Nie możemy dalej milczeć. Katolicki głos w sprawie ograniczenia dostępu do kościołów w czasie pandemii

Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików?

Dla katolika nie ma nic bardziej dziwnego, niż sposób myślenia: najpierw rozwiążmy nasze bardzo poważne problemy, a potem powrócimy do kościołów, by się modlić. Takie podejście jest samo w sobie głęboko podszyte co najmniej duchem laicyzmu, przeświadczeniem o samowystarczalności człowieka. Oznacza utratę poczucia sacrum, sprowadzenie religijności co najwyżej do stanu umysłu, a nie realności relacji między ludzkością a Bogiem. Świadomość, czym była świątynia jerozolimska, a dziś jest każdy kościół, to myślenie dokładnie odwrotne. To obecność Boga w doczesności, w miejscu i czasie. Pomysł, że zwłaszcza w czasach trudnych, należy ograniczać funkcjonowanie kościołów, oznacza „czynić, co nie podoba się Panu”.

Kto tak rozumie, widzi, gdzie przebiega granica, co boskie i cesarskie odnośnie do budynków kościelnych. Wszystko, co jest, jak nazywa to polskie prawo, „kultem publicznym”, jest domeną Kościoła. W tym duchu dotychczas rozumiano art. 8 ust. 1 Konkordatu, który mówi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu”. Jego rozwinięcie widziano w art. 15 w zw. z art. 2 ustawy o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 maja 1989 roku (DzU z 2019 r. poz. 1347). Wynika z nich jasno: co dzieje się we wnętrzach kościołów, podczas kultu publicznego na cmentarzach, drogach publicznych (podczas pielgrzymek) – jest wyłączną sprawą Kościoła. Od kilku już dekad utarła się praktyka współpracy – strona kościelna dokonuje oczywiście zgłoszeń władzom, gdy jest to niezbędne z powodów organizacyjnych (np. o trasach i terminach pielgrzymek). Władza państwowa mogła ingerować dopiero po przekroczeniu granicy określonej w art. 8 ust. 5 Konkordatu, mówiącym, iż władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach sprawowania kultu publicznego także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia. Było jasne, że należy to rozumieć jako działanie incydentalne w przypadkach nagłych, gdy po prostu nie ma możliwości powiadomienia władzy kościelnej, np. policja wkracza do kościoła w bezpośrednim pościgu za przestępcą, który schronił się wewnątrz, czy w przypadku, gdy Straż musi ratować ludzi w płonącej świątyni.

Te zasady zostały katolikom wypowiedziane przez władze państwowe wiosną, gdy te ostatnie jednostronnie zadecydowały o ograniczeniach w dostępie do kościołów.

Tego, że było to działanie jednostronne, łamiące zasady konkordatowe i ustawowe można się było domyślić, już gdy 15 kwietnia 2020 roku Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki skierował oficjalne pismo do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, zwracając uwagę na nieadekwatność regulacji dotyczących ilości osób w kościołach. Arcybiskup raczej nie wystosowałby takiego pisma, gdyby wcześniej był stroną wspólnych uzgodnień. Po drugie, od początku trudno było podejrzewać, że jakikolwiek hierarcha zgodziłby się na regulację tak nonsensowną jak ograniczenie do pięciu osób, bez względu na wielkość świątyni.

Nie można mieć już żadnych wątpliwości od momentu, gdy wobec zamknięcia w ostatniej chwili cmentarzy przed samym dniem Wszystkich Świętych Prymas Polski abp Wojciech Polak powiedział: „Ze mną premier nie konsultował zamknięcia cmentarzy. Nie miałem też żadnych innych informacji, czy premier konsultował tę decyzję z sekretariatem Episkopatu, czy z przewodniczącym KEP”.

Od tego momentu żaden katolik w Polsce raczej nie powinien mieć wątpliwości. To wszystko polega na tym, że władza państwowa jednostronnie, wbrew Konkordatowi, Konstytucji i ustawom, decyduje o tym, co dzieje w kościołach, wkraczając w kompetencje naszych biskupów. Hierarchowie nie chcąc wchodzić w konflikt, przyjmują ten dyktat, wydając w poszczególnych diecezjach dekrety o treści podobnej jak przepisy państwowe.

Nielegalność tej działalności władz ma również swój szczególny wymiar na gruncie prawa państwowego. Najbardziej pryncypialne prawo wynikające z Konkordatu, Konstytucji i ustaw ograniczane jest w drodze rozporządzeń. Zapadły już orzeczenia, w których nawet sądy państwowe potwierdziły, iż takie regulacje po prostu nie są obowiązujące. Decyduje o tym kilka kwestii. Przede wszystkim brak umocowania organu wydającego rozporządzenie – art. 46, 46a i 46b ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z dnia 5 grudnia 2008 roku (DzU z 2020 r. poz. 1845) po prostu nie upoważniają władzy wykonawczej do samodzielnego regulowana kultu publicznego. Po drugie, zgodnie z art. 233 Konstytucji, prawa i wolności sumienia i religii nie mogą być ograniczone nawet ustawą, i to w sytuacji stanu nadzwyczajnego. Co dopiero rozporządzeniem, a więc aktem niższego rzędu niż ustawa, i to bez oficjalnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

Należy podkreślić, iż ostatnie z wydanych rozporządzeń wręcz pogłębiają stan nielegalności. Negatywną nowością jest takie formułowanie przepisów, iż wynika z nich, że władze państwowe kult publiczny traktują jako jeden z rodzajów zgromadzeń publicznych. Dotychczas było oczywiste, iż w rozumieniu prawnym kult publiczny jest czymś zupełnie innym niż zgromadzenia publiczne, a regulacje dotyczące zgromadzeń publicznych nie są stosowane do kultu publicznego.

Obecne stanowisko władz oznacza, iż Msza św. dla rządzących jest tym samym, co manifestacja (sic!). Dla katolików jest to po prostu obraźliwe.

Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 października 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (DzU z 2020 r. poz. 1758) stanowi: Do odwołania zakazuje się organizowania zgromadzeń w rozumieniu art. 3 ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach (DzU z 2019 r. poz. 631). W ust. 8 jako swego rodzaju wyjątek ustanowiono, iż zgromadzenia organizowane w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych mogą się odbywać. Dalsze ograniczenia wprowadzono rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 6 listopada 2020 roku (DzU z 2020 r. poz. 1972), zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Informacje pochodzące ze środowisk rządowych mówią, iż rozważane są dalsze restrykcje stanowione kolejnymi rozporządzeniami.

Od wiosny władze państwowe dokonują kolejnych naruszeń praw katolików. Ingerencje rozporządzeniami w kult publiczny, policyjne rozgonienie oficjalnej diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, prowadzenie policyjnych czynności operacyjnych na terenach parafii (w tym zagłuszanie nabożeństw przez megafony), stawianie przed sądem kapłanów pod zarzutem, iż w trakcie odprawiania Mszy powinni na bieżąco liczyć wiernych. Są to działania nielegalne od strony formalnej, o czym wiemy już dziś ze słów naszych biskupów (nikt z nimi tego nie uzgadniał, zostało to narzucone). Również nonsensowne merytorycznie.

Trudno zrozumieć, w jaki sposób ktoś mógł w ogóle wpaść na pomysł, iż dopuszczalna jest obecność pięciu osób w kościele, niezależnie od wielkości.

Od początku do teraz stosowane jest jawnie nonsensowne kryterium powierzchni, gdy wiadomo, iż epidemiczne znaczenie ma przede wszystkim kubatura (transmisja drogą oddechową oznacza, iż należy unikać przestrzeni oddechowej innych osób – w strzelistych budynkach, jakimi najczęściej są kościoły, wydychane ciepłe powietrze zawierające dodatkowo parę wodną unosi się w górę).

Nie podejmujemy się rozstrzygać – działalność rządzących nosi charakter intencjonalny, czy też wynika z nieudolności. Jednakże wobec zapowiedzi, iż władze państwowe szykują się na nawet długotrwałe funkcjonowanie w obecnych reżimach, nie możemy dalej milczeć.

Tym bardziej, iż istnieje obawa, że nawet po zakończenie formalnego stanu epidemii będzie pokusa, by utrzymać przeróżne ograniczenia, czy przynajmniej rozumienie, iż katolicy, Kościół w Polsce podlegają ściśle władzy świeckiej.

Katolikom w Polsce należy się jasne wyjaśnienie dotyczące wskazanych problemów. Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików? Opisane działania należy rozumieć jako wypowiedzenie Konkordatu? Uchylenie gwarancji konstytucyjnych i ustawowych? Obecne władze swe regulacje rangi rozporządzeń uważają za wyprzedzające rangi umowy międzynarodowej, ustawy zasadniczej i ustaw zwykłych?

Nad tym wszystkim góruje jednak problem podstawowy. Błądzi fundamentalnie, kto sądzi, iż rozwiąże problemy kraju czy ludzkości, nie powierzając się przede wszystkim Panu Bogu.

10.10.2020 r.

Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja

Urszula Strynowicz, Wspólnoty Nieustającego Różańca Świętego im. Św. Jana Pawła II

Tadeusz Matuszkiewicz, Klub Inteligencji Katolickiej, Mielec

Krzysztof Czeluśniak, Stowarzyszenie Jaślanie

Marcin Dybowski, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę

Teresa Bazylko-Boratyn, Stowarzyszenie LEGION MARYI

Jacek Kotula, Fundacja Życiu Tak

Maria Bienkiewicz, adw. Łukasz Jończyk, Fundacja Nowy Nazaret

Módlmy się i walczmy! – wzywa Jan A. Kowalski po ostatnich napaściach zwolenników aborcji w świetle prawa na kościoły

To jest wojna! – powtórzę za bojownikami nowej bolszewii. Gdyby chodziło o wyrok Trybunału, to jego budynek powinien być przez oszalałych z wściekłości lewaków zdewastowany, splądrowany i wysadzony.

Jan Kowalski

To jest wojna z chrześcijaństwem w Polsce i wojna wydana naszej zbudowanej na chrześcijaństwie Ojczyźnie. Niech Was, Drodzy Chrześcijanie, nie zwiedzie pretekst, czyli wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października. Gdyby chodziło o wyrok Trybunału, to jego budynek powinien być przez oszalałych z wściekłości lewaków zdewastowany, splądrowany i wysadzony. Tymczasem odbyła się tam jedna pikieta, a zorganizowane bojówki ruszyły na kościoły. Dewastując przy okazji wszystko, co kojarzy się im z naszą cywilizacją, na przykład pomnik Ronalda Reagana.

Trybunał Konstytucyjny nie mógł orzec inaczej. Jeżeli konstytucja z 1997 roku stanowi o państwowej ochronie dla życia od poczęcia do naturalnej śmierci, to obowiązująca ustawa nie może być z nią – ustawą zasadniczą – sprzeczna.

Ale od wyroku TK do zmiany ustawy droga jest naprawdę daleka. I taką zmianą nie jest zainteresowany sam obóz Zjednoczonej Prawicy. Wszyscy o tym od wielu lat wiemy. Wie o tym również cała tęczowa zaraza.

Nie o to jednak chodzi wrogom naszej cywilizacji. Im chodzi o wykorzystanie każdego pretekstu do walki z podstawami naszej kultury i państwa. I temu dali wyraz w protestach, które przy zastanawiającej nieporadności policji, objęły cały kraj. Dlatego dziecięco naiwne wydają się wyjaśnienia rzecznika Episkopatu, ks. Leszka Gęsiaka, wskazujące Kościół jako prawie winnego obecnej sytuacji: „O pewnych rzeczach aksjologicznych, etycznych właściwie nigdy nie powinno się głosować, nie powinno się ich stawiać jako punkt wyboru i stawiać ludzi w dramacie wyboru: za lub przeciw”.

Ciężko to zrozumieć, zatem wytłumaczę. Jesteś za zabijaniem dzieci nienarodzonych czy przeciw? To bardzo prosty i podstawowy wybór. Jak mielibyśmy go uniknąć? Tak patrząc, całe życie ludzkie jest dramatem i nikt z tego dramatu wyboru nas nie wyzwoli.

Jeżeli chcemy, żeby nasze państwo – zbudowane na chrześcijaństwie – trwało i rozwijało się wspaniale, to nie możemy usprawiedliwiać prawnie zabijania dzieci nienarodzonych. I tak rozumując, każdy z nas opowiada się za lub przeciw. Za cywilizacją życia lub przeciw niej – za cywilizacją śmierci. Za Jezusem lub za szatanem.

Zabicie własnego dziecka nie w pełni sprawnego wynika właśnie z naszego określenia się. I chociaż nowocześni księża nie chcieliby o tym przypominać, to przecież wiemy, że zabicie własnego nienarodzonego dziecka skutkuje automatycznym wykluczeniem z Kościoła. Jasne, wiele niedoszłych matek, które zabiły własne dzieci lub właśnie to planują, nie chce być w Kościele i nigdy w nim nie było. Ale przecież nikt nie powiedział, że one muszą być w Kościele. Dlaczego jednak ich występek ma być uznany przez nasze państwo za normę prawną?

Nie dotarła także do moich uszu informacja, żeby piosenkarka Natalia Przybysz, która publicznie przyznała się do zabicia własnego dziecka, bo nie zmieściłoby się w jej mieszkaniu (musiałaby pozbyć się psa), odbywała w tej chwili karę wieloletniego więzienia. Ktoś inny może siedzi za podobny czyn?

W czerwcu tego roku pisałem o procederze nielegalnej (= wbrew obowiązującemu prawu), ale jawnej aborcji chemicznej na jak najbardziej zdrowych dzieciach, prowadzonym przez doskonale znane policji osoby. Czy któraś z tych osób siedzi właśnie w więzieniu? O nie, brylują na lewicowych salonach.

Zatem nie o to w ostatniej lewackiej zawierusze chodzi. Chodzi o zniszczenie naszych rodzin, naszego systemu wartości, naszej chrześcijańskiej Polski. Tu nie ma miejsca na żaden kompromis, na żaden dialog. Bolszewia, której nie udało się zniszczyć narodu polskiego po roku 1945, próbuje kolejny raz. Tym razem przy wsparciu nie Wschodu, ale Zachodu.

Jedno jest pewne, po stronie tego bolszewickiego szaleństwa opowiada się wiele ogłupiałych osób, głównie młodych. Widziałem 12-latki wrzeszczące na księdza, bo nie miał macicy! I – w nawiązaniu do słów rzecznika Episkopatu – to jest problem wychowawczy. Ale najbardziej zakłamanym problemem jest kwestia cierpienia. Wszyscy zwolennicy aborcji powołują się właśnie na cierpienie i jego uniknięcie w przypadku zabicia płodu. Wyjaśnił mi to jakiś czas temu mój przyjaciel doktor Tomasz Dangel, anestezjolog i twórca Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci. Aborcja, czyli zabicie dziecka w łonie matki, jest koszmarną dla tego dziecka męczarnią. Porównywalną jedynie z torturami poprzez podtapianie, ale bez happy endu.

Wynika z tego ogromne cierpienie zabijanego dziecka i trauma na całe życie dla jego matki-zabójczyni. Moje dziecko widzę we śnie – piszą potem, gdy otrząsną się z amoku. Naszym chrześcijańskim zadaniem jest odwiedzenie ich od tego strasznego czynu i wytłumaczenie, że jedynym mądrym wyjściem jest urodzenie niepełnosprawnego dziecka. Jeżeli wada okaże się niewielka, dziecko stanie się wielkim darem dla rodziców. Jeżeli letalna – dziecko urodzi się, niedługo potem umrze i zostanie pochowane przez kochających je rodziców.

PS Wielki szacunek dla Straży Narodowej i Roberta Bąkiewicza za obronę naszych świątyń. Cześć i chwała bohaterom!

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Módlmy się i walczmy” znajduje się na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Módlmy się i walczmy” na s. 4 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

ZAPROSZENIE na debatę na temat nauczania Prymasa Tysiąclecia jako wybitnego reprezentanta katolickiej nauki społecznej

Czy poglądy społeczne Prymasa Tysiąclecia oparte nie tylko na rzeczywistości polskiej, ale także osobistych doświadczeniach, są możliwe do adaptacji dzisiaj? Dlaczego warto sięgać po jego nauczanie?

Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” oraz Fundacja „Civitas Christiana”
serdecznie zapraszają na:

Debatę online
Mapa nauczania społecznego Prymasa Tysiąclecia

prof. Paweł Skibiński
historyk, wykładowca akademicki,
przewodniczący zespołu redakcyjnego wydania codziennych zapisek „Pro memoria” prymasa Stefana Wyszyńskiego

Piotr Sutowicz
wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, z-ca red. naczelnego kwartalnika Civitas Christiana,
historyk, publicysta

Patryk Czech
przewodniczący prezydium Krajowej Rady KSM, członek Rady Dialogu z Młodym pokoleniem, prawnik

Kamil Sulej
członek zarządu Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, sekretarz redakcji kwartalnika Społeczeństwo, historyk

Debatę poprowadzi:
Marta Witczak-Żydowo – sekretarz redakcji Civitas Christiana

9 listopada 2020 r., godz. 18.00

Transmisja dostępna na:
https://www.facebook.com/events/268531484570938/
youtube.com/CivitasChristianaTV

Stefan Kard. Wyszyński zapisał się w naszej historii jako jeden z wybitnych reprezentantów katolickiej nauki społecznej.
Czy poglądy społeczne Prymasa Tysiąclecia oparte nie tylko na rzeczywistości polskiej, ale także osobistych doświadczeniach, są możliwe do adaptacji dzisiaj?
Dlaczego warto sięgać po nauczanie społeczne Prymasa? Co młodzież w Nim widzi?

Panie Prezydencie! Wybrał Pan najgorsze możliwe wyjście, które nie zadowoli nikogo, bo niczego nie rozwiązuje

Legalizacja aborcji w wyniku nieuleczalnych i prowadzących do śmierci – przed urodzeniem lub wkrótce po nim – chorób lub wad rozwojowych jest niezdarnym ustępstwem wobec rozjuszonych aborcjonistów.

Takie rozwiązanie niczego nie załatwia. Skoro dziecko ma wadę lub chorobę letalną, i tak umrze – po co dokładać do tego zabójstwo? Czemu ma służyć taka propozycja?

Jest oczywiste, że domaganie się aborcji na życzenie to nic innego, jak żądanie dowolnego usuwania z życia przeszkody, jaką jest niechciane dziecko lub dziecko, które z powodu swej niepełnosprawności stanie się kulą u nogi opiekunów.

Płód z wadą letalną będzie problemem bardzo krótko. Natomiast dziecko zdolne do życia, ale wymagające opieki jest problemem na wiele lat. Brutalne? Taka jest prawda. I tego problemu nie chcą mieć ci, którzy chcieliby takie dzieci bezkarnie zabijać.

To samo zresztą dotyczy eutanazji. Opieka nad człowiekiem starym, chorym, a przez to uciążliwym, kosztuje. Nie tylko pieniądze, ale czas, wysiłek, powoduje ograniczenia w życiu opiekuna (jeśli nie robi tego zawodowo), a do tego te jej nieestetyczne aspekty… Nic dziwnego, że za pobyt w domu starców tyle się płaci. Wyjściem jest zabić, bo po co ma się męczyć – i chory, i opiekun? Aborcja rozwiązuje ten sam problem. Nikt się nie męczy – ani dziecko, ani matka.

Chrześcijaństwo sytuację cierpienia nazywa krzyżem. A człowiek nie chce cierpieć. I nie ma się czemu dziwić. Cierpienie boli. Także wtedy, kiedy rozumie się jego potrzebę i sens. A co dopiero, kiedy tego sensu się nie widzi.

Ludzie, którzy domagają się prawa do zabijania, nie widzą sensu cierpienia. Pomijam dzieci i młodzież, które są po prostu i w sposób naturalny jeszcze życiowo głupie i łatwo je nakłonić do wszystkiego, co stadne, choć w tym wypadku jest to niegodziwe. Ale dorośli? Albo są absolutnie niedojrzali, albo cyniczni, albo nie otrzymali od nikogo żadnej wizji sensownego, odpowiedzialnego życia.

Jednak ze świadomą postawą przeciw życiu innych w celu zachowania komfortu życia własnego wiąże się sprawa najważniejsza: ateizm. Jeśli nie ma się perspektywy wieczności, to sens życia sprowadza się do przeżycia swojego „tu i teraz” w jak największym komforcie. A ten komfort zakłóca, wręcz uniemożliwia niepełnosprawne dziecko. Ci, którzy po trupach chcą dążyć do własnego raju na ziemi, też pragną raju, tak jak wierzący. Tylko że ich jedyna nadzieja sprowadza się do doczesności i usiłują ją zrealizować za wszelką cenę.

Na pewno rozwiązaniem tego problemu nie jest propozycja Pana Prezydenta, bo ona tylko rozwścieczy tych, którym chodzi zupełnie o coś innego.

Mnie jako chrześcijankę rozczarowała postawa Pana Prezydenta, który deklaruje się jako chrześcijanin. Taka propozycja zmian w ustawie jest niczym innym jak przyzwoleniem na eutanazję i otwiera furtkę do kolejnych przyzwoleń.

Nie zamierzam twierdzić, że opieka nad osobą niepełnosprawną jest lekka, łatwa i przyjemna. Sama opiekuję się w domu starszą, leżącą osobą. Problem w tym, czy się akceptuje to, że życie to nie bajka. Każdy ma swoje cierpienie, krzyż, czy jakkolwiek to nazwiemy. Uciekanie przed tym za pomocą przemocy – zabijania – nie pomoże.  Pomocą jest wiara, a wiara jest łaską. Ona nadaje sens wszystkiemu; temu, co kojarzy się automatycznie ze szczęściem, i temu, co po ludzku trudne i czasem niemożliwe do udźwignięcia. Szczęście to nie jest życie bez problemów.

Nie wierzę, że można być chrześcijaninem i akceptować aborcję z jakichkolwiek przyczyn. Wierzę, że ateista może szukać innej drogi rozwiązania problemu niechcianej ciąży, opieki nad niepełnosprawnym itd. niż zadawanie śmierci. Mam nadzieję, że skoro Polska rozwija się teraz podobno tak dynamicznie, nawet pomimo koronakryzysu, można zorganizować system opieki nad niepełnosprawnymi tak, aby nikt nie musiał domagać się zabijania. To na pewno jest ważniejsze niż wiele innych spraw, na które przeznacza się państwowe pieniądze.

Wszystko wskazuje na to, że hydrze cywilizacji śmierci będą wówczas odrastać nowe głowy. Ale tak czy tak, tych już istniejących i najbardziej żarłocznych nie należy rozdrażniać nowelizacją, która niczego nie załatwia.

Magdalena Słoniowska

Tekst podlega licencji CC 3.0 (CC-BY-SA).

Park Pamięci Narodowej w Toruniu: Ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk daje przykład, jak prowadzić politykę historyczną

To, czego potrzebuje każdy naród do normalnego życia i rozwoju, to wartości wysokie. O tych wartościach pielgrzymom odwiedzającym Toruń przypomina Kaplica Pamięci, usytuowana w obrębie świątyni,

Henryk Krzyżanowski

Ład, schludność i harmonia są wartościami cywilizacyjnymi o znacznej mocy duchowej. Do dziś zaświadczają o tym klasztorne ogrody oraz te nieliczne pałacowe parki, których nie zdewastowała reforma rolna. I odwrotnie, nieporządek, niechlujność i chaos są antywartościami ściągającymi nas w dół cywilizacyjnie i psującymi nam duchowość.

Można więc powiedzieć, że sanktuarium w Licheniu oraz rozbudowywane ciągle przez o. Tadeusza Rydzyka sanktuarium toruńskie swym wyglądem cywilizują zarówno pielgrzymów, jak i zwykłych turystów.

Jako miłośnik turystyki samochodowej dodam, że w warstwie czysto materialnej to samo czynią stacje benzynowe dużych sieci, które w ostatniej dekadzie pojawiły się licznie w naszym kraju. Ktoś, kto podróżował samochodem po Polsce krótko po roku 1989, z pewnością zgodzi się, że w ciągu ostatnich trzech dekad uczyniliśmy na tym polu ogromny skok cywilizacyjny.

Wracając jednak do o. Rydzyka – nie trzeba przypominać, że porządek i schludność same w sobie nie wystarczają; w więzieniu czy obozie pracy też panuje Ordnung, czyli porządek, przynajmniej w teorii. To, czego potrzebuje każdy naród do normalnego życia i rozwoju, to wartości stojące wyżej w duchowej hierarchii. O tych wartościach pielgrzymom odwiedzającym Toruń przypomina Kaplica Pamięci, usytuowana w obrębie samej świątyni. Koniecznie powinni ją zobaczyć zwłaszcza ci wszyscy, którzy toruńskie dzieło i jego głównego twórcę traktują z nieufnością, niechęcią czy wręcz wrogością.

Zasadniczym elementem Kaplicy są wyryte na umieszczonych w niej tablicach nazwiska osób, które poniosły śmierć, pomagając Żydom. Ich nagromadzenie w jednym miejscu robi przejmujące wrażenie, a o ich losie można przeczytać na stronie internetowej kaplica-pamieci.pl.

Zbieranie relacji ludzi, których krewni bądź znajomi pomagali Żydom w czasie niemieckiej okupacji, rozpoczęło się w 1998 roku, po ogłoszeniu tej akcji w Radiu Maryja. Liczba relacji, sprawdzanych potem przez historyków, okazała się tak duża, że przekroczyła pojemność Kaplicy. Następnym zatem krokiem, realizowanym obecnie, jest Park Pamięci Narodowej, powstający po drugiej stronie drogi prowadzącej do kampusu. Składają się nań rzędy białych kamiennych kolumn, na których wyryte są nazwiska tych, którzy nieśli pomoc swoim żydowskim braciom. Tych kolumn przybywa, bo dzieło nie jest jeszcze zakończone. Czyż to nie przykład, jak należy prowadzić politykę historyczną?

Nazwiska, nazwiska, nazwiska… I znów ich nagromadzenie robi niezwykłe wrażenie. Za każdym jest przecież żywy kiedyś człowiek, który mówi przechodniowi – „Wiesz, bałem się śmierci jak każdy, ale są mocniejsze uczucia niż strach…”.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Ojciec Dyrektor i pamięć zbiorowa” znajduje się na s. 2 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Ojciec Dyrektor i pamięć zbiorowa”” na s. 2 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ks. Kard. Jaworski – otwarty na innych aż do końca swej ziemskiej drogi/ Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 76/2020

Był skromny, dyskretny i serdeczny. Okrzyk „Santo subito!”, który uniósł się nad placem św. Piotra w 2005 r. po śmierci Jana Pawła II, jest w sercach wszystkich, którzy znali ks. Kardynała.

Krzysztof Skowroński

Ksiądz Kardynał Marian Jaworski często zapraszał mnie na rozmowy do swojego mieszkania przy ulicy Kanoniczej w Krakowie. Przywoziłem „Kurier WNET”, który zawsze czytał i komentował. Rozmawialiśmy o różnych sprawach: o rodzinie, Polsce, świecie, Kościele czy wierze, ale nigdy o filozofii. Uświadomiłem to sobie 5 września tuż po godzinie 22.02, kiedy otrzymaliśmy z Krakowa wiadomość o śmierci ks. Kardynała. Do smutku, jaki towarzyszy odejściu z tego świata kogoś bliskiego, doszło głęboka zaduma i pytanie: „Dlaczego przez dwadzieścia sześć lat znajomości nie rozmawialiśmy o filozofii, która w życiu ks. Profesora była tak istotnym elementem?

To przecież profesor Marian Jaworski twórczo rozwijał myśl niemieckiego filozofa włoskiego pochodzenia, Sługi Bożego Romana Guardiniego.

To był ten klucz do rozmowy z ks. Kardynałem, z którego nie skorzystałem, a mogłem. Wtedy nasza rozmowa prowadziłaby pewnie do innych mistrzów jego duchowości: św. Jana od Krzyża, św. Ludwika Marii Gringon de Montfort czy Tomasza a Kempis, a w końcu do filozoficznych rozmów, jakie przez lata toczyli ks. Kardynał ze swoim przyjacielem Karolem Wojtyłą. Nie zapytałem ks. Kardynała podczas naszych spotkań na ulicy Kanoniczej, ale mogę zapytać teraz, tylko teraz nie usłyszę prostych odpowiedzi.

Tydzień po uroczystościach pogrzebowych byłem z żoną w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam, zgodnie ze swoją ostatnią wolą, w kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej Kalwaryjskiej pochowany został ks. Kardynał. Tam też jest obraz, z którego on sam spogląda z uśmiechem na wszystkich pielgrzymów. Tam, w kaplicy kościoła bernardynów, można dostać odpowiedź na wszystkie pytania, tylko trzeba mieć odwagę je zadać i cierpliwość, aby usłyszeć odpowiedź.

Tej cierpliwości na pewno nie zabrakło w życiu ks. Kardynała. Udowadniał to na wiele sposobów, czy podczas dyskusji z władzami komunistycznymi, na temat stopni naukowych na wydziałach teologicznych, a szczególnie wtedy, gdy św. Jan Paweł II powierzył mu misję odbudowy Kościoła na Ukrainie.

Jeśli ktoś pragnie uzmysłowić sobie ogrom dzieła odbudowy, powinien sięgnąć po czterotomowe dzieło jej świadka, prof. Zenona Błądka.

Wielkość dokonań ks. Kardynała została doceniona nie tylko przez Prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudę, który osobiście w mieszkaniu ks. Kardynała przy ulicy Kanoniczej wręczył mu najwyższe polskie odznaczenie – Order Orła Białego, ale również przez władze Ukrainy, w imieniu których prezydent Wiktor Juszczenko wręczył Metropolicie Lwowskiemu Order Księcia Jarosława Mądrego.

Ks. Kardynał Marian Jaworski był skromny, dyskretny i serdeczny. Otwarty na problemy innych aż do końca swojej ziemskiej drogi. W szpitalu na kilkanaście dni przed śmiercią dostrzegł, że pielęgniarka, która mu pomaga, ma jakiś bardzo poważny problem. Świadkowie mówią, że ks. Kardynał rozmawiał z nią w ostatnich dniach swojego życia przez wiele godzin.

W czwartek 3 września, na dwa dni przed śmiercią, gdy przyszedł do ks. Kardynała zaprzyjaźniony franciszkanin, Kardynał powiedział: idziemy, idziemy! Na pytanie: dokąd? z uśmiechem odpowiedział: do domu Pana!

Kiedy zmarł Jan Paweł II, natychmiast uniósł się nad placem św. Piotra okrzyk „Santo Subito!”. Ten sam okrzyk jest w sercach wszystkich, którzy znają ks. kardynała Mariana Jaworskiego.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 październikowego „Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nasze dziedzictwo należy rozwijać w rzeczywistości takiej, jaka jest – między umarłym Zachodem a niebezpiecznym Wschodem

Państwa zachodniej części Europy przypominają ulokowanego w szafie trupa. Wszyscy wiedzą, że on tam jest, ale boją się otworzyć drzwi już to ze strachu przed prawdą, już to z obawy przed fetorem.

Piotr Sutowicz

Jestem Europejczykiem, ale ważniejsze dla mnie jest bycie Polakiem. Oczywiście, ta tzw. europejskość ukształtowała moją tożsamość narodową. Nie można mówić o polskości w kontekście innych niż europejskie korzeni kulturowych, choć te miały swoją genezę również w kulturach pozaeuropejskich. (…)

Ta cywilizacja wpłynęła znakomicie na kształt etnosu, który wyłonił się w średniowieczu na obszarze obecnej Polski. Elity, które budowały tutejsze państwo i społeczeństwo, tak się ową łacińskością przejęły, że uznały się za spadkobierców starożytnych Rzymian, choć z czasem spodobało im się również bycie Sarmatami, a więc ludem o genezie irańskiej. Dziś, w dobie całkowitej deprecjacji wszystkiego, co było, uważa się te nawiązania za skrajnie nieodpowiedzialną mitomanię. Czy słusznie? Kiedyś się okaże. Ja bym takich tradycji do kosza nie wyrzucał, mogą się one jeszcze okazać potrzebne, szczególnie w sytuacji, w której Europa ginie. (…)

Opór Chrobrego, Krzywoustego i im podobnych wobec zakusów cesarzy nie da się wytłumaczyć inaczej, jak ich poczuciem rzymskości i przynależności do wspólnoty europejskiej na równych zasadach.

Władca w Polsce czuł się jakby cesarzem i tej zasady suwerenności swojej i swoich poddanych bronił. Jest to ciekawa sprawa, będąca ważnym elementem naszej tożsamości. Być może i dzisiaj polska niechęć do unijnych regulacji i sposobu patrzenia na wolność państw narodowych i obywatelskich tam ma swoje źródło. Ten mechanizm obronny może okazać się bardzo ważny dzisiaj, kiedy Zachód, jak wspomniałem, umiera, a właściwie już umarł. Kraje i ich społeczeństwa w zachodniej części Europy przypominają ulokowanego w szafie trupa. Wszyscy wiedzą, że on tam jest, ale boją się otworzyć drzwi już to ze strachu przed prawdą, już to z obawy przed fetorem.

Polskie pojmowanie cywilizacji wyrastało z Zachodu, ale politycznie zawsze było trochę inne. Dla naszych przodków cywilizacyjny dorobek, z którego czerpano, symbolizowały zachodnioeuropejskie katedry i uniwersytety, kult świętych i uniwersalizująca Europę od wczesnego średniowiecza cześć dla Matki Bożej. To tu budowano państwo oparte na rzymskim i pewnie greckim rozumieniu obywatelskości i na pojęciu wolności, jakie niosło chrześcijaństwo. Owszem, z czasem nie ustrzeżono się błędów, nadmiernie przejęto się okołofeudalną strukturą społeczną, a wraz z narastającymi problemami i wpływami Wschodu ograniczano godność ludności pracującej na roli. Nie uniknięto też prymitywizacji ładu społecznego, korzystając przy tym z dorobku absolutyzmów oświeconych Zachodu.

Mimo tego ‘Zachód’ w rozumieniu ośrodka cywilizacyjnego istniał i przez wieki miał się dobrze. Tu rozwijała się filozofia i nauka, kwitła myśl techniczna, stąd szerzyło się chrześcijaństwo i dopóki nie nastała epoka narodów i państw imperialnych opartych na liberalnym kapitalizmie, wiele rzeczy można było naprawić. W końcu wieku XIX było to już naprawdę trudne.

Zaczęła się epoka pesymizmu, a wraz z nią permisywizmu, prowadzącego do wspomnianej śmierci Zachodu.

Wojny i ustroje totalitarne XX wieku przypieczętowały dzieło zniszczenia. Europa próbowała się podnieść, ale jej elity nie chciały tego. Wolały trwający ponad 1000 lat rozdział historii zamknąć i zacząć nowy, a zaczęły od tworzenia nowych ideologii i ładu, który miał zastąpić dotychczasową cywilizację łacińską. Ostatni czas tym działaniom nadał nowe symbole.

W zeszłym roku wstrząsnęły nami obrazy płonącej katedry Notre Dame. Spłonęła świątynia, która przetrwała barbarzyńskie czasy rewolucji francuskiej, przetrzymała różne pomysły mające spowodować jej zniszczenie. Nadszedł jednak jej kres. W roku bieżącym podpalona została katedra w Nantes, której budowę rozpoczęto w 1434 roku. Podpalaczem okazał się sfrustrowany imigrant z czarnej Afryki, ponoć wcale nie muzułmanin. Muzułmanami bez wątpienia byli mordercy księdza Jacquesa Hamela, staruszka, który przeżył kilka przepoczwarzeń francuskiej republiki, w ramach ducha nowych czasów zaangażował się w ruch międzyreligijny, by zginąć z ręki młodego wyznawcy Allacha w 2016 roku. (…)

Tymczasem obecne elity kulturalne i polityczne Unii Europejskiej ochoczo stanęły po stronie niszczenia – im bardziej ktoś jest radykalny w swoim laicyzmie, tym bardziej popiera ekscesy przybyszów.

(…) Jeżeli instytucje polityczne i gospodarcze dalej działają, a zasobność społeczna wydaje się wystarczająca, to dzieje się tak dzięki sile rozpędu i nowoczesnym technologiom. (…)

Słowa wypowiedziane, a właściwie wypisane ponad 100 lat temu przez Romana Dmowskiego w jego Myślach nowoczesnego Polaka [„Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie”], dziś brzmią klasycznie, a zdaje się, że przed nimi druga młodość. Powoli dochodzimy do rzeczywistości, w której słowa ‘Polak’ i ‘Europejczyk’ nie będą wzajemnym uzupełnieniem, a w każdym razie nie da się ich w taki sposób zrozumieć. Polskość dla Dmowskiego była szczególną formą bycia Europejczykiem: naród polski widział on jako równorzędnego członka wspólnoty państw Europy. Pokazał to jako dyplomata i polityk, tak był postrzegany na konferencji w Paryżu, gdzie, co warto pamiętać, jego największym sojusznikiem był Georges Clemenceau, Francuz, wolnomyśliciel, mason i… Europejczyk. Może on chyba śmiało być uważany za jednego z ojców naszej niepodległości.

Przynależność do Europy oznaczała dla Dmowskiego dumę z dziedzictwa, z którego się korzysta, z własnej kultury i z rzeczonych katedr.

W tych samych Myślach zwrócił on uwagę, że z bycia Polakiem należy być dumnym, ale trzeba się też wstydzić rzeczy wstydliwych, tego, co było niegodziwe i złe; te bolesne kawałki naszej historii powinny nam służyć za naukę na przyszłość.

(…) Uważam, że naszego dziedzictwa nie należy się pozbywać, trzeba je rozwijać w rzeczywistości takiej, jaka jest między umarłym Zachodem a niebezpiecznym Wschodem. Być może nadszedł czas, w którym powinniśmy dać świadectwo. (…) Tak jak wtedy trzeba było dalej iść własną drogą, tak też trzeba robić i dzisiaj. Zachód umarł, my chyba jeszcze żyjemy, choć czasu mamy coraz mniej.

Cały artykuł Piotra Sutowicza pt. „Symboliczna śmierć Zachodu” znajduje się na s. 13 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Symboliczna śmierć Zachodu” na s. 13 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Męstwo, męczeństwo, dzielność etyczna – czym są, do czego i dlaczego są potrzebne? Od Arysotelesa do Jana Pawła II

Cnota męstwa wymaga kształtowania od najmłodszych lat życia, lecz nie każdy ją w dostatecznym stopniu posiądzie. Nie zwalnia to jednak nikogo od gotowości do podejmowania czynów mężnych,

Teresa Grabińska

Obrona dobra wymaga mężnego trwania w prawdzie, czasem aż do męczeństwa. Jan Paweł II tak pisał: „W męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności”.

Męczeństwo jest najwyższym poświęceniem się w cierpieniu, jak i w oddaniu życia za prawdę i dobro bliźniego lub wspólnoty. Jest radykalną obroną granicy „między dobrem a złem” i „staje się wyrzutem dla tych wszystkich, którzy łamią prawo”.

Chrześcijanin zaś jest zobowiązany tak w czasie wojny, jak i pokoju, „do heroicznego nieraz zaangażowania, wzmocniony cnotą męstwa, dzięki której – jak uczy św. Grzegorz Wielki – może nawet »kochać trudności tego świata w nadziei wiecznej nagrody«”. (…)

Zaraz po zakończeniu II wojny światowej Melchior Wańkowicz pierwszy przybliżył Polakom i światu mężną obronę Westerplatte w pierwszych siedmiu dniach września 1939 r. Zdążył jeszcze spisać bezpośrednią relację mjr. Henryka Sucharskiego (zmarłego w 1946 r.) – w 1939 r. dowódcy garnizonu Wojska Polskiego, stacjonującego tam na cyplu wydzielonym z Wolnego Miasta Gdańska. Potem do Wańkowicza dochodziły głosy innych uczestników obrony, którzy podnosili sprawę konfliktu między mjr. Sucharskim a jego zastępcą – kpt. Franciszkiem Dąbrowskim. Chodziło o podjęcie decyzji o zakończeniu obrony, czyli o poddaniu się Niemcom.

Mjr Sucharski w obronie życia walczących żołnierzy, kiedy już stwierdził, że po 24 godzinach nie nadejdzie wsparcie z zewnątrz, miał zdecydować o wywieszeniu białej flagi. Kpt. Dąbrowski (prawdopodobnie potomek gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, uwiecznionego w słowach polskiego hymnu) wyrażał potrzebę dalszej heroicznej walki.

W drugim dniu obrony zwyciężyła opcja Kapitana (i dużej części obrońców), a załoga poddała się po ponad 6 dniach walki, gdy już po prostu nie było czym walczyć.

Konflikt postaw Majora i Kapitana zdiagnozował Wańkowicz w jednym z tekstów w 2. tomie zbioru Anoda i katoda. Pokazał dwa oblicza męstwa nakierowanego na ochronę dobra (wartości), ale inaczej mającego się realizować w konkretnym czynie, tu – przerwania albo kontynuowania obrony. Wańkowicz nazwał to konfrontacją postawy realistycznej (pochodnej chłopskiego pochodzenia Majora) i postawy romantycznej (pochodnej szlacheckiej tradycji rodu Dąbrowskich).

Konfrontacja postaw Majora i Kapitana jest dobrą ilustracją poszukiwania owego Arystotelesowskiego umiaru. Postawa zwana przez Wańkowicza realistyczną uzasadniona była wykonaniem rozkazu obrony przez 24 godziny, racjonalną analizą ryzyka walki i odpowiedzialnością za ok. 200, najczęściej bardzo młodych mężczyzn broniących Westerplatte. Postawa zwana przez Wańkowicza romantyczną przedkładała bezwzględne przeciwstawienie się złu i graniczne poświęcenie w imię obrony Ojczyzny. Postawa zw. realistyczną moderowała jednak ową romantyczną namiętność. A obrona Westerplatte ukazała zarówno przykładne męstwo walczących z najeźdźcą, gotowych na poświęcenie życia (na męczeństwo), ale i męstwo końcowej decyzji o poddaniu się, naznaczone odpowiedzialnością dowództwa za powierzone im zdrowie i życie podwładnych.

A jak w obliczu tego szkicowego opisu heroizmu obrońców Westerplatte jawi się treść homilii Jana Pawła II, skierowanej do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte 12 czerwca 1987 r.? Ojciec Święty powiedział wtedy, że młodzi obrońcy Westerplatte powinni być wzorem dla współczesnej młodzieży w okazywaniu męstwa w obronie najcenniejszych wartości.

„Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie.

Tak, obronić – dla siebie i dla innych. (…) I dobrze będzie chyba, jeżeli po tylu latach, które dzielą nas od wydarzeń na Westerplatte, każdy młody Polak, każda młoda Polka rozważy w sercu, że każdy i każda ma w swoim życiu podobne Westerplatte, może mniej sławne, mniej historyczne, powiedzmy, na mniejszą skalę zewnętrzną, ale czasem może na większą jeszcze skalę wewnętrzną, i że tego swojego Westerplatte nie może oddać!”. [Jan Paweł II, Westerplatte, 12 czerwca 1987 r.]

Słowa te są nawoływaniem do kształtowania cnoty męstwa w obronie wartości, czyli do działania kierowanego wyważeniem racji rozumu i porywów woli (emocji), w proporcjach odpowiednich do sytuacji. Owa odpowiedniość sytuacji – podobnie jak w konfrontacji postaw dowódców obrony Westerplatte – wymaga czasem przesunięcia wskazówki umiaru w stronę spowolnienia lub nawet zaniechania działań w godny sposób (choć mogący być z zewnątrz powierzchownie ocenianym jako przejaw bojaźliwości), a czasem przesunięcia jej w kierunku brawurowej akcji w potrzebie natychmiastowej ochrony i obrony jakiegoś dobra (zwykle ocenianej z zewnątrz jako akt odwagi).

Cały artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Męstwo a męczeństwo. Obrona własnego »Westerplatte« według Jana Pawła II” znajduje się na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Męstwo a męczeństwo. Obrona własnego »Westerplatte« wg Jana Pawła II” na s. 4 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niestosowny piknik „tęczowych” w Nowym Tomyślu. Czy jego młodzi uczestnicy mają świadomość konsekwencji tej ideologii?

Niektórzy uczestnicy pikniku, a także wspierający tę akcję w mediach społecznościowych, są osobami, które w tej parafii przyjmowały nie tak dawno sakramenty Pierwszej Komunii św. i bierzmowania.

Aleksandra Tabaczyńska

Red. Ryszard Gromadzki | Fot. A. Tabaczyńska

Gorszące sceny na ulicach Polski z udziałem osób spod tęczowych flag, określających się mianem społeczności LGBT i ich sympatyków, opisywane są niemal każdego dnia. Śledząc wszelakie doniesienia medialne, i to od lewa do prawa, widać jasno, że najbardziej wypróbowaną taktyką tego konfliktu jest stawianie się tych środowisk w sytuacji dyskryminowanej mniejszości. Szokuje też impet, z jakim próbuje się przebudować tożsamość, a więc dusze Polaków.

Te działania wprawiają tylko w osłupienie do momentu, gdy jesteśmy obserwatorami zdarzeń, które odbywają się gdzieś w Polsce, do tego w dużym mieście uniwersyteckim. Jednak gdy pewnego dnia okazuje się, że obiektem ataku jest nasza parafia, nasz proboszcz, kościół, gdzie nasze dzieci przyjmowały sakramenty, a do tego na terenie, gdzie zwyczajowo przechodzi procesja Bożego Ciała i Droga Krzyżowa Ulicami Miasta, to emocje, które temu towarzyszą, zapierają dech w piersi.

Co się wydarzyło

15 sierpnia w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Tomyślu, podczas mszy świętej, która również była transmitowana poprzez kanał internetowy, proboszcz ks. Tomasz Sobolewski wygłosił kazanie. W pierwszej części, historycznej, homilia nawiązywała do setnej rocznicy Cudu nad Wisłą, kiedy to Polacy obronili swoją niedawno odzyskaną niepodległość, a następnie zahamowali inwazję bolszewicką na całą Europę i obronili wiarę katolicką oraz możliwość jej praktykowania w Ojczyźnie.

W drugiej części omówiona została obecna sytuacja społeczna w kraju i konkretne akty profanacji symboli religijnych, narodowych oraz wandalizmu. W związku z tym, że działania te były przeprowadzane przez aktywistów ruchu LGBT, kapłan skonkludował, że te wydarzenia i sytuacje to bitwy współczesnej wojny cywilizacyjno-kulturowej.

I chrześcijanie muszą walczyć, tak jak Polacy 100 lat temu, z ideologią neomarksistowską, ideologią LGBT i innymi prądami lewicowymi, których celem jest wyrugowanie z naszych serc i z naszej polskiej rzeczywistości Pana Boga. (…)

Manifestacja obrońców wartości w Nowym Tomyślu przed kościołem | Fot. A. Tabaczyńska

Już tego samego dnia zawrzało w internecie, a następnego w lewicowej prasie. (…)

18 sierpnia, prawdopodobnie w nocy, nieznani sprawcy zawiesili pomiędzy flagami narodowymi, papieskimi i maryjnymi, które w związku ze świętem narodowym i Wniebowzięcia NPM zdobiły wejścia do Kościoła, swoją tęczową flagę. Proboszcz zawiadomił policję i tego samego dnia w internecie ukazało się zaproszenie na „Tęczowy Piknik”. Piknik zorganizowano na placu Chopina, w którego centrum stoi nowotomyska świątynia. Ów piknik rozpoczął się w sobotę 22 sierpnia, o godzinie 19, a więc dokładnie w tym samym czasie, w którym kończy się we wspomnianym kościele msza św. Parafianie, mieszkańcy Nowego Tomyśla i okolic, odpowiedzieli na tę prowokację. W sobotę 22 sierpnia, jak zawsze o godzinie 18.00, rozpoczęła się eucharystia w niedzielnym obrządku, podczas której dodatkowo odbył się chrzest kilkorga dzieci. Bezpośrednio po mszy św. proboszcz poprosił o udział w nabożeństwie ekspiacyjnym, które trwało równolegle z tęczowym piknikiem. (…)

Świadectwo

 

Mieszkańców miasta bardzo mocno wsparł redaktor Ryszard Gromadzki. Warto dodać, że dziennikarz TV Republika i Polskiego Radia 24 nie jest jakimś importowanym bojówkarzem. Pochodzi z Nowego Tomyśla, mieszka niedaleko, a świątynię NSPJ w dalszym ciągu traktuje jak swoją. W dzień tęczowego pikniku wraz z żoną Elżbietą dał jednoznaczne świadectwo wiary katolickiej oraz sprzeciwu wobec szargania naszych świętości. Ryszard Gromadzki wyszedł z kościoła tuż po zakończeniu mszy św. Przed sobą trzymał duży drewniany krzyż. Stał w milczeniu, modląc się w intencji działaczy LGBT o ich opamiętanie. Elżbieta Gromadzka w tym samym czasie wraz z wiernymi uczestniczyła w nabożeństwie. Oboje też bardzo aktywnie wsparli proboszcza i parafian dzień później, podczas spotkania pod hasłem stop prześladowaniu chrześcijan. (…)

Uczestnicy pikniku – rozpoznałam dosłownie kilkoro, bo reszta to chyba przyjezdni – a także wspierający tę akcję w mediach społecznościowych, są osobami, które w tej parafii przyjmowały nie tak dawno sakramenty I Komunii św. i bierzmowania

Mało tego, ich rodzice prosili o te sakramenty dla nich proboszcza czy biskupa albo dziękowali za nie, czynnie uczestnicząc w poprzedzających je przygotowaniach. Mówiąc „prosili” czy „dziękowali”, mam na myśli na przykład udział w delegacji, a więc reprezentowanie ogółu rodziców dzieci pierwszokomunijnych czy młodzieży bierzmowanej.

Te związki z parafią przestały mieć znaczenie w kontekście tęczowego pikniku i kilka osób ochoczo udostępniało czy komentowało sprawę w internecie. Smutne jest to, że młodzi ludzie tak bezkrytycznie przyjmują lewicowo-liberalną ideologię i pod pozorem haseł o równości dają się po prostu zwieść.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Niestosowny piknik w Nowym Tomyślu” znajduje się na s. 1 i 2 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Niestosowny piknik w Nowym Tomyślu” na s. 1 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Miłość w związku dwóch osób. Co to jest miłość, kiedy jest fałszywa, a kiedy prawdziwa i jak leczyć chore relacje?

Prawdziwa Miłość dąży do współpracy z Dobrem, akceptacji i radości z obiektywnych różnic, naprawienia zła, które niszczy człowieka i relację. Wręcz potrzebuje różnic, aby współpracować

Marcin Niewalda

Każdy związek dwóch osób rozpoczyna się od fazy fascynacji, przechodzi przez fazę przyzwyczajenia (lub na odwrót), aby w końcu zbudować relację prawdziwej, dojrzałej Miłości. Wiele związków jednak nigdy nie dociera do fazy trzeciej. Co więcej, istnieją emocje i postawy, które istotowo uniemożliwiają relację dojrzałej Miłości. Są to relacje zbudowane na czymś, co można nazwać miłością egoistyczną.

(…) Błędna, zmanipulowana miłość egoistyczna dotyczy także wielu związków heteroseksualnych, stanowiąc przyczynę licznych rozwodów, tragedii rodzinnych i historii o złamanym życiu.

W kościelnych procesach o stwierdzenie nieważności małżeństwa wymienia się trzy grupy przyczyn. Dwie pierwsze związane są z błędami przysięgi małżeńskiej lub zatajeniem poważnej wady (np. choroby). Trzecia grupa – oceniania jako najczęstsza – to błędy związane z niewłaściwym rozumieniem miłości. Ocenia się, że 1/3 małżeństw jest z tego powodu zawartych nieważnie.

Kościół stoi na stanowisku, że brak prawdziwej, dojrzałej Miłości powoduje, że nie dochodzi w ogóle do zawarcia związku. Tymczasem wiele par w chwili ślubu „kocha się tak bardzo”, że nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Odczuwają olbrzymie emocje, a jednak mimo to związek nie jest ważny, wręcz uznaje się, że nie został w ogóle zawarty. Dzieje się tak z powodu pomylenia emocji egoistycznej z Miłością.

Co to jest Miłość?

Miłość – dla odróżnienia pisaną przez wielkie „M” – Miłość, która może być skierowana do współmałżonka, bliźniego, a nawet nieprzyjaciela („kochajcie nieprzyjaciół”) – można najkrócej określić jako ofiarowanie siebie dla czyjegoś Dobra. Jest to taka sama Miłość w każdym przypadku. Raz pozwala budować społeczeństwa, raz wspólnoty, a kiedy indziej rodziny. Człowiek, kochając, rozpoznaje Dobro w innej osobie i współpracuje z nim.

U podstaw Miłości leży uznanie wyjątkowej godności każdej osoby ludzkiej – bliźniego.

Nie ma na świecie dwóch takich samych osób. Każdy jest unikalny. Każdy ma swoje piękne oblicze i swoje wady. Każdy człowiek różni się od nas. Miłość zaczyna się wtedy, gdy pomimo różnic, wad, a nawet zła, dostrzegamy w drugim człowieku Dobro. Takie Dobro możemy dostrzec nawet w nieprzyjacielu. Możemy nawet z nim współpracować na polu tego Dobra. Taka relacja, która pomija różnice, a skupia się na Dobru, jest prawdziwie budująca – potrafi stworzyć coś nawet pomimo tego, że dwoje osób pozostaje wciąż „nieprzyjaciółmi”.

Prawdziwa Miłość dąży do współpracy z Dobrem, akceptacji i radości z obiektywnych różnic, naprawienia zła, które niszczy człowieka i relację.

Za każdym razem, gdy słyszymy jakąś hasłową wypowiedź o miłości, możemy to słowo podmienić sobie na „współpraca z Dobrem”, aby sentencja była bardziej zrozumiała. Np. „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a nie współpracował z ich Dobrem, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”, „Współpracuj z Dobrem Boga ze wszystkich sił… a z Dobrem bliźniego jak ze swoim”, „Spieszmy się współpracować z Dobrem innych ludzi, tak szybko odchodzą” itd. Takie słowa od razu staną się bardziej konkretne i praktyczne, gdyż na przestrzeni dziejów słowo ‘miłość’ stało się wytrychem niemal do wszystkiego.

Kiedy miłość jest fałszywa?

Prawdziwa, dojrzała Miłość wręcz potrzebuje różnic, aby współpracować pomimo ich istnienia.

Niewłaściwa miłość błędnie realizuje jeden z trzech elementów. Np. nie chce współpracować z Dobrem, niszczy je albo nie akceptuje różnic, szuka tylko podobieństw albo współpracuje ze złem, egoizmem, uzależnieniem itp., rozwija je.

Skrajnie fałszywa miłość ma wszystkie te trzy cechy. W takiej miłości podniecenie wywołuje dostrzeganie własnego odbicia w drugim człowieku. Taka postawa nie szuka kogoś innego, lecz jedynie samego siebie. Miłość egoistyczna zamazuje to, że druga osoba jest wyjątkowa, unikalna i inna. Najważniejsze jest podobieństwo i to może rodzić niezwykle silne emocje samozadowolenia. Używa się drugiego człowieka w sposób przedmiotowy.

Może jednak istnieć inne rozwinięcie tej zmanipulowanej miłości – to całkowite zniszczenie swojej własnej, wyjątkowej osoby. Strach, brak poczucia własnej wartości (często występuje w okresie dojrzewania po pewnych rażących błędach wychowawczych) mogą doprowadzić do pragnienia ucieczki przed samym sobą. To pragnienie staje się tak silne, że czerpie się podniecenie z postaw „jestem nikim”, „jestem kimkolwiek”, „można ze mną zrobić wszystko”, „nie mam godności”, „ktoś robi ze mną to, co chce”. Te dwa sposoby rozwinięcia fałszywej miłości są nawzajem dla siebie idealnym partnerstwem w formie pożywki.

Dlatego właśnie związki fałszywej miłości tworzą zazwyczaj silną relację narcystyczno-niewolniczą. Jedna osoba to zakochany w sobie egocentryk. Satysfakcję czerpie on z całkowitego podporządkowania sobie niewolnika – kogoś, kto chce zastąpienia swojej osobowości czyjąś. Taka relacja, potrójnie błędna, może trwać długo – nawet całe życie.

Cały artykuł Marcina Niewaldy pt. „Miłość w związku dwóch osób” znajduje się na s. 11 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Miłość w związku dwóch osób” na s. 11 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego