieją naprawdę. Tętnią życiem, modlitwą, sprzecznościami.
Ziemia Święta to też przyroda – pustynie, góry, zieleń, piaski Morza Czerwonego. To miejsce, gdzie Azja spotyka się z Europą i Afryką. Gdzie historia wciąż żyje. Gdzie każde miasto ma przeszłość, którą da się poczuć pod stopami.
Serce bije w Jerozolimie. Trzy tysiące lat historii, splecionych z kamieniem, modlitwą i krwią. Ściana Płaczu, Kopuła na Skale, Bazylika Grobu Świętego – trzy miejsca, trzy religie, jeden punkt styku. Jedno miasto, które nie daje się opowiedzieć do końca.
Spacer po Starym Mieście? To coś więcej niż turystyka. To zanurzenie się w inny świat – w dźwięki dzwonów, śpiewy muezinów, szept modlitw. Kamienne mury szepczą tu o wieczności, a każdy zakręt przypomina, że historia nie jest martwa.
Brama, która czeka
Na Wzgórzu Oliwnym dobrze widać Bramę Złotą – zamurowaną od 1530 roku. To przez nią wjechał Jezus, witany palmami. I to ta brama – według żydowskiej tradycji – otworzy się ponownie, gdy przyjdzie Mesjasz. Tak jak Żydzi niegdyś modlili się pod Bramą Złotą, tak dziś chrześcijanie świętują Niedzielę Palmową – pamiątkę tamtego wjazdu. Bo w Jerozolimie wszystko krąży – czas, przestrzeń, modlitwa. Nic nie jest liniowe.
Jezus przeszedł przez tę ziemię. Według Ewangelii – od Betlejem, przez Nazaret, Jordan, Galileę, aż po Jerozolimę. Miejsca opisane w Piśmie stały się przystaniami pielgrzymek, fundamentami kościołów. Czy dokładnie tam się to wszystko wydarzyło? Nie wiemy. Ale może nie o to chodzi. Może chodzi o pamięć i trwanie.
Ziemia Święta to nie muzeum. To żywy organizm. Pełen napięć, ale i światła. Przepełniony modlitwą, ale też ludzkimi dramatami. Tak jak i nasze życie.
I co z tym wszystkim zrobić?
Wielkanoc przychodzi co roku, ale nigdy nie jest taka sama. Przypomina o drodze, którą trzeba przejść. Od pustyni po ogród. Od krzyża po światło. Od brzmiącego niczym cymbał „dlaczego?” po „zmartwychwstał!”.
W tej drodze nie chodzi tylko o rytuały. Chodzi o serce. O gotowość, by dać się przemienić. I może to właśnie ta gotowość jest najtrudniejszym postem. Ziemia Święta jest daleko – geograficznie. Ale duchowo? Może bliżej niż kiedykolwiek. Może nosimy ją w sobie. Tak jak nosimy tęsknotę za Zmartwychwstaniem – nie tylko Chrystusa, ale też własnym.
Bo każdy z nas czeka na swój poranek po nocy. Każdy z nas szuka swojej drogi przez Bramę Złotą.
Jan Paweł II / Fot. joaoaugustof (domena publiczna), Pixabay
Włosi cały czas mówią o papieżu-Polaku: „nasz papież”. To bardzo poruszające, słyszeć te słowa po tak długim czasie – mówi posługująca w Rzymie od 37 lat siostra Bożena.
Każdy zakątek, każda ulica Rzymu coś nam mówi o założycielu naszego zakonu. I to jest takie piękne doświadczenie. Mamy nawet taki szlak, szlaki właściwie, śladami św. Wincentego Palottiego
21 kwietnia 2025 r. przypada 230-lecie urodzin św. Wincentego Pallotiego. Urodził się on i zmarł w Rzymie. Jak czytamy w jego dzienniku duchowym, 9 stycznia 1835 r. poczuł natchnienie „do założenia dzieła apostolskiego w celu pozyskiwania dla Boga osób niewierzących lub inaczej wierzących, dla ożywiania wiary i miłości wśród katolików oraz do pełnienia czynów miłosierdzia”. 11 lipca 1835 tak utworzone Stowarzyszenie Apostolstwa Katolickiego otrzymało aprobatę papieża Grzegorza XVI.
Książka "Największy z rodu Polaków" Jolanty Sosnowskiej i Adama Bujaka pozwoli nam wrócić do tamtych czasów, kiedy papież Wojtyła z daleka, ze Stolicy św. Piotra, czuwał nad Polską, nad całym Kościołem i światem. Lektura jest dowodem świętości wielkiego człowieka, który od najmłodszych lat wiernie podążał za Chrystusem, głosząc Jego naukę aż do ostatniego tchu, człowieka, który przyczynił się do uszlachetniania naszych czasów na wielu płaszczyznach – duchowej, społecznej i politycznej.
Podczas rozmowy w Radiu Wnet, Jolanta Sosnowska,”, zwróciła uwagę na niepokojący trend w przestrzeni publicznej – jak wielu zapomina o fundamentalnych wartościach.
Dwie dekady po jego śmierci – refleksje o dziedzictwie, które nie milczy, choć wielu by tego chciało
20 lat po śmierci Jana Pawła II, wciąż nie milkną echa jego nauk. Papież, który przez całą swoją pontyfikatową drogę stawiał na prawdę, miłość i walczył z totalitaryzmami XX wieku, stał się symbolem, który nie może zniknąć z naszej zbiorowej pamięci. W kontekście tej rocznicy, nie sposób nie zastanowić się, dlaczego wiele osób, szczególnie w dzisiejszych czasach, nieustannie stara się zepchnąć go w zapomnienie.
Duchowy lider czy niewygodny autorytet?
Podczas rozmowy w Radiu Wnet, Jolanta Sosnowska, autorka książki „Największy z rodu Polaków”, zwróciła uwagę na niepokojący trend w przestrzeni publicznej – jak wielu zapomina o fundamentalnych wartościach, które Jan Paweł II nazywał „cywilizacją miłości”.
Święty Jan Paweł II Wielki mówił, że pedofilia to jedno z najcięższych przestępstw. A mimo to, wciąż zapomina się o tym, co papież czynił, aby wykorzenić z Kościoła to zło. Kiedy papież działał w tej sprawie, działał jednoznacznie, nikt nie miał wątpliwości. – zaznaczała Jolanta Sosnowska.
Niestety, w dzisiejszym świecie panuje tendencja do manipulowania wizerunkiem papieża, a niektóre środowiska próbują zmanipulować opinię publiczną, próbując zapomnieć o jego niestrudzonej walce ze wszelkimi przejawami zła.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią wiceprezes wydawnictwa Biały Kruk i autorką książki „Największy z rodu Polaków” Jolantą Sosnowską:
Niepokojące milczenie współczesnych hierarchów
Zauważmy, że w czasach Jana Pawła II Kościół stał na straży fundamentalnych wartości, a papież osobiście angażował się w obronę prawdy, nawet w obliczu brutalnych ataków.
Kościół w Polsce, z papieżem na czele, był bastionem, który bronił prawdy. Dzisiaj wielu duchownych milczy, nie chcą walczyć o wartości, które on reprezentował. – mówiła w rozmowie ze mną pani Joanna Sosnowska.
W kontekście współczesnych wyzwań społecznych, Sosnowska zwróciła uwagę, jak zmieniają się priorytety Kościoła. To już nie tylko obrona wartości moralnych, ale także obrona przed ideologiami, które usiłują wymazać z naszej świadomości to, co budowało cywilizację.
Prawda a propagandowe brudne oszczerstwa
Na tle współczesnej walki o serca i umysły społeczeństwa, temat pedofilii w Kościele stał się jednym z najbardziej wykorzystywanych narzędzi do szkalowania wizerunku duchowieństwa.
Celem tych oskarżeń jest zniszczenie ludzi, którzy walczyli z totalitaryzmami, z ideologią śmierci. Dziś każdy, kto chce zniszczyć autorytety, posługuje się tą bronią. – mówiła Jolanta Sosnowska.
Papież Jan Paweł II nigdy nie tolerował grzechu, a zwłaszcza pedofilii, która w jego oczach była nie tylko moralnym, ale także religijnym przestępstwem. Co ciekawe, w 2001 roku papież wydał dokument, w którym zakazywał mianowania kapłanów, którzy byli zamieszani w jakiekolwiek kontrowersje dotyczące moralności.
To trzeba na zawsze zapamiętać. Jan Paweł II nie tylko mówił o problemach, On działał!– podkreśliła Jolanta Sosnowska.
Walka o zachowanie wartości: Co pozostaje z nauk św. Jana Pawła II?
Pamiętam słowa Jana Pawła II, które wypowiedział w 1999 roku do polskich parlamentarzystów: ‘Nie chciejcie ojczyzny, która was nic nie kosztuje’. Dziś te słowa są bardziej aktualne niż kiedykolwiek. To przestroga, by nie zapomnieć o wartościach, które budowały naszą tożsamość i naszą wolność. Tego nie możemy zapomnieć, bo jeśli zapomnimy, stracimy wszystko. – i te słowa wielokrotnie podkreślam.
Właśnie te przesłania pozostają niezmienne w dzisiejszym świecie pełnym chaosu ideologicznego. To słowa, które przypominają o potrzebie nieustannej pracy nad sobą, nad swoją moralnością, nad szacunkiem do drugiego człowieka.
Papież, który wskazywał drogę
Jan Paweł II był papieżem, który nie bał się stawiać wyzwań. Dziś, kiedy zmagamy się z wieloma kryzysami – od ideologii niszczących wartości, przez ataki na Kościół, aż po społeczne niepokoje – powinniśmy wracać do jego nauk. Nie tylko, by zrozumieć przeszłość, ale także by zachować to, co w naszej kulturze, wierzeniach i tożsamości najważniejsze. To on, jako pierwszy papież, wyprowadził Kościół na ulicę, by walczyć o cywilizację miłości i przeciwstawiać się cywilizacji śmierci. Z pewnością, po 20 latach od jego śmierci, nie możemy zapomnieć o tym, co przekazał.
„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi” – te słowa Jana Pawła II brzmią dzisiaj jak nigdy wcześniej.
Największy z rodu Polaków – świadectwo wielkiego świętego, które przezwycięży ataki
Św. Jan Paweł II – polski symbol nadziei, pokoju i jedności, wywarł ogromny wpływ na nasze czasy.Był człowiekiem dialogu i autorytetem moralnym dla milionów ludzi na całym świecie. Od samego początku wszyscy czuli jego wielkość, od zarania swojej drogi emanował wyjątkową aurą, ale była to wielkość płynąca w mniejszym stopniu ze sprawowanej funkcji, a bardziej z wyraźnie emanującego charyzmatu.
Jakże wielu czuło owo niezwykłe promieniowanie osoby św. Jana Pawła II! Padano na kolana przed nim wprost na bruku – z potrzeby serca, a także, aby oddać mu głęboki szacunek.– napisała Jolanta Sosnowska, znana i ceniona pisarka, biografka Papieża Polaka, w swoim najnowszym dziele pt. „Największy z rodu Polaków” (wyd. Biały Kruk).
Bogato ilustrowana, pamiątkowa książka wydana w 20. rocznicę śmierci św. Jana Pawła II jest wzruszającą opowieścią osnutą wokół znakomitych zdjęć mistrza fotografii Adama Bujaka, naocznego świadka jego świętości. To nie tylko wyjątkowa biografia Ojca Świętego, ale także ilustrowana opowieść o jego misji, duchowości i miłości do Polski.
Narracja o Janie Pawle II zmieniła się od chwili jego śmierci diametralnie; kiedyś, za życia, doceniany, podziwiany i szanowany, dziś jest atakowany, zwalczany i obrażany. Tymczasem największym z rodu Polaków nazwano Jana Pawła II już na początku jego pontyfikatu, a potem miano to było powszechnie wypowiadane z dumą przy bardzo wielu okazjach, w tysiącach miejsc, przez ludzi Kościoła i przez zwykłych wiernych, ale też przez polityków i środki masowego przekazu, nie wyłączając tych, którzy dzisiaj tak zaciekle go zwalczają.
Tym bardziej więc dzisiaj, kiedy zachwyt i podziw wobec Papieża Polaka są wyrazem płynięcia pod prąd, a nawet oznaką cywilnej odwagi i niezłomności – nie unikajmy przypominania, że św. Jan Paweł II naprawdę jest największym z rodu Polaków. Odwołujmy się do tamtych wydarzeń i przeżyć, by również potomni mogli przekonać się o wielkości i świętości Jana Pawła II.
Książka „Największy z rodu Polaków” Jolanty Sosnowskiej i Adama Bujaka pozwoli nam wrócić do tamtych czasów, kiedy papież Wojtyła z daleka, ze Stolicy św. Piotra, czuwał nad Polską, nad całym Kościołem i światem. Lektura jest dowodem świętości wielkiego człowieka, który od najmłodszych lat wiernie podążał za Chrystusem, głosząc Jego naukę aż do ostatniego tchu, człowieka, który przyczynił się do uszlachetniania naszych czasów na wielu płaszczyznach – duchowej, społecznej i politycznej.
Dowody jego wielkości są ewidentne. Spójrzmy zatem na karty tej przepięknej książki, w której słowo i obraz splatają się w jedno, by nie zapomnieć – tak osoby, jak i czynu największego z rodu Polaków.
To tutaj zakochani z Dublina i całej Irlandii dziękują za dar miłości. Oto boczny ołtarz kościoła karmelitów przy Whitefriar Street. Oto trumienka, a w niej kasetka z relikwiami św. Walentego. Fot. Tomasz Wybranowski.
„Walentynki” – święto miłości, obchodzone 14 lutego. Nazwa pochodzi od św. Walentego, uznawanego m. in. za patrona zakochanych.
Wizerunek św. Walentego
Jego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest również tego dnia.
14 lutego to również data moich urodzin, choć wołałbym narodzić się w dzień naszej słowiańskiej Sobótki. Ale – jak mawiają moi przyjaciele Bogdan Feręc i Juliusz Erazm Bolek – „cóż robić?!”.
Najważniejszym miejscem kultu św. Walentego jest włoska bazylika jego imienia w Terni. W niej to mieści się srebrny relikwiarz ze szczątkami Walentego ma którym umieszczono inskrypcję
„Święty Walenty patron miłości”.
Co roku w niedzielę poprzedzającą dzień 14 lutego (w tym roku 11 lutego), przychodzą do katedry pary narzeczonych z całych Włoch i świata, aby uroczyście złożyć sobie nawzajem przyrzeczenia miłości.
W roku 1997 list do par narzeczonych przesłał nasz Jan Paweł II, zaś jego słowa wyryto na marmurowej tablicy przy grobie świętego Walentego.
Jak wspomina autor „Złotej legendy”, przed swoją męczeńską śmiercią Walenty uzdrowił córkę strażnika więziennego, przywracając jej wzrok i słuch. Zdarzyło się to miejsce 14 lutego 269 roku.
Walenty miał też potajemnie łączyć węzłem małżeńskim pary, co chroniło młodych legionistów przed służbą wojskową. Naturalnie takie postępowanie było uznane za sprzeciwiające się woli rzymskiego imperatora Klaudiusza II, który w tej sprawie wydał także specjalny edykt.
Jakub De Voragine wspomina także, że w okresie panowania cesarza Klaudiusza II, nie chcąc wyrzec się Chrystusa, poniósł śmierć męczeńską nieopodal rzymskiej bramy Porta Flaminia. Stąd miał się wziąć przydomek świętego: Valentinus czyli „silny, zdrowy, waleczny”.
Irlandzkie ślady św. Walentego
Historia świętego Walentego i jego kultu prowadzi nas także do Dublina. Oto bowiem ojciec John Spratt, prowincjał irlandzkich karmelitów, wyjechał do Rzymu w 1835 roku. Głosił słowo Boże w kościele il Gesú i polubił się z wpływowym kardynałem Weldem, najbliższym powiernikiem i doradcą papieża Grzegorza XVI do spraw Irlandii i Anglii.
Wkrótce ojciec Spratt zdobył także zaufania samego papieża, który powierzył mu opiekę nad relikwiami św. Walentego. To tutaj zakochani z Dublina i całej Irlandii dziękują za dar miłości. Oto boczny ołtarz kościoła karmelitów przy Whitefriar Street.
Ojciec Spratt otrzymał relikwiarz z ziemskimi pozostałościami św. Walentego oraz małe naczynie zawierające jego krew i zabrał te niezwykłe prezenty do kościoła karmelitów w Dublinie. Relikwie znajdują się tam do dziś, o czym zaświadcza to zdjęcie.
Rzymskokatolicki uroczy kościół karmelitów przy Whitefriar Street jest znany z posiadania relikwii św. Walentego. Codziennie zakochani pielgrzymują tutaj, aby pomodlić się i dziękować, albo prosić o dar miłości. Najwięcej odwiedzających jest oczywiście w dniu 14 lutego.
Relikwiarz zawiera kilka doczesnych szczątków świętego oraz naczynie z krwią. Zamknięte są one w małej kasetce, opatrzonej woskową pieczęcią i owinięte jedwabną wstęgą. Kasetka z relikwiami jest złożona w małej trumience, która od czasu do czasu otwierana jest by sprawdzić stan zawartości.
Co prawda wielu historyków podważa fakt istnienia św. Walentego. Twierdzi tak, co prawda nie wprost, także Kościół Katolicki. Historycy kościelni uważają, że informacje o życiu św. Walentego są sprzeczne i nierzetelne. Jedno jest jednak pewne, że już w IV wieku domniemany sarkofag świętego otoczony był hołdem i wielką czcią. Papież Juliusz I wybudował nad tym grobem bazylikę, zaś papież Teodor I odremontował ją.
Co prawda ponad dwieście lat od swojej śmierci a ponad 100 lat od budowy bazyliki, Walenty jako męczennik chrześcijański został kanonizowany przez Kościół Katolicki, zaś w 496 papież Gelasius I ogłosił 14 lutego dniem św. Walentego, to
w 1969 r. przeprowadzono reformę kultu przez papieża Pawła VI, a św. Walenty został usunięty z kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego.
Ten los podzieliło wówczas wielu innych rzymskich świętych.
Kościół karmelitów położony jest u zbiegu Whitefriar Street Church i 56 Aungier Street w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski / Studio 37
Co ciekawe dla nas Polaków, Paweł VI usuwając Walentego z oficjalnego kalendarza liturgicznego, poświęcił dzień 14 lutego świętym Cyrylowi i Metodemu, patronom Polski i pierwszym tłumaczom Ewangelii na języki słowiańskie. Ale dla nas Dublińczyków jest piękna legenda i okazała, choć przytulna świątynia w Dublinie, którą warto odwiedzić. Kościół karmelitówusytuowany jest u zbiegu Whitefriar Street Church i 56 Aungier Street.
W Libanie, kraju pełnym różnorodności religijnej i kulturowej, Boże Narodzenie obchodzone jest w sposób wyjątkowy.
Święta te, choć w dużej mierze chrześcijańskie, stają się także częścią wspólnego dziedzictwa narodowego, w którym udział biorą zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie.
O wyjątkowości tych obchodów oraz o wielobarwnej tradycji świąt w Libanie opowiada w specjalnym programie Tomasza WybranowskiegoKazimierz Gajowy, szef Studia Bejrut.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Kazimierzem Gajowym:
Kazimierz Gajowy i Jack Estephan / Fot. Maya Outayek
Liban to państwo, w którym mozaika religijna wpływa na oblicze wielu wydarzeń, w tym także Bożego Narodzenia. Społeczeństwo podzielone jest niemal równo między chrześcijan (około 40% populacji) a muzułmanów (około 60%). Wśród chrześcijan dominują Maronici – wyznawcy Kościoła katolickiego wschodniego obrządku – ale w kraju znajdziemy także prawosławnych, protestantów i Ormian.
To właśnie Maronici obchodzą święto 25 grudnia, zaś część Kościołów wschodnich, takich jak Ormiański Kościół Apostolski, świętuje Boże Narodzenie 6 stycznia.
Mimo różnic wyznaniowych, w Libanie panuje wyjątkowa atmosfera szacunku. Muzułmanie chętnie składają życzenia bożonarodzeniowe swoim chrześcijańskim sąsiadom, co stanowi symbol wzajemnej tolerancji i pokojowego współistnienia.
Fot. Paweł Rakowski
Wspólne świętowanie w duchu pokoju
Pomimo różnorodności religijnej, Liban daje przykład współistnienia kultur. Chrześcijanie niejednokrotnie biorą udział w muzułmańskich obchodach Eid al-Fitr, zaś muzułmanie z szacunkiem odnoszą się do chrześcijańskich świąt, takich jak Boże Narodzenie. Ta unikalna mieszanka tradycji sprawia, że święta w Libanie stają się wydarzeniem o wymiarze społecznym, zacieśniającym więzi międzyludzkie.
Choć Bliski Wschód rzadko kojarzy się ze śniegiem, w Libanie podczas Bożego Narodzenia często można doświadczyć prawdziwie zimowej atmosfery. Szczególnie w górskich regionach śnieg nadaje świętom wyjątkowego charakteru.
Boże Narodzenie w Libanie to nie tylko religijne święto, lecz także czas wzajemnego szacunku i radości płynącej z różnorodności kulturowej. Tradycje chrześcijańskie splatają się tu z lokalnymi zwyczajami, tworząc niezwykłą atmosferę jedności.
Właśnie o tych aspektach, a także o osobistych przeżyciach z libańskiego świętowania, opowiadał Kazimierz Gajowy w specjalnym programie Tomasza Wybranowskiego.
Zachęcamy do wysłuchania tej wyjątkowej opowieści i odkrycia magicznej atmosfery libańskiego Bożego Narodzenia.
Życie Jezusa Chrystusa, według przekazów ewangelistów, przebiegało na niewielkim geograficznie skrawku ziemi. Urodził się w Betlejem, wzrastał w Nazarecie, przyjął chrzest w rzece Jordan w pobliżu Jerycha. Działalność publiczną prowadził nad brzegami Jeziora Galilejskiego.
Kiedy Jezus narodził się w Betlejem w Judei, za czasów króla Heroda, zjawili się w Jerozolimie Magowie ze Wschodu. I
Kiedy Jezus narodził się w Betlejem w Judei, za czasów króla Heroda, zjawili się w Jerozolimie Magowie ze Wschodu. I pytali: <<Gdzie jest nowo narodzony Król Żydowski? Bo widzieliśmy jego wschodzącą gwiazdę i przybyliśmy złożyć mu hołd>> (Ewangelia świętego Mateusza 2, 1-2)”.
Czas Bożego Narodzenia był najlepszym okresem do odwiedzenia Nazaretu i Betlejem, zwłaszcza gdy była sposobność uczestniczenia w specjalnym nabożeństwie. Czasem w Jerozolimie pada śnieg, a ośnieżone Wzgórza Golan przyciągają narciarzy. Ale teraz, w czasie wojny palestyńsko – izraelskiej myśl o takich rzeczach to mrzonki.
Ziemia Święta na mapie
Jerozolima I Fot Walkerssk, (Domena Publiczna) Pixabay
Nazwą „Ziemia Święta” określa się Izrael oraz dużą część Jordanii i Egiptu. Ten fascynujący i różnorodny region – kolebka trzech wielkich religii świata: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu – stanowi cel wypraw zarówno pielgrzymów, jak i turystów.
Z religijnych atrakcji można wymienić miejsca biblijne, takie jak Jerozolima, Galilea czy Góra Synaj, a także liczne kościoły, klasztory i meczety. Zachwycające są tu również przyroda i krajobrazy: pustynie Jordanii i Synaju, bujna zieleń północnego Izraela oraz białe piaski wybrzeża Morza Śródziemnego i Czerwonego.
Ziemia Święta leży na granicy trzech kontynentów: od południa jest Afryka, od wschodu Azja a od zachodu Europa. Ten niezwykły obszar obejmuje Izrael i Autonomię Palestyńską, część Jordanii i Egiptu. Rozciąga się więc od Morza Śródziemnego na zachodzie do pustyń jordańskich na wschodzie i od Galilei na północy do południowego krańca przylądka Półwyspu Synaj.
Sercem Ziemi Świętej jest Jerozolima, stare otoczone murem miasto na Wyżynie Judejskiej, na zachód od Morza Martwego – najgłębszej depresji na ziemi.
Jerozolima zajmuje ok. 140 km² i jest najbardziej rozległym miastem Izraela. Mimo to ma mniej mieszkańców niż Tel Awiw. W części wschodniej Jerozolimy znajduje się otoczone murami Stare Miasto położone na wysokości 770 m n.p.m. Stale powiększające się przedmieścia rozsiane są na otaczających miasto wzgórzach i rozciągnięte wzdłuż dolin. Granice Jerozolimy dochodzą niemal do palestyńskiego miasta Ram Allah na północy i do Betlejem na południu.
Podążając do Betlejem
Życie Jezusa Chrystusa, według przekazów ewangelistów, przebiegało na niewielkim geograficznie skrawku ziemi. Urodził się w Betlejem, wzrastał w Nazarecie, przyjął chrzest w rzece Jordan w pobliżu Jerycha. Działalność publiczną prowadził nad brzegami Jeziora Galilejskiego. Tam głosił kazania, mówił przypowieści, czynił cuda. Ukrzyżowany był w Jerozolimie, tutaj też zmartwychwstał i wstąpił do nieba.
W tych miejscach, które wymienia Nowy Testament, powstały w ciągu dwóch lub trzech stuleci po śmierci Chrystusa kościoły i kaplice. Czy rzeczywiście tam właśnie przebywał ewangeliczny Syn Boży, pozostaje – tak jak prawie wszystko w Ziemi Świętej – dyskusyjne. Czytamy jednak, że:
„Jezus urodził się w stajence w Betlejem, a Anioł Pański ukazał się pasterzom na pobliskich polach i powiedział im o tym (Łk 2, 1-2)”.
Pierwszy kościół w tym miejscu zbudowano w IV w., a gwiazda znana z niezliczonej ilości zdjęć, oznacza przypuszczalne miejsce narodzin.
Grota Mleczna w Betlejem
Betlejem krok po kroku
Położone na wzgórzu na skraju Pustyni Judzkiej Betlejem jest według Biblii miejscem, gdzie urodził się i spędził lata dziecięce Dawid, który tu został nazwany królem, gdy pasał ojcowskie owce. Jest to także miejsce narodzenia Jezusa Chrystusa, a od czasu zbudowania kościoła Narodzenia w IV w., cel licznych pielgrzymek. Miasto rozkwitało aż do czasów krzyżowców, jednak w następnych wiekach znacznie zmniejszyła się liczba mieszkańców. Odżyło dopiero po wojnie 1948 r. wraz z przybyciem tysięcy palestyńskich uchodźców.
Od 1995 roku Betlejem pozostaje pod władzą Palestyńczyków, którzy podjęli program odrodzenia ekonomicznego miasta i rozwoju turystyki. Mimo ogromnej liczby przybywających pielgrzymów i chaosu urbanistycznego, Betlejem jest ciągle fascynujące. Niezwykła atmosfera panuje zwłaszcza w centrum wokół Placu Żłóbka (Manger Square) i na suku w części zachodniej.
Sklepy z pamiątkami pełne są kiczowatych dewocjonaliów, ale można również kupić pięknie rzeźbione w drewnie oliwnym przez miejscowych rzemieślników stajenki, wytwarzane tu od setek lat.
Nie wolno pominąć bazyliki Narodzenia Pańskiego na Placu Żłóbka. Została zbudowana w IV w. w przypuszczalnym miejscu narodzin Jezusa Chrystusa i jest jednym z najświętszych miejsc dla chrześcijan.
Na uwagę zasługuje też kilka innych ważnych obiektów. Najbardziej interesujące znajdują się na zachód od Placu Żłóbka, przy ulicach biegnących w górę, za wspaniałym meczetem Omara zbudowanym w 1860 r.
Mimo, że mieszka tu więcej muzułmanów niż chrześcijan, jest on jedyną muzułmańską świątynią w centrum miasta, w której odprawiane są nabożeństwa.
Natomiast pierwsze wzmianki o grocie czczonej jako miejsce narodzin Jezusa znajdują się w pismach św. Justyna Męczennika z ok. 160 r. Cesarz rzymski Konstantyn zlecił w roku 326 budowę kościoła, a ok. 530 r. Justynian przebudował ową świątynię.
Krzyżowcy zmienili wystrój kościoła, jednak większość marmurów złupili Turcy osmańscy. Od 1852 r. opiekę nad bazyliką sprawują Kościoły rzymsko-katolicki, ormiański i grecko-prawosławny.
Warto dodać, iż urodzony w Strydonie (Dalmacja) św. Hieronim (ok. 347-420) był jednym z największych uczonych okresu wczesnego chrześcijaństwa. Wiele też podróżował. W 386 r. osiadł w Betlejem, gdzie założył klasztor.
Tutaj skończył pracę nad nowym przekładem Biblii z hebrajskiego (Stary Testament) i greckiego (Nowy Testament) na łacinę, nazwanej z czasem Wulgatą. Zgodnie z tradycją cela świętego i jego grób znajdują się w pobliżu Groty Narodzenia.
A co z wielkimi Magami?
Sam termin magowie pochodzi od staroirańskiego słowa magu oznaczającego kapłana, zaś ludzie, do których się odnosił, tworzyli kapłańskie plemię, czy też kastę jak miało to miejsce w zaratustriańskim Iranie. Musieli oni być obecni, jeśli jakikolwiek rytuał starożytnej religii irańskiej miał być ważny.
Byli strażnikami zarówno wiedzy duchowej, jak i rytualnych procedur, które należały do Dobrej Religii. Kiedy wraz z jej rozprzestrzenianiem się z Iranu na zachód, dotarli do Syrii i Azji Mniejszej, przynieśli ze sobą wielkie symbole i mitologiczne obrazy nauki Zaratustry. Byli dzięki temu w świecie starożytnym znanymi postaciami i wywierali duże wrażenie zarówno na poganach, jak i chrześcijanach, najwyższą czcią oddawaną czystym żywiołom ognia i wody, a także znajomością gwiazd.
Dość niespodziewana obecność Magów w Nowym Testamencie stała się zagadką przede wszystkim dla wcześniejszych tłumaczy, którzy właściwie nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Biblia króla Jakuba rozwiązała tę zagadkę nazywając Magów w nieszkodliwy i bezproblemowy sposób mędrcami.
Oprócz Zaratustry istotnego znaczenia nabiera dodatkowo inny bóg z panteonu irańskiego – Mitry, Pośrednika i geniusza Światłości. Jego kult miał się stać później popularny na Zachodzie, zwłaszcza w armiach rzymskich, w starszej zaś postaci trzeba go uznać za jeden z tych ruchów religijnych, które utorowały drogę chrześcijaństwu.
Zaskakujące proroctwa dotyczące ponownych narodzin Zaratustry musiały znaleźć posłuch najpierw wśród Magów – zwolenników Mitry. Magowie spodziewali się ujrzeć swego narodzonego z gwiazdy księcia, zstępującego ze świętej góry jako wspaniałą manifestację Mitry, awatarasamej mocy Światłości. Wreszcie, po długiej wędrówce, z dala od świętych szczytów Iranu, ujrzeli taką manifestację w grocie w Palestynie.
Pierwotna Ewangelia Mateusza, głęboko zakorzeniona w żydowsko-irańskiej ezoterycy esseńczyków i podobnych im grup, z zaskakującą klarownością zachowała tożsamość orientalnych kapłanów, którzy odbyli tak daleką podróż po to, aby ujrzeć przyjście na świat tego, który
„narodził się, by być królem” – JEZUSA!
Tomasz Wybranowski / Studio 37 Dublin
Świąteczna ulica Grafton Street, stolicy Republiki Irlandii – Dublina. Fot. Tomasz Szustek